Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rewelacyjna dialektyka Arkadiusza Rybickiego:

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Sob Sty 09, 2010 12:43 pm    Temat postu: Rewelacyjna dialektyka Arkadiusza Rybickiego: Odpowiedz z cytatem

Rewelacyjna dialektyka Arkadiusza Rybickiego:

"Przykład Wałęsy doskonale świadczy o pracy
historyków. Formalnie tej pracy trudno coś zarzucić,
tylko IPN-owi można zarzucić, że takiemu człowiekowi,
który ma takie osiągnięcia w historii, wystawiono
tylko jeden pomnik, tę 650-stronicowąksiążkę,
z której wynika, że był on agentem. Zrobiono
to samo, co wiele lat wcześniej zrobili funkcjonariusze
SB, którzy nie chcieli dopuścić do tego, żeby
Lech Wałęsa otrzymał Nagrodę Nobla. Podrzucili oni
Komitetowi Noblowskiemu informację o tym, że nie
jest godny tego, by otrzymać tę nagrodę. I zrobili to
skutecznie. Wałęsa prawdopodobnie mógł otrzymać
Nagrodę Nobla w 1982 r., kiedy był internowany, ale
otrzymał ją rok później, bo te informacje, to działanie
okazało się skuteczne. Czym jest dzisiaj książka Gontarczyka
i Cenckiewicza, jeśli nie powtórzeniem tej
samej tezy? Nie jest godny bycia bohaterem narodowym.
W książce wszystko się zgadza, tylko zasadnicza
prawda się nie zgadza - przedstawienie Wałęsy
jako konfidenta"

W innym miejscu atakowal mego kolegę za likwidacje WSI, nobilitacja
całosc tutaj: http://orka2.sejm.gov.pl/StenoInter6.nsf/0/452D5D013DBBE952C12576A40081CD2F/$file/58_b_ksiazka.pdf

[wbij w "szukaj": Rybicki]


Poseł Arkadiusz Rybicki:
Pani Marszałek! Wysoka Izbo W imieniu grupy
posłów Platformy Obywatelskiej mam zaszczyt prezentować
projekt ustawy o zmianie ustawy o Instytucie
Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni
przeciwko Narodowi Polskiemu oraz ustawy o ujawnianiu
informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa
państwa z lat 1944–1990 oraz treści tych
dokumentów.
Ustawa o powołaniu Instytutu Pamięci Narodowej
z 18 grudnia 1998 r. miała rozwiązać problem, co
zrobić z archiwami byłych służb bezpieczeństwa
PRL, co zrobić z obrazem Polski i Polaków utrwalonym
przez ludzi działających w złej wierze, obrazem
widzianym przez ubeckie okulary. Tajniakom PRL-u
nie chodziło o ustalenie stanu faktycznego, owej
„prawdy”, na którą tak często powołują się młodzi
historycy. Funkcjonariusze reżimu komunistycznego
starali się wydobyć ze swoich ofiar ich najgorsze cechy,
z zastraszonych ludzi robili „współpracowników”,
zmuszali ich terrorem psychicznym i nieraz
fizycznym do podpisywania różnych oświadczeń.
Część z nich zostawała faktycznie donosicielami, inni
wykręcali się, jak tylko umieli i jak mogli. Każda historia
jest inna. Dokumenty opisujące te historie w
znacznej części zostały zniszczone, pozostało jednak
ich wystarczająco dużo, bo ok. 82 km akt, aby się
nimi profesjonalnie zająć. Dokumenty te miały zostać
oddzielone od archiwów służb specjalnych wolnej
Polski i stać się materiałem historycznym do badań
nad najnowszą historią Polski i systemem władzy
totalitarnej. To oddzielenie miało również na celu
wyeliminowanie pokusy posługiwania się teczkami
przez polityków w bieżącej walce z konkurencją.
Ważnym celem ustawy o IPN-ie miało być pokazanie
postaw ludzi, którzy opierając się PRL, stali się
ofiarami tego systemu, osobami dręczonymi i rozpracowywanymi
przez policję polityczną. W związku z
tym w pierwotnym tekście ustawy znalazła się kategoria
osób „pokrzywdzonych”, czyli więzionych, represjonowanych
i inwigilowanych. IPN wydawał im
zaświadczenia o statusie pokrzywdzonego, co uprawniało
je do wglądu w zgromadzone na ich temat akta.
Nie mogli otrzymać do nich dostępu byli funkcjonariusze
UB i SB oraz ich współpracownicy, a pion prokuratorski
IPN-u miał obowiązek ścigać przestępstwa
przez nich popełnione. Ważną pozycję otrzymywały
w ustawie władze IPN. Konkurs na stanowisko
prezesa organizowało Kolegium IPN, z zamierzenia
pluralistyczne politycznie. Dziewięciu jego członków
powoływał Sejm spośród kandydatów zgłoszonych
przez różne kluby polityczne, dwóch wyłaniała Krajowa
Rada Sądownictwa, a zatwierdzał Sejm.
Tysiące opozycjonistów PRL zgłosiło się o wydanie
im teczek, które tworzyła na ich temat służba
bezpieczeństwa. Procedura ich wydawania była
skomplikowana i trwała nieraz kilka lat. Zainteresowany
otrzymywał kopie materiałów na swój temat z
zakreślonymi na czarno nazwiskami innych niż on
sam osób. Była to tzw. anonimizacja. Jawne były nazwiska
funkcjonariuszy UB i SB oraz pseudonimy
ich tajnych współpracowników.
W latach 2000–2005 Instytut Pamięci Narodowej
pod kierownictwem Leona Kieresa trzymał się raczej
z dala od polityki. Nadał za to 6,5 tys. osób status
pokrzywdzonego, co wymagało znacznej pracy, za
każdym bowiem razem trzeba było przejrzeć dokumenty
dotyczące danego środowiska, osób współdziałających,
na przestrzeni życia danej osoby, zapisy w
ewidencji itd.
Sytuacja zmieniła się w styczniu 2005 r., kiedy z
IPN-u wyciekły listy funkcjonariuszy UB i SB, tajnych
współpracowników oraz osób zarejestrowanych
w centrali UB i SB jako kandydaci na współpracowników.
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” Bronisław
Wildstein udostępnił tę listę innym dziennikarzom.
Na początku 2005 r. opublikowano ją w Internecie.
Rozgorzała dyskusja, jaki charakter ma lista, na której
pomieszano oprawców oraz ich ofiary. „Kandydatem”
do współpracy często zostawało się bez jakiegokolwiek
kontaktu z SB. Oni po prostu typowali, że X
by się im przydał i dopiero potem zaczynali do niego
podchodzić, osaczać go, prowadzić prace operacyjne,
z różnym oczywiście efektem. Tak więc wśród „kandydatów
na tajnych współpracowników” byli ludzie,
którym należał się absolutnie status pokrzywdzonego,
oraz tacy, którzy zostali zwykłymi agentami.
Mnóstwo ludzi, w tym wielu szanowanych i znanych
obywateli, poczuło się pomówionych. W niektórych
społecznościach lokalnych piętnowano tzw.
agentów na podstawie zbieżności nazwiska i imienia.
Pojawił się termin „dzikiej lustracji”. Do Instytutu
Pamięci Narodowej na masową skalę zaczęły wpływać
wnioski o stwierdzenie, czy nazwisko danej osoby
na liście to przypadkowa zbieżność. Zasypany on
został żądaniami wydawania ludziom zaświadczeń,
że współpracownikami nie byli. Powstało całkowite
zamieszanie w sprawie tego, co która lista oznacza i
czym się różnią tajni współpracownicy UB i SB od
osób przez nich inwigilowanych. IPN odpowiadał:
Pana nazwisko tam figuruje, ale jest to zbieżność
imienia i nazwiska. Nie było możliwości prawnej
udzielenia odpowiedzi, że ktoś nie był tajnym współpracownikiem.
Była tylko możliwość uznania za pokrzywdzonego.
Ta sprawa wywołała moc zamętu i
wyrządziła wiele krzywd ludziom, którzy zostali pomówieni,
zaplątani w sprawę, a wyjaśnienia nie
otrzymali do dzisiaj.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że wydarzenia
te rozgrywały się w czasie kampanii wyborczej
58. posiedzenie Sejmu w dniu 7 stycznia 2010 r.
Projekty ustaw dotyczące Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
156
2005 r., a hasło oczyszczenia Polski z agentów było
jednym z najważniejszych, jakie głosiło Prawo i Sprawiedliwość.
Według tego poglądu, Polska nie była
taka, jaka być powinna, bo wciąż mieli na nią wpływ
ludzie uwikłani we współpracę z SB. W wersji skrajnej,
i wcale nierzadko głoszonej, istniał spisek byłych
funkcjonariuszy SB, którzy nadal pociągali za najważniejsze
sznurki w Polsce, posiadając wiedzę o
tajnych współpracownikach i szantażując ich. W wersji
bardziej umiarkowanej SB już co prawda nie było,
ale ludzie, których ubecy złamali, pozostawili w sobie
do dziś tyle podłości, że nic dziwnego, że nieuczciwość
pleniła się w polityce, biznesie, na uczelniach, wśród
dziennikarzy, w Kościele, wszędzie. To było przyczyną
zła. Lista Wildsteina, wyniesiona z Instytutu Pamięci
Narodowej, idealnie trafiała w rozbudzone
przez Prawo i Sprawiedliwość zapotrzebowanie społeczne
na „agentów”, którzy sprawiali, że polskie
życie było trudniejsze, niż mogłoby być. Dopiero IV
Rzeczpospolita miała przynieść uwolnienie Polski od
tej przypadłości.
W połowie 2005 r. skończyła się kadencja Leona
Kieresa, rozpoczęto wybory następnego prezesa
IPN-u. Jednym z najpoważniejszych kandydatów był
Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Innym znanym
pretendentem do objęcia stanowiska prezesa był
Janusz Kurtyka. 5 lipca 2005 r. „Rzeczpospolita”
podała, że w krakowskim oddziale IPN-u znaleziono
notatkę kaprala milicji Pawła Kosiby, według której
Przewoźnik został zarejestrowany przez SB jako
współpracownik. Może warto dodać, że nie był to
dokument urzędowy z czasów SB, ale notatka sporządzona
w 1990 r., kiedy Kosiba ubiegał się o przyjęcie
do Urzędu Ochrony Państwa. Przez 15 lat leżała
sobie spokojnie w krakowskim oddziale IPN-u,
została wyciągnięta właśnie teraz, na konkurs. Janusz
Kurtyka, szef krakowskiego oddziału IPN-u,
nie widział w jej ujawnieniu w takim momencie i w
takim trybie, wobec konkurenta do ważnego stanowiska,
nic niestosownego. Przewoźnik stracił szanse
w konkursie na prezesa IPN-u.
(Głos z sali: Chwała Bogu!)
Sąd Lustracyjny oczyścił Andrzeja Przewoźnika,
ale było już za późno. W drugim konkursie wystartował
Janusz Kurtyka i kolegium, przewagą 1 głosu,
rekomendowało go na prezesa IPN-u. Wśród wahających
się był członek kolegium, dawny opozycjonista,
prześladowany przez SB, wybitny historyk, jeden
z najlepszych znawców komunistycznych służb specjalnych
Andrzej Grajewski...
(Głos z sali: Cha, cha, cha!)
...który w tym konkursie Kurtyki nie poparł. Sejm
przyjął kandydaturę Janusza Kurtyki większością
głosów. Platforma Obywatelska popełniła błąd, kierując
się opinią Jana Marii Rokity, którego Kurtyka
był kolegą, głosując za jego kandydaturą. (Oklaski)
(Poseł Zbigniew Girzyński: Brawo Jan Maria Rokita!)
W nieco późniejszym czasie ogłoszono, że Andrzej
Grajewski jest rzekomo agentem WSI. Nic mnie nie
przekona, że nie było to zemstą za tamto głosowanie.
Pytanie tylko: czyją?
(Głos z sali: Nowy spisek.)
Nowy prezes IPN-u myślał podobnie jak liderzy
Prawa i Sprawiedliwości. Był zwolennikiem jak najszerszej
lustracji, która miała zdekomunizować Polskę
i uwolnić ją od „agentów”. Parlament, zdominowany
przez PiS, znowelizował ustawę o Instytucie
Pamięci Narodowej, usuwając z niej status pokrzywdzonego.
(Poseł Zbigniew Girzyński: Waszymi głosami.)
Instytut przejął funkcje lustracyjne, skupiając
swoją uwagę już nie na pokrzywdzonych, lecz na
„agentach”.
(Poseł Zbigniew Girzyński: Głosami PO.)
Agenci zaś stanowili jeden z filarów III Rzeczypospolitej,
element „układu”, o którym stale mówili przywódcy
Prawa i Sprawiedliwości, uzasadniając…
(Głos z sali: Tak, prawda.)
…konieczność ustanowienia IV Rzeczypospolitej.
(Poseł Zbigniew Girzyński: Platforma za to zapłaci.)
Ta wspólnota przekonań kierownictwa IPN i PiS
prowadziła do wspólnego języka, jakim PiS i IPN
mówiły o tak zwanej polityce historycznej.
(Poseł Zbigniew Girzyński: A wy po chińsku mówicie?)
W dziwny sposób dziennikarze gazet podzielających
teorię o agenturalnym układzie mieli łatwy dostęp
do „teczek” SB, które te teorie potwierdzały.
(Poseł Zbigniew Girzyński: Platforma od roku po
rosyjsku gada.)
W maju 2007 r. przygotowaną przez Prawo i Sprawiedliwość
ustawą lustracyjną zajął się Trybunał
Konstytucyjny. IPN sporządził wówczas listę nazwisk
około 500 osób pełniących ważne funkcje w
życiu publicznym, które w świetle ustawy lustracyjnej
były współpracownikami komunistycznych służb.
Władze IPN w ostatniej chwili jednak zawahały się
i nie ogłoszono publicznie tej listy.
Trybunał zakwestionował taką lustrację „po uważaniu”
Prawa i Sprawiedliwości. Jednak poseł Prawa
i Sprawiedliwości Arkadiusz Mularczyk, który bronił
tego projektu ustawy przez trybunałem, w ciągu jednego
dnia – co było procedurą niespotykaną w dotychczasowej
historii IPN – wszedł w posiadanie
materiałów IPN mających świadczyć o tym, że dwóch
sędziów orzekających w tej sprawie może być stronniczych,
bo są zarejestrowani jako „kontakty operacyjne”.
Sędziowie zostali wyłączeni ze sprawy.
Trybunał uznał, że lustracja dziennikarzy i naukowców
jest niekonstytucyjna. Prezes Instytutu
Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka w wywiadzie dla
„Rzeczpospolitej” w dniu 9 maja 2007 r. stwierdził,
że w latach 70. i 80. ponad 40% współpracowników
SB miało wyższe wykształcenie, co może być jednym
z motywów sprzeciwu środowiska dziennikarskiego
58. posiedzenie Sejmu w dniu 7 stycznia 2010 r.
Projekty ustaw dotyczące Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
Poseł Arkadiusz Rybicki
157
i naukowego wobec lustracji. Wcześniej słyszeliśmy
od polityków Prawa i Sprawiedliwości o „wykształciuchach”
i „łże-elitach”. Te dwa głosy brzmiały niestety
podobnie.
(Poseł Jolanta Szczypińska: A Palikot co mówił?)
W połowie 2006 r. skończyła się kadencja Kolegium
Instytutu Pamięci Narodowej, przez rok nie
wybrano nowego. W tym czasie prezes pozostawał
praktycznie bez żadnej kontroli. Podjął kolejną decyzję
sprzeczną z duchem ustawy o IPN. Wysłał grupę
historyków do sztandarowego projektu PiS – likwidowania
Wojskowych Służb Informacyjnych. Sławomir
Cenckiewicz został nawet…
(Poseł Zbigniew Girzyński: Za tym też głosowaliście.)
...szefem tej komisji.
(Poseł Beata Mazurek: To uzasadnienie ustawy?)
B
yło to złamanie jednej z najważniejszych zasad
leżących u źródeł powołania IPN: oddzielenia historii
najnowszej i związanych z nią dokumentów od służb
specjalnych i od polityki.
(Poseł Zbigniew Girzyński: Za tym też głosowaliście.)
Zasady, że historycy zajmujący się najnowszą historią,
tą sprzed 1990 r., dotyczącą często żyjących
ludzi, nie wchodzą w relacje i uwikłania z pracownikami
służb specjalnych.
W 2007 r. dokonano wreszcie wyboru Kolegium
IPN. Spośród 11 jego członków 10 wybrała koalicja
rządząca Prawa i Sprawiedliwości, Samoobrony i Ligi
Polskich Rodzin. Zwracając uwagę na polityczną dyspozycyjność
kandydatów, nie przyłożono szczególnej
wagi do ich profesjonalnego przygotowania. W składzie
kolegium znaleźli się między innymi: inżynier,
socjolog wsi, szef telewizji oraz historyk, badacz dziejów
górnictwa solnego w Polsce. Nie było ani jednego
prawnika. Kolegium takie nie zwracało uwagi na
codzienne przecieki do prasy informacji sugerujących
czyjąś agenturalność albo niejasną przeszłość, nie
przejmowało się ignorowaniem w publikacjach IPN
wyroków Sądu Lustracyjnego.
W IPN pracują setki historyków, organizatorów
wystaw i przedsięwzięć edukacyjnych. Lista publikacji
ich działań przywracających „białe plamy” w najnowszej
historii Polski jest imponująca, żeby wymienić
choćby atlas podziemia niepodległościowego,
wznowienie monografii Jana Józefa Lipskiego o Komitecie
Obrony Robotników, monografię Grzegorza
Waligóry o Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela,
„Przed i po 13 XII” – dokumentacja o okolicznościach
nacisków na Polskę w bloku sowieckim,
biografię prezesa getta warszawskiego Adama Czerniakowa
– Marcina Murynowicza, tom „Straty osobowe
i ofiary represji pod dwiema okupacjami” czy
też wydawany co pół roku periodyk „Pamięć i Sprawiedliwość”.
Wartościowy jest też tom poświęcony ks. Jerzemu
Popiełuszce, choć sposób prezentacji tematu jest znamienny
dla części publikacji opracowywanych przez
historyków IPN, w których uwagę kieruje się nie na
ofiarę, ale na agentów wokół niej, w tym przypadku
chodziło między innymi o ks. Jankowskiego.
Trzeba rozdzielić wartościowy dorobek IPN od
politycznej instrumentalizacji, której przedmiotem
stała się w poprzednich latach ta bardzo potrzebna
Polsce instytucja. Jej „twarzą” stało się kilkanaście
osób z prezesem na czele. Oni doprowadzili do chorego
podziału na „historyków IPN” i pozostałych.
Wspieranie przez kierownictwo IPN ideologicznych
projektów PiS spowodowało utratę zaufania do tej
instytucji w społeczeństwie. Pojawiły się liczne głosy
o konieczności ograniczenia IPN, a nawet o jego likwidacji.
Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Ponad 10-letni
okres funkcjonowania Instytutu Pamięci Narodowej
– Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu,
w skrócie IPN, pod rządami ustawy z dnia
18 grudnia 1998 r. pozwala na ocenę zarówno tej instytucji,
jak i ustawy. Wnioski płynące z tej oceny
skłaniają do zmian legislacyjnych, które będą prowadziły
do:
— odpolitycznienia tej instytucji,
— wzmocnienia współodpowiedzialności i wpływu
na działalność IPN organu kolegialnego, który
będzie wybieralny według kryterium fachowości,
— pełnego otwarcia zbiorów archiwalnych,
— przyspieszenia procedury udostępniania zbiorów.
Powszechnie formułowany postulat odpolitycznienia
IPN wymaga ograniczenia wpływu „czynnika
politycznego” na wybór jego organów i działalność
statutową. Przyjęte w projekcie nowelizacji ustawy
rozwiązania zwiększają kompetencje organu kolegialnego
w zakresie ustalania kierunku działań IPN,
a także kontrolowania wykonania przez prezesa IPN
owych rekomendacji. Ich niewykonanie daje Radzie
IPN, która zastąpić ma Kolegium IPN, możliwość
nieprzyjęcia sprawozdania z działalności prezesa
IPN, co będzie równoznaczne ze złożeniem wniosku
o jego odwołanie.
Planowane zmiany nie zmierzają do zwiększenia
wpływów polityków na IPN, wręcz przeciwnie, politycy
się samoograniczają, przekazując kompetencje
środowiskom akademickim.
(Poseł Stanisław Pięta: Agenturze.)
Prezes Kurtyka nadużył swojej pozycji dla związania
się z jedną partią…
(Poseł Zbigniew Girzyński: Profesor.)
…złamał kardynalną zasadę apolityczności IPN,
a takiej sytuacji ustawodawca nie przewidział, gdy w
1998 r. uchwalano ustawę o IPN; obecna nowelizacja
ma zabezpieczyć IPN przed powtórzeniem się takiego
zagrożenia, wprowadzając bardziej kolegialny
sposób zarządzania IPN, zmniejszając wpływ polityków,
zwiększając wpływ środowisk akademickich.
58. posiedzenie Sejmu w dniu 7 stycznia 2010 r.
Projekty ustaw dotyczące Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
Poseł Arkadiusz Rybicki
158
(Poseł Zbigniew Girzyński: Niech pan nie kłamie
tutaj.)
Należy zauważyć, że obecnie obowiązujący tryb
wyłaniania Kolegium IPN nie gwarantuje powoływania
w jego skład osób posiadających merytoryczne
przygotowanie do podejmowania decyzji koniecznych
w pracach IPN i ciało to jest złożone zarówno z ludzi
o wysokich kompetencjach, jak i z ludzi o kompetencjach
nieuprawniającyh do zasiadania w jego składzie.
Szczególnie dobitnie sytuacja ta wystąpiła w
wyniku wyboru w 2007 r., gdyż polityczna jednostronność
składu kolegium szła w parze z wyborem
wyraźnej mniejszości osób kompetentnych do opiniowania
problemu z zakresu historii czy archiwistyki.
W składzie Kolegium IPN nie znalazł się również ani
jeden prawnik, a przecież problematyka prawna jest
jedną z podstawowych w działalności IPN.
Nowelizacja zakłada zwykłą większość przy powoływaniu
i odwoływaniu prezesa IPN. Nie ma dziś
powodu, aby prezes IPN miał silniejsze umocowanie
parlamentarne niż na przykład premier rządu. Nowa
ustawa wzmocni kolegialność, współodpowiedzialność
oraz zwiększy wpływ czynnika fachowego na
prezesa IPN.
(Poseł Zbigniew Girzyński: Tusk na prezesa IPN.)
Ten słuszny postulat realizowany jest w projekcie
nowelizacji ustawy przez silniejsze powiązanie prezesa
IPN i jego działań z Radą IPN, jak również przez
wprowadzenie nowego trybu wyboru Rady IPN.
(Głos z sali: A gdzie tam Tusk, lepszy Kiszczak.)
(Poseł Zbigniew Girzyński: Wybierzmy Kiszczaka.)
Postulat odpolitycznienia IPN przekłada się na
zbiór szczegółowych rozwiązań…
(Głos z sali: Lista skończona.)
…które zmieniają…
(Głos z sali: Oszukał siebie.)

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"


Ostatnio zmieniony przez Jadwiga Chmielowska dnia Sro Sty 13, 2010 7:56 am, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sob Sty 09, 2010 3:17 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Ważnym celem ustawy o IPN-ie miało być pokazanie
postaw ludzi, którzy opierając się PRL, stali się
ofiarami tego systemu, osobami dręczonymi i rozpracowywanymi
przez policję polityczną.

No właśnie i takie bzdety jak te, wygłaszane przez A.Rybickiego ten stan dręczenia ludzi prolongują.
Błogi stan ulgi konfidentów mógłby trwać jeszcze długo gdyby nie to, że
Cytat:
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” Bronisław
Wildstein udostępnił tę listę innym dziennikarzom.
Na początku 2005 r. opublikowano ją w Internecie.

Ludzie poznali rąbek prawdy, z którego wynikało bezsprzecznie, że dzięki upolitycznieniu IPN nie mogła z niego docierać do społeczństwa prawda o ludziach i czasach. Jak się to korzystanie szkoły Adasia z tajemnej wiedzy skończyło, to ogłoszono 'upolitycznienie' IPN.

Cytat:
Trzeba rozdzielić wartościowy dorobek IPN od
politycznej instrumentalizacji, której przedmiotem
stała się w poprzednich latach ta bardzo potrzebna
Polsce instytucja. Jej „twarzą” stało się kilkanaście
osób z prezesem na czele. Oni doprowadzili do chorego
podziału na „historyków IPN” i pozostałych.

W takim tekście brakuje tylko co kawałek słowa "towarzysze" i możnaby to włożyć w usta Gomułce.
Bo dopóki PO (służby) nie ma pełnej kontroli nad IPN, to jest to instytucja upolityczniona i nieobiektywna. Propozycja eurodeputowanego M.Migalskiego byłaby rzeczywiście dla PO dobrym rozwiązaniem.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Sob Sty 09, 2010 7:01 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Rybicki podnosi rękę na IPN w imieniu Układu Okrągłostołowego, aby zahamować deagenturyzację Polski. Obrzydliwie pokrętna jest ta dialektyczna mowa żydokomunistycznego Salonu. Oczywiscie może dać sie na to nabrać wielu ludzi nieswiadomysch sytuacji, ze np. w niezlustrowanych uniwersyteckich Instytutach Historii czy Filozofii roi sie od bylych wspolpracownikow bezpieki, ktorzy teraz mają otrzymać priorytet w badaniach "naukowych" w IPN. W mowie napisanej dla Rybickiego nie ujawnia sie wielu innych rzeczy, w tym mozliwosci wyboru ubekow do owej "Rady" IPN, a takze, ze nawet agent bezpieki czy WSI bedzie mogł zostać Prezesem IPN.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Nie Sty 10, 2010 2:18 am    Temat postu: Ichtiozoglu!? Odpowiedz z cytatem

Ichtiozoglu!?

Stanisław Siekanowicz napisał:
Obrzydliwie pokrętna jest ta dialektyczna mowa żydokomunistycznego Salonu.


Czyżby TEN Rybicki był RÓWNIEŻ z domu Fiszman? Smile A Rybicki to dlatego, że "nie masz Greczyna ani Żyda", jak wiadomo...

A tak na serio: PO woli reformować nawet instytucję babć i dziadków klozetowych
(a nie tylko Polskie Radio, Telewizję Polską oraz IPN), byleby NIE wywiązywać się
ze swoich obietnic
(przedwyborczych, a nawet dawniejszych), jak na przykład:
zniesienie finansowania partii z budżetu albo ordynacja większościowa do Sejmu.

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Pon Sty 18, 2010 11:58 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Pon Sty 18, 2010 12:28 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat: Czyżby TEN Rybicki był RÓWNIEŻ z domu Fiszman?
Ja nie wiem z jakiego on domu i mnie to nie obchodzi. Zaliczylem go do żydokomunistycznego Salonu glownie z tego powodu, ze juz w 1991 roku zeszmacil sie napisaniem dla Walesy nastepującej kłamliwej knigi, ktorą wydala post-trockistowska oficyna Editions Nathan.
http://books.google.com/books?id=L4O-cDD3b7EC&dq=Arkadiusz+Rybicki&printsec=frontcover&source=bl&ots=mDtBXv9J5Y&sig=D1RsyLmPX0Vp1QMDL8bz7he3C2s&hl=en&ei=SplTS8PvJJHN8QakxKmkBA&sa=X&oi=book_result&ct=result&resnum=11&ved=0CCQQ6AEwCg#v=onepage&q=&f=false
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pon Sty 18, 2010 11:49 am    Temat postu: Brandys o Rybickich Odpowiedz z cytatem

Brandys o Rybickich

wcześniej w tym miejscu napisałem:

Cytat:
Nazwisko "Fiszman" to wcześniejsze nazwisko rodziny, do której zaliczali się dwaj inni Rybiccy,
z których jeden w l. 70. był członkiem Komitetu Obrony Robotników, a inny - rektorem Uniwerystetu Warszawskiego ―
o rozmowie między nimi, stojącymi po przeciwnych stronach politycznej barykady, z przywołaniem (w owej rozmowie)
także nazwiska "Fiszman", wspomina Kazimierz Brandys w książce "Miesiące".


Sprawdziłem i prostuję: nie ten Brandys (a jego brat) i nie ta książka. A mianowicie:

"W 1968 roku ― kiedy na całym świecie oskarżano PRL o antysemityzm ― prasa krajowa przystąpiła
do kontrofensywy [...] Przeprowadzano w tym celu wywiady radiowe, telewizyjne i prasowe
z osobami mającymi w tej dziedzinie jakiekolwiek osiągnięcia. Wśród sławnych ratowników
nie przeoczono oczywiście doktora Józefa Rybickiego [...] Dla przeprowadzenia wywiadu na ten temat
zjechał do Milanówka przedstawiciel redakcji specjalizującej się we wselkiego rodzaju akcjach antysemickich
(w innej wersji anegdoty miała to być młoda dziennikarka"). Doktór Józef spokojnie wysłuchał gościa,
po czym zatarł ręce i powiedział:
― Tylko trudność polega na tym, że ja w takim wywiadzie musiałbym wystąpić pod swoim
prawdziwym nazwiskiem, a nie wiem, czy to będzie odpowiadało redakcji.
― Ależ oczywiście ― ucieszył się dziennikarz (dziennikarka) ― pańskie zasłużone nazwisko będzie najlepszą rękojmią...
― Ale to nie jest moje prawdziwe nazwisko ― uśmiechnął się krzywo doktor Józef. ― Ja jestem Żydem i naprawdę nazywam się Fiszman.
Dziennikarz (dziennikarka) podobno omal nie zemdlał. Pokręcił się przez chwilę na krześle
i nagle sobie przypomniał, że przed przeprowadzeniem wywiadu musi coś jeszcze sprawdzić w redakcji,
po czym zmył się jak niepyszny.

I rzeczywiście musiał coś sprawdzać, bo wieczorem zadzwonił do Milanówka bratanek doktora Józefa,
profesor doktor Zygmunt Rybicki, rektor Uniwersytetu Warszawskiego ― wyklęty przez stryja
za swe haniebne zachowanie w marcu 1968 roku.

Magnificencja był oburzony: ― Jak stryj może robić podobne żarty z rodzinnym nazwiskiem. To mnie kompromituje...

Stryj odpowiedział bratankowi krótko lecz smacznie: ― Pocałuj mnie w dupę!
I odłożył słuchawkę."


źródło: Marian Brandys, "Dziennik 1976-1977", Iskry, Warszawa 1996, str. 60-62;
sam opis ma brzmienie nieco odmienne niż ten przytoczony (poniżej) przez p. Stanisława za "Gazetą Wyborczą",
chociaż sens oczywiście taki sam.


Gwoli ścisłości, kampania oskarżania Polski o antysemityzm (również o taki o rozmiarach zbrodniczych)
zaczęła się nie dopiero w 1968 r. (jak napisał Brandys), ale tuż po II wojnie światowej (potem narastała),
o czym świadczą wypowiedzi Marii Dąbrowskiej z 1946 r. i Władysława Bartoszewskiego z 1963 r.,
zob. wpis jeszcze innego uczestnika tego Forum: http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt3890.html.

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Pią Sty 22, 2010 9:18 pm, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Pon Sty 18, 2010 4:52 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Esse Quam Videri napisał:
....i z nudów zajmuje się reformowaniem IPN, zamiast spełniać swoje obietnice wyborcze.


O słodka naiwności, jakim reformowaniem, jakie obietnice spełniać. Wiemy już dzisiaj, kto tak na prawdę tę partię PO zakładał i po co. Trzeba przesledzić powiązania kierownictwa i nie tylko, od kogo przyjmowali pomoc w różnej formie i wtedy obraz się z całą pewnością rozjaśni, a zakusy na zakneblowanie IPN przestaną dziwić, czy zaskakiwać. Czas za rządów Platformy, dzieli się na cykle międzyaferalne, od Sawickiej (jeżeli ktoś jeszcze w tym natłoku pamięta) do przedostatniej wyciągowej, w tak zwanym międzyczasie były jeszcze między innymi marszałkowa, misiakowa, stoczniowa, hazardowa, itd. itp. Celowo piszę przedostatniej a nie ostatniej, bo uważam że do tej ostatniej droga jeszcze daleka. Tak więc z punktu widzenia Tuska i Platformy kneblowanie IPN i zamiar "pisania historii na nowo" to rutyna, a w podtekście polityczny i nie tylko interes. A kwestia czy głosi to Rybicki, czy ktokolwiek inny, jest praktycznie bez znaczenia, liczy sie cel główny.





Mareki Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Pon Sty 18, 2010 11:41 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kurcze blade, to ja dopiero teraz zrozumialem wlasciwy sens zdania z tym Fiszmanem. Nie wiedzialem, ze rodzina Rybickich - tych, z ktorych wywodzil sie Jozef Rybicki, czlonek KOR - nazywala sie wczesniej Fiszman; myslalem ze to tylko zart (od niemieckiego odpowiednika slowa "ryba"). Biorąc pod uwage wybitne zaslugi Jozefa Rybickiego w kontrwywiadzie AK i potem w WiN, a takze jego bliskie stosunki z Wojciechem Ziembinskim, nie plasowalbym go wsrod "lewicy laickiej" a raczej blizej tej niepodległosciowej frakcji KOR-u, ktorej przewodzil A. Macierewicz. Dość powiedziec, ze na pogrzebie Józefa Rybickiego w 1986 r. Stanisław Broniewski "Orsza", naczelnik Szarych Szeregów powiedział: -Składamy do grobu sumienie Armii Krajowej.
Zaciekawiony najnowszym postem naszego niezrownanego wyznawcy dewizy Karoliny Polnocnej zaczalem szukac i znalazlem oto takie coś - i to nie gdzie indziej, ale w samej Gazecie Wyborczej. Cytat z GW:
Na całym świecie oskarżano wówczas PRL o antysemityzm, więc władze rozpoczęły kampanię przypominania, jak podziemie pomagało Żydom. Marian Brandys tak opowiedział przebieg tej wizyty:
"Doktor Józef spokojnie wysłuchał gościa, po czym zatarł ręce i powiedział: - Tylko trudność polega na tym, że ja w takim wywiadzie musiałbym wystąpić pod swoim prawdziwym nazwiskiem, a nie wiem, czy to będzie odpowiadało redakcji.
- Ależ oczywiście - ucieszyła się dziennikarka. - Pańskie zasłużone nazwisko będzie najlepszą rękojmią...
- Ale to nie jest moje prawdziwe nazwisko - uśmiechnął się krzywo doktor Józef. - Ja jestem Żydem i naprawdę nazywam się Fiszman".
Dziennikarka uciekła w panice (podobno zapomniała nawet zabrać mikrofon). Kilka dni później do Rybickiego zadzwonił jego bratanek Zygmunt, członek Komitetu Warszawskiego PZPR i przedstawiciel partyjnego betonu, a także prorektor Uniwersytetu Warszawskiego odpowiedzialny za brutalne stłumienie studenckich protestów. - Wuju, co zrobiłeś? - powiedział z pretensją zaufany człowiek władzy i jeden z uczestników antysemickiej kampanii Gomułki. - Teraz SB siedzi w archiwach i sprawdza moją metrykę.

http://wyborcza.pl/1,93935,3626017.html
Wracając do Arkadiusza Rybickiego, to w zachowanych materialach Wydzialu III SB w Gdansku na temat Sierpnia 1980 jest wzmianka, ze przekonywal on dzialaczy RMP pomagających strajkującym, ze postulat wolnych związkow zawodowych jest poroniony, bo wladze nigdy sie na to nie zgodzą.
A co do wypowiedzi Pana Marka, to naturalnie, ze liczy sie postawa PO, a jest nieistotne kto konkretnie wystepuje z takim przemowieniem przeciwko IPN, ale nalezalo tu zasygnalizowac, ze owa swoista dialektyka posla A. Rybickiego jest bardzo typowa dla dialektyki zydokomunistycznego "Salonu", co sugeruje, ze ten "Salon" macza palce w tej sejmowej hucpie PO.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Wto Sty 19, 2010 8:36 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Stanisław Siekanowicz napisał:
.....ale nalezalo tu zasygnalizowac, ze owa swoista dialektyka posla A. Rybickiego jest bardzo typowa dla dialektyki zydokomunistycznego "Salonu", co sugeruje, ze ten "Salon" macza palce w tej sejmowej hucpie PO.

Pełna zgoda Panie Stanisławie. Żydokomuna w Polsce to całkiem realny byt i używanie w tym momencie jakichkolwiek eufemizmów rzeczywistości nie wygładzi, ani jej nie zaczaruje.







Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Krzysiek
Weteran Forum


Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 240

PostWysłany: Sro Sty 20, 2010 2:01 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Znając zasługi Józefa Rybickiego w Armii Krajowej oraz prześladowanie go w czasach stalinowskich zastanawiam się, czy czasem nie zakpił on sobie z reżimowej dziennikarki, że nazywa się Fiszman, a Brandys potraktował opowieść serio, co w efekcie daje Wyborczej okazję do eksponowania tej historii dla swoich propagandowych celów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerry
Weteran Forum


Dołączył: 13 Paź 2006
Posty: 396

PostWysłany: Sro Sty 20, 2010 11:35 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Coś w tym może być że na niego zawsze ARAM wołali.

Koło nas (w dzieciństwie) mieszkał Mosiek z rodziną. Kiedyś pukamy do ich drzwi i pytamy jego mamę czy Mosiek pójdzie z nami grać w piłkę na co usłyszeliśmy: "Mój syn ma na imię MIECZYSŁAW", potem odwraca głowę w głąb mieszkania i woła: "Mosiek idziesz z kolegami grać w piłkę?" Wink

_________________
W CZASACH POWSZECHNEGO FA?SZU PISANIE PRAWDY JEST CZYNEM REWOLUCYJNYM.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sro Sty 20, 2010 8:02 pm    Temat postu: Tak, chodzi o tę anegdotę o Józefie Rybickim! Odpowiedz z cytatem

Tak, chodzi o tę anegdotę o Józefie Rybickim!

Mnie nie chciało się szukać, a Panu Stanisławowi Siekanowiczowi się chciało
(chociaż jemu w Toronto powinno być trudniej, niż mnie w Tczewie). Dziekuję!

Bynajmniej nie chcę ujmować zasług patriotycznych ś.p. Józefowi Rybickiemu.
Z faktu, że był Żydem, NIE wynika, że zaliczał się do żydokomuny.
Owszem , takie zjawisko istnieje, w Polsce jego miarą było to, że wśród członków KPP
Żydzi stanowili znaczny odsetek (komuniści wśród Żydów ― o wiele mniejszy).

I oczywiście, dla oceny człowieka, obojętnie, czy nazywa się Rybicki i czy przedtem nazywał sie Fiszman,
znaczenie ma to, co zrobił, czego nie zrobił, nie zaś narodowość, wyznanie albo nazwisko.
Adam Michnik i Antoni Zambrowski obaj są polskimi Żydami, a jak różnymi ― czyż trzeba
coś jeszcze dodać? Że już nie wspomnę o takim zestawieniu jak dwaj piszący po polsku poeci,
również obaj polscy Żydzi: Marian Hemar i Adam Ważyk.

Zaś co do oceny partii też nie wystarczy patrzeć na zapowiedzi i obietnice przewyborcze
(nawet porównując je z realizacją lub jej brakiem). Przyjrzenie się rodowodowi danej partii
również jest istotne. W przypadku PO to i owo wiadomo, i to nie od dzisiaj...
Mam na myśli nie pochodzenie etniczne jej założycieli i czołowych działaczy, ale to, z czego dali się poznać.

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Czw Sty 21, 2010 2:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sro Sty 20, 2010 10:50 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czasem jeszcze można zapytać jakie są proporcje jednego i drugiego. Gdy się tego nie zrobi ma się drogę, którą idą organizacje głoszące polską determinację w likwidowaniu narodu żydowskiego, z tym, że oni złym (znaczy typowym według dowodzonej przez siebie tezy) antysemitom przeciwstawiają pojedynczych dobrych. Korzystając z takich metod dalej prawdą pozostaje, że nie każdy Żyd był polakożercą przywiezionym na sowieckim czołgu, jak i nie każdy Polak był szmalcownikiem, ale jest to wiedza dla manipulantów, którzy przy jej pomocy budują zręcznie uzasadnienia dla swych jedynie słusznych teorii i doktryn. Badania i publikowanie rzetelnych danych statystycznych w takich tematach jest wysoce niewłaściwe, a śmiałek zanim go przeczytają zostanie zakwalifikowany do grupy, którą najbardziej tolerancyjni darzą oczywistą pogardą. Dobrym przykładem jest ocena przez salon publikacji S.Cenckiewicza i P.Gontarczyka "SB a LECH WAŁĘSA". Świadczy to też o uniwersalności podejścia.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Sro Sty 20, 2010 10:58 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

EQV napisał: (...) chociaż jemu w Toronto powinno być trudniej, niż mnie w Tczewie.
Przepraszam za chwilowe odejscie od tematu (od dialektyki Rybickiego), ale nasuwa mi sie refleksja, ktorą nie bylo wczesniej okazji sie podzielić. Dzisiaj nawet na Ksiezycu nie byloby o wiele trudniej, oczywiscie pod warunkiem, ze byloby tam jakies satelitarne polączenie internetowe. A w tej chwili mnie nie powinno byc trudniej niz Tobie, bo nie mam do Kaszub o wiele dalej niz Ty, bo okolo 300 kilometrow (dla niezorientowanych: Kaszuby to region we wschodniej czesci prowincji Ontario, słynny z polskich wsi i obozow ZHP; Piotr Zarebski opowiadal nam o swych planach nakrecenia filmu o historii tego regionu, ale w otrzymaniu funduszy na ten cel z MSZ uprzedzil go jakis typ mający powiązania z ambasadą).
Ale tak na powaznie, to pamietam jaka byla udreka jeszcze w polowie lat 90-tych, kiedy prenumerata serwisu PAP kosztowala ponad 500 dolarow miesiecznie (serwis byl niezwykle obszerny, ale jak dla mnie to 80 proc. zawartosci bylo niepotrzebne), a krajowe gazety nie mialy jeszcze wydan internetowych, a jezeli juz, to byla tam w zasadzie tylko informacja o redakcji i ewentualnie spis tresci najnowszego numeru (tak bylo zresztą i z tutejszymi gazetami). Paru moich dalszych znajomych w kraju posiadalo juz internet, ale nikt z nich nie mial skanera, zatem ratowalismy sie tutaj tym, ze w Polsce juz zaczynal byc znany faks i przyjaciele przysylali nam faksem wycinki z najnowszych gazet (mnie najbardziej interesowal wtedy "Nowy Swiat"), robil to nabierw Zbychu Farmus a potem Basia Hrybacz z RWE. Dzisiaj to nie ma zadnego porownania do tamtego okresu, jedyny problem (jaki niedawno powstal) to taki, ze wiadomosci TVP i programy publicystyczne zaczely byc platne na kontynencie amerykanskim. Na szczescie jest cały program TV Trwam w internecie na zywo i bezplatnie; jakość obrazu nie najlepsza, ale przy duskusjach w studio wyrazistość twarzy nie odgrywa wiekszej roli. No i oczywiscie TV Polonia na satelicie i kablu, ale za 20 dolarow miesiecznie za ten jeden kanał, co jest normalnym zdzierstwem i wielu Polakow nie prenumeruje, bo najpierw trzeba wykupic podstawowy zestaw (kanadyjsko-amerykanski) za ponad 30 dolcow miesiecznie, co czyni razem ponad 50 "baksow" miesiecznie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum