Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

SĄDY RP NIE MOGĄ STAĆ SIĘ NARZĘDZIEM HIPOKRYZJI

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Czw Lut 05, 2009 7:47 pm    Temat postu: SĄDY RP NIE MOGĄ STAĆ SIĘ NARZĘDZIEM HIPOKRYZJI Odpowiedz z cytatem

Andrzej Zybertowicz
SĄDY RP NIE MOGĄ STAĆ SIĘ NARZĘDZIEM HIPOKRYZJI
Oświadczenie nie wygłoszone przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie
na rozprawie w dniu 15 października 2008



– powództwo (I) Adama Michnika przeciw Andrzejowi Zybertowiczowi

Wysoki Sądzie !
Retoryka powoda i jego pełnomocnika jest pełna logicznych błędów. Wykażę to.
Biorąc udział w debacie publicznej, w dzienniku Rzeczpospolita, syntetycznie
zinterpretowałem sposób myślenia jednej z postaci życia publicznego. Okazało się, że
postać ta nie chce przyjąć do wiadomości tego, co jej zachowania faktycznie komunikują
opinii społecznej. Postać ta – powód Adam Michnik – miast ku argumentom, zwróciła się
do radcy prawnego Piotra Rogowskiego, tym samym zamieniając spór publicystyczny w
grę prawniczą, w konfrontację zasobów materialnych.
Pokażę za chwilę, że moja wypowiedź dla dziennika Rzeczpospolita była zwykłym
głosem w debacie publicystycznej i gdyby powód sam siebie nie oszukiwał, rzecz
sprowadziłaby się do normalnej dyskusji między reprezentantami dwóch punktów
widzenia.
Powód Michnik - REGULATOREM debaty publicznej?
Zabrałem głos w debacie publicystycznej na temat problemu lustracji dziennikarzy.
Wyraziłem się krytycznie o jakości argumentacji zwolenników poglądu, który uważam za
nietrafny. Czyż nie na krytyce polega istota debat publicystycznych? Debaty toczy się po
przecież, by wykazać uchybienia w sposobie myślenia strony przeciwnej.
W wypowiedzi, która – za sprawą powoda - stała się przedmiotem uwagi Sądu
Rzeczpospolitej Polskiej, wskazałem, że w A. Michnik posługuje się1 publicznie stylem
argumentacji, który chociaż perswazyjnie bywa efektywny, to jest jednak bezpodstawny
logicznie i merytorycznie. Ten styl argumentacji lapidarnie ująłem słowami: „Adam
Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w wiezieniu, to teraz mam rację”.
Dlaczego uznałem, że te słowa adekwatnie, choć skrótowo, interpretują
(parafrazują) postawę mentalną typową dla Michnika? Obszerną argumentację zawiera
złożona przez mego pełnomocnika „Odpowiedź na pozew”.
To jedno zdanie, które zbulwersowało naczelnego Wyborczej, stanowi moją
parafrazę sposobu myślenia powoda. Nie jego prywatnego sposobu myślenia, ale postawy
wielokrotnie demonstrowanej publicznie. Oceniłem tę postawę jako niewłaściwą, bo
odwołującą się do strategii wykluczania z dyskusji osób inaczej myślących – wykluczania
ze względu na pewne okoliczności ich biografii.
Czy moja interpretacja ma dla powoda Michnika wydźwięk krytyczny (lub, jak
chce pełnomocnik powoda: dyskredytujący)? Tak, ta interpretacja jest dla powoda
niekorzystna. Ale na tym polega istota polemik, że krytykując oponentów pokazujemy
wadliwość ich sposobu myślenia.
Czy wcześniejsze wypowiedzi A. Michnika dawały faktyczne podstawy do
przypisania mu takiego wadliwego – nie tylko w mej ocenie - sposobu myślenia? W
1 Nie tylko sam Michnik, także środowisko Gazety Wyborczej. Oto przykład: W rozmowie Dominiki
Wielowieyskiej i Wojciecha Czuchnowskiego z Antonim Dudkiem pada pytanie: „Nie dostrzega Pan, że
bohaterowie, którzy ryzykowali w PRL karierę, zdrowie, nawet życie, by Polska odzyskała wolność, dziś
muszą się spierać z historykami, często o wiele młodszymi, którzy wyciągają teczki i zaczynają nimi
żonglować?” („Nie jestem łowcą agentów”, rozmowa Dominiki Wielowieyskiej i Wojciecha
Czuchnowskiego, Gazeta Wyborcza, 31 marca - 1 kwietnia 2007, s. 20. wyd. waw).
2
obszernej odpowiedzi na pozew oraz późniejszych pismach procesowych przedstawiłem
liczne argumenty pokazujące, że tak było. Tymczasem Sąd Okręgowy kompletnie
zignorował wszystkie przedłożone dowody.
Oczywiście, w każdej debacie istnieje pewien margines błędu związany z typową
dla języka naturalnego niejednoznacznością wypowiedzi. Nie musi to debaty zrywać – jeśli
tylko strony wykazują minimum dobrej woli i wzajemnego szacunku. I tu napotykamy
problem. Wzajemny szacunek wymaga przyjęcia założenia, że nasz oponent jest istotą
ludzką tego samego gatunku, co my i że w debacie posiada takie same uprawnienia.
Założenia, że obie strony mogą kwestionować swoje sposoby myślenia.
Dlaczego w sprawę został zaangażowany Sąd orzekający w imieniu
Rzeczpospolitej? W mojej ocenie stało się tak, gdyż powód Michnik od lat zachowuje się
jak osoba pragnąca być nie tyle uczestnikiem debaty publicznej (bo wtedy – o zgrozo! –
staje się on taką samą istotą ludzką, jak inni uczestnicy debaty), ale pełnić rolę
REGULATORA debaty publicznej w Polsce. Powód Michnik chciałby orzekać, kto jest
godzien tego, by z nim polemizować, a czyje głosy zasługują na przemilczenie lub nawet
ukaranie.
Dopóki powodowi udawało się taką regulację prowadzić dzięki nieformalnemu
wpływowi na świat mediów (działo się tak mniej więcej do ujawnienia sprawy Lwa
Rywina) nie było potrzeby sięgania po instrumenty sądowe. Gdy jednak przestrzeń debaty
w Polsce poszerzyła się znacząco, gdy głos Gazety Wyborczej utracił rangę, jaką posiadał
w latach 90., wtedy powód Michnik (ongiś - symbol walki o wolność słowa), sięgnął po
inne środki. Po pozwy, po adwokackie sztuczki, po finansową presję wobec osób
krytykujących środowisko Gazety.
Powody, dla których A. Michnik w ostatnich latach zaprzecza swojej dawnej –
ongiś chlubnej - misji, dlaczego zachowuje się w sposób zaprzeczający wartościom, o
które (jak chcielibyśmy wierzyć) kiedyś walczył, pozostawiam jego biografom.
„Nikt nie ma prawa w debacie publicznej dokonywania parafraz”
Dla badacza-socjologa kontakt – w trybie obserwacji uczestniczącej - z polskim
sądownictwem jest pouczający. Oto wygłaszając przed Sądem Okręgowym mowę
końcową reprezentant powoda Adama Michnika, mec. Piotr Rogowski wypowiada rzecz
niebywałą. Mówi: „Nikt nie ma prawa w debacie publicznej dokonywania parafraz”.
Bzdura to piramidalna – bowiem w mediach codziennie dokonywane są tysiące parafraz.
Gdyby słowa te potraktować poważnie, tj. gdyby pełnomocnik powoda był w Polsce
źródłem prawa, okazałoby się, że żyjemy w oceanie codziennego, masowego bezprawia.
To szokujące, że prawnik pracujący nie tylko przecież dla osoby Adama Michnika, ale dla
środowiska medialnego Agory GW, mógł w ogóle wypowiedzieć taką bzdurę.
Sąd Okręgowy tego nie dostrzega, nie reaguje, a pozwany, który swoje ostatnie
słowo już wygłosił, nie ma głosu. Być może jest standardem procedury sądowej, że sędzia
nie musi ani nie ma w zwyczaju odnosić się do każdego absurdu, jaki jest wygłaszany
przez którąś ze stron, jednak dla badacza uformowanego w kulturze akademickiej jest to
sytuacja co najmniej zadziwiająca.
Ale mec. Rogowski bzdury nie tylko wypowiada; on je zapisuje. W „Piśmie
procesowym” z 24 lipca 2007, s. 4, mamy akapit: „Nigdy jednak nie twierdził Adam
Michnik, że skoro tyle lat siedział w więzieniu to teraz ma rację. Nigdy nie używał takiego
zwrotu, celem wsparcia swoich argumentów lub racji. Przywołane rzekome cytaty z
powoda, tak skrupulatnie zgromadzone na potrzeby procesu potwierdzają natomiast, że
Adam Michnik nigdy, nie tylko wielokrotnie, ale nawet raz nie sformułował takiej
wypowiedzi jaką kłamliwie i bezpodstawnie przypisał mu pozwany Zybertowicz”
(wyróżn. AZ).
3
Co najmniej cztery miejsca tej wypowiedzi urągają zdrowemu rozsądkowi i logice.
(1) Sądowi Okręgowemu przedłożyłem nie „rzekome cytaty”, ale cytaty poprawnie
udokumentowane nie tylko precyzyjnymi zapisami bibliograficznymi, ale także
potwierdzonymi kserokopiami. Autentyczność żadnego z tych cytatów nie została przez
stronę powodową zakwestionowana. Poza tym skoro cytaty zostały „skrupulatnie
zgromadzone”, to jak mogą być rzekome? Czy miałoby sens mówić o Piotrze Rogowskim:
„rzekomy radca prawny”, „rzekomy pełnomocnik Adama Michnika”? Dlaczegóż zatem
mec. Rogowski mówi o „rzekomych cytatach” – czy nie dlatego, gdyż obawia się, że na
podstawie tych cytatów można jednak sposób myślenia powoda interpretować tak, jak to
uczyniłem?
(2) W sytuacji gdy powód Michnik jest autorem setek tekstów i wykładów, tylko
dysponując zapisem tych wszystkich wypowiedzi można by ewentualnie prawdziwie
ustalić, że powód czegoś nie powiedział. Skoro takiej analizy nie wykonano, to w sposób
logicznie poprawny pełnomocnik powoda może co najwyżej napisać, iż powód Adam
Michnik twierdzi, że czegoś nie powiedział; powód przy tym może się mylić (z wiekiem
przecież zawodzi nas pamięć), może też kłamać.
(3) Z kolejnym błędem logicznym mamy do czynienia, gdy mec. Rogowski pisze,
że „Przywołane (...) cytaty z powoda (...) potwierdzają (...), że Adam Michnik nigdy, nie
tylko wielokrotnie, ale nawet raz nie sformułował takiej wypowiedzi jaką kłamliwie i
bezpodstawnie przypisał mu pozwany Zybertowicz”. Tu błąd logiczny jest tak rażący, że
aż przykro go wypominać. Przecież z faktu, iż w danym koszyku jabłek nie ma ani jednego
zgniłego jabłka, logicznie w żaden sposób nie wynika, że zgniłych jabłek nie ma w ogóle;
że nie ma ich w innych koszykach.
(4) Na gruncie wywodu mec. Rogowskiego równie logicznie bezpodstawne jest
przypisywanie mi, iż pewną wypowiedź (dokładniej, pewien sposób myślenia, pewien
komunikat skierowany do opinii publicznej) przypisałem powodowi Michnikowi
kłamliwie. Bowiem nawet gdyby moja interpretacja postawy Michnika byłaby nietrafna, z
tego wcale logicznie nie wynika, że jest ona kłamliwa. Mogłem przecież po prostu się
mylić.
Podsumujmy ten fragment argumentacji: jeden krótki akapit, a w nim co najmniej
cztery błędy rzeczowe i logiczne.
Mec. Rogowski w swoich pismach procesowych nie przedstawia racjonalnej,
logicznie poprawnej argumentacji, ale narrację emocjonalno-perswazyjną. Dlaczego tak
czyni? Czyżby dlatego, iż słabo ocenia kompetencje logiczne polskich sędziów?
Nonszalancja wobec faktów i logiki
Także Adam Michnik traktuje logikę w sposób nonszalancki. Oto przykład. W tekście o
eleganckim tytule: „Zła przeszłość i psy gończe, czyli odpieprzcie się od Wałęsy” (GW, 5-
6 lipca 2008, s. 12-14) czytamy:
„Przez pewien czas byłem dość blisko z Lechem Wałęsą. Starałem się wspierać
jego mit. Ale nawet wtedy, gdy byłem z nim w ostrym sporze, spoglądałem nań z
podziwem. Myślałem: uczciwy krętacz, prawdomówny kłamczuch. (...) To wy
[autorzy książki o kontaktach Wałęsy z SB – dop. AZ] kłamiecie. W całej tej
opowieści o Lechu Wałęsie, którą powtarzacie, choćby to wszystko naprawdę się
wydarzyło, mimo to jest to nieprawda” (s. 14; wyróżn. AZ).
Czytając te słowa powiemy: to nielogiczne. Jeśli coś się wydarzyło, to gdy o tym mówimy,
stwierdzamy prawdę. Ale pamiętajmy, to tylko publicystyka. Błędne byłoby dosłowne
traktowanie słów dziennikarza Michnika. Licentia poetica dozwala, by literaturze,
publicystyce zasady logiki traktować w sposób luźny.
4
Gdybyż jednak owa licentia poetica kończyła się na publicystyce! Niestety, tak nie
jest. Zobaczmy, co powód mówił przed sądem. Cytuję protokół z rozprawy 10
października 2007.
„Takiej zbitki ‘siedziałem w więzieniu to teraz mam rację’ nigdy nie używałem, bo
to bez sensu. Takich przewag moralnych sobie nie przypisywałem, że skoro
siedziałem w więzieniu to coś mi się należy z tego tytułu jakieś stanowiska, premie,
nagrody nic takiego sobie nie przypisywałem.
Natomiast przypisywałem innym ludziom np. Janowi Nowakowi
Jeziorańskiemu, Władysławowi Bartoszewskiemu, którzy dzięki swoim moralnym
zasługom mają większe prawo do formułowania pewnych ocen na temat samych
siebie i innych ludzi. Sobie takiego prawa nadwyżkowego nigdy nie
przypisywałem” (s. 2; wyróżn. AZ; interpunkcja protokołu).
Widać logiczną ułomność tej wypowiedzi. Najpierw A. Michnik twierdzi, że pewna zbitka
myślowa jest „bez sensu”, że „bez sensu” jest przypisywanie pewnych przewag
moralnych. Za chwilę jednak okazuje się, że nie jest to bez sensu, bowiem niektórym,
szczególnie zasłużonym postaciom, takie przewagi można przypisywać. Nie jest zatem
odrzucona sama zasada – w pierwszym zdaniu jakoby „bez sensu”; okazuje się, że ważny
jest stopień zasług. I tylko wielka skromność A. Michnika powoduje, że nie stawia on
siebie w jednym szeregu z wymienionymi postaciami.
Na tym jednak rozbrat z logiką powoda Michnika się nie kończy. Na s. 3 protokołu
czytamy jego słowa: „Albo ktoś coś mówi albo nie mówi. Nie wiem, co to znaczy ‘dawać
do zrozumienia’”.
Oto intelektualista A. Michnik, autor licznych książek, dyskutant o dużym
doświadczeniu, twierdzi, że nie wie, iż normalna komunikacja międzyludzka cechuje się
m.in. tym, że pewnych rzeczy nie mówi się wprost; że istnieją aluzje, sugestie,
podpowiedzi, insynuacje. Jak udokumentowałem odpowiednimi cytatami w piśmie
procesowym z dnia 14 listopada 2007 (notabene, zawarte tam argumenty także nie
zostały wzięte pod uwagę przez Sąd Okręgowy), powód w swoich publicznych
wypowiedziach wielokrotnie nie tylko sam posługiwał się samą frazą „dać/dawać do
zrozumienia”, nie tylko w lot chwytał to, co inni dawali do zrozumienia, ale wielokrotnie
sam dawał do zrozumienia, sugerował, mówił aluzyjnie itd.
Wysoki Sąd pozwoli, że – jako pozwany, broniący się przed bezpodstawnymi
zarzutami – pochylę się na zagadką psychologiczną, jaką są te słowa A. Michnika.
Rozumienie motywów działania innych ludzi potrzebne jest nie tylko w życiu codziennym;
jest niezbędne także w praktyce działań wymiaru sprawiedliwości. Z tego m.in. powodu,
że ważne jest byśmy odróżniali działanie w dobrej wierze od działania na gruncie wiary
złej.
Jakimi motywami mógł kierować się Adam Michnik, gdy przed sądem RP, na
pytanie zadane w kontekście jednej z jego wypowiedzi wypowiada szokujące: „Nie wiem,
co to znaczy ‘dawać do zrozumienia’”? Czy w tym momencie mówi to, co myśli? Czy
może kłamie? Czy raczej kpi sobie z Sądu? Po prostu udaje idiotę? Ma przejściowe
zaćmienie umysłu? A może odpowiadając na pytania pozwanego (przypomnę, że p. sędzia
Jaworska uchyliła całą serię moich pytań stawianych powodowi zmierzających do
ustalenia, czy u źródeł pozwu nie leży jakieś nieporozumienie?) jest tak zestresowany,
iż nie zauważa, że kompromituje się jako intelektualista i twórca?
Samoszukiwanie poza granicami dobrego smaku
Można by też przyjąć, że powód przed Sądem w swoim sumieniu (które, jak wiemy, jest
dla Polaków, niczym wzorzec z Sèvres) nie kłamał, ale tak się zapalił do walki z
pozwanym Zybertowiczem, że wypowiedział wygodną dla siebie w danym momencie
5
bzdurę nie zauważając, że kompromituje się jako intelektualista i jako człowiek
odpowiedzialny. Jeśli odrzucimy niepochlebną dla A. Michnika hipotezę, że świadomie
wprowadził w błąd Sąd Okręgowy, to musimy rozpatrzyć inne możliwości. Jednak
możliwości te wyglądają równie niekorzystnie dla powoda, co hipoteza, iż po prostu
świadomie wprowadził Sąd w błąd. Jeśli bowiem powód nie okłamał sądu i przed sądem
nie żartował, to może po prostu oszukuje sam siebie. Samooszukuje się az poza granice
racjonalności i dobrego smaku.
W roku 1992 ukazała się książka Jajakobyły: Spowiedź życia Jerzego Urbana
(Warszawa: BGW, s. 261). W książce tej Urban zamieścił tekst sporządzonej dla gen.
Jaruzelskiego notatki z marca 1989. Urban relacjonuje w notatce swoją rozmowę:
„Rozpocząłem ją od przekazania Michnikowi, że generał Jaruzelski z uwagą i szacunkiem
śledzi jego publiczne wypowiedzi na rzecz porozumienia, które cechuje umiar i realizm.
Michnik nie taił zadowolenia. Powiedział, że on [tj. A. Michnik – AZ] i np. Kuroń mogą
bez lęku o depopularyzowanie się wśród opozycji bez osłonek popierać porozumienie,
gdyż mają za sobą prawie 10 lat więzienia a to im daje niezależność i siłę polityczną”.
Nie jest wiadome, by A. Michnik kiedykolwiek podważał wiarygodność tych słów
Jerzego Urbana. Wiadomo natomiast, że utrzymuje z Urbanem stosunki przyjazne. Należy
zatem notatkę uznać za wiarygodną. Przytoczona w notatce wypowiedź Michnika
pokazuje to, co dla wielu obserwatorów publicznych zachowań tej postaci jest jasne od
dawna: więzienny okres biografii Michnika stanowi dla niego ważny instrument w grach
politycznych; instrument wykorzystywany, by osoby o innych poglądach spychać w
dyskusji do narożnika. Gdyby tak nie było, dlaczegóż by powód Michnik dziesiątki razy
przy okazji i zupełnie bez okazji uświadamiał słuchaczom fakt swoich uwięzień?
Przypominam, że szybka, przeto dość powierzchowna, kwerenda na potrzeby odpowiedzi
na pozew wskazała co najmniej 70 sytuacji, gdy powód przywołał – w tekstach,
wystąpieniach, dyskusjach - fakt swoich uwięzień w PRL – niezależnie do tego, jaki był
kontekst rozmowy.
A jednak, gdy mu się publicznie takie postępowanie przypomni, zachowuje się
jakby mowa o kimś innym była. Tymczasem: de te fabula narratur – powodzie Michnik.
Wolność słowa i wątpliwości
Orzeczenie Sądu Okręgowego narusza zasady wolności słowa. Dlaczego tak uważam?
Prof. Marek Safjan, b. prezes Trybunału Konstytucyjnego napisał niedawno: „jak
wiadomo, wolność słowa nie oznacza wolności dla każdej treści, w każdych
okolicznościach. Ale też wszelkie ograniczenia wolności słowa muszą opierać się na
możliwie precyzyjnie sformułowanych kryteriach, a wątpliwości co do pojawiających się
ograniczeń wolności słowa należy interpretować na korzyść swobody wypowiedzi”
(Newsweek Polska, 4 maja 2008, s. 32).
Gdyby sędzia Jaworska nie prowadziła procesu w sposób stronniczy, zrozumiałaby,
że wypowiedziane przeze mnie w Rzeczypospolitej słowa stanowią po prostu jedną z
dopuszczalnych interpretacji sposobu myślenia powoda Michnika i że przy rzetelnym
podejściu spór mógłby toczyć się najwyżej odnośnie tego, w jakim stopniu jest to
interpretacja trafna. Na rzecz zasadności mojej interpretacji przytoczyłem
udokumentowane, publicznie i niezależnie ode mnie wyrażone opinie dwóch osób:
publicysty Piotra Gajdzińskiego (artykuł w miesięczniku Odra) oraz opinię Zbigniewa
Klocha, profesora UW oraz Instytutu Badań Literackich PAN wyrażoną w publikacji
naukowej.
Sądowi Okręgowemu nie wziął pod uwagę tych argumentów. Jak jednak można
było w tej sprawie nie dostrzec tych wątpliwości, o których pisał prof. Safjan, to tylko Bóg
- i ew. mec. Rogowski - wiedzieć raczą.
6
Hipokryzja
Kłopot nie w tym, że powód Adam Michnik już dawno się pogubił. Zdaniem wielu osób
już od lat nie rozumie swojego kraju, ani roli, jaką faktycznie odgrywa w Polsce. Pora, by
wreszcie sam odkrył to, do czego przed samym sobą nie chce się przyznać. Pora, by
zrozumiała to ta część środowiska Gazety Wyborczej, która nie jest jeszcze doszczętnie
zaślepiona i cyniczna. Największy kłopot nie w tym, że w swoje pogubienia Adam
Michnik wciąga swoje środowisko. Największy kłopot nawet nie w tym, że ofiarą tych
pogubień środowisko GW czyni sporą część opinii publicznej. Nieszczęściem jest to, że za
pomocą takich samych sztuczek retorycznych, w istocie propagandowych, powód Michnik
pragnie posłużyć się także wymiarem sprawiedliwości w demokratycznej Polsce. Gdyby
okazało się, że taka próba jest skuteczna – tak, to już byłoby nie do zniesienia.
Jak pisał amerykański dziennikarz, Ambrose Bierce hipokryta „To osoba sławiąca
cnoty, których nie szanuje i ciągnąca korzyści z udawania, że jest tym, czym pogardza”2.
Kłopot z A. Michnikiem polega m.in., że nie chce on się publicznie przyznać do swoich
regulatorskich ambicji, że udaje kogoś innego.
Pisząc o stosunku Wyborczej do książki o Lechu Wałęsie jeden z komentatorów
wskazuje: „W całej sprawie mieliśmy do czynienia ze stężeniem hipokryzji typowym dla
kampanii nienawiści organizowanych przez „Gazetę Wyborczą” w minionych latach. W
imię walki z oszczerstwami – rzucano oszczerstwa, w imię walki z nienawiścią –
usiłowano zaszczuć myślących inaczej. Gdyby zaś spróbować wyłuskać racjonalne ziarno
owych ataków, należałoby przyjąć, że o pewnych sprawach i osobach całej prawdy mówić
nie wolno, gdyż zaszkodzi to naszemu wizerunkowi, a ogólnie jest niepedagogiczne”3.
Pan Michnik jako osoba prywatna ma prawo być hipokrytą. Także dziennikarze
Wyborczej mają prawo być hipokrytami. Może to wybór strategii zachowania uznanej za
najbardziej korzystną. To niemiłe, gdy taka przypadłość dotyka środowisko osób niegdyś
dzielnych. Jednak hipokryzja staje się prawdziwie nieznośna dopiero wtedy, gdy pojawia
się przystrojona w majestat Rzeczypospolitej; gdy staje się narzędziem walki z inaczej
myślącymi oraz ośmielającymi się swoje widzenie spraw polskich głosić publicznie.
Prawda nie jest czymś, na co Adam Michnik jest obojętny, on uczestniczy w
uzurpacji prawdy. Ale to marzenie o hegemonii, która swej propagandowej sile pragnie
dostarczyć jeszcze sankcji prawnej, jest dla Polski niebezpieczne.
Od Wysokiego Sądu zależy, czy włączy się do tego – mało szlachetnego –
przedsięwzięcia uzurpacji.
Podsumowanie
Wykazaliśmy, że najwyraźniej mamy do czynienia z samooszukującym się
człowiekiem, który nie chce przyjąć do wiadomości tego, kim faktycznie się stał i co
faktycznie komunikuje (czyli daje do zrozumienia) swoimi publicznymi zachowaniami.
Człowiek ten wynajął radcę prawnego, który za pomocą quasi-logicznych argumentów
uruchomił maszynerię polskiego sądownictwa dla rozstrzygnięcia osobistego utrapienia
swojego klienta.
Wybitny filozof Richard Rorty mawiał: „Zatroszczmy się o wolność, a prawda i
dobro zatroszczą się o siebie same”. Zazwyczaj myśl ta rozumiana jest następująco: jeśli
stworzymy warunki instytucjonalne, w których różne interpretacje rzeczywistości będą
mogły swobodnie ze sobą konkurować, ścierać się, wzajemnie korygować i precyzować, to
i inne wartości, na których nam zależy będą mogły się rozwijać.
2 Cyt. za: Vladimir Volkoff, Spisek, Klub Książki Katolickiej, przekł. Beata Biały, s. 88
3 B. Wildstein, „Zastraszyć historyków”, Rzeczpospolita, 29 września 2008, A9.
7
Kończąc, zwracam się do Wysokiego Sądu, by stanął po stronie wolności i szans na
poszukiwanie prawdy, a nie po stronie fobii człowieka, który oszukuje siebie samego tak
bardzo, iż utracił zdolność odróżniania dobra od zła oraz prawdy od nieprawdy.
Proszę, by Wysoki Sąd stanął po stronie logiki, nie po stronie perswazyjnej
propagandy.
By stanął po stronie wolnej debaty, a nie po stronie debaty skonfigurowanej w
obronie aktualnie lansowanych świętych krów.
By stanął po stronie badacza, któremu procesy wytaczają magnaci medialni i byli
agenci, a nie po stronie posiadaczy pudeł rezonansowych, którym nie wystarcza
hegemonia w przestrzeni komunikacji medialnej, którzy chcieliby swoje wpływy
rozciągnąć na świat wolnej myśli i badań naukowych.
Gazeta Wyborcza może napisać każdą bzdurę, posłużyć się każdą techniką propagandową.
Ani to miłe, ani dobre dla Polski, ale można nauczyć się z tym żyć.
Adam Michnik może wyobrażać sobie na swój temat, co mu się żywnie podoba. W
wolnym społeczeństwie nikomu nie można odebrać prawa do bycia postacią kuriozalną.
Upadek dawnego autorytetu jest smutny, ale da się z tym żyć.
Radca prawy Piotr Rogowski może przed sądami Rzeczpospolitej sięgać po każdą
sztuczkę – bez krępowania się regułami logiki; nie jest to eleganckie, ale pewnie adwokaci
postępują tak przed sądami wszystkich krajów świata.
Prawdziwie nieznośna sytuacja następuje jednak dopiero wtedy, gdy awersję wobec
logiki, gdy lekceważenie rzeczowych argumentów, gdy pogardę dla prawa pozwanego do
rzetelnego procesu wykazują osoby, którym Rzeczpospolita powierzyła cząstkę swego
majestatu – sędziowie.
Jest to sytuacja nieznośna, bowiem gdy tak się staje, wątpić musimy nie tylko w
podstawy demokratycznego państwa prawa - wtedy nasze wątpienie sięga pytania o
wartość Polski i polskości.
Andrzej Zybertowicz, pozwany

http://zybertowicz.pl/

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Czw Lut 05, 2009 10:17 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No tak, ale czy tak zwany powód i Jego pełnomocnik, cokolwiek z tego co Pan profesor Zybertowicz powiedział zrozumieli, śmiem wątpić - nie ta skala wartości, nie ten poziom. Już o tym przy innej okazji pisałem, ale należy to chyba powtórzyć raz jeszcze, że tylko wyjątkowo mali ludzie, szukają w takiej sytuacji potwierdzenia swojej "wielkości" w sądach, a nie w otwartej, niczym nieskrępowanej debacie publicznej . Dla złagodzenia niestrawnego wrażenia jakie wywołuje sam pozew, używając określeń "krajobrazowych" powiem, że małe wiejskie pagórki (nie obrażając pagórków i wsi) pozwały Himalaje.





Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum