Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Michał Szułdrzyński; Prawda was zniewoli

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Lip 16, 2008 5:54 am    Temat postu: Michał Szułdrzyński; Prawda was zniewoli Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/163234.html

"Prawda was zniewoli
Michał Szułdrzyński 16-07-2008, ostatnia aktualizacja 16-07-2008 00:11

Dla rządzących elit prawda nie jest zbyt istotna. Ważniejsze jest kojenie narodowych kompleksów. Bo Polacy wolą nie wiedzieć, jacy są – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Przed kilkoma dniami „Dziennik” opisał zeznania jednego z głównych świadków w sprawie mafii paliwowej. Ich lektura wstrząsnęła chyba każdym, który je przejrzał.

Można się było spodziewać, że sprawa mafii paliwowej pogrąży zastępy polskich polityków. Gdy jednak opinia publiczna uświadomiła sobie, że zeznania te złożone zostały dwa i pół roku temu, nasunęło się pytanie: Czemu tak długo nikt nie spróbował ich zweryfikować? Były niewiarygodne? A może prawda nikogo dziś nie interesuje?

Spychanie w cień

Podobne wrażenie można było odnieść, kiedy zagraniczne media oburzały się, że polski premier stwierdził, iż miał ochotę zabić angielskiego sędziego piłkarskiego – gdy podyktował on rzut karny przeciwko Polsce. Na próżno było szukać w rodzimej prasie tytułów „Premier skompromitował Polskę”, „Wstyd na całą Europę” albo „Tusku, musisz przeprosić”.

Nikt niczego takiego nie napisał. Czyżby nagle polscy komentatorzy, tak bezwzględnie punktujący potknięcia poprzednika obecnego szefa rządu, odkryli w sobie nieznane dotąd pokłady poczucia humoru? A może – wyjątkowo – rodzimi opiniotwórcy zrozumieli, że sformułowanie „chciałem go zabić” nie oznacza groźby karalnej, lecz jest potocznym wyrażeniem irytacji czy rozczarowania?

Z obu tych przykładów płynie smutny wniosek: prawda i fakty nie znajdują się w centrum polskiego życia publicznego. Przez ostatnie pół roku – mimo sporych wysiłków minister Julii Pitery i komisji śledczych, ku niezadowoleniu dużej części elity – nie znaleziono dowodów, że poprzedni rząd stanowił zagrożenie dla demokracji.

Czy – wobec tego – ktoś odwołał setki stron bzdur o totalitaryzmie, brunatnych koszulach i tym podobnych? Nie, ponieważ teza, że PiS jest zagrożeniem dla demokracji, nie jest zdaniem, które można udowodnić lub obalić, lecz stanowi aksjomat dużej części elit. Prawda pełni rolę służebną: jeśli przydaje się do udowadniania obiegowych opinii – jest wykorzystywana, jeśli zaś opiniom tym zadaje kłam – spychana jest w cień.

W demokracji medialnej od faktów ważniejsze są interpretacje. Jeśli więc duża część autorytetów wystarczająco długo przekonuje społeczeństwo, że jest dobrze – wszyscy uwierzą, że jest dobrze, nawet gdyby było źle. I na odwrót – jeżeli zgodna opinia autorytetów mówi, że jest źle, tragicznie, potwornie – staje się to faktem, nawet jeśli z punktu widzenia zwykłego obywatela sytuacja się polepsza.


Nieważne, co się dzieje

Kilka miesięcy temu wydawało mi się, że społeczeństwo jest jak złota rybka, która natychmiast po opłynięciu słoika zapomina, co widziała, i dalej zainteresowana pływa dookoła. Sądziłem, że to kwestia krótkotrwałości zbiorowej pamięci. Dziś jestem zdania, że nie chodzi o pamięć – pamięć tego, co było naprawdę, lecz o utrwalenie wśród społeczeństwa pewnej interpretacji zjawisk. Nieważne jest więc to, co w Polsce dzieje się naprawdę, lecz to, jak jest to wykładane przez opiniotwórców.

Dlatego zżymanie się na stronniczość mediów jest jałowe. Trzeba sobie uświadomić, że po krótkim okresie wróciliśmy do normalności – czyli sytuacji mistyfikowania rzeczywistości politycznej, która miała miejsce w najlepszych latach III RP. Obywatele nie muszą znać prawdy, społeczeństwo powinno wiedzieć, że jest dobrze, i nie powinno się mu zawracać głowy takimi szczegółami jak wpadki koalicji. Chodzi o to, aby wszyscy byli zajęci swoimi interesami, żyjąc w przekonaniu, że kraj idzie w dobrym kierunku pod rządami miłości. Skąd takie przekonanie? Jak twierdzą niektórzy publicyści – bo zmienił się styl rządzenia.


Klucz zakłamania

Zmiana stylu – to słowo klucz naszego politycznego zakłamania. Gdy okazuje się, że trudno znaleźć zbrodnie PiS, najważniejsza staje się kwestia zmiany stylu. Nikomu nie przeszkadza to, że oskarżenia rzucane jeszcze osiem miesięcy temu dotyczyły nie kultury i stylu, ale spraw fundamentalnych.

Dlatego sporo racji mają ci, którzy twierdzą, że mentalnie przenosimy się do najlepszych czasów III RP. W myśl jej nieoficjalnej doktryny (podobnie jak w myśli obecnej postpolityki) prawda nie jest istotną kategorią polityczną. Ważne jest kojenie narodowych kompleksów. Jeśli polityka zagraniczna sprowadzała na nas gniew Zachodu – lepiej poświęcić narodowe interesy, żeby Zachód nas znów polubił.

Obywatele nie muszą znać prawdy. Wszyscy powinni się zajmować swoimi interesami, żyjąc w przekonaniu, że nasz kraj idzie w dobrym kierunku

Czy w III RP mało było informacji o korupcji i aferach? Były, ale nie dopuszczaliśmy do siebie myśli – ani tym bardziej nie mówili o tym głośno opiniotwórcy – że oznacza to głęboki kryzys państwa. Docierało do nas wystarczająco wiele informacji o tym, że z państwem dzieje się naprawdę źle. Ale dopiero afera Rywina stała się wstrząsem, dzięki któremu Polacy zrozumieli, że cała „oficjalna wykładnia” zdarzeń jest tylko uzasadnieniem dla świętego spokoju tych, którzy korzystają na tej niejasnej sytuacji.

Jednak szybko po wyborach 2005 retoryka PiS spowodowała, że entuzjazm moralnego wstrząsu wywołany aferą Rywina zastąpiło przerażenie, iż tacy jesteśmy naprawdę. Że prawdziwa twarz Polaków może być twarzą łapówkarza, przestępcy i oszusta.


Hierarchia autorytetów

Dlatego tak łatwo udało się opiniotwórcom przekonać większość społeczeństwa, że ten, kto chciałby ugryźć polskiego żubra w d…, wyrwać społeczeństwo ze stanu zadowolenia, mówiąc o aferach, korupcji, kompromitacji kolejnych ministrów, szarżach służb specjalnych, jest nienawistnikiem i siewcą podziałów.

Polacy odrzucili Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ nie lubią, gdy ktoś wytyka im ich wady, wolą nie wiedzieć, jak jest naprawdę, wolą Donalda Tuska, bo patrząc na niego, po prostu czują się lepiej. Czują się tak, jak za czasów Aleksandra Kwaśniewskiego – dobre garnitury, prostolinijność, umiejętność przyznania się do grzechów młodości – tylko po to, by nikt nie pytał o grzechy obecne – to wszystko sprawia, że po pierwsze opiniotwórczy Polacy, widząc przywódcę, mają wrażenie, że patrzą na lepszą część siebie.

Można to obserwować przy okazji sporu o książkę o Lechu Wałęsie. Prawda w debacie o legendarnym przywódcy „Solidarności” jest nieistotna, dla opiniotwórców nie jest ważne, co Wałęsa robił w latach 70. czy 90. Ważna jest oficjalna hierarchia autorytetów i oficjalna wersja wydarzeń, którą jedna książka historyczna może zachwiać. Zresztą spora część opiniotwórców doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jaka jest prawda, lecz ujawnianie tej prawdy – lub chociażby publiczne stawianie pytań – uznaje za atak na społeczny porządek i za awanturnictwo. Podobnie jak największe gazety na początku lat 90. nie pisały o aferach gospodarczych, by nie zniechęcać Polaków do kapitalizmu.


Demokracja w dobrych rękach

Żyjemy dziś w przekonaniu, że demokracja jest w dobrych rękach, że można się już nie troszczyć o losy ojczyzny. W tej atmosferze już zacierają dłonie ludzie, którzy nie lubią, jak w interesach patrzy się im na ręce. Kiedy nikt nie stawia zbyt wysokich celów, łatwiej się dorobić niż wtedy, gdy uwaga publiczności jest skierowana na politykę.

I znów kluczowe decyzje będą podejmowane w zaciszu gabinetów, znów o tym, co naprawdę najważniejsze dla Polaków, decydować się będzie bez publicznej debaty. Pod pozorem spokoju i miłości podejmowanych będzie mnóstwo decyzji kluczowych dla przyszłości Polski, cichych negocjacji z Komisją Europejską, to wszystko, od czego zależeć będzie nasza przyszłość. Znów fundamentalne decyzje przykrywane będą udawanymi debatami.

Prawdy nie będzie w nich jednak wcale, ale po co nam prawda? Skoro miłość jest ślepa, prawda może nam otworzyć oczy i przerwać epokę miłości…"

Źródło : Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum