Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W toruńskim Centrum Astronomii wrze

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Nie Wrz 28, 2008 7:01 pm    Temat postu: W toruńskim Centrum Astronomii wrze Odpowiedz z cytatem

W toruńskim Centrum Astronomii wrze
http://www.nowosci.com.pl/look/nowosci/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=6&NrIssue=919&NrSection=80&NrArticle=115056&IdTag=38

Alicja Cichocka, Adam Luks, Piątek, 26 Września 2008

W toruńskim Centrum Astronomii wrze. Z akt dotyczących agenturalnej przeszłości prof. Aleksandra Wolszczana wynika, że w środowisku toruńskich astronomów działało jeszcze pięciu innych tajnych współpracowników SB.

Oprócz TW „Lange” środowisko toruńskich astronomów infiltrowało przynajmniej pięciu innych agentów. Zachowały się ich donosy, m.in., na Wolszczana. / Fot. Adam Zakrzewski
TW „Dux”, TW „Orion”, TW „Kosmos” (lub „Cosmos”), TW „Omega”, TW „Profesor”. Te pięć pseudonimów z mniejszą lub większą regularnością przewija się w aktach dotyczących profesora Wolszczana, które znajdują się w bydgoskiej delegaturze Instytutu Pamięci Narodowej. W liczącej ponad 300 stron dokumentacji figuruje dodatkowo kilka tak zwanych kontaktów operacyjnych (forma współpracy z SB różniąca się od TW tylko drobnymi niuansami, m.in., brakiem wymogu złożenia pisemnego zobowiązania. Jako KO działali często członkowie PZPR, których oficjalnie można było werbować jedynie za zgodą władz wojewódzkich partii).

Mówić mało, dobrze albo nic

Między innymi na podstawie charakterystyki przeprowadzonej w listopadzie 1972 r. przez KO „Sabina” („Magister Wolszczan jest dobrze zapowiadającym się naukowcem z dziedziny radioastronomii. Jest również dobrze ustosunkowany do naszego państwa”) funkcjonariusze SB zainteresowali się młodym Wolszczanem, wówczas asystentem w Zakładzie Radioastronomii UMK. Niedługo potem, na początku 1973 roku, Wolszczan został pozyskany do współpracy. Podpisał oświadczenie, w którym zobowiązał się „zachować w ścisłej tajemnicy wojskowej i państwowej przebieg prowadzonych rozmów i udzielonych informacji oficerowi Kontrwywiadu Polski Ludowej o osobach i faktach interesujących tę służbę”. Określił też, że przekazywane informacje będzie podpisywał pseudonimem „Lange”.

Do 1981 roku Wolszczan aż 48 razy spotykał się z oficerami SB. Sporządzał raporty ze swoich wyjazdów zagranicznych, przekazywał informacje o pracownikach Instytutu Astronomii UMK. Według raportów funkcjonariuszy SB, były to dane „o istotnej treści operacyjnej”. W charakterystyce Wolszczana sporządzonej 24 lutego 1973 roku zapisano: „Na szczególną uwagę operacyjną zasługują informacje dotyczące profesora Wielebińskiego”. Prof. Ryszard Wielebiński był wówczas dyrektorem Instytutu Maksa Plancka w Bonn. Właśnie na jego zaproszenia Wolszczan wielokrotnie wyjeżdżał na zagraniczne stypendia.

- Mnie też esbecja wzywała, gdy wróciłem z Holandii. Trzeba było mieć odwagę, aby odmówić współpracy - mówi dr Jerzy Usowicz. / Fot. Jacek Smarz
Profesor Wolszczan zupełnie inaczej przedstawia dziś charakter ówczesnej współpracy: „Rozmawiając z tymi ludźmi starałem się formułować i przekazywać sygnały i sprawy, o których i tak było przecież powszechnie wiadomo. Kiedy pytano mnie o osoby, starałem się trzymać prostej zasady: mówić mało, dobrze, ogólnikowo albo nie mówić nic” - pisze w swoim oświadczeniu do mediów.

Postawa dyrektora „niewłaściwa”

Z perspektywy czasu trudno jednoznacznie uznać przekazywane przez TW „Langego” informacje za szczególnie istotne. W większości rzeczywiście są to treści ogólnikowe. W kilku przypadkach Wolszczan ewidentnie wykręca się od powierzanych mu przez esbecję zadań. Tak jak w 1977 roku, kiedy w Toruniu odbywało się Kolokwium Międzynarodowej Unii Astronomicznej. Do miasta przyjechało 80 osób, głównie naukowcy z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Wydarzenie pozostawało w szczególnym zainteresowaniu SB. „Lange” zawiódł jednak. „W związku ze zmianą mieszkania i urządzania go, bardzo mało czasu spędzałem w pracy, dlatego nie posiadam informacji z terenu uczelni” - napisał w raporcie.

Również opracowywane na polecenie SB charakterystyki pracowników Instytutu Astronomii zawierały bardzo ogólnikowe informacje, a często wręcz pochwały pod ich adresem. Zastanawiającym wyjątkiem jest tutaj profesor Stanisław Gorgolewski, wieloletni dyrektor Instytutu Astronomii UMK.

„Bez końca konstruujemy aparaturę elektroniczną. Wszystkie poważniejsze prace powstają w czasie wyjazdów zagranicznych.W skali 21 lat funkcjonowania placówki dało to fatalne rezultaty” - narzekał TW „Lange” na sytuację w Zakładzie Radioastronomii w raporcie dla SB z sierpnia 1978 roku.

Prof. Stanisław Gorgolewski był wyjątkowo ostro krytykowany w donosach TW „Langego” / Fot. Adam Luks
Wolszczan kilkakrotnie podkreślał, że winny tego stanu rzeczy jest profesor Gorgolewski. W notatce z sierpniowego spotkania Wolszczana z SB czytamy: „Postawa dyrektora nie była właściwa, co doprowadzało pracowników do frustracji, obniżyło poziom naukowy instytutu”.

TW „Lange” donosi o konkretnych przewinieniach swojego przełożonego: „Niesłychanie formalistyczne załatwianie nawet najprostszych spraw, faworyzowanie osób, które lubi, prześladowanie osób, do których czuje niechęć. Wykorzystuje w tym celu swoją pozycję. Doprowadza do powstania bardzo napiętych stosunków personalnych w instytucie”.

- Szkoda, że nigdy nie miał odwagi powiedzieć mi o tych zastrzeżeniach prosto w oczy - ubolewa 82-letni dziś profesor Gorgolewski. - To przykre, że dowiaduję się o takich sprawach po tylu latach i w dodatku od dziennikarzy.

„Dux” i „Profesor” o „Lange”

Donosił jednak nie tylko TW „Lange”, donoszono również na niego. TW ukrywający się pod pseudonimem „Dux” w raporcie z października 1978 r. tak opisywał relacje Wolszczana i Gorgolewskiego: „Byłem świadkiem rozmowy, w której S. Gorgolewski powiedział o Aleksandrze Wolszczanie: - Należy do osób, które robią tylko to, co przynosi im osobiste zadowolenie i korzyści. Unika pracy społecznej. Pracuje głównie w Toruniu z dala od Zakładu Radioastronomii, uważa przyjazdy do Piwnic za durne i bezsensowne. Nastawiony jest na zbieranie materiałów za granicą. Uważa, że mało zarabia, że tylko dzięki wyjazdom może się podnieść finansowo”.

Inny agent - TW „Profesor” - tak scharakteryzował Wolszczana podczas jednej z rozmów z esbekiem: „Człowiek zafascynowany Zachodem, pracę naukową w kraju traktował jako okres kwarantanny przed następnym wyjazdem”.

- Dziś nie można uczciwie rozmawiać o tamtych czasach - uważa prof. Andrzej Kus / Fot. Adam Zakrzewski
Rozmowa miała miejsce w 1982 roku, już po wyjeździe Wolszczana do USA, kiedy to urwały się jego kontakty z SB. Oficjalnie współpracę zawieszono w 1988 roku.

Astronomowie o Wolszczanie

W teczce TW „Langego” znaleźć można również wzmianki o innych „równoległych źródłach informacji” (TW „Orion”, TW „Kosmos”, TW „Omega”). Takie „krzyżowe” donoszenie było z punktu widzenia esbecji niezbędne dla upewnienia się co do wiarygodności poszczególnych agentów.

- Nie chcę snuć domysłów, kto kryje się pod tymi pseudonimami - mówi profesor Jan Hanasz z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk w Toruniu, w latach 80. aktywny opozycjonista, który zasłynął organizacją Radia „S” w Toruniu oraz spektakularnymi akcjami, polegającymi na emisji solidarnościowych haseł w telewizorach przy użyciu specjalnie skonstruowanego sprzętu. - Jestem „ścisłowcem” i wolę opierać się na faktach. Przyznam jednak, że tak jak dotąd nie miałem jakiejś szczególnej potrzeby przeglądania zgromadzonych na mój temat donosów, po ostatnich zdarzeniach zaczynam taką potrzebę odczuwać.

W kwestii samego Wolszczana profesor Hanasz nie chce formułować kategorycznych sądów: - Wydaje się, że donosy Wolszczana rzeczywiście nie wyrządziły większych szkód w naszym toruńskim środowisku. Z drugiej strony określenie „nieszkodliwy donos” budzi we mnie sprzeciw. Nie można było przecież mieć pewności, jaka informacja wzbudzi akurat niezdrowe zainteresowanie esbeków. Ale, szczerze mówiąc, ważniejsze od tego, co minęło, jest dla mnie to, co dzieje się obecnie. Mimo wszystko oczekiwałem teraz ze strony Wolszczana uznania swojej winy i jakiejś skruchy. Niestety, nie doczekałem się.

Podobnie uważa dr Jerzy Usowicz z Katedry Radioastronomii UMK: - Trzeba mieć odwagę cywilną, żeby przyznać się do błędu i przeprosić. Tymczasem Wolszczan staje na pozycji oskarżającego. Atakuje, że mu w życiu prywatnym grzebią. Taka postawa jest naganna i wymaga napiętnowania. Mnie też SB wzywało, gdy wróciłem z Holandii, podobnie jak i innych naukowców. Wielu miało jednak tę odwagę, aby odmówić współpracy.

W środowisku toruńskich astronomów nie brakuje również obrońców Wolszczana. Jednym z największych jest profesor Andrzej Kus, dyrektor Centrum Astronomii UMK: - Nikt nie zadaje sobie pytania, kim Wolszczan wtedy był. Nie słynnym naukowcem, tylko chłopakiem po studiach. Miał tak lekceważący stosunek do esbecji, że dla niego ta współpraca zupełnie nic nie znaczyła. Ale dziś nie można uczciwie i spokojnie rozmawiać o tamtych czasach, bo człowiek od razu staje się agentem. I jest skończony.

Zapytany o donosy na swój temat, Kus odpowiada: - Nawet jeśli był przepytywany z naszych rozmów, dla mnie nie jest to donoszeniem. Zresztą jaką te nasze rozmowy miały wtedy wartość? Wielu kolegów było wówczas zaangażowanych w opozycyjność, gdyby w środowisku działali agenci, w pełnym tego słowa znaczeniu, ci ludzie siedzieliby przecież w więzieniu. Dlatego nie wierzę w tę dwulicowość. Było raczej odwrotnie. Wolszczan grał, to był jego kamuflaż. Gdyby otwarcie stawiał się esbecji, nie byłoby teraz Wolszczana. Te nic nieznaczące donosy uznaję za cenę, jaką zapłacił za swój sukces. Dla mnie Wolszczan pozostanie człowiekiem godnym szacunku.

Inni TW

W sprawie pozostałych tajnych współpracowników SB, infiltrujących środowisko pracownicy Centrum Astronomii nie chcą się wypowiadać. Rzecznik prasowy UMK, Marcin Czyżniewski, zapewnia, że obecnie rektor ma informacje dotyczące wyłącznie TW „Langego”. Z wszelkimi dodatkowymi pytaniami odsyła do profesora Wojciecha Polaka, kierującego zespołem historyków badających tę tematykę.

- W tej chwili mogę powiedzieć tylko tyle, że sprawa analizowana jest kompleksowo - mówi profesor Polak.

Personalia

Aleksander Wolszczan

Ma 62 lata, urodził się 29 kwietnia 1946 r. w Szczecinku.
W 1969 r. ukończył studia na UMK w Toruniu.
W 1973 r. przebywał na stażu w Instytucie Radioastronomii Maksa Plancka w Bonn, gdzie zajmował się badaniem gwiazd neutronowych - pulsarów.
Po powrocie do kraju uzyskał tytuł doktora za pracę poświęconą tej właśnie tematyce (1975 r.)
W 1982 r. na stałe wyjechał z Polski
We wrześniu 1990 r. za pomocą radioteleskopu w Arecibo (Portoryko) odkrył pierwsze 3 planety poza Układem Słonecznym, krążące wokół pulsara PSR B1257+12 w Konstelacji Panny.
W 1994 roku za to odkrycie został wyróżniony przez pismo „Nature” jako autor jednego z 15 fundamentalnych odkryć z dziedziny fizyki.
W 1997 r. za wybitne zasługi dla nauki polskiej został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski
W 2005 r. ogłosił, że wraz z Maciejem Konackim odkrył w swoim układzie jeszcze jedną - czwartą - planetę.
W 2007 r. wspólnie z zespołem kierowanym przez dr. Andrzeja Niedzielskiego z UMK odkrył planetę HD 17092 b, krążącą wokół gwiazdy HD 17092.

Robert Majka , polityk , Przemyśl , 28 września 2008 godz.20.01
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Nie Wrz 28, 2008 7:13 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Stan wojenny oskarżony.
http://www.nowosci.com.pl/look/nowosci/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=6&NrIssue=920&NrSection=1&NrArticle=115274&IdTag=592

Michał Wojtczak, Sobota, 27 Września 2008


Kiedy na peronie Dworca Centralnego w Warszawie mijałem grupkę pasażerów wpatrujących się w telewizor, na ekranie leciały migawki z procesu przeciwko autorom stanu wojennego. Ktoś, komentując to, powiedział, że czas już dać spokój tym starym ludziom. Generałowie Jaruzelski i Tuczapski, podobnie jak Stanisław Kania, kiedyś I sekretarz KC PZPR, rzeczywiście nie przypominali niegdysiejszych, dziarskich wodzów zaprowadzających w Polsce „normalizację” przy pomocy wojska, milicji i wszelakich tajnych służb.

Ponad ćwierć wieku zrobiło swoje i dzisiaj ich widok na ławie oskarżonych, a nie przy szklankach z ziółkami mógłby budzić odruch współczucia. Może. Gdyby nie pamięć o tym, czym był stan wojenny, przywołana choćby widokiem grupki butnych pułkowników w peerelowskich mundurach, sekundujących na sali sądowej swoim ówczesnym szefom. A także, gdyby nie inna grupa ludzi, ofiar tamtej „wojennej” operacji wymierzonej w społeczeństwo, które chciało po prostu godniej żyć. Przyszli do sądu w oczekiwaniu na sprawiedliwe osądzenie tych, którzy uruchomili machinę represji.

Nie wiem, czy proces, jeśli uniki stosowane przez oskarżonych i ich adwokatów go nie zablokują, doprowadzi do wyroków skazujących. Członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (sam Orwell nie wymyśliłby lepszej nazwy) sądzeni są bowiem według zasad obowiązujących w państwie prawa, chociaż sami stworzyli system, w którym prawo było tylko instrumentem służącym rozprawianiu się z każdym, kto próbował być niepokorny. Nie mam jednak wątpliwości, że musi zostać doprowadzony do końca. Nie wystarczy skazać zomowca, który strzelał do górników, czy esbeka, który znęcał się nad porwanym z ulicy działaczem opozycji. Ktoś przecież wydawał im rozkazy, instrukcje lub choćby stworzył sytuację zachęcającą i ośmielającą do takich bandyckich zachowań. Ten „ktoś” to właśnie WRON.


Robert Majka , polityk , Przemyśl , 28 września 2008 godz.20.13
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Nie Wrz 28, 2008 7:20 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W zgodzie z własnym sumieniem
http://www.nowosci.com.pl/look/nowosci/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=6&NrIssue=913&NrSection=1&NrArticle=114398&IdTag=592

Znany astronom, prof. UMK w stanowisku przysłanym „Nowościom”, tłumaczy swoje związki z SB

, Piątek, 19 Września 2008

W związku z artykułami o współpracy prof. Aleksandra Wolszczana z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa otrzymaliśmy jego autoryzowane stanowisko:

Według dokumentów IPN, prof. Wolszczan był tajnym współpracownikiem / Fot. Adam Zakrzewski/PAP

„Nie potrafię znaleźć słów, którymi byłbym w stanie w
sposób parlamentarny określić materiał opublikowany przez „Gazetę Polską”, w zdecydowanej większości niekonsultowany ze mną. Nie zamierzam też wypowiadać się na temat jego niesłychanej treści, ani jej komentować. Załączam natomiast nieco tylko zredagowaną, autoryzowaną rozmowę z dziennikarzem GP, która, wbrew zapowiedzi, nie stała się częścią tego materiału. Niech ona będzie moją jedyną wypowiedzią na temat kontaktów z SB, jakie miałem w przeszłości. Dopuszczam wykorzystanie jej, jako mojej deklaracji w tej sprawie.

Jest prawdą, że na początku lat 70., gdy zacząłem wyjeżdżać za granicę, zgodziłem się nieopatrznie na kontakty z SB i na podpisywanie się pseudonimem. Jeśli nie liczyć groteskowości tej sytuacji, nie widziałem w tym wtedy nic szczególnego. Deklarację wierności systemowi podpisywało się przecież przed każdym wyjazdem za granicę. To, że w mojej pracy naukowej miałem okazję do takich wyjazdów, jak przypuszczam, było powodem, dla którego stałem się jednym z tych, którzy znaleźli się na celowniku służb. Trzeba pamiętać, że „potykanie się” o SB bardzo często było losem osób, których życie w jakiś sposób odbiegało od ustalonych norm. „Dyskretna” obecność służb, to element krajobrazu tamtych lat, podobnie jak wystawanie w kolejkach i mnóstwo innych, obecnie egzotycznie brzmiących niewygód. Na przykład, wiadomo było powszechnie, że wyjeżdżający za granicę byli wzywani, aby porozmawiać o tym, co tam robili, ale nikt oczywiście o tym nie opowiadał na prawo i na lewo. W tamtym systemie, podwójne życie funkcjonowało jako cywilizacyjna norma.

A dlaczego spotykałem się z panami z SB? Właśnie dlatego, że SB było elementem PRL-owskiego krajobrazu. Podobnie, teraz teczki stały się elementem krajobrazu III RP. Po części wynikało to też z ewolucji moich poglądów po kolejnych kryzysach społecznych i politycznych, patrząc wstecz na Poznań i Budapeszt 1956 i po Pradze 1968 (byłem wtedy w Czechosłowacji) , czy Grudniu 1970. Szczególnie odczułem to, co przydarzyło mi się tuż przed Marcem 1968 r. Pracowałem w uczelnianym radiowęźle i spotkały mnie spore nieprzyjemności z powodu krytycznej audycji, której treści już nie pamiętam. W efekcie, kiedy nadeszły wydarzenia Marcowe, zabroniono mi dostępu do mikrofonu. I tak, przez lata wyrobiłem w sobie bardzo mocne przekonanie, że nawet jeśli konfrontacja może przynieść pożądany skutek, to i tak negocjacje i kompromis są lepsze. Uzyskanie efektów może trwać dłużej, ale są one trwalsze i droga do nich pozostawia mniej niepotrzebnych ofiar.

Uznałem więc, że trzeba poradzić sobie z tą sytuacją poszukując kompromisu, który byłby dla mnie do zaakceptowania. Chodziło przede wszystkim o to, aby trzymać się elementarnych zasad przyzwoitości. Mam tu na uwadze przyzwoitość rozumianą uniwersalnie, a nie tę, którą definiuje taki czy inny system polityczny. Tak więc, parę razy do roku, na ogół przy okazji moich wyjazdów za granicę, ale nie tylko, rozmawiałem z ludźmi z SB.
Podczas tych kontaktów, nikt mi nie groził, nie szantażował i do niczego nie zmuszał. Był grzeczny pan, była sympatyczna rozmowa na najrozmaitsze tematy, także pytania o konkretne osoby - tak to wyglądało. Rozmawiając z tymi ludźmi, starałem się formułować i przekazywać sygnały i sprawy, o których i tak było przecież powszechnie wiadomo. Kiedy pytano mnie o osoby, starałem się trzymać prostej zasady: mówić mało, dobrze, ogólnikowo, albo nie mówić nic. Po prostu starałem się zachowywać konsekwentnie i pragmatycznie, a pojęcia takie, jak „donoszenie”, czy „donos” zwyczajnie nie istnieją w moim zbiorze recept na życie.

W kontaktach z SB w końcu przyszedł taki moment, w którym nakreślone przeze mnie granice zostały w sposób oczywisty przekroczone. Już w czasach Solidarności, mój miły rozmówca zapytał o kolegę, który był jej ogromnie aktywnym, wojującym działaczem. Odpowiedziałem, że na ten temat nie będę rozmawiał, ponieważ cokolwiek nie powiem, zaszkodzę koledze. I to był ostatni raz, kiedy zobaczyłem tego pana i w ogóle kogokolwiek z SB. Potem przyszedł grudzień 1981 roku. Miałem jechać na dłuższy czas za granicę i sądziłem, że po tej rozmowie o wyjeździe mogę zapomnieć. Ku mojemu zdumieniu, jednak wyjechałem, nie wiedząc oczywiście, że wrócę dopiero 10 lat później.

W perspektywie, myśląc czasem o wszystkim, co mnie spotkało w przeszłości, pozostaję w zgodzie z własnym sumieniem. Oczywiście, różne rzeczy można było zrobić inaczej, być mniej naiwnym i ostrożniejszym, ale żeby to wszystko naprawdę zrozumieć, trzeba by się przenieść do lat 70., 80.

Świadome udzielanie informacji na szkodę innych osób jest w sposób oczywisty naganne w każdych warunkach. Tyle wie każdy, przynajmniej w teorii. Jednakże, podpisuję się pod myślą, którą napotkałem w kontekście Rewolucji Francuskiej i w której znajduje się mnóstwo treści: „Gdy pamięć zatruwa lud, wybawieniem jest zapomnienie” - tylko oprawić i postawić na biurkach polityków dookoła świata. Stworzenie możliwości zaglądania do życia prywatnych ludzi w majestacie prawa i bez ich wiedzy i zgody, definitywnie nie jest symptomem prawidłowo funkcjonującej demokracji”.

Fakty

Wczoraj w sprawie teczki prof. Wolszczana wypowiedziała się naczelnik bydgoskiej delegatury IPN, Krystyna Trepczyńska. Jej zdaniem, informacje zawarte w dokumentach wskazują jednoznacznie, że profesor był TW.


Robert Majka , polityk , Przemyśl , 28 września 2008 godz.20.20
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum