Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jarosław Kaczyński: stanowisko klubu PIS 23.XI.2007 r.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Lis 24, 2007 1:26 pm    Temat postu: Jarosław Kaczyński: stanowisko klubu PIS 23.XI.2007 r. Odpowiedz z cytatem

http://orka2.sejm.gov.pl/StenoInter6.nsf/main?OpenForm
Posiedzenie nr 2 23 listopada 2007 r. (piątek)

TREŚĆ
2. posiedzenia Sejmu

(Obrady w dniu 23 listopada 2007 r.)
2. posiedzenie Sejmu w dniu 23 listopada 2007 r.
Porządek dzienny. Program działania Rady Ministrów z wnioskiem o udzielenie jej wotum zaufania
str.31-37

Marszałek:

Proszę państwa, wznawiamy obrady po przerwie.
Proszę o zajęcie miejsc.
O stanowisko klubu Prawa i Sprawiedliwości proszę
przewodniczącego pana premiera Jarosława Kaczyńskiego.
(Oklaski)

Poseł Jarosław Kaczyński:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Kiedy sześć lat
temu z tego samego miejsca odpowiadałem na exposé
premiera Millera, mówiłem o trudnej, konfuzyjnej
sytuacji, w której znajduje się każda odpowiedzialna
opozycja, bo odpowiedzialna opozycja powinna dobrze
życzyć swojemu krajowi, czyli dobrze życzyć
Polsce, a dobrze życzyć Polsce to zawsze oznacza,
przynajmniej w jakiejś mierze, dobrze życzyć rządo-
wi. Sukcesy kraju są zawsze na korzyść rządu. Niepowodzenia,
takie są prawa demokracji, są na korzyść
opozycji. I my oczywiście chcemy być życzliwi wobec
tego rządu, bo chcemy być życzliwi wobec Polski. Ale
z drugiej strony wiemy też, że jest z tej konfuzji wyjście.
Jest z tej konfuzji wyjście, które odwołuje się do
ustrojowej pozycji opozycji w państwie demokratycznym.
Otóż opozycja w państwie demokratycznym, po
pierwsze, jest potrzebna, konieczna, a po drugie
– musi z natury rzeczy zajmować pozycję krytyczną.
I właśnie ta krytyczna, acz życzliwa pozycja będzie
kanwą mojego wystąpienia. Ale co to oznacza
pozycja krytyczna? O co w gruncie rzeczy chodzi?
Otóż chodzi przede wszystkim o możliwie dogłębną
analizę rzeczywistości, analizę postaw, w szczególności
postaw partii czy koalicji rządzących, analizę,
która odwołuje się przede wszystkim do czynów, później
do różnego rodzaju wypowiedzi nieoficjalnych,
a w każdym razie nie do wypowiedzi uroczystych,
a dopiero na końcu odwołuje się do różnego rodzaju
wypowiedzi właśnie tego uroczystego charakteru, na
przykład takich jak exposé. I wreszcie ta postawa
oznacza zawsze konieczność analizy kontekstów, na
które składają się różnego rodzaju działania, fakty,
zarówno te bezpośrednio związane z tym, co robią
rządzący czy kandydaci na rządzących, jak i te nieco
inne, na które jednak wpływ ma na przykład nastrój
związany z wynikiem wyborów.
I dlatego pozwolę sobie zająć uwagę Wysokiej Izby
trzema zespołami problemów. Najpierw zajmę się
owym kontekstem, tym wszystkim, co wydarzyło się
między 21 października a dniem dzisiejszym, momentem
ostatecznego, jak rozumiem, bo przecież
wotum zaufania jest chyba pewne, powołania rządu.
To kontekst bardzo ważny i można go nazwać prologiem.
Po drugie, będę analizował program, program
wyborczy, exposé – tu jest pewien związek – zresztą
także inne szczególnego rodzaju kwestie związane
z programem. No i wreszcie zawsze analizy wymaga
skład rządu i kształt, przy czym mówię tutaj o realnym
kształcie, koalicji. Ale zanim przejdę do tej analizy,
pozwolę sobie na pewną uwagę odnoszącą się do
tego, co pan premier był łaskaw powiedzieć na początku
swojego wystąpienia. Przesłanie tego, co powiedział,
jest w oczywisty sposób słuszne i my je
przyjmujemy. To jest przesłanie, które można wyrazić
tak: skończmy z wojnami, skończmy z wojną polityczną
w Polsce. Tak, oczywiście, trzeba skończyć
z wojną polityczną w Polsce. Tyle tylko, że koniec
takiej wojny politycznej wymaga jednak odniesienia
się do pewnej wartości, bez której demokracja funkcjonować
nie może, mianowicie do prawdy. Otóż
prawda jest taka, że w roku 2005 PiS wygrał wybory
i stał się następnie przedmiotem niezwykle gwałtownego
ataku. Nie tylko odrzucono koncepcję koalicji
– każda partia ma do tego prawo – ale do tego jeszcze
przeprowadzono – i to trwało przez całe dwa lata
– niesłychanie agresywny atak, który tworzył swojego
rodzaju nadrzeczywistość, w której zagrożona
była polska demokracja, wszystko szło ku katastrofie.
I to jest, proszę państwa, bardzo ważne, bo bez tego
nie byłoby tego wyniku wyborczego. Warto o tym
pamiętać (Oklaski), tak samo jak i o tej metodzie,
która w moim przekonaniu nie powinna być kontynuowana.
To jest metoda, którą najprościej można
opisać tak: ktoś kogoś bije i jednocześnie woła: „na
pomoc”. (Oklaski)
(Poseł Tadeusz Jarmuziewicz: Wie, jak to się robi.)
Otóż to tak dokładnie wyglądało i dobrze by było,
żeby tej metody zaniechać, bo jej zaniechanie to jest
warunek tego, żeby w Polsce rzeczywiście wojny,
przynajmniej w tym natężeniu bardzo niedobrym,
bardzo szkodliwym dla Polski, dalej nie było.
Podkreślam, że to jest ważne, bardzo ważne.
I muszę tutaj powiedzieć jeszcze jedno, muszę powiedzieć
o pewnym swoim zawodzie, bardzo poważnym
zawodzie. Otóż w ciągu ostatnich tygodni w polskim
życiu publicznym padły słowa, które w żadnym wypadku
paść nie powinny, słowa o podziale społeczeństwa
na bydło i niebydło. Żaden życiorys, nawet najpiękniejszy,
nie daje prawa do tego rodzaju sformułowań.
(Oklaski) Ja reprezentuję tych wyborców, te
przeszło pięć milionów wyborców, które znalazło się
po stronie bydła. Ja liczyłem...
(Głos z sali: Kto to powiedział?)
...ja bardzo mocno liczyłem na to, że choć nie są to
słowa Donalda Tuska, pana premiera, to jednak
mimo wszystko, proszę państwa…
(Głos z sali: Ani Kurskiego...)
(Głos z sali: A czyje są?)
(Głos z sali: Kurskiego...)
Marszałek:
Przepraszam, proszę państwa, proszę umożliwić
wystąpienie.
Poseł Jarosław Kaczyński:
Otóż liczyłem na to, że pan premier znajdzie
w sobie siłę i odwagę, żeby za słowa swojego mentora
przeprosić. Nie uczynił tego i to jest bardzo niedobre.
Ja ciągle liczę, że skorzysta z tej szansy.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Przejdźmy teraz
do tej części, którą określiłem jako prolog. Chodzi
o wydarzenia – przypomnę to – z okresu między
21 października a dniem dzisiejszym. Sądzę, że
pierwsze wydarzenie, na które trzeba zwrócić uwagę,
wiąże się ze sprawą Euro i sprawą stadionu. Otóż
była próba, i to podjęta nie tylko przez władze samorządowe,
by ten stadion przenieść, z uzasadnieniem,
że działka, na której się znajduje, jest warta bardzo,
bardzo dużo pieniędzy, bodajże 3 mld zł. Jeżeli ktoś
chciałby zastosować znaną w naukach społecznych
metodę studium przypadku i przy pomocy takiego
studium chciałby pokazać, na czym polega polityka
transakcyjna, to to wydarzenie byłoby znakomitym
materiałem dla tego studium przypadku. (Oklaski)
Chodzi tu więc o pewną predylekcję, bo przecież plan
był samobójczy i wycofano się z niego. Bardzo dobrze,
że się z niego wycofano, ale to, że w ogóle go podjęto,
że podjęli go także przyszli ministrowie – wtedy jeszcze
nie byli ministrami tego rządu – jest wysoce charakterystyczne.
A wysoce charakterystyczne jest też
i to, że elementy tego sposobu działania owej polityki
transakcyjnej znalazły się również w innych planach,
a także w exposé pana premiera. Chodzi mi tutaj
o budowę autostrad.
Panie Premierze! Tu nie chodzi o brak zaufania.
Zaufanie to wielka sprawa. To wielki zasób społeczny,
do którego trzeba się odwoływać. Tu się całkowicie
zgadzamy. To chodzi po prostu o doświadczenie.
Ta metoda funkcjonowała w Polsce przez 12 lat
– są autostrady w Czechach, w Słowacji, na Litwie,
a w Polsce nie ma – i w związku z tym lepiej z niej
zrezygnować (Oklaski). Lepiej odrzucić politykę
transakcyjną, raz na zawsze, jako metodę funkcjonowania.
Lepiej pamiętać, że są cele społeczne, narodowe,
których wymiar ekonomiczny nie ma zasadniczego
znaczenia. Oczywiście powinny być realizowane
jak najtaniej. To jest oczywiste. Ale nie można stosować
tutaj tej metody mieszania spraw ekonomicznych,
biznesowych ze sprawami o charakterze publicznym,
politycznym. Bardzo o to apeluję, bardzo
przed taką metodą przestrzegam.
Przejdę do kolejnych elementów prologu.
Pan marszałek Komorowski w jednym ze swoich
wywiadów był łaskaw powiedzieć, że sprawa lustracji
jest już w gruncie rzeczy nieaktualna. Bardzo niewielka
grupa ludzi tym się interesuje. No, mam w tej
sprawie inne zdanie. Ale to tylko element pewnej całości.
Mamy do czynienia z głęboką troską Platformy
Obywatelskiej o Wojskowe Służby Informacyjne.
Mamy do czynienia z zapowiedziami zmiany szefa
CBA. Mamy do czynienia ze zwolnieniem czy właściwie
niepodjęciem decyzji o aresztowaniu w wypadku
pani Sawickiej, chociaż oskarżony o to samo przestępstwo
siedzi.
(Poseł Stefan Niesiołowski: To sądy są...)
To jest już właśnie kwestia pewnego nastroju.
Przy czym w drugiej instancji to decyzja ta zapadła
po cyrkowych sztuczkach. To samo spotkało panią
Ostrowską. Pan Majchrowski – to już nie sąd, tylko
państwo – znalazł się w Trybunale Stanu. To są wydarzenia,
które trzeba widzieć łącznie. Wydarzenia
zasmucające. Wydarzenia pokazujące, że wracają lata
90. Wracają lata 90. To smutne, ale jeśli odnieść się
do tych wydarzeń jednocześnie, co najmniej wysoce
prawdopodobne. Ale jak to zwykle bywa w historii,
jeżeli coś ma powrócić, to muszą być zastosowane
bardziej zdecydowane metody, bo tymi starymi nie
da się już działać, nie da się przywrócić tego, co było.
No i rzeczywiście z jednej strony słychać o podjęciu
walki z tymi, którzy walczyli z korupcją. O jednej
sprawie już wspomniałem. Mają być komisje śledcze,
ale nie jakieś duże, publiczne, za takimi jesteśmy,
gdzie by można było przy zwolnieniu z tajemnicy
państwowej o różnych sprawach mówić – mówić do
społeczeństwa. Nie, mają być niewielkie. Komisja
służb specjalnych ma też mieć uprawnienia śledcze,
a ona z natury rzeczy działa tajnie. Ale to, Wysoka
Izbo, nie wszystko. Mamy do czynienia z takimi wydarzeniami.
Znów państwo powiedzą, że sąd, ale powtarzam:
jest pewien nastrój.
(Poseł Stefan Niesiołowski: Po to są sądy.)
Sąd aresztuje czy nakazuje zatrzymać dwoje
dziennikarzy „Gazety Polskiej”, czyli gazety...
(Głos z sali: Hańba!)
(Poseł Stefan Niesiołowski: Ale po to są sądy.)
...radykalnie opozycyjnej. Pan premier jest łaskaw
mówić o dziennikarzach, którzy mają inne zdanie
niż on, że są w sferze hańby. Nie wiem, czy stanie
się to przedmiotem procesów o ochronę czci, ale
może się stać.
To jeszcze mało. Mamy do czynienia z taką wypowiedzią
pana premiera Donalda Tuska, która naprawdę
zdumiewa. Otóż Donald Tusk oświadczył, że
on bezlitośnie rozprawi się z historykami, którzy
chcą wydać pewną książkę, jak rozumiem, dla Donalda
Tuska niewygodną.
(Poseł Stefan Niesiołowski: Nieprawda.)
To jest przede wszystkim groźba karalna w najczystszym
tego słowa znaczeniu (Wesołość na sali,
oklaski) i gdyby prokuratura była tak bardzo neutralna
politycznie, jak to jest tutaj postulowane, to
byłoby już śledztwo w sprawie. W sprawie, bo inaczej
w tej sytuacji postąpić nie można. To jest, szanowni
państwo, godzenie w zasadę wolności słowa, to jest
także godzenie w zasadę wolności nauki, bo chodzi
o książkę naukową. Wreszcie jest to pewna, nazwijmy
to tak, dyferencjacja uprawnień obywatelskich:
jedni mają prawo wiedzieć, co jest w tej książce, bo
ja rozumiem, że pan premier wie, co w tej książce się
znajduje, skoro tak ostro o niej mówi, ale zwykły obywatel
ma nie mieć do tego prawa. A dlaczego, proszę
państwa? Bo ona podzieli społeczeństwo. To jest, proszę
państwa, język czysto peerelowski (Oklaski), całkowicie
peerelowski.
Do tego dochodzą jeszcze takie wydarzenia, jak
na przykład próba przejęcia Muzeum Powstania
Warszawskiego. (Wesołość na sali) To wszystko razem
tworzy, szanowni państwo, pewien nastrój, pewną
sytuację, w przypadku której można mówić już
nie tylko o powrocie do lat 90., ale także o planach
odnoszących się do warunku tego powrotu, bo warunkiem
tego powrotu jest, panie marszałku i Wysoka
Izbo, pacyfikacja...
(Głos z sali: Co?)
...w dwóch tego słowa znaczeniach: po pierwsze, pacyfikacja
odnosząca się do działań, które były wymierzone
w ludzi establishmentu, którzy złamali prawo,
a po drugie, pacyfikacja tych, którzy ośmielili się na
ten establishment podnieść rękę.
(Poseł Stefan Niesiołowski: Wyborcy was spacyfi-
kowali.)
Zapamiętajmy to słowo: pacyfikacja.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Otóż w tym momencie
warto już przejść do kolejnego punktu, mianowicie
do programu. Tak się składa, że Platforma
Obywatelska ma aż trzy programy. To nie jest żaden
zarzut, tak się zdarza. Otóż jest program, można powiedzieć,
werbalny, formułowany w szczególności w
trakcie kampanii wyborczej, program, w przypadku
którego sfera cudów, można powiedzieć, działa szczególnie
intensywnie. (Oklaski) Program zapowiedzi
wielkich podwyżek płac dla różnych grup, program
zapowiedzi jednocześnie radykalnego obniżenia danin
publicznych. My w tej chwili nie będziemy zajmować
się, przynajmniej ja nie będę się zajmować, rozliczaniem
tego programu. Jest na to po prostu za
wcześnie. Poczekamy na te pierwsze sto dni, może
nawet jeszcze dłużej, po prostu trzeba przyjrzeć się
rozwojowi sytuacji. Ja z całego serca chciałbym cudu
gospodarczego i chcę w tym momencie pana premiera
o tym zapewnić (Wesołość na sali, oklaski), ale to
rzeczywiście jest kwestia cudu.
Jest program drugi, zawarty na 85 stronach program
wyborczy Platformy Obywatelskiej, i jest dzisiejsze
exposé. Relacja między nimi jest dość skomplikowana.
Pewne wątki zostały podniesione, pewne
pominięte, nastąpiły też pewne skądinąd pozytywne
zmiany. Nie bardzo wiem, jak w gruncie rzeczy traktować
te dwa dokumenty, bo wystąpienie pana premiera
też jest swego rodzaju dokumentem, ale sądzę,
że warto jednak, uwzględniając także exposé, zająć
się tym programem. Oczywiście nie jest moją rolą
zajęcie się nim w sposób szczegółowy. Panie i panowie
posłowie z PiS będą jeszcze o tym mówili. Chodzi tu
o analizę bardziej generalną, przy czym – chcę mocno
podkreślić – analizę przyjmującą, że ci, którzy
przygotowywali ten program i exposé, mieli dobrą
wolę, nie byli aspołeczni, chcieli dla Polski dobrze.
Przyjmuję takie założenie, ale to nie zwalnia mnie
od wypełniania owej krytycznej funkcji.
Otóż wydaje się, że pierwszym, właściwie fundamentalnym
założeniem wystąpienia pana premiera
tudzież programu – może jeszcze w większym stopniu
programu – było takie oto przekonanie. Społeczeństwo
składa się z milionów jednostek, nieustrukturalizowanej
grupy jednostek. Te jednostki doznają
pewnego ograniczenia, pewnej opresji. Otóż ta opresja
to działalność państwa, przy tym państwa rozumianego
bardzo wąsko. W gruncie rzeczy, jeżeli stosować
dzisiejszą nomenklaturę, owo państwo to administracja
rządowa. Gdyby uchylić ową opresję, owe
ograniczenia, to wtedy Polacy, bo o nich tutaj chodzi,
z jednej strony zorganizują bardzo szybko potężne
społeczeństwo obywatelskie, a z drugiej strony wykorzystają
racjonalnie bardzo rozszerzoną sferę
funkcjonowania praw rynkowych. Krótko mówiąc,
będziemy mieli tutaj do czynienia właśnie z owym
wielkim społecznym wzmożeniem, przy czym jeden
element owego założenia jest wielce charakterystyczny.
Władze samorządowe, a także różnego rodzaju
korporacje – bo z programu wynika, że ich pozycja
ma być bardzo umocniona – owej funkcji ograniczającej
jednostki nie wypełniają. (Oklaski) Nigdzie nie
jest wyjaśnione dlaczego, ale nie wypełniają.
Proszę przy tym zwrócić jeszcze uwagę na jedną
sprawę. Otóż to nie jest w żadnym wypadku nawiązanie
do krytyki, która się pojawiała w poprzedniej
kadencji w tej Izbie, imposybilizmu związanego ze
specyficznym funkcjonowaniem prawa i prawników
w Polsce. Nie. Jest to przypisywanie organizacji państwowej,
administracji państwowej – tak ją kiedyś
rozumiano, kiedy administrację państwową przeciwstawiano
samorządowej, a samorządu nie traktowano
jako państwa – pewnych immanentnie negatywnych
cech. Co ma z tego wynikać? Otóż ma z tego
wynikać stworzenie w Polsce systemu, w którym
uprawnienia w ogromnej mierze zostają przekazane
na poziom samorządowy, ale ogromne uprawnienia
– w tym praktyczne przejęcie niezmiernie ważnej
funkcji państwa, jaką jest wymiar sprawiedliwości
– mają przejść w ręce korporacji i korporacje w ogóle
w różnych dziedzinach mają odgrywać niezwykle
poważną rolę. Ma być także powołany szereg różnego
rodzaju rad o charakterze władczym, mających
uprawnienia władcze, konsultacyjnym, doradczym
itd. Polska dzisiaj jest już żartobliwie nazywana krajem
rad, bo rad bardzo dużo. Ma to być bardzo zwiększone.
Teraz, proszę państwa, zadajmy zasadnicze pytanie.
Czy to może funkcjonować? Czy ten system będzie
sprawny, czy może doprowadzi do gigantycznego
bałaganu? Otóż zaskoczę państwa. Ten system w
pewnych okolicznościach może funkcjonować, może
funkcjonować pod warunkiem stałego i wielkiego
wzmożenia społecznej aktywności, naprawdę na wielką
skalę. Tylko tu powstają, szanowni państwo, dwa
problemy. Problem pierwszy to kwestia motywacji
owej aktywności. Otóż aktywność tego typu, przynajmniej
w polskim doświadczeniu, związana jest
zwykle z wielkimi ideami, a te idee odnoszą się do
narodu, odnoszą się do całości. To zaś powoduje, że
celem działań jest zwykle całość, czyli, krótko mówiąc,
mechanizm demokratyczny w tym wydaniu,
które odnosi się do państwa narodowego. Ale z kolei
państwo narodowe – to wszystko, co jest wyłaniane
w ogólnych wyborach – ma mieć w tej konstrukcji
nieporównanie mniejsze niż przedtem znaczenie, ma
być, można powiedzieć, w niemałej mierze ubezwłasnowolnione.
I tutaj dochodzi do pewnego rodzaju,
można nawet powiedzieć, bardzo daleko idącej konfuzji.
Obawiam się, że gdyby powstał taki wielki ruch
społeczny, a chciałbym, żeby powstał, to on jednak
szedłby tą utartą polską drogą i mogłoby tutaj dojść,
musiałoby dojść do daleko idącej sprzeczności. Jest
jednak, proszę państwa, także kwestia inna, nie
mniej ważna, a może nawet ważniejsza. Otóż polskie
społeczeństwo, jak każde społeczeństwo dojrzałe, jest
ustrukturalizowane. Zapytajmy wobec tego, jaka ta
strukturalizacja jest i z czego wynika, kiedy i jak się
zrodziła. Oczywiście można sięgać do bardzo odległej
historii, ale tak naprawdę zrodziła się w ostatnich
tragicznych siedemdziesięciu latach naszych dziejów
i ma cechy z tym związane, można powiedzieć, że cechy
bardzo intensywne, w szczególności na najwyższych
piętrach stratyfikacji społecznej, czyli hierarchii
społecznej, i to zarówno jeśli chodzi o hierarchię ogólnopaństwową,
jak i o hierarchię lokalną. Z tym problemem
wiąże się także pewnego typu modus operandi,
sposób działania, niektórzy nazwaliby to paradygmatem
społecznym, który w Polsce istnieje. I, szanowni
państwo, ten paradygmat jest faktem, od którego
nie da się w żadnym wypadku abstrahować, i nie będzie,
szanowni państwo, tak, żeby on nagle zniknął.
Natomiast bardzo łatwo może być tak, że cały ten mechanizm
będzie w istocie odgrywał rolę petryfikacyjną,
to znaczy będzie odgrywał rolę mechanizmu, który
utrwala istniejące układy społeczne, układy bez
których zmiany w żadnym wypadku nie jesteśmy w
stanie zbudować nowoczesnej Polski, bo to są układy
głęboko anachroniczne. Trzeba także pamiętać o tym,
że choć polskie państwo ma bardzo wiele wad, i to są
po części wady wynikające z cech biurokracji, to jeszcze
ważniejsza część tych wad wynika właśnie z tego,
że państwo jest uwikłane w te wszystkie powiązania
i funkcjonuje w niemałej części w ramach owego modus
operandi i pod wpływem tych ludzi z górnych części
stratyfikacji społecznej albo, mówiąc inaczej, pod
wpływem establishmentu. (Poruszenie na sali) I to jest
to...
(Poseł Jarosław Kalinowski: Teraz wiemy, o co
tutaj chodzi.)
...o co tutaj chodzi. Tak, proszę państwa, słusznie.
Wiecie państwo, o co chodzi. To jest… (Wesołość na
sali, oklaski)
Otóż, proszę państwa, chodzi o to, że tego rodzaju
system będzie w praktyce służył nie temu, żeby
Polskę zmieniać, tylko temu, żeby petryfikować istniejącą
sytuację. W programie Platformy Obywatelskiej,
szanowni państwo, jest szereg innych pomysłów,
niekiedy dobrych albo co najmniej wartych
rozważenia, ale są także sprawy, o których chciałbym
jeszcze wspomnieć, które wyraźnie niepokoją.
O jednej chyba nie muszę wspominać; mam tu na
myśli brak rozwiązań, które by dotyczyły dywersy-
fikacji dostaw energetycznych – ale pan premier na
szczęście o tym mówił – bo w programie jest tylko
mowa o tym, że rozwiąże to konkurencja. Otóż konkurencja
z całą pewnością tego nie rozwiąże. Ale
jeżeli chodzi np. o sprawę rurociągu północnego, to
ani słowa tutaj ani też w exposé, a warto jednak o
takich sprawach mówić.
Poza tym jest kwestia, o której będzie tu jeszcze
mowa w sposób bardziej szczegółowy, ale muszę ją
podnieść. Otóż chodzi o sprawę weryfikacji podziału
środków europejskich, który w jakiejś mierze szczególnie
wspierał tereny zapóźnione. To zostało przez
pana premiera powiedziane bardzo zręcznie, tak jak
skądinąd bardzo zręcznie wykręcił się on ze zobowiązań
co do podwyżek płac, mówiąc o słabszych itd. Powtarzam,
było to bardzo, zręczne, ale nie zmienia to
faktu, że pojawia się tu problem, pytanie, czy to wsparcie
będzie kontynuowane, czy też będzie podważone.
To sprawa naprawdę wielkiej wagi dla spójności kraju,
nie tylko dla spójności terytorialnej, ale także narodowej.
Nie możemy tworzyć sobie w kraju dwóch narodów.
Powtarzam: to rzecz bardzo ważna.
Sprawa druga, polityka zagraniczna. Usłyszeliśmy
tu, a przedtem przeczytałem o tym w programie,
że sprawa tarczy ma być w jakiejś mierze umiędzynarodowiona,
że chcemy podjąć bezpośrednie rozmowy
z Moskwą w sprawie mięsa. Czyli nie chcemy,
żeby dalej prowadziła to Unia Europejska, a to jest
sprawa w istocie złamania praw unijnych. Rozgrywka
o mięso nie jest rozgrywką o ważny skądinąd element
naszego eksportu – oczywiście my to bardzo
doceniamy – ale jest to rozgrywka o to, czy Polska z
punktu widzenia Rosji ma być pełnoprawnym członkiem
Unii Europejskiej, czy też nie. Decyzja o tym,
żeby rozmawiać tylko przez Unię, wpisywała się właśnie
w ten sens owego politycznego sporu. Odchodzenie
od tego to droga, która może być dla Polski w
najwyższym stopniu niebezpieczna. (Oklaski)
Wreszcie sprawa trzecia, media publiczne. Próba
podporządkowania, oczywiście pod hasłami neutralności,
zawsze się mówi, że jest to neutralność… (Wesołość
na sali, oklaski)
(Głosy z sali: Ooo… )
Otóż, proszę państwa, pod hasłami neutralności
media mają być w istocie podporządkowane korporacjom.
Mediów publicznych nie należy podporządkowywać
korporacjom…
(Poseł Sławomir Nitras: Korporacji Prawa i Sprawiedliwości.)
…bo będzie to oznaczało, że pluralizm w mediach
w ogóle spadnie praktycznie do poziomu zerowego.
(Poseł Stefan Niesiołowski: Za to teraz był.)
A jest to niesłychanie ważna sprawa z punktu widzenia
rozwoju polskiej demokracji, tak jak ważną
sprawą, również z punktu widzenia rozwoju polskiej
demokracji, jest to, żeby jednak mechanizmy demokratyczne,
także te najistotniejsze, odwołujące się do
wspólnoty narodowej, zachowały znaczenie i żeby instytucje,
które albo w ogóle weryfikacji demokratycznej
nie podlegają, jak korporacje, albo też podlegają
jej w istocie słabo – bo w Polsce na poziomie powiatów
czy województw opinia publiczna działa bardzo słabo
– jednak nie przejmowały wszelkich funkcji. Bo w
istocie jest to promocja owego przez państwa wyśmiewanego
i oczywiście istniejącego nie na zasadzie jednej
struktury, tylko wielu struktur, układu.
I wreszcie, proszę państwa, podsumowanie tej części
wywodu. Bo tutaj określenie: petryfikacja jest
niewystarczające. Jeśli uwzględnić, że w państwa programie
jest bardzo dużo – nie ukrywam tego – dobrych
pomysłów, jest wiele pomysłów, które mogą
rzeczywiście wyzwolić pewną społeczną energię, a
jednocześnie jest to zamysł pacyfikacyjny, to mamy
tutaj do czynienia z klasyczną restauracją. To jest,
proszę państwa, mechanizm restauracji, tego dawnego
przedrywinowskiego systemu. Oczywiście mówię
do tych spośród państwa – no, pan premier jest historykiem
– którzy doskonale wiedzą, co to znaczy restauracja
w języku nauki. (Oklaski) To znaczy, proszę
państwa, kontynuowanie pewnych zasadniczych elementów
układu społecznego ze zmianami, które je
podtrzymują i dynamizują. Pozwólcie państwo, panie
marszałku w szczególności...
(Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek
Sejmu Krzysztof Putra)
O, widzę, że marszałek się zmienił. (Wesołość na
sali, oklaski)
Otóż, proszę państwa, pozwólcie, że przejdę w tej
chwili do kwestii koalicji i składu rządu. Najpierw
koalicja. No, jaka jest, wszyscy wiemy. (Wesołość na
sali) Tylko, proszę państwa, słuchając exposé Donalda
Tuska, sądziłem, że znajdę tam więcej elementów,
które wynikają z obecności PSL-u. Z jednej strony,
mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o kształt koalicji,
deklarowane rozwiązania, ograniczenia partii większej,
to mogę tylko serdecznie panu premierowi pogratulować,
naprawdę majstersztyk. (Oklaski) Natomiast
pana premiera Pawlaka znam jako człowieka,
który ma dużą praktyczną wiedzę na temat gospodarki
i który mówi na ten temat wiele ciekawych
rzeczy. Jakiś czas temu miałem okazję parę razy z
nim porozmawiać i mówił naprawdę ciekawe rzeczy,
ale nic z tego nie znalazłem w exposé i to mnie – nie
ukrywam – martwi. (Oklaski)
(Głos z sali: PiS.)
Jest także inny aspekt tej koalicji, to jest w istocie
– wiem, że za chwilę będą protesty – trójkoalicja. To
jest koalicja także z LiD-em.
(Poseł Włodzimierz Witold Karpiński: A Lepper?)
Wszystkie decyzje, które dotąd zapadały tutaj w
Sejmie, wyraźnie to pokazują.
(Poseł Wojciech Olejniczak: Nie. Komisję śledczą
razem wzięliście.)
To jest, proszę państwa, trójkoalicja, chociaż z
niewiadomych, niezrozumiałych dla mnie względów
LiD zgodził się na pozycję takiej już zupełnej przystawki.
(Oklaski) Nie wiem dlaczego, ale w każdym
razie jest to trójkoalicja i nie ma się co wykręcać.
Wielu publicystów twierdzi także, że to jest koalicja
szersza i chociaż należy jeszcze…
(Poseł Elżbieta Łukacijewska: Z PiS-em.)
(Poseł Joanna Senyszyn: Z PiS-em.)
…się nad tym zastanowić.
(Poseł Jerzy Szmajdziński: Z Dornem.)
Może tego rodzaju diagnozy są zbyt pospieszne,
ale jednak koalicja z „Gazetą Wyborczą” wydaje się
wysoce prawdopodobna. (Wesołość na sali, oklaski)
No, to też jest element powrotu do lat 90.
(Poseł Stefan Niesiołowski: Obsesja.)
To też jest element powrotu do lat 90., ale powiem
uczciwie, że tego można się było spodziewać w ramach,
że tak powiem, realizmu politycznego Donalda Tuska.
(Oklaski) Natomiast jeśli chodzi o te elementy koalicji,
które idą w kierunku środowisk o niedobrej sławie z
połowy czy pierwszej połowy lat 90., to jest to sprawa
już znacznie poważniejsza i naprawdę smutna.
Proszę państwa, może to jest dobry moment, żeby
powiedzieć kilka słów na temat składu tego rządu.
Nie chodzi o to, by pouczać pana premiera o tym,
kogo ma powoływać, bo to jest jego wyłączna decyzja.
Nie jest to także próba oceny, kto jest działaczem
partyjnym, a kto specjalistą, każda partia decyduje
o tym, kogo wysuwa do rządu. Po owocach ich poznacie.
Czasem działacz partyjny może być lepszym ministrem
niż specjalista i to nawet, jak się zdaje, nierzadko
się zdarza. Powtarzam, że w tym sensie jest
to zupełnie normalny skład rządu.
(Poseł Włodzimierz Witold Karpiński: Kaczmarek.)
Ale, proszę państwa, są takie miejsca w rządzie,
w których minister powinien być jak żona Cezara.
Czy Grzegorz Schetyna – przy całym szacunku – jest
jak żona Cezara? (Wesołość na sali, oklaski)
(Poseł Wojciech Olejniczak: Wstań, Grzesiu!)
(Minister spraw sewnętrznych i administracji
Grzegorz Schetyna wstaje z miejsca)
No, ale jeszcze Grzegorz Schetyna, działacz NZS-u,
z ładną przeszłością, chociaż podobno był wtedy bardzo
twardy, niech już pozostanie, ale otoczenie, ci
wszyscy ludzie z AWS-u, z tomaszewszczyzny, którzy
się tutaj pojawili, to jest już naprawdę bardzo poważny
problem. To już mówię bez uśmiechu, to mówię to bardzo,
bardzo poważnie. To jest niestety zapowiedź czegoś
skrajnie, ale to skrajnie niedobrego. Trzeba tu
będzie zadawać bardzo wiele pytań, także niektórym
generałom, którzy wracają na kierownicze stanowiska
w bardzo ważnej formacji. Tych pytań – obawiam się
– będzie bardzo, bardzo dużo. Może nie dzisiaj, ale w
trakcie najbliższych miesięcy.
Jest także pytanie, czy pan minister Grad, bądź
co bądź biznesmen – o ile mi wiadomo, małżonka w
dalszym ciągu zajmuje się biznesem…
(Minister skarbu państwa Aleksander Grad wstaje
z miejsca i kłania się posłom)
Dziękuję, to ładny gest, że zechciał się pan przedstawić.
(Wesołość na sali) Czy pan minister Grad jest
właściwą osobą, jeżeli chodzi o Ministerstwo Skarbu
Państwa? Czy jeśli chodzi o Ministerstwo Sportu i,
jak rozumiem, Euro, sława pana ministra Drzewieckiego…
(Minister sportu i turystyki Mirosław Drzewiecki
wstaje z miejsca i kłania się posłom)
…znana w Sejmie, a także w Łodzi od wielu, wielu
lat jest dobrą gwarancją wypełniania tych funkcji?
Nie chcę także kontynuować sprawy ministra Sikorskiego…
(Poseł Sławomir Nitras: Lipiec był lepszy?)
Lipiec siedzi, panie pośle. (Wesołość na sali) Nikomu
nie życzę…
Czy rzeczywiście pan minister, już dzisiaj idący w
Brukseli na różnego rodzaju ustępstwa, o których
można dyskutować, jest najlepszym ministrem, pomijając
wszystkie inne zastrzeżenia, o których mówić
już nie będę?
Wreszcie, proszę państwa, jest sprawa pana profesora
Ćwiąkalskiego. Można powiedzieć…
(Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski
wstaje z miejsca i kłania się posłom)
Dziękuję panu ministrowi, dziękuję bardzo. (Wesołość
na sali, oklaski)
Szanowni Państwo! Jest coś takiego, co można by
było określić jako semiotykę polityczną. Semiotyka
to nauka o znakach. (Wesołość na sali) Szanowni
państwo, są ludzie znaki. Nie chodzi o to, że pan profesor
jest adwokatem – to jest naprawdę piękny zawód
– ale o to, że pan profesor jest ekspertem, który
stwierdził, że pan Krauze jest niewinny, jest adwokatem
pana Stokłosy…
(Poseł Ryszard Kalisz: Na tym polega ten zawód.)…
jest adwokatem w sprawie weksli. Krótko mówiąc,
jest człowiekiem, który pozostaje w sytuacji
zupełnie oczywistego konfliktu interesów.
(Poseł Sławomir Nitras: Siedzi Kryże, będą krzyże.)
W programie Platformy Obywatelskiej jest takie
przeciwstawienie: demokracja zachodnia, ta Platformy
Obywatelskiej, i demokracja wschodnia, ta Prawa
i Sprawiedliwości. Nie wiem, do jakiej demokracji
należą tego rodzaju decyzje personalne. Wiem, że
jeżeliby ktoś chciał poprzez jedną osobę pokazać, o
co tak naprawdę chodzi poza tą falą, wodospadem
słów, tych zapewnień o miłości, to właśnie chodzi o
to, proszę państwa. Chodzi o to, co symbolizuje pan
minister Ćwiąkalski. (Oklaski) To jest decyzja w najwyższym,
powtarzam, w najwyższym stopniu symptomatyczna.
Pozwólcie państwo, panie marszałku, na pewne
podsumowanie.
(Poseł Sławomir Nitras: Jeszcze jest paru ministrów.)
Jest tak, że w Polsce znaleźliśmy się dzisiaj, może
po raz pierwszy po 1989 r., w sytuacji niedobrej strukturalnie,
bo demokracja z natury rzeczy wiąże się z
pewną równowagą sił. Dzisiaj ta równowaga sił jest
bardzo poważnie zachwiana. Jest zachwiana nie w tej
Izbie, bo jest tu duża i mniejsza partia opozycyjna.
Można powiedzieć, że wszystko jest w porządku.
(Poseł Wojciech Olejniczak: Jest dobrze.)
Chodzi jednak o układ sił w społeczeństwie, w
tych wszystkich skupieniach energii społecznej, które
tak naprawdę decydują o biegu spraw. Te skupienia,
jeżeli już trzymać się tego określenia, są w miażdżącej
większości po stronie rządu. I to, powtarzam,
jest strukturalnie niebezpieczna sytuacja właśnie dla
demokracji. Mamy tutaj jednak do czynienia także z
czymś innym, z pewnymi faktami, o których być
może większość z państwa nie wie, a warto, żeby państwo
wiedzieli. Otóż na czele rządu stoi pan Donald
Tusk. (Poruszenie na sali)
(Poseł Zbigniew Chlebowski: Poważnie?)
(Poseł Elżbieta Łukacijewska: Wiemy.)
Pan Donald Tusk, jedyny znaczący polityk, który
swego czasu, 15 lat temu, był gotów publicznie stwierdzić,
że jest gotów poświęcić wartości demokratyczne
na rzecz transformacji. Ktoś może powiedzieć: no
cóż, błędy młodości, historia, do której nie warto wracać.
Jeżeli jednak zanalizować to wszystko, co tutaj
jest proponowane, te wszystkie operacje, to mamy do
czynienia, z jednej strony, z taką próbą wzmożenia
tych procesów, które zaczęły się kilkanaście lat temu,
a z drugiej strony, przykro mówić, z próbami, które
co najmniej pod znakiem zapytania stawiają to, czy
polska demokracja nie stanie się znów, jak to było 10
czy kilkanaście lat temu, wysoce ułomna. A można
sobie wyobrazić także i gorsze scenariusze. Dziś bowiem,
proszę państwa, jeżeli w paru słowach ująć
program tego rządu, nie ten deklarowany, ale ten,
który wynika z analizy, to będzie to pacyfikacja, petryfikacja
i restauracja – PPR. A reszta jest cudem.
(Oklaski) Nasz klub nie poprze, oczywiście, rządu
pana Donalda Tuska. Dziękuję.
(Posłowie Prawa i Sprawiedliwości wstają, długotrwałe
oklaski)

Wicemarszałek Krzysztof Putra:

Dziękuję bardzo panu premierowi.
Proszę o zabranie głosu pana posła Wojciecha
Olejniczaka w imieniu klubu Lewica i Demokraci.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum