Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

O STRATEGII LAMENTU.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Nie Mar 07, 2010 12:37 pm    Temat postu: O STRATEGII LAMENTU. Odpowiedz z cytatem

O STRATEGII LAMENTU. (Z PERSPEKTYWY DZIADA) (Aleksander Ścios)


„W sekrecie, towarzyszu, powiem wam, nie bawią już idee mnie ogromne! W szwajcarskim banku małe konto mam, że o londyńskim nawet już nie wspomnę. Mieszkanko niezłe mam w Alei Róż, na Szucha zaś rozkoszną garsonierę, przed oknem luksusowy stoi wóz i wrastam tak powoli w lepszą sferę”. Tak w 1966 roku Janusz Szpotański rozpoczynał „Lament wysokiego dygnitarza”.

Podobny cytat na początku tekstu o partii, która wczoraj rozpoczęła Kongres wyda się niektórym rzeczą karygodną, a może nawet spowoduje „spadek notowań” autora wśród elektoratu PiS. Czasy wszak inne, partia bez miana „przewodniej siły narodu” i politycy, których nie sposób posądzić o pogoń za splendorem i mamoną. Postać funkcjonariusza - co to w „nery kopał” i „nagan ma w kieszeni” wydaje się całkowitym zaprzeczeniem ludzi z Prawa i Sprawiedliwości. Czemu zatem?

Z jednego powodu. Lamentujący nad losem aparatczyk, to tchórzliwy typ na czasy „małej stabilizacji”. Ani mu w głowie burzyć dotychczasowy ład, rezygnować z tępej obojętności i makiawelicznego cynizmu. On – „człek, który z każdym w zgodzie żyć by rad” nie widzi potrzeby podejmowania nowych wyzwań, unika ryzyka, nie chce wojen i konfliktów. Równie obce są mu zasady moralne, jak partyjne idee. Ponad wszystko ceni spokój, wygodę i osiągniętą pozycję, z największą odrazą traktując tematy, mogące zburzyć błogi stan rzeczy.

Od dłuższego czasu zaczynam przypuszczać, że wielu polityków PiS- u niebezpiecznie zbliża się do granicy „lamentu wysokiego dygnitarza”. W jednych on kiełkuje, w innych zapuścił już dotkliwe korzenie. Początki były symptomatyczne.

W październiku 2008 roku zrezygnowano „w geście dobrej woli” z wniosku o odwołanie marszałka Komorowskiego. Wniosek został sporządzony po tym, jak Komorowski zignorował wezwanie do złożenia wyjaśnień w sprawie kontaktów z oficerami WSW/WSI. „To akt dobrej woli w obliczu grożącej nam katastrofy gospodarczej” – uzasadnił decyzję szef PiS- u. Platforma potraktowała ten gest z należytym zrozumieniem, słusznie widząc w nim objaw niemocy i przystępując natychmiast do medialnego ataku na prezydenta. Po tej - spektakularnej kapitulacji, musiały przyjść kolejne.

Zrezygnowano zatem z szumnie zapowiadanego wniosku o odwołanie Komorowskiego, gdy ten, w sposób skandaliczny i zgodny z interesem Rosji skomentował tzw. incydent gruziński ("jaka wizyta, taki zamach, no bo z 30 metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera; więc raczej wygląda to na coś bardzo niepoważnego, a przykrego"). Po raz trzeci - odstąpiono od wniosku o postawienie przed Trybunałem Stanu Donalda Tuska, za „niezgodnie z prawem odwołanie szefa CBA Mariusza Kamińskiego”. Uzasadnienie, jakoby wnioski nie miał szans na przegłosowanie w Sejmie wydają się racjonalne tylko do chwili, gdy zauważymy , że prawdziwym powodem rezygnacji były „strategiczne zmiany wizerunku partii”.

W 2008 roku ewolucja miała zmierzać w kierunku „ocieplenia i umiarkowania”, a rok później PiS rezygnował z akcentów „wymiaru sprawiedliwości”, zapowiadając tworzenie „konkurencyjnych wobec planów PO opinii na temat walki z kryzysem, prywatyzacji czy daty wprowadzenia euro w Polsce”.

Zmiany wizerunku tłumaczono intencją pozyskania nowego elektoratu. Wartość tych pomysłów każdy może ocenić samodzielnie, na podstawie „dynamiki” wzrostu poparcia udzielanego partii opozycyjnej.

Rezygnacja z działań radykalnych, na rzecz „małej stabilizacji” doprowadziła do zamilczenia afery marszałkowej, wyciszenia afery stoczniowej i zgody na kabaret, zwany komisją hazardową. Bez odzewu postępuje bondaryzacja służb i przejmowanie strategicznych obszarów gospodarki, nie ma sprzeciwu wobec zawłaszczaniu państwa przez ludzi bezpieki. Treści - jakie zajmują uwagę posłów PiS, niewiele mają wspólnego z interesami wyborców, a jeszcze mniej z definicją rzeczywistych zagrożeń. Pomija się sprawy ważne, koncentrując uwagę na podsuwanych przez media tematach zastępczych lub personalnych rozgrywkach.

Ale na tym nie koniec.

Jak funkcjonariusz partyjny Szpotańskiego wierzył w „trzymanie narodu za pysk”, tak niektórzy z ludzi PiS- u zdają się uważać, że udzielone im poparcie jest ponadczasowe i bezwarunkowe. Przed kilkoma dniami Tomasz Sakiewicz , w artykule "Moje warunki"opisał w „Gazecie Polskiej” rozmowę z posłem Adamem Lipińskim, który przekonywał, że „wyborcy nie mają wyjścia i muszą poprzeć jego partię i wyznaczonego przez nich kandydata na prezydenta: bez względu na to, co PiS zrobi i z kim się zbrata. Nawet jeżeli partia wejdzie w głębszy sojusz z SLD.”

Tchórzliwa zgoda na pozbycie się z telewizji Anity Gargas, była potwierdzeniem, że ten sposób myślenia zaczyna dominować w partii Jarosława Kaczyńskiego. Nie zdziwiła mnie więc informacja, że w Prawie i Sprawiedliwości utworzyła się silna grupa, która zamierza nakłaniać Kaczyńskiego i innych polityków PiS do zawarcia sojuszu z SLD po wyborach 2011 r. Do SLD-owskiej frakcji zalicza m.in. Michała Kamińskiego, Adama Lipińskiego i Adama Hofmana. Podobny pragmatyzm towarzyszył zapewne decyzji o tworzeniu koalicji rządowej z „sowieciarzami” spod znaku Samoobrony i LPR.

Nie będę (za Sakiewiczem) powtarzał warunków, jakie powinna spełniać partia mieniąca się antykomunistyczną. Każdy z nich – od zakazu sojuszy z obozem komunistycznym, po postulat pełnego zaangażowania w odkłamywanie historii - brzmi jak niepodważalny aksjomat. Nie będę, bo nie wierzę, by jednostkowy głos dziennikarza, a tym bardziej głos anonimowego blogera miał znaczenie dla wielkich strategów PiS-u.

Niewykluczone zatem, że wkrótce jedynym, dostępnym sposobem komunikowania z partią opozycyjną pozostanie „perspektywa dziada”.

Janusz Szpotański musiał dogłębnie rozumieć konsekwencje „lamentu dygnitarza”, skoro w jednym z utworów napisał: „Długo dziad mówił do obrazu, obraz do niego ani razu. Dziś obraz mówić chce do dziada, lecz dziad mu już nie odpowiada”.


Źródło:http://blogmedia24.pl/node/25789







W odniesieniu do odbywającego się właśnie kongresu PiS, tekst jak znalazł. I już po raz kolejny, na bazie tekstów z naszego Forum można by powiedzieć - a nie mówiliśmy. Ale z obrazem podobno trudno się dogadać.





Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum