Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dwie sprawy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fizyk
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 02 Paź 2007
Posty: 59

PostWysłany: Sob Lis 22, 2008 11:37 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Właśnie udało mi się kupić ksiażkę Mackiewicza! Poszedłem do najbliższej księgarni. Słyszę nie ma, że nikt nie pytał i nie interesowali sie by sprowadzić i chyba nie ma w hurtowniach, bo w telewizji mówili, że Karsov zablokowała....Podałem nazwy hurowni i dystrybutora ( spisałem to co p. Chmielowska opublikowała na stronie - telefony maile itp).
Po tygodniu zadzwoniłem do ksiegarni. Nie mieli ale wzieli mój telefon. Mineło dwa tygodnie i..... "Okna Zatkane Szmatami" mam w ręku!!!!!!
Nie wiem skąd, nie wiem jak, ale sprowadzili!!!!!!
Więc to propagandzie p. Kruszewskiej i spółce zawdzięczamy, że prawie nikt w Polsce nie wie, że wystarczy pójść do księgarni i zapytać!!!!! Prosić o poszukanie w hurtowniach!!!!!! Shocked OJ, Oj, dużo złego dla popularyzacji twórczości Mackiewicza zrobiło to grono!!!!!!!
Karsov drukuje i dostarcza do Polski. A ONI blokują i szerzą dezinformację!!!!! Jak p. Chmielowska napisała, że są dostępne i podała gdzie: http://swkatowice.mojeforum.net/ksiazki-jozefa-mackiewicza-sa-w-polsce-wszystkie-temat-vt6320.html to Kruszewska skomentowała "Jakże sie Pani myli....." przeczytajcie powyżej jej wpis z
z 3 listopada :
Miroslawa Kruszewska
Bywalec Forum


Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 41
Skąd: Seattle, USA

Wysłany: Pon Lis 03, 2008 7:22 pm Temat postu: O NAIWNOSCI MOJA!


--------------------------------------------------------------------------------

O jakze sie Pani myli, Pani Jadwigo! O jakze sie Pani myli!

m.Kruszewska
e.Dusza

I kto tutaj pisze nieprawdę? Shocked Laughing
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Sob Lis 22, 2008 12:15 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Miroslawa Kruszewska napisał:

To sie w swiecie nazywa "syndrom polski". W nawiasie "debilizm".

Jesli kogos w tej chwili obrazilam, to najmocniej przepraszam.


Osobiście wołałbym żeby Pani nie obrażała i nie musiała przepraszać. Chyba, że nazywanie wszystkich Polaków debilami ma być świadectwem w zbadaniu Pani patriotyzmu w patriotyzmie.

Czegoś takiego jak "syndrom polski" nie ma ! ! !

"Debilizm" jest! Ale jako kategoria zaburzenia rozwoju psychicznego i nie ma odniesienia do przynależności narodowej.

Są także napuszeni emigranci którzy pisząc, że „to się tak w świecie nazywa”, chcą pokazać swoją wyższość „światowca” i większą wiedzę na temat co się o Polakach mówi.
Oczywiście nie wszyscy w świecie mają o nas dobre zdanie. Ale za to winę ponosi agentura i przez jaruzela wypuszczeni z więzień prosto na zachód kryminaliści, jako uchodźcy polityczni.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Michał Bąkowski
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 59

PostWysłany: Sob Lis 22, 2008 4:53 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Józef Mackiewicz i Barbara Toporska zawarli związek małżeński 3 maja 1939 roku. Swoją drogą, co za dziwni ludzie! Uciekali przed bolszewikami BEZ aktu ślubu! Co za brak odpowiedzialnoci. Nie przewidzieli, że w 60 lat później rzekomi „obrońcy” pisarza będą mu zarzucać kłamstwo, bo tak im będzie wygodnie. (Mecenas Bednarkiewicz twierdzi dziś na przykład – rzecz jasna w obronie pisarza! – że Mackiewicz był zawsze obywatelem prlu, bo tak mu akurat wygodnie.) Prawda była dla Mackiewicza wszystkim, więc niech sobie ci „obrońcy” mówią, co chcą, a my trzymajmy się prawdy.

Nina Karsov nigdy nie podała się za córkę Mackiewiczów, pisał o tym szczegółowo Bolecki przed laty. Istotniejsze wydają się tu jednak daty. Bo oto, kiedy w 1985 roku prawa autorskie przeszły w ręce wydawcy, to nikt inny się o nie nie ubiegał. Mackiewicz był nadal delikatnie mówiąc trefny, nielubiany i unikany na emigracji ze względu na swą bezkompromisową krytyke tzw. „opozycji” (wystarczy tu przypomnieć skandaliczne zachowanie księdza na pogrzebie), nieznany w prlu, torpedowany przez tuzów podziemia zdominowanego przez lewicę. A jednak w ciągu najbliższych paru lat, rozpoczął się osławiony „festiwal wydawniczy” Mackiewicza, kiedy to wydawnictwa podziemne nie mogły nadążyć z zaspokojeniem zapotrzebowania na jego książki. Tak się składa, że ja także wydawałem Józefa Mackiewicza w podziemiu i, o ile pamięć mnie nie myli, to Halina Mackiewiczówna nie miała z tym nic wspólnego. Zarówno książki (jak konkretna pomoc w postaci sprzętu) przychodziły do nas z Londynu, od Wydawnictwa Kontra. Nie wiedzieliśmy wówczas, że pomoc ta pochodzi z własnej kieszeni wydawcy, ale wiedzieliśmy doskonale, że nie my jedyni taką pomoc otrzymywaliśmy. Po 1989 roku nagle nie trzeba było dokładać – a może nawet dałoby się zarobić – i wtedy dopiero pojawili się konkurenci do praw. Żadna „sprawa” nie istniała, kwestia praw autorskich była wtedy jasna jak słońce, należało więc najpierw zmącić wodę, wedle klasycznych bolszewickich wzorców, które nota bene sam Mackiewicz opisywał wnikliwie choćby w związku ze sprawą Katynia. Pojawiła się zatem seria mętnych wypowiedzi ze strony bandy czterech, czyli Orłosia, Trznadla, Odojewskiego i Eberhardta, że Józef Mackiewicz nic tylko czekał na Magdalenkę; że przewidział upadek komunizmu w rozmowach między koncesjonowaną opozycją i tajną policją; że ludzie pokroju Mazowieckiego, Michnika czy Wałęsy mogli stworzyć coś, co Mackiewicz nazwałby Wolną Polską.

Nie mogli i Mackiewicz nie chciałby mieć z tym czymś nic wspólnego.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ewa Hoffmann
Gość





PostWysłany: Sob Lis 22, 2008 6:29 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Włodzimierz Bolecki („Tygodnik Powszechny” nr 34 z 20.08.2000)

Józef Mackiewicz – pisarz przemilczany

Po przyjeździe do Krakowa w maju br. Gustaw Herling-Grudziński zapytał mnie o artykuł Włodzimierza Odojewskiego „Józef Mackiewicz - autor nadal nieznany”, zamieszczony w wielkanocnym numerze „Tygodnika Powszechnego”.
Herling był tym tekstem głęboko poruszony. Przejął go dramatyczny obraz obojętności na twórczość Mackiewicza i był przybity tezą, że londyńskie wydawnictwo Kontra może działać na szkodę swojego pisarza. Po wysłuchaniu moich komentarzy powiedział: „Musisz to wszystko napisać w 'Tygodniku'”.
List prof. Małgorzaty Czermińskiej i odpowiedź Włodzimierza Odojewskiego („TP” nr 30) dają po temu dobrą sposobność.

Zakładam, że irytacja i gniew Odojewskiego wynikają z najgłębszej troski i choć niektóre jego sformułowania -- nie poparte dowodami -- muszą być potraktowane jak insynuacje (o czym niżej), nie wątpię w czystość intencji znakomitego autora. Jak mało kto, Odojewski ma prawo do gniewu. Jednak gniew nie jest dobrym doradcą.

Główna teza Odojewskiego, jeśli rozumieć ją wąsko (pisarz „nadal nieznany") jest dla mnie niejasna. Sformułowana szerzej (za nieznajomość książek Mackiewicza w Polsce odpowiada wyłącznie jego wydawca, Nina Karsov) jest nie tylko nietrafna, ale i niesprawiedliwa. Odojewski opiera swój wywód na emocjach, a nie na znajomości faktów wydawniczych i recepcji Mackiewicza.
W rezultacie jego artykuł przekształca się w paszkwil na Ninę Karsov.

W tekstach Włodzimierza Odojewskiego powracają opinie i argumenty zawarte w publikacjach Grzegorza Eberhardta (przede wszystkim w artykule „Zbyt długa nieobecność", „Rzeczpospolita" z 3-4 VII 1999). Eberhardt z kolei powtarzał podobny pogląd Jacka Trznadla (wyrażony przed laty na łamach „Życia Warszawy"). A Trznadel nie był w swym stanowisku odosobniony. Jeśli kilka osób niezależnie od siebie formułuje publicznie tę samą tezę i uzasadnia ją tymi samymi argumentami -- a wszyscy oni są bardzo zasłużeni dla propagowania twórczości Józefa Mackiewicza w Polsce -- to znaczy, że jest „coś na rzeczy". Ja jednak na sprawę mam zupełnie inny pogląd. Być może się mylę, ale lepiej chyba, by Czytelnicy poznali dwa różne punkty widzenia.



Punkt wyjścia stanowi teza, że Józef Mackiewicz jest w Polsce pisarzem „nadal nieznanym”. Zgoda, ale co przez to rozumiemy? Wszyscy wymienieni autorzy odwołują się do liczby egzemplarzy dzieł pisarza znajdujących się w księgarniach. Odojewski pisze wprost, że jego książki „są dostępne w niewielkich, wprost śladowych ilościach”. A dzieje się tak, ponieważ -- jak twierdzą zgodnie Trznadel, Eberhardt i Odojewski -- Nina Karsov blokuje wydawanie i kolportaż książek Mackiewicza w Polsce.

Jest w tym rozumowaniu sprzeczność -- zrozumiała u Odojewskiego, który pisze: „nie jestem księgarzem ani bibliotekarzem”, mniej zrozumiała u Eberhardta, który był wydawcą. Otóż jeżeli wydawca „blokuje druk i kolportaż” książek Mackiewicza, to nie ma ich w ogóle w księgarniach. Jeśli natomiast są -- choćby w „śladowych ilościach” -- to znaczy, że są wydawane i kolportowane. Rzecz jednak w tym, że jeśli wydawca książki wydaje – i to za własne, a nie dotacyjne pieniądze -- to w takich nakładach, jakie może wchłonąć rynek. Znajdujące się w księgarniach „śladowe ilości” książek Mackiewicza to po prostu egzemplarze, które nie zostały dotąd sprzedane!

Żaden wydawca nie zrobi dodruku książki, która jeszcze jest w hurtowni, żaden księgarz nie zamówi u hurtownika tytułów, których przez kilka lat nie udało mu się sprzedać, żaden hurtownik nie będzie namawiał wydawcy na dodruk, jeśli ma jeszcze książki w magazynie. To jest elementarz mechanizmów rynku księgarskiego, którym rządzi gra popytu i podaży, a nie ocena wybitności książek. Bardzo bym chciał, żeby wszyscy klienci księgarń w Polsce kupili choć jeden utwór Józefa Mackiewicza, ale nic nie poradzę, że mają oni dziś zupełnie inne potrzeby.

Odojewski używa jeszcze innego argumentu: książki Mackiewicza znaleźć można „tylko w kilku elitarnych księgarniach”. Brzmi to tak, jakby Nina Karsov perfidnie „blokowała kolportaż”, by książki Mackiewicza trafiły jedynie do księgarń wybranych. To absurd! Chodzi po prostu o księgarnie, których właściciele sprowadzają z hurtowni książki niskonakładowe, tzw. ambitne -- a taki jest dziś obieg literatury pięknej (poza klasyką), czy po prostu książki humanistycznej. W tym sensie -- pozytywnym – wszystkie księgarnie, w których sprzedawana jest w Polsce literatura piękna czy humanistyczna, są księgarniami elitarnymi. Książki Włodzimierza Odojewskiego sprzedawane są w tych samych „elitarnych księgarniach", w których znajdują się „śladowe ilości" utworów Mackiewicza!



A teraz kilka faktów z dziejów wydawania książek Mackiewicza w III Rzeczypospolitej. W roku 1990, gdy zniesiono cenzurę, w księgarniach sprzedawano zarówno wydania Kontry z lat 80., jak i resztki nakładów wydawnictw podziemnych – np. Bazy. Te ostatnie szybko się wyczerpały, natomiast wydania Kontry spotykałem jeszcze wiele lat później. Były to końcówki nakładów, toteż uważałem, że Kontra powinna jak najszybciej wykorzystać likwidację cenzury oraz koniunkturę na książki emigracyjne i zacząć rozpowszechnianie utworów Mackiewicza na większą skalę.
Rozmawiałem o tym wtedy z p. Karsov kilkakrotnie i wiem też, że zgłaszali się do niej różni wydawcy, którzy chcieli publikować utwory Mackiewicza w Polsce. Na wszystkie tego typu propozycje p. Karsov odpowiadała negatywnie.

Miała ona trzy rodzaje obiekcji. Po pierwsze, polityczne (czy nie naruszy testamentu Mackiewicza kolportując jego książki w państwie, w którym komuniści zachowali wielkie wpływy). Po drugie, wydawnicze (z kim współpracować, gdy wydawnictwa podziemne pozanikały, a dawne państwowe znajdują się w fazie niezbyt przejrzystej transformacji). Po trzecie, kolportażowe (kto ma kolportować książki Kontry, gdy z jednej strony załamała się ogólnopolska dystrybucja książek, a z drugiej doświadczenia z byłymi wydawcami podziemnymi nie zawsze były zachęcające).

Pierwsza obiekcja była dla p. Karsov dylematem moralnym (testament Mackiewicza traktowała bowiem jako powinność moralną). Dwie następne miały charakter praktyczny, ale kto pamięta tamte lata, nie powinien im się dziwić. Dość przypomnieć, że przez całą dekadę lat 80. i początek 90. książki Mackiewicza wydane przez Kontrę Nina Karsov wysyłała na własny koszt. Jest jednak faktem, że koniunktura na książki Mackiewicza w latach 1990-1992 została zmarnowana.

Stanowisko Niny Karsov uległo zmianie chyba na początku roku 1993, gdy dotarła do niej wiadomość, że pewien były wydawca emigracyjny przygotowuje w Polsce edycję utworów Mackiewicza (na podstawie wcześniejszych wydań Kontry!) bez pytania jej o zgodę. Odpowiedzią była decyzja o przygotowaniu kompletnej edycji „Dzieł" Mackiewicza i -- wbrew wspomnianym obiekcjom -- o sprzedawaniu jej w Polsce. To właśnie w tej edycji znalazła się informacja, że wydawca decyduje się na sprzedaż utworów Mackiewicza w Polsce wbrew woli autora. W latach 1993 i 1994 uczestniczyłem razem z Krzysztofem Kopczyńskim, Andrzejem S. Kowalczykiem i Wacławem Lewandowskim w wielu spotkaniach promujących pierwsze tomy tej edycji. Ostatni tom ma dziś numer 12, ale nie ukazywały się one po kolei. Ogólnopolskim dystrybutorem „Dzieł" jest dziś hurtownia BDM. Po ukazaniu się artykułu Eberhardta Sławomir Osuch, występujący w imieniu tej hurtowni, napisał w liście do „Rzeczypospolitej", że BDM współpracuje z ok. 15 innymi hurtowniami (w Warszawie komplet dzieł Mackiewicza znaleźć można np. w hurtowni Diso), że w sprzedaży znajduje się 11 tytułów książek Mackiewicza i że roczna ich sprzedaż waha się pomiędzy 200 a 500 egzemplarzy. Jak więc w rzeczywistości wyglądają nakłady Mackiewicza? Otóż w hurtowniach znajduje się w tej chwili przeszło dwadzieścia jeden tysięcy egzemplarzy różnych jego książek...



Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Bo przecież Mackiewicz jest rzeczywiście nadal autorem mało znanym. Stwierdzenie to ma jednak sens w zupełnie innym porządku niż ten, o którym pisze Odojewski. O książkach Mackiewicza po prostu od lat nie pisze się w prasie i nie omawia się ich w tzw. mediach. Nie mogłem do tej tezy przekonać Eberhardta (choć lojalnie ją zreferował), być może zastanowi ona Włodzimierza Odojewskiego. Otóż od roku 1993 ukazało się w Polsce kilka tomów „Dzieł” Mackiewicza (t. 1: „Droga donikąd”, 1993; 3: „Kontra”, 1993; 5: „Zwycięstwo prowokacji”, 1997; 7: „Lewa wolna”; 8: „Nie trzeba głośno mówić”, 1993; 9: „W cieniu krzyża”; 11: „Droga Pani...”, 1998; 12: „Fakty, przyroda, ludzie”; być może coś przeoczyłem). W bieżącym roku ukazało się jeszcze osobno wydanie „Kontry”. W przygotowaniu znajdują się też tomy zupełnie nieznanej publicystyki Mackiewicza wymagające żmudnej pracy edytorskiej.

Publikacja pierwszej edycji „Dzieł” Mackiewicza w Polsce powinna być wydarzeniem. Tymczasem o żadnym z tych tomów ani o całej edycji w żadnym opiniotwórczym piśmie nie ukazała się ani jedna wzmianka! Nie było recenzji, nie było artykułów przekrojowych. Nie było omówień radiowych ani informacji telewizyjnych. Kompletna cisza, kamień w wodę. Zamiast, jak Eberhardt, ciskać na łamach „Rzeczypospolitej" gromy na Ninę Karsov za rzekome blokowanie kolportażu Mackiewicza w Polsce, sensowniej chyba zapytać redaktorów działu kulturalnego tej gazety, dlaczego nie opublikowali żadnej recenzji o żadnym tomie „Dzieł”? Zamiast pisać to samo w „Tygodniku Powszechnym”, sensowniej chyba zapytać redaktorów „Tygodnika”, dlaczego przez sześć lat nie zauważyli tej edycji? To samo pytanie trzeba by postawić redaktorom działów kulturalnych „Gazety Wyborczej”, „Ex Librisu”, „Dekady Literackiej”, „Arkusza”, „Odry”, „Kwartalnika Artystycznego”, „Twórczości”, „Res Publiki”, „Więzi”, „Nowych Książek”, „Znaku”, „Tytułu”... To przecież oni kształtują obraz danego pisarza w świadomości publicznej. Poza nieodmiennie wiernym Mackiewiczowi kwartalnikiem „Kresy”, żadne pismo w Polsce nie uznało za stosowne wykorzystać publikacji „Dzieł” Mackiewicza do promocji jego twórczości.

Nie Nina Karsov, panie Włodzimierzu. lecz trwająca przez siedem lat zmowa milczenia niemal wszystkich liczących się pism społeczno-literacko-kulturalnych w Polsce (a pośrednio publikujących w nich recenzentów i krytyków) odpowiedzialna jest za to, że Mackiewicz pozostaje „autorem nadal nieznanym", a jego książki zamawiają jedynie nieliczne księgarnie. O pierwszej i jedynej dotąd książce rekonstruującej poetykę powieści Mackiewicza (A. Fitas, „Model powieści Józefa Mackiewicza”', Lublin 1996) nie znalazłem w żadnym ze wspomnianych pism słowa. To samo z książką B. Truchan „Józef Mackiewicz w mojej pamięci” (Warszawa 1998). W przeglądach prasy nie odnotowuje się nielicznych artykułów o Mackiewiczu.
Popularność pisarza w Polsce promują media, a te Mackiewicza po prostu zamilczały.
Mackiewicz był konsekwentnym antykomunistą i to w III RP wystarczyło, by całkowicie wykluczyć edycję jego „Dzieł” z publicznego obiegu informacji o nowych książkach. Inna sprawa, że gdyby nadal żył, nie byłoby to w takim stopniu możliwe.

Rzecz jasna, w ciągu minionej dekady o Mackiewiczu ukazało się trochę tekstów. Pisali o nim m.in. K. Orłoś, M. Nowakowski, J. Trznadel, S. Chwin, B. Hadaczek, B. Klimaszewski, J. Tomkowski, T. Mianowicz, K. Tarka, S. Uliasz, J. Czachowska, M. Adamiec, P. Kuncewicz, W. Lewandowski, O. Swolkień. J. Goćkowski, M. Kisiel, W. Odojewski, S. Piskozub i niżej podpisany, jednak artykuły te -- ogłaszane najczęściej w wydawnictwach niskonakładowych -- żadnego wpływu na czytelnictwo książek Mackiewicza mieć nie mogły. Gdy telewizją publiczną kierował Wiesław Walendziak, jego współpracownicy przygotowali cykl filmów dokumentalnych „Kultura duchowa narodu”, w ramach którego znalazły się filmy m.in. o Bobkowskim, Jeleńskim, Hauptcie, Stempowskim oraz o Mackiewiczu. Po przejęciu TVP przez SLD serię skasowano. To była ostatnia medialna promocja Mackiewicza. Chcąc poważnie rozważać „nieznajomość" jego dzieł w Polsce, nie można tych faktów pomijać.

W ostatnich latach informacje o twórczości Mackiewicza trafiły do niektórych podręczników szkolnych (B. Chrząstowska, E. Wiegandt, S. Wysłouch), pisarz otrzymał należne mu miejsce w wydawnictwach encyklopedycznych (WEP, „Literatura polska XX wieku”, „Współcześni polscy pisarze i badacze literatury”), przygotowano o nim dwie książki monograficzne i kilka artykułów w wydawnictwach uniwersyteckich. Tymczasem Odojewski odpowiadając
Małgorzacie Czermińskiej gromi nie wymienionych z nazwiska badaczy, którzy „rozpoczynali swą karierę uniwersytecką od opracowań na temat Mackiewicza”, a teraz „nie uczynili nic, by twórczość pisarza udostępnić czytelnikowi w kraju”. Te osoby -- to znaczy kto? Maria Zadencka wyjechała z Polski w połowie lat 80., obroniła w Szwecji znakomity doktorat m.in. o Mackiewiczu.
A. Fitas opublikował o Mackiewiczu książkę. Wacław Lewandowski przygotował najlepiej udokumentowaną monografię życia i twórczości pisarza, która wkrótce ma się ukazać. Wiem jeszcze o kilku udanych pracach magisterskich.
To ma być „skandal"? A jak inaczej te osoby mogłyby „twórczość pisarza udostępniać w kraju”? Może przygotowując pirackie publikacje jego książek?



Zamiast wiedzy o książkach Mackiewicza w Polsce i ich recepcji otrzymujemy w artykule Odojewskiego długi wywód kwestionujący prawo Niny Karsov do reprezentowania praw autorskich pisarza. Wywód ten jest jednak moim zdaniem zupełnie nie na miejscu, a niektóre sformułowania po prostu nie przystoją jednemu z najwybitniejszych współczesnych polskich pisarzy. Miejscem, w którym rozstrzyga się sprawy spadkowe, jest sąd, a nie prasa! Odojewski traktuje czytelników „TP” jak świadków albo ławę przysięgłych w procesie, który toczy się pomiędzy Rodziną Józefa Mackiewicza a Niną Karsov i w którym on sam występuje jako oskarżyciel posiłkowy. Tymczasem czytelnicy są zupełnie bezradni wobec formalnoprawnej materii sporu. Odojewski z jednej strony stwierdza, że jego historia jest bardzo skomplikowana, z drugiej -- z absolutną pewnością feruje wyrok. Skoro jednak sprawa jest tak oczywista, to dlaczego sądy zajmują się nią tyle czasu? Warto więc dopowiedzieć, że dodatkowo się ona skomplikowała, gdy prawa spadkowe -- oprócz córki pisarza, Haliny Mackiewiczówny -- formalnie uzyskał syn drugiej córki Mackiewicza, zmarłej w Wilnie Idalii Żyłowskiej, obywatel Republiki Litewskiej.

Odojewski kwestionuje prawa spadkowe Niny Karsov otrzymane na mocy testamentu pisarza, kwestionuje jej prawo do dysponowania jego dziełami, zarzuca Karsov „uzurpację”, a nawet posuwa się do stwierdzenia, że „wyłudziła” ona potwierdzenie nabycia spadku. Określenia te, traktowane dosłownie, oznaczają popełnienie przestępstwa (np. „wyłudzenie"), a jeśli nie odpowiadają prawdzie -- naruszenie dóbr osobistych tego, kogo dotyczą.
Zakładam więc, że Odojewski wie, co pisze. Ja nie tylko nie wiem, kto w tym sporze ma rację, ale nie mam też żadnych kompetencji do zabierania głosu.
Wyroki, jakie zapadną w toczących się procesach, dla czytelników i badaczy dzieła Mackiewicza są zupełnie bez znaczenia. Dokładnie tak samo jak w przypadku wielu innych zmarłych autorów.

Ta sprawa ma jeszcze inny wymiar. Mimo że toczy się nadal postępowanie spadkowe, dysponowanie prawami autorskim do dzieł Mackiewicza nie jest zawieszone, lecz reguluje je obowiązująca wszystkich decyzja sądu. Na mocy postanowienia sądowego Nina Karsov jest jedynym prawnym spadkobiercą spuścizny Józefa Mackiewicza. Rodzina Mackiewicza ma prawo ten stan zakwestionować i dążyć do jego zmiany na drodze sądowej. Dopóki to nie nastąpi, prawo obowiązuje. Dura lex, sed lex. Nina Karsov wytaczając procesy za pirackie wydania dzieł Mackiewicza broni jedynie swoich praw nabytych i robi to na podstawie ustawy o prawie autorskim obowiązującej w III RP od 1994 r.

Odojewski podaje przykład zbioru artykułów Mackiewicza na temat Katynia, czyli książki przygotowanej przez Jacka Trznadla i opublikowanej przez wydawnictwo Antyk (1997). To bardzo pożyteczna książka, jednak opublikowana przez edytora z pełną świadomością naruszenia praw, na które powołuje się wydawnictwo Kontra. Czy zatem można się dziwić, że Kontra dochodzi swoich praw przed sądem? Czy postępuje słusznie, rozstrzygnie sąd, a nie czytelnicy. To, że honoraria ze sprzedaży tej książki są niskie i zasilą fundusz Rodzin Katyńskich, nie ma nic do rzeczy. Państwo prawa opiera się na założeniu, że czyjakolwiek korzyść nie może naruszać obowiązującego prawa.
Odwrotne rozwiązanie zastosowali bolszewicy w słynnej formule „grab zagrabione”. Czyli: skoro uważam, że pani Karsov zagrabiła prawa autorskie Mackiewicza, to ja mogę zagrabić jej prawa wydawnicze. To osobliwe postępowanie u kogoś, kto uważa się za intelektualny sztandar prawicy...

Nawołuję do kierowania się legalizmem, do respektowania praw każdego, komukolwiek sąd przyzna prawa spadkowe po Józefie Mackiewiczu. A dziś stan prawny jest następujący: 23 lutego 1994 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie postanowił uznać za skuteczne na obszarze Polski orzeczenie Sądu Okręgowego w Monachium z 22 X 1990 r., na mocy którego jedynym spadkobiercą Barbary Mackiewicz -- spadkobierczyni Józefa Mackiewicza -- jest w zakresie roszczeń i praw autorskich Nina Karsov. Dokument sądowy, na który powołuje się Odojewski, kończy się następująco: „Potwierdzenie nabycia spadku nie staje się prawomocne. Pozostaje ono natomiast ważnie, dopóki nie zostanie unieważnione na mocy postępowania Sądu Spadkowego, jeżeli istnieją ku temu odpowiednie powody”.

Dwie kwestie wymagają jeszcze komentarza. Odojewski poddaje w wątpliwość, czy Barbara Toporska była żoną Józefa Mackiewicza (w domyśle: jeśli była „tylko” konkubiną, można by zakwestionować przekazanie przez nią praw po Mackiewiczu Ninie Karsov). Może się mylę, ale wydaje mi się, że Barbara Toporska wstąpiła w związek małżeński z Józefem Mackiewiczem 3 maja 1939 r. -- zapewne w cerkwi. Ani w czasie pobytu Mackiewiczów w Rzymie, ani w Londynie, ani w Monachium nikt nigdy nie kwestionował, że są małżeństwem.

Odojewski cytuje niemiecki dokument sądowy, wedle którego Nina Karsov podawała się za córkę Barbary Toporskiej. Pani Karsov, którą o to zapytałem, odpowiedziała, że nigdy nie podawała się za córkę Toporskiej i nigdy nie zwracała się do żadnego sądu z takim oświadczeniem. Skierowała więc do sądu w Niemczech pytanie, na jakiej podstawie sąd zamieścił to sformułowanie. 28 lutego 1998 otrzymała pisemną odpowiedź, w której Sąd Okręgowy w Monachium stwierdza, że nie potrafi wyjaśnić, dlaczego tak się stało. „Z treści akt nie ma ku temu żadnych punktów zaczepienia. Twierdzenie, jakoby pani Nina Karsov-Szechter była córką Barbary Mackiewicz, jest według treści akt nieprawdziwe” (tłumaczenie przysięgłe z niemieckiego).



Włodzimierz Odojewski używa jeszcze jednego argumentu: Nina Karsov „nie godzi się na rozpowszechnianie wiedzy o pisarzu w jego własnym kraju”, dowodem zakaz sprzedaży w Polsce wydanej przez Kontrę „Wileńskiej powieści kryminalnej” oraz książki Dariusza Rohnkego o Mackiewiczu pt. „A ja przeciwnie...”. Podobnie jak Odojewski nie rozumiem tych decyzji i nie wiem, jakie były ich przyczyny. Co do pierwszej książki, zapewne mógłby to wyjaśnić Wacław Lewandowski, który to cenne wydanie przygotował. Co do drugiej -- zakładam, że jej autor jest człowiekiem dorosłym i wiedział, na jakich warunkach wydaje książkę w Kontrze.

Na rozpowszechnianie wiedzy o Mackiewiczu Nina Karsov nie ma żadnego wpływu.
Każdy może publikować o jego twórczości to, co chce. Rzecz w tym, że chętnych jest niewielu. I że niemal wszystkie pisma w Polsce przyczyniły się do tej sytuacji.
Powrót do góry
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Sob Lis 22, 2008 10:53 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No dobrze, czuje sie osmielony do kontynuowania. Zanim przejde do tematu, mysle ze nalezy sie panu Michalczykowi wyjasnienie, ze w Stanach mowi sie czasem "Polish syndrom" na okreslenie glupoty. Okreslenie majace swe zrodlo chyba w antypolonizmie niektorych srodowisk w USA i jako takie krzywdzace Polakow, ale przeszlo czesciowo do Polonii, gdzie uzywa sie go czasem w charakterze reakcji na wiesci z Kraju mowiace o jakiejs szczegolnie glupiej decyzji. W tym przypadku chyba chodzilo o werdykt sadu. Ja sam tak skomentowalem niedawno dyskusje w Programie III PR, kiedy jej uczestnicy mowili, ze nie rozumieja dlaczego Unia Europejska chce negocjowac z Rosja. Skomentowalem w ten sposob brak wiedzy wsrod Rodakow w Kraju na temat czym ma byc Unia Europejska w zamiarze jej tworcow, o czym my tu juz od lat wiele pisalismy i mowilismy, kiedy krajowe autorytety (rowniez te autentyczne, nie o proweniencji "Salonu") krzyczaly "Do Europy! do Europy!" nieswiadome tego, ze socjalistyczna Unia Europejska ma obejmowac tez Rosje czyli ma byc czyms w rodzaju nowego Zwiazku Sowieckiego od Atlantyku do Wladywostoku, do ktorej to idei nawet de Gaulle dawal sie namowic powtarzajac wielokrotnie haslo o "zjednoczonej Europie od Atlantyku do Uralu" (moze liczac jakos naiwnie, ze Rosje mozna przepolowic).
Jeszcze tez musze poprosic, abyscie przelkneli Panstwo brak tu polskiej czcionki w dlugim tym razem "poscie", bo ta zainstalowana juz w domowym komputerze nie dziala wlasciwie albo ja nie umiem tego ustawic prawidlowo, bo zamiast "ogonkow" zaczynaja wychodzic egzotyczne znaki.
To juz ad rem. Mysle, ze na tym etapie nie mamy juz wiecej informacji na temat spadku po Mackiewiczu, wszyscy powiedzieli swoje i podali zrodla, gdzie mozna znalezc fakty i opinie z obu punktow widzenia, tak ze ja teraz postaram sie wylozyc to co dla mnie pozostaje niejasne lub watpliwe i powroce do tematu TYLKO, jesli otrzymam nieznane mi dotad fakty, mogace wniesc do sprawy cos istotnego. W przeciwienstwie do wyrazonej tu powyzej opinii uwazam, ze z calej sprawy, mimo bardzo klotliwego charakteru dysputy, wyniknie cos dobrego dla samego Pisarza, bo ze wzgledu na duze zainteresowanie tematem na forum (vide liczba wyswietlen) wiecej ludzi bedzie chcialo czytac Mackiewicza.
Pare slow do p. Bakowskiego. Skoro odwolywal sie Pan do swoich materialow zamieszczonych na stronie internetowej wydawnictwopodziemne.com pozwolilem sobie tam zajrzec po dlugim czasie nieodwiedzania tej witryny. Musze przyznac, ze na redagowanej (lub wspolredagowanej) przez Pana stronie zobaczylem pare dobrych tekstow, jednoznacznie antykomunistycznych w swej wymowie. Jednoczesnie w oczy rzucily mi sie rzeczy majace znamiona manipulacji. Ot, chociazby temat artykulu krzyczacy "Nowak Bolek RWE". Ten tytul niedwuznacznie sugeruje, ze wieloletni dyrektor Radia Wolna Europa byl agentem komunistycznej bezpieki. Co by nie powiedziec o Janie Nowaku-Jezioranskim, a sam mam krytyczny stosunek do tej postaci, ten chwyt jest ponizej pasa. Natomiast wsrod artykulow o Mackiewiczu wyroznia sie ten na poczesnym miejscu, ktorego tytul krzyczy: Pierwsza bolszewicka "ksiazka" o Jozefie Mackiewiczu. Dla wyjasnienia: "ksiazka" pisana w cudzyslowie, co potem jest powtarzane w tekscie artykulu, podobnie jak slowo "autor" za kazdym razem wystepuje w cudzyslowie. Co to za ksiazka lub wedlug Pana: "ksiazka"? I co to za autor lub wedlug Pana "autor"? Otoz chodzi o wydana w tym roku ksiazke nakladem Solidarnosci Walczacej, a autor to prof. Eberhardt, ktorego Pan na swoim portalu zalicza do stworzonej przez siebie "bandy czworga" i ten epitet umieszcza tez w innych miejscach, nie wykluczajac niniejszego forum. Moze Pan powie, ze to nie jest obelga w stosunku do uznanego naukowca, podobnie jak w stosunku do prof. Jacka Trznadla? Dlaczego w tej sytuacji Pan ma czelnosc wystepowac na forum Solidarnosci Walczacej podlizujac sie im tutaj, a jednoczesnie na swoim portalu uwazajac ich za bolszewikow? Szanowny Panie, nie pachnie mi to dobrze. Jednak nie bede tu nikogo odsylal w ustronne miejsce (jak to Pan lubi robic w swoich polemikach), bo ja nie nie dyskutuje na tym poziomie.
Z tej ksiazki prof. Eberhardta recenzowanej na Panskim portalu (choc trudno to uznac za recenzje, czytelnicy forum moga tam zajrzec i sami przeczytac, jesli ten tekst jeszcze tam bedzie w oryginalnej formie) zdazylem przeczytac zaledwie niecale 200 stron na ponad 700 (bo musze tez zarabiac na chleb, a nie tylko zajmowc sie polemikami), wiec nie wiem co jest w dalszym ciagu pracy prof. Eberhardta, ale z tego co juz czytalem, to okreslanie tej pracy o wyraznie solidnym warsztacie naukowym mianem "belkot" i "stek bzdur" dyskwalifikuje Pana w moich oczach jako znawce literatury Jozefa Mackiewicza. Nie wspominam juz, ze w tej rezenzji znalazlem niewiele argumentow merytorycznych, zatem trudno sie zorientowac z czym Pan wlasciwie tam polemizuje.
Raczyl mi Pan posrednio odpowiedziec na pytanie o testament Mackiewicza, ze testamentem jest tu cala tworczosc pisarza. Czyzby wyrok spadkowy byl wydany w oparciu o ekspertyzy literackie wielu tomow dziel Mackiewicza, a moze nie znajacy jezyka polskiego sedzia (lub sedzina) w Monachium sam byl ekspertem w tej dziedzinie? Wie Pan, czy to ma byc dla mnie argument? W tej sytuacji musze uznac, ze takiego testamentu nie ma (wbrew temu co czytam tu i owdzie), chyba ze sie jeszcze znajdzie w jakis cudowny sposob.
I jeszcze cos. Jakze chetnie w swych publikacjach i wypowiedziach wyciaga Pan komunistyczna przeszlosc komu tylko sie da (a nawet jesli to watpliwe), ale w takiej ocenie ludzi jest pan wybiorczy. Nie mam zamiaru przeczyc, ze pani Karsow zasluzyla sie dla walki z komunizmem w latach 80-tych, czego swiadectwo zlozyli tu niedawno i pan Michalczyk, i pan Hlebowicz, ale powinien Pan uczciwie wspomniec, panie Michale, ze zarowno pani Karsow jak i pan Szymon Szechter byli w przeszlosci komunistami. Czyz nie jest sie komunista wykonujac prace jako lektor komitetu miejskiego partii komunistycznej? Moze to robili bezpartyjni?
Z kolei argument, ze ktos w latach 80-tych ofiarnie dzialal przeciw rezimowi, to samo przez sie juz jest nietykalny, jest dla mnie calkowicie niewystarczajacy, chociaz przytoczony zostal tu w postaci osobistego swiadectwa osob, ktorym ufam. W odpowiedzi chcialbym Panstwu powiedziec, ze na dlugo utkwila mi w pamieci zakrwawiona twarz Adama Michnika, wleczonego i popychanego przez ubekow i mundurowych milicjantow z bramy kamienicy przy ul. Florianskiej w Krakowie, gdzie w 1978 r. mialem wlasnie wejsc na spotkanie z Boguslawem Sonikiem, nieswiadomy, ze odbywa sie tam niezalezny wyklad Michnika (dla niezorientowanych: bylem jednym z zalozycieli Studenckiego Komitetu Solidarnosci we Wroclawiu). Ten obraz kontrastowal w moich myslach szokujaco po latach w zestawieniu z innym obrazem, tym razem ze zdjeciem: twarz tego samego Michnika, ale rubasznie rozesmiana w strone twarzy Kiszczaka usmiechajacego sie tajemniczo jak Mona Lisa. Obaj "dzentelmeni" trzymaja w rekach wysoko uniesione kieliszki, stoly suto zastawione butelkami wodki. Kontrast tych dwoch obrazow w mojej pamieci spowodowal na zawsze, ze ja staje sie wyjatkowo ostrozny, jesli ktos wystawia komus glejt niewinnosci li tylko na podstawie krotkiego fragmentu jego zycia. Co powiedziawszy, nie zamierzam pochobnie oskarzac pani Karsow o cokolwiek, ale uwazalem, ze sprawe nalezy zbadac i dlatego wystapilem publicznie z pytaniem o testament pisarza, a dowiaduje sie, ze wlasciwie to testamentu nie ma. A dlaczego uwazalem, ze sprawe nalezy zbadac? Poniewaz nurtowal mnie fakt, ze popularyzacja Mackiewicza w Kraju zostala wyhamowana natychmiast po okraglym stole KIEDY BYLA TAK POTRZEBNA DLA ODUBEKIZOWANIA POLSKI i walki z ukladem okraglostolowym, poki zelazo bylo jeszcze gorace.
Dlaczego z kolei zadawalem pytanie o akta IPN? Bo w przypadku tak jednoznacznie antykomunistycznego pisarza bezpieka musiala gromadzic o nim wiele informacji, jak rowniez o jego otoczeniu - zarowno o rodzinie jak i o przyjaciolach, jak tez o wydawcach jego pism - zatem spodziewam sie tam wyjasnienia niejednej zagadki. Przede wszystkim: czym kierowala sie p. Barbara Toporska-Piasecka pozbawiajac rodzine spadku. Czy byl tam konflikt czysto rodzinny czy tez istnieje jego aspekt polityczny?
Wyobrazam sobie, ze jak juz bedzie w Polsce wymiar sprawiedliwosci, to sedzia bedzie musial zadac pytania, ktore ja tu zadawalem. Zawsze stawalem po stronie ludzi pokrzywdzonych, tak i teraz moja sympatia jest po stronie rodziny, ktora zostala pozbawiona spadku z niezrozumialego dla mnie (na razie) powodu, chociazby spadkobierczyni miala jak najpiekniejsza przeszlosc. Chodzi mi tu o brak wymiaru sprawiedliwosci w Polsce na przykladzie tego wyroku spadkowego w Warszawie z sierpnia br., gdyz jednoczesnie jestem ostrozny w potepieniu pani Karsow za spadek - jak dali to wziela.
Jednoczesnie uznajac, ze "rodzinna" strona konfliktu dysponuje paroma konkretnymi argumentami, z przykroscia stwierdzam, ze zamiast je madrze wykorzystywac, przechodzi do argumentow polegajacych na zarzutach, ktore trudno byloby udowodnic nawet przy istnieniu wymiaru sprawiedliwosci w Polsce, a co dopiero przy jego braku. Taki np. zarzut, ze p. Karsow podawala sie za corke p. Toporskiej-Mackiewiczowej, jesli nawet zalozyc ze prawdziwy, to w tej sytuacji pozostaje goloslowny.
Przy okazji dziekuje osobom, ktore prywatnie dostarczyly mi informacje o zjawiskach, co moga wskazywac na istnienie czegos w rodzaju kontrolowanej opozycji anty-okraglostolowej.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Michał Bąkowski
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 59

PostWysłany: Nie Lis 23, 2008 2:14 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Chciałem w pierwszej chwili podjąć polemikę, ale chyba jednak dam spokój, bo nie można dyskutować z kimś, kto mi zarzuca, że nazwałem książkę „prof. Eberhardta” (naprawdę „prof.”?) „stekiem bzdur” czy też „bełkotem”. Cytuję na wszelki wypadek: „okreslanie tej pracy o wyraznie solidnym warsztacie naukowym mianem "belkot" i "stek bzdur" dyskwalifikuje Pana w moich oczach jako znawce literatury Jozefa Mackiewicza.” Otóż to jest zwykłe kłamstwo. Nigdzie i nigdy nie wypowiadałem się na temat książki Eberhardta, ponieważ jej nie czytałem. Czytuję wszystko cokolwiek zostało napisane na temat Józefa Mackiewicza, ale znając uprzednią radosną twórczość Eberhardta nie spodziewam się niczego dobrego po jego książce. Z całą pewnością jednak nie będę wypowiadał się na jej temat dopóki jej nie przeczytam. Tekst, do którego bezmyślnie odwołuje się pan Siekanowicz, jest pióra Dariusza Rohnki i nie jest żadną recenzją, o czym Rohnka mówi wprost w pierwszym zdaniu (cytuję): „Wbrew sugestii, którą można by wyczytać z tytułu, poniższy tekst nie będzie w żadnym razie recenzją.” Tak czy siak, proszę łaskawie zwrócić się z polemiką bądź zażaleniem do autora, a nie do mnie, ponieważ (żeby zacytować Józefa Mackiewicza, kiedy zarzucano mu odpowiedzialność za artykuł pisany w jego gazecie) „nie łamiemy kości indywidualnym myślom” (Nudis verbis, s. 243) Innymi słowy, nie uznaję kolektywnej odpowiedzialności.

W związku z powyższym, następujący cytat z wypowiedzi pana Siekanowicza dyskwalifikuje go jako rzeczowego polemistę:

„Dlaczego w tej sytuacji Pan ma czelnosc wystepowac na forum Solidarnosci Walczacej podlizujac sie im tutaj, a jednoczesnie na swoim portalu uwazajac ich za bolszewikow? Szanowny Panie, nie pachnie mi to dobrze. Jednak nie bede tu nikogo odsylal w ustronne miejsce (jak to Pan lubi robic w swoich polemikach), bo ja nie nie dyskutuje na tym poziomie.”

Nie mam w zwyczaju „podlizywać się” komukolwiek, atoli jeśli ktoś mi wykaże, że podlizywałem się komuś na niniejszym forum, to z ochotą go za to przeproszę, bo to byłoby dopiero nie na poziomie. Lizusostwo jest straszną wadą i wielką skazą na publicystyce. Mam czelność występować, gdzie mi się podoba, i przypuszczam, że nie różnię się w tym względzie od pana Siekanowicza. Nie uważam Solidarności Walczącej za bolszewików, choć bardzo nie podoba mi się postawa części przywódców SW oraz wiele ich działań. Pisałem o tym marginesowo powyżej, ale w oczach pana Siekanowicza to pewnie „podlizywanie się”. Jak panu Siekanowiczowi to pachnie, jest mi z gruntu obojętne, ale ważne jest tu co innego. Odsyłam do wychodka polemistów, którzy nie umieją dyskutować, ponieważ tam jest miejsce na wypowiedzi w rodzaju tych Pimkowych i zamierzam czynić tak nadal. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuci mi, że unikam dyskusji. Jest akurat wręcz odwrotnie, wielu zarzuca mi, iż wchodzę w polemikę tam, gdzie po prostu nie warto tego czynić.

Wypowiedź nie nadaje się do dyskusji, kiedy zawiera oczywiste kłamstwo, kiedy jest wewnętrznie sprzeczna, bądź gdy zawiera argumenty ad personam. W jaki sposób miałbym np. polemizować z Pimką? Czy mam przedstawić mu rodowód?! Polemizować z Kruszewską, która nazywa mnie agentem ubecji, wykonującym zadanie za michnikowe pieniądze? W jakim celu? Ja na takim poziomie dyskusji prowadzić nie będę i niniejszym odsyłam ich do kloaki. Używając logiki Kruszewskiej, można by zarzucać jej, że musiała mieć ubeckie koneksje, skoro została ostrzeżona przed stanem wojennym (http://books.dreambook.com/polskiinternet/komentarz.html ), ale ja nie zamierzam stawiać jej takiego zarzutu, bo to byłoby na jej poziomie. Jeśli o mnie chodzi, to cieszy mnie, że ktoś wydostał się z prlowskiego bagna na czas.

Wbrew temu, co pisze pan Siekanowicz, ja akurat nie wyrzucam ludziom ich komunistycznej przeszłości, ich teraźniejszość wydaje mi się o wiele ważniejsza (staram się w tym brać wzór z Mackiewicza). A zatem, gdy bolszewik drze legitymację partyjną, by zostać „prezydentem”, to nie mogę uznać tego za zerwanie z przeszłością. Jeżeli ktoś zrywa z komunizmem i zaczyna walkę z nim, to jest całkowicie po mojej stronie. Szymon Szechter był jednym z niewielu, którzy takiej przemiany dokonali i dlatego zasłużył na zaufanie Mackiewicza. O ile mi wiadomo, to Nina Karsov (bo tak pisze się jej nazwisko i nie potrzeba do tego polskich czcionek) nigdy komunistką nie była, ale nie wątpię, że pan Siekanowicz mnie w tym względzie oświeci, nie wypowiadałby się przecież, nie znając faktów.

Problem z całą „drugą sprawą Mackiewicza”, o czym nieudolnie próbowałem pisać wielokrotnie na stronie Wydawnictwa Podziemnego, jest taki, że zamiast dyskutować pisarstwo, dyskutuje się nie istniejącą sprawę. Jest tu pełna analogia z niesławnej pamięci „sprawą Mackiewicza”. Nazywam czterech ludzi odpowiedzialnych za ten stan rzeczy „bandą czterech” i nie wycofuję się z tego określenia. Banda czterech i jej poplecznicy używali od lat pomówień, obelg i najzwyklejszych kłamstw, by odebrać prawa autorskie osobie, która uczyniła najwięcej dla rozpowszechnienia pism Józefa Mackiewicza. Pani Chmielowska „udowodniła” powyżej, że książki są, ale warto zwrócić uwagę, że to samo zrobił Bolecki OSIEM LAT TEMU. Tych ludzi nic nie obchodzi prawda. To samo dotyczy zarzutu, że Karsov podała się za córkę Mackiewiczów – kłamstwo. To samo dotyczy zarzutu, że nie ma testamentu – kłamstwo. To samo, że Barbara Toporska nie była żoną Mackiewicza – kłamstwo. Ale oni wolą zamknąć oczy na prawdę, bo tak im jest akurat wygodniej, i dowodzić w zamian, że Józef Mackiewicz był obywatelem prlu – to już nie jest kłamstwo, to jest śmiertelnie obraźliwe.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Nie Lis 23, 2008 3:03 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Stanislaw Siekanowicz napisał:

No dobrze, czuje sie osmielony do kontynuowania. Zanim przejde do tematu, mysle ze nalezy sie panu Michalczykowi wyjasnienie, ze w Stanach mowi sie czasem "Polish syndrom" na okreslenie glupoty. Okreslenie majace swe zrodlo chyba w antypolonizmie niektorych srodowisk w USA i jako takie krzywdzace Polakow, ale przeszlo czesciowo do Polonii, gdzie uzywa sie go czasem w charakterze reakcji na wiesci z Kraju mowiace o jakiejs szczegolnie glupiej decyzji.


Szanowny Panie Siekanowicz, przepraszam Pana bardzo!
Co niby mi Pan w tym wywodzie wyjaśnił? Nic!
W dalszym ciągu twierdze że czegoś takiego jak "syndrom polski"("Polish syndrom") nie istnieje ! ! !
W dalszym ciągu twierdze, że zwrot ten jest używany i rozpowszechniany przez środowiska nam wrogie. I nie widzę tutaj żadnego usprawiedliwienia dla Pani Mirosławy Kruszewskiej, ani jak się okazuje również dla Pana. Od dziennikarzy wymagam czegoś więcej! Powinniście walczyć z takimi sformułowaniami, a nie je bezmyślnie rozpowszechniać. Jako przykład godny naśladowania podam tutaj Panią redaktor i reżyser Violettę Kardynał, która czynnie przeciwstawiła się sformułowaniu w kanadyjskich mediach „polskie obozy śmierci”, w swoim filmie „Upside down”.

Do tego tematu włączyłem się tylko, dlatego że Pan Nina Karsov została przedstawiona jednostronnie i bardzo negatywnie, co nie daje przeciętnemu czytelnikowi pełnego obrazu. Drugim powodem była informacja, że nie można w Polsce tych książek kupić.
Co okazało się kłamstwem.
Na temat spadku nie będę się wypowiadał, bo nie mam dostępu do dokumentów. Wiedza na ten temat tutaj przedstawiana jest raczej jednostronna. Brakuje mi wypowiedzi samej Pani Karsov. Próbowałem nawet przez osoby trzecie namówić Panią Karsov do zajęcia stanowiska.
Jak do tej pory, to czarno widzę, ale nie tracę nadziei.
Jeszcze jedno, żeby było wszystko jasne. Nie jestem tutaj stronnikiem Pani Karsov. Interesuje mnie tylko prawda. Jako przeciętnemu czytelnikowi, jest mi wszystko jedno, kto napycha sobie kieszenie wydawaniem dzieł Mackiewicza. Niech zarabia jak najwięcej, tylko niech wydaje i niech ludzie kupują.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Nie Lis 23, 2008 5:19 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Drogi Panie Bakowski, przez dlugi czas portal wydawnictwopodziemne.com byl wypelniony prawie calkowicie przez publicystyke obu Panow, w malym stopniu pojawial sie ktos inny, co dalo mi podstawe do stwierdzenia, ze jest Pan autorem lub wspolautorem tego portalu. Ja nie wiem kto jest FORMALNIE tam wlascicielem i to mnie nie obchodzi, wazne jest dla mnie, ze obaj wspolnie uprawialiscie tam identyczna propagande. Co do okreslen "belkot" i "stek bzdur", to je widzialem na wlasne oczy. Nie wiem co tam umiesciliscie dzisiaj i nie bede zagladal. Moze nawet juz usuneliscie ten epitet "bolszewicka ksiazka".
W poprzednim "poscie" postawilem kilka pytan dotyczacych istnienia niejasnosci, na ktore moim zdaniem nie ma wyczerpujacych odpowiedzi w dostepnych mi zrodlach, w tym w informacjach podanych tu przez moich oponentow, glownie zas przez Pana, a takze zakwestionowalem kilka pokretnych stwierdzen jak to to, ze Jozef Mackiewicz pozostawil rzekomo w testamencie takie czy inne swoje zyczenia odnosnie gdzie maja byc publikowane jego ksiazki. Nie jest Pan w stanie tych argumentow obalic inaczej jak przez podanie faktow (nie wykluczam, ze takowe sie znajda, ale w tej chwili ich nie znam).
Co do Panskich zarzutow w stosunku do okreslen uzywanych przez inne osoby, to prosze je kierowac do wlasciwych adresatow. Ja dotychczas dolozylem wszystkich staran, aby nie dolewac oliwy do ognia i sprowadzic temat z poziomu klotni na poziom dyskusji, aby moc w przejrzysty sposob przedstawic swoje argumenty, watpliwosci i pytania. Z przykroscia stwierdzam, ze Pan na to samo nie chcial sie zdobyc, choc musze dodac, ze w Panskich polemikach widze wysoki poziom. Ale niestety, jest to wysoki poziom tylko pod wzgledem manipulacji. Prosze przyjac slowa mojego uznania i podziwu, bo jest Pan MISTRZEM manipulacji. Subtelnie kamufluje Pan pokretnosc swych wypowiedzi, a jak sie Panu wykaze niescislosci w panskiej argumentacji, to szybko Pan atakuje DRUGORZEDNE sprawy formalne, by odwrocic uwage od MERITUM SPRAWY.
Moze juz teraz Pan wypisywac co Pan chce (jesli Administratorzy nie zamkna tego tematu, a bardzo mozliwe ze tak zrobia, gdyz juz wyraznie nikt nie ma nic merytorycznego do dodania), ale przy pomocy swoich mistrzowskich zdolnosci do manipulacji nie udalo sie Panu sprowadzic polemiki ze mna na boczne tory czyli odwrocic uwagi od tego co dla mnie tu najwazniejsze. A najwazniejsze jest dla mnie to, co dla wszystkich czytelnikow chyba jasno wynikalo z mojego poprzedniego "postu", a mianowicie, ze bez wzgledu na to czy pani Karsow jest cacy czy be, to postkomunistyczny wymiar sprawiedliwosci w Polsce ponosi wine za skrzywdzenie rodziny pisarza. I nie zakrzyczy Pan tego swoimi metodami odwracania uwagi od meritum sprawy, jak na przyklad, ze nazwisko Karsow ja pisze przez "w" a nie przez "v".
KROPKA !

Stanislaw Siekanowicz

PS. Pan Michalczyk mnie nie zrozumial. W polonijnej wersji tego zwrotu nie o to chodzi, ze ktos DOSLOWNIE uwaza wszystkich Polakow za glupich, tylko jest to swego rodzaju retoryka, chociaz typowa dla ostrej sprzeczki. Jesli powiem np. "A niech was wszyscy diabli wezma!", to niekoniecznie znaczy, ze ja chcialbym, abyscie wszyscy poszli do piekla.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Michał Bąkowski
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 59

PostWysłany: Nie Lis 23, 2008 6:06 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie po raz pierwszy, i z pewnością nie ostatni, kłamca przyłapany na kłamstwie ucieka się do obelg. A można było z tego wyjść z honorem, po prostu przyznając, że przypisało się jednemu autorowi słowa drugiego. Ale nie, ci ludzie tak nie potrafią, o wiele prościej bębnić przez 15 lat, że książek nie ma, kiedy są, tylko nikt ich nie chce.

Żadne teksty nie zostały usunięte ze strony Wydawnictwa Podziemnego, a jeżeli kiedykolwiek zostaną usunięte, to będzie to odpowiednio zaznaczone i czytelnicy otrzymają wyjaśnienie, co do powodów takiej akcji ze trony redakcji. Nie była tam nigdy ani słowa ode mnie na temat książki Eberhardta, ponieważ nigdy nie miałem okazji się z nią zapoznać. Podtrzymuję zatem mój zarzut: pan Siekanowicz jest kłamcą, w tym sensie, iż świadomie mija się z prawdą, dla sobie tylko znanych celów.

Nie będę więc z nim wchodził w polemikę z powodów, które ywłożyłem wcześniej, niezależnie od tego czy chce przekręcać nazwisko wydawcy Józefa Mackiewicza czy też nie. Nie interesuje mnie zatem zdanie pana Siekanowicza, bo najpewniej i tak minie się z prawdą. Ale interesuje mnie prawda, która w moim mniemaniu jest następująca (proszę czytelników całej tej wymiany o wybaczenie, bo oczywiście mówiłem to już wyżej, ale jak komuś tak wygodnie, to woli nie zauważyć):

Istnieje jeden prawomocny testament Józefa Mackiewicza, w którym zapisuje swe prawa swojej żonie. Jego żona zmarła zaledwie kilka miesięcy po nim i zapisała prawa autorskie do spuścizny obojga, wydawcy ich obojga, Ninie Karsov. Padło tu pytanie, czy jest w testamencie Mackiewicza napisane, że nie życzy sobie wydawania jego książek w Polsce. Nie ma nigdzie takiego zapisu, bo nie może być. Mackiewicz był bardzo zadowolony z wydawania jego książek w podziemiu, bo podziemie to miała być przynajmniej w intencjach Wolna Polska, ale nigdy, przenigdy nie w prlu, którego nie uznawał ani za państwo, ani za państwo polskie.

Pojawia się zatem oczywiste pytanie: czy wydarzenia z 1989 roku uczyniły z prlu państwo polskie? Jeśli tak, to należy wydawać tam Mackiewicza, ale jeśli nie, to byłoby sprzeniewierzeniem wydawanie jego książek w prlu nr 2. Odpowiedzi na tak postawione pytanie trzeba szukać u Mackiewicza, a nie w naszych własnych chęciach. Stąd moja odpowiedź pod adresem pana Siekanowicza, że "testamentem pisarza jest jego dzieło". To nie jest żaden wykręt, jak chce to widzieć pan Siekanowicz, ale twardy wymóg uczciwości wobec pisarza, którego postawa była bezkompromisowa. Jego stanowisko wobec prlu, Solidarności, Wałęsy, Michnika, Mazowieckiego i całej koncesjonowanej opozycji, jest dobrze udokumentowane. Twierdzę zatem, że w to w jego tekstach trzeba szukać odpowiedzi, czy mógł uznać okrągły stół za "przemianę ustrojową".

Jeżeli to się komuś wyda pokrętne, to chętnie podejmę z nim na ten temat dyskusję i być może ktoś z talentem profesora Tatarkiewicza zdoła uprościć tę argumentację. Ale czy pan Siekanowicz uzna, że kamufluję pokrętność moich własnych argumentów, to już doprawdy jest mi zgoła obojętne.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Nie Lis 23, 2008 7:16 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie, nie sprawdzalem, ktory z Was dwoch powiedzial ten poszczegolny wyraz, a ktory tamten. To jest tu bez wiekszego znaczenia, bo obaj Panowie rowniutko tam czadzicie na jedno kopyto i mozna nawet sie zastanawiac czy istotnie stanowicie dwie rozne osoby.
Nie bede sie licytowal o to, kto ma tu miec ostatnie slowo, bo wyraznie powiedzialem co najwazniejsze dla mnie w tym sporze i dlatego zakonczylem slowem "KROPKA". Dlatego takze oznajmilem, ze moze Pan sobie juz teraz wypisywac co Pan chce i nie bede zagladal juz od tej pory, jakie kolejne etykietki bedzie mi Pan przyklejal w wynajdywaniu DRUGORZEDNYCH spraw formalnych. Prosze swobodnie sobie kontynuowac. Juz jest "klamca", dalej pewno "oszczerca", moze jeszcze "antysemita", aby odwrocic uwage od MERITUM SPRAWY.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Nie Lis 23, 2008 8:49 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://swkatowice.mojeforum.net/czytajmy-jozefa-mackiewicza-zrozumiemy-iii-rp-temat-vt6420.html
_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Miroslawa Kruszewska
Bywalec Forum


Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 42

PostWysłany: Wto Lis 25, 2008 2:21 am    Temat postu: MACKIEWICZ, TOPORSKA I KARSOV Odpowiedz z cytatem

Prosze Panstwa,
Przede wszystkim pragne przeprosic pania Jadwige Chmielowska za notoryczne przekrecanie jej nazwiska na "Chmielewska". Po prostu widocznie atakuje mnie dysleksja. Uwazam, iz przekrecanie imion czy nazwisk jest szczytem chamstwa. Szkoda, ze nikt nie sprostowal moich wpisow. Zwrocono mi na to uwage dopiero w prywatnym liscie.
Po drugie: Nagana dla p.Profesora jest naganna. Nie nam ganic wieznia lagrow syberyjskich. Tak uwazam. Pana Profesora za ten afront bardzo przepraszam!
Po trzecie: wciaz uwazam, ze ksiazek Mackiewicza w kraju sie nie drukuje, a tylko wybiorcze tytuly. A wiec, niczego nie odwolalam, ani niczego nie "dostrzeglam", jak mi sie to imputuje. Nic z tego.
Po trzecie: pani Barbara Toporska wypowiadala sie tez na temat testamentu Mackiewicza, na lamach "Kultury" paryskiej, i tam jest najlepiej powiedziane, kto jest prawdziwym spadkobierca. Ze swej strony, tak ja, jak i pan Edward Dusza, ktorego nie dopuszcza sie tutaj na lamy forum (ma on trudnosci z zalogowaniem sie i pisal bezskutecznie w tej sprawie do p.Hlebowicza), jestesmy w posiadaniu odrecznych listow Barbary Toporskiej omawiajacych sprawe testamentu.
Po czwarte: proba skierowania na dalekie bezdroza naszych rozwazan na temat Mackiewicza jest typowa dla forpoczty p.Karsov. Tak samo zareagowano wczesniej na wystapienia innych osob w obronie Mackiewicza. Dokladnie tak samo.

Oczekiwanie, ze p.Karsov wypowie sie otwarcie "na temat" jest naiwnoscia. Ta pani nigdy sie nie wypowiada. Ta pani wylacznie zaskarza do sadu liczac na ignorancje sedziow. Z Niemcami jej sie udalo, z Polakami sie udaje. Zobaczymy, czy uda jej sie z vox populi.

Nie zostalam upowazniona do kontynuowania tej dyskusji jako prawnik. Wystapilam jedynie, jako osoba prywatna. I jako osoba prywatna z Panstwem rozmwialam dostajac po glowie z prawa i z lewa. Jestem do tego przyzwyczajona.
Prawnie cala sprawa znajduje sie w rekach mecenasa Bednarkiewicza. I wierze, iz doprowadzi on te sprawe do szczesliwego konca - tzn. spadek po Pisarzu zostanie przyznany Rodzinie Pisarza, a nie samozwanczej "corce" znikad.

Przykro mi, ze wszystkich Panstwa tak bardzo poniosly emocje. I to ja je sprowokowalam. Z drugiej strony, jest to dowod na to, jak krzywda Jozefa Mackiewicza jest palaca.
Parafrazujac: "Jesli my wolac nie bedziemy - kamienie wolac beda."

Wierze, ze na nastepna Gwiazdke wszyscy sie pogodzimy.

Zachecam wszystkich do podpisania petycji w sprawie IPN-u, ktora wystosowala pani Chmielowska. To jest bardzo wazna petycja. Tak wazna, jak sam Mackiewicz.

Miroslawa Kruszewska
Seattle, USA
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Michał Bąkowski
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 59

PostWysłany: Pią Lis 28, 2008 10:33 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

„Propagandy bolszewickiej ani przelicytować, ani przekonać nie można. A każda nawet próba w tym kierunku jest niebezpiecznym kompromisem, który może doprowadzić na krawędź równi pochyłej. (...) Bolszewicy powiedzieć mogą absolutnie wszystko, co chcą, i żadne dowody ani argumenty nie są im potrzebne. (...) Propagandy tego rodzaju nie obowiązują żadne logiczne, bodaj najprymitywniejsze rygory.” Józef Mackiewicz, Pierwsza bolszewicka książka o Katyniu, (Wiadomości 28/1952)


Droga Pani Jadwigo,

Niestety, jak sama Pani widzi, ani przelicytować, ani przekonać. Wyłożyła Pani czarno na białym to, co zdawałoby się oczywiste i tak, ale przecież oni i tak powiedzą, co chcą, i żadne dowody ani argumenty nie są im potrzebne. Bolecki udowodnił to samo ponad osiem lat temu, ale propagandy tego rodzaju nie obowiązują żadne logiczne, bodaj najprymitywniejsze rygory. Dlatego właśnie nie można, ani nie warto podejmować z nimi dyskusji, a każda nawet próba w tym kierunku jest niebezpiecznym kompromisem, który może doprowadzić na krawędź równi pochyłej. Będą zawsze woleli mówić o czymkolwiek innym, niż o samym Mackiewiczu, a za pięknymi słowami o jego spuściźnie, kryje się zwykła nieznajomość jego pisarstwa.

Uszanowanie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
adam pieniazek
Użytkownik


Dołączył: 27 Sie 2008
Posty: 8

PostWysłany: Sob Lis 29, 2008 12:51 am    Temat postu: MACKIEWICZ FATALNY, JAK ZAWSZE Odpowiedz z cytatem

A to, Kochanieńki Bąkosiu, sam sobie spuściłeś kamień na nogę. Albowiem sam siebie toczka w toczkę niechcący zdefiniowałeś. I to cytując urywkami Mackiewicza! Co za konfiuzja...

A ja już założyłem polską czcionkę, aby nie być przedmiotem ataków, że jestem niepatriotyczny i po polsku nie piszę.

Adam Pimko
Profesor
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Sob Lis 29, 2008 1:16 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie wystarczy juz tego?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum