|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Robert Majka Weteran Forum
Dołączył: 03 Sty 2007 Posty: 2649
|
Wysłany: Sro Lut 07, 2007 3:01 pm Temat postu: Za Gomułki Krosno miało dobrze |
|
|
http://www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070207/WEEKEND/70201014
powrót wyślij wydrukuj zgłoś błąd REPORTAŻE
7 lutego 2007 - 0:01
Za Gomułki Krosno miało dobrze
Kiedy w rodzinnym mieście towarzysza sekretarza Władysława Gomułki koryto Wisłoka zamieniono w ulicę, przyszła trąba powietrzna, wyrwała stary dąb, a dach na kościele farnym zwinęła w harmonijkę. Wtedy to się w Krośnie działo...
Pierwszomajowe pochody maszerowały z Rynku na plac Zwycięstwa, przed Domem Handlowym Społem. (Archiwum Rafała Barskiego) - 40 lat temu "Górnik” (Dom Kultury przy ul. Kolejowej) tętnił życiem niemal 24 godziny na dobę, a to za sprawą dyr. Wiktora Łąckiego - wspomina Zbigniew Więcek, regionalista. - Ściągał młodzież do kółek, premiery dawał teatr amatorski, spotykali się brydżyści.
Ale kultowe miejsce było po drugiej stronie miasta: to Dom Kultury Krośnieńskich Hut Szkła w dawnym Pałacyku Kaczkowskich, czyli tzw. "Szklana Grota”. Teresa Sznajder-Lazarowicz, dziś emerytowana nauczycielka, pamięta, że w każdy czwartek i sobotę tłumy bawiły się w piwnicy pałacyku.
- Grali tam Boguś Krzanowski, Jasiu Wilusz, Ciepielowski na kontrabasie, Adam Munzberger na trąbce, Kubusiński na gitarze - wylicza Więcek. - W "Grocie” występował jeden z najlepszych polskich tenorów, Józef Homik. Bo Antek Kopff, późniejszy kompozytor przebojów Partity, Dąbrowskiego, a dziś twórca "Telewizji Podkarpackiej”, prowadził wtedy zespół w "Górniku”. Ale głośna muzyka przeszkadzała pewnemu posłowi. Po jego interwencjach Kopff przeniósł się do "Groty”.
Złote lata za Gomułki
Na kulturę dawały wszystkie zakłady.
- Potentatem były Krośnieńskie Huty Szkła, zatrudniające 5 tysięcy ludzi. Piłki i buty z Fabryki Obuwia Sportowego eksportowano do całej Europy, na trzy zmiany chodziły maszyny tkackie w "Krosnolnie”. "Lnianka” i "Fabos” nie przetrwały transformacji lat 90. Ale 40 lat temu Krosno korzystało z politycznego układu. Gomułka nie zapominał, skąd pochodzi i gdzie się wykształcił.
- Dzięki temu premier Jaroszewicz łaskawszym okiem patrzył na rodzinne miasto "towarzysza sekretarza” - komentuje Więcek. - Po jego częstych gospodarskich wizytach zawsze coś dla Krosna z Warszawy spływało.
Lotnicze pogotowie na krośnieńskim lotnisku. (Archiwum wydawnictwa Ruthenus) Nasza chluba
Chlubą miasta byli sportowcy.
- Mieliśmy nawet mistrzów Polski: Adam Kolendowski w biegach na setkę czy Wanda Farska w narciarstwie - wymienia pan Zbigniew. - W latach 50. zaczęto budowę drugiego stadionu z bieżnią, na której rozgrywano zawody żużlowe.
Młodzież ciągnęła na lotnisko.
- Rządziło tam wojsko, ale od połowy lat 60. prowadzono też cywilne szkolenia spadochronowe dla młodzieży. Z pompą urządzano pokazy na Święto Lotnictwa.
W kolejce po bilet
W latach 60. były w Krośnie dwa kina: "Sokół” i nieistniejąca już "Barbórka” w dzielnicy Turaszówka.
- Najciekawsze były filmy francuskie - opowiada nasz przewodnik.
- Pamiętam, jak rodzice zabrali mnie, wówczas licealistkę, na film z Brigitte Bardot - wspomina pani Sznajder.
- Ach, co to było za przeżycie! - Żeby zdobyć bilety na lepsze filmy, trzeba było odstać kilka godzin w kolejce. Tak było, np. gdy wyświetlano "Krzyżaków” - dodaje pan Zbigniew.
Zaniedbany Rynek
40 lat temu Rynek był siermiężnym, zaniedbanym placem.
- Władze nie inwestowały w Starówkę, pieniądze szły na przemysł, a od lat 70. - na wielkie osiedla - tłumaczy Więcek.
Rynek ożywał tylko kilka razy w roku, podczas defilad i pierwszomajowych manifestacji.
- Pamiętam 1947 rok i tłumy, które przyszły, żeby zobaczyć w trumnie gen. Świerczewskiego. We wczesnych latach 50. na Rynek wjeżdżały jeszcze furmanki, były tu stragany. Autobusy przejeżdżały przez Rynek, dopóki nie zmieniono koryta Wisłoka i nie zbudowano małej obwodnicy.
Rok 1969 – rusza budowa osiedla wzdłuż ul. Krakowskiej. (Z archiwum Zbigniewa Więcka) Rzekę zmienili w ulicę
Jeszcze u schyłku lat 60. Wisłok płynął dzisiejszą ul. Legionów, podpływał niemal pod mur franciszkański.
- Ze skarpy z Rynku zjeżdżało się na sankach aż na zamarzniętą rzekę. Co za frajda! - opowiada pani Sznajder. Wspomina także ogromny kasztan na rogu przy zachodniej pierzei. - Wyrwała go trąba powietrzna, która bodajże w 1953 roku przeszła nad Starówką. Wiało wtedy tak, że dach na kościele farnym zwinęło w harmonijkę.
Dziurka i Pszczółka
Na Rynku były dwie ciastkarnie.
- W cukierni pani Sawarynowej w podcieniach kupowało się pyszne kremówki - pamięta pani Teresa.
A po drugiej stronie, w "Dziurce” młodzież okupowała stoliki, zamawiając szarlotkę z oranżadą.
- Elita bawiła się na dancingach w restauracji "Centralna”, o wolne miejsce trudno było w "Śródmiejskiej”, no i była jeszcze "mordownia” na rogu Rynku i Franciszkańskiej - wylicza pan Zbigniew. - Jednak najbardziej kultowym lokalem była zawsze zatłoczona kawiarnia "Pszczółka” przy ul. Sienkiewicza. To nawet trochę dziwne, bo alkoholu tam nie serwowano.
Kurort i kąpieliska
Do dobrego tonu należały wyjazdy do kurortu, czyli Iwonicza Zdroju. Sławą cieszyły się fajfy w "Krakowiaku” i dancingi w "Gloretcie”.
- Po godzinie 23. PKS podstawiał autobus, który odwoził po zabawie do Krosna - wspomina pani Teresa.
Można było kąpać się w Wisłoku i Lubatówce.
- Gdy byłem młody, kąpaliśmy się wszędzie. Pod mostem kolejowym na Lubatowce łapaliśmy raki. W słoneczne niedziele spragnieni kąpieli krośnianie oblegali "Sztuki” - zakole Wisłoka w okolicy Krościenka, a także "Dołek” - na wysokości dzisiejszego lodowiska na Bursakach - opowiada nasz przewodnik.
Wypożyczalnia hulajnóg
Popularnością cieszyła się turystyka piesza i rowerowa.
- Nie było chyba krośnianina, który nie zaliczyłby trasy z Zawodzia, przez Sporne, na Zamek Odrzykoński. Spacerowano po wałach wzdłuż Lubatówki. Mamy z pociechami zachodziły do Parku przy ul. Grodzkiej (wcześniej Wasilewskiej, Dzierżyńskiego, Spitalstrasse i Pierackiego). W Ogródku Jordanowskim przy ul. Krakowskiej atrakcją dla maluchów była wypożyczalnia hulajnóg i rowerków.
Pawilon zamiast willi
Teresa Sznajder spacerowała ul. Wojska Polskiego. Jeszcze do połowy lat 70. wzdłuż tej ulicy ciągnęły się sady i pola. Potem wkroczyła wielka płyta, podkreślająca status wojewódzkiego Krosna. Prywatnych właścicieli nie oszczędzano, wywłaszczono za grosze, przeprowadzono do bloków.
- Pamiętam piękną willę, przedwojenną, z wieżyczkami, otoczoną różanym ogrodem. Została wyburzona, na jej miejscu wybudowano społemowski pawilon.
Ulubionym sklepem ówczesnych elegantek był sklep bławatny na rogu Spółdzielczej, w starym drewnianym domu.
- Stał jeszcze w 1962 roku. Tuż przed maturą kupiłam tam czerwony aksamit, z którego krawcowa uszyła mi piękną bluzkę. Gdy poszłam na studia, zazdrościło mi wiele koleżanek - uśmiecha się pani Sznajder.
Ewa Gorczyca
e.gorczyca@gcnowiny.pl
Zobacz wizytówkę autora.
Robert Majka z Przemyśla, tel.506084013 mail: robm13@interia.pl |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz dołączać plików na tym forum Możesz ściągać pliki na tym forum
|
Załóż bezpłatnie forum phpbb2 lub phpbb3 na Forumoteka.pl
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|