Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Santo SUBITO !!!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mirosław Dakowski
Weteran Forum


Dołączył: 12 Maj 2007
Posty: 216

PostWysłany: Pon Lip 14, 2008 9:25 am    Temat postu: Santo SUBITO !!! Odpowiedz z cytatem

Santo SUBITO !!!

Już w parę godzin po śmierci B. Geremka wykreślane, usuwane są w meRdiach wszelkie uwagi krytyczne o jego roli.
Wiele przykładów w "niezależnym" Salonie24.
Kiedy kanonizują?

_________________
Miros?aw
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pon Lip 14, 2008 3:03 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jakoś nie mogą się zdecydować na podanie oficjalnej wiadomości o wypadku - szczególnie wstrzemięźliwa jest policja. Najpierw nic nie mówiono o jego pasażerce, potem jak już podano, to się jakoś specjalnie zwleka z podaniem przyczyn. Czyżby było coś niewyjawialne? Nie chciał składać oświadczeń lustracyjnych, może inne regulacje też go nie dotyczyły.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Konrad Turzyński
Moderator


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 580

PostWysłany: Wto Lip 15, 2008 12:14 pm    Temat postu: Re: Santo SUBITO !!! Odpowiedz z cytatem

Mirosław Dakowski napisał:
Kiedy kanonizują?


Na razie dr Lech Wałęsa umieścił prof. Geremka na drugim miejscu (tuż po Janie Pawle II). Jak na człowieka, który w młodości przez pewien czas był katolikiem, a nawet – członkiem Sodalicji Mariańskiej, zaś potem został komunistą, to niezwykle szybki pośmiertny awans.

dopisałem 16 lipca 2008 r.:

Bronisław Geremek był nie tylko działaczem PZPR, ale także we wczesnych latach 60. redaktorem naczelnym tygodnika "Argumenty" – głównego organu prasowego Towarzystwa Krzewienia Kultury Świeckiej, służącego propagandzie urzędowego ateizmu w Polsce Ludowej. Bardzo niedawno jako eurodeputowany popierał legalność sztucznych poronień.

Nie tak dawno po zgonie jakiegoś lekarza (znanego profesora medycyny, ale w tej chwili nie jestem pewien nazwiska), który publicznie wypowiadał się w sprawie sztucznych poronień niezgodnie z nauką Kościoła Katolickiego, odmówiono mu z TEGO właśnie powodu katolickiego pogrzebu (choć formalnie przynajmniej katolikiem był).

Tymczasem dzisiaj (16 VII) rano dowiedziałem się z radiowego przeglądu prasy, że pogrzeb prof. Geremka będzie miał (oprócz oprawy państwowej) także katolicki charakter (msza żałobna). Czy to zależy od tego, który ksiądz decyduje o tym? Bronisław Geremek w dzieciństwie był wyznania mojżeszowego, w młodości był katolikiem, potem – bezwyznaniowy (chyba do końca życia; gdyby to się zmieniło, to prawdopodobnie byłoby o tym głośno).

Kiedyś uczono mnie, że publicznych modlitw w intencji zmarłych Kościół Katolicki nie dokonuje tylko w wypadku, gdy chodzi o osoby znane z tego, że do końca życia trwały w grzechu i tym faktem mogły gorszyć innych – podobno dlatego, aby nie sprawiać na grzesznikach, nie będących sławnymi osobami, mylnego wrażenia tolerancji dla grzechu. Gdy chodzi o zaś zwykłych śmiertelników, wystarczy zazwyczaj, że ktoś latami nie przystępował do spowiedzi wielkanocnej, a już jest co najmniej kłopot z udziałem księdza w pogrzebie.

Generalnie obowiązuje jednak chrześcijan biblijna (nawet starotestamentowa: zakończenie rozdz. 12 "Drugiej Księgi Machabejskiej") zasada, że "świętą i zbawienną rzeczą jest modlić się za umarłych". Dlatego nie mam nic przeciwko tej mszy w intencji zmarłego Bronisława Geremka. Jeśli kogoś uważamy za stojącego w życiu doczesnym daleko od Boga, to TYM BARDZIEJ powinniśmy za niego się modlić (i za życia, i po śmierci danego człowieka), bo ktoś taki bardziej tego potrzebuje.

W niedzielę kilka minut po szesnastej, gdy tylko usłyszałem przez radio wiadomość o śmierci Geremka, odruchowo westchnąłem "wieczny odpoczynek" w jego intencji, czemu wcale mi nie przeszkodził fakt, że od niemal 19 lat nie akceptowałem publicznych poczynań jego jako polityka (wcześniej akceptowałem). Nasze doczesne "porachunki" międzyludzkie są właśnie doczesne, ale nie powinniśmy ich przenosić na tamten świat. Pan Bóg chce, aby jak najwięcej ludzi zostało zbawionych, ale również pragnie, abyśmy Go o miłosierdzie prosili. Zupełnie za darmo nie ma nawet Bożego miłosierdzia. Trzeba, abyśmy uznawali naszą zależność od Niego.

Ale gdzie tu konsekwencja Kościoła Katolickiego? Mam na myśli porównanie odmowy pogrzebu katolickiego owemu lekarzowi i przypadek prof. Geremka.

Powtarzam: nie mam nic przeciwko mszy św. w intencji zmarłego Bronisława Geremka. Jednak nie jest wykluczone, że sprzeciw może nadejść z całkiem innej strony. Jak skądinąd wiadomo, żydzi (mam na myśli wyznanie Mojżeszowe, a nie narodowość) niejednokrotnie oburzali się na chrześcijańskie modlitwy w intencji swoich współwyznawców, będących ofiarami hitlerowskiego ludobójstwa. Chyba nie chodziło o sposób śmierci tych ofiar, ale właśnie o ich wyznanie. Czy zatem nie należy liczyć się z oburzeniem także w przypadku mszy za Bronisława Geremka, byłego wyznawcę (w dzieciństwie, był przecież synem rabina) religii Mojżeszowej?

_________________
Konrad Turzyński [matematyk; teraz - bibliotekarz; uczestnik RMP (1980-81), dziennikarz ZR NSZZ "S" w Toruniu (1981), publicysta pod- i nad-ziemny (1978- ), współprac. ASME, "Opcji na Prawo" (2003-09) i Polskiego Radia (2006-08)]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Czw Lip 17, 2008 6:45 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.radiopomost.com/index.php?option=com_content&task=view&id=5062&Itemid=42&PHPSESSID=279d507468f34a1cabc8dcf97776f646

Bronisław Geremek
Napisał Jerzy Robert NOWAK
poniedziałek, 14 lipiec 2008

Bronisław Geremek (ur. 1932) poseł PE, były minister spraw zagranicznych Polski - kim był i jest faktycznie?, właśnie tutaj wyjaśnimy to co sam stara się ukryć. Z oficjalnej strony możemy wyczytać: Absolwent historii na Uniwersytecie Warszawskim. Ukończył też studia podyplomowe w Ecole Pratique des Hautes Etudes na Sorbonie. W 1955 roku rozpoczął pracę naukową w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, gdzie pracowal do roku 1985. W 1989 roku mianowany profesorem nadzwyczajnym, a w trzy lata później - profesorem wizytującym w College de France. Napisał kilkanaście książek, poświęconych historii średniowiecza i przetłumaczonych łącznie na 10 języków. Posiada doktoraty honoris causa 17 uczelni na świecie. W latach osiemdziesiątych jeden z czołowych doradców i ekspertów "Solidarności". Od 1989 roku poseł na Sejm. W latach 1989-97 - przewodniczący sejmowej komisji Spraw Zagranicznych. Był jednym z założycieli Unii Demokratycznej, a następnie Unii Wolności. W latach 1997-2000 pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych. - haa, tyle tylko?
Pomijając propagandowy życiorys średniowiecznego profesora, my jako społeczeństwo wiemy o nim dużo więcej. Przypomnimy to, co profesor Geremek stara się nie pamiętać, to z czego nie zdaje sobie sprawy, o czym nie chce dyskutować.
Szara eminencja UD, a później UW, Bronisław Geremek, od dawna jest popierany przez bardzo wpływowe lobby krajowe i zagraniczne. Pomimo tego kilkakrotnie poniósł fatalne fiasko w wysiłkach o zdobycie upragnionych czołowych stanowisk w państwie, zwłaszcza tak wymarzonej pozycji premiera RP. Zadecydowała o tym jego ogromna arogancja i swoisty dar zrażania innych polityków.
Urodził się 6 marca 1932 r. w rodzinie żydowskiej, tragicznie zdziesiątkowanej przez zbrodnie hitlerowskie. Piotr Bączek, powołując się na tekst Dawida Warszawskiego w "Jewish Chronicle" podał, że Geremek pochodził z rodziny łódzkich chasydow-Lewartowskich, a jego ojciec był rabinem (P. Bączek: Profesor Geremek - stary gracz, "Gazeta Polska", 20 kwietnia 1995 r.).


Komunistyczny iluzjonista




Do PZPR Geremek wstąpił w 1950 roku, a wiec w okresie najskrajniejszego stalinizmu. Po latach tłumaczył to w telewizyjnej audycji 100 pytań (15 grudnia 1991 r.): (...) Wstąpiłem do PZPR z iluzji i wystąpiłem w 1968 r., gdy te iluzje strąciłem (...). Ciekawe, jakimi iluzjami powodował się Geremek, wstępując do PZPR w 1950 roku, okresie, gdy katowano tysiące Polaków i całkowicie zdeptano suwerenność Polski, poddanej rządom namiestników kremlowskiego Wielkiego Brata?! Równie ciekawe jest to, ze Geremek musiał czekać, aż do 1968 roku na utracenie swych komunistycznych "iluzji". Skrajnie groteskowo i wręcz kompromitująco dla jednego z najbardziej wpływowych polityków demokratycznej III RP brzmi wyjaśnienie na temat przyczyn wstąpienia do PZPR: (...) Wstąpiłem, bo uważałem, że istnieje zespól fundamentalnych wartości, które mnie z tą partią wiążą (...). Sądziłem wtedy, ze komunizm jest młodością świata (...). (Cyt. za: Rok 1989. Bronisław Geremek opowiada. Jacek Żakowski pyta, Warszawa 1990 r., s. 101-102). Komunizm - młodością świata - cóż za wspaniale wyobrażenia o najbardziej zbrodniczej ideologii totalitarnej!
Rozwija ożywioną działalność w PZPR. Zostaje sekretarzem organizacji partyjnej w Instytucie Historii PAN i członkiem Komisji Rewizyjnej Komitetu Uczelnianego. Jak przypomniał profesor Ryszard Bender w liście do red. Józefy Hennelowej z "Tygodnika Powszechnego", wystosowanym 20 lutego 1991 r.: Bronisław Geremek, będąc w partii, zanim "przejrzał", w Uniwersytecie Warszawskim i poza nim, pisał panegiryki o PRL i komunistycznym raju, wychwalał "chorążego pokoju" Józefa Wisarionowicza (...) (Cyt. za: "Gazeta Wyborcza", 7 marca 1991 r.).




Wiary w komunizm jako "młodość świata" nie obaliły w Geremku nawet takie fakty, jak krwawe zduszenie powstania robotników poznańskich, a potem powstania narodowego na Węgrzech. Gdy Żakowski zapytał Geremka czy Budapeszt 1956 r. nie obudził w nim żadnych wątpliwości, Geremek odpowiedział: (...) To nie był dla mnie aż taki wstrząs (...). I poznański Czerwiec, i Budapeszt oglądałem w Paryżu, a tam wydawało się to bardzo odlegle (...). (Rok 1989, op.cit. s. 105). Przypomnijmy tu, ze w Europie Zachodniej na znak protestu przeciw brutalnemu zdławieniu powstania węgierskiego wystąpiło aż 250 tysięcy osób z tamtejszych partii komunistycznych. Partia komunistyczna Francji straciła wówczas do 20 proc. członków masy członkowskiej, ale dla Geremka wszystko to było "bardzo odlegle"! A może po prostu dobrze czul się w warunkach stworzonych przez reżim, szybko zyskując wielkie możliwości kariery. Jako młody, świeżo upieczony doktor nauk historycznych został w 1962 roku dyrektorem Ośrodka Kultury Polskiej przy Uniwersytecie Paryskim, kierowanie którym wymagało bardzo wysokiego stopnia zaufania partyjnego, wiązało się z ocenianiem "przydatności lub nieprzydatności" politycznej podwładnych. Pomimo faktu, że był dyrektorem tego ośrodka przez cztery lata: 1962-1965 (por. rzeczpospolita", 9 listopada 1991 r.) próżno szukać informacji na ten temat w starannie zafałszowanym przez Geremka jego biogramie w Kto jest kim w Polsce (Warszawa 1993, s. 178). W biogramie starannie wyeksponowane zostały za to informacje o rożnego typu prześladowaniach Geremka w dobie PRL, m.in. utrudnieniach w wyjazdach za granice, zatrzymaniach na 48 godzin.
Nosze świadomość żydowską

Aż do lat 70., a ściśle do grudnia 1975 r., kiedy to Geremek podpisał bardzo umiarkowany skądinąd tzw. list siedmiu do Gierka, nie ma śladów jakichkolwiek publicznych przejawów opozycyjności Geremka. Pozostaje w PZPR - nawet w pierwszych miesiącach moczarowskiej kampanii pomarcowej 1968 roku i próżno szukać nazwiska Geremka na kartach 477-stronicowej książki Jerzego Eislera o wydarzeniach marcowych 1968. Nie zdobywa się wówczas nawet na cień protestu, pomimo deklarowania wobec Żakowskiego po zapytaniu o swoje żydowskie korzenie: (...) Dla mnie, w mojej dorosłej biografii, nigdy nie był to problem, w tym sensie, ze ta sprawa wiąże się z dzieciństwem, które zamknąłem w sobie. Nie znaczy jednak, że tej świadomości żydowskiej w sobie nie nosze. Nosze ja, ona pojawia się wtedy, gdy wylania się kwestia antysemityzmu, gdy staje wobec szowinizmu, czy wręcz rasizmu (...). Geremek wystąpił z PZPR dopiero w sierpniu 1968 r., po napaści na Czechosłowacje.




Przybywa do stoczni




24 sierpnia 1980 r., w dziesiątym dniu strajku stoczniowców Gdańska, przybył do nich do stoczni wraz z Tadeuszem Mazowieckim i innymi "ekspertami". Gdy odlatywali z Warszawy do Gdańska, odprowadził ich do samolotu pułkownik MSW i powiedział na pożegnanie: by lot państwa był w interesie tego kraju. Ten konflikt trzeba rozładować, koniecznie rozładować (cyt. za tekstem Wiesławy Kwiatkowskiej w książce "Solidarność" i opozycja antykomunistyczna w Gdańsku (1980-1989), Gdańsk 1995, s. 54). Wraz z Mazowieckim próbował nakłonić stoczniowców do rezygnacji z postulatu niezależnych związków zawodowych i poprzestania na demokratyzacji CRZZ. Na szczęście stoczniowcy nie posłuchali tych rad "eksperckich".




Od stycznia 1981 r. był przewodniczącym Rady Programowej Ośrodka Społeczno-Zawodowego "Solidarności". Odegrał fatalna role przy opracowaniu tzw. porozumienia warszawskiego, kończącego strajk warszawski, doprowadzając do pójścia na zbyt wielkie ustępstwa wobec rządu. Według Wiesławy Kwiatkowskiej (op. cit., s. 56): (...) Historycy są zgodni, że dokonano wtedy sprytnej manipulacji, która zdezorientowała związkowców. (...) Karol Modzelewski złożył dymisje z funkcji rzecznika prasowego związku, gdyż nie może być rzecznikiem niedemokratycznie podejmowanych decyzji. Andrzej Gwiazda złożył rezygnacje z funkcji wiceprzewodniczącego "Solidarności" (...). W październiku 1981 r. Geremek, pomimo bardzo wielkich zabiegów fatalnie przegrał wybory na I Zjeździe "Solidarności", nie wchodząc do 100-osobowej Komisji Krajowej tego związku.




Oświecony dworzanin Wałęsy




Po 13 grudnia 1981 r. był internowany do 31 grudnia 1982 r. Ponownie aresztowano go w maju 1983 r., już w lipcu został jednak zwolniony na mocy amnestii. W 1985 r. został zwolniony z pracy w Instytucie Historii PAN. Właśnie wtedy jednak zaczyna się bardzo wyraźny wzrost jego pozycji w "Solidarności", w sytuacji, gdy o awansie w niej nie decydowały demokratyczne wybory, lecz wzglądy Wałęsy. Umiał o nie zabiegać. Pomimo ogromnej próżności i przekonania o swej wyjątkowości, przez cale lata starał się maksymalnie pochlebiać Wałęsie, bez żenady pełniąc role entuzjastycznego dworaka. Przyznawał to nawet jeden z bardziej znanych działaczy Unii Wolności, Jan Rulewski, mówiąc: (...) Oświeconym dworzaninem przez lata był Geremek, który robił wszystko, by mit Wałęsy obrastał legenda (...) (por. rozmowa z J. Rulewskim w "My" T. Toranskiej, Warszawa 1994 r., s. 254).




Dogodny dla komuny




Szczególnemu wzmocnieniu ulęgła pozycja Geremka w drugiej połowie lat 80., gdy zarysowały się pierwsze możliwości dogadywań między władzami, a lewicowa częścią opozycji. Geremek stawał się dla kierownictwa PZPR tym dogodniejszym partnerem ewentualnych rozmów. Przy rożnych okazjach akcentował gotowość maksymalnego wyjścia naprzód w kierunku warunków rozmów, stawianych przez partie. Szczególnie daleko idąca oferta pod tym względem był wywiad Geremka w "Tygodniku Mazowsze" z 8 października 1986 r., który Jan Skorzynski ocenia jako zasygnalizowanie gotowości poważnych ustępstw że strony związku, nie wykluczając odstępstw od literalnego kształtu ugody z 1980 r. (J. Skorzynski: Ugoda i rewolucja, wyd. "Rzeczpospolitej", Warszawa 1995, s. 24).
Szczególnie głośny stal się opublikowany w lutym 1988 r. przez Geremka wywiad w "Konfrontacjach", w którym wystąpił z idea paktu antykryzysowego. Miałby on ustanowić nowe stosunki miedzy władzą a społeczeństwem, doprowadzić do pluralizmu związkowego i odstąpienia od tego, co stanowiło wyjątkowość wprowadzona 13 grudnia. W zamian za to, jednoznacznie zaproponował przyjęcie za punkt wyjścia istniejącego porządku prawnego i uznanie kierowniczej roli partii komunistycznej oraz zaakceptowanie pewnego zakresu monopolu władzy PZPR. Wyjaśniając - w odpowiedzi na pytanie publicysty "Konfrontacji", co przyznaje jako "niezbędny monopol władzy" - prof. B. Geremek odpowiedział: ...Polityka zagraniczna i obronna, sprawy bezpieczeństwa kraju oraz w pewnym zakresie system przedstawicielski.

Zdaniem Jana Skorzynskiego (op.cit., s. 59-60) oferta Geremka szła najdalej ze wszystkich dotychczasowych w gotowości do ustępstw. Przy tak ustępliwym podejściu Geremka, trudno się dziwić zadowoleniu władz z faktu, że to właśnie on stał się głównym "rozgrywającym" przy "okrągłym stole" ze strony "Solidarności". Jak wspominał Krzysztof Wyszkowski w wywiadzie dla paryskiej "Kultury" z lipca-sierpnia 1989 r.: (...) Najważniejszy był Geremek (...). Ci ludzie zmienili poglądy, ale nie zmienili metod uprawiania polityki. Te, które stosują, są bolszewickie. Ten nastrój koalicji lewicy, kiedy Geremek oświadcza, iż słowo "socjalizm" odzyska swój blask. Wspólna władza i "opozycji stołowej" obawa przed zagrożeniem populistyczno-nacjonalistycznym, przed zdziczałym społeczeństwem, które czyha tylko, by ten kraj rozwalić, były oburzające (...). Dość przejrzeć zdjęcia zamieszczone w wywiadzie-rzece z gen. Czeslawem Kiszczakiem, aby zobaczyć do jakiego stopnia w Magdalence dochodziło do fraternizacji biesiadników z obu stron "okrągłego stołu". Wtedy jednak robiono wszystko, aby te fraternizacje starannie ukryć przed szerszym społeczeństwem. Ujawnił to po latach kompan Geremka - Michnik, stwierdzając, iż Geremek wydal wówczas instrukcje, żebyśmy dramatyzowali przekaz (z obrad magdalenkowych - J.R.N.), żeby to wszystko nie wyglądało na przesadną zgodę (Wedlug A. Michnik, J. Tischner, J. Żakowski: Miedzy Panem i Plebanem, Krakow 1995 r., s. 536). Tak kamuflowano prawdę!




Wywalić prawice!




Po "okrągłym stole" następowało w przyspieszonym tempie dalsze błyskawiczne umacnianie pozycji Geremka w "Solidarności". Korzystając z poparcia Wałęsy, wiosna 1989 roku Geremek przeforsował koncepcje, aby platformę wyborcza "Solidarności" zawęzić do środowisk lewicy laickiej i środowisk KIK-u, zdominowanych przez kato-lewice, zostawiając na uboczu rożne prawicowe ugrupowania polityczne.Geremek stal się osoba decydującą przy ustalaniu składu wyborczej "drużyny Wałęsy". Starannie zadbać przy tym, aby poza osobami ze środowisk KOR-owskich i innych kręgów lewicy laickiej oraz kato-lewicy było jak najmniej osób doświadczonych politycznie, a wiec niezbyt podatnych na odgórne ręczne sterowanie. Za to tym chętniej dobierano rożnych politycznych dyletantów, aktorów w stylu Andrzeja Szczepkowskiego etc.




Wystrychnięty na dudka




Po zwycięstwie wyborczym "S" w czerwcu 1989 r. Geremek został wybrany jako przewodniczący Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Czul się u szczytu powodzenia i w tej euforii wyraźnie przecenił swe możliwości manipulowania Wałęsą. Okazało się to jego najpoważniejszym błędem. Słynny emigracyjny publicysta Gustaw Herling-Grudzinski mówił, wspominając swe spotkanie z Geremkiem w Rzymie w 1989 r., iż liczył on (podobnie jak Michnik), że będzie robociarza Wałęsę ciągnął za sznurki, jak marionetkę (Por. rozmowę J. Palasinskiego z G. Herlingiem-Grudzinskim, "Wprost", 18 maja 1997 r.). W lipcu 1989 r. okazało się jednak, że to Wałęsa wystrychnął Geremka na dudka. Cały czas sprawiał wrażenie, głównie w rozmowach z Michnikiem, że chce kreować właśnie Geremka na premiera "naszego rządu" solidarnościowego. Zupełnie uśpił tym jego czujność i wprowadził w stan euforycznego nadęcia. Geremek był już bezapelacyjnie pewny, ze wkrótce stanie na czele rządu opartego na koalicji "Solidarności" z tzw. reformatorami z PZPR. Co więcej - jak to ujawnił w 1990 r. Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla londyńskiego "Tygodnika Polskiego" - w lipcu 1989 r. Geremek pojechał nawet wraz z Michnikiem specjalnie do Rzymu po to, aby uzyskać od Jana Pawła II papieskie błogosławieństwo dla sojuszu z PZPR. Jak stwierdził Kaczyński: (...) Papież przyjął ich bardzo chłodno, na krotko, w czasie jakiejś przerwy w trakcie swoich zajęć, było wiec wiadomo, ze ich misja nie powiodła się (...). Sprawę ostatecznie pogrzebało wystąpienie Wałęsy na rzecz koalicji "Solidarności" z ZLS i SD, i zręczne przeforsowanie Tadeusza Mazowieckiego, a nie Geremka, na szefa tzw. naszego rządu.




Czując się oszukany przez Wałęsę, nie mając wyboru, tym bardziej popierał w ówczesnej sytuacji rząd Mazowieckiego, gwałtownie występując przeciw wysuwanym przez skupiona wokół Kaczyńskiego części "Solidarności" idee "przyspieszenia". Bez żenady głosił nowa swoista odmianę "propagandy sukcesu", zapewniając np. w wywiadzie dla szczecińskiej "Jedności" z 30 sierpnia 1990 r.: (...) Sądzę, iż Polska nadal przoduje w zmianach we wszystkich dziedzinach życia. Przede wszystkim w sposób najgłębszy i najbardziej jednoznaczny odeszła raz na zawsze od systemu komunistycznego i od starego systemu rządzenia (...) (!!!).


Jakże groteskowo brzmią te zapewnienia Geremka, gdy czytamy je z dzisiejszej perspektywy i gdy pamiętamy, ze rzekomo przodująca we wszystkich dziedzinach życia Polska, jako ostatnia zdobyła się na wolne wybory, nigdy nie przeprowadziła reprywatyzacji, lustracji i dekomunizacji, skrajnie opóźniła się z prywatyzacja, reformami samorządowymi, reorganizacja ubezpieczeń, restrukturyzacja przemysłu, a zwłaszcza górnictwa, zreformowaniem bankowości. Nie mówiąc o skrajnym opóźnieniu zmian dla odsunięcia starej nomenklatury, począwszy od telewizji, po wojsko i MSW (gen. Kiszczak odszedl wszak z szefostwa MSW dopiero w lipcu 1990 r., na miesiąc przed cytowanym panegirycznym wywiadem Geremka).




Po klęsce wyborczej Mazowieckiego, Geremek umocnił się w pozycji szarej eminencji Unii Demokratycznej. Ciągle nie był jednak usatysfakcjonowany pełnionymi funkcjami - przewodnictwem klubu Unii Demokratycznej i sejmowej komisji spraw zagranicznych. Wprost zżerała go od wewnątrz niezaspokojona ambicja zostania premierem. Na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi w październiku 1991 r. zapytany na spotkaniu w Kielcach, czy byłby gotów objąć ważne stanowisko państwowe, np. zostać premierem lub wejść do rządu, odpowiedział: (...) Tak, jestem gotów, natomiast chciałbym, aby było jasne, że nie jest to problem decyzji indywidualnej, tylko problem ugrupowania politycznego, z którym jestem związany (...) (cyt. za tekstem T. Roguskiego w "Rzeczpospolitej" z 9 listopada 1991 r.). Wałęsa postanowił wykorzystać ten geremkowski nienasycony głód premierostwa i odpowiednio podpuścił go w swoim celu. 8 listopada 1991 r. powierzył Geremkowi misje tworzenia rządu, faktycznie pragnąc poprzez straszenie Geremkiem oczyścić przedpole dla swego ulubionego, bo wielce służalczego kandydata - dotychczasowego premiera J.K. Bieleckiego.




Jarosław Kaczyński wspominał w rozmowie z Teresa Torańską: (...) Geremek straszliwie chciał być premierem (...) mnie go było żal. Żal, że tak bardzo chce być premierem i żal, iż wierzy, absolutnie irracjonalnie wierzy, ze nim zostanie. On, według mnie, wcale nie jest dobrym politykiem, bo gdyby był - nie mowie wielkim, ale tylko niezłym - to nie miał prawa tak przegrać. Przecież on miał piekielne karty w rękach w 1989 r., w 1990 r. (...) Geremek przeżył niebywale upokorzenie kilkudniowych bezowocnych rozmów z przedstawicielami rożnych sil politycznych, by przekonać się, jak bardzo jest nielubiany i niechciany jako potencjalny premier. Jeszcze w ponad pól roku po fiasku swej misji po faryzejsku próbował ukryć swe niezaspokojone ambicje, nagle twierdząc: (...) Nie chciałbym wejść do rządu i zapewniając, że odpowiada mu sytuacja, że nawet nie był ministrem (por. wywiad z Geremkiem w "Nowej Europie" z 19-20 czerwca 1992 r.). Mówił to człowiek, który jeszcze w październiku 1991 r. tak ochoczo akcentował chęć wejścia do rządu, a później bardzo ciężko przeżył krach swej misji premierowskiej. Wina za fiasko publicznie obciążył innych polityków, oskarżając ich o wynoszenie interesu partyjnego ponad wspólny interes państwa. Bo nie dali mu być premierem! (por. uwagi L. Dymarskiego: Misja, "Tygodnik Solidarność", 22 listopada 1991 r.).




Dlaczego przegrywał?




Dla kosmopolitycznej "elitki" z "warszawki" i "krakowska" nie ma w Polsce większego polityka nad
Geremka. Już w 1990 roku w skrajnie lewicowym "Po prostu" Andrzej Rosner, "raczkujący Europejczyk" (tak sam się przedstawiał, napisał prawdziwy pean na cześć Geremka, jako najlepszego kandydata do prezydentury. Dochodzą do tego niebywale rozwinięte powiązania z rożnymi kręgami na Zachodzie. Geremek uważany jest dziś za kluczowa w Polsce postać w kontaktach z czołowymi zagranicznymi lobby kosmopolitycznymi i globalistycznymi, począwszy od osławionego George'a Sorosa. Pełnił funkcje prezesa klubu Europa, stanowiącego integralna cześć sponsorowanej przez Sorosa Fundacji im. Stefana Batorego, jest tez szczególnie wpływowym członkiem Rady tej Fundacji. Częstokroć nagłaśniał rożne inicjatywy Sorosa. Niejednokrotnie występował tez na forum rożnych międzynarodowych instytucji globalistycznych typu założonej w 1973 roku przez Dawida Rockefellera amerykańskiej Konferencji Trójstronnej (The Trilateral Commission).Fetujący Geremka "europejczycy" z kraju i z zagranicy nie mogą nijak zrozumieć, jak taki "umysł" mógł przegrać w staraniach o premierostwo, które ich zdaniem, mu się po prostu należy i już. I szukają od razu "najprostszych" tłumaczeń, winę za pomijanie "wielkiego" Geremka zrzucając na polska ksenofobie i "antysemityzm". Otwarcie popisał się taka teza Jerzy Turowicz, głosząc na lamach "Gazety Wyborczej" z 1- 2 lipca 1995 r., iż Geremek nie ma szans na zostanie premierem lub prezydentem z powodu jego żydowskiego pochodzenia. Amatorzy tego typu "prostych" wyjaśnień dziwnie nie zwracają uwagi na pewne osobowościowe cechy Geremka, które sprawiają, ze ten lewicowy guru jest sam największym wrogiem swej kariery politycznej. Wiele osób nie chciało się pogodzić ze skrajnie subiektywnym sposobem traktowania ludzi przez Geremka. Z tym, co kiedyś tak szczerze przyznał Kuroń w rozmowie z Kaczyńskim: (...) Ty się nie dziw, że Geremek jest często przeciwko rożnym przedsięwzięciom. On je ocenia w zależności od tego, czy sam w tym uczestniczy i odgrywa czołową role, czy nie. Jeśli nie odgrywa, to jest źle, jeśli odgrywa, dobre. No, każdy ma w sobie trochę tego rodzaju tendencji, ja oczywiście też, ale jednak jestem w stanie powiedzieć o czymś coś dobrego, mimo że w tym nie uczestniczę, a Geremek nie (cyt. za: J. Kaczyński: Czas na zmiany, Warszawa 1993, s. 35). Jarosław Kaczyński mówił o Geremku, że potrafił niejednokrotnie zrażać ludzi bez powodu, przy potwornej ambicji i niesamowitym poczuciu wyższości ma przekonanie, że inni ludzie powinni dla niego pracować, że ta ich praca mu się należy. Zupełnie nie rozumiał, że ludzie mają własne ambicje i własne cele.




Interesujące opinie o Geremku zebrała dziennikarka postkomunistycznej "Polityki" Janina Paradowska. Jeden z jej rozmówców mówił na przykład, że Geremek: (...) ma dar stwarzania konfliktów. Typ arystokraty. Nie słucha ludzi, jeżeli z góry założył, że nie mają mu nic do powiedzenia. Moim zdaniem, jest to jego dramat i dramat wielu polityków z jego obozu (...). Inny rozmówca Paradowskiej, skądinąd admirator Geremka i jeden z jego bliskich współpracowników przyznawał: (...) Ma jednak wady, które współpracę z nim czynią trudną. Niesłusznie sprawia wrażenie, że manipuluje. Bierze się to stad, że w swych poczynaniach za mało uwzględnia tzw. czynnik ludzki. Uważa np., że jeżeli jakaś sprawa nie stanowi przesłanki do podjęcia konkretnej decyzji, nie warto o niej informować innych. Przekazuje tylko to, co niezbędne. Tym samym buduje własną pozycje, ograniczając innym dostęp do informacji (...). Sam Geremek przyznawał (Rok 1989, op.cit., s. 323), ze w czasie, gdy kierował Obywatelskim Klubem Parlamentarnym: mięliśmy ustawiczny bunt sali przeciw kierownictwu Klubu, które podejrzewano o stronniczość. Nie widzi w tym jednak żadnej swojej winy, a tylko to, że w Klubie była znaczna grupa powodowana ambicjami i na każdą sytuacje - nie realizująca tych ambicji - reagująca frustracja (tamże, s. 319). A wiec zawsze winnymi byli inni!




Geremek kłamliwy




Jest prawdziwym mistrzem kłamstwa i dezinformacji. Gdyby był średniowiecznym władcą na pewno
przeszedłby do historii z przydomkiem "Kłamliwy". Warto przypomnieć kilka bardzo charakterystycznych przykładów zafałszowywania własnej roli przez Geremka w przeprowadzonym z nim wywiadzie-rzece Geremek opowiada. Żakowski pyta. Rok 1989 (Warszawa 1990 r.). Publikacja ta mogłaby mięć z powodzeniem podtytuł: "Książka zafałszowań i przemilczeń". Porównajmy, jak Geremek przedstawia w tym wywiadzie-rzece swoje rzekome poglądy z przeszłości (nazwijmy je Geremkowska Fikcja) i tak, jak one wyglądały w rzeczywistości.


(Prawda o Geremku)




- Geremkowska Fikcja - s. 302 wywiadu-rzeki (z okresu drugiej polowy 1989 r.): (...) Z mojego punktu widzenia obumieranie Partii było scenariuszem najlepszym (...).




- Prawda o Geremku - W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" z 28-29 pazdziernika 1989 r. Geremek powiedział: (...) Bez względu na to w jakiej sytuacji znajdzie się Partia, "Solidarność" jest zainteresowana tym, by PZPR nie zniknęła z areny politycznej (...).




- Geremkowska Fikcja. Na s. 236 wywiadu Geremek zaprzecza twierdzeniom o planach koalicyjnych rozmów z PZPR: nie słyszałem, żeby ktokolwiek z moich przyjaciół rozważał taka możliwość (...).




- Prawda o Geremku - W cytowanym już wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" z 28-29 października 1989 r. Geremek powiedział, ze nie wyklucza w przyszłości sojuszu z reformatorskim skrzydłem PZPR. Co się zaś tyczy przyjaciół politycznych B. Geremka, to przytoczę choćby opinie Jacka Kuronia z "Polityki" (nr z 39 lipca 1989 r.): (...) Nastawiając się na radykalne przemiany, stawiamy na współpracę z pro- reformatorskim skrzydłem PZPR, bez tej partii inni uczestnicy koalicji nie maja praktycznego znaczenia (...). Dodajmy, ze "Tygodnik Solidarność Rolników" z 17 września 1989 roku przytoczył znamienna wypowiedz Z. Bujaka, pupila Geremka i Michnika, na posiedzeniu KW NSZZ "Solidarność". Bujak, wówczas szef RKW Mazowsze, wystąpił z bardzo ostra krytyka decyzji Wałęsy o stworzeniu koalicji z ZSL i SD. I ujawnił, ze opozycyjna lewica była bliska zrealizowania konkurencyjnego projektu rządowej koalicji z obozem "reformatorskim" w PZPR. Warto przypomnieć również sposób, w jaki Geremek, broniąc pozycji starej PZPR-owskiej nomenklatury skomentował w wywiadzie dla "Tygodnika Kulturalnego" z 28 października 1989 r. fakt piastowania ogromnej części, bo prawie miliona stanowisk kierowniczych przez ludzi z PZPR. Odpowiadając na pytanie redaktorki z "Tygodnika Kulturalnego", czy te stanowiska maja nadal pozostac w rekach PZPR? - Geremek stwierdził: (...) Czystek nie powinno być, bo jest to praktyka starego systemu, natomiast musi być stosowane kryterium kompetencji. Sądzę, że w ramach tego miliona stanowisk ogromna cześć (podkreślenie - J.R.N.) stanowią ludzie kompetentni, którzy potrafią działać skutecznie, a reszta - musi przestać sprawować swoje funkcje... Rzeczywiście, ogromna cześć tych ludzi działała nader skutecznie (vide katastrofa gospodarcza, w jakiej znajdowała się wówczas Polska).




Mistrz mimikry




Geremek należy niewątpliwie do godnych następców wielkich faryzeuszy w historii. Wprost znakomicie wyspecjalizował się w maskowaniu poglądów i mimikrze. Dobrotliwe miny, pełne kaznodziejskiego namaszczenia i "zatroskania" o rodaków, glos ukrywa niemałe stężenie jadu, z jakim czai się na swych oponentów. Na ogol umie bardzo dobrze ukrywać te swoje mniej nobliwe uczucia. Z rzadka tylko zawodziły go nerwy, tak jak w telewizyjnych "Interpelacjach" czy na konferencji komitetów obywatelskich w styczniu 1990 r. Warto tu przypomnieć ówczesny, dość niefortunny dla Geremka epizod, notabene opisany przez jego wielbiciela - Jarosława Kurskiego z "Gazety Wyborczej": (...) W bezpośrednim starciu z Kaczyńskim profesora trochę zawiodły nerwy. Przewodniczył spotkaniu, pełnił wiec funkcje porządkowe. Mówcom nie limitowano czasu, ale obowiązkiem profesora było kończyć przewlekające się wypowiedzi uderzeniem łyżeczki w szklankę. Kaczyński nie zdążył jeszcze dobrze zacząć, gdy już rozległ się brzdęk. Cześć sali zareagowała śmiechem (...) (J. Kurski: Wodz, Warszawa 1991, s. 50).




Działał zawsze skrajnie instrumentalnie. Najchętniej wykorzystywał jako narzędzie trzeciorzędnych polityków pozbawionych jakichkolwiek szerszych własnych koncepcji. Stawali się oni tym dogodniejszymi instrumentami w grze Geremka, pomimo że zdawał sobie dobrze sprawę z ich malej wartości czy właśnie dlatego. Przykładowo, bardzo skutecznie wykorzystywał dla swych celów w parlamencie, a później w Unii Wolności, grupę gdańskich liberałów na czele z Bieleckim, Tuskiem i Lewandowskim, mimo ze w swoim czasie był autorem jednej z najzłośliwszych opinii na ich temat: (...) Zwolennicy przyspieszenia zapowiedzieli radykalne przewietrzenie Warszawy, tymczasem przewietrzył się raczej Gdańsk (...) (cyt. za: T. Toranska w rozmowie z J.K. Bieleckim, "My", Warszawa 1994, s. 37).




Ukryty marksista




Występując przed szersza opinia w Polsce, Geremek po 1989 roku zawsze starannie starał się ukrywać swe przywiązanie do idei socjalistycznych i marksistowskich. Raz doszło do wręcz groteskowej sytuacji w telewizyjnych "Interpelacjach", gdy Czesław Bielecki długi czas na próżno próbował zmusić Geremka do puszczenia pary, czy jest za ustrojem socjalistycznym, czy kapitalistycznym. Profesor jak mógł wymigiwał się od jasnej odpowiedzi, kluczył, mówił o stosunku do demokracji parlamentarnej, władzy wykonawczej, na jakikolwiek temat, byle tylko nie trzeba było się opowiedzieć. A Bielecki dalej z uporem powtarzał to samo pytanie za każdym razem, gdy Geremek uchylał się od odpowiedzi. Aż prowadzący audycje zmienił temat.




Dużo bardziej wylewny jest za to Geremek na Zachodzie, gdy może przedstawiać swoje prawdzie "ja" bez obawy zdekonspirowania się przed polska opinia publiczna. Oto np. w tekście cytowanym przez "World Press Review" w kwietniu 1994 r. (s. 51-52), Geremek zapewniał, że upadek marksizmu, jako doktryny politycznej nie oznacza porażki marksistowskiej inspiracji i twierdził: Jest paradoksem, ze analiza marksistowska zniszczyła komunizm (por. szerzej M.J. Chodakiewicz: Ciemnogród? O prawicy i lewicy, Warszawa 1996 r., s. 260-261).




Dwulicowosc wobec Kościoła




Geremkowska obłuda i dwulicowość szczególnie wyraźnie odzwierciedlają się w jego stosunku do Kościoła katolickiego. W swoim czasie jako zaangażowany marksista-leninista Geremek wchodził w skład redakcji pisma ateistów i wolnomyślicieli "Argumenty". Fakt ten, "dziwnie" przemilczany w swym biogramie dla Kto jest kim w Polsce przez Geremka, przypomniał Michnik w Miedzy Panem i Plebanem (op.cit., s. 34). Później ten sam Geremek, kiedy zależało mu na obronie i pomocy ze strony Kościoła, okazywał wobec niego bezgraniczna atencje. Jak to przyznawał największy admirator Geremka Michnik: (...) Nawet mój przyjaciel Bronek Geremek spędził parę lat jakby na kolanach. Nie można było wyciągnąć z niego jednego krytycznego słowa na temat czegokolwiek w polskim Kościele (...) (Miedzy Panem..., op.cit., s. 492).

16 listopada 1983 r. Geremek akcentował w wywiadzie dla dziennika "La Croix": (...) Mówie jako historyk: jest to największa epoka Kościoła katolickiego. Jest ona mocna w pełnym tego słowa znaczeniu.


Kościół utożsamia się i jest utożsamiany z całym Narodem. Te ostatnie trzy lata wykazały niesłychane możliwości Kościoła (...). 10 lat później ten sam Geremek, gdy już nie potrzebował osłony Kościoła katolickiego, wystąpił z jego ostra krytyka w programie Arte w telewizji francuskiej (9 kwietnia 1993). Teraz nagle oskarżał Kościół o to, że miesza się do polityki, gdyż broni życia nienarodzonych. Zarzucał też Kościołowi, że działa szkodliwie, bo pewne kategorie ludzi wyklucza poza nawias (wyjaśnił, że chodziło mu o Laski pod Warszawa, gdzie katolicy sprzeciwili się stworzeniu domu dla chorych na AIDS). Polemizując z tymi stwierdzeniami Geremka ks. Kiedrowski zarzucił mu, że przemilczał fakt, że pod opieka Kościoła znajduje się dom dla chorych na AIDS pod Warszawa, i to, że "nie zauważył" zdjęcia, które obiegło świat cały: Papieża tulącego dziecko zarażone tą choroba (por. "Glos Katolicki", Paryż, 4-11 lipca 1993 r.).




Dzisiaj Geremek dużo chętniej krytykuje Kościół katolicki za granica, gdy jest przekonany, że nie wywoła to reakcji przeciwko niemu i może pójść bezkarnie "na całość". I tak na przykład w wypowiedzi dla irlandzkiej dziennikarki Jacqueline Hayden, autorki książki Poles Apart, Solidarity and the New Poland Geremek stwierdził miedzy innymi: (...) Sądzę, że Kościół wpadł w triumfalizm i posuwa się za daleko w zadaniach (...). Kobiety są przerażone sytuacja w kwestii aborcji. Obecnie panuje w polskich szpitalach terror w tym względzie i kobiety wędrują na Ukrainę lub do podobnych miejsc w celu aborcji (...). Być może konkordat jest błędem. Został zawarty w czasie kampanii wyborczej. Nie rozumiem dlaczego (...). Nieporozumienie w sprawie konkordatu wpłynęło na wynik wyborów i to był nasz błąd (...) (cyt. za: "Niedziela", 9 czerwca 1995 r.).Szczególnie znamienna była ta geremkowska krytyka konkordatu z Kościołem na użytek zagranicznej dziennikarki. W sytuacji, gdy ten sam Geremek na użytek opinii publicznej w Kraju przedstawiał się jako zdecydowany zwolennik konkordatu i parokrotnie w wystąpieniach sejmowych (1 lipca 1994 r. i 16 lutego 1995 r.) krytykował większość posłów Sejmu za opóźnianie ratyfikacji konkordatu, piętnując to jako szkodliwe dla polskiej racji stanu. Które z wypowiedzi Geremka wyrażały jego prawdziwe intencje: za konkordatem czy przeciw niemu?




Dekomunizacja, to "totalitaryzm"




Już w sejmie kontraktowym "odpowiednio" sterowany przez Geremka parlamentarny klub Unii Demokratycznej często głosował w identyczny sposob, jak postkomuniści. Polemizując z uwagami na ten temat, Geremek powiedział w telewizyjnych "Wiadomościach" z 19 lipca 1991 r., iż nieprawda jest jakoby Unia Demokratyczna głosowała, tak jak komuniści. Natomiast problemem Unii jest fakt, iż komuniści głosują tak, jak Unia (cyt. za "Tygodnikiem Solidarność" z 19 lipca 1991 r.). Prawdziwie lustrzanym odbiciem wzajemnych podobieństw były wypowiedzi Geremka i Kwaśniewskiego żarliwie piętnujące dekomunizacje na lamach czasopisma "Paragraf" z 28 sierpnia 1992 r.




Obaj byli towarzysze ostrzegali, że uchwalenie ustaw dekomunizacyjnych spotka się z zaskarżeniem do Trybunału Konstytucyjnego i odpowiednich instytucji międzynarodowych. Atakując pomysł dekomunizacji, Geremek akcentował z wielka werwa: Nie dajmy się porwać nienawiści i głupocie. I ostrzegał przed kampania polowań na czarownice, gwałcącą zasady państwa prawnego. Prawdziwie z grubej rury wystrzelil w wywiadzie dla postkomunistycznej "Polityki" z 24 kwietnia 1993 r., alarmując: (...) Polityka dekomunizacji, co potwierdzają także doświadczenia innych państw naszego regionu, powoduje krzywdę ludzka, rozrost fanatyzmu, irracjonalność zachowań politycznych, spirale zemsty i nienawiści, powstaje wiec sytuacja, w której pierwszy lepszy może sięgnąć po władzę. Pod hasłem zwalczania komunistycznej przeszłości może być zniszczone wszystko, co osiągnęliśmy w przebudowie państwa. Za monetę, o nazwie dekomunizacja, nie można kupić niczego wartościowego. Dlatego jestem przeciw takiej transakcji (...).




Wcześniej w "Gazecie Wyborczej" z 24 października 1991 r. twierdził: (...) Obawiam się i u nas takiego porządku dekomunizacyjnego, który prowadziłby do porządku totalitarnego (...). I z całą dezynwoltura głosił, że w Czechosłowacji problemy tworzy sprawa tzw. dekomunizacji. Dziś nie ulega wątpliwości, że właśnie ustawa o dekomunizacji w Czechosłowacji ogromnie osłabiła tamtejszych postkomunistów, zwłaszcza dzięki postanowieniu uniemożliwiającemu kandydowanie do parlamentu i zajmowanie znaczących stanowisk przez byłych funkcjonariuszy partyjnych, od sekretarzy powiatowych wzwyż. Dzięki niej na wiele lat odsunięto na bok czeskich Kwaśniewskich, Millerów, Oleksych. U nas ich szansa powrotu do władzy postała w dużej mierze dzięki wytrwałym sprzeciwom Geremka et consortes przeciw dekomunizacji.




Precz z lustracja




W parze z wrogością do dekomunizacji szła u Geremka wyraźna, nieukrywana niechęć do lustracji. Wszystkich zaskoczył skrajnie emocjonalna nerwowa reakcja na pierwsze publiczne podjecie tej sprawy przez prezesa PSL Romana Bartoszcze. W wystąpieniu 7 kwietnia 1990 r. Bartoszcze ostrzegł, że niszczenie komunistycznych archiwów ma na celu zatarcie dowodów, kto poprzednio współpracował z bezpieka. I wtedy - jak wspominał Bartoszcze - Geremek zerwał się z miejsca, poczerwieniał na twarzy, krzyczał coś, co trudno było zrozumieć. Zupełnie nie ten zrównoważony Geremek (por. P. Baczek, op.cit.). W odniesieniu do samego Geremka w kontekście lustracji Piotr Bączek przypomniał, powołując się na "Gazetę Polska" z czerwca 1993 r., że minister Macierewicz, na kilka godzin przed przekazaniem swojej listy Konwentowi Seniorow, wykreślił z niej nazwisko Geremka.




Pakt centrolewicowy





Mijały lata, a Geremek konsekwentnie żywił nadzieje na dojście do realizacji jego cichego, ulubionego planu na powstanie "centrolewicowego paktu" miedzy Unia Demokratyczna a postkomunistycznymi "reformatorami" z SLD. Z nim, oczywiście, jako premierem tego typu rządu koalicyjnego. Jeszcze 27 marca 1993 r., na dwa miesiące przed obaleniem rządu Suchockiej w sejmowym glosowaniu i rozwiązaniem parlamentu, Geremek publicznie oświadczył, że widzi możliwości mądrego kontraktu z rozsądną częścią SLD, która poprze reformy. Październikowe wybory 1993 r. kolejny raz zniweczyły nadzieje Geremka. UD uzyskała zbyt słabe wyniki w porównaniu z postkomunistami, aby moc wejść w koalicje z nimi jako naprawdę liczący się partner. Postkomuniści na otarcie łez zostawili Geremkowi jednak przewodnictwo sejmowej komisji spraw zagranicznych. Kwaśniewski zarządził w swoim klubie dyscyplinę przy głosowaniu w sprawie szefostwa komisji dla Geremka. Gdy posłowie SLD zapytali go: Czy warto umierać za Geremka, Kwaśniewski odpowiedział: Warto (por. "Gazeta Wyborcza" z 22 października 1993 r.). Przepchanie Geremka w Sejmie nie było łatwe, bo PSL-owcy grozili, ze poparcie dla jego kandydatury wywoła kryzys w koalicji. Na pierwsza wieść o możliwości utraty szefostwa wpływowej komisji, Geremek dosłownie "wyszedł z nerw" i zwołał konferencje prasowa, na której zarzucił PSL-owi zerwanie międzyklubowych ustaleń i zachłanność !


Pseudospecjalista od wszystkiego




Reklamowany w "różowych" mediach jako niezwykły umysł, największy z geniuszy politycznych, Geremek pokazał przez 8 lat przemian, jak wiele można całkowicie spartolić. Okazało się to dla niego tym łatwiejsze, że będąc specjalista od bardzo wąskiej specjalności - z historii średniowiecza - gorliwie pchał się na kluczowe stanowiska wymagające gruntownej znajomości przeróżnych dziedzin od prawa po politykę międzynarodową. I bez wahania podejmował szkodliwe dla Polski decyzje w najróżnorodniejszych ważnych sferach. Szczególnie wiele szkód przyniosło sprawowane przez niego od lat kierownictwo komisji spraw zagranicznych Sejmu. Odpowiada bezpośrednio za bardzo wiele fatalnych nominacji ambasadorskich, realizowanych według specjalnego klucza preferującego rożnych dyletantów, ale za to "Królików i Znajomych Królika". Odpowiada za fatalne w skutkach usypianie polskiej opinii publicznej na temat rzekomego idyllicznego wręcz stanu polskiego bezpieczeństwa w sytuacji międzynarodowej. Zdumiewał wprost pewnością, z jaką oświadczał w wywiadzie dla "Wprost" z 9 stycznia 1994 r.: (...) Obecnie nie sądzę, by Polska w razie zagrożenia zewnętrznego mogła pozostać samotna. Już teraz istnieje taki układ międzynarodowy, w którym agresja przeciwko Polsce sprawiłaby, że sojusznicy przyszliby nam z pomocą (...). Nawet tak wyrozumiały dla "europejczykow" z udecji redaktor naczelny paryskiej "Kultury", Jerzy Giedroyc, nie ukrywa swej bardzo negatywnej oceny roli Geremka jako przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Giedroyc powiedział wprost o profesorze Geremku, iż jego wpływ na politykę zagraniczna Polski i obsady personalne okazały się fatalny (por. Zmiana warty, czyli jak to się stało, Warszawa 1995 r., s. 82).Przypomnijmy mało chlubne dla Geremka przewodnictwo komisji konstytucyjnej Sejmu w latach 1989-1991 (nieprzypadkowo świadomie pominął wspomnienie o tym przewodnictwie w zafałszowanym biogramie w Kto jest kim w Polsce). Jako przewodniczący tej komisji, Geremek był bowiem najbardziej odpowiedzialny za skrajne opóźnienia w przygotowaniu ordynacji wyborczej i pierwszych wolnych wyborów, a także w opóźnianiu przygotowania nowej demokratycznej konstytucji.
Fatalne skutki dla Polski przyniosło wykorzystanie przez Geremka swej czołowej pozycji w OKP dla przeforsowania planu Sorosa-Sachsa-Balcerowicza. Było to prawdziwie nieszczęsnym paradoksem naszej sytuacji, ze historyk średniowiecza zadecydował o przeforsowaniu w Polsce tak ważnego planu gospodarczego bez przedyskutowania jakiejkolwiek alternatywy. Zrobił to człowiek, którego "pogłębiona" wiedza o gospodarce ograniczała się głównie do świetnej znajomości dochodów francuskich kurtyzan w wieku XIII czy XIV.




Nie wiadomo, jak potoczą się dalsze losy Geremka, przegranego wielkiego guru lewicy. Już dziś wiadomo jednak, że przejdzie do historii jako swego rodzaju prymus w szkole politycznego załgania i hipokryzji.




Jerzy Robert NOWAK ( Podkreślenia w tekście L.Skonka)

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Czw Lip 17, 2008 9:37 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak się czyta tekst JRN i konfrontuje jego zawartość z peanami jakie można było słyszeć ostatnio na temat Bronisława Geremka z ust jego środowiska, to można pomyśleć, że Bronisławów Geremków w polskiej polityce ostatnich lat było przynajmniej dwóch. Ja pamiętam tylko jednego i to tego opisanego przez prof. Jerzego Roberta Nowaka.
PS. O wykreśleniu BG z listy przez samego A.Macierewicza dotąd nie słyszałem.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Nie Lip 27, 2008 11:11 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Devotio moderna


Pogrzeb Bronisława Geremka był od czasu ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych, które przyniosły zwycięstwo popieranej przez razwiedkę Platformie Obywatelskiej, niewątpliwie największym wydarzeniem nie tylko towarzyskim, ale również politycznym, ale przede wszystkim – religijnym. Trudno bowiem bagatelizować rangę pogrzebu, jako wydarzenia religijnego, jeśli Mszę w intencji Czcigodnego Nieboszczyka odprawia aż dwóch arcybiskupów. Jest to tym bardziej godne podkreślenia, że chociaż prof. Geremek był nieprzebraną skarbnicą niezliczonych zalet, to przecież próżno było szukać wśród nich pobożności. Prawdę mówiąc, nie wiadomo nawet, czy wierzył w Boga zwłaszcza, że w młodości doświadczył tak zwanego „ukąszenia heglowskiego”, które ma nie tyle objaśniać, co usprawiedliwiać obecność autorytetów moralnych w gronie stalinowców. Nawiasem mówiąc, ciekawe jakiego rodzaju ukąszeniem mogliby usprawiedliwiać się tacy, dajmy na to, hitlerowcy? Być może żadnym, bo, jak wiadomo, Stalin chciał dobrze, a Hitler chciał źle et n’en parlons plus.

Pewne światło na tę zagadkową okoliczność rzuca wypowiedź prof. Samsonowicza, który w „Gazecie Wyborczej” przypomina, że jeszcze w czasach Jagiełłowych istniała taka sobie rycerska międzynarodówka, do której nie każdy rycerz mógł się zapisać, tylko taki... no właśnie, prof. Samsonowicz nie wyjaśnia – jaki, za to wspomina, że tacy rycerze spotykali się na winku jak nie u mistrza krzyżackiego, to u jakiegoś innego. Dzisiaj oczywiście żadnych rycerzy już nie ma; są tylko pieniacze, którzy z byle czym latają do prokuratury, albo do niezawisłych sądów – ale przecież rozmaite międzynarodówki istnieją nadal, chociaż z rycerstwem nie mają już nic wspólnego. Jedną z takich międzynarodówek jest masoneria skupiona w Wielkim Wschodzie Francji. Gdyby nie to, że Wielki Wschód swoich członków konspiruje, pewnie byśmy się dowiedzieli, jakim to wybitnym przedstawicielem tej międzynarodówki był „Drogi Bronisław”. Ale konspiracja – res sacra, toteż skazani jesteśmy na domysły, między innymi na podstawie listy obecności na pogrzebie.

O randze tego towarzyskiego wydarzenia świadczy również depesza kondolencyjna od samego Benedykta XVI, który już choćby z racji swego Urzędu utrzymuje kontakty z różnymi międzynarodówkami, chociaż Jego poprzednicy uczestnictwo w niektórych z nich obkładali sankcją ekskomuniki. Ale dzisiaj kto by tam za takie rzeczy kogoś ekskomunikował? Dzisiaj największym zmartwieniem jest, żeby nikogo nie urazić, a już specjalnie – wpływowych międzynarodówek, toteż nikogo nie może dziwić koncelebracja aż dwóch arcybiskupów. Inna sprawa, to rzuca to również snop światła na podziały w polskim Kościele. Mówi się o „Kościele łagiewnickim” i „Kościele toruńskim”, ale nazwy miejscowości niczego oczywiście w tym podziale nie wyjaśniają. Już bardziej wyjaśniałaby go okoliczność, że jedni hierarchowie i duchowni związani są z Wielkim Wschodem Francji, a inni nie tylko nie są z nim związani, ale nawet uważają, iż niegdysiejsze decyzje o ekskomunikowaniu za przynależność do masonerii nadal zachowują aktualność.

Inna sprawa, że w Polsce, gdzie rzadko co dzieje się naprawdę, wszystko może być korygowane znanym przysłowiem, że „co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie” – więc i sankcja ekskomuniki może obciążać tylko kogoś, kto do masonerii przystępuję na własną rękę. Natomiast jeśli ktoś do masonerii przystępuje, dajmy na to, „w imię nauki”, albo jeszcze lepiej – „dla dobra Uniwersytetu”, albo najlepiej – „dla dobra Kościoła”, to, ma się rozumieć, o żadnej ekskomunice, a nawet – o żadnych podejrzeniach mowy być nie może, zwłaszcza, gdy delikwent zostałby do masonerii wprowadzony przez swoich przełożonych. W tej sytuacji „teologia grzechu” ma szansę zostać niesłychanie wzbogacona do tego stopnia, że sam Pan Bóg Wszechmogący może mieć trudności z połapaniem się w tych wszystkich zawiłościach, a cóż dopiero – skromny obserwator pogrzebu prof. Bronisława Geremka, zwłaszcza obserwując wszystko z wyspy Samui w Zatoce Syjamskiej, gdzie właśnie rzucił mnie los.

Czytając polską prasę widzę wyraźnie, że „Drogi Bronisław” jest kolejnym kandydatem na „santo subito”, mogącym wzbogacić grono aniołków „Żywej Cerkwi”. Z ogromnym rozczuleniem czytam zwłaszcza hagiograficzne publikacje, których cała seria ukazała się już w „Gazecie Wyborczej”, wiernej leninowskim dyrektywom o „organizatorskiej funkcji prasy”. Te hagiograficzne publikacje przypominają opowiadania Heleny Bobińskiej o Józefie Stalinie z okresu, kiedy Ojciec Narodów nie był jeszcze Józefem Stalinem, tylko chłopcem nazywającym się Soso Dżugaszwili. Złośliwcy nadali tym hagiograficznym opowiadaniom Heleny Bobińskiej tytuł „Komu Soso zrobił kuku”. Nie ulegało wątpliwości, że na pewno Helenie Bobińskiej – i to kuku na muniu, chociaż z drugiej strony, za swój hagiograficzny wysiłek została przecież przez partię wynagrodzona, podobnie jak dziennikarze Gazety Wyborczej” za swoje hagiografie.

W tej sytuacji tylko patrzeć, jak w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie, gdzie podobno „Drogi Bronisław” został pogrzebany obok swego przyjaciela Jacka Kuronia, zaczną dziać się dziwne rzeczy, tradycyjnie nazywane „cudami”. Wprawdzie sam „Drogi Bronisław” w okresie poddanej heglowskiemu ukąszeniu młodości uważał „cuda” wraz z innymi „religijnymi przesądami” za „opium dla ludu”, ale – powiedzmy sobie szczerze – w imię czego właściwie skąpić ludowi trochę „opium”? Trzeba tylko w porozumieniu z Wielkim Wschodem Francji ustalić chemiczny skład tej mieszanki i wszyscy pogrążymy się w nirwanie, zapominając o Bożym świecie i naturalnie także o Polsce którą zarządzać zaczną mądrzejsi – już bez naszego udziału.

Stanisław Michalkiewicz

Źródło:http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=457



Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pon Lip 28, 2008 5:40 am    Temat postu: o "wykreślonym w ostatniej chwili" Odpowiedz z cytatem

o "wykreślonym w ostatniej chwili"

Grzegorz - Wrocław napisał:
O wykreśleniu BG z listy przez samego A. Macierewicza dotąd nie słyszałem.


Jest o tym mowa w źródłach wskazanych tu oto:

http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?p=10110#10110

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pon Lip 28, 2008 6:05 am    Temat postu: przypadek prof. Deca Odpowiedz z cytatem

przypadek prof. Deca

Konrad Turzyński napisał:
Nie tak dawno po zgonie jakiegoś lekarza (znanego profesora medycyny, ale w tej chwili nie jestem pewien nazwiska), który publicznie wypowiadał się w sprawie sztucznych poronień niezgodnie z nauką Kościoła Katolickiego, odmówiono mu z TEGO właśnie powodu katolickiego pogrzebu (choć formalnie przynajmniej katolikiem był). [...] Ale gdzie tu konsekwencja Kościoła Katolickiego? Mam na myśli porównanie odmowy pogrzebu katolickiego owemu lekarzowi i przypadek prof. Geremka.


Chodziło o prof. Wacława Deca, zmarłego (też wskutek wypadku drogowego) w 1997 r. Arcybiskup łódzki odmówił mu katolickiego pogrzebu, ale w pogrzebie uczestniczył (jako ksiądz) kapelan Wojskowej Akademii Medycznej, nie podlegający arcybiskupowi.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wac%C5%82aw_Dec

Może ks. kapelan zrobił to "dla dobra nauki" (jak pisze wyżej – przy troszkę innej okazji – red. Michalkiewicz), a może "na rozkaz"? Nie wiem.

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pon Lip 28, 2008 2:25 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja nie wątpię w to, że BG mógł być TW (czy, w inny sposób związany z resortem gen. Kiszczaka). Sądziłem jednak, że jego dokumenty zanim je ktoś 'spoza' mógł zobaczyć, zginęły bezpowrotnie - choćby w wyniku lustaracji/buszowania przeprowadzonego przez komisję AM. Jakie przesłanki spowodowały ich wycofanie (gdy nie zatajono prezydenta "Polka") przez min. A.Macierewicza? W programie o prof. J.R.Nowaku na TVN przedstaiono jako warunek wystarczający domniemania współpracy JRN z SB jego pracę w Budapeszcie. Że też tym funkcjonariuszom z TVN nie skojarzyło się, że BG piastował znacznie bardziej lukratywne stanowisko w ambasaczie PRL w Paryżu. I z tego niby niczego się wywieść nie da?
Dziękuję za doinformowanie mnie, gdyż musiałem wskazaną mi informację przeoczyć.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum