Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Polska potrzebuje nowego zaplecza intelektualnego

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 907

PostWysłany: Pon Wrz 03, 2007 6:18 am    Temat postu: Polska potrzebuje nowego zaplecza intelektualnego Odpowiedz z cytatem

http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=56860

Doradca premiera w "fakcie"


Zybertowicz: Polska potrzebuje nowego zaplecza intelektualnego

Bezpieczeństwo narodowe wiąże się z kwestią bardziej zasadniczą, jaką jest sposób rozumienia interesu narodowego. Dobrze zdefiniowany interes narodowy danego kraju powoduje, że trafnie wyznaczane są zadania w obszarze bezpieczeństwa - pisze w "Fakcie" Andrzej Zybertowicz.

We współczesnym świecie toczy się gra narracji i światopoglądów. Jedna z tych narracji stara się udowodnić, że myślenie o współczesnym świecie w kategoriach interesu narodowego jest czymś przestarzałym i nieskutecznym. Dla Polski jest to sposób myślenia niebezpieczny, ale leży on w interesie krajów, które mają uformowane instytucje definiujące interes narodowy i silne instytucje bezpieczeństwa.

Weźmy np. Stany Zjednoczone - tam oprócz silnych instytucji państwowych istnieje rozbudowana sieć prywatnych instytutów badawczych tzw. think-tanków współpracujących albo z partią demokratyczną lub republikańską. Niezależnie od aktualnej polityki amerykańskiego rządu, obserwują one sytuacje w kraju i na świecie, monitorują zagrożenia, budują długofalowe wizje oraz podpowiadają administracji, co należy robić. Brak takiej sieci think-tanków powoduje nie tylko, że państwu brakuje zaplecza intelektualnego, ale nie pozwala to na publiczne wyartykułowanie pewnych problemów.

Przykładem jest kwestia agentury wpływu. Przypomnijmy, że taka agentura składa się z ludzi obecnych w sferze publicznej, np. w mediach, którzy współpracują z obcym wywiadem, ale nie w celu werbunku innych agentów lub dostarczania informacji. Mają oni za zadanie rozpowszechnianie informacji, wygodnych innym krajom lub po prostu dezinformujących opinię publiczną danego kraju. Niektórzy z nich świadomie współpracują z obcymi wywiadami, inni nieświadomie propagują treści wygodne dla interesów innego kraju, będąc wykorzystywani niekoniecznie przez wywiady.

Gdy rozmawia się z ludźmi tajnych służb, pojęcie agentury wpływu nikogo nie dziwi ani nie jest kojarzone z myśleniem spiskowym. Wręcz przeciwnie, rzecz traktowana jest jako jedno z normalnych zagrożeń dla bezpieczeństwa kraju. To zagadnienie wyjątkowo trudno przebija się jednak do poważnej debaty publicznej. Przedstawicielom administracji państwowej trudno przedstawiać na łamach mediów ustalenia lub przypuszczenia na temat agentury wpływu, która w Polsce budowana jest zarówno przez kraje Polsce nieprzyjazne, jak i przyjazne. Oficjalnym reprezentantom państwa nie wypada publicznie dzielić się wiedzą o takich zagrożeniach. Pracownikom prywatnych instytucji badawczych o wiele bardziej wypada, by takie kwestie publicznie podnosić. Think-tanki współtworzą instytucjonalną tkankę, która w krajach takich jak USA, Francja, Wielka Brytania służy do definiowania interesu narodowego. Rządy III RP pozbawione takiego zaplecza intelektualnego, często nie były nawet w stanie wykorzystać istniejącej infrastruktury państwowej do monitorowania zagrożeń. Wręcz przeciwnie, w wielu ogniwach aparatu państwowego obowiązywały różnego rodzaju tabu, zniechęcające do podejmowania pewnych, ważnych dla kraju i możliwych do realizacji zadań.

Nie budowano także programów opartych na wizjach silnej pozycji Polski w Europie. Osoby wpływowe w rządzie, a także mediach, zbyt łatwo dawały się przekonać, że te kwestie to anachronizm. To myślenie nadal jest obecne. Ostatnio Jacek Żakowski w jednej z dyskusji telewizyjnych przekonywał, że Polsce nie potrzeba żadnych wizji, a potrzeba jedynie ciężkiej, mozolnej pracy. Tymczasem mozolna praca musi być zorganizowana wokół generalnych wizji i poczucia tożsamości zbiorowej. Takiej wizji potrzebuje bezpieczeństwo narodowe i do tego służy perspektywicznie zdefiniowany interes narodowy. W Polsce istnieje spory potencjał intelektualny, by taki interes definiować, brakuje jednak instytucji, które potrafiłyby ten rozproszony potencjał zogniskować wokół określonych projektów. Dlaczego przez osiemnaście lat niepodległej Polski nie udało nam się stworzyć sieci instytucji badawczych takich, jakie występują np. w USA? Pierwszą przyczyną są sprawy finansowe. Przypomnijmy, że w USA istnieją think-tanki dysponujące budżetami setek milionów dolarów - co daje im ogromne możliwości działania. Tam biznes prywatny chętnie łoży na tego typu inicjatywy. Nasz wielki biznes, często mający korzenie nomenklaturowo-agenturalne, nie będzie finansował think-tanków, które są autonomiczne w badaniach i nie daj Boże mogą podejmować niewygodne sprawy.

Co by było, gdyby zaczęły one badać np. korzenie takiego biznesu... Słabość infrastruktury intelektualnej w naszym kraju jest więc pochodną kapitalizmu postkomunistycznego. W Polsce powinno być kilkanaście takich instytucji, jak np. Instytut Sobieskiego, i powinny one działać na o wiele większą skalę.

W naszym kraju wprawdzie toczy się debata publiczna, ale, po pierwsze, z trudem sięga ona klasy politycznej i, po drugie, jej owoce nie są konsumowane z powodu braku instytucji, które systematyzowały pracę intelektualną nastawioną na zadania praktyczne. Wielu komentatorów nie posługuje się wiedzą czerpaną z badań naukowych (nazbyt często czysto teoretycznych) i z trudem wykracza poza poziom publicystyki. W USA wykształciła się grupa tzw. praktykujących naukowców. Z jednej strony badacze po okresie swojego zaangażowania w administrowanie krajem wracają na uczelnie. Z drugiej, politycy, gdy wahadło wyborcze wychyli się w przeciwną stronę, przechodzą do think-tanków, gdzie przekładają swoje doświadczenie polityczne na większe projekty - tworzone bez pośpiechu i nie pod wpływem wyborczych sondaży. W Polsce mamy gorszą sytuację. Politycy tacy jak np. Józef Oleksy czy Jerzy Jaskiernia, gdy wypadają z polityki, pracują wprawdzie w zaprzyjaźnionych szkołach prywatnych, ale nie tworzą żadnej intelektualnej wartości dodanej. I to niekoniecznie dlatego, że brak im intelektualnych kwalifikacji. Powód jest inny. Gdyby Oleksy chciał napisać pogłębioną i uczciwą książkę analizującą polską politykę, to byłoby to dzieło znacznie bardziej demaskatorskie niż to, co powiedział podczas słynnego obiadu z Aleksandrem Gudzowatym. Tu mamy błędne koło: ponieważ polityka jest niskiej jakości, to ludzie, którzy wypadają z polityki, nie piszą o tym książek, bo musieliby opisywać brudy, które współtworzyli. A ponieważ brakuje pogłębionych analiz tej polityki pisanych przez praktyków, to jej jakość się nie podwyższa.

Bez intelektualnej troski o interes narodowy, system bezpieczeństwa państwa będzie ułomny. A bez niezależnych środowisk intelektualnych, myślenie o interesach Polski pozostanie na pułapie amatorskim.

Andrzej Zybertowicz, socjolog, doradca premiera RP ds. bezpieczeństwa państwa
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Edward Soltys
Weteran Forum


Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 613

PostWysłany: Pon Wrz 03, 2007 4:01 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Na powstanie instytutu (w sensie przedstawianym przez Autora) mysli prawicowej w Polsce nie mozna w najblizszym czasie liczyc. Sam Autor wskazuje przyczyny. Natomiast mozliwy jest inny model nie wymagajacy nakladow finansowych. Przedstawie go w skrocie. W 1976 r. powstalo w USA Polnocnoamerykanskie Studium Spraw Polskich, w ktorego powstaniu zaangazowany byl takze Kongres Polonii Amerykanskiej. Motorem przedsiewziecia byl prof. Andrew Ehrenkreutz i jego zona Blandyna. Wsrod zalozycieli byli takze: prof. W. Soroka, prof. J.Lerski, prof. S.Leja, L. Zub-Zdanowicz, W. Bninski, F. Polcyn. W okresie rozkwitu do Instytutu nalezalo kilkaset osob, glownie profesorow polskiego pochodzenia pracujacych na uczelniach amerykanskich i kanadyjskich. Z Kanady nalezeli miedzy innymi prof. A.Kawczak, prof.J.Litynski, prof. W. Jaworski i dr M. Celinski. Ostatnim przewodniczacym byl prof. A. Targowski z Kalamazoo, USA.
Studium odbywalo systematycznie spotkania w roznych miejscowosciach Am. Pn. wydawalo "Studium Papers" i ksiazki.
W ostatnim okresie swojego istnienia (lata 90-e) Studium wydalo nastepujace ksiazki:
"Obrona Polski dzis i jutro", 'Wizja Polski" i "Losy Polski i swiata 2000".
Wsrod autorow byli nie tylko czlonkowie Studium. Zaproszono gosci z Polski. Wsrod autorow byli miedzy innymi: A. Matejko, Z. Brzezinski, W. Jaworski, J. Onyszkiewicz, K. Skubiszewski, J. Litynski, S. Dronicz, A. Targowski, L. Balcerowicz, M. Celinski, P. Grudzinski, S. Bask-Mostwin, J. Karski, K. Dziewanowski, T. Arciszewski, J. Korey-Krzeczowski, B.K. Boczkaj, M. Bossak, T. Pluzanski, H. Samsonowicz, A. Ajnenkiel.
Proponowany instytut bardziej opieralby sie na internecie, choc bezposrednie kontakty (seminaria) tez by mozna bylo organizowac.
Zasieg Instytutu obejmowalby wszystkie kontynenty. Jest sporo ludzi "niezagospodarowanych" na swiecie, z ktorych wielu przewyzsza tych z pierwszych stron gazet. Mysle tez o ludziach, ktorzy znaja Zachod nie z ksiazek, nie z prasy tylko z wieloletniego na nim zamieszkiwania. To jest wiedza gromadzona z dnia na dzien, przez wiele lat, i to od poziomu municypalnego po federalny. Takze znajomosc polityki swiatowej z perspektywy ogolnoswiatowej, a nie tylko, perspektywy "europejskiej" w sensie okreslonym przez manipulatorow z GW.
Nie ograniczalbym skladu uczestnikow do profesorstwa. "Praktycy z przeszloscia", ktorych tu na naszym forum nie brakuje, powinni tez miec swoje tam miejsce. Sa sprawy, ktorych wyuczona nieudolnosc madrych ludzi nie pozwala wyartykulowac. Sa tez tematy, o ktorych nie wypada mowic, choc sa kluczowe. Gdy czytam o klamliwych Geremkach i Michnikach gloszacych poza Polska, ze w Polsce jest faszyzm, to zasluguje to nie na subtelne myslenie pieknoduchow, tylko krotka rade AZAMA. Jak spiewal kiedys zapomniany juz pewnie J. Kelus: "Modlitwa, modlitwa, a tu trzeba brzytwa!".

PS Agentura wplywu definiowana jest przez Autora chyba troche za szeroko.Co to za agenci, ktorzy dzialaja nieswiadomie? Moze lepiej byloby nazywac ich "uzytecznymi idiotami", czy jakos tak.


Ostatnio zmieniony przez Edward Soltys dnia Sro Wrz 05, 2007 7:15 am, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Anonymous
Gość





PostWysłany: Wto Wrz 04, 2007 5:43 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dla mnie przerażające jest to, że nie znajduje tutaj odpowiedzi, tylko powstaje jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi
Powrót do góry
Harcownik
Weteran Forum


Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 131

PostWysłany: Wto Wrz 04, 2007 6:01 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W stanie wojennym mówiłem, że jest mi wszystko jedno czy ktoś robi robotę ubecka za pieniądze, z nieświadomości czy z głupoty. Dla mnie jest to ubek i trzeba go zarżnąć.

Dzisiaj jestem starszy, mądrzejszy i myślę caaaałkiem inaczej.
Oczywiście nie byli ubekami, tylko zdrajcami. No i oczywiście nie zarzynać. To niehumanitarne. Rozstrzelać!
Przyznaje rację Edwardowi że pojecie agenta wpływu jest stanowczo za szeroko sformułowane. Ale mowa była o nieświadomości współpracy z obcym wywiadem. Natomiast jest oczywiste że była pełna świadomość działań dla obcego biznesu, ze szkodą dla polskiej gospodarki.
A wiec humanitarnie?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Edward Soltys
Weteran Forum


Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 613

PostWysłany: Wto Wrz 04, 2007 9:55 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tak czy inaczej piosenka byla ladna. W lekkim rozwinieciu brzmialo to tak:
"Modlitwa, modlitwa, a tu trzeba brzytwa!
Albo jeszcze gorzej, sprezynowym nozem!".
Co do rozstrzeliwania to bym polemizowal.Na
rozstrzeliwanie przeciez trzeba sobie zasluzyc, a to doprawdy nie ten przypadek. Jednakowoz (tak mowil moj poprzednik na stanowisku dyrektora instytutu, ktory dostal trzy krzyze walecznych za dowodzenie plutonem ckm pod Tobrukiem a potem w kampanii wloskiej, sprawiedliwie tez trzeba jednak dodac, ze "wyzwolil" rowniez rzezbe popiersia Beethovena z gabinetu Mussoliniego), warto zwrocic madre mysli nasze w kierunku zaplecza intelektualnego, ktore w gre wchodzi jak dobrze pojdzie. Dodaje wiec, ze ci ze Studium oplacali roczna skladke za przywilej uczestniczenia w przedsiewzieciu. Zaproszeni do ksiazek goscie byli jacy byli. Jak to goscie. Teraz pewnie bysmy wielu z nich wykreslili .
W proponowanym modelu potrzebni sa ludzie z prestizem. Powolaliby Rade Programowa, ktora sformulowalaby cele. A z tych celow daloby sie wyprowadzic cale wiazki pytan, na ktore szukalibysmy odpowiedzi.
Ci, ktorzy obslugiwaliby internetowy Instytut powinni byc oplacani . Cala sprawa nie koliduje z propozycja Profesora z Torunia. Trzeba pracowac nad stworzeniem prawdziwego, a nie internetowego instytutu. Ten internetowy moglby stac sie szerokim zapleczem dla ludzi w Polsce, Takie forum instytutowe powinno miec przynajmniej dwa pietra. Pierwsze dla swoich, nazwijmy je roboczym. Piszemy sobie, dyskutujemy, krytykujemy pomagajac bliznim. A na drugim, powierzchniowym, bylyby teksty do konca dopracowane.


Ostatnio zmieniony przez Edward Soltys dnia Czw Wrz 06, 2007 12:08 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Edward Soltys
Weteran Forum


Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 613

PostWysłany: Sro Wrz 05, 2007 11:56 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Rozwazania ogolne maja swoja niekwestionowalna wartosc, ale przeplatanie ich rzeczywistymi przypadkami z pewnoscia tym rozwazaniom dobrze sluzy. Tak sie akurat stalo, ze akurat na dniach mamy w Kanadzie przypadek powstawania takiego "think tanku". Za dwa dni bedzie w prasie wiecej szczegolow, ktore tez przekaze. Podaje skwapliwie co dzis wiadomo.
Bohaterem jest Jim Balsille, z zawodu miliarder-ekscentryk. Do tego statusu dotarl zakladajac "Research in Motion", ktora to firma wyprodukowala "BlackBerry". Przysiegam, ze nie wiem co to jest, wyglada na czarna porzeczke, ale te sie sadzi, a nie produkuje. Przepraszam za nazbyt obszerny wstep charakteryzujacy bohatera tej opowiesci, ale bez pojecia kto moglby w Polsce zainteresowac sie "think tankiem" trudno zaczynac. Pan Balsillie, Kanadyjczyk i milosnik hokeja probowal dwa razy kupic amerykanskie druzyny hokejowe i przeniesc je do Kanady. Wlasciwie trzeba mowic nie o kupieniu, tylko wyzwoleniu tych druzyn egzystujacych gdzies na poludniu USA. Jak mozna grac w hokeja na Florydzie, czy Kalifornii? Nawet nie udaje sie wytworzyc lodu odpowiedniej jakosci. Jakkolwiek udaje sie dosc czesto Puchar Stanleya zdobywac (Anaheim "Ducks", czy Tampa Bay "Lighting"). W drugim przypadku, chcial kupic deficytowych "Predators" z Nashville. Wykladal 240 mln.$ (druzyny hokejowe sa stosunkowo tanie). Traf chcial, ze wybrano goscia z USA, ktory dal $180 mln. Roznica taka, ze on chce przeniesc zespol do Kansas City, a Balsillie chcial przeniesc do Hamilton w Kanadzie.
I w ten sposob dotarlismy prosto jak strzala do sedna sprawy. J.B. dostrzegl, ze nie prowadzi sie porzadnych studiow na temat miejsca Kanady w swiecie. Cos tam na uniwersytetach robia niby na ten temat, a takze polityki zagranicznej kanady, ale to przeciez tylko uniwersytety. Nasz bohater podzwonil po kolegach i nikt mu nie odmowil. A ci koledzy to szefowie przedsiebiorstw naftowych, finansisci i przedsiebiorcy z Montrealu. Znane jest tylko nazwisko wspolszefa przedsiewziecia, Blake Goldringa, ktory jest znanym finansista. Koledzy J.B zostali zacheceni obietnica, ze sam autor wylozy $80 mln. poki co, wylozyl na stol $1 mln. Krotko mowiac, powstal 20 - osobowy"think tank" o nazwie "Canadian International Council" . Kazdy z kolegow J.B. wyklada corocznie $100,000 na utrzymanie jednego badacza na rok. Ci badacze, to czesciowo akademicy, a czesciowo praktycy. "Think tank" bedzie ulokowany przy "Munk Centre for International Studies" Uniwersytetu Torontonskiego.
Dyrektor tegoz Centrum, prof. Janice Gross-Stein stwierdzila, ze jest to pierwsza rzeczywiscie ogolnonarodowa inicjatywa na tym polu w ostatnim polwieczu. Jak dalej pisza w "The Globe and Mail", obserwatorzy zauwazaja, ze tylko Kanada wsrod krajow G8 nie miala takiego "think tanku".
Streszczajac, przyklad dowodzi, ze jedna z mozliwych drog stworzenia "think tanku" jest fantazja troche zwariowanego bardzo zamoznego czlowieka, ktory zarazi kolezkow do idei. Sam bohater twierdzi, ze sprawa jest prosta. Trzeba po prostu (alez to brzmi) miec dobry pomysl. Nikt nie da pieniedzy na zly pomysl. Swoj pomysl porownuje do zaproponowania szklanki zimnej wody na pustyni. Ktozby sie oparl?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum