Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nobel dla Obamy?! Eksperci wstrząśnięci

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pią Paź 09, 2009 3:47 pm    Temat postu: Nobel dla Obamy?! Eksperci wstrząśnięci Odpowiedz z cytatem

źródło informacje:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,9411,title,Nobel-dla-Obamy!-Eksperci-wstrzasnieci,wid,11580468,wiadomosc.html?ticaid=18e48 - str 1

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,page,2,title,Nobel-dla-Obamy-Eksperci-wstrzasnieci,wid,11580468,wiadomosc.html - str 2

Obama jest dzieckiem marketingowym dzisiejszych czasów
Krzysztof Górski,
specjalista ds. marketingu politycznego




AFP / Pedro Ugarte

Nobel dla Obamy?! Eksperci wstrząśnięci
http://wiadomosci.wp.pl/kat,9411,title,Nobel-dla-Obamy!-Eksperci-wstrzasnieci,wid,11580468,wiadomosc.html?ticaid=18e48



Barack Obama
(fot. PAP/EPA / STEVE POPE)

wp.pl | aktualizowane 42 minuty temu

Eksperci są zaskoczeni przyznaniem Barackowi Obamie Pokojowej Nagrody Nobla. Jedni komentują, że nagroda jest zasłużona, bo „Obama odszedł od bezwzględnej polityki Busha”, inni przeciwnie, że „to prestiż przyznany za nic”. Ostro sprawę komentuje prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista: - Obama nie osiągnął jak dotąd niczego, co by tę decyzję uzasadniało. To jest krańcowy przykład nieodpowiedzialnego działania z gatunku poprawności politycznej.

W uzasadnieniu decyzji przyznania tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla Barackowi Obamie Komitet Noblowski podkreślił m.in. "nadzwyczajne wysiłki" podejmowane przez prezydenta USA w celu "umocnienia międzynarodowej dyplomacji i współpracy między narodami". Wyeksponowano też szczególne znaczenie jego "wizji świata bez broni nuklearnej" i dążenia do jej realizacji.

Nobel za nic?


Prof. Zbigniew Lewicki w rozmowie z Wirtualną Polską nie szczędzi ostrych słów krytyki przyznaniu tak prestiżowej nagrody komuś, kto, jak mówi ekspert, nie osiągnął jak dotąd niczego, co by tę decyzję uzasadniało. – Może jeszcze osiągnie, ale pytanie, jaką wtedy dostanie nagrodę, skoro ma już tę najważniejszą? – pyta. Jego zdaniem komitet mógł wychodzić z założenia, że skoro Amerykanie dali Obamie prezydenturę, to teraz należy dać mu Nobla. Jednak, zauważa, prezydenturę daje się na przyszłość, w dowód zaufania, że polityk będzie dobrym prezydentem, a Nagrodę Nobla za rzeczywiste osiągnięcia, których „Obama do tej pory nie ma”.
Obama jest dzieckiem marketingowym dzisiejszych czasów
Krzysztof Górski, specjalista ds. marketingu politycznego

Zdaniem amerykanisty za decyzją komisji mogła stać skrajnie nieodpowiedzialna poprawność polityczna oraz chęć przypodobania się światu przez m.in. liberalnych komentatorów, polityków i naukowców. – Takie zafascynowanie Obamą jest na miejscu, jeżeli jest się wyborcą amerykańskim i głosuje się na nowego prezydenta, ale nie wtedy, kiedy przyznaje się komuś tak prestiżową nagrodę. Jest to po prostu pozbywanie się okazji do wyróżnienia kogoś i przyznanie mu nagrody w momencie, kiedy ten człowiek jeszcze nic wielkiego nie osiągnął – komentuje.

Dr Jacek Zaleśny, politolog z UW zauważa, że nagroda przyznana Obamie idealnie wpisuje się w obserwowane przez nas cykle polityczne zachodzące we współczesnym świecie. W znacznej mierze odcina się jednak od całej idei Nobla, jako zwieńczenia dzieła wyjątkowego i istotnego z punktu widzenia procesów pokojowych. Jakby nie patrzeć, prezydent USA dopiero rozpoczyna swoją działalność polityczną na poziomie ogólnoświatowym, więc trudno mówić o jakichś wymiernych rezultatach jego działania w kontekście ładu i pokoju międzynarodowego. Jest to więc bardziej podkreślenie prestiżu osobistego Obamy, niż nagroda za jego faktyczne osiągnięcia.

Nobel, zdaniem dr. Zaleśnego, wzmocni pozycję amerykańskiego prezydenta zarówno w polityce wewnętrznej, jak i międzynarodowej z innymi państwami i organizacjami. Pokazuje bowiem, że jego działania polityczne znajdują uznanie w środowiskach politycznych, jak i naukowych. Łatwiej, ze względu na prestiż, będzie mu pewne idee proponować i promować, przez co zwiększy się ich szansa na realizację.

Rysy dobrej polityki

Zaskoczenia Noblem dla Obamy nie kryje prof. Longin Pastusiak, amerykanista. Wynika ono przede wszystkim z krótko trwającej kadencji Obamy na stanowisku prezydenta. Zauważa, że choć noblista nie wykazał się wszystkimi możliwościami swojej polityki, już są widoczne jej wyraźne rysy. – Po pierwsze jest to nagroda za odwagę, jaką zresztą głosił tytuł jego książki „Odwaga Nadziei”, po drugie wyraźne stosowanie się do miękkiej siły i władzy, w przeciwieństwie do tzw. hard power, czyli twardej siły wojskowej – mówi ekspert. Zwraca uwagę, że Obama, w przeciwieństwie do swojego poprzednika G. Busha, który stosował środki militarne, preferuje dyplomatyczne i pokojowe środki rozstrzygania międzynarodowych sporów. Nobel dla Obamy to jego zdaniem również wyraz uznania dla dialogu politycznego, który zainicjował prezydent między różnymi grupami. Zaprzeczeniem teorii, że przyszły konflikt światowy rozstrzygnie się między muzułmanami i chrześcijanami.

Do tych czynników dochodzi również zaangażowanie Obamy w problemy społeczne, jak ochrona zdrowia i walki z naruszaniem praw człowieka. – Myślę, że rzeczywiście zachęci go to do kontynuowania wielkiej zmiany, którą zapoczątkował w polityce wewnętrznej i zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Jego hasło wyborcze brzmiało „change”, czyli zmiany, i rzeczywiście te zmiany kontynuuje – mówi prof. Pastusiak.

– Podoba mi się fakt przyznania Obamie Pokojowej Nagrody Nobla. Wydaje mi się, że jej celem jest umocnienie prezydenta w jego zamierzeniach – komentuje dr Maciej Raś z Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Jego zdaniem Nobel jest nie dla samego prezydenta, ale raczej amerykańskiego społeczeństwa i ma służyć podkreśleniu roli jaką Stany Zjednoczone odgrywają na świecie. – Podkreśla wiarę w to, że Obama zmieni stosunek Stanów Zjednoczonych do wielu kwestii związanych z polityką światową. Jest wyrazem nadziei, że odejdzie od polityki G. Busha i że ta nowa polityka będzie już prowadzona we współpracy z innymi państwami, a nie tylko mocarstwami. Także z uwzględnieniem państw spoza Zachodu.

Zdaniem eksperta Nobel przyznany Obamie służy przede wszystkim podkreśleniu wagi tego, co w ostatnim czasie w ogóle dokonało się w Stanach, w kontekście m.in. równouprawnienia. – Amerykanie wybrali na prezydenta mulata, pokazując w ten sposób swoją wielokulturowość. Nagroda ta jest również nadzieją na to, że Obama będzie przywódcą nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale w ogóle światowym liderem. Jest to więc bardziej docenienie tego, co zrobił nie tyle Obama, ale Amerykanie wybierając go na prezydenta – mówi ekspert.

Nobel dla Obamy, zauważa specjalista, może mieć związek z panującym na świecie kryzysem. Klęską neoliberalnego ładu gospodarczego oraz tworzeniem się nowego ładu politycznego i wiarą w to, że Obama będzie liderem nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale w ogóle światowym przywódcą, który zaprowadzi nowy ład i porządek. Zauważa też, że sam wybór Obamy na prezydenta znacząco wpłynął na postrzeganie Stanów Zjednoczonych na świecie: - Z kraju agresora narzucającego swoją wolę słabszym, zmienił je w kraj, który budzi nadzieję na inną konstrukcję światowego porządku.

Krzysztof Górski, specjalista ds. marketingu politycznego, proszony o komentarz w sprawie, mówi, że „Obama jest dzieckiem marketingowym dzisiejszych czasów”. Świat chce takiego wizerunku, przywódcy i lidera, który uśmiechnięty spełnia wszystkie wymogi dekalogu politycznej poprawności, zarówno jeśli chodzi o pochodzenie, jak i wykształcenie czy cechy charakteru. – Nobel dla Obamy to triumf nowoczesnego marketingu i PR-u politycznego – mówi.

Barack Obama jest czwartym prezydentem USA, który otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Przed nim zostali nią wyróżnieni Theodore Roosevelt (1906), Woodrow Wilson (1919) i Jimmy Carter (2002).

W tym roku do pokojowej Nagrody Nobla zgłoszono rekordową liczbę kandydatur, bo aż 205 (172 osoby i 33 organizacje). Poprzedni rekord padł cztery lata temu i wynosił 199 nominacji.

Wśród faworytów znaleźli się w tym roku chińscy dysydenci (ze względu na 20. rocznica masakry na placu Tiananmen w Pekinie oraz 60. rocznica proklamowania Chińskiej Republiki Ludowej). Jako kandydatów wymieniano m.in. działacza praw człowieka i krytyka chińskiego rządu Hu Jia, a także Wei Jingshenga, który spędził 17 lat w więzieniu za apelowanie o reformy komunistycznego systemu Chin. Na listach bukmacherów znaleźli się także m.in.: premier Zimbabwe Morgan Tsvangirai, czeczeńska adwokatka Lidia Jussupowa oraz kolumbijska działaczka polityczna i aktywistka Ingrid Betancourt. Wśród znanych nominowanych wymieniano m.in. prezydenta Francji Nicolas Sarkozy. Spośród organizacji wymieniane były m.in. Koalicja Przeciwko Broni Kasetowej i Unia Europejska.

Anna Kalocińska, Wirtualna Polska


TAGI: nobel, usa, nagroda, obama

źródło informacje:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,9411,title,Nobel-dla-Obamy!-Eksperci-wstrzasnieci,wid,11580468,wiadomosc.html?ticaid=18e48 - str 1

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,page,2,title,Nobel-dla-Obamy-Eksperci-wstrzasnieci,wid,11580468,wiadomosc.html - str 2

Komentarz:



McDonaldyzacja Kremla


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Pon Sty 11, 2010 9:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pią Paź 09, 2009 6:55 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem


źródło informacji:
http://www.newsweek.pl/artykuly/46826

Dlaczego Obama oszukał Polaków?

Rozmawiał Maciej Nowicki

05 października 2009 11:25, ostatnia aktualizacja 08 października 2009 21:52

Po okresie histerycznej negacji rzeczywistości Ameryka zrozumiała własną słabość – twierdzi francuski historyk i politolog Emmanuel Todd w rozmowie z Maciejem Nowickim.

EUROPA: Jak należy rozumieć decyzję Obamy o rezygnacji z budowy tarczy antyrakietowej? Czyżby Stany Zjednoczone przyjęły do wiadomości własną słabość?

EMMANUEL TODD: Generalna tendencja jest oczywista: Stany Zjednoczone od lat słabną. Tempo regresu jest zaskakujące – by dostrzec jego skalę, wystarczy porównać amerykańską potęgę technologiczną i przemysłową w 1945 z dzisiejszą. Kryzys finansowy jest tylko kolejnym dowodem degradacji Ameryki – podobne kryzysy mają zazwyczaj miejsce wtedy, gdy światowa równowaga ulega zmianie. Dzisiejszy świat jest zbyt dynamiczny, by zaakceptować dominację jednego państwa. Ameryka staje się tylko jedną z potęg. Takie osłabienie może prowadzić albo do polityki agresywnego zaprzeczania własnej słabości, albo do znacznie bardziej realistycznej polityki wycofania.

EUROPA: Zaczęło się od agresywnego zaprzeczania...

– Właśnie. Po 1989 roku, na samym początku, mieliśmy do czynienia z histeryczną negacją rzeczywistości. Towarzyszyła temu iluzja, że zniknięcie Związku Sowieckiego czyni wszystko możliwym oraz że można jednym zręcznym ruchem wysadzić Rosję w powietrze. Główne założenia amerykańskiej polityki zagranicznej w połowie lat 90. mówiły o zadaniu Rosji „ciosu miłosierdzia”. Wystarczy przeczytać „Wielką szachownicę” Zbigniewa Brzezińskiego, by to zrozumieć... A jaka była sytuacja pod koniec prezydentury Busha? Amerykanie prowadzili wojnę w Afganistanie, w Iraku, realizowali agresywną strategię wobec Rosji. To wciąż była ta sama, rozpoczęta w latach 90. faza iluzji i negowania rzeczywistości, działania na wszystkich frontach jednocześnie. Taka strategia okazała się niemożliwa do realizacji. Amerykanie weszli w fazę wycofania, ponieważ zaczęli zdawać sobie sprawę z sytuacji: przegrywali wojnę w Afganistanie, nie byli w stanie kontrolować sytuacji w Iraku, zrozumieli, że nie uda im się wywołać przewrotu w Iranie. Na dodatek wojna w Gruzji nie tylko obnażyła ich niemoc, ale przyspieszyła kryzys finansowy...

EUROPA: W jaki sposób?

– Jak już mówiłem, wszystkie wielkie kryzysy są oznaką tego, że dotychczasowy układ sił na świecie ulega zmianie. A kiedy Rosjanie weszli do Gruzji, udowodnili, że ekspansja amerykańska się skończyła. Taki jest prawdziwy sens tej wojny: wejście Rosjan do Gruzji uzmysłowiło wszystkim bezsilność Ameryki. Pojęli to Rosjanie, pojęli Europejczycy i wreszcie sami Amerykanie. To, że Rosja pokonała militarnie małą Gruzję, nie było dla nikogo wielką niespodzianką. Ale żeby Amerykanie przyglądali się temu z założonymi rękami – tego mało kto się spodziewał!

EUROPA: Tak więc decyzja w sprawie tarczy to swego rodzaju ciąg dalszy tamtych wydarzeń?

– Jak najbardziej. Mamy do czynienia z wycofywaniem się. Amerykanie zostawili na lodzie Polaków i Czechów, ich wpływy wyraźnie się kurczą. Fakt, że zawiadomili Polaków w ostatniej chwili, że niczego z nimi nie konsultowali, że zrezygnowali z tarczy, nie dając Polsce nic w zamian, pokazuje jedynie, jak bardzo są spanikowani. Nie byli nawet w stanie zachować pozorów. Są tak zdesperowani, że ryzykują, iż Polska z sojusznika zmieni się w kraj pełen antyamerykańskich resentymentów.

EUROPA: Znęca się pan nad Amerykanami. Ale co Polsce z tego? Straciliśmy sporo czasu, angażując się w przedsięwzięcie, które nie miało – jak się dziś okazuje – absolutnie żadnego sensu. Trudno nie spytać: po co było to wszystko?

– Oczywiście mógłbym odpowiedzieć, że Polska podtrzymała swoją historyczną tradycję, wiążąc się z kompletnie niewiarygodnym sprzymierzeńcem. Przed II wojną światową takimi sprzymierzeńcami były Francja i Wielka Brytania, dziś są to Stany Zjednoczone. Ale z drugiej strony nie ma co wpadać w histerię. Nie ma żadnego dramatu. Co więcej, moim zdaniem to wielkie szczęście, że sprawa z tarczą zakończyła się właśnie w ten sposób. Bo Polacy mogą wreszcie zadać sobie pytanie: Na czym powinna polegać nasza polityka zagraniczna w sytuacji, gdy Ameryka nie jest wiarygodna, gdy Ameryka już nie istnieje? Polska musi się odnaleźć w prawdziwym świecie. A jej prawdziwy świat to miejsce pomiędzy Rosją a Niemcami, w Unii Europejskiej. Polacy w końcu osiągają wiek dojrzały, mają ogląd całej sytuacji, niejasności się skończyły. Historia XX wieku dobiegła końca, przyszedł czas na świeżą, pozbawioną złudzeń refleksję nad tym, co stanowi prawdziwy polski interes.

EUROPA: Tyle że Europa, jeśli chodzi o polskie bezpieczeństwo, to na razie dość wątła nadzieja.

– Kwestią zasadniczą jest tu co innego: Polacy wreszcie zrozumieli, że Ameryka to zupełnie inny kraj, niż sobie wyobrażali. Muszą też zrozumieć, że nie ma zagrożenia ze strony Rosji. Rosjanie są stanowczo zbyt słabi, by zrobić Polsce jakąś krzywdę. W ich interesie jest sprawnie działająca Europa, dlatego powinni zmienić postawę, przebłagać Niemców i Francuzów, żeby zaczęli działać wspólnie.


EUROPA: W poprzednim numerze „Europy” drukowaliśmy tekst Zbigniewa Brzezińskiego, w którym pisze on o konieczności zreformowania NATO w taki sposób, by Rosja przestała postrzegać Sojusz jako wroga. Ten tekst w pewnym sensie zapowiada decyzję Obamy w sprawie tarczy...

– To pokazuje, w jakim stopniu o sprawach najważniejszych dla Ameryki decyduje strategiczny establishment, a nie głowa państwa. Myślę, że Obama jest słabym prezydentem, co zaczyna być coraz bardziej widoczne. Wielu ludzi wynosiło go pod niebiosa, ponieważ myliło prawdziwego prezydenta z jego medialnym wizerunkiem. Problem polega na tym, że kłopoty Ameryki są znacznie poważniejsze niż sprawa jej image’u – gdy się spojrzy trzeźwym okiem, okazuje się, że Obama nie będzie równie silnym prezydentem jak Roosevelt choćby dlatego, że nie znajdzie poparcia u elit.

EUROPA: Niektórzy amerykańscy komentatorzy pisali: Obama skończył z polityką ideologiczną rodem z epoki gwiezdnych wojen i postawił na realizm. Droga do rozwiązania naszego głównego problemu, czyli kwestii irańskiej, wiedzie przez Moskwę.

– To jedynie dowodzi, że cała debata nad tarczą antyrakietową przybiera absurdalną postać. Słyszałem już wcześniej amerykańskie propozycje w rodzaju: zaproponujemy Rosjanom przyłączenie się do tego projektu w obliczu zagrożenia irańskiego. Tymczasem prawda jest taka, że tarcza nie miała chronić przed Iranem, ale przed Rosjanami, a jedynym efektem amerykańskiej polityki w tym względzie było wykreowanie rosyjsko-irańskiej solidarności. Irańczycy zawsze chcieli być niezależni od Rosji, z którą mają różne problemy. To Amerykanie wepchali Iran w ramiona Moskwy. Ludzie z Waszyngtonu często prowadzą swoją politykę zagraniczną w taki sposób, jakby mieli do czynienia z debilami.

EUROPA: Amerykanie zrozumieli wreszcie swoją słabość. Czy to wystarczy? Ten amerykański odwrót ma w sobie sporo z niekontrolowanego przyspieszenia...

– Pytanie, które muszą sobie postawić, brzmi następująco: czy będą w stanie wycofać się w zwartym szyku i utrzymają pozycję najważniejszego mocarstwa, czy też będą musieli stawić czoło całkowitemu rozpadowi własnej potęgi. Krótko mówiąc, problem Obamy to problem Gorbaczowa. Czy imperium może przeprowadzić zorganizowany odwrót? Czasem się to udaje. Fundamentalną trudnością w przypadku Amerykanów jest oczywiście słaba odporność na ciosy gospodarcze. Z całej amerykańskiej potęgi pozostało jedynie tchórzostwo reszty świata, w tym tchórzostwo Europejczyków, ich niechęć do brania odpowiedzialności za swoją historię. Wszyscy już wiedzą, że nie ma gospodarki amerykańskiej. Wszyscy wiedzą, że amerykańskie plany jej podźwignięcia to jedynie papierkowa zabawa Departamentu Skarbu i Rezerwy Federalnej. Nie ma już Madoffa, siedzi w więzieniu, ale państwo amerykańskie wzięło na siebie jego rolę – zostało super-Madoffem. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt nie chce o tym mówić.

EUROPA: Bo wszyscy boją się Amerykanów?

– Oczywiście nie dlatego. Dla wcześniejszych pokoleń idea świata bez Boga była czymś przerażającym, dziś lęk budzi idea świata bez lidera. Politycy pokroju Sarkozy’ego, Merkel czy Browna nie chcą tak naprawdę rządzić, wszystkim zależy na udawaniu, że Ameryka istnieje. Dlatego w najbliższym czasie głównym zadaniem systemu światowych finansów będzie wspieranie amerykańskich planów socjalnych. Ale w końcu może dojść do załamania dolara, ponieważ ludzie znudzą się wysyłaniem do USA pieniędzy, które tam wyparowują. Zamiast biernie obserwować wycofywanie się Ameryki, powinniśmy antycypować to, co wydarzy się niebawem. Dostrzegam przynajmniej dwie rzeczy. Po pierwsze, wycofanie wojsk z Iraku będzie miało łatwe do przewidzenia konsekwencje: Iran stanie się mocarstwem. Po drugie, Amerykanie wybrali się do Afganistanu na własną zgubę. A przy okazji ostatecznie rozwalili NATO. Jestem przekonany, że wielką kwestią, która będzie fascynować przyszłych historyków, jest pytanie, dlaczego dwa wielkie imperia, sowieckie i amerykańskie, poszły szukać śmierci w Afganistanie. To się ociera o jakiś mistycyzm. W każdym razie Europejczycy powinni byli to wszystko przewidzieć i podjąć wyprzedzające działania. Zamiast tego wybrali się z Amerykanami do Afganistanu.

EUROPA: Coraz częściej czytamy, że gospodarczy mariaż Chin i Stanów Zjednoczonych dobiega końca. Chiny są coraz bardziej rozczarowane Ameryką i chcą same decydować o własnym losie. Jak będzie wyglądało to rozstanie? Związki oparte na tym, że jedna strona wydaje to, co druga zdołała zaoszczędzić, bardzo często kończą się w dość brutalny sposób.

– To oczywiste, że Chińczycy mają dość zależności gospodarczej od Stanów Zjednoczonych. Można rzecz jasna założyć długoterminowy scenariusz, w którym Chinom udaje się zbudować zrównoważoną gospodarkę konsumpcyjną. Jako że pozbawiły Stany Zjednoczone ich substancji przemysłowej, mogą je odrzucić jak starą skarpetę – wtedy staną się centrum świata. Ale na razie Chiny pozostają krajem stosunkowo słabo rozwiniętym, o bardzo niezrównoważonej gospodarce. Wszyscy widzą w Chińczykach geniuszy, dla mnie to dawni stalinowcy, którzy nawrócili się na kapitalizm w jego najgorszej wersji. Jest za to inna rzecz, nad którą należałoby się zastanowić: w Japonii doszło do pierwszej od bardzo wielu lat porażki partii liberalnej. Liberałowie nigdy nie dążyli do autonomii strategicznej i nie kwestionowali amerykańskiej kurateli. Dzisiejsze wahnięcie polityczne jest moim zdaniem kolejną oznaką słabnięcia amerykańskiego kolosa, zapowiada emancypację strategiczną Japonii od Ameryki, jakąś autonomizację typu gaullistowskiego. To całkowicie zmieniłoby sytuację, ponieważ Japonia i Europa są dwoma głównymi filarami imperium zarządzanego z Waszyngtonu.

EUROPA: Porozmawiajmy o kryzysie. Jeszcze kilka miesięcy temu ogłaszano, że mamy tę samą sytuację co w 1929 roku, że przeżywamy najgorszy kryzys od 80 lat. Tymczasem dziś dowiadujemy się, że najgorsze już za nami. W jaki sposób tak szybko przeszliśmy od tej niezwykle pesymistycznej wizji, w której ludzie niemal skaczą z okien, do przekonania, że w gruncie rzeczy prawie nic się nie stało? Jak można było się aż tak pomylić?

– Skąd ten początkowy pesymizm? Nie wzięto pod uwagę, że nie jesteśmy już w 1929 roku i dysponujemy całą gamą tzw. stabilizatorów automatycznych. Państwa decydują się na wielkie wydatki, wciąż istnieją elementy gospodarki socjalnej, które oddziałują niczym hamulce w sytuacji zapaści. W każdym kraju europejskim ogromna część PKB idzie na wydatki socjalne i gospodarka nie może tak po prostu się załamać. A poza tym ludzie mimo wszystko czegoś się nauczyli w 1929 roku: nie potrzebowano wiele czasu, by zdać sobie sprawę, że należy ratować banki, wstrzyknąć na nowo pieniądz w system gospodarczy. Czymś całkowicie absurdalnym było moim zdaniem myślenie, że system tak po prostu się załamie.

EUROPA: Dziś jednak globalną apokalipsę zastąpił globalny optymizm...

– I ta optymistyczna, pozytywna wizja wydaje mi się równie absurdalna. W dzisiejszych programach antykryzysowych nie ma nic, co można by uznać za rozwiązanie prawdziwego, strukturalnego problemu. Nikt nie jest w stanie przyjąć do wiadomości ostatecznej prawdy: przyczyną kryzysu jest światowy deficyt popytu. Ideologia wolnej wymiany zniszczyła równowagę między produkcją i konsumpcją, sprawiła, że przedsiębiorstwa postrzegają płace jako czysty koszt i konkurują ze sobą za pomocą ich obniżania. Włączenie do światowego systemu Chin i krajów rozwijających się, gdzie pensje są bardzo niskie, jedynie zaostrzyło tę patologię. W świecie, w którym płace są coraz niższe, jedynym mechanizmem pobudzania popytu jest coraz większe zadłużenie. Stąd kryzys.

EUROPA: Jednak to dzięki wolnej wymianie mieliśmy do czynienia z bardzo długim cyklem światowego wzrostu. Nigdy jeszcze tak wielu ludzi nie wzbogaciło się tak szybko.

– Nie jestem ślepy na pewne pozytywne konsekwencje wolnej wymiany. Ale dziś ten pierwszy etap mamy już za sobą. W drugiej fazie zaczynają dominować wady: w wielu krajach rozwiniętych płace stoją w miejscu od 15 lat. Przyczyną jest to, o czym już mówiłem: przedsiębiorstwa nie postrzegają płac jako narzędzia pobudzania popytu wewnętrznego, ale jako czysty koszt, który utrudnia konkurowanie z firmami z innych części świata. Łatwo sobie wyobrazić konsekwencje przyjęcia na całym świecie tej logiki „optymizacji”. To jest właśnie dzisiejsza sytuacja – długi, głównie amerykańskie, jakoś ciągnęły system, aż nastąpiła zapaść. Dzisiejsze plany antykryzysowe zakładają odtworzenie dotychczasowego stanu rzeczy. Jest więc jasne, jakie będą tego skutki.

EUROPA: Kiedy rozmawialiśmy rok temu – kryzys właśnie się rozpoczynał – był pan przekonany, że Europa poradzi sobie z nim znacznie lepiej niż Ameryka.

– Myliłem się. W Europie zasadniczy mechanizm kryzysu pozostał w gruncie rzeczy nietknięty – w ostatnim okresie deficyt w handlu z Chinami wciąż się powiększa, co sprawia, że Europejczycy pomału wchodzą w ten sam rodzaj stosunków z Państwem Środka co Stany Zjednoczone. Uderza mnie to, do jakiego stopnia mieszkańcy Europy są sparaliżowani, bierni wobec tego, co dzieje się z ich gospodarką. Francja to z pewnością kraj, gdzie krytyka „tych z góry” jest najostrzejsza. Francuzi nieustannie mówią o władzy zglobalizowanego kapitalizmu, przymierzu bogaczy i polityków. Myślą, że rządzi nimi „ten zły”, że politycy chcą władzy, by napchać sobie kieszenie. I to jest moim zdaniem pocieszająca hipoteza, bo rzeczywistość wygląda o wiele gorzej: u góry zieje pustka, nie ma żadnego planu. Politycy nie zdobywają dziś władzy, by cokolwiek zrobić. Chcą władzy, by występować w telewizji, przechadzać się w towarzystwie innych przywódców. Musimy nauczyć się nie traktować zbyt poważnie klas rządzących.

EUROPA: Jeszcze do niedawna istniała Europa tych, którzy w nią wierzyli, i Europa tych, którzy uważali, że jest ona niezdolna do przetrwania. Dzisiaj wszyscy sądzą, że Europa nie jest w stanie funkcjonować. To, co pan mówi, jedynie potwierdza tę tezę.

– Obecny okres ma jedną znamienną cechę: zaprzestanie współpracy francusko- -niemieckiego tandemu. Nie ma się co oszukiwać, w sensie geopolitycznym Europa to przede wszystkim Francja i Niemcy. A dziś między Francją i Niemcami nie ma już nic. O tym, do jakiego stopnia nie ma nic, świadczy choćby fakt, że oba państwa nie potrafią już nawet skorzystać na klęsce Anglii. Ta ostatnia została doświadczona przez kryzys jeszcze bardziej niż Stany Zjednoczone, jej system finansowy legł w gruzach. Stosunek sił w Europie zmienił się w związku z tym całkowicie. Do niedawna paraliż Europy jako systemu politycznego wynikał z istotnej roli Anglii, z którą kraje Europy Wschodniej budowały uprzywilejowane więzi. Gdybyśmy wciąż mieli do czynienia z europejską dynamiką, w obliczu implozji Wielkiej Brytanii Francja i Niemcy natychmiast przejęłyby inicjatywę. Tymczasem nie robią nic.

EUROPA: Można się zastanawiać, jaką rolę odgrywa tu dynamika nowej Europy. Wraz z rozszerzeniem UE na Wschód Niemcy odzyskały swą dawną strefę wpływów – Europę Środkową i Rosję – i tam załatwiają własne najważniejsze sprawy. Jednocześnie coraz mniej interesują się Francją, która stopniowo przestaje im być potrzebna jako swoisty „świadek moralności”.

– Wszystko to prawda. Niemcom rzeczywiście przyszło do głowy, że są w stanie odzyskać swoją rolę, w tym także światową, porzucając Francję i Europę. Jednak w zglobalizowanym i zdeokcydentalizowanym świecie taka gra Niemiec jest bez znaczenia. To za mało. Niemcy nic nie osiągną, sprowadzając np. Czechy do roli satelity. Zarówno Francja, jak i Niemcy są chylącymi się ku upadkowi potęgami średniej wielkości. Osobno nic nie mogą wskórać, ale razem wciąż są globalnymi aktorami.

EUROPA: Wróćmy jeszcze do kryzysu. Jakie są ostateczne wnioski, które z niego wypływają? Francuski ekonomista Daniel Cohen powiedział niedawno, że to po prostu pierwsza recesja XXI wieku. I nawet jeżeli gospodarka odbije się na pewien czas, musimy się liczyć z tym, że w przyszłości czeka nas seria podobnych zdarzeń.

– Oczywiście będziemy odtąd czekać z obawą na powtórki: świat będzie biegł od kryzysu do kryzysu. Jedno jest pewne: dzisiejszy system ekonomiczny i system organizacji świata, w którym Stany Zjednoczone odgrywają centralną rolę, to jedno i to samo. Stawianie pytania o krach systemu ekonomicznego oznacza pytanie o krach systemu amerykańskiego. Wychodzi na jedno, a wskaźnikiem jest dolar. Nie wiem, kiedy wybuchnie kolejny kryzys, ale ostatni z nich, ten najważniejszy, nie będzie już przyczynkiem do dyskusji o zbyt wysokich bonusach bankowców. Nastąpi implozja amerykańskiego regulatora i powrót do świata podzielonego na bloki. Dziś Europejczycy nie chcą działać i nadal chcą wierzyć w istnienie Ameryki. Gdy ta zniknie, Europejczycy będą zmuszeni do działania. Być może w tym tkwi nasza szansa.



Emmanuel Todd

ur. 1951, historyk, demograf, politolog. Stał się sławny po opublikowaniu książki „La chute finale” (1976), w której wbrew powszechnie panującym opiniom przepowiadał upadek ZSRR. W roku 2003 ukazał się jego „Zmierzch imperium” (wyd. pol. 2004), światowy bestseller – manifest wyemancypowanej Europy, prowadzącej swą politykę niezależnie od USA. Ostatnio wydał książkę „Après la democratie” (2008). W „Europie” nr 264 z 25 kwietnia br. zamieściliśmy wywiad z nim „Sarkozy wprowadził Francję w stan ideowej nieważkości”

http://www.newsweek.pl/artykuly/46826
źródło informacji:


Dodatek:

źródło informacji:
http://blogi.ifin24.pl/trystero/2009/09/27/wyscig-zbrojen-nuklearnych-i-ignorowanie-malego-prawdopodobienstwa/

Wyścig zbrojeń nuklearnych i ignorowanie małego prawdopodobieństwa
Opublikowane przez Trystero w kategorii Świat dnia 27.09.2009 |
Komentarze (10)

W tekście o Stanisławie Petrowie, w ramach nuklearnego weekendu na blogu, pozwoliłem sobie na stwierdzenie, że polityka administracji Reagana, która przekonała Sowietów, że władze USA nie tylko nie boją się wojny nuklearnej ale są gotowe wykonać pierwsze uderzenie była skrajnie nieodpowiedzialna z punktu widzenia interesów Amerykanów i całej ludzkości. Stwierdzenie to spotkało się z ostrym sprzeciwem kilku czytelników, którzy posuwali się nawet do przypominania mi, że ‘gdyby nie Reagan to prowadziłbym teraz bloga o zaletach centralnego planowania’.

Dwie uwagi na początek: nie oceniam całości polityki administracji Reagana. Choć nie ma wśród historyków (politologów?) konsensusu w sprawie rezultatów polityki Reagana względem bloku komunistycznego, uważam, że więcej faktów przemawia za stwierdzeniem, że polityka Reagana przyśpieszyła upadek systemu komunistycznego. Trudno mi się jednak zgodzić z opinią, że ‘gdyby nie Reagan to komunizm nie upadłby’. Jestem głęboko przekonany, że gospodarcza nieefektywność systemu centralnego planowania prędzej czy później doprowadziłaby do upadku bloku komunistycznego. Stąd, budzą moje zdziwienie stwierdzenia nie dostrzegające autodestrukcyjnego potencjału komunizmu.


Nie ulega wątpliwości, że polityka Reagana rozgrzała wyścig nuklearny. Administracja USA skutecznie przekonała władze ZSRR, że Amerykanie są gotowi wykonać pierwsze uderzenie, choć sam Reagan nigdy o tym nie myślał. Przyczyniły się do tego zarówno konkretne decyzje, na przykład stworzenie programu Gwiezdnych Wojen, jak i wypowiedzi członków administracji Reagana.


Kilka zdań o tym pierwszym programie: Skuteczność Gwiezdnych Wojen (zakładając, że ten mechanizm miałby jakąkolwiek skuteczność większą od zera) byłaby minimalna przy zmasowanym uderzeniu Sowietów. Żaden system nie poradzi sobie z tysiącem rakiet balistycznych. Gwiezdne Wojny mogłoby zmienić strategiczną sytuację USA gdyby Amerykanie pierwszym, niespodziewanym uderzeniem zniszczyli kilkadziesiąt procent potencjału nuklearnego ZSRR. Dokładnie w taki sposób widzieli Gwiezdne Wojny Rosjanie – jako broń ofensywną. Ten aspekt problemu zupełnie umyka apologetom Reagana wsłuchanym w jego szczerą, pokojową retorykę. W ocenie polityki państwa nie ważne są jednak intencje lecz efekty.

Jest więc faktem, że polityka administracji Reagana znacząco zwiększyła prawdopodobieństwo totalnej wojny nuklearnej, także tej przypadkowej, przez przekonanie Rosjan, że Amerykanie są gotowi wykonać pierwsze uderzenie. Koszt totalnej wojny nuklearnej zmierza do nieskończoności – zagłada cywilizacji ludzkiej jest z ekonomicznego punktu widzenia bardzo droga dla tej cywilizacji. Wzrost ryzyka zagłady cywilizacji ludzkiej jest więc bardzo kosztowny – jeśli stanowi jedną część równania to po drugiej stronie muszą stać bardzo poważne korzyści. Jakie korzyści odniosła ludzkość, ale także USA, z rozgrzania wyścigu nuklearnego? Komunizm upadł kilka miesięcy wcześniej? To wszystko. System komunistyczny wykończyły tanie surowce naturalne i koszty konwencjonalnych wojen (Afganistan, Afryka) – oczywiście poza skutkami systemu centralnego planowania.

Podsumowując, administracja Reagana podjęła bardzo ryzykowną decyzję wybierając politykę konfrontacji w dziedzinie broni nuklearnej – a każde ryzyko można wycenić – osiągając w zamian bardzo niewiele. Fakt, że polityka ta okazała się skuteczna nie ma większego znaczenia dla oceny jej ekonomicznej racjonalności. Jeśli ktoś w celu zaoszczędzenia 2 minut przebiegnie przez ruchliwą autostradę zamiast skorzystać z kładki to nie ocenimy jego postępowania jako rozsądne tylko dlatego, że mu się tym razem udało.

Działania administracji Reagana były także nierozsądne z punktu widzenia teorii gier. Przekonywanie przeciwnika, że jest się bardziej agresywnym niż jest się naprawdę nie ma sensu jeśli potencjalne dostosowanie strategii przeciwnika do jego nowego postrzegania naszej agresywności nie służy naszym interesom. Jeśli przeciwnik w reakcji na naszą agresywną retorykę sam podejmuje agresywne działania (na przykład reaguje bardziej nerwowo na fałszywe alarmy nuklearne) a naszym celem nie było zwiększenie agresywności przeciwnika to nasze działanie jest irracjonalne z punktu widzenia naszych interesów. Potocznym rozwinięciem myśli, którą staram się przekazać w tym akapicie jest powiedzenie ‘nigdy nie wypowiadaj gróźb, których nie jesteś w stanie spełnić’.

Ocena tej konkretnej części polityki administracji Reagana jest ściśle związana z poznawczym skrzywieniem rodzaju ludzkiego: permanentnej skłonności do ignorowania małego prawdopodobieństwa. To skrzywienie jest tym groźniejsze im większe straty związane są ze zdarzeniem obarczonym małym prawdopodobieństwem. Koronnymi przykładami takiego skrzywienia jest ignorowanie zagrożenia związanego z uderzeniem asteroidy (str. 187) lub ignorowanie niebezpieczeństwa związanego ze skutkami burzy słonecznej.

Ignorowanie małego prawdopodobieństwa jest też powszechne w życiu codziennym. Weźmy najprostszy przykład. Jest chyba potwierdzone naukowo, że już jedna dawka twardego narkotyku może spowodować uzależnienie. Uzależnienie w przypadku człowieka prowadzącego satysfakcjonujące, szczęśliwe życie ma praktycznie nieskończone koszty. Potencjalne korzyści z wzięcia narkotyku to kilka godzin narkotykowej euforii. Jak niskie musi być prawdopodobieństwo uzależnienia by ‘wyrównać’ obydwie strony równania? Pomijam naturalnie fakt, że nikt nie podejmuje decyzji o spróbowaniu heroiny na podstawie analizy kosztów i korzyści.

Koniec nuklearnego weekendu na blogu.

źródło informacji:
http://blogi.ifin24.pl/trystero/2009/09/27/wyscig-zbrojen-nuklearnych-i-ignorowanie-malego-prawdopodobienstwa/

Komentarz:

Cyt: (...) Stał się sławny po opublikowaniu książki „La chute finale” (1976), w której wbrew powszechnie panującym opiniom przepowiadał upadek ZSRR.

Z tym upadkiem ZSRS , to przesada , co najwyżej przeobrażenie , konwersacja systemu sowieckiego ... Rolling Eyes Rolling Eyes Rolling Eyes


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Pon Sty 11, 2010 9:03 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Pią Paź 09, 2009 9:03 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Szok i zniesmaczenie, to najdelikatniejsze określenia jakie pojawiają się w związku z przyznaniem Obamie pokojowej nagrody Nobla. Już nie tylko Jego potencjalni przeciwnicy polityczni, ale nawet zwolennicy wyrażają zaskoczenie takim obrotem sprawy. Kolejny "tryumf" lewactwa, tym razem umiejscowionego w Komitecie Noblowskim. Biorąc pod uwagę fakt, że ten kierunek politycznego myślenia staje się dominujący w polityce i to nie tylko europejskiej, przyszłość jawi się w ciemnych barwach. Upadł do reszty prestiż jednej z najbardziej znaczących nagród. Choć przyznać trzeba, że to co się wydarzyło dzisiaj, było tylko dopełnieniem trwającego od jakiegoś czasu procesu. Oznacza to ni mniej ni więcej jak tylko tyle, że dzisiaj nagrodę tę może dostać praktycznie każdy, a upolitycznienie Komitetu Noblowskiego sięgnęło zenitu. Nagroda nie za to co udało się laureatowi osiągnąć, ale "za to co planuje", lub "czego chce", przyznaję to z pokorą - majstersztyk. Kolejny tryumf socjalizmu zza grobu.






Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sob Paź 10, 2009 6:04 pm    Temat postu: Jak to by było nie dać Nobla afroamerykaninowi Odpowiedz z cytatem

Świat doszedł do pewnego ekstremum (mam nadzieje, że to już jest osiagnięcie wartości krańcowej), podobnego do tego jakie ca. 70 lat temu miało miejsce w ZSRS, gdy np. po pojawieniu się propozycji nadania kołchozowi imienia Józefa Stalina 'wolny' wybór mógł być już tylko jeden, a ewentualny głos zwątpienia wyrażony przez kogokolwiek musiał mieć jedne, jedyne konsekwencje dla takiego lekkoducha.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Nie Paź 11, 2009 1:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przed nami jeszcze jedena uroczystość związana z przyznaniem Nobla ...
dla Władimira Władimmirowicza PUTINA !
Za długoletnia pracę w KGB dla umacniania pokoju światowego !!!


Teraz Barack Obama i W.W.PUTIN grają w jednej orkiestrze!
Ta wspólna gra musi być doceniona przez polityków zachodnich.
Nobla nie dostaje się za nic , ale po coś.
Aby realizować na przykład odpowiednie plany polityczne . Zresztą przykładem jest sam Lech Wałęsa, Nobla dostała pierwsza Solidarność, a Lech Wałęsa i dziennikarze ciągle powtarzają , że faktycznie to nagrodę Nobla dostał tylko Lech Wałęsa !
Za co? Za realizowanie planu "obalenia komuny" wraz z gen. policji politycznej MSW PRL Czesławem Kiszczakiem.

Jak obalili komunizm, możemy osobiście tego doświadczyć w Polsce nad Wisłą !
Kto buduje dzisiaj klasę średnią , gospodarkę rynkową ( polecam wszyskim rocznik statystyczny , a w nim jaki procent
ludzi płaci najwyższy podatek dochodowy... , od 1,5% do 2 % ) ,
reszta , to jest ta część, która na rasę nowych panów pracuje ... jeśli ma taką szansę.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum