Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piesiewicz Senator PO szantażowany
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pią Gru 18, 2009 10:33 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przyznaję Pani całkowitą rację i wielokrotnie mówiłem, że chamstwo kanalii mnie nie boli, gdyż dlatego ona jest kanalią, ale boli mnie to, gdy spotyka mnie zawód z tej strony, z której się go nie spodziewam.
Niektórych szokuje, gdy mówię, że nie mam pretensji do Kwaśiewskiego. A ja po prostu wiedziałem, że w wypadku wyboru na Prezydenta RP komunistycznego aparatczyka inaczej być nie mogło. Więcej pisać nie trzeba - w końcu to Forum czytają głównie ludzie myślący.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 9:39 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Na prawicy.net można przeczytać tekst "Śmierć senatora P." Remigiusza Włast-Matuszaka

Pewnie też bym nie zanudzał Czytelników aferą senatora Piesiewicza, gdyby nie wczorajsze wystąpienie Marszałka Sejmu RP oraz dzisiejszy gniew i oburzenie arcybiskupa Życińskiego. Arcybiskup i Marszałek w swoich wystąpieniach publicznych pozamieniali się trochę rolami – Bronisław Komorowski mówił jak kapłan-spowiednik, a Józef Życiński jak polityk walący pięścią w mównicę.

Pan Marszałek oświadczył milionom telewidzów, iż: „W polskim obyczaju nie wchodzi się tak głęboko w prywatność”. Sentencja co najmniej głupawa i dwuznaczna moralnie, ale czegóż można wymagać od polityka PO, kierującego się solidarnością polityczną, towarzyską, jak i klasową. Natomiast Jego Ekscelencja Arcybiskup Lubelski oświadczył, iż dziennikarze to zwykła swołocz bez czci i sumienia, śmietnik moralny historii. (Nagle! – a byli tacy kochani i prawdomówni).

Każdy europejski kraj przeżywa jakiś wielki skandal obyczajowy czy finansowy. Pamiętam szaleństwo mediów na świecie i w PRL, gdy upadł brytyjski minister wojny lord John Profumo, a wraz z nim cały gabinet premiera Macmillana. Otóż ów minister wojny, modelowy arystokrata, milioner i polityk (w dodatku niezwykle przystojny i błyskotliwy) miał pecha korzystać

Całość pod http://www.prawica.net/node/20212 .
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Krzysiek
Weteran Forum


Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 240

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 10:22 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Najważniejszy jest chyba ostatni akapit tego tekstu, a nie wymaga komentarza, bo sam w sobie może być kluczem do zrozumienia tzw. III RP. Cytat:
Przykre to z dziesięciu powodów. Trzeba też zadać sobie pytanie kto „podpuścił” te lafiryndy. Kto im podszepnął plan, kto je poznał z Krzysztofem Piesiewiczem – kto je ordynarnie podstawił. Pamiętajmy, że mecenas Piesiewicz był oskarżycielem posiłkowym w procesie zabójców ks. Jerzego Popiełuszki (który ma być wyniesiony na ołtarze Kościoła), a w komunistyczne święto 22 lipca 1989 r., zamordowano 82-letnią matkę mecenasa – Anielę. Jej ciało zostało skrępowane w ten sam fachowy sposób, jak ciało ks. Jerzego. Przypadek to nie był – ostrzeżenie jawne. Tak też odbieram polityczną śmierć senatora P.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sro Gru 23, 2009 12:36 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jako, że Pan Stanisław Michalkiewicz pisze dalej, a na dodatek ciekawie i według mnie trafnie i prawdziwie, pozwalam sobie na przytocznie ostatniego tekstu jaki się pojawił na Jego stronie, pod tytułem "Męczeństwo Krzysztofa Piesiewicza"
Cytat:
Do czego doszło? Żeby szlachtę przed sądy pozywały chłopy?! Tak dziwował się Towarzysz Szmaciak, nie ukrywając zgorszenia taką możliwością. I słuszna jego racja, bo wiadomo przecież, że – po pierwsze - szlachcie wolno więcej, a po drugie – nawet gdyby tak nie było, to chłopstwu do niej zasię. Dlatego też solidarność, z jaką spotkał się pan senator Krzysztof Piesiewicz rozgrzewa i krzepi, niczym tęgi łyk gorzały na mrozie. Jeszcze Polska nie zginęła kiedy ma takich przedstawicieli, zarówno w parlamencie, mediach i wreszcie – w stanie duchownym. Ale incipiam.

„Praca posła ciężka, szczera. Z rana poseł się ubiera, fagas listy mu otwiera, on tymczasem się wybiera – do Puchera”. Skoro praca prostego posła jest – jak widzimy - i ciężka i szczera, to cóż dopiero – praca senatora? Taki senator, to dla dobra Polski i Polaków – a konkretnie – żeby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej - dosłownie wypruwa sobie żyły, nie dojada, nie dosypia, no i w ogóle – jak zauważył to jeszcze we „Wstępie do bajek” ksiądz biskup Ignacy Krasicki – o sobie nie myśli. Czy w tej sytuacji można się dziwić, że od czasu do czasu pragnie oderwać się od tego kieratu ciężkich obowiązków? Absolutnie nie można, toteż nic dziwnego, ani osobliwego nie ma w tym, że i pan senator Krzysztof Piesiewicz niekiedy szukał wytchnienia w towarzystwie wesołych dam, („widzę, że pan senator wzywa na raz po kilka dam”), a nawet zapomnienia w nirwanie? A wesołe damy – jak to damy; a to aranżują torturki, albo namawiają swoję ofiarę do przebierania się w plażowe sukienki i szminowania, a w przystępie dobrego humoru utrwalają to wszystko na amatorskich filmach. I tak właśnie się stało podczas orgietki u pana senatora Piesiewicza, chociaż nie ma pewności, czy ta sukienka, w którą przebrany został pan senator nie była niezbędna dla skuteczności lekarstwa, które zażywał on przez nos. Melchior Wańkowicz na przykład wspomina o pewnym lekarzu, który jeszcze przed I wojną praktykował na zapadłych Kresach. Lekarstwa dawał apteczne, ale na przykład jedno musiało być zakopywane pod nogą łóżka i to od ściany – bo chodziło o to, żeby w ciemnym i chłodnym miejscu – a znowu inne – zażywane o wschodzie słońca na rozstajnych drogach – bo chodziło o to, żeby przed jedzeniem – i tak dalej. Nie jest zatem wykluczone, że lekarstwo, które przez nos zażywał pan senator Piesiewicz było skuteczne jedynie pod warunkiem przebrania się pacjenta w damską sukienkę. Jestem pewien, że tylko patrzeć, jak jakiś poważny autorytet medyczny to potwierdzi, rozwiewając w ten sposób wszystkie wątpliwości.

Ale „gdy car prorocze ma widzenia, zawsze je spłyci cham i łyk. Dlatego muszą być więzienia, turma i łagier, kat i stryk”. I takie właśnie nieszczęście dotknęło pana senatora Krzysztofa Piesiewicza; wesołe damy, zamiast poprzestać na swoim honorarium, z inspiracji swojego, pewnie powodowanego ciemną polityczną intencją alfonsa, zaczęły go szantażować. Biedny senator podobno nawet zapłacił im pół miliona złotych, ale wiadomo, co z ludźmi robi chciwość, więc w końcu kompromat trafił na łamy brukowca wraz z informacją, że pan senator Piesiewicz zawiadomił o tym niesłychanym przestępstwie prokuraturę. Ta zaś, zamiast przy pomocy niezawisłego sądu, natychmiast umieścić obydwie szntażystki w sławnym „areszcie wydobywczym”, bez najmniejszego wyczucia wszczęła postępowanie również przeciwko senatorowi – że niby zażywał narkotyki. „O nierządne królestwo i zginienia bliskie!” Czyż trzeba nam lepszego dowodu na głęboki upadek naszego państwa?

Na szczęście znalazły się zdrowe siły, które barbarzyństwu i prymitywizmowi moralnemu, dały zdecydowany opór. Wyraz swemu oburzeniu dali dostojni senatorowie: „nas, senatorów – prądem?!” Wiadomo, że prądem, to można, a nawet powinno się traktować rekordzistów prymitywizmu moralnego, co to na przykład niszczą autorytety, które przecież „bez swojej wiedzy i zgody” – i tak dalej – ale nie autorytety! A przecież pan senator Piesiewicz był – i miejmy nadzieję – pozostanie właśnie autorytetem moralnym, przede wszystkim dzięki swemu głębokiemu przywiązaniu do autentycznych wartości, któremu dawał wyraz w swoich wystąpieniach publicznych, przytłaczając oponentów już samym ciężarem swego prestiżu. Tej jego właściwości nie jest w stanie zniszczyć, ani nadwerężyć nawet sto filmów z domniemanych orgietek, bo nie od dziś wiadomo, że czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty. Toteż wkrótce do grona dostojnych senatorów dołączyła zdrowa część środowiska dziennikarskiego, przypominając podstawową zasadę etyki dziennikarskiej, że atakujemy tylko stadnie i na dany sygnał – a przecież w tym przypadku żadnego rozkazu nie było.

Ale kropkę nad „i” postawił dopiero niezawodny JE abp Józef Życiński, który najwyraźniej musiał głęboko odczuć wspólnotę losów z panem senatorem Krzysztofem Piesiewiczem, ponieważ – jak pamiętamy – też został kiedyś w Pradze czeskiej zaatakowany i to nożem. Dobry wojak Szwejk powiedziałby, że „jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było”, ale kto by tam wierzył jakimś Szwejkom, barbarzyńcom, czy, dajmy na to, samozwańczym tropicielom konfidentów, kiedy społeczeństwo nasze, niczym kania dżdżu, przede wszystkim potrzebuje autorytetów? Toteż Ekscelencja przyjął „z bólem i szokiem sposób potraktowania dramatu Krzysztofa Piesiewicza przez część polskich mediów, które wyraźnie mówią językiem nihilizmu.” Rzeczywiście karygodne – nie tylko mówią „językiem nihilizmu”, ale w dodatku – „wyraźnie”. A dlaczego? A dlatego, by „wykończyć kolejny autorytet” – oburza się Ekscelencja. Tymczasem „obowiązują nas minimalne zasady humanizmu” zwłaszcza wobec autorytetów, których nie wolno „wykańczać”, tylko trzeba okadzać i to tym częściej, im bardziej się zaśmierdziały, to chyba jasne?

Wprawdzie męczeństwo to dla męczennika nic przyjemnego, ale jak wiadomo, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – więc i z męczeństwa pana senatora Krzysztofa Piesiewicza też mogą narodzić się dobre owoce. Na przykład, gdyby pod wpływem tego dramatu pan senator zmienił swój nieubłaganie wrogi stosunek do kary śmierci i dopuścił możliwość zastosowania jej, dajmy na to, wobec szantażystów? Wtedy nie tylko haniebny postępek wesołych dam, ale i nihilizm, w jaki popadła część polskich mediów, można będzie uznać za rodzaj błogosławionej winy, dzięki której poświęcenie pana senatora Krzysztofa Piesiewicza dla Polski zajaśniałoby prawdziwym blaskiem.

Stanisław Michalkiewicz


PS. Co do Odpowiedzi Pana Krzyśka, to na tym świecie wszystkie warianty są możliwe. Tzn. i (chyba skuteczna) próba wyeliminowania K.Piesiewicza za sceny politycznej - choć POwskość i tarapaty wybrańców skrzydła 'reformatorskiego' raczej powinny takie kroki powstrzymywać. Z drugiej strony to, co może się nam wydawać monolitem, monolitem zapewne nie jest i od czasu do czasu to tu, to tam coś trzaśnie. Oprócz tego niewykluczony jest motyw popularny, stary i trywialny - pecunia non olet. Czyli wiadomo, senator, scenarzysta, adwokat to osoba na trzy sposoby majętna, więc dlaczego by się z nim nie zabawić?
Natomiast dalsza sprawa, tj. wykorzystanie wydarzenia (zaaranżowanego przez swoich czy popełniownego przez obcych) świadczy o niechęci don Dona do senatora, albo o tym, że jednak myśl udania się w prezydenty całkiem mu z głowy nie wywietrzała i chce się sprzedać jako moralno-etyczny kryształ.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum