Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rusofile

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bartłomiej Marjanowski
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 368

PostWysłany: Pon Paź 20, 2008 8:43 am    Temat postu: Rusofile Odpowiedz z cytatem

http://www.asme.pl/12234055094371.shtml

Antoni Zambrowski


Plan Michnika. Próba obiektywnej analizy
-
Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik podyktował dziennikarzowi Marcinowi Wojciechowskiemu programowy tekst o swej ocenie obecnych stosunków polsko-rosyjskich. Zamieszczono go w numerze "GW" z dnia 10 września br. pod wymownym tytułem "Prezydent i rząd zdali gruziński egzamin".

Grono rusofilów w Polsce nie ogranicza się do przyjaciół Michnika

Jego pierwsze zdanie brzmi: "Od wielu lat należę do środowiska polskich antysowieckich rusofilów". Adam ma oczywiście na myśli środowisko "Gazety Wyborczej" oraz dawnej Unii Wolności (dziś małej partyjki demokratów), ale do znacznie liczniejszego grona antysowieckich rusofilów zaliczyć można w Polsce wielu ludzi, których on nie lubi, jak Stanisław Michalkiewicz czy Janusz Korwin-Mikke. No i wielu polskich narodowców (nieobcych antysemityzmowi), w myśl nauk Romana Dmowskiego kultywujących programową rusofilię. Zwalczanie typowej dla Polaków rusofobii uprawia też liczne grono rosyjskich agentów, przejętych przez służby rosyjskie po nieodżałowanym Związku Sowieckim.
"Po moich wizytach w Gruzji" - dodaje w następnym zdaniu Adam - "jestem zdecydowanym gruzinofilem". Nie dziwota, gdyż każdy kto choć raz postawił swą stopę w tym cudownym kraju, musi pokochać ten kraj i jego gościnnych mieszkańców.
"Dlatego - ciągnie dalej Adam - ostatni konflikt na Kaukazie ma dla mnie wymiar tragiczny, bo życzę jak najlepiej demokratycznej Rosji i demokratycznej Gruzji". I tu mamy pierwszy sprawdzian Adamowej rusofilii, gdyż współczesna Gruzja jest istotnie krajem demokratycznym, natomiast Rosja Putina i Miedwiediewa demokrację jedynie pozoruje. "Tym razem doszło do konfliktu," - tłumaczy nam Adam - "w którym na bardzo nierozważne, ryzykanckie działania prezydenta Gruzji Kreml odpowiedział imperialną agresją".

Ustawianie do bicia

Tak Adam ustawia prezydenta Micheila Saakaszwilego do bicia pod zasłoną dymną słów o imperialnej agresji. Prezydent małego kraju płacącego olbrzymią cenę za swe dążenia do realnej niepodległości był cały czas prowokowany przez rosyjskie służby. Ponieważ jest prezydentem kraju demokratycznego, musiał zareagować na rosyjskie zaczepki zbrojne, w wyniku których ginęli mieszkańcy gruzińskich wsi położonych wokół Cchinwali. Inaczej jego wyborcy zarzuciliby mu zdradę narodową. Rosyjskie służby świadomie zastawiały na niego pułapkę, tworząc sytuację bez bezpiecznego wyjścia. Stawką jest niepodległość kraju, gdyż Kreml chciałby na jego miejsce wylansować kogoś ze swych agentów i w ten sposób przeorientować tradycyjnie prozachodni kraj, czyniąc zeń swego satelitę. Działania Micheila Saakaszwilego musiały z konieczności być ryzykanckie, kiedy na opór Rosji odważył się tak mały kraj jak Gruzja, ale nierozwagą tego nie można było nazwać. Rozwaga prowadziła by w tym przypadku wprost do kapitulacji wobec agresora na wzór monachijski.

Ślepy na jedno oko

Nie zamierzam zdania po zdaniu przytaczać z obszernego artykułu Adama Michnika. Wybierzmy więc podstawowe tezy jego wypowiedzi. Najpierw pisze on o swych nadziejach związanych z "pieriestrojką" Michaiła Gorbaczowa - polityka komunistycznego, wciąż po tylu latach po upadku hołubionego na Zachodzie. Idealizuje go na wzór swych zachodnich przyjaciół, nie postrzegając jego prawdziwego oblicza. A przecież to Michaił Gorbaczow wysłał w grudniu 1996 roku milicję i komandosów na pokojową manifestację kazachskich studentów w Ałma-Acie protestujących przeciwko przywiezieniu im w teczce na I sekretarza KC miejscowej kom-partii Rosjanina spoza republiki Giennadija Kołbina. To Michaił Gorbaczow pacyfikował łopatkami saperskimi i gazem bojowym domagającą się wolności młodzież w Tbilisi w marcu 1989 roku. To tenże Michaił Gorbaczow w obronie spoistości Związku Sowieckiego wysłał czołgi i komandosów przeciwko parlamentarzystom w Wilnie domagającym się zakończenia sowieckiej okupacji Litwy. I to wszystko Adam nazywa zerwaniem z totalitarną polityką wewnętrzną przez Gorbaczowa! Najwyraźniej na jego poglądy wpływają oceny polityki Gorbaczowa na Zachodzie.
Mówi z dumą: "Byłem jednym z tych, którzy od czasów pieriestrojki podzielali opinie, że Rosja idzie ku Europie, jej wartościom". Na szczęście dla nas tych ocen nie podzielali podwładni Gorbaczowa, toteż Borys Jelcyn, zaproszony do Białowieży przez Stanisława Szuszkiewicza, wraz z nim oraz prezydentem Ukrainy Leonidem Krawczukiem rozwiązali zmontowany przez Stalina Związek Sowiecki i pozbawili autora pieriestrojki jego wysokiego urzędu. Po rozpadzie Związku Rad na czele Federacji Rosyjskiej stał Borys Jelcyn, którego Adam uznał za kontynuatora marszu ku Europie i jej wartościom. Dodaje wprawdzie, że choć postrzegał "zjawiska niedobre (ponowna centralizacja władzy, ostrzelanie parlamentu w 1993 r., pierwsza wojna w Czeczenii)", to wciąż miał "nadzieję, że są to potknięcia na dobrej drodze". Tłumaczy, że rozpędzony przez Jelcyna "parlament był w istocie stalinowsko-czarnosecinny". To rzecz jasna usprawiedliwia zdaniem Adama strzelanie z czołgów do parlamentu i mordowanie (a tak było!) wziętych do niewoli jeńców. Wprawdzie pamięć go zawodzi, gdyż stalinowcami oraz antysemitami byli niektórzy ochotniczy obrońcy gmachu parlamentu, ale to nie zmienia jego ocen: do antysemitów należy strzelać z dział. Nie bardzo rozumiem jego logiki, w myśl której należało się zatem odpieprzyć od generała Jaruzelskiego - inicjatora antysemickiej czystki w latach 1967-68, ale zapewne jestem zbyt głupi, by rozumieć wyżyny tej dialektycznej logiki.
Za głupi też jestem, by zrozumieć jego przyzwolenie na wojnę w Czeczenii, co tłumaczy tak: "Pierwszą wojnę w Czeczenii można było od biedy potraktować jako wojnę z separatyzmem". Zauważmy, że pisze to autor nagrodzonej przez "Kulturę" paryską pracy o Józefie Piłsudskim - bądź co bądź wieloletnim przywódcy polskiego separatyzmu względem Rosji. Z drugiej jednak strony Adam używa pseudonimu "Andrzej Zagozda", który symbolizuje opisanego przez Stefana Żeromskiego zajadłego wroga polskiego socjal-patriotyzmu, zatem chodzi o jeszcze wyższy poziom logiki dialektycznej. Ostatecznie tak głośna postać na polskiej scenie jak Janusz Korwin-Mikke również potępia separatyzm - jak się wyraża - "Iczkeriotów", więc Adam nie jest tu odosobniony. Teraz dopiero rozumiem zdumienie premiera Wiktora Czernomyrdina, gdy na jego powitanie na placu Piłsudskiego w Warszawie skandowaliśmy nazwisko prezydenta wolnej Czeczenii: "Dudajew! Dudajew!". Mówił wtedy, że nie wszyscy Polacy są tak wrodzy Rosji. Jasne, Adam mu wytłumaczył, że jesteśmy odosobnieni w swym zacietrzewieniu. No i teraz rozumiem, dlaczego "Gazeta Wyborcza" protestowała przeciwko nazwaniu ronda w Warszawie imieniem gen. Dżohara Dudajewa.
Jak przystało człowiekowi światowemu, zapatrzonemu w zagraniczne wzory, podaje Adam swym czytelnikom, jako usprawiedliwienie wojny z separatyzmem argument: "Nie był to jedyny taki przypadek we współczesnym świecie". Istotnie, w Europie Slobodan Miloszević rozpętał wojnę z separatystami słoweńskimi, chorwackimi i bośniackimi w obronie integralności Jugosławii. Na szczęście dla Rosji, jest ona znacznie większa od Jugosławii i prezydent Bill Clinton nawet dla zatarcia afery rozporkowej z panną Lewińską nie ośmieliłby się potraktować Moskwy niczym Belgrad bombami lotniczymi.

Przeważył proces Chodorkowskiego

Ostatecznie koniec wieńczy dzieło i Adam pod wpływem głośnej afery Chodorkowskiego nabrał jednak wstrętu do polityki wewnętrznej prezydenta Władimira Putina. "Jeżeli chodzi o politykę zagraniczną, to kroplą, która przelała czarę, była wojna w Gruzji. Zbombardowanie gruzińskich miast" - wyjaśnia - "przesądza sprawę". I zgodnie ze swą niepojętą logiką dialektyczną tłumaczy: "Gdyby Rosjanie ograniczyli się do wyparcia Gruzinów z Osetii Południowej i Abchazji, to można by dyskutować, kto w tym konflikcie ma rację" (Przed chwilą usprawiedliwiał rosyjskie ludobójstwo w Czeczenii walką z separatyzmem. Zapewne się czepiam, gdyż już sienkiewiczowski Kali nam by wyjaśnił, że jeśli Iwan zwalcza separatyzm, to jest to czyn usprawiedliwiony, natomiast gruzińskiemu Wano jest to zakazane. Na tym polega właśnie dialektyka jako wyższa forma logiki).
"Ale rabowanie, gwałty, zabójstwa, atak na Poti i Gori zasługują na jednoznaczne potępienie. To wielka porażka rosyjskiej demokracji".
Zgodziłbym się tu z Adamem w potępieniu kremlowskiego imperializmu, gdyby nie kolejne odwołanie się do rosyjskiej demokracji, która właśnie usnęła głęboko po wyborach parlamentarnych i prezydenckich w Rosji. Została złożona w kryształowym grobie i czeka na królewicza, którego pocałunek ją ponownie obudzi. A wraz z nią czekają na tę chwilę nieliczni rosyjscy dysydenci poprzedniej i nowej generacji, bezsilni w swych próbach przebicia się do opinii publicznej wobec monopolu kremlowskich czekistów na dostęp do elektronicznych środków przekazu.

Różne warianty planu dla sąsiadów Rosji

Adam rozważa jako możliwe warianty polityki wobec Rosji bądź kapitulację w ramach nowej Jałty, bądź bojkot i sankcje ze strony Zachodu. Odrzuca obydwie perspektywy, obawiając się zarówno kapitulacji przed zakusami imperialnymi Kremla, jak i możliwości nowej zimnej wojny. W tym właśnie zdradza swą duszę Europejczyka, w gruncie rzeczy obawiającego się drażnienia moskiewskiego niedźwiedzia (zupełnie jak prezydent Francji Nicolas Sarkozy, który i tak jest lepszy od swego poprzednika Jacquesa Chiraca, zapatrzonego we wszystko, co rosyjskie, i w imię tego popierającego programowo kremlowską politykę). Moim skromnym zdaniem, przywódcy Rosji zasługują na sankcje Zachodu przynajmniej w zakresie zastosowanym wobec prezydenta Aleksandra Łukaszenki, ale niestety na Zachodzie wciąż jeszcze panuje duch Monachium. By znaleźć honorowe wyjście, Adam proponuje coś na kształt planu Marshalla "dla Gruzji, Ukrainy, Mołdawii, Armenii, Azerbejdżanu". Zgoda, jest to jakieś rozsądne wyjście dla poparcia przez Zachód dysydentów z WNP. USA już w tej chwili deklarują wielki program zasilania odbudowy Gruzji, więc koncepcja Adama idzie we właściwym kierunku.
Na zakończenie swego obszernego tekstu Adam wysoko ocenia postawę prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego podróż do Tbilisi. Zgodnie ze swoją dialektyczną logiką chwali również "moderującą postawę polskiego rządu" Donalda Tuska. Wiedząc, jak Adam nie lubi obydwu "Kaczorów", doceniam jego komplementy pod adresem jednego z nich. Z pochwał pod adresem polityki Warszawy wyłącza on obecne kierownictwo SLD. Przeciwstawia atoli Grzegorza Napieralskiego swym przyjaciołom na lewicy Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, Włodzimierzowi Cimoszewiczowi oraz Leszkowi Millerowi. By oszczędzić im zarzutu, iż są niezmiennie partią prorosyjską (jak to ujął niegdyś w Sejmie III RP w imieniu KPN Leszek Moczulski: "płatni zdrajcy, pachołki Rosji!"), oskarża SLD Napieralskiego, iż jest "ugrupowaniem serwilizmu i strachu". Są to jednak sztuczki słowne, by nie powiedzieć zbyt bolesnej prawdy o mentalnym uzależnieniu polskiej i w ogóle europejskiej lewicy od Kremla.
Cały ten wywód jest potrzebny Adamowi, by przeciwstawić Lecha Kaczyńskiego, który jest tej sprawie w porządku, brzydkim rusofobom z PiS, którzy w odróżnieniu od Adama nie znają i nie rozumieją Rosji. Stąd ich niechęć do tego kraju. Przypomnijmy jednak, że Adam Michnik nie jest jedynym w Polsce przyjacielem Rosjan, gdyż zarzuty pod adresem polskiej rusofobii formułują w Polsce liczni miłośnicy Matuszki Rosji z obozu lewicy i prawicy. Jest to, jak wiemy, głośno brzmiący chór i Adam Michnik nie jest tu jedynym nosicielem Prawdy. By jakoś się wyróżnić w tym gronie, wymaga od prezydenta Kaczyńskiego - w podzięce za pochwały - by czym prędzej podpisał Traktat Lizboński. Wprawdzie głosowanie Irlandczyków pozbawiło ten podpis wszelkiej wartości, ale Adam jako światły Europejczyk nadal domaga się od nas gestów lojalności wobec europejskich elit. Tłumaczy, że to nie Unia ma stawać na baczność przed każdym kaprysem polskich elit, lecz wręcz przeciwnie. I chwali rząd Donalda Tuska za to, że w odróżnieniu od prezydenta rozumie swe europejskie powinności. Bo najgorsze są - jak widać - karygodne skłonności do separatyzmu.

Antoni Zambrowski

_________________
Bartek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum