Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Aleksander Ścios; ZŁOŚĆ WASZYCH WROGÓW...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25, 26  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Lip 26, 2010 8:57 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/07/w-trosce-o-odpowiednie-wnioski.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.


"poniedziałek, 26 lipca 2010

W TROSCE O ODPOWIEDNIE WNIOSKI....

W ostatniej fazie kampanii dezinformacyjnej, dopuszcza się czasem zastosowanie metody równej reprezentacji. Dzieje się tak, gdy cel dezinformacji został osiągnięty w stopniu zadowalającym, a zdecydowana większość odbiorców została już przekonana do fałszywych tez. Można sobie wówczas pozwolić na rzekomo równe zaprezentowanie wszystkich argumentów - za i przeciw fałszywej tezie oraz ujawnienie całości materiału dowodowego. Czyni się to zwykle w taki sposób, by argumenty za tezą dezinformacyjną były przedstawiane w sposób spektakularny i atrakcyjny, wsparte autorytetem „eksperta”, zaś argumenty przeciwne zostały przedstawione w nieciekawej, zakamuflowanej, a często niezrozumiałej dla odbiorcy formie.
Gdy zatem doszło do sytuacji, w której strona polska ma przedstawić całościowy zapis stenogramu nagrań z kabiny pilotów Tu 154, należało spodziewać się sięgnięcia po sprawdzone metody.
Tym bardziej, że od początku, czyli od 10 kwietnia mieliśmy do czynienia z zastosowaniem innej, podstawowej metody dezinformacji, polegającej na tzw. nierównej reprezentacji. Sprowadzała się ona do ukierunkowania wszystkich głównych przekaźników i rezonatorów na ten sam przekaz, przy jednoczesnym marginalizowaniu, ukrywaniu lub wyszydzaniu przekazów odmiennych. Z tego powodu, podstawą niemal wszystkich transmisji medialnych były wyłącznie informacje ze strony rosyjskiej, z których każda (nawet ta propagująca odmienne teorie zdarzeń) powinna być postrzegana jako element dezinformacji. Z tego też względu nie ujawniano opinii publicznej głosów niezależnych ekspertów zagranicznych, marginalizowano publikacje przeczące tezom rosyjskim, a nawet zatajono tak ważne dowody, jak zdjęcia satelitarne i ekspertyzy przekazane przez Amerykanów.
Powszechne traktowanie wszystkich hipotez dotyczących przyczyn tragedii, jako „teorii spiskowych”, a głosów przeciwnych rosyjskim przekazom, jako objawów „rusofobii” - było jednym z efektów zastosowania metody nierównej reprezentacji, dość łatwym do osiągnięcia, zważywszy na intelektualną niemoc zwolenników grupy rządzącej i łatwe uleganie medialnym manipulacjom.
Podstawowy nacisk położono natomiast na forsowanie tezy o winie pilotów i bezpośrednio – naciskach ze strony Prezydenta Kaczyńskiego. Było to rozwiązanie najlepsze z punktu widzenia strategii rosyjskiej, bo obarczające odpowiedzialnością za katastrofę stronę polską, ale też korzystne dla interesów przyjaciół płk Putina z grupy rządzącej. Taki przekaz i związana z nim kampania mógł w całości bazować na funkcjonujących w polskim społeczeństwie kłamstwach dotyczących osoby zmarłego Prezydenta oraz na wszechobecnym „antykaczyzmie” – jako odczuciu integrującym zwolenników rosyjskiej dezinformacji. Rozgrywając ten przekaz od kilku lat „partia rosyjska” oraz tzw.. elity III RP mogły liczyć na masowy odbiór i współuczestnictwo milionów zmanipulowanych obywateli. W każdym innym przypadku i próbie zastosowania innej tezy, Rosjanie mieliby poważny problem z jej społeczną akceptacją, a polskojęzyczne przekaźniki z rozpowszechnieniem.
Tylko dzięki temu, że celem kampanii byli znienawidzeni bracia Kaczyńscy, można było zakryć przed społeczeństwem oczywistą prawdę, że narzucone przez Rosję i powielane przez polskojęzyczne media tezy godziły w interesy państwa polskiego i były obelżywe dla każdego Polaka.
Spreparowane, zawierające wiele „białych plam” stenogramy z odczytu czarnych skrzynek Tupolewa, przekazane przez Rosjan w okresie wyborczym, posłużyły do zmasowanej akcji ataków na osobę zmarłego Prezydenta oraz pozwoliły rzucić podejrzenia również na osobę Jarosława Kaczyńskiego. Na bazie rosyjskich fałszywek zbudowano przekaz, z którego miało wynikać, że rozmowa telefoniczna braci tuż przed katastrofą miała wpływ na powzięcie przez Lecha Kaczyńskiego przekonania, że Rosjanie będą celowo utrudniać lądowanie w Smoleńsku, a co za tym idzie – wywołała określoną reakcję Prezydenta i naciski na lądowanie. W tym celu, dzień po przekazaniu rosyjskich materiałów pojawił się w mediach apel Lecha Wałęsy o ujawnienie treści rozmowy telefonicznej między Prezydentem a Jarosławem Kaczyńskim, którą prowadzili podczas lotu do Smoleńska. Do akcji włączył się również były szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski, nawołując do „sprawdzenia dokładnie działania niektórych osób na pokładzie” i wyrażając zainteresowanie – „kiedy ta rozmowa była - czy przed informacją, że jest problem z lądowaniem, czy po? Interesuje mnie, czy prezydent poinformowany o tym, że jest problem, i zapytany, gdzie ma samolot lądować, konsultował z kimś swoją decyzję.”
Po przystąpieniu do prac nad „odszumieniem” rosyjskich materiałów, byliśmy świadkami kontynuowania kampanii dezinformacji przy pomocy kontrolowanych przecieków, z których każdy potwierdzał fałszywą tezę o naciskach i błędach pilotów. Kulminacja miała nastąpić po odczytaniu wszystkich „białych plam” i publikacji całego materiału.

Miała, ale najwyraźniej na przeszkodzie tym planom stanęła sama treść zapisów czarnych skrzynek, z których, nawet przy zaangażowaniu całego potencjału medialnych przekaźników, nie udałoby się zbudować mocnego „dowodu” winy pilotów i polskiego Prezydenta.
Dziś zatem dowiedzieliśmy się, że całość zapisu nie będzie ogłoszona publicznie, a z pełnymi wynikami prac ekspertów zapozna się jedynie komisja badająca przyczyny smoleńskiej tragedii. Wyjaśnienie dla tej decyzji, podane przez ministra Millera zasługuje na szczególną uwagę. Zdaniem ministra „zwykły obywatel nie ma wystarczającej wiedzy, by zrozumieć stenogram i wyciągnąć odpowiednie wnioski.” Jak stwierdził, „interpretowanie suchych sformułowań bez kontekstu i wiedzy lotniczej może prowadzić do opacznego zrozumienia tego, co mogło dziać się w kabinie pilotów. Jak ze mną członkowie komisji rozmawiają, to nieraz długo muszą mi coś tłumaczyć, żebym ja, jako nie z branży lotniczej, to dobrze zrozumiał. Nieraz pierwsze wrażenie jest opacznie przyjmowanie” - powiedział Miller.
Dodał też że, rosyjski stenogram został upubliczniony tylko dlatego, że ruszyła wówczas lawina spekulacji i niestworzonych hipotez. Zdaniem Millera publikacja rosyjskich fałszywek przyczyniła się do przecięcia tych spekulacji.
Ponieważ wiemy, że posłużyły one głównie do wzmocnienia fałszywej tezy dezinformacyjnej, można domniemywać, że końcowy efekt prac polskich ekspertów musi być sprzeczny z rosyjską koncepcją i ta właśnie okoliczność zaważyła na utajnieniu całości materiałów.
Fakt, że Miller był gorącym zwolennikiem ujawnienia tzw. raportu cząstkowego rosyjskiej komisji oraz osobiście jechał do Moskwy po stenogramy zapisów czarnych skrzynek i nalegał na ich natychmiastowe upublicznienie – jednoznacznie wskazuje, że jawność działań grupy rządzącej kończy się wraz z pojawieniem się zagrożeń dla rosyjskiej dezinformacji. Najwyraźniej też, wiara ministra rządu III RP w zdolności percepcyjne polskich obywateli, nie sięga tak daleko, by można było przedstawić społeczeństwu całość materiału, bez zawartych w nim „wskazówek” moskiewskich fachowców.
Pomocna w tak niezręcznej sytuacji okazuje się jednak tzw. metoda równej reprezentacji. Trzeba przecież wykazać przed Polakami, że grupa rządząca nie ma nic do ukrycia, a rosyjskie materiały, w konfrontacji z działaniami polskich śledczych zasługują na wiarygodność.
W tym celu szef MSWiA wymyślił, że opinia publiczna pozna jedynie końcowy komunikat z prac ekspertów. Komunikat przedstawiony społeczeństwu nie będzie zawierał tych wszystkich elementów, „które są niezrozumiałe przez osoby bez tych kwalifikacji” – zapowiedział Miller.
Oznacza to, że mamy poznać to tylko, co zdaniem owych ekspertów i ministra Millera będzie zrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy. Ponieważ można domniemywać, że chodzi tu o przeciętność na poziomie elektoratu grupy rządzącej, właściwie ukierunkowanego i zmanipulowanego – łatwo domyśleć się, jakie treści będzie zawierał końcowy komunikat i jakim językiem będzie sporządzony.
Jest to metoda o tyle skuteczna, że przez funkcyjne media zostanie przedstawiona w kontekście troski, jaką grupa rządząca wykazuje w sprawach etyczno - moralnych, by nie ujawniać „danych wrażliwych” i nie urażać uczuć rodzin ofiar smoleńskiej tragedii. Warto przypomnieć, że taką samą troską o „kwestie moralno-etyczne” wykazywała się szefowa rosyjskiej komisji MAK Tatiana Anodina, gdy zapowiadając przekazanie stenogramów z czarnych skrzynek twierdziła, że drugi z głosów słyszanych w kokpicie samolotu „ został już zidentyfikowany, ale ze względów etycznych, z uwagi na rodzinę, informacja, do kogo należał - nie zostanie na razie upubliczniona”.
Mając na uwadze dobre wzorce, jakimi kierują się członkowie grupy rządzącej, można być pewnym, że końcowym efektem kampanii dezinformacyjnej będzie teza, iż polscy piloci popełnili rytualne samobójstwo próbując lądować pod presją Prezydenta, a za śmierć 96 osób odpowiada Jarosław Kaczyński, który na dodatek nie poleciał tego dnia do Smoleńska i nie zechciał zginąć razem ze swoim bratem. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Lip 28, 2010 6:52 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/07/kon-trojanski-rosji.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.


"środa, 28 lipca 2010

KOŃ TROJAŃSKI ROSJI

„Z Polską, gdzie prezydentem jest pan Komorowski, a rządem kieruje pan (Donald) Tusk, będzie się nam udawać, jak sądzę, znajdować punkty styczne i porozumienie znacznie bardziej konsekwentnie i konstruktywnie niż działo się to dotychczas w warunkach stałego współzawodnictwa prezydenta i rządu.
Dla Rosji, dla perspektyw naszego współdziałania z Polską i ze zjednoczoną Europą z udziałem Polski wynik wyborów można ocenić na plus” – podsumował wybory prezydenckie w Polsce szef komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy Konstantin Kosaczow.
Ocena polityka nikogo nie może zaskakiwać, bo Bronisław K. od chwili zgłoszenia jego kandydatury prezydenckiej był niemal naturalnym faworytem rosyjskich mediów i decydentów. Podobnie jak sama Platforma podczas wyborów roku 2007.
Dziś już chyba niewielu pamięta, że nadzieję na „poprawę stosunków” z Polską władze Rosji wyrażały natychmiast po zwycięstwie wyborczym Platformy Obywatelskiej. W 2007 roku korespondentka „Izwiestii” Ksenia Fokin donosiła z tryumfem o porażce braci Kaczyńskich tytułując swój artykuł: "Blizniec-krig nie udałsja", co miało stanowić przeróbkę wojskowego terminu "blitz-krieg" w neologizm "blizniec-krieg" czyli wojnę prowadzoną przez bliźniaków. "Porażka PiS ucieszyła nie tylko znaczną część Polaków" –pisała z satysfakcją „Izwiestia” - "ale i kierownictwo Unii Europejskiej. Przez 15 miesięcy swoich rządów bliźniaki zrazili do siebie elektorat, tworząc w kraju atmosferę podejrzliwości, politycznych prześladowań oraz skandali”.
Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Rady Federacji Rosyjskiej senator Michaił Margielow 23.10. 2007 roku oświadczył, że „są nadzieje na normalizacje stosunków między Moskwą a Warszawą”. Margiełow wypowiadał się, jak sam przyznał będąc pod wrażeniem wywiadu udzielonego w przeddzień przez Donalda Tuska dla "Rossijskiej Gaziety", gdzie lider PO zadeklarował: "jedno z najważniejszych zadań polskiej polityki zagranicznej w najbliższym czasie to poprawa relacji pomiędzy Moskwą a Warszawą". I dodał: "Gotów jestem zrobić wiele, aby nasze stosunki stały się znacznie lepsze niż są dzisiaj. Wiedząc, iż po obu stronach przeważają emocje, wierzę, że sygnały o woli poprawy stosunków, które Platforma Obywatelska wysyła naszym sąsiadom, zostaną prawidłowo zrozumiane".
Senator Margiełow skomentował wówczas tę wypowiedź: "Tusk zaznaczył, że będzie to trudne. Rzeczywiście, problemów w stosunkach rosyjsko-polskich przy Jarosławie Kaczyńskim nagromadziło się wiele, a ich likwidacja będzie wymagać czasu”.
Likwidacja problemów wymagała rzeczywiście sporo czasu i trwała aż do 10 kwietnia 2010 roku.
Przypominam o tych deklaracjach głownie dlatego, by podważyć propagandową tezę, jakoby Platforma Obywatelska powołana przy współudziale ludzi pereelowskich służb, miała być środowiskiem nowoczesnym i liberalnym, działającym na wzór partii zachodnich, skoncentrowanym na sprawach gospodarki i poszerzaniu obszaru wolności obywatelskich.
Absurdalność takiej tezy wydaje się szczególnie uderzająca w konfrontacji z postawą polityków putinowskiej Rosji, upatrujących w PO najważniejszego partnera i naturalnego sojusznika. Trzeba byłoby posłużyć się narzędziami kazuistyki, by uzasadnić fakt, że reżim pułkownika KGB odpowiedzialny za ludobójstwo, mordy polityczne, liczne akty cenzury i prześladowań, bazujący na oligarchii i ręcznym sterowaniu gospodarką, dostrzega właśnie w partii „liberałów i demokratów” stosownego partnera. Sformułowaną już w starożytności zasadę prawa przyrody zgodnie z którą, podobne dąży do podobnego, należy również stosować w polityce, o czym wielu obserwatorów życia publicznego zdaje się zapominać.
Próba odpowiedzi na pytanie – dlaczego tak się dzieje, dlaczego partia Tuska jest nosicielem rosyjskich nadziei na „współdziałanie”, a z perspektywy tragedii smoleńskiej można ją nazywać „partią rosyjską” - musiałaby dotykać życiorysów niektórych „ojców” Platformy i jej czołowych działaczy oraz istoty samego układu, tworzącego środowisko III RP. Przed dwoma laty w tekstach z cyklu „III RP CZY TRZECIA FAZA” próbowałem odkryć kulisy tych relacji. Zachowanie Platformy po 10 kwietnia przyniosło jedynie potwierdzenie dla ówczesnych ocen.
Dziś natomiast można już próbować dostrzec, gdzie w relacjach Rosja – III RP należy szukać „punktów stycznych i porozumienia” ,ale też zrozumieć - do czego płk Putin chce wykorzystać „współdziałania z Polską”?
Powiedział o tym wyraźnie cytowany już Konstantin Kosaczow, gdy stwierdził, że 4 lipca:
„Polacy dokonali wyboru między orientacją na unijne struktury integracyjne a kierunkiem na maksymalnie ścisły sojusz z USA". I dodał: „Poprzedni prezydent, zmarły Lech Kaczyński, był zwolennikiem drugiego modelu, gdy Komorowski jest zdecydowanym stronnikiem integracji europejskiej i poszukiwania kompromisów z partnerami, a nie konfrontacji Polski z tymi partnerami”.
Choć rozgrywanie polskich relacji z UE i USA należy do stałych punktów strategii rosyjskiej i przynosi płk Putinowi doskonałe rezultaty, to troska o integrację europejską i „poszukiwanie kompromisu z partnerami” powinna zaskakiwać w ustach moskiewskiego polityka. Oznacza bowiem, że w procesie zbliżenia Polski i UE Rosja nie dostrzega zagrożeń dla swoich interesów, a przeciwnie – reżim Putina jest zainteresowany jak najściślejszym współdziałaniem Warszawy i Brukseli. Myślę, że jest to ważna wskazówka- w jakim kierunku Rosja pragnie wykorzystać swoje wpływy na „partię rosyjską” w Polsce. Jeśli do tego obrazu dodamy doskonałe notowania partii Tuska w Niemczech i coraz ściślejsze relacje Moskwy i Berlina, można pokusić się o twierdzenie, że rola Platformy ma polegać na reprezentowaniu interesów rosyjskich w strukturach unijnych, przy współdziałaniu z drugim rzecznikiem – Niemcami.
W takiej perspektywie nowego znaczenia nabiera „euroentuzjazm” Bronisława K. i jego pragnienie, by w Unii Europejskiej „zakopać Polskę aż po sam czubek głowy, zakopać razem z tym czakiem ułańskim, razem z czapką krakuską”. Skoro „zakopanie” nie zagraża przyjaźni polsko-rosyjskiej, a nawet może okazać się czynnikiem cementującym tę przyjaźń, głoszenie poglądów prointegracyjnych należy do obowiązków członków „partii rosyjskiej”.
Tuż po 4 lipca dziennik "Izwiestia" pisał, że "liberał Komorowski ma image elastycznego i pragmatycznego polityka", a prof. Irina Kobryńska z Rosyjskiej Akademii Nauk stwierdziła odważnie, że "Tusk i Komorowski to wyważeni i porządni politycy, którzy nie będą kierować się jakimiś osobistymi motywami w dialogu z Niemcami czy Rosją.”
Najpełniej intencje Rosji wyraził tzw. ekspert Fiodor Łukianow, który uznał, że "jeśli nie będzie dużych błędów z rosyjskiej strony, to stosunki między Rosją i Polska będą co raz bardziej pragmatyczne. To jest wygodne dla Rosji gdyż Polska przez długi czas była główna przeszkodą dla realizacji europejskiej polityki Rosji".
Podstawowym elementem tej polityki jest oczywiście ekspansja Gazpromu na rynki europejskie. W ślad za nim podążają zawsze zastępy rosyjskich agentów i przedsiębiorców, powiązanych ze służbami specjalnymi FR. Swoiste „homagium” w postaci kontraktu gazowego, uzależniającego nas na 27 lat od dyktatu Rosji daje Putinowi gwarancję, że znajdzie w Polsce rzecznika swoich gazowych interesów. O wpływy agenturalne premier Rosji nie musi się obawiać. Już w latach 80. zadbał o nie rezydent KGB płk Witalij Pawłow, a okres ostatniego dwudziestolecia tylko je umocnił.
Ale projekty rosyjskich strategów idą znacznie dalej, niż tylko w kierunku podbojów energetycznych. Na początku czerwca br. rzeczniczka prezydenta Rosji oświadczyła w kuluarach szczytu Rosja-Unia Europejska w Rostowie nad Donem, że Kreml liczy na zmianę stanowiska Polski w sprawie współpracy Federacji Rosyjskiej z UE.
- „Mamy nadzieję, że stosunki z Polską, jakie ukształtowały się w ostatnim czasie, doprowadzą do zmiany stanowiska Warszawy również w kwestii współpracy Rosji z Unią Europejską” - oznajmiła i dodała, że "strona rosyjska otrzymuje takie sygnały".
Sam Miedwiediew oświadczył wówczas, że relacje z Unią Europejską są najważniejszym elementem polityki zagranicznej jego kraju, a Federację Rosyjską i UE łączą relacje długofalowego partnerstwa strategicznego. Pierwszym krokiem na drodze do owego „partnerstwa” było podpisanie porozumienia o ochronie informacji niejawnych, co według Miedwiediewa, będzie „sprzyjać ściślejszej współpracy FR i UE w sferze bezpieczeństwa”.
Kolejnym, ma być porozumienie o wzajemnym zniesieniu wiz, które już znalazło orędownika w osobie ministra Sikorskiego. "Krok taki scementowałby strategiczne partnerstwo Rosji i Unii Europejskiej, a także ułatwił życie milionom osób po obu stronach granicy" – stwierdził Miedwiediew.
Porozumienie o wzajemnych stosunkach między Rosją, a UE miało zostać podpisane już w ubiegłym roku. Na przeszkodzie stanęło jednak twarde stanowisko Polski, głównie Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Powodem sprzeciwu były wydarzenia w Gruzji, stosowany przez Rosję szantaż energetyczny oraz polityka podporządkowania państw byłego Związku Sowieckiego. Po 10 kwietnia ta przeszkoda została usunięta.
Nie znamy szczegółów planowanego porozumienia, można jednak przypuszczać, że dotyczy ono również środków unijnych przeznaczonych na modernizację Rosji oraz otwarcia przed nią rynków europejskich. Z całą pewnością efektem porozumienia będzie umocnienie obecnego reżimu płk Putina i potwierdzenie podziału Europy, według nowej strefy wpływów.
Grupa rządząca w Polsce ma pełnić rolę adwokata putinowskich planów i zadbać o ich realizację na forum UE. Zbliżająca się prezydencja Polski doskonale ułatwi to zadanie.
Istota tych relacji zadaje się polegać na całkowitym braku partnerstwa, ale też na niemożności zdefiniowania korzyści, jakie miałaby odnieść Polska z roli wyznaczonej jej przez Kreml.
Rezygnacja grupy rządzącej z samodzielnej polityki wobec państw bałtyckich, Ukrainy, Gruzji czy Azerbejdżanu, wyraźnie wskazuje, że przyjmuje ona dominację Rosji jako rzecz nie podlegającą dyskusji.
Trudno właściwie byłoby wskazać obszar, w którym Polska miałaby odnieść realne korzyści ze współdziałania z reżimem Putina. Chyba, że weźmiemy pod uwagę współpracę w zakresie obronności i służb specjalnych – głównego „produktu eksportowego” Rosji,- którego przyjęcie przez państwa pozostające w sferze wpływów może prowadzić do odbudowy „Układu Warszawskiego – bis”.
Już pod koniec czerwca informowano o podpisaniu umowy o współpracy wojskowej, między szefem Sztabu Generalnego Białorusi gen. Tichonowskim, a jego polskim odpowiednikiem gen. Mieczysławem Cieniuchem –mianowanym przez Bronisława K. Przedmiotem współpracy ma być m.in. planowanie, prowadzenie i obserwacja ćwiczeń, a także szkolenie wojsk i dowództw oraz wykorzystanie poligonów.
W lipcu dowiedzieliśmy się, że tuż przed tragedią smoleńską Polska i Rosja negocjowały warunki bliższej współpracy wojskowej. Na przełomie lutego i marca do MON trafiło pismo attache wojskowego rosyjskiej ambasady ws. "wzmocnienia dwustronnej współpracy". Rosjanie proponowali współdziałanie marynarek wojennych obydwu krajów na Morzu Bałtyckim, m.in. w operacjach poszukiwawczych i ratowniczych, nawiązanie wzajemnych kontaktów dowódców i jednostek przygranicznych czy zgrupowań wojskowych oraz organizację nauczania polskich oficerów wysokiego szczebla w rosyjskich ośrodkach szkolenia. Kwestie te były omawiane na spotkaniu przedstawicieli obydwu stron w Moskwie 22-24 marca. Polskę reprezentowali przedstawiciele Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Nie powinna także dziwić informacja, że w obchodach 91. rocznicy powstania polskiej policji weźmie udział Jewgienij Połudień – wiceminister białoruskiego MSW znany szczególnie z wypowiedzi na temat „pozytywnych doświadczeń w rozganianiu demonstracji”.
Wiadomo również, że projekty ustaw w zakresie bezpieczeństwa, w tym dotyczące „walki z terroryzmem” przygotowywane przez grupę rządzącą, są w dużej mierze wzorowane na rozwiązaniach legislacyjnych płk Putina.
Niemal bez echa przeszła niezwykle ważna informacja, że po raz pierwszy od czasu rozpadu ZSRS nakłady na wojsko zostały w Rosji zwiększone aż do 4 proc. produktu krajowego brutto. Skala środków, jakie Moskwa chce przeznaczyć na armię jest niespotykana. Rządowy program zbrojenia na lata 2011-2020 wyniesie około 20 trylionów rubli. Planuje się m.in. gruntowną wymianę uzbrojenia armii rosyjskiej. Rząd Putina może przeznaczyć na ten cel tylko 13 trylionów rubli. Nietrudno się domyśleć, że w tej sytuacji Rosja liczy na „strategiczne porozumienie” z UE, dzięki któremu będzie mogła zdobyć brakujące środki, również na rozbudowę swojego potencjału militarnego.
„Wprowadzanie” Rosji do Unii Europejskiej wydaje się główną misją zagraniczną, zleconą polskim przyjaciołom płk Putina. Z uwagi na intencje rosyjskich decydentów towarzyszące planom integracji, można uznać, że chodzi bardziej o misję „konia trojańskiego”, niż zadanie służące polskim interesom.

Artykuł opublikowany w nr.30/2010 Gazety Polskiej."
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Lip 30, 2010 9:02 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/07/wzor-zbrodni.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.


"piątek, 30 lipca 2010

WZÓR ZBRODNI

„W wypadku Katynia mamy wszystkie elementy kryminalnego systemu ujawnione w klasycznym wzorze zbrodni. [...] A że ludzie ci są powszechnie znani i z nazwiska, i z zawodu, i sytuacji społecznej, więc należało ich zabić tajnie i tajnie zakopać. Zatrzeć wszelkie ślady przestępstwa. Właśnie w ten sposób, jak to czyni notoryczny przestępca kryminalny [...]. Najbardziej jednak charakterystyczną cechę tego rodzaju kryminalnego przestępstwa stanowi zawsze zaparcie się winy, fałszywe alibi lub zgoła zrzucenie winy na kogo innego” – pisał Józef Mackiewicz w artykule ”Sowiety – państwem doskonałej zbrodni” z roku 1958.
Wiele już powiedziano o symbolicznych i rzeczywistych analogiach mordu katyńskiego i tragedii z 10 kwietnia. Nie sposób ich nie zauważyć, ani przemilczeć.
Wiemy, że państwo rosyjskie nigdy nie uznało mordu na polskich obywatelach za zbrodnię ludobójstwa, nie ujawniło wszystkich okoliczności sprawy, nie otworzyło archiwów, a w oficjalnym stanowisku rządu rosyjskiego przekazanym przed kilkoma tygodniami do Trybunału w Stasburgu stwierdzono, że „ Nie ma dowodu na to, iż Polaków zamordowano”. Ten sam rząd Putina w kwietniu 2010 roku odmówił jakiejkolwiek rehabilitacji ofiar, twierdząc, że „nie udało się potwierdzić okoliczności schwytania polskich oficerów, charakteru postawionych im zarzutów i tego, czy je udowodniono”.
„Tak czyni notoryczny przestępca” – należałoby powtórzyć za Mackiewiczem. Ta trwała cecha – zaparcia się winy – łączy w sposób aż nadto widoczny metody państwa sowieckiego z działaniami reżimu płk Putina. Byłoby zatem rzeczą absurdalną oczekiwanie, że wyniki rosyjskiego śledztwa w sprawie tragedii smoleńskiej przyniosą inne rozstrzygnięcie, niż „zrzucenie winy na kogo innego”. Od pierwszej chwili wiemy, że odpowiedzialnością za tragedię obarczono polskich pilotów, a pośrednio również polskiego Prezydenta i głownie ta teza jest forsowana w przekazie publicznym.
To zaś oznacza, że zdaniem Rosji winę ponosi państwo polskie, a konsekwencje tego twierdzenia będą miały istotne znaczenie prawne i historyczne. Mogłoby się zatem wydawać, że żadna, suwerenna władza, której elita zginęła w mrocznych i niewiadomych okolicznościach na terytorium obcego państwa znanego z rozlicznych zbrodni na narodzie polskim nie przyjmie zarzutu takiej wagi, nie starając się wpierw o staranne i samodzielne zbadanie tych okoliczności.
Wiemy jednak, że obecna grupa rządząca nie ma zamiaru przeciwstawiać się tezom rosyjskiego śledztwa, nie dąży do jego przejęcia lub powołania międzynarodowej komisji. Wszystko co od 10 kwietnia robią ludzie z tej grupy dowodzi rezygnacji z prerogatyw państwa suwerennego i oddania całej inicjatywy w ręce płk Putina.
Warto dostrzec, że w tym obszarze bierności nie można dokonać analogii nawet z władzami komunistycznymi PRL współuczestniczącymi z Sowiecką Rosją w ukrywaniu prawdy o Katyniu. Wówczas przecież winnym zbrodni miał być wspólny wróg - hitlerowskie Niemcy – nie zaś państwo i obywatele polscy.
Intencje grupy rządzącej idą jednak znacznie dalej, niż tylko w kierunku pasywnej postawy wobec rosyjskich dezinformacji na temat smoleńskiej tragedii. Dowodzą tego histeryczne i pełne nienawiści reakcje po powołaniu zespołu parlamentarnego PiS do sprawy zbadania okoliczności tragedii. Dowodzi zachowanie rządowych mediów wobec każdego wystąpienia polityków opozycji, domagających się niezależnego od Rosji śledztwa i próbujących samodzielnie dochodzić prawdy o zdarzeniu.
Dowodzi, wreszcie prowokacja związana z krzyżem upamiętniającym ofiary tragedii, ustawionym przed Pałacem Prezydenckim oraz odmowa władz Warszawy na budowę pomnika Lecha Kaczyńskiego.
Te zachowania wyraźnie wskazują, że wobec tragedii smoleńskiej grupa rządząca zamierza zająć stanowisko podobne władzom komunistycznej Polski. Jest w nich widoczny sprzeciw wobec kultywowania pamięci o ofiarach katastrofy i lęk, by pamięć ta nie przeszkodziła w procesie fałszywego, serwilistycznego „pojednania” polsko-rosyjskiego.
Konsekwencje tej postawy mogą wkrótce okazać się na tyle niebezpieczne, że zagrożą nawet namiastkom ułomnej demokracji III RP. Ich zapowiedź można wyraźnie odczytać z wywiadu, jakiego były premier Tadeusz Mazowiecki udzielił „Polityce”. Poważnym błędem byłoby lekceważenie tego wystąpienia, ponieważ postać byłego szefa Unii Wolności jest dla ludzi z grupy rządzącej największym wzorem i autorytetem, a jego wypowiedzi oddają intencje tzw. elity III RP.
W wywiadzie, Mazowiecki sformułował niezwykle istotną ocenę działań opozycji:
„ Jeżeli dziś podważa się wszystko, sieje się nieufność wobec instytucji takich jak rząd, prokuratura, sądy w tak dramatycznej sprawie, jaką jest dochodzenie przyczyn katastrofy smoleńskiej, jeżeli wykracza się poza granice Polski i sieje nieufność także na zewnątrz, to już nie mamy do czynienia z opozycją demokratyczną, która patrzy władzy na ręce”.
Czym zatem, zdaniem Mazowieckiego są działania opozycji? Dowiemy się, że „takie postępowanie w I Rzeczypospolitej nazywano rokoszem. Dziś tak samo jak kiedyś w ten właśnie sposób tworzy się ośrodek antypaństwowej, najostrzejszej z dotychczasowych opozycji. - Próbuje się stworzyć wrażenie, że nasze państwo właściwie nie istnieje, nie jest do niczego zdolne [...]”
Od grupy rządzącej i nowego prezydenta Mazowiecki nie oczekuje „polityki wielkich reform, ale konsekwencji w realizacji zamysłów”. Ten zamysł, jest tylko jeden i został wyraźnie sformułowany: „Dzięki nim można pokrzyżować polityczne plany Kaczyńskiego”.
Retoryka zastosowana przez Mazowieckiego, jest aż nadto znana, by można było przejść nad nią obojętnie. Człowiek, który w 10 numerze "Więzi" z 1967 dowodził, że "polska droga zakłada wierność zasadzie sojuszu z ZSRR, który określa nasze miejsce na mapie politycznej świata. Dziś zasada sojuszu polsko-radzieckiego staje się elementem narodowego myślenia politycznego" – jest w III RP nadal wyrazicielem postawy środowiska decydentów i wyraża wprost intencje obecnej władzy. Jest w tych słowach ta sama retoryka, jaką mogliśmy usłyszeć w Gazecie Wyborczej z 10 listopada 1989 roku, gdy Adam Michnik pytał – co to znaczy dzisiaj chcieć niepodległości - i odpowiadał:
„ krok po kroku, przebudowywać Polskę; znaczy to pracować, by doktryna Breżniewa została pogrzebana na zawsze. Jednak nie drogą rozpalania antyrosyjskiej nienawiści ani urządzaniem antysowieckich demonstracji. Wytwarzanie obrazu Polski dyszącej potrzebą antysowieckich akcji jest sprzeczne z polskim interesem narodowym i godzi w politykę rządu Tadeusza Mazowieckiego”.
Jeśli słowa byłego premiera z wywiadu prasowego oddają rzeczywisty zamiar „elit” III RP i odpowiadają intencjom ujawnionym przez grupę rządzącą, można się spodziewać, że wszelkie działania społeczeństwa i opozycji w sprawie wyjaśnienia przyczyn smoleńskiej tragedii zostaną wkrótce uznane za sprzeczne z „racją stanu” i zagrażające „interesom narodowym”.
Stąd, już tylko krok do próby ograniczenia demokracji parlamentarnej lub nawet do delegalizacji partii opozycyjnej i zastosowania represji oraz środków karnych wobec osób domagających się prawdy.
Świadomość doświadczeń historycznych, związanych ze sprawą kłamstwa katyńskiego nakazuje traktować tę groźbę z całą powagą.

Artykuł opublikowany w „Gazecie Warszawskiej”. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Sie 09, 2010 6:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/08/wzorzec-lisa.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.


"poniedziałek, 9 sierpnia 2010

„WZORZEC LISA”

Gdyby ktoś zechciał zbadać genezę dzisiejszych zachowań pracowników medialnych pochylających się z troską nad „trudnym przypadkiem” Jarosława Kaczyńskiego, powinien sięgnąć pamięcią do roku 1992 i przypomnieć sobie radosną twórczość gwiazdy telewizyjnych „Wiadomości” Tomasza Lisa. Jego ówczesna relacja o wycofaniu przez Wałęsę poparcia dla rządu Jana Olszewskiego zasługuje na miano „wzorca z Sevres” dziennikarskiego oportunizmu i nierzetelności. Po raz pierwszy w III RP zastosowano wówczas na skalę masową mechanizm epatowania Polaków „konfliktowością” polityków prawicy, dorabiając im medialną gębę postaci „kontrowersyjnych”.
Przedstawiając sytuację polityczną Tomasz Lis nie zadał sobie najmniejszego trudu wyjaśniania istoty sporu między Wałęsą, a Olszewskim, koncentrując się wyłącznie na wykazaniu, że prawicowy premier wywołał waśń z prawicowym prezydentem. Odbiorca przekazu miał zrozumieć tylko tyle, że winę za zaistniałą sytuację ponosi premier, wzniecający zbyteczne, szkodliwe konflikty. Fakt, że u źródeł leżał sprzeciw Olszewskiego wobec wpisania przez Wałęsę do traktatu polsko-rosyjskiego działalności spółek joint-venture - czyli eksterytorialnych agentur KGB pod przykryciem, a racja należała do premiera rządu chroniącego państwo przed zalewem sowieckich agentów – nie miał dla Lisa żadnego znaczenia.
I mieć nie musiał, skoro w przekazie nie chodziło o opis stanu faktycznego i wyjaśnienie przyczyny rozbieżnych stanowisk, a wyłącznie o dowiedzenie, że sam spór jest czymś złym i politycznie niepoprawnym oraz wykazanie „konfliktowości” premiera Olszewskiego. Polacy nie dowiedzieli się, że premier miał całkowitą rację i działając w interesie państwa chronił bezpieczeństwo obywateli. Nie usłyszeli też, że Wałęsa chciał narazić Polaków na infiltrację obcej agentury i nie poznali prawdziwych motywów decyzji o cofnięciu poparcia dla rządu.
Zrozumieli natomiast, że naganny jest sam konflikt, złe są ostre wypowiedzi, zgubna jest „kontrowersyjność”.
U podłoża niemal wszystkich, dzisiejszych publikacji na temat Jarosława Kaczyńskiego produkowanych przez pracowników medialnych, zdaje się leżeć ten sam, nieskomplikowany mechanizm. Jego prostota, (a lepiej prostactwo) pozwala na skuteczne sprawowanie „rządu dusz” i służy systemowemu manipulowaniu społeczeństwem.
O skuteczności świadczy przede wszystkim fakt, że sam prezes PiS-u poczuwa się w obowiązku do wyjaśniania przyczyn swoich zachowań i tłumaczenia się z wypowiedzianych słów, reagując choćby na publicystykę naczelnego „Rzeczpospolitej”.
Tak dalece wmówiono Polakom, jakoby konflikt czy sprzeciw, wynikające z nazywania rzeczy po imieniu były same w sobie skończonym złem, że tylko niewielu odbiorców zdaje się zachowywać trzeźwość umysłu i nie poddawać się manipulacji.
Na proste pytanie: czy spór jest czymś normalnym i oczywistym w demokracji - większość odpowie twierdząco, nie dostrzegając przy tym własnych niekonsekwencji w ocenie działań lidera opozycji.
Podobnie, zapytany: czy można pokonać zło bez wejścia w konflikt z tymi, którzy je szerzą – nikt rozsądny nie udzieli odpowiedzi przytakującej, wiedząc, że kompromis ze złem zawsze prowadzi do jego zwycięstwa. .
Ten zatem, kto uważa, że można dokonać naprawy jakiejkolwiek dziedziny życia publicznego III RP bez konfliktu z grupą broniącą status quo – jest albo głupcem, albo stronnikiem owej grupy. W całą, naturalną koncepcję oppositio wpisany jest sprzeciw wobec stanu dotychczasowego, wola walki i intencja dokonywania zmian. Fakt, że wywołują one konflikty, prowadzą do sporów, potyczek i wojen - jest równie naturalny.
Podważanie tego porządku prowadzi wyłącznie do absurdu, w którym miarą demokracji miałaby być serwilizm i uległość, a wyrazem skuteczności - amoralny koniunkturalizm.


W tle fałszywej konstrukcji, na której wspiera się obecny przekaz medialny pobrzmiewa echo najdoskonalszego elementu sowieckiej dezinformacji, jakim była tzw. walka o pokój. Dzięki niej udało się skutecznie zdławić opór „wolnego świata” przed barbarzyńskim pochodem wszelkiej maści lewactwa i wmówić ogłupionym społeczeństwom, że aktywny sprzeciw wobec zła, sam w sobie jest złem.
Dziś - na tej samej zasadzie zbudowano narrację w sprawie krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego, potępiając tych, którzy stanęli w jego obronie, a nie zaś tych, którzy konflikt wywołali i byli faktycznymi agresorami.
Z wielu względów roztrząsanie produkcji medialnych opartych o „wzorzec Lisa”, nie ma najmniejszego sensu. Tym bardziej, przydawanie im walorów poważnej publicystyki.
Nie zostały sporządzone, by służyć poznaniu prawdy, nie są w stanie opisać rzeczywistości według kryteriów świata realnego. Nie mają nawet odwagi wskazać prawdziwego przeciwnika, a atakując słabszych, będą zawsze aktem podłości i miernoty, czasem zaś - projekcją pospolitego tchórzostwa i interesowności, podniesionej do rangi rzekomej „racjonalności”.
Arystoteles wypowiedział niegdyś myśl, z której wynika, że odwaga jest tą cnotą, która umożliwia istnienie wszystkich innych cnót.
Nie sposób zatem oczekiwać, by ktoś pozbawiony podstawowej cnoty odwagi zasługiwał na mądrość lub posiadał wiarygodność, a jego opinie mogły podlegać poważnemu traktowaniu. Trzeba je odrzucić, uznając za część kampanii dezinformacji, prowadzonej przy pomocy mniej lub bardziej świadomych przekaźników. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Sie 13, 2010 5:50 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/08/nie-bedzie-bardzej-bolao.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.


"czwartek, 12 sierpnia 2010

NIE BĘDZIE BARDZEJ BOLAŁO.

Historia prześladowań kapłanów, historia mordów dokonywanych przez esbeckich oprawców, jest zawsze historią krzyża.
Takim, Kapłanom Niezłomnym poświęcona była konferencja zorganizowana w Belwederze 9 grudnia 2009 r. przez Kancelarię Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Instytut Pamięci Narodowej. Prowadzący konferencję prof. Jan Żaryn, podkreślił wówczas, że odbyła się ona z inspiracji Anny Walentynowicz: - „To z głowy i serca Pani Anny, wyszła ta inicjatywa. Spotykamy się tu, by przywrócić naszej wspólnej pamięci niezłomnych ludzi Kościoła, których jest tak wielu. Winniśmy im z perspektywy państwa oddać cześć i szacunek, bo zawdzięczamy im niepodległość”.
Pamiętamy, że Prezydent Kaczyński uhonorował wielu Kapłanów najwyższymi odznaczeniami, m.in.: księdza Jerzego Popiełuszkę – Orderem Orła Białego, księży Kazimierza Jancarza, Romana Kotlarza, Stefana Niedzielaka, Stefana Miecznikowskiego – Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, księży Władysława Gurgacza, Stanisława Suchowolca, Sylwestra Zycha – Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, księdza Józefa Wójcika - Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
Elżbieta Szmigielska-Jezierska, w relacji z konferencji, zatytułowanej „W cieniu i blasku krzyża” przypomniała m.in., że ksiądz Sylwester Zych trafił na listę SB już w latach 70, z adnotacją „wikary Zych jest niebezpiecznym zwolennikiem przywrócenia krzyży w szkołach".
Podobnie, esbecja zaczęła szczególnie prześladować księdza Stefana Niedzielaka, gdy w roku 1977 rozpoczął razem z Wojciechem Ziembińskim budowę Sanktuarium Poległych na Wschodzie. Dzięki niemu wmurowano w ścianę świątyni pomnik-krzyż i blisko 1000 tabliczek ku czci ofiar zbrodni katyńskiej, pamiątkowe tablice poświęcone dowódcom Armii Krajowej na Kresach Wschodnich, a w głównym ołtarzu kościoła umieszczono replikę obrazu Matki Bożej Kozielskiej. Za tę, nieustraszoną działalność ksiądz został zamordowany w styczniu 1989 roku i uznany za „ostatnią ofiarę Katynia”.
Spośród wielu przykładów heroicznych postaw obrońców krzyża, warto przypomnieć księdza Józefa Wójcika, który w roku 1958, już w trzy miesiące po święceniach kapłańskich znalazł się w więzieniu. Był wówczas wikariuszem parafii Ożarów koło Ostrowca Świętokrzyskiego. W reakcji na rozporządzenie ministra oświaty o przestrzeganiu świeckości szkoły, za którym poszło zdejmowanie krzyży, młody wikary Wójcik powiedział w niedzielnym kazaniu:
„ Dzieci, Polska to nie Rosja… Jeżeli tam dzieci uczą się bez krzyży, to nie znaczy, że i wy macie uczyć się bez krzyży w klasach. Konstytucja PRL gwarantuje nam wszystkim prawo do wolności sumienia i wyznania. Jeżeli te prawa zostały pogwałcone, to moim obowiązkiem jest domagać się sprawiedliwości, domagać się tego, aby wasze uczucia religijne zostały uszanowane”.
Następnego dnia dzieci nie chciały wejść do klas. Stały wszystkie na podwórku szkolnym. Gdy kierownik szkoły zapytał: - Dlaczego nie wchodzicie? - Otrzymał odpowiedź: - My w chlewie nie chcemy się uczyć.
Z pomocą dzieciom przyszły matki. Przyniosły młotek i gwoździe. Wszystkie krzyże, pozdejmowane wcześniej przez nauczycieli wróciły na swoje miejsca. Kierownik szkoły zawiadomił milicję. Ksiądz Józef Wójcik został oskarżony o „nawoływanie do rewolucji” i wezwany do wojewódzkiej prokuratury w Kielcach. Oskarżono go o publiczne nawoływania z ambony do przeciwstawienia się zarządzeniom ministra oświaty o przestrzeganiu świeckości szkoły. Prokurator odczytał mu zeznania świadków. Jedna z nauczycielek zeznała: - „Ksiądz powiedział: - Dzieci, wy powinniście być rewolucjonistami Bożej sprawy”. Ksiądz Wójcik został aresztowany. Przesłuchujący go ubek skomentował całą sytuację: - Potrzebne to było księdzu? My krzyże zdejmujemy i będziemy zdejmować i ani ręka nam nie uschła, ani noga nam nie uschła”.
Ksiądz Józef Wójcik podczas uroczystości pogrzebowych śp. Przemysława Gosiewskiego przypomniał słowa Jana Pawła II , wypowiedziane w Kielcach 3 czerwca 1991 podczas homilii w czasie Mszy św. na lotnisku w Masłowie, gdy Papież wzywał do zrobienia rachunku sumienia u progu III Rzeczypospolitej. Mocne, najmocniejsze słowa, jakie usłyszeliśmy z ust polskiego Papieża:
„Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać! Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć!”
Po przypomnieniu słów Papieża, ksiądz Wójcik powiedział:
„Te słowa musiały tu paść, bo niestety nie przejęliśmy się wtedy tymi słowami Ojca Świętego, nie bolało nas to, że niektóre rzeczy w Polsce, że Polska idzie w złym kierunku. Nie bolało nas to, że pana Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej, pana profesora Lecha Kaczyńskiego tak znieważano i obrażano, tak ukrywano tę prawdę o jego wielkości, jego wartości, jak ukrywano prawdę o Katyniu. [...] Nie bolało nas to, że Polsce podcina się korzenie tożsamości, nie bolało nas to, że podcina się Polsce korzenie na których stała od tysiąca lat. Wierna krzyżowi.
I widocznie słabe były te słowa naszego ukochanego Ojca Świętego. Trzeba było jeszcze mocniejszych słów. I one przyszły. One przyszły spod Smoleńska, kiedy naród zawołał „O Boże, co się stało”. A stało się i wtedy żeśmy zaboleli, wtedy ból doszedł aż do kości szpiku i zrozumieliśmy, że te ofiary przemawiają, te ofiary potrząsają nasze sumienia, te ofiary pokazują nam prawdę o nas, prawdę o Polsce!”

Nie wiem, jak zakończy się sprawa krzyża smoleńskiego. Dzisiejszy apel Episkopatu o przeniesienie krzyża „po decyzji władz o uczczeniu katastrofy smoleńskiej” świadczy, że tę władzę i tych hierarchów nic „nie zabolało”. I nic już nie zaboli, aż do godziny śmierci.
Nie będzie już mocniejszych słów, poza tymi, które padły.
I nie będzie bardziej bolało.


http://www.prezydent.pl/aktualnosci/ordery-i-odznaczenia/art,747,odznaczenia-dla-niezlomnych-ludzi-kosciola.html
http://mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl/ksieza_niezlomni/
http://echo.siedlce.net/index.php?arch_iid=2090&p=21
http://mateusz.pl/jp99/pp/1991/pp19910603d.htm
https://docs.google.com/leaf?id=0B-gWm3r-cc9iNDhiM2IyYmMtYzA3NS00MmNjLWIwNDgtYzFlNDY3YWVjODIw&hl=en "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pią Sie 13, 2010 1:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dzisiejszy apel Episkopatu o przeniesienie krzyża „po decyzji władz o uczczeniu katastrofy smoleńskiej” świadczy, że tę władzę i tych hierarchów nic „nie zabolało”. I nic już nie zaboli, aż do godziny śmierci.

Oj chyba jednak trochę boli, tak jak i Judasza bolało, ale wydaje mi się, że to chęć uzyskania pewnych doraźnych korzyści - może jakaś dotacja, może jakieś zwolnienie czy inne ustępstwo - pozwala kleptokratom wodzić książąt Kościoła na krótkim sznurku.
Nie wiem czy nie mają świadomości, że gros dotacji pochodzi jednak bezpośrednio od nas, małych, biednych wiernych, ciułających nędzne grosze. Dlaczego zapomnieli, że honor i wierność zasadom jest ważniejsza, działa i buduje na znacznie dłuższą metę niż judaszowe srebrniki?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Sie 14, 2010 7:15 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/08/gwarant-ukadu.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.


"piątek, 13 sierpnia 2010

GWARANT UKŁADU

Czasy, gdy na polecenie Moskwy gen. Kiszczak przeprowadzał konsolidację „wojskówki” z cywilną bezpieką, integrując policję polityczną wokół walki z opozycją niepodległościową minęły bezpowrotnie. Operację zjednoczenia służb zakończono w momencie wyselekcjonowania „konstruktywnej opozycji” i przejścia do projektu „historycznego kompromisu”, otwierającego drogę ku III RP.. Powierzenie służbom wojskowym operacji „zabezpieczenia finansowego”, znanej jako afera FOZZ oraz wyjęcie „wojskówki” spod jakiejkolwiek weryfikacji świadczyły o dominującej roli ludzi II Zarządu Sztabu Generalnego w procesie tzw. transformacji ustrojowej.
Wraz z ustanowieniem „nowego” tworu państwowego i dokonanymi wówczas roszadami, odżyły też dawne konflikty wynikające z odrębności interesów i podziału wpływów. Z tej przyczyny, walki między cywilnymi i wojskowymi sitwami były tłem wielu procesów gospodarczych i politycznych zachodzących w ostatnich 20 latach.
Nie może też dziwić, że różnego rodzaju zdarzenia publiczne miały mniej lub bardziej ukrytych reżyserów wywodzących się ze służb specjalnych, a to, co postrzegaliśmy jako decyzję polityczną mogło mieć zupełnie inny wymiar i być interpretowane w kontekście walki o wpływy, toczonej przez grupy interesów związane ze służbami.
W centrum tego układu decyzyjnego byli ludzie z Wydziału XI Departamentu I SB MSW (tzw. wywiad cywilny) do których dołączyli funkcjonariusze z dawnego II Zarządu Sztabu Generalnego, czyli wojskowego wywiadu sowieckiego w PRL. Większość z nich przeszła szkolenie w KGB lub w GRU. Byli sprawni i groźni, dysponując doskonałymi kontaktami i wiedzą o agenturalnej przeszłości wielu dzisiejszych prominentów.
W III RP ludzie z tych środowisk nigdy nie zmierzali do bezpośredniego przejęcia władzy. Nie musieli tego czynić, skoro każda kolejna ekipa dbała o ich interesy i była podatna na wpływy i sugestie. Ten stan służby zapewniały sobie poprzez lokowanie wśród rządzących agentury oraz przy pomocy metod operacyjnych, inspirując decydentów do obsadzania poszczególnych stanowisk „niezawodnymi” kandydatami. Ponieważ układ musiał być oparty na zasadzie symbiozy – służby pomagały władzę zdobyć, ale też utrącić niewygodnych rywali lub przeprowadzić wybrane interesy. Ułatwiały politykom zdobywanie środków na kampanie, choćby poprzez tworzenie tzw. czarnych kas czy zmuszanie poszczególnych biznesmenów do „świadczenia usług” na rzecz aktualnej grupy rządzącej.
Proces ten nabierał szczególnego natężenia w okresie wyborczym. Obserwowane w ostatnich miesiącach „zjawiska” prywatyzacyjne i afery były efektem rozgrywek ludzi służb, operujących na styku biznesu i polityki. Gdy władzę w Polsce sprawuje partia powołana przez ludzi Departamentu I MSW, zawdzięczająca zwycięstwo kampaniom dezinformacji inspirowanym przez ośrodki medialne zależne od wojskowej agentury – rola służb wzrosła niewspółmiernie, a wielu przypadkach środowiska te pretendują do miana głównych rozgrywających.
Nie przypadkiem od początku swoich rządów Donald Tusk wzmacniał układ, którego najmocniejszymi reprezentantami mieli stać się szef ABW i były minister MSWiA. Z tego powodu, niemal natychmiast po wygranych przez PO wyborach przystąpiono do tworzenia supersłużby i superministerstwa, – jak śp. Zbigniew Wassermann nazwał te dwa filary władzy grupy rządzącej. Z drugiej strony – w ramach spłaty przedwyborczych zobowiązań Tusk przystąpił do reaktywacji wpływów środowiska Wojskowych Służb Informacyjnych, – którym zawdzięczał m.in.. wsparcie podczas kampanii wyborczej 2007 roku oraz operacyjne rozgrywki w łonie koalicji PiS- Samoobrona- LPR, które w efekcie doprowadziły do upadku poprzedniego rządu. O realnych możliwościach tego środowiska niech świadczy fakt, że Komisja Weryfikacyjna WSI podczas swojej działalności ustaliła nazwiska kilkudziesięciu polityków, ponad 200 dziennikarzy oraz blisko tysiąca przedsiębiorców współpracujących z wojskową bezpieką, a następnie z WSI.
Przez dwa lata ludzie tego środowiska oczekiwali na pełną reaktywację swoich wpływów. Obiecującym sygnałem była decyzja rządu Tuska z 23 maja 2008 roku, dotycząca nowelizacji ustawy o weryfikacji żołnierzy b. WSI, zgodnie z którą, żołnierze nie posiadający stanowiska Komisji Weryfikacyjnej zostali przyjęci do nowych służb (SKW i SWW) bez jakiejkolwiek kontroli i bez względu na nieprawidłowości jakich dopuścili się w przeszłości.
Do rekonstrukcji pozostał ogromny obszar wpływów w służbach specjalnych, mediach i w biznesie, uszczuplony w procesie likwidacji WSI. Tu jednak, rząd Tuska postawił na poszerzanie kompetencji służb cywilnych i szybko rozpoczął budowę nowej sieci biznesowej, w której zaczęło brakować miejsca dla towarzyszy z „wojskówki”. Niemałe znaczenie w dominacji służb cywilnych miały tzw. ustawy antyterrorystyczne, a w szczególności ustawa o zarządzaniu kryzysowym oraz nowela ustawy o ochronie informacji niejawnych. Na ich podstawie, „cywilni” otrzymali nieograniczone uprawnienia w zakresie nadzoru nad informacją niejawną, w tym certyfikatami bezpieczeństwa, a samo ABW zajęło pozycję krajowej władzy bezpieczeństwa, eliminując praktycznie wpływy służb wojskowych.
Niedawne doniesienia medialne o śledztwie prokuratury wojskowej w sprawie poważnych nieprawidłowości przy wydawaniu przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego świadectw bezpieczeństwa przemysłowego, mogą świadczyć, że walka o certyfikaty nie została jeszcze zakończona, a ujawnienie korupcji wśród oficerów SKW może posłużyć do odebrania tej służbie uprawnień do przyznawania przedsiębiorstwom i placówkom naukowo-badawczym dostępu do tajnych dokumentów.
Na przeszkodzie reaktywacji układu WSI, stanęły również plany prywatyzacyjne Platformy, w których nie uwzględniono oczekiwań tego środowiska. Takie zdarzenia, jak fiasko prywatyzacji grupy ENEA, do czego przyczyniło się ujawnienie roli spółki TFS (związanej z oficerami Departamentu I MSW) czy afera zwana stoczniową, w której jedna grupa przeszkodziła drugiej w przeprowadzeniu korzystnego interesu, były czytelnym sygnałem, że w tle zdarzeń polityczno- gospodarczych mamy do czynienia z walką ludzi służb o ogromne wpływy i dochody.
Być może, zasób cierpliwości wyczerpał się w momencie, gdy udaremniono stoczniowo – zbrojeniowy interes z El Assirem, a minister Grad okazał się niezatapialny. Pojawienie się kolejnych afer z udziałem polityków Platformy i postępujący spadek notowań Donalda Tuska musiał również uruchomić mechanizm ostrej rywalizacji o władzę wewnątrz PO i był wyraźnym sygnałem, że doszło do konfrontacji środowisk cywilnej i wojskowej bezpieki.
W dotychczasowym monolicie Platformy ujawnił się zatem podział dwóch, zwalczających się frakcji – wszechwładnego dotąd ministra spraw wewnętrznych Grzegorza Schetyny i politycznego patrona WSI Bronisława Komorowskiego. Czas wybuchu afery hazardowej zbiegł się z rosnącym niezadowoleniem środowiska WSI, które po dwóch latach wspierania grupy rządzącej postanowiło cofnąć swoje „rekomendacje”. Od tego momentu, można było obserwować nasilenie krytyki medialnej oraz postępujący spadek notowań samego lidera Platformy. Media – jak dotąd dyspozycyjne wobec faktycznych decydentów - podjęły się roli wykonawcy „wyroku” i wyraźnie dążyły do pozbawienia Tuska prezydenckich ambicji. To ostrzeżenie nie mogło zostać zignorowane.
Odstawienie Schetyny na boczny tor i forsowanie prezydenckiej kandydatury Komorowskiego oznaczało, że w „wojnie służb” środowisko WSI okazało się bardziej skuteczne, a nowe rozdanie ma zagwarantować nienaruszalność wpływów „wojskówki”. Szczególnie spektakularną oznaką tej aktywności była rejestracja na początku 2010 roku stowarzyszenia „Sowa”, mającego za zadanie „integrację środowiska i przywrócenie dobrego imienia WSI”. Najwyraźniej generał Dukaczewski trafnie antycypował, że nadchodzi dobry czas dla oficerów LWP po sowieckich kursach.
Można też wyraźnie dostrzec, że pomysł prezydentury Komorowskiego spotykał się ze sprzeciwem środowiska byłego Departamentu I MSW. Jako charakterystyczną warto odnotować wypowiedź tajnego współpracownika wywiadu PRL Andrzeja Olechowskiego, który 1 kwietnia w programie „Fakty po faktach” podzielił się intrygującą uwagą:
„Kandydat Platformy Obywatelskiej nie ma kwalifikacji, żeby objąć urząd prezydenta państwa. Są rzeczy, których nie mogę powiedzieć, bo cały czas obowiązuje mnie tajemnica państwowa. Ale my wiemy niestety o nim rzeczy różne”.
Odpowiedzią na te wystąpienia było jawne poparcie Komorowskiego przez gen. Dukaczewskiego i zapowiedź „otwarcia szampana” po zwycięstwie w wyborach prezydenckich. Aktywność środowiska WSI dotyczyła również narracji w sprawie tragedii smoleńskiej.. Według gazety „Nasz Dziennik”, major Michał Fiszer - chętnie i szeroko spekulujący w mediach na temat przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu - to funkcjonariusz Wojskowych Służb Informacyjnych. Od wielu lat ze środowiskiem służb wojskowych jest również związany inny „niezależny” ekspert Tomasz Hypki, którego artykuły w piśmie „Raport” atakujące twórców Raportu z Weryfikacji WSI nie pozostawiają wątpliwości, co do proweniencji autora.
Ważnym sygnałem rosnących wpływów środowiska była zapowiedź, iż były szef WSI gen. Janusz Bojarski (dotychczasowy szef Departamentu Kadr w MON) może zostać polskim przedstawicielem przy NATO i UE oraz umorzenie przez prokuraturę wojskową w czerwcu br. śledztwa ws. związków zwierzchników Wojskowych Służb Informacyjnych z nielegalnym handlem bronią z lat 90.
Prezydentura Komorowskiego daje środowisku WSI gwarancję nienaruszalności, ale też zapewnia istotny wpływ na kierunki polityki zagranicznej i kształt bezpieczeństwa narodowego. Ważnym obszarem wpływów może być sektor energetyczny i zbrojeniowy. Jawna rezygnacja z działań dywersyfikacyjnych i utrwalenie monopolu rosyjskiego poprzez kontrakt gazowy z Gazpromem, staje się symbolem tych tendencji. Co oczywiste, – by osiągnąć cel nie trzeba bezpośrednich nominacji oficerów WSI na stanowiska w administracji publicznej. Wystarczą działania „w tle” i akceptacja dla rozwiązań wspieranych przez środowisko.
W tym kontekście, prezydentura Komorowskiego mogła być najważniejszym elementem porozumienia ludzi dawnych służb peerelowskich, mającym zapewnić ciągłość III RP i nowy podział wpływów. Ponieważ układ służb postsowieckich jest całkowicie transparentny dla rosyjskich „siłowników”, a sam Komorowski należy do żarliwych zwolenników „pojednania” warszawsko-moskiewskiego nietrudno przewidzieć, kto będzie beneficjantem tej prezydentury.
Osoba byłego marszałka Sejmu wydaje się kluczem do zrozumienia i interpretacji wielu procesów politycznych zachodzących w ostatnich latach, a szczególnie tych, w których tle występują ludzie tajnych służb. Wydarzenia z udziałem tego polityka – począwszy od afery marszałkowej, poprzez farsę prawyborów, aż po następstwa tragedii z 10 kwietnia – spinają okres rządów PO niczym logiczna klamra i wyznaczają kierunek, w jakim obecnie zmierza III RP. W jakim zakresie, można w tych procesach dostrzegać ingerencję „moskiewskich przyjaciół” pozostaje pytaniem otwartym, które należy otwarcie stawiać.


Artykuł opublikowany w nr.32/2010 Gazety Polskiej"[/i]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Sie 14, 2010 7:55 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/08/haki-na-macierewicza.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.


"sobota, 14 sierpnia 2010

HAKI NA MACIEREWICZA

Powierzenie Antoniemu Macierewiczowi zadania kierowania zespołem parlamentarnym ds. zbadania tragedii smoleńskiej, było jedną z najtrafniejszych decyzji PiS-u na przestrzeni ostatnich miesięcy. Medialny skowyt, towarzyszący jak zawsze pojawieniu się tego polityka dowodzi, że grupa rządząca docenia jego doświadczenie w sprawach bezpieczeństwa i służb specjalnych i mogła się poczuć zagrożona kompetencją i bezkompromisowym dążeniem do wyjaśnienia prawdy.
Identyczne reakcje można było obserwować, gdy kandydaturę Macierewicza zgłoszono do sejmowej komisji ds. zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Ówczesny marszałek Komorowski posunął się nawet do politycznego szantażu informując reporterkę I programu radia, że jeśli klub PiS-u nie wycofa kandydatury, powołanie komisji stanie pod znakiem zapytania. „A przecież czekają na nią Polacy, czeka rodzina Olewników” - ubolewał Komorowski.
Poziom nienawiści wobec Antoniego Macierewicza, podsycanej najbardziej kłamliwymi i prymitywnymi oskarżeniami, można porównać tylko z poziomem lęku, jaki wśród politycznych patronów WSI wzbudza wiedza przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej. Nie może zatem dziwić, że skala ataku jest zawsze proporcjonalna do skali skuteczności działania.
Od chwili powołania zespołu, obserwujemy wyraźne ożywienie w sprawach dotyczących tragedii smoleńskiej. Liczne konferencje prasowe Prokuratora Generalnego czy wypowiedzi przedstawicieli grupy rządzącej są pierwszymi, pozytywnymi efektami działań zespołu kierowanego przez Macierewicza. Po wcześniejszej kampanii dezinformacji, prowadzonej przez media na podstawie rosyjskich „wrzutek”, nadszedł okres stawiania trudnych dla władzy pytań i domagania się od Rosji zwrotu dowodów rzeczowych i materiałów ze śledztwa.
Nie sposób dalej ukrywać licznych zaniedbań grupy rządzącej, ani przemilczeć faktu, że Rosja utrudnia działania polskiej prokuratury i nie chce przekazywać żadnych istotnych dowodów.
Efektem działań zespołu parlamentarnego jest również informacja, że szef kancelarii premiera Tomasz Arabski odpowiadał nie tylko za organizację lotu delegacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale też za jej aspekt polityczno-dyplomatyczny, a jego rozmowy w Moskwie w dniach 17-18 marca spowodowały m.in. odwołanie wizyty ministra Mariusza Handzlika z Kancelarii Prezydenta. Wiemy także, że rządzący mieli informacje o problemach z przygotowaniem lotniska w Smoleńsku i nie uczynili nic, by tę kwestię wyjaśnić i uporządkować. Wielokrotnie natomiast odkładano wizytę w Smoleńsku specjalnej grupy roboczej powołanej przez ministra Andrzeja Przewoźnika, która miała sprawdzić stan lotniska. W końcu, gdy do wizyty doszło wszystko wskazuje na to, że grupy nie wpuszczono na lotnisko Siewiernyj.
Każda, tego rodzaju informacja przekazywana przez Antoniego Macierewicza burzy dotychczasowy, fałszywy obraz smoleńskiej tragedii utrwalany przez główne media w ramach kampanii dezinformacji i sprawia, że Polacy mogą dostrzec wspólną rosyjsko-polską grę, która doprowadziła do zamknięcia pułapki smoleńskiej.
Coraz liczniejsze żądania wyjaśnień, kierowane w stronę grupy rządzącej i zapowiedź zapraszania na posiedzenia zespołu osób odpowiedzialnych za organizację wizyty prezydenckiej musi stwarzać realne zagrożenie dla środowiska, które z ukrywania prawdy o tragedii uczyniło swoją rację stanu.
Również wskazywanie na odpowiedzialność Rosjan i ujawnianie ich złej woli w wyjaśnieniu przyczyn tragedii, podważa wiarygodność propagandowego „pojednania” i może sprawić, że Polacy zaczną tracić zaufanie do przyjaciół pułkownika Putina. Byłoby to wielce niepożądanym objawem, bo zdaniem gen. Dukaczewskiego „nie ma podstaw, aby wątpić w wiarygodność działań Rosjan, nie ma też potrzeby używania służb, dlatego że poziom zaufania w tej konkretnej sprawie jest na tyle wysoki, że można pytać o wszystko”.
Nietrudno się domyśleć, że w tej sytuacji działania Antoniego Macierewicza i parlamentarnego zespołu PiS muszą mocno uwierać ludzi z grupy rządzącej, a co gorsze - podważają zaufanie, jakim Dukaczewski nakazuje darzyć płk Putina.
Wiedza Macierewicza o mechanizmach funkcjonowania obecnego układu i dociekliwość w odkrywaniu trudnych tematów może przecież sprawić, że przyszła komisja śledcza badając okoliczności, w jakich doszło do tragedii smoleńskiej będzie chciała wyjaśnić zadziwiającą koincydencję, zachodzącą między odzyskiwaniem wpływów przez środowisko byłych WSI, a działaniami grupy rządzącej. Rozgrywanie nienawiści do Lecha Kaczyńskiego i wzmacnianie konfliktu premier- prezydent leżało z całą pewnością w interesie putinowskiej Rosji. Z tej samej perspektywy można widzieć nagłą woltę polityczną Donalda Tuska i wystawienie prezydenckiej kandydatury Bronisława K. – zdecydowanego faworyta Rosjan i ludzi środowiska WSI. Powołanie w roku 2009 stowarzyszenia „Sowa” i jego rejestracja na początku 2010 roku wpisywało się w scenariusz reaktywacji wpływów i było efektem sprzyjającej atmosfery politycznej wytworzonej przez grupę rządzącą.
Ponieważ nie ma możliwości skutecznego zablokowania prac zespołu, a tym bardziej odwołania zeń Antoniego Macierewicza, grupa rządząca może chcieć przeprowadzić kombinację operacyjną mającą na celu zdyskredytowanie niewygodnego polityka, a nawet postawienie go w stan oskarżenia.
Wydaje się, że istnieje zamiar, by do tego celu wykorzystać materiały Komisji Weryfikacyjnej WSI, „odzyskane” przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego z Kancelarii Prezydenta. Chodzi o akta, które w listopadzie 2007 r. tuż przed przejęciem władzy przez obecną koalicję zostały przewiezione z siedziby SKW do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego i służyły pracom nad aneksem do Raportu z Weryfikacji WSI. Przed dwoma dniami „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że materiały te wrócą do SKW. Chodzi przede wszystkim o nagrania audio i wideo zeznań złożonych w latach 2006-07 przed Komisją Weryfikacyjną Antoniego Macierewicza.
„Wyborcza” stwierdza wprost: „Nagrania z przesłuchań pokazują metody weryfikatorów. Z naszych rozmów z osobami, które przeszły przez weryfikację, wynika, że komisja pytała o stały zestaw nazwisk polityków, biznesmenów i dziennikarzy. Co teraz stanie się z nagraniami i zapisami przesłuchań? - Będziemy analizować, czy przebiegały zgodnie z prawem i czy przesłuchujący nie wyszli poza narzucone przez ustawę role. Jeśli odkryjemy takie przypadki, oczywiste będzie skierowanie zawiadomień o przestępstwie - zapowiada nasz rozmówca z SKW.”
Ta zapowiedź wyraźnie wskazuje, w jakim kierunku SKW dokonywać będzie „analizy” materiałów Komisji Weryfikacyjnej. Próby oskarżenia Macierewicza o rzekome przestępstwa, w związku z pracami Komisji oraz kampanie oszczerstw i pomówień, były prowadzone już od roku 2007 i choć wszystkie okazały się chybione, wiele wskazuje, że tę samą metodę próbuje się zastosować obecnie.
Przypomnę, że jeszcze w lutym br. gen. Dukaczewski sugerował, że „Komisja mogła szukać haków na trzech byłych szefów MON - a dziś kandydatów na prezydenta - Bronisława Komorowskiego, Radosława Sikorskiego i Jerzego Szmajdzińskiego” i informował, że "Macierewicz w rozmowach w cztery oczy z oficerami szukał negatywnych informacji o Sikorskim i Szmajdzińskim. [...] Wśród tych niezweryfikowanych zeznań mogą być pomyje. Osoba pomówiona nie będzie miała żadnej możliwości obrony". Wówczas też Dukaczewski straszył „hakami” znajdującymi się rzekomo w „lochach” Kancelarii Prezydenta i twierdził, że „w ciągu 10 dni skopiowane, nielegalne materiały WSI zostaną użyte przeciwko jednemu z kandydatów” insynuując, że zostaną wykorzystane w trakcie kampanii wyborczej Lecha Kaczyńskiego.
Nic podobnego oczywiście nie miało miejsca, za to wiele wskazuje, że dziś rzekome „haki” mają zostać wykorzystane przeciwko Macierewiczowi.
Warto zwrócić uwagę, że przed kilkoma dniami pojawił się medialny przeciek o „korupcji w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego”. Chodziło od nieprawidłowości przy wydawaniu przez SKW świadectw bezpieczeństwa przemysłowego, a w sprawie tej prokuratura ma posiadać materiały wskazujące, że funkcjonariusze SKW w zamian za świadectwa przyjmowali łapówki. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynikało też, że po skandalu z SKW odszedł ppłk Artur Bogusz, kierujący pionem odpowiadającym m.in. za wydawanie świadectw bezpieczeństwa przemysłowego. To były oficer WSI, który przeszedł pozytywnie weryfikację i został przyjęty do nowej służby.
Tyle tylko, że śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej w tej sprawie zostało wszczęte jeszcze w sierpniu 2009 r. Ujawnienie jej właśnie dziś może świadczyć, że jest traktowana jako element „czystek” dokonywanych w służbie powołanej przez Antoniego Macierewicza i ma posłużyć do usunięcia z SKW funkcjonariuszy, którzy nie odpowiadają oczekiwaniom decydentów i nowym zadaniom, jakie wkrótce zostaną postawione przed tą służbą.


Tekst opublikowany w nr.32/165 Gazety Warszawskiej "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Wto Sie 17, 2010 10:34 pm    Temat postu: HAKI NA MACIEREWICZA - NIHIL NOVI! Odpowiedz z cytatem

HAKI NA MACIEREWICZA - NIHIL NOVI!

Aleksander Ścios napisał:
HAKI NA MACIEREWICZA

[...] Poziom nienawiści wobec Antoniego Macierewicza, podsycanej najbardziej kłamliwymi i prymitywnymi oskarżeniami, można porównać tylko z poziomem lęku, jaki wśród politycznych patronów WSI wzbudza wiedza przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej. Nie może zatem dziwić, że skala ataku jest zawsze proporcjonalna do skali skuteczności działania. [...]


To jest dalszy ciąg kampanii niechęci wobec p. Antoniego Macierewicza, trwającej od jeszcze bardziej dawna, niż analogiczna kampania, "dedykowana" przez Salon Warszawski bliźniakom Kaczyńskim ― zob. artykuł "Orientacja najprawdziwiej główna" red. Łukasza Łańskiego, dostępny za pośrednictwem linków, widocznych np. pod następującym adresem: http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp18777.html#18777.

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Wto Sie 17, 2010 11:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jeśli pod wskazanym przez EQV linkiem możemy przeczytać:
Cytat:
Taki polityk jest Polsce potrzebny, aby dalej wytrwale uświadamiał rodakom, co leży w naszym narodowym interesie. I taki lider jest potrzebny, aby w myśl tej koncepcji współtworzył politykę państwa polskiego, realizując orientację polską - naszą orientację najprawdziwiej główną.

i jeśli się przeczyta całość to trudno się z nią nie zgodzić, to nie trzeba się długo zastanawiać by mieć bardzo wyrobione zdanie o tych, którzy pragną skazać Pana Antoniego na niebyt nie tylko fabrykując rozliczne paszkwile.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Sie 20, 2010 8:34 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/08/aneks-bat-na-opozycje.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.


"czwartek, 19 sierpnia 2010

ANEKS – BAT NA OPOZYCJĘ

Nowa rzeczniczka praw obywatelskich Irena Lipowicz pytana: jakie będą priorytety pani urzędowania, – we wszystkich wywiadach odpowiada niezmiennie: prawa osób niepełnosprawnych i starszych.
Nie wiadomo, do której z wymienionych grup można zaliczyć oficerów byłych Wojskowych Służb Informacyjnych, ale fakt, że swoje urzędowanie pani rzecznik rozpoczyna od wyrażenia troski o interesy tych właśnie osób zasługuje na szczególną uwagę.
22 lipca 2010 r.(dzień po ślubowaniu złożonym przez nową rzecznik) RPO skierował do ministra Obrony Narodowej wystąpienie „w sprawie problemów powstałych w wyniku wejścia w życie przepisów ustawy likwidującej Wojskowe Służby Informacyjne, regulującej procedurę weryfikacji żołnierzy i pracowników tych służb oraz ich poprzedniczek, a ponadto procedurę sporządzenia i publikacji tzw. Raportu z weryfikacji WSI”. RPO zwrócił się do ministra Klicha o poinformowanie, „jak aktualnie wygląda sytuacja prawna i zawodowa żołnierzy byłych WSI, ilu żołnierzy zlikwidowanych WSI przeszło na emeryturę, ilu przebywa w rezerwie kadrowej, a ilu zostało wyznaczone na stanowiska służbowe w jednostkach organizacyjnych sił zbrojnych, SKW, SWW oraz w MON.”
W piśmie do ministra można przeczytać:
„Z informacji posiadanych przez Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, iż przed wejściem w życie w/w ustawy,( chodzi o nowelę z dn.25.07.2008r dop.mój) rząd podjął także inne działania praktyczne, mające na celu wykorzystanie niezweryfikowanych żołnierzy WSI.
Z komunikatu prasowego Ministerstwa Obrony Narodowej z dnia 12 września 2008 r. wynika, iż 916 żołnierzy rozwiązanych WSI (63% żołnierzy przeniesionych do rezerwy) zostało wyznaczonych na stanowiska służbowe w jednostkach organizacyjnych sił zbrojnych oraz w SWW i SKW. 189 osób zostało wyznaczonych na stanowiska służbowe w jednostkach organizacyjnych Ministerstwa Obrony Narodowej. Ponadto Minister Obrony Narodowej dnia 12 września 2008 r. przeniósł 123 niezweryfikowanych żołnierzy byłej WSI na tzw. etat zbiorczy, a następnie przywrócił do rezerwy kadrowej, w której mogą oni przebywać kolejne dwa lata.
Pomimo podjętych działań zmierzających do rozwiązania problemów wywołanych niespójnymi przepisami oraz publikacją Raportu, do Rzecznika wpływały skargi żołnierze rozwiązanych WSI, którzy podnosili zarzut, iż z powodu braku weryfikacji złożonych przez nich oświadczeń zostali decyzją Ministra Obrony Narodowej zwolnieni z zawodowej służby wojskowej albo też nie zostali wyznaczeni na stanowiska przez Pełnomocników SKW lub SWW, pomimo wyrażonej przez nich chęci zatrudnienia w nowopowstałych służbach.”
Na co jeszcze skarżą się do RPO ofiary ministra Macierewicza? Głównie na to, że rezerwiści WSI nie mogą pracować w sądach i prokuraturach, jednostkach Żandarmerii Wojskowej wojskowych oraz w wojskowych jednostkach rozpoznania i jednostkach zwiadowczych. Rzecznik stwierdza:
„To rozwiązanie zainteresowani kwestionowali jako dyskryminujące żołnierzy byłych WSI w stosunku do żołnierzy innych rodzajów sił zbrojnych. Większość żołnierzy WSI posiadało takie właśnie wykształcenie specjalistyczne, a przywołany przepis w praktyce uniemożliwił im dalszą służbę w wojsku.”
Rzecznik chciałby się również dowiedzieć, kiedy (i czy w ogóle) podany zostanie do publicznej wiadomości komunikat z zakończenia prac Komisji Weryfikacyjnej ewentualnie „ czy w tej materii planowane są zmiany legislacyjne zmierzające do wskazania następcy prawnego zlikwidowanej Komisji Weryfikacyjnej, który zapewni wykonania przepisów ustawy w tym zakresie”.
Jednocześnie RPO zwrócił się do MON o udzielenie informacji na temat stanu prac legislacyjnych, mających na celu wykonanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 27 czerwca 2008 r. Rzecznik napisał, że „osoby, które uważają, iż Raport zawierał nieprawdziwe informacje na temat ich działalności w ramach WSI i uważają że zostały publikacją pokrzywdzone, domagają się sporządzenia uzupełnienia Raportu.”
Przepisy ustawy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego przewidują, że „jeżeli nowe okoliczności, które powinny zostać objęte Raportem lub wpływają na jego treść, zostaną ujawnione w toku działalności SKW lub SWW po zakończeniu działalności Komisji Weryfikacyjnej, uzupełnienie Raportu sporządzane jest odpowiednio przez Szefa SKW lub Szefa SWW, niezwłocznie po ujawnieniu nowych okoliczności”.
RPO przypomniał jednak, że Trybunał Konstytucyjny orzekł, iż „organy władzy publicznej powinny wstrzymać się z podawaniem do publicznej wiadomości pełnej wersji uzupełnień raportu Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej bez uprzedniej anonimizacji danych osób objętych raportem. Uzupełnienia do raportu mogą zostać podane do publicznej wiadomości bez takiej anonimizacji dopiero po zapewnieniu osobom zainteresowanym odpowiednich gwarancji proceduralnych”.
W trosce o „gwarancje proceduralne” rozlicznej agentury WSI, Rzecznik Praw Obywatelskich pyta więc o „stan prac legislacyjnych, mających na celu wykonanie przedmiotowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego”.

Można oczywiście uznać, że pismo zastępcy RPO Stanisława Trociuka (on jest autorem wystąpienia do ministra ON), nawiązujące do wcześniejszych wystąpień Janusza Kochanowskiego, wysłane dzień po ślubowaniu Ireny Lipowicz, nie ma najmniejszego związku z osobą nowej rzecznik i jest standardowym działaniem Biura RPO.
Dla wielu odbiorców, pytania rzecznika dotyczące żołnierzy zlikwidowanych WSI będą w pełni usprawiedliwione, a traktowanie tej grupy, jako „pokrzywdzonych”, ( jak w przypadku agentury WSI czyni to Fundacja Helsińska) zasadne.
Uważam jednak, że wystąpienia nowej pani rzecznik nie należy traktować jako incydentu, a warto na nie spojrzeć, jako na element planowej kampanii zmierzającej do pełnej odbudowy środowiska zlikwidowanych WSI. O niektórych zdarzeniach, świadczących o takim procesie już pisałem (powołanie „Sowy”, umorzenie śledztwa ws. związków szefów WSI z nielegalnym handlem bronią z lat 90., prawdopodobna nominacja gen. Bojarskiego na stanowisko przedstawiciela przy NATO i UE). O prowadzeniu przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego prac zmierzających do odtworzenia dawnych struktur WSI, mówił niedawno Jarosław Kaczyński.
Pismo RPO do ministra Klicha, zawiera kilka istotnych informacji o aktualnych dążeniach ludzi z tego środowiska. Przede wszystkim, wiemy o skargach żołnierzy WSI składanych w Biurze Rzecznika, których treść spowodowała obecne wystąpienie. Przypuszczalnie, były one efektem powołania stowarzyszenia reprezentującego interesy WSI. Wiemy także, że do RPO zwracały się osoby, które uważają, iż Raport z Weryfikacji zawierał nieprawdziwe informacje na temat ich działalności i czują się pokrzywdzone publikacją. W związku z tym domagają się sporządzenia uzupełnienia Raportu.
Takie uzupełnienie może sporządzić szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego lub szef Służby Wywiadu Wojskowego. Ponieważ przed kilkoma dniami z Kancelarii Prezydenta przewieziono do SKW całość akt Komisji Weryfikacyjnej (owe słynne „haki” skrywane w prezydenckich „lochach”) można się spodziewać, że w interesie „pokrzywdzonych” żołnierzy WSI sporządzony zostanie nowy aneks do Raportu z Weryfikacji, podważający wszystkie dotychczasowe ustalenia.
Jest to tym bardziej możliwe, że od wielu miesięcy na stronie internetowej stowarzyszenia „Sowa” zamieszczane są publikacje pt. „Nasze zdanie o Raporcie z likwidacji WSI”, których autorzy „rozprawiają” się tezami Raportu. Powołują się przy tym na umorzenia spraw kierowanych przez Komisję Weryfikacyjną do Prokuratury Wojskowej. Ponieważ większość postanowień o umorzeniu, w miejsce uzasadnienia zawiera wzmiankę o utajnieniu „z uwagi na to, że zawiera informacje stanowiące tajemnice państwową”, nie sposób poznać argumentów Prokuratury. Można natomiast poznać, w jaki sposób ludzie WSI interpretują decyzje prokuratorskie i co sądzą o Antonim Macierewiczu. W części VII „opinii” dotyczącej handlu bronią czytamy m.in.:
„Tak więc sztandarowa tez autora Raportu, mającą jednoznacznie przekonać społeczeństwo o przestępczej działalności WSI, którą była teza o nielegalnym handlu bronią prowadzonym przez WSI legła w gruzach. [...] Kierując się celami politycznymi nie zważał na krzywdy jakie wyrządza żołnierzom WSI posądzając ich publicznie o działania niezgodne z prawem, działania, które w rzeczywistości nie posiadały cech przestępstwa. Nie można zapomnieć jak wiele krzywdzących, nieprawdziwych wypowiedzi pod adresem żołnierzy WSI, w tej sprawie, padło z ust polityków ze środowiska autora Raportu, jak w wielu przypadkach napuszczano na nich media stymulując wywiady i tzw. przecieki.
Rodzi się pytanie – Panie Macierewicz, gdzie jest ta zorganizowana grupa przestępcza o której napisał Pan na str. 112 Raportu? O skali manipulacji kierujących doniesienia świadczy konieczność wieloletniego okresu prostowania faktów i udowadniania przez prokuraturę, iż w sprawie tej brak jest cech przestępstwa oraz to, iż obok umorzenia „głównego” musiało być 21 umorzeń cząstkowych w wątku działań żołnierzy WSI.”
Podobny ton można odczytać z „opinii” w sprawie funkcjonowania w WSI nielegalnego lobby na rzecz firmy SILTEC i nieprawidłowościach w obszarze kryptografii wojskowej, w związku z umorzeniem tej sprawy przez Prokuraturę Wojskową. Tu również, powołując się na fakt umorzenia, autorzy stwierdzają, że Raport w tym zakresie jest nierzetelny.
Tej kwestii warto będzie poświęcić więcej miejsca, tym bardziej, że od wielu miesięcy można zaobserwować szczególną aktywność firmy SILTEC w zakresie niezwykle ważnych zamówień publicznych dla wojska i służb wojskowych.
Niewykluczone, że działania środowiska WSI będą dziś zmierzały w kierunku sporządzenia aneksu do Raportu z Weryfikacji, w którym przedstawione zostanie stanowisko „pokrzywdzonych”. Taki krok miałby nie tylko znaczenie propagandowe, ale przede wszystkim służyłby uzasadnieniu przyszłych decyzji legislacyjnych zmierzających do pełnej reaktywacji wpływów Wojskowych Służb Informacyjnych. Co najważniejsze - dałby również podstawę do przeprowadzenia zasadniczej „rozprawy” z opozycją, co w obecnej sytuacji wydaje się wspólnym priorytetem grupy rządzącej i środowiska byłych WSI.

http://promex.home.pl/sowa/pdfy/Rzecznikmon.pdf
http://stowarzyszeniesowa.pl/
http://promex.home.pl/sowa/pdfy/Nasze%20zdanie%20o%20Raporcie%20Cz%20VII.pdf
http://promex.home.pl/sowa/pdfy/Nasze%20zdanie%20o%20Raporcie%20Cz%20VI.pdf"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Sie 25, 2010 8:38 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/08/czy-powstanie-paria-prezydencka.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.


"wtorek, 24 sierpnia 2010

CZY POWSTANIE PARTIA PREZYDENCKA?

„Ludzie o ostrym języku, o ostrym stylu uprawiania polityki, najlepiej wyrażają różne wątpliwości, różne zagrożenia i poglądy. To już jest kwestia taktyki politycznej” – przypomniał w maju br. Bronisław K., odnosząc się do wizerunku publicznego Janusza Palikota.
Choć media starannie omijają ten niewygodny temat, faktem jest, że tych dwóch polityków od dawna tworzy nierozłączny tandem, a Janusz P. jest alter ego człowieka pełniącego dziś funkcję prezydenta. Nie popełni błędu ten, kto wypowiedziach Janusza P. odczyta autentyczne, choć skrywane poglądy Bronisława K. „To już jest kwestia taktyki politycznej” – jak zapewniał ten ostatni.
Związki obu przyjaciół są tak mocne, że w marcu Bronisław K. nie wahał się zagrozić wycofaniem z prawyborów, jeśli Platforma wyrzuci ze swoich szeregów lubelskiego posła. Sytuacja wyglądała na tyle komicznie, że w ówczesnych wypowiedziach Janusza P. pojawił się nawet element moralnej refleksji:
„Bronisław Komorowski wstawił się za mną. Powiedział premierowi, że jeżeli wyrzuci mnie z partii, to on wycofa się z prawyborów” - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Janusz P. i dodał: „Uświadomiłem sobie, że postawiłem Komorowskiego w niezręcznej sytuacji.[...] Najważniejsze jego przedsięwzięcie polityczne w życiu ja stawiam przez swój brak odpowiedzialności - trzeba tak to nazwać w tym kontekście - stawiam na szali naszej znajomości, naszej przyjaźni kilkunastoletniej. Czy mogłem zrobić coś gorszego swojemu przyjacielowi?” – biadał P.
Gdy w trakcie kampanii prezydenckiej kandydat PO przyznał, że Janusz P. pomaga mu w kampanii, nie angażując się jednak medialnie, wyznanie to stanowiło tylko potwierdzenie oczywistego faktu. Podobnie, jak obecność P. podczas narad w domu Bronisława K., w ścisłym gronie Tusk-Komorowski-Palikot.
To P. przez cały okres poprzedzający wybory był głównym promotorem kandydatury obecnego prezydenta, a nawet można mu przypisać jej „ojcostwo” – o czym dziś niewielu zdaje się pamiętać. Już w wywiadzie dla RMF FM z 28 maja 2008 roku Janusz P. ujawnił, że „gdyby Donald Tusk nie zdecydował się kandydować, to najbardziej prawdopodobnym kandydatem jest Bronisław Komorowski”.
Mając na uwadze powyższe fakty, czy można sądzić, by obecna inicjatywa posła z Lublina – powołania nowej formacji politycznej – była oderwana od planów jego przyjaciela? Czy nie mamy raczej do czynienia z próbą utworzenia zaplecza politycznego Bronisława K i budową partii prezydenckiej?
Byłoby to działaniem mocno usprawiedliwionym, jeśli pamiętać, że formuła Platformy ulega powolnemu, lecz nieuchronnemu rozkładowi, podobnie jak było to w przypadku innych grup politycznych ( Unia Wolności, KLD) powołanych dla ochrony interesów establishmentu III RP. Istniejące wewnątrz partii poszczególne frakcje i ujawniane niekiedy ostre konflikty świadczą, że PO nie stanowi już monolitu na którym mógłby oprzeć się Bronisław K., a przede wszystkim, może nie spełniać oczekiwań środowiska stojącego za tą prezydenturą.
W tekście STRATEGIA NOŻYCZEK postawiłem hipotezę, że nowa prezydentura będzie realizowana w interesie grupy rządzącej, poprzez rozgrywanie rzekomych antynomii.
Koncepcja „strategii nożyczek” jest niezwykle korzystna dla ludzi samej Platformy i środowisk stojących na jej zapleczu. Pozwala bowiem na usprawiedliwianie niepopularnych decyzji, ale też na tuszowanie nieróbstwa i błędów, poprzez rozgrywanie rzekomych konfliktów na linii Pałac Prezydencki – rząd. Mając w ręku wszystkie, najważniejsze narzędzia władzy środowiska te ze względów taktycznych nie mogą nawet forsować obrazu monolitu, który zostałby wykorzystany przez opozycję do rozliczania grupy rządzącej z wyborczych obietnic. O wiele korzystniejsze jest stworzenie mitu o dwóch, niezależnych, a czasem skonfliktowanych ośrodkach oraz generowanie rzekomych sporów. Pomiędzy tak działającymi „nożycami” znajdzie się nieświadome gry społeczeństwo, skazane na infantylne oceny medialnych analityków.
Pomysł Janusza P. nie stoi w sprzeczności ze „strategią nożyczek”, jeśli służy pozornej polaryzacji sceny politycznej i prowadzi do powstania „nowej” (a zatem nieobciążonej bagażem Platformy) partii. Trafne mogą być oczekiwania, że w jej szeregach znajdą się różnego rodzaju środowiska lewicowe, a mając w pamięci doskonałe relacje P. z Andrzejem Olechowskim wolno spodziewać się również akcesu tego polityka. Ponieważ jeszcze do niedawna, to Andrzej Olechowski spełniał funkcję „koordynatora” linii politycznej PO, dyscyplinując tę partię groźbami powołania nowych formacji – jego obecność w „nowej” strukturze miałaby pewien wymiar symboliczny. Adresatem oferty będzie także elektorat Grzegorza Napieralskiego, co pozwoliłoby utworzyć faktyczną koalicję z SLD – czyli zrealizować pomysł Janusza P. z czerwca br. Nieprzypadkowy wydaje się czas, w jakim pojawił się pomysł lubelskiego posła. Do wyborów parlamentarnych pozostaje jeszcze rok, który przy wsparciu propagandy medialnej można wykorzystać na budowę „nowej” partii.
Korzyści, jakie Bronisław K. może odnieść z przebudowy sceny politycznej wydają się oczywiste. Przede wszystkim, stałby się patronem „nowej” formacji i mógł liczyć na jej wsparcie we wszystkich przedsięwzięciach. Stworzyłby groźną dla PO alternatywę, wymuszając tym samym na liderach PO ustępliwość oraz „linię polityczną” zgodną z oczekiwaniami zaplecza prezydenckiego. Uzyskałby realne narzędzie władzy oraz wpływy na bieżącą politykę, mogąc kontrolować poszczególne decyzje grupy rządzącej.
W tle koncepcji Janusza P. trzeba widzieć efekt zmian, jakie zaszły wśród środowisk decydujących o kształcie polskiej sceny politycznej. Ich najbardziej spektakularnym przejawem była wymuszona (moim zdaniem) rezygnacja Donalda Tuska z prezydentury i wystawienie kandydatury Bronisława K. Okoliczności związane z tragedią z 10 kwietnia oraz wygrana patrona Wojskowych Służb Informacyjnych pozwalają przypuszczać, że to właśnie środowisko uzyskało dziś największy wpływ na sprawy polskie. Pytaniem otwartym pozostaje, czy w tej sytuacji doszło do „historycznego kompromisu”, w którym pogodzono interesy decydentów.
Warto bowiem pamiętać, że „ojcami” Platformy byli ludzie cywilnej bezpieki – Departamentu I MSW, zaś Bronisław K. jest człowiekiem za którego plecami znajdziemy środowisko służb wojskowych, wywodzące się głównie z Zarządu II Sztabu Generalnego WP.
Niewykluczone, że realizacja koncepcji Janusza P. może prowadzić do powolnego wygaszania „projektu PO” i budowy w jego miejsce kolejnej mutacji partyjnej, reprezentującej interesy grup zarządzających III RP.


http://www.rmf24.pl/opinie/wywiady/kontrwywiad/news-janusz-palikot-komorowski-zagrozil-wycofaniem-sie-z,nId,240374
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/komorowski--palikot-mi-pomaga--ale-sie-nie-angazuje,58351,1
http://www.rmf24.pl/opinie/wywiady/news-palikot-komorowski-na-prezydenta-jesli-nie-tusk,nId,217500
http://kampanianazywo.pl/opinie/wicepremier-napieralski-political-fiction-czy-niezly-scenariusz/
http://cogito.salon24.pl/208227,strategia-nozyczek "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Czw Sie 26, 2010 10:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Partia nie będzie nowa. To jest cały czas ta sama partia, która realizuje hasło: "Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy". Gdy tylko zobaczyłem tytuł tego Tamatu, od razu pomyślałem, że dla obecnemu prezydenta partia Palikota powinna być portem/azylem docelowym. Z kolei wyznania
Cytat:
Gdy w trakcie kampanii prezydenckiej kandydat PO przyznał, że Janusz P. pomaga mu w kampanii, nie angażując się jednak medialnie, wyznanie to stanowiło tylko potwierdzenie oczywistego faktu. Podobnie, jak obecność P. podczas narad w domu Bronisława K., w ścisłym gronie Tusk-Komorowski-Palikot.

świadczy o ekshibicjoniźmie politycznym Palikota, a tym samem i jego przyjaciela-prezydenta. Przecież nie klepie on tych rzeczy z głupoty. Niech mi to nie będzie poczytane za tęsknotę za Tuskiem, ale wygląda jakby schował się do szafy, bo nie bardzo pasuje obecnej awangardzie politycznej. Wygląda jakby się mu coś z głową porobiło, bo jego ostatnie ruganie 'odpowiedzialnych za stan' przypominało zachowania wybitnych przywódców ruchów postępowej ludzkości sprzed pół wieku i więcej.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Sie 27, 2010 5:57 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/08/przetargi-specjalnego-znaczenia.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.

"czwartek, 26 sierpnia 2010

PRZETARGI SPECJALNEGO ZNACZENIA

Kilka dni po tragedii smoleńskiej pojawiła się informacja, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego najprawdopodobniej już w momencie katastrofy posiadała nagrania rozmów pilotów samolotu z wieżą kontroli lotów. Informacje, które wpływały do SKW, miały być zbliżone do tych przesyłanych przez zwykłe urządzenia GPS. Były to dane m.in. o położeniu maszyny, jej wysokości i prędkości. Monitorowanie przebiegu i parametrów lotu miało wynikać z faktu, że Tu 154 M był maszyną wojskową, a służby korzystały z tajnej stacji nasłuchowej. SKW, podobnie jak Naczelna Prokuratura Wojskowa odmówiły wówczas skomentowania sprawy i do dziś nie pojawiło się żadne wyjaśnienie - czy i jaki dane uzyskano w dniu 10 kwietnia.
Nie trzeba przekonywać, że materiały zgromadzone przez SKW miałyby ogromne znaczenie dla oceny przebiegu tragicznego lotu i pomogły w weryfikacji informacji przekazywanych przez Rosjan, w tym zawartości czarnych skrzynek.

Przełom dla służb rosyjskich.

Tymczasem, sama SKW ma niewiele do powiedzenia na temat katastrofy, a wystąpienia przedstawicieli tej służby dotyczą wyłącznie zapewnień, iż żaden z dowódców wojskowych, którzy zginęli w Smoleńsku, nie miał przy sobie urządzeń umożliwiających gromadzenie lub przetwarzanie informacji niejawnych. Na pokładzie samolotu miało również nie być wojskowych materiałów kryptograficznych.
W tym kontekście znamienna była natychmiastowa reakcja szefostwa SKW na publikację dziennika "Washington Times", z 13 maja br., gdy pojawił się tam artykuł Billa Gertza, w którym autor powołując się na źródła w wywiadzie NATO twierdził, że "Rosjanie prawdopodobnie uzyskali ultratajne kody używane przez armie NATO do komunikacji satelitarnej". Zdaniem Gertza „jeśli rosyjskie służby specjalne były w stanie odzyskać karty kodowe telefonów satelitarnych, będą w stanie rozkodować teraz całą natowską komunikację sprzed katastrofy. To przełom dla rosyjskich służb" - informował dziennikarz, dodając, że "niemal na pewno po katastrofie wydano wojskom państw NATO nowe kody”. Płk. Krzysztof Dusza, dyrektor gabinetu szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego natychmiast oświadczył, że „na pokładzie Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem, był zwykły telefon satelitarny; nie było tam "tajnych kodów", urządzeń ani materiałów kryptograficznych”.
Bez szansy na uzyskanie odpowiedzi, można byłoby zapytać - dlaczego zatem do tej pory Rosjanie nie zwrócili tego „zwykłego telefonu satelitarnego”, którym podczas lotu posługiwał się Prezydent Kaczyński , a służby specjalne wykazują zainteresowanie nie kodowanym aparatem?
Czy tego rodzaju informacje mogą świadczyć o nieprawidłowościach w działaniu wojskowych służb? Jaka powinna być ich rola w zakresie osłony kontrwywiadowczej przed i po katastrofie? Czy przed 10 kwietnia wypełniały swoje ustawowe zadania, w tym - związane z zabezpieczeniem tragicznego lotu, a obecnie działają na rzecz wyjaśnienia przyczyn i okoliczności zdarzenia?
To zasadne pytania, jeśli pamiętać, że we wrześniu 2009 roku fachowiec z WSI gen. Marek Dukaczewski głośno wyrażał obawy, iż służby wojskowe „nie kontynuują przedsięwzięć, które zostały zapoczątkowane przez nas i które w naszym odczuciu były istotne dla obronności naszego kraju” i stwierdził, że „źle dzieje się z osłoną wywiadowczą i kontrwywiadowczą wojsk. Podobnie z rozpoznaniem wojskowym, którego częścią jest wywiad wojskowy”, - powołując się przy tym na wypowiedzi gen. Waldemara Skrzypczaka – byłego dowódcy Wojsk Lądowych.
Oceny pracy służb wojskowych dokonywane przez generała z WSI, wydają się mocno niesprawiedliwe. Warto bowiem dostrzec, że szefostwo Służby Kontrwywiadu Wojskowego co najmniej od połowy 2009 roku stara się kontynuować linię poprzedników, szczególnie w zakresie zaopatrzenia w sprzęt specjalistyczny. Dowodzi tego choćby fakt, że od wielu miesięcy trwa współpraca SKW z firmą, którą generał Dukaczewski powinien znać doskonale. Współpraca o tyle istotna, że dotyczy obszaru kryptografii i bezpieczeństwa przesyłu tajnych informacji.

Ze szkodą dla wojska.

Firma, o której mowa ma tradycje sięgające roku 1982 i według Raportu z Weryfikacji WSI powstała prawdopodobnie jako tzw. firma przykrycia Zarządu II Sztabu Generalnego LWP – czyli wywiadu wojskowego PRL. Przez wiele lat działała na rynku dostaw sprzętu komputerowego i komunikacyjnego dla wojska, wygrywając wszystkie większe przetargi. Dbała przy tym o zapewnienie sobie politycznego wsparcia, o czym może świadczyć fakt, iż w roku 2000 była jednym z największych sponsorów kampanii prezydenckiej Aleksandra Kwaśniewskiego.
Wydawało się, że kres działalności firmy w obszarze wojskowości przyniesie Raport z Weryfikacji WSI, w którym opisano funkcjonowanie w strukturach Wojska Polskiego przestępczego mechanizmu pozwalającego na wygrywanie przez tę firmę intratnych przetargów.
Mowa jest tam m.in. o podpisanym w maju 2005 r. przez ministra ON Jerzego Szmajdzińskiego, szefa WSI gen. Marka Dukaczewskiego oraz Szefa Generalnego Zarządu Dowodzenia i Łączności gen. Stanisława Krysińskiego „Aneksu do Koncepcji rozwoju systemów ochrony kryptograficznej w resorcie Obrony Narodowej”. Dokument ten pozwalał na ominięcie obowiązujących w tym czasie przepisów w procedurze akredytacji urządzeń kryptograficznych oferowanych przez firmę i wygranie przez nią ważnego przetargu na budowę systemu teleinformatycznego. Ze szkodą dla wojska stosowano procedurę zakupów „z wolnej ręki” i dzielono przetargi celem obejścia przepisów. Zazwyczaj nie publikowano ogłoszeń w „Biuletynie Zamówień Publicznych”, a ograniczano się do wysyłania zaproszeń przetargowych do kilku zaprzyjaźnionych firm.
Na stronie 147 Raportu można przeczytać: „W tym kontekście istotna jest przekazana Komisji Weryfikacyjnej informacja, dotycząca nieformalnej grupy wewnątrz WSI, powiązanej z gen. Dukaczewskim. [...] Powstało nie podlegające żadnej kontroli „grono” osób wspierających i osłaniających swoje działania.”
W sprawie działań związanych z przetargami oraz działaniami nielegalnego lobby na rzecz owej spółki złożono kilka zawiadomień o popełnieniu przestępstwa. Postanowieniem Prokuratora Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie – ppłk Janusza Wójcika z dn. 4.06.2009 roku syg.akt PO.Śl. 84/05 wszystkie postępowania „w sprawie przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych [...] w związku z zakupem urządzeń oraz sprzętu spółki...” zostały umorzone z uwagi, iż „czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego”, zaś śledztwo „w sprawie działającej w okresie od 01.01.2000 r. do 12.02.2007 r. w Warszawie zorganizowanej grupy przestępczej, składającej się z oficerów pełniących służbę w Sztabie Generalnym WP oraz strukturach Ministerstwa Obrony Narodowej RP oraz współdziałających z nimi osób cywilnych, którzy to mieli na celu popełnianie przestępstw w związku z nabywaniem sprzętu na potrzeby Sil Zbrojnych RP od spółki...” umorzono, ponieważ zdaniem Prokuratury „brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie zaistnienia przestępstwa”.

„Firmy specjalnego znaczenia”.

Dziś we władzach spółki „SILTEC” – bo o niej mowa - na stanowisku wice prezesa znajdziemy płk Janusza Zwolińskiego – do 2001 roku dyrektora Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych MON, któremu bezpośrednio podlegała kontrola nad przetargami.
Niektóre z osób działających dziś w SILTEC, jeszcze do niedawna można było znaleźć w firmie Halex Holding S.A. Ta nazwa mówi dziś niewiele, jednak przed kilkoma laty właściciel spółki Roman Niemyjski zasłynął siedmioma wyrokami sądowymi, w tym za oszustwa i spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, a sama spółka miała niezwykle ciekawe koneksje. Śledztwo dziennikarskie, prowadzone wówczas przez „Rzeczpospolitą” wykazało zadziwiającą drogę kariery właściciela holdingu. W latach 80. Niemyjski pracował jako górnik w kopalni, doszedł tam do stanowiska nadsztygara. Po 1989 r. zajął się handlem. Jako pierwszy woził do Polski syberyjski węgiel. W połowie lat 90. kontrolował prawie cały import węgla do Polski. Zbankrutował, gdy Ministerstwo Gospodarki w 1999 r. wprowadziło ograniczenia importu węgla. Kiedy Niemyjski przeniósł interesy do Warszawy, związał się z Instytutem Problemów Strategicznych, w którym przed wyborami 2001 r. przygotowywano plan czystek w UOP. Wśród jego założycieli byli ludzie z pierwszego szeregu SLD: Zbigniew Siemiątkowski, Jerzy Jaskiernia, Andrzej Kapkowski, Zbigniew Sobótka. Niemyjski prowadził również interesy z byłym skarbnikiem lewicy Wiesławem Huszczą, a jego dobrym znajomym miał być Ludwik Michalak, pseudonim „Ludwik”, rezydent gangu pruszkowskiego na Wybrzeżu, ścigany listem gończym za zbieranie haraczy z automatów do gry.
W 2003 r. przez holding Niemyjskiego przewinęli się m.in: płk Piotr Zaskórski (b. szef Departamentu Polityki Zbrojeniowej MON), płk Janusz Zwoliński (b. szef Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych), gen. Waldemar Skrzypczak (wówczas jeszcze dowódca XI Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu), ppłk Włodzimierz Rybak (pracownik Wojskowej Agencji Mieszkaniowej). Jak informowały media – płk Zwoliński zaprzeczał, że był w spółce, podobnie gen. Skrzypczak. Żaden z nich nie miał bowiem zgody przełożonych na działalność w Halex Holding. Ich nazwiska figurują jednak w Krajowym Rejestrze Sądowym. W spółce często widywano emerytowanego generała Zenona Poznańskiego, absolwenta moskiewskiej Akademii Obrony im. Woroszyłowa, doradcę Samoobrony, współzałożyciela (z gen. Dukaczewskim) stowarzyszenia PROMILITO. Jednym z założycieli holdingu był płk Tadeusz Pańczyk z Departamentu Kadr MON. Innym – Bolesław Borysiuk, w czasach PRL-u członek władz Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, doradca spółki ART. B od spraw ZSRR, kandydat Samoobrony na ministra spraw wewnętrznych.
W radzie nadzorczej Halex Holding S.A zasiadali m.in. Jolanta Kłosińska (żona płk. Krzysztofa Kłosińskiego, szefa Zarządu III WSI), Marianna Kapkowska (żona Andrzeja Kapkowskiego, b. szefa UOP), Shik Kima (doradca ambasadora Korei w Polsce) oraz dwóch białoruskich dyplomatów, podejrzewanych o bliskie związki z KGB.
Fakt, że w tego rodzaju spółkach przewijają się oficerowie LWP oraz ludzie Wojskowych Służb Informacyjnych nakazuje dostrzegać w nich „firmy specjalnego znaczenia”, działające według kryteriów niedostępnych dla innych podmiotów gospodarczych.
Raport w Weryfikacji WSI, wśród wysokich rangą dowódców wojska, zaangażowanych w działalność nielegalnego lobby na rzecz SILTEC, wymienia gen. Henryka Tacika, absolwenta Akademii Sztabu Generalnego w Moskwie – ówczesnego przedstawiciela Polski przy Komitecie Wojskowym NATO. Dziś Henryk Tacik jest wiceprzewodniczącym Rady Nadzorczej MAW Telecom Intl S.A – spółki, która w kwietniu 2009 roku, w konsorcjum z firmą Polit-Elektronik, reprezentującą przemysł rosyjski wygrała przetarg MON na ostatni remont samolotu TU-154M. Po wyeliminowaniu firm Metalexport-S oraz Bumar komisja MON przyjęła jako jedyną ofertę MAW Telecom Intl. i Polit-Elektron. Wbrew wcześniejszym praktykom, remont samolotu powierzono spółce „Aviakor” z Samary, której prezesem jest zięć byłego prezydenta Rosji.
Firma MAV w 2007 roku wyposażyła BOR w radiotelefony z funkcją szyfrowania, a w 2008 zawarła kontrakt na dostawę Mobilnego Zestawu Rozpoznania Radioelektronicznego - SIGINT , systemu VCS dla Sił Powietrznych oraz systemu TACAN dla Marynarki Wojennej. W 2009 roku, prócz kontraktu na remont rządowych Tupolewów firma otrzymała m.in. kontrakt na dostawę mobilnego systemu łączności radiowej dla Żandarmerii Wojskowej oraz na dostawę dwóch mobilnych systemów nawigacyjnych TACAN dla Sił Powietrznych.

SILTEC bierze wszystko.

W przypadku spółki SILTEC mamy do czynienia z innym, szczególnym zakresem działalności, jakim jest budowa urządzeń i systemów specjalnych przeznaczonych dla wojska, w tym certyfikowanych urządzeń kryptograficznej ochrony informacji niejawnych. Specjalnością SILTEC są urządzenia klasy Tempest, czyli budowane zgodnie z technologią pozwalającą na stworzenie tzw. bezpiecznych stanowisk, zabezpieczonych przed podsłuchem elektronicznym. Chodzi głównie o urządzenia informatyczne (jak komputery), w których przepływ danych generuje promieniowanie elektromagnetyczne o określonej częstotliwości. Emisja promieniowania odbywa się poprzez monitor, ale również przez kable, gniazda, porty, drukarki czy skanery. Sygnał jest także emitowany do sieci energetycznej, z której komputer jest zasilany. Każdy z tych sygnałów niesie ze sobą informację, które można przechwycić i odczytać, nawet z odległości kilkuset metrów. Zabezpieczenia przed tego rodzaju wyciekiem danych, budowane według amerykańskiej normy Tempest stosowane są przez służby na całym świecie.
Oczywiście, tylko służby specjalne wydają odpowiednie certyfikaty na budowę i eksploatacje urządzeń ochrony elektromagnetycznej, zatem tylko „firmy specjalnego znaczenia” mają szansę uzyskać intratne zamówienia od wojska.
SILTEC produkuje urządzenia klasy Tempest, a od 4 czerwca 2009 roku posiada certyfikat Służby Kontrwywiadu Wojskowego na „wykonywanie badań w zakresie bezpieczeństwa emisji urządzeń przetwarzających informacje niejawne, w procesach certyfikacji tych urządzeń, prowadzonych przez Jednostkę Certyfikującą BBTI SKW”. Oznacza to, że w laboratoriach SILTEC badane mogą być urządzenia służące przetwarzaniu tajnych informacji.
Od tego czasu, (a przypomnę, że również 4 czerwca 2009 roku Prokuratura Wojskowa umorzyła postępowania w sprawie SILTEC) firma ta wygrywa wszystkie przetargi na sprzęt klasy Tempest organizowane przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Dostawy komputerów, laptopów, skanerów, drukarek i terminali dla SKW są wyłączną domeną spółki SILTEC. Od 21 lipca 2009 roku SILTEC wygrała łącznie 7 przetargów organizowanych przez kontrwywiad wojskowy.
Ale, nie tylko w SKW i nie tylko w zakresie urządzeń komputerowych. Już w sierpniu 2009 firma wygrała przetarg na zakup i dostawę „urządzeń teleinformatycznych w wykonaniu specjalnym” dla Służby Wywiadu Wojskowego, a 25 września podpisała umowę na zakup i dostawę hełmów balistycznych dla SWW w trybie postępowania negocjacji z kilkoma wykonawcami.
Kilka dni później, 29 września firma w trybie negocjacji z jednym wykonawcą otrzymała od MON zamówienie na dostawę urządzeń kryptograficznych TCE 621, a w listopadzie wygrała przetarg ogłoszony przez Ministra Obrony Narodowej na dostawę zestawów lornetkowych, dalmierza laserowego, wskaźników laserowych światła widzialnego oraz wskaźników laserowych/podświetlaczy celów, o ogromnej wartości 3.396.432, – zł., w którym była jedynym oferentem.
W grudniu 2009 roku SILTEC, występując również jako jedyny oferent wygrała przetarg na zakup drukarek i skanerów klasy Tempest organizowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a kilka dni później została dostawcą zestawu urządzeń do ochrony informacji niejawnych i zestawu urządzeń do prezentacji multimedialnych dla Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Nietrudno dostrzec, że dobra passa spółki w zakresie przetargów dla wojska i urzędów centralnych ma związek z umorzeniem prokuratorskich śledztw. Zapewne, na zasadzie zbiegu okoliczności w tym samym okresie, bo we wrześniu 2009 roku opublikowany został „List byłych szefów Wojskowych Służb Informacyjnych”, w którym oficerowie WSI „kierowani troską o bezpieczeństwo Sił Zbrojnych i obronność RP” zwrócili się z apelem „do właściwych władz RP o jak najszybsze uporządkowanie spraw, związanych z działalnością wojskowych służb specjalnych”, przypominając, że przestępczej działalności WSI „do dziś nie potwierdzono w zarzutach prokuratorskich, aktach oskarżenia, czy wyrokach sądów”. Zawarta w „Liście” krytyczna ocena działalność obecnych służb wojskowych, sprowokowała natychmiastową reakcję Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk Janusza Noska, który „w nawiązaniu do oświadczenia byłych Szefów zniesionych w dniu 30 września 2006 roku Wojskowych Służb Informacyjnych” zapewnił o prawidłowym funkcjonowaniu nowych formacji wojskowych.

Rozpalona inwencja oficerów WSI.

W publikacjach zatytułowanych „Nasze zdanie o Raporcie z likwidacji WSI” zamieszczanych na stronie internetowej stowarzyszenia „SOWA”, fakt umorzenia śledztw w sprawie SILTEC przywołuje się jako koronny argument przeciwko tezom Raportu z Weryfikacji. Ta sprawa szczególnie rozpala inwencje oficerów byłych WSI, gdy w związku z zarzutami o istnienie grupy przestępczej lobującej na rzecz SILTEC twierdzą, iż „autor „Raportu” przekroczył uprawnienia nadane mu w art. 70a cytowanej już ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. oraz nie dopełnił obowiązków należytej staranności przez co naraził na szkodę interes obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP oraz interes zatrudnionych w nich oficerów”. Wszystko dlatego, że „długotrwałe śledztwo prokuratury nie potwierdziło podejrzeń autora Raportu”.
Dziś nikt już nie postawi tezy, iż wygrane przetargi spółki SILTEC mogą mieć związek z odzyskiwaniem wpływów środowiska byłych WSI lub są wynikiem działań lobby wojskowego. Wbrew obawom prezesa SILTEC Andrzeja Bartnika, wyrażonych w piśmie z 20 marca 2007 roku do ówczesnego Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej Szefa SKW Antoniego Macierewicza, wydaje się, iż umieszczenie nazwy spółki w Raporcie nie spowodowało „obniżenia reputacji firmy i nie przyniosło jej wymiernych strat”. Zaufanie, jakim Służba Kontrwywiadu Wojskowego darzy dziś SILTEC sprawia, iż staje się ona wiodącym dostawcą specjalistycznych urządzeń dla wojska i urzędów centralnych. Podobnym zaufaniem ministerstwa ON cieszą się inne „spółki specjalnego znaczenia”, w których spotykamy grono zawsze tych samych oficerów.
Faktem jest, że okres poprzedzający tragiczne zdarzenia z 10 kwietnia upłynął na zacieśnianiu współpracy wojskowych służb z firmami rekomendowanymi w przeszłości przez WSI lub takim, w których władzach zasiadają wojskowi rodem z LWP. W sprawach przetargów organizowanych przez MON, można byłoby postawić wiele pytań, jak choćby o to - jakie kryteria zdecydowały o wyborze firm MAW Telecom International i Polit-Elektronik w przetargu na remont Tu 154, lub – co sprawiło, że w początkach 2010 roku SKW wyraziła szczególne zainteresowanie sprzętem klasy Tempest ? W kontekście troski, jaką wobec działalności służb wojskowych wyrażali byli szefowie WSI, warto też pytać o wypełnienie przez SKW zadań związanych z zabezpieczeniu prezydenckiej wizyty w Katyniu oraz rolę tej służby w procesie wyjaśniania przyczyn smoleńskiej tragedii.


Artykuł opublikowany w nr.34 Gazety Polskiej z dn. 25 sierpnia. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Sie 27, 2010 7:50 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/08/koniec-natretnych-idei.html

Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP.


"piątek, 27 sierpnia 2010

KONIEC „NATRĘTNYCH IDEI”

Powinniśmy pogodzić się z faktem, że od chwili zajęcia stanowiska prezydenta przez Bronisława K. o kierunkach polskiej polityki zagranicznej będziemy dowiadywać się z prasy rosyjskiej. Niewykluczone, że również inne, ważne decyzje prezydenta będą ogłaszane przez organy prasowe Federacji.
Trzeba bowiem pamiętać, że w okresie kampanii prezydenckiej to Moskwa stała się miejscem z którego pupil rosyjskich mediów odważył się podjąć odważną „dyskusję z internautami”, by pod jej pretekstem zaatakować Prezydenta Kaczyńskiego i śmiało dokopać jego bratu. Odwaga Bronisława K. pozwalała mu od lat krytykować polskiego Prezydenta i polskich polityków oraz mężnie stawać w obronie rosyjskich interesów.
Jego wypowiedzi z okresu rosyjskiej agresji na Gruzję, gdy płk Putin przeprowadził test, każąc strzelać do konwoju Lecha Kaczyńskiego świadczą, że Bronisław K zdał egzamin celująco. Nie tylko zresztą on, bo również ówczesna reakcja Donalda Tuska na prezydencką inicjatywę wysłania do Gruzji przedstawicieli kancelarii – świadczy tyleż o politycznym infantylizmie , co o nadrzędnej wobec polskiej racji stanu trosce o „dobrosąsiedzkie” stosunki z Kremlem.
Gdy zatem przed kilkoma dniami rosyjski prezydent Miedwiediew oświadczył, że „Moskwa rezerwuje sobie rolę w utrzymaniu porządku na Kaukazie” i poinformował o przedłużeniu do 2044 roku działalności rosyjskiej bazy wojskowej w Armenii, intencje te nie mogły pozostać niezauważone.
Obecność wojsk rosyjskich w strategicznym regionie Kaukazu Południowego złożonego z trzech poradzieckich republik: Armenii, Gruzji i Azerbejdżanu, ma, zdaniem Miedwiediewa służyć misji „ zapewnienie pokoju i porządku”.
Trzy dni później moskiewska "Izwiestija" z satysfakcją odnotowała, że „Polska rewiduje stosunki ze swoim byłym sojusznikiem strategicznym. Organ Gazpromu poinformował, że „Komorowski faktycznie zamknął całą epokę w polityce zagranicznej Warszawy, kiedy to Tbilisi było uważane za niemal głównego sojusznika strategicznego" i ocenił, że „ideologicznym podtekstem przyjaźni Saakaszwilego z Kaczyńskim była konfrontacja z Moskwą, a obrona „młodej gruzińskiej demokracji” przed „rosyjskim imperializmem” stała się natrętną ideą dyplomacji Lecha Kaczyńskiego" .
Swój wywód „Izwiestija” oparła na zdaniu wypowiedzianym przez Bronisława K. w niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, w którym padły słowa: „nie pojadę na granicę tylko dlatego, że wymyślił to sobie prezydent Gruzji” – nawiązujące w sposób oczywisty do reakcji Lecha Kaczyńskiego na atak wojsk rosyjskich na Gruzję i odważnej podróży polskiego Prezydenta.
Co prawda, w wywiadzie jest również mowa, iż „w przypadku Gruzji Polska nie powinna rezygnować z tego, co jest jednym z pryncypiów: stoimy na stanowisku niepodzielności terytorium Gruzji”, jednak interpretacja słów Bronisława K., dokonana przez rosyjską gazetę wydaje się całkowicie poprawna i uzasadniona.
W odróżnieniu od ogromnej rzeszy polskich obywateli, Rosjanie potrafią bowiem dostrzec, kto w III RP jest gwarantem ich interesów, przedkładając je ponad polską rację stanu. Już w kwietniu 2008 roku płk Putin zapewniał, że "problemy z Polską dadzą się rozwiązać dzięki Tuskowi", a po wygranych przez Bronisława K wyborach prezydenckich, szef komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy Konstantin Kosaczow trafnie podsumował obecną sytuację, mówiąc :
„Z Polską, gdzie prezydentem jest pan Komorowski, a rządem kieruje pan Donald Tusk, będzie się nam udawać, jak sądzę, znajdować punkty styczne i porozumienie znacznie bardziej konsekwentnie i konstruktywnie niż działo się to dotychczas w warunkach stałego współzawodnictwa prezydenta i rządu.”
Dlaczego sprawa Gruzji ma mieć dla Polski istotne znaczenie? Przede wszystkim, wyznacza ona rolę naszego kraju, jako państwa prowadzącego samodzielną politykę zagraniczną oraz, co może ważniejsze - stopień, w jakim potrafimy uwolnić się od wpływów rosyjskich. Stosunek do Gruzji staje się w Polsce wskaźnikiem, według którego można dość precyzyjnie zdefiniować grupy interesów. Dlatego Rosja sprzeciwiała się wizji samodzielnej Polski na geopolitycznej mapie, a prawdziwy stosunek władz Kremla do naszego kraju odzwierciedlają nie propagandowe gesty Putina, a szczera wypowiedź wiceprzewodniczącego rosyjskiej Dumy Władimira Żyrinowskiego z września ubiegłego roku: .„Jeśli zacznie się wojna, to zmieciemy wszystkie kraje, które znajdą się na naszej drodze ku agresorowi. Były trzy rozbiory Polski, będzie czwarty”.
Nawet dla postronnych obserwatorów sceny światowej wydaje się oczywiste, że niepodległość i suwerenność Gruzji oraz jej przynależność do NATO będzie zapowiedzią klęski imperialnej polityki Kremla, opartej na zasadzie „dziel i rządź" i przyczyni się do uwolnienia obszaru Kaukazu z dominacji rosyjskiej. Ogromne znaczenie ma udana polityka dywersyfikacji surowców energetycznych, prowadzona przez Gruzję. Rurociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan łączący Azerbejdżan z Turcją i powstający gazociąg Baku-Tbilisi-Erzerum, stwarzały również dla Polski możliwość uniezależnienia od złóż rosyjskich. Dalekowzroczna polityka Prezydenta Kaczyńskiego odzwierciedlała geopolityczny interes Polski, polegający na budowaniu jak najszerszych koalicji z innymi państwami tej części Europy. Nie przeciwko Rosji – jak przedstawiała to polskojęzyczna propaganda III RP, a w imię ochrony przed zakusami znanego z „pokojowej polityki” sąsiada.
Publikacja organu prasowego Gazpromu jednoznacznie wskazuje, że podporządkowanie Gruzji jest dziś dla Rosji jednym z priorytetów. Po wypowiedzi Bronisława K., „Izwiestija” mogła tryumfalnie obwieścić: "Wybranie na prezydenta pragmatyka Komorowskiego ustawiło wszystko na swoje miejsca. Ideologicznie emocjonalna przesada epoki Kaczyńskiego dobiegła końca. Gruzja stała się dla Polski tym, kim być powinna - dalekim krajem, leżącym na peryferiach jej interesów narodowych".
Prosta reguła, bezsporna dla ludzi doświadczonych sowiecką okupacją, - im mniej Rosji w świecie, tym będzie on lepszy - nie dla wszystkich jest tak oczywista.
Grupa rządząca Polską, odrzucając zasady odważnej polityki Lecha Kaczyńskiego nie tylko skazuje Gruzję na agresję obecnego mocarstwa i akceptuje totalitarne zapędy Putina, ale przekazuje Moskwie wyraźny sygnał serwilizmu i rezygnacji z suwerennej polityki zagranicznej.
Jest także pierwszym, tak znaczącym sygnałem, że prezydentura Bronisława K., wsparta na fałszywym procesie „pojednania” z kremlowskim kagebistą, będzie zaprzeczeniem historycznej wizji - testamentu Lecha Kaczyńskiego i cofnie Polskę w epokę wiernopoddańczych relacji z Kremlem.


Artykuł opublikowany w Gazecie Warszawskiej."[/b]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25, 26  Następny
Strona 24 z 26
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum