Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rayzacher: Damięcki konfidentem? To bardzo przykre

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pią Mar 30, 2007 10:57 am    Temat postu: Rayzacher: Damięcki konfidentem? To bardzo przykre Odpowiedz z cytatem

http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=37859


Maciej Rayzacher dla DZIENNIKA
2007-03-29 21:01 Aktualizacja: 2007-03-30 07:23
Rayzacher: Damięcki konfidentem? To bardzo przykre

"Maciek Damięcki? On się u nich zatrudnił? To bardzo przykre" - mówi DZIENNIKOWI aktor Maciej Rayzacher.


Tomasz Butkiewicz: W latach 70-tych był Pan w opozycji. Czuł Pan, że interesuje się Panem SB?
Maciej Rayzacher: Wiedziałem, na co się decyduję i na to, że będę miał "przyjemności" z tego powodu. Było tak, że w pewnym momencie zabroniono mi wykonywania zawodu.

Kiedy?
Pod koniec lat 70-tych. Zdejmowano mnie planu filmowego. W rozmowach z dyrektorem Hubnerem (Zygmunt, dyrektor Teatru Powszechnego w tamtych czasach) zakazano mu obsadzania mnie w rolach większych niż halabardnika.

A w radiu i telewizji mógł pan wtedy występować?
Z telewizji i filmu właściwie zostałem "wyślizgany". Ostatnią filmową była rola w "Człowieku z żelaza" Wajdy, ale to było w czasie karnawału "Solidarności". Po stanie wojennym nie miałem pracy.

Znalazłem taką charakterystykę z 1976 roku: "Maciej Rayzacher, bardzo obrotny człowiek, wszędzie potrafi sobie załatwić źródło dochodów. Za przeczytanie książki w radiu otrzymuje 20 tys. złotych".
Te stawki to jakieś kompletna bzdury. To jakiś donosiciel napisał?

Tę informację przekazał esbekom Maciej Damięcki.
Maciek Damięcki? On się u nich zatrudnił?

Był współpracownikiem SB, pod pseudonimem Bliźniak.
Zaskoczył mnie Pan. To bardzo przykre.

Esbecy chcieli, aby Damięcki się z Panem zaprzyjaźnił. Czy tak się stało?
Nigdy się nie zaprzyjaźniliśmy. Nie traktowałem go poważnie.



Robert Majka z Przemyśla,tel.506084013 mail:robm13@interia.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Tomasz Triebel
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 262

PostWysłany: Pią Mar 30, 2007 9:20 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=37857

Przez 16 lat aktor donosił bezpiece

Podwójne życie Macieja Damięckiego

Maciej Damięcki do końca zaprzeczał swoim kontaktom z SB. Dopiero gdy zobaczył podpisane przez siebie zobowiązanie do współpracy z bezpieką, zmienił zdanie. "Przypominam sobie. Głupio mi było się do tego przyznać" - mówi DZIENNIKOWI aktor.


W latach 70. Maciej Damięcki był już znanym aktorem. Zagrał m.in. w bijącym rekordy popularności serialu "Stawka większa niż życie". Wcielił się wtedy w rolę dwóch bliźniaków Wacka i Eryka Słowikowskich.

Wacek to dobry Polak i patriota. Za to Eryk - który posługuje się nazwiskiem Getting - został wychowany w Niemczech i jest nazistowskim janczarem. Szef niemieckiego centrum dywersyjnego pułkownik Kraft wpada na szatański pomysł. Trzeba podmienić bliźniaków. Wtedy szpieg Eryk będzie mógł wkręcić się w środowisko polskiego ruchu oporu. Wszystko by się udało, gdyby nie Hans Kloss.

Tamten odcinek do dziś popularnego serialu nosił nazwę "Genialny plan pułkownika Krafta". Damięcki nie spodziewał się wówczas, że niedługo później jego życie stanie się podobne do roli, jaką zagrał w "Stawce większej niż życie".

Genialny plan podporucznika Filipowskiego

Noc z 30 na 31 marca 1973 roku była dla Macieja Damięckiego feralna. Artysta do późna bawił się wtedy w eleganckiej restauracji Budapeszt w centrum stolicy. Tam poznał nowych znajomych. Zabawa była tak szampańska, że postanowił odwieźć towarzystwo do domu. Patrol milicji zatrzymał jego trabanta na rogu ulic Chłodnej i Elektortalnej w Warszawie dokładnie o 1.40.

"Podczas kontroli stwierdziłem, że kierowca znajduje się w stanie wskazującym na spożycie alkoholu" - napisał w notatce ze zdarzenia plutonowy Andrzej Winnicki.

Opis tego nieprzyjemnego incydentu niedługo potem trafił na biurka oficerów Służby Bezpieczeństwa. Dla bezpieki była to gratka. Znaleźli haka na wziętego artystę, pochodzącego ze znanej aktorskiej rodziny. Spotkali się z nim już 6 kwietnia. "Daliśmy mu do zrozumienia, że oczekujemy od niego pomocy w formie udzielania przez niego informacji ze środowiska aktorskiego" - napisał ppor. Jerzy Filipowski, późniejszy oficer prowadzący Macieja Damięckiego.

Pierwsza próba nie była w pełni udana. Aktor się zdenerwował, jednak nie powiedział "nie". Damięcki stwierdził, że "nie może tak od razu zdecydować". Dlaczego? Tłumaczył, że w latach 40. UB prześladował jego ojca. Damięcki nie blefował. Sprawę prześladowań aktora Dobiesława Damięckiego opisała w swoich pamiętnikach jego żona i matka Macieja Irena Górska.

"UB wywierało presję, aby zadeklarował współpracę, żeby sypał kolegów. Obiecywano mu, że otrzyma dyrekcję każdego teatru w Polsce, który sobie wybierze. Był też bity" - wspominała Górska w książce "Wygrałam Życie".

Maciej Damięcki, mimo oporów, zdecydował się jednak na rozmowy z SB. Kolejne spotkanie wyznaczono mu na 17 kwietnia 1973 roku. Wtedy to aktor podpisał zobowiązanie do współpracy i przyjął pseudonim Bliźniak. Przyznał się do tego dopiero wtedy, gdy pokazaliśmy mu ksero tego dokumentu.

"Nie wiem, dlaczego <Bliźniak>, to chyba oni taki pseudonim nadali" - mówi Maciej Damięcki. Na dobry początek wieloletniej współpracy SB zwróciła aktorowi zarekwirowane prawo jazdy. Był cennym nabytkiem, pracował bowiem w Teatrze Dramatycznym w latach 70. i na początku 80. była to jedna z najbardziej prestiżowych scen w Polsce.

"To było ważne miejsce dla komunistycznych władz. SB chciała kontrolować tam sytuację, być świadoma tego, co się tam dzieje" - ocenia dr Daniel Przastek, historyk i autor książki "Środowisko teatru w okresie stanu wojennego".

Źródło bez zahamowań

Esbecy triumfowali. Raportowali, że nowy agent jest inteligentny, ma dużą wiedzę o środowisku aktorskim oraz ma możliwości wejścia w interesujące ich grupy nieformalne. Uważali też, że Damięcki "nie posiada zahamowań psychicznych w udzielaniu wyczerpujących informacji".

Pierwszy donos Damięcki napisał na aktora Andrzeja Seweryna, którego SB podejrzewała o działalność opozycyjną. W tym przypadku "Bliźniak" nie był zbyt dobrym źródłem informacji: "Nigdyśmy się ze sobą nie kolegowali. W czasie pamiętnych wypadków marcowych [1968 r.] Andrzej bardzo manifestował swoje stanowisko. Obecnie jakby przycichł" - przekazał lakonicznie.

Po raz kolejny z SB Damięcki spotkał się w październiku 1973 roku. Informował, że w Teatrze Dramatycznym odbywają sie próby dramatu Jerzego Zawieyskiego "Bartleby". Zawieyski był dramaturgiem, działaczem politycznym z Klubu Inteligencji Katolickiej. Zasiadał w Radzie Państwa, ale po wydarzeniach marcowych w 1968 roku zrzekł się tej funkcji. Rok później w tajemniczych okolicznościach wypadł z okna szpitala w Warszawie. "Inspiratorem wystawienia sztuki Zawieyskiego w 1973 roku był reżyser Kazimierz Dejmek (...). Treść sztuki zawiera wiele podtekstów politycznych i sami aktorzy uważają, że niepotrzebnie się ją przygotowuje, bo może być szybko zdjęta" - informował "Bliźniak".

Potem Damięcki opowiadał SB już o samej premierze sztuki. W raporcie napisanym przez oficera SB po rozmowie z agentem, można przeczytać, że przed spektaklem dyrektor Dramatycznego Gustaw Holoubek zebrał cały zespół i przypomniał, że w 1968 r. władze nie zezwoliły na wystawienie "Bartleby" w Ateneum.

Po premierze w kuluarach teatru pojawił się Stanisław Trębaczkiewicz i zaprosił zespół na przyjęcie do siebie do domu. "Poszło tam około 20 osób. W trakcie przyjęcia obsługiwało dwóch młodych chłopców (homoseksualistów). Podczas spotkania odczytano pamiętnik Zawieyskiego, który pisał o próbie wystawienie tego przedstawienia w 1968 roku. Zawieyski w pamiętniku chwalił Dejmka i Holoubka. Podczas spotkania wznoszono toasty" - relacjonował informacje od "Bliźniaka" porucznik Filipowski.

SB podaje rękę

Bezpieka w kwestionariuszu tajnego współpracownika "Bliźniak" opisała m.in. jego zainteresowania osobiste. Wśród nich, obok tenisa i literatury pięknej, znalazło się zamiłowanie do sportu automobilowego. Właśnie to ostatnie hobby było dla aktora źródłem ciągłych kłopotów. W styczniu 1974 roku Maciej Damięcki znów wsiadł do swojego feralnego trabanta i znów nie był trzeźwy.

Na warszawskim placu Konstytucji artysta zderzył się z tramwajem. Okazało się, że ma 2,56 promila alkoholu we krwi. Nie poniósł jednak żadnych konsekwencji. Już 15 lutego 1974 roku aktor otrzymał prawo jazdy od oficerów SB. Osobiście pokwitował odbiór dokumentu - pokwitowanie znajduje się w teczce IPN.

W 1975 roku Teatr Dramatyczny wyjechał na tournée do USA. Relację z tego wyjazdu agent "Bliźniak" sporządził własnoręcznie. Poinformował, że w "New Yorku, kiedy publiczność wchodziła na salę, zjawił się jakiś młody człowiek i zaczął rozdawać egzemplarze gazetki "Wolna Polska". 3 listopada 1975 roku porucznik Jerzy Filipowski meldował, że aktor dostarczył mu owe broszurki z USA.

Sam Damięcki zaklina się dziś, że nic takiego nie miało miejsca. "Pamiętam, że próbowałem przewieźć wówczas <Playboya>, ale na Okęciu zostałem przeszukany i mi go zarekwirowano" - zaklina się.

W trakcie pobicia przez milicję robotników w Radomiu i Ursusie w 1976 roku i po nim agent miał wybadać nastroje osób, które w 1968 roku podpisały protest przeciwko zdjęciu "Dziadów". Jednak Damięcki informacji nie dostarcza. Dopiero we wrześniu 1976 roku podzielił się informacjami, które zainteresowały bezpiekę. Chodziło o aktora Macieja Rayzachera, który zaangażował się wtedy w działalność opozycyjną: "Mogę powiedzieć tyle, że jest to bardzo obrotny człowiek. Bardzo często czyta w Polskim Radio książki, za każdy odcinek otrzymuje 500 zł, a ponieważ odcinków jest 40, a więc 20 tys. czystego dochodu" - taka informacja znalazła się w notatce porucznika Filipowskiego po spotkaniu z TW "Bliźniakiem".

Agent w SPATiF-ie

W notatkach z drugiej połowy lat 70., których źródłem miał być TW "Bliźniak", znajdują się informacje na temat znanych polskich aktorów. "Uważam, że Alina Janowska bardzo leci na pieniądze, a przy tym jest bardzo ostrożna, gdyby ktoś jej zaproponował, że przyjęcie roli mogłoby się wiązać z kłopotami i na przyszłość na pewno zrezygnowałaby z niej" - to treść notatki z 20 grudnia 1976 roku.

Także tam znajduje się donos, że reżyser Jerzy Markuszewski oraz aktorka Halina Mikołajska zaangażowali się w działalność KOR. Esbecy postanowili wykorzystać te informacje i dać do zrozumienia Alinie Janowskiej, "że wiązanie się z Markuszewskim to sprawa kłopotliwa". Jerzy Markuszewski, który przez swoją działalność miał problemy ze znalezieniem pracy, nie chce rozmawiać o donosach na swój temat.

"Wiem, czym się zajmowałem i nie mam ochoty do tego wracać" - powiedział DZIENNIKOWI. Podobnie zachowała się Alina Janowska: "Co mnie to obchodzi?"

W teczce TW "Bliźniaka" są też informacje dotyczące grających w Teatrze Dramatycznym aktorów: Marka Kondrata oraz Piotra Fronczewskiego. "Kondrat poinformował mnie, że podpisał <List do sejmu PRL> wyrażający sprzeciw wobec działań MO w Ursusie i Radomiu. Taki list podpisał również Fronczewski" - takie słowa "Bliźniaka" przytacza w swojej notatce oficer SB.

Po tej informacji bezpieka zaplanowała przeprowadzenie rozmowy operacyjnej z Kondratem. "Ten list był gestem solidarności z bitymi robotnikami. Potem chyba rzeczywiście przyszedł do mnie do domu jakiś esbek" - wspomina Marek Kondrat. Nie chce jednak dowiedzieć się, kto kryje się za pseudonimem Bliźniak.

W kolejnych donosach można przeczytać, że aktor Teatru Rozmaitości Marek Lewandowski "ma niestały charakter i często wpada w depresje". Damięcki, kiedy zapytaliśmy go o te rozmowy z SB, twierdził, że ich nigdy nie było. Wyciszenie po stanie wojennym W 1980 r. na ekrany wszedł właśnie animowany serial "Tajemnica szyfru marabuta", w którym Damięcki użyczył głosu Wróblowi Puciatemu.

Na ulicach trwał karnawał "Solidarności". Jednak agent "Bliźniak" nie był specjalnie aktywny. SB próbuje się dowiedzieć od niego, jakie ma poglądy pracownik Teatru Dramatycznego Marek Chimiak. "Nie wypowiada się na tematy polityczne" - relacjonuje "Bliźniak". Informuje również o tym, że szefem "Solidarności" w teatrze został Zbigniew Zapasiewicz, jednak było to wówczas powszechnie znane.

Raporty sporządzone na podstawie rozmów z Damięckim nie miały wówczas wielkiej wagi i często zawierały powszechnie znane informacje. W marcu 1983 roku na spektakl "Pieszo" do teatru Dramatycznego wybiera się Lech Wałęsa. Jego przybycie staje się manifestacją polityczną. Widownia odśpiewuje na cześć Wałęsy "Sto lat". Jednak w teczce pracy TW "Bliźniaka" nie zachowała się ani jedna wzmianka na ten temat. O liderze opozycji wzmianka pojawia się dopiero w raportach z sierpnia 1983 roku, kiedy SB starała się wysondować nastroje w teatrze przed zbliżającą się rocznicą porozumień sierpniowych.

"Krytycznie zarzuca mu się [Wałęsie] brak doświadczenia politycznego oraz zbytnią fanfaronadę" - czytamy w relacji "Bliźniaka".

Rozmowy kontrolowane

By zachęcić "Bliźniaka" do lepszej współpracy, SB wręcza mu upominki: aktor dostał dwa koniaki, kwiaty oraz torbę reporterską.

Esbecy skrupulatnie oceniali również wartość agenta: podczas tych spotkań przekazał 70 informacji o charakterze operacyjnym. Co kilka lat sporządzali charakterystyki przydatności swojego agenta. W 1975 i 1978 roku, a więc lata po pozyskaniu Damięckiego do współpracy, SB twierdziła, że "przekazał kilka ciekawych informacji dotyczących osób i zjawisk z terenu Teatru Dramatycznego, w którym na stałe pracuje" i oceniali go jako wiarygodne źródło. Z biegiem lat ocena była gorsza.

W 1984 roku napisali, że nie mogą liczyć, że "Bliźniak" będzie realizował "zadania ofensywne wymagające inicjatywy i dużego zaangażowania". W 1986 roku stwierdzili, że TW "nie ma dotarcia do interesujących nas osób", jednak nie zdecydowali się zerwać współpracy. Damięcki, kiedy pokazaliśmy mu zawartość teczki, zdecydowanie wyparł się kontaktów z SB w drugiej połowie lat 70. i w latach 80.

"To nieprawda. Nie wiem, jak pana przekonać, ale tak było" - mówi. Archiwa bezpieki są jednoznaczne - Damięcki spotykał się z esbekami w warszawskich kawiarniach 76 razy, informacje przekazywał również telefonicznie. Oficer prowadzący Damięckiego był kontrolowany przez innych esbeków i nie wykryli żadnych fałszerstw.

Spotkania Damięckiego z SB trwały aż do 25 września 1989 roku. Niedługo potem aktor zaczął zdjęcia do filmu "Rozmowy kontrolowane". Grał tam działacza "Solidarności" ukrywającego Ryszarda Ochódzkiego. Film wszedł na ekrany 13 grudnia 1991 r., w dziesiątą rocznicę stanu wojennego.


Tomasz Butkiewicz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum