Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Anty)faszyści. Śledztwo portalu Fronda.pl

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Czw Lis 10, 2011 1:05 am    Temat postu: Anty)faszyści. Śledztwo portalu Fronda.pl Odpowiedz z cytatem

http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/%28anty%29faszysci._sledztwo_portalu_fronda.pl_16620

Anty)faszyści. Śledztwo portalu Fronda.pl

Gdy zacząłem zajmować się tematyką skrajnej lewicy nie przypuszczałem, że moje życie nabierze nieco bardziej dramatycznego charakteru. Sprawa zeszłorocznego brutalnego pobicia pasażerów pociągu, jadących na Marsz Niepodległości to tylko jeden z wielu aktów przemocy ze strony tzw. „antyfaszystów”, tuszowanego przez odpowiednie organy i media. Wielomiesięczne śledztwo doprowadziło mnie do zatrważających rezultatów – pisze Aleksander Majewski.


Obowiązek



Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę zmuszony do opublikowania tego artykułu. Żyłem w przekonaniu, że instytucje państwowe, których zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom wywiążą się ze swojej roli. Stało się zupełnie inaczej. Sprawa sochaczewska, którą wielokrotnie zajmowałem się na łamach portalu Fronda.pl, pokazuje, że w naszym państwie są równi i równiejsi. Do pociągu pełnego ludzi, w środku dnia wpada zgraja uzbrojonych chuliganów, którzy atakują kilku spokojnie jadących pasażerów. Zapewne, gdybym nie jechał wówczas z grupą lokalnych działaczy narodowych, sprawa byłaby jedną z wielu nieznanych. Natychmiast po fakcie wykonałem kilka telefonów, dzięki czemu sprawa poszła „w eter”. Było, minęło. Zszyte głowy, złamana kość ręki, potłuczenia, wstrząs mózgu – efekty działań w imię „tolerancji”. I to rażące poczucie bezkarności sprawców... Już następnego dnia bandyci chwalili się swoim wybrykiem, koloryzując zajście, ale jednocześnie obciążając samych siebie. Mainstreamowe media sprawę przedstawiły jako bójkę radykałów z nieznanymi sprawcami, w wyniku której ucierpiały trzy osoby. A osoby ze środowisk lewicowych (jak choćby Krystian Legierski), z niezwykłą pewnością siebie przekonywały, że to prowokacja. A policja? Przez cały okres trwania dochodzenia, nie chciałem zabierać głosu na ten temat. Teraz nie widzę innej możliwości. 11 listopada 2011, „z góry” przyszło zarządzenie o przeszukaniu poszkodowanych (sic!). Stróże prawa od początku doszukiwali się w sprawie drugiego dna, tzw. ustawki. Doszło nawet do tak absurdalnej sytuacji, że długowłosego nastolatka funkcjonariusze wypytywali z kim chciał się „nap…ć” (czytano również jego sms-y).



Dochodzenie, pomimo niezbitych dowodów (wpisy na forum, zachowane adresy IP, pozostawione ślady na miejscu zdarzenia) zostało umorzone. Nic nie przyniosło zażalenie. Gdy zapytałem o komentarz Dariusza Lorantego - wieloletniego pracownika operacyjnego Komendy Stołecznej Policji, który mógł sobie pozwolić na szczerość, bez mrugnięcia okiem odpowiedział, że sprawę po prostu „olano”. Jak przyznaje wspomniany nadkomisarz w stanie spoczynku, sam gorąco popiera ideę Marszu Niepodległości.



O działaniach policji poinformowałem na Portalu Poświęconym, informację przedrukowały Niezależna.pl i portal „Rzeczpospolitej”. Od tamtej pory miały miejsca dosyć dziwne, nieprzyjemne sytuacje z udziałem stróżów prawa. Jeszcze nigdy, w tak krótkim okresie, nie byłem tyle razy legitymowany przez funkcjonariuszy. Oczywiście można to uznać za przypadek, ale jak wytłumaczyć, że pewnego razu, dwóch policjantów po spisaniu mnie (do dziś nie wiem dlaczego), zaczęło mi grozić (?), że mogą przekazać uniwersytetowi, na którym studiuję, jakieś kompromitujące mnie informacje, gdybym zrobił „coś złego”. – A proszę mi powiedzieć co niby złego robię lub zrobiłem? – zapytałem. Wówczas policjant odpowiedział: - Teraz nic Pan nie robi, ale gdyby kiedyś Pan zrobił… Kilkadziesiąt minut później, zostałem spisany przez „tajniaków”, jeden z nich dokonał przeszukania i wziął „do wglądu” mój telefon komórkowy. Być może i w tym przypadku czytano sms-y (akurat dostałem wiadomość od pewnego parlamentarzysty). Pomijam już wulgarny język, jakim posługiwał się funkcjonariusz.



Sprawcy napadu z 11 listopada 2010 r. do dziś są bezkarni, choć personalia przynajmniej jednego z nich są dobrze znane. W czasie, gdy zajmowałem się wspomnianą tematyką, dwukrotnie byłem atakowany przez tzw. nieznanych sprawców. I tylko wyjątkowe szczęście sprawiło, że mogę dziś tu być i pisać. W jednym przypadku policja nie podjęła żadnych czynności (oprócz spisania mnie)!



W międzyczasie powstała burza wokół zatrzymania kibica Legii Warszawa „Starucha”, któremu przedstawiono zarzut rozboju, na skutek donosu „Koziołka” – osoby z którą kontaktował się jeden ze sprawców napadu 11 listopada, a którego danych policja nie kwapiła się ustalić (pojawiły się spekulacje, że „Koziołek” może być policyjnym informatorem). Pamiętam, że gdy kończyłem artykuł, przedstawiający wynik mojego śledztwa w tej sprawie, prawnik, którego się poradziłem, zapytał czy na pewno chcę to opublikować. Zapytałem skąd to pytanie. – Możesz mieć potem przechlapane na policji – odpowiedział.



Z czasem doszły podrabiane - pod moim nazwiskiem czy nickami moich znajomych - wpisy na forach internetowych, głuche telefony z nieznanych numerów (i to bynajmniej nie od operatora sieci) i wiele innych okoliczności, o których na razie nie chcę pisać. To być może przypadki, ale ich nawarstwienie się i to jeszcze w takim momencie wzbudziło mój niepokój.



Już wiedziałem, że muszę iść w otwarte karty…



Dziennikarz „Wyborczej” bojówkarzem?



/

Pamiętam, że gdy jakiś czas temu powiedziałem aktywnemu działaczowi narodowemu, że chociaż kibicuję wielu inicjatywom patriotycznym w których zresztą uczestniczyłem (jak na krewnego AK-owca, chłopaka z Północnego Mazowsza przystało), jako dziennikarz nie mogę afiliować się w jakiejkolwiek organizacji. Po prostu uważałem to za niezgodne z etyką zawodową, do której przestrzegania motywowało mnie posiadanie legitymacji Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Chłopak, lekko poirytowany moją postawą, odpowiedział: „Ale masz chłopie zmartwienia… Nie robisz przecież nic złego. Np. dziennikarz „Wyborczej” z Katowic lata nawet na akcje z Antifą i nikt nie robi mu z tego powodu przypału!” W tym momencie zamurowało mnie. Nawet nie dopytywałem o szczegóły. Pomyślałem, że to naciąganie pewnych faktów i nie drążyłem tematu. Moją ciekawość wzbudziło dopiero, całkiem przypadkowe, uzyskanie podobnej informacji od zupełnie innej osoby, która oprócz ustnego przekazu, dysponowała nagraniem i zdjęciem wspomnianego dziennikarza. Nie raz byłem celem ataków ze strony środowisk „antyfaszystowskich”, więc wiem jak rozpoznać aktywistę „Antify”. Zdjęcie wspomnianego fotoreportera, wzbudziło moje zaniepokojenie. Ten sam styl. Ale to tylko przypuszczenia. Moją uwagę przykuła natomiast naklejka na aparacie pracownika „Gazety Wyborczej”. Można było zauważyć na niej napis „Antifa”. Takimi materiałami organizacji bez oficjalnych struktur i hierarchii, dysponują tylko osoby zaangażowane w czynną działalność „antyfaszystowską”. Właśnie wtedy przypomniałem sobie słowa mojego znajomego: „Dziennikarz „GW” lata z Antifą”. Jak szalony, zacząłem wertować Internet: wszelkie fora i portale w poszukiwaniu jakichkolwiek pozostałych dowodów na przynależność Dawida Ch. do Antify (nazwisko fotoreportera „GW” pozostawiam do mojej wiadomości – przyp. AM). Na wszelkich witrynach, jak grzyby po deszczu, wyskoczyły posty z zamieszczonym zdjęciem fotoreportera, udowadniającym pogłoskę o jego działalności w organizacji o charakterze bojówkarskim. Równio szybko zaczęły znikać, bo sam zainteresowany zgłosił administracjom portali, że naruszają jego dobra osobiste. Pracownikom opiniotwórczych gazet się nie odmawia… Na koncie Dawida Ch. na Facebooku również można było znaleźć oznaczenia, wykorzystywane przez „antyfaszystów”, które wiele mówiły o jego osobie. Gdy powstał przysłowiowy „smród”, konto fotoreportera natychmiast zmieniło wygląd. Ponadto, fotoreporter w 2005 r. został zatrzymany przez policję. Dwóch "tajniaków" zgarnęło go na ul. Warszawskiej w Katowicach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że funkcjonariusze zadali mu pytania o jego plany, co do manifestacji antyglobalistów w Warszawie. O sprawie pisała kilka lat temu macierzysta redakcja Dawida Ch. Biorąc go oczywiście w obronę.



Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, napisałem maila do katowickiej „Gazety Wyborczej” o następującej treści:



Szanowni Państwo!

Kilka miesięcy temu uzyskałem informację, że Państwa pracownik - fotoreporter Dawid Ch. [w mailu napisałem całe nazwisko - przyp. AM] jest aktywistą tzw. "Antify". Niedawno otrzymałem również dowody w tej sprawie.

Jak odnieślibyście się Państwo do zarzutu, że pracownik "Gazety Wyborczej" działa w organizacji bojówkarskiej?

Bardzo proszę o odpowiedź.

Pozdrawiam-
Aleksander Majewski



Wiadomość wysłałem 23 maja br. Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Dlatego kilka dni później, 1 czerwca br. wysłałem kolejnego maila do katowickiego oddziału „Gazety Wyborczej”:



Szanowni Państwo!

Z racji tego, że nie otrzymałem odpowiedzi na mój mail dotyczący Państwa pracownika p. Dawida Ch., pytam jeszcze raz: Czy to prawda, że fotoreporter "Gazety" jest członkiem skrajnie lewicowej bojówki "Antifa"? Czy brak odpowiedzi mam rozumieć jako unikanie niewygodnego tematu?

Bardzo proszę o odpowiedź.

Pozdrawiam-
Aleksander Majewski



Również nie uzyskałem odpowiedzi. Przeczącej, twierdzącej, wyśmiewającej moje pytanie. Zero odzewu. Gdyby otrzymał jakiekolwiek wyjaśnienia, pewnie nigdy nie opublikowałbym tego artykułu. Stało się jednak inaczej.



/









Co ciekawe, po moich mailach na które nie doczekałem się odpowiedzi, 2 czerwca br. znalazłem się na liście „Nazi Watch” na zamkniętym forum Antifaskins.bzzz.net… do którego pośrednio dotarłem przez strony komitetu blokującego Marsz Niepodległości! Na wspomnianym forum lewicowej bojówki znajduje się lista autentycznych i urojonych neonazistów do „sklepania”. Tym sposobem obok fotografii skinheadów znalazła się moja podobizna na tle flagi Unii Polityki Realnej (działałem w młodzieżówce tej partii przez kilka lat) z podpisem: „Aleksander Majewski – jeden z głównych działaczy toruńskiego ONR, o ile się nie mylę. Ma na swoim koncie wiele publikacji na przeróżnych portalach i na łamach różnych pism. Niby nikt konkretny, ale działa aktywnie na różnych płaszczyznach”. Na przyszłość, radziłbym autorowi postu znaleźć sobie lepszych informatorów. Jedyną organizacją do której należę jest bowiem Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, choć przyznaję, że kiedyś pojawiałem się podczas uroczystości patriotycznych w otoczeniu lokalnych działaczy różnych organizacji prawicowych (również narodowych). Cel tej informacji jest oczywisty. Wskazać niewygodnego autora (w notce znalazł się również odnośnik do moich publikacji, obnażających działanie Antify), przedstawić go jako radykalnego aktywistę, aby stał się kolejnym celem pobicia. Traf chciał, że jeden z „kretów” na forum kojarzył mnie z publicystyki i umieścił na portalu Wykop.pl zrzut ekranu z wspomnianego forum, pokazujący, że celem antyfaszystów są już nie tylko skinheadzi o innym kolorze sznurówek, ale ludzie, którzy mówią „NIE” bandyckim praktykom. Wówczas wpis na forum został skasowany, ale pozostałem potencjalnym celem ataków ze strony „antyfaszystów”. Mój informator ze środowiska kibicowskiego, o którym piszę właśnie reportaż, na wieść o tym incydencie powiedział: „Z tymi ludźmi nie ma żartów. To już nie są przelewki. W takiej sytuacji będziesz musiał walczyć o życie.”. Wszystko było jasne.



Zastanawia mnie tylko data opublikowania moich namiarów na skrajnie lewicowej wersji „Red Watcha”. 2 czerwca, dokładnie po tym, jak po raz kolejny dopominałem się odpowiedzi ws. przynależności organizacyjnej Dawida Ch. od „Gazety Wyborczej”…



Gdy opisałem sytuację znajomemu dziennikarzowi, odpowiedział, że środowiska lewicowe mogą odeprzeć zarzut, że „Antifa” to po prostu lewicowa organizacja młodzieżowa. To tworzenie fałszywej symetrii. Gdyby Dawid Ch. należał do Stowarzyszenia Nigdy Więcej nie widziałbym w tym żadnego problemu (choć niejednokrotnie krytykowałem naciąganie faktów przez wspomnianą organizację). Żyjemy w demokracji i każdy ma prawo głosić swoje poglądy. Jeżeli fotoreporter „Gazety Wyborczej” ma tzw. antyfaszystowskie przekonania, może zapisać się właśnie do takiego stowarzyszenia. Tak samo jak osoby o poglądach patriotycznych mają prawo działać w legalnych organizacjach narodowych. Problemem jest natomiast to, że Dawid Ch. ma związki ze skrajnie lewicową organizacją bojówkarską, której odpowiednikiem po przeciwnej stronie nie jest wcale MW czy ONR, ale środowisko neonazistowskie spod znaku Blood & Honour/Combat 18.



W toku mojego wielomiesięcznego śledztwa, stworzyłem sobie „fałszywą tożsamość”, przeprowadziłem rozmowy in cognito, a przede wszystkim uzyskałem stały dostęp do zamkniętego forum dla „antyfaszystów” na którym, co jakiś czas, usuwane są „lewe konta”. Nieustanne wertowanie jego zawartości sprawiło, że zdobyłem materiały bezcenne dla tego artykułu, które w świetny sposób pokazują specyfikę środowiska „antyfaszystowskiego” i szokujące fakty na jego temat. Sprawiło mi to satysfakcję, bo wiele spraw, które opisałem czy to na łamach portalu Fronda.pl czy „Gazety Polskiej”, znalazło kolejne potwierdzenie w wypowiedziach aktywistów „Antify”.



„Antyfaszyzm” czyli „kastet na ryj”



/

W środowisku „antyfaszystowskim” uderzająca jest apologia agresji, wymierzona w ludzi o innych poglądach. Już same fascynacje aktywistów budzą niepokój: RAF, Che Guevara, angielscy chuligani, demolujący centrum Londynu. Zgodnie z „wersją oficjalną” aktywiści Antify chcą po prostu fizycznie wyeliminować zjawiska ksenofobii czy neonazizmu z przestrzeni publicznej. Tyle mówi wersja oficjalna. Natomiast w rozmowach prywatnych, również tych w cyberprzestrzeni, nikt nie kryje się z tym, że celem ataków może być każdy „prawak”. Sami „antyfaszyści” z niezwykłą pewnością siebie mówią, że są jeszcze zbyt delikatni, a starcia z „naziolami” to nie „turnieje rycerskie”. Nie widzą niczego złego w atakowaniu całymi bandami pojedynczych osób. Charakterystyczna dla tego środowiska jest łatwość znajdowania wroga, przypisania mu wszelkich najgorszych cech i wskazania jako celu napadów. Działa tu dokładnie ten sam mechanizm, co w przypadku środowisk neonazistowskich. Skoro już o tym mowa, łatwo zauważyć pewną wspólną linię między dwoma, przeciwstawnymi grupami. Jest nią pogarda dla policji, „konfidenctwa” i próby pokojowego załatwiania sporów. W przypadku neonazistów „obsrane” są młodzieżowe, „katolskie” organizacje narodowe i prawicowe partie, natomiast dla „antyfaszystów” „wydygane” Stowarzyszenie Nigdy Więcej i ugrupowania lewicowe (choć pojawił się w tych kręgach cień sympatii dla Ruchu Palikota).



Nie chodzi tu tylko o postawę wobec policji, ale również kwestie ideowe. Oba środowiska łączy zajadły antykapitalizm, negatywny stosunek do chrześcijaństwa i… antysemityzm! Nie krytykę państwa Izrael, ale nienawiść do Żydów. W przypadku „antyfaszystów” niechęć do tego narodu, zgodnie z modą panującą na zachodnioeuropejskich salonach, wypływa z konfliktu z Palestyńczykami (pozwalają sobie na śmiałe porównania Żydów do nazistów). Ci sami ludzie z wielkim szacunkiem wyrażają się o twórczości Jana T. Grossa, którego książki idealnie wkomponowały się w ich postrzeganie Polski jako obrzydliwego ciemnogrodu, gdzie prześladuje się mniejszości narodowe. Jednym słowem k***stanu, jak napisał pewien „antyfaszysta”.



Infiltrując środowiska Antify, zauważyłem również chęć licytowania się z naziolami na stosowane środki przemocy. Na zamkniętym forum, ulubieńcy „Gazety Wyborczej”, besztający wszystkich dookoła za sianie nienawiści i antysemityzm, stworzyli nawet specjalny wątek poświęcony atakom na przedstawicieli skrajnej prawicy. Często tych małoletnich, co troglodytom z Antify sprawia niebywałą radochę. I chociaż czasem pojawiają się posty w stylu „Nie pisz o tym na forum, to niebezpieczne”, wiele opisów czynów o charakterze przestępczym trafiło do Sieci. Nie chodzi tylko o akty agresji wobec wrogów politycznych (czy subkulturowych), ale również policji (jak choćby gratulacje za zniszczenie policyjnych samochodów!).



Jak widać, zarzut nienawiści, jaki często stosuje się wobec środowisk prawicowych, jest tylko przykrywką. Podobnie jak rzekomy idealizm wspaniałych „antyfaszystów”, którzy starają się dorobić ideologię do chuligańskich wybryków. Jako dowód można wymienić chociażby przymiarki (na kilka godzin po tragedii w Norwegii) do wykorzystania zbrodni Breivika jako argumentu przeciwko organizatorom Marszu Niepodległości. Podobnie w przypadku ohydnych napadów na węgierskich Romów, które „antyfaszyści” chcieli wykorzystać do okładania przeciwników zarzutem nietolerancji i ksenofobii. Jak na środowisko o charakterze idealistycznym, sporo tu kalkulacji i świadomego posługiwania się kłamstwem…



Podobnie w przypadku organizacji Blood & Honour, której Komitet 11 listopada używa jako straszaka na ludzi, którzy chcieliby wziąć udział w Marszu Niepodległości. Jak wiadomo, wspomniana organizacja ma zakaz brania udziału w manifestacjach czy to MW czy ONR, ale nie przeszkadza to przeciwnikom, aby ukazywać ją niemal jako współorganizatora imprezy. Osoby o poglądach neonazistowskich niewątpliwie istnieją. Zazwyczaj to pojedyncze przypadki czy drobne skupiska, które funkcjonują poza większymi organizacjami. Nie stanowią natomiast zwartej i jednolitej utajnionej struktury, jaką straszą krytycy Marszu Niepodległości. Mojej wiedzy nie czerpię jednak z zapewnień narodowców, ale od samych „antyfaszystów”, którzy powątpiewają w istnienie B&H w wersji, jaką przedstawia się w mediach. Jeden z moich informatorów z przeciwnej strony mówi, że choć zna NS-ów (narodowych socjalistów, neonazistów – przyp. red.), to żaden z nich nie identyfikuje się z "groteskowymi deklaracjami", znajdującymi się na stronie organizacji Blood & Honour.



Dlatego dziwi fakt, że środowisko „Gazety Wyborczej” zamiast zwalczać negatywne zjawiska z jednej , jak i drugiej strony, stara się zrobić z Bogu ducha winnych ludzi neonazistów, a jedną ze stron konfliktu wykreować na siłę, która przeciwstawia się fali terroru. Przymykanie oczu na stosowanie przemocy świadczy o bankructwie moralnym lewicowo-liberalnych kręgów. Postulat nieagresji w ich ustach wydaje się kpiną, podobnie jak załamywanie rąk nad „polskim antysemityzmem” przy jednoczesnym lansowaniu Adama Darskiego – nie wstydzącego się współpracy z popapranym neonazistą.



To tylko słowa. Poniżej zamieszczam zabezpieczone przeze mnie posty z zamkniętego forum "antyfaszystów", które zgromadziłem w ciągu kilku miesięcy. Ku przestrodze i zastanowieniu.


Aleksander Majewski

Załaczniki Ważne

http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/%28anty%29faszysci._sledztwo_portalu_fronda.pl_16620

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum