Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Biografia polityczna Lecha Wałęsy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Wto Kwi 07, 2009 1:43 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090404&id=my51.txt

NASZ DZIENNIK Sobota-Niedziela, 4-5 kwietnia 2009, Nr 80 (3401)

" "Kłamstwo wałęsowskie"

Dr hab. Mieczysław Ryba

Ostatnie polityczno-medialne ataki na Instytut Pamięci Narodowej wprowadzają wnikliwego obserwatora w stan ogromnego smutku. Media bowiem w dużym stopniu decydują o jakości systemu politycznego w kraju, jakby powiedzieli inni - decydują o "jakości demokracji". Jeśli w danej społeczności mamy przewagę manipulacji nad informacją i rzeczową analizą, trudno jest wymagać, żeby państwo funkcjonowało sprawnie, a Naród dobrze się rozwijał. Niestety, ostatnie wydarzenia pokazują katastrofalny wręcz stan naszej publicznej debaty, która ma niewiele wspólnego z rzeczową dyskusją, przyjmując raczej charakter propagandowych przepychanek.

Histeria, jaką rozpętano w kontekście książki Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie, osiągnęła poziom wręcz niewyobrażalny. Chyba jeszcze nigdy w historii praca magisterska dwudziestoczterolatka nie zdobyła tak wielkiego rozgłosu. Wydaje się jednak, że świeżo upieczony magister Uniwersytetu Jagiellońskiego nie zawdzięcza tej "sławy" jedynie swojemu wysiłkowi. O wiele większą rolę odegrał fakt, iż od kilku miesięcy pracuje on (w zastępstwie) przy kserografie w oddziale krakowskim IPN. Można śmiało stwierdzić, że dla nagłośnienia jego publikacji większe znaczenie miałby nawet fakt jego zatrudnienia w IPN jako sprzątacza, niż gdyby pan Zyzak był np. profesorem jakiegoś uniwersytetu. Kiedy śledzi się bowiem większość publikacji medialnych, to świetnie widać, jak dokonano wręcz karkołomnej ekwilibrystyki, aby obciążyć IPN wspomnianą książką. I nic się nie liczy: ani fakt, że obrona magisterium dokonała się na UJ; ani to, że książkę opublikowało prywatne wydawnictwo; a IPN nie wydał grosza na jej powstanie. Liczy się tylko to, że "IPN atakuje Wałęsę". Ekwilibrystyka ta jest jednak szyta tak grubymi nićmi, że nawet niektóre co bardziej rozsądne postaci z lewej części sceny politycznej przyjęły ten fakt z niesmakiem. Niedługo bowiem dojdziemy do sytuacji, że odpowiedzialność rządu w Warszawie będzie sięgać tego, co głoszą ludzie obsługujący ksero w krakowskim urzędzie wojewódzkim. Analogia wcale nie jest przesadzona.

Zdyskredytować IPN
W całej rozpętanej histerii padł nawet wniosek, aby IPN zlikwidować lub odebrać mu fundusze. Oczywiście tego typu pomysł ma bardzo dalekie konsekwencje. Pamiętajmy, że praca magisterska Zyzaka powstała na Uniwersytecie Jagiellońskim. Uniwersytet ten jest, tak jak IPN, utrzymywany ze środków państwowych. Logika wskazuje, że UJ jest po tysiąckroć bardziej odpowiedzialny za wspomnianą publikację niż IPN. Niechybnie należałoby zatem odebrać środki finansowe uniwersytetowi, zażądać dymisji rektora, a może nawet zlikwidować sześćsetletnią uczelnię. Tego typu pomysł byłby słusznie okrzyknięty zamachem na naukę, na jej wolność. Wszak z publikacjami naukowymi czy paranaukowymi można dyskutować (często nawet jest to moralnym obowiązkiem publicystów i naukowców), nie można jednak likwidować uniwersyteckich katedr z pozycji państwowych urzędów. Przeszlibyśmy bowiem w szybkim tempie do skojarzeń z czasami totalitarnymi. Ale pamiętajmy, że zgiełk polityczno-medialny, z którym mamy dziś do czynienia, również ma taki wymiar i może się dla nas źle skończyć.
Wydaje się, że histeria w związku z książką Zyzaka jest wielu potrzebna, by zagłuszyć rzeczową dyskusję nad książką Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Już od dawna bowiem nikt nie odnosi się do przedstawionych przez wspomnianych historyków tez i dokumentów. Mamy jedynie do czynienia ze stekiem wielorakich inwektyw. Wrzucenie obu książek w jeden worek propagandowy doskonale umożliwia zdyskredytowanie pracy historyków IPN. Dlatego gdyby magister Zyzak nie pracował w IPN, choćby w charakterze sprzątacza, najprawdopodobniej znaleziono by jakieś powiązania rodzinne łączące go z tą instytucją (np. że ma ciotkę pracującą w IPN-owskiej szatni). Inaczej trudno byłoby osiągnąć propagandowy cel.

Panteon nietykalnych
W dyskusji propagandowej padły argumenty o potrzebie swoistej historycznej nietykalności Wałęsy. Stwierdzono, że były przewodniczący "Solidarności" jest swoistą "wartością narodową". Mam wrażenie, iż chodzi tu wręcz, używając nieco innego języka, o "narodową świętość". Świętości się nie szarga, gdyż szkody dla Narodu są ogromne. Jeśli jednak pójdziemy konsekwentnie tym tropem, to doczekamy się uchwalenia ustawy o "kłamstwie wałęsowskim" zakazującej krytykowania byłego prezydenta. Pytanie tylko, jak taka ustawa będzie się miała do zasady wolności słowa i wolności badań naukowych. Przypomnę, że są to fundamentalne prawa naszej zachodniej cywilizacji. Bez wolności nauki nie ma prawdy w życiu publicznym. Bez prawdy nie ma sprawiedliwości. Oczywiście zasada "Wałęsa nietykalną wartością Narodu" ma jeszcze inne konsekwencje. Bardzo chętnie bowiem do panteonu takich "wartości" zechcą się wpisać kolejne osoby. Wszystko wskazuje na to, iż pierwszym chętnym jest Aleksander Kwaśniewski. Pretendentami mogą być też inni architekci Okrągłego Stołu. I tak oprócz ustawy o "kłamstwie wałęsowskim" możemy mieć ustawę o "kłamstwie kwaśniewskim" czy wręcz o "kłamstwie okrągłostołowym" itp. W ten sposób zostanie utworzony panteon nietykalnych mędrców. Paradoksalnie dzięki temu do symbolicznego przywódcy "Solidarności" mogą się masowo doczepiać ludzie dawnej komunistycznej epoki. Czy tego naprawdę chcemy?

Lewica wyciąga kasztany z ognia
Obserwując skalę absurdalnych argumentów, które padły na kanwie książki Zyzaka, skalę pomówień rzucanych wobec IPN, pojawia się naturalne pytanie: qui bono? Wydaje się, że najwięcej chce osiągnąć z tej nagonki z jednej strony antylustracyjne lobby konsekwentnie wspierane przez "Gazetę Wyborczą", z drugiej - politycy SLD. Podupadła partia postkomunistycznej lewicy nachalnie szuka elektoratu. Liderzy tego ugrupowania doskonale zdają sobie sprawę z tego, że kilkumilionowa rzesza ludzi kiedyś ocierających się o PZPR może ponownie przechylić swe sympatie na lewo. Aby tak się stało, ludzie ci muszą zacząć się bać lub ulec antylustracyjnej histerii. Ostatnia akcja propagandowa doskonale nadaje się do tego, by wywołać histerię.
Oczywiście pozostaje jeszcze jedno ważne środowisko, które cieszy się z ataków na IPN. Są to ludzie dawnych służb, szczerze zaniepokojeni, że historycy IPN wydoskonalili swój warsztat do tego stopnia, iż są w stanie skutecznie pokazać mechanizmy działania służb w czasach komunistycznych. Obnażenie tych mechanizmów z pewnością utrudnia również współczesne działania byłych esbeków. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Kwi 08, 2009 5:50 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/15,286515_Kto_ma_dokumenty__o_mlodym_Walesie.html

"Kto ma dokumenty o młodym Wałęsie
Jarosław Stróżyk , rc 04-04-2009, ostatnia aktualizacja 04-04-2009 03:07

Według autora nowej biografii byłego prezydenta w latach 90. UOP przejmował dokumenty o jego młodości. – To bzdury – twierdzi były szef urzędu Andrzej Milczanowski

Książka Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia” wywołała burzę. Szczególne emocje wzbudziły wątki obyczajowe dotyczące młodości legendarnego przywódcy „Solidarności”.

Ale w ich tle pojawiły się też informacje o działalności Urzędu Ochrony Państwa wobec byłego prezydenta. Otóż Zyzak twierdzi, że na początku lat 90. funkcjonariusze UOP skonfiskowali dokumentację na temat Wałęsy z Państwowego Domu Młodzieży we Włocławku, gdzie pod koniec lat 50. miał mieszkać były prezydent. Czy UOP wykradł też dokumenty o Wałęsie z Państwowego Ośrodka Maszynowego w Łochocinie, w którym od 1961 r. pracował Wałęsa?

– W Łochocinie wspomnienia o działalności funkcjonariuszy UOP są ciągle żywe, stąd część osób niechętnie wypowiada się pod nazwiskiem – mówi „Rz” Zyzak. – Rozmawiałem m.in. z byłym brygadzistą w POM, który na początku lat 90. pracował w tamtejszym dziale kadr. Był naocznym świadkiem działalności UOP.

Milczanowski: to bzdury

Czy rzeczywiście służby zajmowały się młodością Wałęsy? – To kompletne bzdury. Taka akcja UOP nie miała miejsca – mówi „Rz” Andrzej Milczanowski, na początku lat 90. szef UOP, a później minister spraw wewnętrznych.

Do relacji przytoczonych przez Zyzaka sceptycznie podchodzi też Zbigniew Siemiątkowski, szef MSW za rządów SLD. – Nie zetknąłem się z żadnymi informacjami na ten temat – mówi „Rz”. – Gdyby było tak, jak to zostało opisane, byłoby to bardzo nieprofesjonalne. To nie w stylu służb.

Zaginione materiały

Odmiennego zdania jest Sławomir Cenckiewicz, współautor książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. – Na początku lat 90. UOP gromadził wszelkie materiały na temat Lecha Wałęsy. M.in. ukradł akta przywódcy „S” ze Stoczni Gdańskiej – mówi „Rz”. – Gromadzenie materiałów z czasów młodości Wałęsy wydaje się wręcz czymś naturalnym.

Co w takim razie się z nimi stało? – Wiele dokumentów bezpowrotnie zaginęło – mówi Cenckiewicz i przytacza przykład dwukrotnego wypożyczenia przez Wałęsę teczki TW „Bolka” i zaginięcia części materiałów z niej. Sprawę ujawnił w 1996 r. Siemiątkowski.

– Zrobiłem wtedy, co do mnie należało. Skoro prezydent zwrócił się do mnie o przekazanie jakichś akt, to zostały one przekazane. Kiedy wróciły, były opakowane i opatrzone napisem „otworzyć tylko na polecenie prezydenta”. Jestem służbistą, więc się zastosowałem – tłumaczy Milczanowski i dodaje, że śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.

Jego zdaniem Cenckiewicz wybiera tylko fakty, które pasują do założonej przez niego tezy. Pracy Zyzaka nie chce komentować. – Ja się zawsze czułem żołnierzem Lecha Wałęsy. Prawie nikt w tym kraju nie wie o nim tyle co ja i proszę mi wierzyć, że to wspaniała postać – mówi „Rz” Milczanowski.

Zyzak miał rację?

„Gazeta Pomorska” ujawniła, że mieszkańcy Łochocina potwierdzają wiele informacji z książki Zyzaka. Chodzi m.in. o nieślubne dziecko byłego prezydenta. – Pamiętam jak dziś, spotkałyśmy się, a ona mówi: jestem w ciąży z Leszkiem – opowiada gazecie Zofia Sawicka, sąsiadka Wandy, matki dziecka Wałęsy. Według dziennika związek szybko się wtedy rozpadł, a chłopiec o imieniu Grzegorz utonął w wieku czterech lat. Nagrania z wypowiedziami świadków można obejrzeć w Internecie.

– Cieszę się, że dziennikarze postanowili sprawdzić podane przeze mnie informacje. Pojawiły się przecież krzywdzące opinie, że zawarte w książce anonimowe wypowiedzi mieszkańców zmyśliłem – mówi Zyzak.

RPO pisze do Kudryckiej, intelektualiści protestują

Janusz Kochanowski chce poznać szczegółowe przyczyny kontroli na Uniwersytecie Jagiellońskim, którą zleciła minister nauki Barbara Kudrycka. „Wysłanie nadzwyczajnej komisji kontrolującej może budzić pewne zdziwienie, w szczególności w połączeniu z postawioną z góry tezą dotyczącą nieprawidłowości w przygotowaniu konkretnej pracy magisterskiej” – napisał rzecznik praw obywatelskich.

Tymczasem Kudrycka chce dyskusji o nauczaniu historii na uczelniach. Zaproponowała zorganizowanie konferencji naukowej. – Środowisko historyków musi wziąć odpowiedzialność za jednoznaczne określenie i przestrzeganie najwyższych standardów – mówi minister.

W piątek powstał list otwarty w obronie IPN i UJ. Podpisało go blisko 100 osób ze świata nauki, kultury i mediów. „Protestujemy przeciwko próbom ograniczenia prawa do wolności słowa i swobody badań naukowych, zwłaszcza nad historią najnowszą, prowadzonych w tak ważnych i zasłużonych dla polskiej humanistyki instytucjach jak UJ i IPN” – napisali.


Podpisz list otwarty
http://blog.rp.pl/listotwarty/2009/04/03/w-obronie-wolnosci-slowa-i-swobody-badan-historycznych/

Rzeczpospolita "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Kwi 08, 2009 5:53 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/15,288205_UOP_oddal_akta_Walesy_w_2001_r_.html

"UOP oddał akta Wałęsy w 2001 r.
Cezary Gmyz 08-04-2009, ostatnia aktualizacja 08-04-2009 06:45

„Rz” ujawnia pismo Urzędu Ochrony Państwa do Archiwum Stoczni Gdańskiej. Sławomir Cenckiewicz: – To dowód, że UOP gromadził materiały o młodości Lecha Wałęsy

Spór o to, co działo się z dokumentami dotyczącymi Wałęsy, rozgorzał po publikacji Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”. Autor stwierdził w niej, że w latach 90. UOP skonfiskował akta Wałęsy z Włocławka (gdzie miał mieszkać pod koniec lat 50.) i z Łochocina (gdzie pracował od 1961 r.).

Były prezydent napisał w blogu, że dokumenty o nim gromadziła tylko SB i to po to, by mu szkodzić.

Sławomir Cenckiewicz, były pracownik IPN, potwierdza, że w 1982 roku SB kopiowała dokumenty dotyczące Wałęsy i jego rodziny. – Nie ma jednak wątpliwości, że w latach 1992 – 1995 UOP próbował zgromadzić wszelkie dokumenty dotyczące Wałęsy, zapewne również i te z Lipna oraz Łochocina – zaznacza historyk. – Potwierdzeniem tezy Zyzaka jest dokument, na podstawie którego wiadomo, że UOP do 2001 r. dysponował aktami osobowymi z okresu, gdy Wałęsa pracował w Stoczni Gdańskiej.

Chodzi o pismo z 8 grudnia 2001 roku, które do Archiwum Stoczni Gdańskiej skierował Sławomir Grabik pełniący wówczas obowiązki dyrektora Biura Ewidencji i Archiwum UOP. „W załączeniu zwracam odnalezione w zasobie archiwalnym Urzędu Ochrony Państwa akta osobowe byłego pracownika Stoczni Gdańskiej Pana Lecha Wałęsy” – napisał Grabik. Do pisma UOP dołączono akta osobowe nr 61 878. Według Cenckiewicza do stoczniowego archiwum zwrócono wówczas jedynie zdekompletowane kserokopie. Zbigniew Siemiątkowski, który od października 2001 r. stał na czele UOP, nie przypomina sobie zwrotu akt Wałęsy. – Pamiętam jedynie, że były pewne nieprawidłowości w pionie archiwalnym odkryte w związku z procesami lustracyjnymi ówczesnych kandydatów na urząd prezydenta Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego – mówi.

W delegaturze gdańskiej UOP (obecnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego) od 1993 roku pracują najstarszy syn Lecha Wałęsy oraz jego synowa. Bogdana Wałęsę przyjęto do służby, choć nie spełniał formalnego warunku posiadania wyższego wykształcenia. W 1998 r. poślubił Małgorzatę Żywicką – funkcjonariuszkę UOP.

– Zatrudnienie go po pozbyciu się Adama Hodysza było w Gdańsku powszechnie odbierane jako zabezpieczenie dla Lecha Wałęsy – mówi oponent byłego prezydenta Krzysztof Wyszkowski. Hodysz w 1992 r. przekazał Antoniemu Macierewiczowi dokumenty dotyczące Wałęsy i SB.

Nie udało nam się uzyskać komentarza Lecha Wałęsy. Jego syn Jarosław powiedział „Rz”: – Nie ma nic sensacyjnego w tym, że mój brat pracuje w służbach od 1993 r. O zwrocie akt w 2001 r. nic nie wiem. "
Rzeczpospolita


Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Kwi 08, 2009 5:59 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/19188

JAK PISAŁEM KSIĄŻKĘ O WAŁĘSIE

Paweł Zyzak "Gazeta Polska", 07-04-2009 13:34

Nie mam wątpliwości, że Lech Wałęsa jest dla historyka wciąż niewyczerpaną kopalnią wiedzy. Można, i jak uważam, należy pokusić się o drążenie napoczętych przeze mnie tematów.

Swojej pracy magisterskiej, która stała się podstawą tak głośnej dziś książki, nie rozpoczynałem opisem historii lat młodzieńczych Lecha Wałęsy czy też jego pobytu w Stoczni Gdańskiej. Najpierw zainteresowała mnie działalność Wałęsy w Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża. Był to okres tak samo nieprzebadany jak dwa poprzednie. Sądzę, że z dwóch powodów. Ze względu na anemiczną rolę Lecha Wałęsy w WZZ, zupełnie nieprzystającą do mitu człowieka stworzonego do przewodzenia ruchowi antytotalitarnemu, oraz z powodu wyklarowania się w połowie lat 80. obozów ideowo-politycznych, umocowanych dużymi pokładami emocji.



Łatwo zgadnąć, że Annie Walentynowicz, Joannie i Andrzejowi Gwiazdom trudno wybaczyć woltę ich dawnych partnerów ideowych: Jacka Kuronia i Adama Michnika na stronę Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka, a tym z kolei z tej wolty się tłumaczyć.

Konsekwencją nieznajomości zarówno życiorysu Lecha Wałęsy, jak i ważnych okresów historycznych są przeinaczenia bohaterów tamtych lat, rozpowszechniane do dzisiaj. Sam Wałęsa na kartach wydanej w ubiegłym roku autobiografii stwierdził: „o istnieniu WZZ dowiedziałem się od Bogdana Borusewicza z »Robotnika Wybrzeża«. W połowie 1977 roku dotarłem do niego i rozpocząłem pracę w środowisku gdańskiego Komitetu Obrony Robotników”, choć świadkowie zgodnie twierdzą, że z WZZ-ami Wałęsa miał do czynienia dopiero od czerwca 1978 roku, natomiast „Robotnik Wybrzeża” ukazywał się od sierpnia tego roku.

Przyznam, że lekceważące w stosunku do elektryka relacje byłych działaczy WZZ, zestawione na przykład ze wspomnieniami Jacka Kuronia, który Wałęsę z tego okresu porównywał do Falstafa, szekspirowskiego rycerza – tchórza i konfabulanta – lub Zagłoby, skierowały mnie w rodzinne strony Wałęsy. Tym bardziej że stając naprzeciw wspomnień Lecha Wałęsy, zawartych w Drodze nadziei, byłem bezradny. Historia pisana „według Wałęsy” nie pozostawiała mi złudzeń, że klucz do poznania mentalności bohatera musi leżeć na ziemi dobrzyńskiej. Relacje świadków dobrzyńskich, z których tylko część zdecydowała się ukryć swoje personalia, miały się doskonale sprawdzić w roli swoistego katharsis dla wspomnień Lecha Wałęsy:

Urodziłem się w 1943 roku, więc nic z tamtych lat nie pamiętam, ale od najbliższych wiem, że w naszym domu był niemały ruch. Z tych wspomnień wynika, że nasza rodzina była zaangażowana w jakiś sposób w pomoc "lasowi", czyli miejscowym partyzantom, z jakiej organizacji – tego nie wiem, ale musiało być coś na rzeczy – czytamy na przykład w Drodze do prawdy, wydanej w 2008 roku. (...)

Więcej:

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/19188
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Kwi 10, 2009 6:56 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/9133,289073_Cenckiewicz__Niemerytoryczne_polemiki_.html

"Niemerytoryczne polemiki
Sławomir Cenckiewicz 09-04-2009, ostatnia aktualizacja 09-04-2009 17:33

Proszony przez wielu o udzielenie repliki na wystąpienie dr. Piotra Gontarczyka w "Rzeczpospolitej" ("Grzech lekkomyślności", 9.04 2009), informuję:
1. W artykule "Histeria zamiast lektury" (2.04.2009) napisałem: "Mówią o nim (Pawle Zyzaku) wszyscy – premierzy, wicepremierzy, ministrowie, posłowie, publicyści i komentatorzy. Książki Zyzaka nie czytali (za gruba), ale komentują, drwią z nazwiska, obrażają i grożą". Było więc jasne, że nie mam na myśli (świadomie pominąłem) historyków znających książkę.

2. Odmawiam udziału w niemerytorycznych polemikach produkowanych przez zainteresowane instytucje i osoby zagrożone utratą stanowiska w atmosferze wyrzucania z pracy, pomówień, wyzwisk i gróźb rękoczynów.

3. Solidaryzuję się z prof. Janem Żarynem, gdyż za głoszenie prawdy na temat przeszłości Lecha Wałęsy również ja musiałem opuścić kierownicze stanowisko w IPN, a w konsekwencji zostałem zmuszony do odejścia z IPN."
Rzeczpospolita

* Gontarczyk: Grzech lekkomyślności
http://www.rp.pl/artykul/150424,288704_Gontarczyk__Grzech_lekkomyslnosci.html
* Cenckiewicz: Histeria zamiast lektury
http://www.rp.pl/artykul/9157,285344_Cenckiewicz__Histeria_zamiast_lektury_.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pon Kwi 13, 2009 4:51 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem


http://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrIssue=1174&NrSection=80&NrArticle=133747&IdTag=831

Ludzie mówią: Lechu, nie kłam
Tekst: Jacek Kiełpiński Fot.: Adam Zakrzewski, Piątek, 3 Kwietnia 2009

W głośnej książce Pawła Zyzaka o Wałęsie bardziej bulwersujące od rozdziałów mówiących o agenturalnej działalności byłego prezydenta zdają się być wyciągane brudy z jego młodości. Nie podając pełnych personaliów swoich rozmówców autor naraził się na oczywisty zarzut, że... ich wymyślił. Postanowiliśmy pójść śladem Zyzaka.

Dwaj mężczyźni przed sklepem w Łochocinie przy drodze z Włocławka do Lipna aż podskakują na widok znanej już im z telewizji okładki grubej cegły poświęconej Wałęsie. - Polityka to najgorsze gówno... O Wałęsie nie będziemy gadać! Idź pan stąd! - zaczyna się kiepsko. Od słowa do słowa obaj jednak przyznają, że Lecha znali przed laty, bo też pracowali w tutejszym POM-ie. Są jednak nieustępliwi. - A to wiadomo, co z tego będzie? Przyjadą jacyś z kijami... golfowymi, po łbach dadzą. Nie ma rozmowy.



- Na tabliczce przymocowanej do krzyżyka było napisane: „Grzegorz Wałęsa, żył lat 4”. Potem, gdy już Wanda wyjechała do Lublina z mężem, krzyż i tabliczka zginęły - wspomina Leszek Śmichowski, który opiekuje się grobem dziecka.

Podobnie reaguje jedna ze sprzedawczyń. - Ja znam tę Wandę, co miała dzieciaka z Wałęsą, ale nie powiem wam, gdzie mieszka. To stare dzieje, zostawcie...

Jednak ostatecznie wprost ze sklepu trafiamy do Niuńki, czyli Zenony Kramarczyk, mieszkającej kilkaset metrów dalej.

- Nie gadałabym z wami, gdybym nie zobaczyła w telewizji, jak Wałęsa

dzieciaka się wypiera.

Jak można tak kłamać?! - pani Zenona jest skarbnicą informacji o życiu Łochocina. Lata sześćdziesiąte, jak zapewnia, pamięta doskonale: - Ten Lech, co wówczas robił w POM-ie, chodził do Wandy dzień w dzień, aż się cała ulica śmiała, że taki uparty. Dziewczyna, biedna bardzo i skromna, mieszkała pod lasem. Gdy zaszła w ciążę, prysnął. Ja jej mówiłam: jedź do Popowa, do starej Wałęsowej, niech wpłynie na syna. Pojechała, spotkała się z nią, nic to nie dało. Czy Wałęsę pamiętam? Trudno zapomnieć. W marynarce zawsze chodził i z takim wąskim krawatem. Tak samo ubrany do roboty, jak i do niej na wieczorną wizytę. Za dnia na rowie siedział, piwo pił i czekał wieczora.



Wandzie urodził się syn, Grzegorz. Dziecko, podobno, bardzo żywe i bystre. - Wszyscyśmy go tu znali. Cały Łochocin wiedział, że to tego Wałęsy, co w POM-ie robi - zapewnia pani Zenona. - Jak dlaczego? Bo z nikim innym Wanda się nie zadawała. A zresztą, dowód dał, że to jego dzieciak, gdy na pogrzeb przyjechał.

Do tragedii doszło, gdy czteroletni Grzegorz łowił z kuzynem ryby w bagienku kawałek za domem rodzinnym Wandy. Dziecko zsunęło się ze skarpy i wpadło do wody. Nim nadeszła pomoc, chłopiec już nie żył.

- Za paznokciami miał trawę, musiał walczyć o życie - podsumowuje nasza rozmówczyni. - Jak ta Wanda rozpaczała...! Tuliła go i mdlała! Bąkiewiczowa ubierała dzieciaka do trumny, a matka Śląskiewiczowej dała Wandzie suknię, by jakoś wyglądała na pogrzebie.

Julia Bąkiewicz przyznaje, że to prawda: - Nie chcę już do tego wracać. Co to zmieni? Pomoże komuś? Całą tę Polskę rozkradli i zniszczyli, a ludziom, co robili całe życie, emerytury po 700 złotych dają ...



- Napiszcie, że tych groźnych Wałęsów to tu okradają. O, bramę zakosili kiedyś w nocy - mówi Stefan Wałęsa.

Zdecydowanie bardziej rozmowna jest inna mieszkanka Łochocina, Wanda Śląskiewicz. - Grzesia pamiętam świetnie, bo codziennie rano tu do nas wpadał. Zawsze pytał: Kawa je? Dostawał śniadanie, bo w domu rodziców Wandy była prawdziwa bieda. Raz potem przyjechała tu kobieta, która mówiła, że jest z Wałęsą i słyszała, że ma dziecko. Przyprowadziliśmy jej Grzesia. Obejrzała go i pojechała.

Pani Wanda zapewnia, że była świadkiem sceny, gdy przed pogrzebem chłopca w domu swej dawnej dziewczyny pojawił się Lech Wałęsa: - Jak dziś to pamiętam, bo wszedł do środka w tych swoich przeciwsłonecznych okularach. Aż wszyscy się żachnęli, czemu ich nie zdejmie, przecież tam ciemno było. A on podszedł do Grzesia i pocałował go przez własną dłoń, którą przyłożył do czoła dzieciaka. Odwrotnie Wanda, ta tuliła małego w trumnie i wyła z bólu.


Pani Śląskiewicz pamięta też sam pogrzeb. Jej zdaniem, Wałęsa miał wyjąć portfel i już na cmentarzu zapłacić księdzu za pochówek: - A ludzie gadali na niego ostro: „To teraz jesteś?! Gdzie byłeś przez te lata?”

Inaczej sam

pogrzeb Grzesia

pamięta Leszek Śmichowski, dalszy krewny Wandy, matki chłopca. - Ludzie na Wałęsę strasznie pomstowali. Krzywo patrzyli. Czemuś zostawił, gnoju?! I takie tam. A on stał z boku, z tyłu właściwie. Ja tam nie widziałem, żeby pieniądze dawał. On nigdy ich nie miał. Jak wcześniej na zabawy razem chodziliśmy, to ja mu piwo zawsze stawiałem. Na tabliczce przymocowanej do krzyżyka było napisane: „Grzegorz Wałęsa, żył lat 4”. Potem, gdy już Wanda wyjechała do Lublina z mężem, krzyż i tabliczka zginęły. Później grobek ktoś wyrównał. Ja go dopiero odnowiłem, znalazłem jakiś krzyż metalowy i postawiłem. Chciałem nawet napisać: „Tu leży syn Wałęsy”, ale pewnie miałbym kłopoty. Teraz się jednak nie boję, jak słyszę, że on się syna wypiera, to mogę stanąć i powiedzieć mu prosto twarz: nie kłam!



Kropielnica z kościoła w Sobowie, do której siusiu miał zrobić przyszły prezydent, wówczas podobno dziewięciolatek




Żaden z Lecha nożownik - zapewnia Henryka Sadowska, szkolna sympatia

Leszek Śmichowski zapewnia, że w latach 60. Wałęsy

nie znał jako gangstera

i nożownika, jakim opisuje go Paweł Zyzak. - Tutaj, w Płochocinie, to on był grzeczny raczej. Na zabawach spokojny. No, ale jakby nie był spokojny..., to by dostał. Jedźcie w jego rodzinne strony.

Henryka Sadowska mieszka w Chalinie. Chodziła z Wałęsą do szkoły. To jej, podczas „helikopterowej” wizyty na początku lat 90. prezydent wyznał, że była jego sympatią. - Chwilę przed wami był tu jakiś dziennikarz. Co się dzieje? - śmieje się i zaprasza do stołu. - Żeby z niego nożownik był, to absolutnie nie można powiedzieć. Jego młodszy brat, Zygmunt, to i faktycznie groźny był i kogoś tam pokroił, ale on...? Nigdy w życiu. To jakieś wymysły. Pytałam też ludzi o to sikanie do wody święconej, o którym teraz głośno. Brat cioteczny Wałęsy, mieszka naprzeciwko, też wtedy szykował się do Pierwszej Komunii Świętej, ale niczego takiego nie pamięta. To też wymysł.



Podstawówka i gimnazjum w Chalinie noszą imię Lecha Wałęsy. To tu uczył się przyszły wódz „Solidarności”, a następnie prezydent RP. Od lat regularnie przyjeżdża właśnie do tej szkoły, by spotkać się z młodzieżą.

Mąż pani Henryki, Kazimierz, bardzo dobrze wspomina Lecha: - W niedzielę na zabawie się pojawiał, czasem piwo postawił. W porządku był. Zysiek, to i owszem, nożownik, ale nie Lechu.

Innego zdania są dwaj rolnicy jadący traktorem, spotkani na polu, którzy zapewniają, że o wyczynach licznej rodziny Wałęsów do dziś krążą tu legendy.

- Zadziory straszne,

w grupie groźne.

A Lech taki jak reszta.

Postanawiamy zajechać do zup

Pełnie przypadkowej chałupy, i to kawałek z boku, w stronę Trzcianki.

- Wałęsów było sporo - wspomina Kazimierz Perszyński. - Mieszkali o tam, kawałek dalej. Wolałem z nimi nie mieć do czynienia. Lepiej było schodzić z drogi. Albo iść inną drogą.

Dawne obejście rodziny Wałęsów jest dziś ogrodzone siatką. W domu z pustaków, który powstał w miejscu dawnej glinianej konstrukcji, nikt nie mieszka. Za to kawałek dalej swoje gospodarstwo ma Stefan Wałęsa, starszy brat Lecha: - Jak my to odbieramy? Głupoty ludzie mówią. Napiszcie, że tych groźnych

Wałęsów tu okradają.

O, bramę zakosili kiedyś w nocy. A taka była ładna. Kuta. Z literami LW - to dopiero od brata byłego prezydenta dowiadujemy się, że nieznana z żadnej mapy Pokrzywnica, o której wspomina w swojej książce Paweł Zyzak, zapewniając, że właśnie tam mieszka człowiek, który był świadkiem słynnego sikania Lecha Wałęsy do kropielnicy, jest tuż obok. - Pokrzywnica to stara nazwa. Teraz już mało kto ją pamięta. Nasza matka stamtąd pochodziła.



- Wałęsa podszedł do kropielnicy, wyjął... kranik i nasikał do święconej wody. No, nie da się ukryć, tak było. Mogę mu to w oczy powiedzieć - zapewnia Józef Krysztoforski.




- Ja tam w jego przemianę duchową nigdy nie uwierzy-łem, bo go znam. O dziecku też słyszałem. A ta historia o sikaniu wcale mnie nie dziwi - mówi ks. Jan Płaciszewski.

Pokrzywnicę jednak znaleźć trudno. Pętamy się pomiędzy zarośniętymi bagienkami, a spotkani ludzie rozkładają ręce. Pierwsze słyszą tę nazwę.

Zna jednak tę znikającą już wieś były proboszcz z parafialnego kościoła w Sobowie, do którego przynależy Popowo, ksiądz Jan Płaciszewski. Nic dziwnego, nastał w tej parafii w 1958 roku. To on w książce Pawła Zyzaka z mocnym przekąsem wypowiada się

o religijności

Lecha Wałęsy. - Znam go doskonale, jak całą tę rodzinę. Kłamać przecież nie mogę, to i nie powiem, że widywałem ich w kościele - mówi nam ks. Płaciszewski. - Za to potem, jak już pan Lech działał w „Solidarności”, to się tu u mnie często wyżywił. Jego żona Danusia po świniaki przyjeżdżała. Przywoził i Geremka i Celińskiego, ofiarodawcą na rzecz kościoła był. W ramach rewanżu chciałem mu przekazać dwa pokoje w organistówce, by mógł z rodziną przyjeżdżać. Znaczy, i tak przyjeżdżał, ale miało być wszystko załatwione formalnie. Nawet radni gminni to poparli. A mi przełożeni powiedzieli twardo: nie. Zgłupiałem. O co chodzi? Teraz tak myślę, że może coś już wiedzieli o tej jego współpracy... bo inaczej do dziś tamtej odmowy nie potrafię sobie wyjaśnić.

Ksiądz Płaciszewski wspomina szczególnie jeden pobyt Lecha Wałęsa w swoim domu. - Po kolacji zasiadaliśmy do telewizji, więc akurat mi się przypomniało... Mówię mu: „Panie Leszku, dwa razy tak się przed telewizorem śmiałem, że aż leżałem na dywanie. Raz, gdy Jaroszewicz odwoływał podwyżki, bo on zawsze taki pewny siebie, czujący poparcie Gierka, a tu był bladziutki jak ściana, a drugi raz, gdy pana, panie Leszku, zobaczyłem z tym różańcem na szyi”. Nic nie powiedział. Ja tam w jego przemianę duchową nigdy nie uwierzyłem, bo go znam. O dziecku też słyszałem. A ta

historia o sikaniu

wcale mnie nie dziwi.

Ksiądz, choć lekko przeziębiony, postanawia poprowadzić nas do świadka tamtych wydarzeń z naprawdę odległej przeszłości. Trafiamy do jednego z gospodarstw w tajemniczej Pokrzywnicy. Gospodarz jest na polu, bronuje łąkę. Na widok księdza zatrzymuje ciągnik.

- Do kościoła chodzę, kłamać nie będę. Było tak - zapewnia Józef Krysztoforski, który razem z Lechem Wałęsą przyjmował Pierwszą Komunię Świętą. - Mieliśmy wtedy po dziewięć chyba lat. Wieki temu. Ale takich rzeczy się nie zapomina. Uczył nas organista Dąbrowski. W kościele to było. Gdy on wyszedł, Wałęsa podszedł do kropielnicy, wyjął... kranik i nasikał do święconej wody. No, nie da się ukryć, tak było. Teraz wy to napiszecie, a mnie tu napadną. Nożowniki jedne. Ale co tam, mogę mu to w oczy powiedzieć.

Wracając do kościoła, w którym chcemy sfotografować osławioną kropielnicę, próbujemy bronić Wałęsę. Obaj z fotoreporterem głosowaliśmy na niego, kiedy tylko była okazja. Doceniamy wielkość jego dokonań. - Przecież dobrze świadczy o nim fakt, że pojawił się na pogrzebie syna, ruszyło go - próbujemy przekonać księdza.

- Na pogrzeb można przyjechać, żeby zobaczyć, czy to na pewno koniec, żeby mieć pewność - cedzi spokojnie ksiądz Płaciszewski. - To dla mnie żaden argument na plus.

Za tydzień

Polska szkoła mistrzów świata

Zapowiadaliśmy przed tym wydaniem magazynowym, że pojawi się na naszych łamach tekst o najlepszych polskich pilotach, specjalistach w lataniu precyzyjnym. Czytelników, którzy na tę publikację czekali, przepraszamy.

Tekst ten zamieścimy w następny piątek 10.04.2009.


Źródło informacji:
http://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrIssue=1174&NrSection=80&NrArticle=133747&IdTag=831



Robert Majka , polityk, Przemyśl, 13 kwietnia 2009r g.18.51
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum