Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Plechicki: "Towarzysz Jot"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Sro Kwi 16, 2008 6:31 am    Temat postu: Plechicki: "Towarzysz Jot" Odpowiedz z cytatem

Krzysztof Plechicki



"Towarzysz Jot"
Nic się nie zmieniło; moskiewscy przy robocie
(cześć pierwsza)



Najnowsza książka Pete Earley'a, byłego dziennikarza 'The Washington Post' - znanego z monografii szpiegowskiej rodziny Walker'ów ('Family of Spies'), czy też innego sowieckiego szpiega Aldricha Ames'a ('Confessions of a Spy') - powinna być przeczytana z uwagą m.in. przez posła Pawła Grasia i ewidentne grono amatorów "J-23" (serial "Kloss") skupione wokół tego - jak mówią w TVN24 - "znawcy służb specjalnych". Zawsze bowiem się zastanawiałem, czy przez "Pana Grasia" przemawia - nazwijmy to dość brutalnie: "słabe oczytanie w temacie", czy raczej jest to - ku czemu bym się skłaniał - wystudiowana, np. na użytek szarej braci internautów (serfujących przy piwku) - poza mędrca dopuszczonego do jakowyś szczególnych tajemnic? Może i wspomniane wyżej amatorskie grono wypowie się co do meritum omawianej tu poniżej książki. Ale - ad rem.
Wydana w końcu ub. roku najnowsza praca Pete'a Earley'a nosi tytuł w tłumaczeniu na polski: "Towarzysz Jot" (Pete Earley, 'Comrade J', New York 2007, [wydawnictwo:] G.P. Putnam's Sons [z tradycjami od 1838 r., sic!]). Tytuł zaopatrzony jest w podtytuł, który w tłumaczeniu na j. polski przedstawia się jako: "Nieznane dotąd tajemnice super-szpiega Rosji w Ameryce po zakończeniu Zimnej Wojny". Kolejny podtytuł (na obwolucie) dodaje rzecz niby oczywistą, (ale czy dla wszystkich?): "Kiedy Związek Sowiecki zniknął, szpiedzy pozostali..." Książka ta koresponduje z licznymi doniesieniami mass-mediów w krajach euroatlantyckich ostatnich kilku lat, które w oparciu o autorytatywne wypowiedzi odpowiednich władz w poszczególnych krajach nieodmiennie stwierdzały i wciąż stwierdzają: "Aktywność rosyjskich działań wywiadowczych w Wielkiej Brytanii [w miejsce to można wstawić dowolne państwo NATO] osiągnęła poziom [lub: "przekroczyła poziom"] notowany w czasach Zimnej Wojny". Do "Pana Grasia" i jego Kamratów mam w tym miejscu pytanko - niech wytłumaczą łaskawie opinii publicznej w naszym kraju: dlaczego akurat w Polsce miałoby być w tym względzie inaczej? (Był "Pan Graś" przecież przez kilka dni Ministrem-Koordynatorem, więc jakąś adekwatną wiedzę zapewne posiadł).
Bohaterem omawianej książki jest Sergiej Tretiakow, noszący nadany mu w KGB pseudonim "Towarzysz Jean". Jest on pułkownikiem SWR, wywiadu rosyjskiego ('Służba Wnieszniej Razwiedki', poprzednio Pierwszy Główny Dyrektoriat KGB), który staje się przez kilka lat amerykańskim "kretem" w ramach SWR. "Kretem" to znaczy tajnym agentem wewnątrz organizacji szpiegowskiej przeciwnika. Nawiasem mówiąc Autor (Earley), przytacza dość powszechną obecnie opinię w kręgach wywiadowczych, że to nie inwigilacja, obserwacja i.t.p. metody są odpowiedzialne za wykrycie innych "kretów" w ramach organizacji szpiegowskich ale jest nim z reguły dobrze umiejscowiony (mający dostęp do odpowiednich informacji) - własny "kret" działający wśród przeciwników. "Towarzysz Jean" opowiedział (do mikrofonu) podczas trwających ponad setkę godzin (dokładnie 126) konwersacji z Autorem swoje przygody i w oparciu o ten materiał została napisana (raczej bardzo prostym językiem) omawiana książka. Powinna zostać przeczytana przez każdego, kto interesuje się współczesnymi zagrożeniami dla cywilizacji, do takich bowiem należą niebezpieczeństwa nam grożące ze strony państw, takich jak Rosja czy Chiny - mających za nic prawa człowieka i instytucje demokracji.

"Intelligence Community" wydaje książki; szuka wsparcia opinii publicznej


Ciekawa jest geneza "Towarzysza Jot"; ktoś mógłby pomyśleć, że to Autor spragniony sensacji wynalazł, jakby pod ziemią ukrytego przed zemstą Kremla uciekiniera Siergieja Tretiakowa. Nic podobnego. Do renomowanego Autora zgłosiło się czterech panów (w tym dwóch przedstawiających się tylko z pierwszego imienia) : dwóch z FBI i dwóch (tych bardziej tajemniczych) z CIA. Omawiana tu książka jest więc inspiracją amerykańskich organizacji: kontrwywiadowczej i wywiadowczej, które uznały, że muszą tak właśnie działać i uzyskawszy zgodę przełożonych, przyczyniły się do publikacji tajemnic amerykańskiego świata wywiadowczego. Jakaż to doskonała analogia z upublicznieniem w Polsce "Raportu o rozwiązaniu WSI", czy choćby z publikacji przez SKW Ministra Macierewicza klasycznego dzieła Anatolija Golicyna "Nowe kłamstwa w miejsce starych". Dojrzałe społeczeństwa bronią się przed plagami takimi jak np.: kryminalne mafie, narkotyki, groźne choroby (np. AIDS), i.t.p., i.t.d. - poprzez szeroką dystrybucję wiedzy na temat tych zagrożeń. Organizacje mafijne, jak kasta kapłanów w Starożytnym Egipcie ("Faraon" Prusa się kłania), Komitet Centralny KP Chin, czy przyjaciele/oligarchowie Putina - z taką, jak najszerszą dystrybucją wiedzy o zagrożeniach i niebezpieczeństwach - na śmierć i życie walczą. Wiedza odtajniona - to ich koniec! (Sama zaś wiedza - to początek tego końca).
Książka "Comrade J" ma charakter tzw. exposé (w sensie gatunku amerykańskiego dziennikarstwa śledczego). Tak jak ten czy ów prezydent, premier, minister ujawniają główne punkty swojego programu działania w konwencjonalnym, politycznym exposé - jak to ma miejsce w wielu krajach, tak i amerykańska społeczność wywiadowcza ('Intelligence Community') w tym przypadku, na polecenie swego Szefa - Prezydenta Busha ujawnia, wręcz eksponuje Amerykanom i światu określone zagrożenia. Książka odsłania wiele sekretów, które Tretiakow wcześniej ujawnił amerykańskim instytucjom wywiadowczym, a które to agencje zgodziły się następnie ujawnić je opinii publicznej. Ze względu na tematykę, skalę demaskacji rosyjskich brudnych metod i działań, oraz na osiągnięty przez książkę rozgłos, książka ta ujawnia dotychczasowe tajemnice - w istocie - światowej opinii publicznej. Możemy przypuszczać, że w Rosji istnieje już kilka (zapewne numerowanych) egzemplarzy roboczego tłumaczenia na język rosyjski tej książki, które są pilnie studiowane pod kątem, co to tam zostało powiedziane a co nie, a co jeszcze Amerykanie mogli się od Tretiakowa dowiedzieć? (Chociaż właściwe śledztwo rozpoczęło się kilka lat temu, w 2000 r., zaraz po stwierdzeniu ucieczki). Przypomina to - jesteśmy dość słabym ogniwem NATO - sytuację w Polsce, gdzie odkrywcza książka Anatolija Golicyna, wspomniana wyżej, po wydrukowaniu, została de facto nieudolnie, bo nieskutecznie utajniona przez nowe kierownictwo SKW i jest pokątnie dystrybuowana "wśród swoich" z dyskretnym komentarzem, że Autor (A. Golicyn) napisał swe dzieło "przeciwko Okrągłemu Stołowi". Zaiste musiał być to Geniusz, skoro wydał swą pracę wiele lat przed "Okrągłym Stołem" (bo w 1984 r.) Towarzysze z nowego kierownictwa SKW zapomnieli jednak, że żyjemy już w czasach Internetu, i że praca Golicyna - zanim została wydrukowana - została umieszczona na bezpiecznych serwerach w różnych miejscach tegoż Internetu. Można się spodziewać, iż również rosyjskojęzyczni Czytelnicy książki "Comrade J" zapoznają się z nią w podobny sposób. I to szybko.

Tretiakow o Polsce i Azerbajdżanie. Jak "bliską" jesteśmy "zagranicą"?
Należy pamiętać, że książka będąca owocem współpracy Tretiakowa z Earley'em powstała w oparciu o wypowiedzi "najwyższego rangą oficera operacyjnego SWR działającego w latach 1995-2000 w Stanach Zjednoczonych". Jego wiedza, aczkolwiek miejscami porażająca, jest jednak cząstkowa. Przemawia do nas, nie strateg i nie analityk wywiadu, ale oficer operacyjny (o znakomitym jednak, wcześniej zdobytym przygotowaniu analitycznym). Tretiakow wywodzi się z rosyjskiej elity władzy i zawdzięcza swą karierę rodzinnym "umocowaniom" babki, po stronie matki i matce. Po ojcu pochodzi co prawda z arystokracji rosyjskiej ('Tretjakowskaja Galerija'), ale to akurat nic lub niewiele znaczyło w Sowietach; ważniejsze, że - i to przesądza o jego karierze, oprócz niewątpliwych zdolności - iż babka była jedną z sekretarek Berii w ramach jego sekretariatu w NKWD. Nadto Tretiakow spędził wiele lat dzieciństwa, jako tzw. dziecko placówkowe. Ojciec został (dzięki teściowej) dyplomatą sowieckim w Teheranie. Podobne jest pochodzenie małżonki Tretiakowa, Jeleny (Helena). Ta spędziła sporo czasu w Polsce, w ambasadzie w Warszawie. Znajdujemy w związku z tym miły polskiemu sercu fragmencik:
"Ponieważ Helena dorastała w Polsce jako córka dyplomaty a później podróżowała po Europie, jako ekonomistka pracująca w sowieckim Ministerstwie Handlu Zagranicznego, nie miała żadnych problemów w zaadaptowaniu się do kanadyjskiej kultury" (str. 109). Polska została przyrównana, bez żadnego "ale" - do "westchnienia wielu emigrantów", do Kanady. Chodzi o czasy, gdy Tretiakowowie przybyli - w styczniu 1990 r. - na swą pierwszą placówkę do Ottawy. Kolejne potwierdzenie tego, jak bardzo nawet Polska z czasów PRL-u, kulturowo była częścią Zachodu. Nie wszystko jednak w ocenach zawartych w "Towarzyszu Jot" - przemawia tak jednoznacznie za "zachodniością" Polski. W innych - obszerniejszych i istotniejszych dla tej pracy miejscach - porównywani jesteśmy - siłą rzeczy do Azerbejdżanu. Aby to przybliżyć polskiemu Czytelnikowi - podaję poniżej obszerny fragment odnoszący się do sukcesu wywiadowczego SWR a zatem Rosji w latach 90. w Azerbejdżanie, z genezą dotyczącą istoty "najgłębiej zakonspirowanego wywiadu" sowieckiego/rosyjskiego:
"Jednym z najważniejszych źródeł na Manhattanie [w siedzibie ONZ] był głęboko zakamuflowany oficer, którego tożsamość była starannie ukrywana przez Moskwę przez dekady. Centrum [kierownictwo KGB, potem - w tym wypadku - SWR] uważało go za tak wartościowe źródło, iż podejmowało nadzwyczajne kroki aby ukrywać jego tożsamość - nawet przed swoimi własnymi oficerami, włącznie z Siergiejem [Tretiakowem, "Towarzyszem Jean'em"]. W depeszach pomiędzy 'Rezydenturą' [placówką SWR przy ONZ] a Centrum, głęboko zakamuflowany oficer był zidentyfikowany tylko jako "V" i SWR przysłało oficera z Moskwy do Nowego Jorku, aby prowadził V i tylko wyłącznie jego. Oficer prowadzący i V komunikowali się bezpośrednio z Centrum, wyłączywszy Sergieja i Rezydenturę z tego procesu.
Choć Siergiej i jego ludzie wszyscy pracowali pod przykryciem - większość z nich udając dyplomatów - głęboko zakamuflowani oficerowie odgrywali wewnątrz SWR znacznie bardziej utajnione role. Sergiej przypisał długoletniemu Przewodniczącemu KGB, Jurijowi Władimirowiczowi Andropowowi zwiększenie użycia tych "głęboko zakamuflowanych". [Tretiakow:] "Za czasów Andropowa stali się jak zarodniki. Byli wszędzie." Andropow, ktory stał na czele KGB od 1967 r. do 1982 r., wykorzystywał głęboko zakonspirowanych oficerów, do tego co stało się znane w ramach KGB jako "drugi pierścień obrony".
"Związek Sowiecki i Stany Zjednoczone stale ogłaszali dyplomatów przeciwnej strony jako persona non grata i wyrzucali ich z kraju. Andropow był zaniepokojony: a co jeżeli Zimna Wojna nagle zamieni się w gorącą i wszyscy oficerowie wywiadu KGB zostaną wyrzuceni? Kto będzie wówczas oczami i uszami KGB? Zadecydował, aby stworzyć drugi krąg oficerów wywiadu w każdej placówce dyplomatycznej i rozkazał aby przebieg ich karier w KGB był całkowicie zakryty przed każdym - przed innymi oficerami KGB, przed wspólpracownikami "głęboko utajnionych", a nawet przed żonami, dziećmi i rodzicami "głeboko utajnionych" - tak aby Stany Zjednoczone nie mogłyby nigdy ich zidentyfikować. Mieliśmy się na nich oprzeć, gdyby pierwsza warstwa oficerów KGB została wyrzucona z kraju".
Za czasów Andropowa, wielu głeboko zakonspirowanych oficerów zostało zawerbowanych [do KGB] podczas studiów na moskiewskich uniwersytetach, przygotowując się do kariery w służbie dyplomatycznej. Przeszli przez krótki program szkoleniowy KGB działający niezależnie od 'Instytutu Czerwonego Sztandaru' [akademia szkoleniowa KGB]. Następnie powrócili na uczelnie i później wstąpili do MSZ.
Siergiej nigdy nie lubił tych głęboko zakonspirowanych. Uważał ich za darmozjadów. Zarabiali zwykłe pensje w MSZ i dostawali dodatkowe pensje, obojętnie czy w danym momencie wykonywali rzeczywiście jakąś pracę wywiadowczą czy nie. A co nawet bardziej irytujące, głeboko zakamuflowani byli automatycznie promowani wewnątrz KGB..." (str.199-200) (Promowani automatycznie, w przeciwieństwie do "mniej " utajnionych, których promocje często wstrzymywano, odkładano, opóźniano).
Następnie opowieść Tretiakowa zmierza już bliżej we wspomnianym kierunku Azerbejdżanu: "...W jaki sposób wielu głęboko zakonspirowanych oficerów operacyjnych zostało zrekrutowanych, było to - oczywiście - ściśle chronioną tajemnicą. Z powodu akcji Andropowa w końcu lat 60. i na początku 70., MSZ był nimi nasycony. Pewną ironią jest, że kierownictwo MSZ nie miało żadnych wskazówek na ten temat, ponieważ Andropow utrzymywał w tajemnicy przed zwyczajnymi dyplomatami fakt, że wielu ich kolegów to głęboko zakonspirowani oficerowie operacyjni. Po upadku Związku Sowieckiego, Jedenasty Departament SWR kontynuował program Andropowa głebokiej konspiracji, i według Siergieja [Tretiakowa] w rzeczywistości stał się nawet bardziej agresywny i aktywny w akcji rozprowadzania swoich oficerów po MSZ. "Skarżyłem się na to, że głeboko zakonspirowani oficerowie są praktycznie bezużyteczni, ale Centrum odpowiedziało mi: 'Siergiej, wystarczy, że jeden zapracuje na stu'." [Parafraza z Szekspira ('Hamlet'), gdzie jest co prawda mowa o jedynym wybranym z dziesięciu tysięcy!]
Oficer znany jako V był tego doskonałą egzemplifikacją.
Choć Siergiej nie powinien był znać tożsamości V, odkrył ją w ciągu kilku tygodni pracy w nowojorskiej rezydenturze. Wg Siergieja, V był to Eldar G. Kouliev, który został mianowany we wrześniu 1994 Stałym Przedstawicielem [= ambasadorem] Republiki Azerbejdżanu przy Narodach Zjednoczonych.
Oznaczało to, że rząd rosyjski miał pułkownika SWR pracującego dla niego w głębokiej konspiracji w latach 1994-2001, jako ambasador przy ONZ, reprezentującego przy tym zupełnie inne państwo. Jego piastowanie urzędu przypadało na okres wyjątkowo ważnych relacji międzynarodowych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Rosją i Azerbejdżanem..." (str. 200-201). Chodzi oczywiście o drugie lub trzecie w świecie pokłady ropy naftowej i gazu znajdujące się pod Morzem Kaspijskim, w części należącej do Azerbejdżanu. Rosja tak łatwo nie zamierzała się tych złóż pozbyć - gdy chodzi o kontrolę nad nimi. Autor książki szczegółowo przedstawia następnie pracę Ambasadora Azerbejdżanu dla Rosji w okresie kilku kluczowych dla niepodległości tego kraju lat i w jaki sposób, z powodu niedostatecznych kwalifikacji przysłanego z Kremla oficera prowadzącego wysiłki te zostały szcześliwie dla "Wolnego Świata", dzięki wspólpracującemu już z Amerykanami Tretiakowowi - zniweczone. Niebezpieczeństwo jednak - być może na innych obszarach - wynikające z błyskotliwych karier "głęboko zakonspirowanych" wciąż pozostało. Jeśli znalazł się taki w Baku (jednocześnie będąc rosyjskim pułkownikiem w służbie), łatwo możemy sobie wyobrazić takich także w... . Po ucieczce Tretiakowa w 2000 r. z Misji Federacji Rosyjskiej przy ONZ do Amerykanów, "Specjalny Przedstawiciel Azerbejdżanu", pułkownik SWR (poprzednio KGB) Kouliew - szybko "wybrał wolność" w Moskwie. Tretiakow skomentował to m.in w następujący sposób: "Nie jest mi znana jakakolwiek służba wywiadowcza w jakimkolwiek kraju współcześnie, która mogłaby pochwalić się, że miała jednego ze swych głęboko zakonspirowanych oficerów - pułkownika służby wywiadu - mianowanego przez jakieś inne państwo, jako jego reprezentanta w randze amabasadora w Narodach Zjednoczonych. Fakt ten jawi się jako znaczące osiągnięcie KGB, SWR i w zakresie zdolności do antycypowania sytuacji przez [nieżyjącego już od kilkunastu lat] Andropowa." (str. 209)

Polski ślad

Jeśli był taki jeden przypadek, to dlaczego nie mogło być ich więcej? Autor za Tretiakowem podaje, że w okresie gdy ten był szefem Rezydentury w Nowym Jorku (1995-2000) jeszcze dwaj inni "Przedstawiciele" (ambasadorzy) swoich krajów zostali agentami SWR (choć nie byli, jak Kouliew głęboko zakonspirowanymi oficerami KGB/SWR). Reprezentowali Tadżykistan i Uzbekistan. Ambasadorzy spędzają jednak dużo czasu z zrutynizowany sposób: wizyty, przyjęcia, oficjalne wystąpienia, itp. Czasami lepsi są - jako kandydaci na szpiegów - dyplomaci stojący o szczebel lub dwa niżej. W rozdziale 27 książki (str. 229-239) Autor opisuje za Tretiakowem kilka przypadów spośród ok. 150 agentów (sic!), którymi dysponowała w końcu XX wieku Rezydentura SWR w Nowym Jorku. Wśród opisywanych są dyplomaci: turecki, irański, niemiecki, szwedzki, greccy i fiński. Jest i niemal emeryt - reprezentujący wówczas, około połowy lat 90. Rzeczypospolitą Polską. Odpowiedni fragment w całości brzmi jak następuję:
"Polski urzędnik, któremu nadano pseudonim PROFESOR jest innym jeszcze przykładem mrocznego świata, w którym działał Siergiej. [Tretiakow powiedział:] "Dla nas, Polska miała duże znaczenie, ze względu na swoją historię i bliskie stosunki z byłym Związkiem Sowieckim". W okresie 1940-1990 Polska była jednym z komunistycznych państw, ale to się zmieniło, kiedy Ruch "Solidarności", kierowany przez Lecha Wałęsę, wyzwolił Polskę z rządów Kremla. Polacy jednak nie wyrzucili komunistów ze swoich instytucji rządowych. W rzeczywistości, Aleksander Kwaśniewski, były przywódca komunistyczny, pokonał w wyborach Wałęsę w 1995 r. stając się Prezydentem Polski.
"Polska zawsze miała podwójną osobowość", powiedział Siergiej. "W tym samym czasie, gdy jest serdeczna wobec Zachodu, pracuje ciężko aby zachować doskonałe stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i jest członkiem Unii Europejskiej, pozostaje wciąż państwem o głęboko socjalistycznych korzeniach."
PROFESOR wychował się i dojrzewał w komunistycznym okresie, przez który przeszła Polska i miał w związku z tym uczucia głebokiej lojalności wobec Rosji, lub tak też się przynajmniej wydawało Siergiejowi. PROFESOR był tak wartościowym szpiegiem dla Rezydentury, iż szef Siergieja poprosił o zorganizowanie spotkania z nim. Zdecydowali, że najlepszym czasem i miejscem byłoby spotkanie podczas przyjęcia dyplomatycznego, podczas którego Siergiej mógł przedstawić sobie obu rozmówców bez zwracania kogokolwiek uwagi na ten fakt. [Tretiakow:] "Poszliśmy na to przyjęcie, i kiedy pojawiła się okazja ku temu, wziąłem Rezydenta na bok do PROFESORA aby się przywitać. Wywarł na nas obu bardzo pozytywne wrażenie."
Kiedy nowojorski pobyt PROFESORA się zakończył i wrócił on do Warszawy, Siergiej zastanawiał się, co też z nim się dalej dzieje. [Tretiakow:] "Ponieważ był już w starszym wieku, zakładałem, że PROFESOR wrócił do domu, przeszedł na emeryturę i poświęca czas wnukom". Ale rok po tym jak PROFESOR opuścił Manhattan, Siergiej otrzymał depeszę z Centrum z zaskakującą wiadomością. SWR zgodziła się na otworzenie [tzw. łącznikowego] "partnerskiego kanału wzajemnej komunikacji" w Warszawie z polskim wywiadem, poprzez ujawnienie tożsamości wyższego oficera SWR akredytowanego przy polskich władzach, w zamian za ujawnienie Rosjanom jednego ze swoich oficerów przez polski wywiad. Depesza mówiła, że to PROFESOR został przedstawiony Rosjanom, jako zajmujący stanowisko zastępcy dyrektora "informacji" w Urzędzie Ochrony Państwa, który był w owym czasie służbą wywiadowczą Polski. [Tretiakow:] "Naprawde wierzyłem, że PROFESOR był zwyczajnym dyplomatą, ale raz jeszcze, sam fakt, że okazał się być polskim oficerem wywiadu nie zmniejszył wartości informacji, które nam dostarczał. Jeśli chodzi o moją opinię, uważam, że nigdy nas nie okłamał. Sądzę, że rozpoczął swoją karierę w okresie komunistycznym, i kiedy to się skończyło, został ponownie zatrudniony przez nowy rząd i rozpoczął pracę dla nich, ale wciąż chciał nam jednocześnie pomagać. Świat składa się z paradoksów. Z jednej strony [PROFESOR] pracował przeciwko Rosji, jeśli Polska wymagała tego od niego. Z drugiej strony zbierał informacje dla Rosji przeciwko Stanom Zjednoczonym i krajom Europy, ponieważ chciał pomóc Rosji. W każdym przypadku nie zdradzał w rzeczywistości [w swoim mniemaniu] Polski. Oto życie realnego oficera wywiadu. Pracuje się z różnymi rodzajami ludzi, którzy działają na podstawie różnych rodzajów motywów, włącznie ze źródłami informacji, którzy sami są szpiegami działającymi dla dobra innych [swoich] państw ale chcą się ci od czasu do czasu bezinteresownie przysłużyć" (str. 233-235). Trietiakow nie dziwił się Polakowi o rozdwojonej lojalności, ponieważ sam wcześniej - mówiąc o początkach swojej biografii - przedstawił Autorowi książki cytat z Lenina: "Dajcie nam dziecko na osiem lat a zostanie Bolszewikiem na zawsze". A cóż dopiero ktoś, jak ów Dyrektor UOP, kto spędził, nie osiem lat a całe życie w bałwochwalczym kulcie komunistycznej Rosji?

Wnioski

Powstaje pytanie; zważywszy na fakt, że w książce Autor (Earley) nie tyle powiedział wyłącznie to, co mu opowiedział Tretiakow (126 nagranych na magnetofonie godzin, to raczej materiał na kilka książek, a nie na jedną), ale raczej także to - na ujawnienie czego zgodzili się wspomniani na początku czterej Panowie reprezentujący "Społeczność Wywiadowczą" Stanów Zjednoczonych: czy nie mamy do czynienia - w "polskim fragmencie" - z zakamuflowaną, dość delikatną, ale jednak sugestią, że jesteśmy niewiarygodnym sojusznikiem w NATO, któremu Stany Zjednoczone (i inne państwa NATO) nie zamierzają tak łatwo w pełni ufać? Nie rozwiązaliśmy, przez tyle minionych lat, sprawy kadr instytucji rządowych RP, w szczególności gdy chodzi o MSZ i służby specjalne. I jest nam to teraz po wielu zmarnowanych latach niedwuznacznie wypominane. Przykre...
Na tym dość ciemnym tle jaśnieje niewiele więcej niż: Minister Antoni Macierewicz i Jego konsekwentna działalność. A może na aż tyle nas stać? Raczej wstyd (w szczególności dla polityków ale i dla ich wyborców)...

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sro Kwi 16, 2008 1:28 pm    Temat postu: niestety, to chyba prawda! Odpowiedz z cytatem

Poza dokonaniami min. Macierewicza -- prawie NIC pożytecznego dla kraju w tych 19 latach.
_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum