Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

BITWA O POLSKIE RADIO

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Nie Cze 03, 2007 9:27 pm    Temat postu: BITWA O POLSKIE RADIO Odpowiedz z cytatem

Hubert Kozieł
BITWA O POLSKIE RADIO




,,Gazeta Wyborcza” od jakiegoś czasu prowadzi tragikomiczną krucjatę przeciwko jednemu człowiekowi – Jerzemu Targalskiemu (pseudonim Józef Darski). Intrygowało mnie czym zasłużył on sobie na ten ,,zaszczyt”? Od marksizmu przeszedł na prawicę. Działał w KORze, ,,Solidarności”, był przywódcą Liberalno Demokratycznej Partii ,,Niepodległość” - jednej z najbardziej radykalnych antykomunistycznych grup podziemnych, współpracował z RWE. Jest znanym specjalistą od historii najnowszej krajów Europy Środkowo-Wschodniej i znawcą tematyki ,,transformacji ustrojowej”. W ubiegłym roku został członkiem zarządu Polskiego Radia. I od tej pory ludzie ,,Gazety Wyborczej” postanowili nie dawać mu spokoju....Pomimo że wcześniej znajdował się na liście osób, o których w Gazecie pisać nie było można.

Prawdomówni specjaliści z Czerskiej

O przygotowywanym ataku ze strony „Gazety Wyborczej” mówiło się na korytarzach w budynku Al. Niepodległości od dawna. Na kilkanaście dni wcześniej pojawiły się plotki, że razem z Polskim Radiem , zaatakowany zostanie Andrzej Zybertowicz. Obu łączy m.in. proces z Adamem Michnikiem, którego „kryształowość charakteru” zakwestionowali. Zresztą sam Targalski był pewny, iż zostanie wskazany jako „I faszysta RP” już znacznie wcześniej. Fakt, że GW czekała do kwietnia był wręcz zaskoczeniem. Tzn. niezupełnie „czekała”. Targalskiego próbowano ugryźć już pół roku wcześniej. Najpierw opublikowano kłamstwa, że zabronił dziennikarzom trzymać „Gazetę” na radiowych biurkach. Powołano się przy tym na materiał zamieszczony w „Polityce”.

Za dużo „Polityki” i „Gazety Wyborczej” w Polskim Radiu link:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3346993

Czy dziennikarze GW nie potrafią czytać, czy tracą tę umiejętność, gdy chodzi o Targalskiego, nie wiadomo. Ale w „Polityce” jak byk stoi, że Targalski stanowczo temu zaprzeczył – a wprowadzona „cenzura” polegała na tym, że do Radiowego newsroomu wprowadzono inne tytuły, prenumeratę „Gazety”, którą zamawiano wcześniej w liczbie kilkudziesięciu egzemplarzy - ograniczono. Była to oczywista zbrodnia na żywym organizmie, ponieważ jak dobrze wiemy, cenzurą jest publikowanie lub nawet samo czytanie informacji innych, niż te z „najbardziej światłej Gazety RP”. Targalskiemu, który wybór prasy w PR zwiększył (preferencje polityczne nowych tytułów nie są tutaj istotne – dziennikarz powinien mieć wgląd w jak największą liczbę gazet), zarzucono „cenzurę”. Co ciekawe – Targalski przewidział dokładnie co się stanie z tą historią – i już w rozmowie z dziennikarką Polityki zagroził, że jeśli jego wypowiedzi zostaną zmanipulowane, utrudni rozmawianie tej redakcji z przedstawicielami Radia. Gazeta napisała tymczasem, że Targalski rozmawiać z „Gazetą” zabronił… Jest to absolutny fenomen, ponieważ kłamiąc, dziennikarz Agory chciał paradoksalnie napisać prawdę – zgodnie z zapowiedzią Targalskiego, kłamstwo miało spowodować określone konsekwencje. Finał był taki, że „Gazeta” musiała się wtedy przed Targalskim ładnie ukorzyć i opublikować przeprosiny za publikację kłamstw i bredni na jego temat.

"Cenzura w polskim radio" - sprostowanie link:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,55670,3616485.html

Ty…Ty…Ty antysemito!

Jedną z ulubionych sztuczek komunistów było fabrykowanie materiałów o rzekomym antysemityzmie ich wrogów. W 1968r. peerelowska prasa pisała nawet, że Mosze Dajan to... przebrany Otto Skorzenny. Taktykę tę przejęła od komunistów ,,Gazeta Wyborcza”. Antysemitą w Polsce jest nie ten, kto nie lubi Żydów, ani nawet ten, kogo nie lubią Żydzi, ale ten, kogo nie lubi środowisko z Czerskiej . Tak więc na antysemitę został mianowany też Jerzy Targalski. Jak jednak zrobić żydożercę z kogoś, kto nigdy o Izraelu i Żydach nie powiedział nic złego, a czyjego ojca wyrzucili z pracy w 1968 za poparcie dla „syjamistów”? I znów się nie udało a cała sprawa zakończyła się kompromitacją. A wszystko przez przypadek.

Polskie Radio nadawało audycje w języku esperanto. Esperanto jak wiadomo jest językiem, którym posługują się miliony a nawet miliardy istot we wszechświecie. Najwidoczniej jednak 99% tych istot mieszka poza naszą planetą, bo tutaj esperanto jakoś się nie przyjęło. A środki budżetowe Polskiego Radia są ograniczone. W związku z tym, choć utrzymywanie redakcji esperanto to bardzo szczytna idea, warto było pomyśleć, czy środków tych nie należało wydać z lepszym efektem. I właśnie Jerzy Targalski wpadł na pomysł, żeby do Radia wróciła znów sekcja hebrajska – przeznaczona dla Izraela, która kiedyś już w Polskim Radiu była, ale została zlikwidowana. Pomysł wydał się bardzo dobry – zamiast narzekać na „antypolonizmy” w Izraelu i antysemityzm w Polsce, zrobić coś, co pokaże Żydom pochodzącym z Polski i ich dzieciom, jak wygląda życie w kraju ojców. Zamiast biadolić, skarżyć się, lub jak Gazeta Wyborcza urządzać polowania na mniej lub bardziej wyimaginowanych antysemitów po prostu wziąć sprawy w swoje ręce. Korzyści były niezaprzeczalne – nie tylko wzmocnienie więzów z Polakami oraz z Żydami polskiego pochodzenia mieszkającymi w Izraelu, ale promocja Polski i zachęcanie biznesu do inwestowania w naszym kraju. Można było wskazać Polskę jako kraj, w którym wbrew niektórym „ośrodkom informacyjnym” nie szaleje wcale dziki antysemityzm.

I właśnie w trakcie jakiejś rozmowy na temat sensowności utrzymywania sekcji esperanto, padł „argument”, że Polskie Radio bez względu na sprawę efektywności i kosztów powinno je promować, bo…Zamenhof był Polakiem. Nie było ważne, czy te pieniądze można było wydatkować w lepszy sposób. Zamenhof był Polakiem i już! Targalski przytomnie odpowiedział, że Zamenhof był Polakiem, ale także Żydem – czy więc w Izraelu z tej przyczyny utrzymywane są podobne redakcje? Przecież, jeśli uznać tylko kryterium narodowości, Izrael powinien być również dumny z Zamenhofa (o którym tam o dziwo nikt nie pamięta). Cała sprawa tchnęła na Czerską nowy wiatr nadziei. Zaraz zadzwoniła Agnieszka Kublik zadając ciekawe pytania (aż wyłazi z nich podtekst „panie Targalski, bądźcie człowiekiem i powiedzcie, że nienawidzicie Żydów”):

1)Czy istotnie odwoływał się Pan do żydowskiego pochodzenia twórcy języka esperanto?
2) Jakie ma znaczenie, że Zamenhof był żydowskiego pochodzenia?
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75478,3794629.html

Niestety, znów nie dało się znaleźć w tych wypowiedziach nic „antysemickiego”. Nie zmniejszyło to jednak uporu Gazety, aby zrobić z tego epizodu super ważnego i roztrząsanego tematu. Agnieszce Kublik błyskawicznie przyszła w sukurs jej przyjaciółka Monika Olejnik, która ten temat poruszyła na antenie Radia Zet w rozmowie z ministrem Ujazdowskim. Warto na ten tandem zwrócić uwagę – gdyż obie panie jeszcze razem wystąpią w tej historii. Do największego intelektualnego kalectwa posuną się jednak „Przekrój”, któremu ta sprawa wystarczyła, aby wysłać Zamenhofa na…Madagaskar (!!!)

http://przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=2553&Itemid=100

Gdyby głupota umiała latać to polska lewica fruwałaby z gołąbkami…

Wszyscy, którzy próbowali z Targalskiego zrobić faszystę, nazistę i antysemitę wpadli tymczasem w osłupienie, gdy okazało się, że Polskie Radio miało owszem zlikwidować sekcję esperanto (ogólne zamieszanie sprawiło, że została ona przeniesiona do Internetu), ale na jej miejsce planowano wprowadzić… redakcję hebrajską (sic!). Wiadomość tę podały serwisy informacyjne polskie i zagraniczne – komentował to m.in. „Haaretz”, „Jerusalem Post”, „Reuters” a w Polsce Rzeczpospolita, PAP etc…Tylko jedna gazeta milczała jak zaklęta, choć jeszcze kilka dni wcześniej wszystko, co związane z Jerzym Targalskim i Żydami wydawało się jej diabelnie interesujące. Tym razem nikt z redakcji nie zadzwonił, aby zapytać o ten ciekawy pomysł. A oto, co mówił sam Targalski o nowym przedsięwzięciu i dlaczego powołano właśnie sekcję hebrajską, a nie np. włoską czy węgierską:

“Because we have one thousand years of common history with Jews. The other reason is international. Poland and Israel are the best friends and partners of the United States. We are in the first line of the war against Muslim fundamentalism and radicalism.”

http://www.polskieradio.pl/zagranica/gb/dokument.aspx?iid=50205

No tak, obrzydliwy prawicowy ekstremista – zamiast sympatyzować z „dziećmi rewolucji 1968” wyraża swoje jasne poparcie dla polityki zagranicznej prowadzonej przez polski rząd i na dodatek podkreśla, iż razem z naszymi sojusznikami walczymy z islamskim fundamentalizmem. Nic dziwnego, że niektórym może się nie podobać…Pojawia się element jeszcze groźniejszy – okazuje się, że jakkolwiek określone kręgi by się głowiły – poglądy Targalskiego sprawiają, że antysemityzmu zarzucić się mu nie da. A to już poważny problem. Potwierdza to później Witold Gadomski, którego o Targalskiego wypytywał Mikołaj Lizut:

http://www.gazetawyborcza.pl/1,76842,4078612.html

- W latach 80. Jurek był radykalnym antykomunistą, to fakt (…) nie miał już nic wspólnego z (…) "prawdziwymi Polakami" w "S", którzy piętnowali KOR z wyraźnie antysemickim podtekstem. Nie miał w sobie nic z endeckiego archetypu.

Zwolnienia, lokauty, wyzysk robotnika

Polskie Radio zatrudniało około 1500 osób.. Do tego dochodziła jeszcze ogromna rzesza współpracowników. Fakt, że radia prywatne zatrudniają o wiele mniejsze zespoły i cieszą się większym udziałem w rynku nie miał dla niektórych żadnego znaczenia. Przecież Radio ma spełniać misję publiczną. Nie może działać tak, jak inne stacje. Tylko, co to jest ta misja publiczna? Niech nikt nie myśli, że chodzi po prostu o prowadzenie działalności opartej nie tylko na wyznaczniku ekonomicznym, ale uwzględnienie także innych czynników – takich jak rola kulturotwórcza i działalność na rzecz dobra publicznego.

Nic bardziej mylnego! Misja publiczna wg niektórych to po prostu konserwowanie ich na zajmowanych stanowiskach. Jak zmurszałe są podobne zakłady pracy, gdzie praca wciąż często bardziej przypomina okres PRL niż rok 2007 nie trzeba mówić. Kto oglądał program Pospieszalskiego „Warto rozmawiać – który został poświęcony „Polskiemu Radiu” mógł posłuchać jak Tomasz Wołek - jeden z zaproszonych gości – krytyków obecnego zarządu jako koronny argument przeciwko zmianom rzuca, że kiedyś Radio było takie nadzwyczajne, bo…praca przebiegała w „familijnej atmosferze”. Nic dziwnego, że atmosfera jest familijna skoro etaty są tu dożywotnie, pracuje się całymi rodzinami, a dzieci dziedziczą stanowiska po rodzicach. I nieważne jest, że Polskie Radio w ponad 70 % utrzymywane jest ze środków abonamentowych (sprzedaż utworów, dochody z reklam to tylko poniżej 30% wpływów ). W przypadku telewizji środki abonamentowe to około 28%. Ale dla niektórych ważniejsza była przecież „familijna” atmosfera wśród pracowników.

Zwolnienia nigdy nie są sprawa łatwą. I zawsze łączą się z ludzkimi dramatami. Ale czy chcemy czy nie - zakład pracy ma prawo je przeprowadzać. Spółki skarbu państwa nie są zaś instytucjami charytatywnymi, mającymi na celu zwalczanie bezrobocia. Już koło marca „Gazeta” opublikowała parę artykułów, ale dość słabych i bardzo ogólnych. Choć już tam pojawiła się charakterystyczna cecha w postaci posiłkowania się bredniami wyssanymi z palca. Np o tym, jakoby Polskie Radio miało stać się wygodnym miejscem pracy dla „wychowanków toruńskiej Szkoły Rydzyka”.

W radiu obawiają się, że miejsce zwalnianych zaczną zajmować absolwenci i studenci toruńskiej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, której założycielem jest twórca Radia Maryja, o. Tadeusz Rydzyk.

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75478,3990513.html

Istnienia takich „plotek” nie udało mi się potwierdzić. Nie jest to nawet ważne – taktyka była jasna – obrzućmy ich tysiącem ton g… – coś się na pewno przyklei. Oczywiście starano się łączyć to z „nośnymi hasłami” – takimi jak wskazana wyżej Szkoła Rydzyka. Swoją drogą, kiedy szkołę tę zaczną opuszczać absolwenci, minie jeszcze parę lat – „absurdalność” takiej informacji nie podlega więc dyskusji (ochoczo bzdurę tę powtórzyła „Polityka” gdzie mogliśmy przeczytać, że owi demoniczni absolwenci korytarze Radia już zapełniają). Ale nie chodziło tutaj o racjonalność i logikę.

Tymczasem w Radiu zjawiła się Państwowa Inspekcja Pracy. Ale także wtedy okazało się, że wszystko jest w porządku i nie było mobbingu. Nastąpiła przerwa. Prawie miesięczna cisza. Ale kiedy wszyscy sądzili, że już „po wszystkim” nastąpił nowy atak.

Pogrom dzieci i dyskryminacja Marii Szabłowskiej
Dickensowski wyzyskiwacz dzieci


13 kwietnia pojawia się pierwszy, wstrząsający materiał o tym jak brutalnie zostali potraktowani zwalniani pracownicy. Portal internetowy grzmiał o tym na pierwszej stronie:

Od tamtego momentu następuje cała lawina publikacji o Targalskim i Polskim Radio. Dlaczego czekano tak długo? Prawdopodobnie spodziewano się, że w trakcie zwolnień zostaną popełnione błędy. To było naturalne – tak duży zakład pracy, kadra kierownicza, która nie prowadziła wcześniej podobnych restrukturyzacji. To się musiało posypać. Wystarczyło usiąść i poczekać, aż coś się rypnie. Tymczasem dochodził koniec kwietnia, a tutaj nic. Przyszła kolej na posklejanie tego, co już było. A że było niewiele – trzeba było ubarwić.

Warto tutaj zauważyć – praktycznie wszystkie zarzuty zaprezentowane na łamach GW okazały się albo kłamstwami i manipulacją, albo nie ma na ich potwierdzenie żadnych dowodów.

Dziennikarka Informacyjnej Agencji Radiowej, która adoptowała dwójkę dzieci (będąca jednym z „koronnych” dowodów) miała usłyszeć od „Anioła Śmierci”(wg dziennikarzy Gazety tak właśnie mówiono na korytarzach o Targalskim, choć ja nie spotkałem nikogo, kto to potwierdził), że jeśli wzięła sobie dzieci po pijakach, to jej problem. Parę kobiet podobno „usłyszało od Targalskiego, że takich starych bab on w radiu nie potrzebuje. Tyle Gazeta Wyborcza i Agnieszka Kublik. A jak było naprawdę?

Otóż nie tylko nic takiego nie miało miejsca, ale na dodatek Agnieszka Kublik dzwoniła 10 kwietnia do tej dziennikarki z pytaniem, czy to prawda, że złożyła skargę na zachowanie Targalskiego. Dziennikarka stanowczo zaprzeczyła. Nie przeszkodziło to Gazecie napisać o tym jak potraktowano tę kobietę (sic!). Nawet upublicznienie pisemnego oświadczenia, nie zmieniło sprawy. Oczywiście, że „matka adoptowanych dzieci” w ogóle nie znalazła się na liście do zwolnień nikogo już nie interesowało.

Oświadczenie

Dalej upierano się, że Targalski tak powiedział, a kobieta na pewno złożyła oświadczenie pod wpływem przymusu….O rozmowie, którą odbyła Agnieszka Kublik z tą panią ani słowem nie wspomniano…A będzie można ją przed sądem potwierdzić – rozmowy – przychodzące i wychodzące można bez problemu zweryfikować…O tajemniczych „starych babach” też już nikt więcej nie mówił. Ale przecież „podobno” ktoś, coś tam słyszał. Nie znaleziono nawet anonimowego świadka… Dowodów – żadnych. Następna tona rzuconego g…Trochę się przyklei…

Szabłowska story

Maria Szabłowska – to była kolejna osoba, podobno brutalnie potraktowaną przez Targalskiego. Co więc stało się Szabłowskiej? Otóż miała usłyszeć, że Targalski „czyści Radio ze złogów gomułkowsko – gierkowskich” (w domyśle – ona jest takim „złogiem”) oraz że „wokół widzi same stare kobiety”. Sprawa jest jak widzimy szyta nićmi grubszymi od lin okrętowych. Sama Szabłowska nie ma na potwierdzenie swoich zarzutów ŻADNYCH dowodów. ŻADNYCH. Ot, jutro może się okazać, że będzie można oskarżać wszystkich o wszystko. Zwalniany będzie mógł powiedzieć, że jego pracodawca zwierzył mu się, że to on zabił prezydenta Kennedy’ego. Albo, że wyzwał od najgorszych.

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75478,4055483.html

Wystarczy przeczytać powyższy artykuł. Poniżanie dzieci i osób starszych. „Starych bab”. I biednej, dyskryminowanej, jak można zrozumieć ze względu na wiek pani Szabłowskiej. Dyskryminacja ze względu na wiek to złamanie prawa. Sąd Pracy może takiego zwolnionego przywrócić do pracy albo nakazać zakładowi wypłacić wysokie odszkodowanie. Ale o czymś Gazeta Wyborcza zapomniała. Zapomniała paradoksalnie też Maria Szabłowska. Otóż „biedna, poniżona” osiągnęła wiek emerytalny i uzyskała uprawnienia emerytalne! A tutaj prawo jest jasne – nie ma w takich wypadkach żadnej dyskryminacji ze względu na wiek a pracodawca ma prawo to zrobić . Oczywiście – ten fakt nie pasował do całości, więc dyskretnie go pominięto. Co jeszcze ciekawsze – w Sądzie Pracy, gdzie Maria Szabłowska złożyła przeciwko Polskiemu Radiu pozew, nie ma ani słowa o tym „upokorzeniu”. W pozwie z grudnia 2006 roku i piśmie procesowym z lutego 2007 roku Szabłowska nie wspomina, że została wyzwana od „złogów” i „starych kobiet”, a przecież byłby to doskonały argument dla sądu o przywrócenie jej do pracy z powodu dyskryminacji. Szabłowskiej dopiero w marcu 2007 roku, przez przypadek, w okresie gdy GW zaczęła przygotowywać atak na Targalskiego, „przypomniał” się przebieg rozmowy z listopada 2006 roku. Nie został też złożony żaden pozew do sądu powszechnego w związku z tą sprawą. Tzn. niezupełnie żaden – żadnego nie złożyła Maria Szabłowska. Natomiast pozew przeciwko Marii Szabłowskiej został złożony przez Jerzego Targalskiego.

http://wiadomosci.onet.pl/1532211,327,item.html

About face?

A tutaj mamy kolejny festiwal kłamstwa. I tak nieprawdą jest opowiadanie, jakoby w pracy na jej stanowisku nie zaszły technologiczne zmiany. Zaszły i to kluczowe – zmiana montażu z analogowego na cyfrowy. O wręczonym jej wypowiedzeniu zostały też poinformowane, wbrew słowom Szabłowskiej związki zawodowe (są na to odpowiednie dokumenty). Ot, kłamstewka…Ale Maria Szabłowska wie chyba już doskonale że sprawę w sądzie przerypie i to z hukiem. Wg tego, co udało mi się dowiedzieć z „korytarzowych plotek” Biuro Prawne w Polskim Radio siedzi właśnie nad arcyciekawą sprawa. Około 2 tygodni temu Maria Szabłowska miała złożyć wniosek o…przejście na emeryturę….Ten wniosek został przyjęty i skierowany na odpowiednią drogę. Tymczasem Maria Szabłowska teraz się rozmyśliła i twierdzi, że nie złożyła wniosku o przejście na emeryturę, tylko wniosek o „wyliczenie emerytury”. Pomijając sens takiego wniosku, nie wiadomo, dlaczego miałaby go złożyć u samego prezesa PR. Trudno sądzić też, że odpowiednie komórki organizacyjne i sam prezes nie potrafiliby rozpoznać, o co twierdzi „znana dziennikarka”.

Ale to nie wszystko – Gazeta znalazła kolejny dowód na zbrodniczość przeprowadzanych zwolnień – z Polskiego Radia zniknie Ewa Szumańska – znana wielu osobom, szczególnie starszemu pokoleniu autorka audycji „Z pamiętnika młodej lekarki”. Pani Ewa (której chciałbym przy okazji złożyć życzenia z okazji obchodzonych 20 maja…86 urodzin), odmówiła, podobnie jak Tadeusz Sznuk, złożenia oświadczenia lustracyjnego. Redakcja Gazety w związku z tym zalała się krokodylimi, szczerymi łzami… Aż dziw bierze, że Agora i Gazeta nie pomyślą o zatrudnieniu tych wszystkich świetnych dziennikarzy, nad których niedolą tak się użala. Choćby przy justowaniu tekstów. Może, dlatego, że jeszcze niedawno sami dokonywali grupowych zwolnień i jakoś nikt nie pomyślał o biednych zwalnianych pracownikach i krzywdzie ludzkiej, która się dokonała na Czerskiej. No, ale w odróżnieniu od Polskiego Radia, Agora nie musi spełniać „misji publicznej”. Nie musi też udawać instytucji charytatywnej.... Kiedy kończyłem ten artykuł na Czerskiej znów słyszałem płacz nad głosem Tadeusza Sznuka. Dlaczego Gazeta się smuci – przecież to wymarzona chwila aby przejąć wartościowego pracownika od konkurencji...

Agnieszka Kublik – przykład „profesjonalnego” dziennikarstwa. Co ocalało z zarzutów Gazety.

Nie jest to chyba nawet dziwne, że niewiele. Właściwie „ostały się” jedynie słowa, które Targalski powiedział oficjalnie w wywiadzie dla Rzeczpospolitej. Że „średnia wieku w Radiu jest zbliżona do tej na cmentarzu” oraz (o Tadeuszu Sznuku) że „jeśli puścimy ludziom miły głos w obozie koncentracyjnym, to też się przyzwyczają” (obozem wg Targalskiego był PRL). Gazeta Wyborcza zawyła z tego powodu z oburzenia niczym obdzierane ze skóry stado baranów. Tylko…Dlaczego? Czyżby porównanie PRL do obozu koncentracyjnego tak oburzyło? Może warto przypomnieć, czym jest obóz koncentracyjny??

Obóz koncentracyjny - miejsce przetrzymywania, zwykle bez wyroku sądu, dużej liczby osób uznawanych za niewygodne z rozmaitych powodów dla władz. Służyć może różnym celom: od miejsca czasowego odosobnienia osób, wobec których zostaną podjęte później inne decyzje, poprzez obóz pracy przymusowej, czyli de facto niewolniczej, aż po miejsce fizycznej eksterminacji stosowanej rozmaitymi metodami (za wikipedią)

Choć dla niektórych porównanie PRL do obozu wydaje się oburzające – dla całkiem sporej rzeszy społeczeństwa, która nie ścigała się w czynach robotniczych i nie biegała ochoczo, jak niektórzy panowie z Gazety Wyborczej „z radosnym komsomolskim śpiewem” PRL upragnionym rajem na ziemi nie była. Jeśli chodzi zaś o „średnią wieku w Radio” to wyjątkowo nie przyznać Targalskiemu racji. Słowa, może dosadne – na pewno jednak nie obraźliwe ani nie poniżające. Tylko to? O to cała afera? Przez półtora miesiąca Gazeta mieli jeden temat, bo…Jerzy Targalski nie jest fanem Tadeusza Sznuka. Czy w ogóle ktoś zwrócił uwagę, z jakim absurdem mieliśmy do czynienia?

Kronika zbrodni Jerzego T.

Zbrodnie Targalskiego rosną na łamach Gazety jak ryba w opowieściach wędkarza. I tak w jednym z kolejnych felietonów dowiadujemy się, że Targalski „Obrażał, postponował i poniżał”. Pomijając wyjątkową filuterność stylistyczną, warto przeczytać dalej, na czym polegały te „obrazy”

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,69906,4078036.html

A więc wypowiadająca się Małgorzata Słomkowska twierdzi, że nie tylko została spostponowana i poniżona, ale obrażona została także jej matka i ojciec. Pomimo wnikliwej, kilkukrotnej lektury tekstu nie zrozumiałem, w jaki sposób się to stało. Bo jedyne, co mówi Słomkowska, to…że Targalski powiedział, że zwalnia ją „bo tak chce” (dowodów oczywiście nie ma). Nie wiadomo, czy właśnie to obraziło familię pani Słomkowskiej. Następnym „żelaznym” dowodem są…zeznania anonimowego zwolnionego. Ów zwolniony powiedział, że pracuje w radiu od 20 lat i jego zwolnienie to działanie na szkodę spółki (sic!). (Kiedy przekroczyliśmy granicę absurdu? Aha. Zwolniony dodał, że Targalski mu powiedział, że absolutnie nic do niego nie ma. Pomimo, iż pisze o tym nawet GW i tak jak można się domyślać, dokonał się co najmniej pogrom.

O Jezu Chryste. Cóż za porażający dowód. Po takim dictum każdy prezes i członek zarządu powinien pokajać się i złożyć rezygnację. Zwalniany powiedział...że nie można go zwalniać (!!!). Nie wiadomo jednak, czy zachowanie Targalskiego, który miał odmienną opinię o przydatności tego pana „poniżyło go”, „spostponowało” czy może „obraziło”. Ale na pewno rozsierdziło redakcję Gazety Wyborczej. Dobroduszność redakcji Gazety zadziwia. Można sądzić, że nawet o własną firmę nie dbają tak jak o Polskie Radio…Franz Kafka nie wymyśliłby chyba podobnego absurdu, jaki starają się nam wmówić specjaliści z Czerskiej. Może zamiast „Procesu” młodzież powinna czytać tę historię? Nie ma najmniejszej wątpliwości, że Targalskiego i Czabańskiego należy natychmiast wywalić, a na ich miejsce wziąć dziennikarzy GW.. Oni to już by się Radiem zajęli…Może nawet, tak jak w Radiu TokFM moglibyśmy posłuchać, jak to fajnie wtykać polskie flagi w psie gówienka. Ciekawa jest też lektura malutkich manipulacji Gazety. I tak np. w artykule „Pracownicy Polskiego Radia przed Radą Nadzorczą ws. Targalskiego”

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34397,4115756.html

Przedstawianym jako materiał PAP (+ mały dodatek „mar” oznaczający, że oprócz tekstu PAP coś tam dołożył jakiś dziennikarz Gazety) czytamy naprawdę wiadomość PAP. Z małą zmianą. Otóż np. w materiale PAP nie ma informacji, że Targalski „obrażał Sznuka” zobaczmy ten sam fragment poniżej.

http://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/pap/artykul/pracownicy;polskiego;radia;przed;rada;nadzorcza;ws;targalskiego,145,0,240017.html

Jest to ewidentny przykład dziennikarstwa prowadzonego przez dziennikarzy Gazety. Dodatkowe słowo, wyrażenie. I już czytelnik wie, że Targalski obrażał Sznuka. Choć jakie to było obrażanie – nie wiadomo. O dziesiątkach podobnych manipulacji nie warto nawet mówić, po prostu jest ich tak wiele.

Tymczasem inne „ciekawostki”. Joanna Dukaczewska to kolejna osoba zwolniona osoba. Warto zwrócić uwagę na mały szczegół – o ile tamtych pracowników Targalski miał „obrażać” tutaj historia jest trochę „inna”. Dukaczewska nie została obrażona. Została po prostu zwolniona. Choć i to nie jest do końca jasne, bo Kublik tłumaczy nam, że Komisja Etyki Polskiego Radia stwierdziła, że „Targalski zachował się wobec Dukaczewskiej obcesowo”. Tyle że…Targalski, jak zaraz się dowiemy nie spotkał się nawet z Dukaczewską…Jak można zachować się obcesowo, nie widząc nawet kogoś na oczy? Być może z tego powodu użyto eufemizmu, iż zachowanie było obcesowe…Można się jedynie domyśleć, że gdyby tylko doszło do spotkania, czytalibyśmy, iż Targalski „obraził, poniżył i spostponował”. Ale najciekawsze jest to, co przeczytamy za moment:

Komisja napisała też, że nie było żadnych merytorycznych powodów, by zwolnić Dukaczewską. Targalski nie chciał rozmawiać z Dukaczewską, więc w jej obronie stanęły związki zawodowe. Targalski miał im wyjaśnić, że Dukaczewska musi odejść, bo jest związana z obozem b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Co na to komisja: - Jedynym domniemanym powodem zwolnienia Dukaczewskiej może być zbieżność jej nazwiska z nazwiskiem gen. Dukaczewskiego [b. minister w kancelarii Kwaśniewskiego i b. szef WSI] i przypisanie jej do komunistycznych struktur.

Oczywiście, że nie było żadnych „merytorycznych” powodów. Cała jednostka, gdzie pracowała pani Dukaczewska, była likwidowana. Za żadne skarby tego świata nie mogła zostać na dawnym stanowisku pracy, ponieważ razem z innymi przestawało ono istnieć. Pracowało tam 14 osób. Jednak zamiast faktów dowiadujemy się jakiś bredni o generale Dukaczewskim. Kto uroił sobie generała Dukaczewskiego, nie wiadomo. Wg mnie domniemanym powodem tego stosunku Gazety Wyborczej do Jerzego Targalskiego jest nienawiść wobec tego człowieka. A mam wrażenie, że moje domniemania są tutaj bliższe prawdy.

Wcześniej zwróciłem jednak uwagę na pewną miłą parkę – Agnieszkę Kublik i Monikę Olejnik. Monika Olejnik ochoczo postanowiła pomóc swojej kumpeli i od pierwszego dnia zaczęła rozgłaszać wszem i wobec że Targalski dokonał strasznych rzeczy w Polskim Radio. A szczególnie zainteresowała Monikę Olejnik sprawa matki adoptowanych dzieci, o której rozmowę ze swoimi gośćmi rozpoczynała ze szczególną egzaltacją. I tak co najmniej dwukrotnie na antenie Radia Zet mogliśmy posłuchać jak Targalski „poniżył” tę kobietę. Kłamstwo tej historii zostało już jasno wykazane.

Link do skryptu z rozmowy Moniki Olejnik

http://www.europa21.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=9210

A dla wszystkich, którzy jeszcze się wahają, wątpią i myślą sobie „a może Targalski naprawdę postraszył tą biedną kobietę która podpisała co jej kazano?”


Taką tezę można obalić logiką błyskawicznie. W jaki sposób? W bardzo prosty. Agnieszka Kublik, która opisała tę historię 13 kwietnia, napisała, że to „plotka”. Jak dobrze jednak pamiętamy, Agnieszka Kublik dzwoniła do dziennikarki IAR 10 kwietnia. Gdyby otrzymała potwierdzenie tej historii – nie przedstawiłaby jej jako „plotki”. Moja hipoteza: dziennikarka zadzwoniła, bo chciała wypytać się osoby, która miała być jednym z „żelaznych dowodów”. Tymczasem w trakcie rozmowy dziennikarka otrzymała odpowiedź, którą wprawiła ją w zaniepokojenie - nie złożyła ona na Targalskiego żadnej skargi. W trakcie tej rozmowy w żaden sposób nie uzyskała też żadnego, nawet pośredniego potwierdzenia tej plotki. Postanowiła wiec nie pytać wprost. Gdyby to zrobiła – nie mogłaby historii użyć nawet jako „plotki”. Trudno uwierzyć, że telefon był przypadkowy a Kublik zadzwoniła do pierwszej osoby z brzegu. Informacja, że nie była to plotka pojawiła się 19 kwietnia w artykule „Lecą głowy w Polskim Radio”. Wyjaśnienie? Dziennikarze Wyborczej sami uwierzyli w brednie, którą wysmażyli. Niczym historia o kłusowniku, który wpada we własne sidła.

Dowód? Artykuł, o którym mowa zniknął z dostępnego zbioru. Jest co prawda jeszcze dostępny w „archiwum”, ale nie można go znaleźć ani na wyszukiwarce portalu ani w googlach. Oczywiście chodzi o Gazetę – bo na innych stronach, gdzie został przekopiowany wciąż można go przeczytać…

Chodzi jak Chaplin, zachowuje się jak wariat, ubiera jak kloszard, pisze jak Lizut


Po tej serii swoje 3 grosze postanowił dołożyć też Mikołaj Lizut, który napisał felieton pt „Czyściciel Eteru”. Popuścił tam wodze fantazji na całego i nie tylko ordynarnie opisał Targalskiego (,,chodzi jak Chaplin, zachowuje się jak wariat, ubiera się jak kloszard”), ale wymyślił historyjkę jak to sam Targalski zasuwa po korytarzach i podsłuchuje pracowników. Do tego Lizut nakłamał jak Targalskiego do RWE nie chciał przyjąć Jan Nowak Jeziorański (zapomniał najwidoczniej, że samego Jeziorańskiego w Europie Zachodniej, kiedy przyjechał tam Targalski od wielu lat nie było). Lizut specjalnie bojowego nastroju nie przejawiał i szybko napisał, że jest gotowy przeprosić i tak właściwie to nie miał złych zamiarów. Dla Targalskiego sprawa była jasna – przeprosiny to za mało – bez wpłaty pieniędzy na fundację Orientacja się nie obędzie. Ponieważ Lizut nie odpowiedział - panowie spotkają się w sądzie.

Komisja Etyki Polskiego Radia i Stowarzyszenie Niezupełnie Wolnego Słowa

Komisja Etyki Polskiego Radia i Stowarzyszenie Wolnego Słowa to kolejne fascynujące elementy tej historii. Łączy je choćby Janina Jankowska, przewodnicząca Komisji, znana radiowa dziennikarka, a także członek zarządu SWS. Postawa Komisji Etyki w powyższej sprawie jest bardzo dziwna. Trzeba przyznać, że jej nastawienie do Targalskiego zbytnio pozytywne nie było i w dużej mierze ułatwiło ataki GW. Tylko dlaczego? W tej sprawie trudno odnaleźć niezbite dowody, natomiast łatwo parę poszlak.

Pierwszą ciekawostkę spotykamy już dzień po pierwszym artykule GW. Stowarzyszenie Wolnego Słowa wtedy już zabrało głos w sprawie Polskiego Radia. Stwierdziło m.in., że w trakcie zwolnień grupowych w radiu poniżano pracowników, naruszano ich godność osobistą, wytwarzano atmosferę zastraszenia i zaszczucia. Przewodniczący SWS powiedział nawet (wg GW), że oczekuje od RN szybkiego odwołania Targalskiego.

Wg uzyskanych przeze mnie informacji stało się tak m.in. (a raczej w zasadniczej mierze) przez stanowisko, które prezentowała Jankowska. Co w tym jednak dziwnego? Otóż CZAS reakcji. Jeden dzień! To naprawdę ekspresowe tempo! Co ciekawe – wg samej GW SWS oparło się właśnie na publikacjach GW!

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75478,4058915.html

Jeśli więc w swojej opinii SWS oparło się głównie na materiałach GW zrobiło bardzo dziwnie, ponieważ po publikacji jednej gazety wydało wyrok w danej sprawie. Wyrok błyskawiczny. Wyrok oparty na podstawach, które już wcześniej omówiliśmy i które okazały się kłamstwem i manipulacją! Dlaczego SWS mając tak mierne dowody i tak stronniczą ocenę zareagowało w takim tempie? Czyżby komuś bardzo zależało na podjęciu decyzji i wzmocnieniu nagonki zanim jeszcze wszyscy zorientują się, że mamy do czynienia z totalną bzdurą? Można tylko gdybać.

A żeby było śmieszniej – w całej historii pojawia się jeszcze wątek rodzinny, którego jednak bym nie przeceniał. Otóż zastępca naczelnego GW, Piotr Stasiński jest synem siostry męża Jankowskiej. Trudno jednak dowodzić by odegrało to większą rolę, choć mogło doprowadzić potencjalnie do jakiegoś lepszego kontaktu bądź wymiany informacji. Lub np. łatwiejszego wzajemnego zaufania, że chodzi o wspólnego wroga. To oczywiście tylko hipotezy. Motywacje Janiny Jankowskiej i redakcji z Czerskiej mogły być bardzo różne, a zbieżność celów przypadkowa. Tym niemniej nie ma wątpliwości, że Janina Jankowska już wcześniej Targalskiego nie polubiła. Sama pisała zresztą na forum SWS, że ostrzegała przed nim Czabańskiego i uważała jego pracę za zagrożenie dla wizerunku PR. Została tam zresztą skrytykowana za to, że próbuje wciągać SWS do rozgrywek w PR.

Wypowiedzi Jankowskiej na forum SWS:
http://www.sws.org.pl/index.php?main=http%3A//www.sws.org.pl/wolne_slowo.php%3Fnews_action%3Dcomments%26news_base%3D180420071202%26newsid%3D306

Jest to bardzo ważne, ponieważ regulamin wg którego działa Komisja Etyki zakłada że członkowie, powinni wstrzymać się od udziału w rozstrzyganiu spraw, w których mogą zachodzić wątpliwości co do jego bezstronności (§ 4). Nie ma wątpliwości, że Janina Jankowska, przewodnicząca komisji wydała wyrok już wcześniej. Nie wiadomo, na jakiej podstawie, ale na pewno nie na podstawie postępowania wyjaśniającego, które miała dopiero przeprowadzić Komisja. W końcu sprawa z Komisją Etyki skończyła się jakimś absurdem. Komisja odmówiła np. przesłuchania świadków Targalskiego a jej przewodnicząca za nic nie chce zrezygnować z udziału w tej sprawie. Określa jednocześnie termin spotkania, na czwartek 25 kwietnia. Jednak w poniedziałek w piśmie wysłanym do zawieszonego członka zarządu Komisja stwierdziła, że zrozumiała z wymiany pism, że przesłuchanie jest odwołane. I zaczyna się mały cyrk. Targalski pisze Komisji, iż spotkanie było umówione i on przyjdzie, pomimo iż Komisja odrzuciła jego świadków. Odpowiedzią Komisji jest dalszy unik - jej członkowie piszą, że zaplanowali sobie inne prace i nie mogą się już spotkać (przypomnijmy – Komisja zachowuje się tak wiedząc, że w piątek 26 maja zebra się Rada Nadzorcza, która zdecyduje o dalszych losach Targalskiego). Targalski znów odpisuje komisji, że on przyjdzie i nie obchodzi go, co zaplanowali sobie członkowie.

W tym momencie przewodnicząca Jankowska informuje, że jest chora a przesłuchanie już definitywnie odbyć się nie może. Trzeba przyznać, że trudno Komisji spotkać się w tej sprawie, ponieważ nie wiadomo, co ma stanowić podstawę wyroku. Historia z matką dzieci okazała się wierutną bzdurą, tak samo historia z Dukaczewską…Co zabawniejsze – informacje z Komisji w magiczny sposób wyciekają do GW. I tak GW publikuje informacje o jakimś raporcie opracowanym przez Komisję, który miałby być bardzo krytyczny wobec Targalskiego. Wiadomo tylko jedno – żadnego raportu Komisji nie było. Zresztą uchwała, na której podstawie działa Komisja wyraźnie określa, że Komisja przygotowuje uchwały i opinie. O czymkolwiek pisze GW, nie ma to w żadnym razie statusu oficjalnego zdania Komisji (w sumie nie wiadomo więc co to jest – bo wg Regulaminu w ogóle tego nie ma). Pomimo tego, informacja ta zostaje jednak przekazana do Rady Nadzorczej (ale nikt nie ma prawa jej oglądać). Nikt nie ma prawa – tylko teoretycznie - bo o tej informacji pisze Agnieszka Kublik, powołując się na szczegóły dokumentu zwanego „raportem”. W jaki sposób dziennikarka GW ma do niego dostęp? Są dwie możliwe odpowiedzi – albo kłamie i po prostu sobie wymyśliła jej treść, albo ktoś dogadał się z Gazetą Wyborczą i po prostu „sypie”. Możliwa, że obie odpowiedzi są prawdziwe – ktoś sypie, a GW dodatkowo to ubarwia. Kto? Tego nie wiadomo, można tylko spekulować…Wydaje się jednak, że Stowarzyszenie Wolnego Słowa rozumiało, że zostało wpuszczone w maliny i w środę 30 maja 2007 roku zorganizowało spotkanie z Jerzym Targalskim. Epilogiem tej historii jest już oficjalna „opinia” Komisji w tej sprawie. Ale ta nijak nie potwierdza tez zaprezentowanych przez GW, co podkreślała dziennikarka Agory. Jest luźnym i właściwie bezkształtnym zbiorem przemyśleń na zasadzie „dużo o niczym”. Nie zawiera wielu faktów, a raczej rozważania filozoficzne, sprzeczne zresztą z prawem i logiką (np. takie kwiatki, że o tym, czy kogoś obraziliśmy decyduje subiektywne zdanie tej osoby). Stwierdza jednak, że Targalski został skrzywdzony przez medialne oszczerstwa oraz że działał w dobrej wierze.

http://www.gazetawyborcza.pl/1,76842,4110278.html

Jakie mogły być motywacje Jankowskiej? Tego nie wiemy. Nie ma jednak wątpliwości, że starała się ona wymóc na Targalskim określone decyzje personalne, do czego sama się przyznała. Sam Targalski twierdzi, że oprócz żądania usunięcia niektórych nazwisk z list osób zakwalifikowanych do zwolnień grupowych domagała się wprowadzenie innych – np. dyrektora biura ekonomicznego. Miała też nalegać na zatrudnienie dwójki „znajomych”. Wg Rafała Brzeskiego Jankowska miała też próbować „przekupić” Targalskiego, któremu za rezygnację ze stanowiska członka zarządu obiecywała załatwić jakiś order. Sama Jankowska temu zaprzecza.

Wydaje się, że mogło tutaj chodzić o „urażoną” dumę Janiny Jankowskiej, która np. miała własną wizję przebudowy Polskiego Radia. Możliwe też, że zwolnienia dotknęły osoby, z którymi była związana. To jednak tylko hipotezy. Później zresztą pierwotny motyw mógł stać się nieważny – przeciwnicy stanęli na obu stronach barykady a przewodnicząca Komisji Etyki uparła się, aby Targalskiego skasować. Możliwe, że w grę wchodzą sprawy, do których nie udało mi się dotrzeć. Bezkompromisowy charakter Targalskiego też nie każdemu przypada do gustu

Cui bono?

Całej historii dodaje smaczku wątek walki o rynek radiowy i pieniądze. Spójrzmy, że niezwykłą troską o Polskie Radio wykazuje się spółka, która również działa na tym rynku – Agora posiada udziały w wielu spółkach radiowych. Wtóruje jej zaś Radio Zet i Monika Olejnik. Trudno uwierzyć, że te podmioty naprawdę troszczą się o pozycję swojego konkurenta. Raczej robią, co można, aby rzucić mu jak najwięcej kłód pod nogi. Radio jest właśnie w trakcie zmian częstotliwości nadawania niektórych programów. Planowane jest otwarcie Inforadia, które może stanowić poważnego konkurenta na rynku informacyjnym – a co za tym idzie – i na reklamowym. Także inne plany nowego zarządu sprawiają, że konkurencja może czuć się zagrożona – pamiętajmy – rynek radiowy to rynek reklam. A Polskie Radio otrzymuje specjalne środki abonamentowe – w związku z czym jest konkurentem szczególnie groźnym. Wszelkie próby racjonalizacji jego pracy oraz zwiększenia efektywności będą budzić wrogość konkurencji, a nie troskę o jak najlepszy rozwój.

Na razie za wspomniane oszczerstwa Targalski złożył do sądu akty oskarżenia przeciwko Monice Olejnik i Agnieszce Kublik, którym grozi nawet do 2 lat pozbawienia wolności na podstawie artykułu 212 Kodeksu Karnego. Złożone do sądu cywilnego zostały także pozwy przeciwko Gazecie Wyborczej, Radiu Zet oraz samej Marii Szabłowskiej. Szykuje się niewątpliwie ciężka batalia. Kolejna bitwa już 9 czerwca.

Raport pochodzi ze strony:
http://foxmulder.blox.pl/

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum