Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Adwent: Bp. Libera nokautuje Ruch Palikota?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Nie Lis 27, 2011 10:01 pm    Temat postu: Adwent: Bp. Libera nokautuje Ruch Palikota? Odpowiedz z cytatem

Za salonem24 przytaczam "Bp. Libera nokautuje Ruch Palikota?"
Cytat:
W dzisiejszą, pierwszą niedzielę adwentu we wszystkich kościołach Diecezji Płockiej odczytano list biskupa Libery. Zawiera on interesującą historię krzyża wiszącego w sali sejmowej. Ponadto Biskup Płocki uzasadnia niekonstytucyjność, w jego ocenie, wniosku o jego zdjęcie. Poniżej pełna treść pisma bp. Libery do wiernych.

„Kościół naszym domem” - list pasterski Biskupa Płockiego

Umiłowani,

l. W pierwszą niedzielę adwentu rozpoczynamy nowy rok liturgiczny i duszpasterski. W tym roku - w świetle zaleceń Episkopatu Polski, pod którymi i ja się podpisałem - mamy przeżyć na nowo i zgłębiać prawdę: „Kościół naszym domem”. Prawda ta wyraźnie łączy się z dzisiejszą Ewangelią. W czytanej przed chwilą przypowieści Jezusa Chrystusa jest mowa o człowieku, który udał się w daleką podróż i pozostawił dom pod opieką swoich sług. Każdy z tych sług ma czuwać, to znaczy czuć się odpowiedzialnym za powierzone mu obowiązki. W przypowieści tej łatwo możemy dostrzec obraz Kościoła - rodziny dzieci Bożych, której głównym zadaniem jest „czuwanie”, rozumiane jako troska o dom, którym jest Kościół, w oczekiwaniu na powtórne przyjście Chrystusa. Domyślacie się zatem, że w haśle: „Kościół naszym domem” nie chodzi tylko o Kościół jako budynek, chociaż troska o świątynię jest czymś bardzo ważnym. Z wielką radością wraz Biskupem Romanem zauważamy podczas wizytacji, jak pięknieją nasze kościoły; ile z nich jest remontowanych; w ilu - także dzięki wsparciu Sejmiku Województwa Mazowieckiego i samorządów - odnawia się zabytkowe ołtarze, obrazy czy organy; w ilu instalowane jest ogrzewanie czy zwiększana liczba miejsc siedzących. Tak, trzeba się troszczyć o kościół - serce naszej parafii, żeby nie był zaniedbany, żeby był piękny i czysty; żeby liturgia w nim była sprawowana z należytą pobożnością i zgodnie z przepisami Kościoła; żeby towarzyszył jej piękny śpiew zgromadzonej wspólnoty, organisty i scholi lub chóru; żeby organy brzmiały dostojnie; żeby w miarę możliwości w naszej świątyni było ciepło, co szczególnie jest odczuwalne przez osoby starsze. Na to wszystko bardzo uczulam moich kapłanów i za wszelkie przejawy rzetelnej troski o te sprawy z serca wam, Kochani Księża, dziękuję. W ostatnich latach w naszej diecezji wybudowano i wciąż buduje się kilkanaście kościołów parafialnych i filialnych. Jestem Wam ogromnie wdzięczny za ten trud. Chciałbym jednak stworzyć w naszej diecezji jeszcze kilka nowych parafii. Dlatego proszę wspólnoty, w których te działania podjąłem lub podejmę, o zrozumienie troski, więcej obowiązku swojego biskupa wobec Boga i popieranie moich inicjatyw w tej sprawie. Wiem bowiem z wieloletniego doświadczenia nie tylko pasterza Kościoła Płockiego, ale także biskupa pomocniczego w Archidiecezji Katowickiej oraz Sekretarza Generalnego Konferencji Episkopatu Polski, że zbyt liczna parafia nie daje poczucia wspólnoty, a parafia kilkunastotysięczna staje się zazwyczaj anonimowa, Podzielenie takiej parafii, a potem wspólne wznoszenie świątyni, wreszcie jej poświęcenie, czyli oddanie na własność Bogu, pozwala tę anonimowość przełamać, czyni z parafii prawdziwą wspólnotę.



2. O to właśnie chodzi w haśle „Kościół naszym domem” - o przeżywanie naszej obecności w Kościele jako wspólnocie Chrystusowej, oczekującej na powrót Pana; o poczucie odpowiedzialności za Kościół - rodzinę dzieci Bożych; o solidarność z biskupem i naszymi księżmi; o braterstwo, miłość i jedność we wspólnocie rodzinnej, parafialnej i diecezjalnej. W starożytności, gdy chrześcijaństwo się rodziło, znane było zawołanie: „Zobaczcie, jak oni się miłują”. Dobrze oddawało ono zdumienie pogan w obliczu nowości, jaką chrześcijaństwo wnosiło wtedy w świat. Do czasów Chrystusa pomiędzy: wolnymi a niewolnikami, mężczyznami a kobietami, Rzymianami a narodami podbitymi, bogatymi a biednymi, wykształconymi a analfabetami, ludźmi w podeszłym wieku i młodymi, istniała przepaść uprzedzeń, obojętności lub wręcz wrogości. Rozwinięta była aborcja, traktowanie wdów jako balastu, porzucanie dzieci. Chrześcijaństwo ze swoją wiarą w Chrystusa, który do końca nas umiłował i za każdego umarł na krzyżu, pracowicie zasypywało tę przepaść. Od początku Kościół potępiał aborcję, a wdowy i sieroty były osobami uprzywilejowanymi w parafiach. Diakoni z ramienia biskupa rozdzielali potrzebującym pieniądze, spieszyli z pomocą moralną chorym lub dotkniętym innym nieszczęściem. Niech ten duch, Drodzy, wciąż trwa w naszych parafiach.



3. Kolejnym elementem, który niewątpliwie przyczynia się do czynienia Kościoła naszym wspólnym domem jest podtrzymywanie i krzewienie zdrowego patriotyzmu. Co spajało przez wieki w jeden organizm nasz naród, jak nie Kościół, krzyż i Ewangelia, jak nie wychowani w Kościele i przez Kościół władcy, żołnierze, kapłani czy nauczyciele? Przemawiając 11 listopada podczas Mszy św. za Ojczyznę w katedrze płockiej zwróciłem uwagę na to, że chętnie mówi się dzisiaj o kryzysie Kościoła, o tym na przykład, że jest on rzekomo największym przegranym tegorocznych wyborów. Ale to nie Kościół jest przegrany! Kościół pochyla się dzisiaj z bólem nad Polską i pyta: „Ojczyzno Umiłowana, co z Tobą się dzieje kilka miesięcy po beatyfikacji Jana Pawła II, któremu tyle obietnic jak córka ojcu składałaś w tak niedawne, niezapomniane majowe dni?”. Czemu niewierzący, których już starożytna Księga Mądrości nazywa „głupimi”, zaczynają nadawać główny ton naszej narodowej debacie, wracając do haseł o zdejmowaniu krzyży, o potrzebie zmiany prawa aborcyjnego, o rzekomym niepłaceniu podatków przez księży (przypomnę, że księża płacą zarówno podatek na państwo, jak i rozmaite podatki wewnątrzkościelne), o konieczności usunięcia lekcji religii ze szkół, o jakichś dziwacznych związkach partnerskich? Czy nie słyszeliśmy już kiedyś tych haseł? Tylko że wtedy był u nas system totalitarny, narzucony przez Wielkiego Brata ze wschodu! Co więc dzieje się dzisiaj? Jaki kolejny Wielki Brat zaczyna usadawiać się u nas, w nas? A może takie zachowania i przyzwolenie na nie stanowi część jakiejś większej całości, skoro z naszego rynku zaczynają znikać ostatnie niezależne wobec dominującego nurtu liberalnego gazety, programy telewizyjne i tygodniki? A może to wszystko wpisuje się w jakiś świadomie tworzony program dla Polski? Bo przecież to tak „na czasie” ukazać moralną słabość kraju, z którego pochodził „największy wróg” dla wielu środowisk niewiary - Błogosławiony Papież Jan Paweł Wielki? Bo to tak wygodnie uderzyć w kraj, z którego według objawień św. Siostry Faustyny ma wyjść iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Jezusa Chrystusa!



4. Oto prosty dowód: kto z nas tak naprawdę zna historię sejmowego krzyża? Żeby ją jednak dobrze poznać, trzeba się cofnąć do pierwszej połowy XVII wieku, do najświetniejszych dni potęgi naszej Ojczyzny. Marszałkiem Sejmu i wielkim kanclerzem Rzeczpospolitej był wtedy doradca królewski Jerzy Ossoliński, uczeń okrytego sławą kolegium jezuickiego w naszym Pułtusku. To właśnie Ossoliński w 1645 roku ufundował hebanowy ołtarz Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Boskiej na Jasnej Górze. Na tym ołtarzu niedługo potem, gdy Jasną Górę oblegali Szwedzi, sprawował Najświętszą Ofiarę ojciec Augustyn Kordecki. Przy ołtarzu Ossolińskiego biło serce narodu, gdy Polska na 123 lata została zmazana z mapy Europy przez zaborców - to przy nim przez długie lata niewoli modliły się tłumy pielgrzymów. Tutaj klękał marszałek Józef Piłsudski i generał Józef Haller. Tu w macierzyńską niewolę Maryi oddawali naród prymasowie Hlond i Wyszyński. Tu swoje pielgrzymie kroki kierował Błogosławiony Papież Jan Paweł Wielki. Do dziś ten właśnie ołtarz - ołtarz fundacji marszałka Sejmu i kanclerza wielkiego koronnego Jerzego Ossolińskiego zdobi kaplicę jasnogórską. Podczas niedawnej jego renowacji restauratorzy wymienili fragmenty starego hebanu. Szlachetne drewno, omodlone przez Błogosławionego Papieża, królów, wodzów i pielgrzymów, zostało jednak zachowane. Gdy niedługo po tej renowacji grupa posłów zwróciła się do przeora paulinów z prośbą o ofiarowanie krzyża do sali plenarnej Sejmu, tak by krzyż mógł tam powrócić po przeszło 50 latach nieobecności, podjęto decyzję, że do jego wykonania zostanie użyte to właśnie drewno - heban z ołtarza Kaplicy Cudownego Obrazu. Dnia 18 października 1997 roku delegacja parlamentu odebrała krzyż z rąk ojców paulinów. Jedna z senatorek RP przewiozła go na noc do klasztoru sióstr sakramentek na Nowym Mieście - miejsca hekatomby setek warszawiaków w czasie Powstania Warszawskiego, a 19 października 1997 roku pani Marianna Popiełuszko, podczas rocznicowej Mszy Świętej za Ojczyznę, osobiście położyła ten krzyż na płycie grobu syna męczennika, po Mszy zaś przekazała go do polskiego parlamentu, gdzie został zawieszony.



5. Oto prawdziwa historia sejmowego krzyża. Dzisiaj jednak nie chce się jej słyszeć, a obecność krzyża w Sejmie przedstawia się jako powód „strasznych” cierpień niewierzącej mniejszości w naszym kraju, rzekomo prześladowanej przez klerykalną i ciemną większość. Przedstawiciele tego nowego frontu walki zrobią wszystko, by zapominać pełne chwały dni naszej Ojczyzny, jak choćby te, które przed chwilą opowiedziałem; by rozmywać moralne i chrześcijańskie źródła „pierwszej Solidarności"'; by „skreślać” z pamięci jej prawdziwych bohaterów; by „tragedię smoleńską" sprowadzić do rangi „wypadku lotniczego". Przywdziewają przy tym maskę kpiny ze świętości, ironii, zabawy, często, niestety, pociągającą pewną część młodzieży.



6. W gruncie rzeczy w ataku na krzyż w Sejmie chodzi o to, na czym budujemy dzisiaj nasze niepodległe państwo. Preambuła Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej stwierdza: „[...] wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach, nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej, [....] ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej [...]”. Czy ci, którzy chcieliby dzisiaj zdejmować krzyż lub obok niego wieszać w sejmie symbole innych religii czy ideologii, zdają sobie sprawę, że występują przeciwko porządkowi konstytucyjnemu Rzeczpospolitej?! Przecież źródłem zasad zawartych w uroczystej preambule do Konstytucji jest „kultura zakorzeniona. w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i wartościach ogólnoludzkich”, które w naszym kraju właśnie krzyż, a nie półksiężyc, nie gwiazda Dawida, nie masońska kielnia, nie młot i sierp, wyraża!



7. Powtarzam raz jeszcze moje pytanie: co tak naprawdę spajało przez wieki w jeden organizm nasz naród i co nadal, na pierwszym miejscu, spaja nasze miasta, gminy i wioski, jak nie krzyż i Ewangelia? Jak nie wspólne przeżywanie niedzieli, Bożego Narodzenia, pasterki i śpiewanie kolęd? Wspólne obchodzenie Wielkiego Postu, święceniu pokarmów i procesji rezurekcyjnej; odpustów, Pierwszej Komunii Świętej i Bożego Ciała; Wszystkich Świętych i rozmaitych bieżących - radosnych i tragicznych - wydarzeń narodowych, lokalnych i osobistych? Nie traćmy zatem, Umiłowani, pamięci, nie przestańmy myśleć i nie ulegajmy bezbożnej propagandzie!

Odnawiajmy wszystkie te formy i znaki naszej wiary, wypełniajmy je coraz głębszymi treściami, ale nie likwidujmy ich i nie wstydźmy się naszego w nich żywego udziału! Uczestniczmy w nich wszyscy, także młodzi, wykształceni czy spełniający ważne funkcje społeczne. Jednak szanujmy również ludzi prostych, starszych i słabych. Ojciec Święty Benedykt XVI w swoich wspomnieniach z młodości tak pisze o swoich prostych rodzicach: „Nie znalazłem żadnego tak przekonującego świadectwa wiary, jak czyste i nieskażone człowieczeństwo, które zostało ukształtowane przez wiarę w moich rodzicach i w wielu innych ludziach, których dane mi było spotkać”. To z takiego „przekonującego świadectwa wiary” i naszego wzajemnego szacunku tworzą się prawdziwe wspólnoty, a Kościół zaczyna być przeżywany jako rodzina dzieci Bożych, nasz wspólny dom.

Na głęboko religijne przeżycie Adwentu, czasu wyciszenia i roratniego czuwania z Niepokalaną, z serca Wam wszystkim błogosławię: w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.



Źródło: http://plonsk.salon24.pl/368213,bp-libera-nokautuje-ruch-palikota
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pon Lut 06, 2012 3:09 pm    Temat postu: Aborcja a dzieciobójstwo Odpowiedz z cytatem

Aborcja a dzieciobójstwo

biskup Piotr Libera napisał:
Rozwinięta była aborcja, traktowanie wdów jako balastu, porzucanie dzieci.



Mariusz Dzierżawski

Magdalena Środa znajduje winnych śmierci Madzi



http://www.stopaborcji.pl/magdalena-sroda-znajduje-winnych-smierci-madzi,487,794,a.html

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pon Lut 06, 2012 7:57 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czyżby ujawniały się jakieś kompleksy niechcianego dziecka?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pon Lut 06, 2012 8:16 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Na temat aktywności "wyzwolonych kobiet", w tym i filozofowej Magdaleny Środy, oraz Ruchu Palikota, zabrał też głos Pan Stanisław Michalkiewicz w swym felietonie:

Cytat:
Wnuki Marii Czubaszek im. Katarzyny Wiśniewskiej

Felieton • serwis „Nowy Ekran” (www.nowyekran.pl) • 6 lutego 2012

Co tu ukrywać - ostatnio Salon ma pecha, którego nawiasem mówiąc, sam sobie przynosi - podobnie w anegdocie o żydowskim małżeństwie, jaką kiedyś opowiedział mi kolega Aleksander Rozenfeld. Małżeństwo przechodzi kryzys, bo mąż od rana nie odzywa się do żony ani słowem. Wytrzymała tak do wieczora, aż wreszcie pyta: co ci jest, może jesteś chory? Ten swoim zwyczajem odpowiada pytaniem na pytanie: słuchaj no, czy ty byłaś ze mną, jak były pogromy? Na to ona: no pewnie, przecież schowaliśmy się do tej samej bramy i tak się poznaliśmy. - Aha - on na to - a po chwili - a jak mnie wywieźli do Oświęcimia, to też ze mną byłaś? - No wiesz co, ty chyba naprawdę jesteś jakiś chory. Przecież jechaliśmy w tym samym wagonie! A wtedy on: oj - widzę, że ty mi pecha przynosisz! Więc Salon też sam sobie pecha przynosi i to - powiedzmy sobie otwarcie i szczerze - z własnej winy, to znaczy - z własnej pychy, a konkretnie z tej przyczyny, że salonowcy pozują na oryginałów, jakich świat nie widział.

Weźmy takie zapłodnienie w szklance, na które Salon tak się ostatnio snobuje. Naturalnie do żadnego snobizmu nie przyzna się za żadne skarby, bo to „obciach” gorszy od śmierci - więc obłudnie uzasadnia konieczność zapładniania w szklance na koszt podatników potrzebami kobiet cierpiącymi na niepłodność. Że to niby już nie mogą wytrzymać bez dzieci. Ale nie dajmy się zwieść pozorom, bo jedną z najzagorzalszych bojowniczek o szklankę jest pani filozofowa Magdalena Środa. Pani filozofowa miała nadzieję na powrót na synekurę pełnomocnika do równego statusu kobiet i mężczyzn, ale premier Tusk najwyraźniej ją olał i powierzył tę synekurę najpierw pani Radziszewskiej, a obecnie - pani Agnieszce Kozłowskiej-Rajewicz. Nie są to jakieś wielkie pieniądze, ale w kryzysie nikomu się nie przelewa, więc i pani filozofowa pewnie chętnie by się po nie schyliła, pryncypialnie ganiąc przy okazji chciwość u innych.

Ale nie tylko o pieniądze tu chodzi, chociaż - któż by nie chciał wypić i zakąsić na koszt Rzeczypospolitej - w dodatku bez żadnych zobowiązań, ani odpowiedzialności za cokolwiek? Chodzi tu również o ideę, a właściwie - o ideę-fixe, jaka musiała przed laty zagnieździć się w głowie pani filozofowej, w miarę upływu lat urastając do rozmiaru obsesji. Charakter tej obsesji bardzo ładnie opisał Janusz Szpotański w poemacie „Bania w Paryżu”, przedstawiając księżnę de Guisse (de domo Cohn). Uprzedzając nieco fakty dodam, że księżna tak naprawdę pochodziła z Białegostoku - co ujawnia się w końcowym fragmencie poematu, kiedy wyznanie na temat miejsca swego urodzenia składa filozof Levy-Stoss: „Drohobycz, Sambor, Stryj i Złoczów! Nagle mu łzy tryskają z oczu: Ach zasłużyłem na sto kijów! Miejsce urodzin? Jaki Kijów? Wszak na świat wydał mnie Drohobycz - i to jest życia mego zdobycz! Polsko, ojczyzno ma! Galicjo! Galicja Polski jest delicją, jej kwintesencją, jej wykwitem! A także Europą przy tym!” - i oczywiście, jak to w Salonie - zaraz kształtują się nowe hierarchie: „Gdy przy orderach i we fraku, na czele delegacji gminy, mój dziad Cesarza witał w Stryju, kim był twój wówczas, ty prostaku z głębin dna getta w Kolomyi?!” Więc księżna de Guisse, „gwiazda Woman Liberation, jej hasłem: zmienić mężczyzn w gejsze, największe zasię jej marzenie: płci obu zrównać przyrodzenie do tego stopnia, żeby książę także zachodzić musiał w ciążę.”

Pani filozofowa może nie ma aż takiego fioła, ale ciąży najwyraźniej jest niechętna: „ciąża wycieńcza, zniekształca, czyni własne ciało obcym” - poucza biednych tubylczych półinteligentów w żydowskiej gazecie dla Polaków, prezentując im przy okazji nowego jasnego idola w postaci pani Marii Czubaszek, która przez swój otwór gębowy pochwaliła się w radio, że „przeszła dwie aborcje” ale „nie jest jej z tym źle”, bo woli być „zimną suką” niźli „matką Polką”. Najwyraźniej zimne suki gotowe są na wszystko, żeby tylko nie zostać „matką Polką”. Te matki Polki, to musi być coś strasznego - i nietrudno się domyślić, co. Co robi matka Polka? Ano, rodzi Polki i Polaków, którzy - jak zauważył izraelski premier Icchak Szamir - antysemityzm wysysają wraz z mlekiem tej matki. Nic dziwnego, że rozmaite suki, zimne i gorące, kombinują na wyścigi, jakby tu to straszliwe niebezpieczeństwo rozładować. Zapłodnienie w szklance jest jakimś, w dodatku stosunkowo humanitarnym wyjściem z sytuacji, zwłaszcza, gdyby materiał genetyczny importować, dajmy na to, z Izraela - oczywiście na koszt podatnika tubylczego, bo jakże by inaczej?

Więc kiedy pani Czubaszek pochwaliła się swoimi osiągnięciami, postępactwo natychmiast przystąpiło do działania, tworząc ruch społeczny wnuków Marii Czubaszek. Akces do ruchu jest dobrowolny („chciałbym być wnukiem Marii Czubaszek”) i tych desperatów jest już podobno ponad 1600! Piszę: desperatów, bo bycie nawet potencjalnym wnukiem pani Czubaszek musi być nie tyle nawet ryzykowne, co graniczyć z samobójstwem! Jakże bowiem można być wnukiem kobiety, która nie tylko chwali się skrobankami, ale sprawia wrażenie udelektowanej swoim wyczynem? Taki wnuk nie ma najmniejszych szans na zaistnienie, więc jeśli wśród postępactwa znalazło się aż tylu desperatów, to najwyraźniej muszą oni być swoją egzystencją szalenie rozczarowani i przygnębieni. Chyba słusznie - bo cóż to za przyjemność, być postępakiem? To rzeczywiście może być gorsze od śmierci. Ale to jeszcze nic w porównaniu z figlem, jaki postępactwu spłatał los. Oto pani Katarzyna Wiśniewska w Sosnowcu twierdzi, że upuściła swoją półroczną Magdę tak nieszczęśliwie, że dziecko zginęło na miejscu - potem zakopała zwłoki pod gruzem, śmieciami i śniegiem i upozorowała porwanie. Czyż nie nadaje się na honorową patronkę ruchu „wnuków Marii Czubaszek”?

Nadaje się, jak mało kto, bo nawet idzie krok dalej, niż odważyła się pójść sama pani Czubaszek. Komentując wyznania pani Czubaszek, pani filozofowa wyraziła przekonanie, że podobnych kobiet jest więcej i że „aborcja przyniosła im ulgę”. To na pewno - ale skoro to uczucie „ulgi” usprawiedliwia aborcję, to warto zauważyć, iż podobnej ulgi można doznać również po dzieciobójstwie. Podobno i pani Wiśniewska, kiedy tylko szczęśliwie ukryła zwłoki córki, zaraz wybrała się z mężem do kina na jakiści horror. W takim razie dlaczego dopuszczać tylko ulgę z tytułu aborcji? Powiedzmy sobie otwarcie i szczerze - im większy człowiek, tym większa ulga i jeśli, dajmy na to, ktoś wyskrobałby na przykład panią filozofową, to ulgi doznałoby mnóstwo ludzi! W imię czego pozbawiać ich takiej przyjemności?

Religianci powołują się na argument z autorytetu w postaci dekalogu - ale przecież postępactwo żadnych religianckich przesądów nie uznaje, więc podtrzymywanie zakazu eliminowania ludzi dużych ze względu na nadzieję doznania ulgi można by tylko uzasadnić nieubłaganą konicznością egzystencji takiej, dajmy na to, pani filozofowej. Czy jednak egzystencja pani filozofowej jest aby na pewno konieczna? Absolutnie nie i najlepszym na to dowodem jest choćby to, że bez pani filozofowej świat istniał tysiące lat i będzie istniał po niej. Być może pani filozofowa uważa inaczej, ale nie ma się co tym przejmować, bo wiadomo, że cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych tak samo, jak infirmerie - Napoleonów i Cezarów. Zatem kiedy pani filozofowa wiąże wielkie nadzieje z projektem ustawy „o świadomym rodzicielstwie”, wyprodukowanym podobno przez osobliwą trzódkę posła Palikota - że to niby „przywraca kobietom prawa reprodukcyjne”, to warto podkreślić, że w myśl zasady równości kobiet i mężczyzn, tym ostatnim powinno się przywrócić prawo do psychicznego komfortu, tak często naruszane a nawet niweczone przez coraz bardziej rozwydrzone „zimne suki”.

Stanisław Michalkiewicz


Żródło: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2387
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum