Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROŻNE ODCIENIE PURPURY

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Czw Lip 29, 2010 10:42 pm    Temat postu: ROŻNE ODCIENIE PURPURY Odpowiedz z cytatem

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/37105

ROŻNE ODCIENIE PURPURY

Otrzymaliśmy ostatnio trzy wymowne znaki od Opatrzności: tragedię smoleńską, powódź i wyniesienie na ołtarze ks. Jerzego. Żaden nie został wykorzystany w duszpasterskim przesłaniu Kościoła.

W ubiegłym tygodniu Kuria Metropolitalna Warszawska zaangażowała się w akcję przeniesienia krzyża spod Pałacu Prezydenckiego. Fakt uczestnictwa Kurii w usuwaniu krzyża skądkolwiek przejmuje mnie, kapłana tego Kościoła, smutkiem. Mnie krzyż przed Pałacem Prezydenckim nie razi. Niechże angażują się w tę wyraźnie polityczną akcję politycy, ale Kościół, moim zdaniem, w żadnej sytuacji nie powinien tego robić. Po pierwsze dlatego, że nie instytucje kościelne ustawiły tam krzyż, po drugie teren ten nie stanowi własności Kościoła i po trzecie – najważniejsze – misją Kościoła jest – powtórzę za św. Pawłem – „chlubić się krzyżem”. Kościół powinien bronić krzyży, również tego, który stoi przed Pałacem Prezydenckim. Przynajmniej do czasu godnego upamiętnienia na tym miejscu ofiar katastrofy pomnikiem, w którym znalazłby się również symbol krzyża. Choć nawet wówczas ten historyczny już, drewniany krucyfiks, moim zdaniem, nie powinien nikomu przeszkadzać.

Czyżbyśmy zapomnieli słowa tak uwielbianego za życia, uznanego za niekwestionowany autorytet, kandydata na ołtarze, Jana Pawła II? 6 czerwca 1997 r. Ojciec Święty celebrował Liturgię Mszy Świętej pod Wielką Krokwią w Zakopanem. Na Mszy, do zgromadzonych blisko 350 000 wiernych, Jan Paweł II powiedział: „Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu rodzinnym czy społecznym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych i szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie”.

Krzyż znajduje się w Sejmie, który, podobnie jak Pałac Prezydencki, jest miejscem o charakterze świeckim, państwowym. Krzyże wiszą w szkołach publicznych. Czy kiedy zostanie już usunięty krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego, przyjdzie kolej na tamte krzyże?

Kogo kole w oczy krzyż?

Należę do pokolenia, które pamięta krzyż ułożony z kwiatów na placu Zwycięstwa (dziś plac Piłsudskiego), a następnie krzyż na dziedzińcu warszawskiego kościoła akademickiego św. Anny. Pierwszy z tych krzyży upamiętniał miejsce Mszy papieskiej z 2 czerwca 1979 r. i pogrzebu Prymasa Tysiąclecia z 31 maja 1981 r., drugi – wobec prac remontowych na placu Zwycięstwa – był kontynuacją pierwszego. Obydwa krzyże ogniskowały uczucia religijne i patriotyczne. Symbolizowały wszystko, czego nas pozbawiono po wprowadzeniu stanu wojennego. Gdyby ktoś próbował usunąć te krzyże, tłumacząc, że przecież jest dostatek krucyfiksów w kościołach, poczytany byłby za osobę pozbawioną dobrej woli. Te krzyże miały sens nie tylko dlatego, że były krzyżami, ale że znajdowały się w konkretnych, pełnych symboliki miejscach (3 czerwca 1979 r. Jan Paweł II celebrował Eucharystię przed kościołem św. Anny).

Podobnie jest z krzyżem przed Pałacem Prezydenckim. Jest on wymownym znakiem wiary i dlatego – co możemy obserwować od kilku miesięcy – ludzie gromadzą się przy nim na modlitwie, ale jest on także znakiem sprzeciwu. Ci, którzy odwiedzają regularnie to miejsce, mówią, iż nie brakuje tam tych, którzy „czuwają” w złej wierze, by wartości uosabiane przez krzyż opluwać, krytykować. Parafrazując sławne powiedzenie św. Pawła: „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”, można powiedzieć, że ponieważ rozlewa się tam łaska, jak cień towarzyszy temu miejscu grzech nienawiści ze strony pewnych środowisk. Szkoda, że ludziom Kościoła (pracownikom Kurii Warszawskiej) brakuje wyczucia tego prawidła ekonomii zbawienia i swoimi decyzjami opowiadają się po stronie tych, którzy próbują usunąć krzyż. Już bł. Jerzy Popiełuszko, mając na myśli zachowanie jednego z hierarchów warszawskich, napisał: „Arcybiskup zapomniał, że paktować z diabłem nie można”.

Ponadto krzyż przed Pałacem Prezydenckim, obok wymiaru religijnego, ma także wymiar narodowy. Jest pomnikiem Domowników Pałacu, śp. Lecha Kaczyńskiego i jego Małżonki. Umieszczenie go w kaplicy kościoła akademickiego, skądinąd bardzo szlachetne, spowoduje jednak, że krzyż będzie tylko symbolem religijnym, krucyfiksem jednym z wielu, a nie będzie już pomnikiem pary prezydenckiej. Żeby nim pozostał, musi stać tam, gdzie stoi.

Nie pozbawiajcie zatem nas – drodzy włodarze Kościoła warszawskiego – monumentu, który upamiętnia Osoby Drogie, ważne dla narodu, zasługujące, aby je uczcić także w sposób materialny. Nie fundujcie „jałowego spokoju”, o którym mówił bł. ks. Jerzy, przy dźwiękach chocholego tańca bez ideowości i bez pamięci.

Spadkobiercy Prymasa Tysiąclecia

W Polsce nie brakuje duchownych, którzy w mniejszym lub większym stopniu mogą być uznani za moralnych spadkobierców nauki Prymasa Tysiąclecia, Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Są hierarchowie, którym nurt patriotyczno-narodowy jest bliski i dają temu wyraz, jak metropolita przemyski arcybiskup Józef Michalik czy ordynariusz kielecki Kazimierz Ryczan. Jakże poruszającą, piękną homilię wygłosił 3 maja br. biskup Ryczan. Kaznodzieja ocenił sytuację polityczną w Polsce. Bp Ryczan – w przeciwieństwie do abp. lubelskiego Józefa Życińskiego – nie twierdził, że Armia Czerwona przyniosła nam wolność, lecz nazwał okupację sowiecką po imieniu. Wskazał też na zagrożenia ze strony współczesnej Rosji.

Warto przytoczyć fragment tej homilii: „Niepokoimy się, bo Rosja bez Ukrainy nie jest mocarstwem, ale Rosja z Ukrainą, do czego zmierza, stanie się hegemonem. Prosimy Cię, Królowo, o mądrego prezydenta Polski, który będzie służył narodowi, a nie pragmatyzmowi partii. Maryjo, Królowo Polski, przychodzimy przed Twój tron smutni. Zginął nasz prezydent i dowódcy wojskowi, zginęli pierwsi synowie narodu, zginęli patrioci walczący o wolność i suwerenność. Nie żyje symbol walki o wolność narodów wschodu – Litwy, Łotwy, Estonii, Ukrainy, Azerbejdżanu. Nie żyje prezydent, który walczył o pozycję Polski w Unii Europejskiej. Kochał Polskę z jej historią i z jej kulturą (...). Siły rozłamu nie uszanowały żałoby narodowej, nie uszanowano bólu narodu; nad trumną ofiar wypadku prasowe hieny rozpoczęły swój niszczący proces. (…) Cofamy się bardzo szybko. Już IPN nie będzie bronił prawdziwej pamięci narodowej, przerażeni funkcjonariusze zakłamania z PRL mogą spać spokojnie – nie zagraża im wytykanie prawdy, dziennikarze, wyżsi urzędnicy i profesorowie mogą się kryć za swoimi tytułami. Mieliśmy nadzieję, że walka toczyć się będzie o Polskę bogatą, dostatnią, wiarygodną i praworządną. Tymczasem od nowa musimy walczyć o duszę narodu, którą zatruwają polskojęzyczne środki masowego przekazu”. Zaiste, mocne i jakże ważne to słowa.

Wskazywali, na kogo głosować

Są jednak, niestety, także inni hierarchowie. Jak ocenić zachowanie krakowskiego kardynała Stanisława Dziwisza, wieloletniego sekretarza Jana Pawła II, który kilka dni przed pierwszą turą wyborów przyjął na osobistej audiencji kandydata Platformy Obywatelskiej na urząd prezydenta RP, Bronisława Komorowskiego, co można było widzieć
w mediach? Nie widzieliśmy natomiast, czy podobne spotkanie odbyło się z Jarosławem Kaczyńskim. Jak zrozumieć metropolitę warszawskiego abp. Kazimierza Nycza, który na spotkaniu z kapłanami w przeddzień Niedzieli Palmowej w jednej z parafii podwarszawskich przekonywał (wiem to od jednego z warszawskich księży), że najlepszym kandydatem na prezydenta jest Bronisław Komorowski? Kiedy przed wyborami zapytałem jednego z kleryków warszawskich, czy seminarzyści przeczuwają, któremu z kandydatów na prezydenta sprzyja arcybiskup Nycz, usłyszałem odpowiedź, że alumni nie muszą przeczuwać – oni doskonale wiedzą z wypowiedzi arcybiskupa, że sprzyja kandydatowi Platformy Obywatelskiej.

Zastanawia mnie, dlaczego Komunikat z obrad Episkopatu Polski w dniach 18–20 czerwca br. (tuż przed wyborami prezydenckimi) mówiący, że metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka, a osoby stosujące tę procedurę są zagrożone popełnieniem ciężkiego grzechu, nie został rozesłany do parafii w Archidiecezji Warszawskiej? A właśnie kandydat na prezydenta, Bronisław Komorowski, opowiedział się za stosowaniem in vitro. Do tej pory wszystkie komunikaty Episkopatu Polski były obligatoryjnie czytane w kościołach parafialnych, a jeśli zdarzyło się, że nie były – zawsze przesyłano je w formie drukowanej do wykorzystania jako pomoc duszpasterska. W tym przypadku nic nie przyszło do parafii. Może ktoś w Kurii zapomniał?

To tylko dwa przykłady, że nie wspomnę tu znanych z podobnych poglądów biskupów: Józefa Życińskiego, Tadeusza Pieronka. Być może do tego grona, po ostatniej wypowiedzi dla Katolickiej Agencji Informacyjnej, można włączyć drugiego polskiego ex-prymasa, Henryka Muszyńskiego. W końcu czerwca br., przed spotkaniem Episkopatu, prymas senior powiedział KAI, że biskupi zbierają się po to, aby dać ludziom religijne motywy pojednania polsko-rosyjskiego. Pojednanie jednak, hierarcha zapomniał dodać, nie jest możliwe bez stanięcia w prawdzie i przyjęcia postawy skruchy, a tego po stronie Rosjan, wydaje się, brakuje. Pojednanie, podobnie jak rozgrzeszenie, może zaistnieć wyłącznie po wyznaniu win i zadośćuczynieniu. Tymczasem w Moskwie umorzono, już po katastrofie prezydenckiego Tu-154, śledztwo katyńskie, nie wiadomo też jeszcze, czy Rosjanie nie mieli związku z katastrofą smoleńską.

Wybory prezydenckie A.D. 2010 wraz z poprzedzającą je kampanią przeszły do historii. Problem polega na tym, że niektórzy bardzo znani hierarchowie Instytucji, której służę, a której nazwę przez szacunek zawsze piszę wielką literą, mimo deklarowanej apolityczności, zaangażowali się w kampanię, dając tym samym znak, na kogo kapłani i wierni mają głosować.

Kościół powinien być polityczny

Jestem księdzem w jednym z miast centralnej Polski. Zawsze uważałem, że twierdzenie o rzekomej neutralności politycznej Kościoła nie ma pokrycia w rzeczywistości. Duszpasterze są wprawdzie pasterzami wszystkich ochrzczonych owieczek, a nawet są posłani do tych spoza trzody, więc nie powinni utożsamiać się z jedną partią, ale kierując się zdrowym rozsądkiem, przydzielonym im przez Stwórcę, obserwacją życia oraz wrodzonym instynktem samozachowawczym nie mogą mówić, że jest im wszystko jedno, czy głosowanie wygra formacja, której działanie i program są bardziej czy mniej korzystne dla kraju.

Nie mogą więc duszpasterze mówić, że jest im obojętne, która ekipa sprawuje władzę. Zresztą sam termin „polityka” pochodzi od greckiego słowa polis, oznaczającego miasto-państwo, i od wyrazu „etyka”. Rzec można, że polityka to etyka w odniesieniu do społeczności. Etyka sprawowania władzy. A do czego powołany jest Kościół, jak nie do tego m. in., by oceniać rzeczywistość, także tę społeczną, z punktu widzenia etyki chrześcijańskiej? Kościół – w takim znaczeniu – jest i powinien być polityczny!

Nieliczni, lecz najbardziej słyszalni

W praktyce ci hierarchowie, którzy głoszą swoją apolityczność, są najbardziej zaangażowani w politykę. I to głos tych, którym bliskie wydają się wartości liberalne, staje się najbardziej słyszalny, choć nie stanowią dominującej grupy w Kościele.

W najnowszej historii Ojczyzny i Kościoła można odnaleźć podobne tony. Były co prawda zazwyczaj odosobnione, ale słyszalne i nie można udawać, że ich nie było. 14 lutego 1945 roku w Katowicach biskup Stanisław Adamski wydał w Środę Popielcową list pasterski, wyrażając Sowietom (i polskim żołnierzom) wdzięczność za wyzwolenie i witając przedstawicieli Rządu Tymczasowego z nadania moskiewskiego. Podobnie zachował się pasterz Kościoła częstochowskiego Teodor Kubina, dziękujący krasnoarmiejcom za... uratowanie Jasnej Góry! (w przeszłości to Matka Boża Jasnogórska ratowała przed podobnymi „wyzwolicielami”). Można jeszcze wspomnieć biskupa pomocniczego łódzkiego Kazimierza Tomczaka, celebrującego Mszę św. z okazji pierwszej wizyty w tym mieście Bieruta i Żymierskiego 26 lutego 1945 r. Podobnym „patriotyzmem” wykazał się bp Walenty Dymek, podejmując kolacją sowieckiego generała.

Odsyłam tu do opisującej te zdarzenia świetnej książki Jerzego Pietrzaka „Pełnia prymasostwa. Ostatnie lata prymasa Polski Kardynała Augusta Hlonda 1945–1948”, wydanej w ubiegłym roku w Poznaniu.

Mało świetlana postawa była także udziałem niektórych hierarchów w 1953 r. po aresztowaniu Prymasa Wyszyńskiego. Niemal wszyscy podpisali wówczas lojalkę wierności Polsce Ludowej. W tym czasie Prymas i mnóstwo duchownych, w tym biskupów, siedziało w więzieniach bądź było pozbawionych możliwości sprawowania posługi. Hierarchowie po uwolnieniu kardynała murem stanęli za Prymasem Tysiąclecia. I ostatecznie nie udało się komunistom wbić klina między Stefana Wyszyńskiego a episkopat. Na niczym spełzły także próby funkcjonariuszy partyjnych, aby poróżnić ze sobą obu polskich kardynałów. Kościół hierarchiczny przemawiał jednym głosem.
Mówi się, że Pan Bóg przemawia do nas przez znaki. Tyle że znaki, żeby spełniły swoją rolę, muszą być odczytane i zrozumiane. Pisał o tym Tomasz Terlikowski. Jeżeli tragedia smoleńska postrzegana jest w kategoriach znaku (tak mówiono z ambon w kwietniu br.), to znak ten zasługuje na odczytanie, zinterpretowanie i wyciągnięcie wniosków. A któż bardziej jest powołany do tego jak nie Kościół, który przecież uczestniczy w prorockiej misji Zbawiciela?

W ostatnim czasie otrzymaliśmy trzy niezwykle wymowne znaki od Opatrzności: tragedię smoleńską, powódź i wyniesienie na ołtarze ks. Jerzego Popiełuszki. Żadne z tych wydarzeń nie zostało „wykorzystane” duszpastersko!

W przypadku Mszy narodowej na pl. Piłsudskiego, a następnie krakowskiego pogrzebu pary prezydenckiej polscy pasterze zadowolili się odczytanym tekstem przemówienia zagranicznego purpurata, który był kurtuazyjny, nudny i niczego nie wnosił do świadomości narodowej Polaków. Jedynie przewodniczący Komisji Episkopatu Polski, abp Józef Michalik, próbował powiedzieć coś od siebie na zakończenie Mszy św., ale wierni, zmęczeni upałem, zaczęli się już rozchodzić do domów.

Milknący pasterze

Prymas Muszyński był nieobecny, gdy trumna z ciałem śp. Prezydenta przyleciała na Okęcie. Może nie wiedział, że prymasi w I Rzeczpospolitej, po śmierci monarchy, pełnili rolę interrexa (w Rzeczpospolitej Obojga Narodów interrex był to dostojnik kościelny pełniący rolę króla w okresie bezkrólewia – red.). Można było wejść w taką rolę, przynajmniej w aspekcie moralnym i duchowym. Ks. prymas zabrał głos dopiero w czasie Mszy odprawianej w archikatedrze św. Jana w Warszawie. I wówczas, patrząc na trumny z ciałami pary prezydenckiej, na pogrążonego w bólu Jarosława Kaczyńskiego i najbliższych krewnych, postawił w kazaniu znak równości między śp. Lechem Kaczyńskim a Lechem Wałęsą i Tadeuszem Mazowieckim…

Jeszcze słowo o beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki. Żaden z dostojników Kościoła nawet przez moment nie wspomniał, że przesłanie bohaterskiego Kapłana-Męczennika jest aktualne także dzisiaj. Trzeba się w nie tylko odpowiednio wmyśleć, wsłuchać. To, co robił ks. Jerzy, czego nauczał, za co był prześladowany i ostatecznie zamordowany, powinno mieć wpływ na styl życia dzisiejszych Polaków i na to, jakich dokonują aktualnie wyborów. Także politycznych.

To należało powiedzieć i pokazać, tego jednak nie uczynili hierarchowie Kościoła i to napawa mnie smutkiem. Konkluzją, jaką z całej uroczystości wyciągnął metropolita warszawski Kazimierz Nycz, był adresowany do władz i parlamentu postulat dalszego dofinansowania budowy Świątyni Opatrzności.

Dlaczego zabrakło odważnych, jednoznacznie brzmiących słów na temat wartości, którym hołdowali bł. Jerzy i śp. Prezydent Kaczyński? Dlaczego takie słowa mógł wypowiedzieć ks. infułat Józef Wójcik nad trumną śp. Przemysława Gosiewskiego w warszawskim kościele pw. Wszystkich Świętych, a nie potrafił ich wygłosić żaden z prymasów, kardynał czy metropolita? Na to pytanie nie znajduję odpowiedzi. Infułat Józef Wójcik, co warto przypomnieć, jako młody kapłan wsławił się „wykradzeniem” kopii Wizerunku Jasnogórskiego z miejsca internowania obrazu
w klasztorze paulinów jasnogórskich w roku 1972.

O kapłanach, którym brakuje determinacji, by pełnić rolę herolda, pisał przed wiekami święty papież Grzegorz Wielki.

Przyrównał wówczas milknących pasterzy do niemych psów, niezdolnych, by strzec owczarni przed zagrożeniami ze strony wilków. Czyżby ta dramatyczna ocena była aktualna także w dzisiejszych czasach?

Ks. Mariusz Sękalski
Personalia księdza zostały zmienione

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pią Lip 30, 2010 1:36 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Konkluzją, jaką z całej uroczystości wyciągnął metropolita warszawski Kazimierz Nycz, był adresowany do władz i parlamentu postulat dalszego dofinansowania budowy Świątyni Opatrzności.

Jestem pewien, że gdyby posłuchano tego, co „bł. Jerzy Popiełuszko, mając na myśli zachowanie jednego z hierarchów warszawskich, napisał: 'Arcybiskup zapomniał, że paktować z diabłem nie można'", to nie musieliby hierarchowie wieszać się na 'pańskich' klamkach u PO, gdyż otrzymaliby wystarczające wsparcie na ten zbożny cel wprost od Polaków.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerzy Dąbrowski
Weteran Forum


Dołączył: 01 Gru 2006
Posty: 314

PostWysłany: Pią Lip 30, 2010 10:06 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Abp Nycz niepodobał mi się już pod koniec rządu Kaczyńskiego. Niejasna sytuacja była także w przypadu wizyty "nieznanych posłańców" u rodziny ks. Jerzego. Przedstawiali się onie jako wysłannicy kurii ale nie wiadomo której, białostockiej czy warszawskiej. Potem białostocka zaprzeczyła by to byli jej wysłannicy. Żądali oni, wycofania się z pełnomocnictwa dla R. Giertycha który składał wówczas wnioski o przesłuchiwanie nowych świadków w sprawie o uprowadzenie i zabicie ks. Jerzego. Dla kontrastu dodam że obecnie żona R. Giertycha - Barbara jest wymieniana jako adwokat przy Sądzie Metropolitalnym Warszawskim.
_________________
Nie jedna miarka wskazuje na Jarka,
Wi?c tak jak czuj? tak zag?osuj?!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Nie Sie 15, 2010 2:15 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://wzzw.wordpress.com/2010/08/09/kosciele-nasz-kosciele-czemus-nas-opuscil/

Kościele, nasz Kościele, czemuś nas opuścił?

Hierarchia kościelna zawiodła najbardziej.
Wydaje mi się, że w tej sprawie zgodzą się ze mną i zwolennicy i przeciwnicy Krzyża.

Hierarchia kościelna zawiodła najbardziej. Zawiodła wszystkich.
Władza państwowa i zwolennicy rządzącej opcji politycznej domagają się słusznie zajęcia stanowiska w tej sprawie. Już sam fakt, że władza świecka przypomina biskupom, że Krzyż – symbol Męki Pańskiej – jest przecież ich sprawą, to już rzecz niebywała.

Chcecie przeczekać trudną sytuację?
Umywacie ręce? Tak, to znany gest…
Ale hierarchowie zawiedli też wiernych.
Nie dlatego, że nie bronią Krzyża.
Dlatego, że zostawili nas samych.

Biskup, jako przełożony lokalnej wspólnoty Kościoła powinien móc przyjść wszędzie gdzie trwa modlitwa.
A tam trwa modlitwa szczególna – ludzie cierpią, są wyszydzani, płaczą wciąż po stracie z 10 kwietnia,
są zagubieni. Bardzo zagubieni.

Żaden z hierarchów do nich nie przyszedł.
Może gdyby purpurat został z modlącymi na noc, poprowadził różaniec, modlitwę, może nawet Mszę Św.
to ludzie by go posłuchali. Może. Ale nikt nawet nie próbował.
Osiemdziesięcioletnia kobieta może kilka nocy z rzędu wytrzymać pod gołym niebem przed Krzyżem, a biskupi…
No nie. Katolik więcej napisać nie może.
Podkreślam tylko jedno – nie chodzi o to, by biskupi upierali się przy zostawieniu Krzyża, upieram się jednak,
że to oni – a nie Jarosław Kaczyński, jak absurdalnie sugeruje tvn – powinni zakończyć bolesny spór.
Wysłano kilku marionetkowych księży, kilku głupich harcerzy,
a VIPy z oburzeniem przeklinały przed szklanymi ekranami.

Co z tego, że bp Życiński czy bp Pieronek dali wyraz swojej opinii do Gazety Wyborczej?
Czy my, wierni, mamy obowiązek ją czytać? Czy Chrystus też ma kupić Wyborczą?

Choćbyśmy byli (my – Obrońcy Krzyża) najgłupszymi z wiernych, najciemniejszymi, najuboższymi ludźmi tej ziemi
to przecież i dla nas Chrystus umarł na Krzyżu. My teraz czujemy, że hierarchia kościelna nas opuściła.

Nigdy nie zapomnę tego widoku, jak podczas próby usunięcia Krzyża jedna kobieta na kolanach podeszła
do księdza. Ujęła go za rękę. Może chciała usłyszeć dobre słowo, może chciała się pomodlić, może przeprosić.
Nie wiem. A pasterz wyszarpnął dłoń z jej uścisku z obrzydzeniem na twarzy, brzydka owca, brzydka.
Niech cię wilki, owco, zjedzą, moherowa owco.
Kościół przetrwa. Choć w polskim kościele gorzej nie bywało nigdy, to jednak sam fakt, że pasterze zostawili stada,
a stado wciąż wierzy w Baranka – to już jest cud, który trwa od dwóch tysięcy lat. Wierni w przeszłości widzieli już pornopapieży (X w.), widzieli w Polsce biskupa, który krzyczał, że „mogą nawet w kozła wierzyć, byleby płacili daninę” (XVI w.), a Kościół wciąż trwa.

Liberałom i ateistom ten spór jest na rękę – bez względu na jego finał odczucie jest podobne – episkopat w tym kraju zaginął. Ale i nam to jest na rękę – nasze rany są niczym przy Jego ranach, a Bóg widać zesłał taki czas,
w którym oddziela się ziarno od plew.
.
tutejszy • niepoprawni.pl

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pon Sie 16, 2010 7:40 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zachęcam do przeczytania pewnego podsumowania dokonanego przez Pana Stanisława Michalkiewicza w jego dwóch tekstach: "Czekiści wespół z „Bezbożnikiem” oraz "Z ostatniej chwili – fałszywe pogłoski" , w których Autor w charakterystyczny dla siebie sposób komentuje POwskie haniebne harce.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum