Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kornel Morawiecki; Tylko prawda jest ciekawa
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Wto Maj 27, 2008 5:39 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://blog.rp.pl/wildstein/2008/05/26/ten-straszny-ipn/

Niepoprawne

Bronisław Wildstein

" Ten straszny IPN

Jednym z głównych wrogów PRL było Radio Wolna Europa, które łamało monopol informacyjny komunistycznej propagandy. Dlatego, oprócz zagłuszania go i zastraszania słuchających, władze PRL wszelkimi sposobami usiłowały je dezawuować.

Powzięto więc plan działań, aby skompromitować radio oraz pracujących w nim dziennikarzy. Dokonywano odwrócenia znaczeń: walczącym o wolność słowa przypisywano status propagandystów. Obserwując dziś działanie establishmentu III RP wobec IPN, nie sposób nie przypomnieć sobie tamtej kampanii. Nawet retoryka kampanii wymierzonej w Instytut przypomina tamte czasy. Jaskrawym tego dowodem jest opublikowane w “Wyborczej” oświadczenie mające zastraszyć historyków przygotowujących książkę o Lechu Wałęsie. “Pełni nienawiści policjanci pamięci” – czytamy w nim o jej autorach bez podania śladu uzasadnienia owych epitetów. W rzeczywistości rolę “pełnych nienawiści policjantów pamięci” biorą na siebie sygnatariusze listu, usiłując zablokować prace historyków i posługując się insynuacjami pod ich adresem.

Jedną z metod tej kampanii jest dzielenie historyków na: historyków i historyków IPN. Przypomina ono niedawne przeciwstawianie “dziennikarzom prawicowym” dziennikarzy właściwych. W wypadku IPN często też używana jest formuła: “prawicowi historycy”. Na czym polega ich prawicowe skrzywienie, nikt nie wyjaśnił. Przy przyjmowaniu do Instytutu nikt nie wypełnia ideowej deklaracji ani nie są stosowane testy analizujące postawy polityczne jego pracowników, ale przecież nie chodzi o uzasadnienie, lecz o powtarzanie na tyle częste, aby zbitki pojęciowe utrwaliły się w świadomości odbiorców.

W antyIPN-owskiej kampanii budowane jest tabu archiwów służb specjalnych PRL. Historycy pracujący w nich zarazić się muszą, zdaniem autorów kampanii, ubecką mentalnością. Jak badać dzieje państwa policyjnego bez odwołania się do policyjnych archiwów, wrogowie IPN nie wyjaśniają.

Jedno w kampanii jest jasne: lęk, jaki w establishmencie III RP wywołują badania najnowszej historii prowadzone przez niezależną instytucję."
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Wto Maj 27, 2008 5:42 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://blog.rp.pl/gociek

" Wojna o Wałęsę – Frasyniuk kontra Wildstein
26 maja 2008 autor rp

To już nie spór, nie kłótnia, nie bitwa, lecz pełna emocji wojna: książka historyków IPN o Lechu Wałęsie nie zdążyła się jeszcze ukazać, a już wywindowała emocje polityczne w Polsce na niebywały poziom.

Zwiastunem tsunami, które w najbliższych miesiącach będzie się przetaczało przez Polskę, była wczorajsza szermierka słowna Władysława Frasyniuka i Bronisława Wildsteina w talk-show „Tomasz Lis na żywo”.

Czy wolno badać przeszłość Lecha Wałęsy? Czy historycy IPN robią to rzetelnie? O co chodzi w sporze o publikację, której fizycznie wciąż nie ma? „Ja chcę po prostu znać prawdę” – powtarzał publicysta „Rzeczpospolitej”. „Ja jestem prostym robotnikiem” – odpowiadał jeden z liderów podziemnej „Solidarności”.

Dwóch „doskonale nie zgadzających się ze sobą” (słowa Lisa) bohaterów programu nie mogło prowadzić normalnej dyskusji, bo ich argumenty pochodziły z dwóch różnych bajek. Gdy Wildstein próbował sprowadzać rozmowę do wymiany faktów, Frasyniuk chciał licytować się długością pobytu w więzieniu. A Lis zamiast moderować spór, walił gości po głowie szantażem: „ale przyznajcie, że Lech Wałęsa jest największą postacią w historii Polski”.

Wiele wskazuje, że podobne spektakle odgrywane będą w mediach przez najbliższe tygodnie. Na pozór będzie chodziło o Wałęsę oraz o to, co i dlaczego podpisał oficerom SB w latach 70., a tak naprawdę o sens ujawniania archiwów tajnych służb PRL i podważanie kompetencji IPN. „Lustracja nie ma nic wspólnego z rzetelnością” – przekonywał Frasyniuk, a Wildstein ripostował, że dopiero pełna wiedza „pozwala zrozumieć heroizm tych czasów, a nie budowanie pseudopomników”.

Smutną puentą dyskusji była kuriozalna wypowiedź Tomasza Lisa, który oznajmił telewidzom, że „nie będzie apelował, by czytali tę książkę”, czyli, że nie będzie zachęcał widzów debaty do poznania przedmiotu tejże debaty. Trudno o bardziej dobitny dowód hipokryzji dziennikarza, który martwi się, że „jest stado ludzi, którzy czekają, żeby wziąć Lecha Wałęsę pod obcasy”, ale nie przejmuje się tym, że równie wielkie „stado” szykuje się do glanowania historyków tylko za to, że ośmielili się badać historię. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Wto Maj 27, 2008 6:01 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://wyszkowski.com.pl/component/option,com_myblog/show,Wywiad-dla-Radia-Maryja.html/Itemid,120/

"Zachęcam do wysłuchania jeszcze jednej mojej wypowiedzi o zbliżającym się jak Armagedon wydaniu książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o Lechu Wałęsie - link:

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=8060"


http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=8060

Aktualności I
Krzysztof Wyszkowski (2008-05-24)


Aktualności dnia

słuchaj
zapisz
http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2008/05/2008.05.24.akt01.mp3
http://www.radiomaryja.pl/download.php?file=2008.05.24.akt01&d=2008-05-24
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Wto Maj 27, 2008 12:34 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rmf.fm/fakty/?id=137445

Wt, 2008-05-27 08:02 (aktualizacja: 11:5Cool

"Zybertowicz: Bez wahania i wątpliwości - Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB


Zachowanie Lecha Wałęsy już po okresie jego bezpośredniej agenturalnej współpracy, po latach 1970-76 potwierdzałoby tezę o jego związkach z SB, nawet gdyby tych dokumentów, które ocalały było znacznie mniej - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta do spraw bezpieczeństwa. Będąc już przywódcą "Solidarności" mógł cały czas pozostawać na jakiejś uwięzi - dodał.

Konrad Piasecki: Panie profesorze, czy historię „Solidarności”, historię Lecha Wałęsy trzeba będzie napisać na nowo?

Andrzej Zybertowicz: Historię Polski od 1989 r. trzeba będzie pisać na nowo jeszcze kilka razy.

Konrad Piasecki: A historię Lecha Wałęsy - młodego robotnika z lat 70. trzeba będzie przedefiniować?

Andrzej Zybertowicz: Myślę, że tak.

Konrad Piasecki: Pan zna książkę o przeszłości Lecha Wałęsy. Po jej lekturze bez wahań i wątpliwości powie pan: „Lech Wałęsa był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa”.

Andrzej Zybertowicz: W świetle tych dokumentów, które zostały przeanalizowane przez autorów tej książki, należy to bez wahania powiedzieć.

Konrad Piasecki: Bez wahań, bez wątpliwości?

Andrzej Zybertowicz: Jeśli nie został popełniony jakiś rażący błąd w ocenie materiałów, to bez wahań i wątpliwości należy to powiedzieć.

Konrad Piasecki: Obaj wiemy, że Służba Bezpieczeństwa produkowała fałszywki, które miały obciążyć współpracą Lecha Wałęsę; produkowała dokumenty, które miały mu pokrzyżować drogę do nagrody Nobla. Może historycy popełnili jednak błąd?

Andrzej Zybertowicz: Zachowanie Lecha Wałęsy już po okresie jego bezpośredniej agenturalnej współpracy, czyli po latach 1970-76, było tego rodzaju, że potwierdzałoby tezę o jego związkach, nawet gdyby tych dokumentów, które ocalały, było znacznie mniej.

Konrad Piasecki: Ale jednak potrafił się z tych związków wyzwolić. To jest współpraca zakończona w 1976 r.

Andrzej Zybertowicz: Nie mogę szczegółowo odnieść się do tego pytania, bo musiałbym przywoływać fragmenty książki, wyrwać coś z kontekstu. Fundamentalne pytanie, którego ta książka nie stawia, a które jest fascynujące – psychologiczne, socjologiczne – jest takie, czy Wałęsa wyzwolił się do końca?

Konrad Piasecki: Pańskim zdaniem, potrafił się wyzwolić?

Andrzej Zybertowicz: Są liczne przejawy tego, że prowadził samodzielną grę. W pewnym okresie się wyzwolił. Już poza samą książką mówiąc, ja noszę w sobie poważne wątpliwości, czy gdyby sprawa się sprowadzała tylko do jego uwikłań, jako młodego, osaczonego robotnika, to dlaczego Wałęsa potrafiłby przyznać się i powiedzieć prawdę: „Byłem młody, osaczony, zaszczuty, nie miałem wsparcia”. To można zrozumieć, to można wybaczyć. Masa ludzi chciałaby to zrozumieć i mieć to za sobą.

Konrad Piasecki: A może jednak dlatego, że to nieprawda, że Wałęsa się czuje człowiekiem fałszywie i niesprawiedliwie oskarżonym.

Andrzej Zybertowicz: Można zakłamywać się na różne sposoby i wielowarstwowo.

Konrad Piasecki: Pańskim zdaniem, to jest właśnie przypadek Lecha Wałęsy?

Andrzej Zybertowicz: Jego zachowanie w ostatnich dniach na to wskazuje.

Konrad Piasecki: Ale jak ten współpracownik, młody robotnik potrafiłby jednocześnie zerwać współpracę, stanąć na czele strajku i potem przez 10 lat być niekwestionowanym liderem podziemnej „Solidarności”.

Andrzej Zybertowicz: Tak w życiu bywa. Ludzie mają różne okresy swojego życia.

Konrad Piasecki: Nie wykorzystano by tych dokumentów, nie zaszantażowano by go?

Andrzej Zybertowicz: Myślę, że szantażowano go. Myślę, że będąc przywódcą „Solidarności” mógł jednocześnie cały czas pozostawać na jakieś uwięzi.

Konrad Piasecki: Pan był recenzentem tej książki.

Andrzej Zybertowicz: Byłem jednym z czterech recenzentów.

Konrad Piasecki: Napisał pan w swej recenzji, że warto tę książkę wydać?

Andrzej Zybertowicz: Tak. Nie miałem wątpliwości, że książkę należy wydać, chociaż na maszynopisie naniosłem setki uwag.

Konrad Piasecki: Warto burzyć pomniki? Warto burzyć mity? Warto burzyć mit Lecha Wałęsy?

Andrzej Zybertowicz: Czy warto budować samopoczucie społeczeństwa na kłamstwie? Czy warto budować na fałszywych założeniach wyobrażenia ruchu społecznego o tym, czym ten ruch był. To, że w „Solidarności” było ileś tysięcy agentów SB, to nie zmienia faktu, że były tam miliony ludzi, którzy uwierzyli w Polskę, uwierzyli w siebie.

Konrad Piasecki: Tylko dzisiaj, po prawie trzydziestu latach pójdzie w świat informacja: „Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem peerelowskiej tajnej policji”. To jest informacja, którą świat zapamięta.



Andrzej Zybertowicz: Myślę, że gdyby ci wszyscy, którzy utwierdzali Lecha Wałęsę w zaprzeczaniu, rozważyli to wcześniej, to pana pytanie inaczej by dzisiaj brzmiało. 15 lat temu w świat poszłaby informacja, że był człowiek, którego tajna policja totalitarnego systemu gnoiła przez kilka lat, ale umiał się wyzwolić, bo w Polsce zaczęliśmy budować nowy ład na podwalinach prawdy a nie na podwalinach kłamstwa.

Konrad Piasecki: Jako recenzent i jako naukowiec czytając tę książkę miał pan w sobie przekonanie, że jej autorzy pisali ją zgodnie z tą starorzymską maksymą historyków, czyli bez gniewu i zapalczywości?

Andrzej Zybertowicz: Tak. Miałem wrażenie, że autorzy w szeregu miejsc nie dopowiadali kropki nad „i” tam, gdzie można było to zrobić i nie wykazali się dociekliwością tam, gdzie można było dociekać, a gdzie ta dociekliwość jeszcze większe znaki zapytania postawiłaby wokół osoby prezydenta Lecha Wałęsy.

Konrad Piasecki: Pytam dlatego, że Sławomira Cenckiewicza jednak kilkakrotnie oskarżano o to, że nie postępuje zgodnie z tą maksymą, że on się jednak zapala, że łatwo wysuwa oskarżenia, że nie konsultuje tego, co pisze, z bohaterami swoich dokumentów.

Andrzej Zybertowicz: Wiem, że część z tych oskarżeń była bezpodstawna i złośliwa. Wiem, że na jego temat, jak i na mój temat „Gazeta Wyborcza” wypisywała nieprawdę.

Konrad Piasecki: A nie uważa pan, że autorzy tej książki powinni porozmawiać z Lechem Wałęsą, by poznać jego wersję tych wydarzeń?

Andrzej Zybertowicz: Powinni.

Konrad Piasecki: Ale tego nie zrobili.

Andrzej Zybertowicz: Pytam się, na jakiej podstawie bezkrytycznie uwierzono Lechowi Wałęsie, że nie próbowali się z nim skontaktować.

Konrad Piasecki: Na podstawie tego, co powiedział Lech Wałęsa: „Nikt ze mną nie chciał rozmawiać na temat tej książki, a ja chciałem”.

Andrzej Zybertowicz: Tak jest, ale dlaczego po raz kolejny bezkrytycznie uwierzono Lechowi Wałęsie?

Konrad Piasecki: Dlatego, że autorzy tej książki milczą.

Andrzej Zybertowicz: Jeśli ktoś milczy, to wierzymy temu, kto mówi?

Konrad Piasecki: Jeśli ktoś milczy, to wierzymy temu, kogo słyszymy. Dlaczego Cenckiewicz, dlaczego Gontarczyk nie powiedzą: „tak, próbowaliśmy dostać się do Lecha Wałęsy, on odmówił rozmowy z nami”?

Andrzej Zybertowicz: Mają swoje powody.

Konrad Piasecki: Próbowali się dostać do Lecha Wałęsy? Próbowali z nim porozmawiać?

Andrzej Zybertowicz: Według mojej orientacji – tak.

Konrad Piasecki: Lech Wałęsa odmówił?

Andrzej Zybertowicz: Według mojej orientacji – tak.

(...)"

Więcej:
http://www.rmf.fm/fakty/?id=137445
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Maj 28, 2008 6:05 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=8097

Publikacje IPN-u na temat Lecha Wałęsy
prof. Andrzej Zybertowicz (2008-05-27)


Aktualności dnia

słuchaj
zapisz

http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2008/05/2008.05.27.akt16.mp3
http://www.radiomaryja.pl/download.php?file=2008.05.27.akt16&d=2008-05-27
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Maj 28, 2008 6:07 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=8096

Wałęsa tajnym współpracownikiem SB?
red. Krzysztof Wyszkowski (2008-05-27)


Aktualności dnia

słuchaj
zapisz

http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2008/05/2008.05.27.akt01.mp3
http://www.radiomaryja.pl/download.php?file=2008.05.27.akt01&d=2008-05-27
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Maj 28, 2008 6:12 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/140228.html

"Zybertowicz: historycy są rzetelni
Eliza Olczyk 28-05-2008, ostatnia aktualizacja 28-05-2008 02:54

Lech Wałęsa był współpracownikiem SB, takie wnioski z książki o nim są dobrze udokumentowane – mówi „Rz” doradca Lecha Kaczyńskiego

Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego ds. bezpieczeństwa państwa, zapoznał się z głośną książką historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o byłym prezydencie i legendarnym przywódcy „Solidarności” Lechu Wałęsie. Publikacja ta wywołuje gorące dyskusje, choć jeszcze nie została wydana drukiem. Historycy mają przedstawić w niej nieznane materiały IPN na temat współpracy Lecha Wałęsy z SB w latach 70.

Ja i trzej pozostali recenzenci swoimi nazwiskami ręczymy, że wnioski autorów książki o Wałęsie są uzasadnione


Środowisko solidarnościowe podzieliło się w tej sprawie na dwa obozy – część dawnych opozycjonistów broni dobrego imienia Wałęsy, a część – prawa historyków do badania archiwów SB zgromadzonych w IPN. Sam Wałęsa zarzuca historykom złą wolę połączoną z nieznajomością realiów PRL. Zdaniem Zybertowicza autorom publikacji w żadnym wypadku nie można postawić zarzutu stronniczości.

– Uważam, że przeanalizowali dostępne informacje zgodnie z obowiązującymi standardami badawczymi – mówi „Rz” Zybertowicz. – Ja i trzech innych recenzentów swoimi nazwiskami ręczymy, że wywód autorów jest prawidłowy, a wnioski przez nich sformułowane – uzasadnione.

Według prezydenckiego doradcy odautorskich komentarzy jest w tej książce raczej za mało niż za dużo. – Są w niej fragmenty, które aż się proszą o interpretację, ale autorzy w wielu miejscach wyraźnie postanowili zrezygnować z własnych ocen – zaznacza Zybertowicz.

Jego zdaniem bzdurny jest też zarzut, że książka została napisana wyłącznie na podstawie esbeckich materiałów.

– Ten zarzut jest śmieszny, książka uwzględnia wiele różnych źródeł. Ale nie można pisać o problemie ruchu opozycyjnego w państwie policyjnym bez sięgania do materiałów wytworzonych przez tajne służby – zapewnia Zybertowicz. I dodaje: – Przedstawiamy przecież historię człowieka, który miał chwile wielkości i chwały oraz chwile słabości. Jeżeli spojrzymy na Wałęsę jako człowieka, który przewodził „Solidarności” w latach 80., a później na jego prezydenturę, to nagle widzimy, że ten wspaniały przywódca zachowuje się co najmniej dziwnie, opiera się na środowiskach esbeckich. Dlaczego Wałęsa jako prezydent zachowuje się tak jakby nagle skarlał. I także takie pytania warto sobie zadać.

Były prezydent zarzuca też historykom, że nie zaprosili go do współpracy przy książce na jego temat.

Zybertowicz utrzymuje jednak, że autorzy książki zwracali się do byłego prezydenta z prośbą o współpracę. Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk nie potwierdził tej informacji.

– Zdecydowaliśmy, że przed publikacją książki nie będziemy niczego komentowali, również słów profesora Zybertowicza – powiedział „Rz” Andrzej Arseniuk.

Prezydent Lech Kaczyński pytany w radiowych „Sygnałach dnia” o burzę wokół książki Cenckiewicza i Gontarczyka skomentował, że są w Polsce ludzie, o których nie wolno pisać prawdy. "

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: e.olczyk@rp.pl

Źródło : Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Czw Maj 29, 2008 5:49 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/140447.html

"Sprawa Wałęsy, czyli wojna o władzę nad symbolami
Bronisław Wildstein 28-05-2008, ostatnia aktualizacja 28-05-2008 17:42

Niezależnie od działań Wałęsy i jego obrońców pozostanie on jednym z bohaterów naszej najnowszej historii. Właśnie dlatego mamy prawo poznać jego dzieje – pisze publicysta


Zorganizowane przez „Gazetę Wyborczą” oświadczenie mające bronić Lecha Wałęsy przed nieopublikowaną książką jest niezwykle pouczające. Przedsięwzięcie to zaprzecza przyświecającym mu podobno celom i stoi w opozycji do zasad, na które powołują się sygnatariusze. W retoryce „walki z nienawiścią” organizowana jest kampania nienawiści, która á priori dezawuować ma historyków badających nasze najnowsze dzieje, a także instytucję, która się tym zajmuje. Oświadczenie jest próbą nałożenia cenzury na historię naszego kraju. I oznacza, że istnieje tylko jedna dopuszczalna jej interpretacja, której strażnikami są „autorytety”. W naszym wypadku „Gazeta Wyborcza” i nominowane przez nią grono.


Dogmaty antydogmatyków

Uderzające, że wyobrażenie to propagowane jest przez środowisko, które na sztandarach wypisany ma radykalny krytycyzm i „antydogmatyczne” myślenie. Wbrew pozorom jednak paradoksalność tej postawy okazuje się normą nie tylko w Polsce. Burzyciele, jak wszyscy, muszą się na czymś opierać. Kwestionując najbardziej oczywiste zasady kultury i zdrowego rozsądku, skazani są, aby w ich miejsce powołać inne, wymyślone przez ideologów.

Naszym współczesnym brązownikom nie chodzi o to, aby nie szargać świętości. Chodzi o to, aby mieć nad nimi kontrolę

Rewolucyjni działacze, którzy kpili ze wszystkich świętości wyznawanych przez otoczenie i swoich rodziców, z nabożną czcią recytowali frazesy Marksa, Lenina, Stalina czy Mao. Dziś nie żyjemy w czasach rewolucyjnych. Ale intelektualno-kulturowy establishment zachodni, ukształtowany na rewolucyjnych sloganach lat 60., specjalizuje się w demaskacji, demitologizacji, demistyfikacji i dekonstrukcji. A na miejsce zdemaskowanych i zdekonstruowanych pewników kulturowych powoływane są nowe.

Tak więc zamiast wypracowanych przez pokolenia kryteriów pojawiają się budowane ad hoc pewniki głoszone przez środowiskowe autorytety, które pełnić zaczynają rolę wyroczni. Im bardziej burzycielskie koncepcje, tym bardziej zależeć muszą od konstruowanych doraźnie tez, których często jedynym uzasadnieniem jest autorytet głoszącego je rzecznika.

Listy autorytetów nie są polskim pomysłem, choć w Polsce rozpleniły się wyjątkowo, a wyłaniająca się spoza nich ideologia ma w naszym kraju szczególnie karykaturalny charakter. „Gdy umiera religia, zaczynają rządzić przesądy” – głosi głęboka maksyma.


Władza nad symbolami

Ideologia III RP budowana była na fundamencie nieufności, a nawet lęku wobec narodu. Zgodnie z przeniesionymi z okresu międzywojennego stołeczno-inteligenckimi stereotypami Polacy to nacja ksenofobiczna, antysemicka, megalomańska i zacofana. W konsekwencji modernizacja naszego kraju musi więc być procesem imitacyjnym, który polegać ma na odrzuceniu polskiej tożsamości i upodobnieniu się do mitycznej Europy.

Dotąd największym wrogiem Wałęsy był on sam. Brnął w niedomówienia i kłamstwa. Prawdopodobnie usiłował niszczyć świadectwa przeszłości. Teraz do jego działań dołączyli inni


Mitycznej, gdyż nieistniejącej realnie, chyba, że na salonach Paryża czy Brukseli. Rzeczywista Europa to wielość rozmaitych identyczności różniących się od siebie narodów, których wspólnotę buduje kultura wyrastająca (jak zawsze) z religii. Tę realną wspólnotę elity europejskie usiłują zastąpić wspólnotą skonstruowaną.

Ideologia III RP wyraża stan świadomości polskich elit (używam tego określenia w sposób opisowy, nie wartościujący) czy inaczej – jak nazywali to bohaterowie afery Rywina – towarzystwa, a jednocześnie jego interes. Przekonanie o swojej nieomal gatunkowej wyższości nad ogółem łączy się z wynikającym z niego przeświadczeniem o naturalnie przynależnej tej grupie władzy oraz przysługujących jej przywilejach. Przypomnijmy sobie rozliczne wystąpienia przedstawicieli owej elity ogłaszającej w sposób mniej lub bardziej zawoalowany, że naród nie dorósł do demokracji, gdyż nie wybiera tych, których wybrać powinien.

Charakterystyczna dla tej postawy była kampania obrony skorumpowanego ordynatora G., którą przez ostatnie lata prowadziła „Gazeta Wyborcza”. „Słynny kardiolog, o rękach cenniejszych niż wirtuoz-pianista, bo ratujący nimi życie, idzie przez główny hol swojego szpitala, ręce ma skute”. Ten sentymentalny obraz pióra zastępcy naczelnego „GW” Piotra Pacewicza opublikowany został w momencie aresztowana doktora.

Oburzenie komentatora wywołuje to, że ktoś należący do klasy wyższej (wirtuoz) potraktowany został jak zwykły obywatel – „Gazeta” nie protestowała jakoś przeciwko normalnej praktyce nakładania kajdanków aresztowanym. Członkowi elity wolno więcej, dlatego gazeta tak czuła wobec upokorzeń Anety K., która dla kariery świadczyła seksualne usługi chamowatym działaczom „Samoobrony”, nie interesowała się podobnymi wymaganiami, z którymi wobec swoich pacjentek występował ordynator G.

Władza ma różne wymiary: najbardziej oczywisty, polityczny, ale także – w dłuższych przebiegach czasowych istotniejszy – symboliczny. Panowanie nad symbolami wyznacza dominację kulturową, co oznacza kontrolę świadomości zbiorowej i w dłuższej perspektywie musi przekładać się na władzę dosłowną. „Kto panuje nad przeszłością, panuje nad przyszłością” – precyzował Orwell. Zakwestionowanie tradycji narodowej to ustawienie się w pozycji arbitra rozsądzającego o podstawowych dla zbiorowości kwestiach.


Fabryka autorytetów

W momencie upadku PRL dominujące elity opozycyjne zadekretowały, że zagrożeniem dla Polski nie są pozostałości komunizmu i jego pogrobowcy, ale budzące się upiory nacjonalizmu i państwa wyznaniowego. Nacjonalizm ów krzewić się miał na pożywce narodowej megalomanii. Dlatego, przyjmowali rewizjoniści, historia Polski miała zostać poddana zasadniczej demitologizującej ją obróbce. Skrajnym przejawem takich działań był tekst ogłoszony w „Wyborczej” w 50. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego, który opisywał zabijanie Żydów przez powstańców.

Incydentalna zbrodnia potraktowana została jako istotny element pamięci o najważniejszym (i najbardziej bohaterskim) dla Polaków wydarzeniu II wojny światowej. Patriotyzm stał się podejrzany. Zorganizowana przez Dariusza Karłowicza akcja „Bohaterowie naszej wolności”, która pokazywała na billboardach zapomnianych kombatantów i zadawała fundamentalne pytanie na temat poświęcenia dla wspólnoty, została zaatakowana w najbardziej wpływowych mediach w naszym kraju. Nawet budowa Muzeum Powstania Warszawskiego wzbudziła opór w znaczących środowiskach opiniotwórczych. Wobec Polaków uprawiana jest bowiem swoista pedagogika wstydu. Fakt, że na kompleksie winy trudno budować cokolwiek, mało demitologizatorów obchodził. Ważne było, że ułatwiał on kierowanie zbiorowością. Pedagogika potrzebuje pedagogów. Drugą więc stroną kwestionowania wszelkich wielkości było kreowanie doraźnych nauczycieli. Fabryką autorytetów była „Wyborcza”, która zarówno powoływała je na poczekaniu, jak i potrafiła strącać w niebyt. Biskup Życiński przestał być autorytetem, kiedy zaprotestował przeciwko relatywizacji przeszłości, a stał się nim na powrót, gdy zaatakował lustrację. Władysław Bartoszewski stał się autorytetem, gdy potępił PiS, itp. Na początku lat 90. dla salonu autorytetem stał się wyjątkowo obrzydliwy donosiciel i mierny pisarz Andrzej Szczypiorski, a wielki i niezłomny poeta Zbigniew Herbert stał się obiektem ostracyzmu.

W efekcie mieliśmy do czynienia z sytuacją niezwykłą. Za wszelką cenę należało szukać rysów na pomnikach nawet największych bohaterów narodowych, takich jak Piłsudski czy przywódcy Polski podziemnej, a krytyka Tadeusza Mazowieckiego czy Bronisława Geremka okazywała się obrazą stanu. Stawało się jasne, że „szarganiu świętości” narodowych towarzyszyć musi lepienie bałwanów salonowych liderów.


Kontrola nad przeszłością

Bezprecedensowym pomysłem na napisanie najnowszej historii Polski był manifest, który w 1995 roku ukazał się w „Wyborczej”, a podpisany został przez jej szefa Adama Michnika i wicemarszałka Sejmu z nadania SLD, wkrótce premiera, Włodzimierza Cimoszewicza. Nosił on tytuł: „O prawdę i pojednanie”. W dominującej w tamtych czasach retoryce mówił o „racjach podzielonych i potrzebie pojednania”, z czego wynikało, że postawa opozycji wobec PRL i jego obrona są równoważne, i apelował, aby powołać zespół „osób zaufania publicznego”, który napisałby kanoniczną wersję polskiej historii najnowszej. Mieli to być ludzie „z różnych stron polskiej barykady”.

W manifeście tym zawarty został jednoznaczny projekt narzucenia Polakom obowiązującej wersji historii nadzorowanej przez zespół strażników będących „osobami zaufania publicznego z obu stron barykady”. Był to jednoznacznie sformułowany postulat oligarchicznego zarządzania pamięcią polską. Władzę tę uzyskać miało środowisko złożone z postkomunistów i, umownie rzecz biorąc, stronnictwa „Wyborczej”. Gdyż inne środowiska, niezgadzające się z dogmatem „racji podzielonych” wobec PRL, z debaty ex definitione miały zostać wykluczone. Odmowa lustracji ma kilka źródeł. Obok oczywistej obawy przed tym, aby prawda wypływająca z archiwów nie wstrząsnęła oficjalnie obowiązującymi hierarchiami, jest nim również chęć kontrolowania przeszłości, a więc ograniczenia dostępu do niej. Wiedza, która wymknęłaby się spod kontroli autorytetów, zakwestionowałaby ich monopol na interpretację dziejów najnowszych i mogłaby zaprzeczyć jedynej oficjalnej wykładni historii. Dlatego IPN, który nie znajdował się pod kontrolą dominującego środowiska III RP, od początku wywoływał agresję i permanentny atak.


Groźbą i insynuacją

„Trudno pojąć intencje instytucji i ludzi, którzy podejmują obecnie kampanię oskarżeń i zniesławień wobec Lecha Wałęsy”. Natomiast dość łatwo pojąć intencje twórców tego tekstu. Nikt nie podejmuje obecnie kampanii, o której w „Oświadczeniu” mowa. Wiadomo jedynie, że powstaje książka o Wałęsie autorstwa dwóch pracujących w IPN historyków. Trudno oczekiwać, aby nie odnieśli się oni do ewentualnego agenturalnego epizodu w jego biografii.

(...)"

Źródło : Rzeczpospolita

Więcej:
http://www.rp.pl/artykul/140447.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Czw Maj 29, 2008 1:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

POSŁUCHAJCIE KONIECZNIE!!!!!
http://www.rmf.fm/fakty/?id=137445

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Tomasz Strzyżewski
Weteran Forum


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 147

PostWysłany: Czw Maj 29, 2008 7:12 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dlaczego z wersji tekstowej wywiadu usunięty został b. ważny fragment wypowiedzi prof. Zybertowicza poświęcony filmowi Grzegorza Brauna "Plusy ujemne, plusy dodatnie"? Ha? Idea

TS

_________________
Kto pot?pia cenzur?, by nast?pnie samemu j? stosowa?, mo?e by? tylko durniem lub hipokryt?.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Tomasz Strzyżewski
Weteran Forum


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 147

PostWysłany: Czw Maj 29, 2008 10:00 pm    Temat postu: Uwaga: CENZURA!!! Odpowiedz z cytatem

To przykład CENZURY w jej klasycznej postaci. Cenzura jest to z definicji: WPROWADZANIE W BŁĄD DLA KORZYŚCI, POPRZEZ SELEKCJĘ INFORMACJI. Korzyścią jest w tym wypadku osłabienie argumentacji prof. Andrzeja Zybertowicza. Jak wiadomo słowo mówione jest o wiele bardziej ulotne niż słowo pisane. O opiniotwórczej mocy tego ostatniego wiedzą doskonale uautorzy tej manipulacji.

Poniżej usunięte (zaznaczyłem na czerwono) fragmenty wywiadu:



[...]

Andrzej Zybertowicz: Wiem, że część z tych oskarżeń była bezpodstawna i złośliwa. Wiem, że na jego temat, jak i na mój temat „Gazeta Wyborcza” wypisywała nieprawdę.

Konrad Piasecki: No, ale Aleksander Hall jednocześnie mówi, że Cenckiewicz się zagalopował w tych oskarżeniach.

Andrzej Zybertowicz: Tu jest pewien problem, ponieważ Aleksander Hall jest tutaj stroną w pewnym sporze. Nie wiem... gdyby jakiś historyk i inny badacz przeanalizował wcześniejsze dzieła Cenckiewicza i powiedział, że tu jest błąd metodologiczny, taki to a taki, to byłby to poważny argument. Ale w sytuacji, gdy człowiek, który – myślę tu o panu Hallu – który wykazał się co najmniej nieroztropnością w zdradzaniu tajemnic podziemia, ma pretensję do historyka, który ujawnia złożone losy bycia w opozycji w komuniźmie, to nie wiem czy można traktować to poważnie.

Konrad Piasecki: A nie uważa pan, że autorzy tej książki powinni porozmawiać z Lechem Wałęsą, by poznać jego wersję tych wydarzeń?

Andrzej Zybertowicz: Powinni. A wszyscy... a wszyscy...

Konrad Piasecki: Ale tego nie zrobili.

Andrzej Zybertowicz: Pytam się, na jakiej podstawie bezkrytycznie uwierzono Lechowi Wałęsie, że nie próbowali się z nim skontaktować.

Konrad Piasecki: Próbowali?

Andrzej Zybertowicz: Pytam się, na jakiej podstawie...

Konrad Piasecki: Na podstawie tego, co powiedział Lech Wałęsa: „Nikt ze mną nie chciał rozmawiać na temat tej książki, a ja chciałem”.

Andrzej Zybertowicz: Dlaczego – po raz kolejny –dlaczego bezkrytycznie uwierzono Lechowi Wałęsie?

Konrad Piasecki: Dlatego, że autorzy tej książki milczą. Wobec tego wierzymy temu, który mówi.

Andrzej Zybertowicz: Bardzo to interesujące: wystarczy zakneblować kogoś i uwierzymy temu, który będzie mówił.

Konrad Piasecki: Ten, kto ma rację...

Andrzej Zybertowicz: ... bo pana logika jest bardzo interesująca: ktoś milczy – uwierzymy temu, który mówi.

Konrad Piasecki: No, jeśli ktoś milczy, to wierzymy temu, którego słyszymy. Dlaczego Cenckiewicz, dlaczego Gontarczyk nie powiedzą: „tak, próbowaliśmy dostać się do Lecha Wałęsy, on odmówił rozmowy z nami”?

Andrzej Zybertowicz: Mają swoje powody.

Konrad Piasecki: Próbowali się dostać do Lecha Wałęsy? Próbowali z nim porozmawiać?

Andrzej Zybertowicz: Według mojej orientacji – tak.

Konrad Piasecki: Lech Wałęsa odmówił?

Andrzej Zybertowicz: Według mojej orientacji – tak.

Konrad Piasecki: Dlatego że nie chciał akurat z nimi rozmawiać?

Andrzej Zybertowicz: Myślę, że zachował się tak samo jak w sytuacji, gdy reżyser Grzegorz Braun, autor filmu „Plusy dodatnie, plusy ujemne” zwrócił się z prośbą o wyjaśnienia do Lecha Wałęsy – wręczając mu dokumenty związane z jego przeszłością z lat 90-tych. Lech Wałęsa podarł te dokumenty.

...

TS

_________________
Kto pot?pia cenzur?, by nast?pnie samemu j? stosowa?, mo?e by? tylko durniem lub hipokryt?.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Maj 30, 2008 5:51 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://video.google.com/videoplay?docid=-5146871331576782926

Grzegorz Braun
"Plusy dodatnie, plusy ujemne"


http://video.google.com/videoplay?docid=-5146871331576782926


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Pią Maj 30, 2008 6:10 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Maj 30, 2008 6:01 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.arcana.pl/index.php?akcja=kategoria&id=6&s=5

"Sławomir Cenckiewicz

Oczami Bezpieki


Już w sprzedaży !!!


cena: 38.00 zł


Sławomir Cenckiewicz (ur. 1971) – doktor historii, pracownik naukowy Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku i Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Publikował m.in. na łamach „Arcanów”, „Niepodległości”, „Biuletynu IPN”, „Pamięci i Sprawiedliwości”, „Orła Białego”, „Wprost” i „Tygodnika Solidarność”. Specjalizuje się w dziejach polskiej emigracji politycznej, Polonii amerykańskiej i opozycji demokratycznej w PRL. Autor biografii politycznej senatora Tadeusza Katelbacha (Warszawa 2004).

Oczami bezpieki to zbiór kilkunastu artykułów i rozpraw naukowych poświęconych różnym aspektom działalności aparatu bezpieczeństwa PRL. Na wybranych przykładach autor ukazuje walkę bezpieki z polską emigracją polityczną, Polonią amerykańską, opozycją antykomunistyczną w kraju i z Kościołem katolickim. Odsłania też rolę agentury jako podstawowej metody pracy operacyjnej UB/SB. Pozyskane w Instytucie Pamięci Narodowej archiwalia weryfikuje z dokumentacją PZPR i innymi dostępnymi źródłami. Z prezentowanych tekstów wyłania się obraz Polski Ludowej rządzonej przez ludzi bezpieki, których rola nie zakończyła się wraz z upadkiem komunizmu.


(ss. 682, twarda oprawa)"



http://www.arcana.pl/index.php?akcja=kategoria&id=6&s=5


Życiorys
dr Sławomir Cenckiewicz

http://www.ipn.gov.pl/portal.php?serwis=pl&dzial=328&id=4626

Wykaz publikacji:

http://www.ipn.gov.pl/portal.php?serwis=pl&dzial=328&id=4626&poz=2


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Pią Maj 30, 2008 9:50 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Maj 30, 2008 8:07 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://wyszkowski.com.pl/content/view/332/121/

"Wierzycie w skok przez mur? To posłuchajcie

Redaktor: Krzysztof Wyszkowski
25.05.2008.


Oprócz sprawy t.w. „Bolka” w życiu Wałesy istnieje wiele innych zadziwiających tajemnic. Do najciekawszych należy mit „skoku przez mur”. Stał się on ikoną narodową, a nawet światową. W Muzeum Solidarności w Gdańsku, obok fragmentu betonowego muru berlińskiego, umieszczono kawał ceglanego muru stoczniowego.

A jak było naprawdę?

http://wyszkowski.com.pl/content/view/332/121/

Oprócz sprawy t.w. „Bolka” w życiu Wałesy istnieje wiele innych zadziwiających tajemnic. Do najciekawszych należy mit „skoku przez mur”. Stał się on ikoną narodową, a nawet światową. W Muzeum Solidarności w Gdańsku, obok fragmentu betonowego muru berlińskiego, umieszczono kawał ceglanego muru stoczniowego.
A jak było naprawdę?

Mit wywodzi się z autobiografii Wałęsy Pt. „Droga nadziei”, w której napisano: „Wysiadłem pod Stocznią i ruszyłem w stronę bramy. Przy drugiej bramie już się kotłowało, ale straż uważnie sprawdzała przepustki, a ja od lat nie miałem wstępu" na Stocznię, Skręciłem na prawo w stronę pierwszej bramy i tam między dwiema bramami, koło szkoły, jest gdzieś z boku taka mała uliczka, tam zaszedłem i przeskoczyłem przez mur.”

W r. 1990 relację tę potwierdził chorąży Krzysztof Adamski, były funkcjonariusz SB pracujący w r. 1980 w Wydziale „B” (obserwacja) KW MO w Gdańsku, który śledził Wałęsę w drodze z jego domu przy ul. Wrzosy: „podjęliśmy Wałęsę jak zwykle z domu. On dojechał do ulicy Wałowej i jak szedł ulicą Wałową /…/ cały czas podawałem do Centrali pozycję Wałęsy /…/ Chyba później w okolicach stoczni dołączył do niego Kazik Niezgoda ze Stogów /…/ przy płocie oczekiwali już na niego robotnicy /…/
- Czy można było zatrzymać Wałęsę?

- Zdecydowanie tak. Można było go zatrzymać i nie dopuścić jeszcze w tym momencie. /…/ Fizyczne możliwości uniemożliwiania mu tego skoku były. Dysponowałem dwoma radiowozami, w sumie miałem sześciu ludzi. Konkretnie ja zameldowałem w tym momencie w odpowiedzi na polecenie zwinięcia go - że jest już za późno...”

Wałęsa wykorzystuje tę relację, jako potwierdzenie własnej opowieści o „skoku przez mur” – „Videobloog prezydencki Lecha Wałęsy” http://lechwalesa.bloog.pl/page,7,.?ticaid=65f24

Pomimo istnienia tych opisów nawet „Gazeta Wyborcza” kwestionowała autentyczność „skoku” przytaczając słowa komendanta stoczniowej straży przemysłowej: „Tylko z jedną sprawą mam kłopot do dzisiaj. No, może nie kłopot, ale mi jakoś głupio. Komendantowi chodzi o miejsce, w którym Lech Wałęsa przeskoczył stoczniowy płot. - Ja tam nie wiem, gdzie Lechu skakał. On nie pokazywał, my nie pytaliśmy. A tu masz: akurat to najbardziej interesuje dziennikarzy - mówi. /…/ redaktorek (telewizji CNN) pyta o ten nieszczęsny płot - opowiada Zenon Grudzień. - Powiedzieć, że nie wiem? Wybrałem jakiś w miarę wysoki, żeby widać było, że Lechu musiał się nieźle napocić. "To płot, przez który skoczył przewodniczący >>Solidarności<<". Nakręcili. Odtąd, pytany przez kolejne ekipy telewizyjne o "płot Wałęsy", mówi: macie szczęście, to akurat tutaj. I pokazuje - raz przerdzewiałą siatkę, innym razem stalowe pręty najeżone drutem kolczastym.” (Marek Sterlingow, Paweł Wiejas, Bohaterowie Są Zmęczeni, GW Trójmiasto z dnia 09/12/1999)

Z moich badań wynika, że historia rzekomego skoku Wałęsy przez mur w okolicach ul. Wałowej jest jedną z wielu ponurych tajemnic jego życiorysu. Wałęsa dostał się do Stoczni nie od strony ul. Wałowej, a przy położonej na drugim końcu ogrodzenia Stoczni ul. Robotniczej. Nie przeskoczył muru, a przeszedł przez blaszany płot. Nie czekali tam na niego robotnicy, a tajny współpracownik SB o pseudonimie „Kolega”, który w latach 70. był prowadzony przez tego samego rezydenta SB w Stoczni, co t.w. „Bolek”.

Dlaczego Wałęsa i Adamski wskazywali ulicę Wałową? Nie wiem, ale zapewne przyczynkiem do odkrycia tej tajemnicy jest moja rozmowa z t.w. „Kolegą”, który dnia 14 sierpnia 1980 r. około godz. 10 wprowadzał Wałęsę na strajk w Stoczni Gdańskiej. W rozmowie brał udział również Henryk Jagielski, kolega Wałęsy z Wydziału W-4 i Komitetu Strajkowego Stoczni Gdańskiej w Sierpniu`80, w latach 70, jeden z głównych bohaterów donosów t.w. „Bolka”. "

Więcej:
http://wyszkowski.com.pl/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bartłomiej Marjanowski
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 368

PostWysłany: Pią Maj 30, 2008 8:29 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bo to RMF FM!!!!!! Wink
_________________
Bartek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum