Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

KOSMICZNA ESCHATOLOGIA WOLNEGO RYNKU

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> LEKTURA, PUBLIKACJE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Pon Maj 07, 2007 7:06 pm    Temat postu: KOSMICZNA ESCHATOLOGIA WOLNEGO RYNKU Odpowiedz z cytatem

KOSMICZNA ESCHATOLOGIA WOLNEGO RYNKU

Systematyka i logiczna analiza wolnego rynku
Nowa teoria kapitalizmu

Ile dobra ma najlepsza współczesna ideologia dobrej gospodarki?
TEORIA PRAWDO-SKŁONNOŚCI
Probabilistyczna ontologia rozwoju i ontologia prawdopodobieństwa
(wydane w: Peculiarity of Man 5 (2000) 325-360; Res Humanae 8P (2000) 137-181)

Janowi Pawłowi II
w uznaniu Jego arcydzieł o pracy
Mirosław Zabierowski
tel. 48 (71) 7949598

Streszczenie: Przeprowadzam badania anatomiczne kapitalizmu wolnorynkowego. Przyjmuję najkorzystniejsze warunki dla wolnego rynku. Badam najdoskonalszą postać wolnego rynku, nieskrępowany rozwój kapitalizmu, taki zatem o jakim zwolennicy kapitalizmu (UPR) marzą. Posługuję się specyficzną własną analogizującą metodą zaczerpniętą z fizyki teoretycznej.
Interpretuję w modelu matematycznym kategorie ekonomiczne. Formułuję nową teorię fizykalno-chaotyczną kapitalizmu. Wzoruję ją na własnej teorii fizycznej, dokładniej: teorii fizyki stawania się, czyli teorii rzeczy ewoluujących. Będzie to teoria fizyki Boltzmanna, czyli teoria przemian, teoria fizyki wyłaniania się porządku z chaosu. Odkrywam, że powszechnie przyjmowane w ekonomii tezy o zdolności kapitalizmu do przezwyciężania barier wzrostu, o jego innowacyjności i gospodarczej nośności oraz wewnętrznie wmrożonej strukturalnej rozwojowości wymagają całkowitej reinterpretacji (innego przedstawiania niż liberałowie to czynią). Powodem tego jest to, że tezy te są całkowicie nieprawdziwe.
Środkami ścisłymi udowadniam, że kapitalizm jest absolutnie nieinnowacyjny w sferze gospodarczej, czyli na właściwym mu obszarze działania. “Absolutnie” znaczy tu, że nie w konsekwencji przyjęcia założeń dodatkowych, zewnętrznych, upraszczających, aproksymacyjnych, lub teoretycznych idealizacji. Nie sugeruję, że cechą wolnego rynku (WR) jest zasadnicza nierozwojowość – udowadniam to. Metateoretycznymi instrumentami, należącymi do logiki (pragmatycznej), udowadniam, że WR nosi w sobie wmrożony systemem nietwórczości, antyrozwojowości, że przeciwnie niż dziennikarze twierdzą kapitalizm jest formacją strukturalnie nierozwojową, stagnacyjną w sensie fundamentalnym, a nie w wyniku przyjęcia jakichś uproszczeń lub idealizacji. Nie zgadzam się z zachodnim instrumentalizmem, że prawa ogólne nie są deskryptywne, że są niezupełne: wykażę, że istnieje najogólniejsze sformułowanie WR (wolnego rynku), które będzie miało odczyn dodatni, a więc będzie deskryptywne. Będzie też w pełni zupełne.
Badam wolny rynek (WR) poddając jego cechy opracowaniu w kategoriach teorii informatycznej, ściślej: meta-informatycznej. Na tej specjalnie stworzonej drodze informatycznej pokażę czym jest WR. Odsłonię WR, zdejmę z niego maskę. Okaże się, że w wyniku tych zabiegów WR, w całkowitej niezgodzie z lansowaną w mediach wizją, jest ekonomicznym urządzeniem, którego mechanika jest niewydolna, najchętniej się sama zaciera, nawet w najkorzystniejszych dla jego (WR) rozwoju warunkach.
Wolny rynek - wbrew temu, co się o nim w mediach powiada od dziesięciu lat w związku z ideologią transformacji i lekceważeniem jej logiki - jest maszyną organizującą śmierć ekonomicznego uniwersum, czyli świata przedmiotów gospodarczych (nazywanych ideologicznie, choć od rzeczy, podmiotami). Zdejmuję maskujące powłoki WR. Rozbijam go na pierwsze atomy, aby przyjrzeć się czym WR jest. Przeprowadzając badania anatomiczne kapitalizmu, wykazuję, że zwolenników wolnego rynku, którzy w “ekonomii” kosmodromów (ekonomia GRU/PZPR napędziła bestii nad Morzem Zachodnim, do pierestrojki, technologię) upatrują jedyną alternatywę kapitalizmu, cechują niezwykle ograniczone horyzonty poznawcze, dedukcyjne. Ich błąd jest skutkiem elementarnego nieuctwa, karygodnych braków z zakresu logiki pragmatycznej, elementarnej fizyki, matematyki, teorii wnioskowania.
Nie krytykuję kapitalizmu a priori za jego utopijność (choćby walki każdego z każdym), patogenność, generowanie bezrobocia, niedopasowanie do Wielkiej Nauki Społecznej Jana Pawła II, największego krytyka kapitalizmu, ani za wiele innych idealizacji i antyrealizmu. Nie krytykuję kapitalizmu, że Jego śmierci daremnie wyczekiwał świat Wielkiej Ruletki nazywanej postępem, która się rozłożyła nad Morzem Zachodnim. Obrałem inny sposób przeprowadzenia dowodu. Nie jest to może najlepszy sposób, ponieważ może on spowodować błędne przekonanie, że argumentacja etyczna jest mniej ważna niż matematyczna, informatyczna (okaże się, że moja argumentacja jest też kinetyczna, czyli jest fizyką cieplną).
Przyjmuję za prawdę to, co o sobie kapitalizm sam mówi, ergo unikam jak ognia założeń przeciwnych kapitalizmowi. Nie akceptuję też żadnych manipulacji przy doborze tych założeń wstępnych.
Dowód mój polega na przyjęciu za dobrą monetę podstawowych twierdzeń wolnego rynku i wyprowadzeniu zeń twierdzenia o zasadniczej fundamentalnej nierozwojowości kapitalizmu. Dowód bazuje na logicznej rekonstrukcji założeń kapitalizmu wolnorynkowego. Ten kto nie dokonuje tej logicznej rekonstrukcji i przyjmuje za dobrą monetę wszystkie twierdzenia tej formacji gospodarczej skazany jest na akceptowanie sprzeczności. Badania logiczne nad kapitalizmem są niezbędne i należy się dziwić, że podobnych nie przeprowadzono na Zachodzie. Być może defekt ten (brak na Zachodzie tez tu stawianych) należy traktować jako ewentualną wskazówkę dla przyszłych badań nad totalitarystycznym obliczem WR, ideologii wolnego rynku i systemu “nad Morzem Zachodnim” – euroatlantyckiego modelu społeczeństwa zysku, handlu, rachunku i zasady ekwiwalentności (chytrego coś za coś).
Skąd się totalitarystyczne oblicze wzięło nad Morzem Zachodnim? Moim zdaniem to właśnie nieinnowacyjność i niepostępowość - której dowodzę - systemu obwieszczającego swą innowacyjność i postępowość, generuje sprzeczności. Mówiąc prawdę uderzamy w totalitaryzm. Badacze mogą w moich wynikach, ale także w mojej teorii (rozbiciu WR na atomy), znaleźć podstawy dla wytłumaczenia alienacji, agresji, nietolerancji, nienegocjacyjności, inwazyjności cywilizacji Morza Zachodniego.
Mam też nadzieję, że zaproponowana kosmiczna eschatologia (idzie wszak o przyszłość, nie byle jak zresztą opracowaną, lecz opracowaną kosmicznie) ujawniana istotę trudności wolnego rynku i pozwoli wygenerować inne modele gospodarki. Badania moje wykazują, że alternatywą dla kapitalizmu wcale nie jest sowiecki aparat rewolucyjno-militarystyczny (i kosmonautyczny), na którego straży mają stać pomocnicze agentury w ujściu KGB. Wydaje się mi, że media wyrządziły prawdzie wielką szkodę gloryfikując Wielką Ruletkę Wolnego Rynku jako logiczną konieczność.
Rzecz jasna Wielki społeczny polski ruch podziemny Solidarności bynajmniej nie walczył z narzuconym (nie tylko przez Stalina, także przez USA, G.B.) aparatem ucisku o wdrożenie kapitalistycznej alternatywy gospodarczej, liberalizmu, którego krytykę przerwał 13 maja 1981 Jan Paweł II i wznowił 17 września 1981 w “Laborem exercens” . Badając dokładniej kapitalizm, wykluczam stanowczo możliwość, że nie istnieją inne modele gospodarek, pomyślniejsze niż gospodarka liberalnej restrukturyzacji (właściwie likwidacji) wcielona po roku 1989 przez umysł Wielkiej Nierządnicy - powierzchowny, liczydłoupodobniony, kupiecki, lichwiarski, szekelowy.

1. Problematyka rozwoju i wolnego rynku. Kosmologia i “podmioty gospodarcze”.
1.1. Uwagi wstępne.
Od lat siedemdziesiątych w Politechnice Wrocławskiej, w Instytucie Fizyki i na Wydziale Informatyki są prowadzone, przy współudziale prof. T. Grabińskiej, prace nad ukierunkowanym rozwojem, nad strzałką czasu. Czy rozwój Wszechświata jest zagwarantowany? Czy nie trzeba się obawiać degeneracji? Czy możliwy jest zastój w ewolucji? W ekonomii podstawowym twierdzeniem liberałów, głoszonym przez prawicę (Road, UPR, Wałęsę, Centrum, SdRP, KLD, UD, PC, rozmaitych spadkobierców PZPRu i SD, np. SLD i UW, lecz już nie przez KPN lub Solidarność przed AWS-ową i Solidarność-poza-rządami Mazowieckiego-Buzka) jest zapewnienie, że wolny rynek jest instrumentem pokonującym wszelkie ewentualne bariery wzrostu gospodarczego, warto jest wobec tego zniszczyć zakłady produkcyjne i gospodarkę sprzed 1989r. Programowi temu sprzeciwiają się np. lewicowy, prospółdzielczy i kolektywistyczny odłam ROPu, Radio Maryja, które jest lewicowe, gdyż najwyraźniej kieruje się ono dobrem powszechnym, a nie pogodą dla bogaczy. Ktoś mógłby błędnie sądzić, że krytyka liberalizmu jest związana właśnie z katolicyzmem. Tymczasem liberalizm krytykują w Polsce ewangelicy, np. dr Andrzej Kułak z Zakładu Fizyki AGH lub w swej książce dr Jan Koziar z Instytutu Geologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Transformację krytykują oni wychodząc z założeń ogólnej teorii systemów (jak A. Kułak) lub pragmatycznych (jak Jan Koziar).
Owocem badań nad rozwojem jest praca w Acta Physica Polonica B10, 1979, wcześniejszy Raport nr I22/1979 Politechniki Wrocławskiej wydany w Instytucie Nauk Ekonomiczno-Społecznych i inne publikacje. W tym też oto czasie powstały także dotychczas nieopublikowane rezultaty, których metodologiczne novum najzwyczajniej onieśmielało moich kolegów, także filozofów, oraz redakcje. Później zdałem sobie nagle sprawę z tego, że ontologia Poppera (skłonności) jest podobna do mojej koncepcji, której w ogóle nie ogłaszałbym, gdyby nie fakt, iż teoria popperowska jest o wiele mniej wypracowana, że jest zdecydowanie aspektem mojej skromnej i mało znanej (głównie kilku moim znajomym) koncepcji dogłębniej, niż popperowska, osadzonej w warstwie logicznej fizyki współczesnej. Ontologia Poppera skłonności jest ontologią świata jako całości, jest ontologią kosmosu, należy do kosmologii. Wydawałoby się, że w ogóle nie sięga ekonomii. Tak jednak nie jest. Jest to związane z zagadnieniem ontologii prawdopodobieństwa.
Zwykle się sądzi, że o ile kapitalizm proponuje (indywidualnie) różne złe rzeczy, wskażmy tu tylko na ethos walki, niepewność losu danej (konkretnej) firmy, ryzyko bankructwa każdego (jednostkowo branego) “podmiotu” gospodarczego, któremu gwarantuje się – indywidualnie - rozwój tylko probabilistyczny, czyli hazardystyczny (na wzór giełdy), to jednak jeśli chodzi o doktrynę wolnego rynku jako całości i masowej organizacji społeczeństwa, niczego złego powiedzieć tu nie można; w masie mielibyśmy, o dziwo, sytuację całkowicie odmienną. Jest to wzór prawdziwie dialektycznego myślenia, od którego aż roją się podręczniki marksizmu. Schemat ten (WR jako całość) warto poddać dokładniejszym badaniom systematyzacyjnym i fizyko-matematycznym.
Liberałowie powiadają: być może kapitalizm niszczy społeczeństwo, rodzinę, osobę ludzką, instrumentalizuje, sieje nienawiść, patologie we wszystkich warstwach, mediach., ale mamy zdrową konkurencję. W doktrynie liberałów wolny rynek (WR) byłby najpiękniejszą częścią kapitalizmu, byłby potężnym narzędziem pokonywania en block trudności gospodarczych.
Wolny rynek, brany globalnie, miałby być instrumentem pokonywania wszelkich barier rozwoju, nawet zewnętrznych. Wolny rynek, aczkolwiek nie gwarantuje każdemu rozwoju (rozwoju branego indywidualnie), gwarantowałby społeczeństwu, jako masie, dobrą, perspektywiczną przyszłość - przyszłość braną kolektywnie. Oczywiście nie jest więc prawdą, że kategoria kolektywności w kapitalizmie nie występuje...
W imię przyszłości i rozwoju ekonomicznego podaje się, że warto jest rezygnować z teraźniejszości i z socjalistycznej infrastruktury (kapitalizmu państwowego, ściślej sektora militarno-kosmicznego). – A czymże innym, jak nie właśnie deklarowaną w mediach nieredukowalną rozwojowością kapitalizmu, uzasadniano w r. 1989 politykę wyrzeczeń, rzecz jasna także wyrzeczenia się zastanych wtedy (w roku 1989) oszczędności (w dolarach; zostały one zlikwidowane z dnia na dzień w wyniku wprowadzenia sztucznego, antyrynkowego kursu). Założoną wielką rozwojowością kapitalizmu wyjaśniano likwidację gigantycznych mocy produkcyjnych spółdzielni mleczarskich, owocowo-warzywnych etc. i “komunistycznych” fabryk cukru, mąki, alkoholu, papierosów, papieru, butów, ubrań, domów, silników, narzędzi, obrabiarek, cementu, węgla, stali, siarki, farb, wszelkiej chemii, opon, szkła, traktorów, statków.
W swojej analizie nie mogę pominąć Poppera. W roku 1989 Popper był zwolennikiem wolnego rynku, likwidacji RWPG i Imperium ZSRR. Popper rozważał skłonności, z których skorzystam, a raczej które od nowa niezależnie zrekonstruuję logicznie. Moim zdaniem Popper nie zrozumiał ledwie wyczuwanej idei skłonności i dlatego nie mógł dostrzec ograniczeń kapitalizmu, które tu zamierzam wykazać. Nie jest to oczywiście zarzut wobec Poppera, tak samo mógłbym ten zarzut - niezrozumienia skłonności, a w konsekwencji WR - postawić wszystkim wziętym filozofom, słowem tym, którzy nie przepisują z prac innych (tylko oni mogą być oryginalni).
Uważam, gdyż mogę to wykazać, że wolny rynek 1. nie jest narzędziem do pokonywania barier (trudności) zewnętrznych, 2. pomimo braku barier zewnętrznych, WR sam z siebie stawia rozwojowi ekonomicznemu bariery. Zdaniem zwolenników wolnego rynku w żadnym wypadku nie jest to w ogóle możliwe. Uważają oni (liberałowie), że 1. wolny rynek (WR) może nie poradzić sobie tylko z nadzwyczaj trudnymi do pokonania barierami zewnętrznymi, ale że 2. WR jest i tak najlepszym narzędziem ekonomicznym. W żadnym jednak razie nie godzą się oni na uznanie wadliwości samej tej konstrukcji społeczno-ekonomicznego urządzenia (WR). Ich zdaniem wolny rynek (WR) sam z siebie nie kreuje barier wzrostu i nigdy nie wykreuje bariery wzrostu. Rozwój ekonomiczny, czyli wznoszenie się na coraz wyższy poziom gospodarzenia, może być utrudniony, lecz broń Boże nie przez wolny rynek.
Odsłonię naturę bariery rozwoju. Są to bariery rozpoznawalne na poziomie informatycznym, ściślej kosmologiczno - informatycznym. Będziemy brali rynek jako całość. Ponieważ badamy rozwój, w naszych twierdzeniach zjawi się rozwój wolnorynkowej całości. Ten całościowy aspekt pozwala nam przeprowadzić kosmologiczne analogizacje. Praca jest analityczna, rozbijam na części poszczególne pojęcia, samą zasadę WR. Sformułuję całe zadanie metodycznie, w sposób stricte logiczny, warunek kolektywnego rozwoju WR rozpoznaję logicznie, bez żadnych elementów ideologicznych.
Swą metodyczną analizę, nową teorię postanowiłem obecnie ogłosić, choćby gwoli wyjaśnienia tego, czym, moim zdaniem, są tajemnicze skłonności. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że nie są one zrozumiane przez filozofów i, czemu o wiele bardziej się dziwię, jeszcze mniej są jasne dla fizyków, a wprowadzone do fizyki przez Poppera. Stawiam diagnozę: najwidoczniej ekonomiści, fizycy, filozofowie wierzą w wystarczalność prawdopodobieństwa stanu w czasie p(t) jakiegoś obiektu, w samowładność tego pojęcia. Żyją oni – jak pokażę - w ciężkim grzechu niesamodzielności i niewierności logice.
Moja filozofia rozwoju w fizyce jest, krótko mówiąc, teorią pojęcia prawdopodobieństwa w fizyce i jest brzemienna w ekonomii.
Teoria moja jest teorią warstw stochastycznych i pokazuję jakie one (warstwy) są. Uważam, że ekonomiści dlatego nie opanowali tej oceny wolnego rynku, ponieważ nie mieli okazji zaznajomić się z ontologią Poppera, którą rozwijam do postaci mojej grupowej ontologii (uogólnionej ontologii gromad i pustek), i stronią od rozważań filozoficznych. Z tego też powodu nie uściślają oni fizyki (kinetyki).
Teoria skłonności Poppera nie była znana mnie, współpracownikom, redakcji “Studiów Filozoficznych” z lat 80., do której pracę kierowałem, później zaś, gdy już ją znaleziono, wydawała się, przynajmniej na pierwszy rzut oka, zbyt ogólnikowa i enigmatyczna. W okresie podziemnej Solidarności, a może i wcześniej, “Studia Filozoficzne” nie miały dobrej opinii, zresztą za radą kolegi J. Miśka (który mojej koncepcji zresztą nie zrozumiał) do “SF” nie powracałem i rzecz utknęła w martwym punkcie. Wracam do pracy po 20 latach. Teorię Poppera precyzuję w tej pracy, wyrażam ją od nowa w niepublikowanym własnym języku. Otrzymujemy produkt o wiele jaśniejszy niż niedokończony pomysł Poppera, całe zagadnienie stawiam w precyzyjnych kategoriach gwoli zadośćuczynienia logicznym warunkom poważnej teorii.
Pomimo przeprowadzenia szczegółowej analizy, wynik moich rozważań jest dla probabilistycznej ontologii, de facto przyjętej we współczesnym świecie, bardzo syntetyczny. Wynik tej analizy jest zwarty i klarowny, co ułatwia zrozumienie całej koncepcji i jej, mam nadzieję, rozwijanie, a nie tylko przeczytanie artykułu. Jest na tyle niestandardowy, że czuję się w obowiązku od razu powiedzieć, że w żadnym razie nie jest on konsekwencją przyjęcia udziwnionych lub sztucznych fizycznych teorii lub innych nierealistycznych założeń “nie z tej ziemi”, nie pasujących do rzeczywistości. Przeciwnie opieram się na elementarnej, dobrze ugruntowanej fizyce (teorii rzeczy), a ściślej na metodycznym rozbiorze pojęć WR.
Zrozumienie tej pracy jest podstawowe w tym sensie, że jest konieczne i wystarczające dla ekonomisty lub filozofa, który pragnie merytorycznie ocenić najpiękniejszą stronę kapitalizmu, skuszony urokami prawicy rodu zuchwałego Korwina-Mikke, KLD, UPR i SLD, którzy zachwalają wolny rynek, jako rzekomo najbardziej postępowy produkt myśli społeczno-ekonomicznej, rzecz jasna gwarantujący stały rozwój ekonomiczny, jeśli tylko społeczeństwo, jakże niewdzięczne wobec prominentnej awangardy, zacznie doceniać niewidzialną rękę rynku i zacznie popierać kapitalizm wolnorynkowy, a wraz z nim podda się wielkiej ruletce (WR).
1.2. Czy przyjmujemy jakieś ekstra założenia wyjściowe? Koncepcja Boltzmanna
Koncepcja Boltzmanna jest solą tej ziemi - naszej standardowej fizyki teoretycznej, czyli fizyki interpretującej rozwój widziany w świecie fizycznym, codziennych przedmiotów, i jak się zaraz okaże teorii globalnie rozumianego wolnego rynku. Od niej musimy też wyjść, i to nie dla samej fizyki: aby zrozumieć WR i ideę Poppera skłonności.
Tylko tyle przyjmuję w mojej filozofii fizyko-teoretycznej interpretacji rozwoju zwykłych przedmiotów, którą tu przedstawiam, ile powiedział Boltzmann (ile powiada kinetyka). Jest to doprawdy warunek minimalny, na który wszyscy fizycy, a jeszcze bardziej ekonomiści, słowem analitycy bez wyjątku, przystaną. Dlaczego napisałem “jeszcze bardziej ekonomiści”? – otóż ekonomiści są kinetykami. W naszej pracy nie musimy niczego polepszać w kinetyce, niczego od siebie do fizyki dodawać. Wystarczy ją od nowa sformułować w nowej postaci i nadać nauce o cieple maksymalnie ogólną postać, tak ogólną, aby pozbyć się wszelkich dodatkowych warunków idealizacyjnych. One wejdą w prawa ogólne. To z takich powodów należę do żywiołowych przeciwników instrumentalizmu i jestem zwolennikiem realizmu Grabińskiej, która podała własną teorię - moim zdaniem lepszą od słynnej na Zachodzie i powoli u nas teorii Cartwright - języka teoretycznego. Teoria warunków idealizacyjnych jest jej częścią.
W Boltzmanna kinetyce ewolucyjnej wszelka zmiana (rozwój) jest rozumiana probabilistycznie, przez pojęcie prawdopodobieństwa p(t) stanu przedmiotu i jego (prawdopodobieństwa p) zmiany na inne. Pozwala to przyjąć fizykom, że natura ewolucji świata jest dwuskładnikowa, a nie – jak podpowiada zwykłe doświadczenie – jednoskładnikowa; że starzenie lub rdzewienie (ewolucja) choć postępują, mogą czasami się cofać, teoretycznie - powtarzając za Marysią Grabińską z Ia: aż się człowiek nie urodzi.
Nie wykraczam, w przyjętych założeniach, poza tę dobrze ugruntowaną koncepcję. W ten sposób uzyskujemy potężne wsparcie dla ekonomii ze strony teorii, którą można nazwać ontologią świata. – Jak się okaże teoria ta jest kosmologią, choćby ze względu na jej 1. globalne i 2. eschatologiczne wątki. Oba te wątki są dla ekonomii (i teorii rzeczy) podstawowe.
W ekonomii, czyli w teorii wolnego rynku podstawowa jest dwuskładnikowość, która bierze się z prostego binarnego myślenia o danej firmie: albo ona się rozwija, albo nie, albo przynosi zysk, albo go nie daje. Dwuwartościowe myślenie, jakkolwiekby się nie wydawało uproszczone, jest synonimem tzw. myślenia ekonomicznego. To proste rozumienie świata przedmiotów gospodarczych jest związane z daleko posuniętą heurystyką naznaczania mojego i twojego, meta-fizycznego piętnowania (przez operację wydzielania!) rzeczy – szczerze mówiąc to nie mam pewności, czy świat rzeczy sobie na tak rozumiany pomiar pozwoli i swój pogląd wyraziłem w mojej książce “Wszechświat i metafizyka”; lecz przyznaję, że jest w tym wydzielaniu jakaś siła, nazwałbym ją efektywnością w przebraniu, ona spija narody winem efektywności naznaczania; to proste rozumienie rzeczy gospodarczych (firma+zysk) jest związane z przesadnie realistycznie traktowaną heurystyką cętkowania, atomizacji, lokalizacji (konkretyzacji) tzw. podmiotu gospodarczego i jego zysku (rozwoju przez zysk) i jest dla ekonomii bazowe. “Podmiot” gospodarczy, który zresztą powinien być nazywany przedmiotem (wykazałem to szczegółowo, metodą logicznego rozbioru pojęć ekonomicznych do najpierwotniejszych atomów - w mojej pracy na Konferencji Profesorów Wiercińskich poświęconej byciu sobą), poddany jest binarnej grze, narzuconemu rozumieniu postępu, twórczości, rozwojowości. Tymczasem, w związku z tą binarną logiką, dwuskładnikowość jest, szczęśliwie dla ekonomii, istotą probabilistycznego czasowego rozwoju świata. Ta dwuskładnikowość przedmiotów przyrodniczych idealnie pasuje, twierdzę, do ekonomii wolnego rynku, czyli do przedmiotów gospodarczych. Oto dochodzimy do sedna sprawy.
Binarność warunkuje stochastyczność, niepewność; niepewność tę zdefiniujemy bardzo ściśle. Nie natrafimy tu na trudności. Argumentuję, że jest to jednak tylko “aktualizacyjna” stochastyczność, że ta stochastyczność konkretystyczna wymaga dalszego zbadania, że kryje w sobie coś więcej niż się w ontologii rozwoju w fizyce przyjmuje, akceptuje, przypuszcza, dozwala. To byłoby następne sedno sprawy (novum) naszego podejścia.
Krótko mówiąc byłyby więc dwie warstwy stochastyczności. Otóż zwykła aktualizowana stochastyczność potrzebuje, moim zdaniem, ukrytego transgenicznego świata, powiedzmy nowego świata – “nowego”, bo “obok” świata aktualizacji. Świat transgeniczny, ponieważ pozwala na transgresję, jest transgresjogenny (mój asystent, Jan Ratajczak, jest zamiłowanym znawcą moich teorii dotyczących chaosu i wprowadzony przeze mnie świat on to ochrzcił mianem świata transgenicznego). To dopiero ten nowy, drugi świat pozwalałby stawać się naszemu zwykłemu pierwszemu światu – światu (warstwie) aktualizacji dwuskładnikowej, aktualizacji binarnej (0,1) wartości. Powiedzmy wyraźnie: aktualizacyjny świat jest binarny.
Teoria moja należy sensu stricto do teorii tzw. “stawania się” lub “procesu”, do której tak bardzo tęsknią, zwłaszcza u końca XX wieku, fizycy i filozofowie nauk przyrodniczych, przyrody i zjawisk. Pojęcie stawania się i procesu jest w mojej teorii sprecyzowane wręcz drobiazgowo, matematycznie ( jest to też analiza metamatematyczna), dlatego z pewnością nie chodzi o znaczenie stawania się i procesu w języku potocznym. Gdybyśmy mieli teraz przejść do ekonomii, powiedzielibyśmy tak: Nasze semantyczne wyostrzenia językowe w fizyce procesu (teoria jest językiem, zawiera reguły matematyczne i warstwę znaczeniową) doskonale odpowiadają sytuacji w ekonomii.
Boltzmann wprowadził, moim zdaniem, koncepcję rozwoju stającego się, prawdopodobnego, uzależnił on rozwój od chaotyczności, prawdopodobieństwa p stanu przedmiotu i. Twierdzę, że u podstaw probabilistycznej interpretacji Boltzmanna rozwoju leżą możności transgeniczne, że prawdopodobieństwa Boltzmanna, które decydują o rozwoju, nie są ostateczne, nierozbieralne, że nie mają one charakteru monolitycznego, jednorodnego. I tu właśnie, w tej krytyce prawdopodobieństwa, którym posiłkował się Boltzmann, leży novum naszego rozumienia rozwoju “prawdopodobnego”, czyli chaotycznego, rozwoju z chaosu, ewolucji Boltzmannowskiej.
Możności te, czyli skłonności, a więc, powiedzmy nazbyt się rozpędzając, pre-prawdopodobieństwa, stanowią subtelną strukturę czasowego prawdopodobieństwa. W filozofii zwykłego czasowego prawdopodobieństwa nie ma żadnej struktury subtelnej i prawdopodobieństwo p(t) stanu rzeczy jawi się bardzo prosto, monolitycznie. Te pre-prawdopodobieństwa, które dookreślałyby, koniecznie i dostatecznie to, co w rzeczywistości znaczy być prawdopodobnym, grupowałyby się - w myśl przedstawionej przeze mnie teorii - wzajemnie lub się by wzajemnie unikały. To grupowanie i unikanie nie jest dla mnie kontradyktoryjne. Idea unikania się jako rodzaju grupowania daje wspólny schemat, pewną jednolitość pojęciową - wyniosłem ten obraz z okresu współpracy, nad sensem pojęcia grupowania się, z Andrzejem Ziębą z Wrocławia i także z Krakowa. Pierwszy zwrócił uwagę na dwuznaczność zwykłego grupowania się – zapomniany Jan Jerzy Kubikowski z Wrocławia. Mówił on o grupowaniu się unikania. Nie są to tylko językowe igraszki, aczkolwiek same igraszki mogą nasuwać schematy pojęciowe. Myślę, że tak było z Popperem.
W mojej teorii warstwa transgenicznych pre-prawdopodobieństw miałaby gromady i pustki. Te gromady i pustki byłyby gromadami skłonności rozwoju i degeneracji (degeneracja jest uwstecznieniem w rozwoju, rozwojem w drugą stronę). Tym samym teoria moja jest teorią struktury i “mechaniki” świata ukrytego, świata prawdopodobieństw. Myślę, że słownictwo, i w jakimś stopniu heureza mojej pracy, są związane z niesłusznie zwalczaną teorią krakowskiego astronoma - teorią gromad i pustek galaktyk Andrzeja Zięby, z którym współpracowałem w latach siedemdziesiątych w UJ jeszcze jako student. (Heureza tej pracy to odrębny problem epistemologiczny z zakresu kumulacji wiedzy i tej możliwej, jak sądzę, odpowiedniości nie będę tu wykazywać). W latach siedemdziesiątych wszyscyśmy się - z naszego Ziębowego kółka w Obserwatorium Astronomicznym UJ - zajmowali pojęciami gromad, kosmologią substratu, grupowania się ciał i pustek w każdej skali i korzystaliśmy z pojęć Z-świata zon podanego przez Andrzeja Ziębę, nazywanego przez nas światem Zięby; oprócz tego ciągle omawialiśmy zagadnienia termodynamiczne (śmierci wszechświata, strzałki czasu, nieodwracalności, przyszłości, entropii, przenoszenia ciepła, energii i inne związane z porządkiem). Współpracowałem w rozświetlaniu pojęciowych zawiłości tego wszystkiego, co złożyło się na nową szkołę naukową Andrzeja Zięby, i co na swoim (wybitnym) poziomie (wydaje się mi, że chyba bardziej operacyjnym) rozumieli współpracownicy krakowskiego astronoma Andrzeja Zięby, nierzadko zdobywający w pojedynkę, bez aplauzu ze strony tzw. opinii, absolutne wyżyny analityczności w ontologii gromadzenia się i unikania. Zaliczam ich do konstruktywistów.
Potrzeba wprowadzenia takiego świata (świata stref gromad i pustek) jest w pracy bardzo szczegółowo przeanalizowana. To ustrefowienie stawania się, pre-prawdopodobieństw, czyli powołanie nowego świata transgenicznego, jest związane z mechaniką wyboru zdarzeń, jeśli proces ma się toczyć, z naukowo sformułowaną potrzebą pokonania bifurkacyjności, z problemem decydowalności w punktach rozdwojenia. Ten transgeniczny świat stref (zon, czyli w języku Poppera - propensities) jest narzędziem wyjaśniającym naturę przemian, śmierci, zachowań termicznych w świecie, zjawisk wyrażalnych termicznie.
Uważam, że skłonności są regulatorami zjawiania się, czyli prawdopodobieństw p(t) aktualnych, czasowych. Bez takiej ukrytej, wirtualnej siatki tych pre-regulatorów (ukrytego “niby regulowania”, nakierowania) istniejących w świecie (atoli uznaję stanowisko Poppera, że skłonności rzeczywiście istnieją w świecie przyrodniczym), nie mogłyby się zjawiać czasowe prawdopodobieństwa w naszym zwykłym aktualnym świecie. Byłoby to wirtualne nakierowanie. Wirtualność więc występuje nie tylko w przemianach cząstek (pomijam tu wirtualność związaną z komputerami), i nie jest rzeczą przypadku, że Popper związał wirtualność (ukryte tendencje niezaktualizowane) z prawdopodobieństwem. Nazywał ją skłonnością, co też można mieć za możność, prawdopodobieństwo. Najwyraźniej prawdopodobieństwo potrzebuje struktury subtelnej, którą też wykrył chyba Czesław Białobrzeski w swej ontologii prawdopodobieństwa.

Przedstawiona tu analiza jest na tyle ścisła, że obejmuje przypadki, które umknęły uwadze Poppera, obejmuje całe nowe obszary teorii skłonności, ostatecznie prawdopodobieństwa reprezentowanego w świecie. Analiza ta rozbudowuje metafizykę szczegółową stochastyczności. Twierdzę, że sama Boltzmannowska probabilistyczna – przez chaos - interpretacja ewolucji, aczkolwiek nie wyrażona eksplicite, jest dostatecznie silnym środkiem w celu wywiedzenia równań ewolucji fizycznych i ekonomicznych obiektów. Jest to ewolucja termiczna, rozumiana meta-kinetycznie, wyraźnie informatycznie, ponieważ ciepło jest zdefiniowane teorio-informatycznie, binarnie i dostatecznie abstrakcyjnie, jednakże bez utraty sensu pojęcia ciepła.
W ekonomii pojęcie rynku, ani jego ewolucji, nie zostało zbadane – to właśnie twierdzę. Wolno mi rynek przedstawić w ramach globalizacji i termicznej specyfikacji po to, aby zbadać jego ekonomiczno-organizacyjne możliwości, zwłaszcza zdolność generowania rozwoju przedmiotów wolnorynkowych. Zadanie to realizujemy przez analogię z Wszechświatem pełnym obiektów fizycznych, które się rozwijają, albo degenerują. Zadanie to jest podstawowym problemem fizyki stającego się – stającego się w sformułowaniu Prigogine’a, a więc stającego się przez chaos, a nie byle jak, co też przypuszczają niezorientowani w problematyce rozwoju. Trzeba znać Prigogine’a, aby się kompetentnie wypowiadać w ekonomii, ponieważ słowa potoczne stanowią często pułapkę. Łańcuchy Markowa są tu podstawowe. Atoli tyle właśnie założył Boltzmann – tyle dokładnie, ile trzeba w chaosie (procesie) klasy Prigogine’a.
Chaos ma swą ontologię. Ta ma konsekwencje. Potrzebna jest teoria tych konsekwencji. Uważam też, że od strony epistemicznej, meta-matematycznej jest konieczne i możliwe rozwinięcie teorii konsekwencji ontologii chaosu, w kierunku, w którym nie poszedł Prigogine w swych wyobrażeniach o istocie ewolucji opartych na łańcuchach Markowa. W gruncie rzeczy ewolucja tak rozumianego Wszechświata jest ewolucją wolnego rynku.
Nadzieje Prigogine’a znalezienia w jego specyficznym rozumieniu procesu, czyli ontologii chaosu (w markowowskich łańcuchach), potężnego motoru stałego rozwoju świata od początku była, moim zdaniem, stanowczo przedwczesna wobec dużych luk w logicznej analizie teorii fizycznej (stawania się). Jest też merytorycznie chybiona.
Moje konkluzje mogą być obudowane jeszcze szerzej. W świetle badań Teresy Grabińskiej w “Od nauki do metafizyki” (PWN 1998) i mojej filozoficznej teorii właśnie teorii Boltzmanna, którą przedstawiłem w “Wszechświat i metafizyka” (PWN 1998), podejrzewam, z wielu powodów, że istnieją jeszcze rozległe - metodologicznie nie zbadane - obszary tej gałęzi fizyki, czyli, ogólnie mówiąc, fizyki poszukującej stabilnego czynnika rozwoju w chaosie (fizyce chaosu). W pracy tej przedstawiam logikę wolnego rynku i logikę rozwoju w systemie wolnorynkowym oraz logikę pomyślnego rozwoju całości społeczeństwa (rozwoju gospodarczego) w ekonomizmie w ramach kosmologicznego analogizowania: w ten sposób maksymalizujemy piękno ekonomizmu, a także zakładamy, że wreszcie już nikt nie będzie przeszkadzać Korwinowi-Mikke i tym wszystkim (jak np. SLD, AWS, “Gazeta Polska” Piotra Wierzbickiego), którzy dzielnie sekundują maksymalizacji wolnego rynku. Zakładam więc, że atmosfera się “oczyszcza” i znikają - gwoli oddania pola wolnorynkowcom – Anna Walentynowicz i Andrzej Gwiazda ze swoimi sferami obrotów ciał społecznych, Jan Paweł II ze swoją źle widzianą w XX w. etyką i ze swoimi adhortacjami, ignorowanymi przez cywilizację zurbanizowaną; listami pasterskimi i encyklikami, często: 1. arcydziełami literatury, nierzadko 2. o ogromnym syntetycznym, a nawet 3. profetycznym ładunku; Marian Jurczyk, górnicy, Andrzej Lepper, Samoobrona i rolnicy, KPN, Solidarność, Wrocławska Gazeta Polska dr. Lenkiewicza; uniwersalistyczny nurt w ROP zbliżony, właśnie swym “populizmem” do Radia Maryja, Solidarność 90, Sierpień 80, ojcowie Bogusław Paleczny i Rydzyk, no i oczywiście najpierw samo Radio Maryja, które jest – wszyscy to chyba widzą, nie możemy prawdy ukrywać - znienawidzone solidarnie ... przez prawicę i faktycznie ekonomistyczną (nieformalną) prawicę SLD za to samo: za niedostateczną prawicowość, czyli za limitowanie doktryny wolnego rynku, za audycje pospołu ochrzczone – przez prawicę formalną i prawicę nieformalną, ergo SLD Millera, Kołodki i Kwaśniewskiego - mianem “populizmu”. Po wycięciu populizmu, czyli wszelkiej troski o naród i zaakceptowaniu pogody dla bogaczy, otrzymalibyśmy, z punktu widzenia liberałów, stan idealny: nikt by już nam nie zaburzał wolnego rynku (WR). Dbamy więc o UPR, SLD, UD. Celowo osiągamy ten czysty stan WR: właśnie ten najpiękniejszy stan poddajemy analogizującym kosmologicznym badaniom. “Kosmologicznym” także dlatego, bo badamy globalność, warunek dobrobytu powszechnego, stosunek jednostkowej firmy do uniwersum wolnego rynku.

1.3. Typowe błędy naukowców sięgających po chaotyczną terminologię Prigogine’a

Chcąc pozostać w tej nowej pracy w zgodzie z Boltzmannem, i korzystając z dorobku Boltzmanna, muszę sprzeciwić się optymizmowi Prigogine’a, mistrzowi porządku przez chaos, który rzecz widzi jako zakończoną w najważniejszych zrębach, nie dostrzega luk, niepewności i istotnych nieokreśloności w filozoficznym projekcie, nazywanym najczęściej teorią fizyczną, wywodzenia ewolucji (rozwijania się indywidualnej firmy w odniesieniu do problemu rozwoju uniwersum, czyli całości wolnego rynku) z chaosu.
W pracy tej nie będę powtarzał błędu zwykłych naiwnych odbiorców popularnonaukowej literatury na temat tego projektu badań naukowych nad rozwojem. Ich błąd polega na stosowaniu terminów Prigogine’a, których nie rozumieją, np. pojęcia chaosu, zaburzenia, postępu, rozwoju, zmiany, stawania się, procesu. Teoria Prigogine’a trafiła, jak zauważyłem, na sale wykładowe Wrocławskiego Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków we wrześniu 1999r, lecz jest to złe naśladownictwo, polegające na słownej żonglerce i nigdy by do tego nie doszło, gdyby Prigogine o tym zawczasu wiedział i przestał używać potocznych, zrozumiałych dla historyków słów. Wyobraźmy sobie, że Prigogine użyłby słów nieprzezroczystych. Zmusiłby tym samym odbiorców do dotarcia do warstwy znaczeniowej swej teorii.
Należy żałować, że Prigogine posługuje się nie tylko językiem symbolicznym, ale i słowami używanymi w zwykłym języku. Nie będziemy bazować na potocznym stosowaniu tych słów. Magiczność teorii chaosu polega na nadużywaniu słów, na stosowaniu ich jako wytrycha. Powierzchowna sprawność językowa Ireny Stengers zaowocowała pozornym wrażeniem korespondencji roboty Prigogine’a z doświadczeniem codziennym i językiem naturalnym. Prigogine dał się uwieść zwykłemu przewracaniu słów, przeinaczaniu sensu, słownej żonglerce Ireny Stengers. Komercjalizacja, czyli wykazywanie pozornej zbieżności teorii Prigogine’a z językiem potocznym, nie przyniosła upragnionego udostępnienia hermetycznej teorii, przeciwnie chyba na trwałe już ją zniekształciła. Oryginał coraz bardziej odpływa od wytworu cywilizacji menadżerskiej.
Teoria Prigogine’a jest w rzeczywistości niedostępna historykom, socjologom, politologom, chyba, że zmieniliby swój warsztat, czego należy im życzyć, a nie z góry wykluczać. Atmosfera upraszczania teorii rozwoju nie sprzyja takim przemianom, ponieważ upraszczanie likwiduje samą potrzebę poznania oryginału, zgłębienia metafizyki chaosu (idzie o metafizykę szczegółową – teorię taką podaje T.Grabińska w “Od nauki do metafizyki”), wzbogacenia warsztatu.
Czytelnikom książek Prigogine’a (i Ireny Stengers) z reguły wydaje się, że nie ma pola dla odmiennych wyników, innych analiz, teorii – uważam tymczasem, że wiele podstawowych problemów nie zostało wyjaśnionych w tzw. “paradygmacie ewolucji przez chaos”. Oto brak badań nad rozwojem sprzyja ugruntowaniu mitu zasadniczej postępowości wolnego rynku, zdolności takiego uniwersum (zaaranżowanego wedle wymogów Wielkiej Ruletki wolnorynkowej) do przełamywania stagnacji, do rozwoju.
Poruszone przeze mnie zagadnienia nie zostały dotychczas nawet postawione w filozofii, w “fizyce stawania się” i nauce w ogólności, po prostu ich nie zauważono. Praca moja dowodzi płodności logicznych analiz w fizyce stawania się (w teorii rozwijania się). Duża płodność tych badań oznacza, że dyscyplina rzeczywiście dopiero się staje i chyba zaniedbano szczegółową analizę metodyczną, logiczną - nie wykryto więc trudności piętrzących się przed projektem fizyki chaotycznego podejścia do zmian i ewolucji. Jeśli chodzi o zastosowania kosmologicznej fizyki stawania się do wolnego rynku, to główny mój rezultat może współgrać z tezami tych teoretyków antropologii kulturowej, którzy w kapitalizmie upatrywali istotne wady, nie tyle ze stanowiska zwykłej, znanej etyki, ile etyki systemowej, w duchu antropologii Andrzeja Wiercińskiego i systemu etyki, który przebija w treści - nie rozpoznanego przez koinonię Wielkiego Miasta Babilonu -arcydzieła “Laborem exercens”.
W latach siedemdziesiątych początkowo uważaliśmy w naszym kółku, że idea Prigogine’a jest bezbłędna i fizycznie dobrze określona. Z aż tak optymistycznego stanowiska przychodzi się mi wycofać.

2. Boltzmannowska ewolucja w czasie.

Boltzmann starał się zuniwersalizować ewolucję. Rozumiał on, że uniwersalna zasada rozwoju w czasie jakiegoś fizycznego obiektu nie ma charakteru deterministycznego, że proces ma naturę probabilistyczną. Rozwój jakiegoś ciała – Słońca, gwiazdy, Ziemi, planety, organizmu, mózgu lub innego obiektu, albo proces heliofizyczny, astrofizyczny, geofizyczny, planetarny, biologiczny, neurologiczny lub inny, nie jest nomologicznie pewny, lecz podlega zwrotom, wahaniom, czyli jest tylko prawdopodobny. Dla Boltzmanna esencją stawania się (wzrastania w czasie) byłaby stochastyczność. Nie widział on rozwoju poza prawdopodobieństwem. Dla niego rozwój czegoś i hazardyzacja losu (zmienności) szły w parze. Świat byłby gigantyczną giełdą, podłą w istocie ruletką za różowymi firankami codziennego życia – byłby ukryty przysłoną koniecznego rozwoju, historyczności, historycznego fatum, nomologicznego starzenia się, konieczności przemijania, nieodwracalności życia rozpoznawanej środkami dostępnymi ludzkiej intuicji w potocznym życiu.
Pozostaniemy w zgodzie z Boltzmannem, jeśli powiemy, że istnieje zatem
prawdopodobieństwo rozwoju (określimy je indeksem “u”, od up)
p u, t, i
dla każdego momentu czasu t i dla każdego indywiduum i . Prawdopodobne jest więc, i tylko prawdopodobne, że Słońce się rozwinie do stadium czerwonego giganta, a nie że wycofa się ze stadium ciągu głównego, że na Ziemi prochy zwierząt się rozsypią raczej niż z prochów wyskoczą głodne dinozaury, że za tydzień jabłko będzie raczej fermentować, niż przejdzie do świeższego niż dziś stanu, powiedzmy wiosennego pączka; że mięso ulegnie ząbowi czasu, czyli będzie raczej gnić niż przekształci się w ćwierkającego kurczak. Dotyczy to pyłu, komet, zmian w ludziach, którzy z upływem czasu raczej się starzeją niż młodnieją.
Wzrost (rozwój) firmy jest prawdopodobny i tylko prawdopodobny. Niczego więcej nie obiecujemy. Tak ma być woła prawica, w Polsce też lewica.
2. Czasowy antyrozwój.

Wyraźnie trzeba powiedzieć, że fizyka Boltzmannowska dopuszcza odświeżenie – zamiast rozkładu, gnicia. Brak rozwoju, czyli wstępowanie obiektu w antyewolucję jest - od strony fizyki fundamentalnej - zupełnie realistyczną własnością zmiany w fizyce. Skoro rozwój jest niepewny, to antyrozwój (degeneracja, uwstecznienie) nie może być wykluczony.
Pojęcie degeneracji jest wręcz konieczne, jeśli pragniemy wyjaśnić sukcesywne zaawansowanie (postęp) w czasie stanów obiektu. Tak rozumiana degeneracja jest lokalną perturbacją w czasowym rozwoju obiektu. Gdyby indywiduów było mniej, degeneracja nie byłaby taka rzadka. Odpowiednie obliczenia wykonał Smoluchowski.
Z punktu widzenia fizyki fundamentalnej (teorii rzeczy fizycznych) pojęcia rozwoju i rozwojowego uwstecznienia (degeneracji, cofnięcia w czasie) są pojęciami nieseparowalnymi. W ekonomii zaś jest podobnie: w wolnym rynku przedmioty gospodarcze mają dwie możliwości: rozwój lub upadek. Pomiar konta wykaże która możliwość została zrealizowana (widać w tym metafizykę piętnowania, czyli naznaczania). Nie można tych możliwości w żadnym wypadku rozseparować – zupełnie jak w kinetycznej teorii przedmiotów (rzeczy fizycznych), którą rozszerzamy tak, aby objęła ekonomię.
Przyjmujemy więc za konieczne, za fundamentalne, założenie, że degeneracja (którą oznaczymy wskaźnikiem “d” – od down) jest możliwa; że trzeba ją dopuścić, tak samo jak stany rozwojowe, rzecz jasna dla każdego ewoluującego i-go obiektu. W fizyce byłby poziom fundamentalny – z rozwojem i z likwidowaniem rozwoju; jest on niezbędny w wyjaśnianiu codziennego rozpadu, rdzewienia, starzenia się, słowem - rozwoju.
O działaniu ekonomicznym mówimy wtedy, gdy jest pewien postęp w stosunku do stanu poprzedniego. Jeśli tego postępu nie ma, mówimy, że gospodarstwo źle działa, że zły jest ekonomista. Społeczeństwo chce rozwoju, uważa, iż ma być globalnie lepiej (w chwili t) – a potem (w chwili następnej, t+1) znowu lepiej. Średnio, ma być lepiej w przyszłości niż wczoraj, lepiej – ilekroć postawimy w czasie następny krok (t+1). To jest kryterium ekonomicznego działania. Poziom życia ma być co krok wyższy i wyższy. Nie u wszystkich. Tylko średnio. W tym właśnie, jak sądzę, tkwi cała rzecz. Mówimy precyzyjnie: Wolny rynek jest taką reprezentacją ludzkiej działalności, jakby rozwój społeczeństwa brany w całości, na poziomie indywidualnym musiał się składać z rozwoju i upadku (likwidacji rozwoju) i tylko z rozwoju i upadku.
Żąda się więc, aby każdy przedmiot gospodarczy poddać hazardyzacji. Innymi słowy dobrobyt ogólny miałby być konsekwencją zmuszenia indywiduum (i ) do odwiedzania kasyna. Koniec końców powiedzielibyśmy, że świat ekonomii byłby analogonem ruletki, podobnie jak świat Boltzmanna.
Zdrowa ekonomia ma oznaczać, że indywidualny rozwój lub upadek są fundamentalne, są pierwszą zasadą świata gospodarzenia. Cała inwencja twórcza wolnego rynku zmierza do zobiektywizowania tej naczelnej zasady, tzn. do narzucenia wszystkim przedmiotom gry w przypadek. Tym fundamentalnym, z punktu widzenia fizyki teoretycznej, poziomem zjawisk moglibyśmy bronić przekonania Einsteina, kiedy powiadał on, że przemijanie jest iluzją. Starzeniu towarzyszy zinfantylnienie, lecz tylko z mniejszym prawdopodobieństwem w czasie.
W fizyce nie ma rozwoju przedmiotów w jedną stronę (do góry, up), bez antyrozwoju (do dołu, down), przemijanie codziennego życia jest fragmentem jakiejś szerszej rzeczywistości bi-rozwojowej, u+d-rozwojowej. Degenerację w przyrodzie – na poziomie fizyki fundamentalnej, właśnie w zakresie problematyki rozwoju - miał na uwadze Zermelo [1], który swoim twierdzeniem przypominał nam o czasowym zinfantylnieniu przedmiotów, o wstępowaniu rzeczy w sytuacje “niepostępowe” w czasie, nieprogresywne (które nie wywołują starzenia, wzrostu). Kapitalizm powiada: rozwój będzie (całości), gdy przedmiot (rynkowy) będzie w danej chwili mógł przejść zarówno do wyższego etapu rozwoju (na tym polega wzrastanie) lub do niższego (na tym polega cofanie się firmy). Jak już powiedziałem tę największą prawdę kapitalizmu w Wolnym Rynku (WR) osiąga się w Wielkim Babilonie narzędziami instytucjonalnymi obiektywizującymi ten porządek: trudno jest go lepiej zobiektywizować niż w ramach Wielkiej Ruletki (WR). Każdego napiętnuje wielka ruletka.
Także Boltzmann [2,3], Poincaré [4] i wybitny fizyk irlandzki Gibbs [5] podkreślali niefundamentalność codziennego świadectwa zmysłów i widzieli degenerację w czasie. Można to wyczytać w ich pracach, wszędzie tam, gdzie twierdzili, iż przemijanie nie jest, wbrew codziennemu doświadczeniu, fundamentalne: rozróżniając wzrastanie (u), można, a nawet jest logicznie konieczne wskazanie degeneracji (d). “Logicznie” znaczy też w odniesieniu do teorii fizyki, w odniesieniu do jej dokonań. W opinii urządzeń WR (Wolnego Rynku), czyli w opinii współczesnego społeczeństwa, Wielka Ruletka WR jest jak najbardziej “O.K.”; ona, czyli zysk, pomimo całego nierządu, jest fundamentem, na którym wznosi się cała przestrzeń ludzkiego czynu i dorobku. Wielką Nierządnicę, z którą zadają się ważniejsi (królowie cywilizacji zurbanizowanej), a której winem (jej nierządu) się spijają jednodniowi królowie gminu Wielkiego Miasta Babilonu, trzeba - w opinii ekonomistów zaprzedanych WR – fetować i chwalić. Miałoby być bowiem tak, że tylko Wielka Nierządnica (Ruletka), zdolna sprzedać wszystkich i każdego z osobna, miałaby gwarantować pomyślność, rozwój, przezwyciężanie barier. WR (Wielka Ruletka) nie jest kulą u nogi, lecz dźwignią postępu, pokonywania poprzednich etapów, pojazdem do przenoszenia w lepszy byt. To właśnie, a nic innego, badamy, dokonując odpowiednich dystynkcji pojęciowych.
3. Dwuskładnikowa natura wszelkiej ewolucji (rozwoju, postępu). Uporządkowanie, pary, wektor rozwoju.
Strukturę czasowej zmiany (przemijania) obiektu fizycznego mamy za parę: wzrastania u i degeneracji d.
W ekonomii WR rozwój globalny wymaga takiej samej pary. Skoro wszyscy są nastawieni na rozwój, więc aby utworzyć parę (u,d) trzeba narzucić bi-składnikową strukturę rzeczywistości – można to zrobić tylko wprowadzając prawdopodobieństwa czasowe.
Możemy powiedzieć, że podstawowa, naprawdę pełna, jest para ( p,u, p,d), gdzie pu oraz pd są prawdopodobieństwami - zwykłymi prawdopodobieństwami związanymi z czasem, czyli prawdopodobieństwami stanów w czasie, które muszą być opisane indeksem t. Para ( p,u, p,d) jest pełną reprezentacją uczasowionych (aktualnych) przedmiotów, niezależnie od tego, czy są to przedmioty fizyczne, czy gospodarcze. Pełna reprezentacja przedmiotów oznacza, że przedmioty inaczej nie występują, ich stany zawsze porządkuje para ( p,u, p,d). Aktualność przedmiotu mieści się zawsze w ramach tej struktury - ( p,u, p,d).
Prawdopodobieństwa inwolujące (zmieniające się) z czasem należą do codziennej sfery naszego życia związanego z przedmiotami indywidualnymi – bądź fizycznymi, bądź gospodarczymi.
Już zgodziliśmy się, że w naszym zwykłym życiu związanym z przedmiotami fizycznymi możemy spodziewać się odmłodzenia, dlatego oba prawdopodobieństwa są tym, co się aktualizuje, co jest na jawie tego naszego codziennego świata. To był właśnie pomysł Boltzmanna. I dokładnie taki sam pomysł wprowadzili ekonomiści w koncepcji WR – pomijamy tu zagadnienie psychologiczne, czy ekonomiści zamierzali tak rzecz postawić. Nas interesuje tylko rekonstrukcja logiczna, a jak było w historii lub od strony psychologicznej lub socjologicznej – to nie jest przedmiotem badań. W logicznym rozbiorze WR faktem jest to, że ekonomia ma pracować tak, jakby cała aktualna rzeczywistość miała się zmieścić w porządku dwuskładnikowym, zawsze i tylko w parze ( p,u, p,d).
Ta podstawowa dwu-składnikowość naszego aktualnego świata (stochastycznego), niezależnie od tego jakich dotyczy przedmiotów (fizycznych czy ekonomicznych) pozwala nam wprowadzić wektor

pu,t,i pu,t,i
lub = p,it
pd,t,i 1 - pu,t,i

przy czym 1- pu,t jest prawdopodobieństwem degeneracji w rozwoju danego obiektu
(fizycznego, ekonomicznego), pit Λ i oznacza, że wektor - tzn. pit - jest określony jedno-jednoznacznie dla każdego obiektu “i”, i jest on wektorem inwolucji “i” w czasie t . Czasowy wektor pit jest uniwersalny, zupełnie (bez reszty) określa losy danego indywiduum, posiada zawsze dwie składowe pu,t i pd,t i jest bezwarunkowo określony w każdym momencie czasu i dla każdego indywiduum i – w pełnej zgodności z hazardyzacyjną (Boltzmannowską) ogólną
ideą niepewnością “jutra”. W WR nic więcej nie istnieje, cała informacja o przedmiocie
gospodarczym jest zawarta tylko poprzez wektor rozwoju, nie ma żadnych innych charakterystyk, wszelkie inne charakterystyki przedmiotu są iluzją. Nie jest to żadna przesada. Tego właśnie wymaga Wielka Ruletka (WR). WR niszczy wszelkie inne parametry, Babilon Miasto Wielkie jest młynem, który przepuszcza tylko jedną charakterystykę: losowość. Wszystkie inne cechy ulegają zatarciu. (Rodzi się więc pytanie: Czy zatarciu ulegnie sama Nierządnica? – odpowiemy na nie później.) Jest to jego nawybitniejsza cecha, cecha konstytutywna.
Rzeczywistość w kapitalizmie składa się tylko z konkurujących firm. Kapitalizm przez tę maszynkę losowości przepuszcza wszystkie firmy - firmy wielkie jak i małe. Cała machina zurbanizowanej cywilizacji jest nastawiona tylko i wyłącznie na narzucenie – w planie aktualizacyjnym - niepewności, ryzyka, czyli prawdopodobieństwa (p w planie aktualnym), ergo rozwoju czasowego.
Nie przeszkadza nam to, że w zwykłym życiu, w świecie zwykłego otaczania się przedmiotami
fizycznymi, ludzie ignorują składową pd,t . Niesłusznie tak czynią. Właśnie Boltzmann to wykrył, Prigogine zaś ma świat za WR – Wielką Ruletkę. Wiemy, że ignorowanie składowej pd,t jest błędem, bo w tak rozumianej Przyrodzie – na tym polegałby Boltzmannowski fundamentalizm, który przyjmujemy - zer nie ma. To, co z wielkim trudem osiągnęli Boltzmann i Prigogine w teorii fizycznego rozwoju, jest traktowane jako kanon życia gospodarczego i jest wprowadzane z wielkim trudem do praktyki życia gospodarczego – w Babilonie Mieście Wielkim. Przeciwko utrudnianiu działania WR protestuje Korwin-Mikke. Czy słusznie? – zobaczymy, że Lepper jest jego sojusznikiem.
W świecie fizyki pogodzenie ludzkiej intuicji o nieuniknionym rozwoju (starzeniu) i fizyki teoretycznej (w ramach konceptualizacji Prigogine’a) polega na tym, że pd, t jest
niepomiernie małe w porównaniu z pu, t Λ i (dla wszystkich bez wyjątku indywiduów). W
ekonomii, WR (Wolny Rynek) powiada nam, że wszyscy bez wyjątku gramy w WR. Wszystko się więc powtarza.

4. Warunki nałożone na i-te indywiduum w fizyce i ekonomii

4.1. Warunek kosmologiczny

W ekonomii zakłada się, że trzeba podać taki mechanizm gospodarczy, który zagwarantowałby globalny wzrost. W fizyce stającego się, należy również założyć to, co ludzie widzą, a mianowicie, że świat przedmiotów fizycznych jako całość musi rozwijać się, ergo nie może uniknąć wzrostu. W oby wypadkach tę sytuację porządkuje warunek

pu,t > ½ Λ i, t . (2)
Warunek ten nie przeczy żadnym zasadom probabilistycznej konceptualizacji przedmiotów fizycznych lub gospodarczych, całkowicie mieści się w granicach zadanych przez zupełność systemu.
Warunek (2) oznacza, że każdy i-ty obiekt w każdym momencie czasu jest zdominowany przez rozwój w czasie (wzrastanie w czasie, a nie przez cofanie się). Tak właśnie powiedziałby Boltzmann, że o to mu chodziło – o statystyczną dominację rozwoju nad upadkiem. W ten sam sposób można wyrazić pragnienie ekonomistów, które nadaje sens tej nauce: idzie o zdominowanie życia rozwojem, a nie upadaniem.
Jest to założenie stricte kosmologiczne, które powiada, że w tym fizycznym świecie nie można – w sensie prawdopodobieństwa i tylko prawdopodobieństwa – “zawrócić w czasie”, cofać się. W świecie fizycznym jest to zgodne z powszechnym odczuciem starzenia się, w świecie ekonomicznym jest to zgodne z powszechnym odczuciem, że celem gospodarzenia jest organizowanie wzrostu, przeciwdziałanie “upadkowej” (upadłościowej) stronie gospodarzenia. To właśnie dlatego trzeba chwalić WR - że może dawać czysty rozwój, że można w ramach tej koncepcji sformułować warunek rozwoju, atoli prawdą jest, że (2) nie narusza żadnego kanonu nauki o prawdopodobieństwie. Ciekawe, czy naszą definicję rozwoju uda się nam potwierdzić (utrzymać) w dalszej dedukcji? Czy analiza mechaniki rozwoju WR określi nam sens definicji (2)? Czy ujawniony zostanie jakiś istotny warunek nałożony na definicję (2)?
Nie narażamy się na żadną logiczną niekonsystencję oglądu świata przedmiotów fizycznych lub ekonomicznych przez uznany pryzmat hazardyzacji, przyjmując, że prawdopodobieństwo rozwoju (zmian “w górę”) jest większe niż prawdopodobieństwo zmiany “w dół” (degeneracji, inwolucji wstecznej, upadku, cofnięcia się do stanów młodszych, mniej rozwiniętych, mniej zaawansowanych).
Oznacza to, że w przyszłości układ gwiazd w Galaktyce raczej będzie coraz bardziej dojrzały dynamicznie - i że wiek dynamiczny mierzony np. wykształceniem jądra i rozkładem prędkości w halo będzie wzrastał z upływem czasu - niż powróci do wyjściowej postaci pierwotnego, głównie wodorowego obłoku, z którego powstał lub do innego pierwotniejszego (mniej dojrzałego niż obecnie) stanu. Słowo “raczej” podkreśla tu tendencję – 1. ma ona zachodzić dla każdego i-go ciała, 2. jest ona tylko prawdopodobna i nie ma możliwości rygorystycznego egzekwowania wzrostu, a więc jakiś obiekt może się wyłamać i zamiast się zestarzeć – najwyraźniej odmłodnieje. W ekonomii tak będziemy gospodarzyć, aby zyskiwało społeczeństwo, czuli układ globalny, aby ono mogło pełniej być (w sensie ekonomicznym, czyli więcej mieć), aczkolwiek kosztem tego, że na poziomie lokalnym (indywidualnych przedmiotów gospodarczych) dopuszczamy zamiast rozwoju – cofanie się, degenerację, upadek, krach, powrót do sytuacji mniej pełnego bycia (mniejszego posiadania). W ekonomii tendencja ogólnego wzrostu jest równoważona lokalną parą: wzrostu i upadku. Nie można założyć tylko samego wzrostu, zarówno na poziomie makroskopowym, jak i mikro. Zakładając sam wzrost na poziomie makro (społeczeństwa), przynajmniej na poziomie mikro trzeba dopuścić i wzrost i upadek. Taka byłaby binarna (0,1) informatyczna koncepcja postępu w świecie ekonomicznym. Identycznie byłoby w świecie fizycznym.
Warto jest się zastanawiać nad logiczną analizą rozwoju w fizyce i ekonomii, ponieważ zdajemy sobie wtedy lepiej sprawę z wartości logicznej naszych wyobrażeń. Do takich punktów, które trzeba sprawdzić, należy warunek kosmologiczny.
Łatwość podania warunku kosmologicznego jest cechą pożądaną. Oto do teorii przedmiotów (fizycznych i ekonomicznych) nie trzeba na siłę przytroczyć warunek globalny. Identyfikujemy go bez jakiegokolwiek naruszenia konsystencji teorii.
Sformułowanie warunku kosmologicznego prawdoupodabnia teorię, świadczy wyraźnie na jej korzyść. Warunek (2) pokazuje, że teoria rozwoju fizycznego i ekonomicznego jest efektywna, sensowna, precyzyjna. Teoria, która potrafi sama z siebie, w prosty sposób podać wykładnię kosmologiczną jest bardziej bezpieczna, ma mniej luk, jest stabilniejsza, ponieważ nie potrzebuje jakichś zewnętrznych założeń - które zwykle przy bliższym przyjrzeniu się generują wiele istotnych trudności - odnoszących indywidualną rzecz do uniwersum, ma większą heurystyczną moc, jest bardziej kompletna. Skoro od strony kosmologicznej teoria jest zabezpieczona, zwykle wyjdzie zwycięsko z wielu innych prób analitycznych i empirycznych. Bogate doświadczenie fizyków nie narusza sądu, że przedmioty fizyczne poddane są losowości, losowym upadkom, indywidualnemu cofaniu się. W dziedzinie ekonomii hazardyzowanie przedmiotów gospodarczych promieniuje na wszystkie sfery życia społecznego, jednostka czuje się niepewnie, jak mawiają prof. Andrzej Wierciński i prof. Alina Wiercińska – komentując spadek dzietności wszędzie tam, gdzie wkracza kapitalizm: “jest już tak dobrze, że ludziom odechciewa się żyć”. Zaiste, tam gdzie przyszedł kapitalizm, tam spada dzietność (np. NRD), podupada zdrowie psychiczne, rosną samobójstwa i narkomania, rozwija się niewyobrażalnie wyrafinowaną irracjonalnością i losowością zbrodnia wśród dzieci, wstępuje na podwórka szkół podstawowych wojna aniołków, wzrasta poczucie przerażenia światem dorosłych (także u dorosłych), rozwija się alienacja i wynaturzenie, rośnie użycie dochodząc do nadużycia, maleje zasada nieekwiwalentności w stosunkach międzyludzkich, gaśnie rodzinność, solidarność i altruizm, wzmaga się wszelki instrumentalizm i etos gier ze społeczeństwem i prawa do “igrania z ogniem”, rośnie nieodpowiedzialność i poczucie tymczasowości, hybrydowości, efemeryczności i chimeryczności oraz rośnie całe spektrum zaburzeń piękna, harmonii, celowości, ładu i jakkolwiek rozumianej tożsamości.


4.2. Warunek zupełności ciągłości ewolucyjnej obiektu fizycznego i ekonomicznego
Przyjmujemy postulat zachowania ciągłości przepływu ewolucyjnego, tzn. żaden obiekt nie może uniknąć swego własnego losu. W połączeniu z dwu-komponentową naturą przemijania ciał warunek realności (samociągłości obiektu) możemy przedstawić jako
pu,t,i + pd,t,i = 1 (3)
pd,t,i=1 – pu,t,i . Jest to warunek realności indywidualnej. Cała aktualność i-go obiektu polega na sumowaniu się dwóch alternatyw w ewolucji (up i down) i jest zupełnie określona tym równaniem (równaniem zupełności). “Los” rozpostarty jest między pu,t i pd,t. Ten matematyczny warunek w oczywisty sposób nie jest pusty, posiada swą zupełnie realistyczną [6,7] interpretację – przedłużalność (zupełność) trajektorii (żadna z trajektorii nie urywa się, trajektorie są przedłużalne). Czasowe trwanie ewoluującego fizycznego obiektu (czyli przemijanie), zinterpretowanego w kategoriach rozwoju i antyrozwoju, ma swój dobrze określony model w stochastyczności i w tym sensie matematyczna jest natura wzrostu.
Warunek (3) oznacza, że przedmiot gospodarczy nie może się rozpłynąć, że jest dobrze określony, nie może uniknąć siebie. Jest to warunek tożsamości. Zwolennicy WR argumentują, w taki sposób, jakby przedmioty gospodarcze w żadnym wypadku nie traciły tożsamości, jest to pierwszy aksjomat, z którego nie wolno nam zrezygnować, musimy go dostrzec. Ten aksjomat jest doskonale wyrażalny w kategoriach probabilistycznych. Indentyfikacja, której dokonaliśmy nie wymaga żadnego rozszerzenia kategorii teorii matematycznej.
5. Równanie inwolucji

5.1. Przyjmując, że rozwój obiektu fizycznego jest w istocie dwuskładnikowy, a nie nomologiczny, jednolity, jednorodny w postępie, musimy bezwzględnie przyjąć, że rozwój, czyli to, co będzie w przyszłości, jest kombinacją dwóch czynników: zarówno rozwoju jak i degeneracji. Na tym polegało odkrycie Boltzmanna w opisaniu rozwoju, postępu obserwowanego w świecie przedmiotów fizycznych.
A jak jest w ekonomii? W teorii ekonomicznej wolnego rynku (WR) jest to wymóg racjonalności gospodarczego działania. Jeśli nie jest wprost przez ekonomistów sformułowany, to tylko przez zaniedbanie w systematyce pojęć. De facto ten wymóg musi być w logicznej rekonstrukcji postawiony wprost, niezależnie od tego, czy komuś to subiektywnie odpowiada, czy też nie. Zajmujemy się mechaniką wolnego rynku, czyli czymś obiektywnym (wolny rynek obiektywizujemy), a nie naszymi intencjami.
W każdej teorii ekonomicznej wolnego rynku warunek ten powinien być powiedziany wprost, ponieważ on i tak jest obecny. Ta dwu-fazowość ewolucji czasowej, niezależnie od postulowanej wielkości wkładu fazy d, musi w zdecydowanie precyzyjny sposób, nie pozostawiający żadnych niedomówień, wejść do fundamentalnego równania wzrostu. Stwierdzono, że w fizyce wkład fazy d jest minimalny, w ekonomii zaś małość fazy d jest postulowana i jest związana z samym pojęciem ekonomiczności. Ważne jest to, że wkładu tego nie wolno pominąć, ponieważ wtedy znikną probabilistyczne podstawy architektury świata przedmiotów (fizycznych, jak u Boltzmanna, i ekonomicznych, jak w WR). Oba składniki mają pojęciowo jednakową wagę, różnią się tylko na poziomie ilości. Z tego trzeba sobie zdać jasno sprawę, aby zrozumieć moją teorię.
Prawdopodobieństwo rozwoju pu,t nie powinno zależeć od pu, ti,...,tn . Ponieważ oba składniki wzrostu (wzrostu i degeneracji) mają z fundamentalnego punktu widzenia jednakową wagę, wobec tego sytuacja ta musi być odzwierciedlona w teoretycznie zrównoważonym kształcie równania uwzględniającego pu,t oraz pd,t

pu, t+1= apu, t + bpd, t , (4)
które opisuje nam prawdopodobieństwo wzrostu (stąd u) w następnej chwili t+1, całkowicie uzależnione od prawdopodobieństwa wzrostu i degeneracji w chwili t i tylko od tych składowych. Równanie (4) zapewnia pełną demokrację obu jakości (u,d), spełnia podstawowy warunek uczestniczenia, przez kombinację, obu składowych, czyli dwóch tendencji (skłonności) w zmianie rozumianej czy to w znaczeniu zmiany stanu przedmiotu fizycznego, czy też w znaczeniu zmiany stanu przedmiotu gospodarczego.
Stałe a oraz b wyrażają te tendencje, one są gniazdami tych tendencji. W przeciwieństwie do pu, t i pd, t

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"


Ostatnio zmieniony przez Jadwiga Chmielowska dnia Pon Maj 07, 2007 7:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Pon Maj 07, 2007 7:38 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

5.2. Kwestia dynastyczności zdarzeń
Wyrażenie algebraiczne na pt+1 zależy tylko od pt . Warunek ten jest związany ze stochastycznością samego przemijania, samego wytwarzania nowych stanów. W ekonomii wolnego rynku (WR) działa Wielka Ruletka (WR).
Nowy stan musi być poddany grze losowej. Równanie (4) jest dobrze określoną stochastycznością markowska, którą przyjmujemy za fizyką, gwoli bazowania na najpewniejszym fundamencie, a nie przeciw niej. Że konkluzje mogą tej konceptualizacji przeczyć, to już zupełnie inna sprawa.
Myśl jednak jest taka, że chaotyczność ma generować rozwój i naszym zadaniem jest dokładne tego odzwierciedlenie na poziomie matematycznym. Widzimy, że wzrost obiektu fizycznego w chwili t+1 nie zależy od historycznej dynastii przeszłych zdarzeń, od całej sekwencji prawdopodobieństw określających obie składowe u i d w chwilach t-1, t-2, ..., t-k, .... Taki jest właśnie sens markowskiego procesu. Nie ma żadnych apriorycznych preferencji, tzn. jakaś odległa przeszłość nie może określać sytuacji obecnej. Terminologia chaosu zaczyna przedostawać się do socjologii, politologii, psychologii. Żałuję, że na Zjeździe Historyków we wrześniu 1999, wiele padło słów o chaotyczności, lecz bez żadnego zrozumienia. Zwłaszcza u kobiet zauważyłem całkowitą niezborność w rozumieniu używanych wyrazów – obserwację tę polecam prof. Wiercińskiemu i innym antropologom, ponieważ wydaje się mi ona istotna dla teoretyków umysłu i ludzkiej konstytucji, lecz nie potrafię jej, bez pomocy antropologów, spożytkować. Miejmy nadzieję, że przyczyniam się do ugruntowania w ekonomii prawidłowego rozumienia terminów teorii Prigogine’a.
W płaszczyźnie zdarzeń, reprezentowanych przez czasowe (z indeksem t) prawdopodobieństwa p, nie ma żadnego teleonomicznego zorientowania. Tylko p w chwili t jest władne ustalić stan w chwili t+1, w planie prawdopodobieństw nie ma dynastycznego, wielkokorelatywnego władztwa przeszłości, jest tylko zapominanie, likwidowanie “pamięci” - ta zasada zapominania jest tym warunkiem chaotyzacji przeszłości, zdarzeń, aktualnego planu świata. Z tak zapominanego świata zdarzeń, świata rozwoju, ma wyłaniać się przyszłość. Nie ma zorientowanej na coś przeszłej dynastii zdarzeń. I dzisiejsze zdarzenie nie może być nacelowane na Bóg wie jak odległą przyszłość. Przyszłość jest nienacelowana, dzisiejsze zdarzenie jest nacelowane tylko na najbliższą przyszłość. Jest to warunek pełnej lokalności, zdarzenia są doskonale konturowane, izolowalne, nie łączą się, nie są mają nebularnej natury, “ogonów” umieszczonych w przeszłości i zatrącających o przyszłość. Przyroda byłaby więc w pełni demokratyczna, uwolniona od totalitarystycznego porządku przemian, stałaby faktycznie nierządem. Na tym polegałby sens procesu, czegoś nastawionego na “twórczość”. Istota przemian ekonomicznych polegałaby na słabości aktualizowania, byłaby demokratyczna, zależna od głosowania, w każdej chwili przedmiot może runąć, a nie rozwijać się. W każdej chwili przedmiot jest aktualizowany w Babilonie Mieście Wielkim, którego królowie przystają z Wielką Nierządnicą. Kto tego nie rozumie, niech zaczyna czytać pracę od nowa.
Mielibyśmy więc trzy założenia regulujące sprawy rozwoju: równania (2), (3) oraz ostatnie równanie (4), które powiada, że nie ma ukrytej ugody (harmonii, konspiracji) właśnie między zdarzeniami konstytuującymi i-ty obiekt (proces, przemijanie obiektu, wchodzenie obiektu w inny stan). Równanie (4) jest bezpośrednio narzucającą się konsekwencją dwuskładnikowej natury przemijania i “historycznego” chaosu, czyli konstytutywnego zapominania historii.
Równanie (4) wprowadza na pierwszy rzut oka nieoczywiste nowe parametry a i b, jednakże tym samym kompletuje warunki rozwoju, przemijania, zmiany przedmiotów fizycznych i ekonomicznych, które zamierzał uchwycić Popper w swej teorii skłonności, jako podstawy świata. Uważam, że jego intuicja skłonności jako podstawy świata, stosuje się również do świata ekonomicznych przedmiotów. Parametry a i b są związane z ideą stawania się. a i b przystają do prawdopodobieństw rozumianych w takim sensie, w jakim o prawdopodobieństwie czasowym (prawdopodobnej czasowej aktualizacji) powiada fizyka teoretyczna lub ekonomia, lecz a i b nie są rzecz jasna tak określonymi czasowymi prawdopodobieństwami. Są to aczasowe skłonności.
5.3. Morze może-zon. Przed-prawdopodobieństwa. Proto-prawdopodobieństwa.

a oraz b są związane z prawdopodobieństwami p przemian polegających na przechodzeniu od stanu do następnego stanu, lecz nimi nie są. Można je nazywać możnościami.
a i b są strukturalnymi parametrami uwolnionymi od czasu, a ściślej biorąc od perspektywy aktualizacyjnej. a i b nie podlegają układaniu w planie aktualizacyjnym, powiedzmy żadnemu “porządkowaniu-przy-czasie”. a i b nie są dla tego planu aktualnego, czyli dla prawdopodobieństw p, czas czują, ale tylko jakby katalizując czasowe (konkretne) prawdopodobieństwa. Są jakby eterem, który nie uczestniczy w przemianach na poziomie aktualizacji. Dlatego w żadnym wypadku nie chcielibyśmy nazwać a i b prawdopodobieństwami.
Są one świadectwem różnej od aktualnego prawdopodobieństwa p - modalności, czyli tendencji, pewnego niedokonania . a i b należą do abstraktu modalności (M) lub możności (M). Sądzę, że Popper myślał o skłonnościach jako modalnościach-przy-prawdopodobieństwach, a nie jako zwykłych prawdopodobieństwach. Ponieważ prawdopodobieństwa zwykle kojarzą się nam z możnością, modalnością, niedokonaniem, musimy zagadnienie dokładnie opisać.
Wolno powiedzieć też tak, że prawdopodobieństwa wydają się mieć jakby “części”, a raczej składowe (populacje), strukturę subtelną, która żąda wybudowania czegoś nowego, pewnej architektury, wymaga pewnej mechaniki, dopasowania (choćby do równości pu,t,i + pd,t,i = 1).
a oraz b są jak eter, który przeprowadza zdarzenia, nie biorąc udziału w zdarzeniach. a i b nie mogą przeprowadzać prawdopodobieństw pu,t i pd,t poza przedział [0,1]. a i b są zdefiniowane “obok” prawdopodobieństw p, “ponad” czasem t. Czas t jest potrzebny tylko w warstwie określonej prawdopodobieństwami p z indeksem t – tylko one, niezależnie od typu (u,d), są rozpoznawalne w planie czasowym. Dlatego te prawdopodobieństwa nazywamy aktualizacyjnymi (nawet jeśli przeprowadzają stany przedmiotów “do tyłu”, to nie tylko nie szkodzi, lecz w WR jest wręcz pożądane, a w fizyce zostało odkryte przez Boltzmanna) - w przeciwieństwie do tendencji, może-zon (które moglibyśmy nazwać mody-zonami).
Gdybyśmy pamiętali o całym tym bagażu interpretacji, wolno byłoby mówić, że a i b są prawdopodobieństwami, gdyż spełniają one warunki typowe dla prawdopodobieństw w tym samym stopniu co nasze pu,t,i i pd,t,i . Popper nie ośmielił się jednak przyjąć tak uproszczonego stanowiska - w dziedzinie prawdopodobieństw są jeszcze skłonności (propensities). Za to należy cenić autora interpretacji prawdopodobieństwa.
Probabilistyczną warstwę poprzedzają skłonności. Rzecz jasna cała sprawa dotyczy tylko fizyki czy WR - a nie matematyki, teorii prawdopodobieństwa, statystyki matematycznej. Nasze równania niczego nie wyjaśniają w samej matematyce, jej po prostu nie dotyczą.
W ontologii procesów fizycznych prawdopodobieństwo ma swoją dodatkową, zawsze pomijaną, stronę, pewną architekturę. Ta dodatkowa struktura prawdopodobieństwa wychodzi w interpretacji teorii fizycznych i ekonomicznych, które wprowadzają chaos. Wolno byłoby powiedzieć, że są zwykłe prawdopodobieństwa (poziom p), które określają aktualizowanie przedmiotów, i prawdopodobieństwa świata (ontyczne - poziom a,b). Wszak Popperowskie skłonności są, należałoby tak powiedzieć, światowymi skłonnościami... Analiza przedstawiona w tej pracy nie jest jednak analizą samego tekstu Poppera i ma swe źródło w teorii rozwoju dwójkowo (u, d) konceptualizowanej. Nie pracujemy w oparciu o jakiś tekst Poppera.

Ponieważ lewa strona równania inwolucji (4)
pu,t+1,i
definiuje wzrastanie i-go obiektu, widzimy, że parametr a jest pomostem między wzrastaniem a wzrastaniem, zaś parametr b jest pomostem między cofaniem się a wzrastaniem (nierozwojem a rozwojem). Stąd wynika, że a określa zonę wzrastania wzrostu, czyli kontynuowania wzrostu, b zaś – zonę unikania ewolucyjnej degeneracji. Obie zony są zonami jakby przed-prawdopodobieństwowymi, określają one tendencje gromadzenia się, są określone stochastycznie, stąd sam termin: możezona (MZ).
Zatem a jest przed-prawdopodobieństwem, czyli skłonnością do gromadzenia się rozwoju. Sam rozwój nie wystarczy w tej teorii – teorii wyłaniania się porządku z chaosu. Potrzebne jest gromadzenie się rozwoju, czyli rozwojowa może-zona - aby rozwój przekształcił się w rozwój, tzn. aby przedmiot w stanie rozwoju przekształcił się w przedmiot w stanie rozwoju, czyli aby koń szedł dalej (i nie sfrustrował się). Ostatecznie zona jest rzecz jasna prawdopodobieństwem – jakaż szkoda, że fizycy i ekonomiści nauczyli się słów matematycznych i jeśli tak powiemy, od razu zepsujemy całą sprawę. Uważam, że Popper zdawał sobie sprawę z tego, że propensity to prawdopodobieństwo – gdybyż go tylko nie traktować werbalnie! Przychodzi nam identyfikować poszczególne pojęcia teorii ekonomicznej (rozwoju fizycznego).
Taka prawdopodobieństwowa (możnościowa) zona (“możezona”) legitymuje standardowe prawdopodobieństwo pu,t. I słusznie. Jeśli zakładamy chaotyzację ewolucji, właśnie przez prawdopodobieństwo i maksymalne obcięcie dynastii historycznych, to dla każdego t dalsza ewolucja jest bifurkacyjnie nieokreślona.
W takim punkcie zwykłe “czasowe” zaktualizowane prawdopodobieństwo p “głupieje”, nie potrafi ewoluować, zaktualizować się od nowa, nie ma motywu, aby przekształcić się w nowe prawdopodobieństwo p w chwili t+1. Jest więc problem z transgresją od t do t+1. Przyjmujemy zatem, że są zony wzrostu u, które przekształcają “u” w “u” i są ośrodkami gromadzenia u, gromadami u; są one tylko możnościowe, dlatego a oznaczymy jako
a = pu lub a = puu
aby podkreślić, że a jest prawdopodobieństwem występowania gromad wzrostu (u) lub grupowania się wzrostu ze wzrostem (uu). Oczywiście indeks t jest tu zbędny, ponieważ możezony są ponadczasowe, one regulują prawdopodobieństwami aktualnymi (indeksem t) i nie są w czasie zakorzenione, są tendencją, preegzystencją. Możezony nie są na poziomie zdarzeń, aktualizacji przedmiotów (fizycznych lub ekonomicznych), podczas gdy prawdopodobieństwa p właśnie opisują zdarzenia, zdają relację z tego, co jest na poziomie aktualnym. Prawdopodobieństwa zdarzeń wzrostu pływają w morzu możezon, są zanurzone w głębszej probabilistycznej warstwie. Morze to napędza rozwój przez chaos, pozwala wzrostowi u przekształcić się, daje kontynuację.
b jest zoną unikania degeneracji, infantylizacji stanów, antyrozwoju, wracania do poprzedniego stanu, mniej rozwiniętego (stanu przedmiotu, firmy), który już minął, jest znakiem inwolucji w niesprzyjającym otoczeniu (w otoczeniu d). Oczywiście takie prawdopodobieństwo (antyrozwoju) ma też oblicze prawdopodobieństwa “aktualnym” (widocznego w papierach określających stan firmy) i ta aktualna składowa daje znać o swoim istnieniu, tzn. domaga się uwzględnienia pomostu, czyli struktury ukrytej. W gospodarce i w fizyce nie gwarantuje się rozwoju, ani wtedy, gdy aktualny stan jest rozwojem, ani wtedy, gdy aktualny stan jest antyrozwojem.
Firma może rozwinąć się w t+1, nawet jeśli w t jest w stanie bankructwa (w stanie cofania się). WR (WR) dopuszcza ryzyko (czyli antyryzyko, przeciwryzyko) rozwoju w degeneracji, na tej samej zasadzie jak dopuszcza ryzyko degeneracji w rozwoju. Jeżeli antyrozwój (na poziomie p, w chwili t) ma się przekształcić w rozwój (w chwili późniejszej t+1), to antyrozwojowość, reprezentowana przez degeneratywną składową rozwoju, czyli przez “d”, musi trafić na zonę grupowania się antyrozwoju z rozwojem. W przeciwnym wypadku składowa aktualna (czyli p) w t nie potrafi przekształcić się w p w chwili t+1. Tę prawdę o skłonnościach i prawdopodobieństwach (niezdolności wyrażenia inwolucji tylko w kategoriach p) zawiera nasze syntetyczne równanie (4). Parametr b określa nam prawdopodobieństwo unikania degeneracji – unikanie jest też rodzajem grupowania.
Teoria chaosu nie pozwala hasać i wymachiwać słowami jak się komu podoba i chce. Jest troszkę bardziej zdyscyplinowana niż mniema umysł powierzchowny, który nauczył się wyrazów i zwrotów. Błędne wyobrażenia o chaosie przenikają do ekonomii, stąd nasza robota musi być bardzo precyzyjna, łatwo jest nierozważnie ten temat skomercjalizować inflacją słów.
Degeneracja przechodzi w swoje zaprzeczenie tylko przez zonę (mówiąc zony, mamy na myśli tu możezony MZ, czyli zony zinterpretowane prawdopodobieństwowo, choć nie są one prawdopodobieństwami aktualnymi) unikania degeneracji, przez dziurę w grupowaniu się, przez pustkę. Musi być skłonność do rozwoju, czyli dziura antyrozwoju, aby z degereację przyciągnąć do rozwoju. b jest więc związane z dziurą, z zoną antygrupowania, z zoną unikania d, czyli grupowania d-pustek, dlatego zasadne będzie oznaczenie jej symbolem dopełnienia d, czyli d .
b w naszym równaniu inwolucji oznacza, że istnieje świat dozwalający na transgresję od stanu d do stanu u. Nowe protoprawdopodobieństwa wolno nazwać prawdopodobieństwami transgresywnymi. W przypadku parametru b idzie o dopuszczenie (zaktualizowanie) przejścia od degeneracji d do wzrostu b. Zarówno a (czyli pu lub puu) jak i b (pud or pd) przyzwalają na transgresję od t do t+1. To, co powiedzieliśmy, że muszą zatem istnieć prawdopodobieństwa transgresyjne, czyli morze możezon, jest wyprowadzone bezpośrednio z dwuskładnikowej istoty przemijania. O tym nie można zapomnieć.
Poniekąd będzie miał rację ten, kto powie, że prawdopodobieństwo (oczywiście aktualne) pływa w morzu prawdopodobieństwa (klasy MZ). O to chodzi w przedstawionej ontologii prawdopodobieństwa, której źródła są dla nas dostatecznie jasne, aby się nie podpierać Popperem. Trzeba jednak o Popperze i tu pamiętać, ponieważ on się domagał uznania w teorii prawdopodobieństwa – skłonności, możności (oprócz prawdopodobieństwa). Jest to jedna z ważniejszych hipotez Poppera.

5.4. Równanie inwolucji i grupowanie się zon rozwoju i unikania degeneracji
W 5.3. rozpoznaliśmy istotę a i b, wyraziliśmy a i b w terminach prawdopodobieństw, a dokładniej możezon. Równanie inwolucji ma więc postać
pu, t+1= pupu, t + pdpd , t , (5)
stan w t+1 jest określony przez ostatni stan (ostatnią aktualizację obiektu). Ostatnia aktualizacja obiektu jest zawsze dwuskładnikowa i antydynastyczna, czyli 1. rozwojowo niepewna i 2. bezfamilijna w planie aktualizacyjnym (ahistoryczna). d oznacza tendencję do grupowania pustek degeneracji. Sposób organizowania gospodarki przez mafię narusza zasady hazardyzacji, ponieważ stan w t+1 zależy nie tylko od stanu w t, lecz np. od tego, czy właściciel wżenił się w “rodzinę”, od tego kto z kim, lub czy rodzinie “przeszkadza”.
Równanie (5) jest zupełne ze względu na ewolucję w kierunku rozwoju, ze względu na rozwój – są bowiem uwzględnione w nim obie tendencje (kierunki, możliwości zmian). Równanie to zjawia się z symetrii, którą zaakceptowaliśmy na samym początku
u ( rozwój wprzód )  d ( antyrozwój, wzrost degeneratywny ).

Ujmując rzecz najkrócej, lecz bez zniekształcenia sensu, powiemy, że tylko symetrie kierują naszymi rozważaniami zgodnie zresztą z oczekiwaniami ekonomistów, którzy zakładają symetrię (u,d), aby wprowadzić hazardyzację. Staramy się analizę zamknąć w ten sposób, aby wykorzystać, tzn. najpierw powołać (odkryć), a potem zaangażować w całą architekturę, wszystkie odpowiadające sobie byty tworzące ogólną “symetrię rozwoju”.
Wszystkie symetrie są dobrze zdefiniowane, tzn. są z punktu widzenia matematyka określone wystarczająco precyzyjnie. Transgresyjne prawdopodobieństwo grupowania wzrostu pu (puu), które daje skłonność do wzrostu (a nie degeneracji), jest równoważone dokładnie przez transgresyjne prawdopodobieństwo grupowania degeneracji (antywzrostu) – pd ( lub pdd ), które tylko wzmacnia degenerowanie się obiektu ( a nie linię wzrostu ). Transgresyjne prawdopodobieństwo unikania degeneracji, które określa (wzmacnia) inwolucję (dziedziczenie) rozwoju u, ma swój symetryczny odpowiednik w prawdopodobieństwie wzmacniania degeneracji – w prawdopodobieństwie unikania wzrastania p u ( lub pdu); "kreska" oznacza unikanie. Symetrie:
p u ( gromady wzrostu )  p d ( gromady degeneracji )
p d ( gromadzenie się pustek degeneracji )  p u ( gromadzenie się pustek wzrostu )
są pochodną anatomicznego uzupełniania hazardyzacyjnej (w fizyce Boltzmannowskiej) “filozofii” (koncepcji) przemijania (rozwoju).
5.5. Co oznacza zmiana w czasie?
Celem moim jest rozwinięcie szkicowej Boltzmanna filozofii przemijania i wolnorynkowej filozofii rozwoju. W ekonomii, za fasadą prawdopodobieństwa rozwoju lub upadku firmy, stoi świat skłonności. W fizyce zmienianie się obiektu oznacza, moim zdaniem, że istnieje ukryty świat skłonności, który jest konsekwencją logicznego zamknięcia prawdopodobieństwa (p) i “nieprawdopodobieństwa” (1-p) do jedności. Nadając ontologiczną interpretację matematycznego domknięcia się prawdopodobieństwa (i nieprawdopodobieństwa) do jedynki dochodzimy do koncepcji świata skłonności. Byłby to świat gromad, który bynajmniej nie jest prosto rozumianym (detektowanym) starzeniem się i młodnieniem – te bowiem (starzenie i młodnienie) są aktualne, przeżywamy je, doświadczamy tu i teraz. Starzenie się należy do warstwy aktualnej w szerszym znaczeniu, która zawiera i starzenie się i odmładzanie obiektu.
Gromady grupują wzrastanie i degenerowanie się. Są też gromady, które grupują unikanie wzrostu (pustki wzrostu), czyli są zony unikania wzrastania, i są też pustki degeneracji, czyli zony unikania degeneracji.
Wszystkiego tego dowiadujemy się z dedukcji, z analitycznego rozbioru pojęć WR w ekonomii i rozwoju (starzenia się) w fizyce. W fizyce przyjmuje się punkt widzenia Boltzmanna-Poincarégo, że wzrastanie w czasie danego obiektu jest tylko prawdopodobne, a nie pewne.
Mylą się ci, którzy sądzą, że w punktach bifurkacyjnych przedmiot potrafi się przekształcić, że ów chaos sam, bez skłonności, pozwala decydować, że wystarczy samo aktualne prawdopodobieństwo dwóch rodzajów. Przyjęcie prawdopodobieństwa wzrostu p z indeksem t i nieprawdopodobieństwa wzrostu (1-p) z indeksem t, wymaga wprowadzenia (powiedzmy wirtualnej) zony grupowania się wzrostu i zony unikania wzrostu oraz dwu innych wirtualnych zon – zony grupowania się degeneracji i zony unikania degeneracji.
Te wszystkie zony grupowania się czegoś (tendencji do wzrostu lub degeneracji) i unikania tegoż wynikają z interpretacyjnej dedukcji, same też posiadają probabilistyczną naturę, aczkolwiek nie są czasowym prawdopodobieństwem. Popper moim zdaniem to wyczuł w ramach koncepcji świata otwartego.
Pojęcie czasowego prawdopodobieństwa p wzrostu ukrywa w sobie przedprawdopodobieństwa wzrastania i unikania degeneracji, które dopiero legitymują sam wzrost na płaszczyznie aktualnej. Podobnie pojęcie czasowego prawdopodobieństwa degeneracji nosi w sobie ukryte “prawdopodobieństwa” odmiennej natury, prawdopodobieństwa nie warunkowane przez czas.
W ten sposób prawdopodobieństwo wzrostu (inwolucji w czasie obiektu) jest regulowane
transgresywnym światem leżącym u podstaw prawdopodobieństwa aktualnego, który pozwala się stawać. Tyle tylko i aż tyle właśnie wymaga świat czasowy, który chcemy opanować chaosem Prigogine’a. Oba światy mają naturę stochastyczną, lecz jakże odmienną właśnie jeśli chodzi o pojęcie prawdopodobieństwa. To nam powiada dokładnie antydeterministyczny kanon wyłaniania się porządku z chaosu. Tym zajmował się Popper, moim zdaniem, czytelnicy zaś książek o chaosie wyrobili sobie błędne przekonanie i za bardzo obyli się z wyrazami, słowami, takimi jak prawdopodobieństwo. Mamy nadzieję, że wyprostowaliśmy prawdopodobieństwo wspierając w skłonnościach zagorzałego realistę - Poppera. Prawdopodobieństwo fizyczne i ekonomiczne, prawdopodobieństwo w tuym naszym świecie, nie reprezentuje prawdopodobieństwa matematycznego i domaga się skłonności.

5.6. Równanie inwolucji degeneracji

Każdy stan w t+1 zawiera obie składowe, oba probabilistyczne (p) aspekty stawania się - pdt i put. Musimy to uwzględnić – przedstawiając ich odpowiednią kombinację dla prawdopodobieństwa pd,t opisującego degenerację przedmiotu. Mamy zatem równanie inwolucji prawdopodobieństwa
pd, t+1 = pd pd,t + pu pu,t . (6)
Równanie (6) powiada, że angażujemy 1. grupowanie degeneracji, 2. grupowanie wzrostu i degeneracji, czyli unikania wzrostu. Wszystkie inne równania, które powstają ze złożenia pdt i put są nieprawdziwe. Na przykład równanie
pu, t+1= pd pu,t + pd pd,t (P)
jest z pewnością fałszywe, bo rozwój (put) nie może być kontrolowany przez wirtualne grupowanie degeneracji (może-zonę pd). Nie można przejść ze stanu probabilistycznej degeneracji firmy do probabilistycznego rozwoju firmy przez nieodpowiednią, źle dobraną skłonność (do degeneracji).
Prawdopodobieństwo p nie pozwala sobie na wszystko. Wbrew pozorom musi być skłonność, która tym kieruje. To nie jest tak, że teoria chaosu eliminuje wszystkie warunki początkowe i coś się rozwija bez żadnego warunku wstępnego (antropicznego). Nie wystarczy samo prawdopodobieństwo pt rodzaju d i u, aby otrzymać pt+1 jakiegokolwiek rodzaju. Te silne twierdzenia są pochodną procesu chaotycznego, którego, jak zauważyłem, nikt nie rozumie.
Książki popularno-naukowe wyrządziły tym samym więcej krzywdy niż pożytku, ponieważ przyzwyczaiły ludzi do słów bez ich rozumienia. Błędem jest uleganie rozpowszechnionemu mniemaniu, że w nauce wystarczy nauczyć się wyrażeń, aby wypowiadać naukowe zdania. Składnia to za mało.
Proces w teorii chaosu jest czymś całkiem innym, niż sądzą specjaliści od składania wyrazów w zdania, dobrze jest więc wypowiadać mniej przejrzyste wyrazy, np. proces markowowski zamiast proces. Powiemy więc tak: proces markowowski daje niezwykle silne restrykcje na nasze rozumienie prawdopodobieństwa.
Żeby złączyć prawdopodobieństwo rozwoju czasowego put z może-zoną (wirtualnym grupowaniem degenerowania) pd trzeba nie rozumieć czym jest proces markowowski. Takiego złączenia nie wykluczam, ale to nie będzie już teoria chaosu i skłonności Poppera. Teoria chaosu, procesu etc., wbrew powszechnemu wyobrażeniu, powinna być inaczej nazywana, podobnie jak słowo ciepło w fizyce oznacza coś całkowicie innego niż w życiu potocznym. Ci, którzy wyuczyli się słów, nie rozumieją czym jest ostrość semantyczna i wypowiadają zdania na temat porządku, rozwoju, wzrastania i chaosu pozbawione sensu.
Nie zajmuję się tu chaosem w ogóle, procesem w dowolnym sensie, np. niemarkowowskim. Proces o którym mówię jest procesem markowowskim, jest on niezwykle ostro zdefiniowany, reguły użycia tego słowa są tu bardzo logiczne, a nie dowolne. Proces optymalizuje związki między rozwojem i degeneracją. Rozwój idzie przez rozwój lub unikanie rozwoju, a nie przez może-zonę degeneracji (probabilistyczną zonę grupowania degeneracji). Rozwój w t nie jest w stanie transcendować (przebić się) przez gniazdo degeneracji lub unikania degeneracji.
Podobnie degeneracja jest niezdolna trancendować przez gniazdo rozwoju, możliwa jest jednakże transmisja przez gniazdo 1. degeneracji oraz 2. unikania degeneracji.
Transmisja wzrostu przez gniazdo (skłonność) rozwoju jedynie wzmacnia rozwój, zatem nie może produkować pd, t+1. Żadna kombinacja pu z pu, t nie może dać pd, t+1 . Wszystkie równania typu
pd, t+1 = pu pu, t + ... (P’)
są nierealistyczne i nie o taki tu chaos chodzi o jakim myślą połykacze słów. Nie rozumieją tego ci, którzy chcą posługiwać się terminem chaosu, bez wnikania w zagadnienia semantyczne, w warstwę znaczeniową terminów (kwestie te, a zwłaszcza ostrości i nieostrości języków naukowych, są przedmiotem teorii języka T. Grabińskiej w “Od nauki do metafizyki”, od której przejąłem termin ostrości semantycznej).
Równanie kształtu P’ zaniedbywało by zasadę optymalizowania – w kombinacjach -kategorii przez nas rozważanych (prawdopodobieństw czasowych) i niektórych wprowadzonych. Kategorie te nie mogą współwystępować jak popadnie – powiedziałbym, że zdawał sobie z tego sprawę Popper, który pierwszy borykał się z problemami interpretacji prawdopodobieństwa w ramach swego, w gruncie rzeczy antropicznego, świata skłonności. Zasada optymalizowania żąda tunelowania czasowego rozwoju przez rzeczywistość skłonności (powiedzmy – wirtualną), i to przez ściśle wyselekcjonowane zony możności, Poppera skłonności, czyli naszym zdaniem świat skłonności (świat może-zon). Przemiany nie są tak bardzo “chaotyczne” jak się sądzi, chaos, o którym ja mówię, domaga się likwidacji chaosu, o którym mówią ci, którzy już nauczyli się słówek.
Do pewnego stopnia wolno powiedzieć, że w chaosie, chaotyczne przemiany znikają. Optymalizacja zakłada wręcz schemat “chaotycznych” zmian. Podziwiam Poppera za to, że zdał sobie z tego sprawę, że przeczuwał to, czego rzesze operujące pojęciem prawdopodobieństwa nie dostrzegły, że wyprzedził o wiele długości ekonomistycznych hazardzistów. Dziwi mnie jednak to, że nie dostrzegł sprzeczności w systemie wolnego rynku i mniemał, iż jest to z definicji system rozwojowy. Wiadomo, że zalecał – w Politycznym Roku 1989 – wprowadzenie systemu wolnorynkowego; gdy się go o to ponownie zapytałem, czy nie widzi jego ograniczeń i sprzeczności, wykręcił się stwierdzeniem, że politykiem nie jest.
Wolno sformułować eksplicite cztery zasady chaotycznego (ot co!) wykluczenia; skoro są takie trudności w zrozumieniu mechaniki stawania się z chaosu, trzeba je wszystkie wyliczyć:
1. Wirtualne grupowanie degeneracji stanowi barierę dla przejścia czasowego wzrostu (rozwoju
u).
2. Wirtualne gniazdo grupowania się wzrostu uniemożliwia jakikolwiek czasowy transport degeneracji.
3. Wirtualne grupowanie unikania degeneracji uniemożliwia przejście wzrastania (aktualnego rozwoju).
4. Wirtualne gniazdo unikania wzrostu uniemożliwia degeneracji aktualizację.

Ci, którzy opanowali tylko werbalnie słowa z teorii stawania się, nie potrafią zrekonstruować logiki stawania się; do nich więc kieruję eksplicite sformułowane zasady chaotycznego wykluczenia, aby uzmysłowić faktyczne trudności i niedopuszczalność “metody” żonglowania słowami.
Należałoby powiedzieć i tak, że nie każdy schemat łączenia kategorii jest dopuszczalny. Innymi słowy świat (pomimo jego chaotyczności) jest zbyt dojrzały, aby sobie pozwolił na dowolną sklejankę. To właśnie światowe reprezentowanie prawdopodobieństwa limituje ten chaos. Budując na chaosie, na prawdopodobieństwie, nie otrzymujemy chaosu.
Światowe reprezentowanie prawdopodobieństwa nadaje chaosowi “maturę”, pewną dojrzałość, z której nie zdają sobie sprawy zwykli konsumenci językowych wyrażeń. Tę dojrzałość przedstawiliśmy chociażby w postaci czterech zasad chaotycznego wykluczania. Hipotezę skłonności Poppera wyraziłbym tak, że światowe reprezentowanie prawdopodobieństwa daje dojrzały świat zawierający nieczasowe wirtualne tło, zwykle zaniedbywane. To tło, czyli morze może-zon (MZ) definiuje kanały (przejścia) dla czasowej inwolucji prawdopodobieństw, slowem pozwala wprowadzić równanie inwolucji – dla wzrostu i degeneracji.
Każde przejście od p w t do p w t+1 bazuje na 2 elementach podstawowych aktualnych w t. Idzie o przejście dwóch elementów aktualnych do stanu w t+1. Wszystkich może-zon (bram do aktualizacji) mamy 4, razem jest 4+4 elementów do kombinowania z powtarzalnością dwóch podstawowych (u i d) w t. Dzięki wmrożeniu optymalizacyjnych może-zon (zon mód) w reprezentację prawdopodobieństwa tylko mała część z (8/2)=8!/ 2!(8-2)!=28 kombinacji (pełnego chaosu) będzie zrealizowana. Chaos w sensie mechaniki stawania się steruje i nie dopuszcza chaosu w sensie potocznym.
Wszystko to jest konsekwencją superponowania rozwoju i degeneracji w każdym czasowym procesie (który jest rozumiany w semantycznie zaawansowany sposób). Optymalizacja jest konsekwencją na pozór prostego zalożenia założenia (anatomicznej identyfikacji), że los i-go obiektu zamknięty jest między pu i 1-pu . Inne rozumienie optymalizacji naruszy założenie, że prawdopodobieństwo wzrostu jest superpozycją prawdopodobieństwa wzrostu i degeneracji, czyli podstawowego założenia rynku.

6. Architektura świata stawania się




Piramida warstw świata rozumianego jako stawanie się


rozwój,wzrastanie
upadek,degeneracja
przyszłość V(istnieje)= pu, pu, pd, pd
aktualność, uczasowione p prawdopodobieństwa,świat aktualny, obywatelstwo “tej ziemi” A

morze może-zon, świat ukryty B


Fig.1. Prawdopodobieństwo kontra skłonność. Stratyfikacja świata chaosu.


Proste stwierdzenie “jest przyszłość” (przyszłość powstaje z chaosu), które dotyczy i-go przedmiotu zawiera w sobie – po dokonaniu odpowiednich badań anatomicznych i teoriosystemowych identyfikacji pomiędzy prawdopodobieństwem matematycznym a światową reprezentacją prawdopodobieństwa – treści, których nie podejrzewamy. Przyszłość jest oznacza, że odnosimy się do dwóch światów, do świata prawdopodobieństwa (A, świata aktualnego) i skłonności (B, świata możności).
Skłonności świata, świat może-zon jest konieczny jeśli i-ty obiekt ma ewoluować, zmieniać się w tym lub tamtym kierunku, całości zaś ewoluować “do przodu”. Całościami ma być w ekonomiii społeczeństwo rozumiane jako uniwersum przedmiotów gospodarczych, w przyrodoznawstwie – Wszechświat rozumiany jako uniwersum przedmiotów fizycznych. Powstaje tak piramida wielkości.
Przyroda i ekonomia wolnego rynku mają zagwarantować stałą ewolucję, postęp, stały rozwój. Na spodzie piramidy stawania się (istnienia przyszlości) mamy skłonności pu , pu, pd, pd, które także mają naturę prawdopodobieństwową, różną jednak od prawdopodobnej zmiany w naszej rzeczywistości zdarzeń, określonej przez przedmioty. Skłonności nie reprezentują zdarzeń, ani nie są jak zdarzenia i nie poprzedzają (chyba, że logicznie) zdarzeń, lecz wypełniają zdarzenia, zdarzenia je noszą.





7. Konsekwencja probabilistycznej ontologii rozwoju
Wydaje się mi, że pomimo trudności językowego wyrażenia sensu hipotezy Poppera skłonności, wyjaśniam – budując odpowiednią teorię metainformatyczną - czym jest ten świat skłonności. Powstaje w ten sposób organizmalna, biologistyczna teoria chaosu. W ramach binarnego podejścia do rozwoju obiektów wprowadziłem morze może-zon, które nadaje przyszłościowy sens teraźniejszości. Cztery liczby dają prostą macierz grupowania (rozwoju - z rozwojem i z degeneracją, degeneracji - z degeneracją i z rozwojem)

pu pu


pd pd

Te cztery liczby są w pełni zinterpretowane w ramach popperowskiego świata skłonności (w naszej terminologii – może-zon). Są one zinterpretowane w ramach dwójkowej teorii rozwoju, czyli w ramach poszukiwania środków do wyrażenia ewolucji prawdopodobieństw p–składników pe,t i pe,t+1. Podczas ewolucji (e) świat skłonności operuje na czasowych stanach i przeprowadza je w następny stan. MZ jest operatorem, który działa na oba czasowe składniki pe,t i daje przeewoluowane składniki w t+1 czyli pe,t+1 . Wszystko zostaje jak poprzednio, lecz z innymi wartościami liczbowymi aktualizowanych składników p. Oczywiście nie chodzi w tym wszystkim o mnożenie macierzy przez wektor, samo mnożenie niczym nie jest jeszcze, trzeba podać interpretację semantyczną, novum nie polega na wprowadzeniu nowych wzorów matematycznych. Wektorowa forma jest zachowana, aby kontynuować wymianę wolno-rynkową (w istocie wymianę cieplną): nie jest naruszona (w wyniku działania operatora MZ, czyli świata może-zon) dwuskładnikowość ewolucji aktualnych prawdopodobieństw p zmiany przedmiotu i:
pu pd
pe , t+1 = pe,t , (8a) . pu pd
lub
pe , t+1 = MZ pe , t . (8b)
Uważam, że macierz grupowania MZ jest operatorem chaosu. Wolno więc mówić o macierzy (operatorze) skłonności zmieniającej stany aktualnościowe (świata A). Celem tej macierzy jest właśnie grupowanie, czyli umożliwianie stawania się. Zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko, co mówię o Popperze jest inne, niż on sam pisał o prawdopodobieństwie: generalnie, nie jest możliwe, to właśnie widać z mojej teorii, odantropicznienie chaosu i pozbycie się teleonomii, czyli Poppera skłonności.
Widać, że coś szczególnego dzieje się w granicy t = ∞. Nie należy tej granicy demonizować. Oznacza ona, że dla dostatecznie dużych t, Wszechświat, czyli uniwersum przedmiotów (także ekonomicznych) popada w śmierć termiczną, atoli nasza teoria jest naogólnieszą teorią ciepła. Dla dużych parametrów t indeks t przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, można go więc wycofać. Wtedy mamy dziwny świat opisany równaniem
pe = MZ pe . (9)
Śmierć cieplna uniwersum przedmiotów oznacza, że operatorem MZ, działającym na prawdopodobieństwa czasowe, nie można uzyskać nowego stanu. Operator MZ działa na wektor pe i otrzymujemy znowu wektor pe . Żadnego już przewartościowania (transgresji) prawdopodobieństwa p nie otrzymujemy. Świat aktualny zanika, odaktualnia się, nie ma postępu, zmiany, rozwoju. MZ nie może przebić się przez wektor pe, na który działa; blokuje to transgresję.
Wektor pe jest wektorem granicznym. Mechanizm WR sam stwarza sobie barierę nie do pokonania i wymaga niesienia mu nieustannej pomocy z zewnątrz. Z zewnątrz – znaczy z naruszeniem zasad czystości gry. Społeczeństwo Wielkiej Ruletki (WR) musi być nieustatnnie protezowane, aby moglo trwać, gdyż w przeciwnym razie już nie będzie postepu, ani gry rynkowej. Gra rynkowa może być utrzymana, tylko o tyle, o ile jest nieustannie ... naruszana.
Ewolucja (postęp) – realizowana w ramach WR – wykazuje brak zdolności do ewolucji. Ewolucja i WR są sprzeczna. Zwolennicy WR nie chcą się przyznać do tego, ponieważ naruszyłoby to zasady, które przyjęli.
Zadaniem operatora (narzędzia) MZ jest umiejętne mieszanie obu antytez, czyli pu, t i 1 - pg,t dla każdego t, i. Te antytezy są motorem rozwoju i powinny kreować nowy stan z indeksem t+1, jednakże nowy stan się nie zjawi. System nie jest w stanie tunelować bariery śmierci. Wektor śmierci ogóle w teorii WR nie powinien występować, jeśli się wsłuchać w oświadczenia liberałów, których od dziesieciu lat nie brakuje. W praktyce zjawia się on szybko, gdy tylko odpowiednia ilość (t) operacji (przekształcania może-zonową macierzą ewolucji MZ) zostanie zrealizowana i wartość t+1 nie różni się od t. W praktyce nie potrzeba na to czasu nieskończenie długiego. Pozornie naturalne miksowanie jest nieskutecznym środkiem przezwyciężania barier wzrostu.
Przyjmujemy zatem, jak przystało na zwolenników WR, że czasowe składowe pi t są reorganizowane zgodnie z probabilistycznymi regułami chaosu dla każdego t, i; jednakże to nie wyklucza już zaprzestania reorganizowania. Wtedy nie ma czasowego novum, oczekiwanego nowego pe t . Koncepcja WR jest zatem bardzo ograniczona. Każde czasowe novum jest brzemienne w granicę rozwoju. Nie chcieliśmy mieć preferencji, predeterminowanego porządku, chcieliśmy mieć nieporządek, z którego wyłoniłby się ład, a zamiast tego mamy atraktor – granicę rozwoju – do którego przyczyniają się wszystkie osiągnięcia wzrostu. Chaos także predeterminuje (śmierć, los wspólny, stagnację dla całego społeczeństwa, równanie 9).

To właśnie prawdopodobieństwo generuje – przez macierz grupowania/unikania – niezdolność do wytworzenia postępu ponad barierę rozwoju pe, którą sam chaos przynosi. Nie widzę żadnej możliwości odrzucenia wirtualnego świata skłonności, który kontroluje rozwój wektora prawdopodobieństwa rozwoju (logicznie dopuszczalnej postępowej ewolucji społeczeństwa).
Termiczna śmierć uniwersum przedmiotów ekonomicznych - o ile tylko przyjmiemy wyjaśnienie rozwoju społeczeństwa przez chaotyzacę (u i d na poziomie indywidualnym) - jest nieunikniona. Uważam , że nierealistyczne jest odrzucenie świata skłonności.
Praca ta jest metateoretyczną interpretacją WR i rozwoju dwu-wartościowego opartego na chaosie. Moja idea transgenicznych gromad i pustek wzrostu jest zbieżna z interpretacją Poppera prawdopodobieństwa [8]. Wydaje się mi, że teoria Poppera została tu przedstawiona w jaśniejszy sposób, zatrąca też o kwestię reprezentowania przez świat ludzki prawdopodobieństwa z matematycznej teorii. Żałuję, że pomimo precyzji moich rozważań moja teoria rozwoju nie mogła być dotychczas ogłoszona, ponieważ redaktorzy czują się związani z opinią i boją się opuszczać koleiny paradygmatów, w których czują się najbezpieczniej.
W przeszłości starałem się wyjaśnić rozwój świata na innej drodze, w terminach czysto fizycznych [9], które nie nadają się do zastosowania w analizie kapitalizmu WR. Widać, że postępu w kapitalizmie nie osiągniemy środkami legalnymi. Trzeba pamiętać, że w wolnym rynku środkiem legalnym jest tylko operowanie narzędziem MZ, macierzą (Cool. I nic więcej. Tak definiuję WR, wyostrzam znaczenie jego terminów, co pozwala mi dotrzeć do ważnej konkluzji o termicznym zacieraniu się WR w wyniku samego jego działania. Kapitalizm, narzucając hazardyzację wszystkiego, co ma obywatelstwo tej ziemi, błyskawicznie wyrównuje potencjał twórczy, niszczy go. Uważam, że zanik postępowości i szybkość degeneracji znajduje także swoje odbicie w hazardyzacji stosunków społecznych i indywidualnego życia, które niczego już nie jest pewne. Jak sądzę, hazardyzacja rozbija wszystkie struktury społeczne.
8. Zakończenie. Kondycja kapitalizmu a propaganda Roku 1989
Nasze rozważania przedstawiają system kapitalistyczny jako urządzenie społeczne, które musi nieustannie sięgać po metody nielegalne, aby się ratować. Metody nielegalne są niezbędne, znajdują aprobatę systemu kapitalistycznego, gdyż stawką jest być lub nie być. W tej perspektywie zrozumiałe są gigantyczne krucjaty przedsiębrane przez Zachód. Sądzę, że praca ta deszyfruje prawdziwy sens Jałty – powołanie ZSRR / RWPG. Śmierć termiczna oczywiście oznacza koniec społeczeństwa kapitalistycznego, koniec eonu sprzedajności, handlarza, tarebuth (świata liczydłoupodobnionego).
Ukazuję anatomię ideologii chaosu kapitalizmu, społecznej organizacji wolnorynkowej. Aby tego dokonać przyjmuję, że wprowadzenie WR nie jest utopią, przeciwnie, badam sam system WR, jego najdoskonalszą postać. Przedmiotem tych analiz jest nieskrępowana – uwarunkowaniami zewnętrznymi - postać kapitalizmu. Prawica kapitalistyczna, na czele z UPRem i SdRP, marzy o takim chaotycznym państwie, w którym niewidzialna ręka rynku da ogólny rozwój. Jest to najpiękniejsza idea WR. Aby wykazać bezpłodność tej idei, sięgam po własną analogizującą metodą zaczerpniętą z fizyki teoretycznej.
Interpretuję w modelu fizyki teoretycznej kategorie ekonomiczne. Jest to de facto nowa interpretacja kapitalizmu w duchu upragnionego przez WR chaosu i wyłaniania się porządku (niewidzialna ręka rynku). Swoją teorię ekonomiczną wzoruję na własnej meta-teorii fizyki stawania się. Zdaję sobie sprawę, że fizyk tzw. wyłaniania się porządku z chaosu przyciąga manipulantów, którzy swe skłonności do instrumentalizowania znają, jak i tych, którzy tej samowiedzy nie posiadają i wiedzę oraz metodykę i syntezę zastępują hormonami.
Odkrywam, że przyjmowane w kapitalizmie zdolności WR do przezwyciężania barier rozwoju są nieprawdziwe. Innowacyjność WR jest mitem. Mitem jest rzekoma strukturalna, ex definicione, rozwojowość WR. Nasze pojęcia na temat prawdopodobieństwa, prawdopodobnych stanów, prawdopodobnych zdarzeń w gospodarce i na temat chaosu w ekonomii wymagają całkowitej reinterpretacji, to zaś co powiadają liberałowie jest całkowicie nieprawdziwe, poddane wpływom ideologicznym.
Twierdzę, że cechą WR jest zasadnicza nierozwojowość, że WR jest powielarnią nietwórczości, stagnacji, że zaprzecza rozwojowi, że jest zupełnie przeciwnie niż dziennikarze w swych skomercjalizowanych wierszówkach napisali. W ich wyobrażeniach twierdzą kapitalizmu ma być stochastyczność, na której się kompletnie nie znają i która ich wprowadza w stan typowy dla oszołomów. Najpierw powinni zrozumieć teorię prawdopodobieństwa Poppera – teorię skłonności, zanim wypowiedzą swe ekstremistyczne sądy na temat problemu, czy WR i Wielka Ruletka to formacja strukturalnie rozwojowa, bo ja twierdzę, że formacja ta jest strukturalnie, z istoty rzeczy, stagnacyjna, i to nie dlatego, że biorę pod uwagę niedorozwój duchowy w kapitalizmie, o którym mówiła Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty (a nie jak mi zarzuca Olgierd Żmudzki – rzekomo niekwestionowany rozwój ekonomiczny), lecz dlatego, że formacja ta (WR) jest fundamentalnie niezdolna do rozwoju i prowadzi do śmierci przez zatarcie się silnika napędowego, zanik potencjałów rozwojowych (w silniku mechanicznym różnicy temperatur w cylindrze i chłodnicy).
Rozumiem zastrzeżenia Jana Pawła II, uważam, że są one natury systemowej, czyli etycznej (etyka nie jest po prostu ot takim sobie narzekaniem). Nie korzystam w ogóle z arcydzieł Jana Pawła II, badam WR w kategoriach teorii meta-informatycznej, WR rozbijam na elementy. Cechy wolnego rynku (WR) zostały ukryte przed społeczeństwem w Roku Polskiej Wiosny, dziesięć lat temu, gdy Solidarność zachwiała Imperium nakierowanym na 1. import rewolucji, 2. zdobycie kosmosu, 3. wojny aktualne (aktywne, gorące) i 4. potencjalne oraz 5. magazynowanie broni i stałe zbrojenia.
Lansowana w mediach wizja WR jest największym oszustwem mediów XX w. WR jest ekonomicznym urządzeniem generującym śmierć, jego “postępowa” mechanika sama się zaciera, przekształca w Echo, nawet w najkorzystniejszych dla rozwoju WR warunkach.
Ideały WR są w mediach błędnie przedstawiane. Śmierć ekonomicznego uniwersum jest ideałem WR. Wynik nasz uzyskany środkami fizyki teoretycznej mógł być z góry przewidziany: system, który danej jednostce A pozwala każdą inną k-tą jednostkę traktować jako przeciwnika, w rzeczywistości gwarantuje zniszczenie jednostki A. Taki byłby sens cywilizacji śmierci w gospodarce kapitalistycznej Morza Zachodniego. Twierdzę, wbrew tysięcznym artykułom z Bożej łaski redaktorów, że kapitalizm nie jest alternatywą poprzedniego systemu esbecjonitycznego, nakierowanego na mniejszościowy interes NKWD, a nie jak się fałszuje interes większości, społeczeństwa. Społeczeństwo nie miało interesu w:
- eksporcie rewolucji na wszystkie kontynenty (ad.1),
- napędzaniu kapitalizmowi technologii kosmicznej (ad.2),
- doprowadzaniu do starcia milionowych mas żołnierzy (Korea, Wietnam, ad. 3),
- utrzymaniu organizacyjnej gotowości do natychmiastowego uderzenia na kapitalizm (ad 4.),
- tworzeniu niebywałych arsenałów (ad.5).
Aby ocenić wielkość mocy produkcyjnych ekonomii (sprzed 1989 r.) torpedowanej esbecjonizmem nakierowanym na interesy mniejszościowe, wybiórcze, selektywne, należy postawić zadanie: ile trzeba produkować dóbr, aby namówić jakiś nowy Wietnam i zagnać do sześciuset tysięcy żołnierzy USA w “wietnamską” dżunglę? Jaki trzeba mieć potencjał produkcyjny, aby namówić USA i nowy Wietnam do takiej starcia? Polska najprawdopodobniej łożyła na wyścig w kosmos i Pakt Warszawski - 30%, ZSRR – 55%, CSRS, WRL, BRL, NRD, RRL – 15%. Posłowie OKP nie mieli pojęcia jakie są faktyczne moce produkcyjne w RWPG mleka, sera, śmietany, owsa, pszenicy, ryżu, celulozy, ubrań, mebli, betonu, szynki, stali, ropy, prądu, maszyn, pojazdów i przyjęli – bez rzeczowej analizy - że efektywność produkcji w przeliczeniu na głowę w RWPG była nieporównanie, ze sto razy mniejsza niż w EWG, zatem trzeba zniszczyć i tak znikome – w ich błędnym przekonaniu - moce produkcyjne, a więc rzekomo za duże obiekty przemysłowe, molochowate spółdzielnie rolnicze, komunistyczne fabryki. Analizując budżet NASA, Pentagonu, etc. można łatwo się przekonać, choćby w ramach bilansu ogólnego, lub morfologii porównawczej, że efektywność produkcji w RWPG jest porównywalna, albo nieco większa, niż w EWG.
Liberałowie uciekają się do środków nieetycznych, ukrywają wysiłek RWPG w wymienionych pięciu filarach, nie chcą nazwać po imieniu gospodarki esbecjonizmem torpedowanej, ukrywają faktyczne zdolności produkcyjne. Tak manipulując przedstawiają “ekonomię” GRU/PZPR jako jedyną alternatywę dla liberalizmu (Lewandowski z PC, Kaczmarek z SdRP). W ten niemerytoryczny, dziecinnie prosty sposób, “dowodzą” wyższości kapitalizmu. Dziwne jest tylko to, że tak dobry system musiał powołać Czerwonego Smoka, którym straszył leniwych, nieinnowacyjnych podatników, którzy wcale nie byli skorzy do rozwijania technologii, zwłaszcza tej najlepszej, rakietowej, aerodynamicznej, podwodnej, atomowej i kosmicznej. To nie było tak, że RWPG wlokło się za kosmiczną technologią kapitalizmu; to raczej kapitalizm wlókł się za RWPG. Innymi słowy Czerwony Smok był panaceum na niewydolność kapitalizmu.
Optymistyczny sąd, że kapitalizm daje stały rozwój, jest błędem albo zamierzonym, albo jest skutkiem prymitywizmu, nieuctwa, karygodnego lekceważenia elementarnej fizyki, przyrodoznawstwa, oszołomienia opinią mediów, które daje hipnotyczny stan umysłu niezdolnego do metodycznego rozbioru pojęć, matematycznej i logicznej precyzji.
Nie krytykuję kapitalizmu a priori za utopijność pierwszych zasad, za niemoralność walki wolnorynkowej, generowanie bezrobocia, za ewidentną – już werbalnie wyrażaną - sprzeczność z arcydziełami na temat pracy Jana Pawła II, który bez wątpienia stał się największym krytykiem kapitalizmu. Znamienne jest to z jakim irracjonalnym natężeniem cywilizacja śmierci oczekuje od 13 maja 1981r. – zresztą przez wiele lat nieoczekiwanie nadaremnie, choć trudno jest to oczekiwanie pogodzić z otwartością lub moralnością - śmierci lubelskiego Etyka. Czy w przypadku Jego śmierci ukazałaby się we wrześniu 1981 wielka metateoria pracy - “Laborem exercens”? Intensywność tego oczekiwania, wyrażanego swoistym zamówieniem mediów na śmierć Wielkiego Etyka, musi kiedyś poruszyć sumieniami “postępowych” narodów, które dały się spić winem Wielkiej Nierządnicy, a która, jak wszystko na to wskazuje rozsiadła się nad Morzem Zachodnim. Każdy znał słowa używane przez Jana Pawła II, nikt jednak nie stworzył arcydzieła o pracy. Stosunek wszystkim znanych wyrazów o pracy i z pracą związanych do “Laborem exercens” jest taki, jak stosunek drutu, do komputera (przypominam, że komputer zawiera tylko drut i absolutnie nic więcej).
Mając świadomość niechęci dużej części ludności na Zachodzie - spitej winem nierządu - do Jana Pawła II, nie chciałem, analizując kapitalizm, wyjść z nauki społecznej przedstawionej w np. “Centesium annus”. Myślę, że Jan Paweł II, krytykując zarówno ekonomię materializmu wschodniego jak i zachodniego, ma rację od strony teoriosystemowej, lecz znając ową powszechną niechęć (także w pismach katolickich) do polskiego Metateoretyka, obrałem inny sposób argumentowania. Przyjąłem po prostu za prawdę to, co o sobie kapitalizm sam mówi i odrzuciłem wszystkie słuszne założenia i analizy Jana Pawła II wymierzone w marksizm zachodni, czyli w inną postać materializmu, niewykluczone, że jeszcze bardziej totalitarną niż znany nam do 1989r. Troskliwie unikałem jakiejkolwiek manipulacji w doborze założeń kapitalizmu, nie można mi zarzucić najmniejszego instrumentalizowania.
Dowód mój jest ścisły, polega on na przyjęciu twierdzeń wolnego rynku (i to w wersji najbardziej mu przychylnej, logicznie wyselekcjonowanej) i dopiero późniejszym wyprowadzeniu twierdzenia o istotnościowej, fundamentalnej nierozwojowości kapitalizmu. Dowód bazuje na sumiennej rekonstrukcji założeń kapitalizmu wolnorynkowego. W moim dowodzie nie ma odrobiny tendencyjności, pracuję inaczej niż dziennikarze, czyli – stosując ich terminologię – oszołomy i niekonstruktywni opozycjoniści (od 1989 – wobec rozwiązanego tzw. komunizmu), ekstremiści nienawiści do centralizmu populistycznego (ale nie do centralizmu zysku). Jeśli nie dokonamy pojęciowej abstrakcji założeń WR i przyjmiemy za dobrą monetę wszystkie werbalnie wypowiadane twierdzenia kapitalizmu, to od razu skażemy się na akceptowanie sprzeczności. Rzecz w tym, żeby wybrać niesprzeczny zestaw założeń, aby nie pogrążać kapitalizmu na samym początku.
Badania metodyczno-logiczne nad kapitalizmem powinny rozpocząć się w polskiej filozofii, do czego zachęcam znakomite szkoły metodologów, informatyków, cybernetyków, psychologów, kulturoznawców; to zadanie jest dla wybitnych antropologów, socjologów, politologów, naukoznawców. Rzetelnych badań nad totalitarnym i ideologicznym obliczem WR nie przeprowadzono na Zachodzie. Być może jest tak, że euroatlantycki model społeczeństwa handlu i liczydła autentycznie przejął już umysły antropologów i filozofów i dał im tylko jedną połowę, napiętnowaną, cętkowaną.
Moim zdaniem nieinnowacyjność i niepostępowość - której dowodzę - systemu obwieszczającego swą innowacyjność i postępowość jest jakoś intuicyjnie znana rozumowi społecznemu; z pewnością sprzeczność ta generuje napięcia. Może one uniemożliwiają trzeźwe spojrzenie na WR? Może psychiczne napięcie i poczucie dyskomfortu blokuje miliony przed dokonaniem oceny ? Uważam, że sprzeczność konstytutywna w samym WR generuje alienację, agresję, nietolerancję, nienegocjacyjność, ostry, brutalny i inwazyjny styl życia i myślenia cywilizacji, która każdą jednostkę chce naznaczyć piętnem konkretyzmu Morza Zachodniego. Wierzę, że zaproponowana kosmiczna eschatologia pozwoli wygenerować w Polsce myśl teoretyczną, inne modele gospodarki, która umożliwi zarzucenie nietwórczego obecnego pomysłu UPR, OKP, SLD na “gospodarzenie” – transformacji forsowanej w roku 1989. Przyjęcie przez media, że alternatywą dla kapitalizmu jest sowiecki aparat rewolucyjno-militarno-kosmiczny, jest godne umysłu niekrytycznego, zapatrzonego w opinię, którą karmi Wielka Nierządnica. Gloryfikowanie Wielkiej Ruletki Wolnego Rynku i przedstawianie jej w kategoriach konieczności etycznej, logicznej, postępu ekonomicznego, należy do największych błędów XXw. i będzie to w przyszłości rozpoznane. Rozum społeczny Wielkiego Ruchu Solidarności lat 1980-1989 bynajmniej nie zabiegał o kapitalistyczną powszechną hazardyzację. Z pewnością istnieją inne modele gospodarek, pomyślniejsze niż liberalna transformacja restrukturyzacyjna (właściwie likwidacyjna), wcielona po roku 1989 przez umysł z pewnością głęboko nieetyczny, powierzchowny, kupiecki.
[1] Zermelo E., 1896, Ann. Phys. 57, 485 [2] Boltzmann L., 1872, Wien Ber. 66, 275 [3] - '' - 1897, Ann. Phys. 60, 392 [4] Poincaré H., 1895, Rev. Metaphys. 1, 537 [5] Gibbs I.W., 1902, Elementary Principles in Statistical Mechanics, New Haven. [6] Grabińska T., 1998, Od nauki do metafizyki, PWN, Warszawa.
[7] Zabierowski M., 19980, Wszechświat i metafizyka, PWN, Warszawa.
[8] Popper K.R., Quantum Theory and the Schism of Physics, Rowman and Littlefield,
Totowa, New Jersey.
[9] Grabińska T. et al, 1979, Acta Physica Polonica B10, 663-666.
[10] T. Grabińska, “Dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze”, cz.I i II, Z Dnia na Dzień,
Solidarność RKS, Wrocław, marzec 1989.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> LEKTURA, PUBLIKACJE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum