Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

S.Niesiołowski - OD WOJOWNIKA DO NAJEMNIKA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mariusz kresa
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 19 Wrz 2006
Posty: 51

PostWysłany: Sro Sty 31, 2007 12:05 pm    Temat postu: S.Niesiołowski - OD WOJOWNIKA DO NAJEMNIKA Odpowiedz z cytatem

Gdyby jakimś cudem członek antykomunistycznej organizacji „Ruch”, spędził ostatnie 5 lat na Tasmanii, a potem wrócił na łono ojczyzny, czekałaby go nie lada niespodzianka. Oto jeden z liderów organizacji „Ruch”, skazany kiedyś na 7 lat więzienia , współzałożyciel Zjednoczenia Chrześcijańsko – Narodowego, słowem „rycerz Niepokalanej” – dziś w jednym szyku bojowym z Michnikiem, Jaruzelskim i Urbanem! Zmierzwiony włos, rozbiegane oczy, ochrypły baryton wozaka i takież maniery, tak wygląda dziś pupil liberalnych mediów, TVN, Polsatu i oczywiście nieocenionej „Gazety Wyborczej”. I o dziwo, owym mediom, promującym jakoby standardy europejskie – ileż to gorzkich słów padło pod adresem Jacka Kurskiego czy Antoniego Macierewicza – nie przeszkadza Niesiołowski, u którego agresja wpisała się już na stałe w układ metaboliczny, a wydzielanie nienawiści do prawicy przebiega równolegle z wydzielaniem hormonów z szyszynki i produkcją limfocytów. Dziś kiedy już nawet Wałęsa wie, że przeciwnikowi ideologicznemu podaje się rękę, a nie nogę, a Kwaśniewski pozuje na wysokiego rangą dygnitarza ONZ, Niesiołowski przeżywa jakiś regres, powrót do ekspresji politycznej sprzed Wata Taylera. .To on obniża poziom dyskusji w studiach radiowych i telewizyjnych, on stanowi dla obserwatorów zagranicznych przedmiot sarkastycznych uwag na temat klasy polskich parlamentarzystów i debat medialnych. Nie zna języków, rzadko bywa za granicą, coraz bardziej odstaje od młodej generacji polityków, którzy pojawili się już na Wiejskiej i reprezentują nas w Brukseli.. Słowem , jak mówią Amerykanie, „gubi wątek”.

A przecież nie zawsze tak było. Jeszcze kilkanaście lat temu w inwokacji do książeczki „Prostą drogą. O Polskę z Bogiem” / 1993/ Niesiołowski pisał. „Ojczyzna - to jest to. co przekazują nam ojcowie, gdy przychodzimy na świat. Nic więcej”. Prawda ta wynikała zresztą jasno z jego rodzinnej historii. Jego dziadek Bolesław Labędzki – wedle tego co sam Niesiołowski twierdzi – w 1905 roku za zorganizowanie strajku szkolnego został zesłany na Sybir. Podobno ojciec Janusz Niesiołowski podczas okupacji hitlerowskiej współdziałał z AK, a wuj Tadeusz Labędzki walczył w szeregach NSZ i w 1946 roku został zamordowany gdzieś w katowniach UB. No i sam delikwent był przecież wieloletnim więżniem sumienia. Jak to się stało, że z taką tradycją rodzinną Niesiołowski powoli zrównał w szeregu z przeciwnikami tych idei i wartości, którym on sam i jego przodkowie poświęcili lata swojego życia? Jak to się stało, że dziś znalazł się w tym samym obozie z ludżmi zakłamującymi polską historię i walczącymi z tradycję, wrogami Kościoła i Polski niepodległej?

I tu ciekawostka - dopóki szedł „prostą drogą” i mocował się z komunistami i liberałami „o Polskę, z Bogiem” - uchodził za „wzorzec z Czerskiej” polskiego oszołoma . Jeszcze tak niedawno odsądzany od czci i wiary jako „zoologiczny antykomunista”, oczywiście „chory z nienawiści”, gdy tylko zaprzyjażnił się z laicką lewicą i zwrócił swój jad przeciw PiS-owi - nagle cudownie ozdrowiał i został namaszczony na „poważnego polityka”, cokolwiek by to miało znaczyć. Nagłe ozdrowienie przyszło wraz z pewnymi artykułami, które w ciągu kilku ostatnich lat zaczęły pojawiać się na łamach postępowej „Gazety Wyborczej”. I tak powoli macierzystą witryną prasową Niesiołowskiego stała się „Gazeta Wyborcza” - ta sama, która nazywa Piłsudskiego „faszystą”, twierdzi, że AK-owcy, a więc zapewne i wuj Tadeusz Labędzki, „byli bandytami” i „mordercami Zydów” oraz karci „Polaczków” za antycarskie powstania. I tak jego kolegami po piórze stali się - były współpracownik SB Lesław Maleszka i Michał Cichy, którzy polską racje stanu nazywają „chorymi przejawami antyrosyjskich kompleksów narodu”. Co na te komeraże Niesiołowskiego powiedziałby jego zesłany na Sybir dziadek czy wuj Labędzki, którymi tak się Niesiołowski szczyci? Pewnie dałby mu po gębie i zabronił przestąpienia progu swego domu. A gdyby przodkowie jego dzisiejszych przyjaciół nie pozbawili wcześniej jego przodków majątków, pewnie i wydziedziczył.

Jednak te pojedyncze artykuły na łamach „GW”, to był dopiero początek. Sfrustrowany czterema latami „w lodówce”, bez szans na miejsce na liście wyborczej PiS, Niesiołowski zaczął dogadywać się z konkurencją, Platformą Obywatelską. I na jej plecach, jak Morski Dziad na plecach Sindbada Zeglarza, zabrał się na Wiejską. Ale już nie jako wojownik, lecz jako najemnik PO, ich pierwszy pałkarz i krytyk obozu rządzącego. No, ale za miejsce senatora na liście PO jakąś cenę trzeba było zapłacić. I Niesiołowski płaci.. Ustawiony przez szefa PO w roli „szczotki do wymiatania”, stał się oczywiście ulubionym gościem koncernu Agora, TVN i Polsatu. A to pogadującego przyjażnie z Kaliszem, to znów fraternizującego się z Oleksym / podobno wypił z nim bruderszaft, brrr!/, ostatnio podobno wymienia domowe wizyty z Leszkiem Millerem, o czym poinformował na łamach łódzkiego wydania „GW” ten ostatni. Bronił byłego prezydenta Kwaśniewskiego /”wierzę w jego program narodowego pojednania”/ , solidarnie zgadza się ze swoim niedawnym wrogiem z twardogłowej, ostatnio pozującej na liberalną „Polityki”: ”W pełni podzielam niepokój Waldemara Kuczyńskiego .... w kontekście planów budżetowych PiS-u”, a w programie znanego wesołka Tadeusza Drozdy można było usłyszeć taki oto dialog:
SN: ... Trzeba jasno powiedzieć, ze każdy następny sejm był gorszy od pierwszego...
TD: To trzeba byłoby wpuścić połowę z SLD i byłoby dobrze..?
SN: No tak! PiS to najbardziej pazerna partia, jaką znam. Nawet panowie z SLD byli w porównaniu z tym dżentelmenami!”
Słuchając go dzisiaj, aż trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek, który w swojej książce „Prosta drogą” napisał: „Kultura polityczna, to także elementarna lojalność wobec własnych politycznych programów, to jakaś ciągłość ideowa, bez której polityk staje się jedynie graczem o władzę, siejącym spustoszenie”. No właśnie. Bo kimże Niesiołowski stał się dziś, jeśli właśnie nie „graczem o władzę, siejącym spustoszenie”?

Przyjaciół byłego wojownika zmartwi zapewne informacja, że nie jest to pierwsza wolta, którą w swojej politycznej karierze wykonał Niesiołowski. Bowiem zdradził on swoje wartości i przyjaciół już po raz drugi. Pierwszy raz stało się to tuz po jego aresztowaniu za przynależność do grupy „Ruch” 19 czerwca 1970 roku. Już pierwszego dnia śledztwa, podczas pierwszego przesłuchania przez por. Dariusza Borowczyka z KM MO w Lodzi / Nr sprawy II 3 Ds. 25/ 70, tom VI/ , Niesiołowski załamał się i ze strachu zaczął sypać swoich towarzyszy! On, mężczyzna, jeden z przywódców, choć paru innym – jak mówią protokoły śledztwa – wystarczyło charakteru, żeby przestrzegać umowy milczenia. Sypał więc przyjaciół, braci Andrzeja i Benedykta Czumów, brata Marka / 21 czerwca/, sypał swoją narzeczoną Elżbietę Nagrodzką / 29 czerwca/, która właśnie z tego powodu zerwała ich związek. Opowiadał kto się kryje za pseudonimami, jakie role pełni, broniąc równocześnie swojej skóry /”nie było przywódców”, „sam nie bywałem na żadnych zebraniach ani nie pisałem do „Biuletynu”/. Jeszcze w swojej książce z 1989 roku, a więc sprzed początków politycznej kariery , „Wysoki brzeg”, zwierzał się szczerze zmartwiony: ”... Musiałem się zdecydować – albo zaprzeczać wszystkiemu i odmówić zeznań, albo zeznawać wykrętnie. Nie miałem ani odwagi ani siły odmówić zeznań i to był błąd największy. Potem nie rozumiałem dlaczego. Nic mnie właściwie nie usprawiedliwiało, poza strachem....” Właśnie. Bo Andrzej Czuma, prawdziwy heros „Ruchu” i paru innych , miało tę odwagę. Także jego narzeczona zaczęła zeznawać już po Wojciechu Mantaju /pierwsze zeznanie 22.VI/ , Marku Niesiołowskim /25.VI/ i Benedykcie Czumie /28.VI/, dopiero kiedy pokazano jej protokół z obciążającymi ją informacjami Niesiołowskiego. Ale jeszcze w tej samej książce, kompendium artykułów napisanych w różnym czasie, jakby nie panując nad logiką materiału, Niesiołowski odtwarzając fragmenty swego śledztwa już konfabulował:
- Nic nie wiem o „Ruchu”, nie znam nikogo.
- „Kostek”?
- Kolega ze studiów.
- Gdzie pan go poznał?
- Nie pamiętam.
- Kto to jest „Marian”?
- Nie wiem.

Prawda zaś była taka, że na pytanie „kto to jest Marian?” / Marian Gołębiewski./, pospiesznie / 25 czerwca/ rozszyfrował pseudonim. Rzecz w tym, że swój mit nieugiętego herosa Niesiołowski zbudował na kłamstwie. I że będąc jednym z założycieli „Ruchu”, stał się zarazem jednym z jego grabarzy. Jednak dziwnym trafem wraz z upływem czasu rosła jego odwaga, powiększały się zasługi dla Ojczyzny, czyny nabierały kolorów i znamion bohaterstwa. Jakimś cudem wzrastał także jego status klasowy! Jeszcze w „Wysokim brzegu” w notatce o autorze, z pewnością autoryzowanej, czytamy:”.... urodził się w rodzinie inteligenckiej...”, ale już potem słyszało się o „ pochodzeniu z właścicieli ziemskich”, a w którymś z numerów miesięcznika „Film” bodaj w 2002 roku przed wywiadem na temat dokumentu entomologicznego widnieje notka: ”pochodzi z rodziny arystokratycznej”.

Niesiołowski przeszedł więc długą drogę: od wojownika / tchórzliwego/ do najemnika /hałaśliwego/. I znalazł swoje miejsce pomiędzy wrogami Pana Boga i Polski solidarnej. Ale nie jest to bynajmniej „pożyteczny idiota”, który to termin zakłada jednak pewną naiwną bezinteresowność, ale - że posłużę się cytatem z Łysiaka - „pożyteczny cwaniak, działający z całym cynizmem i premedytacją oraz nie za darmo”. Miejsce na senatorskiej liście to przecież nie jest praca społeczna, lecz dobrze płatna i łącząca się z wieloma przywilejami. Toteż odwdzięcza się rzetelnie i z całym poświęceniem .Na ostatniej Konwencji Krajowej PO zaserwował zebranym ów dowcip o jedynej rzeczy, jaka łączyła go w latach 70. z Lechem Kaczyńskim. „Kiedy ja w latach 70. wysadzałem pomniki Lenina – krzyczał z trybuny – Lech Kaczyński cytował go w swojej pracy doktorskiej!” I, jak to zwykle u Niesiołowskiego, dwa zdania – dwa kłamstwa. Bo nie „pomniki”, a pomnik na terenie muzeum Lenina, i nie on wysadzał, lecz posłał tam swojego młodszego brata Marka oraz narzeczoną Elżbietę, a sam poszedł do kina na film japoński ”żeby zapewnić sobie alibi” /?!/. Kiedy po wyborach lokalnych stanęła sprawa ewentualnego sojuszu PO i SLD, tak mówił w TVP:”...To jest logika demokracji, że trzeba organizować większość, ja bym proponował taki sojusz z lewica zawrzeć”. A po wydrukowaniu pierwszego newsu o współpracy z SB arcybiskupa Wielgusa przez „Gazetę Polską” - co przejdzie do historii brutalizacji polskiego języka politycznego - określając środowisko tygodnika powiedział: ”Mówiąc bydło, obraziłbym krowy”. Od 16 lat mieszkam w najstarszej demokracji europejskiej i po podobnym wystąpieniu whip czyli szef komisji etyki jego partii w Izbie Wyższej brytyjskiego parlamentu z pewnością udzieliłby mu nagany.

A w międzyczasie – jakby nigdy nic – Niesiołowski sam wypisuje sobie świadectwa heroizmu – jak to w. „Ozonie” – w których ani się zająknie o swojej zdradzie wojownika i pewnie liczy, że jego dawni towarzysze z „Ruchu” cierpią na Alzheimera lub zmarli ze starości. A tymczasem oni żyją i – ci którzy chcą pamiętać - pamiętają jak to było naprawdę. A w IPN znajdują się protokoły śledztwa „Ruch”, które tę prawdę potwierdzają.


Elżbieta Królikowska – Avis / d. Nagrodzka/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum