Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W obronie niepodległości Polski

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Mar 11, 2008 1:46 pm    Temat postu: W obronie niepodległości Polski Odpowiedz z cytatem

W obronie niepodległości Polski

Apel ? specjalnie dla www.michalkiewicz.pl ? 2008-03-09 | www.michalkiewicz.pl


12 marca, kiedy w Sejmie będzie odbywało się pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, przed gmachem Sejmu przy ul. Wiejskiej w Warszawie, o godzinie 12.00 Unia Polityki Realnej rozpocznie demonstrację przeciwko likwidowaniu niepodległości Polski. Traktat Lizboński nie jest bowiem zwyczajnym traktatem. Pod postacią poprawek do istniejących traktatów, jest on proklamacją nowego państwa pod nazwą Unia Europejska, do którego Polska ma zostać przyłączona w charakterze jego części składowej. Żadna część składowa jakiegokolwiek państwa nie jest niepodległa, bo podlega władzom tego państwa jako jego część składowa ? zatem ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego oznacza likwidację niepodległości Polski.

Proszę tedy wszystkich, dla których niepodległość Polski jest sprawą ważną, o wzięcie udziału w tej manifestacji. Nawet jeśli nie przyniesie ona żadnych praktycznych skutków ? a pewnie tak właśnie będzie, bo większość posłów obecnego Sejmu, a także innych Władz Rzeczypospolitej, wbrew złożonym przysięgom, wydaje się kompletnie zaprzedana obcym interesom ? to będzie świadectwem, żeśmy przynajmniej próbowali.

Stanisław Michalkiewicz
www.michalkiewicz.pl

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Mar 12, 2008 2:16 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=303

"Test wiarygodności dla PiS

Komentarz · „Nasz Dziennik” · 2008-03-12 | www.michalkiewicz.pl


W środę, 12 marca przewidziane jest w Sejmie pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Ustawa jest krótka; zawiera zaledwie dwa artykuły, więc „pierwsze czytanie” nie powinno trwać długo, podobnie jak drugie i trzecie. Potem głosowanie – jak mówiono w dawnej Polsce – „po harapie”. Polska zrzeknie się niepodległości państwowej.

Bo Traktat Lizboński, który prezydent Lech Kaczyński ratyfikuje z upoważnienia Sejmu, nie jest traktatem zwyczajnym. Jego istotą jest proklamowanie nowego państwa pod nazwą Unia Europejska, którego Polska stanie się częścią składową. Żadna część składowa żadnego państwa nie jest niepodległa. Przeciwnie – podlega władzom tego państwa, właśnie jako jego część składowa. Toteż ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego, skutkująca przyłączeniem Polski do Unii Europejskiej jako nowego państwa, oznacza rezygnację z niepodległości Polski.

To, że ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego dokona prezydent Lech Kaczyński, który przy obejmowaniu swego urzędu wzywał Boga na świadka, że będzie „strzegł niezłomnie” także „niepodległości” Polski, mogłoby być zaskakujące, gdyby nie to, że już zdążyliśmy się przyzwyczaić do łamania przez polityków najsolenniejszych przysiąg. Ewentualnym ratyfikowaniem Traktatu Lizbońskiego prezydent Lech Kaczyński udowodni, że pod tym względem niczym nie różni się od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i jeszcze wcześniejszego poprzednika na urzędzie, wynalazcy formuły „za, a nawet przeciw”.

Ale w procesie pozbawiania Polski niepodległości prezydent Lech Kaczyński byłby tylko ostatnim ogniwem, ale nie jedynym. Zanim dojdzie do uchwalenia ustawy ratyfikacyjnej, Sejm podjął uchwałę o udzieleniu upoważnienia do ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego w drodze ustawy, co oznaczało zablokowanie możliwości przeprowadzenia referendum. Za tą uchwałą głosowali posłowie ze wszystkich klubów, za wyjątkiem 55 posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy byli przeciw. W ten sposób Sejm niemal jednomyślnie wyszedł naprzeciw życzeniom władców Eurosojuza, by tym razem pozbawić narody Europy możliwości wypowiedzenia się w kwestii własnej suwerenności politycznej. Zatem Sejm może być przedostatnim ogniwem w łańcuchu sprawców pozbawienia Polski niepodległości. Kolejnym ogniwem jest rząd, którego przedstawiciele, w osobach premiera Donalda Tuska i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, w obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego 13 grudnia ub. roku podpisali Traktat Reformujący w Lizbonie. Ale tylko dlatego, że 21 października ub. roku wybory parlamentarne wygrała Platforma Obywatelska. W przeciwnym razie 13 grudnia ub. roku Traktat Reformujący podpisywałby w Lizbonie premier Jarosław Kaczyński w towarzystwie minister spraw zagranicznych Anny Fotygi. Skąd to wiemy? Ano stąd, że już w początkach października ub. roku pani min. Fotyga oświadczyła w imieniu Polski gotowość do podpisania tego traktatu. Z tego punktu widzenia nie ma zatem wielkiej różnicy między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością, które zresztą opowiedziało się za Anschlussem Polski do Unii Europejskiej również podczas referendum akcesyjnego w czerwcu roku 2003. Zatem PO i PiS, wraz z Lewicą i Demokratami oraz Polskim Stronnictwem Ludowym, mogą stać się trzecim ogniwem w procesie pozbawiania Polski niepodległości.

Wprawdzie w Traktacie Lizbońskim Polska przekaże kompetencje Unii Europejskiej, a więc innemu państwu, a nie „organizacji międzynarodowej”, o której mówi art. 90 konstytucji, co w ogóle stawia pod znakiem zapytania legalność takiego transferu, ale wszystko wskazuje na to, że większość parlamentarna, wymagana do uchwalenia ustawy ratyfikacyjnej będzie liczona według art. 90 ust. 2 konstytucji, który mówi o 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz 2/3 głosów senatorów w obecności co najmniej połowy ustawowego składu Senatu. PO ma w Sejmie 209 posłów, PiS – 159, LiD – 53, PSL – 31, a oprócz tego 8 posłów jest niezrzeszonych. Wynika z tego, że bez przynajmniej części posłów PiS ustawa ratyfikacyjna nie może być uchwalona. Podobnie w Senacie, gdzie PO ma 58 senatorów, PiS – 38, a trzech jest niezrzeszonych. Ale za uchwałą blokującą możliwość referendum 28 lutego głosowało 89 posłów PiS. Niektórzy spośród nich tłumaczyli, że to dlatego, by nie ryzykować referendum, tylko skutecznie zablokować ratyfikację w Sejmie. Ano, zobaczymy, czy PiS zachowa się tak, jak Tadeusz Rejtan, który 19 kwietnia 1773 roku usiłował nie dopuścić do zatwierdzenia przez Sejm rozbioru Polski, czy jak Adam Łodzia-Poniński, marszałek sejmu, który zatwierdzenie I rozbioru przeforsował. Warto dodać, że szanse Rejtana były wówczas znacznie mniejsze, niż dzisiejsze możliwości PiS, więc wszystko zależy od politycznej woli."

Stanisław Michalkiewicz
www.michalkiewicz.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Mar 12, 2008 2:18 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=302

"Socjalfaszystowskie imperium

Artykuł · dwumiesięcznik „Polonia Christiana” · 2008-03-12 | www.michalkiewicz.pl


Traktat Reformujący, którego podpisanie 13 grudnia w Lizbonie uruchomiło procedurę ratyfikacyjną, jest nieznacznie zmienioną wersją Traktatu Ustanawiającego Konstytucję dla Europy, którego ratyfikowanie, a zatem i wejście w życie zostało zablokowane wskutek odrzucenia go w referendach przeprowadzonych we Francji i Holandii. Jak z rozbrajającą szczerością ujawnił były przewodniczący Konwentu, który Traktat Konstytucyjny przygotował, były francuski prezydent Valery Giscard d`Estaing, celem tej kosmetycznej zmiany, obejmującej przede wszystkim zmianę nazwy, było stworzenie wrażenia, iż Traktat Reformujący ma charakter jedynie korekty traktatów już istniejących, wobec czego do jego ratyfikowania nie potrzeba przeprowadzać żadnych referendów, tylko dokonać ratyfikacji przez parlamenty. W ten sposób wyszło na jaw kłamstwo zapisane w art. 1. rozdziału I Traktatu Konstytucyjnego, który stwierdzał, że zainspirowana wolą obywateli (…) niniejsza konstytucja ustanawia Unię Europejską. W świetle deklaracji byłego prezydenta Francji jest oczywiste, że żadnej „inspiracji” ze strony „obywateli” nie było. Przeciwnie – wszystko wskazuje na to, że są oni zaniepokojeni przedsięwzięciami inspirowanymi przez kręgi biurokratycznej międzynarodówki, która teraz, działając wspólnie i w porozumieniu, próbuje przeprowadzić pokątną ratyfikację Traktatu zmieniającego w sposób zasadniczy formułę współpracy europejskiej.

Dotychczas bowiem współpraca ta odbywała się według formuły konfederacji, to znaczy – związku państw. Chociaż jednym w celów tego związku było m.in. systematyczne wypłukiwanie z państw uczestniczących politycznej suwerenności, to formalnie przysługiwała ona państwom tworzącym różne „europejskiej wspólnoty”, czyli wielostronne porozumienia traktatowe. ­Przyjęcie Traktatu Reformującego, który ustanawia Unię Europejską, jako no­wy podmiot prawa międzynarodowego, wyposażając go w osobowość prawną oznacza zmianę formuły konfederacji na federację. W miejsce związku państw powstaje państwo związkowe (federalne), w którym dotychczasowe państwa członkowskie z suwerennych podmiotów przekształcają się w prowincje, które z natury rzeczy suwerenności są pozbawione. Wprawdzie żaden zapis Traktatu nie wspomina o tym wprost, a niektóre stwarzają nawet wrażenie, jakby suwerenność nadal przysługiwała państwom, ale inne, szczegółowe zapisy, nie pozostawiają wątpliwości, zarówno co do intencji autorów Traktatu, jak i nieuchronnej degradacji pozycji politycznej państw wchodzących do eurokołchozu. Państwa członkowskie, ustanawiając Unię Europejską, przyznają jej wprawdzie kompetencje do osiągnięcia ich wspólnych celów, a kompetencje nieprzyznane Unii w Traktatach należą do państw członkowskich, ale co z tego, kiedy na państwa te nałożony został obowiązek powstrzymania się od podejmowania wszelkich środków, które mogłyby zagrażać urzeczywistnieniu celów Unii?

Po pierwsze – o tym, co jest „celem Unii” rozstrzyga z jednej strony sam Traktat, ale z drugiej – wykładnia dokonywana przez organy Unii, a nie poszczególne państwa członkowskie, które tej wykładni muszą się podporządkować. Po drugie – państwa członkowskie MUSZĄ powstrzymać się przed podejmowaniem WSZELKICH środków, które MOGŁYBY ZAGRAŻAĆ urzeczywistnieniu celów Unii. Jest oczywiste, że ocena, czy jakieś środki mogą ­zagrażać urzeczywistnieniu celów Unii, należeć może wyłącznie do organów Unii, a nie do poszczególnych państw członkowskich. Zatem każdy środek podjęty przez państwo członkowskie, może zostać uznany za potencjalnie zagrażający i tym samym – zakazany. Oto ilustracja sposobu, w jaki państwa członkowskie będą pozbawiane suwerenności politycznej, bez względu na zakres kompetencji przyznanych Unii. W tym kontekście solenne sformułowanie, jak to Unia kieruje się zasadą przyznania – że niby działa w „granicach” kompetencji przyznanych – mogą wywołać jedynie mimowolny efekt komiczny. W świetle tego rozumiemy już przyczyny, dla których w art. 4. Traktatu Reformującego czytamy, jak to Unia szanuje równość państw członkowskich, jak również ich tożsamość narodową, związaną z ich podstawowymi strukturami politycznymi i konstytucyjnymi – ale ani słowa o tym, że ma respektować także ich suwerenność. Jakże miałaby ją respektować, kiedy Traktat, zgodnie zresztą ze swoim celem, tak jest skonstruowany, by je z tej suwerenności wyzuć?

Podobnie wyłaniająca się z Traktatu Reformującego Unia Europejska przedstawia się obywatelom. Zgodnie z art. 3. to ona, Unia, zapewnia swoim obywatelom przestrzeń wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości bez granic zewnętrznych. Traktat nie stwierdza, że obywatele Unii SĄ wolni, a celem Unii jest gwarantowanie im tej wolności. Nic podobnego. To Unia zapewnia (…) przestrzeń wolności, a więc taki jej zakres, jaki uzna za stosowny w danym momencie. Innymi słowy – Unia Europejska nie stoi na gruncie praw naturalnych, tylko „praw człowieka” – a to, jak się okazuje – wcale nie jest to samo. Nawiasem mówiąc, podobnie stawiała sprawę polska konstytucja kwietniowa z 1935 roku, stwierdzając, że w ramach państwa i w oparciu o nie kształtuje się życie społeczeństwa, co oznaczało, że o kształcie życia społecznego zarówno w jego wymiarze ogólnym, jak i w wymiarach partykularnych, decyduje w ostatecznej instancji władza polityczna, a więc – że wszystkie przejawy życia publicznego i prywatnego mogą zostać na tej zasadzie jej poddane. Z tego właśnie powodu została uznana za „faszystowską”, a w każdym razie – za „faszyzującą”. A teraz identyczne pod względem wymowy rozwiązania znajdujemy w Traktacie Reformującym! Coś podobnego!

Nie wyczerpuje to zresztą osobliwego charakteru rozwiązań przyjętych w Traktacie Reformującym. Ust. 3. art. 3. informuje, że Unia ustanawia rynek wewnętrzny, i dalej opisuje, jak on będzie wyglądał. Będzie się mianowicie charakteryzował zrównoważonym wzrostem gospodarczym, co jest tylko eufemistycznym określeniem dyrygowania gospodarką przez biurokratyczny internacjonał, stabilnością cen – to znaczy – możliwością ich ustanawiania i kontrolowania przez władzę polityczną, no i oczywiście – społeczna gospodarka rynkowa, oznaczająca przyjęcie w gospodarce rozwiązań socjalistycznych, tyle, że maskowanych wolnorynkową retoryką. Potem Traktat zapewnia nas, że gospodarka ta będzie charakteryzowała się wysoką konkurencyjnością, nie mówiąc już o innych zaletach i przymiotach. No naturalnie, jakże by inaczej! W Związku Radzieckim też taka miała być. W tej sytuacji nie dziwi już nacisk na jednoczesne przyjęcie przez wszystkie państwa również Karty Praw Podstawowych – tego Manifestu Komunistycznego Unii Europejskiej. Wydaje się, że Włodzimierz Bukowski, określający Unię mianem Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, wcale nie przesadza, tylko wyraża się ściśle.

Skoro już jesteśmy przy takich analogiach, to warto wspomnieć również o słynnym „prawie wychoda”. Jak pamiętamy, „prawo wychoda” gwarantowała republikom członkowskim konstytucja Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, więc Traktat Reformujący nie może być gorszy, to chyba oczywiste. Otóż każde państwo członkowskie może, zgodnie ze swymi wymogami konstytucyjnymi, podjąć decyzję o wystąpieniu z Unii. To bardzo ładnie, ale dlaczego autorzy Traktatu tak się troszczą, by decyzja ta była koniecznie zgodna z wymogami konstytucyjnymi konkretnego państwa? Czy aby nie dlatego, że takiej decyzji zawsze można przypisać niekonstytucyjność, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nie jest jasne, czy konstytucje poszczególnych państw mają pierwszeństwo przed ustawodawstwem unijnym – czy odwrotnie? Warto przy tej okazji zasygnalizować troskę, jaką ujawnił niedawno nasz „historyk idei” prof. Marcin Król. Przewiduje on, że może pojawić się grupa, która zapragnie przeforsować wystąpienie Polski z Unii. Nie widzi innego rozwiązania, jak zastosowanie wobec niej jakichś „form przemocy” niekoniecznie „fizycznej”, chociaż i tego wykluczyć nie można. Widzimy zatem, że odwołanie się w Traktacie do „wymogów konstytucyjnych” otwiera przed nami przepastne wyżyny, z „bratnią” pomocą włącznie. Warto bowiem zwrócić uwagę, że konstytucja Stanów Zjednoczonych nie zabraniała wystąpienia poszczególnych stanów z Unii. Kiedy jednak stany południowe zdecydowały się na wystąpienie, prezydent Lincoln najpierw wezwał milicje ludowe, by obaliły separatystów, a potem zapowiedział użycie siły i użył jej dla „utrzymania Unii”. Bo „utrzymanie Unii” zawsze wydaje się szlachetniejsze niż jej rozrywanie, więc nie można wykluczyć, że użycie fizycznej przemocy, a nawet zagłada środowisk zamierzających dokonać wyprowadzenia państwa z Unii, zostanie usprawiedliwiona przez Historię.

Gdyby się jednak okazało, że decyzja jest konstytucyjna jak najbardziej, wtedy państwo zamierzające wystąpić z Unii notyfikuje jej ten zamiar, a Rada Europejska rozpoczyna z państwem negocjacje nad warunkami jego wystąpienia. Jeśli udałoby się taką umowę wynegocjować, to Rada może ją z krnąbrnym państwem zawrzeć, jeśli opowie się za tym kwalifikowana większość Rady, po uprzedniej zgodzie Parlamentu Europejskiego. Traktat nie mówi wyraźnie, co się dzieje, gdy takiej zgody nie ma albo gdy w Radzie nie znajdzie się kwalifikowana większość, ale sami rozumiemy, że wtedy o „prawie wychoda” trzeba jak najszybciej zapomnieć, zwłaszcza że w ramach „bratniej pomocy” zdrowym siłom narodu, unijni komandosi już opanowują lotniska, węzły komunikacyjne i miasta. Co tu ukrywać; profesor Król kombinuje prawidłowo."

Stanisław Michalkiewicz
www.michalkiewicz.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Mar 12, 2008 2:29 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Traktat Lizboński ...
Kliknij:
http://swkatowice.mojeforum.net/traktat-lizbonski--temat-vt3814.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum