Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wielgusa flirt z SB - agent "Grey"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Sro Sty 03, 2007 12:29 am    Temat postu: Wielgusa flirt z SB - agent "Grey" Odpowiedz z cytatem

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75248,3823392.html

Abp Wielgus: Nikomu nie uczyniłem krzywdy
Jacek Kowalski 2007-01-02, ostatnia aktualizacja 2007-01-02 08:13:41.0

Podkreślam: ja nie wypieram się tych kontaktów, które były wtedy konieczne. Ale nigdy - powiadam - nikomu krzywdy nie uczyniłem - mówi nowy metropolita warszawski arcybiskup Stanisław Wielgus


Jacek Kowalski: Ekscelencjo, czy mogę prosić o garść wspomnień z lat najmłodszych?

Arcybiskup Stanisław Wielgus: - Pochodzę z niezamożnej rodziny rolniczej. Było nas sześcioro - dwóch braci i cztery siostry. Urodziłem się w Wierzchowiskach, to jest między Kraśnikiem a Janowem Lubelskim na lubelszczyźnie. Do szkoły podstawowej chodziłem w mojej rodzinnej miejscowości, natomiast do liceum - w Lublinie [1952-56]. Dom ukształtował mnie na całe życie. Rodzice wychowywali nas w duchu patriotycznym i chrześcijańskim. Związek z Kościołem był niezwykle żywy.

W mojej rodzinie nie było jakichkolwiek anomalii. Ojciec, mimo że był na dwóch wojnach - bolszewickiej i hitlerowskiej - nigdy nie sięgał po alkohol.

Nie mieliśmy za wiele ziemi, teren jest tam górzysty. To jest Roztocze Zachodnie - bardzo piękne, ale teren bardzo trudny do uprawy. W dzieciństwie i młodości ciężko fizycznie pracowałem, pomagając rodzicom, również w wakacje. Dziecko na wsi uczy się odpowiedzialności od maleńkości. Nie wiem, jak to teraz wygląda, ale kiedyś mały człowiek był odpowiedzialny: a to za gęsi, które pasł, za owce, za krowy. W ten sposób uczy się pojęcia "obowiązku".

Czy Ekscelencja też pasał gęsi?

- No tak. Nawet dopuściłem się pewnej takiej... nieprawidłowości w stosunku do moich gąsek. Nakarmiłem je liśćmi z maku. Jeszcze zielonego. Słyszałem bowiem, że one dziwnie zachowują się po maku. Tak koledzy opowiadali. One bardzo chętnie jadły te liście, ale potem urządziły mi taki dziki taniec, że szkoda gadać.

Jak Ksiądz Arcybiskup wspomina matkę?

- To była osoba bardzo pobożna i bardzo cicha. Ciągle w domu. Prawdziwa kapłanka domowego ogniska. No i w dodatku umiała szyć. A to było wówczas na wsi bardzo ważne. Wielu ludziom szyła różne ubrania. Ale przede wszystkim dbała o nasze religijne wychowanie. Nie do pomyślenia było nie pójść w niedzielę całą rodziną na mszę świętą czy nie klęknąć do pacierza. To było naturalne.

Co było po szkole podstawowej?

- W 1952 r. przeniosłem się do Lublina do liceum. Zamieszkałem u siostry. Ekonomicznie były to niezmiernie ciężkie czasy. Zresztą nie tylko dla mnie, ale dla całego pokolenia. Wówczas marzyłem o talerzu zupy na obiad. Ale gdzie tam! Pamiętam, że w tamtych czasach byłem stale głodny.

Jak wówczas Ksiądz Arcybiskup sobie radził?

- Po prostu - trzeba było cierpieć. Całymi miesiącami żyło się chlebem ze smalcem i herbatą. Czasem tylko w jakimś barze mlecznym zjadłem obiad. Byłem wówczas niezwykle chudy, a wzrostu takiego jak obecnie. Ważyłem 45 kg. Podkreślam jednak, że nie byłem wówczas żadnym wyjątkiem. W dodatku to była szkoła prywatna, liceum biskupie. Musiałem płacić także za naukę. Co prawda z uwagi na dobre wyniki miałem zniżkę. Płaciło się około 300 zł za miesiąc. A pensja wynosiła wówczas jakieś tysiąc złotych. To było duże obciążenie dla moich rodziców i dla mnie. Jednak z perspektywy muszę powiedzieć, że ta szkoła wywarła na mnie duży wpływ.

W jakim sensie?

- Mieliśmy bardzo dobrych nauczycieli, jeszcze przedwojennych, z tamtą formacją. Byli świetni, zwłaszcza od strony humanistycznej.

Czy od razu po skończeniu tej szkoły młody Staszek Wielgus poszedł do seminarium?

- Tak. To dojrzewało we mnie latami. Już w dzieciństwie o tym myślałem. Już wówczas nosiłem się po cichu z taką myślą.

Czy był w życiu Waszej Ekscelencji jakiś moment przełomowy, w którym Ekscelencja powiedział: Nie ma odwrotu - zostaję księdzem?

- To były wakacje. Szedłem ze stacji kolejowej do domu rodzinnego, a szło się tam 10 km. Akurat nie wyjechał po mnie ojciec na stację. Poszedłem więc pieszo. No i podczas tej wędrówki doznałem nagle mocnego olśnienia: że kapłaństwo to jest moja życiowa droga.

Czy seminarium to był czas beztroski?

- Odpadły mi wówczas częściowo problemy materialne. Nie było już kłopotów z jedzeniem, spaniem. Ale proszę pamiętać, że to były czasy stalinowskie, 1956 rok. Wspominam to jako czas mocnej walki z Kościołem.

W 1962 r. zostałem wyświęcony na księdza. Zrobiłem magisterium z historii Kościoła i zostałem wikariuszem. Najpierw w Zamościu, tam pracowałem przez rok. A później przez dwa lata w Lublinie.

Pamiętam, że byłem wówczas niewiarygodnie zapracowany. Miałem około 30 godzin religii tygodniowo. Oprócz tego wszystkie obowiązki duszpasterskie. A więc spowiedzi, kazania, śluby, praca w kancelarii itp. Tutaj przydała się pracowitość i obowiązkowość nauczona w rodzinnym domu.

Religii nie było wówczas w szkole, trzeba było więc organizować młodzież - po prostu łapać ją na ulicach i zapraszać do punktu katechetycznego. Za tę działalność zostałem wówczas opisany jako wróg Polski Ludowej.

Jakie były dalsze losy młodego ks. Wielgusa?

- Po wikariacie w Lublinie biskup skierował mnie na studia filozoficzne na KUL. W 1968 roku zrobiłem tam drugie magisterium z filozofii.

Potem znowu zostałem wysłany przez biskupa na wikariat - do Hrubieszowa. Tam pracowałem rok. Ale moją specjalnością było edytorstwo naukowych tekstów średniowiecznych. A ponieważ ktoś taki był potrzebny w międzywydziałowym zakładzie historii kultury średniowiecza KUL, rektor tam mnie zatrudnił. Doktorat zrobiłem w 1972 r.

Jak doszło do wyjazdu na Uniwersytet Monachijski w 1973 roku?

- Zauważyłem w gablocie informację o możliwości ubiegania się o wyjazd na stypendium Fundacji im. Alexandra Humboldta do Niemiec. Niezmiernie trudno było je dostać, bo było to bardzo dobre stypendium. Jeśli je uzyskał, człowiek był zupełnie niezależny finansowo. Trzeba było mieć doktorat, znać dobrze język niemiecki, mieć co najmniej trzy publikacje w obcych językach, mieć pozytywną opinię od przełożonych i kontakt z jakimś instytutem, który zobowiązałby się, że przyjmie takiego stypendystę. Spełniałem wówczas wszystkie te normy. Uzyskałem stypendium i wyjechałem do Monachium.

Tak po prostu?

- No, nie. Miałem olbrzymie trudności paszportowe. Tam się wtedy czepiało mnie SB. Wtedy właśnie musiałem spotykać się z tymi panami, którzy - jak mogli - próbowali mnie osaczyć.

To był pierwszy kontakt ze służbami?

- Nie. Spotykałem się z nimi wcześniej, gdy wyjeżdżałem do NRD jako student. Już wtedy musiałem z nimi rozmawiać. Kto nie żył w tamtych czasach, ten nie jest w stanie pojąć tych wszystkich uwarunkowań, tego ciągłego śledzenia, inwigilowania, nachodzenia.

Czy SB nachodziła Księdza Arcybiskupa?

- Oczywiście, i to wielokrotnie.

Już jako studenta starającego się o paszport do NRD?

- Nie, później. Jako pracownika naukowego.

Przychodzili do mieszkania czy do gabinetu?

- Czasem do mieszkania, czasem do gabinetu. Albo wykorzystywali okazje: jak ktoś czegoś potrzebował, to od razu się pojawiali.

O czym Ksiądz Arcybiskup z nimi rozmawiał?

- Na tematy ogólne. Po długich i ciężkich perturbacjach udało mi się wreszcie zdobyć ten paszport i wyjechać do Niemiec. Pobyłem tam przez jakiś czas, potem wróciłem do kraju na jakieś pół roku i znowu wyjechałem. Wróciłem w 1975 r. Drugi raz na to stypendium pojechałem w 1978 r.

A o co wówczas pytano?

- To były rozmowy dotyczące ogólnej sytuacji w kraju, politycznej, gospodarczej. Żadne nazwiska, żadne instytucje.

Za każdym razem przy okazji wydawania paszportu musiał Ksiądz Arcybiskup rozmawiać z SB?

- Tak, za każdym. Przed każdym wyjazdem chodziłem tam do nich dosłownie po 15 razy.

I co się wtedy działo?

- Mówiono mi, że jest "pewien pan" i chciałby porozmawiać.

Czy Wasza Ekscelencja ucinał rozmowy z tym "pewnym panem"?

- No więc na pewnym stopniu ogólności trzeba było z nimi, niestety, rozmawiać. Jeśli mi zależało na paszporcie, to nie mogłem powiedzieć panu z SB brutalnie "odczep się". To było kompletnie cyniczne z ich strony. Poza tym zbierali na nas najróżniejsze materiały. Gdy tylko człowiek wstąpił do seminarium, już był inwigilowany, już miał założoną teczkę.

Nigdy nie kusiło Księdza Arcybiskupa, żeby zajrzeć do swojej teczki?

- Do pewnego momentu nie miałem prawa.

Ale potem takie prawo było. A teraz, gdy już zrobił się szum wokół całej sprawy?

- Powiem szczerze: nie miałem czasu się tym zająć. No ale teraz to już będę musiał. Ale wiem, że nie mam na sumieniu nikogo. O nikim w trakcie tych rozmów na SB nie powiedziałem nigdy nic złego. Żebym kogokolwiek skrzywdził? Absolutnie nie. A jeśli ktoś tak uważa, że go skrzywdziłem, to niech wytoczy mi sprawę sądową.

Czy Wasza Ekscelencja składał jakieś raporty z wyjazdów? Czy w teczce jest jakiś skreślony własnoręcznie przez Księdza Arcybiskupa dokument?

- Pamiętam, że przed jednym z zagranicznych wyjazdów dręczył mnie mocno wywiad. Wtedy własnoręcznie napisałem, co dokładnie będę robił za granicą, dołączając deklarację, że nie będę podejmował żadnych wrogich działań przeciwko Polsce Ludowej. Napisałem to wszystko i własnoręcznie podpisałem. I to pewnie w tych papierach tam jest. Ale żadnych raportów na nikogo nie pisałem.

Jaki jest cel tej wrzawy wokół teczki Waszej Ekscelencji?

- Żeby mnie zniszczyć.

Ale w jakim celu?

- Mam określone poglądy, które mogą się komuś nie podobać. A może w tej chwili jest taki szał? No niestety - istnieje w tej chwili swego rodzaju terroryzm medialny. Gonitwa za newsem, za poczytnością.

Może te ataki mają związek z poglądami Księdza Arcybiskupa na lustrację?

- Być może. Zawsze byłem bardzo ostrożny w ocenie lustracji. Uważam, że rację ma Watykan, kiedy mówi, że dopiero 50 lat po śmierci człowieka można otwierać akta. Inaczej rodzi się niepokój, nieład i lęk. Każdy świstek można wtedy wykorzystać przeciwko człowiekowi. Uważam, że z tego jest potem więcej krzywdy niż dobra. Tutaj "Gazeta Wyborcza" stała na właściwym stanowisku.

Może się obawiano, że po objęciu urzędu metropolity warszawskiego Wasza Ekscelencja będzie forsował swoje poglądy?

- Być może. Ale podkreślam: Ojciec Święty wie o mnie wszystko - bo w takich sprawach nic się nie ukrywa. Mimo tej wiedzy jednoznacznie mnie mianował.

Jedynym moim przełożonym na tym świecie jest papież. I jego decyzję przyjąłem - z trudem i lękiem. I jeśli on uzna, że trzeba decyzję zmienić, to ja to przyjmę. Nikt więcej nie może mi w tym przeszkodzić.

Pojawia się argument, że papież nie zna wszystkiego, co jest w teczkach.

- To, co ja wiem o sobie, to i On wie. A reszta może być zmyślona. W tej chwili jest taka sytuacja, że opisy ubeckie traktuje się jak ewangelię. I to jest tragiczne.

Podkreślam: ja nie wypieram się tych kontaktów, które były wtedy konieczne. Ale nigdy - powiadam - nikomu krzywdy nie uczyniłem.

Nie boi się Ksiądz Arcybiskup, że gdy ktoś upubliczni po ingresie te dokumenty, to będzie wstrząs?

- Odczuwam przed tym wielki lęk.

Co wtedy będzie można zrobić?

- Cóż ja mogę zrobić wówczas? Nic. Słowo za słowo.

Czy przed publikacją w "Gazecie Polskiej" ktoś z redakcji rozmawiał z Waszą Ekscelencją?

- Zadzwonił do mnie redaktor naczelny, pytając, czy byłem agentem. Powiedziałem, że nigdy świadomym agentem nie byłem.

Czy występował Ksiądz Arcybiskup kiedykolwiek do IPN w tej sprawie?

- Nigdy. Ani przedtem, ani teraz. Ponieważ mój stosunek do lustracji jest znany.

I nigdy nie kusiło, żeby zajrzeć w swoje dokumenty?

- Czasem tak. Ale to wtedy trzeba było mieć jakieś specjalne pozwolenie... Rodziło to problemy. Zresztą nie spodziewałem się czegoś takiego. Zgadzam się, że to była pewna niefrasobliwość. Ale zawsze byłem ogromnie zajęty i wydawało mi się, że to jest bez znaczenia.

Teraz atakują Arcybiskupa nawet publicyści deklarujący się jako wierni synowie Kościoła, działający podobno dla dobra Kościoła.

- O tak! Ci są najgorsi! A w jakim celu? Naprawdę nie wiem. Ale mniejsza z tym. Zobaczymy. Po ingresie zamierzam zgłosić się do Komisji Historycznej Episkopatu, aby wyjaśnić całą sprawę.


Czy w ciągu dalszej pracy naukowej pojawiali się pracownicy wywiadu lub SB?

- Wtedy już nie.

Więc skąd informacja, że kontakty trwały przez dwadzieścia kilka lat?

- Więc były czasem okresy, że przez kilka lat nikt się u mnie nie pojawiał. Czasem raz na pół roku.

Czy ma Ksiądz Arcybiskup żal do tych ludzi?

- Przede wszystkim mam żal do siebie, że byłem tak naiwny. Trzeba było od razu, zdecydowanie uciąć. Tylko wydawało mi się, że wtedy zamknąłbym sobie drogę do wyjazdów zagranicznych. Chociaż można było wtedy i z tego zrezygnować. Tylko wtedy nie byłoby tych prac, które w związku z tymi wyjazdami powstawały.

Nie uważa Ksiądz Arcybiskup z dzisiejszej perspektywy, że był to niebezpieczny flirt?

- Raczej gra. I sądzę, że dzisiaj bym jej nie podjął.

Kto w końcu wygrał w tej grze?

- Każdy, kto brał w tym udział, ten przegrał. I oni, i ci, z którymi rozmawiali.


Jacek Kowalski




--------------------------------------------------------------------------------

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA

--------------------------------------------------------------------------------

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Tomasz Triebel
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 262

PostWysłany: Sro Sty 03, 2007 12:46 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wtorek, 2 stycznia 2007
PAP/IAR 22:10 (aktualizowane 1 godzinę i 27 minut temu)


Abp Wielgus zwrócił się o zbadanie jego teczki w IPN


Nowy metropolita warszawski abp Stanisław Wielgus spotkał się z przewodniczącym Kościelnej Komisji Historycznej i poprosił Komisję o zbadanie materiałów dotyczących jego osoby, znajdujących się w zbiorach IPN - poinformował rzecznik Episkopatu Polski ks. Józef Kloch.

Rzecznik Episkopatu ksiądz Józef Kloch powiedział, że arcybiskup spotkał się z przewodniczącym Kościelnej Komisji Historycznej, profesorem Wojciechem Łączkowskim. Dodał, że członkowie komisji, którzy rozpoczęli dziś prace w Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie, zapoznali się z ważnymi dokumentami, dotyczącymi inwigilacji Kościoła przez SB.


Arcybiskup wcześniej zapowiadał, że po objęciu urzędu metropolity warszawskiego zwróci się do Kościelnej Komisji Historycznej, by zbadała dotyczące go akta SB. Mówił też, że jeśli będzie to możliwe, chciałby zapoznać się z dokumentami na swój temat, znajdującymi się w IPN. Zapewniał również, że nie był świadomym współpracownikiem komunistycznych służb bezpieczeństwa.

Zgodnie z prawem kanonicznym i zasadami, jakimi kieruje się komisja, może ona zająć się aktami dotyczącymi arcybiskupa tylko wtedy, gdy ten o to się do niej zgłosi. Komisja bez wniosku biskupa nie może podjąć takich badań, gdyż prawo obowiązujące w Kościele mówi jasno, że władzę nad biskupem ma tylko papież, a nie Konferencja Episkopatu, która powołała do życia Komisję.

Jutro badanie znajdujących się w IPN akt dotyczących arcybiskupa Wielgusa rozpocznie z kolei zespół powołany przez Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego. Powiedział o tym członek tego 3-osobowego zespołu badawczego, profesor Andrzej Paczkowski. Dodał, że w Instytucie Pamięci Narodowej zapewniono go, że dokumenty są już przygotowane i że jest ich niedużo. Według profesora Paczkowskiego prawdopodobnie do czwartku zespół poinformuje rzecznika o zawartości dokumentów dotyczących arcybiskupa Wielgusa.

Zdaniem profesora Paczkowskiego, na mocy obowiązującej jeszcze przez jakiś czas starej ustawy lustracyjnej, Rzecznik Praw Obywatelskich miał prawo powołać taki zespół badawczy. Profesor uważa, że prace zespołu Janusza Kochanowskiego nie będą kolidowały z badaniami Kościelnej Komisji Historycznej.

Rzecznik Praw Obywatelskich powołał zespoł badawczy po otrzymaniu listu grupy senatorów. 21 grudnia 2006 roku napisali oni, że z rosnącym niepokojem obserwują medialne insynuacje dotyczące arcybiskupa Stanisława Wielgusa. O współpracę z SB oskarżyła metropolitę warszawskiego "Gazeta Polska" bez przytoczenia dokumentów.

W zespole powołanym przez Janusza Kochanowskiego, oprócz profesora Paczkowskiego, są: redaktor naczelny "Więzi" Zbigniew Nosowski oraz teolog, ksiądz profesor Tomasz Węcławski.

Arcybiskup Stanisław Wielgus jest już w rezydencji arcybiskupów warszawskich. Z Płocka przywiózł część księgozbioru, liczącego wiele tysięcy tomów. W piątek 5 stycznia nowy metropolita warszawski przejmie kierowanie archidiecezją. W niedzielę 7 stycznia odbędzie się zaś uroczysty ingres arcybiskupa Wielgusa do archikatedry warszawskiej. (pp)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Tomasz Triebel
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 262

PostWysłany: Sro Sty 03, 2007 6:15 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"Wprost":

abp Wielgus podpisał zobowiązanie do współpracy


PAP/IAR 16:00 (aktualizowane 1 godzinę i 25 minut temu)
W dokumentach IPN znajduje się zobowiązanie arcybiskupa Stanisława Wielgusa do współpracy z SB - twierdzi "Wprost". Tygodnik ma "stuprocentowe dowody" - powiedział pierwszy zastępca redaktora naczelnego tygodnika Stanisław Janecki.

Zdaniem Janeckiego, informacje o abp Wielgusie mają już obie komisje badające tę sprawę w IPN. W niedzielę 7 stycznia odbędzie się uroczysty ingres arcybiskupa Wielgusa do archikatedry warszawskiej.


Współautorka artykułu na ten temat Dorota Kania powiedziała, że nie jest to ten sam dokument, o którym arcybiskup wspomniał w wywiadzie prasowym. Podkreśliła, że w zobowiązaniu do współpracy arcybiskup Wielgus zaakceptował nadany mu przez bezpiekę pseudonim - "Grey".

Dorota Kania dodała, że według uzyskanych przez tygodnik "Wprost" informacji, w IPN znajdują się mikrofilmy wywiadu PRL. Znajduje się na nich teczki, dotyczące okresu współpracy arcybiskupa Wielgusa z wywiadem oraz zbiorcza informacja na temat jego współpracy z IV departamentem, który zajmował się inwigilacją duchownych. Dziennikarka "Wprost" zaznaczyła, że o autentyczności tych dokumentów powinien się wypowiedzieć grafolog.

Według "Wprost", podpisany przez biskupa dokument pochodzi z 1973 r. Tygodnik napisał na swojej stronie internetowej, że Stanisław Wielgus zobowiązał się do przekazywania wywiadowi wszelkich informacji dotyczących m.in. polskich księży przebywających za granicą.

Zdaniem "Wprost", w zamian za współpracę specsłużby zaoferowały ks. Wielgusowi "pomoc w karierze"; dostał paszport, a w 1973 r. został stypendystą Fundacji im. A. Humboldta na Uniwersytecie Monachijskim. Z dokumentów IPN wynika, że wywiad PRL miał wykorzystać agenta "Greya" m.in. do rozpracowania środowiska Radia Wolna Europa, ale z nieznanych powodów z tego zrezygnowano. Zachowane w IPN mikrofilmy dotyczą "jedynie okresu współpracy ks. Wielgusa z wywiadem". Jest jednak w nich także ogólny opis wcześniejszych kontaktów księdza ze zwalczającym Kościół IV departamentem SB w Lublinie.

Według tygodnika, z materiałów tych wynika, że już na przełomie 1967 r. i 1968 r. lubelscy esbecy podjęli z Wielgusem tzw. dialog operacyjny. Duchowny miał przyjmować prezenty, a w zamian opowiadał o sytuacji w Kościele. Charakteryzował postawy i poglądy pracowników Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie wówczas pracował. Opowiadał także o konfliktach w Kościele katolickim i środowisku uniwersyteckim.

Według "Wprost", wywiad PRL już wtedy na bieżąco kontrolował tę współpracę. Teczki księdza Wielgusa dotyczące współpracy z IV departamentem zostały zniszczone. Ostatnie dokumenty wywiadu, które znajdują się na mikrofilmach, pochodzą z pierwszej połowy lat 80. Wtedy to sprawa Wielgusa została zamknięta, a materiały zmikrofilmowano i przekazano do archiwum.

Jak wynika z dokumentu, Stanisław Wielgus miał przyjąć pseudonim "Grey". Jego oficerem prowadzącym był płk Mroczek. Według "Wprost", w zamian za współpracę oficerowie SB zaoferowali księdzu Wielgusowi pomoc w karierze. Stanisław Wielgus miał dostać od SB paszport.

Zdaniem "Wprost", z dokumentów IPN wynika, że wywiad PRL miał wykorzystać agenta "Greya" m.in. do rozpracowania środowiska Radia Wolna Europa, ale z nieznanych powodów z tego zrezygnowano. Zachowane w IPN mikrofilmy dotyczą "jedynie okresu współpracy ks. Wielgusa z wywiadem". Jest jednak w nich także ogólny opis wcześniejszych kontaktów księdza z departamentem IV SB w Lublinie.

Według tygodnika, z materiałów tych wynika, że już na przełomie 1967 r. i 1968 r. lubelscy esbecy podjęli z Wielgusem tzw. dialog operacyjny. Duchowny miał przyjmować prezenty, a w zamian opowiadał o sytuacji w Kościele. Charakteryzował postawy i poglądy pracowników Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie wówczas pracował. Opowiadał także o konfliktach w Kościele katolickim i środowisku uniwersyteckim.

Według "Wprost", wywiad PRL już wtedy na bieżąco kontrolował tę współpracę. Teczki księdza Wielgusa dotyczące współpracy z IV departamentem SB zostały zniszczone. Ostatnie dokumenty wyprodukowane przez wywiad, które znajdują się na mikrofilmach, pochodzą z pierwszej połowy lat 80. Wtedy to sprawa Wielgusa została zamknięta, a materiały zmikrofilmowano i przekazano do archiwum.

Arcybiskup Stanisław Wielgus przyznał w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że kontaktował się z funkcjonariuszami SB, ale podkreślił, że nigdy na nikogo nie donosił. Arcybiskup powiedział, że przed jednym z zagranicznych wyjazdów "dręczył go mocno wywiad". Wówczas to miał własnoręcznie napisać, co dokładnie będzie robił za granicą, dołączając deklarację, że nie będzie podejmował żadnych wrogich działań przeciwko Polsce Ludowej. Napisałem to wszystko i własnoręcznie podpisałem. I to pewnie w tych papierach tam jest. Ale żadnych raportów na nikogo nie pisałem - podkreślał.

Duszpasterz podkreślił, że w trakcie tych spotkań nigdy nie powiedział o nikim nic złego i nie doprowadził do niczyjej krzywdy.


Dwa tygodnie temu "Gazeta Polska" napisała, że abp Stanisław Wielgus prawie przez dwadzieścia lat był tajnym współpracownikiem bezpieki. Gazeta nie podała szczegółów i dowodów współpracy.

Zero komentarza - powiedział rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch. Wcześniej mówił on, że Kościelna Komisja Historyczna ze względu na prośbę abpa Wielgusa o zbadanie jego teczki odłożyła wszelkie inne prace. Nie był jednak w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy wyniki prac komisji będą znane jeszcze przed ingresem abpa zaplanowanym na niedzielę. Dodał, że komisja pracuje pełną parą.

"Nic, nic" - tak, spytany o komentarz, powiedział PAP prof. Andrzej Paczkowski, członek grupy powołanej przez RPO do zbadania akt abpa Wielgusa. Komentarza odmówił też inny członek komisji, redaktor naczelny "Więzi" Zbigniew Nosowski. Najpierw muszę zdać sprawę Rzecznikowi Praw Obywatelskich, dopiero wówczas, być może, będę mógł cos powiedzieć - dodał. Janusz Kochanowski w czwartek ma poznać ustalenia powołanej przez siebie grupy. (sm)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Lporeb88
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 25 Wrz 2006
Posty: 62

PostWysłany: Sro Sty 03, 2007 9:56 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nowy metropolita warszawski przez ponad 20 lat współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Z dokumentów I wydziału MSW wynika nie tylko, że ks. Stanisław Wielgus spotykał się z oficerami bezpieki w sprawach paszportowych, ale odbył specjalne szkolenie wywiadowcze dla agentów, a także przez wiele lat współpracował z IV wydziałem Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Lublinie.
Gry operacyjne, przyjęta propozycja wprowadzenia jako agenta w środowisko Radia Wolna Europa czy pisanie analiz, z kim z pracowników Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego bezpieka może przeprowadzić rozmowy operacyjne - taki zakres współpracy młodego kapłana i naukowca wyłania się z akt Służby Bezpieczeństwa.

Współpraca rozpocząć się miała jeszcze w okresie, gdy ks. Wielgus był studentem historii filozofii na KUL-u, a zakończyć w momencie upadku komunizmu, kilka miesięcy po tym, jak ksiądz profesor został rektorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W jej trakcie noszący rozmaite pseudonimy (Adam, Adam Wysocki, Grey) naukowiec i kapłan nie tylko, jak sugeruje obecnie, spotykał się z funkcjonariuszami bezpieki w celach paszportowych, ale również miał odbyć kilkudniowe szkolenie dla agentów wywiadu oraz dostarczał prowadzącym go oficerom nagrania przemówień czy kazań hierarchów kościelnych. A wszystko - jak wynika z akt - w jednym celu: przyspieszenia i odpowiedniego ukierunkowania kariery naukowej.

za www.rzeczpospolita.pl

No proszę i wszystko co napisała Gazeta Polska się powoli potwierdza...

_________________
Nie ma lepszej po?ywki chorobotwórczej dla bakteryj fa?szu i legend, jak strach przed prawd? i brak woli.

Józef Pi?sudski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Sro Sty 03, 2007 10:54 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jest jeszcze gorzej. Siostra, u której mieszkał Wielgus - Marta Zofia Orlicz z d. Wielgus od 1946 roku współpracowała z UB.
Dlatego może stac go było na opłacanie czesnego w gimnazjum biskupim, o którym wspomina w wywiadzie. Siostra przejęta została nastepnie przez SB. Prowadził ją Rejonowy Urząd w Kraśniku.
Warto by dziennikarze tę wiadomość sprawdzili. Mamy ja bowiem od mieszkańców Kraśnika.

Stąd nic dziwnego, że nie był to szeregowy kapuś zmuszony szantażem, który krzywił się i kręcił, a ochoczy agent wywiadu po specjalnym szkoleniu!

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Sro Sty 03, 2007 10:59 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Lustracja spoczywa na samym Kościele

Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich dla "Rz":

Jestem zwolennikiem wewnętrznej lustracji i tego rodzaju obowiązek spoczywa na samym Kościele. Na razie, jak widzimy, z tego się nie wywiązuje. Największy mój niepokój budzi to, że na żadnym etapie nominacji księdza arcybiskupa Wielgusa nikt nie sprawdzał akt. Dla mnie jest to karygodne zaniedbanie antycywilizacyjne.

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Czw Sty 04, 2007 2:18 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

RZECZPOSPOLITA 4.01.2007

Arcybiskup Stanisław Wielgus był agentem wywiadu PRL


Nowy metropolita warszawski przez ponad 20 lat był tajnym, świadomym współpracownikiem SB. Potwierdzają to dokumenty, do których dotarła "Rz"


"Ja Grey - Stanisław (pseudonim, imię i nazwisko zapisane były ręcznie), syn Adama (...) zgadzam się dobrowolnie do współdziałania ze Służbą Wywiadowczą PRL w czasie mojego pobytu za granicą. Moje współdziałanie polegać będzie na: wykonywaniu zadań wywiadowczych na terenie RFN i krajach przeciwnika określonych w instrukcjach Centrali Służby Wywiadowczej PRL (...) Obie strony uzgodniły, że Służba Wywiadowcza PRL zapewni mi środki zapewniające wykonanie ustalonych zadań: instruktaże, środki materialne, a gdy zajdzie taka potrzeba opiekę prawną" - umowa tej treści została podpisana 23 lutego 1978 roku w Lublinie. Nie było to pierwsze zobowiązanie do współpracy podpisane ręką arcybiskupa.


50 spotkań z esbekiem

Z esbeckich akt zgromadzonych w IPN wyłania się ponury obraz zakrojonej na szeroką skalę współpracy duchownego z tajnymi służbami PRL. Ksiądz Wielgus był cennym agentem. Nosił rozmaite pseudonimy - Adam, Adam Wysocki, Grey. Odbył specjalne przeszkolenie wywiadowcze. Dlaczego to robił? Dokumenty nie zostawiają złudzeń - głównym powodem była przemożna chęć przyspieszenia kariery naukowej.

Tajne życie nowego metropolity warszawskiego rozpoczęło się w 1967 roku. Ks. Wielgus był jeszcze studentem historii filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. SB zastawiła na niego sidła. Początkowo esbecy rzeczywiście spotykali się z nim i prowadzili dialog - jak zanotowali w 1973 roku w "Raporcie dotyczącym przerzutu agenta ps. " Grey""- "obliczony na złagodzenie oporów kandydata, polaryzację jego poglądów, zmniejszenie wpływów środowiska oraz rozbudzenie patriotyzmu". Kolejne rozmowy były jednak już coraz cieplejsze, "wzrastało zaufanie " Greya" do Służby Bezpieczeństwa", a on sam "coraz swobodniej dzielił się z pracownikiem SB własnymi poglądami i opiniami".

W ciągu pięciu lat ks. Wielgus spotkał się z oficerami bezpieki ponad 50 razy. Młody kapłan "typował kandydatów do rozmów operacyjnych spośród kleru i naukowców katolickich", a także przekazywał informacje dotyczące "rozgrywek personalnych na KUL-u oraz w Kurii". Prowadzący go oficerowie byli bardzo zadowoleni.

Po pięciu latach ks. Wielgusa przejął wywiad. Oficerowie poprosili go, by postarał się o stypendium Humboldta na Uniwersytecie Monachijskim. I je otrzymał. Jak wynika z dokumentów, przed wyjazdem duchowny przeszedł szkolenie wywiadowcze, a 28 września 1973 r. podpisał - jako Adam Wysocki - pierwszą "Umowę o współpracy". Wtedy ustalono sposób kontaktowania się: miejscem spotkań miał być kościół w Salzburgu. Stałą godziną spotkań miała być 17.00, a rezerwową - 20.00.


Szpieg w RWE

W 1978 roku w życie ks. Stanisława Wielgusa ponownie aktywnie wkroczył Departament I, typując go do rozpracowania Radia Wolna Europa. Najpierw Departament I postarał się, by kierownictwo RWE odrzuciło kandydaturę ks. Śliwańskiego na szefa działu religijnego rozgłośni. Potem przygotował wyjazd agenta " Greya" na stypendium naukowe do Monachium. Duchowny uczony miał się zobowiązać do próby wejścia w skład redakcji religijnej RWE.

I choć pokładane w " Greyu" nadzieje bezpieki się nie spełniły, to po powrocie miał on zostać na powrót zagospodarowany przez Wydział IV KWMO w Lublinie.

Akta z tego okresu jego współpracy na razie nie zostały odnalezione. Wiadomo jednak, że kontakty nie zostały przerwane aż do momentu rozwiązania Służby Bezpieczeństwa w 1990 roku.


Ingres bez premiera

Sprawa współpracy arcybiskupa Wielgusa z SB zaczęła żyć własnym życiem już wczoraj - tygodnik "Wprost" opublikował w Internecie informację o zobowiązaniu abp. do współpracy i jego pseudonimie. Wiadomość powtórzyły wszystkie serwisy informacyjne.

Telewizyjne "Wiadomości" podały, że premier Jarosław Kaczyński odwołał swój udział w ingresie arcybiskupa. Tej informacji nie potwierdził nam rzecznik rządu.

Z dokumentami IPN na temat arcybiskupa zapoznała się Kościelna Komisja Historyczna. Przygotowała sprawozdanie, które wraz z fotokopiami dokumentów przekaże arcybiskupowi Wielgusowi.

TOMASZ P. TERLIKOWSKI

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Czw Sty 04, 2007 2:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ROZMOWA z Rzecznikiem Praw Obywatelkich Januszem Kochanowskim

Hierarchowie to także obywatele

Rz: Dlaczego rzecznik praw obywatelskich zdecydował się na zajęcie sprawą arcybiskupa Stanisława Wielgusa? Czy arcybiskup potrzebuje obrony jako obywatel?

Janusz Kochanowski: Rzecznik podjął tę sprawę w wyniku listu senatorów Koła Narodowego, którzy się zwrócili o obronę arcybiskupa Wielgusa pomawianego przez media o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Czułem się zobowiązany do odpowiedzi senatorom. Zwróciłem się do redaktora Zbigniewa Nosowskiego, prof. Andrzeja Paczkowskiego i księdza prof. Tomasza Węcławskiego, aby mi powiedzieli, jaki jest stan faktyczny. Jeśli człowiek zostaje niesłusznie pomówiony, a jego godność naruszona, to istnieją instytucje prawne, które powinny go chronić i rzecznik bardzo chętnie w zakresie swoich uprawnień podejmie się współobrony. Jeśli natomiast poszkodowany czy pomówiony czy oskarżany nie będzie chciał tego podjąć - ostatni wywiad w "Gazecie Wyborczej" zdaje się o tym świadczyć - wówczas powstaje pytanie, czy bez zgody oskarżanego rzecznik może badać to zagadnienie. Podejmuję to ryzyko dlatego, że uważam, że wyjaśnienie sprawy jest w interesie nie tylko samego oskarżanego, ale w interesie społecznym przede wszystkim.

Czy ujawniona współpraca ze Służbą Bezpieczeństwa powinna ograniczać udział w życiu publicznym?

Po pierwsze, powinniśmy brać pod uwagę odpowiedzialność tych, którzy zmuszali innych do tej współpracy. Po drugie, zależy to od oceny samego zainteresowanego, który musi sobie na to pytanie odpowiedzieć. A także od oceny opinii publicznej w przypadkach osób, które są np. wybieralne.

Pod warunkiem że przeszłość jest znana.

Pod warunkiem że jest znana. Z uwagi na autonomię Kościoła niezależność nominacji i sprawowania funkcji jest bardzo daleko posunięta, a może nawet całkowita. Ale nie oznacza to, że jesteśmy pozbawieni prawa do oceny takiej osoby. Hierarchowie są także obywatelami. Muszą być poddawani ocenie zarówno jako hierarchowie, jak i obywatele. Jeśli idę do kościoła i pochylam głowę, to zakładam wspólnotę pewnych wartości. Nie można co innego głosić, a co innego robić.

Czy hierarchowie Kościoła powoływani na wysokie stanowiska, jak np. arcybiskup Wielgus, powinni być z urzędu lustrowani?

Gdybyśmy teraz wprowadzili taką czy inną lustrację formalnoprawną ze strony państwa, to byłby to element zatwierdzania czy uczestniczenia w procesie nominowania. Jestem więc tego zdecydowanym przeciwnikiem. Natomiast jestem zwolennikiem wewnętrznej lustracji i tego rodzaju obowiązek spoczywa na samym Kościele. Na razie, jak widzimy, z tego się nie wywiązuje. Największy mój niepokój budzi fakt, że na żadnym etapie nominacji księdza arcybiskupa Wielgusa nikt nie sprawdzał akt. Dla mnie jest to karygodne zaniedbanie antycywilizacyjne.

Czyli jako rzecznik będzie pan oficjalnie występował do Kościoła w tej sprawie?

Nie będę występował do Kościoła, dlatego że nie mam takich uprawnień i uważam, że Kościół jest tak wielką, światłą instytucją, że rzecznik Kochanowski nie jest po to. Natomiast wypowiem swoją opinię. Będę wypowiadał to zdanie, do którego jestem uprawniony, i nikt mi nie powie, że nie mam prawa oceniać instytucji społecznej mojego kraju, a także instytucji kościelnej, której jestem członkiem. Takie niebezpieczne elementy w niektórych wypowiedziach hierarchów padały.

Ingres arcybiskupa Wielgusa planowany jest na najbliższą niedzielę. Czy powinien się odbyć?

To jest kwestia indywidualnej oceny, odpowiedzialności zarówno arcybiskupa Wielgusa, jak i wszystkich innych, którzy w tym ingresie wezmą czy będą chcieli wziąć udział.

rozmawiał Krzysztof Gottesman

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Czw Sty 04, 2007 2:30 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

KOMENTARZ Rzeczpospolitej

Jeszcze nie jest za późno


Przeszłość nowego arcybiskupa Warszawy od początku budziła wątpliwości. Arcybiskup Wielgus zbywał je wyniosłym milczeniem. Zawartość teczek, jak deklarował, go nie interesowała.

Kiedy "Gazeta Polska" postawiła mu zarzuty, wielu hierarchów uznało to za atak na Kościół. W artykule zabrakło dowodów winy, ale dotychczasowe doświadczenie pokazywało, że sprawę należy wyjaśnić. I była taka możliwość. Wystarczyło, by arcybiskup Wielgus od razu sam zwrócił się do IPN z prośbą o sprawdzenie zarzutów. Nic takiego nie nastąpiło.

Gdy nacisk ze strony mediów zaczął rosnąć, arcybiskup postanowił powoli ujawniać dotąd przemilczane szczegóły swoich spotkań z przedstawicielami SB. Opowiedział o rzekomo powszechnej praktyce tajnych spotkań księży z esbekami - co robiło wrażenie niezbornej obrony. Cytowane dziś w "Rzeczpospolitej" dokumenty pokazują, że prawda o przeszłości arcybiskupa Wielgusa jest bardziej mroczna. Trudno mówić o jego niewiedzy, o naiwności czy nieświadomości.

Obrońcy arcybiskupa dowodzili, że jego wybór to wewnętrzna sprawa Kościoła. Wytworzył się osobliwy sojusz, gdzie jednym niemal głosem mówili publicyści "Gazety Wyborczej", "Polityki", "Naszego Dziennika" oraz "Niedzieli". Jakim prawem, pytali, świeckie media zajmują się przeszłością Stanisława Wielgusa? Otóż prawem sumienia. To samo prawo pozwoliło prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu, mimo że nie został wybrany w demokratycznych wyborach, przez trzydzieści kilka lat występować w imieniu narodu i nazywać się interreksem.

Kościół katolicki nie jest w Polsce tylko jedną z wielu grup wyznaniowych, ale przechowuje narodową pamięć i tradycję. Wywiera znaczny wpływ na życie publiczne. Dlatego mamy prawo znać przeszłość jego najwyższych przedstawicieli. Agenturalne zależności są równie szkodliwe wśród polityków, dziennikarzy, jak i księży. I wszyscy powinni podlegać tej samej regule sprawiedliwości.

Ale dotarcie do prawdy, nawet tej bolesnej, służy w ostateczności samemu Kościołowi. Chce on przecież pełnić rolę nauczyciela moralności. A do tej funkcji konieczna jest wiarygodność. "Ogromnym dobrem - mówił w czerwcu 1979 roku do księży Jan Paweł II - jest ten kredyt zaufania, którym cieszy się polski kapłan wśród społeczeństwa, jeśli tylko jest wierny swojej misji, jeśli jego postępowanie jest przejrzyste". I dodawał: "Kościół najłatwiej jest, darujcie to słowo, pokonać również przez kapłanów". Właśnie. Kto zatem troszczy się bardziej o dobro Kościoła? Ci, którzy z gniewem reagują na wątpliwości, czy ci, którzy ujawniają dokumenty tak łatwo mogące stać się dla przeciwników Kościoła środkiem szantażu?

Autorytet Kościoła nie ucierpi wskutek błędu takiej czy innej nominacji; straty będą większe, jeśli taka decyzja zostanie podtrzymana wbrew nowej wiedzy, którą dostarczyły archiwa IPN. Arcybiskup Wielgus powinien poprosić o odłożenie ingresu i wyjaśnić zarzuty.

Paweł Lisicki

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Servantes
Weteran Forum


Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 206

PostWysłany: Czw Sty 04, 2007 2:38 pm    Temat postu: PAP: "Abp Wielgus był cennym agentem" Odpowiedz z cytatem

http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=1342&wid=8668296&rfbawp=1167916983.463

"Abp Wielgus był cennym agentem"
PAP 02:00

Metropolita warszawski, arcybiskup Stanisław Wielgus
(fot. PAP / Paweł Kubicki)
Nowy metropolita warszawski przez ponad 20 lat był tajnym, świadomym współpracownikiem SB. Potwierdzają to dokumenty, do których dotarła "Rzeczpospolita". Dlaczego to robił? Dokumenty nie pozostawiają złudzeń - głównym powodem była przemożna chęć przyspieszenia kariery naukowej.


Z esbeckich akt zgromadzonych w IPN wyłania się ponury obraz zakrojonej na szeroką skalę współpracy duchownego z tajnymi służbami PRL. Ksiądz Wielgus był cennym agentem - ocenia gazeta.

Nosił rozmaite pseudonimy - Adam, Adam Wysocki, Grey. Odbył specjalne przeszkolenie wywiadowcze, usiłował przeniknąć do środowiska Radia Wolna Europa w Monachium, przez wiele lat utrzymywał kontakty z IV Wydziałem Komendy Wojewódzkiej MO w Lublinie: pisał dla esbeków analizy o pracownikach Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a prowadzącym oficerom dostarczał nagrań z przemówień i kazań hierarchów kościelnych. Dlaczego to robił? Dokumenty nie pozostawiają złudzeń - głównym powodem była przemożna chęć przyspieszenia kariery naukowej.

Tajne życie nowego metropolity warszawskiego rozpoczęło się w 1967 r. Ks. Wielgus był jeszcze studentem historii filozofii KUL. W ciągu pięciu lat ks. Wielgus spotkał się z oficerami bezpieki ponad 50 razy.

Młody kapłan "typował kandydatów do rozmów operacyjnych spośród kleru i naukowców katolickich", a także przekazywał informacje dotyczące "rozgrywek personalnych na KUL-u oraz w Kurii". Prowadzący go oficerowie byli bardzo zadowoleni.

Po pięciu latach ks. Wielgusa przejął wywiad. Oficerowie poprosili go, by postarał się o stypendium Humboldta na Uniwersytecie Monachijskim. I otrzymał je. Jak wynika z dokumentów, przed wyjazdem duchowny przeszedł szkolenie wywiadowcze, a 28 września 1973 r. podpisał - jako Adam Wysocki - pierwszą "Umowę o współpracy". Zobowiązał się do podjęcia "działania w zakresie problematyki interesującej służbę wywiadowczą PRL".

W 1978 r. w życie ks. Stanisława Wielgusa ponownie aktywnie wkroczył Departament I, typując go do rozpracowania Radia Wolna Europa. Duchowny uczony miał się zobowiązać do próby wejścia w skład redakcji religijnej RWE.

Choć pokładane w agencie "Greyu" nadzieje bezpieki się nie spełniły, to po powrocie miał on zostać na powrót zagospodarowany przez Wydział IV KW MO w Lublinie.

Akta z tego okresu jego współpracy na razie nie zostały odnalezione. Wiadomo jednak, że kontakty nie zostały przerwane aż do momentu rozwiązania Służby Bezpieczeństwa w 1990 roku. (PAP)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Czw Sty 04, 2007 3:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Do Papieża Benedykta XVI

Ojcze Święty, błagam Ciebie, wstydu oszczędź.

Czy naród, któremu kościół katolicki przez wieki był fundamentem egzystencji, który dzięki głębokiej wierze i często przywódczej roli Biskupów i zachował swoją tożsamość, zasłużył sobie na to?
Czy jest to kolejna próba wiary?
Jak żyć, kiedy szatan wdarł się w szeregi hierarchów kościoła?
Jak walczyć z szatanem nie podejmując walki z kościołem?
Ojcze Święty, błagam Ciebie, weź miotłę i pozamiataj!
Oddaje się Twojej mądrości, uratuj mój kościół.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum