Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Antoni Macierewicz: W Polsce są tylko służby mafijne

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Wto Maj 20, 2008 10:58 am    Temat postu: Antoni Macierewicz: W Polsce są tylko służby mafijne Odpowiedz z cytatem

http://wiadomosci.onet.pl/1488050,2677,1,w_polsce_sa_tylko_sluzby_mafijne,kioskart.html

Gazeta Polska

"W Polsce są tylko służby mafijne

Z Antonim Macierewiczem, posłem PiS, b. szefem SKW i b. przewodniczącym Komisji Weryfikacyjnej, rozmawia Teresa Wójcik

To są całe klany – pociotkowie, szwagrowie, kuzyni, dzieci, wnuki. Niesłychanie silna więź rodzinna. Typowa struktura mafijna o dużym oddziaływaniu gospodarczym i politycznym. A teza, że mamy dwie służby – państwowe i prywatne – jest nieprawdziwa. My nie mamy służb państwowych.

Teresa Wójcik: Jak ocenia pan akcję ABW w domach członków Komisji Weryfikacyjnej?

Antoni Macierewicz: Nie mam wątpliwości, że jest to element prowokacji. Przede wszystkim trzeba widzieć istotę tej prowokacji, polegającej na tym, że ABW i prokuratura wykorzystuje dwóch niezweryfikowanych ludzi WSI, Aleksandra Lichockiego i Lecha Tobiasza, do ataku na Komisję Weryfikacyjną. Tobiasza prokuratura podejrzewa o kłamstwo w ankiecie weryfikacyjnej. Obaj w swojej karierze rozpracowywali środowiska polityczne i dziennikarskie, w tym największych dziś dzienników.

Jak ABW mogła im dać wiarę, gdy obaj są opisani w raporcie jako winni nieprawidłowości WSI? Tego nie sposób zrozumieć. Podobnie nie sposób zrozumieć, jak ludzie, którzy nie mogli siebie wykreślić z raportu, byli zdolni wiarygodnie obiecać to innym. O prowokacyjnym charakterze całej sprawy świadczy też to, że u członków Komisji Weryfikacyjnej zrobiono rewizję, ale prokurator stwierdził, że nie ma żadnych podstaw do stawiania im jakichkolwiek zarzutów. Nieporównanie bardziej zasadne byłoby umieszczenie w raporcie dzisiejszego wysokiego dostojnika politycznego, który, gdy był reprezentantem parlamentu RP, spotykał się z panem J.M., znanym na rynku handlu bronią i współodpowiedzialnym za nieprawidłowości WSI.
Obawiam się, że to nie koniec niedobrej serii. Uważam, że PiS i wszystkie siły patriotyczne, którym zależy, by pozbyć się tego komunistycznego garbu utrudniającego rozwój Polski, powinny wyciągnąć z tego konsekwencje. Nie ma wątpliwości, że lobby WSI, usadowione w rządzie i w strukturach państwa, będzie dążyło do kontynuowania tych prowokacji bądź do rozpoczęcia następnych. Nie mam wątpliwości, że jeśli się chcemy obronić, musimy postawić tamę tym prowokacjom. Ostatnia z nich była chyba jedną z najbardziej groźnych w krótkiej historii budowy niepodległego państwa polskiego po 1989 r. Ma na celu przywrócenie wpływów WSI, ale w szerszym planie – przywrócenie systemu tzw. III Rzeczypospolitej, czyli państwa, które tylko z pozoru jest demokratyczne i z pozoru bazuje na wolności gospodarczej i prywatnej własności. W istocie jest rządzone przez ludzi służb, którzy rozstrzygają o decyzjach politycznych, decydują o kształcie mediów i przejmują własność narodową w kolejnych procesach tzw. prywatyzacji.

Gdzie jest ulokowane lobby WSI w strukturach władzy?

Wiemy przede wszystkim, że po wyborach sprzed siedmiu miesięcy ludzie ci wrócili do podstawowych struktur władzy. Tytułem tylko przykładu i symbolicznego przypomnienia podkreślam, że głównym kadrowym Ministerstwa Obrony Narodowej jest były szef WSI w kluczowym momencie, na przełomie roku 2005 i 2006, gen. Janusz Bojarski. To on przygotowywał WSI do zacierania śladów. To on ustawiał kadry dla Platformy Obywatelskiej. To on kształtował zespoły mające świadczyć, że WSI wcale nie trzeba rozwiązywać. A jeśli nawet trzeba rozwiązać, to trzeba czerpać z tzw. młodych, perspektywicznych, w nic nieuwikłanych. On przygotowywał te służby do sprostania nowej rzeczywistości, jakiej się spodziewano po ustawie o rozwiązaniu WSI. Także on przygotowywał archiwa. On wreszcie robił przygotowania do tej bitwy, która przecież ciągle trwa. Jest więc nie tylko bardzo konsekwentny w działaniach na rzecz WSI, ale jeszcze od dawna do tego przygotowywanym. I taki człowiek zostaje przez pana Klicha mianowany szefem kadr MON. Resortu, który ma ambicje podporządkować sobie na powrót wywiad i kontrwywiad wojskowy.

Druga postać, symboliczna dla sceny politycznej w najwyższym wymiarze, w samym centrum decyzji politycznych – marszałek Sejmu, pan Bronisław Komorowski, mianował jako szefa Centrum Prasowego Sejmu swego długoletniego współpracownika, a jednocześnie współpracownika WSI, pana Jarosława Szczepańskiego. Człowieka, który jako wiceszef TAI typował ludzi do werbunku dla WSI. Ludzi będących jego dziennikarskimi kolegami. Dobrze się stało, że pan Szczepański został odwołany, ale przez siedem miesięcy pełnił bardzo ważną funkcję i wobec mediów reprezentował marszałka Sejmu.

Czy ludzie WSI opanowali także stanowiska w biznesie?

Oczywiście. Bardzo wielu ludzi z aparatu państwowego wywodzącego się z PRL, a zwłaszcza ze służb, żyje w przekonaniu, że o wszystkim rozstrzyga pieniądz, że za pieniądze można kupić wszystko i wszystkich. Prawo, lojalność, decyzje polityczne, kształt mediów, opinię publiczną, badania tej opinii i nawet wyborców. Dlatego od zawsze kładli kluczowy nacisk na gospodarkę, odgrywali olbrzymią rolę w formowaniu patologicznych ubeckich struktur gospodarczych w latach 80., m.in. poprzez tworzenie własnych firm, będących narzędziem działania służb wojskowych. A potem brali udział w rozgrabianiu majątku narodowego i poprzez wpływ na służby przejmowali co lepsze i ważniejsze części polskiej gospodarki w toku jej tzw. prywatyzowania.

Czy nie jest tak, że w biznesie, gdzie znalazło wysokie stanowiska wielu byłych funkcjonariuszy, utworzyli oni swego rodzaju prywatne służby specjalne?

Mamy tu do czynienia ze strukturą mafijną. W podwójnym tego słowa znaczeniu. Mafijną dlatego, że WSI ukształtowane były przez ośrodki w Moskwie. Warto sobie uświadomić, że w strukturze liczącej ok. 2 tys. ludzi jej główny trzon, około 300 funkcjonariuszy na stanowiskach kierowniczych, było szkolonych przez KGB i GRU. Mafijną także w tym sensie, że przy doborze ludzi do służb bardzo ważne były rodzinna lojalność i polecenie rodziny. To są całe klany – pociotkowie, szwagrowie, kuzyni, dzieci, wnuki. Niesłychanie silna więź rodzinna. Typowa struktura mafijna o dużym oddziaływaniu gospodarczym i politycznym. A teza, że mamy dwie służby – państwowe i prywatne, jest nieprawdziwa. My nie mamy służb państwowych.

W wojsku pierwszą służbą chroniącą interesy i bezpieczeństwo państwa była Służba Kontrwywiadu Wojskowego, powstała dzięki ustawie likwidującej WSI i powołującej nowe służby: wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. SKW, jako organ centralnej administracji państwowej, była pierwszą autentyczną i nową służbą chroniącą sprawy państwa. Reszta to w mniejszym lub większym stopniu kontynuacja aparatu komunistycznego PRL. Były wprawdzie okresy, kiedy próbowano wyrwać służby cywilne spod wpływów b. służb komunistycznych – w pierwszej połowie 1992 r. oraz w pewnym sensie w latach 1997–2001. Próby te zostały jednak szybko udaremnione."
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Maj 21, 2008 8:47 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.polskieradio.pl/trojka/salon/?id=51426

Salon polityczny Trójki

"Antoni Macierewicz

Środa, 21 maja 2008

Witam państwa bardzo serdecznie. Dziś gościem Salonu Politycznego Trójki jest pan Antoni Macierewicz, poseł PiS-u, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Likwidator WSI, twórca raportu z likwidacji WSI. Dzień dobry, panine pośle.

Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

Zacznijmy od sprawy Nangar Khel. Zacytuję panu jedną z gazet – „Szczygło wysłuchał najpierw opinii obu wojskowych, którzy mieli przekonywać go, że śmierć cywilów była niezamierzona, a pociski trafiły w zabudowania przypadkowo. Wtedy Macierewicz wyciągnął teczkę z raportem, którą na oczach generałów przekazał szefowi MON. Ten w miarę czytania okazywał coraz większe zdenerwowanie, poczerwieniał, po czym zdenerwowany wyszedł. Wojsko nie poznało treści raportu.” Czy ta opisywana w gazecie scena jest prawdziwa czy nie?

Nie. To jest scena absolutnie kłamliwa. Nie było takiej sceny.

Nie było sceny wręczenia w obecności generałów raportu dotyczącego tego, co się wydarzyło w Nangar Khel?

Nie było takiej sceny.

Ale taki raport był?

Raport był.

I ten raport dostał minister Szczygło?

Tak. Oczywiście. Do tego jest kontrwywiad, żeby składać meldunki w sytuacjach, w których są wątpliwości co do tego, co się zdarzyło. Taka jest misja kontrwywiadu.

A co było w tym raporcie?

To jest tajemnica państwowa i tego niestety zrelacjonować państwu nie mogę. Strasznie mi z tego powodu przykro. Ale była po prostu prawda. Była relacja ze wszystkimi branymi pod uwagę wariantami.

Teraz opinia publiczna wie więcej, wie o moździerzach, które strzelały niecelnie, o tym, że śmierć cywilów mogła być śmiercią przypadkową. Czy pan w ogóle dopuszcza możliwość, że raport, który przedstawili oficerowie kontrwywiadu był raportem nieprawdziwym, że nie sprawdzili wszystkiego?

Nie. Raport z pewnością był prawdziwy, chociaż był robiony na bieżąco i oczywiście nie mógł zawierać takiej sumy wiedzy, jaką posiadamy obecnie, a także różnorodnych przypuszczeń i hipotez, które są tworzone przez różne strony, w tym także tych, którzy mają pełne prawo się bronić, bądź tych, którzy mają prawo innych bronić i formułują czasami mało związane z rzeczywistością rozważania. Raport obejmował wydarzenia, które się działy na bieżąco. W związku z tym relacjonował taki stan wydarzeń, jaki wówczas był znany, zakreślając wszystkie możliwości, jakie powinny być wzięte pod uwagę.

Według jednej opinii była niechęć między żołnierzami a oficerami kontrwywiadu, że to była walka, że było wiele nieprzyjemnych zdarzeń w Afganistanie i że w związku z powyższym ten raport był efektem zemsty oficerów kontrwywiadu na żołnierzach.

Tak, słyszałem te tezy. One są całkowicie nieprawdziwe. Nie mają nic wspólnego z prawdą. Zaprzeczam tym teoriom.

A jest pan pewny, że kontrwywiad działał profesjonalnie? Że zbierał profesjonalnie wszystkie dane na miejscu? Że w ogóle pracowali tam zawodowcy?

Tak, jestem pewien, że pracował profesjonalnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że od samego początku stworzenia nowego kontrwywiadu, nie powiązanego z WSI czy innymi komunistycznymi służbami, istnieje olbrzymia nagonka na kontrwywiad. Właśnie dlatego, że nie jest częścią jakiejś sitwy, że nie jest częścią jakiegoś układu, że jako urząd centralny działa profesjonalnie i wyłącznie na rzecz ministra obrony czy premiera i prezydenta. Bo taka jest jego misja. Jeżeli kontrwywiad, tak jak dawniej WSI, byłby podporządkowany armii i dowódcom, to wtedy jego obiektywizm i możliwość rzeczywistego przekazywania informacji byłaby żadna i do tego zmierzają te napaści.

Ale czy nie jest tak, że nawet kontrwywiad przy takiej tragedii, jaka zdarzyła się w Afganistanie, powinien szukać okoliczności łagodzących dla całej sytuacji? Albo zachowywać się jako prokurator albo obrońca…

Przepraszam, że panu przerywam, ale to jest w ogóle nieporozumienie. W sposób oczywisty kontrwywiad nie powinien się zachowywać ani jako prokurator, ani jako obrońca, ani jako sędzia. Powinien po prostu referować wydarzenia tak, jak miały one miejsce. Bo to jest celem służb specjalnych, szczególnie kontrwywiadu – docieranie do prawdy.

A fakt, że moździerze strzelały niecelnie, że były zepsute, był w tym raporcie uwzględniony?

Nie będę się wypowiadał na temat żadnych szczegółowych okoliczności, bo to jest objęte tajemnicą państwową. Mogę mówić jedynie w charakterze ogólnych stwierdzeń, a nie szczegółowych wyjaśnień, bo te są póki co przed nami zakryte.

To prawie jest tajemnica państwowa, bo wiele szczegółów na temat operacji w Nangar Khel opinia publiczna poznała.

To świetnie, jeżeli poznała. Jeżeli są one prawdziwe. Bo równocześnie trzeba sobie zdawać sprawę, że ponieważ toczy się proces, ponieważ mamy do czynienia z bardzo poważnymi oskarżeniami, objęci tymi oskarżeniami i ludzie z nimi związani – rodziny, obrońcy, przyjaciele – mają prawo tych ludzi bronić. A broniąc, mają prawo sięgać po najróżniejsze argumenty. Ale to jest zupełnie inna kwestia i proszę kontrwywiadu w tę grę i w to działanie nie mieszać. Kontrwywiad nie jest tutaj stroną. Jest od informowania.

Przeciwnicy tego, co pan zrobił w służbach mówią, że stworzył pan służby, które nie są profesjonalne. Że przeszkolenia trwały tam od jedenastu dni do roku czy przez bardzo krótki czas…

Jedenaście dni to jest nowa teoria. Tej dotychczas nie znałem.

To ile było? Siedemnaście? Kilkanaście dni?…

Pan dyrektor Bączek podczas wywiadu, który – że tak powiem – próbowano na nim wydusić, mówił, że tak się zachowuje człowiek po siedemnastu dniach. To oczywiście była ironia. Nie było żadnych siedemnastodniowych przeszkoleń. To jest kłamstwo.

A stworzył pan profesjonalną służbę?

Tak. Ta służba była profesjonalna, dopóki nie zaczęto jej niszczyć po przejęciu władzy przez nową ekipę.

A twierdzenie, że jest paraliż służb właśnie z powodu nieprofesjonalizmu jest twierdzeniem nieprawdziwym?

Nie, to jest nieprawdziwe twierdzenie. Za to jest niestety prawdą, że w ciągu ubiegłych sześciu miesięcy sparaliżowano szereg działów kontrwywiadu, zresztą z bardzo dramatycznymi konsekwencjami dla służby, a przede wszystkim dla państwa polskiego. Bo niektóre informacje nie dopływały, bądź nie były przekazywane właśnie ze względu na destrukcyjne działania przede wszystkim pana pułkownika Grzegorza Reszki, ale także później podejmowane. Liczę na to, że to się teraz zmieni.

Posłowie obecnie rządzący mówią, że likwidacja WSI i raport, który został upubliczniony w szczególności przyczynił się do paraliżu służb. To nie jest prawda?

Posłowie obecnej koalicji mówią różne rzeczy. Nie tak dawno, tydzień temu, przysięgali, że pan pułkownik Stachowicz, świetnie zweryfikowany, jest wspaniałym i oczywiście lepszym niż pan dyrektor Bączek ekspertem komisji sejmowej. I nie chcieli wierzyć, gdy im mówiono, że rekomendacja Służby Bezpieczeństwa to nie jest dobra rekomendacja. Dopiero wtedy, gdy z ich własnego grona, z „Tygodnika Powszechnego” przyszła ta sama prawda, która była mówiona przedtem, tylko przez nas, wtedy oprzytomnieli. To jest dobry model sytuacji, z którą mamy dzisiaj do czynienia. Prawda do tych ludzi nie dociera dlatego, że za wszelką cenę chcą przeforsować swoich ludzi związanych czy to ze Służbą Bezpieczeństwa, czy z WSW, czy z drugim zarządem Sztabu Generalnego. Bronią tych ubeków jak niepodległości.

Ubeków, którzy przeszli pozytywną weryfikację.

Ubeków, którzy się przemknęli do służb w czasach, kiedy decydowała formuła pana Milczanowskiego, że trzeba oprzeć polskie służby na dawnej Służbie Bezpieczeństwa. Chcę przypomnieć triumfalny głos pana Niemczyka, który powiedział miesiąc temu w audycji telewizyjnej: „Zwyciężyliśmy”. Wszyscy szefowie nowych służb są wychowankami esbeków. To jest smutne piętno, które dzisiaj Platforma Obywatelska stawia na polskich służbach.

Rozumiem, że z wyłączeniem nowego szefa Kontrwywiadu Wojskowego podpułkownika Jana Noska, bo on chyba nie był w służbach specjalnych w okresie PRL-u.



Milczy pan?

Ja po prostu przywołałem opinię pana Niemczyka. On tych wszystkich ludzi zna. Nie będę tego komentował.

Zna pan nowego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego?

Nie, nie znam.

W ogóle nie zna pan jego życiorysu? Pierwszy raz pan o nim słyszy?

Nie, nie słyszę pierwszy raz. Słyszałem o nim już w czasie komisji do spraw Orlenu.

Ale to ciekawe, że nie chce pan komentować tej nominacji.


Nie, nie chcę komentować. Poczekam na efekty po nominacji. Efekty dotychczasowe były różne.

A dlaczego właściwie nie chce pan skomentować?

Bo czekam na działania. Będę komentował działania, a nie niesprawdzone tezy.

A jak pan ocenia akcję ABW w domu Piotra Bączka? Czeka oficerowie ABW poszukiwali? Co oficerowie ABW znaleźli w domu Piotra Bączka?

Nie chciałbym być złośliwy, ale gdybyśmy mieli żartować, to bym powiedział, że to Proustowska historia i poszukiwanie utraconego czasu. Tak naprawdę mieliśmy do czynienia z grubymi nićmi szytą prowokacją polityczną, w których dwóch byłych ubeków (to jest oczywiście sformułowanie nieprecyzyjne, ale ludzi jednej z groźniejszych komunistycznych służb, mianowicie Wojskowej Służby Wewnętrznej) manipulowało i ich przekaz stał się podstawą do działania prokuratury i przede wszystkim Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, bo to ABW, jak rozumiem, przedstawiła prokuraturze tych ludzi jako wiarygodnych do podjęcia działania przeciwko komisji weryfikacyjnej. Powtarzam, to klasyczna prowokacja polityczna. Szkoda, że rząd pana Tuska dał się w nią uwikłać.

Prowokacja przeciwko komu?

Przeciwko komisji weryfikacyjnej. To zupełnie oczywiste. Przecież prokuratura jasno powiedziała, że ani wobec pana Bączka, ani wobec pana Pietrzaka nie ma żadnych zarzutów. Za to są, jak wynika z postanowienia, zarzuty czy tez domniemania co do tego, że Agora S.A. chciała coś kupić, a nawet być może zmierzała do nabycia. Niemniej, żadnych przesłuchań, ani przeszukań u dziennikarzy czy w ogóle u Agory nie było. Więc widać wyraźnie, że atak został skierowany na komisję weryfikacyjną, chociaż nie komisja weryfikacyjna była przyczyną całego zamieszania.

W całej sprawie pojawia się nazwisko Tobiasza, byłego oficera WSI, który, jak rozumiem,…

A także Cichockiego. Tak.

… jak rozumiem, jest w trakcie weryfikacji. Tak? Z którym spotkał się pan Pietrzak? Nagrał jakieś rozmowy, czyli jakieś ślady czegoś są?

Ale czego? W ten sposób należałoby skazać całą komisję weryfikacyjną. My się wszyscy spotykamy z byłymi żołnierzami WSI, bo taka jest rola komisji weryfikacyjnej.

Ale nie zawsze w kawiarni.

Za to pan Pietrzak dał się złudzić temu człowiekowi przyrzekającemu, że ma jakieś niesłychanie ważne informacje, które chce mu przekazać, i z nim się spotkał. Ale, jak wynika ze stanowiska prokuratury, to spotkanie nie niosło ze sobą żadnych konsekwencji, które pozwoliłyby obarczyć kogokolwiek domniemaniem wynoszenia czegoś, czy tym bardziej propozycji korupcyjnej. Prokuratura mówi jasno, że nie stawia takich zarzutów. Pan Pietrzak jest świadkiem. Nie jest o nic podejrzany. Za to rewizję zrobiono u niego.

Myśli pan, że ABW poszukiwała tego raportu, który jest teraz u prezydenta Lecha Kaczyńskiego?

Nie. Myślę, że ABW poszukiwała pretekstu, aby oczernić komisję weryfikacyjną. To było prawdziwym celem ABW. W slangu to się nazywa rewizja wydobywcza. Chodziło oto, że nie mając żadnych dowodów, ale pewne przypuszczenia, być może da się coś przylepić, być może da się czymś daną osobę oczernić.

A co się dzieje z drugim raportem dotyczącym likwidacji WSI?

Pan mówi o uzupełnieniu czyli aneksie. Został przekazany panu prezydentowi, premierowi, wicepremierom. On czeka na dalszy bieg wydarzeń.

Chciałby pan, żeby ten raport stał się publiczny?

No, taka jest funkcja do tego. Ustawa zobowiązała przewodniczącego komisji. Ja tę rolę wykonałem.

Ale domaga się pan od prezydenta, żeby upublicznił raport?

Nie, w żadnym wypadku. Nie ma możliwości, żebym się domagał. Byłoby to dalece nietaktowne.

Zacytuję „Rzeczpospolitą”: „Olszewski zwrócił uwagę, że do tej pory nie został przesłuchany nikt z Agory, wydawcy „Gazety Wyborczej”, której miano oferować sprzedaż tajnego dokumentu.” Pana też to dziwi?

Więcej niż dziwi. Mamy taką sytuację, w której gdyby – co jest moim zdaniem absolutną nieprawdą, bo nie ma żadnych podstaw do sądzenia, że ten aneks gdziekolwiek wyciekł; gdyby wyciekł, to już dawno byłoby już coś na ten temat opublikowane – gdyby rzeczywiście to, co prokuratura twierdzi, mogło mieć miejsce, to robienie uprzednio przeszukań u wszystkich innych ludzi, robienie wielkiej afery pozwala temu, kto by ten raport ewentualnie nabył, zniszczyć go, schować, zatrzeć ślady tego przestępstwa. Agora została postawiona w sytuacji uprzywilejowanej, w sytuacji potencjalnej strony, która może wymknąć się z działania organów ścigania. To naprawdę zastanawiające.

Jeszcze raz cytat z „Rzeczpospolitej”: „Członkowie komisji WSI pozbawieni certyfikatu.” Pozbawiono certyfikatu – dostępu do tajemnicy państwowej – trzech członków komisji. Tak jest?

Rzeczywiście tak jest. To jest część całego systemu represji czy też niedogodności, które przez ekipę pana premiera Tuska są skierowane od samego początku w komisję weryfikacyjną. Najpierw uniemożliwiono jej dostęp do akt, potem zaczęto zabierać certyfikaty. Tutaj taka historia, którą trzeba króciutko powiedzieć: Jednemu z kolegów zabrano certyfikat dlatego, że ówczesny szef służb stwierdził, że on nie ma kwalifikacji do pracy w kontrwywiadzie, chce bowiem zrobić bazę dawnych ubeków. No, nie można robić baz dawnych ubeków, bo jeszcze jakiś pan Stachowicz z tego wyjdzie i Polacy się dowiedzą, jak wyglądają kwalifikacje ludzi z SB. Tak to wygląda. A ostatnio, jak się to nie udało, to uderzono, robiąc rewizję. Mamy cały kolejny system działania przeciwko komisji weryfikacyjnej. Wszystko po to, żeby nie mogła skończyć pracy do trzydziestego czerwca.

I tej pracy do trzydziestego czerwca nie skończy?

Mam nadzieję, że ten termin zostanie przedłużony. Dlatego, bo pan Tusk zabrał komisji pół roku.

Dziękuję bardzo za rozmowę. Gościem Salonu Politycznego Trójki był pan Antoni Macierewicz, poseł PiS-u. "

Program_3 21 maja 2008.mp3 (7,77 MB)

http://www.polskieradio.pl/_files/20061104132927/2008052108493168.mp3
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum