Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ćwierć wieku kłopotów z Nowakowskim

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pon Mar 19, 2007 2:50 am    Temat postu: Ćwierć wieku kłopotów z Nowakowskim Odpowiedz z cytatem

http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_070317/plus_minus_a_1.html




Ćwierć wieku kłopotów z Nowakowskim


Najpierw gra w kotka i myszkę, potem otwarte represje - przez 25 lat władza usiłowała zneutralizować "paskudne i wredne" pisarstwo autora "Wesela raz jeszcze"


"Utwory Nowakowskiego należą do najagresywniejszych i przepojonych nienawiścią paszkwili antykomunistycznych, jakie kiedykolwiek napisał pisarz polski"
WŁODZIMIERZ WASYLUK/REPORTER
Marek Nowakowski urodził się w 1935 r. w rodzinie warszawskich nauczycieli. Debiutował w 1958 roku, jeszcze na łamach "Nowej Kultury". Ale jego proza nie przystawała do takiej rzeczywistości społeczno-politycznej, jaką usiłowały zadekretować władze. Ani w głowie mu było opiewać sukcesy gospodarcze Polski Ludowej, ucisk murzynów w Ameryce czy chociażby dekolonizację. Pisał o światku przestępczym, z którym utrzymywał wówczas rozmaite kontakty. Pojawiły się zarzuty, że jako pisarz ulega niebezpiecznej fascynacji kryminalistami. Przeciwko takiej interpretacji protestował autor sylwetki Nowakowskiego opublikowanej w "Nowych Książkach", uznając sprawę za nieporozumienie: "W gruncie rzeczy jest pisarzem szukającym prawdy o świecie ludzkim, który dokonuje wiwisekcji złożonych problemów na prostych modelach. Nowakowski nie wtłacza, jak sądzą niektórzy, rzeczywistości ludzkiej w ramy mikroświatka złodziejskiego, ale odwrotnie, odnajduje pełnię świata i ludzkiego losu w bohaterach rodem z melin Pragi".


Debiuty

Inne zdanie na temat prozy młodego pisarza mieli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Jeden z owych "literaturoznawców" pisał, że opowiadania Nowakowskiego "nacechowane są atmosferą pesymizmu, beznadziejności oraz karykaturalnym i demagogicznym krytykanctwem. Jednocześnie Nowakowski akceptuje i gloryfikuje zasady postępowania przedstawicieli marginesu społecznego, cwaniactwo, hochsztaplerstwo i nieróbstwo". [J.K.]

Po raz pierwszy Nowakowski znalazł się w zainteresowaniu SB po napisaniu utworu "Siedem czerwonych róż", w 1972 roku. Wedle zastępcy naczelnika Wydziału IV Departamentu III MSW płk. Wiesława Komorowskiego jego tekst miał być zagrożeniem dla podstaw ustroju PRL: "... konstrukcja utworu M. Nowakowskiego oparta jest na pozornie niekontrolowanym strumieniu wypowiedzi i dlatego tym dobitniej akcentowane są aluzje polityczne, które raz po raz pojawiają się na planie pierwszym, a wszystko inne jest tylko tłem maskującym przemycane pointy". Dalej funkcjonariusz SB instruował, by nie dopuścić do jego upowszechniania: "... w rozmowach z osobami mającymi wpływ na podjęcie decyzji w przedmiotowej sprawie należy argumentować niecelowość prezentowania tego utworu, m.in. ze względu na brak wartości literacko-artystycznych".

Ale bezpośrednim powodem objęcia twórcy kontrolą operacyjną było opublikowane dwa lata później opowiadanie "Wesele raz jeszcze". Posługując się znanym motywem Wyspiańskiego, Nowakowski opisał w nim rzeczywistość władzy i stosunków na prowincji PRL. Analizując utwór, TW pseudonim Stanisław pisał: "Sojusz Komendanta z Prezesem, to nic innego jak policyjno-paskarski model administracyjny. Nikt i nic się nie przebije przez skumplowaną władzę. Sytuacja ogólna? równia pochyła, gorzała i koniec. (...) Stosunek do władzy i rzeczywistości mniej więcej zrównany ze stosunkiem do okupanta. (...) Pełna negacja jest nadal modna! I dlatego opowiadanie jest tak paskudne i wredne".

Ale to nie te utwory były pierwszą okazją do kontaktów SB z pisarzem. W tej dziedzinie debiutował on jeszcze w początkach lat 60. Nowakowskiego usiłowano wtedy zwerbować do inwigilacji zafascynowanego jego twórczością korespondenta prasy niemieckiej w Polsce Ludwika Zimmerera. Próba była jednak nieudana. Na współpracę z SB pisarz nie miał najmniejszej ochoty.


Kryptonim "Nowy"

W 1974 roku por. Jan Fortuński z Wydziału IV Departamentu III MSW napisał wniosek o objęcie Marka Nowakowskiego kontrolą operacyjną w ramach kwestionariusza ewidencyjnego (KE) kryptonim "Nowy". W tego rodzaju sprawach najczęściej zadowalano się biernym kompletowaniem informacji na temat działań figuranta. Na początek Nowakowskiemu zabrano tylko paszport. Oficjalnym powodem wszczęcia sprawy i zastrzeżenia możliwości wyjazdów zagranicznych było zagrożenie, jakie wspomniany miał wywoływać "przemycaniem antysocjalistycznych treści w publicystyce i wydawnictwach".

Dokumenty zbierane w ramach kwestionariusza potwierdziły "negatywną" postawę pisarza. W grudniu 1975 r. Nowakowski - wraz z m.in. Wiktorem Woroszylskim, Zbigniewem Herbertem, Kazimierzem Brandysem, Tadeuszem Konwickim i Antonim Słonimskim - podpisał "list 15", w sprawie trudnej sytuacji Polaków żyjących w Związku Sowieckim. Rok później sygnował podpisem "list 101" w sprawie poprawek do konstytucji. W 1975 r. na XIX Zjeździe Związku Literatów Polskich z kolei publicznie odczytał list Kazimierza Orłosia w sprawie represji, jakie spotkały go za opublikowanie książki w paryskiej "Kulturze". Nowakowski nie tylko wsparł kolegę po piórze moralnie, lecz także organizował zbiórkę pieniężną na jego rzecz.

Aktywność pisarza spowodowała, że dotyczący go kwestionariusz ewidencyjny w maju 1976 r. przekwalifikowano na klasyczną sprawę operacyjnego rozpracowania. W ramach tej sprawy zamierzano dokładnie rozpoznawać poglądy i kontakty figuranta, m.in. za pomocą kontroli korespondencji (pion "W"), podsłuchu telefonicznego ("PT") i pokojowego ("PP"). Zmobilizowano też sieć agentów. Najbliżej Nowakowskiego był TW "Marian", jego bliski znajomy z Zielonej Góry, cennych informacji dostarczał również agent "Samanta" z Łomży. W aktach sprawy są też opinie pozyskane od TW "33" (Kazimierza Koźniewskiego). Informacje dotyczące spraw osobistych pisarza dostarczył kontakt operacyjny "Albin". Pod tym pseudonimem ukrywano w ewidencji operacyjnej SB byłego członka środowiska "komandosów" Henryka Szlajfera.

Szykany i ograniczenia cenzury, jakim podlegał Nowakowski, nieuchronnie pchały go do opozycji. Autor "Wesela raz jeszcze" został członkiem komitetu redakcyjnego pierwszego w PRL niezależnego pisma literackiego "Zapis". Zamieścił w nim kilka swoich opowiadań, tak zrecenzowanych przez funkcjonariuszy SB: "Opowiadania Marka Nowakowskiego zamieszczone w dwóch numerach "Zapisu" tworzą tematyczną jedność. Wyraźnie wyeksponowany jest w nich element ostrej, tendencyjnej krytyki postaw moralno-etycznych oraz działań podejmowanych przez przedstawicieli aparatu ścigania (MO i SB) oraz aparatu partyjnego".


"Zapis"

Publikacje w "Zapisie" spowodowały kolejne retorsje władz. SB podjęła działania operacyjne mające na celu: "ograniczenie popularyzacji jego twórczości przez środki masowego przekazu". Nowakowski czuł, że jest usuwany z przestrzeni publicznej. Nie odbywały się zaplanowane wcześniej spotkania autorskie, na rynku nie było jego książek. Ponieważ pisarz nie może istnieć bez swoich czytelników, autor "Wesela raz jeszcze" obawiał się, że popadnie w nicość, zupełną anonimowość. W rozmowie z szefem PIW Andrzejem Wasilewskim poszedł wówczas na kompromis. Obiecał nie prowadzić aktywnej działalności opozycyjnej oraz nie publikować w "Zapisie" w zamian za wydanie dwóch jego książek. Służba Bezpieczeństwa uznała to za istotny sukces władz: "W listopadzie 1977 r. w wyniku podjętych działań na płaszczyznach? administracyjnej, wydawniczej i paszportowej, w stosunku do Marka Nowakowskiego zdołano zneutralizować jego wrogą antysocjalistyczną postawę polityczną".

Nie oznacza to bynajmniej, że pisarz zmienił poglądy. W latach 1978 - 1979 był stałym bywalcem warszawskiego salonu kultury niezależnej Anny i Tadeusza Walendowskich, gdzie prócz wielu ludzi kultury i sztuki (Stanisław Barańczak, Zbigniew Herbert, Wiktor Woroszylski, Marian Brandys, Kazimierz Orłoś, Adam Zagajewski czy Tadeusz Konwicki) bywali czołowi działacze opozycji, wśród nich Adam Michnik i Jacek Kuroń. Służba Bezpieczeństwa wiedziała, że Nowakowski rozprowadza nielegalnie wydane broszury i książki, a zebrane fundusze przekazuje ich wydawcom.

W kwietniu 1980 r., a więc jeszcze przed wybuchem "Solidarności", na posiedzeniu Zarządu Głównego ZLP Nowakowski odczytał list podpisany przez około czterdziestu ludzi pióra w obronie aresztowanego szefa nielegalnej oficyny wydawniczej "NOW-a" Mirosława Chojeckiego. Protestował też przeciwko przeciąganiu przyjęcia do ZLP Piotra Wierzbickiego, do czego nie chciała dopuścić część reżimowych pisarzy oraz funkcjonariusze SB.

Wkrótce potem bezpieka już wiedziała, że czasowe zaniechanie przez Nowakowskiego udziału w otwartej działalności opozycyjnej było tylko wybiegiem taktycznym. W raporcie z 27 maja 1980 r. TW "Marian" donosił: "... gdy zapytałem go, jak to się stało, że w państwowym wydawnictwie wyszły dwie jego książki, odpowiedział mi, że komuś tam dał słowo, iż przez jakiś czas nie będzie publikował w "Zapisie". (...) Teraz powróci do "Zapisu", jedynego niezależnego wydawnictwa".

Po sierpniu 1980 r. Nowakowski (wspólnie z Ireną Lewandowską i Kazimierzem Orłosiem) wszedł w skład zespołu do spraw współdziałania z Krajową Komisją Porozumiewawczą NSZZ "Solidarność".


Stan wojenny

13 grudnia 1981 r. Marek Nowakowski został zatrzymany przez funkcjonariuszy SB. Odmówił podpisania deklaracji lojalności, jednak zapewnił, że działalności politycznej prowadzić nie będzie. Wobec powyższej deklaracji por. S. Jończyk odstąpił od internowania. Szybko okazało się, że decyzja ta była chybiona. Jeden z oficerów prowadzących sprawę kryptonim "Nowy" pisał: "Z posiadanych materiałów wynika, że M. Nowakowski nie zastosował się do zapowiedzianych gwarancji i podjął nielegalną działalność wydawniczą na łamach ukazującego się w okresie trwania stanu wojennego "Tygodnika Solidarność"".

Nowakowski pisał pod własnym nazwiskiem, co było wówczas rzeczą wyjątkową, a jego utwory znowu zaprzątały uwagę funkcjonariuszy SB. Na temat utworu "Opowieści taksówkarza" por. Edward Jurewicz pisał: "... propaguje (...) bierny opór, który, zdaniem autora, ma w konsekwencji doprowadzić do zniechęcenia sił porządkowych do wykonywania swoich obowiązków i stworzenie świadomości, że ze społeczeństwem nie wygrają. Porównuje wojsko z milicją dowodząc, że wojsko jest gorzej ubrane, zmarznięte i głodne, natomiast milicja, a szczególnie "kapusie" z Rakowieckiej mają [się] bardzo dobrze, bo nakarmieni są karpiami z Łazienek".

Nie mniejsze zainteresowanie SB wzbudził opublikowany w jednym z kolejnych numerów "Tygodnika Solidarność" utwór pod tytułem "Paw". Tu Nowakowski w ciekawy sposób zestawił obraz ówczesnej Polski z potocznym rozumieniem definicji kraju Trzeciego Świata. "Tytułowy "Paw" - pisał w notatce służbowej por. Jurewicz - to Murzyn pojawiający się na dworcu kolejowym, po którym w podkutych butach przechadza się 5-osobowy patrol policyjny z rosłych dobrze odżywionych mężczyzn. Pojawienie się Murzyna odwróciło uwagę śpiących nielicznych podróżnych od patrolu milicyjnego i zwróciło ich oczy na ubranego kolorowo jak "Paw" Murzyna wyglądającego "jak ucieleśnienie bujnej, wyzywającej wolności"".

Karą za wymowę dzieł Nowakowskiego były kolejne szykany. Z pisarzem przeprowadzano rozmowy ostrzegawcze, blokowano wydawanie książek, nękano rewizjami. W lutym 1983 r., kiedy pisarz jechał do Poznania na spotkanie z czytelnikami, został zatrzymany na stacji w Kutnie pod pretekstem podobieństwa do złodzieja okradającego podróżnych. Następnie w jego mieszkaniu dokonano brutalnej rewizji, zabierając ponad 100 bezdebitowych książek.

Podobne działania nie przyniosły większego efektu. W maju 1983 r. Instytut Literacki w Paryżu opublikował nowy tom opowiadań Nowakowskiego zatytułowany "Raport o stanie wojennym cz. II". I tym razem recenzja funkcjonariuszy SB była negatywna: "... zbiór zawiera krótkie utwory pisane prozą dla doraźnych potrzeb "czarnej" propagandy Zachodu i solidarnościowego podziemia. Utwory należą do najagresywniejszych, najbardziej zajadłych i przepojonych nienawiścią paszkwili antykomunistycznych, jakie kiedykolwiek napisał pisarz polski".

Cierpliwość funkcjonariuszy prowadzących sprawę operacyjnego rozpracowania kryptonim "Nowy" od jakiegoś czasu wyraźnie była na wyczerpaniu.


Uderzenie

W jednej z notatek por. Edward Jurewicz pisał: "Marek Nowakowski współpracuje z ośrodkami prowadzącymi antypolską działalność i wykonuje ich zlecenia i zadania, mające służyć do prowadzenia kampanii antypolskiej, zasadne jest wszczęcie postępowania przygotowawczego i podjęcie czynności śledczych w celu zebrania dowodów procesowych".

Wokół pisarza systematycznie zaciskano pętlę. Nasyłano na niego agentów, poddano permanentnej inwigilacji. Obstawiono jego dom letniskowy na Mazurach na wieść o tym, że może on tam drukować nielegalne wydawnictwa. Kontakty pisarza z zachodnimi dyplomatami i dziennikarzami skrupulatnie obserwowano, a przychodzącą do niego korespondencję prześwietlano nawet promieniami Roentgena. SB rozpracowała system otrzymywania honorariów za wydawane na Zachodzie artykuły i książki.

Stanowił on naruszenie prawa, pieniądze nie przechodziły bowiem przez oficjalne kanały kontrolowane przez władze PRL. Całość działań operacyjnych w sprawie kryptonim "Nowy" nadzorował dyrektor Departamentu III MSW płk Henryk Dankowski, a meldunki na temat podejmowanych działań odbierał wiceminister spraw wewnętrznych gen. Władysław Ciastoń.

Uderzenie nastąpiło 8 marca 1984 r. SB wiedziała, że tego dnia do mieszkania Nowakowskiego przybędzie attaché kulturalny ambasady francuskiej Anna Durufle, która pośredniczyła w kontaktach pisarza z paryską "Kulturą". W zasadzkę wpadł jednak dziennikarz Jean Pierre Jatteau, który chciał przeprowadzić wywiad. Ekipa funkcjonariuszy MSW wtargnęła do mieszkania Nowakowskiego, aresztując go wraz z rozmówcą i zakładając w mieszkaniu klasyczny "kocioł", w który wpadło kilka osób. O samym aresztowaniu oraz przebiegu dochodzenia na bieżąco informowano czołowych oficjeli PRL, w tym m.in. gen. Wojciecha Jaruzelskiego i Mieczysława F. Rakowskiego.

Aresztowanie Nowakowskiego zostało nagłośnione przez stacje radiowe Wolna Europa, BBC i Głos Ameryki, i wywołało protesty opinii publicznej w kraju i za granicą. W obronie autora "Wesela raz jeszcze" stanęli pisarze niemieccy i Amnesty International. Do Sejmu trafił protest podpisany przez kilkudziesięciu wybitnych ludzi pióra. W reakcji na te działania szef Biura Śledczego MSW płk Pudysz uznał, że "należałoby (...) opracować artykuł prasowy charakteryzujący działalność Nowakowskiego na rzecz ośrodków dywersji na Zachodzie w zamian za otrzymywanie wynagrodzenia w obcej walucie".

Stosowny artykuł o Nowakowskim przygotował jeden z członków "kółka miłośników i konfidentów SB", redaktor Marek Lewicki. W "Trybunie Ludu" z 12 czerwca 1984 r. ukazał się inny artykuł, podpisany tylko inicjałami "K.T": "... na ławie oskarżonych zasiada (...) nie Nowakowski pisarz, ale Nowakowski obywatel, któremu zarzucono działalność na szkodę politycznych, moralnych i finansowych interesów kraju. W tym tkwi sedno sprawy Marka Nowakowskiego. W odniesieniu też do wspomnianego faktu ujawnia się cała skala zakłamania, jakim ośrodki antypolskiej agresji propagandowej pragną ją zniekształcić".


Dialogi z PRL

15 czerwca 1984 r. prokurator wojskowy por. Czesław Jarosławski sporządził akt oskarżenia w sprawie Marka Nowakowskiego. Stwierdził on w tym dokumencie, że "w okresie od 1969 do marca 1984 r. wszedł [on] w porozumienie z działającymi na rzecz obcych organizacji, w celu działania na szkodę interesów politycznych PRL - Jerzym Giedroyciem, redaktorem Instytutu Literackiego w Paryżu". Jeszcze poważniej zabrzmiał grożący 10-letnim wyrokiem więzienia zarzut, iż w latach 1982 - 1984 Nowakowski: "sporządzał teksty zawierające treści lżące i wyszydzające wymiar sprawiedliwości, działalność władz, PZPR, organy porządku publicznego i wojska".

Sprawa niepokornego pisarza została zawieszona na mocy amnestii z lipca 1984 r. Funkcjonariusze zaangażowani w sprawę kryptonim "Nowy" mieli znów pełne ręce roboty. Sporządzony wówczas plan działań operacyjnych zakładał kontrolę operacyjną spotkań Nowakowskiego z zachodnimi dyplomatami i dziennikarzami oraz rozpracowanie jego kontaktów z opozycją. Zamierzano też werbować wokół niego kolejnych agentów i prowadzić regularną analizę publikacji pisarza pod kątem procesowym. Chciano też udaremnić pisarzowi możliwość publicznych wystąpień organizowanych przez "środowiska opozycyjne i klerykalne". Zadania te były jednak trudniejsze do realizacji niż przed aresztowaniem. Nowakowski był znacznie ostrożniejszy; ważył słowa w rozmowach i z pewnością wiedział, że w jego mieszkaniu zainstalowano podsłuch.

W ramach dialogu operacyjnego ze Służbą Bezpieczeństwa i władzami PRL w połowie lat 80. opublikował w Instytucie Literackim kolejne książki: "Grisza, ja tiebia skażu...!" i "Dwa dni z aniołem". W tej drugiej znajdują się między innymi opowiadania stanowiące kopię osobistych doświadczeń autora. Na przykład utwór "Piwnica" dotyczył wspomnianej wcześniej akcji SB związanej z zatrzymaniem pisarza na stacji w Kutnie i późniejszej, upokarzającej rewizji. Inne teksty opisywały totalną degrengoladę "elit" politycznych PRL od drobnych sekretarzy z prowincji do towarzysza Edwarda Gierka i szefa telewizji Macieja Szczepańskiego.

Recenzja opowiadań Marka Nowakowskiego sporządzona przez ekspertów ze Służby Bezpieczeństwa i rozesłana potem do najbardziej zainteresowanych, w tym m.in. tow. Jaruzelskiego i Rakowskiego - jak zwykle wypadła negatywnie, choć zawierała i oceny nowe: "we wszystkich (...) opowiadaniach Nowakowski mówi, że taka właśnie jest Polska. (...) Jest to utwór psychologiczno-polityczny, z punktu widzenia oceny propozycji intelektualnej, czy ambicji syntetyzowania sytuacji polskiej, jest prymitywny, uproszczony, czarno-biały, efekciarski. Książka posiada siłę sugestii, w jakimś sensie oparta jest na rzeczywistości".

Dojście do władzy Michaiła Gorbaczowa spowodowało liberalizację stosunku władz PRL do niepokornych literatów. Ukazywały się zakazane wcześniej książki pisarzy polskich i zagranicznych. Szykany wobec Nowakowskiego zelżały, wydano mu nawet paszport. W zasadzie jedyny warunek, jaki postawili mu "opiekunowie" z SB, to "niewchodzenie w zagadnienia, którymi zajmujemy się zawodowo". Ale nawet wtedy, w 1988 r., po rozmowie z pisarzem por. Edward Jurewicz z Wydziału IV Departamentu III MSW pisał: "... dialog z wymienionym może być utrzymywany, ale nie należy liczyć na zmianę jego poglądów i przekonań politycznych negujących ustrój socjalistyczny".

I takie to były owe dialogi Marka Nowakowskiego z rzeczywistością PRL. Przez blisko 25 lat, do 1989 roku.

Piotr Gontarczyk



Robert Majka z Przemyśla,tel.506084013 mail:robm13@interia.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum