Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Solorz: nie współpracowałem z SB, choć była umowa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pią Wrz 21, 2007 3:06 pm    Temat postu: Solorz: nie współpracowałem z SB, choć była umowa Odpowiedz z cytatem

http://wiadomosci.onet.pl/1609931,11,item.html

[b]Solorz: nie współpracowałem z SB, choć była umowa

Zygmunt Solorz-Żak (fot. Wojciech Oleśnik/AG)

Nie współpracowałem ze służbami PRL, choć w 1983 r. podpisałem umowę o współpracy - zeznał w sądzie właściciel Polsatu Zygmunt Solorz-Żak. Pozwał on "Nasz Dziennik" za podanie, że "chętnie współpracował" z tajnymi służbami PRL, które miały mu pomóc w działalności gospodarczej.
W pozwie o ochronę dóbr osobistych Solorz-Żak żąda, by Sąd Okręgowy Warszawa-Praga nakazał wydawcy "NDz" przeprosiny i wpłatę 100 tys. zł na Fundację Polsat za artykuł pt. "Solorz chętnie współpracował" z listopada 2006 r. Według "NDz", dzięki współpracy jako agent "Zeg", Solorz-Żak otrzymał wsparcie służb PRL w działalności gospodarczej; miał też kontynuować współpracę po 1989 r. ze służbami wojskowymi.

On sam nie zaprzecza, że w 1983 r. podpisał zobowiązanie do współpracy, zapewnia jednak, że do faktycznej współpracy nie doszło. "To były tylko próby pozyskania mnie do współpracy" - zeznał w sądzie. Dodał, że - wbrew temu co pisał "NDz" - tym bardziej "nie współpracował chętnie". Zapewnił, że podczas "wymuszonych" spotkań z esbekami nie przekazywał im żadnych innych informacji niż tylko o sobie; był przez nich pytany m.in. o nielegalne opuszczenie Polski w latach 70., o to co robił na Zachodzie i z kim się kontaktował.REKLAMA Czytaj dalej

Solorz-Żak przyznał, że SB interesowało się nim, bo woził wtedy dary z Niemiec do Polski. "Mówiłem im, że znam tam misję katolicką, że znam księdza, ale nie udzielałem żadnych donosów" - oświadczył. Dodał, że nieprawdą są stwierdzenia z jego akt z IPN, że przekazał informację o paczce do opozycjonisty, w której miała być farba drukarska. "Tam był lakier do aut" - dodał. Podkreślił, że z akt IPN wynika, że SB uznała go za mało przydatnego agenta.

"Moim zdaniem kontakty ze służbami nie miały żadnego wpływu na moją działalność gospodarczą; nie pamiętam, bym prosił kogoś o jakąś interwencję" - zeznał Solorz-Żak. "Wszystko co mam zarobiłem ciężką pracą i nikt mi nie pomagał" - dodał. "Nie jest też prawdą, że dostałem koncesję dla Polsatu dzięki takim związkom" - zapewnił Solorz-Żak.

Zaprzeczył, by miał jakiekolwiek kontakty ze służbami wojskowymi i "nic mu nie wiadomo" by to WSI pomogły w tej koncesji. Solorz- Żak dodał, że w latach 90. służby utrudniały mu starania o nią. Powołał się na notatki UOP dla KRRIT z 1994 r., w których była mowa o "niejasnych źródłach finansowania" Polsatu (notatki na wniosek pozwanych są dowodem w procesie). Adwokat powoda mec. Janusz Mika złożył sądowi dowody bankowe i podatkowe, by wykazać, że "źródło dochodów było legalne".

Powód podkreślał, że w notatkach UOP nie ma nic o kontaktach z SB. "Na zapotrzebowanie polityczne wracacie państwo do spraw już dawno wyjaśnionych" - dodał właściciel Polsatu, zwracając się do adwokatki "NDz". Podkreślił, że "NDz" nie pytał go o całą sprawę przed swą publikacją.

Adwokat "NDz" mec. Krystyna Kosińska wypytywała powoda m.in. o jego paszporty i inne dowody osobiste. "Były legalne" - mówił Solorz-Żak, choć przyznał, że miał krótko w Niemczech prawo jazdy na nazwisko kolegi.

Mec. Kosińska powiedziała PAP, że powód posługiwał się w jednym czasie rożnymi dokumentami na różne nazwiska, co - jej zdaniem - oznacza, że służby PRL tolerowały taki stan. Według niej, zeznania powoda były w części korzystne dla pozwanych, bo przyznał on, że "pewne fakty są prawdziwe, a ich oceny mogą być różne". Proces odroczono do końca października.

"NDz" w ramach tzw. zabezpieczenia powództwa ma sądowy zakaz pisania o domniemanej współpracy Solorza-Żaka ze służbami PRL. Podobne zakazy wydały sądy w innych procesach wytoczonych przez właściciela Polsatu za informacje o jego współpracy z SB - TVP oraz prof. Andrzejowi Zybertowiczowi. Ponadto Solorz-Żak pozwał szefa komisji weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza, żądając przeprosin i 50 tys. zł zadośćuczynienia za jego słowa, że był on agentem wywiadu PRL, który miał mieć wpływ na powstanie i działania Polsatu.[/
b]


Robert Majka , polityk , Przemyśl , 21 września 2007r
www.sw.org.pl ,
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Bypass
Bywalec Forum


Dołączył: 07 Wrz 2007
Posty: 37

PostWysłany: Nie Wrz 23, 2007 5:34 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Skoro Solorz tak mówi, to musi być PRAWDA.

Rolling Eyes Rolling Eyes Rolling Eyes Rolling Eyes Rolling Eyes Laughing
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ryszard Tokarski
Weteran Forum


Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 281

PostWysłany: Wto Wrz 25, 2007 1:29 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bypass napisał:
Skoro Solorz tak mówi, to musi być PRAWDA.

Rolling Eyes Rolling Eyes Rolling Eyes Rolling Eyes Rolling Eyes Laughing


KONIESZNO!! Umarł Michnik, niech żyje SOLORZ(Żak/Kruk/Krok/Zegarek)

Very HappyVery HappyVery Happy

_________________
"Kto za m?odu nie by? buntownikiem, ten na staro?? b?dzie ?wini?" (J. Pi?sudski)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Wto Wrz 25, 2007 10:16 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Solorz tłumaczy sie podobnie jak Clinton, gdy wyszło na jaw, że palił marihuanę, choć początkowo zaprzeczał.
"Paliłem, ale się nie zaciągałem".

Nalezy sie spodziewać przeszczepienia na polski grunt także innej słynnej tezy Clintona, dotyczącej Moniki Lewinsky. Jak wiadomo Clinton pod przysięgą zeznał, że nie miał stosunków seksualnych "z tą kobietą". Gdy okazało się, że to nieprawda, bowiem był miedzy nimi seks oralny, Clinotn stwierdził:
"Ona miała stosunki seksualne ze mną. Ale ja z nię - nie."

W wersji Solorza (czy innych z list IPN) mogło by to brzmieć nastepująco:
"SB współpracowało ze mną. Ja natomiast nie współpracowałem z SB".

Z góry rezygnuje z praw autorskich do tego pomysłu i życzę powodzenia w kręceniu. Wprawdzie ludzie w to nie uwierza, ale niektórzy "niezalezni" dziennikarze i niektóre "wolne" media - na pewno.

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Servantes
Weteran Forum


Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 206

PostWysłany: Wto Wrz 25, 2007 3:28 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

za http://www.rodaknet.com/rp_witkowski.htm

Zygmunt Solorz w sieci służb PRL

Dlaczego znowu ja?


Studiowanie materiałów przejętych z archiwów policyjnych ma swoje niezaprzeczalne uroki, ale potrafi również przyprawić badacza o ból głowy. Nie sądziłem, że może to być bardzo dokuczliwy ból, dokąd nie doświadczyłem go osobiście. Po raz drugi w odstępie kilku miesięcy przychodzi mi zabrać głos w sprawie dokumentów dotyczących osoby publicznej i wpływowej tylko dlatego, że jestem jedynym czytelnikiem, który w tej konkretnej sytuacji może sobie pozwolić na wystąpienie przed kamerami, czy też opublikowanie artykułu. 7 listopada zadzwoniła do mnie Pani Anita Gargas z Redakcji Programu I Telewizji Polskiej pytając, czy podczas lektury materiałów związanych z emigracją lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nie natrafiłem na akta Zygmunta Solorza i jeśli tak, czy mógłbym wystąpić w "Misji Specjalnej" i powiedzieć coś o ich zawartości. Poinformowała mnie, że redaktorzy programu dotarli do dwu dokumentów dotyczących dzisiejszego właściciela "Polsatu": zobowiązania o zachowaniu w tajemnicy faktu współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa i umowy zawartej przez niego ze Służbą Wywiadu. Faktycznie, podczas kompletowania bibliografii do mojego projektu natrafiłem na sygnaturę mikrofilmu IPN BU 00221/6, która odsyłała do wspomnianych dokumentów i w maju złożyłem stosowne zamówienie. Okazało się, że przede mną czytało te akta kilka osób, ale w myśl obowiązujących przepisów tylko ja z tego grona mogę się publicznie wypowiedzieć na temat tego, co widziałem, choć w istocie są to materiały odtajnione.

Lektura dokumentów wyrwanych z kontekstu bez gruntownej znajomości materiałów towarzyszących prowadzić może do fałszywych wniosków, stąd też w moim przekonaniu znacznie bardziej pożądane byłoby poinformowanie opinii publicznej o zawartości całej teczki. A że nie da się zrobić tego w ciągu trzech minut, rozwijam i uzupełniam tą drogą moją wypowiedź adresowaną do telewidzów.

Osiemdziesiąt osiem

Mikrofilm (J-9469) pochodzący z archiwum Departamentu I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL zawiera osiemdziesiąt osiem klatek (z których kilka zawiera trzy lub cztery dokumenty). Zgromadzone materiały dotyczą sprawy rozpracowania operacyjnego o kryptonimie "Zeg". W opisie wstępnym akt, w rubryce "Nazwisko i imię głównego figuranta" widnieją trzy nazwiska: Zygmunta Józefa Kroka-Solorza, Ilony Solorz i Kazimierza Gossa, ale przytłaczająca większość dokumentów dotyczy pierwszego. Teczkę założono w roku 1983, zamknięto w 1985. Materiały sfilmowane 7 maja 1986 roku obejmują zarówno fazę wstępną opracowywania Zygmunta Solorza (tzw. SMW, to jest Segregator Materiałów Wstępnych) jak i okres formalnie potwierdzonej współpracy.

Służby zainteresowały się Zygmuntem Solorzem wiosną 1983 roku, kiedy przybył do kraju po uzyskaniu paszportu konsularnego wystawionego przez konsulat PRL w Wiedniu na jego rodowe nazwisko Krok. Była to jego pierwsza wizyta w Polsce po blisko sześciu latach nieobecności. Wykorzystano fakt, że młody biznesmen pojawił się w Biurze Paszportowym w swoim rodzinnym mieście Radomiu po to by dopełnić jakichś formalności (zresztą, zupełnie niepotrzebnie, gdyż, jak wynika z notatek funkcjonariuszy SB, nie było to obowiązkowe). Między 2 maja a 15 lipca 1983 porucznik Eugeniusz Gurba przeprowadził z nim kilka rozmów sondażowych, z których dowiedział się o jego losach po wyjeździe z Polski. Teczka mówi więc również o wydarzeniach sprzed lat, bez których znajomości trudno jest zrozumieć to, co stało się w roku 1983.

Prehistoria

Wszystko zaczęło się we wrześniu w roku 1977, kiedy dwudziestojednoletni mieszkaniec Radomia, Zygmunt Krok, zatrudniony w jednym z miejscowych zakładów postanowił udać się z kolegą na urlop do Bułgarii. W czasie podróży skradziono mu dowód osobisty z pieczątką uprawniającą jego posiadacza do przekraczania granicy z tzw. krajami demokracji ludowej. Informacje dotyczące tej sprawy są sprzeczne: raz mówi się w jej kontekście o Sofii, kilka razy o Bukareszcie. Najprawdopodobniej więc to konsulat PRL w stolicy Rumunii wystawił mu w miejsce skradzionego dokumentu paszport blankietowy, umożliwiający powrót do Polski. Zygmunt Krok i jego towarzysz podróży, Janusz Dudek wybrali jednak drogę przez Wiedeń, gdzie zamierzali zarobić na czarno trochę pieniędzy.

W międzyczasie wydarzyło się jednak coś, co całkowicie zmieniło życie Zygmunta. Najpierw policja austriacka zatrzymała ze względu na stan techniczny "Syrenę", którą podróżowali (był taki samochód polskiej produkcji). Później stało się coś znacznie gorszego. Zygmunt Krok wszedł do domu towarowego z grupą Polaków, z których jeden dokonał kradzieży. W czasie kolejnych zakupów ochrona poznała go jako członka grupy i wezwała policję. Kosztowało go to trzy miesiące aresztu śledczego, po czym zwolniono go z braku dowodów winy. Ponieważ paszport blankietowy szybko stracił ważność i zabrakło środków do życia, jedynym wyjściem pozostał obóz uchodźców w Traiskirchen koło Wiednia. Po krótkim pobycie w obozie "uciekinier" otrzymał dokument uprawniający do pozostania w Austrii i podjęcia tam pracy.

Dla polskiego uchodźcy nie była to jednak dość atrakcyjna oferta; postanowił udać się do Republiki Federalnej Niemiec. W obawie, że podejrzenie o kradzież uniemożliwi mu legalny pobyt w tym kraju, zgłosił się więc w komisariacie policji w Salzburgu i zameldował, że zginęły mu dokumenty. Wystawiono mu zaświadczenie na nazwisko Piotr Podgórski, które podał urzędnikowi (skądinąd wiadomo, że było to nazwisko kolegi z Polski, ale o tym dokumenty wywiadu milczą). Z tym właśnie zaświadczeniem przekroczył w niestrzeżonym miejscu niemiecką granicę i udał się do Monachium. Po upływie kilkunastu miesięcy władze niemieckie przyznały mu prawo azylu i wydały na przybrane nazwisko dokument uprawniający do podejmowania pracy.

Przez dwa lata Piotr Podgórski pracował w prywatnej firmie transportowej, po czym wspólnie z innym uchodźcą, Tomaszem Kudlejem, założył w 1981 roku firmę przewozową o nazwie Solmex, kooperującą z Polską Misją Katolicką w Monachium. W rok później usamodzielnił się. Spółkę rozwiązano. W jej miejsce powstała nowa firma (Solorz Export-Import) zarejestrowana na nazwisko narzeczonej Zygmunta, Ilony Solorz. Pozostało tylko uregulować sprawy rodzinno-majątkowe.

Z akt wynika, że Zygmunt Krok poznał Ilonę Solorz w 1979 roku, w Niemczech mógł ją jednak poślubić tylko pod przybranym nazwiskiem, czego chciał uniknąć. W 1980 roku przyszedł na świat ich syn Tobias Marcus Solorz, toteż uregulowanie statusu rodzinnego stało się, jak rozumiem, jednym z priorytetów. Załatwiono to na terenie Austrii, gdzie Piotr Podgórski mógł występować od swoim właściwym nazwiskiem. Najpierw za pośrednictwem adwokata załatwił reaktywowanie prawa stałego pobytu i zameldowanie w tym kraju, następnie używając właściwego nazwiska zawarł z Iloną Solorz związek małżeński (24 stycznia 1983 roku) i wystąpił o polski paszport konsularny. Otrzymał go stosunkowo szybko, jako że wyjechał z Polski na dowód osobisty i w Biurze Paszportowym w Radomiu nie figurował jako uciekinier. Właśnie w takich okolicznościach pojawił się w Polsce. Dla służb był to sprzyjający czas, by rozpocząć połów.

Naprowadzanie

Służby szybko zorientowały się, że Zygmunt Krok, przyjechał dopilnować spraw związanych z biznesem przewozowym i w dodatku nosi się z zamiarem otwarcia firmy polonijnej produkującej wyroby z parafiny i środki ochrony roślin. Wiedziały też, że zamierza przyjąć nazwisko żony i chciałby uregulować związane z tym formalności. Dla funkcjonariuszy Departamentu I MSW była to sytuacja umożliwiająca wywieranie nacisku na "figuranta" i zarazem otwierająca kuszące perspektywy, gdyż w przypadku pozyskania właściciela firmy przewozowej z bazą w Monachium, mieliby dojście do osób i środowisk korzystających z jej usług, w tym do Polskiej Misji Katolickiej, do niektórych kadrowych pracowników sekcji polskiej Radia Wolna Europa i Bawarskiego Komitetu Solidarności.

W sporządzonym przez SB wykazie osób znających sprawę o kryptonimie "Zeg" w rubryce "Skąd wynika znajomość" obok nazwiska Eugeniusz Gurba widnieje słowo "naprowadzenie". Znaczy ono w tym wypadku tyle co "opracowanie w celu pozyskania". Z notatek porucznika Gurby wynika, że to on właśnie 15 lipca w sposób nie do końca formalny bo bez uprzedniej, pisemnej zgody przełożonych, wydobył od Zygmunta Solorza zobowiązanie o zachowaniu w tajemnicy faktu współpracy z oficerami SB, podpisane nazwiskiem Krok (tyle że, w tym czasie "naprowadzany" był już chyba po zmianie nazwiska, co może oznaczać, że nie zamierzał traktować tego zobowiązania poważnie). Sformułowano go tak oto: "Ja Zygmunt Solorz (Krok) zobowiązuję się zachować w tajemnicy fakt współpracy z oficerami SB. Zobowiązuję się wykonywać ustalone ze mną polecenia. Informacje będę podpisywać [lub: 'będą podpisywane'] Zegarek."

W napisanej odręcznie "Notatce służbowej dot. spotkania z Zygmuntem Krokiem" (15 lipca) porucznik Gurba przyznaje się do podstępu: dał do zrozumienia rozmówcy, że tylko po jego interwencji interesant będzie mógł otrzymać potrzebną przy rejestracji firmy polonijnej pozytywną opinię z Wydziału Paszportów, on zaś nie może interweniować jako osoba prywatna, a tylko jako oficer SB po uzyskaniu pisemnego zobowiązania do współpracy. W notatce znalazły się między innymi następujące zdania:

"1. Fakt, że teraz zdecydowałem się przedstawić propozycję współpracy, wynika z tego, że Zegarek złożył podanie o zezwolenie na założenie firmy polonijnej. Po otrzymaniu zgody nie mógłbym wykorzystać elementu nacisku.

2. Moja wypowiedź, że tylko ja mogę spowodować, że otrzyma pozytywną opinię z Wydz. Paszportów, była spowodowana taktyką pozyskania. W rzeczywistości moja interwencja w Wydz. Paszportów nie jest potrzebna."

Formalnego werbunku dokonał dopiero 18 października 1983 roku inny oficer, inspektor Wydz. XI Dep. I, podporucznik Zbigniew Poławski, przy czym, jak określono to w "Raporcie z dokonanego werbunku agenta" z dnia 5 listopada, sam Zygmunt Solorz nazwał ów fakt "porozumieniem stron" i zaznaczył, iż "nie zaakceptowałby propozycji współpracy jako alternatywy [? warunku] kontaktów z Polską".

Podpisano wówczas sześciopunktową umowę z nowo pozyskanym. Jej pierwszy punkt mówił, że pan Zygmunt Solorz podjął współpracę ze Służbą Wywiadu z pobudek patriotycznych, drugi, że zobowiązuje się wykonywać w miarę możliwości zlecone mu zadania, trzeci, że zobowiązuje się do zachowania w tajemnicy faktu współpracy, czwarty, że Służba Wywiadu zajmie się jego przeszkoleniem, zrefunduje poniesione przez niego koszta i ze swojej strony zapewni mu pełną dyskrecję, piąty, że będzie się posługiwał pseudonimem "Zeg" i szósty, że umowa sporządzona w jednym egzemplarzu będzie przechowywana przez Służbę Wywiadu.

Jak zawsze, tak i w tym przypadku służby liczyły się z możliwością odmowy. Siódmy punkt planu działania opisanego w raporcie z 14 października 1983 roku mówił o "przedsięwzięciach" na wypadek nieudanego werbunku: "'Zeg' zostanie pozbawiony prawa przyjazdów do Polski - cofnięcie paszportu konsularnego, wpisanie do indeksu osób niepożądanych w PRL. Podpisze ponadto oświadczenie o zachowaniu w tajemnicy okoliczności[,] jakie towarzyszyły jego kontaktom z naszą Służbą (w przypadku ujawnienia policja zachodnioniemiecka zostanie poinformowana o jego oszustwach)."

Zawiedzione nadzieje

Jak służby charakteryzowały agenta o pseudonimie "Zeg" i czego od niego oczekiwały? W notatce służbowej z dnia 2 maja 1983 roku por. Eugeniusz Gurba napisał: "Na podstawie przeprowadzonej rozmowy oceniam Kroka jako człowieka bardzo zaradnego, operatywnego i odważnego. Nie jest klerykałem, z księżmi utrzymuje kontakty, bo mu się to opłaca. Wydaje się, że w sposób szczery przedstawił przebieg swojego pobytu za granicą i jest autentycznie skłonny do zrewanżowania się za pozytywną dla niego decyzję paszportową." W innej notatce, z 14 maja, znalazły się natomiast takie zdania: "W trakcie rozmowy pytałem Kroka o jego ewentualne kontakty z przedstawicielami 'Solidarności' za granicą. Odpowiedział, że oficjalnych [kontaktów] z[] zorganizowanymi grupami czy komitetami nie posiada. Spotyka się natomiast z ludźmi, którzy twierdzą, że działają na rzecz "Solidarności". Kilkakrotnie przekazywali mu paczki i dozy pieniężne z przeznaczeniem dla b. działaczy 'Solidarności' w kraju. Przyjmował te dary, ale do Polski dostarczał je w całości do klasztorów nie podając, że mają specjalnego adresata. Twierdził, że postępował tak dlatego[,] gdyż chciał uniknąć komplikacji z władzami celnymi. Uważa, że każdy klient jest dobry i należy go maksymalnie wykorzystać."

Porucznik Zbigniew Poławski zwrócił uwagę na inne cechy charakteru "opracowywanego" kandydata na agenta. W "Raporcie z rozmowy sondażowej z Zygmuntem Solorzem (ps. 'Zeg')" przeprowadzonej 16 września zauważył, iż Zeg "przyjął fikcyjne nazwisko wyłącznie dlatego, że nie chciał narażać swych licznych krewnych w Polsce, zaś dowodem jego uczciwości jest niepobieranie żadnych zasiłków na to fikcyjne nazwisko (robi tak większość Polaków, nawet po podjęciu pracy)".

Miejscem spotkań z agentem miała być Polska (głównie Warszawa). Od nowo pozyskanego oczekiwano informacji o obiektach interesujących wywiad. Chodziło przede wszystkim o pracowników polskiej sekcji Radia Wolna Europa korzystających z usług firmy Solorz Export-Import, o działalność Polskiej Misji Katolickiej w Monachium i Bawarskiego Komitetu Solidarności. W kontekście pierwszego obszaru zainteresowań służb pojawiają się nazwiska kapelana sekcji polskiej RWE, ks. Stanisława Ludwiczaka, Wojciecha [? Zygmunta] Słomkowskiego i Aleksandra Świejkowskiego (rzadziej Tadeusza Podgórskiego i A.[?] Prucińskiego). W przypadku Misji szło o jej szefa, ks. Jerzego Galińskiego, z którym Zygmunt Solorz musiał kooperować jako szef firmy przewozowej, w trzecim przypadku - o bliżej nieokreślony rekonesans (chyba dwa razy wspomniany jest działacz komitetu o nazwisku Olczak). Planowano także, wykorzystać dobre stosunki Zygmunta Solorza z Barbarą Kwiatkowską Lass po to by wejść w środowiska "emigracji antysocjalistycznej" i użyć agenta do rozpracowania organizacji emigracyjnych w Berlinie Zachodnim, żaden z tych planów nie został jednak skonkretyzowany.

Nie ma dowodów, że któreś z zadań zostało faktycznie wykonane. W raporcie z 2 stycznia 1984 roku pojawia się na przykład sformułowanie "w załączeniu informacje sporządzone ze słów agenta", załącznika jednak brak. Większą pewność można mieć natomiast w przypadku tego, co pozostało wyłącznie w sferze planów. Mówiąc językiem akt: agent "Zeg" nigdy, na przykład, nie nawiązał w tym okresie osobistego kontaktu z ks. Ludwiczakiem, pomimo iż miał takie zadanie.

W okresie między 18 października 1983 a 26 czerwca 1985 (kiedy to postanowiono przekazać materiały do archiwum) miały miejsce cztery spotkania oficerów prowadzących z agentem "Zegiem" (ostatnie - 20 listopada 1984 - było zarazem pierwszym z udziałem "przejmującego agenta na kontakt" oficera centrali, Andrzeja Przedpełskiego). W każdym z następujących po sobie raportów, które dotyczą tych spotkań, wracają informacje o ograniczonych możliwościach "Zega". W marcu 1984 właściciel przedsiębiorstwa przewozowego nawiązuje bowiem kontakt z firmą "Polimar S.A." (z siedzibą w Warszawie) zajmującą się sprowadzaniem używanych samochodów i stopniowo wycofuje się z dostarczania do Polski paczek. W praktyce oznaczało to, że traci kontakt z monachijskim środowiskiem, które było przedmiotem zainteresowania służb. W jednym z raportów mówi się też, że "Zeg" unika kontaktu z oficerami centrali. W raporcie datowanym 20 listopada 1984 roku porucznik Andrzej Przedpełski zauważył: "W pracy z agentem krypt. 'Zeg' dał się zauważyć w ostatnim okresie pewien regres. Zapowiadająca się dobrze współpraca polegająca na docieraniu źródła do obiektów położonych na terenie Monachium (Polska Misja Katolicka i RWE) została przerwana na skutek zmiany profilu pracy 'Zega'. Pomimo to nadal istnieją możliwości wejścia agenta w to środowisko i zrealizowania zadań na tym kierunku." Wszystko wskazuje jednak, że oficer prowadzący przecenił możliwości swojego podopiecznego lub nie docenił jego sprytu i umiejętności wychodzenia z opresji.

Obawy

O zamknięciu sprawy i przekazaniu jej do archiwum zadecydował nie tylko brak widocznych korzyści z utrzymywania kontaktu z agentem. Wiele wskazywało, że "Zegiem" może się wkrótce zająć policja zachodnioniemiecka. Jednym z powodów do obaw był fakt, iż w Niemczech ów mało przydatny (jak się okazało) współpracownik wywiadu był znany pod dwoma różnymi nazwiskami: Podgórski i Solorz. Innym, że służby niemieckie zainteresowały się mieszkaniem w Berlinie Zachodnim, które państwo Solorzowie wynajmowali przebywającym tam Polakom. Najbardziej niepokojące były jednak perypetie związane z niemieckim prawem jazdy Zygmunta Solorza.

Na początku 1985 roku do Wydziału Komunikacji przy Urzędzie Miejskim w Radomiu wpłynęły dwa pisma. Najpierw (17 stycznia) Wydział Prawno-Konsularny Ambasady RFN w Warszawie zwrócił się z prośbą o sprawdzenie, czy Zygmunt Józef Krok otrzymał prawo jazdy kategorii B i C (nr B/1757 seria D-019394). Następnie, 17 lutego, Zygmunt Krok (Solorz) złożył podanie o wydanie zaświadczenia, że tenże urząd wydał mu w roku 1977 dokument uprawniający do prowadzenia pojazdów, zaznaczając, iż załącznik taki musi przedłożyć w związku egzaminem eksternistycznym dającym podstawy do podwyższenia kategorii niemieckiego prawa jazdy. Wydział Komunikacji w Radomiu pismem z dnia 7.03.1985 roku poinformował Ambasadę RFN w Warszawie, iż "obywatel Krok w dniu 8.07.1977 roku otrzymał prawo jazdy kategorii AB-17157/77 na druku I-663325, informując jednocześnie, że prawo jazdy, którego fotokopię przesłano celem potwierdzenia danych nie zostało wydane przez tutejszy Wydział" (Notatka służbowa z 16 kwietnia 1985r.). Władze niemieckie zostały więc poinformowane, że prawdopodobnie doszło do fałszerstwa. W przypadku wszczęcia dochodzenia na terenie Niemiec, kontakty Zygmunta Solorza z peerelowską służbą wywiadu mogły wyjść na jaw.

"Analiza rozpracowania operacyjnego nr. rej. 15562 krypt. 'Zeg'" nosząca datę 22 czerwca 1985 roku zawiera następujące "uwagi i wnioski":

"1. Kontynuowanie współpracy ze źródłem w obliczu prawdopodobnego zainteresowania jego osobą ze strony policji RFN oraz potwierdzonych przypadków kontrolowania jego mieszkania w Berlinie Zach. przez miejscową policję grozi dekonspiracją jego powiązań z naszą Służbą.

2. Obserwowany od dłuższego czasu brak korzyści informacyjnych ze współpracy z 'Zegiem' wynikający z osłabienia możliwości wywiadowczych źródła stawia pod znakiem zapytania celowość kontynuowania współpracy.

3. Biorąc pod uwagę powyższe jak również unikanie przez 'Zega' kontaktów z utrzymującymi z nim w przeszłości i obecnie pracownikami Centrali, proponuje się zakończyć współpracę ze źródłem i sprawę złożyć w archiwum."

Tyle mówią dokumenty. O to, jak było w istocie, należałoby jeszcze zapytać głównego bohatera i świadków wydarzeń opisanych w aktach sprawy "Zeg". Myślę, że w roli śledczych lepiej niż ja odnajdą się jednak inni publicyści. A co do wniosków - znacznie więcej do powiedzenia będą mieli historycy i socjologowie badający formowanie się warstwy najbogatszych Polaków i wielkiego biznesu w III Rzeczypospolitej.

Tadeusz Witkowski
Cytat:
Tadeusz Witkowski studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim oraz slawistykę
i technologię informacji na Uniwersytecie Michigańskim w Ann Arbor, USA. W latach siedemdziesiątych był doktorantem Instytutu Badań Literackich PAN w Warszawie. Represjonowany przez władze komunistyczne za udział w protestach przeciwko projektowi wprowadzenia do konstytucji określenia o sojuszu ze Związkiem Radzieckim (1975), internowany w czasie stanu wojennego, opuścił Polskę wraz z rodziną w 1983 roku.

Po uzyskaniu stopnia doktora nauk humanistycznych (Ph.D.) w dziedzinie języków i literatur słowiańskich (1989) pracował jako instruktor języka polskiego w University of Michigan
w Ann Arbor i w Saint Mary's College w Orchard Lake. W latach osiemdziesiątych był członkiem Rady Północnoamerykańskiego Studium Spraw Polskich i redaktorem angielskojęzycznego kwartalnika "Studium Papers" a od połowy lat dziewięćdziesiątych redaktorem naczelnym rocznika "Periphery: Journal of Polish Affairs".

Dr Witkowski jest autorem rozprawy na temat nurtów moralistycznych w powojennej poezji polskiej i ponad stu artykułów o charakterze krytycznoliterackim bądź publicystycznym, tudzież opracowań, komentarzy politycznych, wywiadów i recenzji opublikowanych
w książkach zbiorowych oraz w pismach literackich i społeczno-kulturalnych w Polsce
i w Stanach Zjednoczonych. Obecnie pracuje nad własnym projektem badawczym w oparciu o materiały archiwalne Instytutu Pamięci Narodowej.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum