Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Aleksander Ścios; ZŁOŚĆ WASZYCH WROGÓW...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 24, 25, 26  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Lip 26, 2008 9:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/85811,index.html

2008-07-26, 21:16:35

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

"CZAS AGENTÓW

„Każdy kraj ma swoją policję […] Pożądane jest […] aby zdarzyło się coś określonego, co by wzmogło jej czujność. A to leży w pana zakresie… nieprawdaż? […] Czego sobie w obecnej chwili życzymy, to zaakcentowanie niepokoju… fermentu, który niewątpliwie istnieje… […] Zakładamy, że stan rzeczy, jaki pan tu przedstawia, istnieje jako zasadniczy warunek pańskiego zatrudnienia. Obecnie potrzebne jest nie pisanie, ale spowodowanie jakiegoś określonego, znaczącego faktu, powiedziałbym niemal – faktu przerażającego.” - Joseph Konrad – „Tajny agent”

Służby specjalne nigdy nie musiały zajmować w Polsce pozycji „grupy trzymającej władzę”. Zawsze jednak bardzo chętnie starają się o “opiekę” takich grup, partii lub osób, które mają szansę zostać GTW. Pomagają władze zdobyć, utrącić niewygodne osoby, przeprowadzić wybrane interesy itp. Słowem – starają się być przydatne. W tym celu stosują metody pozaprawne, a nawet bezprawne, prowadzące do szantażu, korupcji etc., ale także do rozwoju mafii czy przestępczości. Służby muszą udowadniać, że są potrzebne, a są potrzebne, gdy istnieją zagrożenia dla „grupy trzymającej władzę”, gdy swoją rację bytu mogą wykazać w konkretnym działaniu.

Ludzie z WSI już w roku 2003 przewidywali rozwiązanie tej formacji. Na jednej z odpraw ścisłego kierownictwa WSI poinformowano oficerów, że najprawdopodobniej służba zostanie zniesiona i należy się do tego przygotowywać. Na przygotowania przeznaczono więc dostatecznie dużo czasu, by „zabezpieczyć” się przed skutkami likwidacji. Można domniemywać – bo taka praktyka była realizowana w trakcie „likwidacji” SB, że oficerowie „wierchuszki” sporządzili na swoje potrzeby dostatecznie rozbudowane archiwa, by zapewnić sobie spokojną i zasobną starość. WSI zadbały też o znalezienie właściwego patrona politycznego, słusznie upatrując go w formacji, założonej przez jednego z agentów komunistycznych służb. Niewątpliwie na wybór PO miała wpływ i ta okoliczność, że szczególnie wielu polityków tej partii należy do zadeklarowanych obrońców wojskowych służb. Postawienie na PO było, więc tyleż przyjemne, co pożyteczne.

Sam gen. Dukaczewski potwierdza, że przezorność oficerów WSI, nakazuje upatrywać w nich doskonałych analityków sytuacji politycznej. W lipcu ub.roku występując w TVN24 Dukaczewski domagał się w nowym sejmie (!) powołania komisji śledczej, ws. likwidacji WSI. Zasugerował też jednoznacznie, że część oficerów tej służby, przed wyborami 2005r. „układała się z ówczesną opozycją” . Na pytanie prowadzącego - To znaczy, że nie byli lojalni wobec pana i wobec służb...? – Dukaczewski udzielił niezwykle pouczającej odpowiedzi: Każdy układa sobie życie tak jak chce. Dla mnie niezwykle istotną rzeczą jest lojalność wobec służby.

Zasada lojalności obowiązuje w służbach zawsze i wszędzie, a może nawet szczególnie wówczas, gdy WSI już formalnie nie istnieje. Jeden z szefów tej formacji, gen.Sobolewski jeszcze w roku 1992 błysnął żołnierskim dowcipem, odpowiadając natrętnym dziennikarzom na pytanie – czy kancelaria Wałęsy wykorzystywała do celów politycznych wojskowe służby, tymi słowami - "Plecak, jak sama nazwa wskazuje, służy do noszenia granatów. Wojskowe Służby Informacyjne służą do zbierania, a nie do rozpowszechniania informacji".

I słusznie, bo informacja jest cennym towarem - w każdym czasie i przy każdej, politycznej koniunkturze. Kto zatem ma informacje, temu żadna partia nie podskoczy – nawet ta „trzymająca władzę”.

Informacji oczywiście nie zdobywa się samemu - do tego, jak świat światem służy agentura. Ta zaś, im lepiej ulokowana – tym lepsza. Niekoniecznie też najcenniejszym agentem musi być sam minister, marszałek lub popularny poseł. To persona zbyt widoczna, poddana ograniczeniom , a co gorsza publicznej ocenie.

Często wystarczy np. mało widoczne, a konieczne w każdej państwowej instytucji stanowisko pełnomocnika ds. ochrony informacji niejawnych, czyli osoby odpowiedzialne za przestrzeganie tajemnicy państwowej. Taki pełnomocnik musi mieć poświadczenie bezpieczeństwa. Poświadczenie muszą mieć też urzędnicy zatrudniani na stanowiskach wymagających dostępu do tajemnic. Bez poświadczenia kariera państwowa nie jest możliwa. Także w firmach prywatnych, mających dostęp do informacji niejawnych, np. w firmach telekomunikacyjnych i innych, które zawierają kontrakty wojskowe lub takie, gdzie niezbędny jest dostęp do tajemnicy państwowej musi być zatrudniony pełnomocnik do ds. ochrony informacji. Łatwo sobie wyobrazić, że ten wymóg prawny tworzy gigantyczną strukturę, obejmująca całe państwo. W Polsce są dwie instytucje, które udzielają zgody na dostęp do informacji niejawnych: ABW i Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Wcześniej była to prerogatywa WSI.

Bycie pełnomocnikiem, to dobrze płatna praca, dająca dostęp do wszystkich informacji niejawnych, jakie przychodzą np. do spółki energetycznej, telewizji publicznej czy jakiejkolwiek instytucji państwowej. Daje duże możliwości działania. Jeśli tylko część tych osób otrzymała takie uprawnienia bezprawnie, bezpodstawnie to rodzi się ciekawa, lecz niebezpieczna dla państwa sytuacja. Nietrudno domyśleć się, komu ci ludzie będą zawdzięczać intratną posadę lub państwową karierę i w jaki sposób mogą okazać swoją „wdzięczność”.

W listopadzie 2006 roku wiceszef komisji likwidacyjnej WSI Piotr Woyciechowski., twierdził, że gen.Dukaczewski zezwolił na "prowadzenie pracy operacyjnej przy pomocy nierejestrowanej agentury, czyli takiej która nie ma odbicia w ewidencji operacyjnej" W zasobach WSI miały zachować się dokumenty świadczące, iż decyzję w tej sprawie podjęto w 2003 r.

"Gen. Dukaczewski już w 2003 roku zalegalizował ten sposób pracy operacyjnej swojej służby, podpisał parę dokumentów tego rodzaju" - powiedział Woyciechowski.

Innymi słowy oznacza to, że WSI, przygotowując się do likwidacji „wyprowadziły” na zewnątrz służb część swojej agentury. Istniała praktyka prowadzenia nierejestrowanych źródeł osobowych, których nie ujmowano w oficjalnej ewidencji.

Nierejestrowanie agentów w ewidencji mogło służyć omijaniu zakazu werbunku osób pełniących niektóre funkcje publiczne. - Natknęliśmy się na dokumenty, które mogą wskazywać na to, że najcenniejsza agentura była przez ostatnie lata wyprowadzana poza WSI i może być teraz kontrolowana w zupełnie innym środowisku - twierdził Piotr Woyciechowski.

Z Raportu z Weryfikacji WSI wiemy, że praktycznie nie było takiego środowiska zawodowego czy politycznego, którym WSI by się nie interesowały. Ta szczególnie wysoko uplasowana agentura była osobiście "zadaniowana" przez samych szefów WSI, m.in. gen. Konstantego Malejczyka i gen.Dukaczewskiego. Jak twierdził Wojciechowski - chodziło o menedżerów dużych i znanych firm, członków rad pracowniczych i związkach zawodowych.

Wiele osób może sądzić, że ustawowa likwidacji Wojskowych Służb Specjalnych zakończyła problem funkcjonowania środowiska ludzi, związanych z komunistyczną agenturą, że przecięła mafijne więzy, łączące polityków, biznesmenów, dziennikarzy.

Chyba nic bardziej błędnego. Obserwowany dziś proces „odradzania” się wpływów oficerów WSI, faktyczna rehabilitacja tej formacji, dokonana przez rząd Tuska czy działalność niebezpiecznej organizacji militarnej PROMILITIO świadczy, że ONI nadal mają realny wpływ na polską rzeczywistość.

Istnienie nierejestrowanej, „elitarnej” agentury jest dowodem, że WSI skutecznie zabezpieczyło interesy swojego środowiska. I nadal wiele może.

W powieści Conrada - Vladimir, diaboliczny sekretarz ambasady rosyjskiej, nakłania niejakiego Verloca, pospolitego prowokatora, anarchistę i policyjnego donosiciela, do zorganizowania zamachu terrorystycznego, który „zatrzęsie potęgą Imperium Brytyjskiego”. Celem akcji ma być rozpoczynająca się właśnie międzynarodową konferencja na temat „powstrzymania przestępczości politycznej”. Sekretarz postanawia, że Verloc wysadzi symbol brytyjskiej dominacji w świecie nauki i międzynarodowego systemu pomiaru czasu – Królewskie Obserwatorium w londyńskim Greenwich.

Działanie bez związku? Ślepa, absurdalna zemsta?

„Czego sobie w obecnej chwili życzymy, to zaakcentowanie niepokoju… fermentu, który niewątpliwie istnieje…”



http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,4281053.html?skad=rss "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sob Lip 26, 2008 9:30 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Wiele osób może sądzić, że ustawowa likwidacji Wojskowych Służb Specjalnych zakończyła problem funkcjonowania środowiska ludzi, związanych z komunistyczną agenturą, że przecięła mafijne więzy, łączące polityków, biznesmenów, dziennikarzy.

Chyba nic bardziej błędnego.

Jest to oczywiste, że jak
Cytat:
gen.Dukaczewski zezwolił na "prowadzenie pracy operacyjnej przy pomocy nierejestrowanej agentury, czyli takiej która nie ma odbicia w ewidencji operacyjnej"

to zrobił to po to aby stworzyć zalążki podziemnej WSI. Komisja Likwidacyjna spowodowała to, że wielu funkcjonariuszy straciło jedynie państwowe uposażenie. Kontakty i wpływy pozostały ze względu na 'prywatne' archiwa. Siieć może nadal nieprzerwanie działać świadcząc usługi GTW (oczywiście za odpowiednią gratyfikacją).
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Lip 30, 2008 5:52 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/86172,index.html

2008-07-29, 21:31:24

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

"KTO NAPRAWDĘ GO ZAMKNĄŁ ?

Aresztowanie dziennikarza to zawsze rzecz poważna. Jeśli dzieje się to w państwie, które w żaden sposób nie zasługuje na miano państwa prawa i dotyczy dziennikarza, który przez ostatnie lata poruszał tematy niewygodne dla ludzi władzy – należy szczególnie uważnie przyjrzeć się motywom takiej decyzji. Wojciech Sumliński pisząc o mafii, o niewyjaśnionych zabójstwach, o związkach ludzi polityki i biznesu z przestępcami mógł narazić się „możnym” tego świata. Oddzielanie działalności dziennikarskiej Sumlińskiego od kontekstu sprawy, w której stał się człowiekiem oskarżonym o pospolite przestępstwo, byłoby poważną naiwnością.

Sąd Okręgowy w Warszawie, rozpatrując odwołanie prokuratury zdecydował dziś o aresztowaniu Wojciecha Sumlińskiego. Jak wiemy, podstawą oskarżeń dziennikarza o płatną protekcję są zeznania płk.Aleksandra Lichockiego – byłego oficera Wojskowych Służb Wewnętrznych i płk. Leszka Tobiasza z WSI.

Opisując wielokrotnie sprawę tej kombinacji operacyjnej(ZEMKE-BRAKUJĄCE OGNIWO , czy WSW-WSI-BRAKUJĄCE OGNIWO, zwracałem uwagę, że wszystkie ofiary prowokacji komunistycznych pułkowników łączyło szczególne zainteresowanie sprawą zabójstwa księdza Jerzego. Wojciech Sumliński podkreślał, że nie miał nic wspólnego z Komisją Weryfikacyjną WSI. Zapewniał też, że nie rozmawiał na temat raportu z likwidacji WSI, z Lichockim, Bączkiem czy Pietrzakiem. Z tym ostatnim, konsultował natomiast pewne rzeczy, związane z książką na temat księdza Jerzego. Pietrzak – historyk IPN-u był biegłym w sprawie, jaką Sumlińskiemu wytoczył Waldemar Chrostowski, podejrzewany o współpracę z bezpieką.

Sam Sumliński jest autorem książki „Kto naprawdę go zabił?”,w której szczegółowo relacjonuje śledztwo, prowadzone przez lubelskich prokuratorów IPN, przedstawiając fakty, zmuszające czytelnika do zrewidowania wiedzy o okolicznościach zbrodni na księdzu Jerzym, o procesie toruńskim, o osobach sprawców i motywach zabójstwa.

Dziennikarz twierdzi, że podczas przeszukania ABW zabrało mu kilkaset stron dokumentacji dotyczącej sprawy księdza Jerzego. Materiały związane z tym tematem, były również przedmiotem zainteresowania ABW w mieszkaniach Bączka i Pietrzaka.

Wiemy, że zbrodnia popełniona na ks. Popiełuszce, nie może od 24 lat doczekać się wyjaśnienia, że nadal wokół tej sprawy panuje polityczna zmowa milczenia, zastraszani są świadkowie, giną dowody i dokumenty. Niedawne doniesienia o zastraszaniu rodziny księdza Jerzego dosadnie świadczą, że nadal są ludzie zainteresowani, by prawda o tej zbrodni nigdy nie została ujawniona.

Tuż po zatrzymaniu Sumlińskiego przez ABW, jego obrońca Roman Giertych nie miał wątpliwości, co do rzeczywistych przyczyn prowokacji służb specjalnych – „ Zatrzymanie to efekt prowadzonego przez Sumlińskiego dochodzenia dziennikarskiego, dotyczącego nieprawidłowości w śledztwie ws zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki.” – stwierdził Giertych.

Pytany dziś, czy podtrzymuje tezę, że aresztowanie ma związek z materiałami, jakie Sumliński zbierał na temat śmierci ks. Popiełuszki, Giertych odpowiedział: - „Podtrzymuję, że wniosek prokuratury jest podyktowany nie tylko okolicznościami zatrzymania.”

Jakkolwiek zasadne byłby podstawy do formułowania zarzutu wykorzystywania sądu i prokuratury do kombinacji operacyjnych, inspirowanych przez komunistyczną agenturę, ulokowaną w wielu ośrodkach władzy III RP – nie wolno przejść obojętnie wobec faktu aresztowania dziennikarza.

Sprawa Sumlińskiego dotyczy każdego z tych publicystów, którzy mają jeszcze odwagę pisać prawdę o polskiej rzeczywistości i zadawać trudne, niewygodne pytania. Od tej chwili nie mogą być pewni, czy działania wobec ich kolegi nie miały związku z jego zawodową aktywnością i nie są metodą uciszania niepokornych. A skoro nie mogą być pewni - powinni zareagować tak, jak nakazuje im etyka zawodowa i własne sumienie.

Jeśli pominą milczeniem okoliczności towarzyszące tej sprawie, jeśli tchórzliwie nie podejmą żadnej reakcji, nie zadadzą pytań, które trzeba dziś zadać – mogą nie mieć już nigdy ku temu okazji. Wszystko, co dzieje się w ciągu ostatnich miesięcy wskazuje, że metodą drobnych kroków, mniej lub bardziej spektakularnych działań, dokonuje się w Polsce realizacja najbardziej brutalnego i bezwzględnego scenariusza, którego celem jest ograniczenie wolności wypowiedzi, uciszenie opozycji, zdławienie krytyki rządzącego układu.

To dotyczy nas wszystkich.

Sprawa Sumlińskiego jest testem – czy zachowaliśmy jeszcze odrobinę odwagi i godności.



http://www.tvn24.pl/12690,1549598,wiadomosc.html

http://www.tvn24.pl/0,1559054,0,1,dziennikarz-trafi-do-aresztu,wiadomosc.html

http://www.wprost.pl/ar/133248/Policja-zajmie-sie-zastraszaniem-Popieluszkow/

Fragment listu Wojciecha Sumlińskiego, przekazanego Rzeczpospolitej:
http://www.rp.pl/artykul/2,169362_Dziennikarz_rzuca_oskarzenia_wobec_ABW.htm "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Sie 01, 2008 5:45 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/86481,index.html

2008-07-31, 20:13:33

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

"„ZBROJNE RAMIĘ” PLATFORMY

„Kadra ABW to w większości absolwenci elitarnych kierunków studiów, posiadający wysokie kwalifikacje zawodowe oraz wyróżniający się odpowiednimi standardami etycznymi do realizowania istotnych dla bezpieczeństwa państwa zadań. Cechuje nas ponadto silny patriotyzm i szacunek dla historii narodu.” – napisali o sobie funkcjonariusze ABW na stronie internetowej. To stwierdzenia życzeniowe i zdecydowanie na wyrost.

Od chwili objęcia władzy przez obecny rząd nie słychać o żadnych, znaczących sukcesach ABW. Chyba, że do sukcesów zaliczymy finałową akcję w kombinacji operacyjnej przeciwko Sumlińskiemu, Bączkowi i Pietrzakowi, gdy mało rozgarnięte panienki w uniformach ABW leczyły swoje kompleksy w walce z dziennikarzami telewizyjnymi. Aktywność tej służby można ocenić choćby na podstawie ich strony internetowej, gdzie bodaj 90% komunikatów to oświadczenia dotyczące zarzutów prasowych i związane z obroną „dobrego imienia” szefów ABW.

A jest czego bronić. Panowie Bondaryk, Mąka, czy Skorża to ludzie o długiej przeszłości w służbach, nie zawsze świetlanej. O Bondaryku pisałem szczegółowo w tekście GŁÓWNY ARCHIWISTA III RP. Zdzisław Skrorża to były, radomski esbek, znajomy Edwarda Mazura, przy czym ich znajomość sięga jeszcze czasów PRL-owskich, kiedy to pierwszy z nich pełnił funkcję oficera SB, drugi z tą służbą współpracował. Podstawową kwalifikacją Skorży wydaje się być jego długoletnia znajomość z Waldemarem Pawlakiem, z którego rekomendacji były esbek trafił do ABW.

Jacek Mąka to zaufany człowiek Andrzeja Barcikowskiego, a służbę rozpoczynał w białostockiej delegaturze UOP, pod bezpośrednim kierownictwem Bondaryka Z polecenia tzw. lewicy, czyli z lekka ucywilizowanych komunistów, wspólnie z Barcikowskim, doprowadzili w roku 2002 do zniszczenia UOP, zwalniając wówczas ponad 500 funkcjonariuszy, głownie ludzi którzy przyszli do służb po roku 1990. Z racji zastosowanych metod oraz bezprecedensowej skali tych czystek, zyskały one symboliczne miano „Nocy długich noży”.

Wspólną cechą wyżej wymienionych panów jest ich dyspozycyjność wobec „grupy trzymającej władzę”, co czyni z nich użyteczne narzędzia w walce politycznej. Inną, wspólną właściwością jest szczególne wyczulenie panów oficerów na punkcie honoru. Należałoby dodać, że honor pojmują w sposób swoisty, przecząc wszystkiemu i wszystkim, którzy mają czelność formułować jakiekolwiek zarzuty. To poczucie honoru nie obejmuje niestety elementarnego nakazu podania się do dymisji lub choćby do dyspozycji przełożonego, jeśli wobec wyższego oficera pojawiają się poważne, kryminalne zarzuty.

Krzysztof Bondaryk rozpoczął swoje urzędowanie w ABW od pozwu sądowego przeciwko „Rzeczpospolitej” za jej artykuł pt. "Szef ABW i kłopoty jego brata" i kilkoma komunikatami w tej sprawie, zamieszczonymi na stronie ABW. Jacek Mąka, idąc za przykładem szefa również zapowiada, że pozwie redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" i autorów artykułu w którym zamieszczono list Wojciecha Sumlińskiego, gdzie jest m.in. mowa o groźbach Mąki pod adresem dziennikarza.

Obrońcy honoru bez żenady wykorzystują stronę internetową ABW do wybielania swoich życiorysów i korzystają ze środków budżetowych we własnym, zagrożonym interesie i ani im w głowie myśl, że honor oficerski nie zależy od wyroku sądowego, a tym bardziej od prasowych, bełkotliwych „sprostowań”.

Język oświadczenia, jakie w sprawie listu Wojciecha Sumlińskiego wydał Jacek Mąka, przypomina mi jako żywo wyuczone „na blachę” formułki esbeków, zeznających w procesach IPN- owskich. Takie gadki, w najstarszej dzielnicy Warszawy zwykło się nazywać -„mowa trawa, gięsty grzebień”.

"Przypisywane mi w publikacji działania, które rzekomo miałbym podejmować, godzą w wyznawane przeze mnie standardy etosu służby państwowej. Reguły praworządności funkcjonowania służb specjalnych w Polsce oraz poszanowania prawa, były i pozostaną dla mnie wartościami traktowanymi w sposób pryncypialny i nadrzędny" – napisał Mąka.

Najwyraźniej w „standardach etosu” pana podpułkownika mieszczą się groźby pod adresem dziennikarza, gdy ten chce napisać o mieszkaniu bezprawnie przyznanym Mące, nie obejmują jednak nakazu oddania się do dyspozycji premiera wobec tak poważnego zarzutu. Obowiązki wynikające ze służby państwowej nie stoją też na przeszkodzie, gdy pan Mąka odmawia posłom z sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka odpowiedzi na pytania, dotyczące przesławnej akcji ABW, przeciwko Sumlińskiemu , Bączkowi i Pietrzakowi, zasłaniając się „tajemnicą służbową”

Nikomu z obecnych szefów ABW nie przyjdzie też do głowy, że mogą być winni polskiemu społeczeństwu wyjaśnienia okoliczności, w jakich doszło do przeprowadzenia akcji. Ich „silny patriotyzm” i „standardy etosu służby państwowej” nie obejmują jak się zdaje poczucia odpowiedzialności przed własnym społeczeństwem, są za to silnie osadzone w poczuciu lojalności służbowej wobec „grupy trzymającej władzę”.

Nie przypadkiem rząd Tuska, dokonując czystek w służbach specjalnych, tuż po objęciu władzy postawił na stary, sprawdzony „aparat” , wywodzący się z czasów PRL-u i rządów lewicy. Przez lata ludzie tacy jak oficerowie Miodowicz, Bondaryk, Sienkiewicz, Brochwicz, Czempiński i Petelicki i ich przyjaciel Andrzej Olechowski byli aktywnymi, choć mało widocznymi, uczestnikami „życia politycznego” Platformy Obywatelskiej, stanowiąc jej „zaplecze intelektualne” już w 2001 r.

Jednym z głównych zmartwień tego rządu po objęciu władzy, było uczynienie z ABW „zbrojnego ramienia” Platformy. Temu celowi służyła forsowana bardzo mocno przez PO nowelizacja ustawy o ABW i AW, pozwalająca tej służbie na „możliwość rozpoznawania, zapobiegania i wykrywania przestępstw korupcji osób pełniących funkcje publiczne, jeśli te przestępstwa godzą w bezpieczeństwo państwa.” Przedstawiając w grudniu ubiegłego roku, uzasadnienie projektu nowelizacji, Grzegorz Dolniak z PO argumentował, że „uchwalając ustawę o powołaniu CBA, posłowie odebrali ABW możliwość zwalczania korupcji godzącej w bezpieczeństwo państwa. O ile ściganie korupcji, poza CBA, pozostało jedną z ważniejszych kompetencji policji i Straży Granicznej, służb celnych i skarbowych, to ABW została tych uprawnień pozbawiona” - mówił Dolniak.

Chodziło oczywiście o ograniczenie roli i zadań oraz zdublowanie uprawnień „obcej klasowo” służby CBA, by móc wykorzystać ABW do walki przeciwko opozycji i niewygodnym dla władzy środowiskom. Skład szefostwa tej służby i sposób dokonywania czystek potwierdza, że Platforma przeznaczyła dla ABW szczególne funkcje. Można sobie spróbować wyobrazić czy doszłoby do działań przeciwko członkom Komisji Weryfikacyjnej WSI gdyby śledztwo w sprawie pomówień Lichockiego i Tobiasza prowadzone było przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, nie zaś przez ABW. Szyba nowelizacja ustawy w grudniu ubiegłego roku miała dać podstawy prawne również, a może przede wszystkim do tej akcji.

Gdy zapoznać się z przedwyborczym programem Platformy, dotyczącym reform w zakresie służb specjalnych i ocenić późniejsze działania tej formacji wobec ABW, bardzo łatwo dostrzec niekonsekwencję zamiarów w stosunku do czynów. Zainteresowanym polecam lekturę wystąpienia posła Pawła Grasia z 19.05.2007 na konferencji "Bezpieczna Polska w Bezpiecznym Świecie”, gdzie przedstawiono pomysły PO na „reformę służb”. To, co zrobiono później, było ewidentnym dostosowaniem ABW do potrzeb Platformy ( i zaprzeczeniem tez przedwyborczych) i wskazuje, że zarzut o wykorzystywaniu tej służby przeciwko opozycji jest w pełni zasadny.

By dokonać prawidłowej oceny działań ABW w sprawie kombinacji operacyjnej, skierowanej przeciwko Sumlińskiemu i ludziom z Komisji Weryfikacyjnej WSI , nie można ignorować faktu, że mamy do czynienia ze służbą ukierunkowaną politycznie, działającą na zlecenie „grupy trzymającej władzę” – służbą, zarządzaną przez ludzi, na których ciążą niewyjaśnione zarzuty karne, stanowiące zawsze wygodne „argumenty” w rękach politycznych decydentów.

Traktowanie tej służby jako „instytucji rządowej, działającej na rzecz bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej i jej obywateli” byłoby aktem poważnej naiwności. Służby rzadko służą dobru szarych obywateli, za to chętnie spełniają zadania, wyznaczane im przez rządzący układ sił. ABW została specjalnie predestynowana do roli „zbrojnego ramienia” Platformy.

Wbrew werbalnym deklaracjom o „patriotyzmie i szacunku dla historii narodu” służby specjalne III RP tkwią mentalnie w czasach PRL-u i bezpieczeństwo Rzeczpospolitej i obywateli kojarzy się im się zwykle z bezpieczeństwem rządzącego układu. Jedyna w ciągu ostatnich 19 lat, próba budowy nowoczesnej służby, wolnej od obciążeń komunistycznych zasad i życiorysów – czyli powołania Służby Kontrwywiadu Wojskowego, skończyła się z chwilą przejęcia władzy przez ten rząd.

Nie należy się spodziewać, by za rządów Platformy doszło do jakiegokolwiek rozliczenia bezprawnych działań oficerów ABW, by wyciągnięto konsekwencje wobec Bondaryka czy Mąki lub oceniono rzetelnie rolę ABW w inwigilacji dziennikarzy i członków Komisji Weryfikacyjnej WSI. Poczucie bezkarności tych ludzi, oparte na niezbyt mądrym przekonaniu o sile ich politycznych protektorów, świadczy, że tracą kontakt z rzeczywistością i będą konsekwentnie okazywać arogancję wobec prawdy i własnego społeczeństwa. Na takiej formacji ideowej i intelektualnej opierały się wszystkie bezpieczniackie struktury PRL-u, nastawione na służbę w interesie partii komunistycznej i sowieckiego okupanta. Przykłady karier ludzi komunistycznej bezpieki, tak efektywnie kontynuowane w III RP nakazują w wielu działaniach obecnych służb, dopatrywać się inspiracji płynących z takiej właśnie „formacji ideowej”.



Źródła:

http://www.abw.gov.pl/index@option=com_content&task=view&id=29&Itemid=128.html

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,5541469,Wiceszef_ABW_pozwie_redaktora_naczelnego_i_dziennikarzy.html?skad=rss

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Sejmowa-komisja-zaakceptowala-projekt-noweli-ustawy-o-ABW,wid,9500007,wiadomosc.html?ticaid=16583

http://www.klich.pl/index.php?cmd=more&site=4&id=11 "


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Pią Sie 01, 2008 6:03 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Sie 01, 2008 5:51 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/86026,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-28, 19:09:26

"TRADYCJA

Notatka Zofii Dzierżyńskiej

do Sekretarza Generalnego KW MK tow.G.M.Dimitrowa


W związku z rozwojem wydarzeń międzynarodowych i potrzebami walki rewolucyjnej polskiego proletariatu, dojrzewa kwestia podjęcia działań w kierunku odbudowy w Polsce partii komunistycznej .Ułatwi to fakt, że niektóre działania w kierunku zapoznania się z kadrami polskich komunistów znajdujących się w ZSRR zostały już wykonane przez oddział kadr KW MK.

Pierwszym krokiem w kierunku stworzenia partii komunistycznej w Polsce powinno być wypracowanie platformy politycznej dla polskich komunistów. (…)

W politycznej platformie powinny być, moim zdaniem omówione następujące kwestie :

1.Charakter byłego państwa polskiego i jego rola jako narzędzia w rękach międzynarodowego kapitału przeciwko ZSRR

2. Charakter wojny polsko-niemieckiej.

3. Przyczyny klęski imperialistycznej Polski. Winni wciągnięcia Polski do wojny i ujarzmienia narodu polskiego przez niemiecki imperializm (szczególnie mocno podkreślić zdradziecką rolę PPS). Powołanie się na polityczną platformę polskich komunistów z maja 1939 r. zatwierdzoną przez MK.

4. Wyjaśnienie polityki zagranicznej ZSRR ( w szczególności w stosunku do byłej Polski i Niemiec, oswobodzenie od kapitalistycznego ucisku byłej Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, Besarabii, państw bałtyckich. Szczęśliwe życie oswobodzonych narodów ( w tym polskich mas pracujących). Prawdziwe rozwiązanie przez Związek Sowiecki kwestii narodowych. Przyjaźń oswobodzonych narodów z narodami ZSRR.

[…]

8.Najbliższe zadania polskiego proletariatu:

Walka o wyzwolenie narodowe od niemieckiego imperializmu, stworzenie prawdziwie niepodległej, ludowej Polski, niezależnej tak od niemieckiego jak i anglo-amerykańskiego imperializmu. (…) Wyjaśnienie szerokim masom narodu polskiego, że może on zapewnić sobie niepodległość tylko w tym wypadku, jeśli będzie się orientował wyraźnie na Związek Sowiecki i zdecydowanie walczył ze wszystkimi próbami wykorzystania narodu polskiego w czyichkolwiek interesach przeciwko ZSRR.

9.Kierowniczą siłą walki narodowo wyzwoleńczej może być tylko proletariat kierowany przez partię komunistyczną, walczący ręka w rękę z niemieckim proletariatem .Sojusznikami polskiego proletariatu w tej walce są: chłopstwo, miejsca drobna burżuazja, inteligencja pracująca, lud żydowski, część średniej burżuazji. Rezerwy: wojna narodowowyzwoleńcza innych narodów ujarzmionych przez niemiecki imperializm. Wojna europejskiego i światowego proletariatu przeciwko imperialistycznej wojnie.

10. Walka o wyzwolenie narodowe narodu polskiego powinna być prowadzona na dwa fronty: przeciwko niemieckiemu imperializmowi i jego poplecznikom wśród polskiej, sprzedajnej burżuazji i przeciwko anglo-amerykańskiej, antysowieckiej agenturze zagranicą. W tym i przeciwko PPS, jej prawicowym i lewicowym wodzom. Przy okazji należy wyjaśniać szkodliwość przyjmowanej przez PPS metody indywidualnego terroru, odwracającego uwagę ludu od masowej walki, budującego niewiarę w siłę mas ludowych oraz powodującego szczególne nasilenie represji ze strony okupanta . W tym samym miejscu koniecznie pamiętać, że masowy terror, tj. partyzancka wojna podjęta w chwili powstania mas ludowych jest użyteczną bronią w rękach walczących mas ludowych.

11. Walka przeciwko imperialistycznej wojnie, w interesach, której jest eksploatowany naród polski. Wyjaśnienie niesprawiedliwego charakteru wojny ze strony anglo-amerykańskich imperialistów, kłamliwość ich haseł europejskiej federacji i odbudowy Polski jako w istocie planu stworzenia z małych państw ( w tym także z Polski) amerykańskich kolonii. Zdemaskowanie antyludowego i antysowieckiego charakteru tzw. rządu Sikorskiego i tzw. Polskiego legionu, uczestniczącego w wojnie po stronie Anglii. Zdemaskowanie nowych planów polskiej burżuazji.

12. Walka o prawo wszystkich uciskanych narodów do samookreślenia.

13.Wyjaśnienie, że prawdziwy pokój bez aneksji i kontrybucji, pokój oparty o rzeczywistą przyjaźń narodów, może być ustanowiony tylko po zrzuceniu władzy imperializmu i ustanowienia władzy robotniczo-chłopskiej przez proletariat.

14.Wojna z antysemityzmem i teoriami rasowymi (endecy) z polskim szowinizmem, skierowanym przeciwko narodowi niemieckiemu, Ukraińcom i każdemu innemu narodowi. […]

20. Rozprzestrzenianie teorii marksizmu – leninizmu wśród robotników i inteligencji pracującej.

Oprócz tego w politycznej platformie powinny być wyświetlone następujące zagadnienia ruchu komunistycznego:

1. Przyczyna rozwiązania KPP (dokument z maja 1939r, który do tej pory jest nieznany polskim komunistom, z wyjątkiem 1-2 towarzyszy, którzy byli w Paryżu).
2. Odpowiedzialność uczciwych polskich komunistów za położenie, jakie wytworzyło się w KPP i za los narodu polskiego.
3. Krytyka pomyłek polskich komunistów po rozwiązaniu KPP.

Brak samokrytycznego spojrzenia na siebie w środowisku polskich komunistów.

[…]



- Zofia Dzierżyńska Moskwa 18.IV.1941r.


(wdowa po Feliksie Dzierżyńskim , funkcjonariuszka Kominternu ds.polskich)



Dokument pochodzi z Rosyjskiego Centrum Przechowywania i badania Dokumentów Historii Najnowszej (dawne archiwum KPZR), przechowującego dokumenty Międzynarodówki komunistycznej. Skierowany został do Georgija Dymitrowa – sekretarza generalnego Komitetu Wykonawczego Międzynarodówki.

Żrodło: Glaukopis Nr.4 – 2006. str.116-121 Piotr Gontarczyk – O Polskę sowiecką.

***


Tekst, którego fragmenty przedstawiam powstał w czasie, gdy Stalin i Hitler byli jeszcze sojusznikami, a hitlerowsko – komunistyczny terror na ziemiach polskich osiągnął swoje apogeum. Gdy Dzierżyńska pisała notatkę dla tow. Dymitrowa, tysiącami ginęli polscy jeńcy wojenni w Katyniu, Ostaszkowie i Charkowie …

W związku ze zbliżającym się nieuchronnie konfliktem zbrojnym pomiędzy III Rzeszą, a Sowiecką Rosją, Stalin zamierzał reaktywować działalność polskiej partii komunistycznej, chcąc ją wykorzystać jako narzędzie ideologiczne w „rozprzestrzenianiu teorii marksizmu-leninizmu” i ogniwo dywersji na niemieckich tyłach. Jednym z elementów przygotowań było opracowanie przez Wydział Kadr Międzynarodówki Komunistycznej metod działalności nowej KPP na okupowanych ziemiach polskich.

Plany Sowietów i ruchu komunistycznego wobec Polski były jasno określone – powojenna Polska miała stanowić wyłączne dominium ZSRR, a komuniści mieli zwalczać wszystkich, którzy by się tej koncepcji sprzeciwiali.

Na szczególną uwagę zasługuje użycie retoryki patriotycznej i niepodległościowej. Ze względów taktycznych zdecydowano, że walkę o komunizm w Polsce należy przedstawiać jako program walki z niemieckim kolonializmem, akcentując przy tym patriotyczne ogólniki. Ta frazeologia była potrzebna do wykorzystania antyniemieckich nastrojów i pozyskania poparcia społecznego. Jednak z tekstu jednoznacznie wynika, że cel działań komunistów nie stanowiła niepodległość tylko komunistyczna rewolucja i Polska we władzy ZSRR. Ten cel konsekwentnie zrealizowano. W sierpniu 1941 roku Komintern na polecenie Stalina nakazał budowę Polskiej Partii Robotniczej, która miała dokładnie zamaskować swoje komunistyczne oblicze i agenturalną zależność od Związku Sowieckiego.

Przerażeniem, – ale i gniewem powinien napawać fakt, że spadkobiercy stalinowskich dyrektyw i wierni wykonawcy zbrodniczego planu, do dziś cieszą się w III RP zaufaniem wyborców i pełnią praw obywatelskich.

Gdy czyta się tekst notatki, zadziwiające wrażenie sprawia aktualność niektórych kwestii, służących „wypracowaniu platformy politycznej polskich komunistów”. Poza oczywistą konsekwencją, z jaką przez lata PRL-u fałszowali oni historię Polski, w „duchu” zaleceń towarzyszki Dzierżyńskiej, tekst zawiera również inne „ponadczasowe argumenty” .

Warto zastanowić się jak dziś, po 67 latach, w kontekście dyskusji o potrzebie amerykańskiej „tarczy antyrakietowej” brzmi następująca dyrektywa – „Wyjaśnienie niesprawiedliwego charakteru wojny ze strony anglo-amerykańskich imperialistów, kłamliwość ich haseł europejskiej federacji i odbudowy Polski jako w istocie planu stworzenia z małych państw ( w tym także z Polski) amerykańskich kolonii.”

Czy nie podobną retorykę słyszymy obecnie, gdy różnej maści „obrońcy niepodległości” i to niekoniecznie z lewej strony, straszą społeczeństwo, że USA uczyni z Polski militarną kolonię, a sama instalacja przyniesie zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa? Czy z argumentacją przeciwników „tarczy” nie koresponduje opinia, że należy„zdecydowanie walczyć ze wszystkimi próbami wykorzystania narodu polskiego w czyichkolwiek interesach przeciwko ZSRR”?

A zalecenie - „wojny z antysemityzmem i teoriami rasowymi, z polskim szowinizmem, skierowanym przeciwko narodowi niemieckiemu, Ukraińcom i każdemu innemu narodowi” – czy nie przypomina o agresywnej, wieloletniej indoktrynacji, prowadzonej przez środowisko michnikowskiego „salonu”?

Nie sposób, nie zauważyć tych historycznych i politycznych asocjacji, towarzyszących Polsce od kilkudziesięciu lat. Są obecne nadal - choć uzbrojone we współczesną semantykę, podparte teoriami „liberalizmu”, głoszone w duchu „tolerancji” i „europejskich wartości”. Gdy przyjrzeć się im z perspektywy nieodległej historii, można dostrzec prawdziwą tradycję tych haseł i źródło ich inspiracji. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Pią Sie 01, 2008 8:06 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pewne analogie są tutaj bardzo dobrze widoczne. Polityczne rodowody przedstawicieli "salonu", stanowią swoiste paliwo służące do napędu tej ideologicznej maszyny w jej obecnych zadaniach i działaniach. Postawa klasy politycznej w tzw.Europie Zachodniej, stanowi też o tym w jakim kierunku zmierzać będzie ogólnoeuropejska polityka, jeżeli społeczeństwa państw członków Unii będą się temu biernie przyglądać. Czy można jeszcze w jakimkolwiek stopniu mówić, o politycznej rywalizacji pomiędzy Unią Europejską a Rosją?.



Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Sie 04, 2008 8:38 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/86749,index.html

2008-08-02, 18:57:14

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

"
„FLANCOWANY” MARSZAŁEK


„Według niepotwierdzonych informacji Niezależnej.pl, płk Aleksander L., zatrzymany wraz z Sumlińskim, może znać szczegóły pewnej operacji finansowej, wspomnianej w raporcie o WSI, która dotyczy ważnej osoby w państwie. Upublicznienie tej wiedzy byłoby dla tej osoby bardzo obciążającą okolicznością. Biorąc pod uwagę, że L. był w dobrych relacjach z dziennikarzem – może podzielił się z nim tą wiedzą? Być może też Sumliński posiada informacje na jakiś temat, interesujący pewne siły polityczne. Brak racjonalnych przesłanek do zastosowania aresztu, powoduje, że rodzą się hipotezy…” – napisał przed dwoma dniami Leszek Misiak na portalu Niezależna.

W raporcie z weryfikacji WSI jest mowa o wielu operacjach finansowych, w których mogły uczestniczyć „ważne osoby w państwie”. Ale tylko w jednej przewijają się osoby, pełniące dziś wysokie funkcje polityczne, a co ciekawsze – obecne również w sprawie „afery aneksowej”.

Chodzi o sprawę przetargu na kołowy transporter opancerzony (KTO) z 2001r. Ministrem Obrony w AWS –owskim rządzie Buzka był wówczas Bronisław Komorowski, jego zastępcą Romuald Szeremietiew. Za sprawy przetargów odpowiadał Szeremietiew. To on przygotował procedury zakupu KTO. Miał to być zakup licencji na produkcje w Polsce nowoczesnego transportera, seryjnie wytwarzanego i sprawdzonego w innej armii..

Były wiceszef MON przed kilkoma miesiącami tak wspominał ten okres:
„W czerwcu 2001 r. minister Komorowski zaprosił mnie na rozmowę. Wtedy z wyraźną troska w głosie powiedział, że w „dużej gazecie” wkrótce ukaże się bardzo „nieprzyjemny” dla mnie artykuł. I zapytał – ty wytłumaczysz się z budowy domu? Zdziwiłem się. Nigdy przedtem nie rozmawialiśmy o moich sprawach osobistych, rodzinnych. Odparłem – nie wiedziałem, że tak się interesujesz moimi prywatnymi sprawami. Co jeszcze chciałbyś wiedzieć? „

7 lipca 2001 r. w „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł. autorstwa Bertolda Kittela i Anny Marszałek pt. „Kasjer z Ministerstwa Obrony”. Dziennikarze napisali:

„ Z powodu podejrzenia o korupcję Zbigniew Farmus, najbliższy współpracownik wiceministra Romualda Szeremietiewa, nie otrzymał w ubiegłym tygodniu od Wojskowych Służb Informacyjnych zgody na dostęp do tajnych informacji. Przedstawiciel zagranicznego koncernu zbrojeniowego powiedział "Rz", że Farmus żądał od niego 100 tysięcy dolarów łapówki za "załatwienie" zamówienia na dostawę haubic. Szeremietiew ręczy za uczciwość swojego doradcy. Tymczasem sam wiceminister w ciągu czterech lat urzędowania poczynił inwestycje, na które nie ma pokrycia w dochodach.”

Jak później się okazało zarzuty były nieprawdziwe i choć Farmus spędził w areszcie ponad 2 lata, został uniewinniony od zarzutu korupcji. Sprawa sądowa Szeremietiewa trwa do dziś ( prokuratura wycofała się ze wszystkich ważniejszych zarzutów) i zasługuje na osobny temat.

Tego samego dnia 7 lipca, artykuły na temat rzekomej afery w MON zamieścił „Dziennik”. Wkrótce Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczyna „śledztwo w sprawie” V DS. 203/01. Kilka dni później dochodzi do spektakularnego zatrzymania Farmusa. Zatrzymania dokonał oddział komandosów Urzędu Ochrony Państwa, choć w myśl przepisów powinna to była zrobić Żandarmeria Wojskowa. Oddziałem dowodził płk Kazimierz Mochol - zastępca szefa WSI do spraw kontrwywiadu, wcześniej oficer krakowskiego UOP. Po raz pierwszy i ostatni zdarzyło się, aby grupą UOP kierował oficer WSI (służby te rywalizowały ze sobą bardzo mocno). Całą akcję nadzorował osobiście szef WSI - gen. Tadeusz Rusak (również krakowianin) choć powinien był to robić szef żandarmerii. Do akcji na promie użyto śmigłowca MON, na co zgodę wyraził osobiście szef resortu, Bronisław Komorowski. Wkrótce po akcji Komorowski wystąpił do prezydenta o awansowanie płk. Mochola na stopień generała brygady. Sejmowa Komisja do spraw Służb Specjalnych ustaliła później, że Mochol miał z rekomendacji Komorowskiego zostać szefem WSI. Jednak Kwaśniewski funkcję tę przewidział dla swojego protegowanego -Dukaczewskiego.

Romuald Szeremietiew, w opinii wielu wojskowych był jedynym w historii III RP cywilnym zwierzchnikiem MON, który znał się na wojsku i, co najważniejsze – potrafił samodzielnie ocenić wartość techniczną sprzętu wojskowego. Był uznawany za osobę wpływową i mająca wiele do powiedzenia w sprawach wojskowości. „Szedłem do ministerstwa z koncepcją armii i ratowania polskiego przemysłu zbrojeniowego - mówił Szeremietiew. – Miałem świadomość panujących układów, ale wierzyłem, że coś zmienię, że uda mi się zrobić coś dobrego dla wojska i Polski.”

Jeszcze w roku 1997 r. Szeremietiew zerwał podpisany przez SLD-owski rząd kontrakt na rakiety Rafael. Uznał, że był on niekorzystny dla Polski. Nie było również tajemnicą, że wiceminister sceptycznie podchodzi do kupna amerykańskich F-16 i na pewno nie kupiłby fińskiego transportera opancerzonego Rosomak Wartość tych kontraktów oceniano na ponad 25 mld zł.

Przez cały czas pracy w MON Szeremietiew dbał o przejrzystość przetargów i drobiazgowo trzymał się ich procedury. Słuszność jego postępowania przy przetargach potwierdziła potem Sejmowa Komisja Obrony. Wywołało to konflikt z nieformalnymi grupami interesów w MON, w których główne role odgrywali oficerowie Wojskowych Służb Informacyjnych. Szeremietiew nie uległ ich naciskom m.in. w sprawie wyboru samolotu. Wiceminister odkrył też, że oficerowie WSI w tajemnicy przed nim usiłują za pośrednictwem podległych mu instytucji dokonywać zakupów. Skutecznie robił wszystko, by temu zapobiec. Stawką były ogromne pieniądze. Jego przeciwnicy musieli więc albo go odsunąć, albo ustąpić.

Komu przeszkadzał były wiceminister? Przede wszystkim lobbystom przemysłu zbrojeniowego i niektórym politykom, którym nie podobała się zbytnia dociekliwość wiceministra w wyborze sprzętu dla polskiej armii. Szeremietiewowi jako pierwszemu wiceministrowi obrony podlegał nadzór nad komisjami przetargowymi, dokonującymi zakupów wartych miliardów złotych. Nie trzeba dodawać, jak potężne są tzw. wziątki dla tych, którzy w jakiś sposób przysłużą się firmom, które wygrają przetargi.

Po zdymisjonowaniu Szeremietiewa, przetarg na KTO był nadal kontynuowany. Razem z wiceministrem posadę stracił płk Janusz Zwoliński, dyrektor Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych MON, któremu bezpośrednio podlegała kontrola nad przetargami. Zastąpił go protegowany Komorowskiego– płk Paweł Nowak. Choć wcześniej Komorowski nie chciał wyrazić zgody na podjęcie procedury przetargowej, zrobił to natychmiast po odwołaniu Szeremietiewa.

Komisja do przeprowadzenia postępowania przetargowego została powołana 2 sierpnia 2001 r. a 13 sierpnia skierowano zaproszenie do udziału w przetargu do producentów sprzętu wojskowego. Wniosek o wszczęcie procedury operacyjnej na KTO został zatwierdzony 14 listopada 2001 r. Oferty złożyły firmy: austriacki Steyer, szwajcarski Mowag i fińska Patria Vehicles.

W październiku 2001 roku ministrem obrony w rządzie SLD został Jerzy Szmajdziński. Mimo zmiany rządu i szefa MON, na stanowiskach pozostali ludzie Komorowskiego, związani z przetargiem. To płk. Paweł Nowak dokonał wyboru i zakupu transportera kołowego i rakiety przeciwpancernej. Dzisiaj Nowak jest generałem, awans otrzymał z rąk byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na wniosek następcy Komorowskiego – Jerzego Szmajdzińskiego. Ze strony ministerstwa ON sprawę wyboru oferty zaproponowanej przez fińską Patrię „pilotował” wiceminister Janusz Zemke.

W Raporcie z Weryfikacji WSI str. 116 czytamy –

„Podczas wizyty wiceministra Zemke w Finlandii 2-4 marca 2003 r. w siedzibie Patrii i w fińskim MON doszło do rozmów, w trakcie, których kierownictwo Patrii obiecał, że do końca 2003 r. będzie gotowy pierwszy pojazd spełniający „wszystkie kryteria postawione mu przez stronę polską” Z analizy materiałów dotyczących KTO Patria wynika, iż nie dotrzymano tej deklaracji. Z danych zawartych w prowadzonej przez WSI sprawie „S” wynika, że strona ekonomiczna tego przetargu była traktowana przez Komisję Przetargową MON jako drugoplanowa, mimo iż kwestia finansowa i offset powinny być jednymi z najważniejszych elementów mających wpływ na wynik przetargu.

Według Ministerstwa Gospodarki oferta fińska była zbyt słaba. Dlatego MG zasugerowało MON zrezygnowanie z oferty Patrii poprzez wykluczenie jej z dalszych etapów procedury przetargowe. W dokumencie do min, Jerzego Szmajdzińskiego MG ostrzegał, że Patria rozumie swój udział w offsecie jedynie jako rekompensatę za dostarczone przez siebie podzespoły […]Wkrótce potem I zastępca ministra ON Janusz Zemke przekazał dowódcy Wojsk Lądowych gen. Edwardowi Pietrzykowi notatkę sporządzoną przez przewodniczącego

Komisji Przetargowej MON płk. Pawła Nowaka, z treści której wynikała bardzo pochlebna opinia nt. Patrii. Podobną opinię napisał J. Zemke w piśmie do min. Szmajdzińskiego. W korespondencji przekazanej gen. Pietrzykowi i min. Szmajdzińskiemu J. Zemke stwierdził, że KTO Patria jest jedynym transporterem, który spełnia wymagania i powinien znaleźć się na wyposażeniu Sił Zbrojnych. […]

W marcu 2003 r. szef ABW poinformował szefa WSI, że ABW uzyskała szereg informacji wskazujących na możliwość wystąpienia nieprawidłowości w procesie wyboru KTO fińskiej firmy Patria, które wynikają z nieprecyzyjnych postanowień SIWZ oraz z decyzji podjętych przez Komisję Przetargową MON. Z uwagi na możliwość podpisania w najbliższym czasie kontraktu na dostawę KTO, jak również konieczność przedstawienia przez ABW opinii nt. offsetu agencja prosiła szefa WSI o priorytetowe potraktowanie tej sprawy i ustosunkowanie się do podniesionych wątpliwości. Szef WSI gen. Dukaczewski poinformował ministrów Szmajdzińskiego i Zemke o tym piśmie, jednocześnie sugerując, aby MON nie przekazywał ABW szczegółowych informacji, ponieważ jest to wewnętrzna sprawa resortu obrony. Natomiast w odpowiedzi dla szefa ABW gen. Dukaczewski napisał, iż WSI „nie zauważyły” nieprawidłowości przy procedurze przetargowej. Jednocześnie zapewnił ABW, iż o wszelkich usterkach na bieżąco informował kierownictwo MON.

Pomimo tych niekorzystnych informacji, w kwietniu 2003 r. zakończono procedurę przetargową i podpisano z fińską firmą Patria umowę na dostawę KTO dla Sił Zbrojnych RP.”

Decydujący wpływ na wybór Patrii miała Komisja Przetargowa MON, powołana jeszcze w sierpniu 2001 r. decyzją min. Komorowskiego. Przewodniczącym komisji był płk Paweł Nowak, zastępcą gen. Krzysztof Karboński. Obserwatorami - Bronisław Komorowski i Zbigniew Zaborowski z sejmowej Komisji Obrony Narodowej.

Rozdział 8 Raportu - . Nieprawidłowości związane z osłoną przetargu na Kołowy Transporter Opancerzony kończy się zapowiedzią skierowania do Naczelnej Prokuratury Wojskowej zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Wśród osób odpowiedzialnych wymienia się m.in. Bronisława Komorowskiego i Janusza Zemke.

Od samego początku afery, tj. od lipca 2001 r. Szeremietiew utrzymywał, że padł ofiarą ordynarnej prowokacji zorganizowanej przez Wojskowe Służby Informacyjne. Wskazywał na nazwiska oficerów WSI, którzy za prowokację odpowiadają, m.in. swoich byłych współpracowników – którzy przekazali WSI nieprawdziwe informacje na jego temat. Przedstawił oświadczenie jednego z nich,, byłego szefa sekretariatu mjr. Sławomira K., który szczegółowo opisał, w jaki sposób WSI próbowały szantażem zmusić go do złożenia fałszywych zeznań obciążających byłego wiceministra. Prokuratura umorzyła w tej sprawie postępowanie, gdyż inny oficer WSI mjr Zbigniew Spychaj zniszczył dokumenty potwierdzające udział kontrwywiadu w prowokacji. Operację nakłaniania do składania fałszywych zeznań przeciwko Szeremietiewowi przeprowadził płk Mariusz Jędrzejko, przyjaciel ministra Szmajdzińskiego z czasów PRL, były oficer polityczny LWP, obecnie wykładowca Wyższej Szkoły Humanistycznej w Pułtusku. Płk. Jędrzejko miał chwalić się, że to on był prawdziwym autorem artykułu, zamieszczonego w Rzeczpospolitej. W sprawie prowokacji pojawiają się również nazwiska mjr. Andrzeja Adamczyka - byłego oficera politycznego LWP, a wg miesięcznika „Raport – Wojsko - Technika - Obronność” - także funkcjonariusza służb tajnych w PRL i podpułkownika Tadeusza Kasprzaka, wówczas kierownika Zakładów Wojskowych w Bydgoszczy. Toczyło się przeciwko niemu postępowanie karne: był zamieszany w nielegalne transakcje związane z częściami do samolotów. Po złożeniu zeznań przeciwko Szeremietiewowi, postępowanie uchylono. Większość funkcjonariuszy biorących udział w akcji pracuje dziś na zagranicznych placówkach m.in. na Słowacji i w Indiach.

Prowokację przeprowadzono według sprawdzonej recepty - wykorzystując dziennikarzy Rzeczpospolitej. Tezy artykułu Marszałek i Kittela przez długi czas stanowiły podstawę aktu oskarżenia przeciwko Farmusowi i Szeremietiewowi. Tak długo – póki nie okazały się kompletnie kłamliwe i niewiarygodne.

Ostatecznie, Farmusowi zarzucono, że nie mając certyfikatu bezpieczeństwa korzystał z tajnych dokumentów. W jego sejfie znaleziono dwa dokumenty, których rzekomo nie powinien tam mieć. Pierwszy z dokumentów nie miał żadnej klauzuli tajności. Była to skarga koncernu Fiat Auto-Poland na zasady ogłoszonego przez MON przetargu. Drugi - miał klauzulę poufności. Było to stare pismo MSZ o nieistotnym kongresie, który odbył się w Kuala Lumpur. Po wyjściu z aresztu Farmus wycofał się zupełnie z życia publicznego, odmawia wywiadów i wypowiedzi na temat swojej sprawy. Twierdzi, że nadal czuje się zastraszony i obawia się o swoje bezpieczeństwo.

Skojarzenia z zarzutami wobec Wojciecha Sumlińskiego nasuwają się nieodparcie…

Na usunięciu z rządu Szeremietiewa najwięcej zyskał Bronisław Komorowski – przejmując całkowicie kontrolę nad zakupami dla wojska i obsadzając swoimi ludźmi wszystkie kluczowe dla tej kwestii stanowiska oraz kreując się na wybitnego znawcę problematyki wojskowej. Na aferze skorzystało też same WSI. W połowie 2001 r. wiadomo już było, że do władzy zmierza SLD, trwały dyskusje, czy po reformie służb specjalnych w ogóle utrzymać WSI. Argument o doskonałym zabezpieczeniu kontrwywiadowczym MON pomógł tej służbie przetrwać. Skorzystało też nowe SLD-owskie kierownictwo MON. Dymisja Szeremietiewa, wcześniejsza niż upadek rządu Buzka, spowodowała odłożenie kilku ważkich decyzji. W rezultacie to komuniści z Sojuszu rozstrzygnęli konkurs na samolot wielozadaniowy (18 mld zł), zakupili od izraelskiej firmy Rafael pociski Spike (blisko 2 mld zł) i rozstrzygnęli wart blisko 5 mld zł przetarg na transportery dla wojska. Zrealizowali kontrakty, których przeciwnikiem był Szeremietiew.

Przegranym w „aferze Szeremietiewa”, był ówczesny minister sprawiedliwości, obecny prezydent Lech Kaczyński, który 7 lat temu zarządził wszczęcie śledztwa w sprawie przecieków ze służb specjalnych do mediów, a dotyczyło ono m.in. red. Anny Marszałek. W odpowiedzi na te działania, premier Buzek wręczył Kaczyńskiemu dymisję.

W sprawie przetargu na KTO pojawiają się nazwiska dwóch polityków ściśle związanych ze sprawą majowej akcji ABW w tzw. aferze aneksowej, przy czym tak rola Bronisława Komorowskiego jak Janusza Zemke nie została nigdy wyjaśniona. Przypomnę, że Komorowski dopiero dwa dni temu złożył w prokuraturze zeznania na temat listopadowego spotkania z Lichockim i zrobił to w sposób, uniemożliwiający obrońcy Sumlińskiego, Romanowi Gertychowi udział w tej czynności. O związkach marszałka z Lichockim pisałem w CZY PUŁKOWNIK ROZKAZUJE MARSZAŁKOWI? oraz PYTAJCIE KOMOROWSKIEGO!.

Janusz Zemke nigdy nie wyjaśnił swojej roli w kombinacji operacyjnej przeciwko Sumlińskiemu, nie wiadomo też jaka była w tej sprawie rola przyjaciela Zemkego – Henryka Grobelnego, bydgoskiego esbeka. O udziale tych ludzi w działaniach służb przeciwko członkom Komisji pisałem wielokrotnie. Obaj politycy należą do najzagorzalszych krytyków Macierewicza i Komisji Weryfikacyjnej WSI – co raczej dziwić nie powinno.

Jak wynika z przypomnianej tu historii prowokacji wobec Szeremietiewa i Farmusa, Bronisław Komorowski ma duże doświadczenie w tego typu akcjach. Niezwykle charakterystyczne są wszystkie wspólne cechy obu spraw – tej z roku 2001 i obecnej, wskazujące, że ich autorami mogą być te same służby.

Szeremietiew, pod datą 11 kwietnia 2008r. ,zamieszcza na swoim blogu wpis, w którym odnosi się do wywiadu, jakiego Bronisław Komorowski udzielił w „Dzienniku” na początku kwietnia Annie Marszałek . Szeremietiew pisze:

„ Znajomy dziennikarz, dość znana postać w świecie mediów zapewniał, że „paliwa” do artykułu red. Marszałek dostarczył kontrwywiad WSI. Twierdził, iż współpracownik Komorowskiego, zajmujący się jego relacjami z mediami, miał być głównym konsultantem tekstu o „kasjerze”. Mój informator zapewniał, że minister dobrze wiedział o planowanej publikacji. Zapytałem o to Komorowskiego. Zaprzeczył i zapewniał mnie solennie, że nie miał z tym nic wspólnego. Czyż można mu nie wierzyć?
Ciekawe, czy teraz, gdy znowu przecięły się drogi państwa „marszałkostwa” też z tego coś widowiskowego wyniknie? „

Pytanie było jak najbardziej zasadne, bo autorką tekstów o rzekomej „aferze aneksowej” była właśnie Anna Marszałek. Co z tego wynikło – mogliśmy obserwować w maju br.

Sam Komorowski udaje zaskoczonego, gdy Jacek Tarnowski pytał go w audycji PR o udział służb w „aferze aneksowej” – „Nie, nie, nie, nie, właśnie to jest niezdrowa sugestia, że jakby to jest interes służb specjalnych. Otóż służby specjalne mogą być o tyle w sprawie, że korupcja, o którą jest podejrzany pan Sumliński, gdzieś się miała... mogła się toczyć w otoczeniu służb specjalnych. No ale proszę wybaczyć, to nie jest ani w spr... nie działają służby specjalne w sprawie Sumlińskiego, a sugerowanie tego jest według mnie mocno nie w porządku,(…)

Na pytanie dziennikarza - Jak pan myśli, dlaczego pułkownik Lichocki przyszedł właśnie do pana? Komorowski dzieli się ciekawą myślą - Ja myślę, że prozaiczna sprawa – po pierwsze sądził, że ja jestem zainteresowany, bo jak pan Antoni Macierewicz publicznie mówił... moje nazwisko jest wymieniane w jego Aneksie tajnym, a po drugie nastąpiła zmiana władzy, ja już byłem marszałkiem Sejmu, więc mógł sądzić, że się „przeflancuję”, mówiąc takim językiem polityczno–ogrodniczym, na nową grządkę, na nowy układ sił politycznych. Wcześniej, jak odnoszę wrażenie, znakomicie funkcjonował w otoczeniu poprzedniej ekipy, PiS–owskiej ekipy władzy i próbował się „przeflancować” na drugą stronę. Taka jest moja ocena, ale to już prokuratorzy badają.

Uaktywnił się również Janusz Zemke i apeluje do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, aby poinformowała go o „ działaniach podjętych w związku z doniesieniem byłego szefa SKW Grzegorza Reszki, że utracono kontrolę nad ważnymi dokumentami i nie wiadomo, gdzie są różne bardzo ważne materiały". Troska tego pana o „kontrolę nad ważnymi dokumentami” nie może dziwić, choć obecnemu wystąpieniu Janusza Zemke przypisywałbym rolę inspirującą prokuraturę i SKW do zgoła innych działań.

Gdańscy dziennikarze tak wspominają reakcję Bronisława Komorowskiego po ujawnieniu w lutym ub. roku Raportu z Weryfikacji WSI:
„Komorowski zamknął się w swoim gabinecie na cztery godziny. Wyszedł do dziennikarzy z plikiem papierów i pozaznaczał te fragmenty raportu, które jego zdaniem były nonsensowne. Podkreślał m.in., że Jan Parys i Romuald Szeremietiew, mimo, że również byli szefami MON nie zostali wymienieni w raporcie, jako odpowiedzialni za nieprawidłowości w WSI. Pytał, czy to dlatego, że są blisko związani z Macierewiczem? „





Źródła:

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/5735

http://szeremietiew.com/sprawa.php

http://szeremietiew.blox.pl/2008/04/Jak-Marszalek-z-marszalkiem.html

http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/?id=15339

http://wyborcza.pl/1,91446,5418829,Zemke_apeluje_do_prokuratury_ws__dokumentow_WSI.html

http://www.wprost.pl/ar/?O=102272

http://gdansk.naszemiasto.pl/wydarzenia/701270.html

http://www.raport-wsi.info/ "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Sie 04, 2008 8:43 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/87051,index.html

2008-08-04, 20:15:04

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

DZIENNIKARZE CZY FUNKCJONARIUSZE ?


Dziennikarskim obowiązkiem jest opisywanie rzeczywistości, szczególnie tej, którą ludzie władzy chcieliby ukryć przed wzrokiem społeczeństwa. Prawem dziennikarza jest stawianie władzy trudnych pytań i ujawnianie mechanizmów jej funkcjonowania. Tak przecież pojmuje się rolę wolnych mediów w demokracji i takie media chcielibyśmy mieć w Polsce.

Jak zatem nazwać dziennikarzy, którzy świadomie wprowadzają społeczeństwo w błąd i stają po stronie władzy, oszukującej własne społeczeństwo? Czy wolno jeszcze nazywać dziennikarzami ludzi, wykonujących polecenia funkcjonariuszy służb specjalnych i publikujących materiały, w ramach największej w ostatnich latach kombinacji operacyjnej?

Gdzie kończy się dziennikarstwo, a zaczyna świadoma i dobrowolna kolaboracja pracownika mediów z ludźmi służb specjalnych, oparta na relacji, jaka łączy tajnego współpracownika z prowadzącym go funkcjonariuszem?

Przez ponad pół roku, byliśmy świadkami niespotykanej dotąd w Polsce kombinacji operacyjne, prowadzonej wspólnie - przez służby specjalne i dziennikarzy. Jeszcze nigdy w najnowszej historii, dziennikarze wolnych mediów nie przeprowadzili na taką skalę kampanii dezinformacji, wykonując polecenia funkcjonariuszy i realizując scenariusz haniebnej prowokacji. Nie była to, często spotykana inspiracja „kapturowa”, gdy dziennikarz nie ma świadomości, że podrzucony mu temat służy określonej grze operacyjnej i publikując materiał mimowolnie spełnia rolę, wyznaczoną mu rolę. Tu dziennikarze wykonali precyzyjnie rozpisany scenariusz kombinacji – osłony medialnej, wprowadzania określonych wątków i osób, a wreszcie manipulowania opinią publiczną.

Analizując publikacje medialne z ostatnich miesięcy, można dojść do wniosku, że tzw. afera aneksowa jest dziełem kilku dziennikarzy, zainspirowanych i prowadzonych przez służby. Obawiam się, że w tej ocenie nie ma przesady.

Już 25 marca premier Jan Olszewski, szef Komisji Weryfikacyjnej WSI sformułował czytelnie bardzo mocny zarzut pod adresem mediów –

„Trwa medialna kampania oczerniania Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI, szeroko zakrojona operacja policyjno- polityczna, przywołując przy tym artykuły "Podejrzani weryfikatorzy" i "Ludzie Macierewicza bez certyfikatu".

Mechanizm tej operacji był dość prosty. Przez pierwsze miesiące rządów Tuska publikacje Wojciecha Czuchnowskiego, Anny Marszałek czy Agnieszki Kublik, zawierały informacje o rzekomych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Komisji Weryfikacyjnej oraz insynuacje na temat przecieków z treści aneksu do Raportu z weryfikacji WSI.

Początek medialnej operacji dał artykuł „Dziennika” zatytułowany: „Aneks do raportu o WSI na sprzedaż” . Dziennikarze donosili tryumfalnie:

„DZIENNIK zdobył kolejne potwierdzenie, że tajne archiwa WSI oraz dokumenty komisji weryfikacyjnej zostały skopiowane. Ale to jeszcze nie wszystko. Gazeta ustaliła, że aneks Antoniego Macierewicza do raportu o WSI można kupić na czarnym rynku. Minister sprawiedliwości zapowiedział wyjaśnienie tej sprawy.”(…) "Mieliście rację. Skopiowano całość zgromadzonych przez komisję materiałów" - powiedział gazecie ekspert ds. służb pracujący dla koalicji PO - PSL. Sprawę bada już MON oraz sejmowa komisja ds. służb. Wczoraj DZIENNIK zdobył kolejne potwierdzenie prawdziwości tych informacji. "Może to próba upublicznienia materiałów, co do których wątpliwości ma nawet prezydent" - spekuluje jeden z rozmówców DZIENNIKA. Zastrzeżenia do publikacji aneksu mają także politycy Platformy Obywatelskiej, którzy już pierwszy raport Macierewicza uważali za niewiarygodny. „

Gdy Macierewicza wyśmiał te rewelacje i zaoferował pieniądze na zakup „aneksu na czarnym rynku” – dziennikarze nie próbowali nawet udawać, że ich donos ma oparcie w faktach.

Nie o fakty zresztą chodziło. Machina kombinacji ruszyła.

Charakterystyczny dla tego okresu jest np. artykuł Wojciecja Czuchnowskiego i Agnieszki Kublik z październikowej „Gazety Wyborczej” pt. – „Aneks jest, ale nie do druku?” – w którym autorzy próbują wykazać, że posiadają wiedzę o zawartości aneksu – „wedle nieoficjalnych informacji aneks do raportu liczy aż 800 stron”, ale jego publikacja będzie równie szkodliwa,równie jak wcześniejszego Raportu.

„Z nieoficjalnych informacji wynika, że w aneksie występują m.in. Jan Kulczyk czy Ryszard Krauze wykreowani przez PiS na oligarchów. Walka z nimi przy pomocy niesprawdzalnych przecieków z aneksu to coś w stylu PiS - mówi "Gazecie" nieoficjalnie poseł SLD.

Artykuł kończy się czytelną formułą - „Podobnie jak raport z weryfikacji WSI - przygotował Antoni Macierewicz, b. szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i b. szef komisji weryfikującej WSI. Publikacja raportu w lutym zakończyła się skandalem - Macierewicz ujawnił w nim aktywnych agentów, szczegóły tajnych operacji i ludzi służb w polskiej dyplomacji. Efekt? Procesy wytoczone Macierewiczowi przez wymienione tam osoby.”

Inne artykuły Czuchnowskiego, jak „Weryfikacja weryfikatorów” miały wskazywać, że w Komisji pracują osoby niewiarygodne, których jedyną kwalifikacją jest znajomość z Antonim Macierewiczem.

W styczniu 2008 roku tandem Czuchnowski - Kublik pyta dramatycznie – „Co ukrywa Jan Olszewski”, informując czytelników, że „ Od listopada Olszewski odmawia wpuszczenia kontroli do komisji weryfikacyjnej WSI. Doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył szef kontrwywiadu wojskowego” i dalej – „Kontrwywiad podejrzewa, że dokumenty komisji weryfikacyjnej, której Olszewski szefuje, mogły być bezprawnie kopiowane.(…)
Informację o tym, że twarde dyski z komputerów komisji weryfikacyjnej mogły być kopiowane, otrzymał szef MON Bogdan Klich w listopadzie, kilka godzin po zaprzysiężeniu na ministra. Właśnie wtedy zakończyła się trwająca pięć dni przeprowadzka komisji weryfikacyjnej z siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego do Biura Bezpieczeństwa Narodowego przy Kancelarii Prezydenta.”

Jak informują zatroskani dziennikarze – „To niejedyny problem z komisją weryfikacyjną WSI. Według źródeł "Gazety" na 7 lutego Olszewskiego wezwała komisja ds. służb specjalnych. - Będzie pytany, dlaczego 80 proc. żołnierzy kontrwywiadu i wywiadu wojskowego, którzy zostali wysłani na misje zagraniczne, nie zostało zweryfikowanych i nie wiadomo, jaki jest ich status. (…) Olszewski będzie też pytany, kiedy komisja zakończy prace i przedstawi z nich sprawozdanie, w tym rozliczenie budżetu. Wprawdzie weryfikatorzy nie dostają pensji, ale budżet komisji to 380 tys. zł rocznie.”

Cechą wspólną wszelkich publikacji z tego okresu, jest brak konkretów. Żaden z dziennikarzy nie wskazuje, skąd czerpie rewelacje o sytuacji w Komisji ani na jakiej podstawie pisze o przeciekach. Nigdzie też, nie pojawia się choćby cień informacji pochodzących z aneksu. Wszystko jest gołosłowną, pustą retoryką. Jeśli pojawiają się jakiekolwiek konkretne dane, można z łatwością zauważyć, że pochodzą z informacji dostarczonych przez służby wojskowe.

W styczniu 2008r. "Gazeta Wyborcza" publikuje tajną listę osób pracujących przy weryfikacji, co samo w sobie stanowiło poważne naruszenie prawa i sprowadzało realne zagrożenie na te osoby. Tę publikację uważam za przełomowy moment w kombinacji operacyjnej służb, skierowanej przeciwko Komisji.

27 lutego Agnieszka Kublik w artykule „Wynosili tajne kwity” informuje jakoby „Najtajniejsze materiały kontrwywiadu wojskowego nielegalnie kopiowano i wynoszono tuż przed wyborami, kiedy PiS nie było pewne, czy utrzyma władzę

Skandal to za mało - mówi "Gazecie" b. szef WSI gen. Marek Dukaczewski.

Reakcja Macierewicza na tę publikację jest czytelna - „Artykuł o kopiowaniu i wynoszeniu tajnych materiałów kontrwywiadu to kłamliwa prowokacja "Gazety Wyborczej", a zarzuty tam stawiane są nieprawdziwe”

W Radiu TOK FM, w audycji z dn.07 lutego br. dziennikarze grzmią: Kopiowano i wynoszono tajne dokumenty kontrwywiadu wojskowego. Wtóruje im Krzysztof Kozłowski , były szef MSWiA – „ Korzystanie z usług Macierewicza i jego ludzi prowadzi do nieszczęść”

Tym samym tonem wypowiada się Anna Marszałek z "Dziennika – „PiS będzie bronić swoich ludzi jak niepodległości „

Jak wiemy, prokuratura nie wszczęła w tej sprawie śledztwa, a zawiadomienie płk. Reszki trafiło do kosza.

Na szczególną uwagę zasługuje artykuł z 13 marca br. z „Gazety Wyborczej” zatytułowany: "Tu nie ma nikogo kompetentnego" - dzwoni oficer SKW do komisji weryfikacyjnej”. Artykuł zawiera stenogram trzech rozmów telefonicznych pomiędzy nie zweryfikowanym oficerem WSI a „urzędniczką” z Komisji Weryfikacyjnej. Pomijając treść rozmów, które miały wykazać bezczynność i nieudolność komisji – nikt wówczas nie zadał prostego pytania – skąd „kysz.w”, (bo taki podpis widnieje pod artykułem) posiadał dostęp do materiału pochodzącego z podsłuchu operacyjnego? Gazeta wyjaśnia niby, że zapis to „Fragmenty rozmów nagranych przez oficera SKW służącego w WSI od końca lat 90., w którego sprawie komisja była proszona o przyspieszenie procedur weryfikacyjnych m.in. ze względu na planowany wyjazd na misję zagraniczną” , co w niczym nie zmienia faktu, że cytowana rozmowa była materiałem operacyjnym. Już tylko ta okoliczność współpracy Gazety Wyb z „oficerami SKW” powinna nasuwać poważne podejrzenia, co do intencji dziennikarzy.

W tym czasie zakończono ten etap kombinacji, który służył utrwaleniu w świadomości społeczeństwa opinii, jakoby Komisja Weryfikacyjna była miejsce groźnych przecieków informacji pochodzących z aneksu, a ludzie w niej pracujący stanowili zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju.

Na początku kwietnia „Dziennik” publikuje artykuł, w którym twierdzi, że dotarł do tajnego aneksu. Według „Dziennika” aneks kończy się konkluzją, że przed Trybunałem Stanu należy postawić czterech polityków: b. prezydenta Lecha Wałęsę i trzech b. ministrów obrony narodowej - Janusza Onyszkiewicza, Bronisława Komorowskiego i Jerzego Szmajdzińskiego.

Ponieważ te same osoby i wnioski o pociągnięcie ich do odpowiedzialności, pojawiają się we wcześniejszym Raporcie – „rewelacja” Dziennika może jedynie śmieszyć.

Na uwagę zasługuje reakcja Komorowskiego, odmienna od cytowanych w artykule wypowiedzi innych polityków. „Powiedział, że niepokoi go, iż aneks do raportu z weryfikacji WSI jest wcześniej dostępny w mediach niż dla odpowiednich instytucji państwa. - Nieodpowiedzialna zabawa służbami wojskowymi jest nadal kontynuowana” - ocenił.

„Zaniepokojenie” Komorowskiego to znak, że sprawa będzie miała ciąg dalszy.

W zalewie medialnego jazgotu nikt nie zauważa słów Jana Olszewskiego, twierdzącego, że „stawiane przez media członkom komisji zarzuty, iż mogli za pieniądze usuwać z aneksu do raportu z weryfikacji WSI określone nazwiska, czy że aneks można kupić, to oszczerstwa, podważające życiowy dorobek członków komisji - znawców służb specjalnych, którym nigdy nie postawiono zarzutu korupcji, a w PRL sądzonych w procesach politycznych. Dlatego - dodał Olszewski - Komisja Weryfikacyjna postanowiła zawiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przez media przestępstwa. Olszewski porównał "medialną kampanię oszczerstw" wobec komisji do działalności grupy płk. Jana Lesiaka, b. oficera SB i UOP, która na początku lat 90. rozpracowywała opozycyjne partie prawicowe.

Pod koniec kwietnia Anna Marszałek, Michał Majewski i Paweł Reszka publikują artykuł pt. „Kto gra aneksem Macierewicza?” i „Handel aneksem Macierewicza"– w którym ujawniają, że „Po Warszawie od wielu miesięcy biega przeszkolony w Moskwie oficer służb wojskowych, który oferuje sprzedaż aneksu o weryfikacji” .

Artykuł zawiera wszystkie elementy pomocne w stworzeniu obrazu rzekomej afery: kadrowy oficer na moskiewskich papierach (rzekomo znajomy, dobrego znajomego z najbliższego otoczenia Macierewicza), politycy - pośrednicy, -. Zemke, biznesmeni, „gruba kasa". Jest nawet pozór dziennikarskiego obiektywizmu, gdy stwierdza się, że być może „Lichocki to prowokator nasłany przez stare służby, który ma zniszczyć komisję weryfikacyjną." By zatrzeć to niemiłe wrażenie, redakcja nie zapomina jednak opatrzyć artykułu „naprowadzającą" zajawką - „Wtyki w komisji weryfikującej agentów?"

Dziennikarze przedstawiają trzy domniemane wersje sytuacyjne:

1. Pułkownik Lichocki ma realne wpływy w otoczeniu Macierewicza i dostęp do tajnych wiadomości. Szuka kupców, a zarobkiem dzieli się z informatorami.
2. Komuś zależy na kompromitacji Macierewicza i komisji weryfikacyjne.
3. Lichocki działa jak agent nowych SKW i ma zdobyć dowody na sprzedajność autorów raportu.

Nie pozostawiają jednak wątpliwości, że prawdopodobne są scenariusze 1 i 3. Piszą bowiem, że „komisja już wcześniej nie była szczelna" a i „dziś wyciekają informacje o tym, co jest w tajnym aneksie".

W artykule wyraźnie namierza się „cele” późniejszej akcji ABW, wymieniając nazwisko Leszka Pietrzaka i informując jakoby „oficer starał się pokazać, że jest świetnie poinformowany. Mówił o konflikcie między członkami komisji Macierewicza i chwalił się znajomościami w świecie dziennikarskim. Wymieniał ludzi, którzy rzekomo sprzedawali i kupowali aneks lub jego fragmenty.

W tym kontekście podawał nazwiska biznesmenów i ich PR-owców, dziennikarzy oraz członków komisji weryfikacyjnej. Lichocki twierdził, że czytał aneks do raportu o WSI. Powoływał się przy tym, bez podawania nazwiska, na dobrego znajomego w najbliższym otoczeniu Macierewicza”

Ten artykuł był czytelną zapowiedzią późniejszej akcji ABW i precyzyjnie lokalizował jej cele. Być może liczono, że po ujawnieniu „ dziennikarskiej wiedzy” członkowie Komisji sami dostarczą dowodów swojej rzekomej winy, działając chaotycznie, w poczuciu zagrożenia.

Warto przypomnieć słowa Prokuratora Krajowego Marka Staszaka, wypowiedziane podczas obrad sejmowej Komisji Sprawiedliwości 26 maja br. – „Chcę dodać jeszcze, że pewien wpływ na przeprowadzenie tych czynności w tym dniu, a nie później, miały również enuncjacje prasowe, które w jakiś sposób psuły linię śledztwa i zmuszały nas do tego, aby te czynności przyspieszyć, bo być może nieco później, ale byłyby przeprowadzone.”

Odrzucam insynuacje, jakoby publikacje prasowe miały „psuć linię śledztwa”. Te artykuły śledztwo wspomagały, dając mu „ merytoryczne podstawy”, ukierunkowując na ludzi, objętych kombinacją operacyjną, dezinformując społeczeństwo, co do rzeczywistych działań służb i stwarzając fałszywy obraz zagrożenia ujawnieniem treści aneksu.

Tragicznym epilogiem tej gry, był sądowy nakaz aresztowania Wojciecha Sumlińskiego i podjęta przez dziennikarza próba samobójcza.

W tym kontekście odrazą powinno napawać zachowanie „kolegów” Sumlińskiego, którzy, jak Czuchnowski i Marszałek przyczynili się do rozpętania prowokacyjnej gry i przez długie miesiące prowadzili ją wspólnie z funkcjonariuszami służb.

Przypomnę, że zdaniem Anny Marszałek Sumliński został na własne życzenie wmanipulowany w aferę z uwagi na zażyłą znajomość z b. oficerami WSI. - Mówienie o zemście ludzi służb specjalnych to nadinterpretacja, bo jedna osoba nie ma wpływu na wszystkie decyzje podejmowane w tej sprawie - uważa Marszałek. O roli tej dziennikarki w sprawie prowokacji WSI z roku 2001, skierowanej przeciwko Szeremietiewowi i Farmusowi, pisałem m.in., w poprzednim wpisie.

Wojciech Czuchnowski, występujący dziś do ministra Ćwiąkalskiego z listem w sprawie wcześniejszej próby samobójczej Sumlińskiego, najwyraźniej chciałby, by zapomniano o jego roli w prowokacji służb specjalnych i artykułach, w których korzystał z informacji dostarczonych przez funkcjonariuszy.

Analizując publikacje z ostatnich miesięcy, związane z Komisją Weryfikacyjną WSI można zastanawiać się - gdzie przebiega granica pomiędzy dziennikarstwem a esbeckim, sterowanym donosem, gdzie mamy do czynienia z opisem rzeczywistości, zgodnym z kanonami dziennikarskiego rzemiosła, a gdzie z jej kreowaniem, według wytycznych uzyskanych od funkcjonariuszy służb?

Mając za sobą doświadczenie lat PRL-u wolno i należy stawiać takie pytania.

Choćby po to, by ocalić wartość wolnych mediów i nie dopuścić do sytuacji, w której dziennikarz staje się funkcjonariuszem medialnym.



Źródła:



1. http://www.dziennik.pl/polityka/article76428/Aneks_do_raportu_o_WSI_na_sprzedaz.html
2. http://wyborcza.pl/1,76842,4670155.html
3. http://wyborcza.pl/1,76842,4712766.html
4. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4906926.html
5. http://wyborcza.pl/1,76842,5021680.html
6. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5102546.html
7. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5053979.html
8. http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/29201,aresztowany-dziennikarz-atakuje-wiceszefa-abw,id,t.html#material
9. http://wyborcza.pl/1,76842,4864303.html "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Pon Sie 04, 2008 10:48 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wszystkie opisane wyżej fakty, to jeszcze jeden dowód na to, że kierunek działań związany z rozpędzeniem gangu znanego pod nazwą WSI(patrz udział oficerów tej formacji w wielu aferach), okazał się właściwy. Na naszych oczach zostaje obalony pewien mit towarzyszący narodzinom III RP. Upadają jeden po drugim pseudo autorytety, naczelny orator "ministerstwa prawdy" zostaje zdemaskowany jako człowiek upadły. Poległa myślę też koncepcja, żeby w dalszym ciągu prowadzić operację pod tytułem:"Zmieniajmy - niezmieniając".



Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Wto Sie 05, 2008 10:42 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I charakterystyczne jest to, że w całej tej sprawie destabilizacji polskiej sceny politycznej i zacierania ostrych przecież de facto granic między prawdą a fałszem, cnotą a zdziczeniem bierze udział gazeta finansowana niemieckim kapitałem (der) Dziennik. Chciało by się zatem dopisać czołowej autorce-funkcjonariuszce drugie nazwisko (Hindenburg), podobnie jak aktywnego prokuratora Staszaka, poprawić wstawiając po pierwszym 't' literę 'r'.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Paź 03, 2008 6:34 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/index.html

w.s_media - "Aleksander Scios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

MEMORIAŁ GEREMKA – JAK POWSTAWAŁA III RP

Wszelkie próby wyjaśnienia kwestii poufnych kontaktów, między skłaniającą się ku ugodzie częścią opozycji, a władzami komunistycznymi wzbudzają w Polsce, mimo upływu prawie 20 lat, wciąż wiele emocji. Jeszcze większe emocje wywołuje próba podjęcia wątku domniemanych zabiegów dotarcia części opozycji do Moskwy z ofertą politycznego kontraktu, przy pominięciu władz PRL. Wyjaśnienie tego problemu wydaje się być szczególnie trudne, wobec zamknięcia przed historykami najważniejszej części postsowieckich archiwów oraz milczenia uczestników prowadzonej wówczas politycznej gry o kształt ugody.

Przed kilkoma miesiącami w tekście - ZRÓBMY "PRZEWRÓT MAJOWY", prezentowałem pochodzące z roku 1989 szyfrogramy tzw. Grupy Operacyjnej „Wisła" Grupa ta była placówką peerelowskiej bezpieki działającą w Moskwie, a składała się z kilku oficerów Departamentu II MSW (kontrwywiad). Z opisanych w szyfrogramach zdarzeń jednoznacznie wynikało, że Rosjanie już wiosną 1988 r. byli skłonni rozpocząć wstępny dialog z przedstawicielami tzw. koncesjonowanej opozycji w Polsce, a w kilka - najdalej kilkanaście miesięcy później - rozmowy takie faktycznie zostały rozpoczęte. Osobą (wymienianą w szyfrogramach), która podejmowała wówczas liczne kontakty z przedstawicielami Kremla, był Adam Michnik. O czym wówczas Michnik rozmawiał w Moskwie, jakie poczynił ustalenia? Kto upoważnił go do tych rozmów - jako reprezentanta opozycji? Jaka była rola Rosjan w organizowaniu „okrągłego stołu"? Na te i inne pytania, Michnik nigdy nie odpowiedział…

Publikowany poniżej dokument stanowi kolejne, ważne świadectwo, że część ugodowej opozycji, podejmowała próby bezpośredniego kontaktu z przywódcami sowieckimi. Jest to memoriał z maja 1988 r., powstały tuż przed wygaśnięciem fali strajków z kwietnia i maja, które przypomniały – pierwszy raz w takiej skali od stanu wojennego – o żywotności idei „Solidarności”. Napisany w języku francuskim i podpisany przez jednego z głównych doradców „Solidarności”, a zarazem jednego z najważniejszych architektów ugody „okrągłego stołu” z komunistami – prof. Bronisława Geremka. Zawiera on, wstępną ofertę do rozpoczęcia negocjacji z władzami PRL, sformułowaną także jako propozycja skierowana wobec suzerenów polskich komunistów – przywódców Imperium Sowieckiego. Właściwym adresatem tego memoriału miał być Michaił Gorbaczow, przywódca ZSRS.

Dokument został opublikowany w Biuletynie IPN 5-6/2008 przez historyka IPN Henryka Głębokiego i umieszczony w artykule – „O politykę kontraktu społecznego…” Memoriał Bronisława Geremka z maja 1988 roku.

Henryk Głębocki dotarł do niego, podczas kwerendy w archiwach i bibliotekach w Waszyngtonie i Nowym Jorku, prowadzonej w ubiegłym roku w Stanach Zjednoczonych. Jedyna, znana kopia dokumentu zachowała się w zbiorach prywatnych Ireny Lasoty. Utrzymywała ona rozległe kontakty z osobami i instytucjami wspierającymi działalność opozycji w PRL i w innych krajach bloku komunistycznego. Oto jak Irena Lasota wyjaśnia pochodzenie tego interesującego źródła historycznego:

„W 1994 r. przeprowadziłam się z Paryża do Waszyngtonu. Dopiero w 2007 roku zaczęłam porządkować archiwa przywiezione w kilku kartonach. W latach 1984–93 mieszkałam w Londynie (1984–85) i w Paryżu z mężem Jakubem Karpińskim. Oboje utrzymywaliśmy bliskie kontakty z różnymi środowiskami, grupami i ludźmi w Polsce. Spotykaliśmy wielu ludzi, Polaków, Francuzów, Amerykanów, związanych z pomocą podziemiu w Polsce, mieliśmy bliskie kontakty z kilkoma dziennikarzami, politykami, związkowcami. Poniższy list – kopia oryginału – została nam dostarczona jako list Bronisława Geremka do Michaiła Gorbaczowa, na kilka dni zanim miał się znaleźć u adresata. Pamiętam, że nie zrobił on na mnie większego wrażenia, natomiast Jakub Karpiński był mocno poruszony i samym faktem zaistnienia tego listu, i jego tonem. Wiem, że list został doręczony, ale nieznana mi jest reakcja Gorbaczowa”.

Zawarta w publikowanym memoriale koncepcja „paktu antykryzysowego”, jako płaszczyzny porozumienia umiarkowanej części opozycji i władz komunistycznych, pojawiała się już od połowy lat osiemdziesiątych. W miarę słabnięcia struktur podziemnej „Solidarności” nasilały się propozycje nawiązania rozmów z władzami w obszarze współpracy w reformowaniu gospodarki, szczególnie po rozpoczęciu polityki pierestrojki Michaiła Gorbaczowa w ZSRS, a w PRL po amnestii i złagodzeniu represji w 1986 r. Coraz wyraźniej pojawiała się opinia, że należy podjąć negocjacje za wszelką cenę, nawet bez warunków wstępnych.

Geremek na łamach „Tygodnika Mazowsze” przestrzegał jesienią 1986 r.: „[...] jedynie przyjęcie takiej perspektywy stwarza szansę pozytywnych rozwiązań skierowanych ku przyszłości [...] istnieje realna potrzeba kontraktu w duchu umów posierpniowych[...] Przedmiotem porozumienia może być przyszłość gospodarki narodowej, a więc działanie na rzecz strukturalnej reformy gospodarczej, a także utrzymanie i rozszerzenie tego, co określa się mianem »polskiej swoistości«: miejsce Kościoła, nieskolektywizowane rolnictwo, aspiracje społeczne”.

Również władze komunistyczne zainteresowane były uzyskaniem legitymizacji dla niezbędnych reform ekonomicznych, których dotkliwe skutki mogły wywołać bunt społeczeństwa. Na tym tle pojawił się najpełniejszy wykład projektu „paktu antykryzysowego”, dokonany przez Bronisława Geremka w wywiadzie z 15 grudnia 1987 r. dla legalnie wydawanego tygodnika „Konfrontacje”, opublikowany w lutym 1988 r. i odbierany powszechnie jako najwyraźniejszy gest gotowości umiarkowanej opozycji do ugody. Geremek sformułował w wywiadzie konkretną propozycję nawiązując do projektów wysuwanych jeszcze w1981 r. na forum „pierwszej „Solidarności”. Przedstawiał go jako wsparcie rządu w sprawach reform gospodarczych i na tej płaszczyźnie – możliwość nawiązania współpracy. Ten sam zarys ugody z władzami komunistycznymi Geremek przedstawił wiosną 1989 r. w ankiecie na temat miejsca opozycji w PRL w perspektywie najbliższych trzech lat – „Opozycja’ 91” – publikowanej przez legalnie wydawane pismo „Res Publica” Jednak dopiero fala strajków z kwietnia-maja roku 1988 r. stała się dla władz impulsem do rozważania koncepcji podjęcia rozmów z częścią opozycji.

Na tle tych właśnie wypadków, uruchamiających proces, który miał doprowadzić do kolejnej fali strajków z sierpnia 1988 r., a następnie do rozmów i ugody „okrągłego stołu”, umieścić należy datowany na 9 maja 1988 r. memoriał Bronisława Geremka. Publikowany tekst, prócz powtórzenia propozycji „nowego kontraktu społecznego” w postaci „paktu antykryzysowego”, zakończony został akapitem umieszczającym tę ofertę wyraźnie w kontekście stosunków polsko–sowieckich, na tle polityki pierestrojki. Wobec wiedzy, jaką już posiadamy na temat kontaktów Adama Michnika z władzami sowieckimi i jego wizyt w Moskwie, warto przytoczyć fragment wywiadu z Bronisławem Geremkiem, przywołany w publikacji Henryka Głębokiego. W roku 1990 pytał o te kontakty Jacek Żakowski:

„ – Czy Wy mieliście wówczas jakieś kontakty z kierownictwem radzieckim?

– Nie, żadnych takich kanałów nie było.

– Nie czuł pan takiej potrzeby?

– Ani nie czułem potrzeby, ani nie miałem możliwości. Ani mnie, ani nikomu z nas nie przyszłoby przecież do głowy rozmawiać z ambasadą radziecką, którą uważaliśmy za niekompetentną i źle poinformowaną placówkę KGB. Bardzo uważnie śledziliśmy natomiast, co mówi Gorbaczow i jego najważniejsi współpracownicy. Z ich wypowiedzi wynikało zaś jasno, że jeżeli tylko będziemy w stanie poradzić sobie z polskimi komunistami, otworzy się przed nami wielka szansa”


Jak wskazuje Henryk Głębocki, prof. Bronisław Geremek potwierdził (w liście elektronicznym z 27 V 2008 r.) autentyczność dokumentu, zarazem jednak nie był w stanie przypomnieć sobie okoliczności powstania oraz właściwego adresata:

„Szanowny Panie,

Potwierdzam autentyczność dokumentu, który został mi przesłany. Rękopiśmienne dopiski są bez wątpienia autentyczne. Nie mogę sobie jedynie przypomnieć, dla kogo ten dokument – po francusku – był przeznaczony. Sądzę, że p. George Soros miał być tylko jego dodatkowym czytelnikiem. Przebywał on w 1988 r. w Polsce. Spotkałem się z nim i rozmawialiśmy o politycznej sytuacji w Polsce. Głównymi rozmówcami Sorosa byli koledzy z podziemnych struktur edukacyjnych »Solidarności« oraz nasi przyjaciele z pisma »Res Publica«. Nie mieliśmy wówczas żadnych kontaktów ze środowiskiem skupionym wokół Gorbaczowa; zresztą język francuski dokumentu raczej skłania do przypuszczenia, że był on skierowany do środowisk francuskich lub też do misji dyplomatycznych. Ważnym kontaktem »Solidarności« ze środowiskami opozycji w ZSRR były rozmowy Lecha Wałęsy i moje z Andriejem Sacharovem w końcu 1988 r.

Łączę wyrazy szacunku

Bronisław Geremek”


***

Warszawa, 9 maja 1988 r.

Memoriał Bronisława Geremka z propozycją zawarcia paktu antykryzysowego z władzami PRL


a[…]a

Pod uwagę George’a Sorosa

1. Obecny kryzys w Polsce jest wyrazem wzrastającego niezadowolenia społecznego. Falę strajków w kraju zapoczątkował strajk komunikacji miejskiej w Bydgoszczy, zorganizowany przez państwowe związki zawodowe. Związki te chciały wymóc w ten sposób swą legalizację, jednak rozmiar strajków, jakie miały miejsce, świadczy o tym, iż problem dotyczy sytuacji ogólnej. Wszelkie działania represyjne mogą mieć w przyszłości poważne konsekwencje.

2. Strajki robotników i studentów nie są skierowane przeciwko polityce reform, lecz są konsekwencją ich braku, konsekwencją przepaści dzielącej słowa od działań, wyrazem braku zaufania w słowne zapewnienia przedstawicieli władzy. Reforma ekonomiczna w Polsce powinna koniecznie oznaczać przejście na pluralistyczny model struktury własności, dającej możliwość rozwoju inicjatywie gospodarczej i broniącej interesu poszczególnych grup społecznych, osób prywatnych oraz umożliwiającej przywrócenie wolnego rynku i wolności ekonomicznej. Aby złamać opór aparatu biurokratycznego, konieczne jest uzyskanie poparcia społecznego dla takiej właśnie reformy.

3. Zmiany ekonomiczne zależą od zmian w organizacji życia publicznego. Obecna sytuacja świadczy o tym, iż nie posiadamy odpowiednich mechanizmów, aby rozwiązać społeczne konflikty. Legalizacja pluralizmu staje się więc podstawowym wymogiem. Wolność w tworzeniu ugrupowań gospodarczych, społecznych i kulturalnych jest niezbędnym warunkiem uwolnienia energii społecznej. Szczególnie ważne jest przywrócenie wolności zrzeszania się w związkach zawodowych.

4. Związek zawodowy „Solidarność” i jego przywódca Lech Wałęsa ciągle posiadają szerokie poparcie społeczne. Przedstawiciele tego ruchu są w stanie myśleć realistycznie i ograniczać w świadomy sposób swe dążenia. Ruch ten może się stać odpowiedzialnym partnerem, popierającym reformy ekonomiczne i polityczne, akceptującym stopniowe wprowadzanie zmian.

5. Pozytywne decyzje najczęściej nadchodzą zbyt późno lub są zbyt ograniczone w stosunku do oczekiwań społecznych. Aby zmienić ogólny klimat społeczny potrzeba decyzji szybkich, radykalnych, na wielką skalę, które byłyby znakiem rozpoczęcia polityki kontraktu społecznego. Taki charakter mogłaby mieć legalizacja NSZZ „Solidarność”, powstanie Społecznej Rady Gospodarki Narodowej lub Rady Paktu Antykryzysowego. Program reform zaakceptowany przez taką Radę miałby szansę na niezbędne zaufanie i wsparcie.

6. Na stosunkach polsko-rosyjskich ciąży trudna przeszłość. Groźba interwencji radzieckiej, do której odwoływały się władze polskie w momentach wewnętrznych kryzysów powodowały wzrost społecznej nieufności. Natomiast nowa radziecka polityka „pierestrojka i głasnost’” wzbudziła w szerokich kręgach polskiej opinii publicznej powszechne zainteresowanie, sympatię, a także nadzieję na szansę dla Polski. Fakt ten może mieć w przyszłości decydujące znaczenie w stosunkach polsko-rosyjskich. Obecne zahamowanie zmian w Polsce szkodzi temu procesowi.



Warszawa, 9 maja 1988r. Bronisław Geremek




Źródło:

- http://www.ipn.gov.pl/ftp/pdf/Biuletyn_5-6_2008.pdf
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Paź 06, 2008 5:46 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/96028,index.html

"Aleksander Ścios" - w.s_media
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-10-03, 21:08:20

"WYWIAD PRL - W SŁUŻBIE SOWIECKIEGO IMPERIUM


Od chwili, gdy towarzysz generał Gromosław Czempiński zagroził emigracją z Polski, jeśli III RP odważy się zabrać mu esbeckie przywileje emerytalne, czekam z nadzieją na zrealizowanie tej obietnicy. Nadzieja jest raczej znikoma, tak jak znikoma jest wiarygodność słów każdego z funkcjonariuszy policji politycznej PRL.

Gdy w tekście ESBECY III KATEGORII - WYWIAD PRL wskazałem na kłamstwa, jakie bezkarnie rozpowszechnia towarzysz Czempiński, opowiadając bzdury na temat rzekomej odrębności Departamentu I MSW (wywiad) od struktur Służby Bezpieczeństwa, obiecałem również uzasadnić wybór kierunku wschodniego, jako stosownej drogi emigracyjnej dla Czempińskiego i wszystkich innych esbeków, którzy zechcieliby uwolnić mój kraj, od ich męczącej obecności.

„Działaliśmy dla kraju, dla narodu.” (…) Narażałem życie dla tego kraju i teraz mam być traktowany, jako obywatel trzeciej kategorii.” – żalił się niedawno Czempiński, opowiadając o swoje heroicznej pracy dla Polski w czasach PRL-u. Niechby się chwalił, licząc na niewiedzę polskiego społeczeństwa, któremu przez 20 lat zapomniano powiedzieć, z kim i czym miało do czynienia w osobach „agentów wywiadu PRL” – tego jednak było za mało towarzyszowi z bezpieki. Zafundował, zatem słuchaczom kłamstwo tak ordynarne, że możliwe tylko w ustach kogoś, kto sam siebie nazywał „czwartym współtwórcą Platformy Obywatelskiej.”

„[…]myśmy w wywiadzie zrobili wiele dobrego. A teraz przyrównuje się nas do sługusów Moskwy. Dla oficera wywiadu nie ma nic gorszego. Byliśmy dumni, każdy wiedział, że polski wywiad chodził własnymi ścieżkami.(…) skoro jesteśmy przy Rosjanach, to jedno chcę podkreślić. Nikt z naszego wywiadu nie sprzedawał im informacji. To wszystko byli patrioci. Totalną bzdurą jest też opowiadanie, że rozkazy dla nas przychodziły z Moskwy. Jak daleko sięgam pamięcią, a w wywiadzie jestem od 1972 r., nie było takich rzeczy.”

Ponieważ temat - związki PRL- owakiej bezpieki z Sowietami – to motyw na całą książkę, a nie tylko wpis na blogu, ograniczę się jedynie do wskazania kilku źródeł i dokumentów, zadających kłam twierdzeniom funkcjonariusza Departamentu I MSW.

Choć w świadomości wielu z nas obecny jest pogląd, że struktury bezpieczeństwa PRL były podległe służbom Związku Radzieckiego, przedstawienie dowodów na istnienie takich związków, w przypadku Departamentu I nie jest sprawą łatwą.

Przypomina o tym Piotr Gontarczyk, w cytowanym już w tekście ESBECY III KATEGORII - WYWIAD PRL artykule, z 5-6/2006.Glaukopisu, zatytułowanym – „Departament I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Opracowanie dotyczące genezy i zmian organizacyjnych komunistycznego wywiadu cywilnego 1944-1986”: „Ze względu na specyfikę jego działalności, a także ze względu na brak wyraźnego (przede wszystkim kadrowego) odcięcia się współczesnych polskich służb wywiadowczych od spuścizny z czasów PRL, wiele dokumentów dotyczących komunistycznego wywiadu pozostaje poza zasięgiem naukowców. W związku z tym historycy mają dziś poważne kłopoty z identyfikacją struktur wywiadu MSW, a także z opisem metod jego działalności.”

Zacznijmy najpierw od ogólnej, lecz istotnej uwagi, korzystając z innego opracowania Piotra Gontarczyka, zamieszczonego w Glaukopisie 2-3/2005 - „Zadania Służby Bezpieczeństwa Aparat represji w PRL wyjaśnienie pojęć i modus operandi” Czytamy tam m.in.: „Policja polityczna jest jednym z najważniejszych narzędzi sprawowania władzy państwa totalitarnego. Komunistyczne organa represji w Polsce zostały utworzone w 1944 r. na skutek decyzji politycznych czynników kierowniczych Związku Sowieckiego, a za ich powstawanie odpowiedzialne były organa NKWD. Polska bezpieka powstawała w miejsce suwerennych organów władzy Rzeczpospolitej Polskiej reprezentowanych przez Rząd Polski na Wychodźstwie i jego organa w okupowanym kraju. Nie reprezentowała więc ona interesów społeczeństwa polskiego, tylko interesy sowieckie.

Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego i podlegle mu urzędy zapełnili ludzie formalnie lub nieformalnie podlegli NKWD, mający te same cele i stosujący te same metody, co NKWD. Stąd też do końca istnienia tej formacji w jej kancelarii obowiązywała terminologia przeniesiona z organów represji ZSRS. Przykładowo działalność operacyjną nazywano „rozpracowaniem” (ros. rozrabotka), wykonywano jà w ramach „sprawy” (ros. dieło), agentów często nazywano „źródłem” (podobnie jak istocznik w NKWD); „teczka” (ros. papka) zastąpiło używane w Polsce przed wojnà francuskie dossier. Ale związki polskiej bezpieki nie dotyczyły tylko kwestii języka. Wprawdzie zmieniły się nazwy, struktura organizacyjna komunistycznego aparatu represji, ale jedno pozostawało niezmienne. Podmiotem działań UB-SB nie było społeczeństwo, tylko komunistyczna ideologia („obrona socjalizmu”), miejsce Polski w obozie komunistycznym podległym Moskwie („dbanie o trwałość sojuszy”) i ochrona czasem zupełnie przyziemnych, drobnych interesów władców PRL-u.”

Te ostatnie, podkreślone przeze mnie zdania są kluczem, do zrozumienia istoty działalności całej służby bezpieczeństwa w PRL. Było to przecież jedno z najważniejszych narzędzi utrzymywania komunistycznej dyktatury w Polsce. W latach 70-tych i 80-tych jej działania operacyjne regulowała „Instrukcja o pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa resortu spraw wewnętrznych” stanowiąca załącznik do Zarządzenia nr 006/70 Ministra Spraw Wewnętrznych z 1 lutego 1970 r. Preambuła tego dokumentu mówiła, iż głównym zadaniem SB jest ochrona „budownictwa socjalistycznego i komunistycznego” i zwalczanie wrogów Polski Ludowej: „kapitalistów”, „imperialistów”, Kościoła katolickiego, „trockistów”, „syjonistów”, „rewizjonistów” oraz wszelkich innych poglądów i przejawów działalności, które mogą stanowić zagrożenie dla systemu komunistycznego w Polsce.

Departament I MSW, zajmujący się wywiadem, był integralną częścią SB i realizował te same cele, służące ochronie systemu komunistycznego, wyznaczane przez partię sowieckich kolaborantów. Mówienie zatem, o „działaniu dla kraju, dla narodu” stanowi ordynarne kłamstwo. Warto przypomnieć, jak wyglądała struktura Służby Bezpieczeństwa. W latach 1944-1957 komunistyczna policja polityczna stanowiła oddzielną strukturę organizacyjną – najpierw Resort (do polowy 1945), potem Ministerstwo, a w latach 1954-1957 Komitet do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego. Po zmianach politycznych 1956 r. tzw. bezpieczeństwo zostało ukryte przed społeczeństwem i, wchodząc w skład Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w znacznej mierze działało „pod przykryciem” MO. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych, u schyłku istnienia SB, jej struktura przedstawiała się następująco:

Departament I – wywiad;

Departament II – kontrwywiad;

Departament III – Służba Bezpieczeństwa;

Departament IV – Kościoły i związki wyznaniowe;

Departament V – zabezpieczenie operacyjne przemysłu;

Departament VI – zabezpieczenie operacyjne rolnictwa;

Biuro „B” – obserwacja (inwigilacja);

Biuro „C” – kartoteka i archiwum;

Biuro „T” – technika operacyjna (podsłuchy, dokumentacja fotograficzna itp.);

Biuro „W” – kontrola korespondencji.

Co wiemy o obecności „sowieckich” w MSW w latach osiemdziesiątych? Przytoczę fragment artykułu Iwony Jurczenko, „Powrót czerwonego smoka” z „Prawa i Życia”, nr 17, 27.04.91, s. 6 : „Oficerowie KGB do połowy lat osiemdziesiątych dysponowali stałymi przepustkami do gmachów MSW. Swobodnie poruszali się gdzie chcieli i jak chcieli. Każdy departament miał swego „opiekuna” z głosem doradczym, który utrzymywał codzienne, robocze kontakty. Do jego obowiązków należało między innymi opiniowanie działalności funkcjonariuszy SB. Przedstawiciele KGB mieli dostęp do wszystkich materiałów w „podopiecznych” departamentach, dostawali na przykład stenogramy z podsłuchów najważniejszych obiektów, mieli prawo sięgania do archiwów MSW, nawet najtajniejszych. Korzystali z lokali konspiracyjnych MSW, samochodów i kierowców. (...)W połowie lat osiemdziesiątych usiłowano zablokować swobodny dostęp KGB do informacji. Wprowadzono zasadę, że tajne „Informacje dzienne” wskazujące aktualne strategie i najważniejsze polskie problemy będą przekazywane rezydenturze KGB wyłącznie za pośrednictwem Gabinetu Ministra. Codziennie więc przygotowywano pakiet dla KGB, selekcjonując informacje i znacznie je ograniczając, nie dołączano już wszystkich „załączników” do „Informacji dziennej”. Nie wszystkie jednak departamenty, zwłaszcza te, które od lat łączyła z KGB szczególnie bliska współpraca (departamenty III, IV, V) zastosowały się do nowych zasad współdziałania. (...)

Ważne potwierdzenie ścisłego współdziałania Departamentu I MSW z KGB znajdziemy w opracowaniu historyków IPN Andrzeja Grajewskiego, Pawła Machcewicza i Jana Żaryna – „Raport. Sprawa ojca Konrada Hejmo. Działania Służby Bezpieczeństwa przeciwko Kościołowi katolickiemu w latach 1975–1988.” Przypomnę, że O. Konrad Hermo był prowadzony przez funkcjonariuszy Wydziału III, a konkretnie rezydenta wywiadu przy ambasadzie PRL przy Kwirynale ps. „Pietro”, oraz funkcjonariuszy Wydziału XIV, który pełnił rolę nadrzędną. Bezpośrednim „opiekunem” „Hejnała” pozostawał por. Ryszard Emczyński, inspektor, a następnie starszy inspektor Wydziału XIV Departamentu I MSW.

Informacja ta jest o tyle ważna, że wskazuje również na jeden z najważniejszych „kierunków” zainteresowania PRL –owskiego wywiadu, jak nazywa to Czempiński - owej „pracy dla kraju i narodu”.

„Jak wynika z ujawnionych dokumentów, jednym z priorytetów operacji zagranicznych SB w czasie pontyfikatu Jana Pawła II stało się rozbudowywanie agentury wśród Polaków w Rzymie i w Watykanie. 16 czerwca 1980 r. warszawska rezydentura KGB meldowała Centrali: „Nasi przyjaciele (SB) dysponują silną pozycją operacyjną (agenturą) w Watykanie, co umożliwia im bezpośredni dostęp do papieża i do kongregacji rzymskiej. Oprócz doświadczonych agentów, do których Jan Paweł II jest osobiście dobrze nastawiony i którzy mogą uzyskać audiencję w dowolnym momencie, nasi przyjaciele pozyskali zasoby agenturalne wśród przywódców katolickiego ruchu studenckiego, którzy są w stałych kontaktach z kołami watykańskimi i mają możliwości operacyjne w Radiu Watykańskim oraz w sekretariacie papieskim”(…)

„Otwartym pozostaje pytanie, czy informacje uzyskiwane przez SB od o. Hejmy były przekazywane KGB. W świetle ówczesnych relacji między tymi służbami taką możliwość należy uznać za wysoce prawdopodobną zwłaszcza, że jedną z osób, która uczestniczyła w tej grze operacyjnej był gen. Jan Słowikowski, w resorcie odpowiedzialny za kontakty z KGB”
(Jan Słowkowski był Dyrektorem Departamentu I MSW w od 25 stycznia 1974 do 1 listopada 1981r). Autorzy cytowanego, opracowania powołują się na publikację Ch. Andrew, W. Mitrochina, „Archiwum Mitrochina. KGB w Europie i na Zachodzie”, Warszawa 2001, str.899 i 897.

Warto dodać, że w latach 1980 – 1988 o. Konrad Hejmo był prowadzony przez Wydział XIV Departamentu I, za pośrednictwem agenta „Lakara”, mieszkającego w tym czasie wraz z rodziną w Kolonii. Praca i szczegóły operacyjne Wydziału XIV były szczególnie utajnione, także przed pozostałymi oficerami Departamentu I. Mieścił się on poza budynkiem MSW, posiadał także własną łączność. Zgodnie z zarządzeniem dyrektora I Departamentu MSW z 15 I 1971 r. Wydział ten został powołany „do organizowania, prowadzenia i koordynowania działalności wywiadowczej z pozycji nielegalnych”. Wydział nie korzystał zatem w swej pracy w sposób bezpośredni z polskich instytucji zagranicznych oraz rezydentur przy placówkach dyplomatycznych; tworzył natomiast samodzielne grupy wywiadowcze (tzw. „rezydentury nielegalne”) lub działał w oparciu o samodzielnie działających wywiadowców, zwanych „punktami nielegalnymi”. Wydział XIV koncentrował swoją pracę na terenie wroga ideologiczno - politycznego, czyli „na typowanych obiektach przeciwnika w Niemieckiej Republice Federalnej oraz w głównych krajach NATO na terenie Europy”. Zgodnie z par. 5, ust. 2 wspomnianej instrukcji z 1971 r., Wydział mógł prowadzić działalność wywiadowczą także poza wyznaczonymi rejonami, a zatem także w Watykanie. Był traktowany przez dyrekcję Departamentu I jako priorytetowy; pozostałe jednostki (w tym Wydział III) miały służyć mu pomocą.

Na zakończenie, chciałbym przypomnieć fragment sejmowego wystąpienia Antoniego Macierewicza z dn.07.11.2001r., podczas debaty nad projektem ustawy o zmianie ustawy o ujawnieniu pracy lub służby w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracy z nimi w latach 1944­1990 osób pełniących funkcje publiczne. Warto te słowa przypomnieć, bo w obecnej sytuacji, wobec kłamstw, rozpowszechnianych przez utytułowanych esbeków III RP nic nie straciły na aktualności.

„Czyż może być zatem dalej idąca pochwała praktyk komunistycznych niż aprobata dla tej tarczy i miecza systemu sowieckiego, samego rdzenia i istoty tego aparatu, jakim były wywiad i kontrwywiad, składające się z ludzi najbardziej zaufanych, najlepiej wyszkolonych, najwierniejszych, ale ­ dodajmy do tego ­ najbezwzględniejszych i najlepiej opłacanych z całego aparatu w imperium sowieckim? Służby te nie zajmowały się ochroną państwa polskiego ani jego obywateli. Przeciwnie, zajmowały się zwalczaniem wszystkiego, co polskie, wszystkiego, co niosło nadzieję odbudowy niepodległego państwa polskiego. Przypomnijmy instrukcję pracy wywiadu SB PRL przygotowaną przez KGB w 1980 r., zgodnie z którą prowadzono wspólnie ­ KGB i SB ­ długofalowe działania operacyjne w celu: wywierania wpływu na papieża, pogłębiania różnic poglądów między Watykanem a Stanami Zjednoczonymi, pogłębiania wewnętrznych różnic w Watykanie, analizowania, planowania i prowadzenia działań operacyjnych szkodzących watykańskim planom umocnienia kościołów i rozwoju nauki religii w krajach socjalistycznych, wykrywania kanałów, którymi Kościół katolicki w Polsce zwiększa swe wpływy i podsyca działalność Kościoła w Związku Sowieckim. To były zadania, które KGB m.in. stawiała przed wywiadem SB i które wywiad SB realizował.

Oczywiście działania tego wywiadu do tego się nie ograniczały. Istnieje przecież bogata dokumentacja werbowania działaczy polonijnych czy prób zastraszania organizacji i gazet polskich, np. w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii, w Szwecji, współpracujących m.in. z niepodległościową opozycją w Polsce, ale istnieje też bogata dokumentacja działań zbrodniczych, organizowania przez wywiad SB zamachów na działaczy politycznych czy też szerokiej, bandyckiej akcji rabunkowej, w ramach której mordowano ludzi, napadano na sklepy w Szwecji i w Niemczech, a zrabowane w ten sposób kosztowności i dobra luksusowe przewożono potajemnie do centrali i zasilano nimi fundusz wywiadu, a częściej kieszenie partyjnych dostojników. Mówię między innymi, bo to jest jedna z wielu, najlepiej udokumentowana obecnie, której ślady są po dzień dzisiejszy w archiwach, sprawa tzw. żelaza. Twórcy i współpracownicy tych zbrodniczych operacji żyją dostatnio po dzień dzisiejszy w Polsce. Działają społecznie i politycznie oraz zgodnie z propozycją pana prezydenta mieliby być chronieni przed działaniem ustawy lustracyjnej. A więc pytam: W imię jakich racji proponuje pan, panie prezydencie, by panowie Janoszowie byli zwolnieni z ustawy lustracyjnej, w jakim celu? A przecież to skromny wycinek problematyki obejmującej wspieranie międzynarodowego terroryzmu, tworzenie na terenie Polski, ale i w Europie baz wsparcia dla bojówek IRA, terrorystów włoskich, niemieckich, z Czerwonych Brygad i RAF-u, a wreszcie grup bojowych arabskich, kubańskich czy nikaraguańskich. A wreszcie istniała też cała gama działań, do których trenowani i przygotowywani byli agenci wywiadu PRL, o których tak mówiła instrukcja z 1972 r.”

Powyższy wpis, sygnalizuje jedynie temat, związany z działalnością PRL- owskiego wywiadu i jego związkom z sowieckim okupantem. Kłamstwa rozpowszechniane przez przedstawicieli establishmentu III RP, wymagają jednoznacznych odpowiedzi, zatem do tego wątku wkrótce powrócę.



Źródła:



http://k.com.pl/index.php/content/view/1347/1/

http://www.glaukopis.pl/index.php?menu_id=3&id=10

http://www1.ipn.gov.pl/download.php?s=1&id=6305

http://orka2.sejm.gov.pl/Debata4.nsf/main/66B228C6 "


http://cogito62.salon24.pl/95431,index.html

"Aleksander Ścios" - w.s_media
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-09-29, 19:30:13

"ESBECY III KATEGORII - (WYWIAD PRL)


Wśród wielu mitów, rozpowszechnianych bezkarnie przez ludzi komunistycznej bezpieki, jednym z najczęściej powtarzanych jest ten, o rzekomej odrębności wywiadu PRL od struktur Służby Bezpieczeństwa. Panowie oficerowie Departamentu I MSW, kreują się w III RP na „honorowych” i „dumnych” szpiegów, co to Sowietom się nie kłaniali i dzielnie służyli ojczyźnie. Przed kilkoma dniami mieliśmy okazję usłyszeć wypowiedź gen. Gromosława Czempińskiego, byłego oficera wywiadu, który poruszony zapowiedzią odebrania wysokich emerytur esbeckich, skarżył się na swój los telewidzom TVN.

„Nie myślałem, że będę traktowany jak esbek” – żali się pan generał i stwierdza: „My działaliśmy za granicą. Dochodziło do inwigilacji opozycji za granicą, ale robiono to jedynie pod kątem przepływu pieniędzy z obcych ośrodków do polskiej opozycji”, „Wywiad i kontrwywiad były oddzielnymi służbami. Dopiero potem nas włączono w struktury UB, by ratować reputację Służby Bezpieczeństwa”. Podkreśl również, że, pracownicy wywiadu i kontrwywiadu nie mieli nawet przyzwolenia na kontakty z oficerami SB.

Nie może, zatem dziwić, że Czempiński ma odwagę powiedzieć – „Działaliśmy dla kraju, dla narodu.” (…) Narażałem życie dla tego kraju i teraz mam być traktowany, jako obywatel trzeciej kategorii.”

W innym wywiadzie, z tego samego czasu, udzielonym „Trybunie” generał wzmacnia nasze przekonanie, że wywiad PRL był grupą patriotów, działających dla dobra i bezpieczeństwa obywateli i nic nie łączyło go z komunistyczną bezpieką: Kontakt z SB miałem ograniczony. Ale myśmy w wywiadzie zrobili wiele dobrego. A teraz przyrównuje się nas do sługusów Moskwy. Dla oficera wywiadu nie ma nic gorszego. Byliśmy dumni, każdy wiedział, że polski wywiad chodził własnymi ścieżkami.(…) skoro jesteśmy przy Rosjanach, to jedno chcę podkreślić. Nikt z naszego wywiadu nie sprzedawał im informacji. To wszystko byli patrioci. Totalną bzdurą jest też opowiadanie, że rozkazy dla nas przychodziły z Moskwy. Jak daleko sięgam pamięcią, a w wywiadzie jestem od 1972 r., nie było takich rzeczy.”

Pan generał Czempiński jest człowiekiem silnie „umocowanym” w III RP i jak sam dyskretnie podkreśla, jednym z współtwórców Platformy Obywatelskiej. „To nie jest Platforma trzech, tylko czterech” ­ miał powiedzieć w styczniu 2001 r. podczas spotkania ze swoimi podkomendnymi z Departamentu I MSW, w warszawskim gmachu Intraco i dodał ­ „Tym czwartym jestem ja”. Trzeba, zatem do słów pana generała przywiązywać wagę, szczególnie wówczas, gdy rozpowszechnia kłamstwa, licząc na niewiedzę lub słabą pamięć Polaków.

Dostępne już ogólnie informacje, na temat genezy i działalności wywiadu PRL przeczą, bowiem słowom Czempińskiego i stawiają go w szeregu licznych mitomanów i kłamców III RP. Czym była ta struktura, z której pracy pan generał jest tak dumny?

Odpowiedź znajdziemy w wielu dokumentach, ujawnionych dzięki pracy historyków IPN. Warto np. sięgnąć po opracowanie Piotra Gontarczyka, zamieszczone w w 5-6 nr.Glaukopisu z roku 2006, zatytułowane – „Departament I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Opracowanie dotyczące genezy i zmian organizacyjnych komunistycznego wywiadu cywilnego 1944-1986”

Czytamy tam m.in.: „Departament I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (a także jego poprzednicy) zajmował się zabezpieczaniem żywotnych interesów państwa poprzez działalność wywiadowczą poza granicami kraju. Przynajmniej teoretycznie. W praktyce jednak stanowił jedno z ogniw komunistycznej policji politycznej, służące partii komunistycznej i agresywnym interesom Związku Sowieckiego. Ze względu na specyfikę jego działalności, a także ze względu na brak wyraźnego (przede wszystkim kadrowego) odcięcia się współczesnych polskich służb wywiadowczych od spuścizny z czasów PRL, wiele dokumentów dotyczących komunistycznego wywiadu pozostaje poza zasięgiem naukowców. W związku z tym historycy mają dziś poważne kłopoty z identyfikacją struktur wywiadu MSW, a także z opisem metod jego działalności. Prezentowany niżej dokument przynosi lub systematyzuje wiele istotnych, zwłaszcza w tej pierwszej kwestii, informacji. Jest to zachowane w archiwach IPN opracowanie historyczne sporządzone około 1986 r., zapewne dla celów szkoleniowych, przez płk. Stefana Słomkę, funkcjonariusza Departamentu I MSW. Omawia ono genezę i zmiany strukturalne komunistycznego aparatu wywiadowczego głownie na podstawie niedostępnych, trudnych dziś do odnalezienia lub nie istniejących już źródeł .”

GENEZA I ZMIANY ORGANIZACYJNO-STRUKTURALNE DEPARTAMENTU I MSW

„Krajowa Rada Narodowa ustawą nr 1 z 21 lipca 1944 r.1 powołała „...Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego jako tymczasową władzę wykonawczą...”. Wchodzącemu w skład PKWN Resortowi Bezpieczeństwa Publicznego powierzono ochronę powstałej władzy ludowej oraz budowanego ustroju socjalistycznego przed zakusami rodzimej reakcji i ośrodków dywersyjno-szpiegowskich państw kapitalistycznych. Resort Bezpieczeństwa Publicznego oraz podległe mu ogniwa terenowe włączyły się czynnie do realizacji przeobrażeń społeczno-ekonomicznych i polityczno-prawnych zapowiedzianych w Manifeście Lipcowym PKWN. Realizacja zadań postawionych przed Resortem Bezpieczeństwa Publicznego wymagała m.in. podejmowania działań o charakterze wywiadowczym. W tym celu w Resorcie Bezpieczeństwa Publicznego utworzono wyspecjalizowany organ – wywiadu politycznego – którego zadaniem było wykonywanie pracy według reguł i zasad właściwych aparatowi wywiadowczemu. Utworzonej jednostce nadano nazwę „Wydział Wywiadu”. (…)Po przekształceniu Resortu Bezpieczeństwa Publicznego w Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zadania Wydziału Wywiadu rozszerzone zostały o kontrwywiadowczą ochronę polskich placówek zagranicznych.

Wywiad MBP od chwili utworzenia rozwijał pracę operacyjną w krajach kapitalistycznych. W tym celu starano się wykorzystywać wszelkie nadające się ku temu sposobności. (…)

Zadania operacyjne Wywiadu MBP od chwili jego utworzenia różniły się od zadań innych służb MBP oraz zadań wykonywanych przez ogniwa wywiadu wojskowego, które działały przy Głównym Dowództwie Wojska Polskiego. Wspomniane różnice nie miały wpływu na rozwój współdziałania między tymi służbami. Współdziałanie między wywiadem MBP i wywiadem wojskowym było bardzo ścisłe. W codziennej praktyce wyrażało się tym, że niektóre ogniwa operacyjne Wydziału II Samodzielnego miały siedzibę w pomieszczeniach II Oddziału Sztabu Generalnego WP. Inne ogniwa, zwłaszcza Szkoły i te, które dzisiaj określamy mianem WTO, były wspólne dla obu służb. Przez pewien okres czasu istniały także rezydentury przy niektórych polskich placówkach zagranicznych, gdzie z reguły szefem rezydentury był oficer II Oddziału.(…)

W dziedzinie wywiadu politycznego – w poszczególnych okresach – dopracowano się dotarcia do tajnych informacji przeciwnika, które ułatwiały kierownictwu Partii i Rządu rozpoznanie jego planów wobec naszego kraju oraz Krajów Obozu Socjalistycznego. W toku wywiadu naukowo-technicznego i ekonomicznego zdobyto liczne technologie: z elektroniki, farmaceutyki, chemii, przemysłu maszynowego i wielu innych. Uzyskana nowoczesna technologia z dziedziny wojskowej miała ogromne znaczenie strategiczno-obronne nie tylko dla naszego kraju, ale również dla Układu Warszawskiego. Reasumując, osiągnięcia wywiadu naukowo-technicznego można spotkać w wielu istotnych dziedzinach naszej gospodarki. A zatem przyczyniły się one także do rozbudowy Krajów Socjalistycznych. Ponadto wywiad naukowo-techniczny i ekonomiczny okazał się skuteczny w łamaniu barier embarga gospodarczego. Rozwijając działalność wywiadowczą przeciwko wrogim ugrupowaniom emigracji oraz różnym formom dywersji ideowo-politycznej skutecznie paraliżowano działalność tzw. „rządów londyńskich Rzeczypospolitej Polski”, partii politycznych oraz ośrodków polityczno-szpiegowskich organizowanych z udziałem przedstawicieli wrogiej polskiej emigracji. Rozszyfrowano i skompromitowano wywiadowczo-dywersyjną działalność Radia Wolnej Europy, Kultury Paryskiej, Zielonej Międzynarodówki i wielu innych ugrupowań. Przeciwdziałając służbom specjalnym przeciwnika udaremniono wiele jego przedsięwzięć, zabezpieczając w ten sposób personel rezydentur, pracowników placówek zagranicznych oraz obywateli polskich, którzy udają się w rozmaitych celach za granicę.(…) Wdrożona w życie „Instrukcja 001/86...” oraz kontynuacja prac nad wspomnianymi wyżej dokumentami operacyjnymi to wyraz systematycznego dostrajania organu wywiadowczego do wciąż zmieniających się warunków i okoliczności, w jakich musi wywiad działać, ażeby jak najlepiej służyć Partii i Socjalistycznej Ojczyźnie.”

Oryginał dokumentu znajduje się w Archiwum IPN, sygn. BU 0-2385/125, maszynopis ok. 1986 r.

Kolejne, cenne informacje na temat wywiadu PRL znajdziemy w Biuletynie IPN 5-6 z maja-czerwca 2007r. w opracowaniu Pawła Piotrowskiego – „ Specyfika pracy operacyjnej wywiadu PRL”. Czytamy tam :

„Wywiad cywilny PRL powstał równolegle z organami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W jego ramach zadanie to spełniał Wydział Wywiadu, następnie Wydział II Samodzielny, a od 1947 r. Departament VII MBP” (…)

„Zarządzenie Nr 0045/70 ministra spraw wewnętrznych z 17 maja 1970 r. w sprawie zakresu pracy oraz regulaminu organizacyjnego Departamentu I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych”- które po raz pierwszy kompleksowo normowało zadania wywiadu cywilnego i jego organizację, nakazywało kierowanie się we współpracy i nadzorze nad sprawami operacyjnymi – będącymi w zainteresowaniu wywiadu, a realizowanymi przez inne jednostki MSW – wytycznymi wynikającymi z zarządzenia nr 006/70, wyraźnie, bowiem określało, że „Departament I MSW jest jedyną jednostką w systemie służby bezpieczeństwa upoważnioną do organizowania wywiadu za granicą”.

„Zapis ten uświadamia, że Departament I MSW był jednostką Służby Bezpieczeństwa, a nie wydzielonym pionem w ramach MSW. Jest to ważne podkreślenie, gdyż wciąż można usłyszeć tezy, że nie była to część SB. Niekiedy, przy okazji procesów lustracyjnych słyszy się – nie współpracowałem z SB, tylko z wywiadem PRL.”

Z cytowanych tu materiałów wynika jednoznacznie, że od początku swojego istnienia wywiad PRL (Departament I MSW) był częścią Służby Bezpieczeństwa, zatem słowa gen. Czempińskiego - „Wywiad i kontrwywiad były oddzielnymi służbami. Dopiero potem nas włączono w struktury UB, by ratować reputację Służby Bezpieczeństwa” to ewidentne kłamstwo. Ponadto, z tekstu płk. Stefana Słomki, funkcjonariusza Departamentu I MSW, wynika fakt ścisłej i zażyłej współpracy wywiadu cywilnego i wojskowego (II Oddziału Sztabu Generalnego WP) – struktury najmocniej podporządkowanej Związkowi Radzieckiemu. O tym, że istniała ścisła współpraca i koalicja pomiędzy cywilnymi funkcjonariuszami służb specjalnych PRL a żołnierzami wywodzącymi się z Wojskowej Służby Wewnętrznej lub z II Zarządu Sztabu Generalnego, świadczy fakt, to właśnie Czesław Kiszczak, wcześniej m.in. szef WSW i wywiadu wojskowego, czyli II Zarządu Sztabu Generalnego, został mianowany szefem służb cywilnych. Jak twierdzi Antoni Macierewicz: „Celem tego zjednoczenia służb była walka z opozycją. W gabinecie Kiszczaka byli ludzie z WSW, którzy nadzorowali zarówno wywiad cywilny, jak i wojskowy oraz kontrwywiad. Krótko mówiąc, Kiszczak dokonał scalenia wszystkich służb i od tego czasu w istocie postępował proces ich ujednolicenia, mimo pewnego zróżnicowania i mimo pewnej odrębności sitwowej.”

Tak się również szczęśliwie (?) składa, dla pana Czempińskiego, że dysponujemy pewną wiedzą na temat jego pracy, jako agenta wywiadu PRL. Jeśli nadal jest dumny ze swojej działalności na rzecz okupanta, to warto mu przypomnieć rolę, jaką odegrał w „zbalansowaniu” szkodliwych dla władców PRL efektów II Pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, w roku 1983.

Szczegółowe informacje i dokumenty na ten temat można znaleźć w opracowaniu Piotra Bączka, zatytułowanym – „Żeby Bóg powołał go na swoje łono” – Przyczynek do polityki władz PRL wobec Jana Pawła II i innych kościołów chrześcijańskich na arenie międzynarodowej – 1982-1987” - Glaukopis nr.4 /2006r

Konsekwencje II Pielgrzymki Jana Pawła II do Polski były dla władz PRL na tyle groźne, że przeprowadziły one specjalną operację, mającą na celu „zbalansować” w opinii społecznej efekty wizyty Ojca Świętego. W tej międzynarodowej operacji uczestniczył m.in. Gromosław Czempiński, wówczas funkcjonariusz wywiadu PRL. Jakie nastroje panowały wśród komunistów przed wizytą Ojca Świętego, niech świadczy relacja Wasilija Mitrochina.

Na kilka tygodni przed wizytą Papieża sowieccy agenci w meldunkach do Moskwy informowali, że gen.Czesław Kiszczak „znajdował się w stanie graniczącym z paniką”. Wasilij Mitrochin relacjonował, że Kiszczak obawiał się, że Papież w czasie pobytu w Polsce odejdzie od przygotowanego tekstu i posunie się za daleko. Liczył nawet, że dojdzie do pogorszenia stanu zdrowia: „Możemy obecnie tylko marzyć, żeby Bóg powołał go jak najszybciej na swoje łono” – Ch.Andrew, W.Mitrochin – Archiwum Mitrochina. KGB w Europie i na Zachodzie. W-wa MUZA 2001 str.932-933

Działania władz PRL, można zrekonstruować na podstawie zachowanych dokumentów Urzędu do Spraw Wyznań, które są przechowywane w jednym z ogólnodostępnych Archiwum Akt Nowych. W styczniu 1983, czyli jeszcze w trakcie przygotowań do pielgrzymki, szef Urzędu Adam Łopatka w liście do sekretarza KC PZPR Kazimierza Barcikowskiego postulował zbalansowanie wizyty Jana Pawła II innymi wydarzeniami ze sfery wyznaniowej. Łopatka proponował m.in. zorganizowanie i nagłośnienie spotkań z przedstawicielami innych kościołów chrześcijańskich a także niechrześcijańskich związków wyznaniowych. Na szczególną uwagę zasługuje propozycja nawiązania kontaktu rządowego ze Światową Radą Kościołów w Genewie. Przygotowania do wizyty delegacji PRL w siedzibie ŚRK w Genewie trwały kilka miesięcy. Przewidywano dwa wyjazdy do Genewy. Organizacją wizyty zajmowała się m.in. Misja PRL w Genewie. Zgodę na wyjazd wyraził osobiście gen. Wojciech Jaruzelski.

Warto podkreślić, że Adam Łopatka utrzymywał ścisłe kontakty z szefami Departamentu IV – gen. Władysławem Ciastoniem i Zenonem Płatkiem. Na jednym z dokumentów Urzędu do Spraw Wyznań widnieje osobista adnotacja Wojciecha Jaruzelskiego „ prof. Adam Łopatka, proszę wzmóc działania wobec ks.Popiełuszki”. Prokurator Andrzej Witkowski, (prowadzący śledztwo w sprawie zabójstwa ks.Jerzego) twierdził, że na podstawie dokumentów można stwierdzić istnienie „zażyłych, codziennych roboczych kontaktów tego urzędu z kierownictwem SB, które odbywały się pod kloszem najwyższego kierownictwa partii”. Do pierwszej wizyty w Genewie doszło pod koniec stycznia 1984r.

Z rozmów przeprowadzanych z przedstawicielami ŚRK Adam Łopatka sporządzał sprawozdania. W jednym z nich Łopatka stwierdza, że w rozmowach z przedstawicielami środowisk żydowskich uczestniczył „ Sekretarz Misji w Genewie Tow.Czempiński”. Według innego zapisu sprawozdania Łopatki, sekretarz Misji – obok ambasadora Stanisława Turbańskiego – brał udział także w innych spotkaniach. Udział Czempińskiego w genewskich rozmowach świadczy, że w misję nawiązywania oficjalnych stosunków z ŚRK był zaangażowany resort spraw wewnętrznych. Sytuacja ta nie może dziwić.

Czempiński pracując na zagranicznych placówkach dyplomatycznych PRL był oficjalnie pracownikiem MSZ, choć faktycznie był rezydentem wywiadu. W Szwajcarii przebywał w latach 1982-87, był już wówczas doświadczonym funkcjonariuszem nie tylko wywiadu, ale i innych pionów służb PRL. Mógł z pewnością okazać się pomocny podczas rozmów w Centrum Ekumenicznym. Jak sam wspomina w jednym z wywiadów: Nie pracowałem przeciwko Szwajcarom. Szwajcaria nas nie interesowała. Ale w Szwajcarii jest dużo miejsc do pracy na inne kierunki.”

Warto przypomnieć, że zadania Czempińskiego, realizowane w połowie lat 70 w Chicago były również związane z obserwacją życia kościelnego. Ujawnione przez Sławomira Cenckiewicza dokumenty Towarzystwa Łączności z Polonią Zagraniczną „Polonia”, które są przechowywane w Ośrodku Dokumentacji Wychodźstwa Polskiego w Pułtusku, pokazują katalog „kierunków” pracy Czempińskiego w USA. Jednym z nich były także wydarzenia religijne – wizyty, konferencje i spotkania polskich biskupów, w tym także kardynała Karola Wojtyły ; wywiady duchownych dla mediów amerykańskich i polonijnych; uroczystości kościelne; stosunki panujące w organizacjach duszpasterskich i polonijnych, odczyty gości z Polski w amerykańskich instytucjach itp. Oficjalnie Czempiński , jako pracownik konsulatu, notatki na te tematy kierował do MSZ. Można jednak uznać, że jako pracownik wywiadu PRL, meldunki w tych sprawach wysyłał również do centrali MSW.

Do tej pory, działalność Czempińskiego w Szwajcarii była związana z działalnością wywiadowczą w międzynarodowych instytucjach gospodarczych. Nie jest tajemnicą, że jednym z kontaktów wywiadu PRL w Szwajcarii był Andrzej Olechowski, który w latach 1982-84 pracował w biurze UNCTAD w Genewie. W czasie swojego procesu lustracyjnego Olechowski zeznał, że: „pracując w Genewie utrzymywał towarzyskie stosunki także z rezydentami polskich wywiadów, które z racji swojego zatrudnienia miały szersze zainteresowania niż tylko gospodarcze. Podczas jego drugiego pobytu w Genwie w latach 1982-84 rezydentem był Gromosław Czempiński (…) Zaznaczył, że nie umie powiedzieć, jaka część rozmów, które z nim prowadził, mogła mu posłużyć do sporządzenia raportu.”

Tymczasem ujawnione dokumenty na temat wizyt Łopatki w ŚRK świadczą, że Czempiński zajmował się także zadaniami z zakresu polityki wyznaniowej, w dodatku nie był to jednostkowy incydent. Sprawozdanie pracownika Urządu do Spraw Wyznań z pobytu w genewskim Centrum Ekumenicznym w lutym 1987 r. dowodzi, bowiem, że również wtedy Czempiński był „doskonale zorientowany w problematyce” i przekazał delegacji PRL „cenne informacje” o ich rozmówcach. Dokument z 1987 r. świadczy, że Centrum Ekumeniczne w Genewie znajdowało się w stałym zainteresowaniu Czempińskiego. W tym kontekście należy pamiętać o ustaleniach prok.Witkowskiego dotyczących istnienia „zażyłych kontaktów roboczych” Urzędu do Spraw Wyznań z kierownictwem Służby Bezpieczeństwa. Obie instytucje realizując zadania z zakresu zwalczania Kościoła wymieniały się informacjami na ten temat. Niewątpliwie informacje na temat „religijnej emancypacji” Szwajcarów musiały być przydatne dla władz PRL, zwłaszcza dla instytucji zajmujących się ograniczaniem i zwalczaniem wpływów Kościoła katolickiego. W poprzednich dziesięcioleciach komuniści analizowali i wykorzystywali do walki z Kościołem w Polsce np. zjawiska laickie we Francji. Dlatego gromadzono wiedzę ma temat wszystkich sporów teologicznych w krajach zachodnich, które mogły osłabić autorytet i pozycję Kościoła katolickiego.

Niewątpliwie w takim kontekście należy rozpatrywać decyzję władz PRL o nawiązaniu oficjalnych kontaktów ze ŚRK w Genewie w 1984r. Fakt uzgodnienia wizyty z samym Jaruzelskim świadczy, że komuniści wiązali ze szwajcarskim „kierunkiem” duże nadzieje. Natomiast udział Czempińskiego w genewskich rozmowach dowodzi, że była to duża operacja, nie tylko Urzędu do Spraw Wyznań, ale również Ministerstwa Spraw Zagranicznych i MSW.

Jeśli zatem, gen. Czempiński snuje komiczne rozważania o emigracji, „bo nie chce być traktowany jak esbek – obywatel trzeciej kategorii”, chciałoby się powiedzieć temu współtwórcy Platformy Obywatelskiej i podobnym mu „dumnym patriotom” komunistycznej bezpieki – droga wolna panowie i zdecydowanie polecić im exodus w kierunku wschodnim.

Dlaczego tam właśnie, spróbuję wkrótce napisać, komentując kłamstwa Czempińskiego, jakoby – „To wszystko byli patrioci. Totalną bzdurą jest też opowiadanie, że rozkazy dla nas przychodziły z Moskwy. Jak daleko sięgam pamięcią, a w wywiadzie jestem od 1972 r., nie było takich rzeczy.”



Źródła:

http://www.tvn24.pl/0,1566415,0,1,jak-odbiora-mi-emeryture--rozwaze-emigracje,wiadomosc.html

http://k.com.pl/index.php/content/view/1347/1/

http://www.medianet.pl/~naszapol/0748/0748siei.php

http://www.glaukopis.pl/pdf/5-6/glaukopis5-6_Departament_I_MSW.pdf

http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/24/5177/nr_562007.html

http://www.ipn.gov.pl/download.php?s=1&id=9105

http://www.glaukopis.pl/pdf/g4dokumenty.pdf "


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Pon Paź 06, 2008 5:53 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Paź 06, 2008 5:50 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

AFERA
MARSZAŁKOWA - PDF


http://rapidshare.com/files/150527091/Afera_Marsza__322_kowa_-_na_S24.pdf.html

POLITYCZNA
AGENTURA WPŁYWU - PDF


http://rapidshare.com/files/150527545/POLITYCZNA_AGENTURA_WPLYWU.pdf.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Paź 06, 2008 6:10 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/96262,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-10-05, 20:35:26

"LUDZIE POLITYCZNEGO DEPARTAMENTU

Politycy rządzącej partii mogą nadal spać spokojnie. Zakładam, bowiem, że zapoznali się z najnowszą wypowiedzią Andrzeja Olechowskiego i uspokoiły ich słowa jednego z „ojców” Platformy. Na insynuacje dziennikarek Rzeczpospolitej – „Media informowały, że pan mógłby się zaangażować w nową inicjatywę centrolewicową.” – Olechowski uspokaja:
„Nie wybieram się, a poza tym nikt mi nie składał takich propozycji. Dla liberała socjaldemokraci są akceptowanymi i dobrymi towarzyszami drogi. Ale wyłącznie sojusznikami. Ja na pewno nie będę tworzył centrolewicy.”

Ważna to deklaracja, bo jak pamiętamy wcześniej Olechowski wielokrotnie straszył kolegów z Platformy, że jeśli nie sprostają jego oczekiwaniom –„trzeba będzie stworzyć inną partię.”

W tekście POLITYCZNA AGENTURA WPŁYWU- (6) - WRÓG WEWNĘTRZNY przypominałem o licznych wypowiedziach Olechowskiego, jasno określających status PO względem TW „MUSTA” – „Jeżeli wyłoni się partia, w której nie będę się rozpoznawał, to zaangażuję się w powołanie nowej. Dziś jednak nad takim planem nie pracuję.(…) Jeżeli będę mógł znów z czystym sumieniem głosować na Platformę, ponownie zapadnę w miłą bezczynność. Jeżeli jednak okaże się, że nie mam już swojej partii, będę musiał temu zaradzić.”

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, Olechowski jest już zdecydowanie mniej surowym recenzentem i choć dostrzega jeszcze drobne „szczegóły”, wymagające poprawek, czytamy słowa pełne „ojcowskiej” czułości – „mój rząd” i „moja partia”.

Na uwagę zasługuje szczery, bo w pełni realistyczny głos, w sprawie pomysłu odbierania esbekom wysokich emerytur.
„[…] jako minister finansów nauczyłem się, że nikomu nie można odebrać raz przyznanych świadczeń czy przywilejów. A wśród składanych propozycji nie widzę rozwiązań, które nie zostałyby zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny.

Dlatego boję się, że cała ta historia ma mało wspólnego z rzeczywistością, a dużo z piarem. Widać wyraźnie, że PO rzuca apetyczne kąski różnym grupom społecznym, żeby każdy powiedział: to są mili goście. Nie sądzę jednak, by zdecydowała się zaproponować rozwiązania, które nie przejdą próby Trybunału.”

Podoba mi się ta ocena, bo uspokaja wszystkich zatroskanych „szaleństwem” Platformy esbeków, wskazując im, że „ Przecież wiadomo, że codziennie trzeba o czymś mówić. Jak długo można rozmawiać o wprowadzeniu euro czy reformie finansów, skoro mało kto się na tym zna? A w sprawie odbierania przywilejów esbekom parę osób może się wypowiadać”

Nie obawiajcie się – zdaje się mówić Olechowski – bo ustawa jest skonstruowana w ten sposób, by mógł ją zakwestionować Trybunał Konstytucyjny, a całe zamieszanie w sprawie emerytur służy jedynie budowaniu piaru.

Musiały również te słowa wpłynąć kojąco na towarzysza generała Czempińskiego, który snuł niedawno rozważania o emigracji, jeśli niecne pomysły PO doprowadzą do odebrania mu zasłużonej, esbeckiej emerytury. Pocieszający to fakt, że w III RP role, wyznaczone temu tandemowi przez wywiad PRL, nie uległy zmianie i nadal TW MUST jest cennym źródłem informacji dla swojego oficera prowadzącego.

Można nawet zrozumieć troskę o finanse, jaką przejawia obecnie generał Czempiński, jeśli pamięta się fragment notatki szefa agencji wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego z 1 sierpnia 2003r., na temat słynnego już wiedeńskiego spotkania Kulczyka z Ałganowem :
"Wg Ałganowa, wejście Rosjan do Rafinerii Gdańskiej miało się odbyć poprzez Rotch Energy i Łukoil (...) Kulczyk twierdzi, iż osobą, która pośredniczyła w kontaktach z przedstawicielami Rotch Energy, był Gromosław Czempiński, koordynujący ponadto kontakty pomiędzy tą firmą i Łukoilem, za co był przez nie wynagradzany. Nie najlepsze ostatnio relacje Kulczyka z Czempińskim wynikają z roszczeń tego ostatniego do kwoty 1 mln USD za pomoc przy prywatyzacji TPSA" - napisał Zbigniew Siemiątkowski w notatce.

Sam Czempiński zaprzeczył wówczas, jakoby współpracował z Rotch Energy i wyjaśnił, że między nim a Janem Kulczykiem są "bardzo poważne nieporozumienia". Nie wiemy, czy towarzysz generał odzyskał należy mu od Kulczyka milion dolarow, ale sądząc po jego wypowiedziach, związanych z perspektywą piarowego pomysłu Platformy, musi znajdować się w kiepskiej sytuacji materialnej.

Tym trudniej, więc uwierzyć, by PO chciało pozbawić wysokich uprawnień emerytalnych jednego ze swoich założycieli. Przypomnę, że dobrze poinformowany funkcjonariusz tygodnika, którego nazwy nie wymienia się w towarzystwie ludzi kulturalnych – Marek Barański, twierdził jednoznacznie, że w roku 2001 doszło w warszawskim gmachu Intraco do spotkania kilku oficerów wywiadu z Czempiński. Generał miał tam nieskromnie powiedzieć: - „To nie jest Platforma trzech, tylko czterech. Tym czwartym jestem ja.”

W zebraniu uczestniczyli wówczas pułkownicy: Krzysztof Smoliński, Roman Deryło, Marek Szewczyk, Wojciech Czerniak i Zygmunt Cebula. Prawie wszyscy wywodzili się z byłego wydziału amerykańskiego Departamentu I (wywiadu) MSW. Czempiński miał poinformować zaufanych kolegów, że Platforma Obywatelska buduje grupę doradców ­ specjalistów od służb specjalnych i oddziałów specjalnych w wojsku. W niedalekiej przyszłości spośród nich ukształtuje się przyszłe kierownictwo specsłużb. Czempiński namawiał kolegów do wsparcia tej inicjatywy, zachęcał do aktywnego włączenia się do działań na rzecz Platformy.

Tak się składa, że jeden z oficerów, uczestniczących wówczas w spotkaniu, to osoba doskonale znana w tzw. układzie wiedeńskim. Warto może przypomnieć, co oznacza ten termin. Gdy pod koniec lat 80., funkcjonariusze SB, milicji i Wojskowych Służb Wewnętrznych stanęli w obliczu nieuniknionego upadku PRL, zadbali o to, by nie potłuc się zbytnio w „nowej” rzeczywistości III RP.

Wielu z nich zaczęło wówczas wykorzystywać, zdobyte w czasie służby kontakty. Zaowocowało to prężnymi interesami w handlu broną, paliwami, alkoholem. Część byłych mundurowych założyła agencje ochroniarskie, inni odnaleźli się w branży finansowej. Przedsięwzięcia z góry skazane były na sukces, zwłaszcza, gdy działali w nich również sprawdzeni przez lata przestępcy. Większość przywódców przestępczego podziemia było informatorami bądź tajnymi współpracownikami SB, WSW i milicji. Część pracowała potem dla policji i UOP (potem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu) oraz Wojskowych Służb Informacyjnych. Centrum dowodzenia tak potężnej machiny stał się Wiedeń. Jeszcze kilka lat temu można było w Wiedniu założyć anonimowe konto dostępne tylko na hasło i robić wielomilionowe operacje finansowe, o które nikt nie pytał. Być może właśnie, dlatego stolica Austrii jak magnes przyciągała także polskie przestępcze podziemie.

Klasycznym niemal przykładem „kariery”, związanej z układem wiedeńskim jest pułkownik Wojciech Czerniak. W latach 1981-1985 pracował na dwóch etatach - jako konsul w polskiej ambasadzie w Wiedniu oraz funkcjonariusz Departamentu I MSW. W 1982 roku poznał Andrzeja Kunę. Podobno pomógł mu załatwić paszport konsularny. W roku 1996 Czerniak został mianowany przez ówczesnego koordynatora służb specjalnych, Zbigniewa Siemiątkowskiego, na stanowisko szefa Zarządu Wywiadu UOP. Było to zaraz po ujawnieniu afery „Olina”. Czerniak doprowadził do odejścia ze służby grupy oficerów, którzy rozpracowywali kontakty Władimira Ałganowa z polskimi politykami i urzędnikami.

Nie powinno to nikogo dziwić, skoro przyjaciel Kuny, Aleksander Żagiel, pytany przez dziennikarzy o okoliczności zatrudnienia Ałganowa, wyznaje szczerze: „W swojej firmie zatrudniłbym sekretarza każdej ambasady, ale nie wiem, czy chcieliby przyjść do mnie do pracy. Poza tym na zatrudnienie Ałganowa dostałem zgodę z odpowiedniego ministerstwa. Pytałem też byłego szefa wywiadu UOP Wojciecha Czerniaka, czy wolno mi tak zrobić. Nie widział w tym problemu.” Nazwisko Czerniaka wymienia się, jako jednego z organizatorów wiedeńskiego spotkania Kulczyka z Ałganowem.

Pułkownik Czerniak nie widział także problemu, by uczestniczyć jako pełnomocnik Kuny w zgromadzeniu wspólników spółki Promedia, należącej do Żagla i Kuny.
Obecnie emerytowany „szpieg PRL-u” kieruje firmą Concordia Development, której właścicielami są Kuna i Żagiel. Jego żona, Anna, jest szefem Fundacji „Dr Clown”, którą założyli... Kuna i Żagiel. Na liście darczyńców Fundacji znajdują się takie tuzy biznesu jak: PFRON, Prokom Ryszarda Krauzego, fundacja Dar Serca Orlenu, Plus GSM, Giełda Papierów Wartościowych, Port Lotniczy im. Chopina w Warszawie czy też firma J&S, która dostarcza rosyjską ropę do Orlenu i Rafinerii Gdańskiej.

Czy można zatem się dziwić, że towarzysz generał Czempiński, zwraca się do sprawdzonej, doświadczonej kadry, zachęcając ją do „aktywnego włączenia się do działań na rzecz Platformy”? Choć od spotkania w Intraco upłynęło już wiele lat, nie mogę nie zauważyć, że wielu towarzyszy z Departamentu I MSW potraktowało serio sugestie Czempińskiego i włączyło się czynnie w budowanie III RP. Czy zadowolenie Andrzeja Olechowskiego z rządów „jego partii”, wolno łączyć ze wsparciem, jakiego udzielają Platformie doświadczeni koledzy?



Źródła:

http://www.rp.pl/artykul/107684,197369_Prezydent_powinien_byc_z_opozycji_.html

http://www.olechowski.pl/home/2006/10/12/platforma-w-cieniu-pis/

http://www.olechowski.pl/home/2007/02/12/przestalem-rozumiec-platfrome/

http://www.videofact.com/mark/aw/awmain2.htm

http://www.bbc.co.uk/polish/domestic/story/2004/10/printable/041021_orlen_papers.shtml

http://www.tvn24.pl/0,1566415,0,1,jak-odbiora-mi-emeryture--rozwaze-

http://www.medianet.pl/~naszapol/0748/0748siei.php

http://wiadomosci.onet.pl/1252360,2678,1,1,kioskart.html?drukuj=1

http://www.rp.pl/artykul/113304.html"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Wto Paź 07, 2008 5:46 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/96432,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-10-06, 20:23:45

"GOLEM

„Jeśli udział społeczeństwa w naszej hańbie domowej zmniejsza się coraz bardziej, to nie zmienił się fakt, że nadal żyjemy w czasie pogardy.” – pisał Jacek Trznadel, i choć od wydania jego „Hańby domowej” upłynęło ponad 20 lat, a komunizm zastąpiono ustrojową transformacją, coraz mocniej zdajemy się doświadczać ”życia w czasie pogardy.”

Z każdym dniem, w którym media szczegółowo relacjonują przebieg procesu autorów stanu wojennego, upewniam się w przekonaniu, że skazuje się Polaków na kolejne lata życia w pogardzie dla prawdy.

Wiemy, że Historię piszą zwycięzcy. Nikt ich nie pyta, czy opis odpowiada prawdzie, bo dostateczną miarą ich wiarygodności jest odniesione zwycięstwo. Nikt nie zarzuca im fałszu, bo głos przegranych nie ma mocy sprawczej. Nam, którzy rzekomo odnieśliśmy „historyczne zwycięstwo nad komunizmem” i ogłosiliśmy się III Rzeczpospolitą, historię zdrady narodu, piszą sami zdrajcy, a ich głos rości sobie równe prawa do głosu historyków i naukowców. Nic nie wskazuje, by pokonani oddali Polakom monopol, skradziony w 1944 roku, „skoro historię targowicy nadal piszą targowiczanie”.

Z głęboko zakorzenionej w liberalnym myśleniu pogardy dla historii i tradycji, pychy i żądzy władzy, wyrosły w III RP bezpłodne kompromisy i jawne apostazje, nie tylko w stosunku do powołania intelektualisty, ale przede wszystkim do elementarnego zdrowego rozsądku. W zaślepieniu „zdobyczami okrągłego stołu” tzw. intelektualiści, nie zechcieli uznać faktu oczywistego dla większości Polaków, że grzechem pierworodnym systemu komunistycznego była jego duchowa obcość, narzucony charakter i sprzeczność z celami narodu. To o nich pisał przed laty Waldemar Łysiak w obrazoburczym „Salonie”:

„Złączeni biologicznym wręcz sojuszem złej woli i faryzeuszostwa, byli umoczeni w każde zło krzywdzące Polskę od roku 1945 — w stalinizm, w bezpiekę, w klakierowanie „socjalistycznym odnowom", w PZPR, ZSL i SD, w zwalczanie „bohaterszczyzny " (antyreżimowej partyzantki), „ksenofobii", „antysemityzmu", „klerykalizmu", „tradycjonalizmu" i „szowinizmu" (czytaj: patriotyzmu), w „europejskość" i prosowieckość, w postmodernizm i postmoralność, w „poprawność polityczną" i we wszelkie formy lewactwa.”

Choć na potrzeby ówczesnej propagandy, przywódcy partii komunistycznej przyznawali, że ich ideologia, którą przez lata próbowali narzucić społeczeństwu nie ma już racji bytu, przeniesiono przecież w stanie niezmienionym wszystkie atrybuty systemu – poczynając od uproszczonej zamiany ideologii komunistycznej na hasła liberalizmu, a kończąc na zapewnieniu wpływów nomenklatury na gospodarkę i struktury bezpieczeństwa.

Nie miejsce tu, by wyliczać społeczne skutki „okrągłego stołu” i wymieniać negatywne procesy, zapoczątkowane w okresie „ustrojowej transformacji”. Głębokie rozwarstwienie społeczeństwa, zwiększanie się podziałów i niesprawiedliwości, zubożenie i degradacja licznych grup ludności czy wysokie bezrobocie, nie były wyłącznie nieuniknionym efektem rewolucji gospodarczej. Z ogromnym prawdopodobieństwem można sądzić, że procesy te zostały świadomie wykorzystane przez establishment III RP do pozbawienia społeczeństwa większych aspiracji ideowych i intelektualnych. Zmiany w systemie oświaty i szkolnictwa wyższego, sprowadzające się do zaniżania poziomu nauczania, kosztem rzekomej dostępności, czy propagowanie (również w systemie nauczania) myślenia ahistorycznego, to kolejne etapy w tworzeniu społeczeństwa wegetatywnego. Przykłady można by mnożyć, poczynając od rozwiązań prawnych, narzucanych przez państwo, a kończąc na wykorzystywaniu usługowo-propagandowych atrybutów mediów.

Ze szczególną starannością, niespotykaną w innych dziedzinach życia społecznego zadbano, by polskie społeczeństwo nie chciało poznać prawdy o najnowszej historii, zastępując tę naturalną aspirację zbiorem fałszywych, ideologicznych formuł, głoszonych przez środowiska intelektualnych terrorystów. Kto z wiarą przyjmował zbiór historycznych reguł, ustanowionych niepisanym dekretem „okrągłego stołu”, mógł liczyć na udział w społeczności tzw. inteligentów, opromienionych wszechwiedzą odgórnie ustanowionych „autorytetów”.

Czy mogło być inaczej, skoro komunizm był ustrojem kłamstwa podniesionego do rangi ustrojowej? Państwo, powstałe na podwalinach tego ustroju, które jego twórcy nazwali III Rzeczpospolitą, musiało ukrywać prawdę o ludziach i historii.

Powołany dopiero po 10 latach od „przemian okrągłego stołu” Instytut Pamięci Narodowej – jedyna instytucja, dzięki której Polacy mogą poznać najnowszą historię, nie przypadkiem staje się dziś obiektem coraz gwałtowniejszych ataków. Proces odkrywania prawdziwych życiorysów „bohaterów okrągłego stołu”, ukazywania faktycznych mechanizmów rewolucji „Solidarności”, zapoczątkowany publikacją historyków IPN o Lechu Wałęsie, spowodował bolesną dla tego środowiska wyrwę w propagandowym monolicie. Dostęp do niezależnych informacji, w tym do rzetelnych, pozbawionych kanonów politycznej poprawności opracowań historycznych, musiał wzbudzić wściekłość i lęk establishmentu III RP.

Z tym większą zaciekłością, próbuje się od wielu miesięcy, zawrócić nieunikniony proces odzyskiwania przez Polaków świadomości historycznej. Pogarda, z jaką środowiska intelektualnych terrorystów traktują prawdę o najnowszych dziejach, skrywa w sobie głęboki, atawistyczny lęk. Tak może bać się tylko ten, kto zbudował swoją społeczną pozycję na fałszowaniu rzeczywistości, komu własny życiorys jawi się, niczym pożerający własne dzieci Saturn.

W tej atmosferze, proces autorów stanu wojennego staje widowiskiem propagandowym, wykorzystywanym przez media jako pretekst do prezentowania racjonalnie uprawnionej wizji najnowszej historii. Kilkugodzinne tyrady głównego oskarżonego, traktuje się niczym głos w historycznej dyskusji, nad przyczynami wprowadzenia stanu wojennego. Argumentom oskarżonego nadaje się rangę polemicznych, wiarygodnych tez, przedstawiając je jako godne zauważenia i konfrontacji. W tym ideologicznym, i z gruntu fałszywym obrazie, propagowanym chętnie przez wielu publicystów i polityków zawiera się najgłębsza pogarda dla prawdy i własnego społeczeństwa. Jesteśmy świadkami niebywałej wprost gloryfikacji kłamstwa – tym razem podniesionego do rangi historycznej polemiki.

Choć wielokrotnie prezentowałem na tym blogu dokumenty, dowody i twierdzenia, wskazujące, że „kłamstwo stanu wojennego” powstało z inspiracji sowieckich propagandystów i zostało ustanowione na mocy odgórnych ustaleń komunistycznej nomenklatury – czy mam zamknąć oczy wobec faktu, że 46% moich rodaków nadal wyznaje to kłamstwo, twierdząc, iż wprowadzając stan wojenny jego twórcy uchronili Polskę przed sowiecką interwencją? Ta świadomość nie pozwala zapomnieć, że żyjemy w czasach pogardy.

Po datą 16 stycznia 1954 roku Leopold Tyrmand zapisał w swym Dzienniku: "Gigantyczne zwycięstwo komunistów, tak przesycili sobą cały tuż-obok-świat, że nawet ja uległem ich gwałtowi; najlepszym tego dowodem ten dziennik, czyli obsesja polemiki. Mnie tu prawie nie ma, jest moje ujadanie przeciw. I to jakieś zaniżone. Prometeusze, Edypy, Konrady i ci rozmaici inni, co pasowali się z Bogiem, losem, przeznaczeniem, a teraz nie przychodzą mi do głowy, jakże wzniesieni i nobilitowani przez swego Przeciwnika. Procesować się z Bogiem, cóż za piękne marzenie! Komunizm to tylko Golem, niebotyczny, to fakt, lecz glina i brud. O tyleż moja walka gorsza, mniejsza, brudniejsza." (Londyn 1985, s. 85)

Oto bandyta głosi, że jest obrońcą uciśnionych. Mam obalać jego twierdzenia, godząc się na przyznanie mu statusu interpelatora, czy zamilczeć jego zbrodnicze tezy?

Oto zdrajca twierdzi, że ratował zdradzonych. Mam podjąć z nim dyskusję, opierając się na systemie pojęć etycznych obcych przecież zdrajcy, czy wzniośle milczeć?

Jeśli uznam go za godnego polemiki, nobilituję tym samym do rangi Przeciwnika, nadam mu dyskursywną wartość, której nigdy nie posiadał. Jeśli będę milczał – on moje milczenie uzna za słabość i nada kłamstwom pozór rzeczowości.

Oto dylemat, przed którym prędzej, czy później staną wszyscy, podejmujący walkę z kłamstwami komunizmu. Dylemat zamierzony - owo „gigantyczne zwycięstwo komunistów”, którzy uczynili ze świata elementarnych prawd chaotyczne pobojowisko, zmieniając porządek pojęć i rzeczy. Każdy kłamstwo i oszustwo ma znaleźć „należne” mu miejsce w hierarchii uprawnionych definicji. Siłą pogardy.

Żyjemy na tym pobojowisku; uznając brudnego Golema za godnego Prometeusza, walcząc z glinianym tworem niczym ze stalowym smokiem, ulegając obsesji polemiki z czymś, czemu nie przysługuje nawet najmniejszy atrybut prawdy. Tyrmand rozumiał to aż do bólu:

„Rozbestwione kłamstwo, jakim komunizm wypełnił swój świat i zainfekował nasz świat anuluje wszelkie normy rozsądku. Nikt, kto skłonny jest walczyć o godność własną i chce pozostać w zgodzie z własnym sumieniem, nie zgodzi się na to, żeby nazywać dzień nocą, ciemnotę kulturą, zbrodnię przyzwoitością, niewolę wolnością - na mocy dekretu komunistycznych władców. Poprzez kłamstwo komunizm staje się wszechobecny, przeobraża się we własność bytu, partnera istnienia, element panteistyczny, z którym nawet ścinanie paznokci ma coś wspólnego. Groza kryjąca się w tym stanie rzeczy jest nie do pojęcia dla ludzi ….”"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 24, 25, 26  Następny
Strona 3 z 26
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum