Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Yes, yes, yes, czyli osioł trojański

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Pon Maj 26, 2008 7:10 am    Temat postu: Yes, yes, yes, czyli osioł trojański Odpowiedz z cytatem

http://blog.rp.pl/rybinski/2008/05/25/yes-yes-yes-czyli-osiol-trojanski/

Maciej Rybiński

Smok Wawelski anonimowo mi powiedział
Yes, yes, yes, czyli osioł trojański

Raz mały Kazio w klozecie

Usłyszał dziwne szmery,

Co to się dzieje – wyszeptał,

Co jest, do jasnej cholery.

Opukał dokładnie spłuczkę,

Włożył do muszli ucho,

Prezydent mnie podsłuchuje,

Nie ujdzie mu to na sucho.

Podciągnął Kazio gacie

I złożył doniesienie,

Bo z wszystkich rzeczy na świecie

Najsłodsze jest czyste sumienie.

Oto zawarta w pieśni dziadowskiej największa aktualnie sensacja polityczna III Rzeczypospolitej, którą zajmują się media, a wkrótce – prokuratura, komisje sejmowe do spraw służb specjalnych i nacisków i Bóg wie, kto jeszcze.

Najbardziej przenikliwi analitycy sceny politycznej przepowiadają już największy skandal polityczny wszystkich czasów od wykastrowania Mieszka II albo przynajmniej od zamachu majowego, detronizacji prezydenta Wojciechowskiego i wypędzenia go na emigrację. Przy okazji będzie można odbudować Berezę albo wynająć od Łukaszenki twierdzę brzeską, żeby raz na zawsze położyć kres nieprawościom.

Wszystko układa się bardzo pięknie, ale chciałbym przestrzec Donalda Tuska i Platformę Obywatelską słowami Wergiliusza: Timeo Danaos et dona ferentes - Obawiam się Danajów, nawet gdy składają dary. Powiedział to (w „Eneidzie”) Laokoon na widok konia trojańskiego. Nie posłuchano jego ostrzeżeń i skończyło się zburzeniem Troi.

Oczywiście, trzeba patrzeć na Kazimierza Marcinkiewicza zgodnie z zasadami proporcji. Nie, żeby zaraz koń pełnokrwisty. Najwyżej koń Kaliguli, który miał na imię Prosiaczek, a w tym wypadku koń Kaczyńskiego zrobiony w senatora. Ale analogie są wyraźne. Niebezpieczeństwo też.

Zwierzenia zawiedzionego kandydata

Kto się raz zachował nielojalnie, ten widocznie ma takie skłonności. Lojalny jest tylko wobec siebie. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, że były premier i dyrektor europejskiego banku w stanie spoczynku na laurach Kazimierz Marcinkiewicz nie otrzyma posady, na jaką liczy. A na mieście mówią, że przed wyborami prezydenckimi ma zostać premierem w miejsce prezydenckiego kandydata Tuska. I osobą, która w to najbardziej wierzy, jest sam Marcinkiewicz. A co będzie, jak go wyślizgają? Jak premierem zostanie Grzegorz Schetyna? Czarno widzę.

Któregoś dnia Donald Tusk otworzy gazetę i znajdzie zwierzenia zawiedzionego kandydata, że to on osobiście kazał śledzić i podsłuchiwać Marcinkiewicza. A ponieważ jakaś eskalacja napięcia musi być – jak w dobrym kryminale – niewykluczone, że Tusk dowie się, iż Marcinkiewicz na własne oczy widział notatkę służbową o zleceniu służbom zamachu na jego życie. To wszystko będzie na pierwszych stronach gazet, a w audycjach telewizyjnych Marcinkiewicz będzie rzecz całą potwierdzał co godzinę nienaganną angielszczyzną – Yes, yes, yes. I znowu cały aparat państwowy będzie zaangażowany w wyjaśnianie działań odwetowych i marketingowych byłego premiera.

Marat w wannie

Aby zapobiec na przyszłość wstrząsom w państwie, należałoby wysłać Marcinkiewicza na jakąś odległą placówkę, ale koniecznie w miejsce, gdzie wszyscy mówią po polsku. Na przykład do Gorzowa. Z Londynu bowiem doszły mnie słuchy, że dyrektor w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju głosował wbrew zaleceniom Rady Gubernatorów. Nie ze złej woli, po prostu – nie rozumiał, o czym jest mowa. Ale może to tylko złośliwe plotki rozpuszczane nad Tamizą przez służby specjalne na polecenie prezydenta, a Marcinkiewicz głosował, jak zawsze, zgodnie ze swoim sumieniem.

Gdyby się jednak okazało, że ekspremiera rzeczywiście podsłuchiwano, i gdyby zachowały się nagrania, to warto by odtworzyć moją rozmowę z Marcinkiewiczem na temat powodów, dla których nie doszło do oczekiwanej przez społeczeństwo koalicji PO – PiS. Zwłaszcza opis rokowań Marcinkiewicz – Rokita z udziałem telefonu do Donalda Tuska unieważniającego wszystkie ustalenia oraz opinie Marcinkiewicza o Tusku byłby interesujący dla wszystkich. Muszę przyznać, że uwierzyłem wtedy premierowi na słowo, że PO to cieniasy, i tkwiłem w tym mylnym błędzie do niedawna.

Znowu trzeba się rewidować samemu, bo na służby nie można liczyć – są zajęte rewidowaniem Marcinkiewicza, choć się do tego nie przyznają. Ale to nic dziwnego – polityk tej klasy stanowi stałe zagrożenie i trzeba go stale albo śledzić, albo pilnować, mając na uwadze to, co stało się z Maratem w wannie. Na miejscu Marcinkiewicza chodziłbym do łazienki z rewolwerem.

Walka słusznego z niesłusznym

Drugim zagrożeniem, tym razem dla ładu moralnego w Polsce, są historycy z IPN nazywani także przez co wykwintniejszych intelektualistów hołotą. Nie wiadomo jeszcze, co zawiera przygotowywana książka o Lechu Wałęsie, zwłaszcza nie wiadomo, czy jest prawdziwa, ale jedno już wiadomo na pewno – jest niesłuszna. To dziś podstawowa kategoria oceny publikacji historycznych, także tych nieobecnych jeszcze w powszechnym obiegu.

Trudno, jak książka Cenckiewicza i Gontarczyka wreszcie się ukaże, znów przeczytam książkę niesłuszną. Taka ci u nas tradycja i epokowa fluktuacja. Mój Ojciec czytał przed wojną „Od białego caratu do czerwonego” Kucharzewskiego albo „Lenina” Ossendowskiego jako książki słuszne. Ja przeczytałem je w młodości, za czasów Gomułki, kiedy były nie tylko niesłuszne, ale wrogie i sprzeczne z polską racją stanu. Teraz znowu są słuszne, choć nie dla środowiska „Krytyki Politycznej”, ale nawet ono nie domaga się spalenia ich na stosie pod Pałacem Kultury i Nauki imienia Stalina. Niewykluczone, że moje wnuki będą czytać Cenckiewicza i Gontarczyka w atmosferze słuszności, bo już nie będzie przy życiu nikogo, komu ta książka będzie zagrażała.

Poza tymi skromnymi uwagami historyczno-futurystycznymi nie mam na temat książki o Wałęsie nic do powiedzenia z prostego powodu – nie znam jej. Natomiast moją uwagę zwrócił język, jakim posługują się autorzy protestów. Aż żal serce ściska, że nie są związani ze środowiskiem księdza Rydzyka, Radia Maryja i „Naszego Dziennika”, bo wtedy dowiedzielibyśmy się jeszcze o spisku żydowsko-masońskim, intrydze odwetowców niemieckich czyhających na Gdańsk albo o poleceniu z Komisji Europejskiej rozprawy z Wałęsą w celu pozbawienia Polski suwerenności i ducha narodowego. Ale właściwie dlaczego ograniczać się do własnej sfery i zawężać zakres argumentów? Co przeszkadza oskarżyć Cenckiewicza z Gontarczykiem dodatkowo o syjonizm? W walce słusznego z niesłusznym wszystkie chwyty są etycznie dozwolone.

Wzorujcie się na Marcinkiewiczu. Nowe czasy wymagają nowych metod walki. Kaziorodztwo twórczo rozwinięte ma przyszłość. Oczywiście, tylko tę słuszną.

Autor jest felietonistą i publicystą dziennika „Fakt”

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jacek Z
Weteran Forum


Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 163

PostWysłany: Pon Maj 26, 2008 7:40 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

moim zdaniem Marcinkiewicz stara się odwdzięczyć Kaczyńskiemu , który go zrobił w konia przy okazji wkręcenia go w kandydowanie na prezesa banku. I tyle. Jeszcze sobie nie raz "przypomni" a potem wykręci się sianem.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum