Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zdzisław Krasnodębski; Nasza szansa minęła

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Sie 21, 2009 8:21 pm    Temat postu: Zdzisław Krasnodębski; Nasza szansa minęła Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/61991,352163_Krasnodebski__Nasza_szansa_minela.html

"Nasza szansa minęła
Zdzisław Krasnodębski 21-08-2009, ostatnia aktualizacja 21-08-2009 21:13

W stosunkach z Niemcami wróciliśmy do pozycji klientelistycznej, a w stosunkach z Rosją ćwiczymy się w pokorze i cierpliwości, bez żadnych rezultatów

Po co w zasadzie Władimir Putin ma przyjechać 1 września do Polski? Wspólne świętowanie tego rodzaju rocznic jest potwierdzeniem, że podobnie rozumie się moralny sens minionych wydarzeń, ich przyczyny i skutki. Trudno jednak przypuścić, by Putin chciał wyrazić ubolewanie z powodu paktu Ribbentrop-Mołotow, by potępił morderców polskich oficerów oraz przyznał, że Armia Czerwona nie wyzwoliła Polski, lecz ją zniewoliła. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek doczekamy się takiej Rosji – w każdym razie takie wizyty jej nie przybliżają. Putin przyjeżdża chyba nie po to, by wygłaszać miłe naszemu uchu deklaracje. To my mamy dyskretnie 1 września milczeć, by nie urazić znamienitego gościa.

Po co jest więc to zaproszenie? Czy nie lepsza byłaby zwykła wizyta robocza, w trakcie której negocjowalibyśmy interesy, a nie udawalibyśmy, że łączy nas wspólnota wartości i pamięci? Zapewne wzorem miały być nasze relacje z Niemcami. Politycy niemieccy często i dość chętnie uczestniczyli w podobnych uroczystościach. Tylko że Niemcy – mimo iż Republika Federalna uważała się za bezpośrednią kontynuatorkę Rzeszy (choć tylko częściowo terytorialnie z nią identyczna) – moralnie odcinała się od polityki narodowych socjalistów i uznawała swoją odpowiedzialność za ich zbrodnie. Teraz nie jest do końca jasne, czy i kiedy ta kontynuacja się skończyła. Co więcej odbywa się intensywna praca publicystyczna nad nowym obrazem przeszłości. Na przykład w ubiegłym tygodniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zamieściła długi artykuł Bernda Wagnera, profesora uniwersytetu Bundeswehry w Hamburgu, który zastanawia się, kiedy naprawdę zaczęła się i skończyła II wojna światowa: „II wojna światowa utożsamiana jest z wojną Hitlera. Ale na tym właśnie polega problem: czy nie upraszczamy globalnego procesu przemocy tamtych lat, gdy redukujemy go do niepohamowanych fantazji zdobywczych niemieckiego dyktatora?”. Autor dochodzi do wniosku, że II wojna światowa zaczęła się w Chinach 18 września 1931 roku i dalej pisze: „Załóżmy przez moment, że wraz z klęską Polski jesienią 1939 roku wojna by się skończyła, co ex post mało wydaje się prawdopodobne, ale niewykluczone. W takim wypadku nikt by nie mówił o „wojnie światowej”, lecz o wojnie „niemiecko-polskiej”.

Oczywiście autor, uczący oficerów Bundeswehry historii, ma całkowitą rację. Co więcej, moglibyśmy wtedy mówić o udanej korekcie nieudanego traktatu wersalskiego, którego skutki zatruły cały wiek XX. Dopiero teraz w wieku XXI, w dobie jednoczącej się Europy, możemy mieć nadzieję na ich pokojowe usunięcie.

Reputacja moralna, reputacja polityczna


Relacje polsko-niemieckie są dobre, choć mogłyby być dużo lepsze, gdyby Niemcy przyzwyczaili się wreszcie do polskiej samodzielności. Jesteśmy sojusznikami w NATO, Polska należy do Unii Europejskiej, w której Niemcy są obok Francji wiodącą potęgą. Polska jest ważnym partnerem handlowym Niemiec i miejscem działalności coraz liczniejszych niemieckich firm, w tym koncernów medialnych. Wielu Polaków i Niemców łączą więzi przyjaźni, jest wiele udanych mieszanych małżeństw. W Polsce jest wielu miłośników kultury niemieckiej, w Niemczech coraz więcej młodych ludzi mówi po polsku. W tym sensie pojednanie jest faktem i nikt rozsądny nie podaje go w wątpliwość.

Zmieniła się też pozycja obu krajów w świecie, nie tylko polityczna czy gospodarcza, lecz moralna. O tym, jak wielkie miało to znaczenie, niech świadczy wypowiedź Helmutha Kohla w rozmowie z Tadeuszem Mazowieckim w listopadzie 1990 roku: „Dla zjednoczonych Niemiec ważniejsza od politycznej jest moralna pozycja Niemiec w świecie”. (Polska wobec zjednoczenia Niemiec 1989 – 1991. Dokumenty dyplomatyczne pod red. Włodzimierza Borodzieja, Warszawa 2006, s. 461). Ale moralna pozycja była i jest powiązana z polityczną. Niemcy nigdy nie odzyskałyby pozycji politycznej lidera Europy, nie odzyskując moralnej reputacji.

Odzyskawszy reputację, Niemcy nieco inaczej zaczęli patrzeć na Polskę. W styczniu 1989 roku Willi Brandt w rozmowie z Mieczysławem Rakowskim odradzał, by zapraszać Richarda Weizsäckera do Polski: „Zdaniem Brandta – notował Rakowski – błędem byłoby zaproszenie Weizsäckera do Polski na obchody 50-lecia wybuchu II wojny światowej. Nie powinniśmy z jego udziałem organizować żadnego gestu »pojednania« na Westerplatte (ze względu na przeszłość jego i jego rodziny). Nie powinno się ranić uczuć Polaków, którzy walczyli z hitleryzmem i ich rodzin”. (s. 67) Brandt walczył pewnie o interesy swojej formacji i kokietował Rakowskiego, prawie że socjaldemokratę. Uderza jednak ów, dziś dawno zapomniany, wzgląd na uczucia Polaków. Polska – ciągle jeszcze pod władzą komunistów – opierała swoją politykę na zasadzie „przeciwdziałania tendencjom zmierzającym do definitywnego zamknięcia okresu II wojny światowej w stosunkach między Polakami i Niemcami oraz narzucania nam imprez o charakterze pojednania” (tamże, s. 89). Potem nikt już nam niczego nie narzucał. „Pojednanie” stało się podstawową strategią polityki zagranicznej – trochę jak prywatyzacja w gospodarce. Wizyta Putina potwierdza więc tylko, że mechanicznie powiela się ten sam wzór w stosunku do Rosji, choć nie ma ku temu przesłanek.

Ze strony niemieckiej padały doniosłe i podniosłe słowa. W 1994 r. prezydent Herzog w czasie obchodów 50. rocznicy powstania warszawskiego przeprosił Polaków. Kanclerz Schröder złożył wieniec na grobach pomordowanych Polaków w Palmirach. Pojawia się jednak pytanie, co potem – gdy już raz się poprosi o wybaczenie i spotka z dobrym przyjęciem? Nie można przecież powtarzać tej prośby bez końca. Należy doceniać takie gesty, lecz nie należy ich przeceniać. Ostatecznie nie przeszkodziły one Schröderowi zatrudnić się w Gazpromie, a prasie niemieckiej napadać na Władysława Bartoszewskiego, gdy mimo pochwał i zaszczytów, jakimi go obsypywano, zaprotestował przeciw nominacji Steinbach itd. Patrząc na bilans całego dwudziestoletniego procesu „pojednania” jako strategii politycznej, trzeba stwierdzić, że mimo niemieckich próśb o wybaczenie (może nawet dzięki nim) ze strony mającej moralną przewagę, o którą starano się zabiegać i której uczucia brano pod uwagę, staliśmy się w świadomości społecznej Niemców i Europejczyków stroną moralnie obciążoną. Pozycja moralna Niemiec rosła, nasza malała.

Patron i klient


Nikt przy tym dokładnie nigdy nie wyjaśnił, jak mają wyglądać wzajemne stosunki całkowicie już pojednanych narodów. Sądząc po niektórych niemieckich reakcjach, wydaje się, że chodzi nie tylko o brak wrogości i dobre sąsiedztwo, lecz o to, że – po pierwsze – Polska przejdzie do porządku rzeczy nad przeszłością i nie będzie już jej wytykać Niemcom. To oni mają decydować, kiedy i jak o niej mówić. Po drugie, że będziemy wiernie sekundować polityce berlińskiej republiki. Po trzecie, że wyzbędziemy się „polskich mitów” i „nacjonalizmu”, dokonamy rachunku sumienia i na niemieckie przeprosiny odpowiemy swoimi. Zamknięcie moralnych i materialnych roszczeń ze strony polskiej nie przeszkadza – jak się okazało – ponownemu otwarciu rachunku po stronie niemieckiej.

Od początku jasne było, że drogą do przezwyciężenia przeszłości miała być coraz ściślejsza współpraca. Kohl już we wspomnianych rozmowach z Mazowieckim dalekowzrocznie przewidywał znaczenie Europy w tym kontekście. I stwierdzał: „najlepszą metodą przezwyciężenia strachu przed Niemcami jest zintegrowanie się z nimi”. Traktat z 1991 r. wyrastał z tego ducha. Gdy odczytujemy go dzisiaj, nie sposób nie dostrzec, że stosunek między obydwoma państwami był wówczas relacją możnego patrona i łaknącego pomocy i wsparcia klienta. Zawiera on na przykład następujące ustalenia i deklaracje: „Republika Federalna jest gotowa działać na rzecz wspierania rozwoju gospodarczego Polski, w ramach w pełni rozwiniętej gospodarki rynkowej” lub: „umawiające się strony uważają, że współpraca w zakresie kształcenia i doskonalenia zawodowego kadr fachowych i kierowniczych w gospodarce ma duże znaczenie dla ukształtowania stosunków dwustronnych oraz gotowe są znacznie ją rozbudować i pogłębić”. Oba państwa miały też współpracować np. w przetwórstwie produktów rolnych, a RFN zapowiadała, że „będzie udzielać poradnictwa i pomocy Rzeczypospolitej Polskiej w przekształceniu systemów zabezpieczenia społecznego, aktywizacji zawodowej oraz w dziedzinie stosunków pracy”, także, że „będzie udzielać Rzeczypospolitej Polskiej pomocy w przejściu od państwowego systemu ochrony zdrowia do systemu powszechnego ubezpieczenia społecznego”.

Potrzeba aktualizacji tego traktatu jest więc oczywista. Warto przy tym zauważyć, że polskiej polityce i dyplomacji nie przychodzi do głowy, by się domagać realizacji takich punktów, jak zapewnienie możliwości nauki języka polskiego jako języka macierzystego, rozwój polonistyki na uniwersytetach niemieckich, używanie imion i nazwisk w brzmieniu języka ojczystego, czy szanowanie prawa.... do skutecznego uczestnictwa w sprawach publicznych Polonii w Niemczech.

Tylko postrzeganie „pojednania” jako tak rozumianej integracji z Niemcami pozwala zrozumieć tę niewiarygodną wrzawę, jaką niemieckie media podniosły w roku 2003, i potem w latach 2005 – 2007, a także ich nie mniej charakterystyczne obecne milczenie o faktach, które mogłyby niezbyt dobrze świadczyć o rządach Donalda Tuska. Misję wojskową w Iraku potraktowano niemal jak zdradę. Reakcję na niezgodną z polskimi interesami politykę niemiecką i dążenie do większej samodzielności jako akt wrogi „pojednaniu”.

Nie można się dziwić, że nie osiągnęliśmy takiego stanu stosunków, do jakiego doprowadziły „pojednania” niemiecko-francuskie czy niemiecko-izraelskie. Tam „pojednanie” opiera się na trwałym fundamencie partnerstwa politycznego i – co najmniej względnej – równowadze sił. W Izraelu nikt się specjalnie nie niepokoi przemianami świadomości historycznej w Niemczech. Nie tylko dlatego, że nikt nie ośmieli się dekonstruować szoah i że od Izraelczyków nikt nigdy nie będzie wymagać, by warunkiem „pojednania” było poszukiwanie winy w sobie, ale dlatego, że inne jest położenie geopolityczne Izraela. Polityczne, moralne i militarne efekty pamięci o Holokauście nie odnoszą się do europejskiego kontekstu. Kto inny jest dzisiaj zagrożeniem. W przypadku Polski położenie geopolityczne się nie zmieniło. Nasi sąsiedzi są ciągle ci sami – wschodni nie zerwał z imperialną przeszłością , a zachodni staje się coraz silniejszy, ambitniejszy i coraz bardziej zainteresowany wzmacnianiem swoich politycznych, gospodarczych i kulturowych wpływów w Polsce. (...) "


Więcej:

http://www.rp.pl/artykul/61991,352163_Krasnodebski__Nasza_szansa_minela.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pią Sie 21, 2009 10:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
W przypadku Polski położenie geopolityczne się nie zmieniło. Nasi sąsiedzi są ciągle ci sami – wschodni nie zerwał z imperialną przeszłością , a zachodni staje się coraz silniejszy, ambitniejszy i coraz bardziej zainteresowany wzmacnianiem swoich politycznych, gospodarczych i kulturowych wpływów w Polsce. (...) "

To jeszcze i tak za słabo powiedziane. Co gorsza, to wygląda, że już obie strony-sygnatariusze porozumienia z 23.08.1939r. zapomniały, a przynajmniej wygląda jakby coraz to trudniej im było sobie przypomnieć, co kto każdy z nich robił niezadługo potem i próbują częścią swych niskich dokonań obdzielić i ofiary. Z winowajców przemalowują się w poszkodowane niewiniątka. I na dodatek jedno czego się boją, to tego, żeby sobie ofiary nie przypomniały kto je mordował, grabił, gwałcił, palił. Putin podobno zgłosił żądanie amnezji Polaków jako warunek sine qua non swojego przyjazdu do Polski. On też chciałby żeby go paljaczki ljubili za dobrotu i za to czto ich osvobodił. I to jest dobry probierz wielkości ludzi, a także ich mizerii.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum