Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bronisław Wildstein; Niebezpieczne gry tarczą

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Lip 07, 2008 5:11 am    Temat postu: Bronisław Wildstein; Niebezpieczne gry tarczą Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/159202.html

"Niebezpieczne gry tarczą
Bronisław Wildstein 06-07-2008, ostatnia aktualizacja 06-07-2008 23:40

Bronisław Wildstein - Trudno wyobrazić sobie gorszy scenariusz niż podporządkowanie polityki zagranicznej działaniom autoreklamowym – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Czy piątkowa deklaracja premiera Donalda Tuska zamyka (w każdym razie na jakiś czas) możliwość uczestnictwa Polski w amerykańskim strategicznym programie obrony antyrakietowej? Tusk stwierdził, że nie może zaakceptować propozycji Stanów Zjednoczonych bez dodatkowych warunków, to znaczy przekazania nam rakiet Patriot i modernizacji naszej armii. Wynika z tego, że uczestnictwo w systemie obrony antyrakietowej jest dla nas bezwartościowe i dlatego możemy je przyjąć wyłącznie za określoną, całkiem sporą cenę.

Postawa premiera może jednak wynikać z odmiennych rachub. Można założyć, że jej głównym celem byłoby uzyskanie od Amerykanów warunków lepszych niż te, które otrzymali prezydent Lech Kaczyński i poprzedni rząd.W próbie wywalczenia umowy lepszej niż poprzednicy nie byłoby nic złego. Podstawową sprawą jest jednak cel negocjacji: czy chodzi o uzyskanie porozumienia najlepszego z możliwych, czy wyłącznie o zaprezentowanie się jako lepszy i bardziej dbały o interes kraju negocjator niż poprzednik.


Negocjacje podporządkowane wizerunkowi?

Trudno wyobrazić sobie gorszy scenariusz niż podporządkowanie polityki zagranicznej rządu działaniom autoreklamowym. W tym konkretnym wypadku oznaczałoby to lekceważenie merytorycznej wartości amerykańskiej inicjatywy. Negocjacje polegałyby wówczas wyłącznie na próbie udowodnienia wyższości nad prezydentem i poprzednim rządem i sprowadzałyby się do ostrej licytacji żądań wobec kontrahenta.

Z takiej licytacji niezwykle trudno się wycofać. Jak bowiem wyjaśnić opinii publicznej, że przyjmuje się warunki, które wcześniej dezawuowało się jako błędy negocjacyjne poprzedników?Niestety, hipotezę taką potwierdzałaby praktyka rządu Tuska, który zajmuje się głównie swoim wizerunkiem. To, że tarcza antryrakietowa nie cieszy się w Polsce popularnością, mogłoby dodatkowo wpłynąć na strategię premiera.

Postawa Polaków jest efektem braku debaty publicznej nad tym projektem i utożsamieniem go głównie z zagrożeniem, a nie obroną przed nim. Można się zastanawiać, czy błędem rządu Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta nie był brak publicznego naświetlenia tego problemu. Wówczas jednak negocjacje dopiero się rozpoczynały, a ówczesne władze były zdecydowane na przyjęcie tarczy.

Rząd Tuska nie zrobił nic, by wyjaśnić zagadnienie ani swoją w tym względzie postawę. A to również wywołuje wątpliwości co do merytorycznego potraktowania sprawy, która, być może, jest polską racją stanu. Jeśli została ona poświęcona na rzecz wizerunku, oznaczałoby to wielką nieodpowiedzialność.


Dlaczego z tarczą

Sytuacja Polski wydaje się dziś wyjątkowo bezpieczna na tle naszej historii. Pomimo pomruków Moskwy trudno wyobrazić sobie militarną agresję z jej strony. Inne zagrożenia też robią wrażenie odległych. Co więcej, jesteśmy nie tylko w UE, ale i w najpotężniejszym sojuszu obronnym, jakim jest NATO. Cóż może nam grozić? Jest naturalną tendencją, aby stan ten uznawać za trwały.

A jednak jest to złudzenie i nic nie daje nam gwarancji niezmienności obecnej koniunktury.

Członkostwo w UE i NATO na dłuższą metę również niczego na trwałe nie przesądza. UE w sensie militarnym nie jest żadnym gwarantem. Pomimo szumnych deklaracji państwa członkowskie skąpią na obronność, a poza Wielką Brytanią ich krajowe armie nie są imponujące. Co więcej, państwa te nie potrafią się porozumieć co do wspólnych inicjatyw militarnych, a jedyne, na co je stać, to krytyka USA oraz puste deklaracje na temat europejskiej samodzielności wojskowej.

Lepiej byłoby, aby Stany Zjednoczone traktowały nas jako poważniejszego partnera. Rezygnacja z tarczy do tego celu nas jednak nie przybliży


Niestety, również NATO wydaje się bytem coraz bardziej amorficznym i ociężałym. Znamienne, że w operacjach wojskowych Stany Zjednoczone wolą działać poza jego strukturami. W tej sytuacji możliwość obumierania sojuszu wydaje się możliwa.

Wejście w amerykański projekt obronny zasadniczo wzmacnia zatem naszą militarną integrację z największą potęgą współczesnego świata, która pozostanie nią w dającej się przewidzieć perspektywie. Możliwość agresji wobec państwa wpisanego w amerykański projekt militarny wydaje się zdecydowanie trudniejsza niż wobec kraju, który znajduje się na zewnątrz niego. Inicjatywa amerykańska wpisuje nas również w system obrony przed zagrożeniami dnia jutrzejszego, to znaczy nowymi formami międzynarodowego terroryzmu. Jeszcze niedawno groźbę ataku terrorystycznego na nasz kraj traktowalibyśmy jako absurd. Warto pamiętać o tym dziś, kiedy lekce sobie ważymy zagrożenia przyszłości.


W pogoni za mityczną Europą

Można odnieść wrażenie, że głównym celem premiera Tuska jest pokazanie się z lepszej strony niż poprzedni premier tudzież obecny prezydent. Sęk w tym, że nie chodzi o przewagę rzeczową, lecz wizerunkową.

W tym celu rząd obecny kwestionuje nieomal wszystkie przedsięwzięcia poprzedników. Niebezpieczne to zwłaszcza w odniesieniu do polityki międzynarodowej, która, pomimo że nie powinna być wyłączona spod publicznej debaty, musi cechować się większą stabilnością.

Niebezpieczeństwo to wzmacniane jest przez większość opiniotwórczych mediów w Polsce, dla których głównym celem nadal jest zwalczanie braci Kaczyńskich. W efekcie atakowane są wszelkie kojarzone z nimi propozycje bez próby analizy ich realnego znaczenia. Wartościowa – również z bezpośredniej polskiej perspektywy – inicjatywa Lecha Kaczyńskiego wprowadzenia Gruzji w obręb zainteresowania UE zbywana była np. w TOK FM kpinkami publicystów, którzy nie zadali sobie nawet trudu, aby zrozumieć, o co chodzi.

Niechęć do prezydenta i minionego rządu, prowadzącą do bezwarunkowego poparcia wszelkich, wymierzonych w projekty poprzedników, pomysłów gabinetu Tuska, polskie środowiska opiniotwórcze łączą ze specyficznym kompleksem niższości wobec mitycznej Europy, który przekłada się na bezwarunkowe poparcie dla obecnego kierunku rozwoju UE.

Problem w tym, że współczesna Europa w dużej mierze zdominowana jest przez antyamerykańskie resentymenty. Szczególne relacje Polski ze Stanami Zjednoczonymi, które wypływają zarówno z historii, jak i z polskiej racji stanu, są solą w oku dominujących – zwłaszcza w Europie kontynentalnej – środowisk. Antyamerykanizm ów nie wiąże się jednak z żadną alternatywą zwłaszcza w dziedzinie militarnej. U niektórych ważnych graczy europejskich prowadzi on nawet do pomysłów ściślejszych związków z Rosją.

A takie inicjatywy są niezwykle niebezpieczne dla Polski, bo prowadzą m.in. do uzależnienia paliwowego Europy Środkowo-Wschodniej od Moskwy. Niemcy, tak jak inne europejskie potęgi, ani myślą polityki w tej dziedzinie uzgadniać z innymi krajami UE. To zresztą kolejny dowód na mitologizację obrazu Unii w polskich środowiskach opiniotwórczych, które domagają się od nas bezwarunkowego (i bezrefleksyjnego) naśladowania „Europy”.


Zniszczyć obraz konkurentów

W „Eurosceptycznej przeszłości premiera” („Rz” 3.07, 2008) Marek Magierowski pokazuje, jak diametralnie zmienił się ostatnio stosunek Donalda Tuska i najważniejszych przedstawicieli jego rządu do problemów UE. Z trzeźwego polityka premier i jego najbliżsi współpracownicy przeistoczyli się w bezrefleksyjnych euroentuzjastów.

Trudno metamorfozę tę zrozumieć, jeśli nie weźmie się pod uwagę kontekstu doraźnych rozgrywek politycznych. Swój wizerunek w międzynarodowej polityce Tusk postanowił zbudować na radykalnym przeciwstawieniu się polityce poprzedników. Wiąże się to z europejskimi kompleksami polskich elit, tak widocznymi choćby w naszych mediach. Kuriozalne tytuły polskiej prasy, która śmiertelnie serio biada nad rozczarowaniem prezydenta obcego państwa naszą polityką, byłyby nie do pomyślenia w żadnym z krajów Europy Zachodniej.

Nie miejsce tu na rozważanie, w jakim stopniu owe kompleksy wynikają z realnego poczucia niższej wartości naszego establishmentu wobec swoich zachodnich odpowiedników, a jak dalece są cyniczną grą, która służy jego interesom. Jakiekolwiek by były, polityka budowana na kompleksach jest najgorszą z możliwych.

Oczywiście Tusk i jego otoczenie na kompleksy takie nie cierpią. Wykorzystują je jednak dla poprawy swojego wizerunku i dewastacji obrazu konkurentów. Media chętnie w tej grze uczestniczą. W efekcie zamiast debaty nad konsekwencjami utraty przez Polskę amerykańskiej tarczy mamy oburzenie z powodu wizyty w USA minister Anny Fotygi, która ze strony prezydenta miała ocenić stan naszych porozumień z Amerykanami.Z naszej perspektywy lepiej byłoby, aby Stany Zjednoczone traktowały nas jako poważniejszego partnera. Rezygnacja z tarczy do tego celu nas jednak nie przybliży, a wszystko wskazuje, że istotnie podważy nasz długofalowy interes obronny. Jeśli do tego dojdzie, będzie to ze strony obecnego rządu więcej niż doraźny błąd polityczny."

Źródło : Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Lip 07, 2008 6:03 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://glos.com.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=570&Itemid=72

" Premier mówił, Kreml się cieszył
Redaktor: JMJ
05.07.2008.

Tarczy antyrakietowej w Polsce na razie nie będzie. Piątkowa konferencja prasowa premiera Donalda Tuska nie pozostawiła tu żadnych wątpliwości. Jego ekipa amerykańskiej instalacji nie chce i jak to w zwyczaju Platformy bywa decyzję – de facto odmowną i osłabiającą nasze sojusznicze stosunki z USA – przedstawiono publice w gęstym sosie patriotyzmu.

Jak mówił szef rządu, Amerykanie dają nam za małe gwarancje bezpieczeństwa, niewystarczająca jest także ilość proponowanych rakiet „Patriot”.
Nie wnikam w te szczegóły, gdyż nie na tym, moim zdaniem, polega istota zagadnienia. Można być za tarczą, można być przeciw, można ją uznawać za dobrodziejstwo lub przekleństwo – taka jest istota demokracji, że każdy ma prawo do głoszenia własnych poglądów. Jest jednak także międzynarodowy wymiar „gry o tarczę” Polsce, mający rozstrzygnąć, czy Europa zostanie zdominowana przez oś rosyjsko-niemiecką, czy też Waszyngton zachowa strefy wpływów na terenie Europy Środkowej.

Decyzja rządu „zawieszająca” negocjacje z USA – Reuters określił ją wręcz jako „wsadzenie noża w plecy amerykańskiej inicjatywy” – leży wyłącznie w interesie Rosji i Niemiec. Nie w naszym.
Platforma Obywatelska nie była nigdy entuzjastką tarczy. Jej retoryka uległa zaostrzeniu po lutowej wizycie Tuska i Sikorskiego w Mokwie i rozmowach z Putinem i Miedwiediewem. Po kilku miesiącach wyszło na jaw, o czym obszernie pisała „Nasza Polska”, że Warszawa zaproponowała Rosjanom stały monitoring bazy systemu antyrakietowego (inspekcje, a nawet monitoring za pomocą kamer przemysłowych), po jej ewentualnym powstaniu. A przecież Rosja nie jest żadnym naszym sojusznikiem, nie należy do NATO, czy Unii Europejskiej, ba – prowadzi wrogą politykę wobec Polski, o czym przekonaliśmy się za rządów PiS podczas tzw. embarga na mięso. Tu – jeśli chodzi o postawę Tuska i jego ekipy - już żadnych niejasności nie ma. Jest tylko i wyłącznie skrajne podporządkowanie się – polityczne i ekonomiczne – Rosji (oraz Niemcom). Podobnie było w 1992 r., gdy prezydent Wałęsa zaproponował Rosji ulokowanie ich spółek handlowych na terenach byłych baz sowieckich. Zamieniłyby się one od razu w ekspozytury wywiadu rosyjskiego w Polsce, stąd inicjatywa została zablokowana przez rząd Olszewskiego (dlatego został obalony). Podobnie obecnie - trudno przewidywać, że odwiedzający bazę „inspektorzy” robiliby to, by np. pozbierać sobie grzyby (monitoring telewizyjny pozostawiam bez komentarza).
Reklama

Tak więc, polityka zagraniczna rządu Tuska nie jest z godna z naszym interesem narodowym, ręce zaciera natomiast Kreml, który rękami „premiera z PO” realizuje swoje najważniejsze zadanie – wypchnięcie Ameryki z byłej europejskiej sowieckiej strefy wpływów, gdyż – głosząc doktrynę zagrożenia dla własnych interesów – chce dalej nad tym regionem sprawować kontrolę.
Zdają sobie z tego sprawę doskonale Czesi, którzy instalację u siebie systemu antyrakietowego popierają. Podobnie Litwa, która przez cały czas jest celem prowokacji rosyjskich, już wydała oświadczenie, że gotowa jest wybudować tarczę u siebie, gdyby rozmowy polsko-amerykańskie poniosły fiasko. Te państwa kierują się racją stanu własnego narodu.

W tym czasie Tusk uśmiecha się do Kremla. "

Paweł Konik
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Lip 07, 2008 6:06 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/82741,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-06, 19:57:22

"MOSKIEWSKA ERYSTYKA – TUSKOWE GADANIE

Z przeglądu wszelkiego rodzaju publikacji, na temat instalacji „tarczy antyrakietowej, wynika, że wiedza ich autorów na temat, o którym rozprawiają jest żenująco niska. Można nawet zauważyć pewną prawidłowość, – im mniej wiedzy, tym głośniejszy krzyk przeciwko „tarczy”. Przeciwnicy instalacji bez najmniejszej refleksji przyjmują wszystkie kłamstwa i fałszerstwa rozpowszechniane przez rosyjską propagandę, przy czym – im większa bzdura wyszła od wschodniego sąsiada – tym chętniej jest powielana w polskich mediach. Niemałą rolę w tych „merytorycznych” dyskusjach mają środowiska mentalnie, służbowo lub finansowo zależne od Rosji
Ponieważ dyskusja z ludźmi twierdzącymi, że „tarcza” stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, przypomina próby przekonywania chorego, że gorzkie lekarstwo uratuje mu życie, nie ma najmniejszego sensu jej prowokować.

Warto natomiast poprzewracać kilka sowieckich totemów, jakie przy chętnym udziale użytecznych „powtarzaczy”, spece od dezinformacji postawili w naszych mediach.
Od strony technicznej trzeba przypomnieć, że „cały ten zgiełk” dotyczy instalacji składającej się z dziesięciu silosów, umieszczonych w dwóch rzędach i zajmuje w sumie powierzchnię boiska piłkarskiego. W Polsce planuje się budowę stanowiska rakiet przechwytujących (GBI), które miałoby służyć do obrony przed rakietami balistycznymi dalekiego i średniego zasięgu. System zapewni skuteczną ochronę nie tylko Stanom Zjednoczonym, ale również większość europejskich członków NATO, w tym Polsce. Pociski, wystrzeliwane z tych stanowisk korzystają z energii kinetycznej i nie zawierają ładunków wybuchowych. Zestrzelenie wrogiej rakiety następuje w przestrzeni kosmicznej i nie stanowi zagrożenia dla terytorium kraju, nad którym następuje zestrzelenie. Nawet dla każdego średnio zaawansowanego „powtarzacza” powinno być oczywiste, że taki pocisk jest za mały, by można nim było przenosić głowice nuklearne, a rosyjskie rzekome obawy w tym zakresie, można włożyć między bajki.

Całość instalacji ma charakter defensywny i nie stanowi zagrożenia dla nikogo, kto nie jest agresorem. Jeśli Rosja upatruje w nim zagrożenie, sama przyznaje, w jakiej roli chce występować wobec USA i państw NATO.

Jak wiemy, Amerykanie złożyli Rosji propozycję współpracy w rozwoju systemu obrony przeciwrakietowej, obejmującą wymianę technologii i informacji o zagrożeniach rakietowych oraz zaproponowali budowę kompatybilnych systemów obrony. Czy ktoś z krzykaczy, rozwodzących się nad zagrożeniem amerykańskim militaryzmem, potrafi odpowiedzieć, dlaczego Rosja nie przystała na te propozycje?

Niewielu też zwraca uwagę, że od chwili, gdy pojawił się pomysł budowy w Polsce instalacji antyrakietowej, niemiecka kanclerz rozpoczęła kampanię, by Polska budowała tarczę w ramach NATO. Już w marcu ubiegłego roku Angela Merkel zapowiadała - „W sprawie tarczy antyrakietowej preferujemy - i powiem to w Polsce - rozwiązanie w ramach Paktu Północnoatlantyckiego oraz otwartą dyskusję z Rosją. Będę zabiegała o to, by obrona przeciwrakietowa była zadaniem dla Sojuszu. Szanse na to wcale nie są małe”.
Dziś również słyszymy argumenty, że „tarcza” tak, ale tylko w NATO.
Przemilcza się przy tym fakt, że stopień rozwoju obu systemów jest bardzo różny. W NATO dopiero trwają prace koncepcyjne dotyczące przyszłej architektury systemu i nic nie wskazuje, by szybko weszły w fazę realizacji. Poza tym, nie ma żadnej sprzeczności między rozwojem amerykańskiego systemu MD (tarcza) a budową systemu obrony przeciwrakietowej NATO. Jak twierdzą Amerykanie, oba systemy mogą w przyszłości z sobą doskonale współpracować. Niemieckie starania, by Polska „zaczekała” na NATO, dziwnie korelują z głosem rosyjskich generałów, straszących nas od miesięcy atakami nuklearnymi. Nie słychać natomiast, by podobnym zagrożeniem dla Rosji była „tarcza” planowana przez NATO.

Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę, że instalacja w Polsce nie stanowi dla nich żadnego, militarnego zagrożenia. Pośrednio przyznają to sami, gdy tak jak dowódca rosyjskiego lotnictwa strategicznego gen.Igor Chworow, chełpliwie tłumaczą, że „elementy tarczy są obiektami "o słabej obronie" i dlatego "wszystkie typy samolotów rosyjskiego lotnictwa strategicznego mogą wykonywać zadania związane z ich elektronicznym zwalczaniem lub fizycznym niszczeniem". Sugerował przy tym, że to nietrudne zadanie, do którego Rosjanie nie muszą się nawet zbytnio przygotowywać. W czym zatem problem? Jeśli zechcą, zniszczą.

Jak rozumiem, przeciwnicy „tarczy” niebezpieczeństwo dla Polski upatrują w rosyjskim „niet”, bojąc się, że możemy stać się celem agresji sąsiada. Argument zaiste groźny, bo sprowadzający problem rosyjskiego sprzeciwu, niemal do rangi polskiej racji stanu. I idiotyczny, gdyż postuluje rezygnację z obrony, w nadziej, że agresor widząc bezbronnego, obejdzie go bokiem. Równie zasadną byłaby wiara, że w polityce międzynarodowej należy zajmować wyłącznie rolę ofiarnych baranków, przez co przyczyni się skutecznie do zmniejszenia pogłowia wilków.

Przez wiele miesięcy „polskiej dyskusji nad tarczą”, przyzwyczailiśmy się niemal do funkcjonowania tylu „niepodważalnych” prawd na temat rzekomych zagrożeń i przeszkód, że ich burzenie zajęłoby zbyt wiele miejsca, jak na jeden skromny objętościowo tekst. Istnieją w świadomości Polaków jako argumenty, podczas gdy ich wartość merytoryczna i konfrontacja z prawdą, ujawnia wyłącznie demagogię autorów i marność ich wywodów.

Tzw. „gwarancje bezpieczeństwa”, o które rzekomo zabiegają zatroskani losem rodaków politycy tego rządu, można bez wdawania się w szczegółowe rozważania obalić jednym, oczywistym argumentem. Jeśli bowiem „tarcza” jest tak groźna dla Rosji, jak tłumaczą nam ci sami politycy, to najwyraźniej stanowi silną „gwarancję” polskiego bezpieczeństwa i każde żądanie, by uzupełnić ją dodatkowymi „Patriotami” brzmi jak prośba idioty, który poza karabinem maszynowych chce jeszcze dla obrony otwieracza do konserw. Poza tym, obecność 200 amerykańskich żołnierzy (obsługa instalacji) daje nam większą gwarancję bezpieczeństwa, niż wszystkie razem wzięte „strategie” generałów po sowieckich uczelniach.

Choć zabrzmi to jak bezczelna herezja twierdzę, że powinniśmy być gotowi „dopłacić” Amerykanom do tej instalacji, byle tylko znalazła się na naszym terytorium. Rzekome „gwarancje”, o które zabiega ten rząd są tyleż przejawem głupoty, co politycznej dywersji i trzeba usilnie „mijać się” z rozumem i faktami, by je uzasadniać.

Dla każdego, kto zna polską historię i ma nawet mgliste pojęcie o geopolityce, wydaje się oczywiste, że tylko militarny sojusz z USA daje nam ochronę polskich interesów, a wszystko, co „groźne” i „złe” z punktu widzenia Rosji, jest dla Polski jak najlepszym rozwiązaniem. Kto z sensem potrafi wykazać coś przeciwnego, zasługuje na „historycznego” Nobla.

Dywagacje, jakie w tej materii prowadzą różnego rodzaju „mędrkowie” stawia ich wywody poza nawiasem elementarnych prawd politycznych i historycznych i sprawia, że należy im odmówić jakiejkolwiek wartości konceptualnej.

Od strony faktów politycznych dla oceny obecnego, polskiego stanowiska w kwestii instalacji, ma natomiast znaczenie fakt, że usztywnienie tej postawy nastąpiło po wizytach delegacji rządowych w Niemczech i w Rosji. Spragnionych dowodów, zachęcam do zapoznania się z wypowiedziami platformianych polityków na ten temat, zebranymi choćby w „Raporcie” na temat „tarczy antyrakietowej”, znajdującym się na stronach „GazWyb”.

„Ewolucja” polskiego stanowiska jest doskonale widoczna. Radzę porównać zwłaszcza informacje o przebiegu wizyty w Moskwie z doniesieniem z 22 lutego br., zatytułowanym znamiennie „Tusk wstrzymuje tarczę”. Kto wierzy w polityczne „przypadki” niech czyta „Misia” i nie zawraca sobie i innym głowy.

Wszelkiej maści „powtarzaczom”, czyli przeciwnikom „tarczy” proponuję wysiłek intelektualny i rozwiązanie zagadki - jaki wpływ na stanowisko tego rządu, miała „moskiewska przygoda” pana Tuska? Po uzyskaniu rozwiązania, radzę już ciszej krzyczeć. Bo wstyd.



Źródła:

http://wyborcza.pl/1,79204,3984599.html

http://wyborcza.pl/1,79204,3964876.html

http://wyborcza.pl/1,79204,4952523.html
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4910022.html "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Lip 09, 2008 11:21 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=438

"Pojedynek na miny

Komentarz · „Dziennik Polski” (Kraków) · 2008-07-09 | www.michalkiewicz.pl


Pan minister Radosław Sikorski zakończył rozmowy z Kondolizą Rice w sprawie budowy tarczy antyrakietowej w Polsce. Rozmowy – sadząc z komunikatu – zakończyły się na niczym. Ale na czym innym mogłyby się zakończyć w sytuacji, gdy pan minister Sikorski, wykonując rozkaz premiera Tuska, musi realizować opcję europejską w polskiej polityce zagranicznej – a raczej w tych szczątkach, które z niej zostały? Opcja europejska sprowadza się do tego, by Polska jak najszybciej wywiesiła białą flagę Niemcom – nawet w sytuacji, gdy Niemcy nie ratyfikują Traktatu Lizbońskiego, na przykład na skutek sprzeciwu swojego Trybunału Konstytucyjnego. Nasz Trybunał Konstytucyjny na takie zuchwalstwo nigdy by się oczywiście nie odważył i dlatego Niemcy mogą na nas polegać. A Czesi, mając prezydenta Wacława Klausa, który nie tylko sam nie był ubeckim konfidentem, ale nie miał też żadnego konfidenta w rodzinie, wszystko gładko z Amerykanami załatwili. Tymczasem my w Polsce najwyraźniej mamy pecha, bo albo starosta, albo kapucyn. Pan minister Sikorski, odkąd zgodził się żyrować w MSZ-cie geremkowszczynę, może już tylko robić stanowcze miny. Gdyby polityka zagraniczna polegała na gombrowiczowskich pojedynkach na miny, to pod dyrekcją ministra Sikorskiego Polska byłaby mocarstwem. "


Stanisław Michalkiewicz
www.michalkiewicz.pl


Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków).
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Lip 09, 2008 11:38 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/default.aspx?id=15091

09.07.2008 08:11

"Konstytucja wskazuje miejsca w drużynie

Andrzej Maciejewski


Rozmawiał Marek Mądrzejewski


Marek Mądrzejewski: Andrzej Maciejewski, politolog, ekspert z Instytutu Sobieskiego. Witamy serdecznie.

Andrzej Maciejewski: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

M.M.: W wywiadzie dla wczorajszego Naszego Dziennika powiedział pan dokładnie tak: „W polskich kręgach rządowych działa lobby prorosyjskie”. To brzmi w naszych warunkach jak ciężkie oskarżenie. Dowody?

A.M.: Ja myślę, że przede wszystkim warto wyjaśnić jedną kwestię – że jest to pewne może uproszczenie w stylu dziennikarskim. A konkrety... No cóż, Polska w chwili obecnej tak na dobrą sprawę nie ma polityki wschodniej spójnej, gdy chodzi o Pałac Prezydencki i rząd. To jak gdyby jest jedna kwestia. Gdy chodzi o konkrety. No cóż, mamy (...).

M.M.: To znaczy jakie są różnice, w takim razie powiedzmy, bo nie ma polityki wspólnej, ale to nie znaczy, że nie ma jej w ogóle, zwłaszcza zważywszy na aktywność prezydenta.

A.M.: Prezydent jest bardzo aktywny i trzeba powiedzieć, że jest aktywny, gdy chodzi o Gruzję, gdy chodzi o kontakty na Ukrainie, na Litwie. Aktywność jest bardzo widoczna. Nie widzę wsparcia rządowego. Ja ciągle powtarzam jedną zasadę – że nie widzę w polskiej polityce wschodniej zasady jednej drużyny, że gramy w jednej drużynie, że strzelamy gole do jednej bramki. Widzę rozbieżności i te rozbieżności (...) najbardziej one są namacalne właśnie w kwestiach tarczy i nawet podejście do innych spraw.

Mamy przykład Gruzji – tam naprawdę się dzieją rzeczy ważne dla nas, z interesów właśnie basenu Morza Kaspijskiego, gdzie jeżeli realnie chcemy myśleć o odcinku Odessa–Brody, to bez Gruzji nie ma takiej szansy. Bez Azerbejdżanu to samo.

Sytuacja na Ukrainie się bardzo zmienia, Ukraińcy rok temu walczyli z Rosjanami o stawki za przesył gazu i ceny tranzytu. My do nich się nie przyłączyliśmy.

Gdy chodzi o Gruzję – no, niestety milczymy, często milczymy. Prezydent próbuje jechać, nawet media rosyjskie wielokrotnie już udowodniły, że przyjazdy Lecha Kaczyńskiego na teren Gruzji wręcz uratowały Gruzję od wojny z Abchazją, a właściwie z Rosją, bo Abchazja to jest 90% obywateli rosyjskich tam mieszkających.

A więc tu jest ten problem, że nie ma tej spójnej zasady polityki wschodniej. Mamy tutaj rozbieżności, te wszystkie nieporozumienia, które niestety w konsekwencji źle się odbijają na naszej polityce i Polska, niestety, traci (...).

M.M.: Czyli wracając jakby do tego określenia, nie jest to jakieś takie aktywne lobby, tylko jakby wynikające z zaniechania czy braku koordynacji.

A.M.: Dokładnie. Tu nie chodzi o to, że mamy jakieś tutaj agentury wpływu. Mamy po prostu zaniechanie i brak tej zasady wspólnego głosu. Proszę zwrócić uwagę – pojechał polski prezydent na szczyt GUAM (...)

M.M.: Czyli Gruzja, Ukraina, Azerbejdżan, Mołdowa.

A.M.: Mołdowa, tak jest. Nie było tego wsparcia rządowego. Już było wiadomo, że nie przyjechał prezydent Mołdowy, Mołdowa w chwili obecnej prowadzi bardzo poważne rozmowy z Rosją na temat zdjęcia embarga na wina i koniaki, bo to jest ich główny taki towar eksportowy, a tuż po zakończeniu szczytu GUAM do Azerbejdżanu, do Baku pojechał prezydent Rosji na rozmowy odnośnie znowu dostaw gazu i ropy z tegoż terenu, bo jeszcze raz powtarzam – Rosja jest krajem, który dywersyfikuje dostawców. To nie jest tak, że Rosja jest potentatem, monopolistą odnośnie ropy i gazu. Oni żyją i z Kazachstanu, i z Azerbejdżanu, i z Uzbekistanu, i Turkmenistanu, i tak po kolei. I miejmy świadomość tego, że Rosjanie grają tymi państwami. Jeżeli Polska nie będzie aktywna w tym rejonie Basenu Morza Kaspijskiego, to niestety zapomnijmy o czymś takim, jak dywersyfikacja. A żeby to było skuteczne, to premier i prezydent muszą mówić jednym głosem.

M.M.: Czy Rosja odbudowuje imperium?

A.M.: No, ona już to robi, ona to robi i już dawno wpisała sektor energetyczny jako główny element polityki zagranicznej. To nie jest tak, że to jest czysty biznes. Dla Rosjan to jest przede wszystkim polityka, bo ropa i gaz to są główne źródła utrzymania tegoż państwa. Proszę zwrócić uwagę – Rosja na dobrą sprawę nie ma dzisiaj gospodarki tak stabilnej, żeby można mówić o jakiejś produkcji. Oni żyją głównie dzisiaj z ropy i gazu, tym manipulują i mogą sobie tutaj windować, a z drugiej strony to powoduje, że wszystkie państwa, które dzisiaj są poważnie uzależnione od rosyjskiej ropy i gazu, no, niestety, mają problemy. Przykład: w chwili obecnej już są zapowiedzi, że ceny gazu wzrosną bardzo poważnie i przykładowo jeżeli na dzisiaj średnio w Unii Europejskiej płacimy 400 dolarów za metr sześcienny, no, już są zapowiedzi, że może być około 500. Ukraińcy około 179 dolarów i już są zapowiedzi, że za pół roku gdzieś będą płacić 350. Dla Ukraińców jest to po prostu samobójstwo, po prostu ich gospodarka tego nie wytrzyma.

M.M.: Jak pan ocenia logikę negocjacyjną rządu w sprawie tarczy antyrakietowej, jeśli o logice można tutaj mówić?

A.M.: Przede wszystkim może warto wyjaśnić jedną rzecz – za głośno jest. Nie wolno o pewnych sprawach, które dotyczą natury bardzo ważkiej, delikatnej, jaką jest sfera militarna, mówić na konferencjach prasowych. Polscy politycy nauczyli się mówić o tak delikatnych tematach przy dziennikarzach i mówić, ile rakiet, jaka kwota, gdzie... No, troszeczkę ostrożności. Takie tematy po prostu są tematami negocjacyjnymi i nie wolno wyciągać tego na zewnątrz. To są tematy, które... Proszę zwrócić uwagę – Czesi podpisali wczoraj umowę i na dobrą sprawę wiele spraw jest tak obwarowanych, że po prostu o tym się nie mówi. To nie jest to, że politycy muszą coś ukrywać. Nie, po prostu tego wymaga interes państwa.

Z drugiej strony pamiętajmy o jednej rzeczy – negocjacje mają swoją bardzo specyficzną sytuację, tam się można droczyć, można wychodzić i wracać, tylko od tego są negocjatorzy, od tego nie jest premier. Premier jest od tego, żeby podpisać i reprezentować, premier mógł mówić o tym, że chcemy negocjować, że szukamy nadal kompromisu, że jesteśmy za wypracowaniem wspólnego stanowiska. Jeżeli premier mówi stanowcze, bardzo, bym powiedział, jednoznaczne wypowiedzi na temat tarczy, to znaczy że niestety sobie komplikujemy. A z drugiej strony niestety mamy później tego konsekwencje.

M.M.: Ten etap negocjacyjny zakończył się wraz z misją ministra Waszczykowskiego, tak by się przynajmniej wydawało.

A.M.: No właśnie. Pytanie: czy te negocjacje już się skończyły, czy jeszcze trwają? No to znowu – dla mnie ta logika negocjacyjna w chwili obecnej chyba musiała być lekko uspokojona, kto wie, czy przypadkiem dzisiejsze spotkanie i prezydenta, i premiera tutaj tego nie wytonuje. Jeszcze raz powtarzam: w sprawie polityki zagranicznej potrzeba nam jednej drużyny, tak jak w piłce nożnej, gdzie jest i kapitan, ale uwaga: i trener. Ja mam wrażenie, że dzisiaj wszyscy pierwsi naszym krajem rządzący – i premier, i prezydent – walczą o stanowisko tego kapitana drużyny. Ale jeszcze raz powtarzam: potrzebny jest trener. Polityką zagraniczną tutaj rządzi premier, bo ma do tego aparat, ale tym trenerem, tym mentorem, który kierowałby tą drużyną, jest po prostu prezydent. Tak działa Konstytucja polska i ona wyraźnie stawia każdej z osób rządzących swoje miejsce. I warto o tym pamiętać.

M.M.: Zwłaszcza że obok negocjacji jest sfera realnych zagrożeń i z ust Moskwy zaczęły już padać konkretne, groźnie brzmiące deklaracje, tym razem natury militarnej, zważywszy na wczorajsze wypowiedzi.

A.M.: To prawda, ale ja bym na to spojrzał bardziej spokojnie. Polska jest członkiem NATO, my sobie może nie uświadamiamy, ale w mediach rosyjskich, w świadomości Rosjan NATO ciągle jest tym złym, wrogim paktem, który jest przeciwko Rosji. Co więcej, pamiętajmy o tym, że z chwilą, gdy weszliśmy do NATO, tak samo jak państwa bałtyckie, Rosjanie dawno już przekierowali swoje systemy rakietowe na nas. I to jest gra psychologiczna oparta na pewne pójście w ludzi, że tutaj będzie nagle niebezpiecznie. Jeszcze raz powtarzam, wszyscy siebie pilnują. To, że skończyła się zimna wojna wcale nie oznacza, że nie ma szpiegów, którzy prowadzą swoje działania wywiadowcze, wywiad gospodarczy tak samo działa, jak działał wywiad polityczny, agentura wpływu. Tak że to warto o tym pamiętać. Swiat tak jest skonstruowany, że to było, jest i będzie. Tutaj się naprawdę wiele nie zmieniło i warto to wziąć pod uwagę.

M.M.: Dziękuję bardzo. Andrzej Maciejewski, politolog z Instytutu Sobieskiego, był naszym gościem."

(J.M.)

* Andrzej Maciejewski(4,35 MB)
http://www.polskieradio.pl/_jedynkafiles/20080703085132/2008070908370293.mp3
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum