Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Plechicki: Niesiołowskiego fixum dyrdum i "Cesarz Bokas

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Nie Cze 22, 2008 3:50 pm    Temat postu: Plechicki: Niesiołowskiego fixum dyrdum i "Cesarz Bokas Odpowiedz z cytatem

Krzysztof Plechicki

Niesiołowskiego fixum dyrdum i "Cesarz Bokassa"

Powiedzenie, że poseł PO Stefan Niesiołowski szybciej mówi, niż myśli jest takim samym nadużyciem, jak twierdzenie, iż tenże Niesiołowski jest tylko "niegrzecznym chłopcem". To nie jest cała prawda; Niesiołowski nie mówi - zaledwie - szybciej niż myśli! On przeważnie jeszcze obraża - nie przebierając w słowach - znane i popularne, ale przede wszystkim zasłużone osoby. (Indagowany przeze mnie w tej sprawie były Marszałek Sejmu R.P. odpowiedział mi - nieco ezopowo, jak mi się wydaje: "Wiesz, Stefan ma taki charakter". Ot, co! Co oczywiście niewiele tłumaczy, jeśli nie - po prostu - raczej nic nie wyjaśnia. Mnie się wydaje, że to są raczej jakieś braki w elementarnym wychowaniu domowym.

W programie publicystycznym "Piaskiem po Oczach" autorstwa Konrada Piaseckiego w TVN-24 ( 20-czerwca-2008, zaraz po godz. 20.00) rzeczony Niesiołowski, zupełnie jak nie-Wicemarszałek Sejmu R.P., ale raczej jak gość spod niegdysiejszej budki z piwem lżył, bo inaczej trudno to nazwać, i poniżał Panią Annę Walentynowicz, Andrzeja Gwiazdę i Jego Małżonkę, autorów książki o Wałęsie dr. Cenckiewicza i dr. Gontarczyka, Krzysztofa Wyszkowskiego i współzałożyciela Wolnych Związków Zawodowych sprzed Sierpnia '80 - Andrzeja Bulca. Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że nieopanowany Niesiołowski - wzbudzając kilkakrotnie uśmiech politowania-zażenowania prowadzącego Redaktora Konrada Piaseckiego lżył także i poniżał Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, b. Premiera Jarosława Kaczyńskiego i Posła Antoniego Macierewicza. A to jak wiadomo - u rzeczonego Niesiołowskiegow punkt musowy w jego popisowym programie. Notabene jakiż absolutny kontrast z zachowaniem dra Piotra Gontarczyka, który w programie Moniki Olejnik, dzień wcześniej, tytułował ją zawsze nieodmiennie, (a Red. Olejnik jest znana z nieustannego niemal, jak zechce przerywania rozmówcy): "Szanowna Pani" i bez przerwy wplatał owe "Szanowna Pani" w swoje bardzo kompetentne wypowiedzi. Marszałek Niesiołowski mógłby się wiele nauczyć oglądając ten program.

Zastanawiałem się co nałeżałoby zrobić, aby kabaret pozostał kabaretem a kabaret w wykonaniu Wicemarszałka Sejmu R.P. pozostał jednak programem publicystycznym. W trosce, przede wszystkim o powagę należną instytucjom narodowym. Zaznaczam - choć każdy, kto kiedykolwiek nieco dłużej słuchał rzeczonego Wicemarszałka wie dobrze, że to zbyteczne, iż Pan Marszałek hojną ręką aplikował swym adwersarzom psychiatrę i psychiatrię. W powietrzu unosił się zapach obsesji i w zasadzie aura obsesji wymagała nie tyle szukania psychiatrii Profesora Niesiołowskiego ile wyzwalała chęć ucieczki od obłędu szafowanego przezeń w Polskę ze studia TVN-24. Jedynie waga problemu, sprawa agenturalności Lecha Wałęsy powstrzymywała mnie przed zmianą pilotem programu. W tym szaleństwie - pomyślałem - musi być jakaś metoda. Ktoś już gdzieś napisał, że bohater sprzed lat Niesiołowski "wynajął się na szczekacza", ale przecież to jego szaleństwo było tak czysto nonsensowne i takie zażarcie bezinteresowne. Jak zwykle obrażanie Macierewicza (choć w "Głosie" zdarzało mi się czytać ciepłe słowa o rzeczonym Niesiołowskim), wielokrotne przerabianie nazwiska Andrzeja Bulca (założyciela Wolnych Związków Zawodowych, bez których nie byłoby "Solidarności"!) na "Buc" - to bez wątpienia niezbyt godny wyczyn ze strony Posła i Profesora, itp., itd. - to wszystko pachniało jakimś mistycznym Zakładem Zamkniętym. Nie chciałbym być wzięty na język przez tego Szaleńca. Choć, może... spłynęłoby to po mnie, jak po Kaczce. Niesiołowski zapewne nie posiada już zdolności aby kogokolwiek obrazić. Największe szkody wyrządza sobie - pocieszałem się.

Zaznaczam, że dyskusja dotyczyła rzekomo książki w/w Autorów (którą przeczytał tylko Red. Piasecki), ale Niesiołowski w każdym dowolnym poruszanym temacie (oprócz być może owadów, choć głowy nie dam!) skłonny jest wysyłać - bez opamiętania - swych adwersarzy do Psychiatryka. Jak połowa naszych rodaków zna się wyśmienicie na leczeniu, prawie, potrafi zatańczyć i zaśpiewać. W sprawach krajowych i zagranicznych, w tym wrogich służb specjalnych jest już podobno - w gronie kolegów klubowych - niemal autorytetem. (Autorytetem jest zapewne Pan Poseł Graś, któremu zdaje się zaginęli ostatnio jacyś agenci). Aż dziwię się, że tak mało zainspirował dotychczas Pan Niesiołowski naszą sztukę kabaretową, ale widać jak usilnie "Stefan", jak go nazywa mój Rozmówca, także Marszałek - widać jak usilnie "Stefan" nad tym pracuje.

Nie pozwala mu to zapewne przeczytać książki Cenkiewicza i Gontarczyka - ale jest sposobność aby swą wiedzę o Lechu Wałęsie uzupełnił w łatwy sposób dowiadując się to i owo od niektórych swoich kolegów klubowych. Spora grupa najbliszych współpracowników Przewodniczącego NSZZ "Solidarność", obecnie działaczy PO, nie mówiła o nim inaczej w pierwszym roku urzędowania, jak "Bokassa". Na cześć przymiotów Lecha Wałęsy, przymiotów charakteru i umysłu, nasuwających ówczesnym idealistom z Ruchu Młodej Polski skojarzenie z tyranem z Czarnej Afryki. Przyznam byłem tym zdruzgotany, żeby chociaż "Franco", czy nawet "Peron". Ale "Bokassa"! Oto stosowny fragment wspomnień uczestnika czy też obserwatora wydarzeń (już gdzieś publikowany):

"2. Wałęsa. Do ówczesnego Wałęsy, tego sprzed Sierpnia 1980 mam stosunek, jak gdyby szczególnie osobisty, ponieważ kiedyś będąc przymknięty (chyba za roznoszenie ulotek w sprawie Świtonia), w "Komunikatach KSS KOR", pomylono mnie z nim i podano to później w Radiu Wolna Europa, że SB zatrzymało w Gdańsku niejakiego Wałęgę. Taki nie istniał; powstało to ze zbitki nazwisk, prawdopodobnie wskutek telefonicznego podawania do Wolnej Europy via Warszawka mojego nazwiska. Wówczas Lecha ledwo raz widziałem, w mieszkaniu Tadeusza Szczudłowskiego, czołowego gdańskiego działacza opozycyjnego; siedział w kącie z raczej spuszczona głową i się wiele nie odzywał (bodajże był to 1978 r.) Potem poznałem go nieco bliżej pracując w Związku, śledząc go (w cudzysłowie, bo to mnie wówczas raczej śledzono) zdecydowanie raczej z oddali. W błysku fleszów, na każde niemal pytanie odpowiadający nie na temat, mówiący w kółko o sobie. Jego "Ja, ja, ja..." – wciąż mi dźwięczy w uszach. Koleżanki i koledzy z Ruchu Młodej Polski, będący bliżej Lecha nie inaczej się o nim wyrażali podczas zamkniętych konwentykli, (ale nie będących zamkniętymi dla mikrofonów SB), jak per "Bokassa". A Bokassa to, a Bokassa tamto, a Bokassa znowu jakiś numer wywinął, a Bokassa popełnił kolejną gafę. Bo wiadomo, jest tam przy nim nieustannie, ten nasłany z Warszawy "Celinder". Dawali tym zapewne wyraz swym frustracjom, szczególnie wtedy, kiedy wszechwładny Sekretarz "Wodza" Andrzej Celiński wmawiał w Lecha nieustannie, że ten jest geniuszem. Jak to jednak – na dłuższą metę – raczej skromność popłaca.

O Celińskim, młodym, chorobliwie ambitnym socjologu z Warszawy, krążyła wieść, że jest beneficjantem Fundacji Fullbrighta ze Stanów, gdzie spędził rok, czy dwa (rzecz dla nas, gdańszczan, wówczas nie do wyobrażenia). Zapewne studiował tam najnowsze zdobycze psychologii społecznej i samo to, że przyjechał z Warszawki (a cóż dopiero, że po pobycie w Stanach) wykopywało pomiędzy nami rów nie do przebycia. Kto byłby w stanie zmierzyć się z takim światowym autorytetem? Każdy musiał przegrać knock-outem już na wstępie. (Tymczasem tacy właśnie doprowadzają zwykle swoje partie do upadku! – casus pewnego polityka zwanego przez najbliższe otoczenie nieodmiennie "Profesorem"). "Celinder" znalazł jakąś magiczną formułę na Lecha. Lech hipnotyzował tłumy, "Celinder" hipnotyzował Lecha (vel Bokassę). Tymczasem ludzie dobrej woli pokładali wielkie nadzieje w Wałęsie i nic nie wiedzieli, ani nawet sobie nie wyobrażali, aby ktoś – tak jak RMP-owcy, zrozpaczeni codzienną orką z niereformowalnym (określenie bodaj Bożeny Rybickiej) Bokassą – mógł szargać świętości, nazywając Lecha imieniem krwiożerczego afrykańskiego cesarza. Np. nasz (historyków) ukochany w Gdańsku Profesor (Roman Wapiński) w swej chęci służenia dobrej sprawie popełnił książeczkę, (w 1981 r.), porównującą Wałęsę do Witosa (mądrego trzykrotnego premiera RP, który chyba tylko pochodzeniem z nizin i brakiem formalnego wykształcenia przypominał Wałęsę). Wydawało Mu się – porwany entuzjazmem, że robi dobrze, a przyczynił się nieco – na fali ogólnego amoku – bezwiednie do beznadziei rządów po 1989 r."

Zamiast się więc nabzdyczać niemożebnie przed kamerami TV, Pan Poseł Stefan Niesiołowski, powinien zasięgnąć języka u swych kolegów partyjnych, kto to zacz był ten "Bokassa"? Dlaczego akurat "Bokassa"? Skąd w pierwszym roku z okładem taka niska ocena rzeczonego "Bokassy" przez grono najbliższych współpracowników w NSZZ "Solidarność"? A także należałoby zapytać dlaczego to właśnie "Bokassa" robił takie oszałamiające wrażenie na zagranicznych dziennikarzach, i w konsekwencji na zagranicznej opinii publicznej? Czy przy znanej (w kręgu zaufanych) niemożliwości do pracy zespołowej samego "Bokassy", nie był to jakiś nadludzki wysiłek otoczenia "Bokassy" (chodzi o dziesiątki osób, np. tłumaczy działających en bloc z pobudek patriotycznych), aby sprawę "Solidarności", sprawę Polski pchać, wbrew nieprzetłumaczalnemu bełkotowi wypowiedzi "Bokassy" - pchać naprzód?
Gdyby Pan "Stefan" co "ma taki charakter" zaczerpnął nieco informacji nt. rzeczonego "Bokassy" ze skarbnicy partyjnej wiedzy, miałby szansę na pewną poprawę swej zbrukanej reputacji telewizyjnego arcypieniacza.

Krzysztof Plechicki

PS Mając wielki szacunek dla wysiłku bezimiennych bohaterów NSZZ "Solidarności". należałoby rozważyć złożenie podpisu pod Apelem dotyczącym wolności badań naukowych pt. "Poparcie dla historyków IPN" na www.petycje.pl
Choćby z jednego zaledwie powodu jest to wielce wskazane: na publicznie demonstrowane chamstwo Stefana Niesiołowskiego musi się znaleźć w Polsce stosowna odpowiedź!

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum