Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dwie sprawy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
A.Friend
Częsty Użytkownik


Dołączył: 25 Wrz 2007
Posty: 10

PostWysłany: Czw Wrz 25, 2008 11:34 am    Temat postu: Pani Jadwigo Odpowiedz z cytatem

Zeskanowałem kilka stron dla Pani. Na jaki adres mam przesłać?
_________________
Z powa?aniem,
A.Friend
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Miroslawa Kruszewska
Bywalec Forum


Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 42

PostWysłany: Czw Wrz 25, 2008 4:21 pm    Temat postu: PAUZA Odpowiedz z cytatem

Kochani Panstwo! Bardzo prosze nie zapominac o mnie kontynuujac te wazna dla nas wszystkich rozmowe. Musze wyjechac na pogrzeb matki.
____________________________

Oto moje oswiadczenie, ktore zostalo przedstawione w Polsce :


Mirosława Kruszewska

O ś w i a d c z e n i e
____________________

Niniejszym oświadczam, iż odwiedzając Józefa Mackiewicza w Monachium, w latach 80-tych, miałam okazję wielokrotnie rozmawiać z Pisarzem na różne tematy, w tym także na tematy osobiste. W tym czasie mieszkałam na stałe w Wiedniu i byłam korespondentem tygodnika „Gwiazda Polarna” (USA). W tygodniku tym publikował także Józef Mackiewicz.
Z relacji redaktora „Gwiazdy Polarnej”, Edwarda Duszy, wiadomo mi jest, że w maju 1972 roku, w mieszkaniu Mackiewicza w Monachium, w obecności Krystyny Dunin-Borkowskiej z Radia Wolna Europa oraz Edwarda Duszy, dyskutowano treść testamentu Józefa Mackiewicza. Według dokumentu, główną spadkobierczynią wszystkich praw autorskich oraz publikatorskich po Pisarzu miała być, zamieszkała w Polsce, jego córka – Halina Mackiewicz.
Józef Mackiewicz przekazał na mocy testamentu swojej córce, Halinie Mackiewicz, zamieszkałej w Warszawie, wszystkie prawa autorskie do rozporządzania swoimi książkami, jak również ewentualnymi wznowieniami tych książek.
W połowie roku 1983, dokładnie jedenaście lat później, Pisarz nawiązał do tego samego tematu, tym razem w rozmowie ze mną, podkreślając, że może być spokojny, na wypadek śmierci, o losy swojej spuścizny, ponieważ wszystkie prawa autorskie scedował na córkę, Halinę, mieszkającą w Warszawie, i że ona „wszystkim się tam zajmie i zabezpieczy”.
Temat testamentu w naszych rozmowach przewijał się wielokrotnie, niemal za każdego mego pobytu w domu Pisarza (odwiedzałam go regularnie każdego miesiąca), a także za trzech kolejnych bytności Edwarda Duszy w Monachium, w roku 1983, jak też w roku 1984, kiedy to Mackiewicz podczas naszego wspólnego spotkania (Kruszewska-Dusza-Mackiewicz) powtórzył raz jeszcze, aby, na wypadek jego śmierci, pamiętać o tym, że wszystkie prawa do jego spuścizny ma objąć jego córka, Halina Mackiewicz. Było to nasze ostatnie spotkanie z Pisarzem.
Treść testamentu Józefa Mackiewicza, oprócz niżej podpisanej, znali także: Krystyna Dunin-Borkowska (Monachium), Janusz Kowalewski (Londyn), weteran-lotnik Alfons Jacewicz (Mexico) oraz Edward Dusza (USA), który był amerykańskim wydawcą dwóch książek Mackiewicza. Istniały też odpisy tegoż testamentu, które posiadali Janusz Kowalewski i Alfons Jacewicz.
Wszyscy wtajemniczeni wiedzieli także, iż były dwie wersje testamentu Józefa Mackiewicza – jedna była pisana odręcznie, a druga na maszynie. Obydwa teksty były identyczne. W tychże obydwu zapisach testamentowych jedyną i główną spadkobierczynią Pisarza była, zamieszkała w Warszawie, córka Józefa Mackiewicza – Halina Mackiewicz.
Wiadomo mi też jest, iż obie wersje były przesłane do Polski. Miałam w swoim ręku kopie obu dokumentów – ich treść była identyczna. W żadnym z tych dokumentów nie było wymienione nigdzie nazwisko Niny Karsov-Szechter.
Józef Mackiewicz często mówił mi, jak również Edwardowi Duszy, Krystynie Dunin-Borkowskiej i przyjaciołom z Anglii, o rodzinie pozostawionej w Polsce. Mówił o swojej córce, „Halusi”, i był niezmiernie dumny z osiągnięć literackich swego siostrzeńca, Kazimierza Orłosia. Izolował się tylko od swego brata, Stanisława Cata-Mackiewicza.
Józef Mackiewicz nigdy nie zamierzał powierzać swojej spuścizny literackiej, czy też praw autorskich do niej, osobom z nim nie spokrewnionym. Zwłaszcza, iż posiadał w Polsce najbliższą rodzinę, z którą, mimo wieloletniego pobytu na obczyźnie, czuł się mocno związany.


Dr Mirosława Kruszewska
Seattle, USA
2008
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Miroslawa Kruszewska
Bywalec Forum


Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 42

PostWysłany: Czw Wrz 25, 2008 4:28 pm    Temat postu: EDWARD DUSZA - WYDAWCA KSIĄŻEK MACKIEWICZA Odpowiedz z cytatem

JESZCZE JEDEN GŁOS W SPRAWIE MACKIEWICZ-KARSOV

Oświadczenie Edwarda Duszy, amerykańskiego wydawcy książek Józefa Mackiewicza:
______________________________________________________

Józefa Mackiewicza i Barbarę Toporską poznałem na początku lat 70-tych. Byłem z nimi w stałym kontakcie do chwili ich śmierci.
Jestem wydawcą dwóch książek Józefa Mackiewicza – angielskiego tłumaczenia „W cieniu krzyża” (Nowy Jork 1973) oraz broszury „Miejmy nadzieję” (Nowy Jork 1983).
W roku 1982, jako przewodniczący jury Literackiej Nagrody Towarzystwa Krzewienia Nadziei Oddział w Wisconsin, USA, promowałem do tej nagrody książkę Mackiewicza pt. „Droga donikąd”.
Będąc redaktorem, a potem senior-editorem tygodnika emigracyjnego „Gwiazda Polarna” w Stevens Point, w stanie Wisconsin, otworzyłem szeroko Józefowi Mackiewiczowi łamy tego pisma – mógł tam publikować bez żadnych ograniczeń, a przez długi czas wypłacałem mu honoraria w gotówce. Także w latach 1971-1972 Fundacja Kościuszkowska, kierowana wówczas przez dr Eugene Kusielewicza, wielokrotnie wspierała Mackiewicza tzw. „doraźnymi stypendiami” (emergency grands). Na prośbę pisarza musieliśmy wypłacać te zapomogi wyłącznie w gotówce. Podobnie czyniliśmy z dotacjami pochodzącymi od działaczy polonijnych – Wiktora Węgrzyna z Chicago i śp. Mariana Święcickiego z New Jersey. Czeki przekazywano do Wiednia na ręce naszej wiedeńskiej korespondentki i autorki edytoriałów, poetki Mirosławy Kruszewskiej, a ta osobiście zawoziła gotówkę do Monachium i dyskretnie przekazywała ją Mackiewiczom. Chodziło o to, aby Mackiewiczowie nie mieli kłopotów z zapomogą dla ubogich, udzielaną im przez niemiecką Sozialhilfe.

Już w latach 70-tych grono ludzi przyjaznych Mackiewiczowi, a zgrupowanych w Towarzystwie Przyjaciół Twórczości Józefa Mackiewicza, w Orlando na Florydzie, w USA, przejawiało poważną obawę, iż prawa autorskie pisarza zostały zawłaszczone przez emigrantkę z kraju, Ninę Karsov-Szechter.
Kiedy zdrowie Józefa Mackiewicza zaczęło się pogarszać, Barbara Toporska, towarzyszka życia pisarza, coraz częściej odsyłała potencjalnych wydawców książek Mackiewicza do Niny Karsov, która od samego początku zaciekle torpedowała wszystkie inicjatywy wydawnicze.

Na przełomie lat 1983/84 prowadziłem z Mackiewiczami pertraktacje w imieniu amerykańskiej firmy wydawniczej - Wiide Publications Group Inc., (Chicago, stan Illinois), w sprawie publikacji „Dzieł wszystkich” Józefa Mackiewicza w wersji dwujęzycznej i edycji luksusowej, tzw. „hard cover” z obwolutą. Propozycję tę, trzeba podkreślić, bardzo dla Mackiewiczów intratną finansowo, przedstawił wydawca-inwestor amerykański, Graham R Core, który był również właścicielem polskiego tygodnika „Gwiazda Polarna” oraz kilku innych periodyków anglojęzycznych.
Józef Mackiewicz wyraził zgodę na propozycję Grahama Core’a i praktycznie rozpoczęto prace graficzno-redaktorskie, które zostały przerwane histerycznym telefonem Barbary Toporskiej, w którym zleciła mi ona, jako redaktorowi merytorycznemu, abym natychmiast skontaktował się z Niną Karsov-Szechter w Londynie.
W rozmowie ze mną, Nina Karsov-Szechter oświadczyła, że posiada wszelkie pełnomocnictwa Józefa Mackiewicza i odwołuje jego zgodę na druk „Dzieł wszystkich” w Wiide Publications. Zaproponowała natomiast, co wydało mi się niesmacznym żartem, iż wykona ona ten projekt sama, a my po prostu będziemy mogli u niej kupić całe nakłady interesujących nas pozycji.
Oczywiście, Graham R Core, który był poważnym wydawcą i właścicielem największej i najnowocześniejszej w Wisconsin drukarni, uznał propozycję Karsov za wysoce nieprofesjonalną i, jak sam powiedział, wręcz bezczelną. Nie od rzeczy będzie tu nadmienić, że Graham R Core i jego firma Wiide Publication Group, ponieśli w planach wydania pism Mackiewicza wielkie straty finansowe. Prace edytorskie były już daleko zaawansowane, ukończono kosztowne sondaże marketingowe rynku księgarskiego, którymi kierowała specjalistka w tej dziedzinie, Ann Garbor, setki dolarów kosztowały rozmowy telefoniczne między USA a Europą. Co najgorsze, zaawansowane już były prace translatorskie. Cała rzesza ludzi została zaangażowana do pracy i wszystko to zostało nagle zatrzymane. Jedna z nielicznych wielkich szans wydawniczych, jaka kiedykolwiek spotkała Józefa Mackiewicza, została przez Karsov bezpowrotnie zniweczona.
Nikt trzeźwo myślący nie uwierzy, że można było dokonać tak nierozsądnego wyboru: z jednej strony wielka, amerykańska firma wydawnicza, dysponująca nowoczesnym sprzętem i potężnym zapleczem publikatorskim, a z drugiej – pojedyncza osoba przepisująca ukradkiem na maszynie, po godzinach pracy w wydawnictwie londyńskim, książki Mackiewicza.
W czyim interesie było wstrzymanie publikacji, tak ważnych dla nas wszystkich, książek Józefa Mackiewicza? Oczywiście, zyskał na tym najwięcej zwalczający zaciekle tego właśnie pisarza reżim PRL-u, a na wychodźstwie – front lewacki, zawsze nastawiony wrogo do nieugiętej postawy jedynego świadka zbrodni katyńskiej.
Dopiero w kilka miesięcy po całym zajściu, w niekontrolowanej przez osoby trzecie rozmowie Mackiewicza z Mirosławą Kruszewską, wyszło wszystko na jaw. Okazało się, że Józef Mackiewicz nie wiedział nic na temat protestów Toporskiej i Karsov, które to panie po prostu podjęły za niego decyzję, nie informując zupełnie o niczym pisarza.
Sprawę tę, od strony europejskiej, zna najlepiej pani Mirosława Kruszewska, z którą Józef Mackiewicz wielokrotnie, z goryczą, ten temat dyskutował. Była ona ostatnią z osób (Polaków), która rozmawiała z Mackiewiczem za jego życia bez kontroli tandemu Toporska-Karsov.

W roku 1981/82 Towarzystwo Krzewienia Nadziei z Wisconsin otrzymało fundusze od znanego filantropa i działacza polonijnego, Mariana Święcickiego z Dunellan w stanie New Jersey, na wydanie angielsko-niemieckiej wersji „Drogi donikąd”. Istniało tłumaczenie angielskie Lwa Sapiehy, zaś tłumaczenia niemieckiego podjęły się Mirosława Kruszewska i prof. Pauline Isaacson. Tym razem odmówiła Toporska, twierdząc, że „to nie warto, bo sprawa nie wypali” i cytowała opinię Karsov, że „te tematy nie interesują już, niestety, czytelnika na Zachodzie”.
Fundusze Mariana Święcickiego zostały więc przeznaczone na nagrody literackie przyznawane przez Towarzystwo Krzewienia Nadziei, które m.in. otrzymali: w dziale prozy – sam Józef Mackiewicz, autor-reżyser Adam J. Jabłoński, a w dziale poezji – Wacław Iwaniuk, Jerzy Niemojowski i Mirosława Kruszewska.

W roku 1972, w maju, w obecności Krystyny Dunin-Borkowskiej z Radia Wolna Europa, w mieszkaniu Mackiewiczów w Monachium, rozmawialiśmy o jego testamencie pisarskim. Pokazywał on nam dokument – jego główną spadkobierczynią miała być, zamieszkała w Polsce, córka Halina. Niestety, nie czytałem tego dokumentu, bo cała sprawa w ogóle wówczas mnie nie interesowała. Mogę zrelacjonować tylko to, co mówił sam pisarz. Chciał on też publikować w Polsce, ale bez cięć cenzury i interwencji redakcyjnych in extenso. Powtarzał uporczywie swój slogan, że mógłby publikować nawet w „Prawdzie” czy „Trybunie Ludu”, byle bez cenzury.

Testament Józefa Mackiewicza znali: Krystyna Dunin-Borkowska (Monachium), Janusz Kowalewski (Londyn), weteran-lotnik Alfons Jacewicz (Mexico), zaś w czasie regularnych
odwiedzin u Mackiewiczów, w Monachium, czytała go i dyskutowała z pisarzem treść dokumentu
Mirosława Kruszewska, która wówczas mieszkała w Wiedniu na azylu politycznym. Właśnie do
Kruszewskiej Mackiewicz wyraził opinię, iż nie boi się śmierci, ponieważ jego twórczość zostanie zabezpieczona w kraju przez córkę, Halinę. Zawsze twierdził, że może wynagrodzi w ten sposób najbliższym w Polsce to, iż będąc za granicą nie mógł w żaden sposób ich wspomagać finansowo.
Testament ten, według słów Mirosławy Kruszewskiej, nigdy nie był po myśli Barbary Toporskiej. W dokumencie nie padało nazwisko Niny Karsov-Szechter.
Nina Karsov-Szechter nigdy nie była uważana przez emigrację polską za córkę Barbary Toporskiej. Wręcz odwrotnie: księżna Barbara Koczubej-Szubska, przewodnicząca Towarzystwa Przyjaciół Twórczości Józefa Mackiewicza, wręcz uważała Ninę Karsov-Szechter za osobę nasłaną przez komunę.

Na początku znajomości sama Barbara Toporska traktowała Ninę Karsov nieufnie, a nawet wrogo, i jej propozycje wydawnicze uważała za podejrzane. Dopiero gdy książki „W cieniu krzyża” J.Mackiewicza oraz tom wierszy Toporskiej „Athene noc tua” (1973) z braku wydawcy wpadły w ręce Niny Karsov i ujrzały światło dzienne, lody zostały przełamane.
Należy zaznaczyć, że finansową pomoc przy publikacji w/w książek udzieliła Mackiewiczom, w różnych formach, Fundacja Kościuszkowska z Nowego Jorku i Nina Karsov-Szechter nie jest sensu stricto pełnym wydawcą ich książek, co łatwo jest sprawdzić zapoznając się z biuletynami finansowymi Fundacji Kościuszkowskiej, publikowanymi cztery razy w roku przez samą Fundację.

W ostatnich miesiącach swego życia, Barbara Toporska wielokrotnie żaliła się, w moich z nią rozmowach telefonicznych, na natarczywość Karsov-Szechter, która miała, według słów Toporskiej, zadręczać ją podpisywaniem różnych „papierków” i wyłudzaniu od niej dokumentów z archiwum Mackiewicza. Twierdziła też, że wiele dokumentów zginęło.
Barbara Toporska, udręczona chorobą, nie traciła rozeznania w rzeczywistości, choć Karsov za taką ją uważała. Nawet w ostatnich chwilach swego życia, Toporska nigdy nie nazywała Niny Karsov swoją córką, co wówczas znowu nie było takie ważne, ponieważ wszyscy na emigracji wiedzieli, że nie istniało żadne pokrewieństwo – rodzinne, rasowe, a zwłaszcza ideologiczne –
pomiędzy Niną Karsov-Szechter a Mackiewiczami.

Józef Mackiewicz często mówił do mnie, a również do Mirosławy Kruszewskiej, Krystyny Dunin-Borkowskiej i przyjaciół z Anglii, o swojej polskiej rodzinie. Izolował się jedynie od swojego brata, Stanisława. Często mówił o swojej córce, Halinie, a był niezmiernie dumny z osiągnięć literackich swego siostrzeńca, Kazimierza Orłosia. Nigdy nie zamierzał powierzać swojej spuścizny literackiej, czy też praw autorskich do niej, osobom obcym. Zwłaszcza, że miał na emigracji nielicznych, lecz ofiarnych przyjaciół, a w Polsce najbliższą rodzinę, z którą czuł się związany.
Sam Mackiewicz nie mógł zrozumieć zainteresowania Niny Karsov-Szechter jego losem i dorobkiem literackim. Zastanawiał się, co rzeczywiście kryje się za jej działaniem i skąd ona bierze na nie pieniądze i czas. Kiedy Barbara Toporska lekceważyła jego nieufność, nazywając go „litewskim niedźwiedziem w mateczniku”, usprawiedliwiał się, twierdząc, że zna komunistów i wie, że stać ich na wszystko. Podobne opinie wygłaszał do Mirosławy Kruszewskiej, z którą był przez lata w bliższym od nas kontakcie, ponieważ mieszkała ona w latach 80-tych w Wiedniu i częściej niż inni mogła pisarza odwiedzać, a ja byłem praktycznie skazany na kontakt telefoniczny i sporadyczne, kilkugodzinne wizyty w Monachium. Z relacji Kruszewskiej wiem, że Mackiewicz był zaskoczony gwałtowną reakcją Niny Karsov na jego pytanie, czy podjęłaby się opublikowania w broszurze jego artykułu „Miejmy nadzieję”, który w swojej treści był wręcz manifestem antysowieckim. Gdy Karsov stanowczo odmówiła, artykuł został opublikowany przeze mnie w USA, w ogromnym nakładzie.
Nie rozumiem zupełnie polskich i niemieckich sądów stojących w obliczu jawnego fałszerstwa oraz nieposkromionego tupetu Niny Karsov-Szechter – jakim jest podawanie się za córkę i jedyną spadkobierczynię Barbary Toporskiej i Józefa Mackiewicza, co przed laty wywołało wśród emigracji polskiej śmiech i kpiny, a w końcu powszechne oburzenie na tak jawne oszustwo.
Osoba obojgu Mackiewiczom obca rasowo, religijnie i ideologicznie, wykorzystała ich trudną sytuację finansową, choroby, niedołężność i starość, a dziś próbuje pozbawić cały naród polski zaznajomienia się z dorobkiem największego, polskiego pisarza niepodległościowego. Co więcej, jego najbliższą rodzinę, i to rodzoną córkę, spycha w niebyt i pozbawia spadku po ojcu.

Dzisiaj już wiem, że Józef Mackiewicz miał rację, gdy we wczesnej fazie znajomości z Niną Karsov-Szechter wietrzył podstęp w jej „życzliwości” i „ofiarności”. Niestety, polscy sędziowie nie znają z autopsji stosunków, jakie panowały na emigracji, nie rozumieją szczególnej roli, jaką wśród wychodżstwa odgrywał Józef Mackiewicz. Stąd też próby oszustwa, dokonane nad spuścizną literacką Józefa Mackiewicza, doczekały się niewytłumaczalnego pobłażania polskiej Temidy. Mam nadzieję, że wkrótce przejrzy ona na oczy. I to szybko.


Edward Dusza
Stevens Point, Wisconsin – 23 lipca, 2008
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Czw Wrz 25, 2008 9:29 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mam nadzieję, że książka Grzegorza Eberchardta przyczyni sie do spopularyzowania Józefa Mackiewicza. Kazdy Polak powinien znać tego pisarza. To jest byc albo nie być narodu! Mackiewicz uodparnia na propagandę, uczy myśleć!

Chodźmy do księgarń i pytajmy o dzieła Józefa Mackiewicza. Niech sciagają z hurtowni, jeśli nie mają!!!!!

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
A.Friend
Częsty Użytkownik


Dołączył: 25 Wrz 2007
Posty: 10

PostWysłany: Pią Wrz 26, 2008 8:00 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Obawiam się Pani Jadwigo, że dziś (2008) pytanie o książki JM w księgarniach niewiele da. Kto chce ten kupi, zwłaszcza przez internet, czy to przez Allegro, czy za pośrednictwem licznych hurtownio-księgarni. Można kupić całkiem świerze wydania wydawnictwa K, już nie tylko "czarną serię" serię rozpoczętą dekadę temu.
Nic to jednak nie zmieni: wydawane przez K książki JM w sensie fizycznym pozostały wydawnictwem niszowym. Gros z nich nie posiadało żadnych wizualnych cech "bestselleru", żadnych zachwytów na okładce, żadnych poruszeń, haseł. Cała czarna seria miała i ma charakter kolekcjonerski (na grzbiecie: "Dzieła" i numer w serii), co osłabia popyt i zainteresowanie przypadkowych nabywców, bo odwołuje się do świadomych czytelników, a nie do "zwykłych" ludzi, których zwabi konkretna historia, a nie wielkość monumentalnej serii. Ja sam jeśli nie jestem czyimś fanem, wolę atrakcyjne, singlowe wydanie konkretnego interesującego mnie tytułu, niż ten sam tytuł jako element monumentalnej serii. Podsumowując dziś problem już nie w tym, że książki JM nie leżą na wystawie księgarń (nawet, gdy w Rzepie pisze się o kolejnej edycji nagrody Jego imienia). Dziś Kontra może nawet (gdyby chciała) zalać rynek setkami tysięcy nakładów - niewiele to zmieni.

Bo, jak napisałem już, kluczowa bitwa o JM została przegrana. Nie zdołaliśmy wykorzystać go do obrony przed speerelowieniem III RP - pozbawiliśmy jego twórczość cech aktualności.

Dlatego dziś lepiej skupić się na akcjach typowo "pijarowskich" jak np. kampania na rzecz wpisania konkretnego tytułu na konkretną listę lektur, czy rozszerzenie konkursu literackiego im. JM na szersze grono zgłaszających i głosujących (można wydrukować plakaty skierowane do księgarzy i czytelników, i znaleźć sponsora takiej akcji).

_________________
Z powa?aniem,
A.Friend
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
A.Friend
Częsty Użytkownik


Dołączył: 25 Wrz 2007
Posty: 10

PostWysłany: Pią Wrz 26, 2008 8:12 am    Temat postu: GRUZJA Odpowiedz z cytatem

I jeszcze jedno - Gruzja i Gamsahurdia.

Pani Jadwigo, czy można liczyć, że Pani (lub kogoś równie dobrze znającego najnowszą historię Gruzji) artykuł ukaże się np. w GP? Jeszcze 8 lat temu w wydanej przez wydawnictwo Trio (karda Uniwersytetu Warszawskiego) historii Gruzji można było przeczytać o "wpadce" Gamsahurdii, tudzież o śmierci Kostawy. Tymczasewm z tego, co napisał w GP pan Zambrowski, a potem dopowiedział "Polak z Gruzji", wynika, że Mchedrioni i opozycja przeciw Gamsahurdii była jednoznacznie i jawnie zarządzana przez KGB i Moskwę. Takie przedstawianie historii bije wprost w opisany przez Państwa
dorobek wydziału wschodniego, bo podważą wiarygodność wszystkiego, co pisaliście o wschodzie.
PS.
Znów muszę przeprosić za "byki" w tekście. Nie wiem co mnie zaślepia (poza przeziębieniem).

_________________
Z powa?aniem,
A.Friend
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Miroslawa Kruszewska
Bywalec Forum


Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 42

PostWysłany: Pon Wrz 29, 2008 6:44 pm    Temat postu: MACKIEWICZ W ZŁYCH RĘKACH Odpowiedz z cytatem

W weendowym numerze "Rzeczpospolitej" ukazal sie wazny artykul dotyczacy walki o przywrocenie POLAKOM i POLSCE praw autorskich i spuscizny literackiej Jozefa Mackiewicza. Polecam:


MACKIEWICZ W ZŁYCH RĘKACH
________________________________________________

Nina Karsov uczyniła z Józefa Mackiewicza osobę nienormalną, twórcę, który nie chciałby, aby jego książki były czytane w Polsce demokratycznej i wolnej.


Sąd Apelacyjny w Warszawie zakończył 20 sierpnia trwający czternaście lat proces o prawa autorskie do książek Józefa Mackiewicza, odrzucając apelację córki Józefa Mackiewicza, Haliny Mackiewicz. Apelacja złożona została od postanowienia sądu rejonowego z 17 lipca 2006 roku, uznającego, że prawa dziedziczy Barbara Toporska, wieloletnia partnerka Mackiewicza, co skutkuje przyznaniem ich Ninie Karsov, właścicielce wydawnictwa Kontra w Londynie.
Ponieważ od początku, jako bliski krewny Haliny Mackiewicz (moja matka, Seweryna z Mackiewiczów Orłosiowa, była siostrą Stanisława i Józefa Mackiewiczów), pomagałem kuzynce w prowadzeniu sprawy, czuję się w obowiązku opisania, pokrótce, chronologii wydarzeń. Sprawa, choć nie jest jeszcze przesądzona ostatecznie, wymaga komentarza. Z kilku powodów. Po pierwsze dotyczy sporu istotnego nie tylko dla rodziny, ale przede wszystkim dla kultury polskiej: kto będzie spadkobiercą praw do książek jednego z najwybitniejszych prozaików polskich żyjących w XX wieku? Czy prawa te pozostaną w rękach córki mieszkającej w kraju, czy staną się własnością osoby niespokrewnionej z pisarzem, mieszkającej za granicą? Ten komentarz jest także istotny, jak myślę, dla licznych znawców twórczości Mackiewicza i entuzjastów jego pisarstwa, którzy mogą widzieć w dotychczasowych staraniach rodziny błędy i kwestionować sposób prowadzenia procesu. Czy można było zatem uzyskać inny wyrok?

Dwa testamenty
_________________
Geneza sprawy, jak wiadomo, ma miejsce z końcem lat 60., kiedy przy Mackiewiczach mieszkających w Monachium pojawia się pani Nina Karsov i proponuje wydawanie książek Józefa Mackiewicza w swoim „rękodzielniczym” wydawnictwie w Londynie. Zaufanie, jakie wzbudziła wtedy, było zrozumiałe z racji choćby jej historii: osoby wyrzuconej z PRL w latach 60. po procesie politycznym. Sądzę również, że do roku 1989 rola Niny Karsov była pozytywna. Książki Józefa Mackiewicza ukazywały się, trafiały do księgarni emigracyjnych, a także były przemycane do kraju. Przemilczany i atakowany z różnych stron pisarz był przypominany. Istniał. To zaufanie było też zasadniczym powodem, dla którego Barbara Toporska uczyniła swoją spadkobierczynią Ninę Karsov. Uczyniła, dodam, niedługo przed śmiercią, w klinice onkologicznej w Bad Trissl, w której w czerwcu 1985 roku zmarła. W testamencie tym obok praw do swoich książek przekazała również prawa do książek Józefa Mackiewicza, jako upoważniona do tego na podstawie testamentu pisarza.
W tym momencie dotykamy sedna sporu: Józef Mackiewicz istotnie, na podstawie testamentu napisanego w 1969 roku, potwierdzonego w 1975, przekazał Barbarze Toporskiej prawa do swoich książek. Jednakże w liście do przyjaciółki Haliny Mackiewicz, pani Marii Marczak, która wracała do kraju w roku 1982, przekazał prawa córce Halinie.
Istnienie tego listu, niestety, zniszczonego w czasie stanu wojennego, a także przekazanie w nim praw córce nie powinny budzić wątpliwości, ponieważ liczni świadkowie widzieli dokument, a kilku zeznawało przed sądem.
O liście wiedziała także właścicielka wydawnictwa Kontra. W zimie w roku 1985, będąc w Monachium po śmierci ojca (zmarł w styczniu 85), Halina Mackiewicz w czasie rozmowy z Barbarą Toporską i Niną Karsov powiedziała o tym. Powiedziała również, że list został zniszczony ze względu na bezpieczeństwo osób, które tam były wymienione. Co w warunkach stanu wojennego (w mieszkaniu mojej kuzynki był magazyn wydawnictw drugiego obiegu) było uzasadnione, chociaż – jak okazało się po latach – wysoce nieroztropne.

Porozumienia nie będzie
____________________________
Dalszy ciąg wydarzeń można przenieść już w lata 90., kiedy nasz kraj odzyskuje wolność. Zainteresowanie literaturą zakazaną w czasach PRL – a więc tą z drugiego obiegu i emigracyjną – jest ogromne. Bardzo wielu wydawców, wiedząc, że córka Mackiewicza dysponuje prawami, zwraca się teraz do niej z propozycjami wydawniczymi. Moja kuzynka jednak, z przyczyn, które nazwałbym zbyt daleko posuniętą lojalnością – mówi o Ninie Karsov. Chce realizować swoje prawa w uzgodnieniu z wydawcą londyńskim. Dokonać podziału: ona wydaje książki w kraju – Nina Karsov za granicą.
W 1990 roku Halina Mackiewicz wysyła list do Londynu, w którym pisze m.in.: „Ostatnio zaistniały możliwości legalnego wydawania książek Ojca. Zwlekałam ze zgodą, mając ciągle jakieś zastrzeżenia do naszej rzeczywistości. Teraz jednak postanowiłam szybko załatwić związane z tym formalności. Informuję Panią o tym, bo bardzo chciałabym uniknąć wszelkich niejasności w sprawie rozdziału Pani i moich uprawnień”.
Na list ten otrzymuje odpowiedź w języku angielskim. Adwokat Niny Karsov, Mr Matthew Kielanowski, pisze: „We heve been instructed, as you probably know…” i dalej (już w tłumaczeniu): „przez panią Ninę Karsov, o wszystkich sprawach dotyczących jej praw do prac pani ojca, zawarowanych naszej klientce wolą ojca. Nie ma wątpliwości z prawnego punktu widzenia tej sprawy, że te prawa są nieodwracalnie przyznane naszej klientce, w rezultacie czego tylko ona może decydować, które książki, prace i sztuki mogą być legalnie publikowane…” itd.
Myślę, że z tą właśnie chwilą staje się jasne, że żadnego porozumienia nie będzie. Polubowne załatwienie sprawy jest wykluczone, a żadne względy – powiedziałbym ludzkie i oczywiste – nie będą brane pod uwagę. Ani fakt, że żyją dwie córki pisarza (do roku 1998 żyła jeszcze Natalia Żyłowska, córka Wandy Żyłowskiej, z którą Józef Mackiewicz był krótko związany w latach 30.). Ani fakt, że los tych córek nie był obojętny pisarskiej parze – przeciwnie: świadczy o tym obfita korespondencja, a także dedykacje: Mackiewicz dwie książki dedykował „córce Haluni” („Bunt rojstów” i „Sprawę pułkownika Miasojedowa”) – Barbara Toporska jedną – „Idalii” („Siostry”). Nie miał, oczywiście, znaczenia fakt, że testament pisarza z 1969 roku powstał w innym świecie. W innych warunkach i okolicznościach: w okresie apogeum sowieckiej dominacji, kiedy nikt się nie spodziewał, że ten system zawali się wkrótce, a „Drogę donikąd” lub „Nie trzeba głośno mówić” będzie można wydawać w Wilnie i Warszawie.
Wobec takiej postawy właścicielki wydawnictwa Kontra, córki decydują się na wystąpienie na drogę prawną. Pierwszym krokiem jest wysłanie, na adres londyński pani Karsov, pytania, na jakiej podstawie prawnej publikuje książki Józefa Mackiewicza. Pytanie to wysyła listem poleconym we wrześniu 1993 roku adwokat Ewa Szelchauz, która podejmuje się prowadzenia sprawy. Później, od roku 2005, prowadzili ją: mecenas Ernest Bejda, pani mecenas Barbara Kierepka, a od chwili, gdy była już w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie, mecenas Maciej Bednarkiewicz. Wszyscy pełnomocnicy Haliny Mackiewicz występowali w tej trudnej sprawie bezinteresownie – honorowo.
Pytanie nie było bezzasadne. W roku 1993 nie wiedzieliśmy, czy testamenty Barbary Toporskiej i Józefa Mackiewicza zostały otwarte przez sądy niemieckie, jaka była procedura – czy zostały zalegalizowane na terenie Polski i czy pani Karsov istotnie może się uważać za właścicielkę praw.
Ponieważ na list nie było odpowiedzi, mecenas Szelchauz złożyła w Sądzie Rejonowym w Warszawie w grudniu 1993 roku wniosek o stwierdzenie praw spadkowych po Józefie Mackiewiczu i przyznanie ich jego córkom na podstawie dziedziczenia ustawowego. Przedtem jednak wiele miesięcy zajęło jej ustalenie, jakie obywatelstwo posiadał Mackiewicz w chwili śmierci. Jedynie bowiem obywatelstwo polskie, którego – jak się okazało – nigdy się nie zrzekł, pozwalało dochodzić praw przed sądem polskim. I dopiero wówczas – po kilku miesiącach: we wrześniu 1994 adwokat pani Niny Karsov złożył w sądzie odpowiedź na wniosek oraz kopie testamentów: Barbary Toporskiej z 1985 roku i Józefa Mackiewicza z roku 1969. Wcześniej, jak się okazało, Nina Karsov wystąpiła do Sądu Wojewódzkiego (Wydział VII Cywilny) w Warszawie o legalizację testamentu Barbary Toporskiej na terenie Polski. Znamienne, że nie został o tym powiadomiony sąd spadkowy, który już prowadził sprawę z powództwa córek, ani też same córki Józefa Mackiewicza. Legalizację testamentu Barbary Toporskiej uzyskała zatem Nina Karsov po cichu, z naruszeniem zasady udziału wszystkich, których testament dotyczy.
Można by powiedzieć, że sąd spadkowy ma teraz jedno zadanie: musi rozstrzygnąć, który z testamentów należy uznać. Ten z 1969 roku czy ten z listu z roku 1982 (jako późniejszy byłby decydujący). Jest jednak wątek uboczny (który wstrzymuje na wiele lat rozstrzygnięcie zasadniczego sporu). Chodzi o ustalenie, czy Barbara Toporska była formalnie żoną Józefa Mackiewicza. Wszyscy – rodzina i przyjaciele – uważali ich za małżeństwo. Józef i Barbara przeżyli ze sobą blisko 50 lat. Barbara Toporska była dobrym duchem Mackiewicza – zapewne dzięki niej napisał swoje wielkie powieści. Jednakże formalnie żoną Józefa pozostawała, do chwili śmierci w roku 1973, matka Haliny Mackiewicz – Antonina Mackiewiczowa mieszkająca w Warszawie. Józef Mackiewicz nie przeprowadził przed wojną rozwodu. Nie mógł więc wziąć ślubu z Barbarą.
Rozstrzygnięcie tej formalnej kwestii było dla sądu istotne. Wymagało tego sprostowanie niemieckiego aktu zgonu Mackiewicza, w którym Barbara Toporska figurowała jako żona. Poza tym nie było dla sądu bez znaczenia, kim jest osoba, która została spadkobierczynią. Jest to także istotne choćby ze względu na tzw. zachowek dla osób z najbliższej rodziny pominiętych w testamencie. Dlatego sprawę o stwierdzenie praw sąd zawiesił w roku 1995 do czasu rozstrzygnięcia problemu.
Spór na ten temat wywołał wielkie emocje wśród żyjących przyjaciół Mackiewiczów. Przesłuchano wielu świadków. Pani Karsov złożyła plik dokumentów z angielskiego biura emigracyjnego. Nie natrafiono jednak na żaden ślad rozwodu ani zawartego ślubu. Ostatecznie – na podstawie informacji z Państwowego Archiwum Litewskiego – sąd w tej oddzielnej sprawie orzekł, że Józef i Barbara nie byli formalnie małżeństwem.
Dopiero po odrzuceniu kasacji, którą adwokaci Niny Karsov złożyli w Sądzie Najwyższym, sąd spadkowy mógł w roku 2005 powrócić do zasadniczej sprawy. Oczywiście w innym już wydziale i pod inną sygnaturą, z innymi sędziami. Nb. jak ustaliłem, w ciągu trwania procesu sprawę prowadziło pięciu sędziów lub asesorów. Oczywiście każdy z nich musiał poświęcić wiele dni, jeśli nie tygodni, aby solidnie poznać wszystkie szczegóły skomplikowanego sporu.

Decydująca waga szczegółów technicznych
__________________________________________
Pierwsza rozprawa, po wieloletniej przerwie, miała miejsce w zimie 2005 roku. Sąd powrócił do pytania, który z testamentów można uznać.
Wbrew sprzeciwom adwokatów pani Karsov – mecenasa Andrzeja Laguta i pani mecenas Elżbiety Rydzewskiej – którzy w ogóle kwestionowali istnienie listu z 1982 roku, sąd zgodził się na przesłuchanie świadków.
Na następnych rozprawach przesłuchani zostali kolejno: niżej podpisany, Mirosław Kowalski (wydawca książek podziemnych, z którym Halina Mackiewicz miała częsty kontakt w latach 80.) oraz Marek Nowakowski. Wszystkie te osoby widziały i czytały list. Sąd przesłuchał również profesora Jacka Trznadla, który o liście wiedział i który słyszał, że córka Mackiewicza dysponuje prawami do książek ojca. Wystąpił również jako świadek Włodzimierz Odojewski, który przyjaźnił się z Józefem Mackiewiczem w Monachium i któremu Mackiewicz mówił, że prawa do wydawania swoich książek w kraju przekazał listownie córce.
O przekazanych przez ojca prawach zeznawała, oczywiście, Halina Mackiewicz. Istniało także złożone w aktach „Oświadczenie” Marii Marczak mieszkającej w Kanadzie, adresatki listu – w którym to – poświadczonym notarialnie dokumencie – pisała m.in.: „We wrześniu 1982 r. otrzymałam na mój adres nigeryjski listowną odpowiedź od pana Józefa Mackiewicza, w której wyraził on zgodę na wydawanie swoich książek w Polsce i przekazał wszystkie swoje prawa autorskie do wydań krajowych córce Halinie”.
Można dziś powiedzieć, na podstawie wywodów obu sądów – rejonowego i apelacyjnego – że ten właśnie etap podjętego na nowo postępowania (po dziesięciu latach!) był decydujący. I próby szczegółowego ustalenia: czy list był pisany ręcznie czy na maszynie (córka powiedziała, że na maszynie, co wykluczałoby uznanie dokumentu za testament – ja i inni świadkowie pamiętaliśmy, że był pisany ręcznie), czy był na jednej stronie czy na dwóch stronach kartki, jakie odstępy były między linijkami, jak Józef Mackiewicz zwracał się do pani Marczak, gdzie postawił datę, jaki był margines, jak zakończył list itp., itp. Zdaniem sądów te wszystkie „techniczne szczegóły” powinny być zgodne – przynajmniej w dużej mierze zgodne. Tymczasem, oczywiście, nie były. Wszyscy natomiast – córka, pani Marczak w swoim „Oświadczeniu” i świadkowie – mówili to samo, jeśli chodzi o treść. Cytując ich wypowiedzi w swoim uzasadnieniu, pani sędzia – asesor sądu rejonowego – mimo woli potwierdziła to, co było najważniejsze: „Wnioskodawczyni podała, że w liście tym Józef Mackiewicz pozostawił do jej decyzji sprawy związane z wydawaniem jego książek w kraju za jego życia, jak i po jego śmierci”; „W liście tym Józef Mackiewicz oddał decyzje wydawnicze w ręce córki Haliny Mackiewicz” (Marek Nowakowski); „… list, w którym przekazał Halinie Mackiewicz prawo do zaopiekowania się jego dziełami i ich wydawania” (Mirosław Kowalski); „Od spadkodawcy również wiedział, że prawa autorskie w Polsce miały być dla wnioskodawczyni” (Włodzimierz Odojewski).
Dla obu sądów jednakże bardziej istotne były szczegóły techniczne.
Tak się składa, że pisałem pracę magisterską pod kierunkiem profesora Pawła Horoszowskiego, kierownika Katedry Kryminalistyki, na temat wiarygodności zeznań świadków (w roku 1960 ukończyłem Wydział Prawa na UW). Zeznania świadków, nawet bezpośrednio po zdarzeniu, mogą się zasadniczo różnić – a cóż dopiero po upływie 20 lat? List był pisany w 1982 roku, świadkowie zeznawali w 2005!
Niechby sąd przeprowadził taki eksperyment: wszyscy, którzy pamiętają 13 grudnia 1981 roku, widzieli na ekranie telewizora gen. Jaruzelskiego, który mówił o wprowadzeniu stanu wojennego. Jak wyglądał? W jakich był okularach? Czytał z kartki czy patrzył przed siebie? Jak trzymał ręce – złożone czy wyciągnięte? Czy miał baretki odznaczeń na mundurze? Z której strony? Jaki krawat? Itd., itp. Otóż jestem przekonany, że w gronie kilku pamiętających wystąpienie osób zeznania różniłyby się zasadniczo. Czy z tego powodu należałoby uznać, że generał Jaruzelski nie ogłosił stanu wojennego?
Okazuje się, że ważniejsze dla sądu są marginesy, odstępy, kształt liter. To, o czym w czasie rozprawy świadkowie mówili zgodnie i co pamiętali – a więc przyznanie przez Józefa Mackiewicza praw córce – okazało się wątpliwe. A wszyscy ci świadkowie, dodajmy, należeli do osób znanych, przynajmniej części opinii publicznej – cieszyli się zaufaniem i uznaniem w swoich środowiskach (byli pisarzami, publicystami, profesorami i wydawcami). Dla sądu jednak nie byli wiarygodni. Czy oznacza to, że wszyscy kłamali?
Rozstrzygając w sprawach trudnych, jakimi z reguły są te dotyczące szczególnych testamentów, sądy spadkowe są związane przepisami. Prawo wymaga zgodnych zeznań, ale ludzie nigdy nie pamiętają tak samo. To dlatego fakt przekazania przez Mackiewicza praw córce mógł być przez sąd zakwestionowany.

Osławiona nalepka
____________________________
Chciałbym jeszcze kilka słów poświęcić sprawie korzystania z praw autorskich, jakie pani Karsov uzurpowała sobie, nie czekając – oczywiście – na wynik postępowania spadkowego. Wielu autorów zwracało już uwagę na sposób traktowania przez nią tych uprawnień: jakby uważała twórczość Mackiewicza za swoją prywatną własność. Od której wara wszystkim! Nie ma znaczenia, że ta twórczość jest częścią kultury polskiej. Że jego powieści o czasach „choroby”, za jaką uważał komunizm, powinny być szeroko dostępne nie tylko w kraju, ale wszędzie na świecie. A już zwłaszcza w krajach kiedyś przez komunizm dławionych.
Tymczasem liczne odmowy tłumaczeń – m.in. w Rosji, na Litwie, także w krajach zachodnich, np. we Francji, w Szwajcarii, w Niemczech, nie wspominając o tych, jakich udzielała wydawcom w Polsce na początku lat 90. – świadczą o blokowaniu dostępu do twórczości Józefa Mackiewicza. Jeśli nie świadomym blokowaniu i nie ze złej woli, to przynajmniej z chęci zademonstrowania swego wyłącznego prawa własności!
Przejawem takiej demonstracji jest na przykład osławiona nalepka (pojawiła się w roku 1993, kiedy Halina Mackiewicz upomniała się o swoje prawa) – później nadruk na wszystkich egzemplarzach książek Mackiewicza wydawanych przez Kontrę. Dodajmy, nalepka czyniąca z pisarza osobę nienormalną – twórcę, który nie chce, aby jego książki były czytane we własnym kraju! Warto przypomnieć tę „inskrypcję”, wyjątkowo pasującą do czarnych okładek serii wydawniczej: „Decyduję się na sprzedawanie w Polsce publikowanych przez londyńskie wydawnictwo KONTRA dzieł Józefa Mackiewicza wbrew woli zmarłego pisarza i wbrew własnym przekonaniom. Józef Mackiewicz wierzył, że nigdy nie zrobię niczego, co byłoby niezgodne z jego wolą – dlatego zostałam jedyną spadkobierczynią praw autorskich. Dziś podejmuję taką decyzję, bo nie mam innych możliwości chronienia tych praw, a zachowanie ich uważam za swój najważniejszy obowiązek. Londyn, kwiecień 1993 – Nina Karsov”.
Co to znaczy „wbrew woli zmarłego pisarza”? Skąd pani Karsov o tym wie? W imię czego Mackiewicz nie chciałby być czytany w Polsce bez cenzury – we własnym kraju, demokratycznym i wolnym? Jak można było okaleczać w ten sposób każdą książkę Mackiewicza?
Ale pani Karsov, przypomnę, uniemożliwiała również dostęp do książek o Mackiewiczu. Nadruki „Nie do sprzedaży w Polsce” pojawiły się na książkach Wacława Lewandowskiego „Józef Mackiewicz – Artyzm, biografia, recepcja” i Michała Bąkowskiego „Votum separatum”, wydanych w roku 2000 przez Kontrę.
Szczególną jednak „inicjatywą blokującą” było uzyskanie sądowego zakazu rozpowszechniania wydanej w roku 1997 w kraju przez krajowe wydawnictwo – za zgodą córki pisarza i przy wsparciu Fundacji Katyńskiej – książki opracowanej przez prof. Jacka Trznadla „Katyń – zbrodnia bez sądu i kary”.
Pani Karsov wytoczyła wówczas proces wydawcy tej książki – zawierającej pierwsze polskie wydanie pracy Mackiewicza „Mordercy z lasu katyńskiego”, napisanej po wojnie i tłumaczonej na wiele języków, oraz druki rozproszone – żądając kilkudziesięciotysięcznych odszkodowań od wydawnictwa Antyk, od córki pisarza, prof. Jacka Trznadla i Fundacji Katyńskiej! Sąd wstrzymał rozpowszechnianie w chwili, gdy w Rosji zaczęły odżywać głosy kwestionujące winę NKWD i kiedy w Polsce wiedza na temat tej zbrodni, zwłaszcza wśród młodzieży, jest właściwie żadna.

Nie dla Amerykanów
_________________________
Zastanawiając się dziś nad naszym sporem z panią Karsov, dochodzę do wniosku, że ta metoda zawłaszczania – traktowania jak prywatnej własności praw do książek brata mojej matki, uniemożliwiania z niewiadomych przyczyn przedruków, blokowanie tłumaczeń z bliżej nieznanych powodów – jest realizowana od początku. Jeszcze za życia pisarza miało miejsce wydarzenie, które przekreśliło wejście Mackiewicza na rynek czytelniczy amerykański. Pisze o tym pan Edward Dusza w „Oświadczeniu” przeznaczonym dla sądu. Autor – publicysta i wydawca emigracyjny (wydał dwie książki Józefa Mackiewicza) – przyjaźnił się z moim wujem w latach 70. i bywał w Monachium. Pisze w „Oświadczeniu” tak:
„Na przełomie lat 1983/84 prowadziłem z Mackiewiczami pertraktacje w imieniu amerykańskiej firmy wydawniczej Wiide Publications Group Inc. (Chicago, stan Illinois), w sprawie publikacji „Dzieł wszystkich” Józefa Mackiewicza w wersji dwujęzycznej i edycji luksusowej, tzw. hard cover z obwolutą. Propozycję tę, trzeba podkreślić, bardzo dla Mackiewiczów intratną finansowo, przedstawił wydawca – inwestor amerykański, Graham R. Core, który był również właścicielem polskiego tygodnika »Gwiazda Polarna« oraz kilku innych periodyków anglojęzycznych.
Józef Mackiewicz wyraził zgodę na propozycję Grahama Core’a i praktycznie rozpoczęto prace graficzno-redaktorskie, które zostały przerwane histerycznym telefonem Barbary Toporskiej, w którym zleciła mi ona, jako redaktorowi merytorycznemu, abym natychmiast skontaktował się z Niną Karsov-Szechter w Londynie.
W rozmowie ze mną Nina Karsov-Szechter oświadczyła, że posiada wszystkie pełnomocnictwa Józefa Mackiewicza i odwołuje jego zgodę na druk »Dzieł wszystkich« w Wiide Publications. Zaproponowała natomiast, co wydało mi się niesmacznym żartem, iż wykona ona ten projekt sama, a my po prostu będziemy mogli u niej kupić całe nakłady interesujących nas pozycji.
Oczywiście Graham R. Core, który był poważnym wydawcą i właścicielem największej i najnowocześniejszej w Wisconsin drukarni, uznał propozycję Karsov za wysoce nieprofesjonalną i, jak sam powiedział, wręcz bezczelną. Nie od rzeczy będzie tu nadmienić, że Graham R. Core i jego firma ponieśli w planach wydania pism Mackiewicza wielkie straty finansowe. Prace edytorskie były już daleko zaawansowane, ukończono kosztowne sondaże marketingowe rynku księgarskiego, (...). Co najgorsze, zaawansowane były już prace translatorskie. Cała rzesza ludzi została zaangażowana do pracy i wszystko to zostało nagle zatrzymane. Jedna z nielicznych wielkich szans wydawniczych, jaka kiedykolwiek spotkała Józefa Mackiewicza, została przez Karsov bezpowrotnie zniweczona”.
Ta sprawa, przypomniana przez świadka z Ameryki, uzasadnia najgorsze obawy co do dalszych losów praw autorskich do twórczości Mackiewicza, jeśli pozostaną w rękach Niny Karsov.

„Spadkobierca niegodny”
_____________________________________________
Chciałbym na koniec na jeszcze jedno zwrócić uwagę. Swoją niezachwianą wiarę, że jest jedyną spadkobierczynią tych praw, zawdzięcza Barbarze Toporskiej. To dzięki testamentowi autorki „Sióstr” Nina Karsov mogła procesować się z córkami pisarza, odmawiać tłumaczeń i podawać do sądu tych wszystkich, którzy – w jej mniemaniu – jej prawa naruszyli. Jednocześnie, zaledwie rok po śmierci pisarki wydała książkę Icchaka Henryka Rubina „Żydzi w Łodzi pod okupacją niemiecką – 1939 – 1945”. Jej autor w „Liście do wydawcy”, zamieszczonym zamiast wstępu, tak pisze o Barbarze Toporskiej (komentując fragment jej artykułu): „Czy pani Toporska przeliczyła Żydów robiących przewrót bolszewicki w Rosji, jak ustaliła, że byli większością, jak w ogóle ustaliła, kto z rewolucjonistów był Żydem? Może skontrolowała, czy byli obrzezani? Bo tak właśnie robili podczas okupacji w Polsce duchowi wychowankowie Studnickich, Mackiewiczów et tutti quanti antysemitów – szmalcownicy”. Natomiast, komentując poglądy Mackiewicza, który był: „w latach trzydziestych podrzędnym pisarzem i dziennikarzem w antysemickiej gazecie redagowanej przez jego brata, Stanisława Cata…”, tak pisze: „Wystarczy w tej tyradzie zastąpić słowo »komunizm« słowem »Żydzi« i będziemy mieli antysemicki bełkot Hitlera, ale i bez tego jest to niemal identyczne z ideami i leksykonem Führera”.
Można by zapytać: Czy pani Karsov zamieściłaby taki „wstęp”, gdyby Mackiewiczowie żyli? Istnieje w prawie spadkowym pojęcie „spadkobiercy niegodnego”. Tylko to przychodzi mi na myśl.
Ale przychodzi mi na myśl jeszcze jedno: że od początku ulegaliśmy złudzeniom. Moja kuzynka, gdy wysyłała w roku 1990 list do Niny Karsov z propozycją ugody, nie powinna była oczekiwać innej odpowiedzi. Później zaś, gdy córki Mackiewicza złożyły wniosek w sądzie spadkowym, powinniśmy przewidzieć wynik.
Sądy nasze są bezradne w sytuacjach, gdy trzeba brać pod uwagę historyczne zmiany. Przez bez mała pół wieku żyliśmy w kraju zniewolonym – w podzielonej Europie. Ludzie nie mogli decydować swobodnie w bardzo wielu kwestiach życiowych – także w sprawach spadkowych. To chyba jasne. Nie mogli nawet swobodnie pisać listów ani swobodnie rozmawiać przez telefon.
Ale sędziów to nie obchodzi. Decydują względy formalne – artykuły, przepisy, kodeksy z czasów PRL. Jakby tej zasadniczej zmiany – przełomu w roku 1990 – nie było. Ileż to razy w naszym wolnym kraju, przyjmując do wiadomości wynik procesów, w których ocenie podlegały zachowania ludzi odpowiedzialnych za akty przemocy w PRL, mieliśmy poczucie, że sprawiedliwość przegrała? Nasz proces, jak sądzę, wpisuje się w ten scenariusz.

Kazimierz Orłoś


Autor jest pisarzem i publicystą

„Rzeczpospolita”, 27-09-2008, ostatnia aktualizacja 27-09-2008 07:03
http://www.rp.pl/artykul/61991,196568.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bartłomiej Marjanowski
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 368

PostWysłany: Pon Paź 20, 2008 8:51 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Chyba koledze chodziło o ten artykuł:

http://www.asme.pl/12241038332617.shtml
Antoni Zambrowski
Nasz rodak z Gruzji -

Choć ród Domuchowskich wywodzi się z szlacheckiego zaścianka na Smoleńszczyźnie, Wiktor Domuchowski urodził się 4 lutego 1948 roku w drugim co do wielkości mieście Gruzji - Kutaisi. Jego ojciec został zmobilizowany do Armii Czerwonej, gdy był studentem technicznej uczelni w Leningradzie i pozostał w niej jako oficer na stałe. Gdy losy służby wojskowej zarzuciły go do Gruzińskiej Republiki Rad, ożenił się z gruzińską dziewczyną Ksenią i spłodził z nią Wiktora.

Dzieciństwo w Gruzji, służba wojskowa w NRD

W Kutaisi Wiktor podjął naukę w szkole podstawowej z rosyjskim językiem wykładowym. Później rodzice zamieszkali w portowym mieście Batumi, znanym w Polsce z piosenki o herbacianych polach, śpiewanej bodaj przez "Alibabki". Tam Wiktor w 1966 roku ukończył szkołę średnią również z rosyjskim językiem wykładowym. W tym samym roku zdał egzamin wstępny na wydział fizyki Państwowego Uniwersytetu w Tbilisi, który ukończył w roku 1971. Jedyną przygodą podczas studiów było wydalenie z szeregów Komsomołu, czyli Komunistycznego Związku Młodzieży Gruzji. Nie wpłynęło to jednak na jego losy, gdyż po studiach został zmobilizowany do Armii Radzieckiej jako oficer, przeszkolony na studium wojskowym uczelni. Wysłano go zagranicę do "bratniej republiki" NRD, gdzie służył przez rok w Magdeburgu oraz następny rok w Neuruppin. Tam też (za radą swego doświadczonego życiowo ojca - oficera sowieckiego) wstąpił w szeregi partyjne KPZR. Po powrocie ze służby wojskowej w 1973 roku Wiktor podjął pracę w Instytucie Hutnictwa Akademii Nauk Gruzji, gdzie przepracował chlubnie 18 lat.
Niezorientowanemu polskiemu czytelnikowi trzeba wyjaśnić, że po zwycięskiej wojnie z hitlerowskimi Niemcami Związek Rad wywiózł ze swej strefy okupacyjnej (i przy sposobności również z "sojuszniczej" Polski) w ramach reparacji wojennych wiele zakładów przemysłowych. Jednym z nich była huta stali w mieście Rustawi koło Tbilisi, traktowana przez władze na podobieństwo naszej Nowej Huty pod Krakowem jako czołowa budowa socjalistyczna. Instytut Hutnictwa AN współpracował naukowo z hutą w Rustawi, o czym będzie jeszcze dalej mowa.

Gruzja była pionierem walki o prawa człowieka i narodu

Trzeba też wyjaśnić polskiemu czytelnikowi, że Gruzja była od czasu XX zjazdu KPZR solą w oku sowieckiego kierownictwa jak żadna z innych republik. W marcu 1956 roku w Tbilisi na polecenie Nikity Chruszczowa wojsko sowieckie rozpędziło manifestację patriotyczną młodzieży gruzińskiej w Tbilisi, co miało wpływ na nastroje w Gruzji niczym - nie przymierzając - powstanie zbrojne w Poznaniu w czerwcu tegoż roku na nastroje w PRL. Gdy byłem w Tbilisi w roku 1963, znajomi Gruzini pokazywali mi miejsca związane z tymi wypadkami. Wciąż świeża była pamięć tamtej masakry.
Również podczas uchwalania nowej konstytucji Związku Rad młodzież gruzińska w kwietniu 1978 roku wystąpiła w obronie swego języka narodowego. domagając się zachowania dlań statusu języka urzędowego w republice. Moskiewscy mądrale dla ułatwienia rusyfikacji zaproponowali bowiem wykreślenie w konstytucjach republik związkowych Zakaukazia zapisu o języku urzędowym, mając nadzieję, że w ten sposób ułatwią zastąpienie azerskiego, gruzińskiego i ormiańskiego przez rosyjski. Sąsiednie republiki nie zdobyły się na czynny opór, ale w Gruzji - zwłaszcza w Tbilisi - odbyły się masowe manifestacje protestacyjne, głównie studentów. Protestowali też pracownicy naukowi Instytutu Hutnictwa wraz ze swą organizacja partyjną. Zaskoczony tym Eduard Szewardnadze - I sekretarz KC KP Gruzji - zadzwonił do Leonida Brieżniewa i uzyskał jego zgodę na pozostawienie w konstytucji republiki zapisu o języku gruzińskim jako języku urzędowym. Dzięki gruzińskim protestom skorzystali też w swych republikach Ormianie i Azerowie.
Następny powód do protestów nawinął się w roku 1983 już po śmierci Leonida Brieżniewa oraz jego następcy Jurija Andropowa. Kilkuosobowa grupa młodzieży wywodząca się z dobrze sytuowanych rodzin inteligenckich porwała samolot, by uciec nim na Zachód. Jedyny uzbrojony członek grupy porywaczy został zastrzelony, drugiego z nich zatłuczono na śmierć podczas odbijania samolotu. Pozostałych dwóch chłopaków sąd skazał na karę śmierci. Co więcej, na tą samą karę skazano księdza prawosławnego, nie mającego nic wspólnego z porwaniem, ale namówionego przez śledczych, by dla ulżenia doli porywaczy wziął dużą część winy na siebie (przypadek podobny do sprawy śp. ks. Sylwestra Zycha wrobionego przez SB w odpowiedzialność za śmierć sierżanta Karosa). Przez cały listopad 1983 roku w Gruzji spontanicznie rozwinął się ruch zbierania podpisów o ułaskawienie trzech skazańców (w tej akcji brał czynny udział również Wiktor Domuchowski wraz z licznym gronem swych kolegów z Instytutu Hutnictwa). Mimo to - w dużym stopniu z winy Eduarda Szewardnadzego - 5 października 1984 roku skazańców rozstrzelano, ukrywając ten fakt przed opinią publiczną. Dopiero w marcu 1989 roku następca Szewardnadzego na stanowisku I sekretarza KC KP Gruzji Dziumbier Patijaszwili powiadomił rodziny skazańców o wykonaniu kary śmierci. Można się domyślać reakcji opinii publicznej na taką manipulację.

Kolejna masakra

9 kwietnia 1989 roku doszło do kolejnej tragedii w Tbilisi. Ulicami Tbilisi manifestowali młodzi ludzie, głównie studenci z hasłami niepodległości dla Gruzji (była to sytuacja analogiczna do patriotycznej manifestacji młodzieży kazachskiej w ówczesnej stolicy Kazachstanu Ałma-Ata w grudniu 1986 roku, rozpędzonej brutalnie przez wojsko i milicję.) W nocy młodzież pikietowała siedzibę władz na prospekcie Szoty Rustawelego. Do rozpędzenia pokojowej manifestacji młodzieży wezwano komandosów, którzy zaatakowali młodzież łopatkami saperskimi. Oprócz tego do rozproszenia tłumu użyto gazów bojowych. Od ciosów ostrzem łopatek zginęło dwadzieścia osób, w większości dziewcząt, mnóstwo ludzi zostało zatrutych gazem. Wojsko w imię zachowania tajemnicy państwowej nie chciało ujawnić składu chemicznego gazu, co utrudniało pracę lekarzom w szpitalach. Ucierpiało kilka tysięcy osób, wiele z nich zmarło później wskutek zatrucia. W odróżnieniu od Kazachstanu masakra gruzińska miała natychmiastowe następstwa. Na wniosek Eduarda Szewardnadzego plenum KC KP Gruzji odwołał Dziumbiera Patiaszwilego ze stanowiska I sekretarza KC i powołał na jego miejsce Giwiego Gumbaridzego. Nie naprawiło to autorytetu władz partyjnych i nie zahamowało ruchu niepodległościowego w kraju. Natomiast podjęte w Moskwie dochodzenie parlamentarne przyczyniło się również do potępienia masakry młodzieży kazachskiej w grudniu 1986 roku w Ałma-Acie.

Podważono podstawy prawne władzy sowieckiej

Po 13 marca 1990 roku Rada Najwyższa Gruzji, czyli sowiecka namiastka parlamentu, przegłosowała pod naciskiem opinii publicznej uchwałę, że władza radziecka w Gruzji pozbawiona jest podstaw prawnych, gdyż została narzucona narodowi gruzińskiemu przez inwazję rosyjskiej Armii Czerwonej w 1921 roku.
W owym czasie w warunkach "pieriestrojki" zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu organizacje społeczne, co dawniej było nie do pomyślenia w warunkach sowieckich. Jedną z nich był pierwszy wolny związek zawodowy hutników, utworzony z inicjatywy naukowców z Instytutu Hutnictwa. Oprócz pracowników Instytutu w skład związku weszli pracownicy Huty w Rustawi. Był to pierwszy niezależny związek zawodowy w Gruzji, zarejestrowany w myśl przepisów prawnych, a powołany najwyraźniej pod wpływem polskich doświadczeń.
25 czerwca 1990 roku ustępująca Rada Najwyższa ogłosiła wolne wybory parlamentarne pod nadzorem nowo powołanej komisji wyborczej. Udział w tej komisji brały wszystkie stronnictwa i organizacje społeczne zgłaszające swych kandydatów na posłów. Kandydatem na posła z ramienia Liberalnego Związku Narodowego został też Wiktor Domuchowski. Jego stronnictwo wchodziło w skład niepodległościowego bloku wyborczego "Okrągły Stół - Wolna Gruzja", na czele którego stał znany gruziński dysydent Zwijad Gamsachurdija.
28 października odbyły się pierwsze na terenie Związku Sowieckiego wolne wybory do parlamentu, zaś 18 listopada 1990 roku odbyło się pierwsze posiedzenie parlamentu. Przewodniczącym (wg polskiego nazewnictwa - marszałkiem) Rady Najwyższej wybrano Zwijada Gamsachurdiję.
Na tym samym posiedzeniu poseł Wiktor Domuchowski zgłosił wniosek o powołanie komisji parlamentarnej dla zbadania okoliczności rozstrzelania skazanych za porwanie samolotu. Wniosek przegłosowano, zaś na pierwszym posiedzeniu komisji Wiktor Domuchowski został wybrany jej przewodniczącym.
9 kwietnia 1991 roku - w drugą rocznicę masakry młodzieży w Tbilisi - parlament uchwalił deklarację o odtworzeniu niepodległości państwa gruzińskiego. Podjęto też szereg reform gospodarczych.
W sierpniu tegoż roku w Moskwie podjęto nieudaną próbę zamachu stanu z wiceprezydentem ZSRR Giennadijem Janajewem na czele. Po upadku zamachu kraje bałtyckie z Litwą na czele ogłosiły niepodległość i wystąpienie ze Związku Rad. 1 grudnia 1991 roku ludność Ukrainy wypowiedziała się w referendum za niepodległością. 8 grudnia na spotkaniu w Puszczy Białowieskiej przywódcy Białorusi - Stanisław Szuszkiewicz, Ukrainy - Leonid Krawczuk oraz prezydent Rosji - Borys Jelcyn ogłosili rozwiązanie Związku Rad i przekształcenie go we Wspólnotę Niepodległych Państw.

Prorosyjski zamach stanu w Tbilisi

W 21 grudnia 1991 na spotkaniu w stolicy Kazachstanu Ałma-Acie Gruzja odmówiła wstąpienia do Wspólnoty. Następnego dnia, prowadzona przez rosyjskie służby specjalne, zmilitaryzowana organizacja "Mchedrioni" (Jeźdźcy) przy poparciu rosyjskiego garnizonu wojskowego w Tbilisi dokonała zamachu stanu. Po stronie Zwijada Gamsachurdii stanęła jedynie część gruzińskiej Gwardii Narodowej.
25 grudnia tegoż roku USA, Wielka Brytania, Ukraina, kraje bałtyckie oraz 13 innych krajów uznało niepodległość Gruzji (wśród nich niestety nie było Polski). Natomiast 31 grudnia 1991 roku Zgromadzenie Parlamentarne OBWE uznało niepodległość wszystkich krajów WNP oprócz Gruzji.
"Mchedrioni" zaprosili do Gruzji Szewardnadzego, który przybył do Tbilisi z Moskwy 7 marca 1992 roku. 9 marca został on wybrany przewodniczącym Rady Państwowej.
Po stronie niepodległej Gruzji opowiedziały się dwa sąsiednie kraje chwilowo niezależne od Moskwy - Czeczenia oraz Azerbejdżan. Prezydent Czeczenii, gen. Dżochar Dudajew zaprosił do swej stolicy - Groznego - parlament gruziński na wygnaniu oraz prezydenta Zwijada Gamsachurdię. Również prezydent Azerbejdżanu Abulfas Elcibej udzielił azylu deputowanym parlamentu gruzińskiego. 13 marca 1992 roku w Groznym odbyło się pierwsze posiedzenie parlamentu gruzińskiego. Przez cały rok 1992 Wiktor Domuchowski mieszkał w Baku, natomiast na posiedzenia parlamentu jeździł pociągiem do Czeczenii.

Porwanie i sąd

W następnym roku już 6 kwietnia został on porwany z Baku przez gruzińskie służby specjalne oraz "Mchedrionich" wraz z trzema innymi kolegami i wywieziony samolotem do Tbilisi. Porywała ich grupa złożona z 25 zbirów, którzy już w samolocie sprawili łomot porwanym. Była to zemsta Szewardnadzego za przewodniczenie komisji parlamentarnej w sprawie rozstrzelania porywaczy samolotu. Po rocznym śledztwie, wspomaganym przez tortury, Wiktor Domuchowski został skazany na 14 lat więzienia za udział w grupie terrorystycznej uprawiającej dywersję ze Zwijadem Gamsachurdią na czele (W czasie śledztwa, bo 5 października 1993 roku Zwijad Gamsachurdia opuścił gościnną Czeczenię i wylądował w Zachodniej Gruzji, gdzie został osaczony i zamordowany przez służby specjalne, wspomagane przez Rosjan. W tym czasie też "Mchedrioni", na czele których stał szef mafii gruzińskiej Joseliani, splądrowali całą Gruzję, przyczyniając się do jej upadku gospodarczego. Swymi kryminalnymi działaniami sprowokowali walki w Abchazji oraz Osetii Południowej, co dało pretekst Rosjanom do interwencji w sprawie Abchazów oraz Osetyjczyków. Tak rosyjska agentura wywołała walki bratobójcze, które trwają do dziś, dając Rosjanom pretekst do mieszania się w wewnętrzne sprawy Gruzji).

Polacy spieszą z pomocą

Na jesieni tegoż roku Wiktor przy pomocy swej żony Rusiko odwołał się od wyroku sądowego do komisji ONZ do spraw człowieka. 22 kwietnia 1998 roku instancje ONZ uznały, że w tej sprawie w Gruzji dzieje się bezprawie. Polska dziennikarka Krystyna Kurczab-Redlichowa pomogła Rusiko Domuchowskiej przedostać się do Polski i tam zainteresować sprawą uwięzionego męża polską prasę. O jego uwolnienie zabiegał w Polsce w imieniu Komisji Helsińskiej dziś nieżyjący już śp. Marek Nowicki. Również Krystyna Starczewska jako dawna opozycjonistka pomogła dopukać się do drzwi gabinetów jej prominentnych znajomych. 23 listopada 1998 roku do Tbilisi przyleciał prof. Bronisław Geremek i po rozmowie z nim Eduard Szewardnadze polecił uwolnienie więźnia. Po upływie dwóch dni Wiktor Domuchowski opuścił więzienie, zaś 1 grudnia 1998 roku przybył do Polski.
Dzięki pomocy senatora Zbigniewa Romaszewskiego - z wykształcenia fizyka (podobnie jak Marek Nowicki) Wiktor Domuchowski wraz z żoną znalazł zatrudnienie w Instytucie Fizyki PAN. Przyczynił się do tego w dużym stopniu dyr. Instytutu, prof. Szymczak. Kraj przodków zapewnił rodzinie Domuchowskich bezpieczeństwo osobiste, dach nad głową oraz pracę w zawodzie. Dotychczas Wiktor miał status uchodźcy politycznego, ale teraz zamierza wraz z synami ubiegać się u prezydenta Lecha Kaczyńskiego o nadanie obywatelstwa polskiego. Trzymamy kciuki. Nie zapomina jednak Gruzji. Choć pracuje w Polsce jako fizyk, od czasu do czasu wypowiada się jako ekspert w sprawach Zakaukazia, a dziś gdy Gruzja jest w potrzebie - organizuje pod bramą rosyjskiej ambasady pikiety solidarności z ofiarą moskiewskiej agresji. Jego starszy syn jest już znanym w Warszawie tłumaczem z polskiego na gruziński i z powrotem, co teraz chętnie wykorzystują polskie środki przekazu.

Antoni Zambrowski

_________________
Bartek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Miroslawa Kruszewska
Bywalec Forum


Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 42

PostWysłany: Pon Paź 20, 2008 9:02 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bartek! Czesc!
Dzieki za fantastyczny material!
Czy moge to puscic dalej? Mam na mysli: moim znajomym i na inne fora?
Pozdrawiam z pieknie jesiennego Seattle!
mira kruszewska
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bartłomiej Marjanowski
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 368

PostWysłany: Pon Paź 20, 2008 9:40 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To jest tekst, który szukałem. O nim wspomina autor tego tematu.
Zambrowski napisał go pod wpływem znajomego tzw. "Zwiadysty". Zawiera on szereg przekłamań! "Mchedroni" nie byli bandytami tylko patriotami. Joseliani ich przywódca walczył z Gamsachurdią. Zwiad Gamsachurdia - to taki przygotowany przez KGB gruzinski BOLEK zwany "Wałesą".
Proszę przeczytać wpis Pani Chmielowskiej ona podaje szczegóły.
Wiem tez, że zwolennicy Gamsachurdii daliby sie za niego pokroic, tak samo zresztą jak niektórzy zamroczeni Polacy za polskiego "BOLKA".
Proszę więc tago artykułu nie rozpowszechniać, zawiera bowiem merytoryczne błędy.

_________________
Bartek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Miroslawa Kruszewska
Bywalec Forum


Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 42

PostWysłany: Pon Paź 20, 2008 9:55 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Panie Bartusiu,
Chcialabym ten tekst puscic na wirtualna polonie i nie tylko. Prosze go uaktualnic.
Moj adres prywatny jest: sky_needle@yahoo.com
To jest wazne. Blagam Pana.

mkruszewska
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bartłomiej Marjanowski
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 368

PostWysłany: Pon Paź 20, 2008 10:03 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tekst nie jest mój, tylko Antoniego Zambrwskiego. Nie mogę go uaktualniać.
Wkleiłem go dlatego, by pokazać manipulacje, jakim ulegają bardzo porządni dziennikarze. Zambrowskiego cenię.
J. Chmielowska, P. Hlebowicz i U. Doroszewska mogliby na ten temat coś napisać. Oni są znawcami tej problematyki.

_________________
Bartek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Michał Bąkowski
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 59

PostWysłany: Pon Paź 20, 2008 9:54 pm    Temat postu: Nagonka na Ninę Karsov Odpowiedz z cytatem

Pani Jadwigo,

Nareszcie ktoś zabrał sensownie głos w tzw. drugiej sprawie Mackiewicza czyli skandalicznej nagonce na jedynego prawowitego wydawcę dzieł Józefa Mackiewicza. Łączenie antykomunistki, jaką bez wątpienia jest Nina Karsov, z komunistą, jakim niewątpliwie pozostaje Adam Michnik, tylko ze względu na związek powinowactwa jest równie śmieszne, co idiotyczne. Polemizowanie z tego rodzaju bełkotem byłoby doprawdy rezygnacją z dobrego smaku i zdrowego rozsądku. Zasługi Kontry dla spuścizny Mackiewicza są nieocenione. Pani Karsov odkryła teksty nieznane, wydała teskty powszechnie uważane za zaginione, wydała wspaniale Bunt rojstów, z wszelkimi wariacjami tekstu dokonanymi na przestrzeni pół wieku. To są perły dla każdego kto kocha Mackiewicza.

Działalność pani Kruszewskiej jest, prawdę mówiąc, skandalem. Bezmyślne umieszczanie wszelkich możliwych paszkwili na Ninę Karsov na najrozmaitszych blogach jest działaniem wedle bolszewickiej zasady, że im więcej obrzucić kogoś błotem, to tym więcej się przyczepi; im częściej powtarzać kłamstwo, to tym więcej ludzi uwierzy. Pani Kruszewska nie ma najmniejszego pojęcia, o czym pisze i kompromituje się każdym swoim słowem, ale w końcu, co ją to może obchodzić, że działa wyłącznie na szkodę tego, którego rzekomo chce "bronić".
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Miroslawa Kruszewska
Bywalec Forum


Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 42

PostWysłany: Pon Paź 20, 2008 11:16 pm    Temat postu: JOZEF MACKIEWICZ ZASZECHTEROWANY Odpowiedz z cytatem

Witam Nowego Użytkownika, pana Michała Bąkowskiego. Pozwolę sobie przytoczyć tym razem jeszcze jeden ciekawy tekst, nie mojego juz piora. Wiem, że Pana to nie przekona. Powiem jedno: nie zdoła Pan zamknąć mi ust. Ani też innym osobom, jak p.Edward Dusza (amerykański wydawca Mackiewicza), pan prof. Jacek Trznadel, p.Odojewski, czy rodzina Pisarza, która okradziono z przysługujących jej praw spadkowych.
Stało się bowiem coś ważnego: jest nas coraz wiecej! I nie boimy się nagonki, sądów ani nasłanych oszustów. Ani tanich ośmieszaczy, jak Pan. Pan jest po prostu niedoedukowany.
Znałam Mackiewicza osobiście. Miałam w ręku wszystkie wersje jego testamentu. Nazwiska oszustki p.Karsov-Szechter tam nigdy nie było.
..................
A oto wspomniany tekst:
..................

Józef Mackiewicz zaszechterowany (Łukasz Reda dla "Polskiego Jutra", 18 kwietnia 2007)
______________________________

Największy polski pisarz XX wieku pozostaje w Polsce prawie nieznany. Jego dzieł nie ma w księgarniach, czytelniach i bibliotekach szkolnych. Erudyta, który wielokrotnie bardziej zasłużył na literacką Nagrodę Nobla niż Czesław Miłosz czy Wisława Szymborska, żadnych nagród nie otrzymał. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest fakt, że Józef Mackiewicz (bo o nim tu mowa) był zdecydowanym antykomunistą, który ten nieludzki system znał nie tylko z literatury czy z opowieści, ale sam zaznał jego dobrodziejstw na własnej skórze, będąc przymusowym poddanym Józefa Stalina w latach 1939-1941. Dziś niezawisłe (!) sądy Rzeczypospolitej Polskiej stoją na straży, aby nawet fragmenty jego dzieł nie mogły być drukowane w kraju bez zgody jedynej spadkobierczyni jego praw. Jest nią Nina Karsow-Szechter, wdowa po Szymonie Szechterze, stryju Adama Michnika. Nie tylko ciekawostką jest więc fakt, że Adam Michnik jest jednym z organizatorów literackiej Nagrody Nike w neo-PRL (bo do takiego kręgu twórców odnosi się głównie środowisko, w którym to wszystko się obraca), natomiast Józef Mackiewicz jest patronem nagrody literackiej, która promuje zupełnie inne wartości. Ale cóż, „Gazeta Wyborcza” jest bogata i opiniotwórcza, zaś patron nagrody swego imienia skazany został na to, co najgorsze – na niebyt.

Oto 17 lipca 2006 roku warszawski Sąd Rejonowy, po toczącym się już 13 lat (!) procesie o ustalenie praw autorskich po Józefie Mackiewiczu uznał, że należą się one wyłącznie Ninie Karsow-Szechter (Karsov-Schechter). Jest ona właścicielką londyńskiego wydawnictwa Kontra. Żadnych praw do spuścizny nie ma natomiast córka pisarza Halina Mackiewicz. I choć procesy się nie kończą, dzieł Mackiewicza wydawać nie można. Ogromnym skandalem zaś jest fakt, że wydana w 1997 nakładem Wydawnictwa Antyk i Fundacji Katyńskiej roku książka „Katyńska zbrodnia bez sądu i kary”, która jest zbiorem artykułów pisarza na temat zbrodni katyńskiej – została wyrokiem sądu skazana na zamknięcie w magazynach i zakaz rozpowszechniania. Gdzie więc żyjemy? W III RP, która powoli przeistacza się (podobno) już w IV RP, czy jednak cały czas jest to neo-PRL?
Warszawski sąd uzasadnił to następująco: „wydanie książki Józefa Mackiewicza w Polsce było sprzeczne z wolą Autora. Taką dyspozycję przekazał on swej żonie i powódce”(sic!). Powódką jest wspomniana Nina Karsow-Szechter, natomiast żona Józefa Mackiewicza, Antonina, zmarła w 1973 roku w Polsce. I oczywiście nic wspólnego z Niną Karsow-Szechter nie miała, jak również sam Mackiewicz ...

Nina Karsow-Szechter i Szymon, też Szechter.
___________________________________
Skąd się wzięło całe zamieszanie z prawami spadkowymi i jak, w jaki sposób Szymon Szechter i Nina Karsow-Szechter wkupili się w łaski człowieka o tak zdecydowanie antykomunistycznych poglądach?
Szechterowie przybyli do Wielkiej Brytanii w wyniku wydarzeń marcowych 1968 roku, w glorii „wrogów ustroju”, bo wówczas każdy, kto był prześladowany przez władze PRL mógł się podawać nawet za... antykomunistę. Antykomunistami to oni jednak nie byli – wprost przeciwnie. Szymon Szechter (urodzony w 1920 roku we Lwowie), do 1957 roku przebywał w Związku Sowieckim. Był komsomolcem i członkiem komunistycznej partii sowieckiej, co w tej rodzinie nie było przecież czymś wyjątkowym. Pracował m.in. jako lektor w Komitecie Miejskim Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Po przyjeździe do PRL otrzymał etat w Zakładzie Historii Partii przy KC PZPR. Później został dyrektorem w Związku Ociemniałych Żołnierzy PRL i za jakieś nadużycia gospodarcze został skazany (w 1964 roku) na karę więzienia w zawieszeniu. Odtąd rozpoczął starania o otrzymanie zgody na wyjazd stały do Izraela. Jego towarzyszką życia a później żoną była Nina Karsow (młodsza od niego o dwadzieścia lat). W 1966 roku władze bezpieczeństwa dokonały u nich rewizji, zatrzymując notatki, rękopisy itp. rzeczy, uznane za „materiały szkalujące PRL”. Nina Karsow-Szechter wyrokiem Sądu Wojewódzkiego dla m.st. Warszawy skazana została za to na trzy lata więzienia. Już po dwóch latach została jednak zwolniona, w związku „z wyjazdem do Izraela na pobyt stały”. Szymon Szechter wyjechał razem z nią.

Komuniści oplątują antykomunistę
_______________________________
Mało, bardzo mało wiemy, jak to się stało, że komunistyczni dysydenci, rodem ze Związku Sowieckiego, znaleźli się tak blisko Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej. Włodzimierz Odojewski, który przyjaźnił się z Mackiewiczem, tak to wspomina: „Co z tamtego okresu utrwaliła na temat Niny Karsow-Szechter moja pamięć? To mianowicie, że z pisarską parą nawiązała kontakt jakaś młoda kobieta, która wyemigrowała z mężem z Polski do Anglii, mieszka w Londynie i pracuje w jakimś wydawnictwie brytyjskim. Że ma zamiar „chałupniczymi” metodami przygotowywać do druku różne polskie teksty. I że pyta, czy Józef Mackiewicz zaryzykowałby skład któregoś ze swoich tekstów przez nią zrobiony. Skład i potem wydanie.
Już wówczas zainteresowało mnie to, co znaczyć miało sformułowanie o owym składzie – „chałupniczymi" metodami? Otóż, zapamiętałem wzruszającą historyjkę opowiedzianą mi przez Barbarę Toporską. Że ta młoda emigrantka w Londynie, wieczorową porą (jak ich poinformowała), już po pracy, zostaje w siedzibie wydawnictwa i z mozołem przygotowuje skład do druku polskich tekstów. Zaliczały się wówczas do nich chyba tylko utwory literackie jej męża, Szymona Szechtera. Może były tam jeszcze pomiędzy obydwiema paniami dodatkowe wyjaśniające listy, może telefony; tego nie pamiętam. W każdym razie Mackiewicz na propozycję z Londynu przystał. Tak to powstało wkrótce wydawnictwo Niny Karsow-Szechter, które (był to głęboki ukłon w stronę pisarza) nazwała, od tytułu jednej z jego książek, wydawnictwem Kontra, i w tym to wydawnictwie zaczęła później druk i rozpowszechnianie kolejnych literackich i publicystycznych pozycji Józefa Mackiewicza”. („Rzeczpospolita 4-5 czerwca 2005 r.).
Emigranci z PRL nie mieli jakoś problemów ze zdobyciem środków materialnych na rozkręcenie niewielkiego choćby interesiku, jakim było wydawnictwo. Józef Mackiewicz, który przebywał na emigracji wówczas już ponad dwadzieścia lat, takich możliwości nie miał, zapewne więc skusiło go to, że jego książki będą wydawane i rozpowszechniane.

Jak Nina Karsow-Szechter została „kuzynką” Mackiewicza
__________________________________________________
Dopóki żył pisarz (zmarł w 1985 roku), dopóki trwał PRL, sytuacja była jasna – nie było zgody pisarza na wydawanie jego dzieł w okupowanym kraju. Dziś, jak pisze Krzysztof Masłoń w „RZ” (z 26 września 2006 roku), dzieł pisarza nie można wydać nigdzie – tak, nigdzie!: „Nie ma mowy o masowym wydaniu choćby jednego tytułu‚ wykluczone jest opracowanie na podstawie utworu Józefa Mackiewicza słuchowiska czy spektaklu telewizyjnego‚ o nakręceniu serialu czy filmu nie mówiąc. Osoba dziedzicząca prawa autorskie do tej twórczości odmówiła zgody na tłumaczenie książek autora „Drogi donikąd” w Niemczech‚ Francji i Szwajcarii. Podobnie nie wyraziła zgody na rosyjską edycję „Kontry”, choć w Moskwie pokrywa się kurzem gotowy przekład. A szczytem wszystkiego jest nieobecność dzieł Józefa Mackiewicza na Litwie. W marcu tego roku nie zezwolono na opublikowanie „Drogi donikąd” i „Zwycięstwa prowokacji” polskojęzycznemu wydawcy z Wilna Ryszardowi Maciejkiańcowi. Bez efektu starała się też o wydanie dzieł Józefa Mackiewicza po litewsku oficyna „Versus Aureus”.
Przyczyną tego stanu rzeczy jest stanowczy sprzeciw Niny Karsow-Szechter, która „załatwiła” sobie wyłączność na własność praw autorskich po wielkim pisarzu. I konsekwentnie z tego prawa korzysta – mijają lata, a dzieł Józefa Mackiewicza na polskim (i światowym rynku) jak nie było, tak nie ma...
Nina Karsow-Szechter po prostu „udowodniła” przed niemieckim sądem, że jest córką Barbary Toporskiej (towarzyszki emigracyjnego życia pisarza), ma więc prawa do spuścizny po nim. Toporska została zaś uznana (na jakiej podstawie?) za żonę pisarza. To prawda, że Toporska w niektórych listach do niej pisała „moja córeczko”, ale był to zwrot tylko grzecznościowy. Być może niemiecki sąd, jak przypuszcza Włodzimierz Odojewski, po prostu „stanął na baczność” przed przedstawicielką narodowości żydowskiej, która takie żądania zgłosiła. W każdym razie – stało się.

„Sprawa Józefa Mackiewicza”
______________________________
Czy jest to dalszy ciąg „sprawy Józefa Mackiewicza”? Tak należy przypuszczać. Przypomnijmy – jest on stale, od lat, zarówno przez środowiska emigracyjne i krajowe oskarżany o kolaborację z Niemcami. Podstawą tych oskarżeń jest fakt, że w 1941 roku w wileńskim „Gońcu Codziennym” opublikował dwa fragmenty swej fundamentalnej powieści „Droga donikąd” (traktującej o okupacji sowieckiej 1939-1941) oraz dwa artykuły.
Ponadto w 1943 roku Mackiewicz był w składzie oficjalnej delegacji niemieckiej w Katyniu i po powrocie udzielił obszernego wywiadu temuż „Gońcowi Codziennemu”.
Na początku 1943 roku Sąd Specjalny AK skazał Józefa Mackiewicza (a więc jeszcze przed ujawnieniem sprawy Katynia) na karę śmierci, za wcześniejsze publikacje w tejże gazecie. Wyrok został jednak natychmiast odwołany, na skutek zdecydowanych sprzeciwów różnych środowisk. Między innymi członek Rady Politycznej przy Komendzie Okręgu AK, mec. Witold Świerzewski (który był tam przedstawicielem podziemnego Stronnictwa Narodowego i działaczem Delegatury Rządu na Kraj) zagroził złożeniem dymisji i ujawnieniem skandalu. To poskutkowało. Sprawa pobytu pisarza w Katyniu nie miała z tym nic wspólnego (bo miało to miejsce później). Znalazł się tam za wiedzą i zgodą Komendy Okręgu Wileńskiego AK, sprawozdanie z pobytu złożył polskim władzom konspiracyjnym i za ich wiedzą i zgodą – na skutek wagi sprawy – udzielił wspomnianego wyżej wywiadu. Dla środowisk komunistycznych i filokomunistycznych (tych niestety, nigdy nie brakowało) przez kilkadziesiąt lat jest to koronnym argumentem o jego „kolaboracji z Niemcami”. O własnej, niezwykle groźnej w skutkach i długotrwałej kolaboracji z komunistami jego adwersarze nie chcą jednak słyszeć, bagatelizując zarzuty. W oskarżeniach posuwają się do innych kłamstw, chociażby twierdzą, że pisarz pracował na etacie w „Gońcu Codziennym”, choć był to niejaki Bohdan Mackiewicz, nawet nie jego krewny. Ale z kłamstw, uporczywie rozpowszechnianych przez dziesięciolecia, dużo do niego przylgnęło.

Qui bono?
_______________
Włodzimierz Odojewski słusznie pyta: „Zastanawiam się, co za tą działalnością Niny Karsow-Szechter się kryje, kto to wszystko finansuje (bo już tylko adwokaci to sumy ogromne!), kto jeszcze na tej dziwnej szachownicy przesuwa figury? Jakie korzyści ktoś z tego czerpie? Ona? [...] W głowie się nie mieści, że może być prowadzona przez jedną osobę, bez wspólnictwa, bez finansowej pomocy. Jest to działalność okrutnie tę literaturę okaleczająca, przy niewybaczalnej opieszałości i ślepocie sądów III Rzeczypospolitej, przy obojętności naszej prasy, przy powszechnej niewiedzy Polaków i przy lekceważeniu tej sprawy przez opinię publiczną. A drugie: jeszcze bardziej zastanawiające jest to, że cała ta afera ma miejsce wtedy właśnie, kiedy sprawa Katynia – miast, w związku z oddalaniem się w czasie – zabliźnić się, ulegać powolnemu wyciszeniu, przeciwnie, zaognia się z roku na rok, rany nie chcą się zagoić. [...] I może z myślą o tym sporze należy przyjrzeć się uważniej i czujniej aferze z próbą niszczenia twórczości jednego z głównych świadków tamtych zbrodni”.
Są to pytania, na które powinniśmy uzyskać odpowiedź jak najszybciej. A przede wszystkim, powinniśmy natychmiast uzyskać dostęp do wszystkich dzieł pisarza. Nie może być tak, że uzurpatorskie poczynania komunistycznej dysydentki mogą przez kilkanaście lat blokować dostęp do dzieł najwybitniejszego, po Henryku Sienkiewiczu, polskiego pisarza. Jego książki nie mieszczą się w kanonach szkolnych lektur, nie są wznawiane, co więcej – nie ma możliwości badania dorobku Józefa Mackiewicza, albowiem Nina Karsow-Szechter ściga i grozi sankcjami prawnymi nawet tych, którzy „zbyt obszernie” cytują pisarza. Pozostają im tylko... omówienia, ale to przecież jest jakaś paranoja, że po to tyle się zmieniło, aby w tej sprawie – nie zmieniło się nic.

** ** **
Może więc polskie władze coś wreszcie zrobią, aby to, co tak naprawdę jest własnością całego narodu, nie pozostawało w wyłącznym władaniu przedstawicieli innego narodu. Tak, innego, bo Nina Karsow-Szechter, zwalczając zabiegi Włodzimierza Odojewskiego o upowszechnienie książek Mackiewicza, posługuje się i takim, „rasowym” argumentem. Oddajmy w tej sprawie głos Odojewskiemu: „Nina Karsow-Szechter nigdy nie zaprotestowała, nie zaskarżyła mnie o zniesławienie, nasyłając na mnie jedynie polemistów, jak chociażby bydgoskiego osiołka dziennikarskiego, który nie potrafiwszy uderzyć wprost, oskarżył mnie przeogromnym artykułem w tamtejszej prasie o antysemityzm, a to dlatego, że Ninę Karsow-Szechter nazywałem Niną Karsow-Szechter, a Szechterzy są w Polsce podobno – jego zdaniem – synonimem Żyda”.
Może głos w tej sprawie powinien zabrać sam Adam Michnik? Wszak łączy go z nią wiele rzeczy – zamiłowanie do literatury, znajomość dzieł Józefa Mackiewicza (choć co prawda, w ogóle tego nie okazuje) i przede wszystkim, mógłby się autorytatywnie wypowiedzieć, czy Szechterzy to faktycznie w Polsce są „synonimem Żyda”. Sam kiedyś powiedział o sobie (w USA) – „jestem Polakiem jak cholera”. Niech więc to teraz potwierdzi na łamach swej gazety.

................................
[Warto też przeczytać SOWIECKIE JĄDRO CIEMNOŚCI Jacka Trznadla oraz odwiedzić stronę poświęconą Józefowi Mackiewiczowi - TYLKO PRAWDA JEST CIEKAWA.]


Miroslawa Kruszewska
Seattle, USA
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Michał Bąkowski
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 59

PostWysłany: Pon Paź 20, 2008 11:35 pm    Temat postu: "Poza logiką jest tylko bełkot" Odpowiedz z cytatem

jak się słusznie wyraził ojciec Bocheński. Reda to jest taki właśnie bełkot. Pisałem o tym dawno na stronie Wydawnictwa Podziemnego i nie zamierzam tracić więcej czasu na takie idiotyzmy.

Zamykanie komukolwiek ust, to są bolszewickie metody, które najwyraźniej nie są Pani obce. Mnie absolutnie nie przeszkadza, że Pani chce się ośmieszać cytowaniem takiego bełkotu albo powoływaniem się na bandę czterech. Mnie to zupełnie obojętne. Tak samo jak obojętne byłoby Józefowi Mackiewiczowi, którego najwyraźniej nie miała Pani okazji czytać. Chce Pani mącić klarowne wody praw do spuścizny jedynego antykomunisty? Proszę bardzo! Chce Pani walczyć o wydawanie Mackiewicza w prlu nr 2? Pani sprawa! Tylko siebie samą Pani ośmiesza.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum