Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Poświęciła Polsce wszystko, nie zwrócono jej nic

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Maj 22, 2009 6:06 am    Temat postu: Poświęciła Polsce wszystko, nie zwrócono jej nic Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090522&id=my11.txt

NASZ DZIENNIK Piątek, 22 maja 2009, Nr 119 (3440)

"Poświęciła Polsce wszystko, nie zwrócono jej nic

Walczyła o wolną Polskę, ratując od śmierci setki uwięzionych patriotów. W uznaniu tych zasług płk Kazimierz Tumidajski ps. "Marcin", komendant Lubelskiego Okręgu AK, odznaczył Irenę Antoszewską-Rembarz Złotym, Srebrnym i Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami, a prezydent RP prof. Lech Kaczyński w 2006 r. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. To tylko niektóre z odznaczeń, którymi uhonorowano zmarłą w wieku 96 lat mjr Irenę Antoszewską-Rembarz ps. "Danuta", "Kalina", ostatniego członka Komendy Lubelskiego Okręgu Armii Krajowej. Za niesienie pomocy więźniom reżimu hitlerowskiego i komunistycznego spędziła w ubeckich więzieniach blisko cztery lata.

Konspiracyjna działalność Ireny Antoszewskiej rozpoczęła się już w listopadzie 1939 roku. Zapewne miał w tym udział jej mąż Leon Rembarz ps. "Dołęga", "Jur", "Jurkiewicz", gdyż oboje związali się najpierw z Komendą Obrońców Polski (KOP), następnie z Polską Organizacją Zbrojną (POZ), by w 1941 r. znaleźć się w Związku Walki Zbrojnej, przemianowanym w 1942 r. na Armię Krajową.
Główną misją Ireny Antoszewskiej stało się organizowanie pomocy uwięzionym przez Niemców członkom podziemia. W powołanej przy Komendzie Lubelskiego Okręgu AK Okręgowej Centralnej Opieki Podziemia o kryptonimie "Opus" sprawowała początkowo funkcję zastępcy kierownika, a od wiosny 1944 r. stanęła na jej czele. Funkcję tę pełniła także po tzw. wyzwoleniu.
W opinii Zofii Leszczyńskiej, kustosza pamięci narodowej, znanej historyk badającej represje wobec podziemia niepodległościowego na Lubelszczyźnie w czasach okupacji hitlerowskiej i komunistycznej, Irena Antoszewska była jedną z najaktywniejszych działaczek lubelskiej konspiracji, a jej działalność nie ograniczała się jedynie do pomocy uwięzionym i ich rodzinom.
"Przez jej siatkę przechodziła większość informacji i raportów dotyczących sytuacji uwięzionych na Zamku i Majdanku, a także większość grypsów pisanych przez więźniów. (...) Otaczała opieką zbiegłych z obozu więźniów. Ściśle współpracowała ze służbą zdrowia, udzielając pomocy rannym i chorym partyzantom oraz osobom poszukiwanym przez gestapo", pisała Zofia Leszczyńska w książce "Kobiety Lubelszczyzny represjonowane w latach 1944-1956". - Obowiązki swoje wypełniała z pełnym zaangażowaniem i podziwu godną odpowiedzialnością - uważa znana historyk.
Sama bohaterka o swojej roli wypowiadała się znacznie skromniej. "Byłam jednym z ogniw olbrzymiego łańcucha podziemnej organizacji charytatywnej" - pisze w książce pt. "Braterska dłoń".

Byłam dla nich "mateczką"
Początki działalności "Opusu" w Lublinie wiązały się z misją kpt. Leona Rembarza, męża Ireny Antoszewskiej, szefa łączności w Komendzie Lubelskiego Okręgu AK, który na polecenie organizacji podjął pracę w obozie na Majdanku. "Opus" za pośrednictwem legalnych organizacji PCK i RGO przesyłał paczki żywnościowe i lekarstwa nie tylko do Majdanka i Zamku Lubelskiego, ale również do Auschwitz i Ravensbrück. Znaczne środki przekazywała na ten cel z własnych funduszy Irena Antoszewska-Rembarz, która prowadziła w Lublinie stołówkę pracowniczą.
Lokal Antoszewskiej był ważnym ośrodkiem lubelskiej konspiracji. Jadłodajnia pani Ireny zaczęła spełniać funkcje znacznie przekraczające potrzeby organizacyjne AK.
"Z biegiem czasu moja 'Bagatela' stała się punktem, do którego zjeżdżały się całe plejady osób dla otrzymania informacji o swoich najbliższych. Przywoziły dla nich leki, grypsy i małe paczki żywnościowe, które przesyłałam swoimi kanałami na Majdanek" - pisała we wspomnieniach. "Pisali do mnie nieznani mi ludzie. Byłam dla nich 'mateczką', 'kochaną Ireną', 'najdroższą siostrzyczką'".
Do końca okupacji Niemcy nie zdołali rozpracować lubelskiego "Opusu".

Na ratunek więźniom sowieckiego Majdanka
Dla Armii Krajowej "Opus" znów stał się potrzebny, gdy budzące grozę katownie Gestapo - teraz jako siedziby NKWD i UB - z powrotem zapełniły się żołnierzami podziemia niepodległościowego.
"Wyżywienie podłe - napisano w jednym z raportów "Opusu" na temat urągających żołnierskiej i ludzkiej godności warunkom życia w obozie NKWD na Majdanku - wielu choruje na żołądek. Brak kontaktu z rodzinami. Nie dopuszczają przesyłek żywnościowych. Paląca sprawa - szczepienia ochronne przeciwko czerwonce i tyfusowi. Jedzenie odbywa się w prymitywny sposób, np. bez łyżek, misek itd. Ludzie szukają naczyń na śmietniku...".
Znów zaczęły się przerzuty do Majdanka i na zamek żywności, leków, środków czystościowych, wymiana grypsów. Antoszewska, organizując tę pomoc, korzysta z resztek pieniędzy otrzymanych z komendy AK. 6 października, jak większość komendy okręgu AK, sama trafia za kraty.
Mimo brutalnego śledztwa, w czasie którego kobieta w zaawansowanej ciąży była bita po głowie do utraty przytomności, oprawcy nie są w stanie nakłonić jej do złożenia samooskarżających zeznań. Dzięki temu na rozprawie 9 stycznia 1945 r. zostaje uniewinniona.
Zwolnienie z aresztu oznaczało dla Ireny Antoszewskiej kolejny etap komunistycznych represji. Kobietę w stanie błogosławionym wypuszczono poza bramy więzienia w nocy 22 stycznia w czasie trzaskającego mrozu.
"Mróz był 26 stopni, a ja z gołą głową, bez pończoch i w letnim płaszczu" - pisze w relacji znajdującej się w archiwum Zofii Leszczyńskiej. "Okazało się, że właścicielem mojego mieszkania był już por. UB Marian Gąsiorek, a dla mnie odpoczynkiem były schody. Usiadłam i zaczęłam, chyba zbyt głośno, płakać. Usłyszała sąsiadka, pani Olszewska, i wzięła mnie z litości do siebie. Byłam w 7. miesiącu ciąży".
Kolejnym ciosem dla kobiety była wiadomość o aresztowaniu męża. Zatrzymano go w listopadzie 1944 r., a 19 stycznia 1945 r. skazano na karę śmierci. Leon Rembarz został "ułaskawiony", lecz z więzienia we Wronkach wyszedł dopiero po 6 latach.

4 miesiące bez promyka dziennego światła
Pani Irena zostaje ponownie aresztowana 31 stycznia 1946 roku.
"Bezpośrednio po aresztowaniu zostałam przewieziona do UB przy ul. Krótkiej i popchnięta w ciemną czeluść piętro poniżej parteru, gdzie znajdowała się cela - cement, deska, oświetlenie w dzień i w nocy 10-watową żarówką. Ponad 4 miesiące nie widziałam promyka dziennego światła" - pisała w jednym z listów.
Przetrzymywana w nieludzkich warunkach Irena Antoszewska ciężko choruje. Nieprzytomna, z wysoką gorączką, dzięki interwencji współwięźniarek trafia do więzienia na Zamku Lubelskim. O jej postawie w więzieniu najlepiej świadczy relacja Ireny Pijaczewskiej, współwięźniarki z celi na Zamku Lubelskim, zamieszczona przez Zofię Leszczyńską w książce "Kobiety Lubelszczyzny represjonowane w latach 1944-1956": "Cechy osobiste Ireny to siła charakteru i odwaga cywilna. One wzbudzały ogólny szacunek nawet u siedzących z nami Ukrainek. Stanowiła niekwestionowany autorytet. Irena ceni u ludzi odwagę cywilną i chlubi się jej posiadaniem. Dla niej odwaga cywilna stanowi miarę człowieka. Nie było przypadku, aby cofnęła się przed jakimś wystąpieniem z pobudek samozachowawczych. Zawsze była gotowa służyć i pomagać innym".

Nie mogę dokończyć, wysiadły mi nerwy
W końcu bezpiece udaje się zdobyć dowody na to, że aresztowana Irena Antoszewska jednak działała w konspiracji antykomunistycznej, pełniła funkcję kierowniczki "Opusu", wysyłała paczki uwięzionym, wypłacała zapomogi ich rodzinom, a więc "podtrzymywała w ten sposób nielegalny byt podziemnej organizacji WiN", jak brzmiał fragment jednego z zarzutów. Przed wyrokiem skazującym uchroniła kobietę amnestia, na mocy której została zwolniona bez rozprawy 15 marca 1947 r. po trwającym ponad rok i dwa miesiące śledztwie.
Aby uniknąć ubeckich prześladowań, Irena Antoszewska przenosi się z Lublina do Gdyni, gdzie zakłada sklep spożywczo-kolonialny. Po dwóch latach od zwolnienia z więzienia w Lublinie 7 marca 1949 r. po raz trzeci trafia do aresztu. Jest podejrzana o udział w przerzucie na Zachód ludzi podziemia niepodległościowego. Znów poddana jest brutalnemu śledztwu, a bezpieka konfiskuje jej majątek.
Skazana na trzy lata więzienia po apelacji w Sądzie Najwyższym uzyskała złagodzenie wyroku i po dwóch latach i trzech miesiącach wyszła na wolność.
"Po raz drugi zostałam obrabowana przez UB i pozbawiona warsztatu pracy, a miałam na utrzymaniu syna Marka, brata Edmunda, który wrócił z Rosji z otwartą gruźlicą i chorym żołądkiem i również męża w więzieniu we Wronkach chorego na żołądek" - pisała w liście z października 1998 r. do Zofii Leszczyńskiej. Kończy list nader gorzkimi słowami: "Nie mogę dokończyć, wysiadły mi nerwy, a jestem po drugim zawale i operacji chirurgicznej". Słowa te dotyczyły bezowocnych starań podjętych przez Irenę Antoszewską-Rembarz po 1989 roku o uzyskanie odszkodowania za zagrabiony przez UB majątek ruchomy."
Adam Kruczek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum