Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

IPN: Ks. Jankowski to kontakt operacyjny SB

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Sro Mar 25, 2009 6:32 am    Temat postu: IPN: Ks. Jankowski to kontakt operacyjny SB Odpowiedz z cytatem



Żródło inf. http://www.dziennik.pl/polityka/article347554/IPN_Ks_Jankowski_to_kontakt_operacyjny_SB.html


Historycy nie mają wątpliwości
wtorek 24 marca 2009 20:22


IPN: Ks. Jankowski to kontakt operacyjny SB



Ks. Henryk Jankowski był kontaktem operacyjnym o pseudonimie Libella vel Delegat - twierdzą historycy Instytutu Pamięci Narodowej. Ich zdaniem informacje, jakie przekazywał duchowny, były wykorzystywane przez SB do rozbijania "Solidarności". "Wszystkiemu zaprzeczam, nic takiego nie miało miejsca" - mówi DZIENNIKOWI kapłan.

"Z naukową pewnością rozstrzygamy, że ks. Jankowski to kontakt operacyjny <Libella> vel <Delegat>” - mówi nam dr Jan Żaryn, szef Biura Edukacji Publicznej IPN. Informacja ta znajduje się w przypisie do książki "Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki, 1982 - 1984".

O bliskim współpracowniku Lecha Wałęsy i prymasa Stefana Wyszyńskiego, który od grudnia 1980 r. do maja 1982 r. był informatorem SB, pisały media już trzy lata temu. Nie udało się jednak wówczas ustalić, kto informował o Wałęsie, czy innych członkach władz Solidarności.

Dziś historycy IPN nie mają już wątpliwości. Grzegorz Majchrzak i Piotr Gontarczyk dotarli do kilkunastu nowych raportów dotyczących "Delegata". Ich analiza wskazuje, że może być nim tylko ks. Jankowski. "Ks. Jankowski pojawia się zawsze tam, gdzie <Delegat> vel <Libella>. Informacje od niego uzyskane przez SB opisują na przykład spotkanie z udziałem Wałęsy, prymasa Wyszyńskiego i ks. Jankowskiego. Nie ulega więc wątpliwości, że musiały pochodzić od tego ostatniego" - jest przekonany Gontarczyk. "Przesądzającym faktem jest to, że kontakt operacyjny <Delegat> był prowadzony przez oficera z Gdańska, Ryszarda Berdysa, z wydziału, który zajmował się Kościołem" - twierdzi dr Żaryn.

Kapłan zdecydowanie zaprzecza tezie historyków IPN. "Nie jest prawdą, żebym był kontaktem operacyjnym SB, czy jakimkolwiek źródłem informacji. Ta sprawa w ogóle mnie nie dotyczy, nie mam z nią nic wspólnego" - stanowczo twierdzi ks. Jankowski.

Dr Żaryn uważa, że ks. Jankowski należał do osobowych źródeł informacji (OZI), wśród których istniała także „agentura nierejestrowana”. Osoby zakwalifikowane do tej kategorii nie były rejestrowane w ewidencji. Stąd problem z identyfikacją osoby kryjącej się pod konkretnym pseudonimem. W przypadku "Delegata" dodatkową trudnością jest fakt, że znaczną część materiałów oficjalnie zniszczono w 1990 r.

Według dr Żaryna, z analizy akt SB wynika, że "Delegat" był uznany przez SB za wyjątkowo cenny agent "wpływu", wykorzystywanego do rozpracowywania NSZZ "Solidarność" i Kościoła hierarchicznego.

Tymczasem ks. Jankowski zaprzecza, że spotykał się w tym czasie z kimkolwiek z SB. Przyznaje jednak, że pamięta Ryszarda Berdysa. "To był szef urzędu bezpieczeństwa, który przychodził do kościoła św. Brygidy i wypytywał o różne sprawy. Kilka razy, dwa, może trzy, z nim rozmawiałem, ale byłem bardzo ostrożny" - przekonuje.

Historycy przyznają, że ks. Jankowski mógł nie wiedzieć o tym, że ubek, z którym się spotyka, traktował go jako kontakt operacyjny. "Mógł być przeświadczony, że to on prowadzi grę obliczoną na ograniczenie wpływu członków KOR na <Solidarność>, a szczególnie na Lecha Wałęsę" - ocenia Żaryn. Według niego w tej grze "Delegat" stał na straconej pozycji. "Przekazywane informacji o prymasie Wyszyńskim, Lechu Wałęsie czy Jacku Kuroniu były wykorzystywane do dezintegracji <Solidarności>"– ocenia.

Jednak z taką interpretacją nie zgadza się ks. Jankowski i zdecydowanie zaprzecza, że próbował grać z SB, aby odciągnąć od Wałęsy ludzi z KOR. "Taka gra była absolutnie niemożliwa" - ocenia. I dodaje: "Mogę powiedzieć, że taką grę prowadziłem, ale bym zmyślał" - przyznaje szczerze.

Ks. Jankowski był jednym z bardziej szykanowanych księży w Polsce. Był inwigilowany i szkalowany w prasie reżimowej w okresie stanu wojennego. Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku oskarżyła go w 1984 r. o "nadużywanie wolności sumienia i wyznania", sąd umorzył postępowanie na mocy amnestii z sierpnia tego roku.

Całość materiałów dotyczących "Delegata" vel "Libelli" jeszcze w kwietniu ukaże się na stronie internetowej IPN.

--------------------------------------------------------------------------------

Bogumił Łoziński: Na jakiej podstawie historycy IPN twierdzą, że ks. Henryk Jankowski był "Delegatem"?

Grzegorz Majchrzak*: Po analizie informacji zawartych w kilkunastu nieznanych dokumentach dotyczących "Delegata". Ks. Jankowski pojawia się zawsze tam, gdzie "Delegat" vel "Libella". Informacje od niego uzyskane przez SB opisują na przykład spotkanie z udziałem Wałęsy, prymasa Wyszyńskiego i ks. Jankowskiego. Musiały pochodzić od tego ostatniego. Można jeszcze założyć, że przekazał je ktoś z otoczenia ks. Jankowskiego, ale na pewno nie mógł wpływać na zachowanie prymasa czy Wałęsy, a takie próby są odnotowane w tych dokumentach. Połączenie tych dwóch faktów prowadzi do wniosku, że ks. Jankowski i "Delegat" to ta sama osoba.

Jak był traktowany przez Służbę Bezpieczeństwa i jakiego rodzaju informacje przekazywał SB?
Jako kontakt operacyjny. To jest istotne, ponieważ SB kwalifikowała do tej kategorii osoby, które odmawiały formalnej współpracy, ale nie odmawiały spotkań z funkcjonariuszami SB. W tym, co mówił, widać poparcie dla linii reprezentowanej przez Wałęsę i niechęć do osób związanych z Komitetem Obrony Robotników.

Jak były wykorzystywane informacje zdobyte od "Delegata"?
Były używane przez bezpiekę do gier operacyjnych przeciwko "Solidarności", przede wszystkim do zwalczania grupy związanej z KOR, takich ludzi, jak Andrzej Gwiazda, Anna Walentynowicz czy Jacek Kuroń.

Czy ks. Jankowski mógł prowadzić z SB grę, mającą na celu odciągnięcie KOR od wpływu na "Solidarność"?
Można doszukiwać się takich motywów, ale za mało o tym wiemy. Mógłby to wyjaśnić sam ks. Jankowski albo ówczesny szef gdańskiej bezpieki Ryszard Bedrys.

*Grzegorz Majchrzak jest historykiem IPN

--------------------------------------------------------------------------------

Kapłani zarejestrowani przez SB

W dokumentach opublikowanych przez IPN w książce "Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki, 1982 - 1984" pojawiają się nazwiska duchownych zarejestrowanych przez służby bezpieczeństwa. Autorzy opracowania w specjalnych przypisach informują o charakterze ich kontaktów z SB.

SB zarejestrowała ks. Leona Kantorskiego jako TW o pseudonimach Leśny i Rawicz, To jeden z najbardziej znanych kapłanów opozycjonistów. W latach 1972 - 1979 widniał w kartotekach SB jako tajny współpracownik, który informował o "wydarzeniach wewnątrzkościelnych". Ks. Kantorski został wyeliminowany z sieci agenturalnej ze względu na "dwulicowość i niezachowanie tajemnicy kontaktów z nami" - jak ubolewał ubek.

Kapłanem, którego działalność była porównywana do ks. Popiełuszki, był ks. Mieczysław Nowak z parafii św. Józefa Robotnika w Ursusie, kapelan robotników. Według autorów opracowania w latach 1978 – 1984 był on tajnym współpracownikiem o pseudonimie Paweł. Został zdjęty z ewidencji po odmowie dalszej współpracy.

Autorzy opracowania wymieniają także trzech biskupów. Bp Jerzy Dąbrowski, pracownik sekretariatu prymasa Polski oraz Episkopatu Polski, w 1962 r. został zarejestrowany przez SB jako TW "Ignacy". Przekazywał SB wiele informacji w czasie pobytu w Rzymie w latach 1963 - 70, w okresie Soboru Watykańskiego II, a potem po powrocie do Polski.

Jako kontakt operacyjny został zarejestrowany w 1971 r. ks. Kazimierz Romaniuk, późniejszy biskup warszawsko-praski. W czasie kilkunastu spotkań z funkcjonariuszem SB rozmawiał na temat seminarium duchownego, którego rektorem był od 1970 do 1982 r. Biskup przyznaje, że jako rektor spotykał się z funkcjonariuszem SB, ale o wszystkim był poinformowany prymas Wyszyński.

Autorzy książki dotarli także do kart ewidencyjnych SB dotyczących bp. Alojzego Orszulika, według których był on zarejestrowany przez SB jako kontakt operacyjny. Dokumenty jednak zniszczono, więc nie można określić charakteru powiązań.

Więcej informacji na ten temat czytaj w środowym wydaniu DZIENNIKA i stronie DZIENNIK.PL

autor artykułu : Bogumił Łoziński

Żródło inf. http://www.dziennik.pl/polityka/article347554/IPN_Ks_Jankowski_to_kontakt_operacyjny_SB.html





Robert Majka , polityk, Przemyśl, 25 marca 2009r g.06.32
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Sro Mar 25, 2009 7:11 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Sro Mar 25, 2009 7:01 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem



Żródło inf.
http://www.dziennik.pl/polityka/article347603/Oto_agenci_wokol_ks_Jerzego_Popieluszki.html

IPN ujawnia nowe fakty i nazwiska
wtorek 24 marca 2009 22:07



Oto agenci wokół księdza Popiełuszki

"Ks. Popiełuszko to typ mitomana", "przeprowadził się z parteru na I piętro, ponieważ przypuszczał, że jest tam zainstalowany podsłuch", "był u niego wysłannik od Zbigniewa Bujaka" - takie donosy na księdza Jerzego Popiełuszkę składali SB tajni współpracownicy. Przeczytaj, kim byli.

Nazwiska agentów i treść donosów znajdują się w najnowszej książce Instytutu Pamięci Narodowej pt. "Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki, 1982 - 1984". Praca powstała pod kierunkiem Jolanty Mysiakowskiej z pionu archiwalnego IPN, dziś trafia do czytelników.

SB zainteresowała się ks. Jerzym w lutym 1982 r., we wrześniu założyła mu osobną sprawę rozpracowania operacyjnego pod kryptonimem Popiel. Dla uzyskania informacji o kapłanie otoczono go siecią kilku agentów duchownych i świeckich. "Uzyskana od nich bardzo szczegółowa wiedza była wykorzystywana do inwigilacji i szykan wobec kapłana" - wyjaśnia DZIENNIKOWI dr Jan Żaryn, autor obszernego wstępu do książki. Informacje te były też wykorzystane do przygotowania operacji, która zakończyła się zamordowaniem kapłana 19 października 1984 r.

>>> Jak SB zaplanowała mord księdza Jerzego

TW Miecz, Tarcza

"Powiedział (ks. Jerzy), że dwa tygodnie temu przeprowadził się z parteru na I piętro, ponieważ przypuszczał, że jest tam zainstalowany podsłuch. Spłatał tym figla dla SB. Obecnie z góry ma dobry widok. Wie, że jest pod stałą obserwacją. Że go pilnują" - to fragment pierwszego donosu na ks. Jerzego z lutego 1982 r. Jego autorem jest najaktywniejszy agent inwigilujący kapłana Tadeusz Stachnik, TW o pseudonimie m.in. Miecz, Tarcza - wynika z analizy zawartych w książce 130 dokumentów wytworzonych przez Służby Bezpieczeństwa i Urząd ds. Wyznań.

Donosy Stachnika były niezwykle cenne dla SB, bowiem był on jednym z najbliższych współpracowników ks. Jerzego. Przekazywane przez niego informacje były bardzo szczegółowe, dotyczyły np. rozkładu dnia księdza czy osób, z którymi się spotykał. Te ostatnie były szczególnie ważne, bowiem powodowały zwrócenie przez SB uwagi na daną osobę. "Informacja TW ps. "Tarcza" potwierdza konieczność zainteresowania się Dorotą Gawrysiak z perspektywą przeszukania jej mieszkania" - zanotował ubek Edward Kwiatkowski we wnioskach po pierwszym donosie Stachnika. "Miecz" otrzymał za niego 2000 zł. W meldunku z mszy za ojczyznę w czerwcu podaje nazwiska sześciu działaczy "Solidarności". A w sierpniu donosił: "Ks. Popiełuszko ma ścisłe kontakty z ekstremą &raquo;Solidarności&laquo; regionu Mazowsze. Świadczyć o tym może fakt, że swego czasu był u niego wysłannik od Zbigniewa Bujaka po większą kwotę pieniężną, którą otrzymał (paręset tysięcy zł), o czym sygnalizowałem‚ a obecnie wysłannik od Romaszewskiego". Stachnik współpracował z SB od 1978 r. Ten ekonomista, działacz Konfederacji Polski Niepodległej i pracownik NSZZ "Solidarność", nie przestał donosić nawet po zamordowaniu kapłana. Dziś już nie żyje. Z napisu na grobie na Cmentarzu Wolskim w Warszawie wynika, że "zginął tragicznie" w lutym 1992 r., miał 65 lat.

TW Jankowski

Wśród agentów donoszących na ks. Jerzego większość stanowili inni duchowni. Do najaktywniejszych należał ks. Michał Czajkowski, TW ps. Jankowski, zarejestrowany jako tajny współpracownik od 1956 r. do 1984 r. Gdy SB zaczęło rozpracowywać ks. Jerzego, TW Jankowski został specjalnie oddelegowany do inwigilacji kapłana. - "Zgodnie z zadaniem, odwiedziłem Popiełuszkę już dwukrotnie. Podczas tych wizyt uzyskałem szereg wynurzeń..." - donosił płk Adamowi Pietruszce, późniejszemu zabójcy ks. Popiełuszki. O ile donosy Stachnika miały charakter techniczno-personalny, o tyle ks. Czajkowski formułował opinie o swojej ofierze, np.: "Jestem zdania, iż ks. Popiełuszko to typ mitomana widzącego więcej w wyobraźni niż w rzeczywistości. Jego konspiracja dowartościowuje jakiś manieryzm, który zawsze reprezentował".

Donosił również o sprawach, od których mogło zależeć życie kapłana: "Chronić się przed aresztowaniem ma on zawsze podczas nabożeństwa w zamówionej ze szpitala na Banacha karetce pogotowia, stojącej obok kościoła. W przypadku próby aresztowania jego, ucieka on do karetki i będzie obłożnie chory, bezpieczny w klinice".

Ks. Czajkowski był też wykorzystywany przez SB do konkretnych działań operacyjnych, m.in. skłócenia ks. Popiełuszki z jego przełożonym prymasem Józefem Glempem. Jak sam się chwali wobec płk Pietruszki w październiku 1983 r., "przytaczam prymasowi opinię ks. Popiełuszki, jakoby kierownictwo Kościoła zlekceważyło pierwszą pielgrzymkę robotników na Jasną Górę w dniu 18 bm. Prymas z zainteresowaniem zareagował na tę opinię, oceniając, że jest to prosty wymysł samego Popiełuszki, któremu &raquo;impreza nie wypaliła&laquo;". Nie dziwi więc zadanie, jakie otrzymał ks. Czajkowski od oficera prowadzącego: "Nadal przekazywać opinie, które będą dyskredytowały ks. Popiełuszkę".

Glemp i Popiełuszko - dwie strony barykady

TW Jankowski pozwala sobie też na pochwały pod adresem władz za pozytywne skutki, jakie przyniosło nękanie ks. Jerzego. "Prowadzone postępowanie p(rzeciw)ko ks. Popiełuszko przyniosło władzom państwowym już profit w postaci zarządzenia kurii warszawskiej o konieczności wystawiania zezwoleń na występy aktorów w kościołach. Stanowi to pośrednie przyznanie racji władzom o politycznych akcentach w nabożeństwach" - donosił.

Ks. Czajkowski nie wahał się też informować o metodach walki ks. Jerzego z bezpieką. "27 bm. był u ks. Popiełuszko bp Kraszewski z dziwną misją. Stwierdził, że nie przychodzi jako jego zwierzchnik duchowy, ale brat i przyjaciel. Z tych pozycji prosi go, aby nie głosił kazania w dniu 30 bm., gdy(ż) wtedy zamknie go bezpieka. W tej sytuacji zdecydowano, że kazanie będzie głosił ks. Bogucki, a Popiełuszko weźmie tylko udział w koncelebrze, co też tak wykonano w praktyce".

TW Jankowski zerwał współpracę z SB po zamordowaniu ks. Jerzego. Jednak gdy w 2006 r. zostały ujawnione jego kontakty z SB, wydał oświadczenie, w którym napisał: "Nigdy nie donosiłem na (...) księdza Jerzego Popiełuszkę, z którym łączyła mnie współpraca i przyjaźń". Jednak gdy "Więź" opublikowała raport na temat jego 24-letniej współpracy z SB, przyznał: "Wina moja jest bezsporna".

Kustosz

SB do inwigilacji ks. Jerzego wykorzystywała też jego przyjaciół. W 1979 r. zarejestrowano jako TW pseudonim Kustosz ks. Andrzeja Przekazińskiego, dyrektora Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, pełniącego tę funkcję do dziś. Choć zainteresowanie ks. Przekazińskim związane było z jego działalnością patriotyczną w muzeum, prowadzący go esbek kpt Roman Dobrzyński szybko zorientował się, że zna on osobiście ks. Popiełuszkę, i próbował przez niego wpływać na kapłana. Kpt. Dobrzyński zanotował: "Nawiązał bliższe kontakty z ks. Popiełuszką w celu neutralizacji jego działania". Jednak informacje uzyskiwane od Kustosza nie satysfakcjonowały Dobrzyńskiego. Tajny współpracownik tłumaczył mu bowiem, że ks. Popiełuszko: "Nie robi on nic, co mogłoby szkodzić władzy, a organizowane przez niego msze dają upust niezadowoleniom społecznym". Fiaskiem zakończyło się też wykorzystanie ks. Przekazińskiego do neutralizacji ks. Jerzego: "Starał się na niego wpłynąć, aby stonował kazania, ale to nic nie dało" - zanotował ubek.

Jednak SB wykorzystywała nawet pozornie nieistotne informacje. Po odmowie wydania ks. Popiełuszce paszportu Kustosz informował SB: "Ks. Jerzy nie wykazywał specjalnego załamania, nie był zmartwiony, bo liczył się z taką ewentualnością". - Informacja o nastroju kapłana na odmowę paszportu mogła być wykorzystana do niszczenia go psychicznego - zwraca uwagę dr Żaryn.

Ks. Przekaziński odmówił kontaktów z SB po śmierci męczennika. Dziś nie zaprzecza, że był nachodzony przez oficera SB, ale podkreśla, że nic nie wie o tym, że był zarejestrowany jako TW. "W ogóle nie wiedziałem wówczas, że istnieje coś takiego jak tajny współpracownik. Ten człowiek z SB mnie nachodził, takie były czasy, że musiałem z nim rozmawiać, ale nigdy niczego nie podpisałem. W swoim sumieniu jestem czysty" - mówi nam dziś.

Poeta

W tym samym czasie co ks. Popiełuszko w kościele św. Stanisława Kostki pracował jako wikary ks. Jerzy Czarnota. Według akt SB od 1964 r. do co najmniej 1988 r. był tajnym współpracownikiem o pseudonimach Roland i Poeta. Jednak akta jego sprawy zostały zniszczone w 1990 r. Jak ustaliliśmy, obecnie ks. Czarnota jest kapłanem diecezji łowickiej. Gdy sprawa jego współpracy z SB została w ubiegłym roku ujawniona przez media, został przez władze diecezji zwolniony z kierowania jednym z wydziałów kurii, stracił też funkcję proboszcza dużej parafii w Żyrardowie i został przeniesiony do parafii wiejskiej.

"Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982 - 84" jest pierwszym tomem z cyklu. Zawiera dokumenty do czasu pogrzebu kapłana - 3 listopada 1984 r., obecnie IPN pracuje nad dokumentami dotyczącymi kapłana, które obejmują kolejne lata.

autor : Bogumił Łoziński



Żródło inf.
http://www.dziennik.pl/polityka/article347603/Oto_agenci_wokol_ks_Jerzego_Popieluszki.html



Robert Majka , polityk, Przemyśl, 25 marca 2009r g.07.01
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Sro Mar 25, 2009 7:29 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem



Żródło inf.

http://www.dziennik.pl/polityka/article323985/Jak_SB_zaplanowala_mord_ksiedza_Jerzego.html

Nieznane dokumenty bezpieki
piątek 20 lutego 2009 09:30



Jak SB zaplanowała mord księdza Jerzego

Morderstwo ks. Jerzego Popiełuszki było precyzyjnie zaplanowane. SB otoczyła kapłana siecią agentów, o represjach wobec kapelana "Solidarności" informowano najwyższe władze partii i MSW. Historyk dr Jan Żaryn analizuje w rozmowie z DZIENNIKIEM nieznane dotąd dokumenty bezpieki.


W najbliższych tygodniach opublikuje je Instytut Pamięci Narodowej. W książce "Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki, 1982 - 1984" zostaną ujawnione kolejne nazwiska osób, które donosiły na ks. Jerzego. Książka powstała pod kierunkiem Jolanty Mysiakowskiej z pionu archiwalnego IPN.

>>> Nadal nie wiemy, kto kazał zabić księdza Popiełuszkę

Bogumił Łoziński: Od kiedy służby specjalne PRL zaczęły interesować się księdzem Popiełuszką?

Jan Żaryn*: Pierwszy zamieszczony w książce donos, który świadczył o bliższym zainteresowaniu jego osobą, pochodzi z lutego 1982 r. W kwietniu funkcjonariusze SB dostali polecenie, aby wziąć go pod szczególną obserwację. We wrześniu, po mszy za ojczyznę, SB założyła w celu skuteczniejszego prowadzenia jego inwigilacji osobną "sprawę operacyjnego rozpracowania" (SOR) pod kryptonimem Popiel.

Ale przecież już wcześniej, w okresie legalnej "Solidarności", był znanym wszystkim kapelanem robotników z Huty Warszawa.
Istniała prowadzona na niego - podobnie jak i na wszystkich pozostałych kapłanów - "teczka ewidencji operacyjnej na księdza" (TEOK). Być może znajdziemy jeszcze jakieś materiały z wcześniejszego okresu, ale widocznie w tym czasie nie wzbudził jeszcze większego zainteresowania władz. Nawet w zbiorczym raporcie dla Wydziału Organizacyjnego KC PZPR, relacjonującym pierwszą mszę za ojczyznę z lutego 1982 r., nie pada nazwisko ks. Jerzego, choć w niej uczestniczył.

Kto donosił na kapłana?

Pierwsze donosy na ks. Popiełuszkę sporządzał tajny współpracownik SB, który używał kilku pseudonimów, m.in. Miecz czy Tarcza. Ten działacz "Solidarności" na Mazowszu, związany z hutnikami, należał do bliskiego otoczenia kapłana i był bardzo aktywny, dostarczał najwięcej informacji. Po decyzji o inwigilacji kapłana w jego otoczenie zostali przesunięci inni agenci. W sumie było to kilka osób, duchownych i świeckich. Mieli inwigilować i obserwować księdza.

Czy w książce ujawniacie nazwiska tych agentów?

Tak, choć niektórzy są już znani, np. TW o ps. Jankowski, czyli ks. Michał Czajkowski. Pozostałe osoby zostaną ujawnione, gdy książka się ukaże. Mogę powiedzieć, że jest wśród nich inny kapłan warszawski. Po zamordowaniu ks. Jerzego tych dwóch księży zerwało współpracę z SB. Ale opisujemy też przypadki duchownych, którzy mimo tej tragedii nadal utrzymywali kontakty ze służbami specjalnymi PRL.

O współpracę z SB jest oskarżany kierowca ks. Popiełuszki Waldemar Chrostowski. Czy znaleźliście materiały potwierdzające te oskarżenia?
W publikowanych przez nas dokumentach nie ma na taką współpracę dowodów. I ja takich nie znam. Zachowane dane ewidencyjne dotyczące sprawy o kryptonimie Desperat świadczą o tym, że był on jej figurantem, a nie osobowym źródłem informacji. Ale teczka nie zachowała się.

Czy próbowaliście dotrzeć do agentów, żeby opowiedzieli o swojej działalności?

To nie są agenci, tylko osoby, które zostały zarejestrowane przez SB jako tajni współpracownicy bądź jako kontakty operacyjne czy informacyjne. To nie to samo. Powtarzamy wielokrotnie, że każda sprawa ma swój indywidualny wymiar. Wobec większości przypadków nie próbowaliśmy nawiązywać kontaktu. Będą oni mogli odnieść się do informacji zawartych w tych materiałach po ukazaniu się książki. W dokumentach przewijają się bardzo różne osoby, które niekoniecznie miały bezpośredni kontakt z ks. Jerzym. Przy ich nazwiskach znajduje się przypis informujący o ich np. wcześniejszej działalności agenturalnej. Jest on wynikiem pełnej kwerendy, a więc obejmuje cały życiorys danego kapłana czy świeckiego.

Co SB robiła z wiedzą o ks. Jerzym uzyskiwaną od agentów?

Donosy służyły działaniom, które w efekcie miały zakończyć się procesem ks. Jerzego. Gdy we wrześniu 1983 r. wszczęto śledztwo przeciwko ks. Popiełuszce, materiały zgromadzone przez SB - właśnie donosy, podsłuchy, nagrania z kazań, zdjęcia i inne - były wykorzystywane przez prokurator Annę Jackowską do postawienia mu zarzutów.

W grudniu 1983 r. ks. Jerzy został aresztowany. Na jakiej podstawie?

Bezpośrednim powodem aresztowania były "antysocjalistyczne" i "wybuchowe" materiały znalezione w mieszkaniu ks. Jerzego przy ul. Chłodnej. Dziś wiadomo, że zostały tam podrzucone przez SB. Uczestniczył w tym m.in. Leszek Pękala, późniejszy zabójca kapłana. Księdza wypuszczono, ale przez dłuższy czas był wzywany na komendę do pałacu Mostowskich, gdzie poddawano go wielogodzinnym przesłuchaniom. 12 lipca 1984 r. skierowano akt oskarżenia do sądu na podstawie artykułu 194 kodeksu karnego. Mówił on o działaniu przeciwko porządkowi publicznemu.

Dlaczego nie doszło do procesu?

Jednym z powodów może być amnestia z lipca 1984 r., która mogła, ale nie musiała objąć ks. Jerzego. Widać, że władza wahała się co do jego osoby, bo został nią objęty dopiero pod koniec sierpnia. Według mnie mogli obawiać się rozgłosu, jaki niewątpliwie towarzyszyłby procesowi, i to nie tylko w Polsce, ale także zagranicą. W czasie procesu ks. Popiełuszko zostałby dopuszczony do głosu, a tego władze chciały uniknąć. Zdecydowano się więc odstąpić od procesu i wzmóc represje.

Rezygnacja z procesu na rzecz represji oznaczała w konsekwencji zabicie kapłana?

Nieprzejednana postawa ks. Jerzego i decyzja władz o zmuszeniu go do milczenia za wszelką cenę doprowadziły do tragedii. Krąg zaciskał się półtora miesiąca przed śmiercią. Kierownictwo MSW zaczęło budować wobec niego atmosferę nienawiści. 1 września próbowano podpalić mieszkanie jego kierowcy Chrostowskiego. W czasie spotkania we wrześniu gen. Zenon Płatek imiennie wymienił bodaj sześciu warszawskich kapłanów z ks. Popiełuszką na czele, wobec których należy zastosować bardzo daleko idące represje, aby zamilkli. Podczas narady 25 września, a następnie z 12 października, został przyjęty plan, który miał doprowadzić tych kapłanów do - jak to określił płk Adam Pietruszka - stanu przedzawałowego.

Represje SB dopełniały oficjalne działania władz, na przykład konferencje prasowe Jerzego Urbana, który przez swoją propagandę nastawiał społeczeństwo przeciwko ks. Popiełuszce czy artykuł w jednej z sowieckich gazet, który zadawał pytanie, jak to możliwe, że władze dopuszczają do łamania prawa przez jednego z kapłanów.

Skala represji była dozowana, narastała, w pewnym momencie SB nie mogła się już cofnąć, poszła do końca.

Czy są dokumenty pokazujące, że SB przygotowywała zabicie ks. Jerzego?


12 października odbyła się ostatnia narada w kierownictwie MSW. Jej przebiegu do końca nie znamy. Ale wiemy o niej z dokumentu pośredniego. Najprawdopodobniej wówczas zapadła decyzja o zamordowaniu kapłana, bo następnego dnia grupa Grzegorza Piotrowskiego podjęła pierwszą, nieudaną próbę zamachu na jego życie, gdy wracał do Warszawy z Gdańska. Zachowały się materiały tzw. funduszu operacyjnego, opisujące na co i kiedy zostały wzięte pieniądze na działania operacyjne. Tam jest informacja o hotelu w Sopocie, gdzie zatrzymała się ekipa Piotrowskiego przed pierwszym napadem, a także o zakupieniu przedmiotów, które służą do wywołania nagłej śmierci. Z tych środków - jak się wydaje - został sfinansowany drugi, już udany zamach.

Czy najwyższe władze wiedziały o tych działaniach SB?



Istnieją zapisy pokazujące, że gen. Wojciech Jaruzelski czy gen. Czesław Kiszczak byli na bieżąco informowani o działaniach SB wobec ks. Jerzego. Na poziomie partyjnym wiedza operacyjna pochodząca od SB służyła do nacisków na przedstawicieli Kościoła w czasie rozmów w Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu. Chodziło o wymuszenie na biskupach, aby uciszyli niepokornych księży.

Ksiądz prymas Józef Glemp nie nakazał jednak ks. Jerzemu milczenia.
Rzecz jasna nie taka była jego rola w Kościele. Kard. Glemp proponował ks. Popiełuszce wyjazd na studia do Rzymu. Miał świadomość zaciskającej się wokół niego pętli, próbował ratować jego życie. Nie chciał jednak go zmuszać, pozostawił decyzję kapłanowi. Trzeba mieć świadomość, że represje, jakim był poddawany ks. Jerzy, nie dotyczyły tylko jego. Ich adresatem był także Kościół hierarchiczny, w tym kard. Glemp, który miał skapitulować, nakazać ks. Jerzemu wyjazd do Rzymu i ugiąć się przed komunistycznym prawem, które ograniczało działalność duszpasterską Kościoła wobec wiernych.

W tamtym czasie było wielu kapłanów walczących z komunistyczną władzą, dlaczego SB wybrała właśnie ks. Jerzego?

Być może z powodu jego charyzmatycznej osobowości, która przyciągała tłumy. Miał bardzo szerokie oddziaływanie na wiernych i to mogło zdecydować, że władze wybrały jego na ofiarę.

Czyli jego śmierć to nie był przypadek. Wszystko było na zimno, z wyrachowaniem zaplanowane?

Dokładnie tak. Ewidentnie morderstwo zostało z góry dokładnie przemyślane i precyzyjnie wykonane.

Czy zgromadzone dokumenty pomogą w odkryciu, kto z ówczesnych władz zlecił to zabójstwo?

O to trzeba zapytać prokuratorów IPN pracujących nad tą sprawą. Jednak niezależnie od tego, czy ta zbrodnia była wpisana w myślenie Jaruzelskiego, czy Kiszczaka, cała dynamika sprawy i nagromadzonych wobec ks. Jerzego represji wskazuje, że kierownictwo partii i resortu spraw wewnętrznych dopuszczało taki właśnie skutek swych decyzji i żądań wobec funkcjonariuszy SB. Nie kłócono się w tej kwestii, także np. w korespondencji między prokuraturą, urzędem ds. wyznań i SB. Wszyscy oni równolegle prowadzili rozległą grę operacyjną skierowaną przeciwko ks. Popiełuszce.

*Dr hab. Jan Żaryn jest historykiem, dyrektorem Biura Edukacji Publicznej IPN

Rozmawiał: Bogumił Łoziński



Żródło inf.

http://www.dziennik.pl/polityka/article323985/Jak_SB_zaplanowala_mord_ksiedza_Jerzego.html



Robert Majka , polityk, Przemyśl, 25 marca 2009r g.07.25
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Sro Mar 25, 2009 4:20 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Sro Mar 25, 2009 3:47 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem



Żródło inf.

http://www.dziennik.pl/polityka/article347889/Gwiazda_Jankowski_i_SB_To_pewne.html

Opozycjonista nie ma wątpliwości

środa 25 marca 2009 13:09



Gwiazda: Jankowski i SB? To pewne

To, że ksiądz Jankowski może donosić SB, podejrzewaliśmy już w latach 80. - mówi DZIENNIKOWI Andrzej Gwiazda.


Tak działacz niepodległościowej opozycji skomentował informację IPN, że kapelan ”Solidarności” był kontaktem operacyjnym PRL-owskiej bezpieki. Gwiazda przyznaje, że były to poszlaki i domysły, ale w tamtym czasie nie można było ich zweryfikować.

"Od 1980 roku trzymaliśmy się od księdza Jankowskiego tak daleko, jak się dało" - mówi nam Andrzej Gwiazda. Tłumaczy, że wówczas nie było jednoznacznych dowodów współpracy Jankowskiego z SB, ale po analizie tego, co docierało do bezpieki, wszystko jednoznacznie wskazywało na księdza. "Teraz te podejrzenia znalazły naukowe potwierdzenie" - mówi Gwiazda.

>>> Jankowski to kontakt operacyjny SB

Dawny opozycjonista kwestionuje wyjaśnienia, że ksiądz Jankowski mógł nieświadomie przekazywać SB informacje podczas spotkań z oficerami. "Przecież nie można kwestionować inteligencji księdza. Jankowski nie był tak głupi" - dodaje.

>>> Ks. Isakowicz-Zaleski broni Jankowskiego

Andrzej Gwiazda mówi nam, że raporty "Delegata" - bo pod takim pseudonimem SB zarejestrowała księdza Jankowskiego - wykluczają nieświadomość. Twierdzi, że z dokumentami bezpieki zapoznał się podczas wizyty u papieża Jana Pawła II.

Historycy IPN nie mają wątpliwości, że ksiądz Henryk Jankowski był kontaktem operacyjnym o pseudonimie "Libella" lub "Delegat". Informacja ta znajduje się w przypisie do książki "Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki, 1982 - 1984".

autor : Andrzej Geller



Żródło inf.

http://www.dziennik.pl/polityka/article347889/Gwiazda_Jankowski_i_SB_To_pewne.html

Komentarz

Nie ma bardziej wiarygodnego źródła dotyczącego oceny
okresu ostatnich 40 lat , jak ocena dokonana przez
mgr inż. Andrzeja Gwiazdę. Tym bardziej ważna jest niezależna ocena
sytuacji z okresu powstania i funkcjonowania WZZ oraz pierwszej NSZZ Solidarność.
Aż czasami się boje pomyśleć
jak Polska , Polacy w kraju i na emigracji będą mogli w przyszłości
poznać
(odróżnić ziarno od plew)
gdy nie daj Boże zabraknie Andrzeja !!! Rolling Eyes
Należy tylko mieć nadzieje, że Andrzej wraz z żoną będą żyli
jeszcze kilkadziesiąt lat. Tego im życzę z całego serca.
Powiem wprost , Polska bez trzeźwej oceny sytuacji geopolitycznej dokonanej przez małżeństwo
Gwiazdów, straciłaby już dawno możliwość wybicia
się kiedyś na niepodległość. Mówie to poważnie, co czuje. Rolling Eyes



Robert Majka , polityk, Przemyśl, 25 marca 2009r g.16.11
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Czw Mar 26, 2009 9:07 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ks. Isakowicz-Zaleski stwierdzil wyraznie:
"Prałat z Gdańska nie był tajnym współpracownikiem SB, więc nazywanie go "agentem" jest niesprawiedliwe i krzywdzące."
"(...) sprawa ta nie obciąża duchownego z Gdańska, choć dla własnego dobra ks. Jankowski powinien to publicznie wyjaśnić."

http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7162.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
A zatem rozdmuchiwanie tego do nieproporcjonalnych rozmiarow mozna tlumaczyc tylko tym, ze "Dziennik" to niemiecka gazeta dla Polakow. Trzeba powiedziec, ze tam czasami ukazuje sie ciekawy material, ale raczej tylko taki, co bezposrednio nie przeszkadza interesom zachodnich sasiadow. Tym razem wygląda to na zorganizowaną kampanie, bo tydzien temu niemiecki brukowiec dla Polakow "Fakt" wyskoczyl z takim oto paszkwilem na temat ksiedza Pralata Jankowskiego:
http://www.efakt.pl/politycy/artykul.asp?Artykul=42743&rss=1
Ks. Jankowski narazil sie nie tylko Niemcom, ale przede wszystkim niektore srodowiska zydowskie uznaly go za antysemite, to teraz czynniki "salonowe", mimo swego zacietego oporu przeciw lustracji, w tym konkretnym przypadku robią sie takie dociekliwe. Podobnie bylo dawniej, gdy Urban nagle stal sie na jeden dzien zwolennikiem lustracji, aby "dowalic" Najderowi.
Z kolei "Andrzej Gwiazda (...) twierdzi, że z dokumentami bezpieki zapoznał się podczas wizyty u papieża Jana Pawła II." To juz wymaga wyjasnienia. U papieza Gwiazda oglądal dokumenty bezpieki? Czy pan Geller w swoim artykule napisal tak jak rzeczywiscie powiedzial Andrzej Gwiazda?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
slako
Weteran Forum


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 269

PostWysłany: Pią Mar 27, 2009 10:36 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Spór o księdza Jankowskiego


Redaktor: JMJ
26.03.2009.
Ks. Isakowicz - Zaleski broni kapelana gdańskiej "Solidarności" mówiąc, że nazywanie go agentem jest krzywdzące. Z kolei Jerzy Jachowicz oskarża, mówiąc wprost, że duchowny kłamie.

Ks. Isakowicz - Zaleski pisze o "Delegacie".

- Co do ks. Henryka Jankowskiego, to nie jest dla mnie zaskoczeniem, że to właśnie on jest kontaktem operacyjnym o ps. "Delegat". Wielu historyków mówiło o tym od dawna, ale dopiero wspomniana publikacja postawiła ?kropkę nad i" - komentuje ks. Isakowicz - Zaleski.

Duszpasterz Ormian poddaje analizie dokumenty IPN. Według niego, prałat Jankowski nie był tajnym współpracownikiem SB, dlatego krzywdzące jest nazywanie go "agentem".

Gdański duchowny nie miał świadomości, że jest manipulowany przez SB, a w dodatku działał w dobrej wierze, chcąc osłabić wpływy lewicowego KOR wewnątrz ?Solidarności". Kontakty z pułkownikiem zostały zerwane, a ks. Jankowski stał się obiektem agresywnych działań komunistycznych służb.

-Jedyne "ale", to to, że niepotrzebnie w ogóle chciał rozgrywać "partię szachów" z komunistyczną bezpieką. To się zawsze źle kończyło, bo esbecy, zwłaszcza z Wydziału IV, nie byli mało rozgarniętymi "chłopcami - radarowcawi" z piosenki Andrzeja Rosiewicza, ale dobrze szkolonymi wywiadowcami. Sprawa ta nie obciąża duchownego z Gdańska, choć dla własnego dobra ks. Jankowski powinien to publicznie wyjaśnić - kończy ks. Isakowicz - Zaleski.

Nie wierzę w niewinność ks. Jankowskiego.

Tak w "Dzienniku" odnosi się do sprawy Jerzy Jachowicz, który wprost stwierdza, że duchowny kłamie celem ukrycia przeszłości. Według niego to powszechna praktyka oskarżanych o współpracę. I jako przykład podaje sprawę ks. Czajkowskiego.

-Nie wierzę w zapewnienia o niewinności ks. Henryka Jankowskiego. Bardziej ufam analizie materiałów przeprowadzonych przez ludzi IPN - napisał Redaktor "Dziennika".

Jerzy Jachowicz wskazuje na to, jak różnie ks. Jankowski traktuje dokumenty IPN. - Pamiętam jak 3 lata temu ks. Henryk Jankowski ujawnił listę dziewięciu duchownych z Trójmiasta, tajnych współpracowników SB, którzy na niego donosili. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski wyraził sceptycyzm wobec tej listy, mówiąc, że nie musi być ona w pełni wiarygodna. Opinia ta zirytowała wtedy ks. Jankowskiego. Podkreślił, że ujawnił te nazwiska na podstawie dokumentów IPN - napisał Jachowicz.

Na potwierdzenie przywołuje słowa ks. Jankowskiego odnośnie tamtej sytuacji - Oni (IPN - przyp. Red.) biorą odpowiedzialność. Nie ja stworzyłem to i ksiądz biskup jest w błędzie - grzmiał wtedy gdański Prałat.

Jerzy Jachowicz uważa, że chociaż ks. Jankowski nie była zarejestrowany jako tajny współpracownik, to świadomie spotykał się z funkcjonariuszem SB, aby przekazywać informacje.

-Dlaczego i w tej sprawie wierzę IPN-owi? Jestem bowiem pewien, że zbadali dostępne im materiały rzetelnie. Musieli mieć świadomość, że ks. Henryk Jankowski nie jest tuzinkową postacią wśród duchownych katolickich. I nie wolno im się tu omylić nawet o centymetr. Byli w sytuacji, kiedy lepiej jest powiedzieć dwa słowa za mało niż jedno za dużo - argumentuje red. Jachowicz.

Fronda.pl/RZ
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Sob Mar 28, 2009 9:20 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wydaje mi sie, ze juz domyslam sie o co tam moze konkretnie chodzic z ks. Janowskim jako k.o., aczkolwiek rownie dobrze moge sie mylic. Poniewaz dzisiaj nie mam czasu na dyskusje, chcialbym tylko zasygnalizowac pare punktow.
To co napisalem w poprzednim poscie wynika przede wszystkim z mojego pelnego zaufania do kompetencji i uczciwosci ks. Isakowicza-Zaleskiego, ktory wlozyl wiele wysilku, aby zapoznac sie z materialami dotyczącymi agentury w Kosciele i oswiadczyl, ze Pralat z Gdanska nie przekroczyl granicy czy linii.
Jest bezspornym faktem, ze ks. Jankowski byl zarejestrowany jako k.o. Teraz, co z tego wynika? Wedlug tego, co ogolnie wiadomo z dotychczasowych publikacji IPN, k.o. to jeszcze nie TW i mogl zostac zarejestrowany bez swojej wiedzy oraz w przeciwienstwwie do TW nie brano od niego zgody na wspolprace, nie uzgadniano z nim pseudonimu itd. Ale jezeli kogos zarejestrowano jako k.o., to znaczy, ze taka osoba nie odmawiala spotkan z funkcjonariuszem i SB musiala oceniac, ze w jakis sposob ten kontakt jest im pomocny. Najczesciej k.o. to byl ktos, kto spotykal sie z funkcjonariuszem SB z racji pelnionej funkcji, np. dyrektor duzego zakladu, szef dzialu kadr itp. Jezeli k.o. takiej funkcji nie pelnil (bo nie pelnil w przypadku ks. Jankowskiego), to znaczy, ze oceniano go jako zbyt rozmownego, skoro uznano, ze spotkania z nim mogą byc przydatne. To nie przydaje honoru, ze godzil sie na pogaduszki z esbekiem, chociazby wedlug jego mniemania mialy byc "niewinne". Ale to jeszcze za malo, by uznac go za zdrajce, chyba ze... zachowaly sie konkretne donosy. Dlatego IPN musi to do konca wyjasnic, rybka albo pipka.
I jeszcze jedna sprawa. W roznych wczesniejszych opracowaniach dotyczacych jawnego okresu "S", a szczegolnie tam gdzie chodzilo o Pierwszy Krajowy Zjazd pojawial sie TW "Delegat". Poniewaz TW i k.o. to nie to samo, to nalezy zapytac, czy wedlug badaczy IPN chodzi o te samą osobe. Jezeli to dwie rozne osoby, to w takim razie: czy Andrzej Gwiazda nie pomylil dwoch roznych "Delegatow"?
To tyle uwag na gorąco.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
slako
Weteran Forum


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 269

PostWysłany: Sob Mar 28, 2009 10:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rzeczpospolita.pl/tematy/plus_minus_a_3.html




PLUS MINUS
TAK BYŁO

Raport "Delegata"


W styczniu 1981 r. delegacja będącej na ustach całego wolnego świata "Solidarności" z Lechem Wałęsą na czele pojechała do papieża Polaka Jana Pawła II. Dzięki agenturze SB już w kilka dni po powrocie szczegółowy raport z wizyty trafił na najważniejsze biurka w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych


Jan Paweł II i Bożena Rybicka. W tle: ks. Henryk Jankowski i Andrzej Celiński
(c) FOT. ARTURO MARI/ARCHIWUM RODZINNE BOŻENY GRZYWACZEWSKIEJ

Jan Paweł II przyjmuje delegację „Solidarności”, 15 stycznia 1981
(c) FOT. ARTURO MARI

Jan Paweł II, Bożena Rybicka i Lech Wałęsa.
(c) FOT. ARTURO MARI/ARCHIWUM RODZINNE BOŻENY GRZYWACZEWSKIEJ

Jan Paweł II i Bożena Rybicka
(c) FOT. ARTURO MARI/ARCHIWUM RODZINNE BOŻENY GRZYWACZEWSKIEJ
W czasie sierpniowego strajku w 1980 roku, na słynnej bramie Stoczni Gdańskiej, obok obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej stoczniowcy umieścili portret Jana Pawła II. Pod koniec strajku ktoś wpadł na pomysł pielgrzymki do Rzymu, jeśli protest zakończy się sukcesem. Do jedynego wolnego związku zawodowego w bloku komunistycznym płynęły zaproszenia z całego świata. Uznano jednak, że pierwsza oficjalna delegacja kierownictwa "S" wyruszy do miejsca symbolicznego, ale zarazem politycznie neutralnego, czyli do papieża Polaka. Do Rzymu pojechało 18 osób, z Lechem Wałęsą na czele.

Związkowa delegacja powróciła do kraju 19 stycznia. Już dwa dni później, 22 stycznia, powstał opisujący jej pobyt we Włoszech wielostronicowy meldunek do "Naczelnika Wydziału IV Departamentu IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych", podpisany przez podpułkownika Aleksandra Świerczyńskiego, naczelnika Wydziału IV Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Gdańsku.

Przytaczamy ten dokument niemal w całości z zachowaniem pisowni oryginalnej. Wydział IV MSW zajmował się Kościołami i związkami wyznaniowymi. Natomiast skrót k.o. oznaczał kontakt operacyjny, czyli jedno z osobowych źródeł informacji Służby Bezpieczeństwa.

Meldunek zaczyna się tak: "Dnia 21 bm. uzyskano ze źródła k.o. "Delegat" następujące informacje na temat przebiegu wizyty NSZZ "Solidarność" w Rzymie i spraw z nią związanych".

Wizyta u prymasa
"Dnia 11 i 12 stycznia br. Kapelan "S" ks. Henryk Jankowski przebywał na terenie Warszawy, gdzie wspólnie z Lechem Wałęsą przeprowadzili w Sekretariacie Episkopatu rozmowy i robocze ustalenia dot. wizyty we Włoszech i audiencji u Papieża" - donosił "Delegat". - "Bp Dąbrowski i ks. Orszulik przekazali Wałęsie niezbędne wytyczne i wskazówki odnośnie postawy, jaką winna zająć we Włoszech delegacja "S".

Poinformowano Wałęsę, że jego najbliższymi doradcami będą doc. Kukołowicz oraz ks. Jankowski, z którymi ma konsultować wszystkie swoje działania. Poza tym ks. Jankowski i Wałęsa byli na rozmowie u Prymasa Wyszyńskiego (Wyszyński przebywał w tym czasie na wypoczynku pod Warszawą).

Prymas udzielił Wałęsie rad odnośnie tego, jaki kierunek działalności winna przyjąć "S". Według Wyszyńskiego, nadrzędnym celem wszelkiej działalności winien być interes Ojczyzny i rzetelna praca dla wszystkich ludzi dla dobra Polski. Poza tym Wyszyński oświadczył Wałęsie, że przy "S" oraz przy jego osobie "kręcą się bardzo dziwni i nieciekawi ludzie", od których należy się uwolnić.

Wałęsa zobowiązał się przestrzegać wszystkich ustalonych w Sekretariacie Episkopatu zasad wizyty i lojalności wobec doradców delegowanych przez Prymasa".

Przemówienie dla Wałęsy
"Na lotnisku delegację witali przedstawiciele trzech central związkowych. Już podczas powitania określili się oni jako rywalizujące między sobą grupy. W imieniu Stolicy Apostolskiej witał abp Copa, którego związkowcy włoscy popchnęli na plan dalszy, aby samemu odgrywać główną rolę".

Później w dokumencie pojawia się szczegółowa informacja o tym, że część delegacji mieszkała osobno, a także, kto z ramienia Kościoła współdziałał z przedstawicielami prymasa. "Delegat" zauważył też w Rzymie "bardzo dużo różnych przedstawicieli prasowo-telewizyjnych z RWE i "Kulturą Paryską" włącznie". Autor donosu odnotował, że kilku z nich przedstawiało się nazwiskiem "Morawski" i "wszyscy oni się znali ze sobą".

"Ponieważ Lech Wałęsa źle czyta opracowano mu na piśmie wystąpienia, ks. Jankowski i doc. Kukołowicz przygotowali go do wystąpienia na audiencji u Papieża w ten sposób, że pouczyli go co ma powiedzieć, pozostawiając mu swobodę w wyborze własnej formy przekazania tych ustalonych treści".

"Audiencja rozpoczęła się w dniu 15 bm. od osobistej rozmowy Papieża z Wałęsą w apartamentach papieskich. Następnie Jan Paweł II przyjął żonę Wałęsy i jego ojczyma, który przyleciał z USA. Po tym Papież spotkał się z całą delegacją "S" w składzie... ". Tu padają nazwiska członków delegacji oraz "towarzyszących ekspertów Prymasa Polski".

"Spotkanie Papieża z delegacją miało bardzo kurtuazyjny charakter. Po wstępnych powitaniach Papież podchodził kolejno do każdej osoby, a ta przedstawiała się imieniem i nazwiskiem, podając przy tym skąd pochodzi oraz co sobą reprezentuje".

Podarunki dla papieża
Zaplanowana na godz. 11 audiencja generalna w Sali Konsystorza opóźniła się prawie o godzinę. "Delegat" wylicza, kto był na niej obecny.

"Przemówienie Wałęsy na tej audiencji było krótkie i uwzględniało tylko te treści, które zostały uzgodnione z doradcami. Wskazał on na apolityczny charakter "S", podkreślając że mają one ochraniać jedynie interes ludzi pracy i ich prawa obywatelskie. Wałęsa nadmienił również, że "S" swoich działań nie będzie wypełniać akcjami kościelnymi lecz będzie bronić interesów Kościoła, jeżeli zaistnieje taka potrzeba. Papież odpowiedział na to przemówieniem, którego treść jest powszechnie znana.

Delegacja przekazała Papieżowi swoje upominki i pamiątki z Polski - ziemię ze Stutthofu, Westerplatte, miejsca gdzie w 1970 zginęli robotnicy, model pomnika Poległych Stoczniowców, album ze zdjęciami z obchodów X rocznicy grudnia, model polskiego promu morskiego budowanego w Szczecinie, dwa blakiery gdańskie i inne. Ks. Jankowski przekazał od siebie Papieżowi krzyż z bursztynu, a ks. Goździewski kombatanckie symbole i znaki z okresu II wojny światowej umocowane na dużym kawałku kory.

Papież okazał największe zadowolenie i satysfakcję z otrzymania urny, która zawierała ziemię z miejsc pamięci narodowej i zamierza ten dar umieścić na eksponowanym miejscu".

Nieuzgodnione działanie
"Podczas audiencji u Papieża ob. Bożena Rybicka pozwoliła sobie na nieuzgodnione działanie, które wywołało pewien niesmak. Przy powitaniu chciała ona przypiąć Papieżowi znaczek Ruchu Młodej Polski (Jan Paweł II miał w tym czasie przypięty przez Wałęsę znaczek "S"), lecz została przez niego odsunięta z tym znaczkiem. Papież znalazł takie wyjście z sytuacji, że kazał Rybickiej położyć ten znaczek na stole pomiędzy innymi, osobistymi prezentami. Pod wpływem sugestii ks. Jankowskiego, po audiencji doszło do ostrej rozmowy Wałęsy z Rybicką. Została ostrzeżona, że jeżeli raz jeszcze pozwoli sobie na samowolę, to wyłączy ją ze składu delegacji".

Informując o licznych artykułach prasy włoskiej na temat wizyty, "Delegat" zauważył, że "były również oceny przedstawiające w zdeformowanej formie stosunki polskie i fakt audiencji "S" u Papieża. Ukazała się np. karykatura, jak Jan Paweł II jedzie na Wałęsie, trzymając go za wąsy".

"Zanotowano również inny incydent prasowy: zmęczony Wałęsa usiadł dla odpoczynku w recepcji Hotelu Victoria i podparł głowę ręką, co wykorzystano do wykonania zdjęć. Następnego dnia zamieszczono to zdjęcie w prasie opatrzone podpisem, że tak wygląda pijany Wałęsa. Fakty te przekonały Wałęsę, że prasa zachodnia w pogoni za sensacją nie przebiera w środkach i przyznał rację kapelanowi "S", jego ostrzeżenia w tym zakresie były słuszne".

Redaktor Mazowiecki prowadzi destrukcję
"Taktykę postępowania Wałęsy i delegacji "S" ustalano codziennie wieczorem na każdy dzień następny" - relacjonował dalej "Delegat". - "Robione to było w oparciu o serwis prasy włoskiej, którą dostarczał ks. Sokołowski i o. Przydatek. Koncepcje te opracowywał doc. Kukołowicz i kapelan "S" i wg tego programowano postępowanie Lecha Wałęsy. Ks. Sokołowski i o. Przydatek robili dużo dobrej roboty na rzecz pozytywnego rezonansu spraw polskich w środowisku włoskim.

Na czas spotkań "S" ze związkowcami włoskimi delegacja przeniosła się do rzymskiego Hotelu Victoria. Od tego czasu red. Mazowiecki, Bohdan Cywiński, Karol Modzelewski i Andrzej Celiński zaczęli prowadzić swoją destrukcyjną politykę, zmierzającą do oderwania delegacji od wpływów doradców kościelnych i narzucenia jej swoich koncepcji. Łamiąc ustalenia przyjęte przez Rząd i Episkopat dążyli oni do otwarcia delegacji "S" dla zachodnich ośrodków publicystyczno-propagandowych. Mieli oni jakieś własne kontakty w tych środowiskach i chcieli doprowadzić do penetracji grupy "S" przez ośrodki propagandowe.

Bohdan Cywiński mieszkał poza miejscem pobytu delegacji i załatwiał sobie tylko znane sprawy. Podobnie niejasne sprawy załatwiali Mazowiecki, Modzelewski i Celiński".

"Widząc tę sytuację doc. Kukołowicz pilnował Wałęsy, aby nie dał się on sprowokować (Kukołowicz zajął pokój hotelowy w bezpośrednim sąsiedztwie pokoju Wałęsy). Pomagał mu w tym ks. Jankowski, który dojeżdżał do hotelu z swego mieszkania w Corda Cordi.

Następnie zdecydowano, że drugie spotkanie "S" z Papieżem (msza i śniadanie z Papieżem w dniu 18 stycznia br.) jest pretekstem do tego, aby przeprowadzić Wałęsę i całą delegację z Hotelu Victoria do domu im. Jana Pawła, a tym samym zneutralizować tendencje Mazowieckiego, Cywińskiego i Modzelewskiego. Plan ten spotkał się z dużym sprzeciwem Mazowieckiego, lecz ks. Jankowski i doc. Kukołowicz przeprowadzili Wałęsę do domu Jana Pawła".

Wpływy ks. Jankowskiego
"Na mszy i śniadaniu u Papieża bardzo źle zaprezentowała się Bożena Rybicka i ... (personaliów tej osoby nie ujawniamy, gdyż mieszka za granicą i nie udało nam się z nią skontaktować - P.A., A.K.). Bożena Rybicka przyszła sfatygowana po nieprzespanej nocy, uzewnętrzniając swoje zmęczenie i senność. Podobnie zmęczony przyszedł na mszę ... i usypiał podczas tego kameralnego nabożeństwa. Na śniadaniu u Papieża zachowywał się jak człowiek bardzo prymitywny. Wykazując duże łakomstwo nabierał na swój talerz duże ilości jedzenia, które następnie pozostawiał nie mogąc go zjeść. Opierał się o stół i prezentował niską kulturę".

Wg k.o. "Delegat" Lech Wałęsa z wizyty we Włoszech wyniósł dużo konstruktywnych poglądów i dostrzegł, że w jego otoczeniu znajdują się ludzie nieodpowiedzialni i należy zrobić czystkę w "S".

"Po powrocie do kraju - czytamy w meldunku - ks. Jankowski zdał relację Prymasowi z przebiegu wizyty, przekazując swoje opinie i spostrzeżenia na temat poszczególnych osób. Podobną relację przekazał w Sekretariacie Episkopatu. Można prognozować, że Prymas zajmie określone stanowisko wobec Mazowieckiego i Cywińskiego.

Wprowadzenie przez bpa Kaczmarka do składu grupy "S" bpa Kluza, ks. Goździewskiego, a głównie ks. Dułaka jest próbą ograniczania wpływów ks. Jankowskiego w tym środowisku związkowym. Bp Kluz i ks. Goździewski nie odegrali w Rzymie żadnej roli i byli tylko tłem całej imprezy. Nie można wykluczyć tego, że bp Kaczmarek zlecił ks. Dułakowi, aby wykorzystał okazję do nawiązania, poza ks. Jankowskim, bezpośrednich kontaktów z działaczami "S", z perspektywą przyszłościowego eliminowania ks. Jankowskiego.

Takie spostrzeżenia na ten temat zostały przekazane Prymasowi przez ks. Jankowskiego. Prymas miał go zapewnić, że jest on i pozostanie jego delegatem do "S" i nie musi się przejmować poczynaniami bpa Kaczmarka".

Grzywaczewska: To żałosne
- Wtedy, 25 lat temu, nawet przez myśl by mi nie przeszło, że do papieża jedzie z nami ktoś, kto zda raport! - mówi dziś Bożena Grzywaczewska, z domu Rybicka. - Byłam naiwna. Całość jest żałosna. Do Rzymu, specjalnie, żeby się z nami spotkać, zjechało wielu Polaków z emigracji. Wszyscy spotykali się ze wszystkimi. Nocą, bo tylko wtedy był czas, do 3 czy 4 rano chodziliśmy po Rzymie. Na mszę św. u papieża musieliśmy wstać o 5.30. Taka była przyczyna mojego "sfatygowania", jak to określił "Delegat". Zresztą mimo niewyspania płynnie przeczytałam podczas mszy pierwszą lekcję.

Żadnej awantury z Wałęsą w sprawie znaczka nie pamiętam. W czasie spotkania z papieżem przedstawiał mnie właśnie Wałęsa. Wyjaśnił, że jestem z Ruchu Młodej Polski, a w czasie strajku byłam jedną z dziewczyn prowadzących codzienne modlitwy w intencji jego powodzenia. Znaczek RMP chciałam przekazać papieżowi jako pamiątkę i tyle.

Wałęsa: Takie szczegóły!
- Nieprawdopodobne! - mówi Lech Wałęsa. - Nawet tam u Ojca Świętego musieli kogoś mieć lub musiał im ktoś opowiedzieć! No, bo przecież nie z podsłuchu. Tak bym powiedział wtedy w 1981 r., dziś, po tych 25 latach różnych doświadczeń, powiem inaczej: nie jestem zdziwiony, bo oni musieli mieć te informacje. W moim mieszkaniu w latach 80. był zainstalowany podsłuch. Wiedziałem, że mam podsłuch, ale nie likwidowałem, bo i tak założyliby nowy.

Lech Wałęsa ponownie zaczyna czytać meldunek "Delegata". I nagle mówi: - No nie. Takie szczegóły! To jednak nieprawdopodobne!

Mazowiecki: To raczej wykluczone
- Ależ z Bożeną Rybicką było wprost przeciwnie - mówi Tadeusz Mazowiecki. - Papież okazywał Bożence wielką serdeczność. Nie przypominam sobie żadnego takiego incydentu, żeby ją odtrącał albo odsuwał od siebie. Myślę, że zbliżyła się do Ojca Świętego z pamiątkami i ktoś, prawdopodobnie ks. Dziwisz, wskazał jej miejsce, gdzie ma je złożyć. Oboje wychodziliśmy z audiencji jako ostatni i na pożegnanie papież jeszcze Rybicką otoczył ramieniem i przygarnął do siebie. Powiedziałbym, że serdecznym stosunkiem wyróżniał ją spośród delegatów.

- Źródło tej relacji zadeklarowało bardzo wyraźnie swoją opcję polityczną. Widać, że na tym mu szczególnie zależało - ocenia Mazowiecki. O fragmencie, że Kukołowicz i ks. Jankowski dyktowali Wałęsie sens przemówienia do papieża i podpowiadali, co ma mówić w wywiadach, ironizuje: - No to bardzo ważną rolę odegrali w Watykanie ci dwaj panowie.

O kontaktach ze związkowcami włoskimi mówi: - To było w ogóle nie do pomyślenia - delegacja związku zawodowego "S" pierwszy raz wyjeżdża za granicę i unika spotkania z tamtejszymi związkowcami. To dopiero byłoby kompletnie niezrozumiałe na Zachodzie. Albo że zacznie rozróżniać: z chadekami się przywitamy, a z socjalistami już nie.

Czy prymas Wyszyński mógł taką sugestię przedstawić Wałęsie lub zlecić podobną misję swoim zaufanym ludziom? - pytamy. Dawny redaktor naczelny "Tygodnika Solidarność" odpowiada: - Nie byłem przy tym, ale nie sądzę... To raczej wykluczone. Prymas mógł dać ogólną wskazówkę, żeby zachować ostrożność w nawiązywaniu kontaktów, prezentować się godnie, miarkować się politycznie itp. Ale radzić związkowcom, żeby uciekali przed związkowcami? - to by mu chyba przez myśl nie przeszło.

Kto mógł być "Delegatem", Mazowiecki nie chciał zgadywać. Zamyślił się. - Pewnie niektórzy ludzie uważali, że z SB muszą się spotykać. Na przykład proboszczowie.

Celiński: Niesmak
- Witały nas trzy centrale: chadecka, socjalistyczna i komunistyczna, które na co dzień konkurowały, lecz spotkanie z "S" wszystkie potraktowały jako wspólne związkowe święto i dziękowały, że dzięki nam są razem - wspomina Andrzej Celiński, wtedy sekretarz Krajowej Komisji Porozumiewawczej "S".

- To nie papież podchodził do członków delegacji, lecz oni zbliżali się do niego - mówi Celiński. - Wałęsa wszystkich kolejno przedstawiał. Nie przypominam sobie niczego drastycznego ze znaczkiem. Z audiencji wychodziłem jako jeden z ostatnich. Szło się do wyjścia tyłem lub bokiem, z głową zwróconą w stronę Jana Pawła II, który stał i za nami patrzył. W pewnej chwili Bożenka zawróciła od drzwi i podbiegła do papieża, a on też ruszył w jej stronę - tak, że to nie było wymuszone przez nią - i ją przygarnął do siebie, a ona położyła mu głowę na ramieniu. Arturo Mari zrobił im zdjęcie i Bożena je ma, bo raz mi je pokazała. Nigdy się nim nie chwaliła, a tym bardziej go nie publikowała, bo każdy z nas zdawał sobie sprawę, a także zostaliśmy o tym pouczeni, że to audiencja prywatna i zdjęcia z niej nie są dla mediów.

- Niesmak za to wzbudził ks. Jankowski ze swoim podarkiem - ciągnie Celiński - bo to był krzyż złoty, a nie bursztynowy. Owszem, zdobiony bursztynem - okazały złoty krzyż, odbiegający charakterem od pozostałych darów "S". "Niejasne sprawy", jakie według "Delegata" załatwialiśmy, to był np. obiad z Janem Kułakowskim, chadeckim działaczem związkowym, podówczas sekretarzem generalnym Światowej Konfederacji Pracy, a po 1990 roku przedstawicielem RP przy UE w Brukseli. Cywiński rzeczywiście gdzieś znikał i bardzo mnie to intrygowało. Któregoś razu powiedział mi - nie wymieniając nazwiska - że był z Janem Pawłem II na tarasie i on mu powiedział: "Pode mną miasto i świat, a nade mną już tylko Pan Bóg..." Cywiński należał do tej grupy ludzi, która mówiła do papieża "Wujku" i po prostu co wieczór wymykał się do Watykanu...

Kukołowicz: Nie mam zastrzeżeń
Były rzecznik episkopatu ks. bp Alojzy Orszulik nie pamięta okoliczności pierwszego wyjazdu delegacji "Solidarności" do Rzymu. Wskazuje na prymasa Wyszyńskiego. Współorganizatorem wyjazdu z ramienia prymasa był prof. Romuald Kukołowicz.

Pokazany przez nas meldunek profesor czyta bardzo uważnie i ocenia: - Nie mogę wnieść żadnych zasadniczych zastrzeżeń. Z tym przypinaniem znaczka było inaczej. Ona chciała być blisko przy papieżu. Nie mogła. Znalazła pretekst i podeszła ze znaczkiem. Ale jest to prawie wierna relacja z pobytu w Rzymie. To może być ktoś z uczestników. Ale niekoniecznie. Relację musiał dyktować ktoś, kto miał bardzo dokładne wiadomości od wielu osób. Ja również nie wszystkie rzeczy pamiętam, bo nie wszędzie byłem. Tu nie ma nic o konferencji prasowej. Trzeba by się zastanowić, kto nie przyszedł na konferencję.

Ks. Jankowski: Nie słyszałem o "Delegacie"
Zapytaliśmy księdza prałata Henryka Jankowskiego, czy wśród dokumentów na jego temat, udostępnionych mu przez Instytut Pamięci Narodowej, znajduje się relacja "Delegata" z pielgrzymki do Watykanu. Prałat odparł, że takiego dokumentu sobie nie przypomina.

- A czy w aktach z IPN spotkał ksiądz taki pseudonim informatora SB: Delegat?

- Nie. Nie znam takiego pseudonimu.

- A jak ksiądz skomentuje taki fakt, że wśród członków delegacji "Solidarności" znalazła się osoba, która w dwa dni po powrocie z wizyty u Ojca Świętego opowiedziała szczegółowo o tej pielgrzymce funkcjonariuszowi SB?

- To poruszające - pada odpowiedź. - To świadczy o tym, jak głęboko sięgały macki bezpieki - dodaje po chwili ksiądz Jankowski.

Rozmowy z esbekami
Aby zweryfikować nasze informacje i wnioski, nawiązaliśmy kontakt z wysokiej rangi oficerami dawnej MSW. Idąc na spotkanie z nimi, mieliśmy własne przemyślenia, kim może być "Delegat", wzbogacone o przypuszczenia uczestników rzymskiej wizyty z 1981 roku.

Nie były to łatwe rozmowy. A wtedy, gdy płynęły opowieści o pobudkach i postawie niektórych osób współpracujących z SB - wręcz nieprzyjemne.

Po kilku godzinach rozmów pokazujemy rzymski meldunek. Zaraz po lekturze pierwszej strony pada pytanie: - Skąd to macie, przecież w Gdańsku powinno być wszystko zniszczone!

- Widać coś zostało - odpowiadamy.

Po lekturze drugiej strony, bez zapoznania się z całością, pojawia się uśmiech i pada nazwisko funkcjonariusza SB, który meldunek opracowywał. Przechodzimy do ostatniej strony, gdzie jest odpowiednia adnotacja. Zgadza się!

Kilkusekundowe wahanie i pytanie: - Wiecie, kim był "Delegat"?

- Mamy wytypowany pewien krąg - odpowiadamy.

Znów krótkie wahanie, a po nim decyzja: - Dobrze, szkoda czasu na grę.

Pada nazwisko "Delegata", które odpowiada naszym przypuszczeniom. Dowiadujemy się o okolicznościach podjęcia współpracy i różnych jej szczegółach.

IPN: Niewątpliwie agentura
O raporcie rzymskim i "Delegacie" rozmawiamy niezależnie z dwoma historykami IPN: dr. hab. Janem Żarynem, znawcą stosunków między państwem a Kościołem w PRL, i Grzegorzem Majchrzakiem, który przygotowuje doktorat o rozpracowaniu władz pierwszej "S" przez SB.

Ich oceny są niemal identyczne. Twierdzą, że jest to ciekawy i ważny dokument świadczący o działalności agenturalnej "Delegata". Mimo że nie pochodzi on od tajnego współpracownika, lecz od kontaktu operacyjnego, to jednak ze względu na charakter zawartych tam informacji można śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia z działalnością agenturalną. Być może samemu "Delegatowi" wydawało się, iż bierze udział w negocjacjach politycznych z SB - przedstawicielami władzy. Podstawowe pytanie brzmi bowiem tak: czy mamy do czynienia ze świadomą współpracą, czy też nieprzemyślanym gadulstwem? Trzeba jednak pamiętać, że rozmowy z funkcjonariuszami SB nie były bezkarne, gdyż nie interesował ich polityczny dialog z przedstawicielem Kościoła, a jedynie pozyskanie cennych informacji służących rozpracowaniu "Solidarności" i Kościoła katolickiego. Jakiś pozornie mało znaczący szczegół mógł zatem być istotniejszy dla SB niż długi wywód polityczny "Delegata". Bo dla Służby Bezpieczeństwa nie było informacji nieważnych, były jedynie mniej lub bardziej przydatne. Na przykład negatywne charakterystyki mogły być później wykorzystane w celu dyskredytowania niektórych osób.

- Jest to informacja bardzo cenna, gdyż mamy do czynienia z wyjazdem zagranicznym ograniczonej liczby osób, podczas którego nie można zastosować techniki operacyjnej, czyli podsłuchu. Relację, czyli meldunek sporządzono na podstawie rozmowy lub pisemnego doniesienia - ocenia Grzegorz Majchrzak. Podobnego zdania jest Jan Żaryn.

Nie tylko Rzym
W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej są też inne dokumenty dotyczące "Delegata". Pochodzą z okresu bardzo ważnego - i dla niezależnego związku, i dla komunistycznej władzy - wydarzenia, jakim był I zjazd "S", przeprowadzony we wrześniu i październiku 1981 r. "Delegata" wymienia m.in. "Plan działań operacyjnych Wydziału IV SB KW MO w Gdańsku w odniesieniu do I Krajowego Zjazdu NSZZ "Solidarność"", zatwierdzony 31 sierpnia 1981 r. przez szefa gdańskiej SB płk. Sylwestra Paszkiewicza.

Przygotowując się do zjazdu, SB zaplanowała użycie sieci agentury w celu "inspirowania delegatów do zajmowania postaw politycznie korzystnych, neutralizacji i dezaprobaty w stosunku do elementów ekstremalnych". Wykorzystać w tym celu zamierzała przede wszystkim "k.o. ps. Delegat, który użyty będzie także do przekazywania prymasowi J. Glempowi odpowiednich opinii i sugestii na temat środowisk "S" i występujących tam tendencji".

W innym dokumencie, planie dalszych działań operacyjnych związanych ze zjazdem, podpisanym przez płk. Władysława Kucę, naczelnika Wydziału III Departamentu III "A" MSW, SB chwali się: "Podejmowano działania ofensywne polegające na wzmocnieniu pozycji Lecha Wałęsy i ograniczeniu wpływu ekstremistów na przebieg zjazdu. M.in. poprzez wytypowanego do tego celu t.w. ps. Delegat, informowano Wałęsę o zamiarach wobec jego osoby działaczy ekstremistycznych i grup antypaństwowych".

Porównując oba dokumenty, warto zwrócić uwagę na jedną drobną, ale ważną różnicę. "Delegat" raz jest kwalifikowany jako k.o. (kontakt operacyjny), innym razem jako t.w. (tajny współpracownik). Może osoba kryjąca się pod tym pseudonimem została przekwalifikowana z "kontaktu" na "współpracownika", ale może to być jedynie błąd oficera przygotowującego materiały dla pułkownika Kucy.

Zadanie operacyjne
- Z punktu widzenia SB jest to osoba szalenie interesująca, ponieważ ma dostęp do prymasa Glempa i najprawdopodobniej także do Lecha Wałęsy. Ma wpływać na Glempa, na jego spojrzenie na "Solidarność", odpowiednio nastawiać prymasa. Równocześnie ma wpływać na Lecha Wałęsę w celu wzmocnienia jego pozycji w związku - mówi Grzegorz Majchrzak. - Ma za zadanie dostarczenie Wałęsie informacji o działaniach przeciwko niemu, podejmowanych przez jego konkurentów i przeciwników w związku. Na zjeździe "Solidarności" SB miała kilkudziesięciu tajnych współpracowników, ale wybiera do wykonania tego zadania kontakt operacyjny. Jakiej rangi musiał to być k.o., skoro wybrano właśnie jego, a nie t.w.? - zastanawia się Majchrzak. I dodaje, że jeśli był to tylko k.o., to niewątpliwie mamy do czynienia ze świadomą współpracą, ponieważ "Delegat" przyjmuje do wykonania zadania operacyjne.

Jak zauważa autor głośnej książki "Oczami bezpieki" dr Sławomir Cenckiewicz, po otrzymaniu informacji o "spiskowcach" Wałęsa podjął pewną kontrakcję.

- W tej grze SB na zjeździe chodziło o to, żeby Wałęsa został wybrany ponownie na przewodniczącego. Cała zabawa polegała na tym, żeby został wybrany, ale niewielką przewagą głosów. W myśl zasady, że lepszy umiarkowany Wałęsa niż któryś z jego przeciwników, ekstremistów, z punktu widzenia władzy - dodaje Majchrzak.

Kto był "Delegatem"?
- Na podstawie dokumentów można stwierdzić, że mamy do czynienia z osobą pochodzącą z Gdańska, gdyż jest prowadzona przez gdańską SB. Osobą wywodzącą się z szeroko rozumianych kręgów kościelnych, gdyż prowadzi ją Wydział IV - ocenia Majchrzak. Z jego oceną zgadza się Jan Żaryn.

Domyślamy się, kto mógł być "Delegatem". Wielotygodniowa praca, liczne rozmowy i wywiady, analizy źródeł, uzyskana w ich trakcie wiedza sprawia, że nasze wnioski graniczą z pewnością. Taką na 90 procent. Zwykle w trudnych sprawach wystarczy przekonanie stuprocentowe. Ale naszym zdaniem w sprawach działalności SB i jej ludzi przekonanie musi być znacznie większe. Dlatego nie publikujemy imienia i nazwiska "Delegata". Może sam opowie, jak było? A może za kilka miesięcy czy za kilka lat światło dzienne ujrzą nowe dokumenty związane z jego działalnością? I wtedy już z pełną odpowiedzialnością będzie można ujawnić, kim był "Delegat". Ale może być i tak, że jego nazwisko nigdy nie ujrzy światła dziennego.

PIOTR ADAMOWICZ, ANDRZEJ KACZYŃSKI
Za tydzień - o tajnym współpracowniku SB "Michalskim", doradcy prymasów Stefana Wyszyńskiego i Józefa Glempa
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Nie Mar 29, 2009 7:20 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No tak... To już dużo wyjaśnia. Smutne.
Potem to samo robił Geremek z Cioskiem i Kuron z Lesiakiem.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum