Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piotr Bączek; Byłe WSI zamiast PO-PiS-u?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Cze 10, 2011 1:38 pm    Temat postu: Piotr Bączek; Byłe WSI zamiast PO-PiS-u? Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110610&typ=my&id=my02.txt

NASZ DZIENNIK Piątek, 10 czerwca 2011, Nr 134 (4065)

"Strategia polityczna autora grubej kreski jest dla prezydenta niewątpliwie ideałem, wartością, którą trzeba pielęgnować

Reaktywacja rządu Mazowieckiego


Piotr Bączek

3 czerwca, w przeddzień rocznicy kontraktowych wyborów, nie po raz pierwszy najwyższe odznaczenia państwowe nadawane przez prezydenta Bronisława Komorowskiego trafiły do czołowych działaczy "nieboszczki" Unii Demokratycznej. To kolejny dowód na to, że prezydentura Komorowskiego jest kontynuacją polityki grubej kreski rządu Tadeusza Mazowieckiego.

Już w trakcie ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej Mazowiecki został członkiem komitetu honorowego Komorowskiego. Dla wielu było to zaskoczenie, że po długim okresie przerwy były redaktor naczelny "Więzi" wrócił do polityki. Jednak kolejne tygodnie pokazały, że nie była to jedynie doraźna pomoc w wyborach. Mazowiecki był widoczny w kampanii, a po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich stwierdził: "Jestem szczęśliwy, że wygrał Bronisław Komorowski. To będzie bardzo dobra prezydentura. Komorowski będzie dobrym prezydentem, odpowiedzialnym. Mam nadzieję, że dzięki niemu nastąpi poprawa stosunków polsko-rosyjskich".
W październiku ub.r. Bronisław Komorowski powołał go do Kancelarii Prezydenta na doradcę. Wraz z nim doradcami zostali również Henryk Wujec, Jan Lityński, Jerzy Pruski, Roman Kuźniar, Jerzy Osiatyński. Jednak to Tadeusz Mazowiecki został doradcą strategicznym, jak sam sugerował, miał zajmować się wszystkimi sprawami: "Nie widzę jakiejś szczególnej dziedziny dla siebie, będą to zarówno problemy wewnętrzne, jak i zagraniczne".
Po tych nominacjach część publicystów podkpiwała z Komorowskiego, że próbuje odtworzyć nieistniejącą już Unię Demokratyczną. Jednak dobór doradców wynikał raczej z konsekwentnego wyboru strategii politycznej Belwederu na kilka najbliższych lat, a nie jedynie z chęci uhonorowania swoich dawnych towarzyszy partyjnych.

Korzenie polityczne Komorowskiego
Należy pamiętać, że Bronisław Komorowski swoją karierę polityczną w III RP zaczynał właśnie w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. To w tym gabinecie nabierał pierwszych szlifów ministerialnych i obrał kurs polityczny, któremu jest wierny od ponad 20 lat. To Mazowiecki politycznie "ucywilizował" Komorowskiego, wcześniej związanego z prawicowymi środowiskami kontestującymi "umowy magdalenkowe". Wkrótce po powołaniu rządu Mazowieckiego w 1989 r. został dyrektorem gabinetu ministra Aleksandra Halla w Urzędzie Rady Ministrów.
Rząd Mazowieckiego był przełomem w karierze politycznej Komorowskiego. Bardzo szybko dokonał reorientacji i z krytyka Okrągłego Stołu stał się zwolennikiem nurtu grubej kreski. Komorowski należał do ścisłej grupy zaufanych urzędników premiera Mazowieckiego, zajmował się m.in. organizacją jego wizyty w Moskwie (osobiście wybierał prezent dla ostatniego sekretarza sowieckiej partii komunistycznej Michaiła Gorbaczowa). W kwietniu 1990 r. został wiceministrem obrony narodowej w rządzie Mazowieckiego, szefem MON był wtedy zaufany Wojciecha Jaruzelskiego gen. Florian Siwicki. W resorcie obrony Bronisław Komorowski odpowiadał, jak wspominał Janusz Onyszkiewicz, za Wojskową Służbę Wewnętrzną i kontrwywiad. Tymczasem w wojsku od kilku miesięcy trwało, identycznie jak w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, niszczenie tajnych dokumentów z czasów PRL, zarządzone przez komunistycznych oficerów. Rząd Mazowieckiego zablokował niszczenie wojskowych akt dopiero latem 1990 roku. Było to jedno z największych zaniechań tego gabinetu, ponieważ do tego czasu zniszczono m.in. 84 proc. akt stalinowskiego Głównego Zarządu Informacji. Komorowski lubi się chwalić, że pociągnął wtedy do odpowiedzialności gen. Edmunda Bułę, ówczesnego szefa WSW, ale w rzeczywistości nie przeprowadził weryfikacji kadry wojskowego kontrwywiadu, w której pozostało wielu komunistycznych żołnierzy, także tych powiązanych z sowieckimi służbami specjalnymi. Później krytykował polityków, którzy domagali się usunięcia tych skompromitowanych żołnierzy.

Znajomi z rządu
Obecne odznaczenia z okazji 4 czerwca świadczą o tym, że okres rządów Mazowieckiego jest dla Komorowskiego nadal bardzo ważny. Dowodem na to jest bardzo liczna grupa ministrów i urzędników z gabinetu Tadeusza Mazowieckiego, którzy znaleźli się wśród wyróżnionych. Faktem jest, że odznaczeni zostali także ministrowie z kolejnych rządów, zwłaszcza tych tworzonych przez Unię Demokratyczną, Unię Wolności i Kongres Liberalno-Demokratyczny (np. Janusz Lewandowski, Marek Rusin, Andrzej Zawiślak, Krzysztof Żabiński), ale to właśnie nadreprezentacja ministrów od Tadeusza Mazowieckiego musi przykuwać uwagę.
Przypomnijmy tylko kilka nazwisk osób z rządu Mazowieckiego, które zostały teraz wyróżnione przez obecnego prezydenta:
* Izabela Cywińska - minister kultury i sztuki w rządzie Mazowieckiego;
* Jacek Ambroziak - szef Urzędu Rady Ministrów w rządzie Mazowieckiego;
* Janusz Byliński - minister rolnictwa i gospodarki żywnościowej w rządzie Mazowieckiego;
* Marek Dąbrowski - bliski współpracownik Leszka Balcerowicza, były wiceminister finansów, poseł Unii Demokratycznej, od 1991 do 1996 r. szef Rady Przekształceń Własnościowych, prezes Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych założonego przez Leszka Balcerowicza;
* Stefan Kawalec - bliski współpracownik Leszka Balcerowicza, był współtwórcą tzw. planu Balcerowicza. Do 1991 r. był dyrektorem generalnym w Ministerstwie Finansów i głównym doradcą ministra. W latach 1991-1994 zajmował stanowisko wiceministra finansów;
* Waldemar Kuczyński - szef zespołu doradców premiera Mazowieckiego, jeden z jego najbliższych współpracowników, uczestniczył w tworzeniu tego gabinetu. We wrześniu 1990 r. został ministrem przekształceń własnościowych, rozpoczął proces prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych;
* Wojciech Misiąg - w latach 1989- -1991 członek rady nadzorczej FOZZ, od 1989 r. do 1994 r. zajmował stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów. Współpracował z Leszkiem Balcerowiczem przy tworzeniu reform gospodarczych z 1989 r.;
* Andrzej Olechowski - uczestnik rozmów Okrągłego Stołu ekipy rządowej w zespole ds. gospodarki i polityki społecznej. W latach 1989-1991 pełnił funkcję pierwszego zastępcy prezesa Narodowego Banku Polskiego, w następnych latach wielokrotnie sprawował funkcje ministerialne, jako polityk był związany z Lechem Wałęsą;
* Janusz Onyszkiewicz - w kwietniu 1990 r. został pierwszym (razem z Bronisławem Komorowskim) cywilnym wiceministrem obrony narodowej, w 1989 r. został posłem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, w następnych latach był posłem ROAD, UD i UW. Wymieniony jest w "Raporcie z weryfikacji WSI";
* Tadeusz Syryjczyk - minister przemysłu w rządzie Mazowieckiego;
* Marcin Święcicki - w rządzie Mazowieckiego był ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą.
Wielu z ministrów Mazowieckiego było niejednokrotnie krytykowanych za opieszałość we wprowadzaniu zmian po 1989 r., za nadzwyczajną tolerancję dla nomenklatury PZPR, za "dziką prywatyzację", za odejście od ideałów "Solidarności" z sierpnia 1980 roku.
To właśnie gabinet Mazowieckiego przygotował fundamenty do procesów prywatyzacji, które po latach były nazywane "przechwytyzacją". To ten rząd wprowadził osławiony podatek "popiwek", który negatywnie wpływał na kondycję polskich przedsiębiorstw. To rząd Mazowieckiego nie reagował na uwłaszczenie nomenklatury. To rząd Mazowieckiego wykreował przychylną atmosferę dla byłych aparatczyków, nazywając ich "fachowcami".
Symbolem tego środowiska stała się książka wspomnieniowa Zbigniewa Bujaka (byłego działacza podziemnej "Solidarności", a po 1989 r. sympatyka UD) pod bardzo wymownym tytułem - "Przepraszam za Solidarność".

Gruba kreska dla esbeków
Przykładem polityka z obozu Mazowieckiego jest Krzysztof Kozłowski. Uosabia on grubą kreskę w resorcie, którym kierował. Prawdopodobnie nie bez powodu został uhonorowany przez Komorowskiego najwyższym odznaczeniem - Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
Przez lata Kozłowski był redaktorem krakowskiego "Tygodnika Powszechnego". Dlatego z dużym zdziwieniem przyjęto jego nominację do MSW. Najpierw był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, a później pierwszym szefem nowo utworzonego Urzędu Ochrony Państwa (od 11 maja 1990 r. do 31 lipca 1990 r.) i szefem MSW (od 6 lipca 1990 r. do 14 grudnia 1990 r.).
To właśnie Kozłowski uosabia politykę grubej kreski w cywilnych służbach specjalnych na początku lat 90., w najważniejszym momencie III RP, gdyż w chwili tworzenia nowych struktur państwa.
Kozłowski był, tak jak ministrowie Mazowieckiego, przeciwnikiem przeprowadzenia lustracji, dekomunizacji. Niewątpliwie jest odpowiedzialny za dobór kadr do UOP, ponieważ był przewodniczącym komisji weryfikującej oficerów Służby Bezpieczeństwa. To sito było dość dziurawe dla komunistycznych funkcjonariuszy. Wielu z nich, chociaż niechlubnie zapisało się w niedawnej przeszłości, znalazło się w nowej służbie specjalnej. Dobitnym przykładem takiej sytuacji jest pułkownik Janusz Lesiak, który w latach PRL zwalczał środowiska opozycyjne, a w III RP zajął się inwigilacją partii prawicowych.
W pierwszych miesiącach rządu Mazowieckiego doszło do skandalicznej sytuacji niszczenia dokumentów cywilnych i wojskowych służb specjalnych. Zdaniem niektórych specjalistów, niszczenie trwało "być może przez cały rok 1990, a na pewno do końca lata 1990 r.", czyli także w okresie, kiedy Kozłowski był już w MSW i UOP.
W roku 1990 funkcjonowała w MSW słynna "komisja Michnika" w składzie: Andrzej Ajnenkiel, Jerzy Holzer, Adam Michnik i Bogdan Kroll. "Komisja Michnika" była aktywna w MSW od 12 kwietnia do 27 czerwca 1990 r., jej członkowie mieli dostęp do najtajniejszych materiałów z archiwum komunistycznej bezpieki. Michał Grocki w książce "Konfidenci są wśród nas" napisał, że korzystanie przez tę komisję z dokumentów "odbywało się poza wszelkimi procedurami obowiązującymi w MSW".
Krzysztof Kozłowski wielokrotnie krytykował lustrację i fakt ujawniania byłych tajnych współpracowników komunistycznej SB. Takie stanowisko reprezentował zarówno kiedy był ministrem rządu Mazowieckiego, jak i po latach. Negatywnie odniósł się do faktu ujawnienia współpracy Lesława Maleszki z SB. Publikację na ten temat określił jako "donos". W "Gazecie Krakowskiej" twierdził, że w taki sposób można skrzywdzić niewinnego, nie mając dowodów jego winy. W ostatnim okresie zaangażował się w akcję dyskredytowania książki Romana Graczyka o tajnych współpracownikach w "Tygodniku Powszechnym". W jednym z wywiadów radiowych mówił: "Czy w oparciu o kwity z knajpy można pisać historię na nowo? To jest idiotyzm".

Wzorzec z Mazowieckiego
Niewątpliwie wybór daty wręczenia odznaczeń nie był przypadkowy. Data bardzo czytelnie nawiązywała do wyborów kontraktowych, a pośrednio do umów Okrągłego Stołu oraz utworzenia rządu Mazowieckiego. Był to kolejny element reaktywacji mitu tego gabinetu i jego linii politycznej, w tym tzw. grubej kreski.
Bronisław Komorowski nie traktuje rządu Tadeusza Mazowieckiego jedynie w kategoriach sentymentalnych, jako swojej pierwszej "urzędniczej przygody". Strategia polityczna Mazowieckiego jest dla obecnego prezydenta niewątpliwie ideałem, wartością, którą trzeba pielęgnować, strzec, propagować, a nawet kultywować jako wzorzec postępowania. Taki stosunek Komorowskiego do spuścizny rządu Mazowieckiego niewątpliwie znajdzie odzwierciedlenie w jego strategii politycznej - w polityce zagranicznej, stosunku do peerelowskiej przeszłości, polityce społecznej i decyzjach dotyczących reform gospodarczych.

Autor był członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI. Do grudnia 2007 r. był szefem ZSiA SKW. Po objęciu stanowiska prezydenta RP przez Bronisława Komorowskiego został wyrzucony z Biura Bezpieczeństwa Narodowego."


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Pią Lip 15, 2011 6:04 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sob Cze 11, 2011 8:48 am    Temat postu: 20 lat konsekwentnej miłości do Gazpromu Odpowiedz z cytatem

20 lat konsekwentnej miłości do Gazpromu


Piotr Bączek napisał:
Już w trakcie ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej Mazowiecki został członkiem komitetu honorowego Komorowskiego. Dla wielu było to zaskoczenie, że po długim okresie przerwy były redaktor naczelny "Więzi" wrócił do polityki. Jednak kolejne tygodnie pokazały, że nie była to jedynie doraźna pomoc w wyborach. Mazowiecki był widoczny w kampanii, a po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich stwierdził: "Jestem szczęśliwy, że wygrał Bronisław Komorowski. To będzie bardzo dobra prezydentura. Komorowski będzie dobrym prezydentem, odpowiedzialnym. Mam nadzieję, że dzięki niemu nastąpi poprawa stosunków polsko-rosyjskich". W październiku ub.r. Bronisław Komorowski powołał go do Kancelarii Prezydenta na doradcę. Wraz z nim doradcami zostali również Henryk Wujec, Jan Lityński, Jerzy Pruski, Roman Kuźniar, Jerzy Osiatyński. Jednak to Tadeusz Mazowiecki został doradcą strategicznym, jak sam sugerował, miał zajmować się wszystkimi sprawami: "Nie widzę jakiejś szczególnej dziedziny dla siebie, będą to zarówno problemy wewnętrzne, jak i zagraniczne".


Piotr Bączek napisał:
Należy pamiętać, że Bronisław Komorowski swoją karierę polityczną w III RP zaczynał właśnie w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. To w tym gabinecie nabierał pierwszych szlifów ministerialnych i obrał kurs polityczny, któremu jest wierny od ponad 20 lat. To Mazowiecki politycznie "ucywilizował" Komorowskiego, wcześniej związanego z prawicowymi środowiskami kontestującymi "umowy magdalenkowe". Wkrótce po powołaniu rządu Mazowieckiego w 1989 r. został dyrektorem gabinetu ministra Aleksandra Halla w Urzędzie Rady Ministrów. Rząd Mazowieckiego był przełomem w karierze politycznej Komorowskiego. Bardzo szybko dokonał reorientacji i z krytyka Okrągłego Stołu stał się zwolennikiem nurtu grubej kreski. Komorowski należał do ścisłej grupy zaufanych urzędników premiera Mazowieckiego, zajmował się m.in. organizacją jego wizyty w Moskwie (osobiście wybierał prezent dla ostatniego sekretarza sowieckiej partii komunistycznej Michaiła Gorbaczowa). W kwietniu 1990 r. został wiceministrem obrony narodowej w rządzie Mazowieckiego, szefem MON był wtedy zaufany Wojciecha Jaruzelskiego gen. Florian Siwicki. W resorcie obrony Bronisław Komorowski odpowiadał, jak wspominał Janusz Onyszkiewicz, za Wojskową Służbę Wewnętrzną i kontrwywiad.


Piotr Bączek napisał:
Obecne odznaczenia z okazji 4 czerwca świadczą o tym, że okres rządów Mazowieckiego jest dla Komorowskiego nadal bardzo ważny. Dowodem na to jest bardzo liczna grupa ministrów i urzędników z gabinetu Tadeusza Mazowieckiego, którzy znaleźli się wśród wyróżnionych. […]Wielu z ministrów Mazowieckiego było niejednokrotnie krytykowanych za opieszałość we wprowadzaniu zmian po 1989 r., za nadzwyczajną tolerancję dla nomenklatury PZPR, za "dziką prywatyzację", za odejście od ideałów "Solidarności" z sierpnia 1980 roku. To właśnie gabinet Mazowieckiego przygotował fundamenty do procesów prywatyzacji, które po latach były nazywane "przechwytyzacją". To ten rząd wprowadził osławiony podatek "popiwek", który negatywnie wpływał na kondycję polskich przedsiębiorstw. To rząd Mazowieckiego nie reagował na uwłaszczenie nomenklatury. To rząd Mazowieckiego wykreował przychylną atmosferę dla byłych aparatczyków, nazywając ich "fachowcami".


Piotr Bączek napisał:
Przykładem polityka z obozu Mazowieckiego jest Krzysztof Kozłowski. Uosabia on grubą kreskę w resorcie, którym kierował. Prawdopodobnie nie bez powodu został uhonorowany przez Komorowskiego najwyższym odznaczeniem ― Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. […] To właśnie Kozłowski uosabia politykę grubej kreski w cywilnych służbach specjalnych na początku lat 90., w najważniejszym momencie III RP, gdyż w chwili tworzenia nowych struktur państwa. Kozłowski był, tak jak ministrowie Mazowieckiego, przeciwnikiem przeprowadzenia lustracji, dekomunizacji. Niewątpliwie jest odpowiedzialny za dobór kadr do UOP, ponieważ był przewodniczącym komisji weryfikującej oficerów Służby Bezpieczeństwa. To sito było dość dziurawe dla komunistycznych funkcjonariuszy. […] Krzysztof Kozłowski wielokrotnie krytykował lustrację i fakt ujawniania byłych tajnych współpracowników komunistycznej SB. Takie stanowisko reprezentował zarówno kiedy był ministrem rządu Mazowieckiego, jak i po latach. Negatywnie odniósł się do faktu ujawnienia współpracy Lesława Maleszki z SB. Publikację na ten temat określił jako "donos". W "Gazecie Krakowskiej" twierdził, że w taki sposób można skrzywdzić niewinnego, nie mając dowodów jego winy. W ostatnim okresie zaangażował się w akcję dyskredytowania książki Romana Graczyka o tajnych współpracownikach w "Tygodniku Powszechnym".


Piotr Bączek napisał:
Niewątpliwie wybór daty wręczenia odznaczeń nie był przypadkowy. Data bardzo czytelnie nawiązywała do wyborów kontraktowych, a pośrednio do umów Okrągłego Stołu oraz utworzenia rządu Mazowieckiego. Był to kolejny element reaktywacji mitu tego gabinetu i jego linii politycznej, w tym tzw. grubej kreski. Bronisław Komorowski nie traktuje rządu Tadeusza Mazowieckiego jedynie w kategoriach sentymentalnych, jako swojej pierwszej "urzędniczej przygody". Strategia polityczna Mazowieckiego jest dla obecnego prezydenta niewątpliwie ideałem, wartością, którą trzeba pielęgnować, strzec, propagować, a nawet kultywować jako wzorzec postępowania. Taki stosunek Komorowskiego do spuścizny rządu Mazowieckiego niewątpliwie znajdzie odzwierciedlenie w jego strategii politycznej ― w polityce zagranicznej, stosunku do peerelowskiej przeszłości, polityce społecznej i decyzjach dotyczących reform gospodarczych.




###############################################################



Józef Darski "Krajowy Rejestr Ujawnionych Konfidentów ― organy i instytucje państwowe"

2005-04-30

http://polander.wordpress.com/2008/07/25/ubekizacja-sieci/


(................................................)

KO/DI ― "LEDWOR" ― DARIUSZ LEDWOROWSKI, minister (12.01 ― 23.12.1991), zarejestrowany w listopadzie 1978 roku wykreślony z rejestru 28 stycznia 1980 r. W 1991 roku prowadził rozmowy w Moskwie w sprawie rurociągu Jamajskiego. W pewnej chwili sowiecki wicepremier ds. gospodarczych, tow. Switarjanow zażyczył sobie rozmowy w cztery oczy z "Ledworem". Na temat treści tej rozmowy bez świadków nic nie wiadomo. Nasuwa się pytanie: Czy KO "Ledwor" był w Moskwie przez swojego sowieckiego rozmówcę szantażowany sugestią o posiadaniu "materiałów kompromitujących"?

"Ledwor" zadbał o swoją przyszłość; był organizatorem Banku Rolno-Przemysłowego (1993) powołanego z inicjatywy Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi Polskiej. Wśród akcjonariuszy był również Polsko-Amerykański Fundusz Przedsiębiorczości (USA bez ludzi I Departamentu nic nie robi w Polsce) i kilka podmiotów krajowych. "Ledwor" został prezesem banku, jego akcjonariuszem został holenderski Rabobank (1995), który wykupił wszystkie jego akcje, zmieniając mu nazwę na Rabobank (1997/1998). Prezes Rabo Bank Polska S.A. pozostał oczywiście "Ledwor"; wstąpił oczywiście do warszawskiej (Piskorskiego) PO (2002).

(................................................)


###############################################################


Konrad Turzyński "O nostalgii post-PRL-owskiej"

2008-09-26

http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt6148.html


(................................................)


Jeszcze bardziej niebezpieczny jest pomysł, ażeby przeznaczać pieniądze z budżetu państwa polskiego na dopłacanie do eksportu (aby cena polskiego towaru była sztucznie obniżona gwoli większej konkurencyjności) albo na tzw. gwarancje eksportowe, na wypadek, gdyby zagraniczny nabywca polskich towarów okazał się niewypłacalny. Jest to krótkowzroczna, wręcz samobójcza strategia dla krajowej gospodarki, która na dłuższą metę nie zniosłaby tego obciążenia! Ktoś nie zarobi, by zarobić mógł ktoś. Pieniądze na dopłaty trzeba bowiem ściągnąć z podatników, inaczej to przecież nie jest możliwe. W latach międzywojennych (gdy chodziło o eksport cukru do Wielkiej Brytanii) przestrzegał przed takim dumpingiem ze strony Polski prof. Adam Heydel, wybitny ekonomista (a także prawnik). Wtedy, za sanacji, socjalizmu w Polsce było nie tak wiele, Heydel nazywał go łagodnym epitetem "etatyzm", to wszak nie to, co powojenna PRL. Jednak w oczach ludzi, których myślenie zostało ukształtowane w Polsce Ludowej (albo, co jeszcze gorzej: w Moskwie ― jak w wypadku min. Lesława Podkańskiego, absolwenta tamtejszego Instytutu Przemysłu Naftowego i Gazowego), dotacja z budżetu do jakiejkolwiek dziedziny gospodarki stanowi "normalkę".

(................................................)


Kilka miesięcy temu (w połowie grudnia 2007 r.) stacja telewizyjna TVN dostarczyła informacje o wypowiedziach dwóch kolejnych ministrów gospodarki w sprawie importu gazu ziemnego do Polski. Chodzi oczywiście o niedawnego ministra Piotra Woźniaka oraz o aktualnego ministra Waldemara Pawlaka. Powierzchowne wrażenie jest takie, że owe wypowiedzi kontrastują ze sobą nawzajem. Nie byłoby w tym nic bardzo zaskakującego ― jesteśmy wszak przyzwyczajeni do tego, że gdy władzę przejęła konkurencyjna formacja, to aktualni ministrowie krytykują poprzednich i odwrotnie. Rozbieżność opinii między ex-min. Woźniakiem a min. Pawlakiem polega na tym, że zdaniem pierwszego, w imię dywersyfikacji, bardzo celowym byłoby importowanie gazu nie tylko z Rosji, lecz także z Norwegii, podczas gdy drugi przestrzega przed tym, że gaz z Norwegii okaże się droższy. Zdziwienie następuje dopiero, gdy dowiadujemy się, że ― zdaniem obydwu polityków ― zasadne byłoby powrócić do pomysłu gazociągu zwanego Amber (po angielsku: bursztyn), który miałby dostarczać na Zachód rosyjski gaz ziemny przez terytoria Estonii, Łotwy, Litwy i Polski.


(................................................)


W dniu 18 lutego 1995 r., Waldemar Pawlak, będąc wtedy premierem Polski, zawarł z premierem Rosji Czernomyrdinem (który przed objęciem tej państwowej funkcji był prezesem rosyjskiego GAZPROM-u) porozumienie w sprawie gazociągu jamalskiego. Pierwsze porozumienie polsko-rosyjskie w tej sprawie zawarto 25 sierpnia 1993 r. Dokładnie w pół roku później, 18 sierpnia 1995 r. , drugie porozumienie (to podpisane przez premiera Pawlaka) zostało zatwierdzone przez kolejnego premiera Józefa Oleksego, zaś jego następca, premier Włodzimierz Cimoszewicz, zawarł z Rosjanami w dniu 25 września 1996 r. już tę ostateczną umowę.

(................................................)

Jak bardzo niekorzystna okazały się umowy z Rosjanami o dostawy gazu, zawarte przez czworo kolejnych premierów, stało się szerzej znanym faktem dopiero w 1996 roku. "Niedawno okazało się, że będziemy musieli zapłacić za rosyjski gaz bez względu na to, czy go zużyjemy, czy też nie. W dodatku tego gazu nie wolno nam wyeksportować." (por.: Tomasz Sakiewicz, "Powrót do RWPG", "Gazeta Polska" nr 48 z 28 listopada 1996 r., str. 9). Konkretniej: "[...] w przypadku nieodbierania zakontraktowanej ilości gazu zgodnie z prawem międzynarodowym będziemy zobowiązani do zapłacenia do 70 proc. jego ceny." (por.: "Oddech Rosji na karku. Z Janiną Kraus [...] rozmawia Wiesława Mazur" , "Nasza Polska" nr 40 z 2 października 1996 r., str. 3). A nawet jeszcze gorzej: "Ilość gazu zakontraktowana w umowie znacznie przekracza polskie potrzeby. Dodatkowo będziemy musieli płacić za cały sprowadzany gaz, nie zaś za jego ilość zużytą. Rosja będzie więc na nas zarabiać podwójnie: sprzedając innym odbiorcom gaz przez nas nie wykorzystany, choć zapłacony. My, nie mając prawa do reeksportu zakupionego gazu, nie zarobimy na tym interesie [...] ani złotówki." (por.: Piotr Jakucki, "W ręce Rosji", "Nasza Polska" nr 40 z 2 października 1996 r., str. 1).

(................................................)

[...] 9 lipca 2004 r. napisał dziennik "Życie" ― według ustaleń kontrolerów z Najwyższej Izby Kontroli to premier Leszek Miller i minister Marek Pol uzależnili Polskę od Rosji pod względem dostaw gazu... Nie było to nic odkrywczego, wystarczyłoby zajrzeć do publikacji wcześniejszej zaledwie o kilkanaście miesięcy ― w tygodniku "Nasza Polska" nr 12 z 25 marca 2003 roku na str. 1 ukazał się wywiad pt. "Gazowy sabotaż [...]" z posłem Zbigniewem Wassermannem, w którym tenże polityk na pytanie, dotyczące roli ówczesnej ekipy rządowej w kwestii negocjacji z Rosjanami na temat gazu ziemnego, wyraźnie powiedział, że "Ten kontrakt (...) był od samego początku niekorzystny dla Polski". Fragment tu wykropkowany zawiera pełną nazwę i datę zawarcia najwcześniejszej umowy, tej z sierpnia 1993 roku.

(................................................)

[...]Lesław Podkański jest absolwentem Moskiewskiego Instytutu Przemysłu Gazowego i Naftowego, a w owym czasie był ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Waldemara Pawlaka.

(................................................)


[...] słowa min Waldemara Pawlaka z 12 grudnia 2007 roku, sugerujące, że nie warto starać się o gaz z Norwegii: "do sprawy energetyki trzeba podejść racjonalnie. ― Potem może dojść do tego, że będziemy mieli więcej gazu niż go potrzebujemy" por.: <http://www.tvn24.pl/0,1531974,wiadomosc.html>)? A gdzie był Waldemar Pawlak, gdy w lutym 1995 r. Polska zawierała z Rosją kolejną z umów zapewniających nam nawet nadmiar syberyjskiego gazu? Był premierem i... to on ze strony polskiej to podpisywał!

(................................................)

###############################################################

Zygmunt Stachowiak "III RP 1989 ― 2010"

2011-01-20

http://niezalezna.pl/4651-iii-rp-1989-%E2%80%95-2010

(................................................)

Oto osoby zarejestrowane jako tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa w ekipie Bieleckiego: Krzysztof Skubiszewski, minister spraw zagranicznych (pseud. "Kosk"), Jan Majewski, podsekretarz stanu w MSZ (pseud. "Michalik"), Andrzej Podsiadło, podsekretarz stanu w Min. Finansów. (pseud. "Bułgar"), Wojciech Misiąg, podsekretarz stanu w Min. Finansów (pseud. "Jacek"), Andrzej Olechowski, sekretarz stanu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą (pseud. "Must"), Michał Boni, minister pracy i polityki socjalnej (pseud. "Znak"), Dariusz Ledworowski, minister współpracy gospodarczej z zagranicą (pseud. "Ledwor").


(................................................)


Koalicja przetrwała cztery lata, jako zaplecze trzech kolejnych rządów: Waldemara Pawlaka (26.10.1993-1.03.1995), Józefa Oleksego SLD (7.03.1995-26.01.1996) i Włodzimierza Cimoszewicza z SLD (7.02.1996-31.10.1997). Wszyscy ci trzej premierzy 18 lutego 1995 r., 18 sierpnia 1995 r. i 25 września 1996 r. podpisali z Rosją kolejne umowy, będące kontynuacją pierwszej, zawartej w sierpniu 1993 r. przez wicepremiera Henryka Goryszewskiego (ZCh-N) w rządzie premier Suchockiej; wszystkie one dotyczyły budowy gazociągu z Półwyspu Jamalskiego do Europy Zachodniej, jaskrawo niekorzystnie uzależniającej Polskę od Rosji w dziedzinie zaopatrzenia w gaz ziemny.

(................................................)


###############################################################



Leszek Szymowski "Kulisy umowy gazowej między Polską a Rosją"

2011-06-04

http://nczas.home.pl/publicystyka/kulisy-umowy-gazowej-miedzy-polska-a-rosja/

(................................................)


Porozumienie z 1993 roku przewidywało dostarczanie do Polski rocznie 7,4 mld m sześc. gazu oraz tranzyt polskimi rurociągami 30 mld m sześc. gazu do Niemiec. Rosyjskie dostawy pokrywały większość zapotrzebowania Polski na gaz. Pozostała część zaopatrzenia gazowego pochodziła z wydobycia w Polsce oraz z zakupów z Norwegii. Co ciekawe, w 1993 roku Polska zobowiązała się również do tego, że gazu rosyjskiego, którego nie wykorzysta, nie będzie sprzedawać innym krajom. 11 mld m sześc. zakontraktowane na mocy protokołów dodatkowych z 29 października 2010 roku to ilość znacznie przekraczająca polskie zapotrzebowanie na gaz. Zgodnie z zapisami umowy, aż do roku 2022 będziemy kupować od Rosji 1,5 raza więcej gazu niż potrzebujemy. Z kolei po 2022 roku będziemy kupować niemal cztery razy więcej gazu.


(................................................)


Było to potwierdzenie, że strona polska rezygnuje z 1,2 miliarda złotych, które winien był Gazprom z tytułu niedopłat za lata 2006-2009. Rosyjski koncern nie płacił bowiem wymaganej przepisami unijnymi dopłaty zależnej od majątku firmy. Łącznie z odsetkami była to kwota 1,2 mld złotych. EuRoPol Gaz SA skierował więc sprawę na drogę sądową i rosyjski Trybunał Arbitrażowy trzykrotnie przyznał spółce rację, zobowiązując równocześnie Gazprom do zapłaty tych pieniędzy. W styczniu 2010 roku premier Tusk i minister skarbu Aleksander Grad wyrazili zgodę na umorzenie tych długów. 27 stycznia 2010 roku potwierdził to wspólny komunikat obu spółek. 29 października 2010 roku przypieczętowano to ostatecznie w umowie.

(................................................)

W wyniku podpisanej umowy dostawy gazu z Rosji przekroczyły polskie zapotrzebowanie. Ponieważ strona polska nie może gazu sprzedawać, surowiec będzie musiał być w Polsce magazynowany i przechowywany. Tym samym, aby nie zwiększać i tak zbyt dużej ilości gazu, trzeba będzie zrezygnować z zakupów spotowych z Norwegii i z wydobycia gazu w Polsce (przez lata z tych dwóch nierosyjskich źródeł pochodziła reszta gazu wykorzystywanego w naszym kraju). W ten sposób rząd Polski zrezygnował z dywersyfikacji źródeł gazu i całkowicie uzależnił nasz kraj od dostaw Gazpromu. Po drugie: zmniejszono kontrolę Polski nad strategiczną spółką EuRoPol Gaz SA poprzez zobowiązanie się do podziału jej akcji po połowę między PGNiG a Gazprom i wprowadzenie skrajnie niekorzystnych dla Polski zapisów dotyczących podejmowania decyzji. Po trzecie: rząd Polski zgodził się na ceny za przesył nie uwzględniające unijnych przepisów, co może narazić nasz kraj na wysokie kary nałożone przez Komisję Europejską. W końcu po czwarte: anulowano Gazpromowi 1,2 miliarda złotych długów. Mamy więc do czynienia z gigantyczną aferą, której skutki będziemy dotkliwie odczuwać przez co najmniej 11 lat.


###############################################################


Podsumowując: jawni karierowicze z PRL (Mazowiecki, człowiek o imponująco długim stażu wierności-inaczej czyli dbania o "dobre stosunki polsko-rosyjskie": w czasach Bieruta działacz i publicysta PAX-owski, potem w czasach Gomułki i Gierka przez 9 lat poseł na Sejm PRL; Goryszewski i Pawlak, dwaj działacze ZSL), tajni współpracownicy komunistycznych tajnych służb (Oleksy, Olechowski, Ledworowski), absolwent sowieckiej uczelni (Podkański). Dobrane towarzystwo, prawda? Wydaje się, że wybór daty 4 czerwca na dzień dekorowania "grubokreskowych" polityków miał jeszcze jeden zamierzony sens: symboliczne "odczynienie" tego, co stało się o 19 lat wcześniej: 4 czerwca 1992 r.

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Sob Sie 20, 2011 10:00 am, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sob Cze 11, 2011 10:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

O ile EQV pisze w swym podsumowaniu o "symbolicznym "odczynieniu" tego, co stało się o 19 lat wcześniej: 4 czerwca 1992 r.", to ja to rozumiem raczej jako 'doczynianie'.
Widocznie już tam widzą, że 'młoda demokracja' na tyle okrzepła, iż można się przestać krępować. Zaś z kolei to, że pomimo tego że
Cytat:
Przez lata Kozłowski był redaktorem krakowskiego "Tygodnika Powszechnego". Dlatego z dużym zdziwieniem przyjęto jego nominację do MSW.

nie powinno tak bardziej dziwić. Jak sobie przypominam w "Żądle" bohaterowie filmu mieli 'lewe' FBI - a życie bywa bardziej bogate niż wymysły autorów scenariuszy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Lip 15, 2011 6:03 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110715&typ=my&id=my03.txt

NASZ DZIENNIK Piątek, 15 lipca 2011, Nr 163 (4094)

"Zmiany własnościowe w "Rzeczpospolitej" należy rozpatrywać m.in. w kontekście planów politycznych Platformy Obywatelskiej. Zgodę na sprzedaż ponad 51 proc. udziałów przez brytyjską firmę Mecom Group Polska musiało wydać Ministerstwo Skarbu Państwa

Byłe WSI zamiast PO-PiS-u?


Piotr Bączek

Niedawna sprzedaż udziałów w spółce Presspublica, wydawcy "Rzeczpospolitej" krakowskiemu biznesmenowi Grzegorzowi Hajdarowiczowi zelektryzowała komentatorów. Powodów było wiele - od niejednoznacznej postaci Grzegorza Hajdarowicza, poprzez jego biznesowe związki z byłym wiceszefem Wojskowych Służb Informacyjnych, aż po spekulacje na temat zmiany profilu tego dziennika.


Od kilku lat "Rzeczpospolita" kreowana była na dziennik prawicowy, konserwatywny, redagowany przez "katolickich fundamentalistów". Głównie miało się tak stać za sprawą redaktora naczelnego Pawła Lisickiego oraz kilku publicystów, którzy byli związani ze środowiskiem pisma "Fronda", młodych katolików i konserwatystów.
Jednak linii redakcyjnej "Rz" nie da się tak łatwo zdefiniować. Niewątpliwie na jej łamach ukazywały się cenne artykuły na temat najnowszej historii, przemian społecznych, tzw. nowinek kulturowych i religijnych. Natomiast w warstwie informacyjno-politycznej linia "Rz" nie była już tak oczywista, zwłaszcza w ostatnim czasie. Tak jakby dla "Rz" wymarzoną koalicją rządową nadal był niespełniony PO-PiS.

Sierota po PO-PiS-ie
Dziennik starał się propagować wizję tej iluzorycznej koalicji, krytycznie oceniał inne warianty, dystansował się od "smoleńskich" inicjatyw społecznych.
W ubiegłym roku doszło do głośnej polemiki Pawła Lisickiego z premierem Jarosławem Kaczyńskim na tle tragedii smoleńskiej i obrony krzyża. W sierpniu 2010 r. Paweł Lisicki napisał, że szef PiS, broniąc krzyża pod Pałacem Prezydenckim, w istocie wspiera "zapateryzm" i sprzyja powstaniu radykalnej lewicy, walczącej z Kościołem. Jarosław Kaczyński odpowiedział, że "pan Lisicki tego rodzaju bzdury, i to bzdury wierutne, odrażające", pisze z powodu "hiperoportunizmu".
W kolejnym tekście były premier pisał: "Pan Lisicki tworzy następujące przeciwstawienie: albo katastrofa smoleńska była dziełem przypadku, a wtedy nikt za nią nie odpowiada, albo mieliśmy do czynienia z zamachem, za który odpowiedzialność ponoszą zamachowcy. Tym samym redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" zapomina, że istnieje sfera niejako pośrednia: sfera odpowiedzialności moralnej i politycznej".
W publikowanych w "Rz" wywiadach i artykułach widoczny był sceptycyzm wobec takiej interpretacji, podobnie jak wobec środowisk, publicystów, tytułów prasowych sytuujących się na prawo od linii tego dziennika. To właśnie na łamach "Rz" ukazały się ostatnio mocno zgryźliwe teksty o "Naszym Dzienniku" oraz "Gazecie Polskiej", również odnośnie do tragedii smoleńskiej.
W kontekście tej linii "Rz" warto przyjrzeć się osobie Grzegorza Hajdarowicza, właściciela Grupy Gremi.

Młodość w KPN
W stanie wojennym Hajdarowicz był krakowskim działaczem Konfederacji Polski Niepodległej, drukował podziemne pisemka, kolportował je, organizował demonstracje niepodległościowe. Brał udział w walkach ulicznych w Nowej Hucie. Krakowskie środowisko KPN tworzyli wtedy m.in. Marek Bik, Maciej Gawlikowski, Jerzy Dobrowolski, Jacek Torbicz, Krzysztof Fortuna, Jarosław Grycz, Maciej Kuś, Jacek Lichoń, Piotr Poniedziałek, Jakub Tasior i Andrzej Załuski, Artur Then, Ryszard Bocian i Wojciech Pęgiel.
Jeden z konfederatów Krzysztof Fortuna tak wspominał te lata: "Do KPN wstąpiłem - za sprawą Grzegorza Hajdarowicza - w roku 1984. Przed nim składałem przysięgę. Było to - o ile mnie pamięć nie myli - u niego w domu. Nawet mam do dzisiaj legitymację członkowską KPN o nr 2192. Wtedy już także drukowaliśmy ulotki dla KPN i NZS przed każdą "imprezą". Wydawaliśmy też, na ramce (od 1985 roku), takie nieregularne pisemko KPN "Honor i Ojczyzna". Matryce robiliśmy u Grześka w domu. On był jedynakiem i miał swój pokój. (...) W 1986 roku Grześkowi Hajdarowiczowi udało się załatwić powielacz. Dotaszczyliśmy go do naszej drukarni w Wieliczce, ale nie udało nam się go uruchomić. Drukowaliśmy więc dalej na ramce. W 1988 organizowaliśmy strajk z Grześkiem na Miasteczku Studenckim. Pod koniec 1988 wyjechałem na pół roku do USA. Potem był tam także Grzesiek Hajdarowicz. Usiłował pozyskać jakieś środki finansowe na działalność polityczną w kraju, a ja mu w tym pomagałem" (cyt. za: http://www.polonus.mojeforum.net/viewtopic.php?t=1277).
Hajdarowicz zasiadał nawet w Radzie Politycznej KPN. W 1989 r. bezskutecznie ubiegał się z listy tej partii o mandat poselski, potem został radnym Krakowa.

Od truskawek do hurtowni leków
W "Dzienniku Polskim" Hajdarowicz wspominał swoje biznesowe początki. W latach 80. pracował na farmie w Holandii, zbierał truskawki od rana do wieczora, potem wyjechał do Ameryki, do Nowego Jorku: "Pracowałem na trzech etatach. Rano w supermarkecie, po południu w knajpie, a wieczorami jako tłumacz polskiego przedsiębiorcy. Jadający w restauracji yuppie z Wall Street byli zaskoczeni, widząc kelnera, któremu brzęczał pager. W latach 80. był to gadżet używany przez maklerów i dyrektorów" (cyt. za: http://www.polonus.mojeforum.net/viewtopic.php?p=6706).
W Nowym Jorku był również zastępcą redaktora naczelnego tygodnika "Polska Gazeta". Dziennikarstwem zajmował się również po powrocie do kraju, był p.o. szefem "Depeszy" wychodzącej w latach 90. w Krakowie, wspólnie z Czesławem Okińczycem wydawał "Gazetę Wileńską". Wcześniej szukał również funduszy dla ukazującego się poza cenzurą pisma KPN. W "Rz" wspominał, że zaimponowali mu znani małopolscy przedsiębiorcy Henryk Kuśnierz i Andrzej Gocman: "Nie wahali się zamieścić reklamy w takim wydawnictwie" (cyt. za: "Rzeczpospolita" z 6.10.2009 r.; http://www.rp.pl/artykul/373944.html).
Po powrocie z Ameryki zgromadzone dolary zainwestował w handel antyrakowym preparatem Tołpy. W 1991 r. założył spółkę Grupa Gremi i jej córkę - spółkę giełdową KCI SA. Zajął się hurtowym handlem lekami, na którym dorobił się sporych pieniędzy. W 1995 r. trafił na listę "Wprost" najbogatszych Polaków z majątkiem ok. 10 mln nowych złotych.
Po latach stał się głównym udziałowcem grupy kapitałowej Gremi, która kontroluje m.in. Narodowy Fundusz Inwestycyjny SA Jupiter, KCI SA, Eurofaktor SA, Dragmor sp. z o.o., posiada w Brazylii tereny inwestycyjne i piękne plaże. Jego holding zatrudniał 2,5 tys. osób. Prowadził interesy na całym świecie, budował nawet pirs naftowy na Morzu Kaspijskim.
Inwestował w produkcje filmowe, był producentem kilku zagranicznych filmów, w których zagrały hollywoodzkie gwiazdy, np. Andy Garcia. Grupa Gremi posiada także wydawnictwo, wydaje miesięcznik "Sukces", kupiony od Zbigniewa Jakubasa, oraz tygodnik "Przekrój", przejęty od "Edipresse".
Restrukturyzował również upadające przedsiębiorstwa, zajął się też branżą nieruchomości. Kupował upadające przedsiębiorstwa państwowe, które po restrukturyzacji odsprzedawał z zyskiem.

Dostosowany do III RP
Po latach w biznesie wyzbył się radykalnych, antykomunistycznych poglądów. "Rz" tak opisywała jego postawę: "Nie ma obsesji związanej z dawnymi przeciwnikami politycznymi. Twierdzi, że atmosfera wiecznych rozliczeń nie sprzyja rozwojowi kraju. Nie hołubi też szczególnie styropianowych weteranów" (cyt. za: "Rzeczpospolita" z 6.10.2009 r.).
Dowodem na taką postawę jest jego biznesowy współpracownik - Kazimierz Mochol, prezes zarządu giełdowej spółki KCI SA, w której przewodniczącym rady nadzorczej jest właśnie Hajdarowicz. Mochol - Hajdarowicz tworzą bowiem dość interesujący duet biznesowy: krakowski działacz podziemnego KPN i oficer wojskowej bezpieki.
Mochol jest byłym żołnierzem Wojskowych Służb Informacyjnych, według oficjalnego życiorysu w wojsku służył od 1981 roku. Był bliskim współpracownikiem Tadeusza Rusaka, na początku lat 90. był z nim w krakowskim UOP. W latach 1998-2001 był jego zastępcą w WSI, odpowiedzialnym za kontrwywiad.
W "Raporcie z weryfikacji WSI" Antoniego Macierewicza został wymieniony wśród oficerów odpowiedzialnych za nieprawidłowości w działalności WSI w kontekście afery fundacji "Pro Civili" na Wojskowej Akademii Technicznej: "Na szczególną uwagę zasługuje ujawniony fakt obecności w przestępczym procederze wielu cudzoziemców, a w szczególności obywateli krajów b. ZSRR, co stwarzało olbrzymie zagrożenie całkowitej przezroczystości WAT jako uczelni wojskowej. Sytuacja była o tyle niepokojąca, że zawierane z WAT umowy często dawały kontrahentom możliwość dostępu do informacji stanowiących tajemnicę państwową i służbową. W szczególności dotyczyło to informacji związanych z finansowaniem prowadzonych przez WAT prac badawczych i wdrożeniowych na potrzeby Sił Zbrojnych RP" (cyt. za: http://www.raport-wsi.info/mochol.html).
Romuald Szeremietiew wymieniał Mochola jako odpowiedzialnego w 2001 r. za działania związane z usunięciem go z funkcji wiceministra MON i zatrzymaniem Zbigniewa Farmusa. Ówczesny szef MON Bronisław Komorowski wystąpił nawet z wnioskiem do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o awansowanie Mochola na stanowisko generała brygady. Jednak po wyborach i przejęciu WSI przez Marka Dukaczewskiego odszedł z WSI. Zajął się wtedy biznesem, zasiadał we władzach wielu spółek, m.in.: Energoinvest Sp. z o.o., Poprad Sp. z o.o., FAM Grupa Kapitałowa SA, FAM-Technika Odlewnicza Sp. z o.o., FAM Cynkowanie Ogniowe SA, MAG-Bud Inwestycje Sp. z o.o.
Przejęcie "Rz" przez jego współpracownika biznesowego może otworzyć przed byłym wiceszefem WSI nowe perspektywy.

Nowy sojusz?
Można zaryzykować twierdzenie, że dotychczas "Rz" pełniła dla obecnego rządu podwójną funkcję - z jednej strony dziennik był pewnym wentylem bezpieczeństwa dla tłumionych w największych mediach poglądów, opinii, komentarzy, które na łamach "Rz" mogły być wyrażane w sposób akceptowalny dla władz, a z drugiej - "Rz" była ważnym opiniotwórczym narzędziem do ewentualnego stworzenia po wyborach parlamentarnych koalicji PO-PiS. W dotychczasowym składzie dziennik byłby gorącym i wpływowym orędownikiem powołania, pomimo różnic programowych, takiego rządu.
Dlatego zmiany własnościowe należy rozpatrywać również w kontekście planów politycznych PO. Pakiet ponad 51 proc. udziałów zakupiła wprawdzie spółka prywatnego przedsiębiorcy od brytyjskiej firmy Mecom Group Polska, ale - jak zauważają komentatorzy - zgodę na ten zakup musiało wydać Ministerstwo Skarbu Państwa, ponieważ umowa wspólników spółki zawiera klauzulę pierwokupu. Skarb Państwa, poprzez spółkę Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnicze "Rzeczpospolita", posiada w spółce Presspublica 49 proc. udziałów. Co więcej, rzecznik MSP Maciej Wewiór zadeklarował wolę dalszej sprzedaży akcji: "Resort skarbu w dalszym ciągu chce pozbyć się swoich udziałów w Presspublice. Ministerstwo Skarbu Państwa w dalszym ciągu chce wyjść z tej inwestycji, w której jesteśmy mniejszościowym udziałowcem. Nie ma potrzeby, żeby Skarb Państwa był udziałowcem firmy, która wydaje gazety".
Rzecznik MSP dodał też, że jeżeli nowy właściciel będzie zainteresowany zakupem udziałów PW "Rzeczpospolita", to będzie mógł uczestniczyć w procesie prywatyzacji tych akcji (cyt. za: http://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/wydarzenia/msp-chce-sprzedac-swoje-udzialy-w-presspublice,16781,1).
Dlatego zmiany własnościowe "Rz" mogą oznaczać nie tylko ostateczne pogrzebanie przez PO wizji koalicji PO-PiS i likwidowanie wewnątrz samej Platformy ostatnich przyczółków jej zwolenników, ale także tworzenie fundamentów nowych sojuszy PO.

Autor był członkiem komisji weryfikacyjnej ds. WSI, a do grudnia 2007 r. szefem Zarządu Studiów i Analiz Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Po objęciu urzędu prezydenta RP przez Bronisława Komorowskiego został wyrzucony z Biura Bezpieczeństwa Narodowego."
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pią Lip 15, 2011 11:24 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Ministerstwo Skarbu Państwa w dalszym ciągu chce wyjść z tej inwestycji, w której jesteśmy mniejszościowym udziałowcem. Nie ma potrzeby, żeby Skarb Państwa był udziałowcem firmy, która wydaje gazety".

A jeśli już firma wydająca gazety ma być w rękach skarbu państwa, to może, podobnie jak i same gazety powinna być rękach skarbu czy biznesu z państwa obcego.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum