[Darek]

Wrocławska telewizja pod nowymi rządami
Jacek Harłukowicz
2009-01-21, ostatnia aktualizacja 2009-01-21 19:57

- Misją telewizji publicznej na pewno nie jest tropienie pracowników SB. To zadanie IPN. Powinniśmy jednak pokazywać, co było złem, a co dobrem - mówi Alicja Grzymalska, od wtorku dyrektorka wrocławskiej TVP
Zobacz powiekszenie
Fot. Maciej Świerczyński/AG
Alicja Grzymalska zapewnia, że nie przewiduje zmian personalnych we wrocławskiej TVP





Rozmowa z Alicją Grzymalską*

Jacek Harłukowicz: Choć podkreśla Pani, że nigdy nie była członkiem żadnej partii politycznej, to stanowisko zawdzięcza Lidze Polskich Rodzin. Takie poparcie nie uwiera?

Alicja Grzymalska: Ani mnie nie uwiera, ani nie ogranicza, bo swoje stanowisko zawdzięczam nie LPR, tylko poparciu ludzi skupionych wokół szeroko rozumianych środowisk prawicowych. Czy uwiera Pana, że te środowiska mają wpływ na Wrocław od blisko 20 lat?

Ale to przecież nie przypadek, że obejmuje Pani stanowisko dyrektora po tym, jak prezesem TVP został Piotr Farfał z LPR.

- Oczywiście, że to nie przypadek. Trudno, aby stało się to za rządów Leszka Millera.


Pani nie ukrywa swoich prawicowych poglądów. Jaki będą miały one wpływ na TVP Wrocław i jej program informacyjny?

- Swoich poglądów rzeczywiście nie ukrywam. Uważam, że są wyraziste i czytelne. Jeśli zaś chodzi o ich wpływ na program, to na pewno nie planuję robić ani telewizji Solidarności Walczącej, ani telewizji Pomarańczowej Alternatywy, z którymi się identyfikuję. Ufam swoim kompetencjom. Nie zamierzam też niczego nikomu narzucać. Za "Fakty" odpowiada zresztą ich szef, a nie dyrektor ośrodka. Ja nie zamierzam do niego dzwonić i instruować, że ma się w nich ukazać np. materiał, którego bohaterem jest Kornel Morawiecki.

Telefonów z poleceniami od polityków nie będzie Pani odbierała?

- Na pewno nie. Bardzo cenię sobie niezależność i szanuję ją u innych.

Ale czy taka niezależność jest możliwa w sytuacji, kiedy ma się pewien dług wdzięczności wobec środowisk, które stoją za Pani nominacją?

- Myślę, że LPR na to nawet nie liczy. Dobrze wiedzą, jaki mam pogląd na rolę mediów. Zresztą jak miałoby to wyglądać? Zadzwoni do mnie Roman Giertych i będzie mi wydawał polecenia?

Ale zna Pani Janusza Dobrosza, byłego polityka LPR, który bardzo walczył o Pani nominację w 2007 roku?

- Tak, ale znam też Jacka Protasiewicza i Józka Piniora, z którymi się przyjaźnię. To niczego nie dowodzi.

Czy któregoś z polityków ceni Pani w sposób szczególny?

- Przyjaźnię się z wieloma politykami i szanuję ich bez względu na przynależność partyjną. Ale moim bohaterem zawsze był Kornel Morawiecki. W młodości nie miałam idoli muzycznych, zastępował mi ich właśnie on. To wspaniały, przyzwoity człowiek.

Pani biogram na stronie Solidarności Walczącej to niemal życiorys kombatanta walki o wolność i demokrację. Naprawdę w Pani domu nie opowiadano bajek na dobranoc, a zamiast tego były pieśni patriotyczne i modlitwy za Ojczyznę?

- To był specyficzny tekst napisany dwa lata temu w ramach programu "Świadkowie historii", gdzie przedstawiano wspomnienia tzw. dzieci rewolucji. Z tymi bajkami i pieśniami patriotycznymi już mi ktoś mówił, że trochę przesadziłam, ale ja się tego absolutnie nie wstydzę. Jestem dumna, że zostałam w ten sposób wychowana. Od małego dziecka uświadamiano mnie, czym był Katyń i sowieckie obozy.

W tym tekście pisze Pani, że patrząc na zdjęcia Adama Michnika ściskającego rękę gen. Kiszczaka, czuje żal.

- Tak, czuję. Bo uważam, że rewolucja 1989 roku nie została przeprowadzona w odpowiedni sposób. Jestem idealistką. Dla mnie historyczny świat jest albo czarny, albo biały. Nie ma kolorów pośrednich. W latach 80. miałam bardzo niemiły kontakt z pracownikami SB i kiedy później widziałam tych ludzi w różnych urzędach, na uczelniach, w mediach, nie mogłam się z tym pogodzić. Do tej pory mnie to razi.

TVP Wrocław będzie teraz ich wszystkich ujawniała?

- Misją telewizji publicznej na pewno nie jest tropienie pracowników Służby Bezpieczeństwa. To zadanie IPN. Powinniśmy jednak pokazywać co było złem, a co dobrem. Ale ten pogląd nie będzie skutkował tym, że wezmę listę i będę sprawdzać, kto w TVP był z SB. Choć przypuszczam, że jest taki epizod w niektórych biografiach.

I co Pani zrobi z tym faktem? Powinni bać się nowego dyrektora?

- Nikt nie powinien się bać moich rządów. Rewolucji nie będzie

Jaki ma Pani pomysł na wrocławską telewizję? Co trzeba w niej zmienić?

- Chciałabym, żeby pojawiało się w niej więcej materiałów dokumentalnych i historycznych. Chciałabym sięgać po zasoby archiwalne TVP. Także kulturalne. Mam sporo własnych materiałów, z których telewizja często korzystała. W latach 80. filmowałam wszystkie ważniejsze wydarzenia polityczne, jakie miały miejsce we Wrocławiu. To mogłaby być świetna lekcja historii, przede wszystkim dla młodzieży. Warto więcej pokazywać życie regionu. To przecież prawie trzyipółmilionowa prężnie rozwijająca się i ambitna społeczność.

To będzie wymagało jakichś zmian kadrowych?

- Nie przewiduję żadnych zmian personalnych. Nie myślę też o wymianie szefa "Faktów".

* Alicja Grzymalska - wrocławska dziennikarka zajmująca się produkcją telewizyjną, od wtorku dyrektorka lokalnej TVP. Przed 1989 roku związana z Pomarańczową Alternatywą i Solidarnością Walczącą

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław