|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Hlebowicz Site Admin
Dołączył: 15 Wrz 2006 Posty: 1166
|
Wysłany: Sro Maj 02, 2007 9:54 am Temat postu: Ciekawy artykuł o sprawach Gruzińskich |
|
|
Artykuł ukazał się w Tygodniku Powszechnym, a napisał go nasz przyjaciel z Tbilisi, człowiek pochodzenia Polskiego-Aleksander Rusiecki. Sasza jest szefem Południowokaukaskiego Instytutu Bezpieczeństwa Regionalnego (organizacja pozarządowa). Wydział Wschodni zna Aleksandra od roku 1990, więc jest to nasz stary przyjaciel. Obecnie odbywa w Warszawie staż stypendialny w tzw. szkole Laina Kirclanda. Aleksander będzie uczestnikiem naszych obchodów XXV lecia SW.
==============================================Monumentalna propaganda
Zawładnięcie symbolem równe jest dziś zagarnięciu terytorium przeciwnika
Wojny kiedyś się kończą. „Wojny informacyjne", wojny o symbole trwają nadal. Czasem przez wiele dekad.
Aleksander Rusiecki z Tbilisi /2007-04-18
============
Osetia i Gruzja, z Rosją w tle
Osetia Południowa jest dziś nieokreślonym bytem „parapaństwowym", separatystyczną republiką formalnie w składzie Gruzji, a de facto prowincją ciążącą mocno ku Rosji, niepodporządkowaną władzom w Tbilisi.
W czasach ZSRR miała status obwodu autonomicznego w składzie Gruzińskiej SRR. Kiedy w 1990 r. komunistyczne władze Osetii Południowej proklamowały powstanie „Południowoosetyjskiej Republiki Radzieckiej" w ramach ZSRR i ogłosiły wyjście ze składu Gruzji, Tbilisi wprowadziło na terytorium zbuntowanej republiki stan wyjątkowy. Do 1992 r. trwały walki zbrojne między armią gruzińską a formacjami osetyjskiej samoobrony, wspieranymi przez Rosję. Po stronie Osetyjczyków walczyli ochotnicy z Osetii Północnej, republiki wchodzącej w skład Rosyjskiej Federacyjnej Republiki Radzieckiej (później Federacji Rosyjskiej). Moskwa wyposażyła i dofinansowała oddziały, licząc na to, że Gruzja ulegnie i zgodzi się pozostać w składzie ZSRR. Gruzinom nigdy nie udało się zdobyć stolicy Osetii, Cchinwali. W maju 1992 r. Osetia Południowa proklamowała niepodległość, nieuznaną przez społeczność międzynarodową.
Gorąca faza konfliktu została zakończona 25 czerwca 1992 r. podpisaniem rozejmu przez prezydentów Gruzji i Rosji. Do strefy konfliktu wprowadzono siły pokojowe. Nieudane okazały się zarówno inicjatywy międzynarodowe, mające na celu uregulowanie statusu Osetii, jak i bezpośrednie kontakty Tbilisi i Cchinwali.
Zaostrzenie sytuacji nastąpiło po Rewolucji Róż i dojściu do władzy ekipy Micheila Saakaszwilego w 2003 r., która ogłosiła program integracji wszystkich prowincji gruzińskich. Na przestrzeni trzech ostatnich lat wielokrotnie dochodziło do prowokacji i demonstracji siły. Ciesząca się wsparciem Moskwy ekipa osetyjskich separatystów wielokrotnie deklarowała chęć przyłączenia się do Federacji Rosyjskiej.
wstęp-Anna Łobuszewska, tłumaczka tekstu
=======
Wojny wcześniej czy później się kończą. Rany się zabliźniają, a naszą pamięć zaczynają zaludniać pomniki z żelaza i kamienia. Ludzie starają się wrócić do normalnego życia. Ale doznana przemoc i przeżyte traumy zawracają ich ku myślom o strasznym czasie pogardy. Tworzą się stereotypy agresywnych, pełnych nienawiści i żądzy odwetu zachowań. Ludziom, którzy przeżyli wojnę, stale towarzyszy strach przed powtórzeniem koszmaru i wieczny niepokój. Właśnie ten termin dobrze oddaje istotę rzeczy: niepokój. A więc „nie pokój", stan ni to pokoju, ni wojny.
Bataliony posągów
Warszawa usiana jest płonącymi zniczami przy niezliczonych miejscach pamięci, mniejszych i większych pomnikach czasów śmierci i przemocy. Miejsca pamięci są częścią codziennego życia tego miasta, mobilizują społeczeństwo do zachowania w pamięci ofiar, wzmacniają potencjał narodu, stanowią o jego tożsamości. I przypominają gościom polskiej stolicy o tym długu, jaki społeczność międzynarodowa (a nie tylko Niemcy) mają wobec tego miasta, które cywilizacja miała obowiązek zachować, a którego nie zdołała obronić.
Te symbole są dla Polaków częścią ich narodowej tragedii i strategii narodowej samoobrony. Odpowiadają tym zagrożeniom, które w otwartej lub zawoalowanej formie są nadal formułowane przez potężnych sąsiadów.
Konflikty zbrojne kończą się, ale ideologiczne trwają nadal. Trwają „wojny informacyjne". Walka o symbole jest częścią tej „wojny informacyjnej". Zawładnięcie symbolem równe jest niemal zagarnięciu terytorium przeciwnika. Wszyscy jesteśmy uczestnikami tego konfliktu, rzucani jesteśmy przez polityków, ale też i przez własne przekonania na ideologiczny front.
A na tym froncie „walczą" zarówno żywi, jak i polegli. I jeszcze bataliony kamiennych, żelaznych, betonowych posągów.
Pokonać odwet
Na Kaukazie, w Gruzji, na terytorium Osetii Południowej (regionu cchinwalskiego), w strefie konfliktu zbrojnego – który niektórzy Gruzini nazywają konfliktem gruzińsko-osetyjskim, inni gruzińsko-rosyjskim, a jeszcze inni amerykańsko-rosyjskim – w gruzińskich i osetyjskich wioskach powstają pomniki ku czci poległych w czasie wojny, trwającej od 1989 do 2004 r. W gruzińskich wioskach wznosi się pomniki ku czci Gruzinów, poległych z rąk Osetyjczyków. W osetyjskich – ku czci Osetyjczyków, którzy bohatersko polegli w walce z Gruzinami.
Wiele z pomników powstaje na terenie szkół. To ma wyrabiać w dzieciach pamięć o wojnie, a wraz z nią – nienawiść do sąsiada z pobliskiej wioski. Tak powstają albo ulegają wzmocnieniu wrogie stereotypy.
Państwo i organizacje międzynarodowe nie są w stanie dać ludziom mieszkającym w regionie cchinwalskim elementarnych gwarancji bezpieczeństwa, więc ludzie sami poszukują alternatywnych, częstokroć destrukcyjnych środków bezpieczeństwa. Żyją w stanie zawieszenia, nieokreśloności (konflikt nadal nie znalazł rozwiązania i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie znajdzie). A to wzmaga niepewność, trwogę i strach. W ten sposób tworzy się neurotyczny styl obrony, a ten z kolei przyczynia się do samoizolacji zwaśnionych stron. W takich warunkach nie sposób odbudować zgodę, zaufanie i znaleźć porozumienie. Przywrócić więzi międzyludzkie.
Odległość pomiędzy tymi wioskami i szkołami, w których stoją wrogie pomniki, czasami nie przekracza kilometra. Większość miejscowej ludności to nie Gruzini i nie Osetyjczycy. To na ogół mieszane rodziny, których status narodowościowy nie został zapisany w żadnym oficjalnym dokumencie. W regionie cchinwalskim łatwiej znaleźć rasowego foksteriera niż czystej krwi Gruzina bądź Osetyjczyka.
W 1989 r., na samym początku konfliktu zbrojnego, zastrzelono kilkumiesięczne niemowlę leżące w kołysce. Matka była Osetyjką, ojciec Gruzinem (albo odwrotnie, co nie ma obecnie żadnego znaczenia). Wśród Osetyjczyków rozpowszechnił się pogląd, że dziecko zabili Gruzini, a wśród Gruzinów – że zbrodni dokonali Osetyjczycy. Tragedia tej rodziny nie była odbierana jako tragedia całej wspólnoty niezależnie od przynależności narodowej. I to była największa tragedia. Nie tylko maleńkiego regionu cchinwalskiego, ale całej naszej cywilizacji, która znalazła się w niewoli schematycznego konfliktowego myślenia, dzielącego ludzi na swoich i wrogów.
Przez te wszystkie lata, jakie minęły od początku tej wojny, społeczność międzynarodowa, imitująca swoją obecność w procesie pokojowym, nie była w stanie tego zmienić. Nie podjęto inicjatywy postawienia nowych pomników, które czciłyby pamięć ofiar konfliktu bez względu na ich przynależność, które szukałyby wspólnego mianownika, a nie dzieliły i nastawiały przeciwko sobie tych, którzy swego czasu stanęli naprzeciw siebie z bronią w ręku. Można się w tym względzie odwołać do międzynarodowych przykładów – jest przecież pomnik ofiar wojny domowej w Hiszpanii. Wszystkich ofiar.
Make monuments, not war
Hiszpańskie doświadczenie starają się wykorzystać organizacje społeczne Gruzji. Zajmują się odbudową pomników zniszczonych przez ekstremistów. Na przykład w jednej z gruzińskich wiosek regionu cchinwalskiego, Disewi, został odbudowany pomnik ku czci Gruzinów i Osetyjczyków poległych w czasie II wojny światowej. Został odbudowany nie jako symbol sowieckiej propagandy, ale jako symbol wspólnego przeżywania tragedii, która była taka sama dla Gruzinów i Osetyjczyków. Wieńczy go dziś nie pięcioramienna gwiazda, a skromny krzyż, podkreślający równość nas wszystkich przed obliczem Stwórcy. W innej wiosce – Tamaraszeni – z inicjatywy mieszkańców ma powstać Muzeum Tragedii Narodów Gruzińskiego i Osetyjskiego – również jako symbol wspólnej traumy.
Agresywnie nastawieni separatyści z Cchinwali odpowiedzieli na te inicjatywy ideą otwarcia Muzeum Gruzińskiego Faszyzmu. Tragikomedia. Zamiast wsparcia inicjatywy w imię wspólnego dobra, poszukiwania dróg do pokoju i zgody – napotykamy agresję, ustrojoną w propagandowe szaty obrony Osetyjczyków przed rzekomo faszyzującymi Gruzinami.
Dopóki nie nastąpią zmiany na naszej mentalnej mapie, nie znajdziemy tego poziomu zaufania, który jest niezbędny dla efektywności procesu pokojowego. I nadal będziemy borykać się z tym, z czym borykamy się przez wszystkie te lata – quasi-pokojowymi procesami na Kaukazie Południowym, na które wydaje się miliony euro i dolarów (głównie pieniądze europejskich i amerykańskich podatników), a które nie rozwiązują najważniejszych problemów.
Także niedawne wydarzenia w Estonii, związane z planem przeniesienia szczątków żołnierzy radzieckich z czasów II wojny światowej z centrum Tallina, są częścią tego procesu. Niestety, poziom kultury politycznej i moralności uczestników tego konfliktu nie pozwala dostrzec tragedii w jej właściwym wymiarze – wszystko filtrowane jest przez pryzmat ideologicznego sporu. Czy pomnik stojący na skwerze w centrum Tallina jest – jak chcą Rosjanie – pomnikiem „żołnierza-wyzwoliciela"? Czy może – jak twierdzą estońscy zwolennicy przeniesienia pomnika i grobów – pomnikiem „żołnierza-agresora", „żołnierza-okupanta"? Wedle uznania. Ale jeden fakt jest bezsporny: mamy do czynienia ze spekulacją nie tylko racjami żywych ludzi, ale targiem prochami poległych. I tragedia pojedynczego człowieka, jego rodziny, staje się na naszych oczach symbolem, elementem propagandy albo antypropagandy.
***
Niski poziom duchowości współczesnego społeczeństwa stwarza zagrożenia dla nowych pokoleń. I jest to zagrożenie poważniejsze niż strach przed sąsiednim państwem czy polityczna zachłanność, pożerająca wszystko wokół. Samo postawienie diagnozy choroby, która toczy skonfliktowane strony, nie wystarczy. Trzeba szukać wyjścia z sytuacji podziału, linie styczne przecież istnieją. Trzeba wyjść od stadium jednokomórkowego nienawidzącego pierwotniaka do wyższych form istnienia.
Przełożyła Anna Łabuszewska
ALEKSANDER RUSIECKI jest dyrektorem Południowokaukaskiego Instytutu Bezpieczeństwa Regionalnego w Tbilisi (Gruzja). |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz dołączać plików na tym forum Możesz ściągać pliki na tym forum
|
Załóż bezpłatnie forum phpbb2 lub phpbb3 na Forumoteka.pl
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|