Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

prof. ANDRZEJ NOWAK... Rosja uznaje tylko wielkich graczy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Czw Lut 01, 2007 9:24 pm    Temat postu: prof. ANDRZEJ NOWAK... Rosja uznaje tylko wielkich graczy Odpowiedz z cytatem

http://www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070201/LUDZIEIOPINIE/70131032

powrót wyślij wydrukuj zgłoś błąd WYWIADY
1 lutego 2007 - 13:00

Rosja uznaje tylko wielkich graczy
Rozmowa z profesorem ANDRZEJEM NOWAKIEM, historykiem, znawcą dziejów Rosji.


Andrzej Nowak (KRZYSZTOF ŁOKAJ) - Po rozpadzie Związku Sowieckiego politycy i publicyści przekonywali, że powinniśmy przezwyciężyć fobie antyrosyjskie. Wskazywali, że teraz powinniśmy ułożyć stosunki z Rosją na zasadach partnerstwa. Ale Rosja wcale nie chce widzieć w nas partnera.

- Fobia to stan nieuzasadnionego lęku. Fobie trzeba, oczywiście, próbować przezwyciężać. Mam tu na myśli przesadne wyobrażenia o zagrożeniach płynących ze Wschodu, porównania Rosji współczesnej do Rosji Stalina.
Rzeczywistość polityczna po 1991 r., czyli po rozpadzie Związku Sowieckiego, nie spełniła, niestety, wszystkich naszych nadziei na ułożenie sobie partnerskich stosunków z Rosją. Trzeba jednak pamiętać, że w pierwszych kilkunastu miesiącach rządów prezydenta Jelcyna wydawało się, iż pojawiła się szansa na bardziej partnerskie stosunki. Jelcyn wykonał kilka gestów będących hołdem złożonym polskim ofiarom komunistycznych zbrodni.


Andrzej Nowak
Wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wyższej Szkoły Biznesu NLU w Nowym Sączu. Zajmuje się głównie historią polityczną i myślą polityczną Europy Wschodniej XIX-XX w. Autor wielu prac na temat polityki i dziejów Rosji. Redaktor naczelny dwumiesięcznika "Arcana”. We wtorek w rzeszowskim oddziale IPN wygłosił wykład otwarty "Stosunki polsko-sowieckie i polsko-rosyjskie w XX i XXI wieku”.- Przekazał Polsce część katyńskich archiwów.

- Właśnie. Tak więc nastąpiło otwarcie w tej ważnej, symbolicznej dziedzinie. Tym niemniej w polityce zagranicznej i gospodarczej Rosja nie chciała zrezygnować z utrzymania wpływów ograniczających suwerenność Polski i innych krajów. Przypomnę doktrynę Falina-Kwicińskiego, sformułowaną pod koniec istnienia Związku Sowieckiego, która mówiła, że środkiem utrzymania wpływów Moskwy w dawnych krajach Układu Warszawskiego będzie już nie wojsko, lecz uzależnienie tych krajów od importu rosyjskich surowców energetycznych.

- Czy Rosja nadal traktuje nas jako "średnią zagranicę”, a więc państwo nie do końca suwerenne?

- Pojęcie "średniej zagranicy” funkcjonowało w polityce rosyjskiej w odniesieniu do krajów dawnego obozu socjalistycznego w pierwszych latach istnienia Federacji Rosyjskiej. Rzeczywiście, oznaczało ono suwerenność "drugiej świeżości”. Od tego pojęcia dyplomacja rosyjska na szczęście odeszła. Natomiast to co się nie zmieniło, to brak uznania faktu istnienia suwerennych podmiotów prawa międzynarodowego - państw, które nie są wielkimi graczami na scenie globalnej. Rosja uznaje tylko wielkich graczy. Mniejsze państwa traktuje jak pionki. Swoje lub cudze.

- My jesteśmy co najwyżej średnim graczem.

- Trzeba tu jednak poczynić dwa zastrzeżenia pocieszające. Po pierwsze, nie jesteśmy już "średnią zagranicą”, także dlatego, że weszliśmy do Unii Europejskiej. Mimo to Rosja próbuje podważyć nasz status kraju wymykającego się z orbity dawnego imperium. Czyni to poprzez systematyczne eksponowanie poglądu, że jesteśmy nowym, "gorszym” członkiem UE. Ale mimo wszystko faktem jest, że Polska jest w Unii i w związku z tym jej pozycja w odniesieniu do Rosji wzmocniła się.

Po drugie, z krajów byłego obozu socjalistycznego Polska jest najmniej uzależniona energetycznie od Rosji. Owszem, jest uzależniona, ale na poziomie niewiele przekraczającym uzależnienie Niemiec czy kilku innych krajów "starej Europy”.

- Czy dlatego tak ważna była próba zróżnicowania źródeł energii, którą podjął rząd Jerzego Buzka?

- To była próba idąca w dobrym kierunku, choć - jak się okazuje - niezmiernie trudna do zrealizowania w takim wymiarze, by zapewnić Polsce bezpieczeństwo energetyczne. Rosja tak sprawnie zbudowała kontrolę nad złożami i środkami przesyłu surowców energetycznych, nie tylko z własnego kraju, ale także innych krajów Azji środkowej, że praktycznie nie ma poważnej alternatywy dla tych złóż.

- Taką alternatywą nie jest pewnie gaz z Norwegii.

- Byłby w 2001 r. Teraz, kiedy już jest budowany Gazociąg Północny, biegnący po dnie Morza Bałtyckiego, jest bardzo mało prawdopodobne, by udało się przekonać innych niż Polska partnerów do budowy gazociągu z Norwegii.
To, że jesteśmy uzależnieni energetycznie od Rosji mniej niż np. Węgry, Słowacja czy Czechy, jest wynikiem tego, że wydobywamy własny gaz, zaspokajający ponad 20 proc. naszych potrzeb, oraz że mamy dostęp do morza i możliwość sprowadzania tą drogą gazu skroplonego. Kapitalne znaczenie ma to, że w 2002 r. nie udało się Rosji przejęcie kontroli nad suwerennością gospodarczą Polski poprzez przejęcie kontroli nad naftoportem gdańskim. Polska ma szansę zabezpieczyć się przed brutalnym szantażem energetycznym Rosji. Temu służy m.in. decyzja o budowie terminalu do odbioru skroplonego gazu w Szczecinie.

- Projekt budowy gazociągu po dnie Bałtyku polska opinia publiczna odebrała jednoznacznie - znowu Moskwa z Berlinem dogadują się ponad nami.

- Państwa te dały sygnał, że - ich zdaniem - Polska to kraj niestabilny, niepewny i trzeba go omijać. W istocie chodziło o to, by pokazać Zachodowi, że przez takie kraje jak Polska nie należy prowadzić gazociągu, choć jest to droga najkrótsza. Dlaczego? Ze względu na ich nieracjonalne podejście do współpracy gospodarczej. Przecież - mówili Rosjanie - mogliśmy przeprowadzić kolejne nitki gazociągów przez Polskę, ale to Polacy przeciw temu protestowali. I to jest prawda. A protestowaliśmy dlatego, że Rosja chciała w zamian naftoport gdański. Polska broniła swej suwerenności, a Rosja starała się pokazać partnerom z Europy zachodniej, że jest to zachowanie nieracjonalne.

- Czy wobec takiej strategii Rosji jesteśmy zupełnie bez szans?

- Myślę, że nasze szanse zwiększają się z każdym rokiem obecności w Unii. Starzy członkowie UE - z oporami, wątpliwościami, ale jednak - stopniowo oswajają się z obecnością nowych państw. Z jednej strony na płaszczyźnie politycznej, z drugiej - na poziomie opinii publicznej: setki tysięcy Polaków w Anglii, Irlandii i innych krajach oswajają Europejczyków z myślą, że Polacy to nie mieszkańcy kraju, gdzie żyją białe niedźwiedzie.

- Co Rosja chciała osiągnąć poprzez aferę z eksportem polskiego mięsa?

- To element tej samej strategii, co w przypadku gazociągu po dnie Morza Bałtyckiego: pokazać Polskę jako kraj, który trzeba omijać. Kraj, wobec którego nie musi obowiązywać solidarność europejska, bo narusza on normy europejskie, w tym przypadku sanitarne, i jest przyczyną kłopotów dla poważnych krajów UE.

- Powiedział pan, że jednym ze sposobów wzmocnienia naszej pozycji jest zacieśnienie współpracy w ramach UE. Co odpowie pan tym, którzy mówią, że "stara Unia” zawsze dogada się z Rosją ponad naszymi głowami.

- Trzeba te obawy traktować poważnie, bo one nie są zupełnie "wyssane z palca”. Ale nie należy ich demonizować. W krajach "starej Europy” umacnia się przekonanie, że Rosja realizuje swoje ekspansywne cele nie tylko kosztem "mniej ważnych” krajów UE, ale także Francji czy Niemiec. Kryzysy w przesyłaniu dostaw ropy czy gazu tranzytem przez Ukrainę czy Białoruś pokazują, że Rosja zawsze może przykręcić kurek. To jest w Europie odbierane jako ostrzeżenie, że Polacy i Litwini, którzy zwracają na to uwagę, może jednak mają trochę racji.

- Jednym ze scenariuszy wzmocnienia naszej pozycji w Europie jest zacieśnianie współpracy z USA. Już jesteśmy nazywani "koniem trojańskim” Ameryki w Europie. Opinia w Polsce jest jednak w tej kwestii coraz bardziej sceptyczna. Pokazuje się np., że nasze zaangażowanie w wojnę w Iraku nie przyniosło nam wielkich korzyści.

- Stany Zjednoczone są dla nas trudnym partnerem, jak zresztą dla każdego małego państwa. W wielu sprawach ustawiają Polskę w roli petenta, któremu niechętnie ustępują. Teraz jest następna sprawa "na talerzu” - amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Jeżeli i tym razem mielibyśmy wyjść z tego z pustymi rękami, to by to oznaczało, że jesteśmy nie tyle "koniem”, co "osłem trojańskim”. Tak więc albo Amerykanie dadzą to, na czym nam zależy, czyli baterie przeciwlotniczych rakiet "Patriot”, które osłonią nasze niebo, albo to wszystko nie ma sensu.

- Na dodatek byłaby to podwójna strata, bo rozdrażnilibyśmy Rosję.

- Tak jest. Rozlokowanie elementów tarczy antyrakietowej w Polsce zasadniczo zwiększa zainteresowanie naszym krajem ze strony USA, ale konfliktuje nas z Rosją i nie ułatwia naszych stosunków w UE. Jest to temat do poważnej refleksji politycznej. Musimy być tu bardzo ostrożni i elastyczni. Współpraca z Europą nie może być alternatywą dla współpracy z Ameryką - i odwrotnie.



Jaromir Kwiatkowski
j.kwiatkowski@gcnowiny.pl
Zobacz wizytówkę autora.

Robert Majka z Przemyśla, tel.506084013 mail: robm13@interia.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum