Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

UBECJA RZĄDZI

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Harcownik
Weteran Forum


Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 131

PostWysłany: Pią Gru 22, 2006 10:23 am    Temat postu: UBECJA RZĄDZI Odpowiedz z cytatem

www.zycie.pl ,TYGODNIK ZYCIE PODKARPACKIE z 20.12.06r


PRZEMYŚL: Czy oficerów służby bezpieczeństwa powinno się dopuszczać do pełnienia pewnych funkcji?

PiS i LPR chcą odwołania wicestarosty
Działacze PiS i poseł Parlamentu Europejskiego Andrzej Zapałowski żądają odwołania Jana Raby z funkcji wicestarosty. – Jeżeli chodzi o pełnienie pewnych funkcji, nie powinno się do tego dopuszczać oficerów Służby Bezpieczeństwa – mówił europoseł. – Wybrało mnie społeczeństwo i gdybym teraz zrezygnował, zawiódłbym wyborców – odpowiada Jan Raba.




Jan Raba, wicestarosta przemyski: – Tak nas wychowywano, ja w to naprawdę wierzyłem, nie szedłem tam, żeby kogoś prześladować. Pan Zapałowski nie ma dowodów na to, że jestem winny. Niech mi pokaże chociaż jedną osobę, którą skrzywdziłem.

W ubiegły piątek w siedzibie przemyskiego PiS została zwołana konferencja prasowa, dotycząca wyboru na wicestarostę Jana Raby, byłego oficera SB. – Pan Raba świadomie podjął pracę w SB, zgłosił się na ochotnika. Objęcie przez niego stanowiska wicestarosty jest kontrowersyjną sprawą, bo do tej pory rzadko się zdarzało w Polsce, że byli oficerowie Służby Bezpieczeństwa sięgali po funkcje publiczne. Odbieram to jako pewną próbę prowokacji i upokorzenia osób, które w okresie stanu wojennego i po nim były represjonowane i prześladowane – oświadczył Andrzej Zapałowski, poseł Parlamentu Europejskiego.

Apel o odwołanie
Działacze PiS uważają, że byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa mają prawo do pracy, ale nie do sięgania po funkcje publiczne. Dlatego wzywają zarządy wojewódzkie Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, żeby jednoznacznie opowiedziały się, czy to za ich przyzwoleniem część radnych PO i PSL głosowała za powołaniem Jana Raby na wicestarostę. – Zwracam się do zarządu Samoobrony, której członkiem jest pan Raba, aby odpowiedział, czy to on delegował i wyznaczył pana Rabę na wicestarostę. Nie czepiam się faktów, ale samej kwestii podjęcia funkcji wicestarosty przez kadrowego, wysokiego oficera Służby Bezpieczeństwa w niepodległej Polsce. Nasz apel kierujemy też do starosty, żeby zweryfikował swoją wcześniejszą postawę i poddał wniosek o odwołanie pana Raby – mówił europoseł.

Ja tam tylko pracowałem
Jan Raba przyznaje, że był kierownikiem sekcji siódmej, która zajmowała się sektorem rolno-spożywczym i przestępstwami gospodarczymi. Przyznaje też, że pozyskiwał w tych sekcjach tajnych współpracowników. – Nie należę do żadnej partii. Nie jestem działaczem politycznym, lecz samorządowym. Dostałem rekomendację od Samoobrony, bo dwa lata temu wstąpiłem do związku zawodowego „Samoobrona”. W SB tylko pracowałem. Wtedy byłem przekonany, że idę służyć społeczeństwu, ojczyźnie, klasie robotniczej. Tak nas wychowywano. Ja w to naprawdę wierzyłem, nie szedłem tam, żeby kogoś prześladować. Tuż po zniesieniu stanu wojennego zwolniłem się. Poza tym mogę podać kilka nazwisk osób, którym pomagałem. Natomiast już w wolnej Polsce, za uczciwą pracę dostałem 11 odznaczeń. Przecież nie każdy otrzymuje Złoty Krzyż Zasługi Rzeczypospolitej. Pan Zapałowski nie ma dowodów na to, że jestem winny. Niech mi pokaże chociaż jedną osobę, którą skrzywdziłem – mówi Jan Raba. Dodaje, że nie zamierza zrezygnować z funkcji wicestarosty. – Społeczeństwo mnie wybrało i gdybym teraz zrezygnował, zawiódłbym wyborców. A funkcję wicestarosty przyjąłem, aby wyprowadzić powiat z zadłużenia.

Małgorzata SZTURM


www.zycie.pl TYGODNIK ZYCIE PODKARPACKIE, z 13.12.06r ,


archiwum - 13 grudzień 2006
Rozmowa z Janem Rabą, wicestarostą przemyskim

Byłem w SB, ale... pomagałem opozycji
– Moi przełożeni w SB mieli o mnie bardzo złą opinię: że wykonuję swoje obowiązki w sposób niedostateczny, że aprobuję praktyki religijne w rodzinie... Wtedy byłem z tego powodu na indeksie, dzisiaj – jestem dumny. I to jest na piśmie!


Jan Raba został wicestarostą przemyskim wskutek zawiązania antypisowskiej koalicji w radzie powiatu. Stworzyli ją radni PSL, PO, SLD i Samorządowego Frontu Jedności Powiatu (którego założycielem i przywódcą jest Jan Raba).

Z zawodu jest Pan geodetą?
– Tak, jestem po technikum geodezyjnym. Potem na Uniwersytecie Jagiellońskim studiowałem prawo i administrację.
Przed objęciem stanowiska wicestarosty pracował Pan...
– Zaraz po szkole pracowałem w Prezydium Rady Powiatowej w Żurawicy jako geodeta. W wieku 21 lat zostałem sekretarzem urzędu gminy... Jakoś tak od tamtego czasu zawsze zajmowałem kierownicze stanowiska... Nie jestem pyszny, ale uważam, że sprawdzam się w takich rolach.
Należał Pan wówczas do PZPR?
– Do partii zapisałem się w 1967 roku. W 1969 wstąpiłem do Milicji Obywatelskiej. Pracowałem tam 15 lat, na różnych stanowiskach. W 1984, po zniesieniu stanu wojennego, zwolniłem się na własną prośbę...
Dlaczego?
– Dlatego, że to, co się wtedy w Polsce działo, zburzyło mój obraz rzeczywistości... Ja byłem wychowywany w Polsce Ludowej. W szkole i wszędzie nam mówiono, że w milicji służy się ojczyźnie, klasie robotniczej i porządkowi publicznemu. I po to tam poszedłem. Wierzyłem. Wątpliwości nabrałem w stanie wojennym i już wtedy zacząłem pomagać ludziom opozycji, chronić ich...
Pomagał Pan opozycji jako funkcjonariusz SB?!
– To nieprawda, co piszą w gazetach – że tępiłem Kościół! Tuż po zniesieniu stanu wojennego, kiedy moi przełożeni zorientowali się, że pomagam opozycji, bez mojej zgody przenieśli mnie z pionu MO do sekcji siódmej wydziału IV. Wydział IV był wydziałem SB, to prawda. Ale Kościołem katolickim zajmowała się sekcja pierwsza i druga, trzecia – opozycją i tak dalej. Sekcja siódma, gdzie pełniłem obowiązki kierownika, zajmowała się przestępstwami gospodarczymi w sektorze rolno-spożywczym. Są na to dokumenty. Nigdy nie pracowałem w nadbudowie, nigdy nie byłem w służbie stricte politycznej... Doktor Dariusz Iwaneczko napisał w swojej książce, że moi przełożeni w SB mieli o mnie bardzo złą opinię: że wykonuję swoje obowiązki w sposób niedostateczny, że aprobuję praktyki religijne w rodzinie... Wtedy byłem z tego powodu na indeksie, dzisiaj – jestem dumny. I to jest na piśmie!
Co sprawiło, że nabrał Pan wątpliwości i przestał wierzyć, że służy ojczyźnie i klasie robotniczej?
– Protesty społeczne. Nie odpowiadało mi też, że zaczęto nas nazywać „zbrojnym ramieniem partii”. Bo ja jestem człowiekiem wrażliwym...
Wcześniej nic Panu w otaczającej rzeczywistości nie zgrzytało?
– Który dwudziestolatek miał wtedy wątpliwości?! To były inne czasy! Ludzie wierzyli, że będzie dobrze, że trzeba pracować...
A jak Pan pomagał działaczom opozycji?
– Żyją w Przemyślu ludzie, których dzieci wyjechały wówczas za granicę, dzięki temu, że załatwiłem im paszport... Nie jest to może wielki heroizm, ale kiedy mogłem – zawsze starałem się ludziom pomagać. Wielu nie trafiło do więzienia, bo poprosiłem kogo trzeba... O, specjalnie na tę rozmowę przyniosłem: to moje odznaczenia z ostatnich lat.

Rozmawiała: Olga HRYŃKIW
Pełna treść wywiadu – w aktualnym numerze ŻP.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Harcownik
Weteran Forum


Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 131

PostWysłany: Pią Gru 22, 2006 10:38 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

www.zycie.pl TYGODNIK ZYCIE PODKARPACKIE z 20.12.06 nr


Nigdy nie zamierzałem współpracować, nie podjąłem w sposób faktyczny współpracy” – pisze Robert Choma
Kim jest TW Krzysztof?
6 grudnia prezydent Przemyśla wystosował do wszystkich mediów oświadczenie w sprawie swojej „domniemanej” (jak sam pisze) współpracy z SB. 18 grudnia zwołał w tej sprawie konferencję prasową.

Prezydent Robert Choma przyznaje, że podpisał nie jeden papier, ale jednocześnie zarzeka się, że tajnym świadomym współpracownikiem nie był.

Prezydent w oświadczeniu napisał m.in.: „Mam świadomość, że mam założoną przez SB teczkę – o czym mówiłem już rok temu – gdyż wiąże się to z moją działalnością, którą rozpocząłem podczas studiów. Nie mam natomiast wiedzy, jakiego rodzaju materiały dotyczące mnie i mojej rodziny zostały w niej zgromadzone w okresie od zimy 1983, kiedy wtargnięto do mojego pokoju w akademiku i dokonano przeszukania, do wiosny 1985, kiedy podpisałem oświadczenie skierowane do SB, że współpraca z funkcjonariuszami tajnych służb nie mieści się w wyznawanym przeze mnie systemie wartości” I dalej: „Wyraźnie chcę oświadczyć, że nigdy nie zamierzałem współpracować, nie podjąłem w sposób faktyczny współpracy, unikałem nagabywań i spotkań, pomimo gróźb pod moim adresem. Mam czyste sumienie, nikogo nie skrzywdziłem, nie muszę nikogo przepraszać i każdemu mogę spojrzeć prosto w oczy”. Z oświadczenia Roberta Chomy można się jeszcze dowiedzieć, że w listopadzie br. otrzymał z IPN zaświadczenie, że nie jest pokrzywdzonym w rozumieniu przepisów ustawy o IPN, że swojej teczki jeszcze nie widział i – na koniec – że chce, by została upubliczniona.

Żeby TW nie został prezydentem
Oświadczenie, jak napisał Choma, ma związek z „pojawiającymi się coraz częściej informacjami o mojej domniemanej współpracy w latach studenckich (...)”. O jakie konkretnie informacje chodzi, prezydent wyjaśnił na zwołanej w ostatni poniedziałek (18 grudnia) specjalnej konferencji prasowej: chodzi o pismo, którego autorem jest Stanisław Żółkiewicz, złożone najpierw w biurze posła Marka Kuchcińskiego (PiS), a następnie – cytowane w kilku publikacjach prasowych. Z pisma tego wynika, że – zdaniem Stanisława Żółkiewicza – Robert Choma był tajnym i świadomym współpracownikiem SB o pseudonimie Krzysztof. Według informacji dostarczonych Żółkiewiczowi przez wysokiego rangą pracownika IPN w Rzeszowie, Choma pracował dla SB w czasach studiów na rzeszowskim wydziale prawa UMCS.
Stanisław Żółkiewicz upublicznił swoje podejrzenia – jak pisze – by osoba o takiej przeszłości nie mogła się ubiegać o stanowisko prezydenta miasta.
(o)

Coś podpisywałem, ale nie współpracowałem!...
Rozmowa z prezydentem Robertem Chomą.


Na jakie konkretnie „pojawiające się informacje” odpowiada Pan w tym oświadczeniu?
– Na informacje rozpowszechniane przez prezesa Stowarzyszenia Pamięci Orląt Przemyskich Stanisława Żółkiewicza. Usłyszałem o nich po raz pierwszy jeszcze przed kampanią wyborczą, a potem ponownie w jej trakcie...
Nie widział Pan jeszcze swojej teczki?
– Nie. I nie wiem co w niej jest...
Kiedy będzie taka możliwość – upubliczni ją Pan?
– Tak, w trybie przewidzianym prawem.
Skąd się wziął TW Krzysztof?
– Nie wiem, być może mam nadany jakiś pseudonim. Przecież indagowany byłem, wezwania miałem, kontakty też, zresztą to nie było nigdy tajemnicą...
Pisze Pan w oświadczeniu: „(...) podpisałem oświadczenie skierowane do SB, że współpraca z funkcjonariuszami tajnych służb nie mieści się w wyznawanym przeze mnie systemie wartości”. Czy podpisywał Pan coś jeszcze?
– Być może, nie jestem pewien... Odpowiem tak: ten dokument podpisałem na pewno, bo pamiętam. Ale ja miałem wtedy dwadzieścia lat! Z tamtego okresu, sprzed dwudziestu trzech lat, dobrych rzeczy pamiętam niewiele, a takich, które chciałoby się zapomnieć – pewnie jeszcze więcej. To okres daleki, mam prawo nie pamiętać.
Nie jest Pan pewien czy jeszcze coś Pan podpisał czy – jest Pan pewien, że coś jeszcze Pan podpisał, tylko nie pamięta Pan co konkretnie?
– Na pewno nie.
Co na pewno nie?
– Na pewno nie jest to jedyny papier, jaki podpisywałem. Było kilka wezwań, na pewno dwa, może więcej... Ale co z tym robili funkcjonariusze – nie wiem!
Czy jest hipotetycznie możliwe, że był Pan OZI – osobowym źródłem informacji i o tym nie wiedział?
– Oczywiście, że jest możliwe!
Pisze Pan w oświadczeniu „prowadziłem działalność”. Jaką?
– Nic wielkiego, bibułę w pokoju w akademiku miałem, jakieś plakaty chyba, też nie pamiętam dokładnie. Potem jeszcze coś tam kolportowałem. Dziś dzwonią do mnie koledzy, którzy robili to razem ze mną i pytają, czy w związku z tymi oskarżeniami nie potrzebuję pomocy...
Zaskarży Pan Stanisława Żółkiewicza o pomówienia?
– Nie.
Na razie – nie, do czasu upublicznienia teczki, czy – w ogóle nie?
– Teraz na pewno nie. Nowa ustawa o ujawnianiu informacji ma wejść w życie chyba w marcu. Wówczas zdecyduję co z tym dalej robić.
A jeśli się okaże, że TW Krzysztof to Pan, choćby miał Pan o tym nie wiedzieć?
– Niech to się odbędzie na zasadzie przewodu sądowego.
A jeśli się okaże – rozważy Pan wycofanie się z życia publicznego i rezygnację z prezydentury?
– W oświadczeniu lustracyjnym w pełni świadomie napisałem, że nie współpracowałem i dziś to powtarzam.
A jeśli się okaże?
– Rozważę.

(zapis rozmowy z konferencji prasowej, Przemyśl, 18.12.2006 r.)
Olga HRYŃKIW


archiwum - 9 luty 2005
PRZEMYŚL: Teczki po przemysku

Chce zlustrować magistrat!
Radny Robert Majka chce, by prezydent Robert Choma i przewodniczący rady miejskiej Stanisław Radyk wystąpili do IPN o ujawnienie agentów służb specjalnych PRL, którzy mogliby obecnie zasiadać we władzach miasta, pełnić kierownicze stanowiska w urzędzie miejskim oraz w spółkach podległych miastu.


Zdaniem radnego Roberta Majki, ujawnienie kto był agentem służb specjalnych (SB, WSI) w okresie PRL, pomoże uzmysłowić, w jak pogmatwanej rzeczywistości żyjemy. - Fakty ostatnich dni, opublikowanie listy IPN przez redaktora Bronisława Wildsteina i wyrzucenie go z redakcji Rzeczpospolitej potwierdzają, że obowiązuje w Polsce nadal subtelna cenzura w środkach społecznego przekazu, a życie społeczno-polityczne podporządkowane jest od 31.08.1998 roku układowi agenturalnemu, który toczy Polskę jak rak. Nasze stanowisko powinno być zdecydowanym sprzeciwem wobec faktu niszczenia człowieka za ujawnienie prawdy historycznej, którą wszyscy mają prawo znać - napisał Robert Majka w uzasadnieniu do wniosku. Zdaniem radnego, władze miasta powinny zająć stanowisko w tej sprawie. Radny chciał, by wniosek taki trafił do porządku obrad podczas sesji rady miejskiej 17 lutego.
- Tego wniosku nie można poddać pod głosowanie. Ani prezydent nie może zlustrować swoich pracowników, ani ja nie mogę tego uczynić w stosunku do radnych - tłumaczy Stanisław Radyk, przewodniczący rady miejskiej w Przemyślu. Wyjaśnia, że ustawa nakłada na pewne osoby obowiązek składania oświadczeń, ale i ich nie można zlustrować "z zewnątrz". Dopiero rzecznik interesu publicznego może zakwestionować te oświadczenia. Nie dotyczy to jednak radnych. - Być może z tego zaczynu coś się urodzi. Wniosku radnego Majki pod głosowanie poddać nie można, ale rozesłałem go do wszystkich radnych. Słyszałem, że pewna ich grupa chce przygotować projekt rezolucji w tej sprawie. Być może w tej grupie będzie i radny Robert Majka - dodaje Stanisław Radyk.

(lew)





www.gcnowiny.pl Dziennik NOWINY ukazuje się na Podkarpaciu

PODKARPACIE
7 lutego 2005 - 21:27


Prześwietlą nasze teczki

PODKARPACKIE. Dziennikarze, samorządowcy i naukowcy powinni zostać obowiązkowo zlustrowani. Tak proponuje Instytut Pamięci Narodowej w przygotowywanym przez siebie projekcie ustawy.

Zgodnie z przygotowywanym przez IPN projektem ustawy lustracyjnej, prześwietlane mają być teczki samorządowców, naukowców, oficerów wojska i policji, dyrektorów szkół i placówek kulturalnych oraz dziennikarzy. (KRZYSZTOF ŁOKAJ)
- Ludzie, którzy lustrują i oceniają innych, sami powinni być prześwietleni. To oczywiste - mówi Adam Mokrzycki, dziennikarz TVP w Rzeszowie. Jednak podkreśla, że za lustracją środowiska dziennikarskiego opowiadają się w większości młodzi dziennikarze.
- Skoro oceniamy innych, sami też powinniśmy być poza podejrzeniami - stwierdza Józef Matusz, szef SDP w Rzeszowie. Pozostaje tylko pytanie, jaka kara, za ewentualną współpracę z SB.
Zbigniew Nawrocki, dyrektor rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej pytany o lustrację dziennikarzy, odpowiada pytaniem.
- Skoro lustrowana jest władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza, to, dlaczego nie lustrować także czwartej władze? A może i pierwszej, jak niektórzy nazywają media - mówi Nawrocki. - Dziennikarze, podobnie jak naukowcy, mają decydujący wpływ na kształtowanie rzeczywistości. Społeczeństwo może chcieć wiedzieć, czy są to ludzi godni zaufania.

Za obowiązkową lustracją dziennikarzy i samorządowców jest też Andrzej Dec, przewodniczący rzeszowskiej Rady Miasta. Radny Ryszard Piekło zaapelował o powszechną lustrację rzeszowskich samorządowców. Także radny Robert Majka z Przemyśla domaga się lustracji prezydenta, jego zastępców, naczelników wydziałów, radnych oraz szefów spółek komunalnych. Proponuje, aby przemyscy radni podjęli w tej sprawie uchwałę na najbliższej sesji, 17 lutego.
- Lustracja jest nie do zatrzymania, bo teczki będą ujawniane na masową skalę - mówi jeden z rzeszowskich naukowców, który zastrzegł sobie anonimowość. - Pytanie tylko brzmi, dlaczego pomysł nie obejmuje duchowieństwa, bo to też osoby zaufania publicznego.

Norbert Ziętal

www.gcnowiny.pl Dziennik NOWINY ukazuje się na Podkarpaciu


PRZEMYŚL
4 lipca 2006 - 20:31

Co kryją teczki
Przy przemyskiej Solidarności powstała Grupa Ujawnić Prawdę. Chce upublicznić nazwiska agentów i funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa z dawnego woj. przemyskiego. Pierwsze nazwiska mają być znane w lipcu.

- Ujawniając listę agentów i funkcjonariuszy SB nie szukamy zemsty. Chcemy tylko, aby ludzie poznali prawdę - mówi Andrzej Buczek, przewodniczący przemyskiej Solidarności. (NORBERT ZIĘTAL)
Inicjatorzy Grupy chcą, aby zgłaszały się do nich osoby, które jako pokrzywdzone przez służby specjalne PRL, mają dokumenty z Instytutu Pamięci Narodowej. Każdy z nich może ujawnić nazwiska tych, którzy prowadzili przeciwko nim działania.

W skład Grupy wchodzą Edward Nieradka ze Starego Dzikowa, Edward Pieczonka z Przeworska, Adam Kantor z Dębicy, Maria Podolec i Henryk Zub, oboje z Jarosławia oraz Tadeusz Sudoł z Oleszyc.

- Kilku pokrzywdzonych już przekazało nam materiały, które na swój temat otrzymali z IPN. To szokujące, ale są na nich nazwiska osób publicznych - mówi Andrzej Buczek, przewodniczący Zarządu Regionu "Solidarność” w Przemyślu.

Na razie nie chce ujawnić konkretnych danych. Zapowiada, że stanie się to już niedługo.

Europoseł przekazał teczkę
Jako jeden z pierwszych, swoją teczkę przekazał Grupie europoseł Andrzej Zapałowski. SB prześwietlała go w czasach, gdy był kilkunastoletnim chłopcem.
- Nie chodzi nam o zemstę, tylko pokazanie ludziom prawdy - mówi Buczek.

Zachęca do występowania do IPN o ujawnienie teczek. Grupa będzie w tym pomagała. Buczek podkreśla, że samolustracji poddadzą się władze przemyskiej Solidarności.

Apel o samolustarcję bez odzewu
W lutym 2005 r. przemyski radny Robert Majka z Ruchu Patriotycznego, zaapelował do radnych o poddanie się samolustracji. Informacje na swój temat zamieścił m.in. w internecie. Jego apel spotkał się z mizernym odzewem. Dokumenty dostraczyło dwóch radnych.

Norbert Ziętal
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum