Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Andrzej Zybertowicz; Swobodne uzasadnienie. Dowolny wyrok

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Mar 13, 2009 6:50 am    Temat postu: Andrzej Zybertowicz; Swobodne uzasadnienie. Dowolny wyrok Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/9133,275765_Zybertowicz__Swobodne__uzasadnienie__Dowolny_wyrok.html

Swobodne uzasadnienie. Dowolny wyrok
Andrzej Zybertowicz 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 01:00

Obywatel ma być odpowiedzialny za każde nieprecyzyjne słowo. A sędzia orzekający w imieniu Rzeczypospolitej może sobie nonszalancko pozwalać na wypisywanie zdań niemających logicznego sensu? – pyta socjolog

Niedawno mój adwokat otrzymał uzasadnienie prawomocnego wyroku, który 15 października 2008 r. został wydany w procesie wytoczonym mi przez Adama Michnika. Proces dotyczył słów: „Adam Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację”.

Czas na szerszą analizę tego uzasadnienia jeszcze nadejdzie, na razie kilka słów o tym, co w tym dokumencie sporządzonym w imieniu Rzeczypospolitej razi już na pierwszy rzut oka.

Twierdzę – i w razie potrzeby jestem gotów bronić swego punktu widzenia przed sądem – że jest to uzasadnienie skandaliczne. Pomijam to, że Sąd Apelacyjny zechciał nazwać mnie Adamem Zybertowiczem (str. 9 uzasadnienia – nazwijmy to pomyłką freudowską).

Cechy dowolności

Gdy sąd apelacyjny, po zreferowaniu kwestionowanego przeze mnie orzeczenia Sądu Okręgowego w Warszawie, prezentuje swój własny punkt widzenia, czytamy: „W ocenie sądu apelacyjnego stanowisko sądu okręgowego, zajęte w oparciu o ocenę wskazanych dowodów, zasługuje na uwzględnienie, albowiem mieści się ono w granicach dowolnej swobody, której nie można przypisać cech dowolności” (str. 12).

Sąd zatem pisze (rozumuje?) następująco: dowolnej swobodzie nie można przypisać cech dowolności. Wyrażę to raz jeszcze, bo to jednak oszałamia – sąd twierdzi, że chociaż swoboda była dowolna, to nie można przypisać jej cech dowolności. Spróbujmy zastosować ten typ rozumowania do innej sytuacji: chociaż samochód jest niesprawny, to nie można przypisać mu cech niesprawności. Albo: choćby jakiś sąd orzekał nierzetelnie, to nie można przypisać mu cechy nierzetelności.

Chciałoby się rzec: skoro Boga nie ma, to wszystko wolno. Skoro logiki nie ma – to chyba też wszystko wolno.

Można pewnie próbować bronić Sądu Apelacyjnego w Warszawie, wskazując, że to tylko potknięcie słowne, bez większego przecież znaczenia. Sąd apelacyjny chciał zapewne napisać, że stanowisko sądu okręgowego zasługuje na uwzględnienie, gdyż mieści się w granicach swobodnej oceny dowodów, której nie można przypisać cech dowolności. Zdaje mi się, że tak się w języku prawniczym mówi. Warto wszak zauważyć przy okazji, że często (zazwyczaj?) sądy nie czują się w najmniejszym obowiązku przytaczać jakichkolwiek intersubiektywnych kryteriów określających granice owej swobodnej, ale nie dowolnej oceny dowodów.

Niefortunne słowa

Przyjmijmy życzliwą interpretację, że to tylko niechlujnie zredagowany tekst uzasadnienia, że to pomyłka techniczna. Ale przecież pod tekstem podpisały się aż 3 (słownie: trzy) osoby. Trzy wykształcone osoby. Trzy doświadczone sędzie Sądu Apelacyjnego w stolicy. A na przesłanie tego dokumentu do strony pozwanej sąd potrzebował ponad trzech miesięcy (15 października 2008 r. został wydany wyrok, 26 stycznia 2009 r. mój pełnomocnik otrzymał uzasadnienie).

To tylko niefortunnie dobrane słowa. Ale przecież to uzasadnienie wyroku, na mocy którego zostałem skazany za niewłaściwie dobrane słowa. Skazany nie na pisanie tekstów i debatowanie, ale na zapłatę 10 tys. zł na wskazany cel, na wpłatę ponad 2,5 tys. zł kosztów sądowych na konto Agory SA (chociaż proces wytoczyła mi osoba fizyczna: Adam Michnik), na wykupienie kosztownego ogłoszenia o rozmiarach znacznie przekraczających fragment tekstu odnoszący się do powoda Michnika, ogłoszenia, które zawierało narzuconą mi wyrokiem treść niezgodną z moim sumieniem (napisałem o tym w odwołaniu, ale moje argumenty nie trafiły do sądu apelacyjnego).

W sprawie o słowa – słowa sądu mają znaczenie. Obywatel Zybertowicz ma być odpowiedzialny za każde ewentualnie niedostatecznie precyzyjnie dobrane słowo w debacie o ważnych sprawach publicznych. Tymczasem sędzia orzekający w imieniu Rzeczypospolitej, opłacany przez podatników i piszący orzeczenia w ramach swoich obowiązków zawodowych, może sobie nonszalancko pozwalać na wypisywanie zdań niemających logicznego sensu?

Zdanie, które w debacie publicznej wypowiedział Zybertowicz, co najwyżej mogło zaszkodzić miłości własnej znanej postaci. Zdania, które formułuje sędzia podczas pełnienia obowiązków służbowych, wywierają materialny wpływ na życie ludzkie (lingwiści mówią tu o tzw. performatywnej funkcji wypowiedzi językowych).

Podręczniki niesławy

Zauważmy, w głośnej – na kanwie której na stronie internetowej „Rzeczpospolitej” zebrano kilka tysięcy podpisów osób protestujących przeciwko ograniczaniu wolności słowa – sprawie, w związku z którą odbyły się dyskusje medialne, powstało uzasadnienie z tak rażącym błędem. Jak zatem wygląda poziom rzetelności orzeczeń i uzasadnień, gdy stroną nie jest profesor uniwersytetu, gdy sprawą nie interesuje się nawet pies z kulawą nogą, wreszcie – gdy rzecz dzieje się gdzieś na polskiej prowincji? Jaka jest wtedy jakość orzecznictwa?

"Chciałoby się rzec: skoro Boga nie ma, to wszystko wolno. Skoro logiki nie ma – to chyba też wszystko wolno"

Jeśli w Polsce kiedyś górą będzie prawda, jeśli będą dominowały uczciwe reguły debaty publicznej, media będą prawdziwie spluralizowane, intelektualiści nie będą lękliwi i nauczą się samodzielności, wzór będą stanowili odważni i rzetelni sędziowie, to wtedy pani sędzia z Sądu Okręgowego w Warszawie i panie sędzie z Sądu Apelacyjnego w Warszawie orzekające w procesie Michnik versus Zybertowicz będą się wstydziły roli, jaką odegrały w tej sprawie. Bo ich nazwiska znajdą się w podręcznikach niesławy.

Ale żeby była jasność – wcale tak nie musi się stać. Prawda zwycięża nie bez oręża. I tylko niekiedy.

A może taki fragment uzasadnienia wyroku to nie tylko niechlujność, ale coś gorszego: oznaka niekompetencji sądu. Jakiej niekompetencji? Językowej. Niekompetencji językowej w sprawie, gdzie potoczne – ale na poziomie ludzi wykształconych – kompetencje językowe były kluczowe dla wydania orzeczenia.

A może szokujące zdanie zawarte w uzasadnieniu ma jednak logiczny sens, tylko go nie potrafię uchwycić? Zwracam się tedy do wysokiej Rady Języka Polskiego, aby rada zechciała objaśnić, jak w języku polskim rozumieć „granice dowolnej swobody, której nie można przypisać cech dowolności”. Do rady, której sekretarzem jest dr Katarzyna Kłosińska, która dwukrotnie wcieliła się – na zaproszenie pełnomocnika Adama Michnika mecenasa Piotra Rogowskiego – w rolę tzw. prywatnego biegłego w procesach przeciw mnie.

Sądy – nie potrzebując żadnych dodatkowych argumentów – wydały wyrok skazujący, bazując na tezie dr Kłosińskiej, iż moja wypowiedź – chociaż nie była opatrzona cudzysłowem – stanowiła cytat z (nieistniejącej) wypowiedzi Adama Michnika. Cytat, nie zaś – jak twierdziłem przed sądem – streszczenie, parafrazę publicznie prezentowanego przez Michnika sposobu jego myślenia.

Autor jest socjologiem, profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, specjalizuje się w socjologii wiedzy oraz zakulisowych wymiarach życia społecznego. Doradza prezydentowi RP w sprawach bezpieczeństwa
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Mar 13, 2009 6:53 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/227697.html

"Groźba sądokracji
Bronisław Wildstein 02-12-2008, ostatnia aktualizacja 02-12-2008 11:37

Wyobrażenie, że sędzia staje się inkarnacją wymiaru sprawiedliwości, kiedy tylko przywdzieje togę, wymagałoby wiary w permanentną boską interwencję. Problem w tym, że wśród sądów coraz mniej bojaźni bożej, a coraz więcej zaufania do swojej „profesjonalnej” nieomylności, czyli pychy – pisze publicysta „Rzeczpospolitej” Bronisław Wildstein.


List w obronie wolności słowa opublikowany w „Rzeczpospolitej”, a podpisany przez kilka tysięcy sygnatariuszy, stawia na porządku dziennym sprawę ingerencji wymiaru sprawiedliwości w wypowiedzi publicystów. Sam list jest do pewnego stopnia aktem „obywatelskiego nieposłuszeństwa”, gdyż podpisujący się pod nim powtarzają zdanie, za które skazany został prof. Andrzej Zybertowicz.

Dokonując tego, odwołują się jednak do bardziej fundamentalnych norm niż arbitralna decyzja sądu, czyli do polskiej konstytucji i stojącej za nią zasady wolności słowa, która oznacza również prawo do interpretacji wypowiedzi osób publicznych. Nie chodzi mi w tym miejscu o trafność opinii Zybertowicza, choć zarówno on sam, jak i np. Zdzisław Krasnodębski („Michnik w świecie lęków”, „Rz” 26.11.2008) dowodzili jej zasadności.

Załóżmy, wbrew faktom, że Zybertowicz się myli. Nie zmienia to w niczym meritum sprawy. Sądy nie mają prawa dochodzić trafności publicystycznych ocen oraz interpretacji i skazywać za błędy. Sytuacja taka to sądokracja, która nie ma nic wspólnego z państwem prawa. Państwo prawa a państwo prawników to dwie przeciwstawne rzeczy.

Prawnicza utopia

Żyjemy w świecie rozchwiania wartości. Ludzie rozpaczliwie poszukują punktów oparcia. Wyobrażenie prawa, które rozstrzygnie wszelkie problemy, jest kuszące. I, jak wszelkie tego typu projekty prostego urządzenia świata, niezwykle niebezpieczne.

Sądy muszą być zanurzone w świecie społecznych norm, zasad i wartości. Prawo można uznać za zwieńczenie albo fundament etyki. Nie może jej jednak zastąpić. Naszym cywilizacyjnym problemem jest nadmiar prawa, próba przejmowania przezeń dziedzin, które wcześniej były regulowane przez etykę i obyczaj. Nie oznacza to wcale wzrostu praworządności, ale jej atrofię. Ten stan rzeczy jest równie groźny dla prawa, jak i moralności.

Jeśli nie wolno stawiać zarzutów komuś, kto nie jest skazany wyrokiem sądowym, to uznać to można za wyraz zaniku etyki. Częstotliwość takiej deklaracji każe nam myśleć o niej jako o przypadłości cywilizacyjnej. Drugą jej stroną jest „aktywizm sędziowski”. Próba zawłaszczania przez prawników kolejnych sfer życia społecznego.

Sądy, które nie potrafią poradzić sobie z różnymi formami przestępczości, a roztrząsają trafność artykułów publicystycznych, to różne oblicza tego samego zjawiska. Mnożenie kodyfikacji, aktywizm sędziowski rozsadzają prawo i powodują, że nie spełnia ono swoich podstawowych funkcji.Na sędziach spoczywa niezwykła odpowiedzialność rozstrzygania kwestii zasadniczych dla życia i kondycji wielu ludzi. Oznacza to, że obszar ich władzy powinien być ściśle wyznaczony. Dobre prawo powinno być jasne, zrozumiałe i precyzyjnie określone. Nie może zastępować etyki i dobrego obyczaju, choć powinno je wspierać.

Próba zbyt dalekiego rozciągnięcia działania wymiaru sprawiedliwości niszczy naturalne mechanizmy regulujące funkcjonowanie wspólnoty i podważa autorytet prawa. Oddaje natomiast niezwykle arbitralną władzę w ręce prawników. Nic więc dziwnego, że jest dla nich pokusą trudną do odparcia. Przeświadczenie, że wszelkie problemy życia społecznego winien rozstrzygać paragraf, jest przejawem współczesnej utopii. Jest także wyrazem pychy korporacji, która wyobraża sobie, że jest władna decydować o kształcie ludzkiego świata.

Państwo prawa czy prawników

Niedawno na łamach „Rzeczpospolitej” miała miejsce dyskusja, dla której punktem wyjścia było pozwanie do sądu rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego przez adwokatów określonych przez niego jako „czarne owce palestry”. Wielu prawników, którzy wzięli w niej udział, uznało za oczywisty zarówno ów pozew, jak i fakt, że jego rozstrzygnięcie zależeć będzie od jakości prawników, reprezentantów stron. Sprawiedliwość? Co to takiego?

Nie jestem naiwny i zdaję sobie sprawę, że wartości w życiu społecznym muszą być reprezentowane przez instytucje, a sposób działania instytucji zależy od reprezentujących je ludzi. Tym bardziej jednak należy wyznaczać ramy ich działania i zasady określające ich postępowanie. Tymczasem na naszych oczach nikną społeczne normy, z których wyrastało prawo, i wprost proporcjonalnie do tego rośnie władza prawników.

Twórca koncepcji trójpodziału władzy, Montesquieu, ostrzegał, że nie można „strasznej” władzy sądzenia powierzać zamkniętej kaście sędziów, gdyż prowadziłoby to do nowego rodzaju tyranii. Dlatego postulował, aby grupą, na której opiera się wymiar sprawiedliwości, byli wybierani doraźnie ławnicy. Obrońcy status quo twierdzą, że nie jest to możliwe dzisiaj, przy narastającej komplikacji i profesjonalizacji wymiaru sprawiedliwości.

Argumentacja ta nie wydaje się przekonująca, gdyż nadmierna zawiłość, przez apologetów zwana profesjonalizacją, nie świadczy najlepiej o stanie danej dziedziny. Zwykle niepotrzebna złożoność regulacji służy jej strażnikom, którzy w ten sposób osłaniają się przed kontrolą społeczną, a swojej fachowości nadają wymiar nieledwie wiedzy tajemnej, niedostępnej śmiertelnikom. To rozszerzające się zjawisko podważa demokrację. Najbardziej niepokojący wymiar tego procesu obserwujemy we współczesnym wymiarze sprawiedliwości.

Jeśli przyjmiemy argumentację o konieczności pozostawienia prawa wyłącznie w rękach prawników ze względu na jego złożoność, to tym bardziej powinniśmy kontrolować ową trzecią władzę i patrzeć jej na ręce. Tym ostrzej powinniśmy stawiać jej granice. Jedną z nich musi być wolność słowa, bez której kontrola i krytyka nie jest możliwa. Jeśli to sądy będą decydować o tym, co wolno pisać publicystom – a do takich konsekwencji prowadzą precedensy, z których jeden to wyrok na Zybertowicza – to jakakolwiek kontrola sądokracji okaże się niemożliwa. (...) "

Więcej:


http://www.rp.pl/artykul/227697.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Pią Mar 13, 2009 10:52 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Gdy sąd apelacyjny, po zreferowaniu kwestionowanego przeze mnie orzeczenia Sądu Okręgowego w Warszawie, prezentuje swój własny punkt widzenia, czytamy: „W ocenie sądu apelacyjnego stanowisko sądu okręgowego, zajęte w oparciu o ocenę wskazanych dowodów, zasługuje na uwzględnienie, albowiem mieści się ono w granicach dowolnej swobody, której nie można przypisać cech dowolności” (str. 12).


Pomroczność jasna - to w tym wypadku jedyne określenie postawy sądu , jakie przychodzi na myśl.




Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerry
Weteran Forum


Dołączył: 13 Paź 2006
Posty: 396

PostWysłany: Pią Mar 13, 2009 2:04 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak by powiedział mój idol Komorowski jaki sąd takie jego wyroki Wink

Przypomina mi się stry kawał gdy oskarżony kilkakrotnie zwracał się do sędziów "wysoka sprawiedliwości" a sędzia zwraca mu uwagę: "tu nie ma sprawiedliwości, tu jest sąd".

_________________
W CZASACH POWSZECHNEGO FA?SZU PISANIE PRAWDY JEST CZYNEM REWOLUCYJNYM.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum