Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Tym, którzy pozostali wierni II Rzeczypospolitej Polskiej

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Czw Sty 24, 2008 10:09 pm    Temat postu: Tym, którzy pozostali wierni II Rzeczypospolitej Polskiej Odpowiedz z cytatem

Konstytucja kwietniowa, przez wielu uważana za zbyt radykalną, umożliwiła prowadzenie działalności legalnym polskim władzom podczas wojny. http://www.polskieradio.pl/krajiswiat/polityka/artykul16476.html


Konstytucja kwietniowa z 1935 roku przez wielu uważana jest za zbyt radykalną i wprowadzającą w Polsce ustrój autorytarny. Podkreśla się zbyt dużą rolę prezydenta i pomniejszanie roli parlamentu. Jednak to właśnie dzięki temu w czasie wojny i po niej udało się zachować ciągłość legalnych władz II Rzeczypospolitej.

W 1935 roku Sejm uchwalił konstytucję, która była zwieńczeniem przemian, jakie obóz sanacyjny rozpoczął przewrotem majowym dziewięć lat wcześniej. Ustawa zasadnicza finalizowała wzmocnienie roli głowy państwa w Polsce i ograniczała wpływy parlamentu i rządu na politykę kraju. W myśl zapisów konstytucji kwietniowej państwem kierował prezydent, sprawujący urząd przez 7 lat. Posiadał on bardzo szerokie uprawnienia, sam zaś nie odpowiadał przed żadnym organem państwowym. Za swoją politykę miał być rozliczony przez Boga i historię. Konstytucyjne zapisy mówiące o roli prezydenta, rządu i parlamentu w Rzeczpospolitej Polskiej odzwierciedlały europejską tendencję skupiania władzy w jednym ręku. Wprowadzenie takich zmian było odpowiedzią na powszechny kryzys demokracji w krajach Europy. Konstytucja oddawała prezydentowi kierowanie polityką państwa. Mianował, według swojego uznania, premiera oraz ministrów. Od niego zależało, kiedy zbiera się parlament i kiedy rozwiązuje. On też miał prawo prowadzenia polityki zagranicznej, poprzez zawieranie umów międzynarodowych, on wreszcie decydował o stanie wojny i pokoju. Do jego prerogatyw należało obsadzenie kluczowych w państwie stanowisk oraz sprawowanie kontroli nad sądownictwem. Ustępując ze stanowiska, miał także duży wpływ na powołanie swojego następcy. Mógł zgłosić jednego z dwóch kandydatów do objęcia po nim urzędu. Jeśli korzystał z tego prawa, następcę wybierano w wolnych wyborach spośród dwóch kandydatów – jednego zgłoszonego przez ustępującego prezydenta, drugiego przez Zgromadzenie Elektorów. Jeśli prezydent rezygnował ze swojego prawa, wyboru dokonywało samo Zgromadzenie Elektorów.

Ponieważ obóz sanacyjny miał kontrolę nad Zgromadzeniem, a urzędujący w 1935 roku Ignacy Mościcki wywodził się również z tego środowiska, de facto ostateczny wpływ na wybór prezydentów miał obóz sanacyjny. W przypadku wybuchu wojny prezydent mógł wyznaczyć swojego następcę. Obejmował on urząd bez konieczności odwoływania się do woli społeczeństwa. Ustawa zasadnicza umożliwiała prezydentowi sprawowanie władzy za pomocą dekretów. Zyskiwały one moc prawną aktów ustawodawczych. Prezydent miał więc wpływ na politykę nie tylko poprzez powoływany przez siebie gabinet, ale także bezpośrednio przez akty normatywne.


Marszałek Józef Piłsudski, źr. wikipedia.plKonstytucja kwietniowa była obliczona na sprawowanie rządów przez Józefa Piłsudskiego osobiście lub przy pomocy zaufanych mu ludzi. Marszałek swoim autorytetem i pozycją miał gwarantować krajowi rozwój, stabilność i niepodległość. Ograniczenie wpływu partii politycznych i strony społecznej na politykę kraju wynikało z kryzysu, jaki panował w państwach demokracji europejskiej. Odbudowa krajów po wojennych zniszczeniach wymagała sprawowania rządów silną ręką. W wielu krajach Europy wzmacniano więc rolę głowy państwa, zbliżając ustrój tych krajów do autorytarnego. To, co w Niemczech i Włoszech doprowadziło do powstania państwa totalitarnego, w Polsce okazało się zbawienne w chwili wybuchu wojny i podczas wielu lat okupacji.

Silna pozycja prezydenta w kraju pozwoliła na istnienie legalnego ośrodka władz Rzeczpospolitej na uchodźstwie. Potrzebę ewakuacji rządu do krajów zachodnich prezydent Mościcki ogłosił 17 września 1939 roku w orędziu do narodu. Motywował to potrzebą kontynuowania walki z najeźdźcami – ZSRS i Niemcami - u boku państw zachodnich. Przekroczenie granicy polsko-rumuńskiej nastąpiło w nocy z 17 na 18 września w Kutach. Do naszego południowego sąsiada wyjechał polski prezydent, wódz naczelny polskich sił zbrojnych oraz polski gabinet. Ponieważ rząd Rumunii znajdował się pod ciągłą presją Niemiec, które żądały wydania polskich władz, prezydent Mościcki zdecydował się na przekazanie funkcji głowy państwa Władysławowi Raczkiewiczowi. Było to możliwe dzięki artykułowi konstytucji kwietniowej mówiącemu o przekazywaniu władzy przez prezydenta podczas wojny. Dzięki decyzji Mościckiego legalny ośrodek władz został przeniesiony do Paryża, gdzie pod koniec września zaprzysiężony został Raczkiewicz. Gdyby nie zapis konstytucyjny, umożliwiający prezydentowi przekazanie władzy, polski rząd na uchodźstwie nigdy by nie powstał. Wszyscy politycy, którzy zostali ewakuowani do Rumunii zostali bowiem aresztowani. Nowy prezydent powołał gabinet w Władysławem Sikorskim na czele. W kilka dni po powołaniu rządu Anglia, Francja oraz Stany Zjednoczone uznały go za legalną reprezentację władz Polski. Zarówno prezydent jak i powołany przez niego rząd opierały swą działalność na konstytucji kwietniowej, mimo iż członkowie gabinetu Sikorskiego jeszcze w okresie międzywojennym kontestowali ją. Po sformułowaniu rządu władze na obczyźnie powołały Radę Narodową RP, która miała być organem doradczym i zastępować polski Sejm. Działalność władz we Francji, a potem w Londynie umożliwiały zasoby złota Banku Polskiego, które wywieziono z kraju, by ratować przed okupantami. Celem, jaki stawiały sobie kolejne rządy polskie na uchodźstwie, był kontakt z rodakami w kraju, podtrzymywanie ich na duchu, współdziałanie w walce z Niemcami u boku aliantów. Polskiemu gabinetowi udało się zorganizować oddziały zbrojne, które walczyły z Niemcami. Polscy żołnierze mogli wziąć udział w wielu bitwach wojennych. Walczyli o Narvik, uczestniczyli w Bitwie o Anglię czy walkach na Monte Cassino. Oprócz formowania wojsk na zachodzie, władze w Londynie wspierały także działalność państwa podziemnego w Polsce. Koordynację w kraju powierzono Delegaturze Rządu na Kraj, która stała się oficjalnym reprezentantem gabinetu emigracyjnego w Polsce. Rząd Polaków na uchodźstwie czynił także wysiłki dyplomatyczne, zabiegając o polskie interesy. Dążył do stworzenia silnego niepodległego kraju po wojnie, negocjował kształt powojennej Europy i przypominał o zobowiązaniach polskich sojuszników wobec naszego kraju. Silna Polska po wojnie miała być przeciwwagą dla Niemców i Rosjan w środkowej części kontynentu. Działacze polscy w Londynie wraz z rządem emigracyjnym Czechosłowacji podpisali deklarację stworzenia federacji państw Środkowej Europy w powojennym świecie. Po ataku Niemiec na Związek Sowiecki polski rząd rozpoczął negocjacje z Moskwą w sprawie Polski i jej niepodległości po wojnie. Na mocy układu Sikorski-Majski utworzono polską armię w Związku Sowieckim i przywrócono stosunki dyplomatyczne polsko-rosyjskie. Mimo braku zadowalających rezultatów działania, naciski polskich władz na aliantów należy ocenić wysoko. Dzięki nim szanse i nadzieje na odzyskanie niepodległości po wojnie były żywe w Polakach aż do konferencji w Jałcie. Nieumiejętna polityka państw zachodnich i niekonsekwentne podejście do Stalina sprawiły, że starania rządu emigracyjnego zostały zaprzepaszczone.

Władze w Londynie działały do roku 1990. Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent na uchodźstwie, przekazał wtedy insygnia prezydenckie Lechowi Wałęsie. Wydarzenie to zakończyło 50-letnie działanie władz na uchodźstwie. Jednocześnie pokazało światu, że władza komunistów przez cały okres PRL-u nie była legalną władzą Polski, a okupacyjnym gabinetem służącym Związkowi Sowieckiemu.

Konstytucja kwietniowa umożliwiła prowadzenie działalności legalnym polskim władzom podczas wojny. Dzięki zapisom, dającym prezydentowi władzę powoływania rządu i swojego następcy według uznania, powstał ośrodek walczący o polskie interesy, gdy nasz kraj przestał istnieć. Dzięki temu opinia międzynarodowa nie zapomniała o Polsce i zobowiązaniach wobec niej. Gdyby nie uchwalono konstytucji w 1935 roku, alianci nie mieliby z kim rozmawiać podczas wojny. Nie istniałaby legalna reprezentacja Polski. Większość rządzących przedwojennym krajem utknęła bowiem w więzieniach rumuńskich. Inni zostaliby pewnie zamordowani przez Niemców. Wtedy kraje zachodnie szybko zapomniałyby o państwie, które istniało przed wojną. Nasz kraj prawdopodobnie przestałby istnieć i został na trwałe włączony do Związku Sowieckiego.

Stanisław Żaryn

Komentarz:

Polecam : Orle gniazdo ... http://orlegniazdo.org/modules/news/

Robert Majka , polityk , Przemyśl , 24 stycznia 2007r
www.sw.org.pl ,
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Konrad Turzyński
Moderator


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 580

PostWysłany: Czw Sty 24, 2008 11:37 pm    Temat postu: Skoro było tak dobrze, to dlaczego nie jest? Odpowiedz z cytatem

Skoro było tak dobrze, to dlaczego nie jest?

Stanisław Żaryn napisał:
Władze w Londynie działały do roku 1990. Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent na uchodźstwie, przekazał wtedy insygnia prezydenckie Lechowi Wałęsie. Wydarzenie to zakończyło 50-letnie działanie władz na uchodźstwie. Jednocześnie pokazało światu, że władza komunistów przez cały okres PRL-u nie była legalną władzą Polski, a okupacyjnym gabinetem służącym Związkowi Sowieckiemu.


Skoro ona -- ta konstytucja, znaczy się -- taka wspaniała, dobra i znakomita, to czemu nie obowiązuje do tej pory, aaa?!

A skoro nie obowiązuje, to KTO ją anulował? Bierut? Jaruzelski? Wałęsa? Kaczorowski? Czyje tam są podpisy na akcie derogacyjnym? No, czyje! Po nazwisku! Podać miejsce postoju, datę i godzinę!

Tego, kto tego winowajcę wskaże KONKRETNIE, hojnie wynagrodzę: wójtostwem gminy Pacanów, starostwem budziszyńskim, kasztelanią czernihowską, marszałkostwem województwa kiejdańskiego i kopalnią soli pod Koszycami. Nie bójta się nagrody, ja ze szczerego serca dam. I nie odbiorę potem.


POST SCRIPTUM
Zob.:
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?p=4545&highlight=#4545.

_________________
Konrad Turzyński [matematyk; teraz - bibliotekarz; uczestnik RMP (1980-81), dziennikarz ZR NSZZ "S" w Toruniu (1981), publicysta pod- i nad-ziemny (1978- ), współprac. ASME, "Opcji na Prawo" (2003-09) i Polskiego Radia (2006-08)]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Jerzy Dąbrowski
Weteran Forum


Dołączył: 01 Gru 2006
Posty: 314

PostWysłany: Czw Sty 24, 2008 11:50 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
kto tego winowajcę wskaże KONKRETNIE, hojnie wynagrodzę


A wyspy Kurylskie Wać Pan dasz?

Wyślemy tam pseudoelektryka duktora Nobleśnego.
Niech się gapi na kwitnącą wiśnię i robi tam drugą Japonię.
Pewnie bez pomocy CzeKa
To mu się nie uda.

_________________
Nie jedna miarka wskazuje na Jarka,
Wi?c tak jak czuj? tak zag?osuj?!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Konrad Turzyński
Moderator


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 580

PostWysłany: Czw Sty 24, 2008 11:57 pm    Temat postu: Wysp Kurylskich nie dam. Odpowiedz z cytatem

Wysp Kurylskich nie dam. Niech się tym trudni mój znajomy japoński, baron Samdosuki Nabosaka. Mój wzrok tak daleko nie sięga.

Ale jeśli moja oferta jest za chuda, to mogę coś dołożyć: majatek hr. Fahnenträgerkämpfera w Kurlandii, pałac archimandryty w Smoleńsku i zakłady Škoda (wiadomo, gdzie).

_________________
Konrad Turzyński [matematyk; teraz - bibliotekarz; uczestnik RMP (1980-81), dziennikarz ZR NSZZ "S" w Toruniu (1981), publicysta pod- i nad-ziemny (1978- ), współprac. ASME, "Opcji na Prawo" (2003-09) i Polskiego Radia (2006-08)]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pią Sty 25, 2008 6:46 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Szanowny Panie Konradzie,

Pozwolę sobie przypomnieć Panu i Państwu o co idzie tak naprawdę w kwestii Konstytucji kwietniowej z 1935r. Mój tekst w tej sprawie napisalem wcześniej w internecie(proszę poszukać, wpisując moje imie i nazwisko).

Przechodze do rzeczy, pisalem wówczas:

Na jakiej bazie na jakim akcie prawnym budowala sie III RP? Na przemianowanej konstytucji PRL...Prezydentem po 1989r byl W.Jaruzelski,a nastepnie Lech Walesa (druga Solidarność) skladal przysiege na zmodyfikowaną konstytucje PRL,przed kontraktowym parlamentem wylonionym po tajnych umowach w Magdalence(31.08.1988 spotkanie Walesa- gen.policji politycznej Cz.Kiszczak).
Poźniejsze zdarzenia byly oczywiste, a ich konsekwencje zarówno polityczne jak tez gospodarcze,które dzis doswiadczamy.
Zastanawiające jest jednak to, dlaczego wybrany w wolnych wyborach na urząd prezydenta Lech Walęsa przysięgal na konstytucje PRL, a nie na Konstytucje kwietniową z 1935 roku. Jaki miał w tym osobisty interes polityczny. Warto tutaj zatrzymać się na chwilę. Po 17 latach argumenty same cisną się na usta, można bylo zmodyfikować Konstytucje kwietniowa z 1935 roku a poprzez to zachować ciaglośc wladzy. A tak dziś wiekszość spoleczeństwa ma takie a nie inne zdanie o III RP.Czas to zmienić.Prezydent Lech Aleksander Kaczyński daje szanse aby tak sie stalo. Wszystko zalezy jednak nie tylko od prezydenta Kaczyńskiego ale od kazdego z Nas,aby Polska byla Polska.
Temat legalizmu nie dotyczy tylko tych faktów jakie mialy miejsce do 1939r,to czywiste. Ważniejsze są te nam wspólczesne, które zaszly po 1939r , a ich prawne konsekwencje ma swoje skutki do dziś.

Odpowiedz , dlaczego wybrany w 1990r na urząd prezydenta III RP Lech Walęsa nie skladal przysiegi na wierność Konstytucji kwietniowej z 1935r , a na wiernośc Konstytucji PRL z 1952r , znajdujemy w akcie prawnym wydanym w 1939r, pozwolę sobie na przypomnienie jakże ważnego aktu prawnego z tego okresu.

cyt:
Problem odpowiedzialności komunistów i ich pomocników za zdradę Polski reguluje Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 listopada 1939 roku, o nieważności aktów prawnych wladz okupacyjnych ,dotyczy to zarówno wladz niemieckich jak i sowieckich.
/Dz.U.RP nr 102 / z 1939r ,poz.1006. Na podstawie art.79 ust.2 Ustawy Konstytucyjnej stanowię, co nastepuje :

Art.1. Wszystkie akty prawne i zarządzenia wladz okupacyjnych terytorium Państwa Polskiego, jeżeli wykraczają poza granice tymczasowej administracji okupowanego terytorium, są zgodne z postanowieniami IV Konwencji Haskiej z 1907r., O prawach
i zwyczajach wojny lądowej uważam za : niebyle i nieważne.

Art. 8 Obywatel polski ,który dobrowolnie pomagal władzom okupacyjnym do wykonania aktów wskazanych w art.1 ,podlega karze

Prezes Rady Ministrów
- Władysław Sikorski

Prezydent
Rzeczypospolitej

- Władysław Raczkiewicz

Poza kwestią legalizmu ustrojowego III RP , ważna jest także sprawa , którą można określić krótko … brak wolności slowa po 1989r,która należy rozumieć jako swobodę wypowiedzi dla tych wszystkich ,którzy nie wyrazili zgody na tajne układy w 1988r .
Tylko ujawnienie zawartego 31 sierpnia 1988r tajnego ukladu w Magdalence pomiędzy gen.policji politycznej i agentem służby bezpieczeństwa PRL Lechem Walęsą oraz pozostałych agentów wplywu na media, gospodarkę oraz życie polityczne po 1989r , ujawnienie tej istotnej kwestii, a zarazem przyczyny kryzysu, ukaże spoleczeństwu zjawisko powstania Uzbekistanu , zwanego III RP. Innej drogi nie ma.
I jeszcze jedna istotna uwaga, dopóki w mediach polskojęzycznych nie będzie przestrzegany pkt.3 porozumień sierpniowych z 1980r ( mówiący o gwarancji wolności slowa). Dwód ,że nie ma wolności slowa w UBekistanie ,że nie jest przestrzegany wlaśnie historyczny już pkt.3 , proponuje Państwu przemyśleć taki o to fakt bezsporny, dlaczego do dnia dzisiejszego 31 sierpnia 2007r w środkach spolecznego przekazu nie mogą swobodnie wypowiadać się Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Kornel Morawiecki! Dlaczego, dziennikarze w TVP i TVN24 panicznie boją się pokazać choćby tylko, a może aż dwa filmy dokumentalne : ” Plusy dodatnie, plusy ujemne ” reż. Grzegorza Brauna oraz “ Slowa Prawdy ” reż .Jerzego Zaleskiego. Skad ten strach ,skoro podobno jest w III RP wolność slowa, swoboda wyrażania opinii? Autor: Robert Majka , www.sw.org.pl , tel.+48.506084013 , mail: robm13@interia.pl Przemyśl, 31.08.07


Komentarz:

I jeszcze jedna kwestia.Jak wiadomo wświetle prawa międzynarodowego jakim jest akt prawny ,podpisany w 1925r Konkordat pomiędzy Stolicą Apostalską, a wladzami I Rzeczypospolitej Polskiej, konkordat nie zostal wypowiedziany w II Rzeczypospolitej i obowiązywal do 1989r.Po 1984r po spotkaniu ówczesnych szefów mocarstw , przedstawiciele wladz watykańskich doszli do "wniosku", że Konkordat z roku 1925, to przeszlość i później w latach dziewiędziesiątych podpisano nowy Konkordat pomiędzy Kościolem katolickim w Polsce, a przedstawicielami UBekistanu.

Po pierwsze:
Czy wladze kościelne w Polsce nie zdawaly sobie sprawy,że podpisanie nowego Konkordatu ( bez wypowiedzenia wcześniejszego, to zlamanie prawa II RP) z wladzami UBekistanu (III RP) daje legitymizację wladzy ludziom ukladu.

Po drugie:

Aby móc podpisać nowy Konkordat należy wypowiedzieć stary ( z roku 1925 ). Komu Kościól katolicki w Polsce mial wypowiedzieć konkordat z I RP , jak sam uznal wladze komunistyczne poprzez uczestnictwo swoich przedstawicieli ( Bp.Orszulik, bp.Goclowski ,bp.Dabrowski i inni) w ukladzie magdalenkowym.
I tutaj mamy odpowiedź , komu zależalo na usankcjonowaniu wladz konstytucji PRL , a nie Konstytucji kwietniowej z 1935r.
Czyżby hierarchia Episkopatu Polski nigdy nie slyszla o istnieniu Konstytucji kwietniowej z 1935r oraz akcie prawnym mówiącym o odpowiedzialności komunistów i ich pomocników za zdradę Polski ,który reguluje Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 listopada 1939 roku, o nieważności aktów prawnych wladz okupacyjnych ,dotyczy to zarówno wladz niemieckich jak i sowieckich. /Dz.U.RP nr 102 / z 1939r ,poz.1006. Czyżby nigdy hierarcha Kościola katolickiego w Watykanie i w Polsce nigdy nie slyszala o tych aktach prawnych??? Wiadomo nie od dziś, że papież Pius XI nie uznal wladz komunistycznych, itd ... Z jakich to pobudek uznano wladze PRL w magdalence w 1988r??? Patriotycznych!!!?

Po trzecie:

Krzaklewski i AWS w swoim projekcie nowej konstytucji chcieli odrzucenia Konstytucji kwietniowej z roku 1935, uznanie jej za nieważną! Można sprawdzić! Na podstawie jakiej prerogatywy prawnej, na podstawie jakiego aktu prawnego??? Pozostawię, to bez komentarza. Mam jeszcze wiele argumentów w przedmiotowej sprawie. Zająlem w latach 1990 i 1997stanowisko polityczne w kwestii zmodyfikowanej (w 1988r)konstytucji PRL z roku 1952 kilkakrotnie (mam dokumenty , sluże fotokopią). Ale wystarczą te dwa argumenty i mój komentarz wcześniej w przedmiotowej sprawie. Kogo to dzisiaj interesuje , temat legalizmu prawnoustrojowego wladz...? Kogooooooooooo??? Najważniejsze jest,że intonuje się w UBekistanie pieśń ... Ojczyznę Wolną poblogoslaw Panie. Myślę i uważam,że komentarz dalszy jest zbędny. Rolling Eyes

Pozdrawiam Pana, panie Konradzie.

Robert Majka , polityk , Przemyśl , 25 stycznia 2008r
www.sw.org.pl ,
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Pon Sty 28, 2008 9:54 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Konrad Turzyński
Moderator


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 580

PostWysłany: Sob Sty 26, 2008 9:55 am    Temat postu: o konstytucjach Odpowiedz z cytatem

Szanowny Panie Robercie!

Dziękuję za obszerny wpis.

Robert Majka napisał:
Pozwolę sobie przypomnieć Panu i Państwu o co idzie tak naprawdę w kwestii Konstytucji kwietniowej z 1935r.


Wiem, chodzi o przepis pozwalający utrzymać ciągłość władzy w warunkach przeciwdziałania siły wyższej, np. okupacji. To jest wg mnie NAJwiększą zaletą Konstytucji Kwietniowej z 1935 r.

Robert Majka napisał:
Krzaklewski i AWS w swoim projekcie nowej konstytucji chcieli odrzucenia Konstytucji kwietniowej z roku 1935, uznanie jej za nieważną! Można sprawdzić! Na podstawie jakiej prerogatywy prawnej, na podstawie jakiego aktu prawnego??? Pozostawię, to bez komentarza.


Sprawdziłem, nie jest tak, jak Pan pisze, że "chcieli odrzucenia Konstytucji kwietniowej z roku 1935, uznanie jej za nieważną".

Art. 170 "projektu obywatelskiego" (popieranego przez AWS i ROP) przewiduje, że przepisy ustawy konstytucyjnej z kwietnia 1935 r. wygasają z chwilą wejścia w życie tej konstytucji. Dopiero wtedy, gdy wchodzi w życie nowa konstytucja! (Zakładając, że byłby to akt prawny zgodny -- przynajmniej co do art. 170 projektu -- właśnie z owym tzw. "projektem obywatelskim".) Zgaduję (tylko zgaduję, bo nie jestem prawnikiem), że użyto słowa "wygasają" właśnie po to, aby zaznaczyć szacunek do aktu prawnego, który po wojnie na obszarze Polski w jej aktualnych granicach de facto stosowany nie był (i nie mógł być). Nie ma to nic wspólnego z uznaniem za nieważną! Projekt KPN, wcześniejszy o kilka lat, w swoim art. 124 przewidywał, że "uchyla się ustawę z dnia 23 kwietnia 1935 r.".

Moim zdaniem Konstytucja Kwietniowa jest rzeczywiście nieważna -- z przyczyn formalnych (bo naruszono w czasie procedowania nad nią przepisy Konstytucji Marcowej regulujące zmianę konstytucji poprzez brak wymaganego quorum). Wobec tego Kontytucja Marcowa pod wzgledem prawnym zachowuje ważność aż do teraz. Konstytucja Kwaśniewskiego z 1997 r. jest nieważna również z przyczyn formalnych -- nie zawiera przepisu uchylającego Konstytucję Marcową (zresztą także nie zawiera przepisu uchylającego Konstytucję Kwietniową), uchyla jedynie konstytucję PRL, NIElegalną przecie, czyli tę, która nie zasługuje na uchylenie, lecz na uznanie za nieważną od samego początku, z racji swego pochodzenia (a także dlatego, że władze komunistyczne nie pofatygowały się uchylaniem żadnej z międzywojennych konstytucji polskich). Ponownie odsyłam do: http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?p=4545&highlight=#4545.

_________________
Konrad Turzyński [matematyk; teraz - bibliotekarz; uczestnik RMP (1980-81), dziennikarz ZR NSZZ "S" w Toruniu (1981), publicysta pod- i nad-ziemny (1978- ), współprac. ASME, "Opcji na Prawo" (2003-09) i Polskiego Radia (2006-08)]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Sob Sty 26, 2008 8:38 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Sprawa konstytucji kwietniowej stanęła na pozadku dziennym już w roku 1992 w czasie prac nad tzw. Małą Konstytucją. Ponieważ byłem w tym czasie posłem (z ramienia KPN) przypomnę wystąpienie Leszka Moczulskiego, Donalda Tuska, Jarosława Kaczyńskiego, Jana Olszewskiego oraz Tadeusza Mazowieckiego w czasie debaty plenarnej 31 lipca 1992 roku (nastepnego dnia odbyło się głosowanie i Sejm I Kadencji uchwalił Małą Konstytucję). Wiem, że jest to obszerny materiał, ale każdy może sobie wyrobić zdanie, kto wtedy (w 1992 roku) miał rację, w sporze nt. ustroju III RP. Myślę, że zwrócą też Państwo uwagę, kto w tej debacie podniósł kwestię Konstytucji Kwietniowej

Wszystkie wystąpienia w tej debacie są pod tym adresem:
http://ks.sejm.gov.pl:8009/kad1/022/10223000.htm#002

(UWAGA! Trzeba kliknąć nazwisko posła, aby wyświetliła się treść jego wystąpienia)

Cytat:
Poseł Leszek Moczulski:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Posłowie! Tak licznie zebrani dzisiaj na tej sali. (Oklaski) Tak licznie, że właściwie chciałoby się zgłosić wniosek, aby może w trybie nadzwyczajnym przystąpić do głosowania nad projektem tymczasowej konstytucji, który jest zawarty w niedawno wydanej książce: ˝Projekty konstytucji˝. Jest tam zaproponowana przez Konfederację Polski Niepodległej bardzo dobra konstytucja. Gdybyśmy zmienili nazwę na: tymczasowa, to może byśmy zaczęli dzisiaj ją uchwalać. Sądzę, że dojdzie ­ bo dojdzie w pewnym momencie do uchwalenia ważnego dokumentu, ważnego aktu, ważnej ustawy ­ kiedyś chyba do przyjęcia ważnej ustawy przez przypadek, tylko dlatego, że jest gorąco i tylko dlatego, że znowu wyłącznie Konfederacja Polski Niepodległej dość szczelnie będzie wypełniała swoje miejsca na sali. (Oklaski)

Proszę Wysokiej Izby, stoimy przed zadaniem historycznym, ponieważ wprawdzie uchwalamy tylko tymczasową regulację prawną, ale jest to pierwsza regulacja prawna w tej skali począwszy od kwietnia 1935 r., a więc wydaje się, że bez przesady można jednak powiedzieć, że być może uchwalony zostanie akt o wartościach historycznych. I zdając sobie sprawę z sytuacji, jaka jest w tym parlamencie, jaka jest w kraju, ta prowizorka, jeśli dzisiaj zostanie uchwalona, może wcale nie będzie krótkotrwałą prowizorką. Wymaga to od nas szczególnej odpowiedzialności, odpowiedzialności politycznej, sądzę także, że i odpowiedzialności moralnej. Wymaga to również od nas świadomości, że czas najwyższy, aby wprowadzić jasność i porządek w materii konstytucyjnej w naszym kraju, ponieważ do tej pory ani jasności, ani porządku nie było. Od 1952 r. mieliśmy konstytucję, o którą Polacy nie prosili i która została nam nadana, która została uchwalona nawet w sprzeczności z procedurami wówczas obowiązującymi, niemniej było to prawo, które przez kilkadziesiąt lat obowiązywało i obowiązuje do dzisiaj, miejmy nadzieję, że tylko do dzisiaj. Była to ustawa, którą ci, w których interesie działała, też deprecjonowali. Na przestrzeni wielu dziesiątek lat mogłem spotykać się z bardzo jednoznaczną postawą przedstawicieli ówczesnej władzy, pełną pogardy dla ich przecież konstytucji.

Wprawdzie ta konstytucja obowiązuje już tylko tymczasowo, ale ciągle jest to konstytucja, która obowiązuje. Mamy równocześnie drugą konstytucję, konstytucję, która została uchwalona legalnie, konstytucję, która uratowała Rzeczpospolitą, uratowała nasze państwo w chwili największego zagrożenia, gdy ziemie Rzeczypospolitej najechane z dwóch stron znalazły się pod niemiecką i rosyjską, czy też radziecką, okupacją i ta konstytucja, jak miałem możność czy też zaszczyt mówić z tej trybuny, jest konstytucją, która do dzisiaj obowiązuje, ponieważ nie znamy żadnego polskiego aktu prawnego, który by ją pozbawił mocy prawnej. Co więcej, władze najwyższe, że tylko przypomnę to, co było 22 grudnia 1990 r., prezydent, parlament, zachowują się nie tylko z szacunkiem, ale tak jakby uznawali pełne prawa tamtej ustawy konstytucyjnej. Nie dalej niż wczoraj doszło tutaj do krótkiej wymiany zdań, dotyczącej legalności nadawania przez prezydenta Rzeczypospolitej na obczyźnie odznaczeń państwowych. I jak zrozumiałem, cała Izba była zgodna, że było to legalne.

Mamy więc stan prawny wysoce niejasny, kiedy ciągle nie ma najmniejszego powodu, żeby zaprzeczyć, że prawomocne jest obowiązywanie konstytucji kwietniowej, kiedy de facto obowiązująca jest ustawa z 22 lipca 1952 r. z rozmaitymi, mniej czy bardziej szczęśliwymi zmianami i kiedy w tej chwili grozi nam, że do tych dwóch ustaw, jednej prawej, drugiej nieprawej, dojdzie jeszcze trzecia ustawa, która nosi bardzo ograniczoną nazwę; jest to ustawa o wzajemnych stosunkach między władzą ustawodawczą i wykonawczą Rzeczypospolitej Polskiej i o samorządach. I okaże się, że niektóre sprawy dotyczące funkcjonowania niektórych instytucji naszego państwa potrafimy na nowo określić, natomiast w kwestiach, które mają znaczenie nie tylko polityczne, nie tylko funkcjonalne, ale przede wszystkim moralne i podstawowe dla funkcjonowania państwa, chociażby takie jak sprawy swobód obywatelskich itd., sprawy charakteru naszego państwa, będziemy musieli ciągle odwoływać się do poprawionej, ale stalinowskiej, narzuconej ustawy. Otóż z przyczyn moralnych, z przyczyn prawnych, z przyczyn politycznych utrzymywanie takiego stanu rzeczy jest niemożliwe, stąd też Konfederacja Polski Niepodległej domaga się, aby dokonać w przedstawionym nam projekcie poprawki, która wszystkie te sprawy rozwiąże.

Jakąś taką dziwną rzeczy koleją zgłaszane przez nas poprawki, tak czy inaczej precyzowane, przynajmniej ta poprawka, ani w pełni, ani częściowo nie była poddana pod głosowanie na posiedzeniu Komisji Konstytucyjnej. Myślę, że nie ma to większego znaczenia, ponieważ rozwiązania mogą być trzy: albo zostałaby ona wprowadzona do tekstu zaproponowanego przez komisję, albo może być ona wnioskiem mniejszości, albo też poprawką, tak że nie jest to rzecz najważniejsza, natomiast sprawą najważniejszą jest wprowadzenie tej poprawki do tekstu przyszłej ustawy konstytucyjnej.

Nasza poprawka składa się z trzech zasadniczych części. Przepraszam bardzo, że państwo nie otrzymali kopii, tak jak to powinno być. Usiłowaliśmy wczoraj doprowadzić do tego, żeby ta poprawka została odbita przez Kancelarię Sejmu i żeby każdy z posłów znalazł dzisiaj w swojej skrytce jej tekst, jednak z pewnych powodów okazało się to niemożliwe, przepraszamy, jakkolwiek nie była to nasza wina. Nasza poprawka dotyczy trzech głównych kwestii. Pierwsza kwestia to jest sprawa tytułu. Proponujemy, żeby tytuł brzmiał: ˝Ustawa konstytucyjna z dnia... o tymczasowej regulacji zasad funkcjonowania państwa˝. Drugi element naszej poprawki dotyczy zdania wprowadzającego. To zdanie wprowadzające proponujemy zmienić na: ˝W celu umożliwienia funkcjonowania państwa, do czasu uchwalenia nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej w trybie przewidzianym przez ustawę, stanowi się, co następuje˝. I wreszcie trzeci punkt tej naszej poprawki brzmi: ˝Art. 78 nadaje się brzmienie:

1. Traci moc ustawa konstytucyjna z dnia 23 kwietnia 1935 r., z tym że do czasu wejścia w życie nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej nadal pozostają w mocy następujące artykuły konstytucji kwietniowej: 1, 4­10, 24, 61, 64, 68 oraz stanowiące jej integralną część art. 99 i 109­117 ustawy z dnia 17 marca 1921r. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej.

2. Traci moc tymczasowo obowiązująca konstytucja z 22 lipca 1952r., z tym, że do czasu wejścia w życie nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej zachowują ważność postanowienia zawarte w art.: 1­4, 6 i 7, 33a­36a, 56, 59­61, 63­64, 67­97, 95­99, 101 i 102˝.

Naszym zdaniem tego rodzaju zabieg z jednej strony zakończy niechlubny żywot aktu z 22 lipca 1952 r., z drugiej strony w godny sposób pozwoli nam odejść od okresu obowiązywania konstytucji kwietniowej. Wreszcie mając tymczasowy akt konstytucyjny w jednym akcie, będziemy mieli wszystkie niezbędne uregulowania.

Dla Konfederacji Polski Niepodległej ta sprawa ma charakter absolutnie kluczowy. Nie jesteśmy w stanie głosować za przyjęciem ustawy, a może nawet inaczej, nie jesteśmy w stanie nie głosować przeciwko przyjęciu ustawy, jeśli ta ustawa sankcjonowałaby dalsze trwanie, choćby tymczasowe, stalinowskiej konstytucji z 1952 r. Mam nadzieję, że Wysoka Izba podzieli nasze stanowisko. Podzieli, mam nadzieję, z przyczyn moralnych, politycznych, a chociażby tylko funkcjonalnych, ponieważ to też ma chyba znaczenie.

Następne kwestie, na które chciałem zwrócić uwagę w imieniu klubu Konfederacji Polski Niepodległej. Tekst proponowanej ustawy jest na pewno efektem bardzo solidnej pracy, choć wykonywanej w bardzo trudnych warunkach. Z przyczyn oczywistych w komisji konstytucyjnej znaleźli się czołowi przedstawiciele stronnictw sejmowych. W czasie trwania jej prac byli oni jednocześnie uczestnikami wydarzeń, które przeżywaliśmy, a mieliśmy trzy kolejne kryzysy polityczne ­ może nie rządowe, ale przewinęli się trzej kolejni prezesi Rady Ministrów (obecny rząd jest jakby trzecim z kolei ­ pierwszego nie ma, drugi nie powstał). To wszystko powodowało, że prace komisji nie przebiegały tak, jak wszyscy byśmy sobie tego życzyli ­ mimo wielkich wysiłków przewodniczącego komisji. Zresztą i przewodniczący komisji chwilami musiał oddawać przewodnictwo i nie mógł uczestniczyć w obradach ­ rzeczywiście, zderzało się wiele spraw i te doraźne sprawy były chyba ważniejsze.Tak więc praca nad tą ustawą rozwijała się nierównomiernie, pierwsze rozdziały zostały przedyskutowane bardzo szczegółowo, ostatni, dotyczący samorządów, właściwie w sposób absolutnie zdawkowy. Już rozdział dotyczący pracy rządu został przedyskutowany jakby tylko do pewnego stopnia. Pilił czas, przyjęliśmy, słusznie czy nie, założenie ­ już kończę, panie marszałku ­ że trzeba te prace skończyć.

Są tutaj dwa niebezpieczeństwa. Pierwsze polega na tym, że, zdaje się, dyskutowano nad szczegółami tej konstytucji, a nigdy nie dyskutowano nad jej generalną koncepcją. To właśnie łatwo wyczuć. Stąd np. przewiduje ona zarówno bardzo poważne ograniczenie władzy prezydenta, jak i ­ de facto ­ bardzo poważne ograniczenie władzy Sejmu. Może powstać taka sytuacja...


Wicemarszałek Jacek Kurczewski:

Panie pośle, koniec wystąpienia.


Poseł Leszek Moczulski:

...rozstrzygnięcia naprawdę historyczne, rozstrzygnięcia w kategoriach prawnych, ale także w kategoriach moralnych. Jestem przekonany, że Wysoka Izba udźwignie ten ciężar. (Oklaski)

_________________
xxx


Ostatnio zmieniony przez Mirek Lewandowski dnia Sob Sty 26, 2008 8:51 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Sob Sty 26, 2008 8:38 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Poseł Donald Tusk:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Ani moralność, ani bogactwo, ani dyscyplina armii, ani wszystkie te rzeczy razem wzięte nic nie zdziałają bez konstytucji. To są słowa Johna Adamsa. Myślę, że nie tylko dla liberałów brzmią one dzisiaj wyjątkowo aktualnie i chyba właśnie w odniesieniu do naszego kraju są słowami bardzo ważnymi.

Pracujemy nad konstytucją, jesteśmy zwolennikami rządu konstytucyjnego. Bez konstytucji nie ma ładu publicznego, nie ma porządku społecznego, nie ma wolności ­ jako że źródłem prawdziwie dobrej konstytucji musi być wolność.

Efektem konstytucji powinien być rząd konstytucyjny. Co dla liberałów znaczy to pojęcie: rząd konstytucyjny? Dla nas zawsze będzie ono oznaczało rząd ograniczony przez prawo, zapewniający swobody wszystkim obywatelom właśnie w drodze gwarancji konstytucyjnych. Konstytucyjna gwarancja swobód i wolności obywatelskich będzie zawsze ­ z całą pewnością ­ formą ograniczenia omnipotencji rządu, ograniczenia władzy.

Najważniejszym dla nas, liberałów, elementem konstytucji ­ tej przyszłej ˝wielkiej konstytucji˝, ale również należy to odnieść do ducha tego prowizorium, nad którym dziś dyskutujemy ­ jest właśnie deklaracja cywilnych, obywatelskich uprawnień. Zgodnie z naszym zamysłem powinny się tu znaleźć uprawnienia ograniczające każdą władzę. Są one czymś, co ludzie mają prawo przeciwstawić każdej ziemskiej władzy i czego żaden sprawiedliwy rząd nie powinien ani odrzucić, ani pozostawić bez wyciągnięcia wniosków.

Gdy mówimy: prawa obywatelskie ­ a strzec ich powinny przepisy konstytucyjne ­ to mamy na myśli prawo do wolności słowa, wolność zrzeszania się, prawo do wolności wypowiedzi z nieodłącznie z tym związaną wolnością sumienia. Tu też pojawia się kwestia własności jako fundamentu wolności ­ ta kwestia w ˝małej konstytucji˝ nie jest rozstrzygana, ale musi być obecna w naszej pamięci, kiedy będziemy przygotowywali się do pracy nad ˝wielką konstytucją˝, bo własność była i będzie fundamentem indywidualnej niezależności i zbiorowego ­ nas wszystkich ­ dostatku.

Na początku konstytucji jest więc wolność i te niezbywalne prawa człowieka, których każdy musi przestrzegać pod groźbą wykluczenia ­ samowykluczenia ­ poza nawias demokracji.

Liberałowie, a mam ich zaszczyt tu reprezentować, zawsze mówili i mówić będą, że każda władza musi być ograniczona i musi być kontrolowana. Z przeciwstawienia się tej zasadzie zawsze zrodzi się jakaś forma tyranii ­ także tej, która pod wieloma imionami prześladowała Polskę i Polaków i której złowrogi cień na pewno nie zniknął ostatecznie z naszej rzeczywistości.

Tworząc konstytucję, również tę ˝małą˝, chcieliśmy współuczestniczyć w wyznaczaniu takiej przestrzeni świata publicznego, w której musi być miejsce przede wszystkim dla wolności, ale również dla ładu.

Wysoka Izbo! Doświadczenia ostatnich trzech lat pozwalają nam z całkowitym przekonaniem powiedzieć, że nic chyba nie uczyniło tyle zła naszym wielkim przedsięwzięciom ustrojowym i gospodarczym, nic tak nie zagroziło samej demokracji, jak właśnie bezsilność władzy wykonawczej. Świadomość tego właśnie faktu, że żyjemy w kraju, w którym władza wykonawcza jest bezsilna, w którym władza wykonawcza jest nieskuteczna, powodowała, że o projekcie ˝małej konstytucji˝ myśleliśmy i mówiliśmy już rok temu. Mniej więcej rok temu z tej trybuny premier Bielecki powiedział, że w Polsce przestały istnieć warunki niezbędne do skutecznego rządzenia. Myślę, że dzisiaj wszyscy rozumiemy, iż praca nad ˝małą konstytucją˝ była próbą przeciwdziałania temu zjawisku ­ bo diagnoza, wiemy to teraz wszyscy, była na pewno słuszna. Nie da się w Polsce dalej rządzić bez skutecznej władzy wykonawczej, której kompetencje byłyby uregulowane zapisem konstytucyjnym.

Dla nas, dla liberałów, jest to o tyle istotne, że jesteśmy głęboko przekonani, iż nie ma konfliktu pomiędzy wolnością a elementarną dyscypliną indywidualną i społeczną. Bezład, chaos, bałagan, nieskuteczność władzy na każdym szczeblu jest dla wolności być może największym zagrożeniem. Pamiętamy o starym i tak energicznie przecież formułowanym zaleceniu, w którym czytamy: ˝Domagając się zbyt wielkich wolności i swobód popada się w jeszcze większą niewolę˝. Oby to nie było nasze doświadczenie w najbliższych miesiącach, ale chyba wszyscy czujemy, że z tego typu zagrożeniem w Polsce na pewno należy się liczyć.

Ta próba wyleczenia tego kalectwa ustrojowego, kiedy nigdy nie było wiadomo, kto naprawdę za co odpowiada, próba zarysowania jasności kompetencyjnej, pewnej czystości i odpowiedzialności, jest w naszym przekonaniu próbą ratowania wolności. I jest to na pewno zgodne z tym wielkim oczekiwaniem społecznym, które po zdobyciu wolności, co przecież przyszło z wielkim trudem nam wszystkim, jest oczekiwaniem, aby ta wolność była wolnością uporządkowaną. Projekt ˝małej konstytucji˝, projekt, który dzisiaj będziemy oceniać, niezależnie od tego, kogo satysfakcjonuje z powodów politycznych, z powodów doraźnych, a nikogo na pewno do końca nie satysfakcjonuje, daje tę elementarną szansę porządkowania spraw prawnych, a więc daje nam instrument chronienia wolności.

Wysoka Izbo, tak jak jesteśmy przekonani, iż władza powinna być ograniczona po to, by wolności nie były zagrożone, tak jesteśmy również przekonani, że każda władza powinna być ograniczona właśnie ze względu na jej skuteczność. Jeśli liberałowie, tak jak kiedyś, będą optowali i dzisiaj, i w przyszłości za większą władzą dla rządu, za większą władzą dla prezydenta, za szansą dla większej skuteczności całej władzy wykonawczej, to również dzisiaj z tej trybuny chcemy powiedzieć, iż równocześnie, równolegle bardzo chcielibyśmy ograniczać tę władzę przez delegowanie jej niżej w takim zakresie, jak tylko to się da. Dla nas wyjątkowe znaczenie ma próba przeniesienia władzy z centrum do wspólnot lokalnych, wspólnot gminnych, wspólnot regionalnych. Bo jeśli mamy jakieś przekonanie naprawdę żelazne, to właśnie dla liberałów takim podstawowym przekonaniem jest to, że nie ma demokracji i nie ma wolności bez wolności i możliwości decyzji na szczeblu wspólnot lokalnych, gminnych i regionalnych.

Na pewno trzeba mieć trochę odwagi, i bardzo zapraszamy do takich odważnych decyzji, aby zbyć trochę swojej władzy ­ tej władzy, którą ma Sejm, tej władzy, którą ma rząd, tej władzy, którą ma prezydent ­ i oddać ją ludziom. Po trzech latach doświadczeń wiemy jedno: w Polsce mamy tysiące lokalnych polityków, samorząd terytorialny, który jest nie tylko świetną szkołą polityczną, ale okazał się rzeczywiście sprawną strukturą, przy wszystkich niedoskonałościach i przy ciągle małych szansach dla tej formuły demokracji lokalnej, samorządowej. Dajmy dzisiaj tę szansę wspólnotom lokalnym, lokalnym politykom, małym ojczyznom.

Bardzo chcemy, aby ten proregionalny głos nie był specyficznie głosem liberałów i tu jest miejsce na nasz wniosek natury formalnej o uzupełnienie projektu ˝małej konstytucji˝. Proponujemy, aby Sejm Rzeczypospolitej mógł przekazać część swoich uprawnień ustawodawczych ponadgminnym związkom samorządu terytorialnego. Byłby to art. 76a.

Proszę Państwa! Wysoka Izbo! Myślę, że tworząc dzisiaj ˝małą konstytucję˝ tworzymy tę przestrzeń dla życia publicznego, którą jednak musimy wypełnić i dobrą wolą, i chęcią współpracy. Będę banalny, kiedy stwierdzę, iż dzisiaj cały naród oczekuje od nas przede wszystkim dobrej współpracy. Oczekuje tego od nas, od parlamentu i, być może, że szczególnie oczekuje tego od prezydenta. (Oklaski)

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Sob Sty 26, 2008 8:41 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Poseł Jarosław Kaczyński:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Potrzeba uporządkowania naszego życia publicznego, przede wszystkim potrzeba wzmocnienia władzy wykonawczej, o której tutaj już się tyle mówiło, jest poza dyskusją. Klub, który reprezentuję, tę potrzebę widzi, podziela to powszechne przekonanie. Jednocześnie stając do tego zadania, jakim było stworzenie tymczasowej regulacji ustrojowej ­ tymczasowej, bo, jak widać, tej ostatecznej szybko stworzyć się nie da ­ przyjmowaliśmy także i inne założenia ­ wydaje się, że też oczywiste ­ a więc przede wszystkim chodziło o to, by skorzystać przy konstruowaniu tego przejściowego ustroju państwa z doświadczeń ostatnich trzech lat. Przy czym, ponieważ ta konstrukcja ustrojowa ma być konstrukcją tymczasową, rozumieliśmy te doświadczenia w sposób bezpośredni, jako doświadczenia odnoszące się do tego kształtu instytucji publicznych, także kształtu personalnego, z którym w ciągu najbliższego czasu będziemy mieli do czynienia. I sądzę, iż równie niedyskusyjnym, przynajmniej z naszego punktu widzenia, założeniem była zasada trzymania się przyjętych w Europie rozwiązań ustrojowych; trzymania się tych wzorów ustrojowych, które zostały wypracowane w ciągu ostatnich przeszło dwóch wieków i które po prostu się sprawdziły. Nie ma w tej chwili żadnej potrzeby czynienia tutaj jakichś eksperymentów, wymyślania jakichś nowych instytucji, jakiegoś nowego specyficznego kształtu ustrojowego. Nie ukrywamy, że z punktu widzenia tej analizy, którą przeprowadzaliśmy, trzymanie się tych zasad prowadziłoby do wprowadzenia w Polsce na okres tymczasowy ­ bo nasze przekonania co do kształtu dużej konstytucji są inne ­ systemu parlamentarno-gabinetowego z bardzo wzmocnioną pozycją rządu, na tyle wzmocnioną, by mógł on w tej niezmiernie trudnej sytuacji, w której się znajdujemy, wobec tych niesłychanie trudnych zadań, działać skutecznie.

Propozycja Unii Demokratycznej poszła w innym kierunku, w kierunku systemu półprezydenckiego. Nie ukrywamy, iż sądzimy, że ten kształt ustroju nie jest przystosowany do naszych, tych zupełnie współczesnych realiów, ale jesteśmy tutaj gotowi do kompromisu. Jesteśmy gotowi przyjąć taki kształt ustroju ­ o możliwych niedogodnościach i trudnościach ­ pod warunkiem, iż będzie on mieścił się w ramach wzorów, które zostały wypracowane w Europie. Mówiłem już o tym.

Niestety, prace komisji konstytucyjnej poszły w tym względzie w kierunku bardzo niedobrym. Zaciążyło nad nimi coś, co można by określić jako chęć szukania kompromisu z poglądami reprezentowanymi przez przedstawicieli Kancelarii Prezydenta. Oczywiście w demokracji kompromisy są konieczne. Nie ma demokracji bez kompromisów. Niemniej te kompromisy są możliwe wtedy, jeżeli mamy do czynienia z różnicą między dwoma stanowiskami, które mieszczą się w granicach racjonalności i które jednocześnie są wyraźnie usytuowane jakby wewnątrz rozwiązań demokratycznych.

Niestety, w tym wypadku mieliśmy do czynienia z sytuacją dość wyraźnie inną. Pan minister Falandysz, który reprezentował pana prezydenta w trakcie prac komisji, nigdy nie wyłożył swoich poglądów w sposób systematyczny. Niemniej można je przynajmniej do pewnego stopnia odtworzyć. Charakteryzowały je trzy cechy. Po pierwsze, pełne niezrozumienie specyfiki ustroju półprezydenckiego. To zresztą, niestety, można odnieść także do tych, którzy przygotowywali ten wstępny projekt.

Otóż system półprezydencki może działać sprawnie pod jednym warunkiem, to znaczy pod warunkiem stałej współpracy między prezydentem a trwałą większością parlamentarną, przy tym z reguły jest to ta sama większość, która wysuwa kandydaturę prezydenta w wyborach powszechnych. Tak jest na przykład we Francji, a kiedy raz się zdarzyło, że tak nie było, doszło do sytuacji specyficznej, która zresztą została rozstrzygnięta na korzyść parlamentu.

Otóż pan prezydent odrzucił możliwość takiej konstrukcji systemu politycznego w Polsce. Taka możliwość była mu przedkładana wraz z pełnym uzasadnieniem i, powtarzam, pan prezydent, jak sądzę, z pełną świadomością, nigdy bym go nie posądzał o brak świadomości w takich sprawach, tego rodzaju możliwość odrzucił. Chce być prezydentem ponadpartyjnym, nie związanym z żadnym obozem politycznym, prezydentem neutralnym.

Jest to oczywiście jego dobre prawo w tych rozwiązaniach konstytucyjnych, które obowiązywały dotychczas. Ale z tej decyzji musi wynikać fakt, iż prezydent mogąc pełnić bardzo wielką i bardzo pożyteczną rolę rezygnuje jednak z bezpośredniego kierowania rządem, kierowania władzą wykonawczą, że jest arbitrem, jest człowiekiem­instytucją, która włącza się w momentach kryzysu, która szuka porozumienia tam, gdzie go nie ma i która rzeczywiście zachowuje równy dystans wobec wszystkich. Tego rodzaju rozwiązanie, powtarzam, zostało zdeterminowane przez tę wstępną, podjętą zaraz po wyborze, decyzję pana prezydenta i jakby zrozumienia tego w tym, co było prezentowane w trakcie posiedzeń komisji konstytucyjnej niestety nie znaleźliśmy.

Druga charakterystyczna cecha tego sposobu myślenia to traktowanie urzędu prezydenta do pewnego przynajmniej stopnia jako konkurencyjnego wobec innych centralnych instytucji ustroju politycznego, centralnych instytucji władzy państwowej. Otóż w historii zdarzają się momenty występowania konkurencji między tymi instytucjami, ale to są niedobre momenty w historii ustroju. W każdym razie nie stać nas na taką konkurencję w tej chwili, kiedy, jak już mówiłem i chyba wszyscy tutaj przyznają, przed władzami tego państwa stoją wymogi szczególnie trudne do zrealizowania, zadania o niesłychanej wręcz wadze i stopniu trudności.

Wreszcie cecha trzecia, którą można traktować jako pewnego rodzaju uogólnienie tych dwóch powszechnych, ale też mających swoje własne elementy, swoją własną jakość, to pewnego rodzaju niezrozumienie zasad funkcjonowania systemu konstytucyjnego w ogóle.

W trakcie dyskusji w komisji konstytucyjnej wielokrotnie mieliśmy tutaj do czynienia z przeciwstawianiem myślenia potocznego myśli europejskiego konstytucjonalizmu. Otóż to przeciwstawianie jest całkowicie błędne. W tym momencie można już przejść do omawiania poszczególnych, szczególnie rażących punktów tego rozwiązania, które komisja przy sprzeciwie Porozumienia Centrum ostatecznie przyjęła.

Najpierw sprawa kontrasygnaty, tu właśnie to myślenie potoczne było tak często przeciwstawiane europejskiemu doświadczeniu demokratycznemu, bo rzeczywiście, myśląc potocznie, z punktu widzenia takiego ludowego, zdrowego rozsądku, zasada, że prezydenckie akty prawne mają dla uzyskania ważności być podpisywane przez ministrów, czyli przez urzędników znacznie niższego szczebla i znaczenia, może się wydawać paradoksalna i nie do przyjęcia. Niemniej w całej Europie ta zasada obowiązuje. Co więcej, europejska demokracja wokół tej zasady jakby się organizowała, nie tylko wokół niej, ale była to jedna z najbardziej podstawowych, najbardziej fundamentalnych, a jednocześnie w swoim czasie najbardziej spornych zasad. Kwestionowanie zatem tego jest po prostu, jak już mówiłem, niezrozumieniem demokracji, a kompromisy, które doprowadziły do takiego kuriozum, jakim jest w prezentowanym projekcie 21 wyłączeń od zasady kontrasygnaty, już nie tylko godzą w zasadę zwartości władzy wykonawczej, prowadzą do możliwości powoływania jakby dwóch konkurencyjnych ośrodków władzy, a zasada kontrasygnaty właśnie temu ma się przeciwstawiać, ale mamy tutaj do czynienia z rozwiązaniem, które, Wysoka Izba wybaczy, w jakimś stopniu po prostu przed Europą nas ośmiesza. Powtarzam bowiem ­ we francuskiej konstytucji jest 7 wyłączeń, przepraszam, może się pomyliłem ­ może 9, w konstytucji kwietniowej było bodajże 8... (Głos z sali: 15 wyłączeń.) a to dotyczy konstytucji, gdzie władza prezydencka była szczególnie mocna. Nie 15, panie pośle, tutaj jestem gotów się założyć. Niestety, nie jest to jedyny przypadek.

Kolejnym przepisem szczególnego rodzaju jest ten, który mówi o uzgadnianiu z prezydentem kandydatów na stanowiska ministra obrony narodowej, spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych. W trakcie posiedzeń komisji mówiło się o tym, że chodzi tutaj o przepis o niewielkiej mocy, że to uzgadnianie sprowadza się w istocie rzeczy tylko i wyłącznie do obowiązku powiadomienia. W takim razie po co w ogóle ten przepis został wprowadzony, bo przecież będzie on prowadził tylko i wyłącznie do konfliktów: albo do podporządkowania tych trzech resortów prezydentowi, albo do nieustającego konfliktu, któremu będzie się nadawało charakter, a właściwie pozory konfliktu konstytucyjnego, ale te pozory mogą być tutaj bardzo istotne. Powtarzam, po co tego rodzaju rozwiązanie, bo jeśli w gruncie rzeczy chodzi o podporządkowanie, to jest to odejście od elementarnych zasad ustroju parlamentarnego w każdym tego ustroju wydaniu, także w wydaniu półprezydenckim. A jeśli nie, to jeszcze raz pytam: po co to zostało wprowadzone?

Dalej, sprawa obsady bardzo ważnego, choć, mam nadzieję, nie politycznego stanowiska, jakim jest stanowisko szefa Sztabu Generalnego. Tu znów zamiast trzymać się zasady, która na szczęście została wprowadzona przy obsadzaniu innych stanowisk ­ wniosku ministra obrony, wprowadzono uzgodnienie. I znów pytam: o co tutaj chodzi? O konflikt, czy, jeśliby rozważać tę sprawę łącznie z zasadami, które dotyczą ministra obrony, o skupienie pełnej władzy nad armią w rękach prezydenta, faktycznie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego? Przecież to jest instytucja całkowicie wyjęta spod kontroli parlamentu. Tu znów mieliśmy do czynienia z naruszeniem zasad demokracji, a także z naruszeniem zasad po prostu zwykłej racjonalności. Powstaje pytanie, które już po raz kolejny muszę tu postawić: czemu mają służyć tego rodzaju rozwiązania?

Wreszcie inny punkt, który trzeba uznać za rażący, który trzeba zakwestionować ­ art. bodajże 63 mówiący o powoływaniu rządu przez prezydenta po niepowodzeniu 4 prób na zasadach art. 58 i dalszych. Sama instytucja rządu prezydenckiego wprowadzonego na pół roku jest wątpliwa, ale w każdym razie można nad tym dyskutować. Wprowadzenie jednak możliwości udzielenia takiemu rządowi zwykłego wotum zaufania prowadzi przecież do tego, iż może powstać ­ nie chcę twierdzić, że powstanie, ale może powstać ­ motywacja do tego, by do owego powołanego przez prezydenta rządu, do tego momentu, w którym on może być powołany, doszło. Czyli krótko mówiąc może powstać motywacja do takiej gry politycznej, a były gry polityczne i to jest właśnie doświadczenie ostatniego okresu, która ma doprowadzić do powołania rządu całkowicie podporządkowanego prezydentowi.

Przypominam czy właściwie informuję Wysoką Izbę, że w pierwotnej wersji projektu przedłożonego przez pana posła Bugaja tego rodzaju możliwości nie było. To zostało dodane już w trakcie posiedzeń komisji i jest to rozwiązanie całkowicie niemożliwe do przyjęcia.

Jeśli te rozwiązania, o których mówiłem, te wszystkie rażące przypadki potraktować łącznie, pomijając już inne błędy tej konstytucji, o których będą mówili moi klubowi koledzy, to mamy do czynienia z konstrukcją systemu niespójnego, można powiedzieć strukturalnie wewnętrznie skonfliktowanego, który może prowadzić albo właśnie do nieustającego sporu, albo też do podporządkowania całej władzy jednemu, w istocie pozostającemu poza jakąkolwiek kontrolą ośrodkowi.

Oczywiście autorzy tego projektu nie muszą być zwolennikami demokracji, być może niektórzy z nich nie są jej zwolennikami, ale sądzę, że wszyscy są zwolennikami kierowania się w życiu publicznym elementarnym rozeznaniem i po prostu zdrowym rozsądkiem, i sądzę, że są w stanie ocenić tę szczególnego rodzaju inwencję, którą urząd prezydencki przez cały czas swego trwania w tym ostatnim, wciąż istniejącym wydaniu nieustannie nam przedkłada. Zdaję sobie sprawę, że przyjęcie takich rozwiązań może wprowadzić w nasze życie polityczne taką dynamikę, w ramach której ta inwencja, dzisiaj raczej zawierana tylko w słowach, będzie miała szeroki przystęp do naszego życia publicznego, ekonomicznego itd.

Wicemarszałek Jacek Kurczewski:

Panie pośle, proszę kończyć.

Poseł Jarosław Kaczyński:

Chciałem powiedzieć jeszcze tylko tyle, że przedstawiciele Porozumienia Centrum przedłożyli na posiedzeniu komisji poprawki mniejszości. Ich przyjęcie, likwidacja tych rażących artykułów pozwoli nam głosować za ustawą konstytucyjną. Jednocześnie jednak nawet przy przyjęciu tych rozwiązań ta ustawa, nawet, powiadam, w tej złagodzonej wersji, wprowadza w Polsce nowy ustrój państwowy. Ten parlament nie ma dziś społecznego zaufania. Trzeba stwierdzić z przykrością, że nie ma dziś społecznego zaufania, wskazują na to badania, także pan prezydent. Zwiększenie uprawnień prezydenta, które ma miejsce również w tej wersji, nie ma także społecznego poparcia. Wskazują na to wszystkie badania. Stąd ze zwykłej uczciwości politycznej, ze zwykłego poczucia odpowiedzialności wobec społeczeństwa musi wynikać, że ten projekt powinien być przedłożony społeczeństwu, stąd nasza propozycja, także zawarta we wnioskach mniejszości, o poddaniu tego projektu referendum. Jest to dla nas warunek jego ostatecznej akceptacji. (Oklaski)

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Sob Sty 26, 2008 8:44 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Poseł Jan Olszewski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Dyskutujemy dzisiaj nad sprawą niezmiernie ważną i niezmiernie spóźnioną. Ten akt prawny powinien być uchwalony 2­2,5 roku temu. Może dlatego, że upłynęło tak wiele czasu od chwili, kiedy stał on się jakby probierzem rzetelności zmian i reform w Polsce, dzisiaj na tej sali, mimo że mówimy o podstawach ustrojowych budowanej III Rzeczypospolitej, nie ma pana prezydenta i ławy poselskie świecą pustką. Nawet nie wiadomo, czy to oznacza solidarność z prezydentem czy protest, myślę, że oznacza to po prostu, iż upał jest rzeczywiście zbyt duży.

Jakkolwiek bądź, ta sprawa jest okazją, spóźnioną okazją, abyśmy wreszcie rozstali się ostatecznie, jeżeli chodzi o konstrukcje konstytucyjne naszego życia publicznego, z PRL, z jego tradycją. Przepraszam, użyłem złego czasu. To była okazja. Dziś już wiadomo, że się nie rozstaniemy. Nie rozstaniemy się, nawet gdyby Wysoki Sejm raczył uchwalić poprawkę do art. 78 tej ustawy, poprawkę zawartą we wniosku mniejszości. Nie rozstaniemy się, bo i wtedy, w takiej konfiguracji zapis praw obywatelskich i obowiązków obywatelskich dla obywateli III Rzeczypospolitej będzie dokładnie taki sam, jak to zapisał dla obywateli PRL w roku 1952 Iosif Wissarionowicz Stalin.

Nie rozstaniemy się z tą szczególną retoryką i w dalszym ciągu będzie obowiązywał art. 93, jego formuła, w którym mówi się o podstawowym obowiązku obywatelskim ­ czujności wobec wrogów narodu. Pozostawia się też formułę art. 91, w którym mówi się o tym, że podstawą ˝budowy polskiej państwowości jest własność społeczna˝. Mógłbym cytować dalej, ale to naprawdę chyba wyważanie już otwartych drzwi.

Mam w tej sprawie wniosek, wniosek obalonego już rządu, złożony do Komisji Nadzwyczajnej pracującej nad tą ustawą ­ o uregulowanie całości tej problematyki, ze wskazaniem możliwości przyjęcia prostych rozwiązań. Ponieważ jednak był to rząd w przekonaniu większości członków komisji głęboko niesłuszny, jego wnioskom nie nadano biegu.

Pozostaniemy więc w dalszym ciągu na bliżej nie określony okres w symbiozie z tym szczególnym spadkiem, jaki nam pozostawił ustrój PRL w tym zakresie, o którym wszyscy mówimy, dzisiaj zwłaszcza lewa część sali wyrażała wielką troskę o formuły praw i obowiązków obywatelskich w świetle perspektyw wejścia Polski do Europy. Pozostaniemy z tą starą retoryką. I myślę, że to jest, powinien być, powód do głębokiego wstydu dla nas wszystkich.

Od spraw przeszłości chciałbym jednak przejść do spraw przyszłości, bo to jest mimo wszystko istotniejsze.

Mówiono już tutaj na ten temat ­ i zgadzam się z tą krytyką ­ że jeżeli chodzi o legislację, ten projekt nie spełnia pewnych elementarnych wymogów. W moim przekonaniu jednak te błędy legislacyjne nie wynikały ani z niedostatku wiedzy, ani z niedbalstwa ludzi, którzy przygotowywali zapisy, którzy nad nimi pracowali. One były, są prostą konsekwencją przyjętej konstrukcji politycznej. Ta konstrukcja polityczna ma określoną genezę. Ona wywodzi się ze zmian, które do ustawy konstytucyjnej z 22 lipca 1952 r. wprowadzono dla zabezpieczenia rezultatów umowy ˝okrągłego stołu˝. Wprowadzono wówczas nową instytucję konstytucyjną Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej ­ urząd prezydenta. Urząd prezydenta, który był pomyślany od strony politycznej jako pozycja politycznego gwaranta, że umowy ˝okrągłego stołu˝ zostaną dotrzymane zarówno wobec kontrahenta wewnętrznego, wobec tych, którzy występowali w tych umowach jako strona partyjno-rządowa, jak i wobec kontrahenta zewnętrznego, jako zabezpieczenie tego, iż Polska Rzeczpospolita Ludowa pozostanie w obozie, którego siłą przewodnią był Związek Radziecki. Ten urząd został przygotowany dla bardzo konkretnej osoby ­ dla generała Wojciecha Jaruzelskiego. Jest pewnym specyficznym grymasem historii, że przez trzy lata, tworząc podwaliny pod budowę nowego państwa, nowego ustroju, nowej Rzeczypospolitej, musieliśmy posługiwać się tymi właśnie rozstrzygnięciami.

Myślę, iż te wszystkie, powiedziałbym, zaskakujące rozwiązania, które skrytykował tu przede wszystkim przedstawiciel klubu Porozumienia Centrum Jarosław Kaczyński, które także w jakiejś mierze przedstawiono w wystąpieniach przedstawicieli niektórych innych klubów, np. ˝Porozumienia Ludowego˝, że te wszystkie dziwne, zaskakujące konstrukcje wynikły po prostu stąd, iż konstruktorzy nowych przepisów jako punkt wyjścia dla swojego projektu przyjęli taką instytucję urzędu prezydenckiego, jaka została wprowadzona do konstytucji w roku 1989 i postanowili ją ulepszyć, wyciągając wnioski z nie najszczęśliwszej, trzeba przyznać, dotychczasowej praktyki jej stosowania. Postanowili stworzyć sprecyzowaną płaszczyznę stosunków, ale stosunków zamykających się w tym samym układzie ­ pomiędzy urzędem prezydenckim, rządem i parlamentem. Wynikły z tego rzeczy, trzeba przyznać, zaskakujące. Bałbym się tutaj nie tyle ośmieszenia, o którym mówił Jarosław Kaczyński, ale czegoś znacznie gorszego, bałbym się głębokiej niemocy głównych instytucji życia publicznego w Polsce, która może być następstwem uchwalenia tego aktu.

Proszę Wysokiej Izby! Jest jedna niesłychanie charakterystyczna i niesłychanie groźna rzecz. Przepisy, zwłaszcza przepisy dotyczące stosunków między rządem a prezydentem, ale także i innych aspektów układu politycznego władz centralnych państwa, stwarzają i ogromnie rozszerzają pole konfliktu. Przedstawię jeden przykład. W art. 33 i 35 wprowadza się zasadę, że ˝ogólne kierownictwo w dziedzinie stosunków zagranicznych˝ oraz ˝w dziedzinie zewnętrznego i wewnętrznego bezpieczeństwa Państwa˝ należy do prerogatyw prezydenta. Równocześnie w art. 62 stwierdza się, iż wniosek o powołanie ministrów odpowiedzialnych za te resorty ˝prezes Rady Ministrów przedstawia po zasięgnięciu opinii prezydenta˝. Po zasięgnięciu opinii. Nie wynika z tego, czy ta opinia powinna być pozytywna, czy wystarczy sam fakt zapytania niezależnie od charakteru odpowiedzi. Na tle tego uregulowania chcę postawić autorom tych przepisów kilka praktycznych pytań.

Po pierwsze, jak odróżnić prawo do ogólnego kierownictwa w danym resorcie od zwykłego kierowania resortem? Gdzie będą przebiegały granice? W jakim zakresie trzeba będzie dokonywać uzgodnień? Gdzie będzie sięgała w tym zakresie władza prezydenta, a gdzie zaczynają się własne kompetencje ministra?

Po drugie, jeżeli ta opinia, jaką przy obsadzaniu tych resortów musi otrzymać od prezydenta, nie jest dla prezesa Rady Ministrów wiążąca, to jak można sobie wyobrazić współpracę w kierowaniu resortem z ministrem, którego prezydent wyraźnie sobie nie życzy, w sytuacji kiedy ich prerogatywy są tak ściśle splecione?

Po trzecie, jak wówczas może się kształtować odpowiedzialność za kierowanie tymi resortami przez cały zespół rządowy, ponieważ rząd ­ jak wynika z innych przepisów ­ działa kolegialnie, działa jako zespół? Jaka jest odpowiedzialność rządu za te dziedziny wówczas, kiedy w zakresie zarówno bezpośredniego kierowania, choćby o ogólnym charakterze, jak i w zakresie obsady urzędów podstawowe uprawnienia należą do prezydenta?

Zapis art. 36 także rozszerza pole konfliktów. Chodzi o obsadę stanowiska szefa sztabu. Ktoś z moich przedmówców już wskazywał na to, ale użył nieprecyzyjnego i nieadekwatnego w stosunku do języka projektu ustawy określenia; mówił, że to wymaga zgody szefa resortu obrony narodowej. Otóż nie, użyto terminu: prezydent w porozumieniu mianuje. Czy to musi oznaczać zgodę? Czy możliwa jest wykładnia, iż to porozumienie dotyczy tylko konsultacji, bez obowiązkowego uzgodnienia końcowych rezultatów tych konsultacji? Otóż to są problemy o charakterze zupełnie zasadniczym dla życia państwowego.

A pozycja rządu? Śmiem twierdzić, że przyjęta konstrukcja powoduje, iż powstaje właściwie rząd w rządzie, sprawa tych trzech prezydenckich resortów zostaje niejako wyłączona, jest rozstrzygana na innym szczeblu i na innych zasadach, poza możliwością realnego oddziaływania ze strony premiera i ze strony innych ministrów. W tej sprawie może bardziej logiczne byłoby, gdyby odpowiedzialność po prostu przekazano ministrom stanu. Zniknęłaby wtedy trudność, praktyczna trudność ­ mogę coś o tym powiedzieć, jak dalece praktyczna ­ znalezienia granicy między uprawnieniami członków kierownictwa tych resortów a uprawnieniami urzędników kancelarii prezydenckiej. Nie wyczerpuje to jednak sprawy. Jeżeli przyjmiemy w ślad za konstrukcją wprowadzoną do projektu ustawy konstytucyjnej, że rząd działa kolegialnie, to w tym układzie rola prezesa Rady Ministrów i jego zastępców sprowadza się praktycznie biorąc wyłącznie do przewodniczenia temu kolegialnemu ciału. Konkretny zapis dotyczący konkretnych zadań, który można wyłowić z projektu ustawy, zawiera właściwie art. 39 ust. 1, jest to mianowicie: informowanie prezydenta o podstawowych problemach będących przedmiotem prac rządu. Sądzę, że jakkolwiek jest to niewątpliwie problem poważny ­ chociaż szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy wart aż tak szczegółowego zapisu w ustawie konstytucyjnej ­ to jednak w moim przekonaniu nie wyczerpuje to katalogu istotnych zadań, które będą zawsze stały przed prezesem Rady Ministrów, nawet jeżeli przyjmiemy, że kolegialne ciało, jakim jest rząd, będzie w pełni zgrane, a musimy się liczyć z tym, że w sytuacji obecnego Sejmu, Sejmu działającego przecież w oparciu o skomplikowane koalicje, ta kolegialność nie zawsze da się łatwo osiągnąć.

Jeżeli chodzi o operatywne kierowanie pracami rządu wiele, wiele lat temu powstało pewne ciało, pewien organ, który odgrywał i w okresie trwania PRL, i w okresie minionych 3 lat bardzo istotną rolę w rozwiązywaniu najpilniejszych zadań rządu. Mówię o Prezydium Rządu. To było ciało, które funkcjonowało w okresie rządów komunistycznych bez żadnej podstawy konstytucyjnej, tylko że wtedy to, że brakowało podstawy konstytucyjnej, nie stanowiło problemu, ponieważ rzeczywisty ośrodek władzy funkcjonował w ogóle poza rządem i nie był w ogóle ujęty w żadnej formie w konstytucji. Myślę, że dzisiaj powinniśmy przede wszystkim jednak zwrócić uwagę na uzgodnienie stanu faktycznego i faktycznych potrzeb z zapisem konstytucyjnym.

Już kończę, panie marszałku.

Gdyby czas pozwolił, mógłbym tych przykładów przypomnieć i przytoczyć więcej. Myślę, że nie warto. Myślę, że to wystarczy. Trzeba sobie jednak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego z takim uporem kontynuujemy te oczywiste przecież i zweryfikowane już w praktyce błędy. Myślę, że przyczyna tego jest również natury politycznej i że staje się to jasne i zrozumiałe wówczas, kiedy słyszymy deklaracje lewej części sali, która bardzo krytycznie ocenia zresztą te przepisy, ale równocześnie deklaruje dla nich pełne poparcie. (Oklaski) Sądzę, że powód tej szczególnej sprzeczności jest bardzo prosty ­ to jest powód polityczny. Jest to związane z nadzieją znalezienia w nowej sytuacji nowego gwaranta dla istnienia tych konsekwencji umowy ˝okrągłego stołu˝, które ciągle jeszcze przetrwały w naszym życiu, które nadal utrudniają nam sprawne i szybkie przeprowadzenie reform ustrojowych, które leżą u podwalin III Rzeczypospolitej, ciążą jej, które utrudniają nam wyjście z systemu postkomunistycznego.

Myślę, że to jest polityczna istota konstrukcji tego aktu i to zapewnia temu aktowi poparcie tej właśnie części sali.

Z tych właśnie, dokładnie tych samych, powodów mój klub nie będzie mógł głosować za tym aktem prawnym. (Oklaski)

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Sob Sty 26, 2008 8:47 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Poseł Tadeusz Mazowiecki:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Świadomość, że potrzebna jest nowa konstytucja, dla sił, które wygrały wybory w czerwcu 1989 r., była od początku oczywista. Nowa konstytucja potrzebna była po to, aby wyjść z rozwiązań fasadowych konstytucji państwa totalitarnego, aby zapewnić w pełni, konstytucyjnie poczucie praw obywatelskich i poczucie tego, że obywatele nie są poddanymi, ale obywatelami, że nie ma podziału na obywateli pierwszej i drugiej kategorii, potrzebna była również po to, ażeby ustalić normy funkcjonowania demokratycznego państwa.

29 grudnia 1989 r. wprowadzono nowy art. 1, który mówił, że Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym. Mimo to ciążyła data konstytucji ­ lipiec 1952 r., a system władz naczelnych pozostawał niespójny. Rzecz jasna, w naturalny sposób powinno to przebiegać inaczej niż stało się faktycznie. Konstytucja, duża konstytucja, powinna być uchwalona wcześniej, zanim pewne decyzje ustrojowe zostały przesądzone. Obecna ustawa konstytucyjna wniesiona została do laski marszałkowskiej w lutym jako ustawa regulująca wzajemne stosunki naczelnych władz państwa ­ władzy ustawodawczej i władzy wykonawczej. Symptomatyczne jednak jest to, że w powszechnej opinii, nie tylko w opinii tej Izby, przyjęła się nazwa ˝małej konstytucji˝. Jest to nazwa potoczna, ponieważ nie jest określone, czym jest i co powinna obejmować ˝mała konstytucja˝. Jest to nazwa potoczna czy publicystyczna, ale coś wyraża. Wyraża przekonanie, że określona regulacja jest dla państwa w danym momencie historycznym niezwykle ważna, że jest konstytutywna dla naszej młodej demokracji. I w tym sensie fakt, że nazwa tej ustawy się przyjęła, coś istotnego wyraża i do czegoś zobowiązuje.

Obecna ustawa zakłada zasadę podziału władz, znosi fasadowy w istocie rzeczy przepis o nadrzędności Sejmu, który ukrywał nadrzędność systemu jednej partii. Dla państwa prawnego charakterystyczny jest podział władz realizowany przez oddzielenie poszczególnych władz od siebie i zapewnienie wzajemnej równowagi między nimi. W istocie można powiedzieć, że żaden system demokratyczny nie zakłada omnipotencji jednej władzy. Także w systemie prezydenckim nie ma omnipotencji jednej władzy. Można powiedzieć, istnieją różne sposoby czy różnie rozłożone akcenty w realizowaniu równowagi władzy, ale samo dążenie do zachowania tej równowagi jest charakterystyczne dla państwa demokratycznego i państwa prawnego.

Dyskutowany obecnie projekt zakładał poszukiwanie naszej, własnej równowagi władz, opartej na wcześniej już przesądzonej zasadzie wyboru prezydenta Rzeczypospolitej w drodze powszechnych wyborów oraz na wyrażanej niejednokrotnie w tej Izbie i w opinii publicznej potrzebie wzmocnienia władzy wykonawczej. Stało się to bardzo ważną potrzebą w okresie tak trudnej transformacji ustroju politycznego i gospodarczego.

Wniosek komisji, czy ściślej mówiąc większości komisji, który przed chwilą obszernie referował poseł Markiewicz jest pewnym kompromisem pomiędzy projektem złożonym przez posłów Unii Demokratycznej a różnymi tendencjami reprezentowanymi w komisji.

Po pierwsze, ten kompromis odzwierciedla się w ustalonym ostatecznie przez consensus i większość komisji sposobie wyłaniania rządu, który może wydawać się bardzo skomplikowanym mechanizmem pięciu ruchów, ale przecież należy mieć nadzieję, że nie zawsze i niekoniecznie zasada pięciu ruchów musi być zastosowana. Jest to pewne zabezpieczenie na wszelkie możliwości.

Po drugie, kompromis ten odzwierciedla się w zwiększeniu w wyniku dyskusji w komisji pewnych wyłączeń z zasady kontrasygnaty.

Po trzecie, widoczny on jest w zapewnieniu sprawniejszej drogi legislacyjnej, zwłaszcza na potrzeby ustawodawstwa gospodarczego, przez oznaczenie pewnych projektów jako pilnych i przyznanie w ograniczonym zakresie rządowi prawa do wydawania rozporządzeń z mocą ustawy.

W czasie prac komisji zastanawialiśmy się nad tym, czy ta ustawa potocznie uznawana za ˝małą konstytucję˝ powinna być rozszerzana o inną problematykę. Komisja na początku swoich prac jednomyślnie uznała, że o jedno zagadnienie czy o jeden rozdział ta ustawa powinna być rozszerzona, to jest o rozdział dotyczący samorządu. Jest to, w moim przekonaniu słusznie, pokreślenie roli samorządu w budowie naszej nowoczesnej demokracji, roli inicjatywy samorządowej, inicjatywy lokalnej, i otwarcie możliwości dla kolejnych reform samorządowych, które są konieczne.

W kilku słowach chciałbym się ustosunkować do wniosków zgłoszonych już po zakończeniu prac komisji czy też do wniosków mniejszości. Popieramy zgłoszony wniosek dotyczący przepisu, iż tracą moc postanowienia konstytucji z 1952 r. a niektóre z nich zostają utrzymane, ale mocą tej ustawy konstytucyjnej, którą mamy uchwalić.

Trudno natomiast byłoby się zgodzić z wnioskiem mniejszości w sprawie zniesienia Senatu. Sprawa przyszłej roli Senatu i ukształtowania drugiej izby jest na pewno ważna i powinna być dyskutowana w toku debaty konstytucyjnej dotyczącej dużej konstytucji. Natomiast nie powinna być rozstrzygana w tej chwili, ponieważ jest oczywiste, że to skonfliktowałoby obie izby, a przecież celem tego projektu jest właśnie eliminowanie konfliktów.

Wreszcie trudno też się zgodzić z wnioskiem mniejszości o poddawanie tej ustawy pod referendum. O ile zrozumiałe jest referendum przy dużej, normalnej konstytucji, o tyle poddawanie pod referendum obecnie uchwalanej ustawy wydaje się przesadne, a przede wszystkim odsuwające w czasie tę tak potrzebną regulację.

Chcę powiedzieć, że mimo wyrażanego ostatnio pewnego niezadowolenia zarówno z jednej, jak i z drugiej strony, to znaczy ze strony zwolenników zdecydowanej przewagi prezydenckiej i zwolenników zdecydowanej przewagi parlamentarnej czy może antyprezydenckiej, sądzę, iż ta równowaga władz, która w wyniku pewnego consensusu i kompromisu została potwierdzona w pracach komisji i która znajdowała się u podstaw naszego projektu, jest bardzo ważna. Ale trzeba zarazem powiedzieć, że w ten projekt jest integralnie wmontowana zasada współdziałania najwyższych organów państwa i tylko to współdziałanie uchroni nas od wszelkich kryzysów.

Oczywiście bardzo ważną rzeczą jest też, aby przepisy regulujące stosunki między najwyższymi władzami nie prowadziły do wzajemnych blokad. Myślę, iż w tym projekcie tego uniknięto, choć trudno przewidzieć wszelkie wypadki.

Proszę Państwa! Szanowne Panie Posłanki i Panowie Posłowie! Sądzę, że przyjęcie tej ustawy jest rzeczą bardzo ważną. Zarówno powaga urzędu prezydenta, jak i wiarygodność rządu, każdego rządu, i wreszcie społeczna aprobata dla instytucji parlamentu, która, jak wiemy, też jest dziś pod znakiem zapytania, wszystko to zależy od zakończenia sporów kompetencyjnych. Czas najwyższy, aby zakończone zostały spory kompetencyjne, co nie oznacza potrzeby dyskusji ustrojowej nad normalną konstytucją. Zakończenie sporów kompetencyjnych jest niezbędne dla położenia kresu objawom kryzysu państwa. Odtąd społeczeństwo nie będzie już pytać kogokolwiek, jakie macie kompetencje, ale będzie pytać, co z tymi kompetencjami zrobiliście i co z nimi robicie. To zakończenie spraw konstytucyjnych jest dziś niezwykle ważne dla stanu państwa, dla przełamania kryzysu państwa.

Sądzę, że każde społeczeństwo oprócz norm prawnych uznaje pewne wartości podstawowe. Realizacja konstytucyjnych norm prawnych to nie jest tylko kwestia przepisu prawnego. To jest również kwestia towarzyszącej temu realizacji przez społeczeństwo obywatelskie pewnych wartości podstawowych, które towarzyszą realizacji konstytucji i odpowiadają normom społeczeństwa obywatelskiego. O ile potrzebne są dyskusje na temat przyszłej konstytucji, i muszą się one toczyć, to odbudowa tych podstawowych wartości społeczeństwa obywatelskiego jest dzisiaj, w moim przekonaniu, sprawą bardzo ważną. I nie można w naszym myśleniu czy działaniu w tym zakresie zostawiać pewnych reliktów czy pewnych niejasności dotyczących tych podstawowych wartości społeczeństwa obywatelskiego. W państwie demokratycznym nie ma miejsca na procesy pokazowe, na to, aby przezwyciężanie i rozliczanie przeszłości odbywało się na zasadzie: ˝cel uświęca środki˝ i na zasadzie zbiorowej odpowiedzialności. I nie powinno być miejsca na to, aby tak ważne wartości podstawowe, jak wartości chrześcijańskie były monetą przetargową w walkach politycznych i nie były realizowane w taki sposób, aby w państwie pluralistycznym okazywano szacunek i uznanie także dla ludzi o innych poglądach. (Oklaski)

Wreszcie chcę powiedzieć, iż jest niezwykle ważną sprawą, aby polityczne warunki przestrzegania ustawy konstytucyjnej, właśnie tej, którą powinniśmy uchwalić, były w pełni realizowane. Chodzi, po pierwsze, o to, aby wytworzył się pewien typ stosunków między każdą większością parlamentarną i każdą opozycją. Typ stosunków oparty na kulturze politycznej i na tym, że podstawowe dla państwa spory polityczne rozstrzygane są w tej Izbie, a nie poprzez odwoływanie się do sił pozaprawnych i narażanie porządku prawnego państwa. Zasadniczym problemem dla przyszłości państwa jest to, czy podstawowe siły polityczne naszego kraju, reprezentowane w tym parlamencie, zarówno te, które tworzą dzisiejszą większość rządową, jak i te, które są w opozycji, działać będą dla umocnienia instytucji państwa czy działać będą z myślą o doraźnych interesach i destrukcyjnie dla państwa.

Mój klub, Klub Parlamentarny Unii Demokratycznej, popiera uchwalenie tego projektu w tej intencji, aby nasza młoda demokracja nie doznała kompromitacji, by położyć kres sporom i umacniać instytucję demokratycznego państwa. (Oklaski)

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pon Sty 28, 2008 9:49 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Muzeum Armii Krajowej im. Generała Emila Fieldorfa "Nila" http://www.muzeum-ak.krakow.pl/armiakrajowa/index.php


HISTORIA MUZEUM ARMII KRAJOWEJ http://www.muzeum-ak.krakow.pl/armiakrajowa/index.php

Zmiany polityczne zachodzące w Polsce od 1989 r. umożliwiły byłym żołnierzom Polskiego Państwa Podziemnego i Polskich Sił Zbrojnych rozpoczęcie starań zmierzających do zaprezentowania społeczeństwu swych losów i walki o niepodległość prowadzonej w latach II wojny światowej. Korzystając ze sprzyjającego klimatu politycznego krakowscy kombatanci ze Związku Żołnierzy Armii Krajowej podjęli wysiłki ukierunkowane na utworzenie własnego Muzeum Historii Armii Krajowej, przed którym stanęło wielkie zadanie odkłamania historii ich wiernej służby Bogu, Honorowi i Ojczyźnie. W tym celu wystąpili z apelem do żołnierzy AK o gromadzenie dokumentów i pamiątek z lat wojny, które mogłyby dać początek ekspozycji i muzeum. Kierując się potrzebą serca żołnierze AK i PSZ zaczęli przekazywać tworzonemu muzeum - przechowywane w najtajniejszych prywatnych archiwach i kryjówkach - pamiątki, osobiste dokumenty oraz broń. Dnia 12 lutego 1990 r. członkowie Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Krakowie przemienionego potem na Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej weszli do Muzeum Lenina znajdującego się przy ul. Topolowej nr 5 w Krakowie w dawnym Pałacu Mańkowskich i wynieśli wielką statuę Lenina z miejsca reprezentacyjnego do pomieszczeń magazynowych razem z eksponatami związanymi z wodzem rewolucji październikowej. W kwietniu 1990 r. w salach Pałacu Mańkowskich (po zlikwidowanym Muzeum Lenina) przy ul. Topolowej 5 otwarto ekspozycję "Nasza droga do Niepodległości". Wystawa utworzona z eksponatów przechowywanych przez żołnierzy Armii Krajowej i innych organizacji niepodległościowych i antykomunistycznych z okresu lat 1939-1956 oraz zbiorów Fundacji im. Tadeusza Kościuszki przetrwała w Pałacu Mańkowskich do przełomu 1991/1992 roku. Zwiedziło ją około 30.000 osób i cieszyła się ogromnym zainteresowaniem zwiedzających z kraju jak i gości z zagranicy. Grupa żołnierzy Armii Krajowej - organizatorów wystawy - prowadziła ją własnym sumptem i zaangażowaniem bez żadnej pomocy materialnej z zewnątrz. Musiano pokonać wiele trudności, wiele przeszkód, jak również przełamywać obojętność ze strony władz.

Po sądowym werdykcie o reprywatyzacji Pałacu Mańkowskich i przekazaniu budynku właścicielom, zgromadzone zbiory - na przełomie 1991/1992 r.-przewieziono na ul. Bosacką 13. Wówczas pieczę nad zebranymi pamiątkami objęła założona 6 listopada 1991 r. Fundacja Muzeum Historii Armii Krajowej (wpis do rejestru Sądu Rejonowego dla m. Warszawy sygn. akt. XVI Nr Rej. F. 201/92 z dnia 28 lutego 1992 r.), której zarząd tworzyli: Kazimierz Kemmer, Marian Barbach, Ryszard Ciepiela, Leon Wysocki, Tadeusz Musiał, Antoni Śliwa, Mieczysław Figa.

16 maja 1992 r., w nowej siedzibie przy ul. Bosackiej 13, nastąpiło oficjalne i uroczyste otwarcie Muzeum Historii AK pomimo, że dopiero z dniem 8 marca 1993 r., Fundacja uzyskała zgodę władz wojskowych na prowadzenie statutowej działalności w obiektach będących własnością Wojska Polskiego (skarbu państwa). Siedzibą Fundacji stał się wówczas budynek nr 4 wzniesiony w 1911 r. na zapleczu kolejowego dworca głównego (obecnie we władaniu krakowskiego oddziału Agencji Mienia Wojskowego).

Tych zwiedzających, którzy trafią w podwoje Muzeum zainteresuje również historia budynku zbudowanego jako stanowisko dowodzenia Twierdzy Kraków. Został on przekazany do użytku w 1911 r. jako obiekt nr 4, znajdujący się w kompleksie kilkunastu budynków magazynowo-gospodarczych zbudowanych w latach 1905-1915. W jego naziemnej, lekkiej konstrukcji (dwie kondygnacje), mieściły się izby żołnierskie i oficerskie będące kwaterami (koszarami) dla żołnierzy zaplecza gospodarczo - magazynowego. O faktycznym przeznaczeniu tego budynku decydowały piwnice zbudowane jako trzecia (podziemna) kondygnacja. Kubatura i powierzchnia ukrytych przed postronnymi piwnic (schron stanowiska dowodzenia), razem z podziemnymi korytarzami, znacznie przewyższają kondygnacje naziemne budynku. Do obecnej chwili pomieszczenia piwniczne zachowują doskonale zabezpieczenie przed wilgocią oraz działającą wentylację mechaniczną i grawitacyjną. Pomieszczenia podziemnej kondygnacji (ściany, stropy i podłogi) posiadają nadal - w stanie nienaruszonym - ocieplenie i wytłumienie wykonane przez budowniczych twierdzy ze specjalnego lepiszcza (masa bitumiczna) i korka. Nadal bez zarzutu działa elektryczne oświetlenie korytarzy piwnicznych (tuneli) pełniących rolę dróg ewakuacyjnych w kierunku rampy kolejowej - usytuowanej opodal budynku nr 4 - łączącej ten fragment ck twierdzy z torami krakowskiego dworca głównego i towarowego. Prowadzoną w tym lokalu statutową działalność wystawienniczo - muzealną Fundacja przerwała w 1997 r. z powodu prac remontowych, które rozpoczęły się po przyjęciu przez Radę Miasta Krakowa uchwały (nr LXXXVI/803/97) i rezolucji (nr 103/CXVII/97) wyrażających wolę utworzenia w Krakowie instytucji samorządowej - Muzeum Armii Krajowej. Prace remontowe prowadzone w latach 1997-1998 przez krakowską Naftobudowę, umożliwiły częściową adaptację budynku nr 4 (644 m2 w naziemnych kondygnacjach) dla potrzeb muzealnych. W roku 1999 przystąpiono do ewidencjonowania zbiorów i prac związanych z przygotowaniem nowej ekspozycji czasowej.

W sporządzonym wówczas spisie znalazło się ponad 3200 pozycji o różnym statusie prawnym. Obok prywatnych darów przekazanych Fundacji spisem objęto także depozyty oraz wypożyczenia m.in. z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Wśród zbiorów złożonych w Fundacji znaczącą pozycją stanowią eksponaty i zdjęcia będące własnością: Fundacji im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie, Klubu Powstańców Warszawskich i osób prywatnych m.in. prof. Jerzego Węgierskiego.

Muzeum Armii Krajowej ostatecznie zostało utworzone w myśl Uchwały nr LV/348/00 Rady Miasta Krakowa jako wspólne przedsięwzięcie z Województwem Małopolskim - Uchwała nr XVII/189/2000 Sejmiku Województwa Małopolskiego z dnia 21 lutego 2000 r.

Umowa pomiędzy Miastem Krakowem a Województwem Małopolskim została zawarta 24 marca 2000 r., a wpis do rejestru instytucji kultury w Gminie Miasta Kraków nastąpił 29 czerwca 2000 r. - Muzeum AK uzyskało osobowość prawną.

HISTORIA ARMII KRAJOWEJ http://www.muzeum-ak.krakow.pl/biografie/index.php

LATA 1939 - 1942
POCZĄTKI KONSPIRACJI WOJSKOWEJ. OKRES ZWZ

Przegrana kampania wrześniowa 1939 r. i podział Polski pomiędzy dwie okupacje, niemiecką i sowiecką, nie załamały w Narodzie Polskim woli walki o niepodległość.

W Warszawie, jeszcze przed kapitulacją, z upoważnienia Naczelnego Wodza, przebywającego wówczas w Rumunii, zawiązuje się tajna organizacja wojskowa. Dowodzenie nią objął gen. Michał Karaszewicz-Tokarzewski i dał jej nazwę "Służba Zwycięstwu Polski" (SZP). Obok niej zarówno w Warszawie, jak i w różnych innych punktach Kraju powstają samorzutnie i niezależnie od SZP liczne tajne sprzysiężenia. Jedne z nich powstawały z inicjatywy wojskowych, którzy uchylili się od niewoli, inne - z inicjatywy ugrupowań politycznych lub zespołów ludzi bliskich sobie ideowo.

SZP od pierwszej chwili swego istnienia szuka współpracy ze stronnictwami, które przed wrześniem 1939 r. były w opozycji, a po klęsce wrześniowej stały się podstawą polskiego rządu koalicyjnego, utworzonego na ziemi francuskiej.

Przy komendzie SZP powstaje Rada Główna, w której skład wchodzą przedstawiciele trzech stronnictw: Polskiej Partii Socjalistycznej, Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Narodowego.

Utworzony w Paryżu nowy Rząd Rzeczypospolitej Polskiej powołuje do życia na terenie Kraju, w grudniu 1939 r., "Związek Walki Zbrojnej" (ZWZ) z zadaniem "stworzenia ośrodków oporu narodowego" i "współdziałania w odbudowie państwa polskiego na drodze walki orężnej". ZWZ oparto na sieci organizacyjnej SZP Komendantem Głównym ZWZ mianowany został generał Kazimierz Sosnkowski, przewodniczący Komitetu Ministrów dla Spraw Kraju. Komendantem ZWZ na teren okupacji niemieckiej mianowany został Pułkownik Stefan Rowecki z siedzibą w Warszawie, a na teren okupacji sowieckiej - generał Tokarzewski, który jednak przy przechodzeniu przez granicę okupacyjną w marcu 1940 r. został aresztowany i wywieziony w głąb Rosji.

Uchwały Rządu Rzeczypospolitej określały, że ZWZ jest organizacją ogólnonarodową, ponadpartyjną, skupiającą w swych szeregach wszystkich Polaków, pragnących walczyć z okupantami, że ZWZ jest organizacją wojskową, tajną, opartą o bezwzględnie pojęte zasady hierarchii i dyscypliny. Uchwały te wzywały wszystkie pokrewne organizacje w Kraju do podporządkowania się ustanowionym przez Naczelnego Wodza komendantom ZWZ Przy wstępowaniu do ZWZ obowiązywała przysięga na zachowanie posłuszeństwa i tajemnicy.

Przy ZWZ powstaje Polityczny Komitet Porozumiewawczy (PKP), przekształcony z Rady Głównej funkcjonującej przy SZP, zwiększony o Stronnictwo Pracy. Przewodnictwo Komitetu objął z wyboru przedstawiciel PPS, Kazimierz Pużak.

Po upadku Francji, w czerwcu 1940, Rząd Rzeczypospolitej Polskiej po przeniesieniu swej siedziby do Londynu postanowił utworzyć Komendę Główną ZWZ w Kraju. Komendantem Głównym został generał Rowecki w Warszawie, natomiast przy Rządzie polskim pozostał Komitet Ministrów dla Spraw Kraju. Władzę w Kraju podzielono pomiędzy kierownictwo wojskowe i cywilne. Sprawy polityczne i zagadnienia administracji cywilnej oddano Głównemu Delegatowi Rządu na Kraj, który zadania polityczne miał wykonywać w porozumieniu ze stronnictwami, natomiast komendantowi ZWZ pozostawiono sprawy wojskowe. Pod koniec r. 1940 Prezydent Rzeczypospolitej polskiej mianował Głównym Delegatem Rządu Cyryla Ratajskiego, członka Stronnictwa Pracy, po czym rozpoczęło się organizowanie aparatu pracy Delegata Rządu, tzw. Delegatury.

W latach 1939-41 główny wysiłek ZWZ skupia się na odcinku wewnętrznych prac organizacyjnych i przygotowań do późniejszej działalności bojowej. W okresie tym ZWZ toczy walkę z okupantami na trzech odcinkach: propagandy, wywiadu i sabotażu.

Akcja informacyjna i propagandowa wśród własnego społeczeństwa prowadzona jest w tajnych biuletynach, komunikatach i pismach periodycznych, szeroko kolportowanych. Prócz wydawnictw ZWZ i wydawnictw Delegatury krąży w społeczeństwie duża ilość pism tajnych, wydawanych przez stronnictwa i przez różne grupy konspiracyjne.

ZWZ prowadzi wywiad nie tylko na ziemiach polskich, ale i w Rzeszy. Zdobywa i dostarcza Naczelnemu Wodzowi szereg ważnych wiadomości, z których najważniejsze w tym okresie, o znaczeniu strategicznym, dotyczyły przygotowań niemieckich do uderzenia na Rosję. ZWZ określił, że Niemcy osiągną gotowość do uderzenia w czerwcu 1941 r. Atak niemiecki wyruszył 22 czerwca.

Akcja sabotażowa w stosunku do okupacyjnej machiny niemieckiej, pracującej na rzecz potencjału wojennego Rzeszy, prowadzona była głównie na odcinku gospodarczym. Sabotażem objęte były przede wszystkim przemysł i transport.

W okresie tym rozkazom Komendanta Głównego ZWZ został podporządkowany cały szereg organizacji wojskowych, powstałych po wrześniu 1939 r. Akcja ta nosiła nazwę scalania.

Nie na całym terenie Rzeczypospolitej rozwój ZWZ był jednakowy. W centralnej Polsce, wydzielonej przez Niemców w odrębną jednostkę administracyjną zwaną pod nazwą Generalnej Gubernii, organizacja rozwijała się szeroko i prowadziła pracę we wszystkich zaplanowanych działaniach. Na ziemiach zachodnich, wcielonych do Rzeszy, praca była trudniejsza, przy czym w Łódzkiem i na Śląsku rezultaty pracy były większe, niż w poznańskiem, na Pomorzu i w Płockiem. Na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej policyjny system okupacji sowieckiej stwarzał trudności nieraz nie do pokonania. Lwów był terenem powikłanych prób organizacyjnych, gęsto przenikniętych przez wywiad sowiecki. Natomiast w Wilnie i w Białostockiem praca organizacyjna rozwijała się pomyślniej. Gdy ziemie wschodnie przeszły pod okupację niemiecką, zostały podzielone pomiędzy rozmaite obszary niemieckiej administracji wojennej i porozgraniczane kordonami kontrolnymi.

Na przełomie r. 1941/42 na ziemiach północno-wschodnich sowieckie oddziały partyzanckie podjęły przeciwpolską dywersję. Na ziemiach południowo-wschodnich uaktywnił się nacjonalizm ukraiński, również o charakterze antypolskim. W tych warunkach bazą wszelkiej działalności konspiracyjnej i bazą planowanego na koniec wojny powstania powszechnego była tzw. Generalna Gubernia.

LATA 1942 - 1943
ARMIA KRAJOWA W WALCE KONSPIRACYJNEJ

Po ustąpieniu z Rządu generała Sosnkowskiego po akcie polsko-sowieckim z lipca 1941 r. Naczelny Wódz, generał Sikorski, podporządkował ZWZ bezpośrednio sobie. Rozkazem z dnia 14 lutego 1942 r. przemianował ZWZ w Armię Krajową (AK). Pierwszym dowódcą Armii Krajowej został Komendant Główny ZWZ, generał Rowecki.

W latach 1942-43 akcja scalania wysiłku wojskowego w Kraju zrobiła duży krok naprzód. Dowództwu AK zostały podporządkowane: Narodowa Organizacja Wojskowa (NOW), prowadzona przez Stronnictwo Narodowe i Bataliony Chłopskie (BCh), organizacja wojskowa Stronnictwa Ludowego. Stan zaprzysiężonych Żołnierzy AK przekroczył liczbę 300 tysięcy ludzi.

Dzięki niezłomnej i przychylnej dla AK postawie społeczeństwa mógł dowódca AK rozbudować różne działy pracy. Szkolenie oddziałów konspiracyjnych prowadzone było w myśl wypracowanej w sztabie AK doktryny walki powstańczej i na podstawie specjalnie opracowywanych i wydawanych regulaminów i instrukcji. Liczne tajne szkoły podoficerskie i szkoły podchorążych kształciły niższych dowódców. Położony został nacisk na rozszerzenie konspiracyjnej produkcji broni i materiału bojowego. Usprawniono konspiracyjną łączność radiową, która zapewniała stałe porozumienie dowództwa AK ze sztabem Naczelnego Wodza. Uruchomiono zorganizowane przez sztab Naczelnego Wodza w Londynie zaopatrywanie kraju drogą zrzutów lotniczych w materiał bojowy, w lekki sprzęt uzbrojenia oraz w wykwalifikowanych na Zachodzie specjalistów do różnych działów służby w AK Wywiad AK w tym okresie kontrolował w poważnym stopniu siły wojska i lotnictwa niemieckiego na froncie wschodnim oraz rozszerzył swój zasięg na przemysł niemiecki i na porty Rzeszy. Ważną zdobyczą wywiadu AK było rozpoznanie niemieckiego ośrodka doświadczalnego broni w Peenemünde przy ujściu Odry. Na podstawie meldunków AK lotnictwo brytyjskie zbombardowało skutecznie ten ośrodek w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 roku. Nasilona została dywersyjna akcja propagandowa pośród Niemców, rozpoczęta w roku 1941 a mająca za zadanie działać rozkładowo na żołnierza niemieckiego i na funkcjonariuszy okupacyjnych. W sztabie AK przepracowano, w porozumieniu z Londynem, plan przyszłego powstania powszechnego. W okresie tym ustalone zostały zasady i zakres służby kobiet w AK oraz służby bezpieczeństwa na okres powstania.

Według koncepcji generała Roweckiego czynny opór wobec okupanta przejawiał się w sabotowaniu wszelkich poczynań okupanta, wyzyskujących materialnie kraj i wyniszczających jego ludność (tzw. walka cywilna). Wyższy stopień oporu czynnego obejmował akcję dywersyjną z bronią w ręku. Działalność ta nie tylko zadawała nieprzyjacielowi straty, ale utrzymywała społeczeństwo polskie w gotowości do walki z najazdem. Akcja bojowa była prowadzona planowo, to znaczy - nasilana lub osłabiana zależnie od ogólnego położenia wojennego. W końcowej fazie wojny miała przejść w otwartą walkę zbrojną, w powstanie powszechne.

Gdy armie niemieckie toczyły uporczywe walki w głębi Rosji, Naczelny Wódz w kwietniu 1942 roku nakazał Armii Krajowej przejść od sabotażu do dywersji bojowej. Dywersja skierowana została przede wszystkim przeciw transportowi kolejowemu. Niszczenie urządzeń kolejowych i telekomunikacyjnych, wysadzanie mostów, napady na transporty wojskowe, na magazyny, na lotniska, na strażnice i wartownie, na więzienia i na transporty więźniów w celu uwolnienia ich, zamachy na funkcjonariuszy okupacyjnych, na szpiegów i zdrajców oraz ubezpieczanie i obrona własnych radiostacji, odbioru zrzutów lotniczych i wszelkich własnych urządzeń i czynności narażonych na zbrojne uderzenie nieprzyjaciela - oto zakres wykonywanej przez AK akcji bojowej. W okresie tym wykonano setki dywersyjnych działań bojowych, głównie na ziemiach środkowej Polski i w Warszawie.

W roku 1942 AK podjęła akcję partyzancką. Pierwsze wystąpienie bojowe oddziałów leśnych AK miało miejsce w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia 1943 roku na Zamojszczyźnie, gdzie Niemcy przeprowadzali brutalne wysiedlanie ludności polskiej, by zaludnić tę ziemię kolonistami niemieckimi. Wystąpienie oddziałów leśnych AK rozwinęło się w długotrwałą walkę w lasach Zamościa i Krasnobrodu. Trwała ona do połowy lutego 1943 roku. Ze strony niemieckiej brały w niej udział bataliony policji i wojska, oddziały pancerne i lotnictwo. W lutym 1943 roku akcja kolonizacyjna na Zamojszczyźnie została przez Niemców przerwana.

Działalność bojowa oddziałów partyzanckich AK o większym nasileniu rozwinęła się w Radomskiem i w Kieleckiem oraz na ziemiach wschodnich, głównie na Wieleńszczyźnie i Nowogródczyźnie.

W dniu 30 czerwca 1943 roku Armia Krajowa i cała Polska Podziemna poniosła stratę niepowetowaną: aresztowany został przez Niemców i uwięziony w Niemczech generał Stefan Rowecki.

Funkcję dowódcy AK objął dotychczasowy zastępca dowódcy generał Tadeusz Komorowski (pseudonim "Bór"). Szefem sztabu AK pozostał w dalszym ciągu pułkownik Tadeusz Pełczyński.

Na stanowisko Głównego Delegata Rządu po ustąpieniu w połowie 1942 roku Cyryla Ratajskiego, powołany został członek Stronnictwa Ludowego, Jan Piekałkiewicz. Aresztowany przez Niemców w lutym 1943 roku, zamarł w więzieniu w czerwcu tegoż roku. Po nim urząd Głównego Delegata Rządu objął Jan Stanisław Jankowski, członek Stronnictwa Pracy. Aparat Delegatury został rozbudowany, tworząc sieć cywilnej administracji podziemnej na szczeblu wojewódzkim, a na niektórych terenach i na szczeblu powiatowym.

Współpraca stronnictw, o które Delegat Rządu się opierał, ogniskowała się w Politycznym Komitecie Porozumiewawczym. Przejawiały się coraz wyraźniej tendencje do rozszerzania porozumienia politycznego. Doprowadziły one do utworzenia w początku roku 1944 Rady Jedności Narodowej. Elementy komunistyczne, które w okresie przymierza sowiecko-niemieckiego nie przejawiały żadnej aktywności, po wyruszeniu Niemców na Rosję rozpoczęły działalność, zarówno przeciwniemiecką jak i antypolską. Utworzono prosowiecką konspirację polityczną pod nazwą Polska Partia Robotnicza (PPR) i konspiracyjną organizację wojskową pod nazwą "Gwardia Ludowa" później przemianowaną na "Armię Ludową" (AL). W roku 1943 stało się jasne, że Niemcy nie są w stanie pokonać rozległych przestrzeni Związku Sowieckiego ani rozgromić sowieckich sił bojowych. Armie sowiecki na całym froncie przeszły do ofensywy. Należało oczekiwać, że Niemcy cofać się będą pod naporem wojsk sowieckich, które wkroczą na ziemie Rzeczypospolitej w marszu na zachód. Trzeba było powziąć decyzję, jak się ma wtedy zachować Kraj. W stosunku do Niemców sprawa była jasna: z Niemcami Rzeczpospolita była w wojnie i walka z nimi musiała trwać aż do końca. Rosja też była w wojnie z Niemcami, ale wkroczenie jej na ziemie polskie stanowiło groźbę dla całości i niepodległości Rzeczypospolitej. W miarę swych zwycięstw nad Niemcami Rosja zdobywała coraz większy wpływ na decyzje obozu alianckiego. Zamiast suwerennej Rzeczypospolitej chciała mieć państwo polskie, przez siebie zorganizowane i sobie podporządkowane. Położenie Polski stawało się tragiczne.

LATA 1944 - 1945
"BURZA". POWSTANIE WARSZAWSKIE. ROZWIĄZANIE AK

Pod koniec roku 1943 zostały powzięte przez władze Polski Podziemnej w Warszawie i przez władze naczelne w Londynie decyzje, dotyczące Kraju. W czasie uchodzenia Niemców z ziem polskich pod naporem sowieckim, w miarę przesuwania się frontu bojowego ku zachodowi, Armia Krajowa miała podejmować wzmożoną walkę z Niemcami. Oddziałom AK, biorącym udział w walce przeciw Niemcom, dowództwom terenowym AK oraz przedstawicielom podziemnej administracji cywilnej nakazano ujawniać się wobec wkraczających wojsk sowieckich, reprezentować wobec nich prawowite władze Rzeczypospolitej i spełniać rolę gospodarza w swym kraju. Całość tej akcji nazwano "Burzą". Ponadto nakazano Krajowi utrzymać w dalszym ciągu gotowość do powszechnego powstania zbrojnego na wypadek gwałtownego załamania się Niemiec pod ciosami Aliantów. "Burza" trwała na ziemiach polskich przez rok 1944. Wzmagała się lub przycichała stosownie do rozwoju walk na froncie niemiecko-sowieckim. Zaczęła się na Wołyniu i trwała tam od stycznia do czerwca 19944 roku. Wraz z sowiecką ofensywą letnią, rozpoczętą na Białorusi 23 czerwca 1944, objęła Wileńszczyznę i Nowogródczyznę, a następnie Lubelskie, Małopolskę Wschodnią i Białostockie. W końcu lipca przekroczyła San i sięgnęła w Rzeszowskie, przekroczyła Wisłę i sięgnęła w Sandomierskie. Dotarła pod Warszawę. Walka Armii Krajowej o Warszawę przeszła do historii pod nazwą Powstania Warszawskiego. W tym czasie "Burza" sięgnęła w Radomskie, Krakowskie i na Podhale.

W trakcie "Burzy" oddziały AK stoczyły dziesiątki bitew i potyczek z Niemcami.

Rosjanie zachowywali się wrogo w stosunku do dowództw i oddziałów AK Po opanowaniu terenu rozbrajali oddziały, więzili i wywozili żołnierzy w głąb Rosji. Armię Krajową i organizację Polski Podziemnej uważali za wyraz dążenia Narodu Polskiego do niepodległego bytu i niezawisłości państwowej. Dlatego postanowili je zniszczyć.

Gdy w końcu lipca 1944 roku przebieg wydarzeń na froncie wschodnim zapowiadał rychłe wkroczenie Armii Czerwonej do Warszawy, dowódca AK i Delegat Rządu w porozumieniu z Komisją Główną Rady Jedności Narodowej uznali za konieczne uwolnienie Warszawy, stolicy niepodległej Rzeczypospolitej, z rąk niemieckich wysiłkiem żołnierza polskiego. Polskie władze naczelne w Londynie zostały powiadomione o gotowości podjęcia walki o Warszawę.

Dnia 1 sierpnia o godzinie 5 po południu oddziały Armii Krajowej pod dowództwem komendanta okręgu stołecznego, pułkownika Antoniego Chruściela (pseudonim "Monter"), zaatakowały Niemców jednocześnie w całym mieście. Nieprzyjaciel poniósł duże straty. Miasto zostało opanowane na dużej powierzchni, z wyjątkiem rejonów i punktów umocnionych i bronionych przez silne załogi niemieckie. Uderzenie kontynuowane było przez trzy dni, po czym Niemcy przeszli do natarcia, wprowadzając do walki piechotę, broń pancerną, artylerię wszelkich kalibrów z najcięższą włącznie oraz lotnictwo.

Po wybuchu walki w Warszawie Rosjanie przerwali swoje działania bojowe pod Warszawą i przyglądali się bezczynnie walce powstańców i burzeniu miasta.

Po dwu miesiącach zmagań, gdy w rękach Armii Krajowej zostało tylko śródmieście o przestrzeni 4 km2, pokrytych zburzonymi budynkami, wśród których zmasowane było około 250 tysięcy ludności, gdy żywność i amunicja były wyczerpane, a nadzieja na jakiekolwiek skuteczne współdziałanie z zewnątrz przekreślona, powzięto decyzję zakończenia walki. Na podstawie umowy kapitulacyjnej, podpisanej 2 października 1944 roku, działania bojowe przerwano. 20 tysięcy żołnierza AK wraz z dowódcami poszło do niewoli. Ludność Warszawy, która bez względu na wiek i płeć brała obok żołnierza AK bohaterski udział w walce, została przez Niemców zmuszona do opuszczenia miasta, leżącego w gruzach.

Przed pójściem do niewoli generał Bór-Komorowski przekazał generałowi Leopoldowi Okulickiemu dalsze dowodzenie Armią Krajową, która na terenach centralnej Polski, trzymanych jeszcze przez Niemców, toczyła sporadyczne walki aż do stycznia 1945 roku.

Po zajęciu przez Armię Czerwoną ziem zachodnich Rzeczypospolitej, na podstawie decyzji Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej - generał Okulicki rozkazem z dnia 19 stycznia 1945 roku rozwiązał Armię Krajową.

26 marca 1945 roku Delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski, przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz Pużak oraz gen. Leopold Okulicki zostali przez władze sowieckie podstępnie aresztowani i w grupie szesnastu czołowych działaczy Polski Podziemnej uwięzieni w Moskwie. Po tym aresztowaniu funkcję Głównego Delegata Rządu pełnił dyrektor departamentu spraw wewnętrznych Delegatury, Stefan Korboński, członek Stronnictwa Ludowego. Rada Jedności Narodowej w dniu 1 lipca 1945 roku postanowiła rozwiązać Delegaturę i rozwiązała się sama, kończąc tym aktem działalność polskiego państwa podziemnego.

Tadeusz Pełczyński


**********


Rozwiązanie Delegatury Rządu RP na Kraj nie miało wpływu na pion wojskowy, jak nie miało wpływu cofnięcie uznania przez aliantów Rządowi RP na Uchodźstwie w dniu 5 lipca 1945 r.

Już w latach 1943/44 przystąpiono do tworzenia wojskowej organizacji NIE - "Niepodległość" na wypadek wkroczenia wojsk sowieckich na terytorium Polski. Na jej czele stanął gen. E. Fieldorf i 15 lutego 1945 r. gen. L. Okulicki formalnie przekazał mu przejęcie struktur kadrowych Armii Krajowej przez NIE. Jednak 7 marca 1945 r. gen. E. Fieldorf został aresztowany, a w 20 dni później aresztowany został przez NKWD gen. L. Okulicki, który zdążył jeszcze przekazać dowództwo NIE płk. J. Rzepeckiemu. Płk. J. Rzepecki wezwał partyzantów do wyjścia z lasu i przystąpienia do odbudowy kraju. Wobec działań rządu komunistycznego okazało się to niewykonalne, gdy żołnierzy Armii Krajowej i innych organizacji niepodległościowych masowo aresztowano, wywożono i skazywano na długoletnie więzienie. W czerwcu 1945 r. aresztowano płk. W. Borzobohatego, szefa sztabu DSZ. Dnia 6 września płk. J. Rzepecki rozwiązał Delegaturę Sił Zbrojnych. Tym razem postanowiono sięgnąć do środków politycznych, aby działaniami zbrojnymi nie doprowadzić do wojny domowej. Dnia 12 września 1945 r. rozwiązanie DSZ zostało zatwierdzone na naradzie wyższych oficerów z udziałem J. Rzepeckiego, L. Muzyczki, A. Sanojcy i F. Niepokólczyckiego a na naradzie w Warszawie już dnia 2 września 1945 pułkownicy J. Rzepecki, A. Sanojca, F. Niepokólczycki, J. Szczurek-Cergowski i J. Bokszczanin powołali do życia antykomunistyczne Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość - WiN.

W terenie nadal działały liczne oddziały partyzanckie wywodzące się z Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych - NSZ, Narodowej 0rganizacji Wojskowej - N0W i szeregu pomniejszych. Niektóre podjęły walkę pod szyldem WiN - zwłaszcza na Podlasiu i w Lubelskiem. W latach 1946 - 1948 aresztowano cztery kolejne Zarządy Zrzeszenia WiN, wytaczając ich członkom procesy sądowe, w wyniku których skazywani byli na karę śmierci bądź długoletnie więzienie. W roku 1948 władze bezpieczeństwa powołały V Zarząd WIN o charakterze prowokacyjnym, działający do grudnia 1952 r. w wyniku czego aresztowano dalsze tysiące członków Zrzeszenia nie podejrzewających prowokacji. Na czele tego "Zarządu", obok oficera UB H. Wendrowskiego, stał dawny żołnierz AK i członek WiN - S. Sienko.

W tym okresie likwidowano oddziały leśne głównie przez nasyłanie do nich konfidentów Urzędów Bezpieczeństwa.

W roku 1948 pojawiły się działające w konspiracji organizacje harcerskie po przejęciu pod kontrolę komunistów Związku Harcerstwa Polskiego. Zapełniali oni obóz młodocianych w Jaworznie.

W związku ze zmianami politycznymi w roku 1956 i nastaniem chwilowej "odwilży", skazani żołnierze podziemia niepodległościowego zaczęli opuszczać więzienia. Nie oznaczało to wcale powrotu do normalnego życia - większość z nich do roku 1989 była inwigilowana, nie mogła obejmować wyższych stanowisk zastrzeżonych dla komunistycznej "nomenklatury", stawała się obywatelami pozbawionymi pełni praw obywatelskich, choć formalnie je posiadała.

Andrzej Kostrzewski

Robert Majka , polityk , Przemyśl , 28 stycznia 2008r
www.sw.org.pl ,
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum