Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Tych wyborów i tak byśmy nie wygrali

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Paź 26, 2007 6:34 am    Temat postu: Tych wyborów i tak byśmy nie wygrali Odpowiedz z cytatem

Tych wyborów i tak byśmy nie wygrali
Agnieszka Sopińska, Bernadeta Waszkielewicz 26-10-2007, ostatnia aktualizacja 26-10-2007 01:57

Nikogo nie wyrzucamy z PiS, ale nie mamy też zamiaru całować kogoś w rękę tylko po to, by z nami został. Niewykluczone, że jakiś poseł dostanie propozycję od PO i jego honor okaże się słabszy niż honorarium – mówi odchodzący premier w rozmowie z Agnieszką Sopińską i Bernadetą Waszkielewicz
źródło: Rzeczpospolita


Rz: Ma pan już kandydata na wicemarszałka Sejmu?

Jest ich kilkoro. Ja mam swój typ, ale nie zawsze można wysunąć tego, kto byłby najlepszy.

Może zaproponuje pan na ten fotel któregoś z polityków konserwatywnego skrzydła PiS, żeby je dowartościować?

Nie widzę powodów, żeby się takimi względami kierować. To musi być przede wszystkim człowiek absolutnie lojalny i zdecydowany, bo to będzie trudna misja. Przecież wybory wygrała partia, w której liczy się tylko zwartość. Musimy z tego wyciągać wnioski. Nasza partia, w porównaniu z PO, w ostatnim okresie była rozmemłana, była partią szalejącego liberalizmu, który musi zostać ukrócony.

W jakiej roli będzie pan występował w Sejmie?

Będę posłem.

Skupi się pan na kierowaniu partią?

Tak, bo partia musi być substytutem wszystkiego. Nie mamy swoich mediów. Większość ma do nas skrajnie niechętny stosunek. Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby mój brat albo ja wystąpił publicznie pijany? Żądano by naszych głów. A Kwaśniewski jako urzędujący prezydent nieraz występował pijany i media milczały. Musimy więc tę nienormalną sytuację wyrównywać poprzez sprawną partię, trzeba nad tym pracować.

W tej kampanii partia okazała się sprawna?

Zdobyliśmy o 2 mln głosów więcej niż dwa lata temu, czyli zwiększyliśmy poparcie o dwie trzecie.

Ale wielu polityków PiS jest niezadowolonych. Może trzeba było inaczej poprowadzić kampanię? Dobrać do niej tych samych ludzi, którzy doprowadzili do sukcesu PiS w 2005 r., a nie tylko dwóch z nich?

Jacek Kurski zawsze uważał, że to on powinien prowadzić kampanię. Bez wątpienia ma talent, ale obawiam się, że po jego kampanii mielibyśmy smętne miny.

Nie tylko Kurski narzeka.

Zaszkodziła nam moja wpadka w debacie z Tuskiem. Poszedłem na nią wymęczony, trochę chory i jednocześnie nieprzygotowany.

Zaczynaliśmy z poparciem około 20-procentowym, skończyliśmy na 32 procentach, i to przy tak wysokiej frekwencji, jakiej sobie nie wyobrażaliśmy. Jeszcze w czwartek w nocy, kładąc się spać, myślałem, że jeśli zdobędziemy 5 mln głosów, to wygramy. Zdobyliśmy więcej, a przegraliśmy. Nikt tego nie przewidział. Powodów było wiele. Po pierwsze, moja wpadka w debacie z Tuskiem. Poszedłem na nią wymęczony, trochę chory i jednocześnie nieprzygotowany. I skończyło się źle. Druga sprawa – to, że Aleksander Kwaśniewski swym zachowaniem odebrał LiD trzy – cztery procent poparcia i dorzucił je PO. Sądzę też, że zaszkodziła nam sprawa Beaty Sawickiej. Trzeba było dać sobie z tym spokój. Ale Mariusz Kamiński sądził, że jeśli ujawni kulisy akcji CBA już po wyborach, to nikt tego nie usłyszy.

Był szczerze rozgniewany, bo oskarżano go o łajdacką robotę. A było tak, jak każdy mógł zobaczyć. To, że ta pani później odegrała swoją rolę ze łzami w oczach… Cóż, jest sporo pań, którym można zrobić krzywdę. Nie wydaje mi się jednak, by pani Sawicka do nich należała. To bardzo mocna osoba.

Nie dostrzega pan błędów w taktyce przygotowanej przez Adama Bielana i Michała Kamińskiego?

Błędem była zgoda na debatę. Lepiej było wysłuchać jeszcze parę razy od PO, że jestem tchórzem. Ale wyborów i tak byśmy nie wygrali. To, co maksymalnie mogliśmy osiągnąć, to mniej więcej remis z Platformą. Byłoby to dla nas rozwiązanie honorowe, ale władzy i tak byśmy nie utrzymali. Na to potrzebne było zdecydowane zwycięstwo nad PO. A to, jak dziś już wiemy, było poza zasięgiem ze względu na słabość LiD i wielką kampanię mobilizacyjną przeciw nam. Najbardziej spektakularnym elementem tej kampanii była akcja telewizyjna „Idź na wybory – zmień Polskę”, która trwała w TVP nawet podczas ciszy wyborczej.

Twierdzi pan, że media publiczne wam nie sprzyjały, ale co innego wynika z raportu OBWE, w którym uznano, że TVP faworyzowała trzy główne partie, w tym PiS.

A jakie poważne siły polityczne poza tymi trzema istnieją w Polsce?

Startowało więcej ugrupowań niż PiS, PO i LiD.

Rzeczywistość jest taka, że TVN bulgocze nienawiścią wobec PiS. Nie lepiej jest z Polsatem. Okazało się, że Tomasz Lis i jego następcy potrafią jeszcze bić na głowę TVN w tej zajadłości. Więc nawet jeżeli telewizja publiczna byłaby rzeczywiście pro-PiS-owska – a nie była – wiele by to nie zmieniło. A poza tym dlaczego konstrukcja mediów ma wyglądać tak, że wszyscy są przeciwko jednej formacji? To nie ma nic wspólnego z pluralizmem ani z demokracją. Nam trudno się pogodzić z tym, że za przyzwoitego dziennikarza uważany jest tylko ten, który nas kopie i zachowuje się jak Niesiołowski. Postanowiliśmy skądinąd wytoczyć procesy temu panu i innym.

Prezes TVP Andrzej Urbański pana zdradził?

To nie ma nic wspólnego ze zdradą. To jest osoba niezależna, mająca różne polityczne i towarzyskie związki. Nasza polityczna współpraca w PC była incydentem z początku lat 90. Miłym i zakończonym przyjaźnie, ale już odległym.

Przed objęciem fotela prezesa telewizji publicznej był związany z prezydentem Lechem Kaczyńskim.

Tak, ale nie tylko z nim. Także z ludźmi, którzy nie byli szczególnie ciepło do nas nastawieni. Został prezesem TVP, bo był jedynym człowiekiem, który mógł zastąpić Bronisława Wildsteina. A Wildstein musiał odejść, bo gdyby dłużej kierował TVP, oznaczałoby to koniec koalicji. Każda moja rozmowa z Andrzejem Lepperem i Romanem Giertychem była awanturą o Bronisława Wildsteina.

Utrzymuje pan, że nie miał pan nic wspólnego z Andrzejem Urbańskim? Twierdzi pan, że Urbański został prezesem TVP tylko dlatego, że jest świetnym fachowcem, który zna się na mediach?

Andrzej Urbański w mechanizmie politycznym wprowadzonym ustawą o radiofonii i telewizji z 1993 roku był jedynym człowiekiem, który mógł zostać prezesem telewizji. Czy się komuś to podoba, czy nie, tak to zostało skonstruowane. Zresztą Urbański jest człowiekiem kompetentnym, bardzo inteligentnym, był dziennikarzem i miał związki z telewizją. Byłem w stanie zgodzić się na niego i popierali go nasi ówcześni koalicjanci z LPR i Samoobrony.

Może więc trzeba było zmienić ten mechanizm?

Może. Tak jak wiele rzeczy. Choć nie bardzo wiem, jak można zrobić, by telewizja była oderwana od bieżącej polityki, ale nie stała się własnością jednej grupy – polskiego establishmentu. Ten establishment ma już swoje prywatne telewizje i nie powinien mieć publicznej. Ale jak to zrobić? Wielokrotnie się nad tym zastanawialiśmy i nie ma dobrego pomysłu.

W tej kadencji uda się zlikwidować KRRiT?

Do tego potrzebna jest zmiana konstytucji.

Razem z PO macie wystarczającą większość do tego.

Ale proszę nie zapominać, że przez dwa lata Platforma prowadziła z nami totalną wojnę na niebywałym poziomie agresji i kłamstwa. Wmawiała, że w Polsce jest tragedia, katastrofa gospodarcza i Polacy muszą się wstydzić tego, co się dzieje. To łgarstwa, które szkodziły Polsce. Robiono to w imię interesów establishmentu, bo Donald Tusk jest jego reprezentantem czystej krwi.

Dopuszcza pan jakąkolwiek współpracę z PO przy zmianie konstytucji?

Jeżeli PO będzie popierała nasze wnioski, to nie mamy nic przeciwko temu, żeby zmieniać konstytucję. Ale w tym Sejmie jesteśmy opozycją. Jak nastąpi iluminacja w Platformie i 141 jej posłów przejdzie do PiS, a tyle trzeba, byśmy mieli 307 głosów potrzebnych do zmiany konstytucji, to natychmiast wystąpimy z planem jej zmiany. Od kilku lat mamy gotowy projekt nowej konstytucji i w każdej chwili możemy go przyjąć. Wystarczy moment iluminacji w PO. W dziejach różne rzeczy się zdarzały.

Będziecie współpracować choćby przy niektórych ustawach?

Będziemy twardo rozliczać PO z obietnic. Naskładali ich wiele. Obiecali bardzo szybki wzrost płac. Rozumiemy, że teraz wzrosną one co najmniej dwukrotnie. Obiecali masowy powrót ludzi do kraju. Zobaczymy, ile osób przyjedzie. Obiecali szybki postęp w różnych dziedzinach: mają być szybko budowane autostrady, mieszkania. Z tego wszystkiego będziemy ich skrupulatnie rozliczać. A to, że nie mają fachowców, to wiemy. Już próbowali nam odebrać Mirosława Barszcza, ministra budownictwa. Proponowali mu albo pozostanie w resorcie, albo Ministerstwo Finansów. Ale on się nie zgodził. A poza tym będziemy pilnować IV RP. Zapewne natychmiast po dojściu do władzy PO wróci WSI, natomiast rola CBA zostanie zmarginalizowana.

Poprzecie powstanie komisji śledczych?

Powstaną i bez naszej zgody. Ale jednego będziemy się domagać: pełnej jawności ich obrad. Ja chętnie będę przed taką komisją zeznawał.

A prezydent?

Prezydent to inna sprawa. To jego decyzja. Prezydent ma powody do obaw, bo jego obowiązkiem jest dbanie o państwo i o to, by głowa państwa była odpowiednio traktowana. A biorąc pod uwagę dotychczasowy poziom chamstwa PO pod jego adresem, nie ma gwarancji, że przed komisją śledczą nie doszłoby do takiej sytuacji.

Co mu pan doradzi?

Jeżeli będzie gwarancja, że prezydent zostanie potraktowany tak jak powinien, to nie ma powodów, by się uchylał. Być może przesłuchanie powinno się odbyć w Pałacu Prezydenckim. Nie widzę przeszkód, by do tego doszło, przecież prezydent nie ma nic do ukrycia. Podobnie jak ja. Mogę zeznawać, pod warunkiem że zostanę zwolniony z tajemnicy państwowej. To nie są sprawy, które zagrażają bezpieczeństwu państwa. Mogę więc mówić wszystko, co wiem. Zapewniam panie, że wtedy będzie wielu bardzo, ale to bardzo niezadowolonych.

Kto?Bardzo wiele osób. Ale chcę mieć prawo powiedzenia tego, co wiem, publicznie, tak by telewizja to transmitowała.

Czy rozłam w PiS jest możliwy? Donald Tusk czeka na pana ludzi.

I może się doczeka. Nikogo nie wyrzucamy, ale nie mamy też zamiaru całować kogoś w rękę tylko po to, by z nami został. Niewykluczone, że jakiś poseł dostanie propozycję i jego honor okaże się słabszy niż honorarium. Ja dobrze znałem PC. Teraz PiS jest za duże.

Kto może odejść?

Nie wiem. Ale Maciej Płażyński wcześniej uczciwie nam powiedział, że nie wstąpi do naszego klubu. Wszyscy inni zobowiązali się na piśmie, że jeśli przestanie im się podobać u nas, to rezygnują z mandatu. To moralne zobowiązanie.
Źródło : Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum