Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kościół, media i postkomunizm

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Sro Gru 27, 2006 9:06 pm    Temat postu: Kościół, media i postkomunizm Odpowiedz z cytatem

http://www.polskieradio.pl/media/artykul.aspx?id=240

Kościół, media i postkomunizm

Postawa niektórych hierarchów Kościoła po 1989 roku uwidoczniła, że także w Kościele są bardzo wpływowi ludzie, którzy prawdy i sprawiedliwości się boją - a wolność utożsamiają ze swobodą manipulacji, kłamstwa i bluźnierstw.


Historia Kościoła w PRL to przede wszystkim dzieje oporu i podtrzymywania ducha narodowego, ale również strategia działalności politycznej polegająca na dyskretnej współpracy. Wystarczy przypomnieć surowe napomnienie strajkujących w sierpniu 1980 roku przez prymasa Wyszyńskiego, a po ustanowieniu rządów junty Jaruzelskiego o nieudanych zabiegach ks. Alojzego Orszulika jako mediatora między reżimem wojskowym a wybranymi więźniami wysokiej rangi m.in. sławnej "jedenastki".

Tego rodzaju gafy, zwłaszcza w wykonaniu ks. Orszulika, zdarzały się polskiemu Kościołowi często. W czasie stanu wojennego solidarnościowe podziemie wezwało cały kraj do strajku generalnego 10 listopada 1982. Akcja się nie udała i na pewno nie pomogła jej ogłoszona 8 listopada wiadomość, że Jaruzelski i Watykan doszli do porozumienia w sprawie następnej wizyty papieża w Polsce.

Swój wkład w porozumienie "okrągłego stołu" mieli również hierarchowie. Przed rozmowami w Magdalence odbyło się spotkanie w Klarysewie – kolacja, w której uczestniczyli Rakowski, Czyrek i Ciosek oraz arcybiskupi Macharski i Stroba oraz biskup Orszulik.

Z perspektywy czasu należy uznać zaangażowanie się Kościoła w te polityczne manewry za błąd. Nie do Kościoła należało się wypowiadanie się na temat perspektywy wolnych wyborów. W najlepszym wypadku arcybiskupi mogli się zgodzić na rolę listonoszy, zakładając ich niewiedzę kim naprawdę jest Wałęsa. Jan Konrad prezentując notatki bp. Orszulika z tego spotkania w "Niedzieli" twierdzi, że "grupa partyjnego betonu gotowa była na każde szaleństwo, byle tylko utrzymać swój stan posiadania".

Działania MSW
Podczas II Soboru Watykańskiego miał epizod nieobecny w pracach kościelnych historyków, wtedy jednak niezwykle bolesna dla episkopatu Polski. Otóż anonimowi autorzy, którzy według kard. Wyszyńskiego pochodzili z "Więzi" i "Tygodnika Powszechnego", kolportowali podczas Soboru memoriał pt. "Na temat pewnych aspektów kultu Maryjnego w Polsce". Oto co w nim pisali na temat Prymasa Tysiąclecia:

"Interesuje go tylko religijność powierzchowna, inspirowana głównie przez paru bigotów z jego otoczenia. Wydaje się, że oblicze duchowe całego narodu jest zbyt wielkim dobrem, by oddawać go w ręce jednego człowieka. Kardynał (...) otoczył się stadem pochlebców i utracił obiektywizm. (...) Przedstawiamy te fakty z niewzruszonym zaufaniem, że Najwyższa Powaga Kościoła - Jego Świątobliwość Papież Paweł VI rozwiąże nasze obawy zgodnie z sensus Ecclesiae".


Trudno powiedzieć kto była autorem tego pisma, ale inspiracja wyszła niewątpliwie z IV Departamentu MSW. Nawet przychylny inteligencji katolickiej Jan Nowak-Jeziorański nie zawahał się wtedy w Radiu Wolna Europa potępić tego tekstu. Na końcu krótkiego oświadczenia powiedział: "Postawa niektórych intelektualistów katolickich pozostaje w sprzeczności z nastrojami mas. Intelektualiści domagają się ustępstw, kompromisów, pojednawczości. Masy ludowe oczekują od swoich przewodników duchowych odwagi, stanowczości i bezkompromisowości tam, gdzie wchodzą w grę sprawy zasadnicze".

Na naradzie w MSW zwołanej w 1976 roku, Stanisław Kania podkreślał znaczenie poszerzenia agentury w Kościele. Pochwalił oficerów za "pracę operacyjną, której sukcesy są niemałe, choć trudne do ujęcia statystycznie". Po czym konkludował: "W stosunkach z Kościołem możemy prowadzić w różnych okresach bardziej lub mniej ostrą politykę, raz działać siłą logiki, a innym razem logiką siły. Jedno jednak musi pozostać niezmienne: kurs na umacnianie wewnątrz Kościoła grup lojalnego kleru".

Co też mogło się stać z tymi grupami? Cóż, nie zniknęły, jak dowodzi reakcja na wypowiedzi ks. Zaleskiego. Badacze IPN mówią o 15 proc. konfidentów wśród duchowieństwa - wiemy już, że jest wśród nich czterech biskupów.

Wybór a potem posługa Jana Pawła II zmieniły duchową sytuację polskiego Kościoła. Podczas trzeciej pielgrzymki papież przywołał cztery podstawowe prawa człowieka. "Są to: prawo do prawdy - prawo do wolności - prawo do sprawiedliwości - prawo do miłości. Każde z nich odpowiada dogłębnie naturze człowieka i godności ludzkiej osoby. Każde z nich warunkuje prawdziwy postęp; nie tylko osobowy ale także społeczny. I nie tylko duchowy, ale także materialny" – mówił Jan Paweł II.

Naiwność czy perfidia?
Postawa niektórych hierarchów Kościoła po 1989 roku uwidoczniła, że także w Kościele są bardzo wpływowi ludzie, którzy prawdy i sprawiedliwości się boją - a wolność utożsamiają ze swobodą manipulacji, kłamstwa i bluźnierstw. To przede wszystkim przypadek Józefa Tischnera, który stał się rodzajem idola dla tzw. postępowej inteligencji. Ks. profesor jawnie, niemal wyzywająco walczył z polskim katolicyzmem - i drwił z "parafiańskiej moralności". Niegdyś skrajny paxowiec, potem nieformalny "kapelan Solidarności" - w 1983 r. po rozmowie z SB zaniechał odprawiania mszy za Ojczyznę. Żeby zorientować się w jego własnej moralności, trzeba zapoznać się z objawioną na łamach "Res Publiki" w 20-odcinkowym cyklu fascynacją Heglem oraz zbiorem tekstów "Nieszczęsny dar wolności". Pewne wzburzenie wywołał esej pt. "Ewangelizacja czy dekomunizacja", gdzie odważnie ofiary komunizmu postawił na równi z oprawcami. Podkreślał, że zbrodnie te się przedawniły, odrzucając ich charakterystykę jako zbrodni przeciw ludzkości.

W "Tygodniku Powszechnym" nr 5 z 1992 r. ks. Tischner pisał, że "dekomunizacja jest tragiczną kompromitacją chrześcijaństwa". Zacierał w tym tekście różnice między torturowanymi akowcami a niektórymi dwuznacznymi członkami oddziału "Ognia". Z kolei w numerze 19/92 dowiedzieliśmy się, że ci, co się domagają dekomunizacji - "marnują nauki Jana Pawła II".

W wywiadzie dla "Powściągliwości i Pracy" stwierdził m.in., że ci, którzy tropią nadal zło, są zarażeni totalitaryzmem ponieważ zło skończyło się w 1989 r. Gdy rozmówca podaje przykłady jak "Gazeta Wyborcza" walczy z nauczaniem Papieża - ks. Tischner odpowiada skromnie, że "nie jest powołany do wydawania wyroków jeśli chodzi o "Gazetę Wyborczą"". Lecz zaraz dodaje: "Z tego jak ja rozumiem ciąg ich artykułów, pracują oni w kierunku pewnego przeorientowania mentalności katolickiej. (...) Jest przecież powiedziane: wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za twarz polskiego katolicyzmu - więc oni w jakiejś mierze też. (...) Chcę pokazać Kościołowi, że ludzie z Wprost czy Gazety to też są dzieci Kościoła".

Wiele wyjaśnia inna wypowiedź księdza: "Myślę, że "Gazeta" ma stosunkowo jasną wizję demokratycznego państwa i na tym polega jej siła. Z tą wizją można się spierać, ale jeśli się ją pominie - to skazuje się na nieobecność w życiu publicznym" – tłumaczył.

Tischner nie tylko politykował, przyjmując choćby zaproszenie na konferencję SLD i wyrażając żal, że może jeszcze za wcześnie, by ofiary komunizmu powiedziały: "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie". Jeszcze bardziej zadziwiła wypowiedź dla "Trybuny Opolskiej": "Dla mnie Urban jest OK" – zadeklarował proboszcz z Łopusznej.

Ważne jest to, że poglądy księdza Tischnera i jemu podobnych, służyły wrogom moralności, że wszyscy w Kościele byli tego świadomi, ale nikt w Episkopacie nie zdobył się, by wyrazić choćby troskę. On zresztą zdawał się to prowokować, mówiąc otwarcie, że jeśli go "wyrzucą z Kościoła", to już ma do wyboru parę uczelni, w których zaoferowało mu katedry.

Słabość mediów katolickich
Wydana w czerwcu 1992 r. Instrukcja Duszpasterska "Aetatis novae" na temat manipulacji w mediach, była spóźniona co najmniej o trzy lata - a w dodatku bardzo ogólnikowa. Bp Adam Lepa tak ją wyjaśniał: "Odbiorcy mediów masowych powinni zawsze we właściwy sposób reagować na stosowane, nie tylko pod ich adresem, formy manipulacji - czy to przez zorganizowane protesty z zebranymi podpisami i oświadczeniem, czy też przez posyłanie do odpowiednich redakcji choćby krótkich listów, a nawet kartek pocztowych..." Tak więc spontaniczne działania zwykłych wiernych miały zastąpić chrześcijańską telewizję, chrześcijańskie radio, chrześcijańską prasę i chrześcijański film. Było to spojrzenie dosyć naiwne. Zwyczajni katolicy, doszczętnie spauperyzowani przez PRL i późniejszą kleptokrację, w żaden sposób nie mogli stworzyć własnych mediów. Było to oczywiste dla każdego. Jedynie ojcowie franciszkanie próbowali uruchomić niewielką, lokalną stację "TV Niepokalanów". Wbrew wezwaniom niektórych publicystów - Kościół pozostawił tę kluczową dziedzinę społecznej aktywności całkowicie w rękach swoich przeciwników.

Zapewne to także miał na myśli Jan Paweł II, gdy w 1995 r. pisał list do "Tygodnika Powszechnego": "Odzyskanie wolności zbiegło się paradoksalnie ze wzmożonym atakiem sił lewicy laickiej i ugrupowań liberalnych na Kościół, na Episkopat, a także na Papieża. Wyczułem to zwłaszcza w kontekście moich ostatnich odwiedzin w Polsce w roku 1991. Chodziło o to, żeby zatrzeć w pamięci społeczeństwa to, czym był Kościół w życiu Narodu na przestrzeni minionych lat. Mnożyły się oskarżenia czy pomówienia o klerykalizm, o rzekomą chęć rządzenia Polską ze strony Kościoła, czy też o hamowanie emancypacji politycznej polskiego społeczeństwa. Pan daruje, jeśli powiem, że oddziaływanie tych wpływów odczuwało się jakoś także w "Tygodniku Powszechnym". W tym trudnym momencie Kościół w „Tygodniku” nie znalazł, niestety, takiego wsparcia i obrony, jakiego miał poniekąd prawo oczekiwać...".

Wśród zwykłych katolików obserwujemy obecnie zagubienie podobne do tego, gdy na jesieni 1990 r. stawało się coraz jaśniejsze, że Wielki Przewodniczący nie ma ochoty zadawać się z tymi, których potem nazwie "popaprańcami", a jeszcze później "hienami politycznymi". Dziś przeżywamy coś bardzo podobnego, gdy wychodzi na jaw, że ok. 15 proc. księży było konfidentami. Znów widzę ludzi, którzy zasłaniając uszy i zaciskając oczy, kucają skuleni, czekając aż "to" jakoś samo minie. Nie minie.

Piotr Skórzyński

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum