Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Lech Wałesa TW BOLEK nr 12535 - Wydział III SB w Gdańsku
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Wto Gru 21, 2010 2:30 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Rzeczpospolita
źródło inf:
http://www.rp.pl/artykul/2,582027_Tajny-informator-Walesy.html


Tajny informator Wałęsy

Czy dawny funkcjonariusz SB Stanisław Rybiński to rzeczywiście nieznany bohater „S”? Tak twierdzi były prezydent



„Ja Lech Wałęsa oświadczam, że Stanisław Rybiński jako funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa w latach 82 – 90 w sposób tajny i zakonspirowany udzielał mi informacji o podejmowanych działaniach tej służby wobec członków organizacji podziemnych, a w szczególności związku
" Solidarność ” – takie zaświadczenie 7 grudnia 2009 r. napisał noblista byłemu funkcjonariuszowi SB.


Z pisma dowiadujemy się, że Wałęsa wydał je na prośbę samego zainteresowanego z „uwagi na ustawę ograniczającą prawo do emerytury Stanisława Rybińskiego”.


Lex Hodysz

Obniżenie świadczeń emerytalnych dla byłych funkcjonariuszy komunistycznych służb przewiduje tzw. ustawa dezubekizacyjna. Na jej mocy wszyscy esbecy mają obcięte świadczenia do poziomu przysługującego innym emerytom i rencistom. Wcześniej pobierali znacznie wyższe od przeciętnych świadczenia, tzw. resortowe.

Ustawodawca przewidział jednak wyjątek nazwany lex Hodysz od nazwiska funkcjonariusza SB, który pomagał opozycji.

Działalność Adama Hodysza znana jest od lat. Z opozycją współpracował od 1978 r., kiedy nawiązał kontakt z Aleksandrem Hallem z Ruchu Młodej Polski. Potem wspierał podziemną „Solidarność”. W 1984 r. został aresztowany, a następnie skazany na sześć lat więzienia za pomaganie „S”.

Uniewinniono go w 1990 r. Został wtedy szefem gdańskiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa. To właśnie on przekazał Antoniemu Macierewiczowi akta TW „Bolka” zidentyfikowanego przez IPN jako Lech Wałęsa. Po upadku rządu Jana Olszewskiego Hodysza pozbawiono stanowiska.

Sejm, przyjmując ustawę dezubekizacyjną, wziął pod uwagę, że wśród funkcjonariuszy służb były osoby, które – tak jak Hodysz – mogły działać potajemnie na rzecz demokratycznej opozycji. Postanowił, że zachowają świadczenia emerytalne w dotychczasowej wysokości. Właśnie z tego zapisu zamierzał skorzystać Rybiński.

Problem w tym, że ten były funkcjonariusz SB o swojej działalności na rzecz „Solidarności” przypomniał sobie, dopiero gdy zaczęło mu grozić obcięcie emerytury. Do tej pory żaden historyk nie opisał pomocy Rybińskiego dla „S”.

– Nie słyszałem nigdy o kimś takim – mówi „Rz” marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, legendarny przywódca „Solidarności” na Wybrzeżu. – Może nam pomagał, ale ja nic o tym nie wiem.

Szef archiwum

Postać Rybińskiego nie jest jednak nieznana historykom. Opisali go Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk w książce „SB a Lech Wałęsa” – ale nie jako esbeka pomagającego „Solidarności”, lecz człowieka, który czyścił archiwa pozostałe po Służbie Bezpieczeństwa.

„Naczelnik Wydziału Ewidencji i Archiwum S. Rybiński ponownie zabrał teczkę z magazynu i bez pokwitowania zaniósł ją przełożonym. Prawdopodobnie wówczas z teczki usunięto kopię dokumentacji dotyczącej L. Wałęsy, którą 1 czerwca 1992 r. w związku z realizacją ustawy lustracyjnej przesłano do Warszawy. W ten sposób bezpowrotnie zginął trzeci i ostatni komplet donosów TW ps. Bolek” – czytamy w książce „SB a Lech Wałęsa”.

Cenckiewicz, który historię „S” bada od lat, twierdzi, że nic nie wie o tym, by Rybiński pomagał związkowi. – Sprawa podpisania tego zaświadczenia przez Wałęsę wygląda na akt wdzięczności wobec funkcjonariusza, który miał udział w tuszowaniu sprawy agenturalnej współpracy Wałęsy z SB – mówi „Rz” historyk.

Mimo wielokrotnych prób skontaktowania się z Lechem Wałęsą nie udało się nam z nim porozmawiać o Rybińskim.

Udało się natomiast porozmawiać z przewodniczącym Komisji Międzyzakładowej „S” Stoczni Gdańsk Romanem Gałęzewskim, który również napisał Rybińskiemu zaświadczenie o tajnej współpracy z „S”. Twierdzi w nim, że funkcjonariusz udzielał informacji o działaniach SB oraz pomagał przerzucać służbowym samochodem ulotki na teren stoczni.

– Początkowo nie wiedziałem, że ten człowiek to funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa. W pewnym momencie sam się do tego przyznał. Byłem przestraszony i poszedłem z tym do Lecha Wałęsy. Uspokoił mnie, że go zna i można mu ufać – mówi „Rz” Gałęzewski.

Twierdzi, że w tej chwili nie ma kontaktu z Rybińskim. – To starszy człowiek. Z tego, co wiem, w Gdańsku pojawia się sporadycznie – dodaje. Także współpracownicy Gałęzewskiego nie wiedzieli, jak się skontaktować z Rybińskim.

„Rz” nie udało się ustalić, czy wystawione byłemu funkcjonariuszowi Służby Bezpieczeństwa zaświadczenia pomogły mu ocalić emeryturę przed obcięciem.

– Nie udzielamy informacji na temat indywidualnych osób pobierających świadczenia z Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA – ucięła pytania „Rz” rzecznik tego resortu Małgorzata Woźniak.

Rzeczpospolita
źródło inf:
http://www.rp.pl/artykul/2,582027_Tajny-informator-Walesy.html


KOMENTARZ



Lech Wałęsa _ ( 11września 1981 ) _ NR 24 Tygodnik Solidarność








Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 21 grudnia 2010r g.14.30
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Czw Sie 18, 2011 11:46 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Krzysiek
Weteran Forum


Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 240

PostWysłany: Pią Gru 24, 2010 7:25 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
„Naczelnik Wydziału Ewidencji i Archiwum S. Rybiński ponownie zabrał teczkę z magazynu i bez pokwitowania zaniósł ją przełożonym. Prawdopodobnie wówczas z teczki usunięto kopię dokumentacji dotyczącej L. Wałęsy, którą 1 czerwca 1992 r. w związku z realizacją ustawy lustracyjnej przesłano do Warszawy. W ten sposób bezpowrotnie zginął trzeci i ostatni komplet donosów TW ps. Bolek” – czytamy w książce „SB a Lech Wałęsa”.

O! To właśnie są "zasługi" ubeka Rybińskiego...
Wałęsa kolejny raz pokazuje swą prawdziwą twarz. Wszystko co ten szubrawiec robi i co mówi od 20 lat sprowadza się tylko do jednego - do tuszowania swej KOLABORACJI z aparatem komunistycznego terroru.

_________________
Krzysztof Górny
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pon Sty 17, 2011 2:31 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

S t r o n a • byłych działaczy • Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża

źródło inf:

http://wzzw.wordpress.com/2011/01/15/ksiazka-sb-a-lech-walesa%E2%80%9D/

mogła powstać dzięki odwadze Janusza Kurtyki

Dr Sławomir Cenckiewicz to także autor książki „Anna Solidarność”.
Przypomina, że książka „SB a Lech Wałęsa” mogła powstać dzięki odwadze Janusza Kurtyki. Prezes IPN zginął w katastrofie pod Smoleńskiem.


Obserwator: Prawo równi pochyłej jest jednakie dla wszystkich. Kto na nią raz wkroczy, toczy się dalej. Ten aforyzm Józefa Mackiewicza wybrał pan za motto swojej strony internetowej. Trochę mnie pan rozczarował. Spodziewałam się innej „złotej myśli” Mackiewicza: „Tylko prawda jest ciekawa”.

Dr Sławomir Cenckiewicz, historyk, autor książki „Anna Solidarność”: To oczywiście jest ważna maksyma, ale nieco wyświechtana. Teraz każdy się do niej odwołuje. Natomiast sytuacja, w której znalazłem się po roku 2008 bardziej odpowiada wybranemu przeze mnie mottu.

Dlaczego?

– Ze względu na to, że część kolegów i przyjaciół, którzy mają prywatnie identyczne poglądy jak ja, nie miała odwagi stanąć na wysokości zadania – nie miała odwagi bronić mnie, a tak naprawdę bronić sprawy. Można powiedzieć, że prawo równi pochyłej w jakimś sensie ich dosięgło. Oni są – że tak powiem, tu gdzie dzisiaj są. Nic z tego, co obiecali, że zrobią – nie uczynili. Więc jest to jak najbardziej zasadna maksyma.

W imię prawdy zaryzykował pan. Ale liczył się z tym, że to może się tak skończyć?

– Oczywiście. Jednak nie przypuszczałem, że tak wielu kolegów „ucieknie z pola bitwy”. Że zostanę sam z tematem, który zrealizowałem.

Za publikację ujawniającą i dokumentującą współpracę Lecha Wałesy ze Służbą Bez­pieczeństwa stracił pan pracę w IPN. Nie miał pan żalu do prezesa Janusza Kurtyki, że poświęcił pana na ołtarzu wielkiej sprawy, bo chciał ratować instytut.


– Zbyt mało czasu minęło od tamtych wydarzeń i od 10 kwietnia (Janusz Kurtyka zginął w katastrofie smoleńskiej – przyp. red.). Wciąż nie ma spokojnej dyskusji wokół IPN. To nie jest odpowiedni czas, by o tym mówić, ale przyjdzie taki moment. Pani pierwszej to powiem – pisałem w tamtym czasie dziennik. Kiedyś go opublikuję. Będzie w nim m.in. o politykach, którzy wtedy różne rzeczy mówili, naciskali, spotykali się z prezesem, a prezes mi to relacjonował.


Podczas promocji książki „Anna Solidarność” ujawnił pan kulisy związane ze znalezieniem w archiwach IPN akt dotyczących TW „Bolek” – mówił m.in. o powołaniu supertajnego zespołu, który miał zdecydować, co z nimi zrobić. Czy gdyby w 2005 r. prof. Leon Kieres ponownie został szefem IPN tej publikacji by nie było?

– To jest oczywiste. Książka „SB a Lech Wałęsa” mogła powstać dzięki odwadze Janusza Kurtyki. To był zupełnie inny człowiek, zupełnie inny prezes. Kieres uosabiał w IPN wszystkie najgorsze cechy polskiego dyskursu i życia intelektualnego III RP. Był niewolnikiem pewnych konwenansów i układów salonowych. Nie miał osobistej odwagi, żeby zmierzyć się z jakimkolwiek trudnym tematem. Przykładem sprawa o. Hejmy, którego prezes IPN, na konferencji prasowej, w skandaliczny sposób ogłosił agentem. To sytuacja bez precedensu. Nigdy nic takiego już się nie powtórzyło. Przez tę sprawę Kieres stracił szanse na bycie prezesem drugą kadencję.

Krytycznie ocenia pan swego pierwszego szefa. Przypomnę, że za kadencji prof. Kieresa kierowana przez niego instytucja musiała zmierzyć się ze zbrodnią w Jedwabnem.

– Sprawę Jedwabnego wywołała książka Tomasza Grossa. To, co robił IPN było reakcją na tę publikację. Wydane przez Instytut dwa tomy studiów i dokumentów nie wzbudziły większych kontrowersji, poza skrajnymi stanowiskami. Największa burza była wówczas, gdy Gross głosił efekty – w cudzysłowiu – swoich badań naukowych i IPN został tym zaskoczony.


Dwa lata, które minęły od wydania książki o Lechu Wałęsie, której jest Pan współautorem, i udowodniły, że jest zapis na tych, którzy „szargają narodowe świętości”. Ktoś jednak pana zaprasza. Kto?


– Bardzo różne środowiska – od naukowych, studenckich, po sieć klubów „Gazety Polskiej”, samorządowcy, domy kultury.

Niektórzy zapraszali, a potem odwoływali spotkania.

– Tak było w trakcie promocji książki o Wałęsie. Prezydent Opola mnie zaprosił, ale w wyniku nacisku kierownictwa Platformy Obywatelskiej odwołał spotkanie. Smutne jest to, że ataki personalne mają służyć zastraszeniu i w jakimś sensie skrępowaniu polskiej nauki. Idzie o to, by młodzi badacze, zanim podejmą się jakiegoś zadania, parę razy zastanowili się nad tym. Powiem pani, że to działa. Niektórzy mówią: – Sławek, popieram cię, ale opisz to, bo ja się boję. Nie będę tego robił ze względu na swoją sytuację życiową. Mam rodzinę, wziąłem kredyt. To jest zwycięstwo sił przeciwnych. Przejrzałem monumentalną historię „Solidarności”. Chciałem zobaczyć, czy „zakazane książki” są tam cytowane.

I są?

– Dotychczas wyszły cztery tomy, a tylko jeden autor zacytował Pawła Zyzaka. Tak działa klasyczna autocenzura. Autor myśli, że nie wypada cytować zakazanych pozycji.

To jest bardzo groźne i bardzo niebezpieczne, kiedy z powodów politycznych i koniunkturalnych próbuje się zamykać usta tym, którzy ujawniają prawdę. Chciałoby się powiedzieć, że to chichot historii.

– Dotarłem do protokołów z posiedzeń Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego w sprawie zmarłego przed rokiem prof. Pawła Wieczorkiewicza. Konał na raka, o czym wszyscy wiedzieli, a mimo to panowie profesorowie i doktorzy habilitowani dywagowali nad tym, że mają do czynienia z neonazistą i że należy coś z tym zrobić. Jak umarł to w protokole znalazły się dopiski: „Usunąć”. Cóż, głupio by było pokazać dokument, w którym jest mowa, jak wykończyć faceta, gdy on już umarł.



Lech Wałęsa zapowiadał w 2008 roku, że poda panów do sądu. I co? Mają panowie proces z byłym prezydentem?

– Nigdy z nikim nie miałem żadnego procesu. Słyszałem nawet o milionie euro, które mam zapłacić. Nic takiego nie było. Żadna z gróźb, nie tylko z jego strony, nie znalazła finału w sądzie.


Hanna Sowińska • Gazeta Pomorska


źródło inf:

http://wzzw.wordpress.com/2011/01/15/ksiazka-sb-a-lech-walesa%E2%80%9D/


Komentarz

Cytat:

1.

" Dlaczego?

– Ze względu na to, że część kolegów i przyjaciół, którzy mają prywatnie identyczne poglądy jak ja, nie miała odwagi stanąć na wysokości zadania – nie miała odwagi bronić mnie, a tak naprawdę bronić sprawy. Można powiedzieć, że prawo równi pochyłej w jakimś sensie ich dosięgło. Oni są – że tak powiem, tu gdzie dzisiaj są. Nic z tego, co obiecali, że zrobią – nie uczynili. Więc jest to jak najbardziej zasadna maksyma. "

2.


Niektórzy zapraszali, a potem odwoływali spotkania.

– Tak było w trakcie promocji książki o Wałęsie. Prezydent Opola mnie zaprosił, ale w wyniku nacisku kierownictwa Platformy Obywatelskiej odwołał spotkanie. Smutne jest to, że ataki personalne mają służyć zastraszeniu i w jakimś sensie skrępowaniu polskiej nauki. Idzie o to, by młodzi badacze, zanim podejmą się jakiegoś zadania, parę razy zastanowili się nad tym. Powiem pani, że to działa. Niektórzy mówią: – Sławek, popieram cię, ale opisz to, bo ja się boję. Nie będę tego robił ze względu na swoją sytuację życiową. Mam rodzinę, wziąłem kredyt.
To jest zwycięstwo sił przeciwnych. Przejrzałem monumentalną historię „Solidarności”. Chciałem zobaczyć, czy „zakazane książki” są tam cytowane.



Dr Sławomir Cenckiewicz,





Moim zdaniem, starannie wyselekcjonowane " elity " po Roku 1988 dla własnego bezpieczeństwa stosują zasadę salami.
Klimat o którym mówi dr Sławomir Cenckiewicz wszczepiany jest w inne środowiska i ludzie się temu poddają. Każdego dnia , w każdym środowisku dokonujemy takiego lub innego wyboru ...
Najdziwniejsza w tym wszystkim jest to , a mianowicie, klasyczna postawa zachowawcza Hierarchii Kościoła katolickiego, która bardziej popiera Lecha Wałęsę, człowieka cynicznego, który wielokrotnie kłamał , mataczył .
Jakoś nie widać po stronie Kościoła hierarchicznego refleksji ...

Czymże zatem w świetle tych bezspornych faktów są zasady , czymże zatem są przykazania , czymże zatem jest uczciwość ...? Skoro ważniejszy jest pragmatyzm.

Wyjaśnienie pojęcia pragmatyzmu.

1. postawa polegająca na realistycznej ocenie rzeczywistości i podejmowaniu jedynie takich działań, które gwarantują skuteczność.

2. kierunek filozoficzny uzależniający prawdziwość twierdzeń od ich praktycznych skutków.

• pragmatystyczny • pragmatysta • pragmatystka

słownik PWN

źródło informacji :


... Rolling Eyes




Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 17 stycznia 2011r g.14.30
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Czw Sie 18, 2011 11:48 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Wto Sty 18, 2011 10:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem



źródło informacji: http://facet.interia.pl/militaria/konflikty/news/dorwac-szpicla,1581105,4560

Dorwać szpicla

Zamach na kolaborującego z Niemcami aktora Igo Syma był jedną z najbardziej spektakularnych akcji Polskiego Państwa Podziemnego.



Igo Sym /Polska Zbrojna


Urodzony w 1896 roku w Innsbrucku Igo Sym (w rzeczywistości miał na imię Julian) był jednym z najpopularniejszych w przedwojennej Polsce aktorów filmowych i artystów kabaretowych. Jego nazwisko umieszczano na afiszach i plakatach obok takich gwiazd, jak Aleksander Żabczyński czy Eugeniusz Bodo. Występy Syma w teatrach muzycznych cieszyły się tak wielką popularnością, że bilety na przedstawienia z jego udziałem były wyprzedawane na wiele dni do przodu.

Sam zgłosił się do Niemców

Pod koniec lat dwudziestych grał w Niemczech, gdzie partnerował nawet Marlenie Dietrich. Po wprowadzeniu kina dźwiękowego jego kariera filmowa załamała się, gdyż miał kłopot z wymawianiem litery "r". Poświęcił się więc niemal całkowicie teatrowi muzycznemu (w filmie od czasu do czasu grał role drugoplanowe), gdzie odnosił sukcesy aż do wybuchu II wojny światowej. Występował głównie w muzycznych sztukach z lżejszego repertuaru, śpiewał recitale, a jego popisowym numerem była gra na pile.

Na początku okupacji zgłosił się do władz niemieckich z propozycją współpracy. Ze względu na przedwojenną sławę stał się cennym nabytkiem w procesie legitymizacji nowego porządku. Zaproponowano mu nawet stanowisko dyrektora koncesjonowanego Theater der Stadt Warschau oraz kierownictwo kina "nur für Deutsche" - Helgoland.

Artyści pod lupą

Konspiracyjny Związek Artystów Scen Polskich ogłosił bojkot wszelkich jawnych przedsięwzięć scenicznych, aby znani artyści swoim talentem i sławą nie firmowali zbrodniczej działalności okupacyjnej. "Pozwoliliśmy jedynie na występy w kawiarniach, recytacje i piosenki, bo coś trzeba było aktorom zostawić jako źródło utrzymania" - mówił po wojnie Bohdan Korzeniewski, członek Tajnej Rady Teatralnej.

Artyści, którzy musieli porzucić dotychczasową pracę, zostawali m.in. kelnerami i szatniarzami. Kto miał szczęście, występował w kawiarniach. Aleksander Zelwerowicz został na wsi dozorcą obory, Jerzy Jurandot - hodowcą pomidorów, Stefania Grodzieńska pomagała fryzjerce. Większość wegetowała.


Współpraca na polecenie AK

Byli jednak tacy, którzy nie stosowali się do tego zakazu i brali udział w przedsięwzięciach organizowanych przez okupanta. Po wojnie karano ich za to więzieniem. Lżejszą karą był czasowy zakaz pracy w zawodzie. Aktorzy ci nie zawsze jednak działali z niskich pobudek.

Znamienny jest przypadek Andrzeja Szalawskiego (znanego z roli Juranda ze Spychowa w "Krzyżakach"), który swoim dźwięcznym, mocnym głosem czytał ogłoszenia okupanta z tak zwanych szczekaczek, czyli megafonów ulicznych.

W rzeczywistości Szalawski współpracował z Niemcami na polecenie Armii Krajowej i miał za zadanie rozpracować metody działania okupanta. Został za to w latach pięćdziesiątych aresztowany i przebywał przez pewien czas w więzieniu w Warszawie.

Wyrok na zdrajcę

Igo Sym, otrzymawszy od Niemców zielone światło, zabrał się ochoczo do działania. Składał polskim aktorom intratne propozycje finansowe w zamian za występowanie dla okupanta. Niektórzy się zgadzali. Ludność stolicy, mimo zakazu władz podziemnych, ochoczo odwiedzała kina i koncesjonowane teatry.

Nie pomagały hasła w rodzaju: "Tylko świnie siedzą w kinie, te bogatsze to w teatrze", rozpylanie śmierdzących gazów na widowni, golenie głów czy wywoływanie pożarów. Nawet żołnierze podziemia wspominali po wojnie, jak po udanej akcji lubili się odstresować na widowni teatrzyku.

Sym nie ograniczył się do organizowania rozrywki pod egidą Niemców. W wyniku prowokacji z jego udziałem aresztowano ukrywającą się Hankę Ordonównę, z którą przed wojną występował w filmach.


Czytelny znak dla społeczeństwa

Kiedy zaczął organizować swego rodzaju casting do propagandowego antypolskiego filmu "Heimkehr", w którym Polacy mieli być przedstawieni jako bestie znęcające się nad nieszczęsnymi i pokojowo nastawionymi Niemcami, kierownictwo Związku Walki Zbrojnej postanowiło dać społeczeństwu jasny sygnał, jaki los czeka konfidentów i zdrajców.

Wyrok śmierci na Syma zatwierdził prawdopodobnie sam generał Stefan Rowecki "Grot". Początkowo chciano użyć trucizny, by uniknąć zemsty Niemców na ludności cywilnej, ale uznano, że najważniejszy jest aspekt psychologiczny i propagandowy. Miała to być akcja spektakularna, aby społeczeństwo wiedziało, że Polskie Państwo Podziemne istnieje, i że nadal funkcjonuje jego filar, czyli wymiar sprawiedliwości.

Listonosz z depeszą


W tym celu, narażając się na infamię ze strony rodaków, w teatrze zarządzanym przez Syma zatrudnił się aktor Roman Niewiarowicz, oficer kontrwywiadu ZWZ. Był on autorem planu rozpracowania zdrajcy, a jedynym sposobem zbliżenia się do Syma i poznania jego rozkładu dnia oraz zwyczajów było właśnie przeniknięcie do jego środowiska.

Uzyskanie przez Niewiarowicza informacji, że Sym 8 marca 1941 roku ma wyjechać do Rzeszy, przyspieszyło decyzję o wykonaniu wyroku. Akcję miał przeprowadzić zespół bojowy "ZOM" kontrwywiadu Okręgu Warszawa-Miasto ZWZ, dowodzony przez podporucznika "Szarego" (Bohdana Rogolińskiego).

Wczesnym rankiem dnia poprzedzającego wyjazd Syma do jego mieszkania przy ulicy Mazowieckiej 10 udali się: podporucznik "Szary" i podporucznik "Srebrny" (Roman Rozmiłowski). Jeden z nich podał się za listonosza przynoszącego depeszę. Zewnętrzną osłonę akcji stanowił kapral "Mały" (Wiktor Klimaszewski).


Prosto w serce

Wykonawca wyroku, podporucznik Rozmiłowski, tak kilka miesięcy później wspominał akcję: "[Sym] Mieszkał na czwartym piętrze. O godzinie 7.10 zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła służąca.

- Czy pana dyrektora Syma możemy prosić?

W tej chwili ukazał się Sym.

- Czy pan Igo Sym?

- Tak. Czym mogę panom służyć?

W tej chwili wystrzeliłem, mierząc z visa prosto w serce. Strzał był celny. Szpicel upadł na twarz bez jęku. Ze schodów zbiegliśmy pędem. Później spokojnie rozeszliśmy się do domów".


Propagandowy spęd

Pogrzeb był spędem propagandowym, ale brali w nim udział także polscy aktorzy teatrów Symowskich. Gubernator Ludwig Fischer ogłosił żałobę - zamknięto wszystkie teatrzyki i kina. Później żałobę Niemcy ogłaszali tylko po klęsce stalingradzkiej i po zamachu na Kutscherę.

W odwecie aresztowano stu osiemnastu zakładników. 11 marca w Palmirach rozstrzelano dwudziestu z nich. Zemsta dotknęła także aktorów. Zatrzymano Leona Schillera, Stefana Jaracza, Elżbietę Barszczewską, Lidię Wysocką, Zbigniewa Sawana i wielu innych. Aktorzy przeszli przez Pawiak, więzienie przy alei Szucha, niektórzy przez Auschwitz.


Pieniądze dla podziemia

Roman Niewiarowicz był natomiast szykanowany po wojnie. Komunistyczne władze zarzucały mu kolaborację z okupantem. Na trzy lata pozbawiono go prawa do zajmowania kierowniczych stanowisk w teatrach. Nie wzięto pod uwagę nawet tego, że wynagrodzenie, jakie otrzymywał w Symowskim teatrze, przeznaczał na potrzeby konspiracji.

Wykonanie wyroku na Symie było jedną z najbardziej spektakularnych akcji Polskiego Państwa Podziemnego i odbiło się szerokim echem w całym społeczeństwie Generalnego Gubernatorstwa.

Był to dowód na to, że polskie państwo nie tylko istnieje, lecz także potrafi skutecznie działać.


Jakub Czarniak

źródło informacji: http://facet.interia.pl/militaria/konflikty/news/dorwac-szpicla,1581105,4560






Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 18 stycznia 2011r g.22.00
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Czw Sie 18, 2011 11:50 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Wto Lut 15, 2011 6:30 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kiszczak: Agentów do dziś oglądam w telewizji 31.11.2009

http://www.rodaknet.com/rp_art_4587_czytelnia_kiszczak.htm

Kamila Wronowska, Michał Majewski:
Czy pan osobiście niszczył teczki współpracowników SB?

CZESŁAW KISZCZAK : Zanim odpowiem, chcę powiedzieć, że służby specjalne w każdym państwie są jednym z filarów władzy. Im ten filar silniejszy, tym państwo mocniejsze. Praca z agenturą z moralnego punktu widzenia może nie zasługiwać na pochwałę, ale bez niej żadne państwo funkcjonować sprawnie nie może. Oficerowie służb, pozyskując współpracowników, gwarantują im utrzymanie tego faktu w tajemnicy. I oficerowie służb specjalnych PRL tej zasady przestrzegają. Dziś Polska ma o wiele szerzej rozbudowane służby, oparte głównie na pracy z tajnymi współpracownikami. To, co się dzieje wokół tych służb przez 20 lat, Polsce nie służy. W 1989 roku przychodzili do mnie, jako do szefa MSW, działacze opozycji, którzy byli tajnymi współpracownikami SB, wywiadu i kontrwywiadu. Naciskałem na guzik. Odbierał szef biura, w skład którego wchodziły archiwa. Prosiłem o przyniesienie teczki. Następnie dawałem ją mojemu gościowi. A on na zapleczu gabinetu wrzucał dokumenty do niszczarki.

Oryginały?

Oryginały.

I duplikaty nie zostawały?

Jeśli ten współpracownik wymieniał w meldunku 10 osób, to papier odbijano w 10 kopiach i trafiał on do 10 różnych teczek.

Ilu osobom zrobił pan taką przysługę?

Nikomu nie odmawiałem.

Kim były te osoby?

Porządni ludzie - działacze, politycy. Niektórych do dziś oglądam w telewizji.

Tadeusz Mazowiecki w czerwcu tego roku dał do zrozumienia, że pan go oszukiwał 20 lat temu w sprawie niszczenia akt SB. Premier słyszał od pana, że to, co się dzieje, jest "rutynowym paleniem duplikatów".
Na posiedzeniu prezydium rządu, które w oparciu o meldunek Jana Rokity zostało zwołane w tej sprawie, tłumaczyłem, że jest to robione w trosce o polityków solidarnościowych. Premier zapewniał mnie, że archiwa będą przez kilkadziesiąt lat chronione, a potem udostępnione wąskiej grupie historyków. Zameldowałem mu, że po powrocie do MSW opracuję depeszę zabraniającą brakowania dokumentów. Tak też zrobiłem. Z tą chwilą zaprzestano brakowania dokumentów tajnych i poufnych. Po posiedzeniu premier na boku spytał, co należałoby zrobić z tymi archiwami. Powiedziałem, żeby dał sto tysięcy dolarów, a kupimy kilka cystern paliwa lotniczego i puścimy archiwa z dymem. Niedługo potem premier powołał trzyosobową komisję, w której byli historycy: Andrzej Ajnenkiel, Jerzy Holzer i Adam Michnik. Po tygodniu ta trójka przybyła do MSW, mieli nieograniczony dostęp do teczek. Dostawali wszystko, o co prosili, i doszli do wniosku, że są to dokumenty, których nie warto pokazywać.

Bo?

Bo zacznie się publiczne urywanie sobie głów. Co zameldowali premierowi, tego nie wiem.

****
Jak pan spędza czas?

Wstaję o 9. Śniadanie. 400 metrów spacerku na bazar po zakupy. Jak jest pogoda i czuję się nieźle, to potem idę na dłuższy spacer. Niecała godzina marszu stałą trasą .

Działka?

800 metrów kwadratowych na Mazurach z dostępem do jeziora i drewnianym domkiem. Skromnie. Dostałem w czasach, w których mogłem sobie przyznać kilka kilometrów kwadratowych. Miejsce zostało wybrane z myślą o moim hobby, myślistwie.

Poluje pan?

W wyniku udaru mózgu prawie straciłem słuch w lewym uchu. Na prawe słyszę słabo. Nie mogę sobie pozwolić na strzelanie, bo ogłuchłbym zupełnie. Ale strzelałem dobrze, najlepiej z tzw. podrzutu, czyli z wolnej ręki, bez opierania broni.

A kto strzelał najlepiej?

Ojciec generała Petelickiego i szef BOR Olgierd Darżynkiewicz. Pierwszy był głównym łowczym w MON, drugi reprezentował Polskę na igrzyskach w strzelectwie.

Wojciech Jaruzelski polował?

Nieczęsto. Nie miał charakteru do polowania. To mól książkowy i gazetowy. Uważa, że takie przyjemności, jak polowanie, gra w brydża czy zbieranie znaczków, to strata czasu. Jest przecież tyle ciekawych książek do przeczytania.

Jaruzelski to pana przyjaciel?

Tak. Nawet kilka dni temu dzwonił. Długa rozmowa.

Pan jest z Jaruzelskim na ty?

On mi mówi na ty, ja do niego nadal "panie generale" albo "obywatelu generale".


Zdarza się "towarzyszu generale"?

Nie. Proponował mi bruderszaft, wciąż ma pretensje o mówienie "panie generale". Nie sztuka być przyjacielem ministra obrony, premiera czy szefa PZPR. Trzeba mieć szacunek do człowieka. Ja takim szacunkiem darzę generała.

Odwiedza pana?

Czasem. Do niedawna co roku urządzaliśmy z żoną hucznie moje urodziny, 50 - 60 gości. Ale Jaruzelski na takie przyjęcia z wódką się nie nadaje. Każdy pił, ile mógł. Generał nie pije i nie znosi, kiedy piją wokół niego. Dawniej, kiedy zbliżały się jego urodziny, koledzy mnie delegowali, żebym dzwonił i zapowiedział, że chcemy przyjść z życzeniami. Sami faceci, bez kobiet. Mruczał, ale się zgadzał. Kiedyś się ośmieliłem i powiedziałem, że mógłby dobrą wódkę postawić. Obruszył się. Gdy przyszliśmy, wyciągnął z kredensu nalewkę, wlał do naparstków i schował butelkę. Chyba po to, żebyśmy się nie urżnęli.

Kto jest jeszcze pana przyjacielem?

Generałowie: Siwicki, Michał Janiszewski, który leży sparaliżowany, Henryk Dankowski. Także Hipolit Starszak. Wielu ludzi starego chowu. Rzadko widuję się z Jerzym Urbanem, którego zawsze wysoko ceniłem. Z Adamem Michnikiem od czasu do czasu się spotykam i z innymi działaczami dawnej opozycji. Porządni ludzie. Wpada czasem generał Władysław Ciastoń, który zaskakuje mnie cytowaniem wierszy mojej żony. Ja jestem noga do wierszy.

Pan, były oficer służb? Pan ma fenomenalną pamięć.

W zeszłym roku było lepiej.


Emeryturę panu obcięli?

Jeszcze nie. Czekam na rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego.
Do rozmowy włącza się żona generała


MARIA TERESA KISZCZAK: Nie byłoby zmartwienia, gdybyś zrobił jak twoi znajomi, którzy poszli w latach 90. do zarządów i rad nadzorczych spółek.

CZESŁAW KISZCZAK : Nie chciałem. Premier Mazowiecki proponował mi wysoko płatną synekurę. Odmówiłem, uważałem, że dla Polski zrobiłem, co mogłem. A pieniędzy za darmo brać nie chciałem. Renta inwalidzka mi wystarcza.

****

Zmienił pan zdanie o Lechu Wałęsie. Ostatnio powiedział pan, że należy mu się pomnik. W 1982 roku na posiedzeniu biura politycznego KC PZPR mówił pan, że to żulik, mały człowiek i chytry lis.

Podtrzymuję, co mówiłem, ale nie mówiłem tego publicznie. Wtedy ważyły się losy Wałęsy. Większość najwyższego forum opowiadała się za zmianą internowania w aresztowanie i osądzenie go. Ja postulowałem uwolnienie. Poparł mnie generał Jaruzelski i następnego dnia Wałęsa wrócił w domu. Zawsze mówiłem, że Wałęsa jest na cokole i nie ma siły, która by go stamtąd zdjęła. Pamiętajcie, że opozycja na ludziach władzy też wieszała psy. Urok walki politycznej. Popatrzcie, co się dzieje obecnie.


Dlaczego pan mówił "żulik"? Żulik to nawalony facet spod budki z piwem. W tym jest niesłychana pogarda.

Może to było zbyt mocne słowo.


Jest wiele pana wypowiedzi z lat 80., które są w podobnym tonie. "Zdegenerowany margines na utrzymaniu obcych służb" - to łagodność. Pół roku po wprowadzeniu stanu wojennego mówił pan, że "jeśli za mało było dotychczasowych lekcji, prowokatorzy odbiorą następne".

Normalne słownictwo w ustach każdego polityka. To były lata walki. Ale nie oceniajcie polityków na podstawie tego, co mówią, ale co robią. Wałęsa też nie zostawiał na nas suchej nitki. Byliśmy "zgniłkami" i "zaprzańcami".

Trudno się dziwić, skoro MSW urządzało prowokacje, jak zmanipulowanie jego rozmowy z bratem w ośrodku internowania.

Rozmowa jest autentyczna. Bracia sobie wypili po kielichu i dzielili majątek, który Wałęsa zdobył. To się nagrało na magnetofonie brata i na naszym służbowym. Jeśli dobrze pamiętam, to Wałęsa bardzo brzydko mówił o episkopacie.

To było zmontowane, zmanipulowane.

W 100 procentach autentyczne. Nikt tego nie zakwestionował. To była normalna walka polityczna - Wałęsa wieszał psy na nas, my na Wałęsie.

I na całej podziemnej opozycji, że żyje za pieniądze zagranicznych służb.

Uważamy się za pępek i sumienie świata. A Polska jest potrzebna mocarstwom do prowadzenia gier. Amerykanie i Zachód w latach 80. kupowali Polskę za drobne, a ja te drobne, czyli setki tysięcy dolarów, przepuszczałem przez ręce.

O czym pan mówi?

Przez związki zawodowe szły do Polski pieniądze. Kanały były opanowane przez polski wywiad. Podwładni mnie namawiali, żeby te pieniądze zbierać na Skarb Państwa. Ale po co? Wiedzieliśmy, ile pieniędzy przychodzi, do kogo idą, na co są rozdzielane.

Dobrze, że te pieniądze szły. Pomogły w rozmontowaniu komunizmu.

No tak, ale to były grosze. Ludzie na dole wydawali po 10, 20 dolarów. To były wtedy duże pieniądze. A część z tej pomocy, jak mi meldowali podwładni, szła do kieszeni. Z tego tytułu podobno niektórzy mają dziś duże majątki.


Kto? To insynuacja.

Nie będę się po latach i bez wglądu w dokumenty narażał na procesy.


Pan uważa, że PRL nie był represyjnym państwem? Na przykład konfiskowanie ludziom aut za to, że w bagażniku milicja znalazła kilka ulotek?

PRL było najmniej represyjnym państwem w obozie socjalistycznym. Zapominacie o tym, że od września 1986 roku nie było w Polsce więźniów politycznych. Na mój wniosek "amnestionowano" ich bez żadnych następstw prawnych. Od tego dnia nikogo za działalność opozycyjną nie aresztowano. Mówienie o konspiracji po tej dacie to bujda na resorach. Mówienie, że konfiskowano samochody, to przesada. Nie pamiętam takich faktów. Dziś też zabiera się samochody pijanym kierowcom.


To jednak coś innego. W PRL strzelano do ludzi.

Kiedy?

Na przykład w Gdyni w grudniu 1970 roku.

To było ponad 10 lat przed objęciem przeze mnie stanowiska szefa MSW. Tam doszło do tragicznego splotu wydarzeń. Takie sytuacje są potworne, ale zdarzały się na całym świecie.Byłem wtedy zastępcą szefa kontrwywiadu. Po tragedii na Wybrzeżu groziło nam rozlanie się walk na cały kraj.
Mogły być tysiące ofiar. Konieczne okazało się odsunięcie kluczowych postaci od władzy. Byłem pierwszym oficerem, który te zmiany proponował i przygotował. Działania polityczne okazały się skuteczne, ówczesne kierownictwo odeszło od władzy. Niedługo potem generał Jaruzelski zaprosił mnie, mało znanego pułkownika, wraz z rodziną na urlop w Zakopanem. Tam powiedział: "Czesławie, gdyby to się nam nie powiodło, to stracilibyśmy nie tylko epolety, ale i głowy".


Gdzie w ostatnich 40 latach w cywilizowanym świecie zdarzało się, że wojsko strzelało do cywili?

A Irak? Tam strzela się do niewinnych ludzi, straty liczone są w dziesiątkach tysięcy ludzi. A broni masowego rażenia nie znaleziono. A to był pretekst do wojny.


Pan się czuje odpowiedzialny za śmierć górników w Wujku?

Tak, to zrobili moi podwładni. Choć nie wydawałem rozkazu, a o tragedii dowiedziałem się po fakcie. Jest rzeczą potwierdzoną sądownie, że nikomu nie dałem zgody na użycie broni w rejonie Wujka. Poleciłem przerwać akcję i wycofać milicję oraz wojsko poza obręb kopalni. Broń została użyta w obronie własnej w oparciu o przepisy z 1955 roku.


Ostatnio Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że nie ma dowodów, że między górnikami i milicjantami doszło do walki wręcz.

Bzdury. To jak doszło do rozbrojenia trzech milicjantów? Film Kutza o kopalni Wujek jest w miarę obiektywny. Lali się kamieniami, kilofami.

To był dobry pomysł, żeby milicjanci i wojskowi szli do kopalni z ostrą amunicją?


Powtórzę. Mimo nalegań komendanta wojewódzkiego nie wydałem zgody na użycie broni.

Ale śmiertelne strzały były. Nie wykonano pana rozkazu?

Pierwotnie miałem takie zdanie. Ale po przeczytaniu dokumentów, po zapoznaniu się z opinią prokuratury, po decyzji sądu zmieniłem ocenę. Milicjanci uznali, że ich życie jest zagrożone. Na całym świecie w takiej sytuacji milicjanci, policjanci, wojskowi mają prawo użyć broni.
****
Dlaczego pan przywiązywał taką wagę do walki z Kościołem?

Całkowicie nieuprawniona teza. Lata, w których szefowałem MSW, to najjaśniejszy okres w stosunkach państwo - Kościół. Za moich czasów żaden ksiądz nie został aresztowany, zatrzymany lub rewidowany z wyjątkiem ks. Zycha zamieszanego w zabójstwo sierżanta Karosa. Zobaczcie, ilu księży aresztowano w ostatnim 20-leciu.

W SB, która panu podlegała, działał cały departament, który zajmował się walką z Kościołem.

Nie ja go utworzyłem, ja go zlikwidowałem. Przez całe lata 80. prowadziłem dialog z hierarchami. To są fakty, które potwierdzają historycy i strona kościelna. Opisuje to Peter Raina i ks. bp Alojzy Orszulik. Rozmowy rozpocząłem 14 lub 15 grudnia 1981 roku z kardynałem Franciszkiem Macharskim. Wszystkie postulaty Kościoła załatwiłem pozytywnie. Zaproponowałem przywrócenie stosunków Polska - Watykan, państwo - Kościół, a później dopuszczenie opozycji do współrządzenia krajem.


Generał Władysław Pożoga, pański zastępca w MSW, wspomina, że był pan w kontaktach z Kościołem cyniczny. Z jednej strony pan rozmawiał, z drugiej kazał inwigilować i zwalczać księży. Pożoga, kiedy pana zastępował, dostawał sterty materiałów z inwigilacji ludzi Kościoła.

Do Pożogi radzę podchodzić ostrożnie. Moi przeciwnicy w oparciu o te wypowiedzi wezwali go na świadka do sądu. Wszystko odwołał. Oskarżył autora książek o manipulację i miał go pozwać. Działania, o których wspomniał Pożoga, nie były wielkie, ale były. Mieliśmy problemy z własną opozycją, która naciskała, by atakować Kościół. Jaruzelski mnie bronił. Mieliśmy obok siebie NRD, Związek Radziecki i inne kraje, z których płynęły podszepty, aby tłamsić Kościół. Wymawiano nam, że mamy kapelanów w armii.

Ale po co w tę walkę angażowano tyle sił? Pożoga opowiada, że latach 80. popłynął z MSW rozkaz, żeby jednej niedzieli nagrać i przesłuchać 15 tys. kazań. Zrobiono to i wyszło, że raptem 3 proc. zawierało treści, które mogły mieć wymiar polityczny.

Ja kazałem nagrywać i analizować. Ktoś mi podpowiedział, że polityczne kazania to margines. Tak było. Dane z tych nasłuchów pozwalały mi rozładowywać antykościelne nastroje w partii.


Pracownicy pana resortu mieli zakaz chodzenia do Kościoła. Dlaczego, skoro stosunki państwo - Kościół układały się tak znakomicie?

W MSW pracowali ludzie niewierzący. Sami deklarowali niewiarę. Ale byli też wierzący.

I nie mogli chodzić do kościoła?

Nie wydałem zakazu. Było zalecenie jeszcze z lat 40. albo 50., ale patrzyłem na to przez palce. Partia to też swoista religia.

Przez palce? Pan jest oskarżony o wyrzucenie z resortu porucznika, który chodził do kościoła.

Nie tylko. Sierżanta też podobno za to zwolniłem. Ten oficer nie został zwolniony za chodzenie do kościoła, ale za okłamywanie przełożonych. W służbach specjalnych można okłamywać np. mamę, tatę, ale nie przełożonego. Takie są reguły.


Pan i generał Jaruzelski lansujecie tezę, że za zabójstwem księdza Jerzego Popiełuszki stał twardogłowy i wysoko notowany w Moskwie sekretarz KC PZPR Mirosław Milewski. Jakie macie dowody?

Nie ma bezpośrednich dowodów. Są poszlaki. Kilkanaście dni temu dziennikarze z Krakowa pokazali mi notatkę związaną z zatrzymaniem ks. Popiełuszki w 1983 roku. Nie znałem jej. Jej autorem jest ówczesny zastępca prokuratora generalnego Józef Żyto. Pisze on, że zatelefonował do Milewskiego, aby powiadomić go o wynikach rewizji w mieszkaniu kapłana. Rozmowa, jak wynika z notatki, dotyczy również zatrzymania. Milewski mówi, że musi to z kimś skonsultować, i prosi Żytę o telefon za chwilę. W kolejnej rozmowie przekazuje Życie, że zatrzymanie jest zasadne. Zamknięcie księdza za moimi plecami spowodowało napięcie w relacjach z Kościołem. Byłem umówiony z arcybiskupem Bronisławem Dąbrowskim, że żaden duchowny nie zostanie zatrzymany i zrewidowany bez mojej wiedzy. Ponadto uzgodniłem, że o każdym zatrzymaniu on będzie informowany. Kiedy zatrzymano księdza, arcybiskup zadzwonił z pretensjami. W zażegnywanie tego incydentu musiał się włączyć sam Jaruzelski.
Miałem ostrą rozmowę z prokuratorem, Popiełuszkę zwolniono. Przeprosiłem Kościół. Wtedy nie czułem się na siłach, żeby sprawę wyjaśnić do końca. Wystarczyło mi utarcie nosa prokuraturze, Milewskiemu i warszawskiej organizacji partyjnej.


To wydarzenia na długo sprzed porwania. Pożoga oceniał, że Milewski nie stał za tą zbrodnią. Pana zastępca uważał, że Piotrowski ze swoją ekipą chciał Popiełuszkę zastraszyć i zwerbować.

To nie trzyma się kupy. Przed porwaniem Piotrowski rzucił kamieniem w pędzące auto, w którym jechał ksiądz. Omal nie spowodował śmierci Popiełuszki. Trzymał w gabinecie kamienie, które posłużyły do obciążenia ciała. Od początku bił księdza pałką po głowie, aż ten tracił przytomność. Tak się nie werbuje współpracowników. Może tak w latach młodości werbował Władysław Pożoga. To było zabójstwo z premedytacją.

Skoro chcieli zabić, to dlaczego łatwo wypuścili z rąk świadka Waldemara Chrostowskiego? Wystarczyło zawrócić auto, żeby go złapać.

Nie wiem. Z tego, co pamiętam, to Chrostowski był wysportowany, uciekał przez pola. Cała ta zbrodnia była prowokacją, która miała doprowadzić do usunięcia mnie ze stanowiska. Nowy szef MSW sprawców prawdopodobnie by nie ścigał.


W 1983 roku SB zorganizowała tzw. prowokację przy Chłodnej. W mieszkaniu księdza Popiełuszki znaleziono broń i amunicję. Na jednym z dokumentów jest pańska adnotacja: "Dusza mi się śmieje, ale pielgrzymka papieża".


To robiła warszawska prokuratura za wiedzą i zgodą generalnego prokuratora i Milewskiego. W 1983 roku pod nieobecność generałów Ciastonia i Płatka ówczesny pułkownik Adam Pietruszka prosił mnie kilka razy ustnie, żebym zgodził się na rewizję u Popiełuszki, bo tam jest nielegalna literatura i pieniądze opozycji. Nie mówił o broni, amunicji. Odmawiałem. W końcu poprosił pisemnie o zgodę. Znowu odmówiłem. A te słowa? Wielu się powołuje na moją rezolucję i ją cytuje. Ale nikt dokumentu z taką rezolucją nie ujawnił. Podejrzewam, że to kolejny pretekst do pokazywania mojej "dwulicowości w relacjach z Kościołem".

****

Pan, człowiek stojący na czele służb wojskowych, miał pod nosem oficera, który przez lata pracował dla CIA. Sprawa Kuklińskiego to pańska porażka zawodowa?

Odnoszę wrażenie, że w kasie pancernej szefa wywiadu wojskowego armii ZSRR leży gwiazda Bohatera Związku Radzieckiego dla Kuklińskiego.

Mówi pan tak, bo pana ograł.

Był moim przyjacielem, razem przechodziliśmy kurs na akademii w Związku Radzieckim. Kiedy byłem szefem wywiadu wojskowego, często przyjeżdżał z teczką przypiętą łańcuchem do ręki. Otwierał mi dokument na odpowiedniej stronie, ja podpisywałem. Mówiłem mu: "Rysiu, jesteś z kierowcą, z ochroną. Kielicha możesz wypić". Nigdy nie chciał się ze mną napić, pogadać dłużej. O agenturze bym mu nie powiedział, ale nawet zwykłe plotki byłyby dla Amerykanów ciekawe. Potem zostałem szefem kontrwywiadu. Znów do mnie przyjeżdżał z teczką. Znowu nie chciał ze mną gadać.


Do czego pan zmierza?

Moim zdaniem wywiad radziecki zabronił przekazywać do USA dane polskiego wywiadu i kontrwywiadu. A Kukliński mógł przekazywać to, co dotyczyło Sztabu Generalnego, bo to były sprawy ćwiczebne, lipne, nieprawdziwe. Faktyczne dokumenty III wojny były w Moskwie. Dostęp miało do nich kilka osób. I dopiero dokumenty moskiewskie decydowałyby o sposobie użycia wojsk polskich w czasie III wojny. Poza tym nie wierzę, że sam sfotografował 40 tys. dokumentów.

Wiadomo, jak wojsko miało być użyte. Miało iść na Hamburg, a potem na Kopenhagę.

Tego, jak miało być naprawdę, szybko państwo się nie dowiecie. To jest głęboko ukryte w Moskwie albo już zniszczone. Kolejny argument. Na początku lat 80. radzieckim attache wojskowym w Warszawie był Jurij Ryliew. Przed stanem wojennym został z Polski odwołany. I ten Ryliew w latach 90. udzielił moskiewskiej gazecie wywiadu, w którym stwierdził, że ostatnią jego czynnością w Polsce było wyekspediowanie agenta GRU płk. Kuklińskiego do Berlina. Podał, że Kukliński został zwerbowany przez Amerykanów w Wietnamie. GRU wyłapała tę sytuację i zwerbowała go pod groźbą ujawnienia informacji polskiemu kontrwywiadowi.

To są scenariusze filmów szpiegowskich. Można to potraktować jako czarny PR, który radzieccy robili Kuklińskiemu, bo ten robił w trąbę nie tylko was, ale również ich.


Niczego nie wykluczam, ale jest zbyt wiele przesłanek, które świadczą na korzyść tezy, którą przedstawiam.

Po co Rosjanie mieliby robić tę zawiłą kombinację?

Chodziło o przekonanie Amerykanów, że z powodu Polski nie wybuchnie III wojna światowa. A Kukliński to było w miarę pewne źródło. Miał kontakty z marszałkiem Kulikowem, Jaruzelskim, w Układzie Warszawskim, w Sztabie Generalnym. Na temat Kuklińskiego udzieliłem informacji Markowi Barańskiemu. On poszedł dalej i napisał książkę "Nogi Pana Boga", która ukaże się w grudniu. Jeden ze znajomych mówił mi, że będzie bomba wydawnicza.

Jak pan wytłumaczy, że zginęli synowie Kuklińskiego?

Opowiadano mi, że żona Kuklińskiego była prywatnie w Polsce. Obsiadły ją koleżanki. Współczuły, że straciła dzieci. Odparła: "Przestańcie, żyją".

Komu mówiła?

Powiedziałem. Koleżankom.

****
Kiedy pan był w ZSRR po raz pierwszy?

Prywatnie w 1964 roku i nie popisałem się błyskotliwością. Piastowałem stanowisko szefa kontrwywiadu Marynarki Wojennej. Pojechałem z żoną do sanatorium imienia Dzierżyńskiego w Soczi. Miesiąc odpoczywania w znakomitych warunkach, na zaproszenie szefa kontrwywiadu armii radzieckiej. Opiekował się nami jego pierwszy zastępca, generał lejtnant Ceniow, bohater wojny i przyjaciel Leonida Breżniewa. Prowadził ze mną dziwne rozmowy. Przekaz był taki, że w ZSRR jest źle. Myślałem, że to prowokacja. Nie domyślałem się, że on między słowami mówi, że zaraz będzie przesilenie i odwołają Nikitę Chruszczowa, który odpoczywał obok w Picundzie. Ceniow go zresztą pilnował i osobiście wiózł potem do Moskwy, gdzie Chruszczowa zdjęto ze stanowiska. Był też drugi sygnał, który przeszedł mi koło ucha. W sanatorium poznałem szefa ochrony Kremla. Zaproponował, że pokaże mi Kreml, jakiego nie oglądają delegacje. Po urlopie pojechaliśmy z żoną do Moskwy. Na koniec wycieczki po Kremlu przewodnicy pokazali mi cmentarz, na którym leżą przywódcy ZSRR. Nad każdym grobem cokół z wyrzeźbioną głową. Rzeźby brakowało tylko przy nagrobku Stalina. Uznałem, że to objaw niechęci ekipy Chruszczowa do Józefa Wissarionowicza. Na zakończenie pobytu przyjęcie. Szef kontrwywiadu wypytuje o wrażenia. Mówię, że świetne. Ale on naciska, żebym powiedział, co mi się nie podobało.
Wypaliłem w końcu, że wszyscy na cmentarzu są uczczeni, a Stalin rzeźby nie ma. Cisza. W końcu generał rzucił: "Czesławie Janowiczu, nie denerwuj się. W ciągu tygodnia będzie!". Znów nie zrozumiałem. Wróciłem do kraju. Ledwie usiadłem za biurkiem i przyszła wiadomość, że Chruszczow zdjęty, a na jego miejsce przychodzi Breżniew, który przychylniej patrzył na Stalina.

Poznał pan Breżniewa?

Osobiście nie, ale w połowie lat 70. już nie dało się z nim rozmawiać. To był już poważnie chory człowiek. Gwałtownie się starzał i nie potrafił powiedzieć paru zdań z pamięci. Powinien być odsunięty, ale taki stan rzeczy odpowiadał faktycznie rządzącemu triumwiratowi, w którym byli szef dyplomacji Gromyko, marszałek Ustinow i stojący na czele KGB Andropow.

Jurija Andropowa, który został następcą Breżniewa, znał pan chyba dobrze?

Twardy, ale inteligentny człowiek. Wyrocznia radzieckich służb. Kiedy był pierwszym sekretarzem, wielokrotnie mnie zapraszał na Kreml. Nie pojechałem. Uważałem, że kontakty z głową państwa radzieckiego to sprawa Jaruzelskiego. Mnie w latach 80. podszczypywał najbliższy współpracownik Andropowa Władimir Kriuczkow, mózg późniejszego puczu przeciw Gorbaczowowi w 1991 roku. Przepytywał, kogo widzielibyśmy na stanowisku, gdyby zabrakło Jaruzelskiego. Kiedy wymienił wspominanego już Milewskiego, parsknąłem śmiechem. On mnie zaczął przekonywać, że kiedyś z Andropowem już wyciągnęli mało znanego działacza i to był świetny ruch. Chodziło mu o Węgry w 1956 roku. "Skompromitowane kierownictwo musiało odejść i znaleźliśmy prowincjonalnego sekretarza Janosza Kadara. Zobacz, Czesławie Janowiczu, co z niego wyrosło. Prawdziwy mąż stanu!" - opowiadał.


Andropow rządził krótko, trochę ponad rok. Na co umarł?

Miał chore nerki, był na dializie. Byłem u niego na spotkaniu w 1981 roku. Zrobił przerwę i zaprowadził mnie na zaplecze. Wyciągnął butelkę francuskiego koniaku i jeden kieliszek. Powiedziałem, że sam nie pijam. Wziął mnie do następnego pokoju. A tam wielki stół zastawiony lekarstwami. Mówi, że każdego dnia to przyjmuje. Z generałem Jaruzelskim pojechaliśmy na jego pogrzeb w 1984 roku. Po uroczystości delegacje składały kondolencje i wyrazy uszanowania nowemu przywódcy Konstantinowi Czernience. Kiedy przyszła moja kolej, złapał moją dłoń i nie chciał puścić. W końcu wydusił: "Spasiba". Odeszliśmy i mówię do Jaruzelskiego: "Niedługo na drugi pogrzeb, przylecimy". Generał poprosił, żebym nic już nie mówił.

Jak radzieckie służby przyjęły wyniesienie do władzy Gorbaczowa?

To, co zaczął mówić półgębkiem, gdy został sekretarzem generalnym KPZR, budziło niepokój, nawet przerażenie w kremlowskich kręgach władzy. Byłem w Moskwie niedługo po jego wyborze, na przyjęciu wydanym przez szefa KGB gościło całe kierownictwo resortu. Kiedy pojawił się toast na cześć generała Jaruzelskiego, poczułem się zobowiązany wygłosić podobny pod adresem Gorbaczowa. Mówię, jaki młody, zdolny i że proponuję wypić za jego pomyślność. Nikt nie wstał, zero oklasków. To nie była niechęć. To była wrogość.

Jaki był wpływ towarzyszy radzieckich na wydarzenia w Polsce w końcówce lat 80.? Na ile byli informowani przez was, na ile zbierali wiadomości samodzielnie?

Radzieccy, wśród których się obracałem, mieli pełen przegląd sytuacji z różnych źródeł. Uważali, że to, co się dzieje, jest zagrożeniem dla spójności bloku socjalistycznego, i namawiali nas do zlikwidowania opozycji.

Gorbaczow też?

Mówię o ludziach z resortów siłowych. Gdyby ta ekipa zrobiła pucz przeciw Gorbaczowowi wcześniej, na przykład w 1989 roku, to wzięliby władzę. Spóźnili się. W 1991 roku zmiany zaszły już za daleko. W trakcie polskich przemian Rosjan bardzo interesował Okrągły Stół i rozmowy władzy z Kościołem. Do tego stopnia, że mój znajomy szef GRU zainstalował agenta w moim otoczeniu, gdy byłem szefem MSW. Chodzi o majora Marka Z., który został zatrzymany przez UOP w 1993 roku. Z. wchodził w skład grupy, która przygotowywała tajne dokumenty, na przykład na temat rozmów z Wałęsą w 1988 i 1989 roku.

I nie domyślił się pan?

Podejrzewałem. Zrobiłem nawet pewien trik, który mnie w tym upewnił. Wezwałem współpracowników i powiedziałem: "Spotykam się z Wałęsą, będę omawiał takie i takie sprawy, chodzi mi o osiągnięcie takich i takich celów".
Poprosiłem o przygotowanie wystąpienia, bo zawsze chodziłem na spotkania z tekstem. Po cichu napisałem zupełnie inne. Szybciutko umówiłem się z rezydentem radzieckich służb w Warszawie. I wyłapałem znajome melodie z tych kartek, z których nie zamierzałem korzystać.

I co pan zrobił?

Wiedziałem, że to Z. lub druga osoba z otoczenia. Trzecią: pułkownika dyplomowanego Ryszarda Iwanciowa, wykluczyłem. Był członkiem AK i krewnym pierwszego dowódcy AK gen. Karaszewicza-Tokarzewskiego. Był moim zastępcą w wywiadzie wojskowym. Miałem przez niego wiele kłopotów, ale zawsze go broniłem. Nie mogłem wszystkich wyrzucać. Ważne, że wiedziałem, kto donosi.

****
Skoro jesteśmy przy służbach bloku sowieckiego. Pan znał długoletniego nadzorcę Stasi Ericha Mielkego?

Ponad 40 lat na stanowisku, miał słabość do archiwów. Przedziwną przygodę z nim przeżyłem. Poprosił mnie w 1982 roku, żeby jego ludzie mogli wejść do naszych archiwów. Mówił, że chodzi o dokumenty, które pomogłyby osądzić zbrodniarzy hitlerowskich. Zgodziłem się. Obfotografowali, co chcieli. Moja rewizyta w NRD. Przyjęcie w willi Wannsee, w której 40 lat wcześniej zapadła decyzja o eksterminacji Żydów. Mielke wygłasza toast po rosyjsku i robi delikatne wycieczki pod moim adresem za brak współpracy w kwestii dokumentów. Mówię, że jego ludzie dostali dostęp do archiwów. A on, że nie pozwolono im wziąć oryginałów. Potem wyszło, że Mielke wszedł w układ z instytutem w Hamburgu, któremu za duże pieniądze sprzedawał oryginały. Papiery jechały do miejsc, w których już nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Nie wiem, czy on to robił dla dobra NRD-owskich służb, czy dla własnej korzyści. Ja otrzymywałem od Mielkego tylko kopie.

Jakie?

Na przykład na temat wiedzy gestapo o Armii Krajowej. Intrygowała mnie, do dziś intryguje sprawa aresztowania komendanta głównego AK generała Stefana Grota-Roweckiego. Wielka postać. O tym mogę rozmawiać godzinami. Tajemnicza historia z kilkorgiem znanych agentów gestapo w tle. Chciałem nawet w latach 80., będąc szefem MSW, napisać pracę na ten temat. W końcu najciekawsze dokumenty przekazałem historykowi Andrzejowi Kunertowi. Wykonywałem na przykład eksperymenty, żeby dokładnie sprawdzić, jak długo jedzie się z siedziby gestapo w alei Szucha do budynku przy Spiskiej, gdzie aresztowano Grota.

Jeździł pan i mierzył czas na stoperze?

Podwładni jeździli.

Skoro jesteśmy przy autach, jakim samochodem pana wożono do pracy?

Z zasady nikt mnie nie woził do MSW. Jeździłem sam, małym peugeotem 204. Dieslem, żeby było taniej.

Żartuje pan?

Miałem kierowcę, ale rzadko korzystałem. Lubiłem tego peugeota. Napisałem nawet do premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, żeby mi go sprzedano po cenie rynkowej. Szef gabinetu Bieleckiego odpisał, żebym stanął do przetargu. Machnąłem ręką. Napisałem książkę i kupiłem nowe auto.

Pan był z generałem Jaruzelskim w latach 80. w Korei Północnej u Kim Ir Sena.

To jedno z najdziwniejszych doświadczeń. Zaczęło się już na lotnisku w Phenianie. Czekał na nas nieprzebrany, wiwatujący tłum. Po drodze to samo, dziesiątki tysięcy ludzi karnie wyprowadzonych na ulice. Na trybunach stadionu tysiące ludzi układało obrazy z plansz.

.w tym wizerunek Jaruzelskiego.


Tak. W tym wszystkim najnormalniej zachowywał się Kim. Klepał po plecach, uśmiechał się, mówił do rzeczy. Ale na oficjalnym przyjęciu też była dziwna sytuacja. Zauważyłem, że rusza się obrus. Zajrzałem pod spód, a tam siedział oficer, który masował stopy Kima. Gdy nas przyjmował, nie był już okazem zdrowia. Miał na szyi dużą narośl. Zdjęcia robiono mu tylko z jednej strony, żeby się to nie wydało. Przekonywał nas do medycyny naturalnej. Dobrze mu szło. Namówił nawet generała Jaruzelskiego na kieliszek żeńszeniówki.

****
Pan uważa, że został niesprawiedliwie oceniony przez wolną Polskę?

Powinno się ze mną obchodzić inaczej. Zwyczajnie, po ludzku, bez przesady w jedną lub drugą stronę.

Dlaczego?

Nie zasłużyłem na afronty. Na przykład było 20-lecie rządu Mazowieckiego i na tę uroczystość do Sejmu mnie nie zaproszono. Zaproszono mnie jedynie na uroczysty koncert.

To nie było pana święto, pan w 1989 roku reprezentował reżim.

Wystarczy minuta refleksji, aby zdać sobie sprawę, że dzisiejsza Polska jest również moją zasługą. Wybory dzięki mnie odbyły się bez "cudów nad urną". Uszanowaliśmy wynik głosowania.
Oddaliśmy władzę w pokojowy sposób. Jestem jednym z twórców Okrągłego Stołu, 31 sierpnia 1988 zaproponowałem Wałęsie i biskupowi Dąbrowskiemu 161 miejsc w Sejmie, wolne wybory do Senatu, wybór prezydenta, reformy polityczne i gospodarcze, w tym wolny rynek i udział "Solidarności" w budowaniu koalicji.
Wszystko to obiecałem "Solidarności", która w latach 1988 - 1989 była bardzo słaba. Proszę przeczytać wspomnienia Bronisława Geremka, Zbigniewa Bujaka, Jarosława Kaczyńskiego.

Mówi pan "pokojowo". Dlaczego miało być inaczej? ZSRR był zajęty swoimi sprawami. Kto miał strzelać? W wojsku, w MSW i partii nie było nastroju do strzelania, raczej rezygnacja.

Nikt nie chciał strzelać. Ale wystarczyła jedna kompania ZOMO, żeby dać sobie radę. Wielu ludzi ówczesnej opozycji przyznaje, że to by wystarczyło.

Poznał pan braci Kaczyńskich?

Najpierw Lecha. Brał udział w negocjacjach w Magdalence, które poprzedziły Okrągły Stół. (podkr. red. Rp) Zabierał głos rzadko, ale konkretnie. Mówił prawniczym i wypranym z emocji językiem. Już w trakcie obrad Okrągłego Stołu obecny prezydent przedstawił mi brata. Muszę powiedzieć, że zaimponował mi bystrym umysłem. Wyskoczył do mnie z żartobliwymi pretensjami: "Panie generale, pan internował brata, a mnie nie. Teraz brat chodzi z nożyczkami i obcina kupony, robi wielką politykę, a ja nie mam czym się pochwalić". Powiedziałem, że nic straconego, bo jestem szefem MSW, kodeks karny obowiązuje, mogę to nadrobić. Spodobał mi się jako człowiek, który w trudnej sytuacji potrafi zachować się dowcipnie.

Dlaczego pan pozwalał na inwigilację kluczowych uczestników obrad Okrągłego Stołu?

Sporadyczne działania, bez ładu, prowadzone siłą rozpędu. Trudno było kilkadziesiąt tysięcy pracowników SB w ciągu jednego dnia pozbawić pracy. To wymagało czasu. Mnie podlegało wówczas 200 tysięcy podwładnych, wśród których niewielu było zwolenników Okrągłego Stołu.


Ale to chyba nie działało tylko siłą rozpędu. Pan czerpał w ten sposób istotne informacje wykorzystywane w negocjacjach?

To było bez znaczenia i w niczym nie pomagało.

****

Pan poznał Jana Pawła II?
Nie, ale mimo to miałem z nim kilka przeżyć. Mogłem dzięki Karolowi Wojtyle zrobić dużą karierę, ale się nie popisałem.

Jak to?

Po śmierci Jana Pawła I przyjechał do Warszawy mój teść. Należał do rady parafii, z której wywodzi się kardynał Franiszek Macharski. I kardynał w czasie spotkania rady prawdopodobnie opowiadał, że na poprzednim konklawe, po śmierci Pawła VI, Wojtyła omal nie został papieżem. Zapytałem teścia: "Ciekawe, kogo wybiorą?". On odparł: "Jak to kogo? Wojtyłę!". Zlekceważyłem to. W październiku 1978 roku poleciałem do Budapesztu na spotkanie szefów wywiadów armii Układu Warszawskiego. Po polowaniu nad Balatonem budzimy się i szef wywiadu radzieckiej armii mówi: "Pozdrawliaju!". "Z czym?" - pytam. "Ty znajesz" - odpowiada i klepie po plecach. Za chwilę to samo robi Bułgar, Węgier, Niemiec. W końcu zaczęli pytać, kto to jest Wojtyła. Zrozumiałem. Żałowałem, że nie zapytałem teścia o szczegóły. Wystarczyło napisać informację i ją rozesłać. Byłbym prorokiem. W następnym roku przed pierwszą pielgrzymką wezwał mnie i kilku innych oficerów minister obrony generał Jaruzelski. Powiedział, żebyśmy pomyśleli o prezencie od wojska dla Jana Pawła II. Przypomniałem sobie, że ojciec papieża służył w Wadowicach w batalionie 12. Pułku Piechoty jako porucznik. Dałem swoim zadanie, żeby przeszukali archiwa. Znaleźli grubą teczkę jego akt personalnych z mnóstwem odręcznych dokumentów. Przepiękna polszczyzna. Widać, że gruntownie odebrane lekcje kaligrafii. I zabraliśmy z tej teczki oryginały. Ściągnęliśmy z RFN piękną skórę cielęcą, a nasi introligatorzy w wywiadzie zrobili album z imieniem i nazwiskiem ojca papieża. Każdy rękopis został zalany celofanem z jednej i drugiej strony. Wyszło cudo. Papieżowi bardzo się to spodobało.

Dlaczego pan się nie spotkał z papieżem? W trakcie jego pielgrzymek w 1983 i 1987 roku był pan osobą numer 2 w PRL.

Nie dostałem formalnego zaproszenia.

Kościół nie chciał?

W żadnym wypadku. Nasza strona.

Jaka wasza strona? Wasza strona to był pan.

Komitet Centralny. Nie zapraszali, mam taki zwyczaj, że jak mnie nie zapraszają, to nie chodzę. Nawet do córki nie idę, jak nie zadzwoni i nie powie: "Tata, wpadaj". Ale papież spotkał się z moimi ludźmi w 1983 roku.

Bardzo mu zależało, żeby przejść się po górach. I poszedł. Na trasie odpadali kardynałowie, potem biskupi i księża. W końcu zostało przy nim tylko dwóch młodych oficerów Biura Ochrony Rządu. Po wycieczce szef BOR generał Darżynkiewicz zaproponował papieżowi śniadanie. Jan Paweł II pyta: "A co macie?" Kiełbasę. "Eee" - mówi. Szynkę. "Eee". Darżynkiewicz był zrozpaczony.
Powiedział, że są jeszcze pstrągi górskie. "Świeże? Będą zaraz?" - spytał papież. Zarządził, żeby BOR-owcy z nim zjedli. "Chyba generał Kiszczak nie zabrania śniadania z papieżem?" - rzucił. I jeszcze po kielichu czystej zaordynował do pstrąga. Tak papież zjadł śniadanie z bezpieką. Mnie już w III RP jeden z biskupów indagował, czy przypadkiem nie wybieram się do Włoch, bo chce mnie przyjąć papież. Jednak nie pojechałem.

***
Spotyka się pan z objawami niechęci na ulicy?


Nie. Natomiast masowo mnie ludzie rozpoznają. Wielu podchodzi, zagaduje. Patrzą na mnie jak na wariata, kiedy zaczynam chwalić ostatnie rządy.

Za co pan chwali?

Jest lepiej. Gdy jako szef MSW i podobno drugi człowiek w państwie jeździłem na działkę, to musiałem wozić w bagażniku kanister z paliwem. Po to, żebym miał jak wrócić. A teraz stacje mam co kilometr. W każdym sklepie mogę kupić wszystko.

O co ludzie pana pytają?

Najczęściej, kiedy będzie w Polsce porządek.


30.11.2009r.
Dziennik Gazety Prawnej
http://www.rodaknet.com/rp_art_4587_czytelnia_kiszczak.htm



Reglamentowana rewolucja

ANTONI DUDEK
http://niniwa2.cba.pl/dudek_reglamentowana_rewolucja.htm

Zakulisowe działania Kremla, polityka stopniowania ustępstw przez ekipę Jaruzelskiego, wciągnięcie do współpracy umiarkowanej części opozycji, wreszcie słabość jej radykalnego odłamu przesądziły o tym, że wydarzenia z lat 1988 - 1990 zasługują na miano reglamentowanej rewolucji.

Większość dyktatur, których pokaźna liczba naznaczyła dzieje XX wieku, upadała w dramatycznych okolicznościach, pod naporem zewnętrznych lub wewnętrznych sił posługujących się przemocą. Zwykle trzeba było wojny lub krwawej rewolucji, a przynajmniej długotrwałych, masowych protestów społecznych w postaci demonstracji lub strajków, by skutecznie zniszczyć autorytarny lub totalitarny reżim. Na tym tle wydarzenia, jakie nastąpiły w 1989 r. w Europie Środkowowschodniej, a szczególnie w Polsce i na Węgrzech, wydają się zaskakujące. W ciągu kilkunastu miesięcy, poza Rumunią, bez użycia przemocy zlikwidowano tam monopolistyczne rządy partii komunistycznej, których zainstalowanie w połowie lat czterdziestych w samej tylko Polsce kosztowało życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi.
Ten ustrojowy fenomen tłumaczono w przypadku Polski w rozmaity sposób. Dla jednych był to rezultat dalekowzrocznej i pełnej altruizmu polityki ekipy Wojciecha Jaruzelskiego oraz skupionej wokół Lecha Wałęsy głównej części solidarnościowej opozycji, dla innych zaś efekt zmowy, w ramach której dokonano nowego podziału władzy, gwarantując jej dotychczasowym dysponentom bezkarność i zachowanie przynajmniej niektórych przywilejów. Obraz wydarzeń sprzed piętnastu lat, jaki wyłania się w świetle znanych już dokumentów, jest bardziej złożony od obu tych wizji. Z pewnością jednak dostarcza więcej argumentów tym, którzy od początku nie wierzyli w historię końca PRL jako niezwykłego ciągu szczęśliwych przypadków.
Polskie laboratorium
Już w lipcu 1986 r. Michaił Gorbaczow, mówiąc na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR o krajach satelickich z Europy Środkowowschodniej, stwierdził, że dłużej "nie można brać ich na swój kark. Główny powód to ekonomika". Gospodarka radziecka, opierająca się na eksporcie surowców, traciła bardzo duże kwoty, dostarczając ropę naftową i gaz ziemny do krajów bloku po sztywnych cenach ustalanych z kilkuletnim wyprzedzeniem. Rosjanie rekompensowali to sobie częściowo, sprzedając na zasadzie monopolu broń państwom Układu Warszawskiego oraz importując z nich artykuły przemysłowe, za które płacono wirtualnym rublem transferowym, ale ogólny bilans był w ich ocenie niekorzystny.
Nowa polityka Kremla największe wrażenie zrobiła tam, gdzie reżim komunistyczny był najsłabiej zakorzeniony i opierał się na pamięci radzieckiej interwencji wojskowej (Węgry) lub też na zagrożeniu jej możliwością (Polska). Oba te kraje odznaczały się jeszcze jedną cechą: rządzący nimi przywódcy (Wojciech Jaruzelski i Janos Kadar), w przeciwieństwie do swoich odpowiedników w Berlinie, Pradze czy Sofii, byli skłonni do prowadzenia eksperymentów - oczywiście w pewnych granicach - także w zbudowanych na wzór radziecki gospodarce i systemie politycznym. Rezultaty tych ostatnich bardzo zaś interesowały Gorbaczowa, który Polskę i Węgry traktował jako swoiste laboratorium, w którym wynaleźć miano panaceum na przynajmniej niektóre problemy trapiące ZSRR.
Gorbaczow, przystępując do głębokich reform wewnętrznych, zamierzał też odstąpić od doktryny Breżniewa jako podstawy relacji z krajami satelickimi, wyraźnie wierząc, że sojusz z nimi można oprzeć na innych, bardziej partnerskich zasadach. Oczywiście Moskwa nie zamierzała rezygnować z utrzymania zachodnich rubieży imperium w strefie swoich wpływów, ale - wobec rosnących trudności wewnętrznych - uznano tam, że dominacja nie musi być równoznaczna z podtrzymywaniem reżimów komunistycznych w krajach, w których nie potrafią one skutecznie kontrolować sytuacji społeczno-politycznej. W szczególności dotyczyło to Polski, stanowiącej - zarówno z przyczyn politycznych, jak i ekonomicznych - najsłabsze ogniwo socjalistycznej wspólnoty.
Dlatego najpóźniej z początkiem 1988 r. Rosjanie zaczęli szukać kontaktów z różnymi środowiskami polskiej opozycji, postrzegając w nich potencjalnych partnerów do przyszłych rozmów o nowym układzie sił nad Wisłą. Szczegóły tych rozmów kryją kremlowskie archiwa oraz pamięć tych działaczy opozycji, z którymi nawiązano wówczas pośrednie lub bezpośrednie kontakty. Z zachowanych szyfrogramów Grupy Operacyjnej "Wisła" (placówka polskiego kontrwywiadu pracująca w Moskwie na podstawie porozumienia z KGB) wynika na przykład, że władze radzieckie jeszcze w kwietniu 1988 r. zamierzały zaprosić do Moskwy Adama Michnika. Zrezygnowały z tego dopiero wskutek wyraźnego sprzeciwu ze strony kierownictwa PRL. Jednak w 1988 r. przynajmniej część kierownictwa PZPR podejrzewała, że Rosjanie nawiązali kontakt z niektórymi osobami z kręgów umiarkowanej opozycji.
Bez radzieckiego poparcia
Ekipa Jaruzelskiego zareagowała na zmiany na wschodzie ostrożnie, ale wyraźnie, inicjując jesienią 1986 r. nowy kurs polityczny, który Andrzej Paczkowski określił mianem "manewru kooptacji". Jednak ani stworzona w końcu tego roku Rada Konsultacyjna przy Przewodniczącym Rady Państwa, ani też socjotechniczna operacja propagandowa, której początek miało stanowić referendum z listopada 1987 r., nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Nie udało się też uzyskać kredytu zaufania od Kościoła w zamian za dopuszczenie do udziału we władzy niektórych działaczy katolickich związanych z Episkopatem. Biskupi, mimo wielokrotnych rozmów sondażowych, nie chcieli podżyrować układu, w którym ich autorytet stanowiłby osłonę dla PZPR przed pogarszającymi się systematycznie od 1986 r. nastrojami społecznymi.
W sierpniu 1988 r., jeszcze przed drugą w tym roku falą strajków, rzecznik rządu Jerzy Urban, sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Stanisław Ciosek i wiceminister spraw wewnętrznych Władysław Pożoga, tworzący tzw. zespół trzech doradców Wojciecha Jaruzelskiego, ostrzegali w memoriale, że "aktywa naszej ekipy sprowadzają się do poparcia radzieckiego. Jednak ono musi osłabnąć, nawet zaniknąć, w miarę jak okaże się nieskuteczność naszych działań. Zjawisko rozczarowania Moskwy przypieczętowujące nasz koniec może się pojawić w rezultacie jesiennej fali strajków".
W tej sytuacji Jaruzelski, mimo wielu wątpliwości, zdecydował się porzucić nieskuteczną koncepcję kooptacji na rzecz "manewru negocjacji", do czego wstęp stanowiło spotkanie Czesława Kiszczaka z Lechem Wałęsą 31 sierpnia 1988 r. Odrzucił jednak, jako zbyt śmiałe, pomysły swoich doradców, by powołać nowy rząd z należącym do umiarkowanej opozycji Witoldem Trzeciakowskim na czele. Generał rozważał też wówczas jako alternatywę zastosowanie siły w celu zdławienia pierwszych zwiastunów prognozowanej przez socjologów i analityków z SB eksplozji niezadowolenia społecznego. Dlatego od kwietnia 1988 r. prowadzono w MSW i MON ściśle tajne przygotowania do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Jednak z każdym miesiącem alternatywa siłowa stawała się coraz mniej prawdopodobna wobec wewnętrznego rozkładu aparatu władzy, który wydaje się jednym z najważniejszych, a równocześnie niedocenianych przyczyn upadku systemu.
Interesy zamiast ideologii
Nie było sprawą przypadku, że nawet w analizie opracowanej w mającym zwykle skłonność do upiększania faktów Zarządzie Polityczno-Wychowawczym MSW oceniano, iż w 1988 r. "osłabło znaczenie motywacji ideowych na rzecz materialnych, jako głównej siły sprawczej określonych zachowań funkcjonariuszy i pracowników resortu". Aparat polityczny nadzorujący MO i SB sygnalizował w ten sposób, że funkcjonariusze domagają się kolejnych przywilejów, bez których nie będą skłonni zwalczać przeciwników reżimu. Tymczasem rządzący generałowie nie mieli już wystarczających środków do stworzenia zachęt finansowych porównywalnych z zarobkami, jakie najbardziej operatywni funkcjonariusze mogli uzyskać w rozwijającym się dynamicznie od połowy lat osiemdziesiątych sektorze prywatnym.
Podjęta przez Jaruzelskiego po wprowadzeniu stanu wojennego próba częściowego zastąpienia osłabionej PZPR przez wojsko oraz służby specjalne doprowadziła do ostatecznego rozregulowania całego aparatu władzy, który podzielił się na rywalizujące ze sobą grupy biurokratyczne. Chaos pogłębiła też działalność OPZZ, które od przełomu 1986 - 1987 pod przywództwem Alfreda Miodowicza coraz brutalniej angażowało się w walkę o względy Jaruzelskiego. Tymczasem sam generał, który do połowy 1989 r. formalnie kontrolował w swoim ręku najważniejsze ośrodki władzy, był w coraz większym stopniu bezradny wobec postępującej erozji podległego mu aparatu. Spektakularnym dowodem stopniowej utraty sterowalności systemu stała się sprawa przepisów dotyczących progu prawomocności referendum z listopada 1987 r. Mimo negatywnej decyzji Biura Politycznego w Sejmie uchwalono zaskakujący przepis, który uzależnił wiążący charakter odpowiedzi od poparcia ponad połowy wszystkich uprawnionych do głosowania, a nie tylko jego uczestników. W kilka miesięcy później - w czerwcu 1988 r. - posłowie (w tym także z PZPR) uniemożliwili wykonanie osobistej decyzji Jaruzelskiego o mianowaniu odwołanego z kierownictwa partii Włodzimierza Mokrzyszczaka nowym prezesem NIK.
Jaruzelski miał w połowie 1988 r. jeszcze dość władzy, by mianować Mokrzyszczaka ambasadorem, ale nie był już w stanie zahamować coraz silniejszych w szeregach aparatu władzy dążeń do konwersji kurczącego się kapitału politycznego na kapitał ekonomiczny, co nazwano później uwłaszczeniem nomenklatury. "To krzycząca niesprawiedliwość, gangsterstwo pod naszym bokiem" - oburzał się w maju 1988 r., kiedy okazało się, że utworzona cztery lata wcześniej spółdzielnia mieszkaniowa "Młoda Gwardia", której członkami zostało m.in. osiemdziesięciu funkcjonariuszy Komitetu Centralnego PZPR, stała się narzędziem pomnażania prywatnego kapitału. Podobne zjawiska zachodziły też w służbach specjalnych (zwłaszcza wojskowych), gdzie maskowano je m.in. jako działania mające ograniczyć wydatki budżetowe na ich działalność, ale największą skalę przybrały w szeregach aparatu gospodarczego. Z blisko 1,6 tys. poddanych analizie spółek nomenklaturowych (w rzeczywistości było ich więcej), ponad 90 proc. należało do ludzi pracujących jako dyrektorzy, kierownicy i prezesi państwowych przedsiębiorstw i spółdzielni.
Kuracja wstrząsowa
Istotnym czynnikiem rzutującym na zachowanie samego Jaruzelskiego i jego otoczenia była też psychologiczna reakcja, którą sam generał określił później mianem "zmęczenia materiału". Jako jeden z pierwszych dostrzegł ją Mieczysław F. Rakowski, który jeszcze w połowie 1987 r. oceniał, że "zespół przywódczy wytracił sporo z dynamiki, którą posiadał w 1981 r. i w latach stanu wojennego. (...) Odnosi się wrażenie, że 'bohaterowie są zmęczeni'".
To zmęczenie znalazło swój wyraz podczas obrad Okrągłego Stołu, kiedy przedstawiciele władz błędnie ocenili sytuację, zgadzając się na wolne wybory do Senatu oraz forsując projekt listy krajowej do Sejmu, który stracił swój pierwotny sens z chwilą odmowy kandydowania z niej przedstawicieli opozycji. O ile bowiem niemal cały, gruntownie wcześniej przygotowany, scenariusz Okrągłego Stołu udało się zrealizować bardzo sprawnie, a jego główny cel - uzyskanie zgody Kościoła i opozycji na zastąpienie monopolu PZPR rządami jej przywódcy jako prezydenta - został osiągnięty, to sprawa Senatu i listy krajowej okazały się bombami z opóźnionym zapłonem.
Okrągły Stół miał w planach władz jeszcze jeden istotny cel: powstrzymanie gwałtownie pogarszających się nastrojów społecznych, których wyrazem była rosnąca z miesiąca na miesiąc liczba strajków. O ile w styczniu 1989 r. w 49 strajkach uczestniczyło 15 tys. ludzi, o tyle w lutym było ich już 67, w marcu zaś 260 z udziałem ponad stu tysięcy ludzi. W tym czasie po raz pierwszy od początku lat osiemdziesiątych Polska znalazła się o krok od wielkiego wybuchu społecznego, który mógł zmieść nie tylko ekipę Jaruzelskiego, ale i skupioną wokół Wałęsy grupę czołowych działaczy oraz doradców "Solidarności", od połowy 1988 r. pozostających głównymi rozmówcami władz. Już strajki z lata 1988 r., a następnie niepokoje w szkołach wyższych doprowadziły do zasilenia opozycji tysiącami młodych, radykalnie antykomunistycznych Polaków. Szeregi tzw. sympatyków opozycji wzrosły wówczas wedle szacunków SB z niespełna 20 tys. w maju do ponad 55 tys. w grudniu 1988 r. "Groźba to radykalizm młodego pokolenia" - mówił w końcu stycznia 1989 r. na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR Janusz Reykowski, a w MSW odnotowano, że "z niepokojem grupa postkorowska ocenia radykalizację młodzieży studenckiej" i "uważa za konieczne podjęcie (...) pewnych działań tonizujących".
Działania tonizujące, będące wspólnym dokonaniem uczestników Okrągłego Stołu, zakończyły się doraźnym sukcesem. W kwietniu, gdy w Pałacu Namiestnikowskim podpisano porozumienia końcowe i rozpoczęła się przedwyborcza gorączka, liczba strajków gwałtownie zmalała. Kiedy jednak 4 czerwca 1989 r. PZPR poniosła druzgocącą klęskę wyborczą, rozpoczął się żywiołowy proces rozpadu jej struktur, tworzących szkielet systemu politycznego PRL. Wybory czerwcowe miały dla procesu destrukcji dyktatury komunistycznej w Polsce przełomowe znaczenie. Jaruzelski i jego współpracownicy wielokrotnie podkreślali, że udział w konkurencyjnych wyborach ma się stać dla ociężałego aparatu władzy rodzajem wstrząsowej kuracji.
Wstrząs istotnie nastąpił, ale jego rezultaty okazały się odwrotne od oczekiwanych. Wprawdzie Czesław Kiszczak zarzekał się jeszcze w lutym 1989 r., że "nie możemy stracić władzy przy pomocy kartki wyborczej", ale tak właśnie się stało. Szok, jaki dla ludzi władzy stanowiło zdobycie przez "Solidarność" 99 proc. miejsc w Senacie oraz upadek listy krajowej, niemal natychmiast zaowocował zachowaniami, które jeszcze kilka tygodni wcześniej były nie do pomyślenia. Najbardziej znany jest oczywiście bunt dotychczasowych sojuszników PZPR ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego oraz Stronnictwa Demokratycznego, który doprowadził do utworzenia nowej koalicji i rządu Mazowieckiego. W jego cieniu następowały jednak wydarzenia, które można uznać za wypowiedzenie kierownictwu PZPR posłuszeństwa ze strony kolejnych struktur aparatu państwowego.
Pakiet kontrolny dla starej ekipy
Do rangi symbolu urasta decyzja podjęta 26 czerwca 1989 r. przez Andrzeja Wróblewskiego, ministra finansów w rządzie Rakowskiego (skądinąd członka PZPR), który odmówił zwiększenia dotacji budżetowej dla partii, co wydatnie przyczyniło się do pogłębienia nastrojów klęski w kilkunastotysięcznym korpusie funkcjonariuszy PZPR. Po powstaniu rządu Mazowieckiego kierownictwo PZPR niemal z dnia na dzień zostało odcięte od dopływu informacji ze struktur administracji rządowej, załamał się też rozwijany od kilkudziesięciu lat system nomenklatury, czyli zatwierdzania wszystkich istotnych decyzji kadrowych przez instancje partyjne odpowiedniego szczebla. Kiedy Leszek Miller spotkał się z działaczami PZPR w kierowanym już przez Leszka Balcerowicza Ministerstwie Finansów, usłyszał, że "nie przyjmą oni sytuacji, w której kierując się lojalnością wobec partii mieliby być nielojalni wobec rządu". Podobne zdania padły też we wrześniu 1989 r. na posiedzeniu Biura Politycznego z ust Czesława Kiszczaka, koncentrującego się wówczas na przebudowie wewnętrznej MSW, mającej zamaskować dotychczasową działalność podległych mu służb.
Kiszczak naśladował w tym gen. Jaruzelskiego, który po pyrrusowym zwycięstwie w wyborach prezydenckich pozostawał w cieniu wydarzeń. Po stoczeniu walki o skład rządu Mazowieckiego prezydent interesował się głównie zachowaniem przez swoich ludzi kontroli nad wojskiem, wyraźnie traktując je jako swoistą polisę ubezpieczeniową. Fakt, że rząd Mazowieckiego nie podjął nawet próby przejęcia kontroli nad niezwykle wpływowymi wojskowymi służbami specjalnymi dowodzi, że Jaruzelski uratował przynajmniej część z "pakietu kontrolnego", o którym mówił w rozmowie z Egonem Krenzem na początku listopada 1989 r. Otwarta pozostaje natomiast odpowiedź na pytanie o to, jaka część owego pakietu przetrwała prezydenturę samego Jaruzelskiego i stała się istotnym czynnikiem kształtującym rzeczywistość polityczną III Rzeczypospolitej.
O powstaniu rządu Mazowieckiego przesądziło nie tylko zachowanie ZSL i SD oraz postawa nowego premiera, który od początku deklarował zarówno wobec Jaruzelskiego, jak i Rakowskiego zachowanie stref wpływów dla ludzi PZPR, ale i obawy tych ostatnich przed kolejną, narastającą od lipca falą niezadowolenia społecznego. O ile w trzecim tygodniu lipca odnotowano zaledwie 13 strajków, o tyle w ostatnim tygodniu było ich już 27, zaś w pierwszym tygodniu sierpnia 85 z udziałem ponad 56 tysięcy ludzi (pięć razy więcej niż w całym czerwcu). Ten wzrost był ściśle związany z podjętą przez gabinet Rakowskiego decyzją o tzw. urynkowieniu cen żywności od 1 sierpnia, co w połączeniu z hiperinflacją groziło wybuchem społecznym, który poprzednio udało się spacyfikować przy pomocy Okrągłego Stołu. "Gdyby tak się zdarzyło, że gen. Kiszczak (...) uzyskałby zdolność do uformowania rządu, to już dawno ludzie byliby na ulicach" - oceniał w listopadzie 1989 r. członek Biura Politycznego Zdzisław Balicki i nie był to pogląd odosobniony.

***

Zakulisowe działania Kremla, umiejętna polityka stopniowania ustępstw przez ekipę Jaruzelskiego, wciągnięcie do współpracy umiarkowanej części opozycji, wreszcie słabość jej radykalnego odłamu, który nawet w styczniu 1990 r. - gdy PZPR była już praktycznie martwa - nie był w stanie nakłonić obywateli do masowego udziału w podejmowanych wówczas akcjach okupacji partyjnych komitetów, przesądziły o tym, że wydarzenia z lat 1988 - 1990 zasługują na miano reglamentowanej rewolucji. W jej trakcie tylko na jeden czerwcowy dzień duch historii opuścił warszawskie gabinety i salony, by z pomocą milionów Polaków wyposażonych w kartki do głosowania przetrącić kręgosłup komunistycznej dyktaturze. Ten dzień był wystarczająco długi, by skutecznie zburzyć mury peerelowskiej twierdzy, ale okazał się zbyt krótki dla zniszczenia sporej części tego, co się za nimi skrywało.
Antoni Dudek
Powyższy tekst jest zakończeniem książki "Reglamentowana rewolucja. Proces rozkładu dyktatury komunistycznej w Polsce 1988 - 1990", która ukazała się nakładem krakowskiego Wydawnictwa Arcana. Autor jest politologiem i historykiem, zajmuje się głównie najnowszą historią Polski, pracuje w Instytucie Pamięci Narodowej.

HISTORIA NAJNOWSZA POLSKI


ZAMIAST KOMENTARZA:





Cytat:

Ilu osobom zrobił pan taką przysługę?

CZESŁAW KISZCZAK :

Nikomu nie odmawiałem.

Kim były te osoby?

CZESŁAW KISZCZAK :

Porządni ludzie - działacze, politycy. Niektórych do dziś oglądam w telewizji.




Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 15 lutego 2011r g.18.31
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Czw Sie 18, 2011 11:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Wto Kwi 12, 2011 8:25 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

źródło informacji:
http://wzzw.wordpress.com/2011/03/30/miedzy-prawda-a-klamstwem/

Oświadczenie Kornela Morawieckiego wtorek, 29 marca 2011 00:00

Oświadczenie Przewodniczącego
Stowarzyszenia Solidarność Walcząca


MIĘDZY PRAWDĄ A KŁAMSTWEM

Z wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, Krzysztof Wyszkowski ma publicznie przeprosić Lecha Wałęsę za to, że nazwał go tajnym współpracownikiem SB. Według Sądu, nie ma na to dowodów. Mimo całej obszernej dokumentacji historycznej. Mimo tego, że niedawno sam Lech Wałęsa, w rozmowie z Moniką Olejnik, przyznał się do współpracy.

Parę dni po 4 czerwca 1992 roku, po tajnej lustracji najważniejszych osób w państwie, Solidarność Walcząca opublikowała pt. „Agenci rządzą Polską” nieujawniony przez ministra Antoniego Macierewicza wykaz współpracowników służb specjalnych PRL-u. Na tej liście, podpisanej przeze mnie, jest też Prezydent Wałęsa. Już wówczas prawdziwość tego potwierdzało mi wielu godnych zaufania ludzi. Nieliczni z nich widzieli oryginalne dokumenty z teczki „Bolka”. Potem kazał je zniszczyć sam zainteresowany. Wszyscy o tym dobrze wiedzą. Wie o tym Prezydent, Premier, Marszałek Sejmu, wiedzą Ministrowie, Posłowie i Senatorzy, wiedzą dziennikarze. Wiedzą i milczą. Po tak haniebnym, karygodnym wyroku! Sędzia, który go wydał, nie powinien być sędzią!

Tytuł tego tekstu wziąłem z oświadczenia działaczy Wolnych Związków Zawodowych. Dawnych, z lat 70. przyjaciół i obrońców Wałęsy. Co robić, kiedy prawo kpi ze sprawiedliwości? Poeta naszej „Solidarności”, Jerzy Narbutt pisze: Którzy bezprawiu mówią nie, to choćby nawet słabi byli, to choćby nawet nie najmądrzej żyli, solą tej ziemi są.

Kłamcy i tchórze ze świata polityki, sądów i mediów sami o sobie dają świadectwo. Zapewniamy Cię, Krzysztofie, że dla członków naszego stowarzyszenia, dla dawnych i obecnych sympatyków SW, Ty jesteś i będziesz solą polskiej ziemi.

Prezes Stowarzyszenia Solidarność Walcząca
Kornel Morawiecki
29.03.2011 r.

źródło informacji:
http://wzzw.wordpress.com/2011/03/30/miedzy-prawda-a-klamstwem/





Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 12 kwietnia 2011r g.21.25
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Czw Sie 18, 2011 11:55 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Wto Kwi 12, 2011 9:05 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem



Kropka nad i - Lech Wałęsa ( przyznaje się do podpisania współpracy z organami bezpieczeństwa PRL w grudniu Roku 1970 ) - 24.02.11 - cz. 1

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=qlH2t1Qx6A4




Kropka nad i - Lech Wałęsa ( przyznaje się do podpisania współpracy z organami bezpieczeństwa PRL w grudniu Roku 1970 ) - 24.02.11 - cz. 2

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=QPVGvz-AN5U&feature=related


KOMENTARZ


Problem z postacią , a raczej z charakterem pana Lecha Wałęsy vel TW BOLEK polega na tym, że uwierzył w swoją nieomylność i doskonałość. I nie chodzi tutaj o podpisanie przez Lecha Wałęsę współpracy z wojskowym wywiadem PRL, a o ciągłe mataczenie, używanie wykrętów. A można zupełnie po ludzku przyznać się do błędu. Pan Lech Wałęsa nie uwierzyłby w swoje "posłannictwo" , w swoją nieomylność , gdyby nie podtrzymywanie od dziesiątków lat jego mitu przez Hierarchie Kościoła katolickiego, która tenże mit ciągle utrwala w świadomości społeczeństwa polskiego, że Lech Wałęsą jest wzorem cnót wszelakich , że jest godzien być naśladowanym ...


Refleksji ze strony Kościoła katolickiego nad tragiczną postacią Lecha Wałęsy nadal brak. Mamy ROK 2011


Rolling Eyes




Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 12 kwietnia 2011r g.22.05
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Czw Sie 18, 2011 11:56 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Sro Kwi 13, 2011 4:51 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przypominam Państwu mój wcześniejszy komentarz sprzed lat.

źródło informacji:

Dmochowska - wiceprezes IPN popiera "BOLKA"
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?p=12584#12584

Cyt:

Moim zdaniem przykład postępowania Pani Marii Dmochowskiej w sprawie Lecha Wałęsy ,dowodzi ,że nie trzeba wcale być agentem, aby szkodzić państwu polskiemu, poprzez obronę tak cynicznej postaci jaka jest Lech Wałęsa.
Myślę, że w obronie postaci i mitomani Lecha Wałęsy chodzi o coś wiecej, o podtrzymanie tegoż mitu i myślenia w powszechnej świadomości , aby było tak jak od lat , aby obowiązywało myślenie w kategoriach poprawności politycznej. Uważam , że stad się bierze taki skomasowany atak obronców Lecha Wałęsy na autorów książki " SB a Lech Wałęsa". I ten atak będzie się nasilał ... gdyż ? ! Ujawnienie wszystkich dokumentów o Lechu Wałęsie kładzie kres myśleniu w kategoriach poprawności politycznej jaki obserwujemy od 1988r ( od układu magdalenkowego).

Czego boją się obrońcy i sam Lech Wałęsa ?

Moim zdaniem , gdy ktoś nie ma nic na sumieniu ,mówi jasno otwarcie , nazywa rzeczy po imieniu , takimi jakie są ... lub jakie były w jego przeszłości , bać się nie ma czego , ani kogo. Nikt kogo nie zwerbowano na tw , ozi , nie musi bać się przed szantażem,że mu stołek spod d ... y wyszarpną , jak będzie działal zgodnie ze swoim sumieniem , a nie pod dyktando ...
Strach w oczach samego Lecha Wałęsy jest od lat jasny , widoczny, jak też jego obrońców przed ujawnieniem choćby szczątków z przeszłości w oficjalnej publikacji naukowej . Moim zdaniem to strach przed faktem,że ludzie , normalini ludzie uświadomią sobie,że zostali oszukani w wyniku kontraktu umowy w magdalence. Stąd ten strach, że ludzie odwrłócą się od ludzi układu i zaczną szukać alternatywy, lub sami ze swoich szeregów taka alternatywą stać się mogą dla magdalenkowców.
Najbardziej zabawne sa ostatnie wypowiedzi p.Moniki Olejnik z programu z TV24 ( wczorajsze wydanie) . Z pytań p.M.Olejnik wynika,że doskonale wiedziała i wie kim jest i jaka role odegrala i odgrywa postać Lecha Wałęsy w historii. Ognisko rodzinne dopala się ... ludzie układu sztywnieją z wrażenia przed prawdą o swoim idolu Lechu Wałęsie ,którego popierali tyle lat , rzecz jasna nie za darmo, za przywileje i stanowiska , profity płynące z władzy układu magdalenkowego. Dziś strach przed oczami , że lud może im powiedzieć nie, a iskierką świadomości w obronie własnej wolności i godności ,która rozpali w sercach normalnego czlowieka będzie książka o agrńciew Bolku. Jak ostatnio mówi sam Lech Wałęsa, jest w stanie przedstawić 50 takich "Bolków ", nic dziwnego to bynajmniej dla mnie. Stawiam taką hipotezę, Jak wiadomo Lech Wałęsa od swojego magdalenkowego przyjaciel gen.policji politycznej MSW PRL Czesława Kiszczaka , mógł otrzymać informacje o 49 Bolkach, w istocie dla zmyłki, kim jest on sam w rzeczy samej.
Tak sobie myśle, że inforamcje o fikcyjnych 49 " BOLKACH ", Lech Wałęsa używa dziś jako argument w obronie jedynego " BOLKA " najbardziej niebezpiecznego, który jest nadal czynny. I tu odpowiedzią ujawniającą zagadkowość postaci Lecha Wałęsy, jest brak odpowiedzi przeez samego Lecha Wałesę na siedemnaście pytań Anny Walentynowicz z 1995r http://swkatowice.mojeforum.net/17-pytan-anny-walentynowicz-do-lecha-walesy-temat-vt4561.html . Do dnia dzisiejszego tj.17 czerwca 2008r Wałesa nie udzielił na siedemnaście pytań spokojnych ,rzeczowych odpowiedzi. Nie moze w takiej sytuacji pozostawiać cienia wątpliwości ,ze agentem "BOLKIEM" jest on sam Lech Wałęsa.
Dlatego po 4 czerwca 1989r zmarginalizowana Annę Walentynowicz , Joanne i Andrzeja Gwiazdów , doszło jak pamietamy do wyeliminowania z kampanii prezydenckiej w 1990 Kornela Morawieckiego ( złodziej ukradł podpisy popierajace listę) , aby pan Lech Wałęsa i elity magdalenkowe mogły przez kolejne lata realizować swój cyniczny plan wepchania Polaków i Polski interes narodowy i gospodarczy w "objęcia" biurokratów brukselskich . Jak widać po 20 latach , efekty ... każdy odpowie sobie w tym niejscu sam. Czemu słuzyła i słuzy agrentura Lecha Wałęsy.
Gdyby Lech Wałęsa przyznał sie do błędów ( 4 czerwca 1992) , strat dla Polski byłoby znacznie mniej. Pytanie jakie się rodzi w tym miejscu. Czy działający wokół Lecha Wałęsy doradcy, pozowliliby jemu samemu wówczas na akt odwagi cywilnej ...
Tak łatwo agentem się nie przestaje być , jak raz cie złapano na " porządny haczyk " brniesz dalej i dalej. Wystarczyło wówczas powiedzieć lub podpisać cokolwiek i już mieli haka. Z tej sieci tak łatwo się nie wychodzi widać to po Lechu Wałęsie , dostojnikach Kościoła katolickiego ,którzy namawiali Polaków 4 czerwca 1989r aby głosowali na listę KO przy Lechu Wałesie. To także budzi dzisiaj strach , w kontekście ujawnienia przeszłości Lecha Wałęsy. bo trzeba się wówczas określić wobec siebie samego , jak ja się wówczas( 4 czerwca 1989r ) zachowałem , zaakceptowałem ten układ ,czy bojkotowałem tzw. "WYBORY 89" .
Przypomnam sobie jak protestowałem 4 czerwca 1989r o godzinie 11.30 w centrum miasta Przemyśla , zostałem zatrzymany przez SB i skazany ... z art. ( za nieprawomyślne myślenie i działanie ). Dziś Ci co włówczas mówili,że jestem niespełna rozumu, że nie popieram KKW i KO ,co wówczas popierali tajne układy. Dziś za dobrą służbę wobec Lecha Wałęsy są posłami , senatorami prawicy. W ich oczach widać nadal cynizm i zakłamanie, bo maja maski na twarzach , działają jak kukiełki na sznurkach ... bez woli wlasnego myslenia i zdania , popierając ta zakłamaną rzeczywistośc UBekistanu. Gdy ich widzę, widzę też pojawiajacy się strach przed ujawnieniem przeszłości symbolicznego "Bolka ", mitu Lecha Wałęsy, gwarantującego im za milczenie , dobrobytem , stabilizacją. Opowiadając się wówczas za Lechem Wałęsą opowiadali się za swoim bytem , przeciw interesom narodu polskiego, to także budzi strach gdy idzie o ujawnienie ,oficjalne ujawnienie przeszłości Lecha Wałęsy. Strach przed systemem wspólczesnego zniewolenia za którym sie opowiadali ,dzieki któremu zrobili kariery, dorobili sie majątków , do których szary człowiek taki jak ja , dochodziłby przez trzy czy cztery pokolenia. Starch więc ma swoje uzasadnienie w tym przypadku także, ( a może przede wszystkim ) przed utratą zdobytego wówczas i potrzymanywanego przez ostatnie 20 lat statusu społecznego, prestiżu, choćby zakłamanego poczucia szacunku . Jest to strach przed utratą " spełnionego życiowo" polityka, pragmatyka ,który przed laty nie zadawał się z "Oszołomami ". I co z tego ,że "mieli racje" , ważne jest, że jestem dziś ustawionym na lata . Choć jezdem ugodowy polityk , akle jezdem , i co mi kto zrobi... ?. Za dużo mają do stracenia ci co popierali wówczas układ magdalenkowy w 1988r , a następnie KO przy Lechu Wałęsie , aby tak łatwo dziś ( choć minęło już 20 lat) odpuścić w walce z rzeczywistością , choćby taką jak pojawienie się książki " SB a Lech Wałęsa ".





Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 13 kwietnia 2011r g.05.51
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Czw Sie 18, 2011 11:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pią Kwi 15, 2011 4:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pisarz,scenarzysta Janusz Głowacki-Lech Wałęsa, to Mąż STANU.
patrz , słuchaj w Cz.II


Cyt: "

Obejrzyj wszystkie Odtwórz Rozmowy Agnieszki Kublik. Janusz Głowacki: Wałęsa...

Wydaje mi się, że największy sukces osobisty Lecha Wałęsy to internowanie w Arłamowie. Tak naprawdę to wtedy jego wielkość się...
Obejrzyj wszystkie Odtwórz Wydaje mi się, że taki największy sukces osobisty Lecha Wałęsy to internowanie w Arłamowie.
Tak naprawdę to wtedy jego wielkość się pokazała - nie ugiął się, a chcieli go kupić, przestraszyć
- mówi Janusz Głowacki, pisarz, felietonista, autor scenariuszy filmowych


ZOBACZ WIDEO
Rozmowa Agnieszki Kublik
Cz.1

http://wyborcza.pl/10,82983,9436189,Agnieszka_Kublik_i_Janusz_Glowacki__cz__I___Nie_zrobimy.html

ZOBACZ WIDEO
Rozmowa Agnieszki Kublik
Cz.2


http://wyborcza.pl/10,82983,9437059,Agnieszka_Kublik_i_Janusz_Glowacki__cz__II___Belluci.html

ZOBACZ WIDEO
Rozmowa Agnieszki Kublik
Cz.3

http://wyborcza.pl/10,82983,9437060,Agnieszka_Kublik_i_Janusz_Glowacki__cz__III___Pan.html


KOMENTARZ:


Chcesz się obudzić ze snu ... , chcesz zobaczyć i usłyszeć poglądy nowoczesnego polskiego pisarza , posłuchaj Janusza Głowackiego.

Uwaga techniczna !

Tylko proszę mocno trzymaj się fotela , abyś sobie nie zrobił(a) przykrości z wrażenia ... co usłyszysz z ust Janusza Głowackiego pisarza, felietonisty, autora scenariuszy filmowych.
Moim zdaniem mimo wszystko warto obejrzeć i wysłuchać tej ciekawej rozmowy. Polecam , rozmowa jest pouczająca, daje do myślenia ... o klasie i mentalności polskich intelektualistów. Słuchając argumentów Janusza Głowackiego pisarza, felietonisty, autora najnowszego scenariusza filmowego o Lechu Wałęsie, nie powinniśmy już być zdziwieni, że kłamstwo stało się metodą zniewolenia człowieka.
Jak widać i słychać z argumentów pana Janusza Głowackiego o Lechu Wałęsie nie ważne są dowody, nie są ważne przykłady krętactwa, oszustwa Lecha Wałęsy w najnowszej historii Polski . Ważna jest za wszelką cenę linia myślenia według schematu ... dyktatury poprawności politycznej. I tą obowiązującą w Polsce dyktaturę poprawności politycznej Janusz Głowacki pisarz, felietonista, autor najnowszego scenariusza filmowego o Lechu Wałęsie swoimi słowami bezspornie potwierdza.
Jeśli kłamstwo się uda , na scenie jest jedna prawda?

Dlatego dałem ten wywiad na forum SOLIDARNOŚCI WALCZĄCEJ.


Rolling Eyes





Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 15 kwietnia 2011r g.17.00
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Czw Sie 18, 2011 11:59 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Nie Maj 08, 2011 10:56 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Grzegorz Braun o prawdzie historycznej Cz 1

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=anWIJa2P_P0


Grzegorz Braun o Lenarciaku Cz 2

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=UVlOoF0krqs&feature=related


Grzegorz Braun o fałszywkach SB Cz 3

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=wnfgJxMWQaY&feature=related


Grzegorz Braun o prawdzie historycznej Cz 4

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=cepfFktCUhg&feature=related


Grzegorz Braun i Ojciec Zięba Cz 5

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=Fxw0y1uzDBQ&feature=related



G. Braun: Wałęsa a WSI cz.A Cz 6

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=2jI3KThhwzc&feature=related



G. Braun: Wałęsa a WSI cz.B Cz 7

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=rRb6a-trFVE&feature=related


G. Braun:Słuzby dzisiaj
Cz 8


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=P6b3Gr_TqfA&feature=related


Grzegorz Braun o prawdzie historycznej
Cz 9


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=FgUuTJ8nmok&feature=related


Sławomir Cenckiewicz "Sprawa Lecha Wałęsy"
Cz 1


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=i6-wc64dBnA&feature=related


Sławomir Cenckiewicz "Sprawa Lecha Wałęsy"
Cz 2


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=4v7x8-yb86Q&feature=related


Sławomir Cenckiewicz "Sprawa Lecha Wałęsy"
Cz 3


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=uIlLmx2B9_k&feature=related


Sławomir Cenckiewicz "Sprawa Lecha Wałęsy"
Cz 4


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=hnF3FBNSVBY&feature=related


Sławomir Cenckiewicz "Sprawa Lecha Wałęsy"
Cz 5


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=6Y8is2aQAnw&feature=related


Sławomir Cenckiewicz "Sprawa Lecha Wałęsy"
Cz 6


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=5d0EKihXUKE&feature=related


Sławomir Cenckiewicz "Sprawa Lecha Wałęsy"
Cz 7


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=RpZjRFH7fnE&feature=related



Sławomir Cenckiewicz
Cz 1


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=SOk0YSL7ibA&feature=related


Sławomir Cenckiewicz
Cz 2


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=C2rnCQdLetA&feature=related

Sławomir Cenckiewicz
Cz 3


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=3w_YWmv-CGY&feature=related


Sławomir Cenckiewicz
Cz 4


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=DdcCQhkNyj0&feature=related


Sławomir Cenckiewicz
Cz 5


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=SBH3UGcOK98&feature=related


KOMENTARZ



Pamiętajmy,że do dnia dzisiejszego nie została ujawniona druga część Raportu o likwidacji WSI. Czy zostanie ujawniony cały Raport o likwidacji WSI ?
Strach w oczach przed ujawnieniem tegoż dokumentu miał także śp. prezydent RP Lech Aleksander Kaczyński?
Możemy sobie tylko dopowiedzieć i wyobrazić , co takiego zawiera tenże raport o likwidacji WSI. Jakoś w mediach zapadła cisza. Myślę, że to milczenie nie jest przypadkowe.

Tu pojawia się także inne ważne pytanie, a mianowicie.
Kto jest sprawcą i przyczyną katastrofy w Smoleńsku , 10 kwietnia 2010 ?



Rolling Eyes




Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 8 maja 2011r g.11.56
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Pią Sie 19, 2011 12:01 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Wto Maj 10, 2011 9:14 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ostatnie "Warto Rozmawiać" - 22 luty 2011 r. O szpiegu Tomaszu Turowskim

Rozpoczął się proces lustracyjny Tomasza Turowskiego, groźnego szpiega PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa, działającego w Watykanie, Paryżu i w Kraju. W III RP Tomasz Turowski kontynuował swoją szpiegowską działalność będąc równocześnie dyplomatą w Moskwie i Hawanie. Ostatnią jego misją na zlecenie MSZ było przygotowanie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. W trakcie posiedzeń Sądu Lustracyjnego Tomasz Turowski chroniony jest przez specjalne siły policyjne. Dlaczego Tomasz Turowski, zasłużony dyplomata III RP wymaga takiej eskorty. Co takiego wie, że strzegą go w sądzie funkcjonariusze cywilni i mundurowi?

Jak "zamrażano" agenturę PRL na wiele lat ...
polecam.
W trakcie trwania programu publicystycznego, autorzy postawili widzom dość ważne pytanie, a mianowicie.
Czy uważasz, że agenci PRL- owskich służb nadal mają wpływ na polską politykę ? Jeszcze ciekawsza jest odpowiedź ... warto obejrzeć i wysłuchać dyskusji w tym programie.


VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=tJdh9jPYH74&feature=related

Rolling Eyes




Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 10 maja 2011r g.22.14
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Pią Sie 19, 2011 12:02 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Czw Maj 12, 2011 7:35 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"Lustracja" - śpiewa Paweł Piekarczyk

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=LyzFjd5Q8YM&feature=related


Polecam ,




Rozmowa z Rafałem Ziemkiewiczem - Joanna Lichocka 05. 05. 11

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=Mi9DsDByQ9U&feature=related


Napisana w formie dziennika powieść Zgred obejmuje czas pomiędzy lutym a kwietniem 2010 roku.

Nie ma czegoś takiego, jak literatura „prawicowa”. Jest tylko pewna wpływowa koteria w krytyce literackiej i mediach,która domaga się, by literatura opisywała nie realnie istniejącą III RP,ale, jak w czasach socrealizmu, rzeczywistość postulowaną − „państwo, będące największym sukcesem w dziejach Polaków”. A pisarzy, którzy się temu nie podporządkowują usiłuje wykluczyć taką właśnie etykietą.

Ludzie lubią utożsamiać pisarza z bohaterem literackim i niektórzy twórcy świadomie na tym grają. A powieść to przecież fikcja. To, że zdarzenia w moich powieściach są prawdziwe, nie znaczy wcale, że się kiedykolwiek zdarzyły. I tak samo jest z bohaterami… Mój Boże, przecież bohater „Trans-Atlantyku” wprost przedstawia się jako Witold Gombrowicz, a nikt nie twierdzi, że to pamiętnikarski zapis pobytu pisarza w Buenos Aires we wrześniu 1939.



(z wywiadów z autorem )


Rolling Eyes


Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 12 maja 2011r g.08.35
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Pią Sie 19, 2011 12:04 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Wto Maj 31, 2011 5:25 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Otrzymałem e-mail: 2011-05-30 22:38


Panie Wałęsa,


Mnie nie można kupić!

Dowodem na to jest fakt, że jako były działacz i przewodniczący „Solidarności” w POM Chojna, zastępca przewodniczącego Podregionu w Chojnie, delegat na zjazd Regionu Pomorza Zachodniego, więziony w stanie wojennym, rozpracowywany aż do 1984 r. w operacji SB pod kryptonimem „DORA”, pozbawiany pracy, którą również utraciłem w 2002 r. ze względów politycznych, w okresie działalności SLD-UP – dzisiaj nadal jestem prześladowany za moje przekonania a także mój syn mgr socjologii, ponieważ nie możemy ani uzyskać pracy, ani nie możemy rozpocząć działalności gospodarczej.

To wszystko dzięki Panu, który pozwolił na „grubą kreskę”, który wyrzekł się swoich współdziałaczy, zwłaszcza w małych miejscowościach.

Dzisiaj Pan i Pana rodzina opływacie w dobrobycie, i zapomnieliście, co to jest brak pracy, a zwłaszcza bieda!

Więc proszę mnie nie denerwować tymi Pana dziwnymi stwierdzeniami:
,„że mnie można kupić!!!”

Kiedyś byłem gotów bronić Pana jak niepodległości! Dzisiaj stracił Pan u mnie i u wielu innych, w podobnej sytuacji jak moja byłych działaczy.

To nic nie znaczy, że nosi Pan w klapie Matkę Boską i że przekazuje Pan Jej swoje wota. Ona woła poprzez takich ludzi jak ja, aby Pan się opamiętał i przypomniał sobie, że zostawił Pan na polu bitwy, tych, którzy nastawiali swoją głowę i pierś za wolną wymarzoną wspólnie Polskę.

Jeszcze raz proszę Pana, aby nie obrażał mnie i innych byłych działaczy, bez których nie zaszedłby Pan i pana rodzina tak daleko!

Franciszek Sidorczuk




Dnia 30 maja 2011 18:17 Biuro Lecha Wałęsy <blw@ilw.org.pl> napisał(a):



Kupić to można Ciebie , nigdy za żadną cenę mnie zapamiętaj raz na zawsze .


Wszystko co otrzymałem tak prywatnie , jak i służbowo przekazałem bezpowrotnie na Jasną Górę [ i nie tylko], byście wszyscy mogli być właścicielami tych osiągnięć .

Nagroda Nobla została złożona w części praktycznej na Jasnej Górze ; pieniądze w szpitalu Stoczniowym , inne nagrody rozdysponowane na cele społeczne część udokumentowana część nie udokumentowana porządkujemy i ten temat .



Krajowa Komisja Wykonawcza Solidarność
80-856 Gdańsk,1990-12 14

O ś w i a d c z e n i e

W dniu 12-12-19:90 r. Prezydent - Elekt Lech Wałęsa przekazał obowiązki Przewodniczącego KK NSZZ Solidarność na ręce

V-ce Przewodniczącego KK NSZZ Solidarność Stefana Jurczaka i Lech Kaczyńskiego..


W związku z faktem że dotychczasowy Przewodniczący KK NSZZ Solidarność nie pobierał należnego mu wynagrodzenia i nie ciążą na Nim żadne zobowiązania majątkowe wobec Solidarności

stwierdzono że nie istnieją konieczności jakichkolwiek rozliczeń .


Podpisali: Prezydent –Elekt Lech Wałęsa


V-ce Przewodniczący KK NSZZ Solidarność Stefan Jurczak

V-ce Przewodniczący KK NSZZ Solidarność Lech Kaczyński

W zbiorach Jasnej Góry znalazło się 847 wotów: odznaczeń, [znacznie więcej]





ZAMIAST KOMENTARZA:


Cyt:


Dnia 30 maja 2011 18:17 Biuro Lecha Wałęsy <blw@ilw.org.pl> napisał(a):

Kupić to można Ciebie , nigdy za żadną cenę mnie zapamiętaj raz na zawsze.

Wszystko co otrzymałem tak prywatnie , jak i służbowo przekazałem bezpowrotnie na Jasną Górę [ i nie tylko], byście wszyscy mogli być właścicielami tych osiągnięć .


(...)



Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes



Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 31 maja 2011r g.06.25
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Pią Sie 19, 2011 12:06 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Sro Cze 01, 2011 8:30 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

źródło inf:
http://fakty.interia.pl/fakty-dnia/news/kaminski-ipn-ma-odkryc-prawde-o-historii-polski,1647302,766


Kamiński: IPN
ma odkryć prawdę o historii Polski


1 godz. 14 minut temu

IPN został powołany, aby opisywać trudne momenty naszej historii, w tym także takie sprawy, jak sprawa "Bolka", chociaż nie wyłącznie - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM wybrany wczoraj przez Radę IPN kandydat na prezesa Instytutu Łukasz Kamiński .

SŁUCHAJ
http://www.rmf24.pl/opinie/wywiady/kontrwywiad/news-lukasz-kaminski-nikt-nie-zanegowal-tezy-ze-walesa-to-tw,nId,343128



Łukasz Kamiński w Kontrwywiadzie RMF FM /RMF



Konrad Piasecki: Kandydat zamieni się w prezesa?


Łukasz Kamiński: - To już zależy od Parlamentu RP.


A badał pan wsparcie polityczne dla własnej kandydatury?


- Nie. Myślę, że to jest poza zasięgiem kandydatów.


A ci, którzy na pana postawili, badali?


- Nic mi na ten temat nie wiadomo.


Nie myśli pan, że Antoni Dudek czy Andrzej Paczkowski rozmawiali z politykami, czy Kamiński ma szanse?


- Wiem, że pan profesor Paczkowski rozmawiał z marszałkami obu izb parlamentu, ale w kwestii tego, aby decyzja została podjęta w miarę szybko, co jest istotne z punktu widzenia sprawnego funkcjonowania Instytutu.

Czyli jest pan kandydatem wskazanym w ciemno, takie "polityczne ciemno".

- Tak mi się wydaje.

A komu zawdzięcza pan ten wybór? Badał pan rozkład poparcia w Radzie? Jestem przekonany, że tak.


- Wiem, jaki był rozkład głosów. Natomiast ja odbieram to jako decyzję już całej Rady. To, kto jak głosował w dniu wczorajszym, już nie będzie miało znaczenia dla mojej współpracy z Radą w przyszłości.

Kiedy mówi się, że Antoni Dudek był pańskim "kingmakerem", to pan się wzburza czy kiwa potakująco głową?

- Wiem, że Antoni Dudek odegrał ogromną rolę w promowaniu mojej kandydatury.

A to on namówił pana na start?


- Był jedną z osób, która mnie przekonywała do tego, że powinienem startować.


A czym przekonywała? Że trzeba kontynuować linię Janusza Kurtyki?


- Nie, to była kwestia poczucia pewnego obowiązku związanego z kontynuacją po prostu pracy Instytutu, który znalazł się w bardzo trudnym położeniu w ciągu ostatniego roku.


Na ile Instytut Łukasza Kamińskiego będzie inny od Instytutu Janusza Kurtyki?

- Myślę, że będzie inny, ale chciałbym zwrócić uwagę, że to jest wciąż ta sama instytucja i po przejęciu władzy w Instytucie przez prezesa Kurtykę to był wciąż ten sam Instytut Pamięci Narodowej, chociaż wiele się zmieniło. Więc zapewne z perspektywy czasu będzie można ocenić skalę tych zmian. Natomiast Instytut jest przede wszystkim urzędem państwowym, a nie jakąś instytucją zależną od jednej osoby.

Czy Instytut Łukasza Kamińskiego wydałby książkę Cenckiewicza i Gontarczyka o "Bolku"?


- Z książką, o której rozmawiamy, taki podstawowy problem z mojej perspektywy był taki, że została ona wydana z pominięciem pewnych ustalonych procedur wydawania prac naukowych w Instytucie Pamięci Narodowej, które wyglądają mniej więcej tak, iż dyrektor Biura Edukacji Publicznej podejmuje decyzję o wyznaczeniu recenzentów, zapoznaje się z recenzjami i kieruje książkę do druku.


Poszło to drogą na skróty?


- Inną - bym to nazwał. Jeśli ta książka przeszłaby właśnie tę normalną procedurę, to nie byłoby żadnych powodów, aby jej nie wydawać tutaj. Wydaje mi się, że podstawowym kryterium, jakie książki będą wydawane przez Instytut Pamięci Narodowej, powinno być po prostu merytoryczne.

A wydanie tej książki uznaje pan dzisiaj za błąd?

- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.


A gdyby to pan był prezesem, wyszłaby ta książka?


- Jeśli zostałaby zachowana droga recenzencka i wszystkie procedury, to wyszłaby. To jest moim zdaniem jedyne kryterium.


Bo pan uważa, że Lech Wałęsa to były tajny współpracownik SB o kryptonimie Bolek?

- Nikt nie zanegował tej tezy, którą postawili autorzy książki.


I pan tego też nie neguje?


- Nie.

A nadanie mu statusu pokrzywdzonego, to był wrzód na ciele IPN?

- To było absolutnie zgodne z ówczesnym stanem prawnym.


I uważa pan, że ta wypowiedź Jana Żaryna o tym wrzodzie na ciele IPN, to był błąd?


- Ciężko mi mówić o moim ówczesnym przełożonym, zwłaszcza że to skutkowało przejęciem przeze mnie funkcji dyrektora Biura Edukacji Publicznej. Uważam, że pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej nie powinni w ten sposób wypowiadać się publicznie.


Pan jest zwolennikiem brania na IPN takich trudnych i kontrowersyjnych ról, jaką była m.in. ta książka?


- IPN został powołany przede wszystkim do tego, aby opisywać trudne momenty naszej historii, w tym także takie sprawy, chociaż nie wyłącznie.


Został powołany po to, żeby "rozdrapywać" rany, czy raczej żeby bronić dobrego imienia Polski i Polaków?


- IPN ma przede wszystkim w różnych aspektach, począwszy od aspektu śledczego przez badania naukowe i edukację, odkryć prawdę o historii Polski w latach 1939-1989.


A prawda profesora Grossa, to jest prawda o Polsce lat 1939-1945?


- Niewątpliwie te książki, czy ta ostatnia książka, o której teraz mówimy, nie przedstawiają pełnego obrazu historii Polski.


IPN byłby w stanie ją wydać?


- Moim zdaniem nie przeszłaby ona procedur recenzenckich.


Czy kosztujące setki tysięcy złotych śledztwa IPN są pańskim zdaniem uzasadnione? Mówię o takich śledztwach jak śledztwo w sprawie śmierci gen. Sikorskiego czy zamachu na Jan Pawła II?


- Chciałbym zwrócić uwagę, że często właśnie też w dyskusji medialnej porównujemy śledztwa IPN-u do tych regularnych śledztw. Podczas, gdy ustawa wyraźnie stanowi, że śledztwa IPN-u, czy podejmowane przez prokuratorów IPN, mają też dodatkowy cel, jakim jest wyjaśnienie, wszechstronne wyjaśnienie wszystkich okoliczności danej sprawy, więc czasem warto prowadzić tego typu śledztwa.

Nawet jeśli są bardzo drogie.

- Tutaj proszę zwrócić uwagę, prezes IPN, ani nikt inny nie ma na to żadnego wpływu, to są suwerenne decyzje prokuratorów. Ustawa stanowi, że te śledztwa są finansowane ze Skarbu Państwa.


Czyli to nie są te śledztwa, o wygaszaniu których pan mówił wczoraj podczas przesłuchania?


- Mówiłem o wygaszaniu jako pewnym naturalnym procesie, który już trwa.

Bo czas upływa i zbrodnie komunistyczne, i zbrodnie hitlerowskie już się przedawniają.

- Coraz mniej jest zbrodni, które można ścigać, wiele śledztw się kończy, prokuratorzy instytutu zamykają rocznie ponad 1000 śledztw, większość kończąc umorzeniem, co jak podkreślam nie umniejsza ich rangi, bo to jest pewien element, który nie jest doceniany przez opinię publiczną, że w toku tych śledztw jest gromadzony często ogromny i bardzo cenny materiał, w tym przesłuchania świadków, które są trochę czym innym niż relacje udzielane przez historyków.


Taka walka czy rozprawianie się z postkomunistycznymi nazwami ulic, placów i różnych obiektów publicznych, pan uważa, że IPN powinien kontynuować tę krucjatę?

- Myślę, że tak, że to może nie wprost wynika z naszych obowiązków ustawowych, ale myślę, że mamy dość taką paradoksalną sytuację, że w jednym mieście mamy ulice katów i ofiar. Myślę, że dla przyszłych pokoleń zwłaszcza, a także dla pamięci ofiar trzeba starać się, aby tę sytuację zmienić.


Czyli gdyby ktoś chciał za parę lat nadać jakiejś ulicy imię Wojciecha Jaruzelskiego, pan będzie jako prezes IPN-u protestował?


- Na pewno będę protestował jako historyk, który akurat ten etap naszej historii zna dość dobrze.

A dla pana Wojciech Jaruzelski jest jaką postacią historii Polski?

- Wczoraj zadeklarowałem, że teraz już jako kandydata, moja możliwość wygłaszania jednoznacznych opinii jest trochę ograniczona, bo są już one traktowane inaczej niż tylko moje osobiste. Natomiast moja osobista opinia jest taka, że Wojciech Jaruzelski nie jest pozytywnym bohaterem historii.

Czyli raczej postacią złowrogą, niż rozdzieranym dylematami patriotą?

- Niewątpliwie jest współwinny wielu złych rzeczy, które wydarzyły się w naszej historii.

Żródło informacji: RMF http://fakty.interia.pl/fakty-dnia/news/kaminski-ipn-ma-odkryc-prawde-o-historii-polski,1647302,766


KOMENTARZ :

1. Cyt:


Konrad Piasecki: A wydanie tej książki uznaje pan dzisiaj za błąd?


Kandydat na prezesa IPN Łukasz Kamiński

- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.


Konrad Piasecki: A gdyby to pan był prezesem, wyszłaby ta książka?


Kandydat na prezesa IPN Łukasz Kamiński
- Jeśli zostałaby zachowana droga recenzencka i wszystkie procedury, to wyszłaby. To jest moim zdaniem jedyne kryterium.


2. Cyt:


" Konrad Piasecki: A dla pana Wojciech Jaruzelski jest jaką postacią historii Polski?

Kandydat na prezesa IPN Łukasz Kamiński

- Wczoraj zadeklarowałem, że teraz już jako kandydata, moja możliwość wygłaszania jednoznacznych opinii jest trochę ograniczona, bo są już one traktowane inaczej niż tylko moje osobiste. Natomiast moja osobista opinia jest taka, że Wojciech Jaruzelski nie jest pozytywnym bohaterem historii.

(...)

Chcesz mieć pozycję w społeczeństwie, chcesz osiągnąć prestiż, chcesz, aby ludzie Cie szanowali? Powinieneś się wypowiadać o przeszłości tak jak to robi kandydat na prezesa IPN Łukasz Kamiński. Wówczas pozycję i przyszłość masz zapewnioną.

I nikt Cię wówczas ( to pewne) nie nazwie "oszołomem" czy "wariatem" , bo masz odwagę wyrażać niezależne poglądy polityczne, które nie pasują do układanki.

A nowa władza ludowa z przełomu Roku 1988/ 1989 będzie zachowana i zadowolona.

A mówiąc już całkiem poważnie, tylko mnie dziwi ciągłe biadolenie , że Polską rządzą ludzie z Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości... etc.
Jak nie mają rządzić, skoro przyszły szef IPN-nu , jest wystraszony w swoich wypowiedziach, jakby go mieli za chwilę obdzierać ze skóry.


REALISTYCZNA KONKLUZJA:

Najlepiej jest milczeć i siedzieć cich pod łóżkiem. Rolling Eyes
Najlepiej to niec się nie odzywać, nie odzywać się także na FORUM SOLIDARNOŚCI WALCZĄCEJ !
Bo można się komuś narazić, czy to komuś wpływowemu z Platformy Obywatelskiej, czy komuś wpływowemu z Prawa i Sprawiedliwości.

To przerażające .... jak ma być normalnie w Polsce , skoro ogólnie panuje konformizm.

Rolling Eyes








Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes


Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 1 czerwca 2011r g.09.30
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Pią Sie 19, 2011 12:07 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pią Lip 29, 2011 7:25 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wałęsa przyznaje że współpracował z SB

VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=kcOaEPaKqbo&feature=youtu.be




Domagam się od Lecha Wałęsy ujawnienia tajnych umów z 1988r
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988&postdays=0&postorder=asc&start=0


Z tego też powodu, z tej też przyczyny wrogów mam znacznie więcej niż przyjaciół.


Najpierw Cię ignorują.
Potem śmieją się z Ciebie. Później z Tobą walczą.
Później wygrywasz.

First they ignore you. Then they laugh at you.
Then they fight you. Then they win.


Mahatma Gandhi


Smile


To wszystko w tym temacie.



Rolling Eyes


Moje motto: Nie ma skutku bez przyczyny.


Rolling Eyes





Robert Majka , Solidarność Walcząca Przemyśl, 29 lipca 2011r g.08.25
Kawaler KRZYŻA Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski,
Nr 452-2009-17 nadany 9 grudnia 2009 przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Radny Rady Miasta Przemyśla (2002 - 2006)

www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://www.polityczni.pl/oblicza_stanu_wojennego,audio,51,4505.html
http://home.comcast.net/~bakierowski/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Następny
Strona 9 z 11
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum