Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Andrzej Zybertowicz - Służby Specjalne

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> LEKTURA, PUBLIKACJE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Sro Sie 22, 2007 5:46 am    Temat postu: Andrzej Zybertowicz - Służby Specjalne Odpowiedz z cytatem

Andrzej Zybertowicz

SŁUŻBY SPECJALNE I „SAMOLIKWIDACJA” KOMUNIZMU

„Odpowiednia doza taktyki,
strategii czy wręcz hipokryzji oraz działań niejawnych
jest w życiu politycznym niezbędna”(1)



NA OKRĄGŁO

(1) Na co komuniści decydują się przy Okrągłym Stole? Godzą się na zalegalizowanie opozycji, wprowadzenie jej przedstawicieli do parlamentu oraz dopuszczenie do gry politycznej przy otwartej kurtynie.

Liczą jednak, iż będą w stanie kontrolować przeciwnika, podobnie jak cały proces dzielenia się władzą. Zakładają, iż kandydaci solidarnościowi nie uzyskają całej puli z przyznanych im 35% miejsc w Sejmie. Liczą też - to nie tylko mój domysł - że swoich politycznych kontrahentów będą w stanie kontrolować środkami działań operacyjnych, w tym agenturalnych.

Możliwe jest, do pewnego stopnia oczywiście, spiskowe kierowanie polityką, ale już nie historią: społeczeństwo zaskakuje wszystkich. Zarówno obserwatorów, aktorów naszej sceny politycznej jak i samo siebie. Przechyla układ sił w sposób nieplanowany...

(2) W rezultacie komuniści całkowicie przegrywają wybory, po czym.., przyznają się do tego.

(3) Na co zgadzają się po wyborach i po nieudanej próbie stworzenia rządu przez Czesława Kiszczaka? Oddają władzę ekipie solidarnościowej, zachowując w swych rękach MON, MSW, ministerstwo współpracy gospodarczej z zagranicą i w pewnej mierze MSZ.

(4) W kilka miesięcy później PZPR rozwiązuje się, a rząd Mazowieckiego wydaje oświadczenie, że dotrzymanie umów Okrągłego Stołu jest zgodne z polską racją stanu.

(5) I z kolei komuniści decydują się - w dalszym ciągu bez jednego wystrzału - na przekazywanie kierownictwa wymienionych resortów w ręce elit solidarnościowych.

(6) Wreszcie: generał Wojciech Jaruzelski ustępuje ze swego urzędu w obliczu stosunkowo słabej presji politycznej.(2)

Wszystko to dzieje się stopniowo - w żadnym przypadku nie sugeruję tu, iż całkowicie według z góry naszkicowanego scenariusza. Ale... Czy nie za wiele tego dobrego? Przecież taki bieg wydarzeń był zupełnie niezgodny z wielokrotnie analizowaną i opisywaną - zarówno przez amatorów jak i ekspertów - naturą władzy komunistycznej, z logiką funkcjonowania komunizmu jako systemu społecznego. A sposób, w jaki się to wydarzyło, był nie mniejszym zaskoczeniem niż sam upadek komunizmu. Szybki, gładki i zaraźliwy na skalę międzynarodową krach komunizmu zaskoczył wszystkich, dlatego właśnie, że był zupełnie niezgodny z właściwymi dla tego systemu mechanizmami działania. Dlaczego taki słaby opór aparatu bezpieczeństwa? Dlaczego nie strzelali? Zachodni badacze wprost mówią o kompromitacji sowietologii, która okazała się niezdolna do rozpoznania właściwej kondycji bloku radzieckiego.

Przyjrzyjmy się zatem nieco bliżej operacji „Okrągły Stół”, która demontaż komunizmu oficjalnie zainicjowała.



OKRĄGŁY STÓŁ - ODWRÓT KONTROLOWANY

Wspominając decyzję z '86 o zwolnieniu wszystkich więźniów „niekryminalnych” Mieczysław F. Rakowski dodaje: „Dlaczego w tym politycznie dogodnym momencie nie poszliśmy dalej? Dlaczego nie wyciągnęliśmy ręki do Wałęsy, który zaprezentował ugodową postawę? Sądzę, że przede wszystkim dlatego, iż w tym czasie byliśmy jeszcze przekonani, że jesteśmy w stanie dokonać głębokiej przebudowy systemu według własnej koncepcji. Zakładała ona, że do nas powinna należeć inicjatywa, a więc i kontrola nad rozwojem sytuacji (podkr. AZ). Odpowiadam tym samym na zadane mi w 1989 r. pytanie przez jednego z wybitnych działaczy opozycji - Dlaczego nie zwołaliście Okrągłego Stołu w 1986 r.? Byliśmy wówczas słabi i rozwój sytuacji w Polsce mógłby potoczyć się w innym kierunku, na pewno dla was bardziej korzystnym.”(3) ,,(...)Każda ze stron musiała przejść przez długo trwający okres często bolesnych doświadczeń, by można było zasiąść wspólnie do Okrągłego Stołu.”(4)

To oczywiście prawda - ale połowiczna i przez to myląca. Kierownictwo partii-państwa zdecydowało się zrezygnować z monopolu władzy, a potem oddać ją elitom solidarnościowym dopiero wtedy, gdy spełnione zostało kilka warunków.

Po pierwsze, gdy uświadomiono sobie, iż tylko solidarnościowe autorytety są w stanie zapobiec nie kontrolowanemu wybuchowi społecznego niezadowolenia.

Po drugie, gdy uznano, iż struktury organizacyjne "S" są na tyle słabe, że nie mogą stanowić poważnej alternatywy dla komunistycznego aparatu państwowego (w drugiej połowie lat osiemdziesiątych "S" nie miała rozbudowanych struktur w większości województw). Jesienią '92 Kiszczak ujął to tak: „Bo przecież my mogliśmy jeszcze długo rządzić, wcale nie było hossy dla »Solidarności«. W ślad za strajkami w kilku kopalniach wcale nie poszedł cały kraj, a wojsko, milicja, administracja były w naszych rękach. (...) Był to najdogodniejszy moment - przeciwnik był tak osłabiony, że uznaliśmy, iż obędzie się bez jakichkolwiek awantur.”(5)

Po trzecie, gdy stwierdzono (z dzisiejszej perspektywy wygląda, iż było to trafne rozpoznanie), że istnieje kontrola (głównie agenturalna, choć nie tylko) nad elitami "S" wystarczająca na to, by proces dzielenia się władzą nie przemienił się w kataklizm miażdżący grupę nomenklaturową. Innymi słowy, gdy uznano, że tylko za pośrednictwem opozycji, jej rękoma, można będzie kontrolować masy na tyle, by uniknąć z ich strony wyniszczającego uderzenia.

Podłożem umożliwiającym przyzwolenie ze strony aparatu niższych szczebli na takie decyzje było trwające już od dłuższego czasu uwłaszczanie nomenklatury. Zapewne nie rozumowano jasno w taki sposób wtedy, gdy wysuwano ideę Okrągłego Stołu i gdy ją realizowano. Wydaje się jednak, że dziś, patrząc wstecz, sedno tego przedsięwzięcia, sedno tego co faktycznie nastąpiło, można by ująć tak. Podzielić się władzą, a w ostateczności nawet oddać ją tym, którzy są w stanie spacyfikować masy; rękoma elit solidarnościowych uzyskać na jakiś czas względny pokój społeczny, odsunąć w czasie groźbę niekontrolowanego wybuchu, a zarazem ręce te związać na tyle, by nie były się w stanie obrócić przeciw nim.(6) Później zaś, gdy gniew społeczny obróci się w stronę nowej władzy, pozwolić na ponowne podgrzewanie niepokojów, starając się tymczasem zbić maksymalny kapitał ekonomiczny i polityczny.

Wątpię, czy komuniści planowali, iż uzyskają tak wiele jak im się w końcu udało: brak rozliczeń za lata służby obcemu mocarstwu i za bezprawie (patrząc choćby jedynie z perspektywy czynów zakazanych na gruncie prawa formalnie uznawanego pod ich rządami), przechwycenie i udane sprywatyzowanie niemałej części majątku narodowego, wyraźną obecność na scenie politycznej, znaczące wpływy w środkach masowego przekazu i w wielu instytucjach państwowych - zarówno formalne (przez reprezentację parlamentarną) jak i nie formalne (drogą agenturalną i korupcyjną). A to wszystko bez żadnej odpowiedzialności za stan państwa.

Zbyt cyniczny, zbyt racjonalny obraz? Rzecz prosta - z perspektywy czasu wiele widać lepiej. W roku '88 czy '89 z pewnością nie zdawano sobie sprawy z wielu okoliczności, nie wyobrażano sobie przebiegu wielu procesów społecznych, ale spójrzmy na układ sił przy Okrągłym Stole.

Z jednej strony Jaruzelski i Kiszczak, doświadczeni gracze, od lat stosujący gry operacyjne służb specjalnych, wspomagani przez nieskrępowany ideologicznymi dogmatami umysł Jerzego Urbana.

Taktyczno-polityczną przenikliwość Urbana doceni każdy, kto przeanalizuje jego list do Stanisława Kani z 3 stycznia '81, szkicujący strategię manipulacyjego podzielenia się władzą.(7) Czytając go w okresie powoływania rządu Mazowieckiego, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż w 7 lat później (idea Okrągłego Stołu była wysunięta w '88 - wtedy zresztą podziemne pismo "Most" opublikowało tekst w wyniku - jak twierdzi Urban - jakiegoś przecieku z KC)(8 ) komuniści byli w stanie zrealizować naszkicowany tam scenariusz. Inaczej mówiąc, koncepcja była gotowa znacznie wcześniej, zanim powstały warunki umożliwiające jej zrealizowanie. To element istotny dla przebiegu procesów społecznych - posiadanie wizji umożliwiającej orientację strategiczną. Splot rozmaitych wydarzeń - częściowo planowanych i kontrolowanych, częściowo przypadkowych czy wprost znajdujących się poza kontrolą polskich komunistów (sytuacja w ZSRR) - stopniowo wytworzył warunki do realizacji tego projektu. Z tą różnicą, iż na tym etapie do planowania został bezpośrednio włączony ówczesny szef wywiadu i kontrwywiadu, pierwszy zastępca ministra SW, gen. Władysław Pożoga. On, wraz z Urbanem i członkiem Biura Politycznego, Stanisławem Cioskiem, stanowili tzw. zespół trzech, przygotowujący projekty innowacyjnych - z perspektywy ociężałej i zbiurokratyzowanej maszynerii partyjnej - posunięć politycznych.(9)

Biorąc pod uwagę osoby po stronie komunistycznej, zdolne do manipulacyjnego planowania strategicznego, warto by też się przyjrzeć, czym w tym okresie zajmowali się doradca Jaruzelskiego, Wiesław Górnicki oraz psycholog, prof. Janusz Reykowski, w czasach Okrągłego Stołu członek Biura Politycznego.(10) Nie wypowiadam się tu co do stopnia faktycznego wpływu wymienionych osób na działania centrum decyzyjnego operacji pod nazwą „samolikwidacja komunizmu w Polsce”. Wskazuję te osoby by podkreślić, iż komuniści dysponowali zasobami intelektualnymi, umożliwiającymi zaprojektowanie i przeprowadzenie takiego przedsięwzięcia. Urban podaje, że urządzili nawet „symulację rozmów, które miały się odbyć przy tzw. podstoliku politycznym.”(11)

Z drugiej strony występuje mieszanka składająca się z doświadczonych opozycjonistów i z naiwnych idealistów-amatorów, a wszystko zaprawione sosem agenturalnym (mam na myśli zarówno TW wśród bezpośrednich uczestników rozmów jak i w ich bliskim otoczeniu społecznym). O tym, że istniała aktywna agentura SB wśród przedstawicieli strony solidarnościowej w czasie Okrągłego Stołu wiadomo m.in. dzięki pracom Wydziału Studiów powołanego przez Antoniego Macierewicza. ,,(...) Z jej meldunków, pisanych jednak w taki sposób, by uniemożliwić identyfikację źródła informacji. Meldunki te, sygnowane pseudonimami, przygotowywane były dla szefów MSW, PZPR i państwa. Jest absolutnie pewne, że Kiszczak doskonale orientował się w zamierzeniach, taktyce i planach opozycji w trakcie rozmów.”(12) Jeśli dodamy do tego szerokie zastosowanie środków technicznych (obserwacja, podsłuch, podgląd, kontrola korespondencji) podczas przygotowań i samych rozmów Okrągłego Stołu, to trudno uwierzyć, by strona społeczna mogła cokolwiek ukryć przed swymi kontrahentami. Pożoga podaje, iż w okresie Okrągłego Stołu ludzie SB wznosili się na wyżyny profesjonalizmu, pracowano na okrągło.(13)

W tej sytuacji nie wydaje się prawdopodobne, by w czasie Okrągłego Stołu ścisłe kierownictwo PRL zawarło z kimś ze strony społecznej jakiś tajny układ, drugą Magdalenkę.(l4) Nie można tego całkowicie wykluczyć, lecz nie sądzę, aby dla nomenklatury było to niezbędne.

Nawiasem mówiąc, jeśli przyjmiemy za trafny szkicowany tu charakter Okrągłego Stołu, zrozumiałe staje się ówczesne zachowanie OPZZ: jego walka o odrębną pozycję przy rokowaniach, o to, którym z kolei mówcą będzie Alfred Miodowicz, przelicytowywanie "S" politycznymi żądaniami zniesienia cenzury i wolnych wyborów, czy wreszcie demonstracyjne opuszczenie sali obrad plenarnych przez delegację OPZZ 5 kwietnia '89. OPZZ-owcy po prostu nie wiedzieli, co jest grane; byli poza układem i to w podwójny sposób. Po pierwsze, to nie oni ukartowali tę grę. Po drugie, to nie oni mieli otrzymać część placka już z góry wyznaczonego do podziału. Przypomnijmy też tekst - opublikowany w „Polityce”, niebawem po słynnej telewizyjnej dyskusji Wałęsa-Miodowicz - napisany przez doradcę Miodowicza, przedstawiający jak to jego towarzysze z Biura Politycznego zrobili wszystko, by nie stanął on w tej debacie na wysokości zadania. Wtedy rzecz wyglądała niezrozumiale. Obecnie wydaje się jasna: chodziło o odświeżenie autorytetu Wałęsy w oczach szerokiej publiczności i przyblokowanie Miodowicza, który nieświadomy faktycznej gry próbował walczyć o swoje interesy.(15)

Ogólnie rzecz biorąc, skłonny jestem zgodzić się z Czesławem Bieleckim (Maciejem Poleskim), iż Okrągły Stół nie był spiskiem elit dwóch stron, że „Do groźnego przeciwnika można się uśmiechać, ale fraternizacja utrudnia twardy dialog i walkę o własne racje. Jeśli z ludźmi, którzy nas obrażali, gnębili, wreszcie mają krew na rykach, zaczynamy pić bruderszafty, to kończy się gra.”(16) By zobaczyć, kto z kim w Magdalence popijał, wystarczy zerknąć do książki rozmów z Kiszczakiem, gdzie zamieszczono zdjęcia.

Po drugiej, styczniowej czyści X Plenum KC PZPR, które dało zgody partii na powrót "S" do legalnej działalności, odbywa się telekonferencja w resorcie SW. Wiceminister, Czesław Staszczak, szef Służby Polityczno-Wychowawczej, uspokaja aktyw kierowniczy jednostek terenowych i szkół resortowych: „Nie ulega wątpliwości, że znajdujemy się u kresu pewnej fazy rozwoju socjalizmu (...), ale czy partia, czy my wszyscy jesteśmy samobójcami? Chcemy przegrać? Nikt nie dopuszcza takiej myśli. Wygrać socjalizm możemy uznając realia, podejmując bez lęku właściwe decyzje i realizując je w warunkach i na zasadach, które my dyktujemy. Poprzez odważne czyny, a nie intencje, partia na nowo ma szansy stać się siłą uderzeniową w reformowaniu systemu.”

Na dorocznej odprawie kadry kierowniczej resortu w Wyższej Szkole Oficerskiej im. F. Dzierżyńskiego w Legionowie występuje gen. Kiszczak: „SB i MO oraz cały resort spraw wewnętrznych w roku minionym odniosły wiele liczących się sukcesów. Jednakże przekształcenia systemowe dokonujące się w kraju, z którymi zetkniemy się w bieżącym roku, wymagają innego podejścia do niektórych dotychczasowych form i metod naszej pracy. W bieżącym roku dokonać musimy radykalnej zmiany w podejściu do pracy operacyjnej, po nowemu podejść do jej filozofii. Trzeba szukać nowych, doskonalszych rozwiązań operacyjnych. Ochrona i kontrola operacyjna rozmaitych form aktywności społecznej musi być bardziej ofensywna. SB może i powinna kreować różne stowarzyszenia, kluby, czy nawet partie polityczne, głęboko infiltrować istniejące. Gremia kierownicze tych organizacji, na szczeblu centralnym i wojewódzkim, a także na szczeblach podstawowych, muszą być przez nas operacyjnie opanowane. Musimy sobie zapewnić operacyjne możliwości oddziaływania na te organizacje, kreowania ich działalności i polityki” (podkr. AZ).

Już w czasie obrad Okrągłego Stołu, 9 marca, podczas telekonferencji, Staszczak twierdzi, iż Wałęsa „spośród członków 'Solidarności' poszedł najdalej w uznawaniu realiów socjalistycznego państwa, '(...) opozycja konstruktywna, której wyrazicielem jest przywódca Solidarności', w istocie umacnia obecny system.”

W odpowiedzi na liczne wątpliwości w związku z przebiegiem obrad okrągłego stołu, podczas kolejnej telekonferencji przekonuje słuchających: „niech towarzyszy nie myli telewizyjny przekaz, który wywołuje wrażenie, a niekiedy i przekonanie, że strona opozycyjno-solidarnościowa prezentuje się lepiej, jest zorganizowana, wie czego chce, stawia sprawy jednoznacznie i ostro o nie walczy. (...) Ci sami ludzie przy stołach roboczych, gdy nie ma kamer, zachowują się zupełnie inaczej. (...) Spokojnie, towarzysze, scenariusz okrągłego stołu napisała partia, a jego realizacja przebiega niezmiennie na warunkach przez nas dyktowanych” (podkr. AZ ).

Oczywiście, to nie partia pisała ten scenariusz, lecz raczej wąska część jej kierownictwa przy współpracy szefostw służb specjalnych. Warunki też nie były do końca dyktowane przez jedną tylko stronę. Partia bowiem nie potrafiła stanąć na wysokości zadania w kampanii wyborczej, nie sprostała oczekiwaniom służb specjalnych. W jakiejś mierze przyczyniło się to do poważnego zaskoczenia - zresztą dla obu stron - jakim stały się jednoznacznie prosolidarnościowe wyniki wyborów. Zachowanie społeczeństwa - w tym wielu członków PZPR - po raz kolejny wykazało ograniczoną przewidywalność i sterowalność procesów społecznych wielkiej skali. Okazało się jednak, iż nomenklatura miała dosyć środków i umiejętności, by i w takiej sytuacji spaść na cztery łapy.

Dlaczego bowiem po pierwszym - wyborczym - szoku, nie następuje zwarcie szeregów? Dlaczego nomenklatura nie przeciwstawia się oddawaniu władzy i demontażowi systemu? Dlaczego, jeszcze bezpośrednio kontrolując środki masowego przekazu, aparat przemocy, systemy tajnej łączności, itd., nie podejmuje żadnej próby kontrrewolucji? A przynajmniej nic o takiej próbie kontrrewolucji nie jest nam wiadomo.(18 ) Nawet jeśli przyjąć, iż oświecone kierownictwo partii w pełni zrozumiało niezbędność prawdziwych, głębokich(19) reform, to pozostaje pytanie, dlaczego tak łatwo pogodziły się z tym niższe szczeble nomenklatury, zwłaszcza terenowej? Przecież argumentacja w stylu: „wam, towarzysze, krzywda się nie stanie; my tu w centrali trzymamy rękę na pulsie”, może być przekonująca tylko wtedy, gdy stoją za nią jakieś fakty.

Do odpowiedzi zbliża nas następne pytanie: dlaczego rokowania okrągłostołowe, zainicjował i prowadził szef MSW? Czy jedynie dlatego, iż był przyjacielem Jaruzelskiego? A może tylko szef policji politycznej był w stanie zapewnić bezpośrednią, bieżącą kontrolę agenturalną tego procesu? W tym kontekście należy przypomnieć komentarz Jana Lityńskiego, opublikowany jesienią '86 w „Tygodniku Mazowsze”: „Wypuszczenie wszystkich więźniów politycznych jest - i warto to podkreślić - ruchem w pewnym sensie swobodnym, nie wymuszonym bezpośrednio przez żadne siły zewnętrzne. Dlaczego więc zdecydowano się na ten krok właśnie teraz? Czym różni się obecny układ polityczny od tego z roku 1984 czy 1985? Co zmieniło się między lipcem a wrześniem 1986?

Pytania tym ciekawsze, że wypuszczanie odbyło się jak gdyby bocznymi drzwiami, a w całej tej sprawie najważniejszą rolę odgrywa policja. Dlaczego to policja robi amnestię? Dlaczego nie Sejm czy Jaruzelski? Jeszcze w lipcu władza mówiła wyraźnie: pewnych osób nie można wypuścić (...). Rozegrano tu zdumiewający scenariusz, bez precedensu w historii tego systemu. Oto okazało się, że czołową siłą polityczną w kraju jest policja. Przesłuchania w więzieniach i aresztach, rozmowy z gen. Kiszczakiem i jego podwładnymi nie były tym, za co je braliśmy - rutynowymi działaniami policyjnymi, lecz przeciwnie - negocjacjami politycznymi. Oczywiście, w komunizmie policja zawsze była ważnym i wpływowym lobby, ale nigdy nie występowała jako siła bardziej wyrazista niż Biura Polityczne. Nie wiem, co to oznacza, ale być może rola policji okaże się ważniejsza niż wojska po 13 XII” (podkr. AZ)(20) Podobny mechanizm mógł zadecydować o powierzeniu właśnie Kiszczakowi misji utworzenia pierwszego rządu po wyborach z 4 czerwca '89.

Z dzisiejszej perspektywy za naiwny uznać trzeba komentarz Timothy Garton Asha, wybitnego brytyjskiego znawcy spraw Europy Wschodniej, który tak pisał o sytuacji wytworzonej po czerwcowych wyborach: „Po kolejnych dwóch tygodniach gorączkowych negocjacji generał Kiszczak znalazł się na poziomie i przyznał, że nie może stworzyć rządu, a prezydent Jaruzelski również znalazł się na poziomie i zaproponował to Tadeuszowi Mazowieckiemu” (podkr. AZ).(21) Moim zdaniem, zadecydował nie „poziom” i oświecona natura panów generałów, lecz ówczesne rzeczywiste położenie elit nomenklaturowych, nie obawiających się, by sytuacja tak bardzo wymknęła się spod kontroli, iż utrata części władzy będzie równała się utracie wszelkich przywilejów - w Sejmie za Mazowieckim głosowali prawie wszyscy posłowie komunistyczni. Oto informacje potwierdzające trafność tego ujęcia. W znanej instrukcji wiceministra SW, gen, Henryka Dankowskiego z 26 czerwca '89 wystosowanej do szefów WUSW w całym kraju, mówiącej m.in. o parlamentarzystach będących TW, czytamy, iż zdjęcie ich z ewidencji Biura "C" (zawierającego wykazy TW), „nie powinno oczywiście oznaczać przerwania kontaktu operacyjnego. Przeciwnie, należy podejmować różnorodne działania, by osoby te były coraz silniej związane z nami i coraz bardziej dyspozycyjne w realizacji zadań (...).(22)

J. Kaczyński wskazuje, iż właściwym autorem hasła „wasz prezydent, nasz premier” był, jak sam twierdzi, Józef Czyrek. A publicznie - choć w ograniczonym kręgu osób - wypowiedział je Janusz Reykowski, ówczesny członek Biura Politycznego KC PZPR, na przyjęciu wydanym w Sejmie w parę dni po wyborach czerwcowych. To wtedy brzmiało jak propozycja, oczywiście, sformułowana w sposób odwrotny: nasz prezydent, wasz premier, bo mówił to członek Biura Politycznego.”(23)

Mniej znana jest informacja podana przez posła Janusza Okrzesika, przewodniczącego Podkomisji Specjalnej do Spraw Zbadania Działalności byłej WSW: „Ostatni dokument, jaki znalazł się w naszych rękach, to notatka służbowa sporządzona przez zastępcę szefa WSW, płk. Wichrzyńskiego, pod koniec lipca 1989 r. Jest ona poświęcona „ocenie efektywności działań zmierzających do umocnienia pozycji operacyjnej [tj. informatorów - dop. AZ] w ugrupowaniach przeciwnika politycznego.” Charakterystyczne, że opisuje w niej „pozycje zdobyte przez kontrwywiad wojskowy zarówno w ugrupowaniach opozycji demokratycznej jak i w tzw. skrajnych nurtach koalicji. (...) W 1989 r. kontrwywiad infiltrował również ówczesnych sojuszników PZPR.”(24) Przypomnijmy też, ujawnione przez KPN w lipcu '90 dokumenty wywiadu MSW. Była wśród nich, skierowana do Jaruzelskiego, Rakowskiego i Kiszczaka, informacja dyrektora departamentu I, wskazująca na infiltrację kierownictwa SD w okresie rozmów z sierpnia '89 nad stworzeniem koalicji z „S”.(25) Fakt głębokiej infiltracji elit ZSL i SD, tak na poziomie centralnym jak lokalnym, potwierdzają też inne dane.(26) Mamy tu zatem fakty wyjaśniające łatwość, z jaką kierownictwo PZPR zgodziło się na wyłuskanie ZSL i SD z PRL-owskiej koalicji.


Jeszcze w lipcu „Rosjanie odwołują doktrynę Breżniewa. Wadim Zagładin oświadcza: „Będziemy utrzymywali stosunki z każdym wybranym w Polsce rządem.”(27) Wydaje się, iż w tym czasie polscy komuniści, gdyby chcieli, mogli nie dopuścić do ogłoszenia przez ZSRR tego typu oświadczenia w danym momencie. Z drugiej strony jednak, we wspomnianej przed chwilą informacji wywiadu MSW czytamy m.in.: „Projekt (...) umowy SD KPZR już istnieje i wydaje się, że stronie radzieckiej obojętne jest, czy SD będzie w trakcie jej sygnowania członkiem koalicji z PZPR, czy z Solidarnością.”(28 ) Rola ZSRR w procesie okrągłostołowym jeszcze pozostaje do zbadania.

Zresztą, Okrągły Stół jest tylko pewnym elementem procesu demontażu „realnego socjalizmu”. Nie doszłoby ani do X plenum KC wyrażającego zgodę na zalegalizowanie "S", do rozmów Okrągłego Stołu, do kontraktowych wyborów, do uznania ich wyników, do powstania rządu Mazowieckiego, do rozwiązania PZPR, do wycofania niektórych komunistów z kierownictwa kluczowych resortów, ani do rezygnacji Jaruzelskiego z prezydentury, gdyby nomenklatura nie zdołała przygotować sobie wcześniej przed tymi wydarzeniami, jak i w ich trakcie, całego zestawu zabezpieczeń dla swych interesów. Zabezpieczenia - choć robione w znacznej mierze bardziej indywidualnie, niż drogą centralnej koordynacji - okazały się skuteczne. Na tyle w każdym razie, iż zamortyzowały większość błędów i wypadków przy pracy, jakie popełniono w procesie, który miał być reformą socjalizmu, a stał się jego samolikwidacją. Można rzec, iż w połączeniu z korzystnym splotem wydarzeń i z błędami popełnianymi przez elity opozycyjne, błędy nomenklatury okazały się drugorzędne.


Brak bezpośrednich danych, by określić stopień, w jakim były to działania planowane, kompleksowe i systematyczne, koordynowane przez spójne centrum dyspozycyjne. Natura procesów społecznych jest taka, iż dają się one kontrolować w stosunkowo niewielkim zakresie i w niezbyt długim czasie. Z drugiej strony, trzeba mieć świadomość, że logika działań służb specjalnych (zwłaszcza wywiadu) polega na prowadzeniu długofalowych gier operacyjnych, dających owoce często dopiero po dłuższym okresie żmudnego kultywowania "gleby". Choć trzeba jasno zaznaczyć, że gry takie rozgrywane są zawsze na dość wąskim - i dzięki temu właśnie dającym się kontrolować - wycinku życia społecznego czy politycznego. W sumie, umiejętnie wykorzystano posiadane tajne możliwości operacyjne. A system komunistyczny nie ma pod tym względem sobie równych. Prawdopodobnie nie tyle inicjowano i kierowano transformacją ustrojową przez celowe wywoływanie fal społecznych działań, co raczej utrzymywano się na ich wierzchu, aby tą drogą nadawać im pożądany kształt.(29)

Moja teza jest następująca: ludzie PZPR nie walczyli rozpaczliwie przeciw zepchnięciu poza centrum sceny politycznej, ponieważ mieli już przygotowane tratwy ratunkowe. Częściowo przygotowywane wcześniej, częściowo szykowane na bieżąco, trzy rodzaje zabezpieczeń nomenklaturowych interesów: polityczne, ekonomiczne i agenturalne. Omówmy je teraz po kolei. Zacznijmy od zabezpieczeń politycznych - najbardziej znanych, jawnych, lecz zarazem, jak się dziś wydaje, najmniej ważnych.



Przypisy:

(1) Marcin Król, Poza kłamstwem i prawdą, RPN, 1992, nr 1, s, 9.

(2) Zdaniem J. Kaczyńskiego „władza Jaruzelskiego to nie była żadna fikcja. Miał silne wpływy osobiste w wojsku, przecież ponad trzydzieści lat był generałem, miał prawdziwą władzę. Potem, jako prezydent, był zwierzchnikiem sił zbrojnych. Był to jeden z nielicznych ludzi, mających prawdziwą władzę w tym kraju, tylko że jej nie wykorzystywał” (Odwrotna strona medalu. Z Jarosławem Kaczyńskim rozmawiała Teresa Bochwic, Warszawa 1991, Oficyna Wydawnicza MOST, s. 84)

(3) Mieczysław F. Rakowski, Jak to się stało, Warszawa 1991, "BGW", s. 93-4.

(4) Mieczysław F. Rakowski, Jak to się stało, Warszawa 1991, "BGW", s. 19.

(5) Dodał też: „Inna rzecz, że nie przewidzieliśmy, iż rząd premiera Mazowieckiego, że grupa mądrych ludzi z obozu »Solidarności« tak łatwo odda władzę oszołomom politycznym. Zakładaliśmy, że będzie to stabilna władza” (rozmowa Marka Rudnickiego, SM, nr 194, w. 4, 02-04.10.92, s. 3).

(6) Podobnie zob. Spod stołu, Rozmowa Krzysztofa Czabańskiego z Krzysztofem Wyszkowskim, Kultura (paryska) 1989 nr 7, s. 1-16, zwł. s. 7. Muszę przyznać, że zajrzawszy do tego tekstu ostatnio, znalazłem tam na marginesie swój komentarz z pierwszej lektury w '89, w którym uznałem ujęcie Wyszkowskiego za kolejny przypadek spiskowej wizji dziejów. Ostatnio pojawia się coraz więcej tekstów ujmujących Okrągły Stół w kategoriach komunistycznej manipulacji; np. Rafał A Ziemkiewicz, Wspólny wróg, Spotkania, nr 35, 27.08-02. 09. 92, s. 40.

(7) Polityka, nr 29, 22.07.89, s. 13; jest to przedruk z paryskiej Kultury.

(8 ) Jajakobyły. Spowiedź życia Jerzego Urbana. Spowiadali i zapisali Przemysław Ćwikliński, Piotr Gadzinowski, Warszawa 1991, Polska Oficyna "BGW", s. 74.

(9) „Tendencja tych raportów była jednoznaczna - nasilenie reform, otwarcie, liberalizacja. Niewątpliwie przygotowywaliśmy grunt pod to, co później zdarzyło się w Magdalence. Zebrania 'zespołu trzech' były spiskiem pewnej grupy z Jaruzelskim robionym za plecami aparatu. (...) Dokumenty te pisane były językiem polityczno-pragmatycznym, bez jakiejkolwiek ideologii, a więc odmiennym od języka dokumentów wewnętrznych KC i Biura Politycznego” (Jajakobyły, Warszawa 1991, s. 151, fragm. jednego z raportów tego zespołu - tamże, s. 259-60). Zob. też Henryk Piecuch, Wojciech Jaruzelski tego nigdy nie powie, Rozmowy z generałem Władysławem Pożogą, Warszawa 1992, Wydawnictwo Reporter.

(10) Mianowany na tę funkcję w grudniu '88, podczas pierwszej części X plenum KC. „W następnych miesiącach odegrał istotną rolę w sporządzaniu analiz rozwijającej się i zmieniającej sytuacji politycznej. Utrzymywał stałe kontakty z opozycją, szczególnie z prof. Geremkiem” (Mieczysław F.Rakowski, Jak to się stało, s. 169).

(11) Jajakobyły, s. 154.

(12) Michał Grocki (pseudonim), Konfidenci są wśród nas ..., Warszawa 1992, Editions Spotkania, s. 88, zob. też 67.

(13) W książce Henryka Piecucha, Wojciech Jaruzelski tego nigdy nie powie.

(14) Gwiazda twierdzi, że „Dziś już wiemy, że np. były dwie 'Magdalenki', a nie jedna; że Wałęsa był na 'ty' z Kiszczakiem itd.” (w rozmowie ze Zdzisławem Zarycznym, PiŻ, nr 37, 12.09.92, s. 7.). Gwiazda, niestety, nie podaje skąd pochodzi jego wiedza. Materiały z „pierwszej” Magdalenki opublikował doradca Kiszczaka, Krzysztof Dubiński (Magdalenka. Transakcja epoki. Notatki z poufnych spotkań Kiszczak-Wałęsa, Warszawa 1990, Sylwa).

(15) Jan Bogutyn (przed debatą, Polityka, nr 51,17.12.88, s. 5): „Wtorek jest stałym dniem posiedzeń Biura Politycznego KC PZPR, lecz A. Miodowicz oświadczył, że zwolnił się z udziału w tym posiedzeniu i będziemy mogli spokojnie popracować. Udaliśmy się rano do jednego z podwarszawskich ośrodków FWP. (...) Na miejscu jeszcze nie zdążyliśmy wypić kawy, kiedy odezwał się telefon i przekazano informację, że A. Miodowicz jest jednak oczekiwany na posiedzeniu Biura Politycznego. Powiedział - zaczekajcie, za godzinę wrócę. Dotarł z powrotem wieczorem. Był zdenerwowany. Nie wiem, co było powodem, ale dawno nie widziałem swego szefa tak wyczerpanego.” Następnego dnia, gdy rozpoczął się program i „kamera pokazała nienaturalnie spiętego A. Miodowicza, wtedy przed oczyma zaczęły mi się przesuwać ponownie wszystkie telefony, wydarzenia i atmosfera poprzednich dni.” Urban: „Chcecie - to wierzcie, chcecie - nie wierzcie, ale Miodowicz bez uzgodnienia z kimkolwiek zaproponował, bodaj w 'Sztandarze Młodych', taką dyskusję. (...) W KC odbyło się zebranie działaczy wysokiego szczebla, w większości członków Biura, gdzie Miodowicza najzwyczajniej opieprzono, starając się uzmysłowić mu, co zrobił i namówił, żeby się wycofał” (Jerzy Urban, Jajakobyły. Spowiedź życia Jerzego Urbana. Spowiadali i zapisali Przemysław Ćwikliński, Piotr Gadzinowski, Warszawa 1991, Polska Oficyna "BGW", s. 158-9). Czy gdyby ścisłemu kierownictwu partii naprawdę zależało na niedopuszczeniu do tego spotkania, to nie znaleziono by sposobu by je zablokować? Przecież telewizja wtedy nie była poza kontrolą KC.

(16) Rozmowa Elżbiety Misiak i Jerzego Papugi, Konfrontacje, nr 5, 1992, s. 8. Podobnie J. Kaczyński: „Uderzająca była fraternizacja, która nastąpiła podczas rokowań - miała ona, moim zdaniem, ze strony PZPR wyraźny cel polityczny. Cała grupa tzw. młodych z PZPR - Kwaśniewski, Wiatr, Oleksy - chciała stworzyć nową elitę, nową grupę władzy i otwierała się na nowych, chętnych partnerów ze strony 'Solidarności'" (Odwrotna strona..., s. 27).

(17) Wypowiedzi przytaczam za: Maciej Ziębicki, Jak MSW wygrało wybory, PiŻ, nr 20, 16.05.92, s. 10, opuszczenia w oryginale; autor nie podaje, z jakich dokumentów pochodzą te cytaty. W zamierzeniu autora, tytuł jego tekstu miał ośmieszać resort. Wybory przecież były wielką porażką komunistów.

(18 ) Pewien ślad jednak istnieje: „W tym czasie (wrzesień 1989 r.) otrzymałem od jednego ze znanych polityków, nazwisko pominę, sugestię, że jest ostrzeżenie od Jaruzelskiego, iż szykuje się zamach stanu ze strony wojsk nadwiślańskich (...). Powiedziałem to Mazowieckiemu. Do niego także to dotarło z innej strony” (Odwrotna strona..., s. 54). Wydaje się jednak, iż było to jedynie straszenie, podobnie jak posiedzenie Rady Wojskowej MON z 8 czerwca '89, „która - jak napisano w prasie - omawiała zadania sił zbrojnych po wyborach, dzień później rozmawiał z Kiszczakiem abp. Bronisław Dąbrowski, również o sytuacji po pierwszej turze wyborów. Rozważano wprowadzenie stanu wyjątkowego i zerwanie wyborów pod jakimkolwiek pretekstem. (...) Myślę, że w gruncie rzeczy ta narada w MON była po to, żebyśmy mieli z niej przecieki, żeby nas przestraszyć. W każdym razie nic z niej nie wynikło” (tamże, s. 22-3).

(19) Choć oczywiście nikomu - łącznie z wszyskimi opozycjonistami (poza może Januszem Korwinem-Mikke) - nie śniło się, że będą to reformy tak fundamentalne.

(20) TM, nr 181, 24.09,86, s. 1; cyt. Za: xero fragmentu tekstu opublikowanym w: Jacek Kurski, Piotr Semka, Lewy czerwcowy, Warszawa, Editons Spotkania, s. 193; bez roku wydania. Szkoda, iż kilka lat późśniej, przy okazji omawiania afery lustracyjnej Lityński wydawał się zapomnieć, jak trafna była jego ówczesna analiza.

(21) Timotby Garlon Ash, Wiosna obywateli. Rewolucja 1989 widziana w Warszawie, Budapeszcie, Berlinie i Pradze, London 1990, Polonia, przeł. Anna Husarska, s. 28.

(22) Spotkania, nr 19, 22.05.91, s. 3, zamieściły xerokopię tego dokumentu. Według CK w dn. 7 lipca '91, w wypowiedzi dla „Programu III Polskiego Radia, gen. Dankowski potwierdził zarówno autentyczność samego dokumentu, jak i swoje jego autorstwo”, nr 104, 08.05.91, s. 2

(23) Odwrotna strona..., s. 26.

(24) Rozmowa Piotra Skwiecińskiego, ŻW, nr 29, wyd. 3, 04.02.91, s. 2.

(25) Dokument przedrukowany w TD, nr 28, 15.07.90, s. 5.

(26) Zob. Henryk Piecuch, Byłem gorylem Jaruzelskiego, Warszawa, Oficyna Wydawnicza „Reporter” 1993, s. 345-6. Źródło osobowe "K" wspomina jedną z odpraw w WUSW, na której wskazano, iż wybory do władz ZSL zostały zabezpieczone prawidłowo. W sensie technicznym znaczy to, iż do grona delegatów na kongres tej organizacji udało się wprowadzić dostateczną liczbę TW lub po prostu osób dostatecznie uległych, by uzyskać układ personalny władz stronnictwa uznany przez PZPR za korzystny.

(27) Za kalendarium w: Odwrotna strona..., s. 25.

(28 ) Dokument opublikowany w TD, nr 28, 15.07.90, s. 5.

(29) Metaforą kształtowania fal nie przez siebie wywołanych posługuję się za Sławomirem Magalą.



Źródło:

Andrzej Zybertowicz, CZĘŚĆ I SŁUŻBY SPECJALNE I "SAMOLIKWIDACJA" KOMUNIZMU, w: W uścisku tajnych służb. Upadek komunizmu i układ postnomeklaturowy, Wydawnictwo ANTYK, Warszawa 1993, s. 19-31.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> LEKTURA, PUBLIKACJE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum