Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Polonia a władze prl-bis

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Pią Lut 06, 2009 11:00 pm    Temat postu: Polonia a władze prl-bis Odpowiedz z cytatem

.
Dnia 22 grudnia 2008 roku odbyło się w Uniwersytecie Warszawskim seminarium, w którym jako jeden z zaproszonych wystąpił Zygmunt Haduch, profesor tytularny Uniwersytetu Monterrey w Meksyku, działacz polonijny i przewodniczący Związku Polaków i Przyjaciół Polski w Meksyku.
Niezrozumiałym jest, dlaczego organizatorzy poprosili prof. Haducha, aby ze swego wystąpienia usunął te fragmenty, które są związane z organizatorem i sponsorem Polonii, prezesem Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej USOPAŁ Janem Kobylańskim. Wielce nietaktownym było również odebranie głosu Lechowi Niekraszowi w momencie, kiedy zaczął mówiąc o działalności Polonii w Ameryce Południowej. To tylko dowód, ze "czarna lista Radosława Sikorskiego" istnieje i działa. Tymczasem nie można mówić o Polonii w świecie nie wspominając o Polakach i ich organizacjach w Ameryce Łacińskiej. Poniżej pełny tekst wystąpienia prof. Haducha również z fragmentami "politycznie niepoprawnymi" dla niektórych środowisk w Polsce.


UNIWERSYTET WARSZAWSKI – konferencja dnia 22 grudnia 2008 r.

Prof. dr inż. Zygmunt Haduch
ROLA POLONII W KSZTAŁTOWANIU DOBREGO IMIENIA POLSKI W ŚWIECIE

Wielce Szanowni Uczestnicy Konferencji
Bohaterscy uczestnicy Powstania Warszawskiego
Szanowni Goście

Serdecznie dziękuję za zaszczyt wystąpienia w tak szanownym gronie i w Uniwersytecie o tak pięknych tradycjach.
Dziękuję Panu Prof. Januszowi Kuczyńskiemu za zaproszenie i cierpliwe wielotygodniowe uzgodnienia i dyskusje. Dziękuję w imieniu swoim ale też wielomilionowej rzeszy polskich emigrantów za to, że ktoś w Polsce zainteresował się tym co mamy do powiedzenia, co nas boli i co mamy do zaproponowania.

Kim jesteśmy

Na wstępie podjąć chcę próbę samookreślenia się. Jednak odpowiedź na "pytanie kim jesteśmy?" jest bardziej skomplikowana niżby to wynikało z prostego stwierdzenia, że JESTEŚMY POLAKAMI. Posłużę się cytatem z projektu USTAWY O POTWIERDZENIU POCHODZENIA POLSKIEGO. Projekt odpowiedniej ustawy został opracowany i zapis w niej jest jasny i zgodny z konstytucją: „obywatel polski posiadający równocześnie obywatelstwo innego państwa ma wobec Rzeczpospolitej Polskiej takie same prawa i obowiązki, jak osoba posiadająca wyłącznie obywatelstwo polskie”. Wydawałoby się, że wszystko jest jasne, wobec prawa wszyscy jesteśmy równi, czy jednak zastosowanie tego prawa może być jednakowo wyegzekwowane.
W przypadku „ młodej” czy „nowej” emigracji ostatnich kilkudziesięciu lat można się zgodzić z twierdzeniem, że prawie nic się nie zmieniło. „Czasowo”, „na chwilę” jestem za granicą, zachowuję polski paszport i dowód osobisty jak również czynne i bierne prawo wyborcze. Jaki jednak ustosunkować się do takiego przypadku. Doskonale zorganizowane harcerstwo wśród dzieci polskich emigrantów w Argentynie pomaga swoim członkom odwiedzać kraj swoich przodków. Po powrocie z takiej wycieczki młody człowiek z paszportem argentyńskim powiedział: “zawsze czułem się Polakiem, teraz wiem dlaczego mogę być dumny, że jestem Polakiem” Proszę zauważyć; on „jest Polakiem” z serca, duszy i tradycji, pomimo, że prawo mówi coś innego. Co robi polski rząd aby podtrzymać tę więź z ojczyzną przodków?

Nieco historii emigracji polskiej

Polacy to naród emigrantów. Przyczyniły się do tego zabory gdyż rządy każdego z trzech okupujących nas krajów Prus, Rosji i Austrii zainteresowane były aby jak największa ilość Polaków opuściła kraj i nigdy do niego nie wracała. Z zaboru rosyjskiego uciekali mężczyźni, przed „branką do wojska” (a służba trwała i 25 lat) natomiast z austryjackiego wypędzała „galicyjska bieda”.
Generalnie emigrowali z Polski ludzie prości, którzy swym nowym ojczyznom byli w stanie zaoferować dwie ręce nawykłe do ciężkiej pracy.
Tak więc przybijały do wybrzeży obu Ameryk statki wypełnione tymi którzy śnili o lepszej przyszłości. Jedni tę przyszłość budowali ciężką pracą, innych czekało pohańbienie i łzy. Były wśród statków te wypełnione młodymi dziewczynami ze wszystkich zaborów, obiecywano im złote góry ale po przybyciu odbierano dokumenty i sprzedawano do domów publicznych. Dziewczyny nie miały wyjścia. Do dziś w niektórych regionach Argentyny na prostytutkę mówi się „Polaca”. Generalnie emigracyjny chleb okazał się gorzki i rzęsiście skropiony łzami. Ale Polacy to twardy naród, wywarli pozytywne piętno na tamtych ziemiach. Prezydent Argentyny powiedział w Parlamencie w dniu ustanowienia 8 czerwca Dniem Osadnika Polskiego: Polacy nauczyli nas pracowitości.

Następna fala emigracyjna uderzyła w kontynent amerykański po II Wojnie Światowej. Byli to ci wszyscy którzy przeżywszy wojnę do Polski, tym razem pod zaborem sowieckim, wracać nie chcieli lub nie mogli jak żołnierze Armii Krajowej lub Armii Andersa. Tak naprawdę politykiem który autentycznie otworzył drzwi polskim emigrantom była Evita Peron, słynna żona prezydenta Argentyny. Wraz z Polakami do Argentyny, Chile, Paragwaju i Brazylii przybyli żołnierze którzy stali po drugiej stronie frontu: Włosi i Niemcy, co stworzyło dość skomplikowaną sytuację w kształtującym się nowym ładzie społecznym.
Była jeszcze jedna znacząca fala emigracyjna w latach 1953–56. Cytuję publikację z Internetu Colasa Bregona osiadłego w Kanadzie. „ Emigranci byli „ofiarami” czystki jaką rozpoczął już Stalin a dokończył Chruszczow, a która dotknęła aparaty bezpieczeństwa wszystkich państw bloku wschodniego. Szczególnie Węgry udowodniły ZSRR, że dociskanie śruby przy pomocy żydowskich siepaczy może okazać się kosztowne. W Rosji postawiono ich pod mur lub wywieziono do Gułagów. W Polsce ustawili się w kolejce po paszporty i wyemigrowali. Mieli do Izraela, ale Ziemia Obiecana borykała się z problemami, wybierali więc kraje „wolnego świata” głównie USA gdzie prosili o azyl polityczny podając się za ofiary prześladowań reżymu komunistycznego. Azyl dostawali ponieważ wywozili z PRL-u wagony „mienia przesiedleńczego”. Do odwiedzania Starego Kraju absolutnie się nie kwapili. Pytanie więc dlaczego teraz ambasady Polskie wydają tysiące paszportów tym polskim „patriotom”.

Następna wielka fala emigracyjna to ta zwana „solidarnościową”. Jedni musieli wybierać pomiędzy internowaniem a wygnaniem, inni zwątpili w reformowalność systemu i szukali wolności i demokracji. Niefortunnie do USA i Kanady zjechało najwięcej tych, którzy z emigracją polityczną mieli najmniej wspólnego - lumpów, cwaniaków i kombinatorów. Ci jednak szybko przekonali się, że dolary nie leżą na ulicy, że trzeba na nie ciężko pracować. Ci, którzy tych prostych prawd nie rozumieli, staczali się, stąd pochodzi w Stanach niezbyt chlubne powiedzenie „pijany jak Polak.”

Wielkie bezrobocie, jakie nastąpiło po zmianie systemu a potem otwarcie granic po wcieleniu Polski do Unii Europejskiej, spowodowało nową emigrację która trwa do dziś. Dobrze wykształceni polscy specjaliści są cenieni „na zachodzie” – przysłowiowy polski hydraulik. Ale nie tylko. Właściciel biura architektonicznego z Dublina, Szkocja przyjechał kiedyś na Politechnikę Krakowską szukać młodych architektów którzy sprawdzili się w pracy.

Nie sposób w krótkiej analizie scharakteryzować cała polską emigrację w świecie. Motywy emigracji każdego z nas były inne, drogi i sposoby przebijania się w tamtej rzeczywistości zróżnicowane. Jasnym jest, że aby osiągnąć sukces trzeba było wykazać się wielkim hartem ducha i pokazać, że jest się dwukrotnie lepszym od miejscowych. Nie każdego było na to stać. Przy wszystkich rozbieżnościach społecznych, orientacjach politycznych i poglądach łączy nas to, że mówimy jednym językiem, kultywujemy te same tradycje a z perspektywy czasu i odległości mamy skłonności do idealizowania naszej Matki POLSKI. Rzeczywistość na linii Polska – Polonia jest jednak daleka od ideału.

Chlubne nazwiska polskiej emigracji

Polscy emigranci rozsławiali zawsze Naszą Ojczyznę na wszystkich kontynentach. Takie nazwiska jak Kościuszko, Puławski, Domeyko, Malinowski, Skłodowska, Sędzimir są wielkie nie tylko dla nas Polaków. Chociaż jeżeli zapytać przeciętnego obywatela USA jakiej narodowości był Pulaski, to mam wątpliwości co do prawidłowej odpowiedzi. Ale to już wina ich systemu edukacji, a także wyzwanie dla nas, o czym nieco dalej.
Proszę mi wierzyć, że jeżeli wchodzę w Monterrey, miejscu mego zamieszkania w Meksyku, do fabryki GALVAK, która produkuje blachy ocynkowane i w małym muzeum zakładu na poczesnym miejscu wisi patent metody pokrywania blach stalowych cynkiem autorstwa Sędzimira to serce przyspiesza.
Nie ma możliwości w tym krótkim opracowaniu wymienić znaczące nazwiska polskich emigrantów w całym świecie. Ograniczę się do krajów jakie odwiedziłem i osób które znam osobiście.
Chile. Tu niewątpliwie czuje się ducha Domeyki. To jemu właśnie Chilijczycy zawdzięczają odkrycie swego największego dobra narodowego – miedzi. On to już jako profesor a później wieloletni rektor uniwersytetu w Santiago pracował nad metodami przeróbki miedzi. Te tradycje są kontynuowane przez Polaków. Inżynier górnik Andrzej Zabłocki jest Naczelnym Dyrektorem fińskiej spółki eksploatującej złoża chilijskiej miedzi. Dodam, że pan Zabłocki jest od lat Prezesem Związku Polaków w Chile. Organizacji bardzo prężnej i cenionej w Ameryce Południowej. Związek jest zrzeszony w USOPAŁ, Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, której Pan Zabłocki jest wiceprezesem. Prezesem USOPAŁ jest pan Jak Kobylański. I tu zaczyna się problem. Na mocy zalecenia naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych pracownikom ambasad nie wolno kontaktować się z kimkolwiek kto ma kontakt z Kobylańskim. ???
Meksyk. O tym kraju mogę powiedzieć najwięcej, bowiem żyję w nim od 23 lat. Emigracja z Polski do Meksyku była znikoma. W połowie XIX wieku została tam nieliczna grupa żołnierzy polskich przysłanych z korpusem austriackim mającym pomóc w utrzymaniu na tronie Maksymiliana I. W pierwszej połowie XX wieku przyjeżdżali do Meksyku naukowcy z Polski W 1942-43 przyjechała do Meksyku grupa około 2000 osób deportowanych z Polski do Rosji w latach 1939-41, przeważnie sieroty i kobiety, oraz niewielu mężczyzn niezdolnych do służby wojskowej. Władze Meksyku zorganizowały dla nich obóz w miejscowości Santa Rosa w stanie Guanajuato, koło miasta Leon. W tym tez czasie na uniwersytecie w Meksyku doktoryzuje się i wykłada jeden z późniejszych największych znawców historii Poloni Ameryki Łacińskiej prof. Urbański. Po drugiej wojnie światowej przybyła do Meksyku mała grupa polskich wojskowych oraz zakontraktowanych przez rząd Meksykański profesorów wyższych uczelni oraz specjalistów. Najbardziej znanym z tej grupy był inz Wiktor Skiba, który przez lata zajmował się ujednoliceniem i rozwojem sieci elektrycznej w Meksyku. W roku 1947 powstała w Meksyku Delegatura Kola b. Żołnierzy AK i SPK (Stowarzyszenie Polskich Kombatantow), którego prezesem jest inż. Jerzy Skoryna. W roku 2001 jego staraniem został odsłonięty pomnik Paderewskiego na jednej z głównych i najpiękniejszych alei stolicy, Paseo de la Reforma, w rezydencjalnej dzielnicy Lomas de Chapultepec.
Po stłumieniu w Polsce zrywu solidarnościowego nasiliła się w latach 80-tych emigracja intelektualistów do Meksyku. Przyjeżdżali naukowcy, muzycy, artyści, trenerzy sportowi. Jerzy Hausleber doprowadził Meksykanów do światowej czołówki chodziarzy. Lekkoatletów trenują: Jerzy Kępka i Piotrowski. Ponad połowę orkiestry symfonicznej w Xalapa w stanie Veracruz stanowią Polacy. Leszek Zawadka stworzył jeden z najlepszych chórów dziecięcych w Valle de Chalco. Hausleber, Zawadka i prof. Jerzy Plebański zostali odznaczeni najwyższym odznaczeniem meksykańskim dla cudzoziemców Order Aguila Azteca.
Polscy naukowcy nadają ton w wielu dziedzinach nauki meksykańskiej. Dr hab. inż. Stanisław Raczyński zajmuje się symulacją komputerową, dr hab. inż. Piotr Rusek jest znanym trybologiem, obaj są profesorami w prestiżowym Uniwersytecie Panamericana w stolicy. Dr inż. Zygmunt Haduch, prof. tytularny w Uniwersytecie Monterrey zdobył wiele nagród państwowych za projekty badawcze w materiałoznawstwie. W uniwersytetach w Guadalajara, Saltillo, Puebla, Toluca pracuje wielu polskich naukowców. Dr Roman Dąbek - chemik, dr inż. Zbigniew Szczygieł - metalurg, dr Andrzej Żeromski - geograf, prof. Jan Pardubicki - architekt. dr Ryszard Wójcik - matematyk, dr inż. Dariusz Szwedowicz - specjalista w optymalizacji projektowania. Nie sposób wymienić wszystkich.
Emigranci polscy są zorganizowani w dwu związkach. W Monterrey od 1994 roku działa Związek Polaków i Przyjaciół Polski, któremu od lat prezesuje Zygmunt Haduch.
W stolicy Meksyku działa Towarzystwo Polsko-Meksykańskie kierowane przez Guillermo Morales Luna. Organizacje działają głównie na rzecz tworzenia polskiego lobby za granicą. Promocja kultury polskiej, pomoc polskim orkiestrom lub grupom artystycznym, wystawy dzieł polskich artystów, wymiana naukowa i studencka. Uczestniczą również w organizacji ważnych wizyt: Ojca Świętego Jana Pawła II, Lecha Wałęsy. W kwietniu 2002 gościła w Monterrey delegacja rządu polskiego z premierem Markiem Belką uczestnicząc w spotkaniu ONZ.

Jak widzimy naszą ROLĘ. Co MY Polsce, a czego oczekujemy

Po pierwszych latach prób stabilizacji w emigracyjnej rzeczywistości, zwykle bardzo trudnych i do przetrwania tylko dla najsilniejszych, przychodzi refleksja... skąd mój ród, moje korzenie, co ja teraz mogę zrobić dla kraju ojców moich. Obserwując ostatnie lata aktywności wśród Polonii można bez wątpienia stwierdzić, że coś drgnęło, i to z bardzo dużą siłą, z determinacją. Polacy na obczyźnie uświadomili sobie, że stanowią jedną trzecią narodu polskiego, że jeżeli się dogadają do wspólnego działania to stanowią siłę, która może spowodować pozytywne zmiany w Polsce. Zmiany idące w kierunku realizacji jedynie słusznej idei: JEDNA JEST POLSKA I JEDEN NARÓD POLSKI.
Historia Polski tworzona jest nie tylko pomiędzy Odrą a Sanem i jedynie przez obywateli Polski zamieszkałych w jej granicach. Współczesna historia Rzeczpospolitej pisana jest przez jej najwierniejszych synów tak w Polsce jak i poza jej granicami. Trzeba otworzyć się na emigrację która chce i może wpisać się złotymi zgłoskami w dzieło budowania dobrego imienia naszej Przenajświętszej Rzeczpospolitej w świecie. Absudrem jest, że ci wspaniali Polacy, którzy najczęściej nie ze swojej woli znaleźli się na emigracji, ci patrioci nie mają żadnego wpływu na bieg współczesnej polskiej historii.
Tu i teraz. Takie hasło wysunęła Polonia kanadyjska, cytuję: „hasło związane jest z wielkim wyzwaniem stworzenia nowej i nowoczesnej bazy dla młodej Polonii, która spowoduje z jednej strony utrzymanie elementu dumy narodowej z przynależności do narodu polskiego, a z drugiej strony dopomoże we właściwej integracji w kraju osiedlania rodziców a czasem nawet dziadków. Pod wpływem ośrodków obcych i zdecydowanie wrogich Polsce dokonuje się obecnie utrwalanie negatywnego wizerunku Polski i także Polaków, a nawet często samej emigracji w krajach osiedlenia. Po wielu latach od zakończenia II wojny światowej o wiele łatwiej jest przedstawiać fałszywy wizerunek Polski czasów okupacji zarówno niemieckiej jak i sowieckiej, a także czasów komunistycznych w latach 1945 – 1989. Brakuje nie tylko samych podręczników historii Polski przedstawiających ją na podstawie gruntownych badań naukowych, ale brakuje też prac naukowych dot. najnowszej historii Polski”
Propozycje. "Tworzenie Katedr Dziedzictwa Polskiego na wzór utworzonej ostatnio w Nowym Jorku. One to będą stanowiły przeciwwagę dla kłamstw o polskich obozach koncentracyjnych i o mordowaniu w nich Żydów przez Polaków, pomoc w postawieniu w odpowiednim świetle kłamstw Grossa i wspierających go polakożerców jak Piotr Wróbel, były pracownik Żydowskiego Instytutu Historycznego, a obecnie profesor historii Polski na Uniwersytecie w Toronto. (...)” "Kanadyjska Polonia zna go jak zły szeląg, pamiętając o jego rozlicznych wystąpieniach pełnych zajadłych uprzedzeń wobec polskiej historii. Katedra została ufundowana ze składek kanadyjskiej Polonii, a z Polski przysłano do jej obsadzenia Wróbla, który zrobił więcej szkód dla obrazu Polski i Polaków w Kanadzie niż jakakolwiek inna osoba." (źródło: Jerzy Robert Nowak „Gorzej niż kompromitacja” www.naszdziennik.pl). W tekście Piotra Wróbla drukowanym w „Gazecie Wyborczej” z 29-30 lipca 2006 r. autor występuje jako gloryfikator J.T. Grossa, stwierdzając, że jego „Strach” jest „znakomitą, poruszająca i inspirująca książką”. Gorzej, że te „pochwalne peany” Wróbla na temat autora najbardziej jadowitej i polakożerczej książki znalazły się w wyborze tekstów polskiego MSZ. Tak więc Katedry Dziedzictwa Polskiego mają za zadanie nie tylko prostowanie polskiej historii poza granicami ojczyzny ale i uświadamienie urzędnikom państwowym konieczności wyważenia różnicy pomiędzy zakłamaniem a obiektywną prawdą historyczną.
Zadaniem Katedr Dziedzictwa Polskiego jest organizacja kursów języka polskiego dla dzieci emigrantów. Wielokrotnie występowaliśmy do Ministerstwa Edukacji Narodowej o pomoc w opracowaniu książek do nauki języka polskiego dla dzieci urodzonych za granicą, dla których pierwszym językiem jest język kraju zamieszkania. To nie może być ta sama książka, z której uczą się dzieci w Polsce przy pomocy polskiego nauczyciela, to musi być podręcznik z opisem metodyki nauczania zrozumiałym przez rodzica, który nie jest pedagogiem. Nasze monity pozostawiano bez odpowiedzi. Kursy letnie dla dzieci emigrantów organizowane przez Uniwersytet Jagielloński w Krakowie i inne ośrodki akademickie w Polsce nie rozwiązują problemu. Są zbyt drogie i niedostępne dla większości chętnych, choćby z racji ceny biletu lotniczego. Tu potrzebna jest pomoc rządu, szeroko zakrojona akcja edukacji naszych polskich dzieci. Akcja w co najmniej dwu dziedzinach: nauki języka polskiego i prawdziwej niezafałszowanej historii Polski. Zainwestowanie w naukę zawsze i po wielokroć się zwraca.
Postawione wyżej zadania dla Katedr Dziedzictwa Polskiego spełniać może z powodzeniem proponowane przez Uniwersytet Warszawski utworzenie UNIWERSYTETU WIRTUALNEGO DIALOGU I UNIWERSALIZMU.
Program i zasięg działania takiej jednostki naukowej jest zresztą dużo szerszy i mam nadzieję będzie przedmiotem dyskusji.

Promocja polskiej nauki

Naukowcy polscy zatrudnieni w niemal każdym liczącym się uniwersytecie w Meksyku w naturalny sposób promują polską naukę, mogą przyczynić się do wzrostu eksportu polskich produktów i polskiej kultury. Do realizacji tego zadania niezbędna jest współpraca z polskimi placówkami dyplomatycznymi, a te z reguły nie garną się do kontaktu z polskimi emigrantami lub taki kontakt mają zabroniony, o czym wspominałem wyżej. Ambasadom jesteśmy potrzebni w określonych sytuacjach. Współorganizowaliśmy trzy wizyty eks-prezydenta Lecha Wałęsy, premiera Belki z częścią rządu, zespołów folklorystycznych, muzyków oraz organizacji wystaw.
Organizacje polonijne nie oglądając się na ambasady tworzą polskie lobby.
W ostatnich trzech latach Uniwersytet Monterrey, jeden z prestiżowych uniwersytetów o orientacji katolickiej w Meksyku, podpisał trzy umowy o współpracy z polskimi instytucjami naukowymi, doprowadziliśmy do wyjazdu do Polski na kursy letnie ok. 100 studentów i aktualnie przebywa w Polsce trzech studentów realizujących badania do prac doktorskich. W uniwersytecie Monterrey przebywa na semestralnej wymianie troje studentów z Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej. Pomogliśmy studentce z Łodzi zrealizować badania do pracy magisterskiej na temat Polonii meksykańskiej. Zrobić oczywiście można o wiele więcej. Jest podpisana umowa o współpracy pomiędzy Meksykiem i Polską, ale do jej realizacji powinna być wyłoniona komisja robocza. Propozycja utworzenia komisji skierowana do ambasady pozostała bez odpowiedzi. Dotykamy więc problemu polskiej dyplomacji.

Polska dyplomacja

Dyplomacja jest niezwykle ważnym ogniwem w łączności pomiędzy Rzeczpospolitą a Polonią, jak również w zadaniu kształtowania obrazu Polski. Działalność polskiej dyplomacji jaśniej widzimy my emigranci niż rodacy w kraju. Kongresy i zebrania organizacji polonijnych kończą się niezmiennie apelami i postulatami pod adresem polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych typu:
• Dokonanie weryfikacji zasad i mechanizmów mianowania osób, członków korpusu dyplomatycznego oraz konsuli honorowych.
• Dokonać wreszcie całkowitej wymiany na placówkach dyplomatycznych osób z rodowodem z PRL /XI Forum Polonijne/

Pracownicy MSZ: Schnepf, Meller, Gugała, Szlajfer wielokrotnie wskazywani byli jako ludzie z pokolenia działaczy o stalinowskim rodowodzie i krytykowani przez organizacje polonijne. Niewiele się zmienia... Cytuję za Naszym Dziennikiem z 6. 06. 2007: Można tylko podziwiać, jak wielu „internacjonalistów” z mocno komunistycznym rodowodem usadowiło się na stanowiskach w MSZ jako kolejne pokolenie „decydentów” w tej instytucji... Deklarowane przez PiS „odzyskiwanie” MSZ jest jedynie pozorowane. Dowody: Ryszard Schnepf uznany przez Polonię Ameryki Łacińskiej za „persona non grata”, skompromitowany w rządzie premiera Marcinkiewicza, został mianowany ambasadorem w Hiszpanii, natomiast wspaniały bo sprawdzony w Chile ambasador Zdzisław Ryn został tak osaczony przez MSZ, że musiał zrezygnować z dalszego prowadzenia ambasady polskiej w Argentynie.
25 kwietnia 2007 roku Stanisław Michalkiewicz napisał w krakowskim Dzienniku Polskim: "Będąc w Kanadzie i USA przekonałem się ze zdumieniem, że polskie placówki dyplomatyczne kontynuują wobec Polonii PRL-owską taktykę dezintegrowania politycznego środowisk polonijnych." Dodam, że nie tylko w Ameryce Północnej, ale i w Południowej, w Australii i w Niemczech, z błogosławieństwem i pomocą Senatu, który konstytucyjnie ma sprawować opiekę nad Polonia. A czemu jak nie dezintegracji mają służyć Polskie Centra Kulturalne powstałe za pieniądze polskiego podatnika? Proszę otworzyć portal SOWA - organ Polnisches Kulturzentrum w Niemczech, którego naczelnym zadaniem jest rozbijanie każdej inicjatywy integracyjnej.

Aby mówić o skutecznym budowaniu polskiego lobby konieczna jest integracja polskich emigrantów i organizacji polonijnych. Tu przykładem pozytywnym jest działająca od 15-tu lat Unia Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej USOPAŁ, stworzona przez Jana Kobylańskiego. Przytoczę słowa Prezesa Kobylańskiego: ”Celem jest jedność, jedność jest siłą integracji. Dajmy początek nowemu życiu. Jeżeli powstaje nowe życie, to dajmy mu szansę życia.” Nic dodać. Prezes Kobylański poszedł dalej w budowaniu jedności, w maju 2004 roku zwołał Kongres Obu Ameryk, który obradował pod haslem: W jedności siła naszych dążeń dla dobra wszystkich Polaków na emigracji i w Ojczyźnie. Na kongres przybyli przedstawiciele najliczniejszej w świecie Polonii z USA i Kanady, reprezentowani przez Kongres Polonii Amerykańskiej (KPA) i Kongres Polonii Kanadyjskiej (KPK). Okazało się, że pomimo wielu różnic Polacy z całego kontynentu amerykańskiego mogą mówić jednym głosem. Ta jedność Polonii z kontynentu amerykańskiego okazała się niewygodna pewnym kręgom politycznym w Polsce, które zaczęły wściekły atak na Polonię Ameryki Łacińskiej, na Prezesa USOPAŁ Jana Kobylańskiego, a nas, członków organizacji polonijnych, Gazeta Wyborcza nazwała, cytuję: "zbiorowiskiem antysemitów i twardogłowych narodowców wietrzących żydowskie i komunistyczne spiski w swej dawnej ojczyźnie – Polsce”. Jakiej „dawnej ojczyźnie”, Panie Michnik. Mam polski paszport, polski dowód osobisty, nawet polskie prawo jazdy, w Polsce inwestuję i płacę podatki. W Polsce spędzam od dwu do trzech miesięcy w roku, znam doskonale polskie realia, co zresztą w dobie internetu nie jest żadnym problemem. Do Polski przywożę w każde letnie wakacje 20 moich meksykańskich studentów, którzy później są naszymi najlepszymi ambasadorami w świecie. Tak więc Polska była, jest i zawsze będzie moją Ojczyzną. Jestem Polakiem tak w prawnym jak i narodowościowym tego słowa znaczeniu. Mam więc niezbywalne prawo biernego i czynnego prawa wyborczego. Nad „twardogłowym” mogę tylko prześliznąć się z politowaniem nad brakiem kultury "Gazety".

Łączność Polonii z Ojczyzną

Wszyscy Polacy, ci z nad Wisły i ci rozsiani po świecie mogą mówić jednym głosem dla dobra wszystkich mając na uwadze cel nadrzędny - OJCZYZNĘ. My emigranci polscy powinniśmy mieć naszych przedstawicieli w Sejmie i w Senacie, wybranych spośród nas i znających nasze problemy. Już są opracowywane wnioski przez wiele organizacji polonijnych o taką zmianę ordynacji wyborczej, aby polska emigracja miała swoich przedstawicieli w Sejmie i Senacie.
Wnioskiem za tym idącym jest umożliwienie głosowania przez Internet. Obydwa wnioski stawiane były na III Kongresie Polonii Świata, jaki odbył się w Warszawie, jednak odpowiednio ustawione „sito” nie dopuściło, aby wnioski znalazły się w podsumowaniu Kongresu.
W teorii istnieje wiele ustaw, programów rządowych, komisji, które mają wpisaną łączność z Polakami zza granicy. Na ogół są to jednak okrągłe słowa, ogólniki bez wskazania konkretnych działań. Zacytuje dwa punkty z RZĄDOWEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z POLONIĄ I POLAKAMI ZA GRANICĄ:
P. 2. Dążenie do podniesienia rangi i znaczenia Polonii i mniejszości polskich za granicą w życiu politycznym, społecznym, gospodarczym, naukowym, naukowo-technicznym i kulturalnym państw zamieszkania.
Tłumacząc powyższe na prosty język; Polacy–emigranci, róbcie sobie co chcecie w kraju gdzie mieszkacie, ale od Polski wara!
W tym kontekście humorystycznie brzmi punkt 10-ty
P.10. Współpraca z Polonią i Polakami za granicą kształtowana będzie na zasadzie odpowiedzialnego i zrównoważonego partnerstwa. Gdzie tu partnerstwo w życiu politycznym, społecznym, gospodarczym, naukowym, naukowo-technicznym i kulturalnym POLSKI? Panowie rządzący, uświadomcie sobie, że poza granicami Polski żyje trzecia część Narodu Polskiego i ta liczba z roku na rok się powiększa i że ta część narodu nie pozwoli odebrać sobie należnych konstytucyjnie praw. Pomyślcie też, ile traci Polska odsuwając nas emigrantów od życia politycznego, społecznego, i gospodarczego w Polsce.
Należy w tym miejscu podziękować Panu Profesorowi Senatorowi Ryszardowi Benderowi, byłemu przewodniczącemu Senackiej Komisji Łączności z Polonią za jego niestrudzona postawę w urzeczywistnienie idei Jedna jest Polska i jeden naród Polski. Niestety Senator Bender z niezrozumiałych dla nas względów przestał przewodniczyć komisji.
NIC O NAS BEZ NAS- to pobożne nasze życzenie po tamtej stronie oceanu. Natomiast wszyscy funkcyjni działacze rządowych organów “pracujących na rzecz Polonii” uprawiają “uszczęśliwianie nas na siłę” bez rzeczywistej znajomości problemów Polaków na emigracji.
Problemów emigracji nie można nauczyć się podczas sporadycznych wyjazdów na kongres czy spotkanie. To trzeba przeżyć. Jak ja przeżyłem rok w klasztorze, bo “wspaniały” kontrakt Polserwisu pozostawił mnie bez środków do życia. W Warszawie podejmuje się decyzje nieprzemyślane, które łatwo przechodzą, właśnie z powodu braku głębszej znajomości problemów rodaków czy organizacji rozrzuconych daleko po świecie. Przykładem może być bardzo nieprzemyślany projekt Ustawy o stwierdzeniu pochodzenia polskiego. Projekt bardzo niedopracowany, bez znajomości realiów i konsekwencji tak sformułowanej ustawy. Cytuję jeden z przykładów: Organem stwierdzającym pochodzenie polskie wnioskodawcy jest konsul. Konsul bowiem ma praktyczną możliwość oceny i weryfikacji materiału zgromadzonego w toku postępowania. Otóż z całą odpowiedzialnością i doświadczeniem moich 23 lat przeżytych na emigracji stwierdzam: NIE MA. Może jest to możliwe w krajach, gdzie od granicy do granicy jest przysłowiowy „rzut beretem”, ale nie na tak rozległych terytoriach jak Brazylia, Argentyna czy Australia. Nawet przy najlepszej woli konsula. Wniosek o stwierdzenie pochodzenia polskiego powinien zawierać informację o (Punkt 2b) ”pielęgnowaniu polskich tradycji i zwyczajów, w szczególności poprzez udział w organizacjach prowadzących działalność w tym zakresie poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej”.
I to ma potwierdzić Konsul, który pracuje o tysiące kilometrów od „kandydata na Polaka” i nigdy w życiu go nie widział? Gdzie tu jest miejsce na opinię organizacji polonijnych, my się znamy i wiemy kto zasługuje na honor obywatelstwa polskiego. Szczegółową opinię o ustawie przedstawiłem autorom projektu i nie wiem jakie są dalsze losy ustawy.

Wizerunek Polski i mass-media

Jednym z ważniejszych tematów III Kongresu Polonii Świata jest „Budowa wizerunku Polonii i Polski w krajach osiedlenia”. Otóż o wizerunek Polonii proszę się nie troszczyć. Obraz Polaka z ubiegłych stuleci odbiega znacznie, in plus, od współczesnego wizerunku. Niepiśmienny chłop, który przypłynął do Ameryki Południowej „za chlebem” to już odległa historia.
Jednak wizerunek Polski budowany jest przede wszystkim tutaj w starej Ojczyźnie. I ten wizerunek wypaczany jest przez polskojęzyczne mass media. Jaki obraz Polski wytwarza sobie ktoś za granicą oglądając okładkę tygodnika WPROST z dnia 1-go lipca 2007, na której przedstawiono Prezydenta i Premiera Rzeczpospolitej przypiętych do nagich piersi Pani Kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Dowcip? Raczej skandal, brak kultury i szacunku do najwyższych urzędów państwowych. Gdyby taka okładka ukazała się w jakimkolwiek naprawdę demokratycznym kraju, czasopismo zostałoby zamknięte. Brak etyki dziennikarskiej w Polsce jest coraz bardziej widoczny. Prasa i telewizja najzwyczajniej kłamią lub podają półprawdy trudne do zweryfikowania przez czytelnika lub słuchacza. Polskojęzyczne media działają z premedytacją na szkodę Polski i to nie tylko w Polsce ale i poza jej granicami. Proszę przeczytać artykuł Adama Michnika pod tytułem „Polowanie na czarownice” („The Polish Witch-Hunt”), jaki ukazał się w piśmie „New York Review of Books” z datą 28 czerwca, 2007. (Zródło: www.pogonowski.com). Michnik pisze, że „Polska podejrzliwości, strachu i zemsty” walczy przeciwko „Polsce nadziei, odwagi i dialogu”. Dialogu z kim? Z tymi co rozkradli polską gospodarkę w imię transformacji? Nadziei, że przemalowani zdrajcy narodu nawrócą się i zamiast dbać o interesy rządzących „salonów” zadbają o dobro Polski? Naród czekał z nadzieją już wiele lat, teraz widać, że przechodzi do działania. Tak w kraju jak i za granicą, organizuje się „pospolite ruszenie” Polaków świadomych celów, do których należy zmierzać i zasad moralnych, jakimi należy się kierować.
W końcowej konkluzji chcę stwierdzić, że Polacy mogą mówić jednym głosem i działać wspólnie, bowiem JEDNA JEST POLSKA I JEDEN NARÓD POLSKI.

Zygmunt Haduch
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Nie Lut 08, 2009 8:29 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przerażająca niewiedza czy powrót do PRL-u
Autor: Prof. Zygmunt Haduch
http://usopal.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?348780

Jestem polskim emigrantem z tzw. "nowej emigracji" lat 80-tych. Mimo że ten status wcale mi nie odpowiada, faktów zmienić niesposób.
Nie chcę tutaj bynajmiej rozwodzić się nad złym losem, w jakimś sensie sam to wybrałem, wspomnę tylko mimochodem, że wysłany do Meksyku przez PRL-owski Polservice, robiący niezłe pieniądze na eksporcie „myśli technicznej”, przez pierwszy rok przeżyłem na „łaskawym chlebie” u mnichów w klasztorze La Salle, gdyż kontrakt nie był do konca dopracowany. Jedyne co robił Polservice to upominanie się o swoja „dolę”. Od tego czasu jestem nieco uczulony na brak kompetencji zawodowych, szczególnie na placówkach współpracujących z zagranicą. Jedynie silna wola, determinacja i oczywiście wiedza zawodowa, którą uznano za wielce przydatną sprawiła że po dwudziestu latach doszedłem do stanowiska Profesora Tytularnego jednego z najlepiej notowanych uniwersytetów prywatnych, który jest akredytowany w SACS (Southern Association of Colleges and Schools), amerykańskim stowarzyszeniu uczelni wyższych gdzie akredytacją mogą pochwalić się jedynie cztery uniwersytety z całej Ameryki Łacinskiej.
Tyle tylko, gwoli przedstawienia się i wykazania że wiem co piszę.

Dnia 2-go Stycznia 2008 obejrzałem program w TVN, który był wywiadem z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim oraz z (z drugiego planu) wicemarszałkiem Sejmu Stefanem Niesiołowskim. To co zobaczyłem i usłyszałem było przerażające i porażające umysł. Oto moje uwagi.

1. Wyglądało na to, że redaktor prowadzący dyskusję dyktuje ministrowi co ten ma uczynić, jakie decyzje podjąć. Pan minister bronił się dzielnie ale następnego dnia podjął decyzje odpowiadające mediom. Kto rządzi w Polsce? Rząd czy media?

2. Przerażające jest z jaką swobodą i brakiem elementarnego poczucia sprawiedliwości pan Wicemarszałek powtarzał wyssane z palca i „Gazety Wyborczej” bzdury o osobie Jana Kobylańskiego. Jeżeli ma jakiekolwiek rozeznanie tego co się w Polsce dzieje, to musi wiedzieć że oskarżenia przeciwko prezesowi USOPAŁ zostały zdementowane przez IPN a kalumnie rozpowszechniane przez „Gazetę Wyborczą” znajdą swoje miejsce w sądzie. My Polacy mieszkający w krajach Ameryki Łacinskiej wiemy, że pan Kobylański zrobił, kompletnie za darmo, dla emigracji polskiej w tych krajach i dla Ojczyzny, o wiele więcej niż dobrze płatni osobnicy zwani korpusem dyplomatycznym i akredytowani przez rząd RP aby służyć dobremu imieniu Rzeczypospolitej.
Dowodem bezsensowności i braku rozeznania sytuacji jest decyzja MSZ zakazująca ambasadorom kontaktowania się z Janem Kobylańskim.

3. Daleki jestem od dyskutowania o obsadzie polskich placówek dyplomatycznych w świecie, ale mam obowiązek wypowiedzieć się na temat osób które reprezentują Polskę w Ameryce Łacińskiej a szczególnie w Meksyku. Z trzech powodów; po pierwsze jestem Polakiem i nie jest mi obojętne kto reprezentuje moją ojczyznę za granicą, po drugie jestem prezesem Związku Polaków i Przyjaciół Polski w Meksyku i szanując zdanie członków tej organizacji muszę wypowiedzieć naszą opinię. Po trzecie, jako wykładowca renomowanej uczelni wyższej kontaktując się z przedstawicielami meksykańskiej elity intelektualnej miałem nieprzyjemność słyszeć wiele słów krytycznych na temat tych, którzy RP reprezentują. Sam też muszę przyznać że Meksyk nie miał szczęścia do ambasadorów. Wiadomo, że do pewnych krajów na placówki dyplomatyczne wysyła się ludzi w danym momencie "niewygodnych" aby usunąć ich z areny politycznej, albo w nagrodę za coś co niekoniecznie figuruje na liście kompetencji wykwalifikowanego dyplomaty. Tylko dlaczego wysyłać takich do Meksyku? Nie można by do Rwandy, Mongolii czy jakiegoś innego nie mającego żadnych więzi z Polską kraju?

Meksyk może być dla Polski znaczącym kontrahentem biznesowym, czego przykładem jest, chociażby, moja uczelnia. W kontekście polskiej polityki kadrowej korpusu dyplomatycznego osoba profesora Ryna jest wyjątkiem. Stworzył on od zera polską placówkę dyplomatyczną po reżymie Pinoczeta w Chile. Po dwu latach uzyskał tytuł Ambasadora Roku, najlepszego spośród 60-ciu akredytowanych w danym momencie ambasadorów w Santiago de Chile, doprowadził do podpisania niezliczonych umów o współpracy pomiędzy uczelniami Polski i Chile. Dzięki niemu Stocznia Szczecińska podpisała wieloletnie kontrakty na budowę statków, doprowadził też do wizyt prezydentów w obu krajach.

Na koniec kadencji został odznaczony najwyższym odznaczeniem dla obcokrajowców w Chile. Napisał wiele książek o Papieżu Janu Pawle II, o Domeyce, o medycynie indiańskiej. Niewielu ambasadorów Polski w świecie może pochwalić się takimi osiągnięciami. Nic więc dziwnego, że za rządów PiS został mianowany ambasadorem Polski w Argentynie, co było ze wszech miar mądrym, sensownym a co najważniejsze dobrym dla reputacji Polski posunięciem. Co widocznie nie wszystkim się podobało. Zupełnie niezrozumiała jest postawa marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, który jadąc na zaprzysiężenie nowej prezydent Argentyny nie życzył sobie spotkania z ambasadorem Polski, legalnie akredytowanym przez Rząd Rzeczypospolitej? ... ” Bałem się, że z powodu ambasadora mogę się znaleźć w niebezpiecznym dla reputacji Polski towarzystwie lub w dziwnej sytuacji"... - z wypowiedzi pana Borusewicza. na łamach Wprost (nr 2, 13 I.08, s. 39).

Decyzja Pana Marszalka naruszyła wszelkie reguły dyplomacji, nie tylko protokolarne. Łatwo zgadnąć jak to odebrały inne delegacje. Istotnie, nie mógł się już bardziej wygłupić i ośmieszyć nie tylko polską dyplomację, ale przede wszystkim siebie.

Jeszcze jedna mała dygresja. Już po zakończeniu swojej misji dyplomatycznej prof. Ryn zorganizował "Tydzień Nauki Polskiej" w Chile. Przywiózł z Polski wielu znanych naukowców, m. in. rektora Politechniki Krakowskiej, mnie zaszczycił zaproszeniem do wygłoszenia wykładu na Uniwersytecie Santiago de Chile w sali noszącej imię Ignacego Domeyki. Zaszczyt dla mnie i odpowiedzialność, aby wykład był na odpowiednim poziomie. Chilijczykom się podobało co podniosło nieco splendor naszego kraju. Jedyne co zrobił aktualny wówczas ambasador Polski w Chile pan Passent to zaproszenie całej delegacji na koktail w swojej rezydencji. To było znacznie prostsze, wystarczyło porozlewać, organizację całej imprezy zaś zrobił prof. Ryn, już nawet w Chile nie akredytowany.

4. Rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego mianował na ambasadora w Meksyku pana Jerzego Achmatowicza. Kandydat ze wszech miar godny poparcia. Pracował kilka lat w Meksyku jako profesor uniwersytetu, potem wiele lat w Chile, gdzie uczył się rzemiosła dyplomatycznego od ambasadora Ryna. Wyjątkowo inteligentny, władający hiszpańskim tak jak polskim, aktualnie szef katedry iberystyki na Uniwersytecie Wrocławskim. W dorobku naukowym ma wiele publikacji i wygrany w Chile konkurs na essej. W naszej, emigrantów polskich w Meksyku, opinii idealny kandydat na ambasadora w tym kraju. MSZ nie popiera tej kandydatury, ponieważ wyszła od poprzedniego rządu. O co tu chodzi Panie Ministrze, o godne reprezentowanie Polski w Świecie, czy o rozgrywki partyjno-personalne?

„Meksyk... Panie” – mowiło się w Polsce na jakąś burdę i słusznie, w Meksyku niemal wszystko zmienia się co 6 lat, tyle ile trwa kadencja prezydencka, ale polityka prezydenta to nie wszystko. Prezydenci Meksyku się zmieniają, ministrowie w RP, panie Sikorski, zresztą też, zostają na zawsze raz zawiązane kontakty naukowe, raz zawarte przyjaźnie bazujące na szacunku i respekcie dla wiedzy i kwalifikacji zawodowych. I tego nie wolno niszczyć. Gdzie jest pańskie zdanie Panie Ministrze? Czy naprawdę musi Pan bić pokłony mediom? Czy zupelnie nie liczy się opinia nas emigrantów mieszkajacych w tym kraju?

Chcę Panu powiedzieć, że częstokroć organizacje polonijne robią więcej dla Polski niż ambasady. Pominę lata ubiegłe, w których podejmowaliśmy trzykrotnie, byłego prezydenta Lecha Wałęsę, premiera Belkę z grupą asystujących mu, pożal się Boże, specjalistów od interesów, nie mówiąc o polskich zespołach folklorystycznych, czy po prostu studentach i turystach. Przez ostatnie dwa lata przywożę corocznie do Polski grupę 20 studentów na kursy letnie. Wracają zachwyceni Polską. Są to najlepsi nasi ambasadorowie. Promujemy wsród studentów meksykańskich kontynuowanie studiów podyplomowych w Polsce, studia magisterskie i doktoranckie. Jest to splendor dla polskiej nauki i pieniądze dla polskich uczelni. Mamy już wypromowanych 5-ciu doktorów, dwa następne dotoraty są w stadium realizacji.

Potrzebna nam jest współpraca z polską ambasadą, i polskimi konsulatami. Dla dotychczasowych placówek byliśmy zakałą, nasza dzialalność przeszkadzała im w „pracy”, cokolwiek robili. Z konsulem honorowym Polski w Monterrey nie mamy kontaktu od dwu lat, unika Polaków, języka polskiego nie zna, nie ma żadnych powiązań z Polską. W Polsce byl raz na zaproszenie rządu jak został mianowany konsulem honorowym. Za co? Nie mam pojęcia. Jak spędza wakacje w Europie, to Polskę omija wielkim łukiem. Nie tylko ja, nikt z Polaków nie rozumie dlaczego Eduardo Macias jest konsulem honorowym Polski w Monterrey, a panu Kobylańskiemu taki tytuł odebrano, ponieważ popierał dzialania ś.p. Edwarda Moskala wówczas prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej.

Pan Jerzy Achmatowicz jest najlepszym kandydatem znającym z autopsji realia latynoskiego świata. Szczególnie w przypadku kontaktów na niwie nauki. Wyrażamy niniejszym zdecydowany protest przeciwko odsunięciu Achmatowicza jako kandydata na ambasadora w Meksyku.

Na ambasadorów powinno wybierać się takie osoby, których ani Polska ani Polacy, włączając w to nas emigrantów, nie będzie musiała się wstydzić. My, tu w Ameryce Łacińskiej jesteśmy starą emigracją. Wielu z nas to poważni ludzie biznesu lub nauki mający liczące się kontakty w sferach rządowych. Aby to osiągnąć przeszliśmy długą i ciernistą drogę. I niezbyt nam się może podobać, gdy o przedstawicielach polskiego korpusu dyplomatycznego mówi się niezbyt pochlebnie, a niejednokrotnie z uśmieszkiem zażenowania. „Polacca” - tak nazywano w Brazylii w XIX wieku „córy Koryntu”. Niezbyt to pasuje do 21-wiecznej ambasadorowej. Nawet z kraju o nazwie Polonia.

Być może dobrze byłoby skończyć ze starą, nieboszczkę demokrację ludową pamiętającą, zasadą obsadzania stanowisk w dyplomacji tymi, którzy na jakiś czas powinni zniknąć z areny politycznej kraju.

Dr inż. Zygmunt Haduch
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Sob Lut 28, 2009 12:20 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

.
"Czarna lista" ministra Sikorskiego
Poniższy materiał jest sprzed roku, jednak go tu zamieszczam, bo okazuje się, że ta sprawa jest mało znana w Kraju, nawet w niektórych środowiskach patriotycznych.
St. Siekanowicz

.
Autor: Jerzy Czartoryski, Prezes Okręgu Ottawa, Kongresu Polonii Kanadyjskiej
.
Po ukazaniu się w mediach polskich i kanadyjskich wiadomości o liście min. Sikorskiego, zakazującej pracownikom placówek dyplomatycznych kontaktowania się z pewnymi osobami, otrzymałem szereg pytań na ten temat, na które to pytania nie umiałem odpowiedzieć.

W związku z tym, 25-go stycznia b.r. wysłałem list (w załączniku), do p. Ambasadora RP w Ottawie, Piotra Ogrodzińskiego, z prośba o wyjaśnienie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że na tej liście znajduje się również moje nazwisko. Do chwili obecnej nie otrzymałem na ten list odpowiedzi, co być może jest wytłumaczalne faktem, że Ambasador otrzymał zakaz komunikowanie się ze mną.

Przy okazji zdałem sobie sprawę, że w ostatnim czasie w stosunkach z Ambasada miały miejsce dwa niezrozumiałe wydarzenia:

- Od szeregu lat na akademie z okazji świąt narodowych 11-go Listopada i 3-go Maja, organizowane przez poszczególne Organizacje Polonijne pod patronatem KPK-Ottawa, zawsze zapraszany był Ambasador, Konsul i Attache Militarny RP. Jednak na ostatniej akademii Święta 11-go Listopada nikt z Ambasady się nie zjawił. Polonia Ottawska była tym faktem oburzona, a Ambasador, post factum, napisał krótka notatkę przepraszając za swoja nieobecność, chociaż mógł z pewnością kogoś na swoje miejsce wydelegować.

- Na spotkanie z bawiącym ostatnio w Ottawie Ministrem Sikorskim, Ambasada zaprosiła tylko grupę weteranów, natomiast nie zaprosiła przedstawiciela Ottawskiego Kongresu. Wydało mi się to niezgodne ani z tradycją, ani z logiką, ani z wymogami kurtuazji, ponieważ to prezes KPK okręgu Ottawy, do którego to okręgu koło ottawskie Stowarzyszenia Kombatantów Polskich należy, reprezentuje tutejsza Polonie.

Tajemnica powyższych wydarzeń została wyjaśniona w trakcie przygotowań do oficjalnego programu wizyty Min. Sikorskiego w kanadyjskim MSZ-cie. Na jedno ze spotkań zaproszony został Prezes Zarządu Głównego KPK pan Władysław Lizoń. Przy tej okazji, Ambasador Ogrodziński wyjaśnił, że Jerzy Czartoryski, oraz Sekretarz Generalny Zarządu Głównego KPK Stanisław Godzisz, znajdują się na liście osób, z którymi Ambasadzie kontaktów zakazano.

W ten sposób wiemy z pewnością, że „czarna lista Sikorskiego" istnieje naprawdę i że znajduję się na niej również ja. Ten zdumiewający dla mnie fakt nasuwa szereg alarmujących refleksji i ważnych pytań dotyczących stosunków Polskiego Rządu z Polonią.

Już z doniesień prasy wiadomo było, że na „czarnej liście" prominentnie widnieje nazwisko przewodniczącego USOPAŁu Jana Kobylańskiego a wraz z nim nazwiska kilku innych wybitnych działaczy Polonii w Ameryce Łacińskiej. Uzasadnieniem tego „wyróżnienia" miały być bliskie ich stosunki z Radiem Maryja oraz pewne wypowiedzi, krytyczne wobec Platformy Obywatelskiej czy ludzi z nią związanych.

Zastanawiam się, czym to ja zasłużyłem sobie na zaszczyt znalezienia się na "czarnej liście". Jeżeli, wnioskując z przykładu USOPAŁu, mogły by to być politycznie niepoprawne wypowiedzi czy kontakty z ludźmi o niepoprawnych, zdaniem min. Sikorskiego, poglądach - oto próbka takich moich wypowiedzi czy kontaktów:

- Będąc delegatem KPK na III Zjazd Polonii i Polaków w Warszawie jesienią 2007, zjazdu fatalnie zorganizowanego i fatalnie prowadzonego, byłem jedną z osób, które otwarcie wypowiedziały swoje krytyczne uwagi na ten temat. Podobne uwagi wyraziła zresztą większość uczestników. W czasie tego Zjaazdu uczestniczyłem też w spotkaniu z byłym premierem Janem Olszewskim.

- Jesienią odbyły się w Ottawie trzy bardzo ciekawe i przychylnie odebrane odczyty: pani Anny Walentynowicz, pana Stanisława Michalkiewicza i prof. Jerzego Roberta Nowaka. Pragnę zaznaczyć, że KPK tych odczytów nie sponsorował, a ja osobiście na dwóch ostatnich niestety nie mogłem być obecny, gdyż byłem na III Zjeździe Polonii w Warszawie. Byłem jednak na spotkaniu z p. Walentynowicz, jak się dowiedzieliśmy - zdeklarowaną stronniczką PiS.

- Zapewne największe „przestępstwo”, jakie popełniłem, to udział w XIII Walnym Zjeździe USOPAŁu w Punta del Este. Nie tyko, że tam pojechałem, ale jeszcze śmiałem bardzo pozytywnie się wyrazić o Prezesie USOPAŁu Janie Kobylańskim, o Ojcu Tadeuszu Rydzyku, o Ojcu Infułacie Ireneuszu Skubisiu (Redaktor naczelny czasopisma „Niedziela”), o Ojcu Jerzym Morkisie (Misjonarz z Brazylii) i jeszcze o kilku innych osobach, których miałem przyjemność tam poznać. To już jest „grzech” nie do darowania.

--------------------------------------------------------------------------------


Oświadczenie Prezesa KPK-Ottawa w sprawie „czarnej listy” Ministra Sikorskiego
Do Prezesów i Delegatów organizacji ottawskich

My, Polonia Świata, jesteśmy społecznością zróżnicowaną w naszym pochodzeniu i poglądach polityczno-społecznych, ale ten fakt nie przeszkadzał nam nigdy w solidarnym i masowym występowaniu w interesie Polski. My tu potrafimy tolerować się nawzajem, żyć w symbiozie i nie pozwolić, aby nasze różnice poglądowe przeszkadzały nam w wspieraniu Polski i polskości.

Próby rozbicia czy manipulowania Polonii mają długą historie. Szczególnie intensywne były one za czasów PRL. Wtedy nie dziwiło to nikogo i nasz stosunek do tych prób był jednoznaczny. Jednak dzisiaj, kiedy Polska odzyskała niepodległość (przy czynnej pomocy diaspory polskiej), komu może zależeć na rozbijaniu Polonii? Kto może chcieć wtłaczać organizacje polonijne w jakieś ramy ideologiczne, stworzone zresztą przez efemeryczną formację polityczną, która dziś sprawuje rządy, ale która jutro może zniknąć ze sceny politycznej? Komu tak brak taktu, żeby dyktować starym polonijnym organizacjom, co mają myśleć, co mówić i z kim się spotykać?
Spójrzmy na jeden tylko przykład, do czego może prowadzić taka polityka. W Brazylii istnieje Unia Juventus, najstarsza i największa organizacja polonijna w tym kraju. Przez umieszczenia wybitnego działacza Juventusa, pana Mariana Kurzeca, na czarnej liście, Polska rezygnuje z udziału w obchodach jubileuszu 150 lat istnienia Juventusa i zawiesza stosunki z tą szacowną organizacją.

Działający od 1944 r., Kongres (KPK) jest korporacją kanadyjską, więc musi stosować się do przepisów kanadyjskich oraz do zatwierdzonego Statutu. Zarząd Kongresu jest odpowiedzialny przed Walnym Zjazdem i musi wykonywać wnioski i postulaty przedstawione przez Organizacje Członkowskie. Jednym z celów Kongresu jest promowanie kultury polskiej oraz bronienie dobrego imienia Polski i Polonii. KPK zawsze był otwarty do współpracy z Polską, ale tylko w charakterze partnera, a nie wykonawcy rozkazów. Ostatnio (w czasie kadencji Ambasadora Piotra Ogrodzińskiego), ta współpraca zdawała egzamin, wydawało się, że postępuje w dobrym kierunku. Uważam, że MSZ ma prawo do otwartego wyrażania swoich opinii o Polonii Kanadyjskiej, ale nie ma prawa do ingerowania z ukrycia w działalność naszych organizacji.

Żyjąc w wolnym kraju mamy prawo do własnych poglądów. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie może dyktować obywatelom Kanady, co jest dobre, co złe, jakie myślenie jest poprawne, a jakie nie. Wydaje się, ze Rząd Polski chce rządzić Polonią, gdyż uważa, że ma jurysdykcję nad wszystkimi osobami polskiego rodowodu, niezależnie od miejsca zamieszkania i posiadanego obywatelstwa. W tym celu, podobnie jak za czasów komunistycznych, pragnie rozbić i osłabić Polonię, co nie leży w interesie Polski i jej obywateli. Jedynie otwartość i uczciwość we wzajemnych stosunkach może być podstawą do budowania konstruktywnej współpracy.

Uważam, że zarówno mnie osobiście jak i Zarządowi KPK-Ottawa należy się wyjaśnienie i oficjalne przeproszenie od Ministra Spraw Zagranicznych RP Radosława Sikorskiego. Chcielibyśmy znać pełną listę osób z ,,czarnej listy” Ministra Sikorskiego, oraz, w jakim celu i na jakich podstawach ta lista została stworzona.

Jerzy Czartoryski
Prezes, Okręgu KPK-Ottawa

http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=529&Itemid=2
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Wto Mar 03, 2009 7:06 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

.
ZWIĄZEK PODHALAN W AMERYCE
4808 South Archer Avenue, Chicago, Illinois 60632
Chicago, 13 lutego 2009 r.
.
Pan Bronisław Komorowski
Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
Warszawa
.
Szanowny Panie Marszałku,
W dniu 13 lutego 2009 roku Zarząd Główny Związku Podhalan w Północnej Ameryce wraz z Dyrekcją podjął uchwałę o wysłaniu listu protestacyjnego do Pańskiego urzędu i do innych polityków i instytucji rządowych w związku z bulwersującą wypowiedzią wicemarszałka polskiego parlamentu, Pana Stefana Niesiołowskiego, dotyczącą Polonii jako "małpiarni w Chicago".

Z wielkim smutkiem i zaskoczeniem przyjęliśmy słowa tego typu polityka jak pan Stefan Niesiołowski, które pokazują jego wybitną nieznajomość Polonii, a zarazem niedojrzałość polityczną.
Próba obrażania mieszkających za granicą setek tysięcy Polaków, dających wielokrotnie dowody przywiązania do Ojczyzny oraz walczących o dobre imię Polski i Polaka, bardzo często wspierających ją w najbardziej trudnych chwilach, absolutnie nie licuje z godnością nie tylko jako członka Polskiego Parlamentu, ale jakiegokolwiek Polaka. W czasach nasilających się akcji przeciwko dobremu imieniu Polski i Polaków takie określenia z ust wicemarszałka budzą największą odrazę i sprzeciw.
Jako organizacja zrzeszająca kilkutysięczną rodzinę podhalańską, obchodzącą w tym roku 80 lat powstania, z ogromnym również dorobkiem kulturalnym, działającą przez ten czas dla dobra Polski i Polonii, która uchroniła i dalej chroni od wynarodowienia tysiące Polaków, oczekujemy stanowczej dyscyplinarnej akcji, zarówno Pana Marszałka, jak i sejmowej Komisji Etyki Poselskiej oraz sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą w stosunku do osoby posła Stefana Niesiołowskiego oraz innych, którzy absolutnie nieuzasadnienie i obraźliwie kierują słowa wobec środowisk polonijnych.
Polacy żyjący na emigracji, a w szczególności w Chicago i okolicach, mogą być dumni ze swych osiągnięć. Dlatego nie chcemy dopuścić, aby w przyszłości ludzie, którzy swoje marzenia polityczne chcą wspierać tego typu wypowiedziami, budowali w taki sposób swoją karierę polityczną.

Z wyrazami szacunku,
Zarząd Główny i Dyrekcja Związku Podhalan w Północnej Ameryce
Prezes Z.G Z.P w P.A
Stanisław Zagata
Sekretarz Generalny Z.G Z. P w P.A
Maria Rafacz
.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum