Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ustawa odtajniająca WSI już w sejmie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Sro Paź 11, 2006 8:11 pm    Temat postu: Ustawa odtajniająca WSI już w sejmie Odpowiedz z cytatem

Projekt ustawy ujawniającej nazwiska agentów WSI


Prezydent Lech Kaczyński skierował do Sejmu projekt ustawy pozwalającej m.in. na ujawnianie agentów WSI, jeżeli wiązało się to z działalnością przestępczą tych służb. Zakłada to projekt ustawy o zmianie ustawy - Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego
. (ks, PAP

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Tomasz Triebel
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 262

PostWysłany: Sro Paź 11, 2006 10:53 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.polskieradio.pl/media/artykul.aspx?id=42

Weryfikacja koncesjonowana

22.09.2006 11:02
Jako szef resortu spraw wewnętrznych, Krzysztof Kozłowski mógł przyjmować ludzi do pracy w służbach specjalnych III RP nawet wbrew opinii komisji weryfikacyjnej. Przyjmował tych, którzy wcześniej byli oficerami prowadzącymi najważniejszych działaczy opozycji współpracujących z bezpieką.

To sprawa wciąż niezbadana przez historyków dziejów najnowszych. Uchwalona w 1990 r. w pilnym trybie ustawa zakładała utworzenie Urzędu Ochrony Państwa jako nowej służby specjalnej dbającej o niepodległość i bezpieczeństwo kraju. Ustawa nakazywała przeprowadzenie weryfikacji funkcjonariuszy służb peerelowskich i zwolnienie tych, którzy szczególnie aktywnie angażowali się w utrwalanie reżimu – zwłaszcza tych, którzy prowadzili bezprawne działania wymierzone w Kościół i opozycję. Krzysztofowi Kozłowskiemu – ministrowi spraw wewnętrznych, który nadzorował prace komisji weryfikacyjnej, ustawa dawała jednak prawo "w szczególnych przypadkach (…) przyjąć do służby funkcjonariuszy uprzednio zweryfikowanych negatywnie." Te "szczególne przypadki" zachodziły wówczas, gdy danego oficera – ze względu na jego doświadczenie lub znajomość konkretnej sprawy – nie można było zastąpić nikim innym.

Krzysztof Kozłowski był ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego i pierwszym szefem Urzędu Ochrony Państwa.
Fot. senat.gov.plW praktyce oznaczało to, że minister Kozłowski mógł przyjmować do służby każdego, kogo chciał, według własnego uznania – mówi "Polskiemu Radiu online" pragnący zachować anonimowość były członek komisji weryfikacyjnej. – Wypaczało to sens naszego działania, bo ostateczną decyzję miał i tak sam minister, który mógłby z powrotem przyjąć nawet jednego z zabójców księdza Popiełuszki. Nasz rozmówca przyznaje nieoficjalnie, że często dochodziło do sporów między członkami komisji, a szefem MSW, który nie pytając nikogo o zdanie zatrudniał byłych esbeków skompromitowanych operacjami broniącymi pozycji reżimu. Jak przyznaje nasz rozmówca, pozycję Kozłowskiego podkreślało wówczas poparcie ministra Czesława Kiszczaka. Kiszczak zawsze popierał decyzję Kozłowskiego – opowiada. Generał – wcześniej jego przełożony – był zadowolony, że do UOP przyjmowano esbeków doświadczonych w pracy w III i IV Departamencie.

Teatr Kozłowskiego
Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że prace komisji weryfikacyjnej były grą pozorów. Maszyna transformacji ustrojowej odrzucała bezlitośnie esbeków, którzy przed 1989 r. pozyskiwali agentów z tzw. najniższego szczebla: naukowców, pracowników państwowych przedsiębiorstw, nauczycieli, członków zrzeszeń i towarzystw inteligenckich. Byli to ludzie, którzy zgadzali się donosić na kolegów dla awansu, dla pieniędzy lub pod wpływem strachu czy szantażu. Po 1990 r., kiedy zakończyła się inwigilacja społeczeństwa, siatka konfidentów w każdym środowisku nie była już potrzebna. Nie byli więc potrzebni również oficerowie prowadzący takich agentów. I takich właśnie oficerów zwalniano – opowiada nasz rozmówca z komisji weryfikacyjnej. – Jako zaangażowani w rozpracowywanie opozycji, formalnie nie mogli dłużej pracować w służbach, które miały przekształcić się w demokratyczną instytucję.

Rozmowa z Krzysztofem Kozłowskim
Oficerowie odchodzili na emerytury. Większość z nich szybko znalazła pracę w prywatnym biznesie, zyskując w ten sposób dodatkowe źródło dochodów.
Byli pracownicy MSW bez trudu uzyskiwali koncesje i zezwolenia potrzebne im do działalności gospodarczej. Przedsiębiorcom, którzy nie mogli się pochwalić doświadczeniem pracy w resorcie, uzyskiwanie tych pozwoleń sprawiało wielkie kłopoty. Doszło wręcz do tego, że niektóre gałęzie gospodarcze (jak usługi detektywistyczne czy ochroniarskie) stały się domeną byłych funkcjonariuszy SB. Jedną ze znanych, stołecznych agencji ochrony założył Tadeusz Grunwald – w latach 1980-1982 szef warszawskiej sekcji "D". W branży ochroniarskiej zatrudnienie znaleźli również Adam Wypasek i Tadeusz Czerwiński z krakowskiej sekcji "D". Z kolei Marek Senderowicz – funkcjonariusz antykościelnej grupy z Katowic zdobył licencję na działalność detektywistyczną i dziś jest jednym z najbardziej wziętych prywatnych detektywów na Śląsku. To zaskakujące, bo pierwsze pozwolenia i koncesje wydało im to samo, kierowane przez Krzysztofa Kozłowskiego MSW, które wcześniej pozbyło się ich ze swoich szeregów i oficjalnie objęło anatemą. Zdumiewają również inne fakty: w wielu przypadkach stosowne pozwolenia pomagali uzyskać dawni koledzy, a cała procedura postępowała nadzwyczaj szybko.

Precedens stworzyła sprawa weryfikacji kapitana SB Pawła Moltki. Moltka – jako oficer operacyjny gdańskiej bezpieki – nadzorował rozpracowanie opozycji w stoczni i wokół niej. Decydował o inwigilacji opozycjonistów i ich rodzin, podpisywał wnioski o stosowanie wobec nich środków techniki operacyjnej, nadzorował werbunek agentury w środowiskach „Solidarności”. Opinia komisji weryfikacyjnej była jednoznaczna: Moltka zwalczał opozycję, więc nie może być dla niego miejsca w specsłużbach III RP. Nasi rozmówcy wspominają, że w niewielu przypadkach opinia weryfikatorów była tak zdecydowana. Oceniony negatywnie esbek napisał odwołanie, które Kozłowski rozpatrzył pozytywnie. Moltka został oficerem operacyjnym Urzędu Ochrony Państwa.

Od poety do archiwisty
Na początku 1990 r. przed komisją weryfikacyjną stanął kpt. Tadeusz Sułkowski – wcześniej zasłużony i zaangażowany w umacnianie komunizmu funkcjonariusz krakowskiej sekcji "D". Przez kilka wcześniejszych tygodni, Sułkowski obserwował jak jego koledzy – po przejściu procedury weryfikacyjnej – zaczynają szukać dla siebie miejsca w nowej rzeczywistości. Płk Zygmunt Majka – do lipca 1989 r. szef IV Wydziału SB w Krakowie odszedł i zaangażował się w prywatny biznes. Potem został szefem fundacji "Panaceum", funkcjonującej przy krakowskim szpitalu MSW przy ul. Galla. Kazimierz Aleksanderek – szef IV Wydziału SB w czasach stanu wojennego – założył prywatną firmę i dziś jest szanowanym, małopolskim biznesmenem. Na jaw wyszło, że Barbara Borowiec i Barbara Szydłowska – funkcjonariuszki IV Wydziału – organizowały prowokację przeciwko księdzu Andrzejowi Bardeckiemu – jednemu z najbliższych przyjaciół Papieża. Z zachowanych w IPN notatek wynika, że cała akcja miała na celu skompromitowanie Jana Pawła II przed jego drugą pielgrzymką do Polski. Takich działań wymierzonych w Kościół, krakowska bezpieka prowadziła bardzo dużo, a grupą zajmującą się tym zadaniem była sekcja "D", której członkiem był Sułkowski. W latach 80. pisał wiersze wyszydzające księży i anonimowe listy, których celem było pogłębienie waśni wewnątrz kurii.

Jego szanse na kontynuowanie pracy w specsłużbach wydawały się więc marne. I istotnie – komisja zweryfikowała jego kandydaturę negatywnie. A mimo to, Sułkowski trafił do UOP jako archiwista. Po kilku latach awansował na stanowisko szefa archiwum krakowskiej delegatury UOP. Funkcję tę pełnił do 2003 r. To jest absolutny skandal, mający wręcz charakter prowokacji – ocenia Antoni Macierewicz, były członek komisji ds. służb specjalnych, dziś wiceminister obrony odpowiedzialny za likwidację WSI. Zdaniem Macierewicza, oczywiste jest, że szef archiwum ma dostęp do najbardziej istotnej wiedzy.

Specjaliści od opozycji
Przykładów takich skandali, o których mówi Antoni Macierewicz, można by wskazać znacznie więcej. Przykładem może być przyjęcie do pracy w służbach oficerów wywiadu MSW, wcześniej zaangażowanych w najważniejsze operacje przeciwko Kościołowi. Tłumaczy to np. karierę generała brygady Zdzisława Sarewicza, który po 1989 r. był na przemian zastępcą szefa i szefem Zarządu Wywiadu UOP. Burzliwe zmiany na polskiej scenie politycznej nie zaszkodziły pozycji oficera, który po SLD-owskiej reformie służb został szefem Konsultacyjnej Rady Seniorów Wywiadu działającej przy szefie Agencji Wywiadu. Z tego stanowiska w stan spoczynku przesunął go dopiero (w listopadzie 2005 r.) płk Zbigniew Nowek.

Kim naprawdę był gen. Zdzisław Sarewicz? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba się cofnąć do pamiętnego wieczoru 16 października 1978 r. kiedy kościelni purpuraci zszokowali świat, wybierając na Tron Piotrowy "Papieża z dalekiego kraju". Dla całego Układu Warszawskiego wybór Wojtyły był śmiertelnym zagrożeniem, dlatego polska bezpieka wzmogła działania przeciwko nowej głowie Kościoła. Jak wynika z dokumentów zachowanych w IPN, jednym z głównych oficerów zaangażowanych do tej sprawy był właśnie Sarewicz – pod koniec lat 70. podoficer I Departamentu MSW (wywiad zagraniczny). To właśnie on nadzorował pracę dwóch oficerów wywiadu, którzy zwerbowali i prowadzili ojca Konrada Hejmę – dominikanina, który pracował dla SB jako szef rzymskiego Domu Pielgrzyma.

Podobnie wyglądała kariera płk Tadeusza Chętki. Chętko w latach 80. kierował inwigilacją Radia Wolna Europa. Po 1989 r. rozpoczął pracę w wywiadzie zagranicznym UOP. W połowie lat 90. został rezydentem polskiego wywiadu w Pradze, gdzie przebywał do 2003 r. Wówczas oddelegowano go do Niemiec, gdzie dziś jest szefem rezydentury Agencji Wywiadu. Stało się to w wyniku publikacji "Rzeczpospolitej", która opisała prawdziwą przeszłość komunistycznego funkcjonariusza. Cytowanym w tekście informatorem dziennika był Jan Nowak – Jeziorański.

Sprawa Lesiaka
Nowe światło na te wszystkie sprawy rzucić może rozpoczynający się właśnie proces płk Jana Lesiaka oskarżonego o bezprawną inwigilację prawicy w latach 90. Jako kapitan SB Lesiak w latach 80. prowadził rozmowy operacyjne z działaczami "Solidarności", w tym m.in. z Jackiem Kuroniem. W 1990 roku został zweryfikowany negatywnie lecz odwołał się. Odwołanie został rozpatrzone pozytywnie i minister Kozłowski przyjął Lesiaka do pracy w UOP. W niedługi czas później, Lesiak pokierował zespołem funkcjonariuszy, którzy rozpracowywali środowiska prawicowe. Z notatek ujawnionych w trakcie śledztwa wynika, że celem działania zespołu była "dezintegracja środowiska prawicowych" jako tych, które "zagrażają konstytucyjnemu porządkowi RP". Główny kierunek działań Lesiaka skoncentrował się wówczas na obozie braci Kaczyńskich i ludziach skupionych wokół Romualda Szeremietiewa.

Patrząc na osoby, które mimo negatywnej opinii komisji zostały zatrudnione w specsłużbach, dochodzimy do wniosku, że Kozłowskiemu bardzo zależało na przyjęciu tych funkcjonariuszy, którzy dawniej prowadzili najważniejszych agentów w szeregach opozycji – mówi cytowany wcześniej były członek komisji weryfikacyjnej. Szczególnie łatwo znajdowali pracę ci, których agenci pełnili w III RP bardzo ważne funkcje. Wszystko wskazuje na to, że w ten sposób, dawni podwładni generała Kiszczaka chcieli sobie zapewnić wpływy w postkomunistycznej Polsce.

Leszek Szymowski


Rozmowa z Krzysztofem Kozłowskim

Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że przyjmował Pan do pracy w UOP negatywnie zweryfikowanych esbeków, jeżeli wcześniej prowadzili ważnych działaczy opozycji.
Tak było tylko w jednym przypadku – w przypadku pana Lesiaka. Nie można uogólniać tego do wszystkich oficerów zweryfikowanych pozytywnie.

A pozostali? Moltka, Chętko i inni…
Nie pamiętam. Jedyny prawdziwy przypadek o którym Pan mówi to Jan Lesiak. Zresztą zrobiłem to pod namową Jacka Kuronia. Uwierzyłem Jackowi, który mnie przekonywał, że Lesiak to dobry oficer.

Dlaczego przyjął Pan do pracy kapitana Sułkowskiego?
Nic mi nie mówi to nazwisko.

Kapitan z sekcji „D” z Krakowa, zaangażowany w zwalczanie Kościoła, późniejszy szef archiwum krakowskiego UOP.
Weryfikowaliśmy kilkanaście tysięcy osób, więc z pewnością błędy zostały popełnione. Nie może Pan oczekiwać ode mnie abym pamiętał każdy przypadek – zwłaszcza jeśli dotyczy osoby w stopniu kapitana. Zresztą ja się zajmowałem weryfikacją na szczeblu centralnym, a nie regionalnym.

W takim razie weźmy przypadek ze szczebla centralnego: generał Zdzisław Sarewicz. Czy w strukturach służb III RP było miejsce dla osoby zajmującej się inwigilacją Papieża?
To samo już w 1992 r. zarzucał mi Antoni Macierewicz. Jednak przekonałem go do zmiany zdania. Sarewicz był do odstrzału, jednak moim zdaniem powinien był zostać ze względu na swoje zasługi, o których nie mogę mówić. Moją decyzją było to, aby Sarewicza zostawić. Motywów tej decyzji nie będę Panu zdradzał. Proszę mi jednak wierzyć, że Rzeczpospolita skorzystała na tym, że Sarewicz pozostał.

Dlaczego?
Nie mogę o tym mówić.

A płk Tadeusz Chętko?
Nie pamiętam tej osoby.

Rozmawiał Leszek Szymowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum